• Nie Znaleziono Wyników

Semantyczne ujęcia metafory

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Semantyczne ujęcia metafory"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Michael J. Reddy

Semantyczne ujęcia metafory

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 74/2, 307-320

(2)

P L I S S N 0031-0514

M ICHAEL J. REDDY

SEM ANTYCZNE UJĘCIA METAFORY

1. W tej m ierze, w jakiej gram atycy-transform acjonaliści zajm ow a­ li się k w estią m etafory, panow ała wśród n ich pow szechna akceptacja p ew n ej idei w yrażonej i mpli ci t e w rozważaniach C hom sky’ego na tem a t „stopni gram atyczności” 1. W m y śl tej idei języ k m etaforyczn y ma cha­ rakter półgram atyczny i jest rezultatem p ogw ałcenia jakiejś postaci ograniczeń selek cyjn ych , lub co najm niej daje się najlep iej ująć w ty ch term inach.

B yć m oże ow a „akceptacja” n ie oznacza tu nic inn ego jak tylk o za­ łożenie. W tym kierunku m ożna było iść tak długo, jak długo n ie zosta­ ło naruszone czyste podejście składniow e. Z ałożenie to m iało ten atut, że stoso w an y w nim aparat pojęciow y był n iezb ęd ny już przy analizie syn tak tyczn ej. A le jakikolw iek b y b ył jego status, u trzym yw an ie p rzy życiu tego poglądu w czasie, k ied y w iększość transform acjonalistów od­ rzuciła n ie ty lk o ograniczenia selek cyjn e, lecz rów nież sam o pojęcie n iezależn ej składni, ujaw nia rzeczyw isty brak koherencji w rozw oju naszej nauki. Z aatakow aliśm y i zn iszczyliśm y m ury oraz fu n d a m en ty zam ku, tym czasem zaś p ozostaw iliśm y jego blanki i kruche w ieże, k tó ­ re unoszą się n ie zburzone nad rum ow iskiem .

A le najbardziej niepokojące w tej spraw ie jest źródło o w ej zbioro­ w ej niekon sek w encji. T em at m etafory nosi, jak się zdaje, coś w rodza­ ju piętna. B yć m oże jest on zbytnio sp ow inow acony ze sztuką i poezją. Z godnie zaś z trw ającym i w ciąż w p ływ am i Χ ΙΧ -w ieczn ego rom antyz­

[ M i c h a e l J. R e a d d y , język ozn aw ca am eryk ań sk i działający w Chicago,, au tor m .in. prac: F orm al R e fe r e n t ia l M o d els of P o e ti c S tr u c tu r e (1973) oraz T h e C o n d u it M e t a p h o r — A Case of F r a m e C onflict in O ur La n g u a g e abou t Lan gu age (w zbiorze pod red. A. O r t o n y ’ e g o : M e ta p h o r a n d Thought. C am bridge 1979).

P rzek ład w ed łu g: M. J. R e d d y , A S e m a n t ic A p p r o a c h to M etaph or. W zb io­ rze: P a p e r s f r o m th e Fifth Regio nal M e e t in g of th e Chicago Lin gu istic S o c i e t y , A p r i l 18— 19, 1969, s. 240—251.]

1 Zob. zw łaszcza N . C h o m s k y , D egrees o f G ra m m a ti c a ln e s s . W zbiorze: T h e S t r u c t u r e of Language. Ed. J. A . F o d o r and J. J. K a t z . P ren tic e H a ll, E n glew ood C liffs, N ew Jersey, 1964.

(3)

mu, panuje skłonność do m yślen ia, że sztuka, a w szczególn ości poezja, w jakim ś sen sie zasadniczo n ie poddają się analizie jako sw eg o rodza­ ju liry czn y bełkot. R ów n ież stru k tu ra A k ad em ii n ie jest pom ocna w tym w zględzie: sk łan ia ona do m niem ania, iż „praw o” do tego tem atu m ają ludzie bądź w y d zia ły zajm ujące się literaturą. P rzy jęte i zako­ rzenione norm y dyktują, że n ie n a leży robić tego, co się ok reśla jako n ależące do kogoś innego.

B yć m oże jest to też po prostu k w estia tego, jaki ty p język a bar­ dziej zasłu guje na analizę. W o w y m w yp ad ku w n iosek b y łb y taki, że z kilkom a w y ją tk a m i najbardziej zain teresow an i je steśm y język iem czy - tan ek z elem en tarza lub język iem o takim stop n iu złożoności sy n ta k - tyczn ej i logiczn ej, jaki rzadko b yw a u ży w a n y w m ow ie — język iem dzieci, bo je st prosty, języ k iem nauk ow ców , bo drogi jest n aszym se r ­ com.

W każdym razie owo zapóźnienie i brak k on sek w en cji logicznej w n aszym rozum ieniu m etafory u trzym u je się, poniew aż z jakiegoś po­ w odu nie uznano za rzecz w ażną u czyn ić z niego sp raw y na czasie. N ie zostało jednak u dow odnione, a zatem jest ty lk o założeniem , przekona­ nie, że to, co zachodzi w m etaforze, je st fak tem p ery feryjn ym dla ro­ zum ienia języka. K w estia jego w ażn ości znajduje em piryczne p otw ier­ dzenie i n ie za leży od podziałów akadem ickich.

W n in iejszym artyk u le będę p od trzym yw ał stan ow isko, że m etafora jest jednym z n ajw ażn iejszych i najbardziej in teresu jących zjaw isk, jakie pojaw iają się w lud zk iej kom unikacji. D latego też, próbując w ja ­ kiś sposób uaktualnić problem m etafory, sięgn ąłem po w yp ow ied zi p ro­ sto z życia o tak dużym stop n iu w rażliw ości na k ontek st, jakich ob ec­ n ie istn ieją ce m odele po prostu n ie biorą pod uw agę. W szystk ie zdania tw ierd zące m ogą być p oten cjaln ym i m etaforam i. Jeśli tak, to zjaw isko m etafory jest praw dopodobnie o w ie le w ażn iejsze dla język ozn aw ców i w y d ziałów lin g w isty k i n iż dla badaczy literatu ry i w yd ziałów zajm u ­ jących się nią.

Cel tego arty k u łu je st w ięc trojaki: po p ierw sze pragnę rozw ażyć różne argu m en ty p rzeciw u jm ow aniu m eta fo ry jako d ew iacji od n or­ m y selek cyjn ej; po drugie, przeprow adzić p ew n e badania co do rzeczy­ w istej rangi język a m etaforyczn ego oraz, po trzecie, przedstaw ić i roz­ w ażyć p ew n e im p lik acje w y p ły w a ją ce z w yjaśn ian ia m eta fo ry na p o d ­ sta w ie pojęcia referen cjaln ości.

