• Nie Znaleziono Wyników

Ideologia i źródła sejmowe "Rozmowy Plebana z Ziemianinem" Łukasza Opalińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ideologia i źródła sejmowe "Rozmowy Plebana z Ziemianinem" Łukasza Opalińskiego"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Grzeszczuk

Ideologia i źródła sejmowe

"Rozmowy Plebana z Ziemianinem"

Łukasza Opalińskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 51/4, 287-325

(2)

ST A N ISL A W GRZESZCZUK

IDEOLOGIA I ŹRÓDŁA SEJM OW E „ROZMOWY PLEBANA Z ZIEM IANINEM “ ŁUKASZA OPALIŃSKIEGO

Panu P rofesorow i R om anow i P o lla k o w i w p ó łw iecze ow ocn ego trudu n au k ow ego.

1

W piśm iennictw ie staropolskim w yjątkow o ak tyw n ym gatu nk iem lite­ rackim był d i a l o g , a to ze w zględu n a sw oje w alory stru k tu ra ln e i znaczne przystosow anie do różnorodnych zam ierzeń publicystycznych i polem icznych. Szczególna przydatność dialogu polegała m. in. n a ty m , iż będąc spraw n y m narzędziem w ideologicznej dyskusji, um ożliw iał prze­ prow adzenie k o nfrontacji i starcie się różnych m niem ań i poglądów, różnych postaw i stanow isk politycznych czy filozoficznych. Owa kon­ fro n tacja dokonyw ała się jed n ak zazwyczaj w edług nakreślonego z góry planu, i to w ten sposób, aby czytelnik w yciągnął z niej w łaściw e, tj. zgodne z dążeniam i au to ra, w nioski. Odbyw ało się to zresztą w sposób by najm niej nie bezstronny, gdyż au to r tak najczęściej rozdzielał arg u ­ m enty, aby broniona przez niego teza odniosła zw ycięstw o, a czytelnik n a b ra ł przekonania o zbaw iennej słuszności, praw ości i praw dzie jego zaleceń, przeciw nik zaś ideow y został pokonany lu b m oralnie unice­ stw iony, politycznie skom prom itow any, o ile by oczywiście się nie w yrzek ł swoich dotychczasow ych poglądów. Równocześnie zaś dialog, pozostając w bliskim pokrew ieństw ie do tra k ta tu naukow ego czy publi­ cystycznej rozpraw y, był chyba bardziej od nich o peraty w n y — przez ży­ wość i bezpośredniość w ym iany zdań, przez atakow anie i uchy lanie

a priori m ożliw ych zarzutów .

Znaczenie dialogu — zaświadczone nazw iskam i Reja, O rzechow skiego, Kochanowskiego, Górnickiego, Solikowskiego i w ielu inn ych znakom i­ ty ch pisarzy — nie słabnie rów nież w publicystyce w ieku XV II. W bi­ b liografiach co k ro k n apotykam y jakieś rozpraw y czy dyskursy. Sam ych rozm ów P leb an a z Ziem ianinem naliczyć by m ożna sporo 1.

1 D la przykładu w y m ien ić tu m ożna m. in. W r ó ż k i K o c h a n o w s k i e g o i G ra tis B r o ż k a .

(3)

D ługoletnia tra d y c ja dialogu w Polsce, pozostająca bez w ątpienia w zw iązku z rozw ojem dialogu hum anistycznego, sięgającego sw ym ro ­ dowodem do dośw iadczeń an ty k u , w ytw orzyła pew ien schem at kom pozy- cyjn y i k o n stru k c y jn y , sw oistą technikę przeprow adzania d ysk usji itd. In te resu jąc a nas R ozm ow a Plebana z Z iem ia n in em Ł ukasza O palińskie­ go m a w tej tra d y c ji m ocne oparcie, w ykorzystuje niektó re jej zdobycze. Złożona sy tu a c ja polityczna, w jakiej u tw ó r Opalińskiego pow staw ał, po­ dobnie ja k o ry g in aln a korelacja przedstaw ionego w nim pro g ram u m aksi­ m um i m inim u m — skom plikow ały jed n ak niepom iernie k on struk cję dia­ logu i w zajem ny stosunek uczestników rozm ow y oraz w płynęły n a cało­ k ształt p ro b lem aty ki „d y szkursu“ . Tym spraw om , poniew aż p ły n ą z nich n ieo d parte w nioski n a tem at owoczesnej ideologii O palińskiego, przyjrzeć się trz e b a będzie uw ażnie. N ajpierw k ilk a słów n a tem a t podobieństw

R o zm o w y z klasycznym i dialogam i poprzedników ; chodzi tu przede

w szystkim o zbieżności w zakresie tech n ik i literackiej i konstrukcji. • P o ety k a dialogu nie staw iała autorom sztyw nych zaleceń w kw e­ stiach d rugorzędnych, jak np. um iejscow ienie u tw o ru w czasie i przestrze­ ni, um otyw ow anie poruszanych problem ów a k tu aln ą okazją itp. W ystar­ czało zazw yczaj, że jeden z rozm ów ców w ysun ął jak ąś kw estię, a drugi podjął dyskusję, ab y bez żadnych w stępów , dalszych o bjaśnień i ko­ m en tarza auto rsk ieg o rozw ijał się i kształtow ał u tw ó r w edług logiczne­ go n astęp stw a problem ów oraz po m yśli potrzeb i zam ierzeń ideow ych tw órcy. P isarze najczęściej jed n a k un ikali tego ta k m ało atrakcyjnego sposobu kom pozycji dialogu, sta ra ją c się o dokładne w skazanie m iejsca i czasu akcji, dbając o praw dopodobieństw o psychologiczne postaci i o re ­ alistyczną m oty w ację sądów , tzn. o to, aby żadna z osób nie w ypow iadała się n a tem at, którego nie zna lu b z k tó ry m się bliżej nie zetknęła. P rz y ­ kład y w y jaśn ią lepiej, o co tu chodzi.

Okoliczności, czas i m iejsce rozm ow y może a u to r określić bądź bez­ pośrednio w e w stępie czy n a początku dialogu, bądź poprzez w ypow iedzi poszczególnych osób. W n iek tó ry ch utw o rach ta sw oista „ram a kom pozy­ c y jn a “ u zy sk uje w iększą sam odzielność, w ykazuje znaczne bogactwo szczegółów, a n a w e t zaw iera ułam kow e pró by stw o rzenia a k c ji2.

W spom nianą w yżej dbałość o realisty czn ą m otyw ację w ykazu je Roz­

m ow a O palińskiego n a rów ni z inn ym i dialogam i staropolskim i. P leban

w jego „d yszkursie“ , podobnie jak P leb an w K ró tk ie j rozpraw ie Reja, w ypow iada się dość ostro n a te m a t niedom agań i w ad polskiego sejm u. Obaj au to rzy w iedzą, że nie są to sp raw y, na k tó ry ch ich bohaterow ie,

* O d n ieść to m ożna np. do d ziełk a S. H. L u b o m i r s k i e g o R o z m o w y A r ta - k sesa i E w a n d ra . Z k o lei jed n ak w y p o w ia d a n e przez w y m ie n io n e p ostacie uw agi

są ju ż w zu p ełn ości, pod w zg lęd em m erytoryczn ym i form aln ym , sam od zieln ym i traktatam i.

