Ryszard Handke
Odbiorca dzieła jako partner dialogu
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (49), 37-68
Odbiorca dzieła jako
partner dialogu
Próba dostrzeżenia w recep cji elem entów dialogu m obilizuje przeciw sobie przede wszystkim opór in tu icji związanej z poczuciem języ kowym. Nawet przyzwyczajenie do utrw alonej — m. in. dzięki B ach tin o w i1 — tendencji do szerokie go traktow ania dialogu 2 nie uwalnia nas bowiem od poczucia sprzeczności z podstawowym znaczeniem tego słowa tam, gdzie brak w arunkującej dialog zmienności ról uczestniczących w nim partnerów, gdyż przy głosie jest stale tylko ten z nich, który jako autor przeziera ostatecznie spoza różnokształt- nych form wypowiedzi. Choć dzieło literackie zaw
1 P or. P ro b lem y p o ety k i D ostojew skiego. P rzeł. N. M o dzelewska. W arszaw a 1970, zw łaszcza w rozdz. I, s. 63 i n. oraz V, s. 280 i n. P ro b le m tek stu . P ró ba analizy filozo
ficzn ej. P rzeł. J . F a ry n o . „P am iętn ik L ite r a c k i” 1977 z. 3,
s. 265— 288.
* P rzyk ład em k rań co w ym jest postulow anie stw orzen ia n aw et odrębnej nauki o dialogu jako d yscy p lin y o n iezw y kle szerokich a sp ira cja ch . P or. E. C zaple je w icz: W p ro
w adzenie do p ra g m a ty c z n e j teo rii dialogu. W : Dialog w li tera tu rze. Pod red. E . C zap lejew icza i E . K asp erskiego.
W arszaw a 1978, s. 11— 47.
M ilczenie od b iorcy
sze stara się wywołać jakąś — niekiedy ściśle okre śloną — reak cję odbiorcy, to przecież zazwyczaj nie ona, lecz tylko je j wyobrażenie wywiera wpływ na przebieg artyku lacji, spełniając fu nkcję porówny walną z zaistniałą lub oczekiwaną repliką rzeczy wistego dialogu. Kiedy krąg publiczności literackiej był nim w istocie, opasując np. ognisko, u którego toczyła się opowieść, spięcie dialogowe między na dawcą a odbiorcam i3 było nieco bliższe prawdopo dobieństwu. Odzew w postaci szlochu, śmiechu czy wreszcie ciszy szczególnie głębokiej, a przez to wy mownej — są to bez wątpienia funkcjonalne odpo wiedniki replik dialogowych, uchwytne zwłaszcza w wypadku opowiadania, nie ustalonego z góry we wszystkich szczegółach, które reaguje na zachowanie słuchaczy i gotowe jest w związku z tym na podo bieństwo rozmowy modyfikować swój tok, ja k gdyby nie był on z góry określony, a owe reak cje stanowiły odezwania współpartnera. Audytorium, które na końcowe pytanie wiersza Broniewskiego Z a g łęb ie odpowiadało — „gotowe!” — potwierdzało swe fak tyczne uczestnictwo w sytuacji dialogowej. Czy jed nak nie jest to aktualne tylko dla pewnych utwo rów i dalekie od powszechności? Odbiorca np. nar ra cji jest przecież skazany na milczenie. P rzy n aj m niej od czasu upowszechnienia się literatu ry pi sanej przekaz docierający doń jako opowiadanie ma postać skończonej i tekstowo raz na zawsze ustalonej całości, która jako forma kontaktu z nadawcą przy wodzi na myśl raczej jednostronne zwracanie się z apelem 4.
* Na ro lę bezpośredniej styczności n ad aw cy i o d b iorcy w re ce p cji lite ra tu ry p rzed piśm ien nej z w ra ca ł uw agę J . S ław iń ski: F u n k c je k ry ty k i lite ra ck iej. W : Z teo rii i h is
torii litera tu ry . Pod red. K. B udzyka. W ro cław 1963, s. 286. * P or. W . Is e r: D ie A p p e lstru k tu r d e r T e x t e . K o n stan z
1970, a tak że inne p ra c e tego a u to ra : D e r im p lizite L e s e r ,
K o m m u n ik a t ions fo r m e n d es R o m an s von B u n y a n bis B e c - kett. M ünchen 1972; D er A k t d es L es en s. T h e o r ie ä s th e ti s c h e r W irk u n g. M ünchen 1976. O apelu jako o jed nej z trz e c h
Także wówczas, kiedy wewnętrznie utwór ma cha ra k ter — ja k powiedzielibyśmy za Bachtinem — polifoniczny, w początkowej fazie odnajdywania je go znaczeń finalnych jako przekazu określonej idei au torsk iej przejściowo dochodzi do zhomofonizowa- nia 5. C zytelnik spontanicznie dokonuje tego zabiegu, pojm u jąc na koniec wielokształtność i pozorną nie zawisłość prezentowanego mu świata jedynie jako sposób komunikowania myśli, k tórej zrozumienie może on sam wyrazić już w form ie dyskursywnej i w tak iej też postaci objaw ia mu się ona, gdy sta wia sobie pytanie: co mianowicie chciał mu autor zakomunikować.
W arto podkreślić, że konstatacja sensu odebranego kom unikatu pociąga za sobą oderwanie się od jego pierwotnego wysłowienia. Je ś li następnie ma ona objaw ić się w świadomości w sposób przejrzyście uporządkowany — przybiera postać swego rodzaju parafrazy pierw otnej wypow iedzi6. W te j powtór
m ożliw ości k om u n ik acyjn ych obok ek sp resji ( A u s d ru c k ) i p re z e n ta cji (D a rstellu n g) m ów ił tak że już K. L . B iih ler w sw ojej S p ra c h th e o rie z 1934 r.
5 M. B a ch tin , m a ją c na w zględzie dalszy przebieg i o s ta teczn y c h a ra k te r p rocesu , tw ierd zi, że „rozum ienie całości w ypow iedzenia jest dialogow e, a n aw et «usłyszenie» jako tak ie już jest stosunkiem d ialogow ym ” (P ro b lem tekstu ..., s. 285 i 287). N atom iast J . M u k arovsk y n aw et w rzeczy w iś cie p row ad zon ym dialogu d ostrzega ten d en cję m onologizacji, k iedy na plan p ierw szy w ysu w a się spójność logiczna bez zw rotów znaczeniow ych ch a ra k te ry s ty cz n y ch dla dialogo w an ia. P o r. D ialog a m onolog. P rzeł. J . M ayen. W : W śród
znaków i stru k tu r. W yb. szkiców pod red . J . Sław ińskiego.
W arszaw a 1970, s. 219.
6 T. T od o rov (Ja k czytać. P rzeł. J . A rnold. „P am iętn ik L ite r a c k i” 1977 z. 3, s. 358) tw ierd zi, że in te rp re ta cja „to zastęp ow an ie danego nam tek stu tek stem in n y m ”. G. W ie- nold u jm u je ten problem n astęp u jąco : „ In te rp re ta c ji nie p ojm u jem y jako podania zn aczen ia tek stu , lecz jako ope ra c ję , k tó ra w zw iązku z d anym tek stem tw o rzy now y, by w ok reślon y sposób stero w ał ob cow an iem z tek stem w y jścio w y m ” (S e m io tik d e r L itera tu r. F ra n k f u r t a.M . 1972, s. 27, przekł. w łasn y — R. H.).
H om ofonia p olifonii
N apięcie dialogow e
Je d n o języ cz-ność
nej arty ku lacji tkwi zasadnicza antynomia nie tylko dialogicznego wyobrażenia kom unikacji literackiej, lecz także wszelkiego przekazywania inform acji. Z jed nej strony już w momencie kodowania trzeba bowiem antycypować identyczne z czyimś rozumie niem przekodowanie, trzeba zgodnie z przewidywa niami ukierunkować przyszłe „obcojęzyczne” para frazy, a więc nastawić się na obce słowo nie tylko w postaci repliki, którą trzeba będzie dla zrozumie nia przetłumaczyć na własne słowa, lecz także
w postaci nieuniknionego przekaziciela, egzegety naszych intencji. D aje to wszelkiej wypowiedzi, choćby form alnie monologicznej, właściwe dialogo
wi napięcie 7. Równocześnie dysponent tego drugiego słowa jest jedynie fu nkcją rachub samego nadawcy, a jego inność i odrębność — dedukcją z wątpliwych przesłanek. A jednak rozmowy toczą się, „w atm o sferze wzajemnego zrozumienia” dokonywane są w y m ian y poglądów i bywa osiągana ich zgodność. Czy telnicy pojm ują i aprobują dzieła autora A, odtrąca ją zaś B i to nie dlatego, że jest B, lecz z ra cji jego poglądów. Dzieje się tak, ponieważ z kolei odbiorcy nie firm ują dokonywanych przez siebie parafraz czy — jak kto woli — przekodowań, ale je podsta w iają na m iejsce autentycznych obcych wypowiedzi i oni więc m ają partnera, na jakiego ich s ta ć 8. Ja k cudzoziemiec w powieści nie mówi on wprawdzie własnym językiem, lecz językiem odbiorcy, bo też tylko tak można go zrozumieć. Homologia zachodzą ca między kwestią a repliką — ich jednojęzycz- ność — pozwala im zazębić się dla zapewnienia transm isji myślowej. Zarazem jest to ograniczenie dzielących je różnic, osłabienie powstającego na ich
7 P or. M. G łow iński: K o m u n ik a c ja litera ck a jako s fe ra
napiąć. W : S ty le odbioru. K rak ó w 1977, s. 7— 28.