2. G łów nym argu m entem przeciw ko u jm ow aniu m etafory jako d e­ w ia cji selek cy jn ej jest oczyw iście i po prostu fakt, że ow e ogra n icze­ nia — wraz z typ em analizy, z której się w yw od zą — zostały za k w e­ stion ow an e. Co najm n iej jeden expl ici te w y rażo n y d o w ó d 2 podw ażył

2 Zob. J. D. M c C a w l e y , The R o le of S e m a n t i c s in a G r a m m a r . W zbiorze: U n iv e rs a le in L in g u i s ti c T h e o r y . Ed. E. B a c h and R. T. H a r m s . H olt, R in eh art, and W inston, N e w Y ork 1968.

(4)

m ożliw ość uznania takich bytów językow ych. L iczne propozycje g en e­ row ania zdań z lężących u ich podstaw struk tu r o charakterze raczej sem an tyczn ym niż sy n ta k tyczn ym n ie potrzebow ały się po prostu od­ w o ływ ać do tych ograniczeń nałożonych na elem en ty lek sykaln e.

Z apom nijm y jednak na ch w ilę o tym fak cie i — postępując tak, jakby n ie było żadnych n iezależnych podstaw do odrzucenia ow ych re­ gu ł — rozw ażm y krótko konsekw encje, jakie w y p ły w a ją z an alizow a­ nia m etafory w p ow yższy sposób. Pozostają w ów czas co najm niej trzy żyw otn e i n ie dające się m oim zdaniem pom inąć argum enty przeciw ko tem u stan ow isku .

Po pierw sze, zakładanie bądź poszukiw anie zw iązku pom iędzy de­ w iacją selek cy jn ą i zjaw iskiem m etafory jest bezpodstaw ne. Jako ta ­ kie, pow oduje ono bezpośrednio zakłócenia w obrębie pytań w y jśc io ­ w ych form ułow anych w odniesieniu do tego tem atu. Tak w ięc, fa k ty cz­ n ie, o ile p yta n ia (2.1— 4) są logiczn ym i p unktam i w y jścia do lin g w i­ styczn ej analizy m etafory, to p ytan ie (2.5) było w y jściow e dla tych, k tórzy akceptują ów punkt w idzenia.

C zym w ła ściw ie jest m etafora? (2.1) Co się dzieje w sferze języka, gdy ludzie m ów ią w taki

sposób? (2.2)

Co· spraw ia, że jedn e w yp o w ied zi b ierzem y w sen sie d osłow ­ n y m , inne w m etaforycznym ? (2.3) C zy istn ieje jakaś relacja m iędzy obecnym i m odelam i lin g ­

w isty czn y m i i tym , co zdaje się zachodzić w m etaforze? (2.4) K tóre z regu ł selek cy jn y ch gram atyki syn tak tyczn ej zosta­

ły osłabione przy generow aniu w yp ow ied zi odczuw anej in tu icyjn ie jako w yp o w ied ź m etaforyczna? (2.5) Po drugie, owa droga, raz źle rozpoczęta, prowadzi dalej n i m niej n i w ięcej tylk o na gram atyczne m anowce. N ie w szy stk ie osłabienia ogra­ n iczeń selek cy jn y c h dają w efek cie m etaforę. W iele z nich tw o rzy ano­ m alie. Stąd dalsze w yjaśn ian ie założonego lub przypuszczalnego zw iąz­ ku pom iędzy dew iacją selek cyjn ą i m etaforą w ym aga badania ow ej roz­ bieżności. To zaś m oże być dokonane w yłączn ie na p odstaw ie pokaźnej liczb y dobrze, dokładnie sform ułow anych i spraw dzonych szeregów ogra­ n iczeń selek cyjn y ch .

Jeśli zaś te argu m enty n ie w yk luczają już ow ego podejścia i n ie przekonują, że n ie w ty m rzecz, spraw ia to z całą pew n ością form a sk ład n iow a w ięk szości m etafor, gdyż najpow szechniej pojaw iające się m etafory w yk orzystu ją bądź form ę propozycjonalną ,,X j e s t Y ”, bądź jak iejś jej przetw orzenia d eryw ow ane ze zdań głębokich o takiej po­ staci. Tak w ięc trzeba p rzynajm niej w ied zieć, jakie ograniczenia s e le k ­ cyjn e nałożone są na „ je st”, i rozum ieć, jak się one zachow ują w tym , co stan ow i pochodną tych zdań. Jednym słow em , tego rodzaju próba an alizy m etafory pogrąża nas n atych m iast w najsłabiej rozum iane str e­ f y język a angielskiego.

(5)

W reszcie, n ajm ocn iejszym z m ożliw ych dowodów, iż ca ły ów punkt w id zen ia jest rzeczyw iście bezp od staw n y i że n ie jest prawdopodobne, by m ógł on p rzyn ieść zrozum ienie m etafory, jest istn ien ie k la sy w y ­ pow iedzi, które cechują się dw iem a n astęp u jącym i w łaściw ościam i: l ) n i e stanow ią one p ogw ałcenia żadnych dających się w yobrazić ograniczeń selek cy jn y ch , 2) są dokładnie tym , co in tu icy jn ie rozpoznajem y jako m etafory. P rzy jrzy jm y się kilk u przykładom n ależącym do tej klasy.

R ozw ażm y na początek stw ierd zen ie (2.6), które odnotow ałem w dru­ gim akapicie tego artykułu.

Z aatak ow aliśm y i zn iszczyliśm y m ury oraz fu n d am en ty zam ­ ku, tym czasem zaś p ozostaw iliśm y jego blanki i kruche w ieże, które unoszą się n ie zburzone nad rum ow iskiem . (2.6) J est to zu p ełnie popraw nie sform ułow an a w yp o w ied ź o z a m k a c h , w i e ż a c h i r u m o w i s k a c h N ie została w niej pogw ałcona żad­ na z reguł gram atycznych. Jednakże w k on tek ście trak tow aliśm y ją i rozum ieliśm y jako zdanie o rzeczach takich, jak c z y s t a s k ł a d n i a , a n a l i z a m e t a f o r y i d z i w n a s y t u a c j a , j a k a p a n u j e w g r a m a t y c e t r a n s f o r m a c y j n e j . Inny całkiem podobny przykład sta n ow i zdanie (2.8) w k on tek ście zdania (2.7).

P od ejrzew ał, iż w ięk szość jego słu ch aczy sk łan iała się do sta ­ now iska, że ograniczenia selek cy jn e są czym ś całk ow icie n iead ek w atym (2.7). L ecz raz jeszcze zaatakow ał rzężące­ go tyrana, chociażby po to tylk o, b y w b ić sw ój sc y z o r y k 3 obok sz ty le tó w tow arzyszy. (2.8) Zdanie (2.8) je st d ok ła d n ie ty m , co określa s ię jako „m etafora”, lecz n ie ma w n im śladu d ew iacji język ow ej.