(4)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M “ 289

z racji swego zawodu, dobrze by się znali. Wobec czego P leban u Reja, „rozpraw iający się z nierządem sejm ow ym , pow tarza zasłyszaną rozm owę czy skargę ziem iańską n a »posłów z pustą głow ą«“ 3, u O palińskiego zaś, w ypow iadając się na podobny tem at, m otyw uje to tym , iż byw ał kilka­ krotnie n a sejm ach i przysłuchiw ał się „publicznym rad o m “ (24) 4.

N iektóre ówczesne dialogi m ają c h arak ter literackiej relacji o rozm o­ wie, jak a się bądź rzekom o, bądź rzeczywiście odbyła, a została spisana przez jednego z jej uczestników , szczególnie zatroskanego o dobro pospo­ lite i pożytek ojczyzny, oraz poddana pod rozw agę czytelników . W ten sposób przedstaw ia się sp raw a np. w D yjalogu około e g zeku cyjej polskiej

korony Stanisław a Orzechowskiego. A nalizując sens pojęcia egzekucji

Orzechow ski w liście dedykacyjnym pisze:

0 czym gdy była u m n ie n ied aw n o w Ż uraw icach m iedzy ludźm i u czon ym i na d zień św ięteg o M arcina rozm ow a, n ie chciałem , ab y ona w ia trem (jako m ów ią) z dom u m ego w yszła; n ap isałem ją porządnie, tak, jako się d ziała [...] 5.

Podobnie u Opalińskiego Ziem ianin w yjaśnia genezę i okoliczności pow stania „dyszkursu“ :

K siądz P leb an [...] w szed ł ze m ną w rozm ow ę, jako ja rozum iem , baczną 1 rozsądną, która, n ie chcę, ab y m iała m ilczen iem , a za tym n iep am ięcią zginąć. N iech to w ied zą i czytają insi, cośm y na ten czas sam i dw aj o dobru o jczyzny [z] szczyrą m ó w ili życzliw ością. [7—8]

S praw y poruszone w yżej na praw ach przykładu, choć ze wszech m iar typowego, nie zam ykają oczywiście kręgu związków R o zm o w y O paliń­ skiego z dotychczasow ą trad y cją dialogu. N iem niej jed nak u stalen ia te dla naszych celów są zupełnie w ystarczające.

T rzeba tu jeszcze podkreślić, naw iązując do rozw ażań um ieszczo­ n y ch n a w stępie, iż zazwyczaj w dialogach staropolskich w ystęp uje w y ­ raźn e zróżnicow anie stanow isk oraz o stra opozycja przeciw staw nych te n ­ dencji filozoficznych czy politycznych 6. Może być ona zresztą zreduko­

3 J. K r z y ż a n o w s k i , M ik o ła ja R e ja „ K ró tk a r o z p r a w a “ na tle sw o ich cza só w . W arszaw a 1954, s. 107.

4 P odobnie i na początku drugiej części R o zm o w y P leb an zaznaczył: „B yw ając po k ilkakroć na sejm ach i p iln ie słu ch ając k on su ltacyji p oselsk iej izb y [...]“ (89).

L iczby w n aw iasach oznaczają stronę, na której zn ajd u je się cy ta t z R o zm o w y

P leb a n a z Z iem ia n in em w w yd an iu : Ł. O p a l i ń s k i , W y b ó r p ism . O pracow ał

S. G r z e s z c z u k . W rocław -K rak ów 1959. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S eria I, nr 172.

5 S. O r z e c h o w s k i , P o lsk ie dia lo g i p o lity c z n e . W ydał J. Ł o ś , z o b ja śn ie­ n iam i historyczn ym i S. K o t a . K raków 1919, s. 5. B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h . Nr 74.

8 N ie znaczy to, aby b y ł to jed yn y i w yłączn y typ dialogu. Obok n iego w y ­ m ien ić trzeba przynajm niej jeszcze jeden, o którego cechach, jak rów n ież o ga­ tu n k ow ych w ła ściw o ścia ch R o zm o w y zob. s. 304—305.

(5)

w an a do fa k tu nieznajom ości praw dy u jednej ze stro n uczestniczących w dyskusji, przy czym stro n a przeciw na usiłuje ją przekonać i zaagito- w ać za w łasnym stanow iskiem .

2

Taki klarow ny rozkład sił m iał istnieć w św ietle dotychczasow ych ba­ dań rów nież w R ozm ow ie Plebana z Z iem ianinem . W edług niektórych auto ró w zajm u jący ch się ty m problem em Pleban jest przedstaw icielem postępow ego stro n n ictw a reform i zw olennikiem m onarchizm u, Ziem ia­ n in zaś rep re z en ta n te m opozycji szlacheckiej 7. Takie staw ianie spraw y nie z n a jd u je — naszym zdaniem — całkow itego pokrycia w tekście. D la­ tego też trzeb a się sam em u zagadnieniu przyjrzeć bliżej. Zacznijm y od przypom nienia k ilk u u staleń d a w n ie jsz y c h 8, a zwłaszcza pew nych zasadniczych tw ierdzeń Stanisław a D obrzyckiego, zaw artych w rozpra­ w ie Program na praw y R zeczypospolitej w X V I I w i e k u 9. D obrzycki u znał R ozm ow ę za „pismo najlepsze w całej lite ra tu rz e X V II w iek u “ 10, a jej a u to r a 11 pasow ał na „pierw szego pisarza politycznego w ty m o k resie“ 12. Z tej p racy wyw odzi się przekonanie, nie z tak ą jednak ostrością później reprodukow ane, o m echanicznym podziale R ozm o w y na dw a p araleln e pro jek ty , z k tó ry ch pierw szy, najw ażniejszy, dotyczy ogólnej n ap raw y u stro ju politycznego Polski, drugi zaś, poboczny, reform y o brad sejm ow ych.

D zieli się R o zm o w a na d w ie części, n a dw a dni; w p ierw szy m — jak to sam ty tu ł z a p o w ied zia ł — je s t m ow a o p ostan ow ien iu , to znaczy o urządzeniu R zeczyp osp olitej, o k o n sty tu cji; w drugim — o sp osob ie s e j m o w a n ia 13.

Nieco dalej zaś pisze Dobrzycki, c h a ra k te ry z u ją c program zaw arty w „pierw szym d n iu “ R ozm ow y:

m iejsce, w którym P leb an m ó w i o w zm ocn ien iu w ła d zy k ró lew sk iej, je s t w ca­ łym d z ie le n a jw a żn iejsze. N a jw a żn iejsze dlatego, że m y śl tam poruszona jest 7 Zob. np. S. Z a w a d z k i , O p ism a c h Ł u k a sza O p a liń sk ieg o . P r a c e K o ­ m i s j i d o B a d a ń n a d H i s t o r i ą L i t e r a t u r y i O ś w i a t y . T. 1. W arszaw a 1914, s. 300— 301 i 308— 309.

8 C ałok ształt badań nad R o zm o w ą P leb a n a z Z ie m ia n in e m o m ó w iłem w pracy

S ta n i p o tr z e b y badań n a d b io g ra fią i tw ó r c z o ś c ią Ł u k a sza O p a liń sk ieg o . P a m i ę t ­

n i k L i t e r a c k i , 1958, z. 2, s. 369— 377.

я S. D o b r z y c k i , P ro g ra m n a p r a w y R z e c z y p o s p o lite j w X V I I w ie k u . A t e ­ n e u m , 1897, t. 3, s. 535— 551.