8 Na porozum iew anie się n ad aw cy z od b iorcą za p o śred nictw em w zajem n ych sobie su b iektyw nych w yo b rażeń z w racał uw agę m. in. A. L a m : D ialogow ość u tw o ru p o e t y c
tle napięcia będącego m otyw acją i siłą napędową ow ej tran sm isji przebiegającej w postaci dialogu. Zazw yczaj przekodowanie jest równocześnie zabie giem redukcyjnym , ale dysproporcja między w ar tością zakomunikowaną a z perspektywy odbiorcy domysłem tylko będącą wartością, która miała być zakomunikowana, może układać się odwrotnie. Od czy tu jący może zdystansować komunikującego — odebrać w ięcej niż mu przeznaczono. W większym stopniu niż lektura zubożająca uprzytamnia to nie jasn ą rolę dzieła w procesie literack iej komunikacji. Ja k długo w naszych obserw acjach ograniczamy się do ubytków inform acji, szumów oraz sposobów za pobiegania im, nic nie przeszkadza wyobrażaniu dzieła literackiego jako przesyłki, która nigdy w ca łości, ale przecież tożsama dociera do odbiorcy, choć by nie był nim ten, do kogo ją bezpośrednio adreso wano, choćby dotarła gdzie indziej i kiedy indziej, niż to zam ierzył nadawca. „Pozytywny wkład” sa mego odbiorcy wyobrażenia takie komplikuje. P rak tyki zwłaszcza krytyków literackich „dotwarzają- cych” dzieła m ierne, by dawały jak najlepsze świa dectwo ich w łasnej wnikliwości, inteligencji, bo gactwu skojarzeń — do czego n ota b en e oporniejsze na herm eneutykę arcydzieła m niej się nadają — lecz także nasze własne lektury wskazują bowiem, że aktualizując, obiektyw izując czy konkretyzując odbiorca wzbogaca potencjał znaczeniowy utworu m. in. o własne doświadczenia, a więc zmienia go. Nie chodzi przy tym o dodatki, których wniesienie mogłoby ujść jego uwadze, ale które pozostając cia łem obcym byłyby uchwytne np. z perspektywy ba dacza. Rzecz w tym, że wiele elementów obcych intencjom dzieła zostaje doskonale zhomogenizowa- nych z pozostałymi, nie są bowiem do niego wpro wadzane jako do przedmiotu recep cji, lecz tkwią w samym recep cji te j mechanizmie i to funkcjonu jącym najzupełniej prawidłowo.
Interw encja zm ieniająca m ateriał tem atyczny i spo
P op isy (bez) k ry ty czn e
In terw en cje odbiorcze
sób jego ujęcia albo sprzeniewierzająca się ogólnie przyjętym zasadom logicznym pojmowania świata i regułom kodu językowego, w którym owo pojmo wanie można wyrazić, a przy tym nie zmierzająca do konstruktywnego przeformułowania owych zasad i reguł — jest przypadkiem banalnym i doskonale daje się pomieścić w pojęciu błędu czy niekompe ten cji 9 w posługiwaniu się społecznie uzgodnionymi i kulturowo utrwalonymi prawidłami g r y 10, jaką je st lektura. Skoro jednak odrzucimy odczytania jaw nie nie dbające o logiczną spójność i przekony w ającą m otyw ację, wachlarz in terpretacji nie d ają cych się podważyć będzie w większości wypadków i tak zbyt szeroki, by można to tłumaczyć celowo organizowaną wieloznacznością. Im dłuższe są dzieje r e c e p c ji11 utworu, tym bardziej obrasta on także
• W socjolingw istyce, pod w p ływ em g ra m a ty k i g en era- tyw n ej z jej op ozycją c o m p e te n c e — p e rfo rm a n c e , używ a się p ojęcia k om p eten cji k om u n ik acyjn ej (por. D. H. H ym es:
On C o m m u n ica tiv e C o m p eten ce . W : Socio lingu istics. Pod
red. J . B. P rid e, J . H olm es. H arm on d sw orth 1972, s. 269— 293). J . S ław iń ski (Socjologia litera tu ry i poetyk a h isto ry cz
na. W : D zieło — języ k — tra d y cja . W arszaw a 1974, s. 66)
posługuje się k ateg o rią k om p eten cji literack iej.
10 U jm ow an ie re ce p cji dzieła w k ateg o riach g ry byw a często w iązan e z próbam i p osługiw ania się w b ad an iach m atem aty czn ą teo rią gier, co p ostulow ał np. J . Ł o tm a n (S tru k tu ra chud o żestw ien n o go tieksta. M oskw a 1970), a u si łow ał stosow ać S. L em (Filo zofia p rzy p a d k u . L ite ra tu ra
w św ietle e m p irii. K rak ó w 1968). Ogólne u jęcie zagad n ie
nia p atrz J . Ja rz ę b sk i: O zastosow aniu p o jęcia «gran w b a
d a n ia ch litera ck ich . W : P ro b le m y o d b io ru i od bio rcy . Pod
red. T. Bujnickiego i J . Sław ińskiego. W ro cław 1977, s. 23— 46.
11 Z agad n ienie h istorii re ce p cji pod ejm u je H. R. Ja u s s :
H istoria litera tu ry jako w yzw anie rz u co n e n a u c e o lite ra tu rze. P rzeł. R. H andke. „P am iętn ik L ite ra c k i” 1972 z. 4,
s. 271— 307. I. K ru tz-A h lrin g (L ite ra tu r ais K o m m u n ik a tio n . Giessen 1976, s. 57) stw ierd za: „Do b ard ziej ob iek tyw n ego zrozum ienia dzieła prow adzi nie w y łączan ie poza n aw ias, lecz uw zględnianie zn aczenia i sensu, jak i m iało dla b ez pośrednich ad resató w i p óźniejszych czy teln ik ó w ” (przekł. w łasn y — R. H.).
w in terp retacje kompetentne i — ja k się zdaje — w ierne, a przecież różne 12.
Raz dokonane, a dostatecznie bogate i przekonywa jące w ykładnie sensu dzieła m ają przy tym tenden c ję do anachronicznego trwania nawet w okolicznoś ciach na tyle zmienionych, że przestają odpowia dać nowym potrzebom czytelniczym. Ponieważ w trad y cji k ulturalnej utwory literackie istnieją zawsze jako w pewien sposób od czy tan e, zespół związanych z nimi czytelniczych przeświadczeń, nie zależnie od swych dezaktualizujących się historycz nych uwarunkowań, przyrasta do nich tak silnie, że
gdy anachronizm owych przeświadczeń staje się zbyt uciążliwy, całość tę na równi chronioną autorytetem trad y cji jako całość właśnie spycha się do m artwych zasobów dziedzictwa kulturalnego. Naturalnie po zbawia to utwór szansy sprawdzenia się w nowym kontakcie z czytelnikami. Chyba że ktoś zada gwałt nawykom interpretacyjnym przejętym od poprzed ników i spróbuje postawić mu swoje własne pyta nia, a także poszuka w nim pytań odpowiednich dla siebie. Do w yłaniającej się tu kwestii żywotnoś ci tworów literackich powrócimy kiedy indziej, za stanówm y się więc tymczasem tylko nad dialogowo-
-kom unikacyjnym aspektem sprawy.
O czym świadczy nieodzowność wciąż nowych tw ór czych zdrad 13, z których każda je st przy tym
para-12 W ielość m ożliw ych in te rp re ta cji u w aża się na ogół za zjaw isko n ieuchron ne i tra k tu je jak o n iezbyw alną cech ę lek tu ry. M. in. w edług J . Sław ińskiego u tw ór jaw i się cz y telnikom „jako porządek z n a tu ry w ielo in terp reto w aln y ” (O d zisiejszy ch n o rm a ch czytania (znaw ców ). „T ek sty ” 1974 z. 3, s. 30). Podobne stanow isko zajm u je J . L alew icz: S e
m a n ty czn e w yzn acznik i lek tu ry . W : P ro b le m y o d b io ru i o d biorcy.