J est rzeczą jasną, że m etafory te p o w sta ły dzięki każdorazow em u dokładnem u ok reślen iu k ontek stu, zanim sform ułow an a została n orm al­ na n ied ew iacyjn a w yp ow ied ź. Trzeba sobie, co istotne, uśw iadom ić, że k on tek sty n iew erbaln e, tak ie jak bieżące w yd arzen ia lub po prostu o k r e ś l o n a f i z y c z n a s y t u a c j a m ó w i ą c e g o i s ł u c h a c z a , m ogą z łatw ością w y w o ła ć ten sam rodzaj interp retacji n ied osłow - nych.

Tak w ięc w k on tek ście w sp ółczesn ego życia u n iw e rsy te tó w a m ery ­ k ańskich druga p ołow a zd'ania (2.9) przekazana zostanie jako m etafora.

P rzestałem rozm aw iać z radykałam i, bo po prostu n ie ma sen su obrabiać d łu tem gran itow ych m urów. (2.9) Podobnie, rozw ażm y in terp retację p rzyp isyw an ą zdaniu (2.10) w k on ­ tekście: 1) rozm ow y grupy geologów w czasie ek sp ed ycji, 2) rozm ow y grupy stu d en tów w ychod zących z gabinetu starego em erytow anego pro­ fesora znanego ze sw y ch n iew zru szon ych zasad.

Skała m u rszeje z w iek iem . (2.10)

s [A n gielsk ie sło w o „p e n k n i f e [scyzoryk]” m oże zaw ierać w sobie aluzję do słow a „pen [pióro]”, k tóre jest n arzędziem ata k u p u b licy sty . Ta gra słów jest n iep rzetłu m aczaln a. — Przyp. tłum .]

(6)

W k ontekście p ierw szym zdanie (2.10) funkcjonow ać będzie z p ew ­ nością w sen sie dosłow nym . N atom iast w kontekście drugim c z ę ś ć zdania (2.10), a m ianow icie „skała” i „m urszeje”, funkcjonow ać będzie m etaforyczn ie, a reszta pozostanie dosłowna.

Zdaje się, że n ie ma potrzeby dokładniejszego drążenia tej k w estii. P rzyk ład y n ależące do ow ej k lasy zdań m ogą być konstruow ane ad

infinitum. Znajduje się je bez trudu zarówno w m ow ie potocznej, jak

i wr utw orach literackich. Można b y o nich pow iedzieć znacznie w ięcej, chociażby to, że w skazują one, jak w spom niałem , na fakt, iż w szy stk ie zdania tw ierdzące m ogą być potencjalnym i m e ta fo ra m i4. Co najm niej zaś są to kontrp rzyk łady podw ażające pojm ow anie m etafory jako zw ią­ zanej w sposób konieczny z dew iacją gram atyczną.

3. Przedstaw iana tu przeze m nie propozycja odnośnie do istoty, a być m oże i p rzyczyn y tego, co zachodzi w m etaforze, ma — jak są ­ dzę — charakter zasadniczy. L ecz żadna propozycja n ie m oże zreduko­ w a ć w rodzonej złożoności tego zjawiska. To, co m am do p ow iedzenia na tym etapie, nie m usi też być natychm iast poddane starannej form a­ lizacji. N ie m ogę — pozw ólm y tu sobie na jeszcze jedną m etaforę — podarować w am baterii tranzystorów , które dadzą się podłączyć do w a szej przestarzałej 70-w atow ej gram atyki. D latego też proszę o cier­ pliw ość, jeśli pośw ięcę kilka m inut na ukazanie pełnego zakresu tego problem u i spróbuję zapew nić jasne zrozum ienie narzędzi pojęciow ych, jakich spodziew am się używ ać przy jego rozw iązyw aniu.

4. Z acznijm y od tego, że jest rzeczą konieczną, abyśm y raz jeszcze rozw ażyli pojęcie ograniczeń selek cyjn ych . T ym razem n ie po to tylko, by k w estion ow ać ich w artość dla an alizy m etafory, lecz b y podw ażyć ich w artość i m iejsce w e w szelk iej analizie ludzkiej kom unikacji, a to dlatego, iż w p ew n ym sen sie owo pojęcie i ścisła m entalność gen era- ty w isty czn a , z jaką przedtem m ieliśm y do czynienia, w y w ie r a ły tyrań- sk i w p ły w na nasze u m ysły. M. in. spraw iły one, jak sądzę, że n ie do­ strzeg aliśm y szeregu znaczących danych w ym agających objaśnienia. N ie­ k tóre z ty c h danych są bardzo istotn e dla k w estii m etafory. N ie mam w ięc wyboru: m uszę raz jeszcze zaatakować konającego Cezara.

Przekonanie, że język ludzki lub jakikolw iek adekw atny jego m odel posiada m echanizm p ozw alający określić p ew n e szereg i elem en tów jako form aln ie popraw ne, inne zaś jako form alnie niepopraw ne — n a p o d ­ s t a w i e t e g o , w j a k i s p o s ó b ł ą c z ą o n e p o j ę c i a , jest sp rzeczn e z rzeczyw istą naturą ludzkiej w ied zy i kom unikacji.

Zasada gram atyczna dotycząca ograniczeń selek cyjn ych opiera się na dw u n aiw n ych i błędnych przesłankach epistem ologicznych, które m oż­ na opisać, jak następuje. Po pierw sze, w łączanie do gram atyki w sp o ­

4 S tw ierd zen ie to jest praw dopodobnie zbyt k ategoryczne. Jednakże ogrom na liczb a w yp ow ied zi sta n o w i p o ten cja ln e m etafory, co najm n iej zaś są n im i w sz y st­ k ie te, k tórych zn aczenie litera ln e obejm u je p rzedm ioty i czyn n ości k on k retn e.

(7)

sób form alny ograniczeń, które zdają się zachodzić w n orm alnym ze­ w n ętrzn ym św iecie fizyczn ym , oznacza p rzyjęcie założenia, że w sz e l­ kie w yp o w ied zi ludzkie m ają bezpośrednio i prym arnie słu ży ć o p isy ­ w aniu tego św iata. Po drugie, w łączanie do gram atyki ograniczeń, które zdają się zachodzić w norm aln ym zew n ętrzn ym św iecie fizy czn ym , ozna­ cza przyjęcie założenia, że istn ieje p ew ien n orm aln y fizy c zn y św iat ze­ w n ętrzn y, z którego m ogą być one w yodrębnione.