10 T a m że, s. 535. P o d o b n ie Z a w a d z k i , op. cit., s. 299.

11 Nb. n ie w ied zia ł, że je s t n im Ł ukasz O p a l i ń s k i , a R o zm o w ę o m aw iał jako an o n im o w ą broszurę.

12 D o b r z y c k i , op. cit., s. 542. 13 Tamże, s. 535— 536.

(6)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z IE M IA N I N E M “ 291

n iesły ch a n ie doniosła, dla d ziejów R zeczypospolitej n adzw yczaj w ażna. Roz­ strzyga też o w artości naszego pism a i staw ia je na czele całej litera tu ry p oli­ tycznej od Skargi aż do L eszczyńskiego 14.

R easum ując swoje rozw ażania Dobrzycki powyższą m yśl sform ułow ał jeszcze ostrzej:

M ów iliśm y o rozm ow ie dnia p ierw szego, że zaw iera głó w n ą m yśl, n iep o­ sp olicie rozum ną, p ra w ie w ów czesn ych w arunkach n iezw y k łą . [...] R ozm ow ie dnia drugiego tak w ielk ich zalet przyznaw ać n ie m ożna. Już sam a zasadnicza m y śl n ie jest tak potężna. T am chodziło o zm ian ę k on stytu cji, tu ty lk o o po­ rządne sejm o w a n ie 15.

W alka P lebana z Ziem ianinem jest dla Dobrzyckiego egzem plifika- cją w alki m iędzy rzecznikam i refo rm y a obrońcam i w archolstw a, m iędzy „nieliczną garstką rozum nych i o dobro Rzeczypospolitej nap raw d ę tro - sk liw y ch “ a ogrom ną m asą szlachecką, „zaślepioną, ciem ną, do złotych swobód w zw yczajoną“ 16.

Otóż pojaw ia się pytanie, którego bliższym rozw ażeniem zajm iem y się za chw ilę: czy m ożna mówić o staw ianiu przez Opalińskiego p o stu latu w zm ocnienia w ładzy królew skiej, jako p o stu latu do realizacji, gdy arg u ­ m en ty P lebana nie zn ajd u ją uznan ia jego współrozm ówcy? Sam b rak uznania nie byłby jeszcze zasadniczy, gdyby P leban-O paliński tak spiętrzył argum enty, że jego racja zw yciężyłaby w polem ice, lub u p a r­ tego przeciw nika zdyskredytow ał m oralnie czy ośm ieszył w oczach czytelnika, jeśli już nie zdołał go przekonać. Tego uczyła przecież bogata trad y cja g atu n k u literackiego — dialogu, w k tó ry m pisarze rozkładali siły w ten sposób, by postacie reprezen tu jące ich poglądy m ogły w dys­ k u sji wziąć górę nad oponentam i. Tym czasem P leban sam u stępu je z pola w alki, czuje się w yraźnie pokonany:

G dyś m n ie WM., jako w iad om szy p ostan ow ien ia R zeczyp osp olitej, zbił z p ierw szego dyszkursu, już się na ten drugi o śm ielić n ie chcę [...]. [79]

Tym czasem zważmy, co m ówi Dobrzycki:

P rzeciw P leb a n o w i sta je Z iem ianin. A argu m en ty jego tak słabe, tak n ie w ytrzym u ją krytyki, że dopraw dy d ziw ić się trzeba, czem u P leb an na n ie n ie odpow iada, n ie zb ija ich. a le o w szem u znaje się za pokonanego n .

Jeżeli tak , to inaczej należy sprecyzować sąd o ideologii politycznej

R ozm ow y. Jeśli autor m ógł lepiej uargum entow ać swoje d ezy d eraty i tego

nie zrobił, to przecież coś znaczy. Dlatego pierw sze zasadnicze zagadnie­ nie, k tóre m usim y tu rozpatrzyć, dotyczy k o n s t r u k c j i R ozm ow y,

14 T am że, s. 540. 15 T a m że, s. 548. 16 T a m że, s. 542— 543. 17 T a m że, s. 543.

(7)

w zajem nego u k ład u i relacji jej poszczególnych części, ich w artości oraz roli w ogólnej koncepcji politycznej w ysuw anej przez Opalińskiego. Może ono p rzy ty m w yjaśnić, w espół z inn y m i przesłankam i, dlaczego autor w ysuw ając pew ien prog ram m aksim um sam rów nocześnie uznaje jego nierealność, przyczyniając się do klęski swego alter ego — Plebana.

3

Z upełnie pobieżny przegląd zaw artości u tw o ru w skazuje, że nie m am y w nim do czynienia z klarow nością sy tu a c ji politycznej obu rozmówców, polegającą n a schem atycznym rozdziale poglądów bronionych i atakow a­ n ych przez autora, ja k to się działo w dialogach G órnickiego czy Orze­ chowskiego. P rz y p atrzm y się bow iem roli, jak ą o dg ryw ają poszczegól­ ne postaci utw oru.

R am a kom pozycyjna R o zm o w y składa się z krótkiego w stępu do czy­ telnika, początków dnia pierw szego i drugiego, w któ rych zaw arte są info rm acje o m iejscu i okolicznościach m ających się odbyć dyskursów , i zam ykającego cały u tw ó r w ezw ania do w szystkich stanów .

W stęp jest, ze w zględów form alny ch i m erytorycznych, w ypow iedzią autora. Ale to zarazem jedyne m iejsce w Rozm ow ie, k tó re w te n sposób m ożna zakw alifikow ać. Poza ty m bowiem w szystko pochodzi bezpośrednio od P leb an a bądź od Z iem ianina. I to nie tylko sam e w ypow iedzi dys­ k u sy jn e, ale także cała ram a kom pozycyjna.

Początek R o zm o w y brzm i jak p am iętnik Ziem ianina:

Czas b y ł poob ied n y, d zień, jako to w lipcu, gorący, gdy z W arszaw y p o w ró ciw szy , po n iew cza sa ch podróżnych od p oczyw ałem , [...] n a w ie d z ił m ię K siąd z P leb an , a po p rzy w ita n iu [...] w szed ł ze m ną w rozm ow ę, [...] baczną i rozsądną, która, n ie chcę, ab y m iała m ilczen iem , a za tym n iep am ięcią zgi­ nąć. [7]

Rów nież początek ,,dnia w tórego “ przypom ina, że całość utw o ru jest relacją Z iem ianina, podobnie jak tego dowodzi form a w ezw ania do s ta ­ nów R zeczypospolitej.

Ta relacja, n a poły pam iętnikarsk a, w łaściw a jest ty lk o ty m o bra­ m ieniom , gdyż całość dialogu m a c h a ra k te r zobiektyw izow anych w ypo­ w iedzi P leb an a i Ziem ianina, a tu , zgodnie z praw am i g atu nk u, osoba au to ra n ie w y stę p u je (chyba że w ciela się w jednego z uczestników dialogu). T ak w ięc, ja k w spom niałem , au to r m ów i od siebie ty lk o we w stępie, w całości zaś u tw o ru dy sk retn ie usuw a się n a bok.