18 P ojęcie „tw órczej z d rad y ” w stosun ku do u ak tu aln ia jącej lek tu ry dzieła użył R. E s c a rp it w sw ym arty k u le
«C reativ e T rea so n » as a K e y to L ite ra tu re . “Y earb oo k of
C o m p arative and G en eral L ite r a tu r e ” Vol. X (Bloom ington, Ind.) 1961. O „p od atności na zd ra d ę ” u tw oru literack ieg o —
S tereo ty p lek tu row y
Z ab ójcza d ia- chron ia
doksalnie jedynym sposobem dochowania wiernoś ci, na jak i można się zdobyć, i każda ma być oczy szczeniem źródła prawdy z namułów pozostawionych przez poprzednich użytkowników. Schem at nowego, „jedynie właściwego” odczytania przewiduje m. in., lecz bynajm niej nie sporadycznie, rozprawę z obcy mi dziełu naleciałościami. G w arancje prawomocności świeżo przyjętego odczytania są jednak dokładnie tego samego rodzaju, co uznane właśnie za niedo stateczne. Trudno optymistycznie zapatrywać się na możliwości dotarcia do autentycznego przesłania nie sionego przez utwór, m ając przed oczami ciąg takich porażek i nie widząc z metodologicznego punktu wi
dzenia szansy uniknięcia ich na przyszłość. Podejście diachroniczne okazuje się więc raczej zabójcze dla podstawowych i zarazem dość powszechnych i utrw a lonych wyobrażeń o kom unikacji literackiej, a mó wiąc ściślej — wiary w możliwość nawiązania z dziełem czy poprzez nie z jego twórcą kontaktu, który można by uznać za dialog 14.
Dzieje recepcji określonego utworu świadczą, że zm ieniająca się z czasem perspektywa jego pojm o wania rozbija dotychczas jednolicie prawomocną
jedynego, na k tóry m „m ożna zaszczep iać w ciąż now e sen sy, nie niw ecząc jego to żsam o ści” — m ów i w p ra c y L ite
ra tu ra a społeczeństw o. P rzeł. J . L alew icz. W : W spółczesna teoria badań litera ck ich za gra n icą . W yd. 2. T. 3. Орг.
H. M arkiew icz. K rak ó w 1976, s. 168. P or. też J . L alew icz:
M ech a n izm y k o m u n ik a c y jn e «tw ó rczej zdrady». „ T e k sty ”
1974 z. 6 oraz idem : K o m u n ik a c ja języko w a i litera ck a . W ro cław 1975, s. 105— 110.
14 Dialog, którego p otoczną oczyw istość s ta ra m y się pod d ać spraw dzeniu p rzyn ajm n iej w odbiorze dzieła lite ra c k ie go, jest tra k to w a n y jako szczegółow a s y tu acja w obrębie szerszego zjaw isk a kom unikow ania się. Nie k olid uje to ze słow nikow o-podręcznikow ym jego p ojm ow aniem (por. S. S k w arczy ń sk a: W stęp do n a u k i o litera tu rz e. Т. 1. W a rs z a w a 1954, s. 360 i n.), choć fo rm aln e cech y dialogu nie od g ry w a ją w tym w ypadku w iększej roli, a ra cz e j to, co J . M ukarovsk ÿ nazyw a p o ten cjaln ą d ialogicznością każdej w ypow iedzi i co w iąże z altern o w an iem dw óch lub w ięcej k on tekstów znaczeniow ych.
w izję sensu funkcjonującą jako społeczny układ od niesienia indywidualnych konkretyzacji, pozwala oddzielić elem enty nie przystające do w izji nowej. K o n fron tacja szeregu takich „oczyszczeń” teore tycznie powinna odsłonić szkielet-schem at15 powta rzający się jako podstawa wszystkich faktów lite rackich 16 zaistniałych kiedykolwiek w związku z tekstem , którego sposób uorganizowania umożliwił mu funkcjonow anie jako dziełu literackiem u. Nie
podobna jednak w owej pozostałości m artw ej i nie wiele ponad swój własny plan budowy komuniku ją c e j widzieć tego, co utwór ma istotnie do powie dzenia. Czyżby więc tchnienie życia unoszące się nad jego stronicam i było tylko naszym własnym tchnie niem, a dialog w dobrej wierze nawiązywany z jego głosem — rodzajem so lilo ą u iu m ?
Nasuwa się pytanie, czy partnerstw o dialogowe na potyka utrudnienia tylko w lekturze, m. in. na sku tek fizycznego oddzielenia nadawcy i odbiorcy,
15 J e s t to in ny punkt w idzenia niż ten, k tó ry In g a r denow i pozw ala m ów ić o dziele jako tw orze sch em aty czn ym w p rzeciw ień stw ie do jego k o n k rety zacji (O po znaw aniu
dzieła litera ck iego . W : S tud ia z estety ki. T. 1. W arszaw a
1957, s. 9). O drzucane błędy w cześn iejszych od czytań do ty czą bowiem nie tylko sfery k o n k rety zacji jako h isto ry cz nie zm iennego, dezaktu alizującego się sposobu w ypełnienia m iejsc n iedook reślon ych, lecz tak że rozkład u i ch a ra k te ru ow ych m iejsc, a w ięc sch em atu dzieła jako zespołu dyspo z ycji k o n k rety zacy jn y ch i pola działań. In garden ow sk a kon cep cja p ozn aw ania dzieła literack ieg o w yd aje się na ty m tle bardziej op tym istyczn a.
16 Nie w zn aczen iu p rzyn ależn ości do określonej sfery zjaw isk (p or J . T yn ian ow : F a k t litera ck i, P rzek ł. M. P ła - checki. W : F a k t litera ck i. W yb. E . K o rp a ła -K irsz a k . W a r szaw a 1978), lecz jako zjaw isko zw iązane z ak tem re ce p cji (por. R. E sc a rp it: R ew olu cja książki. P rzeł. J . P ański. W a r szaw a 1970), od p ow iad ające „elem en tarn em u fak tow i lite rack iem u ” nie rozw iniętem u o w ypow iedzi k ry ty czn e w ujęciu J . S ław ińskiego (por. K ry ty k a jako p rzed m io t b a
dań h isto ry czn olitera ck ich . W : B ad an ia na d k ry ty k ą lite ra ck ą. Pod red. J . Sław ińskiego. W ro cła w 1974, s. 16 i n.).
„ J a i t y ”
w związku z czym mamy do czynienia z dwoma róż nymi zdarzeniami k om u nikacyjnym i17. W arto spraw dzić, czy podobne kom plikacje nie występują w stan dardowym dialogu, jakim jest rozmowa. Zacznijmy od łączącej partnerów sytuacji, na którą wzgląd ma sprawiać 18, że ten sam tekst może zawierać i prze kazywać intencje różnych znaczeń, co w efekcie sy tu acy jn ej in terpretacji pozwala na jego podstawie powstawać komunikatom różnym, lecz za każdym razem dość jednoznacznym.
Istotnie np. zdaniu rozpoczynającemu S tr e fy K uś- niewicza — „Stoim y naprzeciw siebie ja i ty ” — realna sytuacja rozmowy byłaby w stanie użyczyć sensu, powiedzmy, w rogiej konfrontacji określonych partnerów, gdy tymczasem jako czytelnicy zrazu nie wiemy nawet, czy zdanie to nas ustawia w sy tu acji dialogowej, czy tylko czyni je j świadkami, przyzywając do myślowego uczestnictwa, ale na in nym piętrze porozumienia, na którym „mówieniem” będzie konstruowanie i prezentowanie świata. Jako zdanie z rozmowy — w te j sam ej postaci, lecz w in nych okolicznościach albo gdyby zostało wypowie dziane w inny sposób — co także jest współczynni kiem i zarazem wykładnikiem owej sytu acyjn ej od mienności — mogłoby jednak również wyrażać re flek sję nad wzajem nymi stosunkami itd. Nie ulega w każdym razie wątpliwości, że ja k długo utrzy mamy założenie kolokw ialnej prow eniencji zdania, jakaś obiektywnie zachodząca sytu acja i tylko ona nadawałaby mu znaczenie i zarazem pozwalała je ujawnić.