W rzeczyw istości jednak spraw a ma się tak, że ty lk o część w y p o ­ w ied zi ludzkich jest przeznaczona do op isyw ania zdarzeń zew n ętrz­ nych. A i w obrębie tej części ów opis d okon yw an y jest jed y n ie w sp o­ sób w tórn y, poprzez odw ołanie się do określonych zdarzeń zachodzą­ cych w ew n ątrz m ów iącego. Ponadto, ze w zględ u na w y so ce złożoną i n ieu stan n ie zm ieniającą się naturę rzeczyw istości fizyczn ej, nie m a m ożliw ości w skazania z góry w yp ow ied zi, które m iałyb y być przezna­ czone do op isyw ania zdarzeń zew n ętrzn ych przy u życiu jakiegoś zbio­ ru cech „norm alnych” bądź „ d y sty n k ty w n y ch ”.

A by te tw ierd zen ia (które uw ażam n iem al za k om u nały z dziedzi­ n y ep istem ologii naukow ej) u czyn ić n ieco jaśn iejszym i, n iech m i w o l­ no będzie zadać i odpow iedzieć na p ew n e „głupie p y ta n ie”. Czym je st świat? Na czym to polega, że k om u nik ujem y coś, gdy w y głasza m y pe-1 w ien elem en t lek sykaln y? Czym jest np. „stół” ?

Jedyną racjonalną, n iem eta fizyczn ą odpow iedzią, jakiej można u dzie­ lić na to p ytan ie, jest stw ierd zen ie, że elem en t lek sy k a ln y „stół” odno­ si się do otw artej k la sy aktu aln ych , przypom nianych bądź p oten cjal­ n ych bodźców od działu jących na zm y sły m ów iącego. Są to z d a r z e ­ n i a lub, jeśli kto w oli, s t a n y , n ależące do złożonego w e w n ę t r z ­ n e g o sy stem u w sk aźn ików dających w yob rażen ie o tym , co się d zieje w ok ół m ów iącego.

Poprzez term in „klasa otw arta” tych zdarzeń rozum iem fakt, że e lem en ty tego zbioru są w yznaczon e jed y n ie przez regułę, n ie m ogą w ięc być w yliczon e. W w yp ad ku „ stołu ”, jak w w iększości klas lek sy ­ k alnych, reguła sprow adza się do tego, że ow e zdarzenia odpow iadają form om lub p rzedstaw ien iom [gestalts] o ogrom nej złożoności. Gdy cho­ dzi o „stó ł”, ow a reguła u w zględ n ia w szystk o, począw szy od w arun k ów o św ietlen ia, odległości, kąta w idzenia, aż do u staleń co do przeznacze­ nia danego przedm iotu. Czyż jest „ stołem ” „podnóżek” bądź „w arsztat roboczy”?

S tosu nk ow o p ew n ą im plikacją, jaka w yn ik a z tej odpow iedzi, je st to, że jedyną cząstk ę inform acji kom unikow anej w sposób p r y m a r - n y i b e z p o ś r e d n i poprzez w y p o w ied zen ie słow a „stó ł” sta n ow i d e c y z j a m ó w i ą c e g o c o d o t e g o , b y u m i e ś c i ć w i ą z k ę z d a r z e ń w e w n ę t r z n y c h w d a n e j k l a s i e .

W ogrom nej liczbie w yp ad ków , na które język ozn aw cy zw racali n iedostateczn ą u w agę, ow a w iązka zdarzeń jest całk ow icie w e w n ę ­

(8)

trzna w stosunku do m ów iącego i zaw iera w sobie to, co n a zyw am y m a r z e n i a m i , p r a g n i e n i a m i , u c z u c i a m i i o b a w a m i lu b (dziw nie m oże bałam utnym i) ż y c z e n i a m i i w s p o m n i e n i a m i . D latego też jest rzeczą praw ie n ie do pom yślenia, b y w językach n a ­ tu raln ych m iały istn ieć środki form alne m ające słu żyć do tego, by w y ­ pow iedzi o takim charakterze poddać stosunkom , którym n iek ied y czy też często podlegają zdarzenia zew nętrzne. Bardziej prawdopodobne jest założenie, iż rzeczyw iste m echanizm y form alne języka dopuszczają z jed ­ nakow ą łatw ością w yrażenia odnoszące się do zdarzeń w ew nętrznych, jak i zew nętrznych.

Pow tarzam więc: za pośrednictw em w yp ow ied zi ludzie bezpośred­ nio i n atych m iast kom unikują jedyn ie u stalen ia co do stanów w e w n ę ­ trznych. Zatem n aw et w w ypadku zdań zam ierzonych przez m ów iące­ go jako w yp ow ied zi opisow e na tem at zew nętrznego św iata fizyczn ego, ów opis d okonyw any jest w yłączn ie dzięki pośredniej i bardzo sk o m ­ plik ow an ej zależności zachodzącej m iędzy przedstaw ieniam i [gestaZts], jak ie posiadają m ów iący, i poszczególnym i zdarzeniam i fizyczn ym i. To zaś na co dzień jest w takim stopniu im plikow ane przez naszą św iad o­ m ość, że m ów iący mogą się m ylić, mogą być źle poinform ow ani, u legać złudzeniom lub aberracjom um ysłow ym .

M ówiąc m niej dokładnie, ale prościej: l u d z i e n i e m o g ą m ó ­ w i ć i n i e m ó w i ą o ś w i e c i e , m ó w i ą o s w y m d o ś w i a d c z a ­ n i u ś w i a t a . Jeśli język ozn aw stw o nie ma zam iaru utrzym ać w m o­ cy jednego z najbardziej niszczących pseudoargum entów , jakie znała historia filozofii na Zachodzie, m u sim y jasno rozum ieć, że rzeczyw istość zew nętrzna, o której ludzie c z a s e m m ów ią, stan ow i jedyn ie, jak to jest w u jęciu „id ealistów ”, sw ob odn y i spontaniczny w y tw ó r u m ysłu ludzkiego, n ie zaś coś takiego, co istn ieje poza u m y słem i z czym , jak się będą dom agać „realiści”, ów u m ysł ma bezpośredni i „ m istyczn y ” zw iązek. M ów iący konstruują sw e św iaty, lecz czynią to w sposób fu n k ­ cjonalny, zgodnie z regułam i.