Jeżeli jed n a k w eźm iem y pod uw agę gram aty czną stru k tu rę bezpo­ śred n iej w ypow iedzi au to rsk iej i w ypow iedzi Ziem ianina, to uznać by m ożna, że w łaśnie z ty m o sta tn im O paliński się utożsam ia. W niosek po­ wyższy, k tó ry je st w pew nym sensie szokujący na tle dotychczasow ych

(8)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M “ 293

kon statacji badaw czych, m a swoje głębsze, nie ty lk o gram atyczne uza­ sadnienie. Pisze bowiem autor-O paliński : „Dawam pod uw agę Twoję [czytelniku] tę k ró tk ą pracą, o to Cię prosząc...“ itd. (5)

Z tekstu utw o ru dow iadujem y się zaś, że to w łaśnie Ziem ianin po­ dał do wiadom ości ogólnej spisaną przez siebie rozmowę. On, jak to już dw ukrotnie cytow aliśm y, zadbał, aby rozm owa nie zginęła w niepam ię­ ci, i postarał się, aby dotarła do rą k czytelników . Podobnie w zakończeniu dialogu :

To dotąd K siądz P leban o konk lu zyjach sejm ow ych . Co, iż rozum iem być n ie od rzeczy, dlatego puszczam pod u w agę w szystk ich . [121]

A utor w yraża nadzieję, że jego praca może pobudzić innych,

którzy w ięcej nauką i d o św iad czen iem nad m ię m ogą [...], aby k ied y k o lw iek ch cieli zabiegać tem u w sejm ach naszych nierządow i [...]. [5]

Podobnie Ziem ianin:

Zdarzy P an Bóg, że cośm y z sobą na ten czas m ó w ili, [...] w zdrow ym a bacznym rozsądku m iejsce sw o je m ieć b ęd zie i w u w agę pójdzie, i na dobro się ojczyzn y obróci. [9]

Czy więc na podstaw ie ta k oczyw istych sk ojarzeń m am y praw o powie­ dzieć, że Ziem ianin, k tó ry w ystępu je tu jako autor-spraw ozdaw ca odby­ tej rozm ow y, i O paliński to jedna i ta sam a osoba?

Ale przedm ow a do czytelnika upow ażnia rów nież do w ręcz odm ien­ n ych zapytań i stw ierdzeń. Z ajm uje się ona w zasadzie tylk o jed n ą sp raw ą: reform ą sejm ow ania. N ależy to ze szczególną siłą podkreślić, gdyż jest to fak t zasadniczy dla ogólnej koncepcji dzieła. W skazując na nierząd p anujący w sejm ach, w czym dostrzega groźbę dla bezpie­ czeństw a ojczyzny i wolności, au to r zapow iada przedstaw ienie sposobu, jak i m u „indicium dictavit i wiadom ość Rzeczypospolitej postanow ienia“ (6). K to jed nak w R ozm ow ie podaje sposób n ap raw y sejm ów? Pleban! A zatem może bardziej upraw om ocnione byłoby przypuszczenie, że to P leb an jest rezonerem au to ra, jak dotychczas uważano. Że tak jest, nie trzeb a chyba specjalnie dowodzić; naiw nością byłby wszelki spór w ty m zakresie.

4

Ale już powyższa próba id en ty fik acji osób: O palińskiego i Z iem iani­ n a — i rola, jak a przypadła w udziale tem u ostatn iem u w k o n stru kcji dialogu, każą się nad tą spraw ą zastanowić. Przecież nik t in n y tylko Ziem ianin zatroszczył się o przekazanie poglądów, z którym i, w ich za­ sadniczym , m onarchicznym aspekcie, się nie zgadzał, k tóre zaś były nie­ zw ykłym zuchw alstw em i prow okacją wobec szlacheckiego czytelnika.

(9)

Na tle tra d y c ji dialogu politycznego zaistniała tu rzecz niebyw ała: Zie­ m ian in zadbał o przekazanie poglądów swego przeciw nika politycznego. Oczywiście nie ty lk o ty ch poglądów, z który m i się nie zgadzał, ale także tych, k tó re w ten czy in n y sposób, z ty m i i ow ym i zastrzeżeniam i apro­ bował. Może więc w takim razie Ziem ianin nie jest przeciw nikiem Pleba­ na, a ich dw ugłos zm ierza do tego sam ego celu? Część praw d y w ty m stw ierdzen iu jest zaw arta. Ale ideologiczne i polityczne przeciw staw ienie tych postaci stanow i fak t nie ulegający w ątpliw ości.

Zbierzm y te m om enty, w k tó ry ch sch arak tery zow any został Ziem ia­ nin. P rzede w szystkim jego, jak i P lebana, udział w dialogu podyktow a­ n y został tro sk ą o dobro ojczyzny. Ona też spow odow ała, iż podał do w iadom ości ogólnej relację o sw ym dyszkursie z księdzem Plebanem . Za w y starczającą nagrodę „krótkiej prace“ (8) gotów był uznać, jeśliby ra d y zaw arte w Rozm ow ie poszły ,,w uw agę tych, k tó rzy są na usłudze R zeczypospolitej“ (8). N iepodejrzane pod w zględem w artości m oralnej jest rów nież inn e jego w yznanie:

p u b lic a e cu rae trapią serce m oje, k tóre szczyrą ży czliw o ścią p rzeciw k o m iłej

o jczyźn ie zd jęte b o leć na to m usi, gdy uw aża, że z n ią gorzej coraz się dzieje. [10]

Słusznie więc spotyka go ze stro n y P leban a w ysokiej m iary kom ple­ m ent:

Boże, ródź tak ich w iele! P ew n iejszeg o znaku d łu gotrw ałej i k w itn ącej o j­ czyzn y m ieć n ie m oglib yśm y, jako siła WM. podobnych. [11]

D ow iadujem y się dalej, że Z iem ianin i siły, i rozum , i dostatek o braca n a „usługę R zeczypospolitej“ (11). M artw i go zły stan sejm ów i nie zadow ala się on połow icznym i sukcesam i. Mówi:

bo ja k o n k lu zy ją sejm o w ą n ie nazyw am , gd y tylko sam u n iw ersa ł u m ów iony, i to taki, z k tórego an i w ojsk u zapłata, ani ojczy źn ie obrona. [12]

Je st to aluzja do w yników se jm u w 1640 roku. Uważa dalej Ziem ianin, że sam a szlachta ponosi odpow iedzialność za upadek państw a. On też zw raca się z płom ienną przem ow ą do w szystkich stanów , naw ołując do nap raw y R zeczypespolitej.

Tak w ięc Ziem ianin nie je st rep rezen tan tem ciem nej, konserw atyw nej i egoistycznej szlachty, lecz godnym tow arzyszem rozum nego i p atrio ­ tycznego P lebana. P rzy tym w szystkim potrafi zachować i obronić w łasne p rzekonania polityczne, szlacheckie i opozycyjne w sw ej treści i istocie. To budzi zaufanie szlacheckiego czytelnika, d y sk retn ie m u zre­ sztą w ten sposób schlebiając. Nie jest Ziem ianin tęp ym reakcjonistą,

(10)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M “ 295

niczego nie chcącym przyjąć do wiadomości i nie zezw alającym n a żadne zm iany, opozycjonistą, którego trzeba ośmieszyć, w ydrw ić, poniżyć w oczach czytelnika, ukazując np. jego korupcję, służenie pryw acie m a­ gnackiej itp. Je st n atom iast godnym szacunku p atrio tą, zasługującym w pełni, aby odnoszono się doń z całą powagą i nie lekceważono jego zdania oraz opinii politycznych.