Naturalnie każdy z elementów odebranej wypowie dzi wymagałby od odbiorcy zinterpretowania, wy
17 J . L alew icz (M ech a n izm y k o m u n ik a c y jn e «tw ó rczej z drad y», s. 79) u w aża, że k o m u n ik acja dochodzi do skutku
dopiero w ak cie lek tu ry , a p ierw sze zd arzen ie to tylk o form u łow an ie kom unikatu.
boru spośród alternatyw współmożliwych z punktu widzenia przywołanych kodów, choć nie w równej mierze prawdopodobnych jako przypuszczalny wyraz in ten cji wyrażonych przy użyciu owych kodów. Przykładow e zdanie pod tym względem nie nastrę cza zresztą okazji do operacji bardziej wyrafinow a nych. S to im y — to tyleż co „obaj znajdujem y się w określonej sytu acji dosłownie, przenośnie lub do słownie i przenośnie zarazem”. Odbywanie rozmowy na siedząco może wskazywać na drugą z możliwości, ale fakt stania w je j trakcie bynajm niej nie prze sądzałby o pierwszej. My zostanie następnie rozwi nięte i redundantnie udobitnione przez końcowe ja i ty. Oczywiście ty to dla odbiorcy „ ja ”, a ja — „ty” lub „on”, jeśli swego partnera uprzedmiotowi, od ryw ając się od konkretności i aktualności zacho dzącej między nimi in terakcji („mówisz, że stoi m y...” lub „m ów i, że stoimy...”). N aprzeciw sieb ie — jako konstatacja rzeczywistego v is-à-v is nie wyma ga zazwyczaj omawiania, ale sytuacja rozmowy na wet z je j ewentualnym kontekstem wcale nie musi przesądzać wyboru któregoś ze znaczeń przenośnych. Odbiorca w rzeczywistym kontakcie dialogowym ko rzysta naturalnie z bogatego i rozmaitego m ateria łu, który jego interp retacji wróży adekwatność, ale to nie znaczy, że ją zapewnia.
Kiedy amant z Mickiewiczowskiego sonetu oświad czył: „Dobranoc! już dziś w ięcej nie będziem baw i- li...” 19, jego partnerka — przyjm ując realność owej konwersacji — powinna w tym momencie dyspono wać danymi w postaci tembru jego głosu, wyrazu twarzy, gestu, tak kapitalnie przez wiersz sugerowa nej aktywności erotycznej i wreszcie zapewne tak że mieć doświadczenie wyniesione z poprzednich spotkań. Liryk, u jaw niając pośrednio je j reakcje, daje możność śledzenia tego dialogu, w którym nie
i® A. M ickiew icz: D zieła. T. 1. W yd an ie N arodow e 1949, s. 174.
E k sp lik acja sy tu a cji k o m u n ik acyjn ej
D ekodaż h eroin y
L e k tu ra m odalności w ypow iedzi
me repliki partnerki ukazują mechanizm sytuacyj nego właśnie dekodowania przez nią kwestii kochan ka. Heroina, gotowa na sługi klasnąć, jednak szyb ciej niż czytelnik pojęła, że trudno je j będzie zasnąć mimo wyraźnych życzeń kochanka i jego formalnie kategorycznej decyzji przerwania te te-a -tete. Wypadek sonetu D obran oc, ukazując dowodnie, ile do właściwego zrozumienia wypowiedzi wnosi je j osadzenie w realnej sytu acji kom u n ikacyjn ej20, ujaw nia zarazem, jak wiele jeszcze może się tu na suwać wątpliwości zarówno z pozycji uczestnika, jak i postronnego świadka, jakim jest np. zawsze czytelnik wobec spięć dialogowych przedstawionych na płaszczyźnie świata utworu. Przecież sposób de kodowania tyrady kochanka był jaskrawo sprzeczny z intencjam i zarówno sam ej jego wypowiedzi, jak i działań , których mówienie było częścią ważną i o ich skuteczności decydującą, gdyż spoczywała na nim funkcja maskowania. Wypływa stąd wniosek, że obraz „zdarzenia kom unikacyjnego” jako niean- tagonistycznego byłby niepełny. Sprzeczność in tere sów, odmienność celów każe bowiem jego uczestni kom działać także przeciwko sobie, rozróżniać inten cje ujawnione i skryte, pojmować cudze dążenia i oczekiwania często tylko po to, aby zapobiec ich spełnieniu, a zapewnić je własnym, które z kolei do świadomości drugiej strony powinny dotrzeć dopie ro wtedy, gdy będzie już za późno na odwrócenie rozstrzygnięcia wszczętej interakcji.
P rzyjm ijm y następnie, że naiwna tym razem part nerka zapięła suknię i zatrzasnęła drzwi, a nawet sługi była gotowa przywołać, rozgoryczona pojętą dosłownie zapowiedzią przedwczesnego dla niej roz stania. Skutek ten sam, ale kom unikacyjnie sytuacja
20 Szczególnie p od kreślał to w sw ych p ra c a ch J . L a le - w icz, por. S e m a n ty cz n e w yzn acznik i lek tu ry ..., s. 12, M ec h a
n izm y k o m u n ik a c y jn e..., s. 79, K o m u n ik a c ja języ k o w a i li tera ck a ..., s. 36 i n.
odmienna. Poprzednio nie chciała rozumieć w erbal nej eksplikacji, rozumiejąc prawdziwe i skrywane in ten cje partnera, teraz rozumie — nie rozumiejąc. Nie je st tym samym, co daje się dopiero do tego sa mego sprowadzić. W realnie rozgryw ającym się zda rzeniu istotna jest świadomość sam ych jego uczest ników. In terak cję, k tórej częścią są wypowiedzi i na k tórej tle n abierają znaczenia i mogą ewentualnie spełniać przeznaczone im funkcje, kształtu ją bowiem rz ecz y w iste dążenia uczestniczących. One określają postawę i tendencje, w pływające następnie na spo sób, w ja k i będą odbierać i pojmować sytuację, w k tórej się znaleźli, a także je j składniki dyskur- sywne.
Dążenia postaci mówiącej sonetu są tak jednoznacz ne, ja k tylko je s t to możliwe, kiedy czyny tłumaczą słowa. Oczywiście w planie taktyki, gdyż na pozio mie strategii rzecz znów staje się niejasna. Nie ty l ko bowiem nie wiadomo, ja k wiele jeszcze fragm en tów m iłej bohater chciałby ucałować, lecz także po zostaje zagadką, czym miałoby się to skończyć. Zu pełnie inny wszakże sens i wartość nadaje słowom i poczynaniom umieszczenie ich w kontekście tzw. starań o rękę czy choćby romansu z widokami na ustabilizowanie, inny zaś układ odniesienia w postaci przelotnego flirtu. Jednakże dopiero to i bardzo wie le dalszych czynników określa istotnie liczącą się we wzajemnym dekodażu sytuację wymiany replik czy równoznacznych z nimi zachowań.
Dotąd pom ijaliśm y intencje bohaterki, choć to one kierowały nią zarówno w pomyłkach, ja k i we właś ciwym wnioskowaniu. Obrona przed natarczywością i sygnalizowanie w łasnej nieugiętości czy reakcja na zapowiedź odejścia to przecież jednak zupełnie róż ne sytuacje, kiedy patrzy się z zewnątrz, natomiast z perspektywy w ew nętrznej różne domysły na tem at postawy partnera i różne w izje własnego usytuowa nia dyktujące zgodne z nimi pojmowanie cudzych wypowiedzi.
R ola kon tekstu
U p rzed m ioto w ienie sy tu a cji
Jak o zewnętrzny obserwator zdarzenia czytelnik nie wie, jak dalece poważne są zamiary amanta, nie zna również planów amantki. Przypuszczenia kieruje więc równocześnie w dwóch różnych kierunkach i to określa różnicę między nim a rzeczywistymi uczest nikami dialogu, dla których jest on równaniem z jedną tylko niewiadomą. Je ś li narracja nie ucieka się do scenicznej prezentacji, lecz komentarzem od słania przed czytającym najskrytsze zamierzenia obydwu partnerów — wówczas poza nawias auten tycznego udziału wyrzuca go z kolei owa wszech wiedza, brak niepewności, ryzyka omyłki towarzy szącego każdej prawdziwej sytu acji dialogowej. P er spektywa dialogu zarysowuje się dla niego dopiero pon ad przedstawionym mu światem, a jego partne rem będzie wówczas ten, dla kogo formą wyrażania jest kreowanie tego świata.
Im w ięcej faktycznych wyznaczników sytuacji ko munikowania, im rozleglejszy układ in terpretu ją cych odniesień można wziąć pod uwagę, tym bardziej staje się widoczne, że jedną i tą samą sytuacją jest ona raczej tylko dla zewnętrznego obserwatora i za cenę uprzedmiotowienia. Choć mechanizm rozumie
nia kolejnych kwestii i replik dialogu zmusza takie go postronnego odbiorcę do zajmowania pozycji raz jednego, raz drugiego partnera, a rozkład tra fia ją cych doń ra cji może kazać mu na zmianę podzielać jedno ze stanowisk albo częściowo zgadzać się na wet z przeciwnymi, jego „stronniczość” ma charak ter trochę doraźny i zaangażowanie je st tym bardziej powierzchowne, im w yraźniej uprzytamnia on so bie, że wszystko to nie odnosi się bezpośrednio do niego. Tłumiona chwilami — nie opuszcza go jed nak świadomość równoczesnego odbioru na wspom nianym już wyższym piętrze. Coś komunikować po czyna wówczas sam fakt, sposób i wydźwięk śledzo n ej polemiki. Zrazu będzie to zresztą monologicznie objaw iająca się „prawda życia” lub, jeśli odbiór do tyczy dzieła literackiego, takaż prawda autorska. Do
piero podejm ując rozrachunek z tą prawdą, ustosun kow ując się do n iej, przekładając na własny system wyobrażeń, pojęć i wartości, choćby po to, by ją na stępnie odrzucić — odbiorca nawiązuje z nią dialog, ale będzie się on rozgrywać — podkreślmy to raz
jeszcze — na in nej płaszczyźnie.