Jednak także i ten konstrukt w yobrażający św iat zew n ętrzny n ie je st niczym takim, jak to zakłada idea ograniczeń selek cy jn y ch , p on ie­ w aż stale w zbogacam y nasze podstaw ow e zasady doznawania „św iata zew n ętrzn ego ” poprzez now e, coraz to potężniejsze sposoby zbierania inform acji. R zeczyw istość fizyczn a jest, jak się stw ierdza, w n ieu sta n ­ n ym ruchu. W kontekście rzeczyw istego rozum ienia „św iata zew n ę­ trzn ego” pojęcia takie jak „rzeczy” — będące w opozycji do „czynnoś­ ci” — nie m ają już zastosow ania. Jest się zm uszonym , idąc za p rzyk ła­ dem W h iteh ea d a 5, m ów ić w yłączn ie o „zdarzeniach”.

P on iew aż m ów iący in tu icyjn ie w iedzą, bądź m oże przyjm ują, że

5 A. N. W h i t e h e a d , Science and th e M o d er n W orld . The N ew A m erica n L ibrary, N e w Y ork 1948.

(9)

rzeczyw istość zew n ętrzna jest bardzo złożona, istn ieje ogrom na rozm ai­ tość sytu acji, w których k la sy lek syk aln e, takie jak „p ow ietrze”, „dom ” lub „stół”, m ogą być u żyw an e w sposób d osłow ny i p raw idłow y.

W yobraźm y sob ie jednak przez ch w ilę, że zn ajd u jem y się w labo­ ratorium n au k ow ym i że to, co n azyw a m y „p ow ietrzem ” i co w raz z w ięk szością rzeczy m aterialnych podlega trzem stanom skupienia, pod­ daw ane jest w ła śn ie zm ianie stanu. Jest rzeczą prawdopodobną, iż w ta ­ kim kontek ście w yp ow iad ać b ędziem y zdania o „pow ietrzu”, które „roz­ w iew a s ię ”, „p rysk a”, „ łam ie” bądź „k ru szy”. U sły szy m y lub w y g ła ­ szać b ęd ziem y zdania w rodzaju (4.1— 2).

Przepraszam , ale pańskie p ow ietrze kapie na stół. (4.1) Jak m ocno trzeba nacisnąć to pow ietrze, aby je złamać? (4.2) Z kolei w yob raźm y sobie, że p atrzym y na rzecz n azyw aną „stołem ” przez siln y m ikroskop lub badam y ją liczn ikiem G eigera. W takim w y ­ padku dosłow nie i praw idłow o u żyć m ożna w y p ow ied zi (4.3— 5).

O becnie, jak się przekonacie, stó ł będzie drgał g w ałto w n iej za każdym razem , gd y zw iększę ilość ciepła. (4.3) Na p odstaw ie tych ob serw acji i k ilk u krótkich w y licze ń m ógł­

bym pow iedzieć, że stół fak ty czn ie w około 68% stan ow i przestrzeń pustą. (4.4) Może nie p ow in ien eś tam stać, Janie, bo zdaje się, że ten stół

w y sy ła prom ienie gam m a. (4.5) Może po tym w szy stk im w y co fa m y się w n orm aln y św ia t domu ro­ dzinnego, lecz zastaniem y sw ój dom w ogniu, dośw iadczenie to będ zie­ m y zaś m ogli opisać czym ś w rodzaju zdania (4.6).

K ied y w ysia d łem z sam ochodu, ujrzałem , jak mój dom za­ trzeszczał, zahuczał i rozpłyn ął się w pow ietrzu. (4.6) P ojęcie ograniczeń selek cy jn y c h je st jed n ym sło w em błędem ep i- stem ologiczn ym pierw szej klasy. Opiera się ono na fa łszy w y m rozum ie­ niu tego, o czym ludzie m ów iący pow iadam iają. Zakłada to istn ien ie n aiw n ie rozum ianej rzeczyw istości, odpow iadającej takim konstruktom , jak „rzeczy”, co zaszokow ałoby n aw et filozofów p reso k ra tejsk ich B.

P rzypom nijcie sobie, że H eraklit pow iedział: „Nie m ożna dwa razy zanurzyć stop y w tej sam ej ‘rzece’ ”. M y jesteśm y w sy tu a cji lepszej,

6 Podczas d y sk u sji zw rócono uw agę, że o gran iczenia selek cy jn e zaw sze m ia ły sta n o w ić opis w ew n ę tr z n y c h bądź p sy ch iczn y ch sta n ó w m ó w ią ceg o . Tak w ię c jeśli m ó w ią cy m y śli o „ p o w ietrzu ” jako o „ p ły n ie”, jednostka lek sy k a ln a „po­ w ie tr z e ” uzyska w a rto ść + p ły n n e. To zdaje się być n ieco n aciągan e. O ile w iem , ograniczeń selek cy jn y ch n igd y n ie om aw ian o ani n ie o p isyw an o w ten sposób. A je ś lib y n a w et b y ły one zja w isk iem teg o rodzaju, trzeba by je uw ażać za próbę sch arak teryzow an ia czegoś, co n a zw a łem „regu łą” bądź „p rzed staw ien iem ” i co m a d ecyd u jący w p ły w na d ecyzje w sp ra w ie u żyw an ia ok reślon ej k la sy lek sy k a ln ej. Szczerze m ów iąc, n ie w ierzę, by ja k ik o lw iek system cech m ógł a d e ­ k w a tn ie spełnić to zadanie.

(10)

w iem y w ięcej: N ie m ożna dw a razy zanurzyć tej samej ,,sto p y ” w tej sam ej „rzece”.

5. Jest rzeczą w artą odnotowania, iż żaden z przykładów p rzytoczo­ n y ch w tym artyku le n ie zaw ierał n ieregu lam ości w zakresie tego, co m ożna by nazw ać ich form alną strukturą sem antyczną. W łączanie zm ien ­ n ych, określanie argum entów , w yraźne w iązanie argum entów z tym i a nie in n ym i predykatam i, tw orzenie zdań złożonych, w których p ew ne predykaty w raz ze sw ym i argum entam i pełnią fu n kcję argum entów w od niesieniu do in n ych predykatów — w szystk o to zachodzi w sp o­ sób bezbłędny. P ragnę zw rócić uw agę, że te stru k tu ry i procesy sta ­ now ią rdzeń form alny języka naturalnego. I to, co nazw aliśm y stru k ­ turam i „sk ład n iow ym i”, pow inno być rozpatryw ane w term inach ich skom p lik ow an ych zależności od tych form, n ie zaś tak, jakby to b y ły anagram y generow ane w sem antycznej próżni.

Jeśli w zjaw isku m etafory zachodzi jakaś „nieregularność”, to nie polega ona, jak sądzę, na tym , co można by określić dew iacją w zakre­ sie f o r m y j ę z y k o w e j . Cechą definicyjną m etafory są raczej p ew ­ n e w łaściw ości referen cjaln e u żytych term inów .