Jednakże nie Ziem ianin, lecz P leban gra niejako pierw sze sk rzy p ­ ce w utw orze. I n a pewno nie jest to rez u lta t autom atycznego przejęcia trad y cji W różek Kochanowskiego 18. Pleban w ysuw a pro jek t w zm ocnie­ nia w ładzy królew skiej 19 w części pierw szej, jako uniw ersaln e lek ar­ stw o na w szystkie dolegliwości Rzeczypospolitej, a w ich liczbie także w adliw e i nierządne sejm ow anie. On też przedstaw ia kom pletn y pro­ g ram refo rm y sejm ów , gdy Ziem ianin ogranicza się bądź do replikow a­ nia, bądź przytakiw ania.

N im p rzystąpim y do om ów ienia zaw artości obu części R ozm ow y, n a­ leży rozpatrzyć sygnalizow ane wyżej problem y k o n struk cyjn e i w zajem ­ ne relacje poruszanych w utw orze Opalińskiego spraw .

5

Traktow anie spraw y reform y sejm u jako pobocznej, a dostrzeganie problem u głównego w m onarchicznych postulatach Plebana, jest z grubsza biorąc nieporozum ieniem . W łaśnie bowiem ta pierw sza jest dla au tora spraw ą zasadniczą. Dowodów można przytoczyć sporo. We w stępie do czytelnika O paliński zw raca uw agę tylko na program n ap raw y sejm ów . Ziem ianin, opozycjonista P lebana w części pierw szej, zgadza się na pro jek ty sejm ow e Plebana i je w łaśnie „puszcza pod uw agę w szyst­ k ich “. Dalej sam Pleban uważa, że jeśli popraw i się

tak zep sow an ą radę, m oże [Polska] trw ać długo i w takim p o sta n o w ien iu [tj. ustroju], w jakim się teraz znajduje, [a] [...] prędszego upadku całość jej i w o l­ ność w asza m ieć n ie m oże, jako przez tak zatrudnione sejm ow an ie. [119]

O statnim arg u m en tem jest, że przecież Ziem ianin na początku R oz­

m o w y dom agał się, aby Pleban w ypow iedział

18 N a W ró żk i jako na jedno z literack ich źródeł R o zm o w y P leban a z Z ie m ia ­

n in e m w sk azyw ali: A. B r ü c k n e r , Z n a k o m itsi p isa rze w ie k u X V II. I. Ł ukasz

O paliński. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1902, s. 212. — L. K a m y k o w s k i . w stęp do: Ł. O p a l i ń s k i , P ism a po lsk ie. W arszaw a 1938, s. VIII. B i b l i o ­ t e k a Z a p o m n i a n y c h P o e t ó w i P r o z a i k ó w P o l s k i c h X V I_ — X V III W. Seria II, zeszyt 6.

10 Choć n ie o sam o w zm o cn ien ie w ład zy k rólew sk iej, jak o tym b ęd zie m ow a. m u tylko chodziło.

(11)

sw o je zdanie, jakoby zabieżeć tak zep sow an em u sp osob ow i naszych k on su ltacyji i jakoby ( b e z n a r u s z e n i a j e d n a k w o l n o ś c i ) sejm u porządek n ap raw ić [16— 17] 20

i tylko o to m u chodziło.

P leb an uw aża jednak, że złe sejm ow anie jest tylko skutkiem innej, głębszej przyczyny, a m ianow icie odejścia od pierw otnego u stro ju p ań ­ stw a, tj. od sw ego rod zaju absolutyzm u m onarszego, m iarkow anego po­ w agą senatu. Rzecz charakterystyczn a, że P leban, którego m ożna uznać za ideologa m onarchizm u w polskim w ydaniu, grozi szlachcie, o ile nie zgodzi się n a ograniczenie samowoli, absolutyzm em i ty ra n ią w ład ­ ców. O brazy u pad ku Rzeczypospolitej zaczerpnięte są z Farsalii Luka- n a i S a ty r Ju w enala. W odm ienionym przez w ypadki dziejowe państw ie

n ie b ęd zie m iało m iejsca śm ia łe teraz i w ie lo w ła d n e „N ie p ozw alam “ [...]. Do czego lubo n ie w ojn a w a s i g w a łt przym usi, ted y sam a niezgoda p rzyw ie­ dzie. [15]

Jeśli sejm y będą się rw ać bezskutecznie, to w ładza przejdzie w ręce jednego:

W którym , lu b o się w a m siła n ie podobać będzie, jednak dla n iesfornych a n im u szó w w a szy ch , dla tak w ie lk ie j niezgod y [...] [inaczej] popraw y złem u rządow i n ie zn ajd ziecie. [16]

P leb an posługujący się w szelkim i dostępnym i argum en tam i, zaczerp­ n iętym i z h istorii staro ży tn ej i polskiej, z K rom era, z Biblii, przeprow a­ dzając w du ch u epoki paralelę m iędzy Polską a Rzym em, staw ia tezę o konieczności pow rotu pod daw ną w ładzę królów . Sam w zdycha do czasów, gdy, m ówiąc słow am i rzym skiego auto ra Ju stin u sa, „populus

nul-lis legibus tenebatur, arbitria principis pro legibus erant“ (25). P rzep ro ­

w adza dalej drobiazgow ą analizę rozw oju przyw ilejów szlacheckich i w ła­ dzy posłów. W ciem nych barw ach ukazał P leban w ad y społeczne i oso­ biste tych ostatn ich, jak chciw ość, am bicję, służenie pryw acie, upór n ie­ rozsądny, niedbalstw o o sp raw y Rzeczypospolitej. Jego zdaniem posłowie szlacheccy w ówczesnej Polsce, zarów no z uw agi na posiadaną władzę oraz m etod y jej zdobyw ania i pow iększania, jak i przez w yk orzysty­ w anie tejże dla p ry w a tn y c h celów i interesów , podobni są do try b u n ó w rzym skich. Ci zaś — dowodzi P leban, idąc za św iadectw em historyków staro ży tn y ch — byli przyczyną w szystkich buntów i zamieszek, spowodo­ w ali upadek rep u b lik i i zapanow anie ty ra ń stw a . „A ta w ładza, która swobód strzec m iała, ta zniszczenia ich przyczyną najw iększą b y ła “ (38). Przyniosła ona Rzym owi „upadek wolności, zgubę i ru in ę “ (39). U spra­

20 Zob. ró w n ież s. 23 i 78. P od k reślen ia w tek stach cytow an ych pochodzą od autora artykułu.

(12)

„R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M “ 297

w iedliw iona jest zatem obawa, iż podobne klęski m ogą rów nież spaść na Rzeczpospolitą, gdyż „z jednakiej przyczyny efektu jednakiego“ (39) należy się spodziewać.

Zasadniczy w niosek i poważny postulat pozytyw ny, o p a rty na powyż­ szych rozw ażaniach, stanow i następujące stw ierdzenie Plebana:

Co zaś o pop raw ie R zeczypospolitej, krótko pow iem . Jako zep sow an ia jej jedna jest przyczyna, że się daleko od pierw szego u sta n o w ien ia oddaliła, tak n apraw a n ie m oże być insza, tylko gdy się do niego pow róci. To je s t pod w ład zą w ięk szą i pan ow an ie królów , którego teraz cień i godność w ładzej prozna. [41]

N iestety, jedn ak Ziem ianin, choć zgadzał się z argum entam i P leb a­ na, przecież na wnioski, jakie ten ze sta n u Rzeczypospolitej w ysnuł, p rzy ­ stać nie mógł. Miłość ojczyzny nie m iała bowiem nad nim tej mocy, by dobrow olnie zaaprobow ał tak jaw ne pogwałcenie podstaw ow ych zasad złotej wolności. Poprzez patriotyczne zatroskanie pokazał w łaściw ą tw arz szlachcic tej epoki; tak ich niem ało było n a sejm ach, n aw et w śród „refor­ m atorów “, tak m yślał i czuł ogół szlachecki. Ziem ianin uznał, że lek a r­ stw o proponow ane przez Plebana gorsze jest od choroby, k tó rą ma uleczyć.