Dla realn ie uwikłanych w przygodę dialogu n ie m a je d n e j s y t u a c ji21, dla każdego z uczestników składa się ona z innych elementów inaczej widzianych i ocenianych. S ytu acja bezpośredniego kontaktu ję zykowego stwarza oczywiście sprzężenia zwrotne
działające szybciej i sprawniej niż w przypadku lektu ry dosłownie i dość radykalnie oddzielającej nadawcę od odbiorcy. Jed n ak w rozmowie również jest się zmuszonym przekładać wypowiedzi partne rów na własne wyobrażenia i pojęcia, dla treści wy rażonych w cudzym kodzie szukając odpowiedników we w łasnym lub sprowadzając do własnego sposobu użycia wspólnego kodu sposób właściwy komuś in nemu. Mówi ten ktoś wówczas więc niejako głosem odbiorcy, ale owo podstawienie daje się na bieżąco uwierzytelnić. Nie można co prawda uniknąć znie
kształceń towarzyszących załamywaniu się cu dzej kw estii we w łasnej świadomości, w tym wy padku jednak form ułując odpowiedź, co zawyczaj nie w ystępuje przy okazji lektury, o b ie k ty w iz u je się rezultat dokonanej rekonstrukcji. P artner otrzymu
je szansę stwierdzenia, do jakiego stopnia uległa zniekształceniu jego intencja, pośrednio dowiaduje się także o właściwościach pryzmatu, jakim dyspo nuje „ten drugi” i odtąd może przyjm ować popraw kę uwzględniającą jego — by tak rzec — optykę22.
21 Zdaniem J . L a lew icza w odm iennych sy tu a cja ch od byw a się jed yn ie pisan ie i lek tu ra, por. M ech a n izm y k o m u
n ik a cy jn e..., s. 79.
22 W ty m sensie dialog istotnie sta je się m. in. sposo bem w y p raco w an ia w spólnoty język ow ej, jak to u jm u je E. K asp ersk i (Dialog a n a u k a o litera tu rze. W : D ialog w li
tera tu rz e, s. 244), choć nie m ożna rów nocześn ie k w
estio-P e rs p e k ty - w izm p ozn aw czy...
i obszar w spólnoty
O dm ienność kodów
Oczywiście także tym razem wszelkie konkluzje opierają się na in terpretacji równie zawodnej jak u partnera, a wniesione poprawki będą na tych sa mych warunkach podlegać k olejn ej operacji przy- swojenia-przekładu. Zrozumienie możliwe jest jed nak tylko drogą takich kolejno weryfikowanych przybliżeń, opiera się na w zajem nej porównywal ności w kodach korespondentów pozycyjnej wartości i fu n k cji poszczególnych elementów wypowiedzi i według M eyera-Epplera odpowiada obszarowi wspólnoty między czynnym idiolektem nadawcy a biernym odbiorcy 23.
To ostatnie ujęcie niepokojąco upodabnia rozumie nie obcego poglądu potrzebne dla nawiązania dialo gu, a także przyswajanie wszelkich nowych wiado mości do wyłącznie przegrupowywania zasobów in form acyjnych już posiadanych. Usiłowania, by roz łamać kod cudzej wypowiedzi, a więc odtworzyć je j przypuszczalne relacje semantyczne we w łasnej m o wie — niezależnie od tego, czy zachowają się przy tym na ty le ślady obcości, aby możliwe i uzasad nione było podjęcie dialogu — istotnie przede wszystkim uświadamiają możliwości nowych użyć już posiadanych zasobów wiedzy i odsłaniają ich nie znane dotychczas im plikacje. Niezależnie od in ten c ji nadawcy i omyłek odbiorcy jest to niewątpliwa korzyść płynąca z próby skomunikowania się, nawet gdyby zwątpić w je j całkowite powodzenie, ale czy jest to wszystko, co można osiągnąć?
Problem odmienności kodów nadania i odbioru oraz adekwatności koniecznych między nimi przekładów jest wspólny zarówno dla wypadków bezpośredniej styczności korespondentów, właściw ej np. rzeczyw is te j rozmowie, jak i dla lektury. Jakkolw iek są to
n ow ać „w y jścio w e j” w spólnoty w a ru n k u jącej jego n a w ią z a nie.
23 P or. W . M ey er-E p p ler: G ru n d la g en u n d A n w e n d u n g e n d e r In fo rm a tio n s th e o rie. B erlin 1961, s. 355 356.
bowiem okoliczności odmienne, tu i tam występuje wraz z wszystkim i konsekw encjam i zjawisko kon fro n tacji mówienia z pojmowaniem. Nawet gdyby za Levym 24 przyjąć lingwistyczną tożsamość kodów autora i czytelnika, co wprowadza już pewne uprosz czenie, należałoby podobnie ja k on zrezygnować
z tego założenia w odniesieniu do dzieła literackiego. Przy niezbędnym dla nawiązania porozumienia ogól
nym podobieństwie czy analogii między tym i koda mi in d y w id u a ln e cechy kodu dzieła, a więc jem u tylko właściwe, stanowią jeden z przedmiotów po znania i m ają dopiero zostać przyswojone. Gdyby w akcie recep cji dzieło przedstawiało tylko obraz rzeczywistości, nie przekazując zarazem inform acji 0 sobie samym jako tworze sztuki 25, byłoby jedynie użytkowym komunikatem. Gdyby zaś wszystko, co ma do zakomunikowania o swym sposobie ukształ towania, było powtórzeniem znanych możliwości 1 składało się na kod w całości znany czytelnikowi,
nie w ym agający opanowywania — nie byłoby ono utworem artystycznie oryginalnym, a co najw yżej wtórną literacką konfekcją.
Nie tylko więc w trakcie rozmowy uczestniczący w n iej wprowadzają się nawzajem w arkana swych kodów czy indywidualne niuanse sposobów posługi wania się nimi. „Kod czytelnika jest również syste mem, który rozw ija się w procesie odbioru (...)” 26. Rozwija o początkowo jaw nie heterogeniczne, lecz stopniowo w trakcie lektury homogenizowane reguły, których odbiorcę n au czy ła 27 organizacja m aterii
se-24 P or. J . L e v y : T e o ria in fo rm a c ji a p ro ces k o m u n ik a c ji
litera ck iej. W : W spółczesn a teoria badań lite ra ck ich za gra n icą , t. 2, s. 84.
25 M. G łow iński w ty m sensie m a ra c ję m ó w iąc, że „dzieło literack ie k om u n iku je siebie”, por. K o m u n ik a c ja li
tera ck a jako s fera n a p ięć..., s. 58.
2« L e v y : op. cit., s. 84.
27 Na zjaw isko ro sn ącej spraw ności w p rzy sw ajan iu n astęp nych k om u n ikatów w w yniku n abyw ania u m iejętn o
ś-W zbogacenie kodu od b iorcy
m antycznej utworu, odkrywana przez niego metodą prób i porównań. Je s t to konieczne nie tylko dla po znania tego właśnie dzieła, oswojenia jego niepowta rzalności. Pouczony o innych możliwościach form u łowania literackich przekazów odbiorca rozwija wprawdzie kod, który mu posłuży w dalszych aktach ich recepcji, ale jednocześnie zyskując za pośred nictw em dzieła nową perspektywę widzenia świata, doskonali i wzbogaca kod, w którym form ułuje i utrw ala wszelkie zdobycze poznania, który mu pozwala nimi operować w procesach myślowych, a także czyni je komunikowalnymi.
W ydaje się, że — w yjąwszy może doznania artys tyczne — podobne walory ma także wszelki bezpo średni kontakt z innym człowiekiem, który pozwala odkryć możliwość udoskonalenia kodu naszego poz nania. Powróćmy jednak do zjaw isk specyficznie li terackich. Tem atem rozważań nie m iały być bowiem ani wszelkie form y komunikowania, ani te spośród nich, które przyjm ują postać rzeczywistego dialogu, a tylko pewien aspekt dialogu lekturowego. Przy tym nie in terakcja realnie zachodząca między dzie łem a czytelnikiem w indywidualnych czy socjolo gicznie typowych aktach, lecz utwór literacki jako obszar m ożliw ości dialogu z tw ó rc ą 28. Aby jednak
ci w tok u w cześn iejszych lek tu r zw rócił uw agę, p od k reśla ją c m. in. rolę p am ięci w p rocesie re ce p cji, A. M olès: T h é
o rie d e l’in fo rm a tio n et p e rc e p tio n esth étiq u e. P a ris 1958.