A by to w yjaśn ić, pragnę zaznaczyć, że używ ając pojęcia „referen­ cja ” oraz m ów iąc o „przedm iotach odniesienia [referents]”, będę to ro­ bił w taki sposób, jak to czynią logicy i filozo fo w ie języka n atu ra ln e­ go. „Przedm iotem od niesienia” jest t o , d o c z e g o o d n o s i s i ę s ł o ­ w o l u b g r u p a s ł ó w w k o n t e k ś c i e d a n e j w y p o w i e d z i . Tak w ięc poza kontekstem słow o „stół” nie ma „przedm iotu od n iesie­ n ia ” jak tylk o w tym sen sie, że stan ow i n azw ę k lasy lek syk aln ej. N a­ tom iast w zdaniu (5.1) ma ono dokładnie określony przedm iot od nie­ sienia.

S tół w jadalni R eddy’ego jest brudny. (5.1) Jest rzeczą bardzo w ażną uśw iadom ić sobie, że posiadanie „referen­ cji” nie jest syn onim em „znaczenia”. Choć „znaczenie” u żyw an e byw a często jako synonim „odniesienia przedm iotow ego [r e f e r en t i al i t y ]”, ma ono in n y, bardziej o góln y sens, który nakazuje traktow ać ow e dwa ter­ m in y oddzielnie. Trzeba je odróżniać, poniew aż jedna z reguł, na pod­ staw ie których ludzie m ów iący ustalają, jakie elem en ty należą do z ło ­ żonej k la sy lek sykaln ej „‘zn aczen ie’ zdarzenia X ”, dopuszcza w łą cz e­ n ie tych elem en tów do k lasy zaw ierającej w s z y s t k o t o, c o m o ż e b y ć w y w n i o s k o w a n e z e z d a r z e n i a X. D la osoby d yspo­ nującej określoną w iedzą każda rzecz m oże coś „znaczyć”. Taki sposób u życia tego term inu ukazują zdania (5.2— 3).

Ten ślad ham ow ania oznacza, że mój sam ochód został ukra­

dziony. (5.2)

T am ten spinacz do papieru leżący na podłodze oznacza, że było w łam an ie do biurka. (5.3) Poniew aż ów sen s słow a „znaczenie” stosu je się rów nież do aktów

(11)

m ow y, „znaczeniem ” w yp ow ied zi bądź słow a w w yp o w ied zi m oże być w s z y s t k o t o , c o j e s t i m p l i k o w a n e [implied] p o p r z e z t ę w y p o w i e d ź l u b p r z e z w y b ó r d a n e g o s ł o w a . To zaś o cz y ­ w iście nie sta n o w i „przedm iotu od niesienia” [referent] tego słow a.

W szystk ie m ożliw e przedm ioty odniesienia, jakie m oże m ieć dane słow o w w yp ow ied ziach , n azyw ać b ęd ziem y „sferą referen cji” tego sło ­ wa. W idzieliśm y jednak, że słow o „zam ek” obecnie w k ontek ście tego artyku łu odnosiło się do czegoś, co m ożna by lepiej określić jako „teo­ rie czystej sk ła d n i”. To zdaje się sugerow ać, że „sferą referen cji” w ię k ­ szości słów jest rzeczyw iście zbiór u n iw ersaln y , czyli w szystko. J eśli

„zam ek” m oże sk utecznie odnosić się do czegoś tak odległego jak „teo­ rie czystej sk ła d n i”, cóż m ogłob y tu być w ykluczone?

Można w szakże m ów ić o p ew n ym podzbiorze sfery referencji sło ­ wa, który da się całkiem dobrze określić i jest bardzo przydatny. Ó w podzbiór n azyw ać będę „literaln ą sferą re fer en cji”, d efin iując go jako zbiór przedm iotów odniesienia [referents] zw iązanych z danym słow em w k ontek ście w sposób k o n w e n c j o n a l n y , czyli l i t e r a l n y . Spontaniczne i in tu icyjn e odczucie, że dane słow o funkcjonuje m eta fo ­ rycznie, u w arunkow ane jest, jak sądzę, n iem ożliw ością znalezienia przed­ m iotu odniesienia tego słow a w obrębie jego „literalnej sfe r y referen cji”.

6. A b y u czyn ić owo p ojęcie nieco jaśn iejszy m i w ykazać, że lite ­ ralne sfery referen cji, choć złożonej n atu ry, dadzą się zakreślić dla róż­ n ych typ ów słó w , pragnę dołączyć tu kilka u w ag na tem at ogólnych w łaściw ości tego zbioru.

N a jednym końcu sp ek tru m przedstaw iającego różne typ y liter a l­ n ych sfer referen cji znajdują się typ y zw iązane z tym , co byw a n a zy ­ w an e „trw ałym i ob iektam i fizyczn ym i lub czynn ościam i”. W charak­ terze przykładu reprezentującego tę k lasę słó w u żyw ać dalej będę sło ­ wa „stół”. L iteraln a sfera referen cji słow a „stół” m ieści w sobie co n a j­ m niej cztery n astęp u jące części składow e.

P o pierw sze, w literaln ej sferze referen cji (LSR) m ieszczą się w sz e l­ kie k onfigu racje rzeczyw isty ch zdarzeń zm ysło w y ch odbieranych przez w szy stk ie bądź n iektóre ze zm ysłów m ów iącego, zgodnie z jego przed­ staw ien iem [gestalt] „stołu ”. N ie będę próbow ał d efiniow ać ow ego przed­ staw ienia. Jed yn ym w yją tk iem od tej reg u ły są w ypadki, gdy k o n fi­ guracja reprezentująca dane p rzedstaw ien ie n ie w łącza danych z za­ kresu określonej m odalności zm ysłow ej. Tak w ięc „ stó ł” m oże być czym ś tylko w i d z i a n y m bądź tylk o o d c z u w a n y m dotykiem , nie b yw a zaś norm alnie czym ś tylk o w y czu w an ym s m a k i e m l ub w ę c h e m , bądź tylk o s ł y s z a n y m .

Po drugie, w obrębie L SR m ieszczą się w szelk ie p ow yższe k o n figu ­ racje, obejm ujące zdarzenia zm ysłow e odbierane za pośrednictw em w sz y ­ stkich bądź n iek tórych zm ysłów , tak jak są one przypom inane, w y o b ­ rażane, śnione, zestaw ian ie bądź w jak ikolw iek inn y sposób p rzem

(12)

y-kaja w u m yśle m ów iącego. Proszę zauw ażyć, że zaw iera to konstrukcje bądź kom binacje, które mogą się w ogóle nie pojaw ić jako zew n ętrzne poza u m ysłem m ów iącego. W zdaniu (6.1) przedm iot odniesienia odpo­ w iad ający elem en tow i podkreślonem u m oże się k ied yś uzew nętrznić, lecz w m om encie w ypow iadania tego zdania zew n ętrznie n ie istn ieje. N atom iast w zdaniu (6.2) przedm iot odniesienia odpow iadający elem en ­ tom podkreślonym n igd y prawdopodobnie nie pojaw i się zew n ętrznie poza um ysłem m ów iącego.