Toż to alb ow iem WM. napraw ą R zeczypospolitej zow iesz, k ied y zgubi w oln ość sw o ję i tak w y so k ie sw obody? N ie chcę, n ie ch cę tej popraw y! W olę zw yczajn y nasz nierząd, b y le przy w olności. [41]

W obronie swojej tezy Pleban w ysunął szereg argum entów , które m iały dowodzić, że bez zw iększenia w ładzy królew skiej niem ożliw a jest żadna reform a i że te zasadnicze dolegliwości państw a ty lko król zdolny jest uleczyć. Ich opis m a oprócz mocy dowodowej w artość k ry ty cznej analizy rzeczywistości polskiej. Ziem ianin godzi się je w ysłuchać, ale zaznacza z góry, że żadną m iarą nie zgodzi się n a proponow ane ra d y k a l­ ne rozw iązanie (zob. 42).

Do ty c h dolegliwości w ym ienionych przez P lebana należy w p ierw ­ szym rzędzie „zepsowanie powszechne dobrych i staropolskich oby­ czajów “ (43). Stw ierdzenie to dom aga się pewnego dodatkow ego w y jaś­ nienia. O „obyczajach“ m ów ili pisarze staropolscy nie tylko w odnie­ sieniu do zagadnień życia rodzinnego, tow arzyskiego czy katechizm ow ej m oralności. O paliński i jego współcześni używ ali także term in u „obycza­ je “ na oznaczenie postępow ania ludzi w sferze ich działalności politycz­ nej czy zawodowej oraz w stosunkach m iędzyludzkich, lecz nie tylk o p ry ­ w atnych, ale i publiczno-państw ow ych lub społecznych. Zgodnie z ty m — m ianem zepsutych obyczajów obejm ow ano zarów no plagę pijań stw a, jak i anarchię sejm ową, rozprzężenie w stosunkach rodzinnych, podobnie jak

(13)

k orupcję urzędników . K ry ty k a obyczajów rozciągała się zatem wówczas na regiony życia m oralno-obyczajow ego w sensie dzisiejszym , a oprócz tego dotyczyła m oralności czy obyczajowości politycznej, społecznej czy klasow ej. W tak im o św ietleniu zrozum iały staje się fakt, dlaczego to pi­ sarze staropolscy uw ażali, że najskuteczniejszym środkiem n ap raw y Rze­ czypospolitej jest refo rm a „pow szechnie zepsow anych“ obyczajów. Nie trzeba oczywiście dodawać, iż powyższy stan rzeczy to nie ty le logiczna konsekw encja pojęcia „obyczajów “ , ile światopoglądow y w niosek z id ea­ listycznego pojm ow ania procesu historycznego.

K onk lu zja w y sn u ta z przedstaw ionego barw nie i z zacięciem sa ty ­ rycznym ob razu „zepsow anych obyczajów “, k tó ry ch k ry ty k a m a u Opa­ lińskiego sens nie tylko etyczny, lecz przede w szystkim polityczny, dowodzi oczywiście słuszności tezy głów nej Pleb ana:

tak zep sow an ej R zeczyp osp olitej żadna b yć n ie m oże napraw a, pokąd rządu nad sobą n ie poda w jednę, która by n a jw ięcej m ogła, ręk ę [...]. [48]

Szlachta nie zdoła sam a nap raw ić swego państw a, bo zniosła karność i egzekucję p raw — tw ierdzi dalej P leban. Je st to n astępn a dolegliwość Rzeczypospolitej, k tó rą uleczyć może jedynie król.

Ten p raw a u tw ird zić, ten p rzeciw k o n im w y stęp n y ch karać i trzym ać złych na w o d zy m oże, b y le ty lk o m iał w ięcej w ła d zy i potęgi, n iż mu jej pozw ala w o ln o ść w asza. [53]

Nie w aha się rów nież O paliński z pozycji m onarchicznych zaatako­ wać przew agi m ożnow ładców w państw ie, ich odśrodkow ej i udzielnej p olityki, ich w pływ ów na m asy szlacheckie. Jego antyoligarchiczna in­ w ek ty w a zasługuje na szczególne podkreślenie i uznanie:

O, g d yb y przyszło zam ierzać kres pryw atn ej p otęgi i tym sam ym obcinać o k a zy je do fa k c y ji rożn ych , g d yb y ć lie n tu m tu r b a m zn iesion o, gdyby su m p tu a ria e

leges zb ytek w nas m ia rk o w a ły i m odurn fa m ilia e nazn aczały, gdyby kup tak

w ie lk ic h i p ra w ie w o jsk chow ać, fortec i zam k ów b u d ow ać n ie w olno było, g d y ­ b y p rzyjaźn i z panam i p ostronnym i i p osłam i ich p ry w a tn e porozum ienia karane ostro b yły, jak ob y trw alej i m ocniej stać m ogła w o ln o ść w asza! A le gdy tego n ie m asz, ob a w ia ć się, aby n ie był, kto m ocn iejszy, ten lepszy. [55]

C zw artą przyczyną w skazującą na konieczność pow iększenia w ładzy królew skiej jest, „iż rad a dobra i rząd być nie może w Rzeczypospolitej, poniew aż tego obojga nie chcecie, tylko z uchw ały sejm o w ej“ (57). W ten sposób znosi się dw ie rzeczy po trzebne do dobrej rady, tj. jej szybkość i tajem nicę. Jeśli zaś król, nie czekając n a aprobatę sejm u,

co prędzej zb ierze w o jsk o i p rzeciw k o n iep rzy ja cielo w i pójdzie, w ykroczy p rzeciw k o w yraźn em u praw u; jeżeli sejm u i u ch w a ły sta n ó w czekać będzie, R zeczp osp olitą w n ieb ezp ieczeń stw o poda. [58]

(14)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M 1 290

Jako środek zaradczy proponuje Pleban „pozwolenie królow i i radzie, przy nim będącej, większej w ładzej“ (58). O statnim i najbardziej w aż­ kim jego argum entem jest, iż

ta w oln ość głosu, na której się sadzą w szy stk ie sw obody w asze, tym sam ym trw ać n ie m oże, że się sam a znosi. [...] [A lbow iem ] gdy w rozróżnieniu sen - tencyji [...] przystąpi albo głupi, albo zły i p rzew rotny upór, który żadnym racyjom u stąpić n ie b ęd zie chciał, przyznać m i to każdy m usi, że albo dobro R zeczypospolitej szw an k ow ać będzie, albo ta, którą się szczycicie, głosu w o l­ ność. [58— 59]

Zalecenie Opalińskiego, że nie tylko królow i, ale także radzie ,,przy nim będącej“ należy powiększyć zakres upraw nień, w skazuje n a nieco odrębn y problem ideologii politycznej Opalińskiego. Plebanow i i O paliń­ skiem u nie szło jedynie o wzm ocnienie w ładzy królew skiej. Równie ch ęt­ nie w idzieliby oni w zrost powagi senatu, choć tego tak jasno i jednoznacz­ nie nie w ypow iedzieli. Mimo to odczytanie w łaściw ych in ten cji i te n ­ dencji politycznych u tw oru nie przedstaw ia żadnych trudności.