28 W p ierw szy m rzędzie w p isan ą w u tw ór s y tu a cją k o m u n ik acy jn ą zajm u je się np. tak że K. B arto szy ń sk i w sw ym
sy n tety zu jący m szkicu Z a ga d n ien ia k o m u n ik a c ji lite ra ck iej
w u tw o ra ch n a rra c y jn y ch . W : P ro b le m y socjologii lite ra tu ry .
T od o rov obok dw óch sposobów u ję cia p roblem u lek tu ry — 1) jak o czy tan ia indyw idualnego lub kolektyw nego, kon kretnego w sensie h isto ryczn o-sp o łeczn ym ; 2) „obrazu cz y te ln ik a ” danego w ok reślon ym tek ście — su g eru je jesz cze trz e c ią m ożliw ość, gdyż od k rył m ięd zy n im i odłogiem leżącą dziedzinę „logiki cz y ta n ia ”. P o r. id em : D ie L e k tü r e
als R e k o n stru k tio n d es T e x t e s . P rzeł. R. B rü ttig . W : O b szar m o żli
oderwać się od form takiego dialogu w potocznym rozumieniu, rozważmy sytuację utworów m ających postać wypowiedzi jednego podmiotu i cechy cha rakterystycznego dla epiki typu opowiadania przed miotowego, jaw nie i bezpośrednio nie w ciągających więc odbiorcy w sytuację dialogową. Z kolei jeśli odbiór dzieła literackiego ma być rozważany z per spektyw y dialogu między twórcą a czytelnikiem , wymaga to — zgodnie z rzeczywistym sytuacyjnym ich oddzieleniem — potraktowania zarówno kreo wania, ja k i recep cji jako procesów, z których k a żd y ma postać dwugłosu komplementarnego wobec dru giego. W przeciwnym razie utwór jako wypowiedź czyjaś do kogoś pozostawałby monologiem, co n a j wyżej z adresem i to bez względu na cechy swej struktury w ew nętrznej. Ja k więc w najbardziej spo istym i jednolitym monologu odautorskim 29 dostrzec E rz a h lfo rsc h u n g 2. T h e o rie n , M odelle u n d M eth o d en d e r N a rra tw ik . G ottingen 1976— 1977 W . H au b rich s, s. 228.
Z ogran iczonej dostępności badaniom realn ego fak tu odbioru doskonale zd aje sobie sp raw ę M. G łow iński: Ś w ia
d ectw a i style od bio ru . W : S ty le o d bio ru . K rak ó w 1977,
s. 114 i n. B. Sułkow ski, którego książk a P ow ieść i czy tel
nicy . S p o łecz n e u w a ru n k o w a n ie zjaw isk o d b io ru (W a rs z a
w a 1972) jest p rzyk ład em istotn ie użytecznego sposobu p o d ejścia do badań nad czyteln ictw em , m ów i o m etodologicz nych i m eto d y czn ych p rzyczyn ach tru d n o ści naukow ego p e n etrow an ia p rocesów bezpośredniego k on tak tu z u tw orem w ak cie le k tu ry (ib id e m , s. 18). Dość scep tyczn e są rów nież wnioski na ten te m a t p ra c y J . A nkudow icza T eo re ty c z n e
i m etod olo giczne p ro b lem y e m p iry cz n y c h b ada ń cz y te ln ic twa. „P am iętn ik L ite ra c k i” 1978 z. 4, s. 83 i n.
K rok iem zb liżającym do fak ty czn y ch sy tu a cji k om u n ik a cyjn ych , „poprzez k tó re dzieła w chodzą w obieg s o c ja ln y ”, jest próba J . Sław ińskiego p en e tra cji dziedziny n orm lek tu ry jako re g u la to ra p rocesów k on tak to w an ia się p u b licz ności czy ta ją ce j z lite ra tu rą , czyn nik a p ozw alającego n a j bardziej p ry w atn e „dialogi z d ziełem ” odnosić do h isto ryczn ie i środow iskow o u stalo n y ch system ów czytan ia. P a trz O d zisiejszy ch n o rm a ch czytania..., s. 9— 32.
29 Bez ogran iczen ia do sy tu acji, w k tórej podm iot n a rra c ji w ystęp uje jako k on k retn a osoba, proponow anego przez
P isan ie i czy tan ie jak o p roces
T rop em e ste tyk i recep cji
ów dwugłos? Ponieważ wprowadza go do wypowie dzi sygnalizowana już na początku konieczność an tycypowania odbioru, możliwość taką otwiera pójście tropem tzw. estetyki recepcji, a czynnikiem, który to ułatwi, będą dostrzegalne w utworze ślady wy obrażeń na tem at oczekiwań odbiorcy30. Uwzględ nienie ich w dziele literackim czyni zeń składnik przynajm niej dwuelementowego układu, a tym sa mym rozbija monologiczność, kw estionuje samoist- ność i samowystarczalność. Intuicyjnie wypowiedź literacka narzucała się nam zawsze jako „pierwsze słowo”, zazwyczaj też — stanowiąc skończoną całość nie tylko artystyczną, lecz i werbalną — nie zdra dzała właściwego dla kwestii dialogowej nastaw ie nia na inną wypowiedź dopełniającą ją sem antycz nie. Nie przywoływała je j w każdym razie dostatecz nie wyraźnie. Obserw acja odbicia w dziele przypusz czalnego horyzontu jego wyobrażonych przez autora odbiorców pozwala w samym dziele dostrzec cechy repliki i nie ma już większego znaczenia, że odbior cy, z którym i wchodzi ono niejako w polemikę, sta nowiska swego i poglądów nie sformułowali w erbal nie, że zostali jedynie wyobrażeni. Dwugłos po stro nie k reacji stał się faktem , bo dzieło kształtowane jest „przeciw” komuś, stara się go dopaść celnym argumentem, choć będzie nim raczej cząstka świata w określony sposób przedstawionego niż fragm ent dyskursu. Okazuje się, że recepcja czy raczej wizja te j ostatniej wnika w dzieło, kształtując je in statu n ascen di, zanim jeszcze rzeczywisty odbiór zaistnie je i niezależnie od jego faktycznego przebiegu i efek tu. Utwór literacki jako wypowiedź jaw i się jako sprowokowany przez kogoś, do kogo zostaje następ
M. Głow ińskiego w p ra c y N a rra c ja jako m on olo g w y p o
w iedziany. W : G ry pow ieścio w e. W arszaw a 1973, s. 107.
30 O k w estii tej szerzej w m ojej p ra c y K a teg o ria h o ry z o n
tu o czekiw ań o d bio rcy a w arto ściow an ie dzieł litera ck ich .
nie zwrócony już w postaci repliki. Jed n ak napię cie dialogowe daje się w ykryć także niejako w trak cie trw ania wypowiedzi. Założona i wmodelowana w kształt dzieła jego recepcja to jakby perm anent ny hipotetyczny dialog z odbiorcą. Każdy dający się wyodrębnić elem ent stylu czy kom pozycji utworu, z chw ilą gdy poczynamy w nim dostrzegać świa dectwo poszukiwań i wyborów ostatecznie m ających na względzie odbiorcę, staje się jakby o d p o w ied z ią — na któreś z jego oczekiwań wyobrażonych, lecz trak towanych tak, jak gdyby były kategorycznie w y powiedzianym żądaniem — przeistacza się w argu m ent nastawiony na jakąś ra cję przez tamtego nie wypowiedzianą, a przecież dającą się odczytać w łaś nie ze sposobu ustosunkowania się do niej. Trudno więc mówić o milczeniu odbiorcy, choć istotnie nie słyszymy odezwań, na które czynności kreacyjne byłyby odpowiedziami.
Dialog zakłada istnienie dwóch w z a jem n ie na siebie oddziałujących partnerów, a taką właśnie sytuację mamy przed sobą nawet wówczas, kiedy kwestie „tego drugiego” wprawdzie nie zostały w ogóle wy artykułowane, ale istnieją jako ciąg prowokacji, o których można wnioskować wyłącznie na podsta wie odzewu, jak i znalazły w decyzjach o sposobie ukształtowania utworu.