K ied y będę bogaty, kupię sobie n o w e A l f a R o m e o . (6.1) Śniło mi się, że t o o g r o m n e d r z e w o z o c z a m i

i u s z a m i w y d a w a ł o j ę k i . (6.2) Po trzecie, jeśli kontek st jest jednoznaczny, do LSR n ależą w sz e l­ k ie sztuczne bądź sym b oliczn e w yobrażenia p ow yższych konfiguracji. Jest to, jak się zdaje, bardzo w ażna i piękna zasada ogólna. Zasadnicze asp ek ty przedstaw ienia ,,sto łu ” mogą być reprodukowane w różny spo­ só b i różnym i środkami artystycznym i. O dnosim y się do ow y ch repro­ dukcji n iem etaforyczn ie jako do ,,stołów ”, co stanow i siln e poparcie na rzecz m oich argum entów z ustępu 4. R ozw ażm y dwuznaczność zdania (6.3), które całkow icie zależy od faktu, że słow o „ stó ł” m oże znaczyć „dw uw ym iarow a barwna reprodukcja niektórych elem en tów p rzedsta­ w ien ia ‘sto łu ’ ”.

Picasso m aluje głów n ie s to ły i ludzi. (6.3) D zięki tej zdolności zdanie (6.5) stan ow i norm alny sposób w y p o ­ w iadania tego, co bardziej p recyzyjn ie w yrażone jest w form ie zda­ n ia (6.4).

W czoraj w ieczorem w kinie pokazano, jak obraz Richarda Burtona pocałow ał 5 razy obraz Liz Taylor. (6.4) W czoraj w ieczorem w k in ie Richard Burton pocałow ał 5 ra­

zy Liz Taylor. (6.5) Po czw arte, w p ew n ych sp ecyficzn ych sytuacjach, gdy „trw ałe obiek­ t y fizy c zn e” bądź czynności poddawane są analizie rozkładającej je na

części lub zdarzenia składow e, LSR m oże obejm ow ać szereg now ych, d ziw n ych konfiguracji, poniew aż w tym kontekście zachodzi zdobyw a­ n ie n ow ych w iadom ości, przedstaw ienia mogą być zatem poddaw ane m odyfikacji. Stąd też, jak sądzę, przykłady (4.1— 6) są w yp ow ied ziam i literaln ym i.

Na drugim końcu spektrum przedstaw iającego różne ty p y LSR znaj­ dują się elem en ty odpow iadające tem u, co można b y nazw ać słow am i ^ relacyjn ym i”. R ozw ażm y w yrażenia takie, jak „gwarancja [pledge]” i „podstawa do roszczeń [claim]”. P rzed staw ien ie zw iązane z każdym z tych w yrażeń określa jedynie, iż ich literaln e przedm ioty odniesienia m uszą o z n a c z a ć pew ną relację. P on iew aż n iem al w szystk o m oże sp ełn iać ten w arunek, LSR tych słów n ie ma określonych granic. Tak w ię c zdania (6.6— 7) n ie są m etaforam i.

(13)

Twoja jedyn a podstaw a do roszczeń w sp raw ie m ajątku Er- bachera została zam ordow ana ostatn iej nocy. (6-6) W ziąłem tw oją gw arancję dozgonnej m iłości i zastaw iłem ją

za 30 dolarów. (6.7) In nym podobnym w yp ad k iem jest sło w o „sym b ol”. Zdanie (6.8) n ie jest m etaforą, chociaż przedm iotem odniesienia słow a „sym b ole” są u s z y b y k a .

Torreador odszedł z k rw aw iącym i sym bolam i zw ycięstw a. (6.8) P om ięd zy tym i dwom a krańcam i znajduje się przestrzeń w ym aga­ jąca badań. Jedną z dróg rozw oju język a jest to, że w raz z u p ływ em czasu m etafory zaczynają być u żyw an e d osłow nie. Stąd istn ieje ogrom ­ na liczba słó w i w yrażeń , takich jak „kratki”, „ fleg m a ty czn y ” bądź „ow ocn y”, które — p rzynajm niej w m oim rozum ieniu języka — n ie w yk azu ją ostrego rozgraniczenia m ięd zy k onk retn ym znaczeniem pod­ staw ow ym i ab strak cyjn ym i rozw inięciam i tego znaczenia.

7. Chcę obecnie przedstaw ić następującą hipotezę odnośnie do n atu ­ ry m etafor i p rzy czy n y ich pow staw an ia.

D efin icy jn ą cechą w szystk ich w yp ad k ów m etaforyczn ego użycia ję ­ zyka w yd aje się fak t, iż jest to u ży cie n ienorm aln e i n iek on w en cjon al­ ne w stosunku do n orm aln ych granic n ałożonych na referencjalność słów . M etafora, jak się zdaje, zachodzi zaw sze w ted y , gd y sło w a w w y ­ pow ied zi nie odnoszą się do p rzedm iotów m ieszczących się w obrębie ich w yżej opisanych literaln ych i k onw en cjon alnych sfer referencji. P ro­ szę zauw ażyć, że jest to tw ierd zen ie czysto n eg atyw n e. N ie p ow ied zia­ łem przecież, że ow e słow a m iałyb y w sposób k onieczny posiadać przed­ m ioty odniesienia poza sw y m i literaln ym i sferam i referencji. S tw ier­ dziłem jedyn ie, że n ie posiadają one przedm iotu od niesienia w e w n ą t r z tego zbioru.

Sądzę, że pow odem p ow staw ania zjaw iska m etafory jest n iem al z re­ g u ły interakcja zachodząca m ięd zy k ontek stem danej w y p o w ied zi i li­ teraln ym i sferam i refen cji u żytych w niej term inów . Sam ten fa k t stan ow i dla lin g w istó w w ystarczającą rację do zajęcia się m etaforą. D alsze badanie tego przedm iotu ujaw ni, m am nadzieję, taką w rażliw ość na kontekst, o jakiej n ie śn iło się tw órcom m odeli transform acyjnych.

R ozw ażania te pragnę zakończyć szk icow ym opisem tego, co w yd a ­ je się bardzo ogólną i zasadniczą częścią postępow ania in terp reta cyjn e­ go stosow an ego w ob ec ludzkich w yp ow ied zi. N ie m am n atom iast w tej ch w ili n ajm n iejszego pojęcia, jak rzeczy będące m etaforam i m ia ły b y być generow ane.