N aw ołując do pow rotu do dawnego ustroju, gdzie ,,tylko król a se­ n a t“ (26) decydow ał o losach państw a, niejednokrotnie podkreślał O paliń­ ski krzyw dę, jak a spotkała senatorów ze stro n y niesytych przyw ilejów i w ładzy posłów.

do tego przyszło, że stan rycerski, lubo ostatni m iejscem , potęgą jednak, rożnym i u p rzy w ilejo w a n ą praw am i, rzec śm iele m ogę, p ierw szy jest w R ze­ czypospolitej naszej. W szystko ab ow iem w ydarł sen atow i, prócz tego, że przy królu w cześn ie siedzi. On praw a p isze i um aw ia, i dopiero pięć dni przed kon k lu zyją (jakom w św ieżej czytał k on stytu cyjej) do króla przychodzi i se ­ natu. G dzie p ra w ie in v e r so ordin e zostaw a w p raw d zie tym ob iem a stan om toż

iu s in terced en d i, jednak o tym tylko m ów ią, co im p oselsk a izba czyta. K tóra

tym że praw em nic w ięcej czytać n ie m a, tylko to, co sam a w p rzód zgodnie u m ó­ w i i konkluduje. I tak sam tylko stan rycerski sp raw y p u b liczn e traktuje, a s e ­ n atorow ie z królem in p u lv e r e pin gu n t. [29— 30]

W odpowiedzi swej Ziem ianin przyznał rację stw ierdzeniom Plebana, a mimo to uznał, iż w istniejącym u stro ju z n ajd u ją się jednak dosta­ teczne środki n ap raw y państw a. Doradzał p rzy tym „kontentow ać się takim postanow ieniem ojczyzny, jakieś zastał“ (63). W edług niego istnieją dw ie przyczyny, dla k tó ry ch „odm iana Rzeczypospolitej naszej w inaksze postanow ienie [...] ani jest podobna, ani jest też p o trzeb na“ (64).

Ziem ianin okazał się realistą politycznym . N ikt bez w alki — dowo­ dził — nie zrezygnuje ze swoich upraw n ień i wolności. Je st to p ierw ­ sza przyczyna, dla k tó rej zmiana u stro ju jest niem ożliwa. Tłum aczy się ona sam ym ch arakterem wolności, „której albo pozwalać nie potrzeba, albo pozwoliwszy, nie powściągać bardzo i zatrzy m y w ać“ (64). Jak o przyczynę n astęp n ą w ym ienia on fakt, że królow ie, któ ry m by dobro­

(15)

w olnie przyczyniono w ładzy, staralib y się powiększać ją w szelkim i śro d ­ kam i, dążąc do zdobycia absolutnego panow ania (68).

P onadto w Polsce królow ie posiadają tyle możliwości, upraw nień i w ładzy — tw ierdził dalej Z iem ianin — że przy pom ocy własnego p rzy ­ kładu, um iejętnego szafow ania nagrodam i i karam i m ogliby osiągnąć za­ m ierzony sk u tek , tj. n a p raw ę Rzeczypospolitej. Kończąc zaś swoje w y­ w ody dodał:

To na dyszkurs WM. p ow ied ziałem , a rozum iem , że dosyć. P o n iew a żem to w y w ió d ł, że b ez odm iany R zeczyp osp olitej, bez przyczyn ienia panu w ła d ze w ięk szej, być od n iego m oże skuteczna p opraw a o jczyzn y naszej, już ted y w róć się WM., proszę, do zaczętej m ateryjej, to je s t do sposobu zaw ieran ia se jm ó w [...]. [78]

Dem agogiczne a rg u m e n ty Ziem ianina na tem a t słodyczy wolności, rzekom ej potęgi królów polskich, k tó rą n aw et lepiej jeszcze ograniczyć niż powiększać, nie o trz y m u ją żadnej odp raw y ze stro n y Plebana. P rz e ­ ciw nie, te n ostatni uznaje ich wagę i dyskusji nie podejm uje.

Tak w ięc Ziem ianin ostał się na placu jako fak tyczny zwycięzca w ideologicznym sporze, chociaż P leban swoich tez nie odw ołał ani też nie w y rzek ł się zajm ow anego stanow iska politycznego. Zrezygnow aw szy z dalszej polem iki został pokonany, lecz nie przekonany.

Poglądy m onarchiczne O palińskiego, przy w szystkim , co się wyżej dopowiedziało, są w yrazem istn iejący ch w otoczeniu W ładysław a IV te n ­ dencji do ukró cenia szlacheckiej sam ow oli i an arch ii. K ry ty k a ustroju R zeczypospolitej przeprow adzona w utw orze O palińskiego zbliżona jest ponadto do ocen, jak ie w tej spraw ie znaleźć m ożna w dziełach zachod­ nioeuropejskich ideologów m onarchizm u. Tak na przykład, niezależnie od n ajw ażniejszej tu k ry ty czn ej obserw acji urządzeń polskich, ab so lu ty sta Bodin m ógł zwrócić uw agę O palińskiego n a fakt, że w olna elekcja p rzy ­ nosi korzyść nie szlachcie, lecz m agnatom , k tó ry ch w pływ y podczas in ­

terreg n u m uleg ają w y d atn em u pow iększeniu. Słowam i zaczerpniętym i

z głośnego dzieła W ilhelm a B arclaya De regno et regali potestate, a tak ­ że przy pom ocy znajd u jący ch się w ty m dziele cytató w z praw ników i sta ro ż y tn y c h teo retyków u stro ju , zaatakow ał O paliński ty ch , któ rzy „chcą sw ym panom pan ow ać“ (60). W ten to sposób eru d y cja O paliń­ skiego, w ychow anka u n iw e rsy te tu w Low anium , oczytanego znakom icie w lite ra tu rz e politycznej epoki, w y korzystana została dla doraźnych celów politycznych stro n n ictw a królew skiego, którego ideologiem O pa­ liński był niew ątpliw ie.

Propozycje ideologiczne a u to ra R o zm o w y znalazły takżę w aln e opar­ cie w dziełach polskich m onarchistów , z których w ym ienić godzi się przede w szystkim Skargę, W arszew ickiego i Petry cego z Pilzna. W zgo­ dzie z nim i przedstaw ił O paliński zjaw iska rozkładu państw a przez

(16)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M “ 301

anarchiczne elem enty szlacheckie oraz w ielom a argum entam i u zasad­ n iał, że jedynie zwiększenie w ładzy królew skiej może przynieść zasad­ niczą popraw ę sy tuacji państw a. Równocześnie — podobnie jak Skarga czy P etry cy z Pilzna spośród teoretyków , a Je rz y Ossoliński i biskup So­ kołowski spośród działaczy politycznych — O paliński dom agał się po­ szerzenia u p raw n ień sen atu przy ograniczeniu znaczenia izby poselskiej. W ten sposób R ozm ow a Plebana z Ziem ianinem , łącząc się w sw ych po­ stu la ta c h pozytyw nych, jak i w kryty ce u stro ju Polski, z podobnym i dąże­ niam i m onarchistów polskich oraz zagranicznych teoretyków absolutyz­ m u, służyła równocześnie interesow i klasow em u i politycznem u określo­ nych kręgów polskiej m agnaterii.