Nastawienie w łasnej kwestii na głos cudzy w dia logu — jak to już podkreślaliśmy — oznacza w praktyce realne partnerstw o nie tyle z owym głosem, co z jego w ersją, jaką zdołaliśmy przyswoić. Kw estia będąca w potocznym dialogu następnikiem dopełnia w płaszczyźnie sem antycznej swój nasta wiony na nią i wypowiedziany przez partnera po przednik, ale zabiegu tego dokonuje jedynie na m niej lub bardziej poprawnym domyśle sensu owe go poprzednika. Odpowiedź musi poprzedzać zrozu mienie pytania, ale zrozumienie to, jak przekona liśm y się, powtarzając pytanie „po swojem u”, pro wadzi do sko n stru ow an ia pytającego. Nie przecenia
H ip otetyczny dialog
Ciąg p row o k acji
D ialog — dw om a w spół tw o rz ą cy m i go dw ugło sam i S k u teczn e od d ziaływ an ie
ją c zachodzących przy tym zafałszowań czy po pro stu odkształceń, należy je wszakże brać pod uwa gę. Analogiczna sytuacja zachodzi u obydwu p art nerów, każdy więc nawet potoczny dialog miałby z określonego punktu widzenia postać nie jednego, lecz jakby dwóch współtworzących go dwugłosów. Okoliczności towarzyszące recep cji dzieła literackie go nie byłyby na tym tle niczym wyjątkowym. W literack iej kom unikacji nadawcy — jak wiado mo — brak sprzężenia z rzeczywistym odbiorcą, bo wszelkie tego typu kontakty mogą profitować do piero w dalszych utworach. Tym staranniej i tra f n iej usiłuje więc odbiorcę swego wyobrazić 31 i w po szczególnych posunięciach procesu kreacyjnego an tycypować jego partnerskie zachowania. Nie jest też w istocie zainteresowany w skonstruowaniu odbiorcy na podobieństwo kukły przeciwnika, jak niekiedy robią polemiści gustujący w łatwiźnie. Staw ką w pod ję te j przez niego grze jest oddziaływanie, i to m a ksym alnie skuteczne, na realnych odbiorców i dla tego stara się ułatwić im identyfikację z odbiorcą przez siebie wyobrażonym. Zapewnia to nie tylko właściwą obsadę ról w dialogu, lecz także jego po żądany przebieg i konkluzje, gdyż partner odpowia d ający założeniom, którego ewentualne kontrposu- nięcia są przewidziane, w ięcej ma powodów i szans, by ulec i porzucając horyzont swych pierwotnych
oczekiwań, dostąpić ilu m in a cji32.
Z perspektywy aktu kreacyjnego dzieło literackie je s t utrwaleniem dialogu, jak i nieprzerwanie i na wszystkich poziomach struktury utworu jego nadaw ca toczy z rzeczywistym i odbiorcami uosobionymi
81 „Ję z y k każdego p isarza obliczony jest na u jm ow an ie go w płaszczyźnie język a c zy teln ik a” (W . W. W in ograd o w :
J ę z y k a rty stycznego u tw o ru litera ck iego . W : R o syjska szkoła stylistyki. W yb. i o p rać. M. R. M ayen ow a, Z. S alon i.
W arszaw a 1970, s. 390).
32 M echanizm em zm ian h oryzon tu oczekiw ań za jm u ję się m. in. w p ra c y K a tego ria h o ry zo n tu oczekiw ań...
w kreow anych przez niego i wpisywanych w dzie ło odbiorcach wyobrażonych 33. Zachodzi to również wówczas, kiedy dominuje przedmiotowe nastawienie wypowiedzi. Ewokowanie sfery przedmiotowej w świadomości odbiorcy nie jest bowiem celem osta tecznym , a wykazana przy tym zręczność 34 nie sta nowi w artości samoistnej. Każda cząstka świata przedstawionego i każdy chwyt językowy fu nkcjo n u je jako medium, z którego pomocą w toku lektu ry zarysow uje się ów ciąg polifonicznie zestrojonych znaczeń, odczuwany przez odbiorcę jako dialog z rzeczyw istym , różnym od niego partnerem . Ś ciśle j mówiąc, dopiero dzięki owej roli pośredni ków ujaw nia się dialogowy aspekt składników utwo ru literackiego. N ajw yraźniej widać to w tych wy
** Do p rob lem u uob ecn iania w stru k tu rze u tw oru jego od- b io rc y -a d re s a ta m ożliw e są dw a podejścia. P ierw szy m z nich jest k o n sta ta c ja w sposobie organ izacji w ypow iedzi p rzesłan ek p o zw alający ch go w ydedukow ać. J a w i się on w ów czas jak o od b iorca p o ten cjaln y czy w irtu aln y (M. G ło w iń sk i), tk w ią c y w dziele, a w ięc im p licy tn y (W . C. B ooth). K ied y n ato m iast rozpoznan y w m om en cie lek tu ry stan rz e czy p o trak tu je się jak o odbicie in ten cji n ad aw cy , w łasn e m u w yobrażeniu p rzyp isu jąc san k cję sam ego tw ó rcy , od b iorca n ab iera cech id ealn y ch (J. P . S a rtre ). W sch em acie układu ról lite ra ck ie j k om u n ik acji n ak reślo n y m p rzez A. O k op ień-S ław ińską (R e la c je osobow e w lite ra ck iej k o
m u n ik a cji. W : P ro b lem y socjologii litera tu ry . Pod red.
J . Sław ińskiego. W ro cła w 1971, s. 124— 125) p rzyp ad a m u poziom działania „rek on stru u jącego h isto ryczn e znaczenie dzieła (...) nadan e w m om en cie tw o rz e n ia ”. W . Ise r widzi w ty m ucieleśnien ie „ stru k tu raln ej niem ożliw ości k om u n i k a c ji”, gdyż ta k i id ealn y czyteln ik m u siałb y d ysponow ać id en tyczn ym kodem co a u to r, a w ięc zn ać jego in ten cje w stopniu czy n iący m zbędną w szelk ą k om u n ik ację. S tąd sam tak że we w cześn iejszy ch p ra c a ch (D er im plizite L e s e r
z 1972 r.) posługuje się p ojęciem czyteln ik a im plikow anego. P o r W . Is e r: D e r A k t d es L es en s, s. 51— 66.
34 W znaczeniu „zręczn ości d u ch o w ej” o b jaw iającej się w tw orzeniu , k tó rą J . K lein er w yo d ręb n iał ro z w a ż a ją c bu dow ę dzieła. P or. J . K le in e r: S tu d ia z z a k re su litera tu ry
i filozofii. W a rsz a w a 1925, s. 173 i n.
P olifon ia zn aczeń
Dzieło jako scen ariu sz działań
padkach, gdzie wybór określonego rozwiązania wy daje się podsuwać przedmiot aprobaty lub uprzedzać powątpiewania, polemizować ze stanowiskiem, któ remu odbiorca mógłby dać wyraz. Przywołany uzus językowy utwierdza lub kwestionuje wyobrażenia, jakie może żywić odbiorca. Cząstka świata przed stawionego, a zwłaszcza je j m otyw acyjne wyposa żenie również koresponduje z tymi wyobrażeniami,
choć w innej sferze.
Utwór literacki jest swego rodzaju scenariuszem działań, które następując w określonym porządku i wzajem nie skoordynowane, m ają narzucić tok wy obrażeń i rozumowania, jaki nadawca pragnie wy wołać u założonego przedmiotu oddziaływania, aby w przedmiocie owym mogły zaistnieć pożądane prze obrażenia w yrażające się w zmianie horyzontu świa domości. K reacja odbiorcy nie jest aktem jednora zowym, lecz ma charakter procesu. Partner dialogu, wyobrażony w momencie początkowym, powinien zmieniać się w miarę trwania kontaktu, co znajduje m. in. wyraz we wspomnianym już rozwoju kodu, którym dysponuje. K olejna racja, jeśli ma do niego trafić, musi liczyć się ze zmianą jego dotychczaso wego stanowiska pod wpływem racji poprzednich, musi ją wykalkulować.
Uchwytny porządek faz oddziaływania nie tylko obiecuje skuteczność usiłowaniom nadawcy zyskują cym cechy długofalowości, lecz stanowi jednocześnie drogowskaz dla odbiorcy, uprzytamnia mu oczeki wania, których jest przedmiotem, upewnia go, że kroczy w ytkniętą mu drogą i we właściwym tem pie, lub jeśli tego wcale nie pragnie — że uległ su gestiom, z których należy się otrząsnąć.
Przejdźm y obecnie do dwugłosu po stronie recepcji. Dopiero z chwilą je j podjęcia dzieło literack ie po czyna żyć i poczyna toczyć się dialog, k tóry dotąd był jedynie starannie przygotowywaną m ożliw o ścią. O ile bowiem nadawca określa potencjalne znaczenie społeczne dzieła, wysiłkiem twórczym zapew niając
mu szansę artystyczno-ideowego oddziaływania, a w ięc nawiązywania dialogu, o tyle odbiorca okreś
la jego znaczenie faktyczne.
Rzeczywistem u odbiorcy poczucie uwikłania w dia log z dziełem, a poprzez nie z jego twórcą może się narzucać siln iej lub słabiej. Z całą ostrością uświa damia je sobie wówczas, kiedy prowadzi do otw ar tego sporu z artystycznym lub ideowym kształtem utworu, z wyrażonymi w nim koncepcjami. W tedy też zazwyczaj lektura dosłownie staje się dwugło sem, gdyż „kwestie odbiorcy” formułowane są istot nie niekiedy głośno, a w szczególnych przypadkach stronice dzieła pokryw ają się glosami. Dokum entac ją podobnych dialogów o najwyższej społecznej do niosłości, a często także sam oistnej wartości kultu row ej są wreszcie teksty krytycznoliterackie M, dzien
niki, lektu ry itp.