W ydaje się, że w w yp ad ku w szy stk ich w y p ow ied zi na p ew n ym eta ­ pie ich interp retacji cz y teln icy i słu ch acze podejm ują decyzję (uzależ­ nioną w znacznym stop n iu od kontekstu), czy sło w a u żyte w danej w y ­ p ow iedzi posiadają p rzedm ioty od niesienia w ew n ątrz ich LSR. D ecyzja ta uw arunkow ana jest n ie w ą tp liw ie p oszu kiw an iem odnośnej LSR. P o ­

(14)

m y śln y w y n ik tych poszukiw ań, a w ięc u stalen ie w obrębie zbioru m niej lub bardziej p recyzyjn ego i określonego przedm iotu odniesienia (co zależy od okoliczności i tego, jak p recyzyjna i w yraźna [e x pl ici t] jest dana w ypow iedź) pozw ala na kontynuację postępow ania in terp re­ tacyjn ego w jak ikolw iek norm alny dla niego sposób.

N atom iast w yn ik n eg a ty w n y tych poszukiw ań pociąga za sobą d w ie całkiem różne i in teresujące sytu acje.

Po pierw sze, poszukuje się cech charak terystycznych [patterns] przedstaw ienia bądź przedstaw ień, które określały LSR danego słow a. D okonyw ane to jest n ie po to, b y w yodrębnić część tych cech jako przedm iot odniesienia, lecz aby znaleźć podobieństw a bądź analogie do zdarzeń lub pew nych konfiguracji w obrębie w ypow iedzi. P rzed m iot odniesienia bądź przestrzeń, w której ow e ew en tu aln e przedm ioty m o­ g ły b y leżeć, dają się zatem określić na podstaw ie kontekstu oraz u ja w ­ n ion ych podobieństw . Jest w szakże rzeczą m ożliw ą, a w p ew n ych w y ­ padkach w ręcz prawdopodobną, że różni ludzie w yodrębnią odm ien­ ne przedm ioty odniesienia bądz też nikt z m ów iących nie w yod rębn i żadnego. D zieje się tak dlatego, że w yp ow ied ź w ykracza poza kon­ w en cjon aln e granice języka. I jeśli prawdą jest, że w yp ow ied ź już n ie podlega ty m granicom, to zarazem trzeba uznać, że granice ow e prze­ sta ły też pełnić rolę lin ii przew odnich w skazujących jedyn e odczytanie zdania.

T ym czasem zaś — po drugie — w łaściw e przedm ioty odniesienia, które odpow iadają słow om funkcjonującym w sposób m etaforyczn y, stają się m niej istotn e dla rozum ienia w yp ow ied zi, poniew aż bardzo w yraźn ie w chodzi tu w grę drugi spośród w y żej opisanych sen sów sło­ w a „znaczenie”. „Z naczeniem ” w yp ow ied zi jest zasadniczo t o w s z y ­ s t k o , c o k o l w i e k b y w a i m p l i k o w a n e p r z e z f a k t w y ­ r a ż e n i a s i ę p r z e z m ó w i ą c e g o w t a k i w ł a ś n i e , o s o b l i ­ w y i n i e k o n w e n c j o n a l n y s p o s ó b . S ym b oliczn y zw iązek okre­ ślonych przedm iotów odniesienia ze znakiem język ow ym stanowTi w m n iejszym stopniu oparcie dla inform acji niż fakt, że m ów iący w yb rał tak ie to a takie słow o w takim to a takim kontekście.

Jak sądzę, nik t z czyteln ik ó w n ie przeoczył inform acji dotyczącej m oich poglądów w spraw ie ograniczeń selek cyjnych, w yrażonej po­ przez fakt, iż nazw ałem je „konającym C ezarem ”. I choć n ie jest zu ­ p ełn ie jasne odniesienie przedm iotow e zw rotu ,,70-w atow a” w w y r a ­ żeniu „wasza przestarzała 70-w atow a gram atyka”, im plikacje tego zw ro­ tu są oczyw iste.

P ew ien też jestem , że w szy sc y uchw ycą im plikacje w yn ikające z n a­ stępującej m etafory, którą pragnę zakończyć n in iejszy artykuł.

P o staw iliśm y naszą w spólną stopę na progu głów n ych w rót do u m ysłu ludzkiego i m u sim y albo w ejść całkow icie do środka — na przekór szczurom laboratoryjnym ,

(15)

Skinnero-w i 7, m istykom , behaSkinnero-w iorystom , zSkinnero-w olenn ikom idei Skinnero-w rodzo­ n ych, m entalistom , religii, ograniczeniom selek cy jn y m i po­ działom akadem ickim — albo też narazić się na to, że nam ją przytną. . (7.1)

P rzeło ży ła T e r e s a D o b r z y ń s k a

7 [Reddy m a tu zap ew n e na m y śli B. F. S k in n era, tw ó rcę kierunku p sy ­ ch o lo g iczn eg o zw an ego o b serw acjon izm em , autora k siążk i T h e B e h a v io u r of O r g a n is m s (1938). — Przyp. tłum .]

Cytaty

Powiązane dokumenty

Strony ustalają, że równoznacznym z zachowaniem terminu zakończenia robót jest złożenie przez Wykonawcę w tym samym czasie pisemnego zgłoszenia gotowości do

P2 Cele i zakres prowadzonej działalności, zasady funkcjonowania, tryb pracy, metody i formy pracy poszczególnych wydziałów czy też wyodrębnionych komórek

Jeśli tak, to rodzic może najpierw wziąć trzy wdechy i uświadomić sobie, że teraz tak bardzo potrze- buje tego dotrzymywania umów, łatwości, itd., a potem spokojnie

Strony ustalają, że równoznacznym z zachowaniem terminu zakończenia robót jest złożenie przez Wykonawcę w tym samym czasie pisemnego zgłoszenia gotowości do odbioru prac

Dla realizacji Umowy Zespół zobowiązuje się do dołożenia wszelkich starań by zapewnić Przyjmującemu zamówienie pełny i nieodpłatny dostęp do środków i aparatury

Przysługuje Pani/Panu prawo do: a) żądania dostępu do swoich danych, ich sprostowania, usunięcia (o ile nie zakłóca to obsługi świadczenia lub wykupu lub obowiązków

Student definiuje wszystkie wymagane ogólne zasady prawa unijnego dotyczące stosowania prawa UE przez organy administracji publicznej, ale nie potrafi ocenić.. konsekwencji

Mając jednak na uwadze dość szeroki zakres tego pojęcia, wielu pedagogów i psychologów badających związki kultury szkoły z procesami i zachowaniami uczniów i