R ecepcja dzieła literackiego to przede wszystkim rzeczyw isty proces dokonujący się w świadomości odbiorcy, w którym uprzedmiotowiony produkt czyn ności kreacyjnych tw órcy odgrywa rolę zespołu bodź ców i stanowi punkt w yjścia. Z drugiej zaś strony recep cja ma odbicie także w samym dziele jako za pisany w nim je j program. Może tu chodzić o pro gram id ea ln y z punktu widzenia in tencji autora lub d op u szczaln y , a więc mieszczący się w wachlarzu aktualizacji znaczeniowych dających się umotywo
wać i bądź historycznie potwierdzonych, bądź praw dopodobnych w możliwych do przewidzenia oko licznościach, bądź wreszcie współcześnie odnajdy wanych przez czytelników jako pozytywny oddźwięk na ich potrzeby, z którym i odczytywane dzieło mu siało się zmierzyć. W przeciwieństwie do rzeczywis tego aktu lektu ry jako czegoś, co się utworowi loso wo przydarzyło, program taki jest kategorią samego utworu i zajęcie się nim nie zmusza do porzucenia
85 O d o k u m en tacyjn ej w stosunku do lek tu ry ro li k ry ty k i literack iej p a trz J . S ław iń sk i: K ry ty k a litera ck a jako p r z e d
m iot badań h isto ry czn o litera ck ich ..., s. 15 i n
M odelow anie d ram atu k o m u n ik acyjn ego
obszaru badań ściśle literackich. W stosunku do kon kretnego dzieła oznacza to rozważanie go pod kątem perspektyw, jakie otwiera usiłowaniom nawiązania z nim kom unikacji, w ejścia w relację dialogową. Metodologicznie nie jest to pozbawione uzasadnie nia, jeśli wziąć pod uwagę, że nadawca, interriory- zując w mówieniu napięcia dialogowe między sobą a odbiorcą, a także jego przewidywane oczekiwa nia 36, modeluje niejako cały dram at komunikacyjny, który może się faktycznie rozegrać wokół utworu i przy jego pomocy.
Odbiorca, zanim sam podejmie dialog, zastaje w ut worze sytuację sugerującą, że został on już nawią zany. Oto ktoś komuś daje odpowiedzi, z których często trzeba dopiero e x post dedukować pytania, lub stawia je uświadamiając wątpliwości, prowokuje do podjęcia wysiłku samookreślenia, do czegoś skłania, coś uprzytamnia. Kto? — Komu? Z domysłów co do pierwszego wyłania się w świadomości odbiorcy ob raz nadawcy, jakim może go sobie wyobrazić na podstawie przekazu, który ma przed sobą. Drugiego odnajduje jako hipotetyczny cel, ku któremu w mia rę ich formułowania skierowywane są wszystkie kw estie i racje. Odnajduje w kimś, kto brany jest pod uwagę przy wszelkich w ysiłkach kreacyjnych, kogo nakłania się, urabia, poddaje dyskretnej presji. Je s t nim partner nadawcy — odbiorca przez niego założony i w utwór wpisany, którego rzeczywisty odbiorca rekonstruuje, jak umie, na podstawie wy powiedzi nadawcy. Je ś li rozpozna w nim własne ry
36 w zw iązku z problem em napięć m iędzy n ad aw cą a od b io rcą por. B. A. U spienski: P ro b le m y lingw isticzesko j tipo-
logii w a sp ek tie ro zliczenija «gow oriaszczego» (ad riesa nta ) i «sluszajuszczego» (adriesata). W : To H o n o r R o m an Ja k o b son, Essays on th e O ccasion of H is S e v e n t e n th B irth d a y .
T. 3. T h e H ague 1963, s. 2037— 2108. O jego in te rio ry z a cji w m ów ieniu sam ego n ad aw cy, a tak że in te rio ry z a cji ocze k iw ań odbiorców p atrz M. G łow iński: K o m u n ik a c ja lite
sy lu b, co wychodzi na to samo, postrzeże, iż to on sam znalazł się pod ostrzałem argum entacji dzie ła — z tą chw ilą zajm u je niejako m iejsce tamtego i jego to już odtąd partnerem będzie nadawca. N iekiedy zresztą identyfikacja z odbiorcą założonym w dziele z różnych przyczyn może nie wchodzić w rachubę. W yklucza to oczywiście pozytywne sko munikowanie się z in icjatorem dialogu, ale nie ozna cza jeszcze odmowy kontaktu, a jedynie odrzuce nie jego proponowanej form uły. O dialogu natomiast w ogóle nie można już mówić, kiedy faktyczny czy teln ik nie potrafi tego odbiorcy zrekonstruować, po jąć i w następstwie określić stopnia, w jakim mógł by się z nim identyfikować. O ile negacja potwier dzała zaistnienie re la cji kom unikacyjnej — tu fak tycznie do niej nie dochodzi. Na zewnątrz relacji ko m unikacyjnych organizowanych przez dzieło sytu u je się także czytelnik-badacz, ale dopiero w te j fazie sw ojej lektury, w k tórej na nich konkretnie skupia uwagę, czyniąc je p rz ed m io tem obserw acji. Poznaje wówczas reguły dialogu, sposób ich reali zowania. Na podstawie śladów utrwalonych w dzie le może śledzić, jak rzeczyw isty nadawca konstru u je sobie odbiorcę, ze świadectw dokumentujących czyjąś faktyczną recep cję może wnioskować o tym, jak rzeczyw isty odbiorca konstruuje sobie nadawcę, może wreszcie tropić i wydobywać na światło dzien ne przyczyny rozm ijania się partnerów — we wszyst kich tych wypadkach nie będzie jednak uczestnikiem dialogu, lecz jego eksploratorem .
Powróćmy do sytuacji, w k tórej rzeczyw isty odbior ca dochodzi do wniosku, że w dialogu, którego zra zu tylko elem enty docierają do jego świadomości, ch od zi o n ieg o lub także o niego. W pytaniach, wąt pliwościach, oczekiwaniach, a także w twierdzeniach wystawianych na próbę kontrargum entów rozpozna je bowiem sw oje własne, jak gdyby trafnie odgad nięte i przywołane w celu skompromitowania, po twierdzenia czy zmodyfikowania. To, co pierwotnie
O dbiorca za łożony a rz e czyw isty
C zy teln ik --b ad acz
O dbiorca — p artn erem
Nad w y raz ak ty w n y odbiorca
było przypisane hipotetycznemu czytelnikowi i zo stało wpisane w utwór za pośrednictwem strategii dialogowych stanowiących odpowiedź, poczyna się odnosić do niego. W miarę ja k słabnie poczucie w łas nego nieprzystawania do w yczytanej z utworu roli odbiorcy coraz bardziej też ze świadka przeistacza się w partnera dialogu. Podejm uje tę rolę jednak zgodnie ze scenariuszem opracowanym przez nadaw cę — przynajm niej w ogólnych zarysach i na ile zdołał go pojąć — a z tą chw ilą staje się przedmio tem jego zabiegów kreacyjnych, które w perspek tywie powinny być uwieńczone przeobrażeniem go w kogoś o innym już horyzoncie oczekiwań, zbliżo nym do postulowanego w dziele jako horyzont ilu m inacji czytelnika. Skutki uczestnictwa w recep cy j nym dialogu rozciągają się tym sposobem na sferę życia i na tym polega m. in. oddziaływanie utworów literackich.
Wspólnota lekturą określonego modułu owych prze obrażeń nie powoduje wszakże, by to samo dzieło skutecznie kreowało niezmiennie jednakowych od biorców pow ielających cechy odbiorcy założonego w utworze. W zasadzie każde przez podjęcie lektu ry przywołanie do dialogu oznacza określenie od nowa nadawcy i właściwy konkretnem u czytelnikowi w tym akurat momencie sposób in terp retacji roli odbiorcy wpisanego. Czerpiąc przesłanki dla swych wyobrażeń z tekstu, który nie uległ przecież zmia nom, ten sam odbiorca będzie widział siebie kreo wanym nieco inaczej np. przy powtórnej lekturze, gdyż pod wpływem nowych okoliczności i czynni ków działających w nim samym nie powtórzy abso lutnie dokładnie własnego wyobrażenia nadawcy, sam w roli czytelnika będzie więc miał także nieco innego „kreatora”.
Odbiorca, już samą swą nazwą i potocznie na ogół zgodnie z nią pojmowaną rolą w recep cji spychany na pozycję bierności, je st bowiem nad wyraz aktyw ny. Jeg o partnerstw o w dialogu — z perspektyw y