6

W centrum spraw y zn ajd u je się pytanie, jakie to realne przyczyny spow odow ały klęskę Plebana. Dlaczego O paliński nie zapew nił jem u zw y­ cięstwa, choćby tylko zw ycięstw a literackiego, a więc n a teren ie swego utw oru. Zaw ażyły tu n a pewno różne, złożone względy, k tó ry ch w peł­ ni nie sposób ustalić bez gruntow nej analizy m apy ideologicznej epoki. A utor niniejszej rozpraw y ograniczy się tylko do w skazania na niek tóre spośród nich, jego zdaniem , zasadnicze.

W ypowiedź Ziem ianina, m ądrego i zatroskanego p atrio ty, w pew nym m iejscu odsłania jego szlacheckie i reakcyjne oblicze. Ziem ianin zapow ia­ da bowiem , żeby Pleban, podając p ro jek t reform y sejm u

zw y cza jó w naszych daleko n ie odstępow ał. Bo u nas, gdy tylko rzeką, że to n o v ita s, w sz y stk ie racyje na stronę iść m uszą. [82]

Na uw agę zaś swego rozm ówcy, że w ten sposób nic nie m ożna zm ie­ nić, ani żadnej choroby Rzeczypospolitej uleczyć, odpow iada:

A ni jej też bardzo i skoro leczyć trzeba, bo to WM. w ied z, że n ie ty lk o Polska, a le i k ażde w tak w ysok iej w o ln o ści będące p ań stw o n ierząd em stoi [...]. I stąd to nierządem , b y le przy w oln ości, w oli stać Polska, stąd n ie ch cem y

n o v ita te s . [83]

To ostatnie zdanie chyba n ajpełniej rep rezen tu je opinię szlachecką, w ielokrotnie w yrażaną na sejm ach i sejm ikach. Z nał ją zwłaszcza dobrze poseł wielkopolski Łukasz Opaliński.

Słowa Ziem ianina w yrw ały z ust Plebana n am iętną filipikę przeciw „rozpasanym ko n trad y k cy jo m “, przeciw „nie pozw alam “ i pryw acie, za­ kończoną niem al Skargow ską w izją upadku Polski.

A leć w y, w tę p ryw atn ą w oln ość zap atrzyw szy się i to w a sz e „N ie po­ z w a la m “ tak u lubiw szy, b oję się, ab yście hune fo etu m , sim ia e in sta r, p ieszczo­ tam i i ścisk an iem n ie u dusili. [86]

(17)

Ostrożność Ziem ianina i jego niechęć do nowości w ynikała także z in ­ n ych przyczyn:

n ie dlategom tę przestrogę p ow ied ział, abym WM. m iał zbić z dyszkursu, a le żem się ob aw iał, abyś WM., p u ru m ra tio n is tr a m ite m seąu en do, non e x c e d e re s

p u b lica v ia [postępując u czciw ą ścieżk ą rozum u, n ie zboczył z drogi publiczn ej],

to raczej radząc, co by być m iało, n iż co by m ogło. [87—88]

M yślę, że tu znaleźć m ożna w yjaśnienie całej ostrożności dialogu, jego n iekonsekw encji, w ysokich żądań i ograniczonych postulatów , a pośred­ nio także w yjaśnienie literackiej klęski Plebana. Bo to, co by być m iało, to rozsądny, ale m aksym alistyczny program w zm ocnienia w ładzy królew ­ skiej i przyw rócenia daw nej powagi senatu. On jed nak w ówczesnych w a ru n k ach polskich nie m iał żadnych szans realizacji. Świadomość kon­ k retn e j sy tu acji politycznej podyktow ała O palińskiem u program m in i­ m um i tak zresztą, jak pokazała p rak ty k a sejm ow a, z której on w yrósł, w ygórow any.

P rzyczyny literackiej klęski P leb an a tk w ią m ocno w rzeczywistości polskiej owego czasu. Ziem ianin nie dlatego nie został pokonany, że się z nim O paliński zgadza, choć i tego m om entu w pew nej m ierze lekcew a­ żyć nie m ożna 21, lecz dlatego, że jego pozycja jest dla au to ra R ozm ow y w yrazem potęgi konserw atyw nego obozu szlacheckiego. P leban rezygnu­ jąc z d yskusji n a zasadnicze tem aty , w gruncie rzeczy przekonany jest o słuszności swego stanow iska, u stęp u je tylko świadom ie, w zrozum ieniu przew agi ideologicznej i politycznej szlachty. Pow iada bowiem z dużą dozą sceptycyzm u:

W ięc ja z a le d w ie zn ajd u ję sposób u leczenia tej kon fu zyjej, która się w p u ­ b liczn ych naszych radach zn ajd u je, z której żeb y ście w y m ieli w ybrnąć, m ałą m am nad zieję. [79]

Tak więc ogólna sy tu a c ja polityczna, pozycja szlachty, k tó ra świeżo pogrzebała pro gram absolutyzm u m onarszego, K aw alerię N.M.P., jej niechęć do nowości, podejrzliw ość w obec króla i oddanych m u senato ­ rów spow odow ała zaniechanie p ostulatów w zm ocnienia w ładzy królew ­ skiej, czego w yrazem literackim jest przegrana P lebana. Jego ew en tualn e zw ycięstw o byłoby tylko literack im zw ycięstw em . Opaliński, doskonale obznajm iony z ten d en cjam i politycznym i szlachty, w iedział, gdzie i jakie są granice możliwości.

D latego zaś m. in. tego m om entu w p ełn i lek cew a ży ć n ie m ożna, że podobne argu m en ty co Z iem ian in w R o zm o w ie , a le ju ż z p ełn ą aprobatą autorską, w y su w a O p a l i ń s k i w O b ro n ie P o lsk i, p olem izu jąc z B arclayem na tem at w ład zy m o­ narszej w P olsce. Zob. rów n ież d alsze uw agi w sp ra w ie pozycji id eologiczn ej O p aliń sk iego i szlach eck ich reform atorów .

(18)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z IE M IA N IN E M “ 303

Ideologiczną porażkę P lebana przygotow ał i spow odow ał zresztą w pew nej m ierze sam au to r R ozm ow y. O dzw ierciedla ona bow iem położe­ nie szlacheckich i m agnackich reform atorów , któ rzy trzeźw o o rien tu jąc się w sy tu acji w ew nętrznej państw a oraz dom agając się zm ian u stro ­ jow ych w ystępow ali ty m sam ym przeciw w łasnej klasie i jej doraźnym interesom . S tąd też ich działalność pełna jest sprzeczności i niekonsek­ wencji. Chodziło im najczęściej o m niej lub bardziej pow ierzchow ne re ­ form y, k tó re by jednak w niczym nie uszczupliły przyw ilejów sta n u szla­ checkiego. Tak więc w utw orze O palińskiego Ziem ianin gotów przystać na te zm iany, k tó re dokonać się m ogą „bez naruszenia jed n ak w olności“ On też, przy pełnej aprobacie P leb an a a zarazem O palińskiego, wypo­ w iadając się przeciw reform ie u stro ju w duchu absolutystycznym do­ wodzi :

ta n ie m oże być śrzodkam i dobrym i i spokojnym i: m ordy, k r w ie rozlania, do­ m ow e w o jn y [...] w przód w id zieć i cierpieć potrzeba. Z tej ted y p rzyczyny od­ m iana niepodobna, ile taka, j a k i e j WM. c h c e s z , to jest b ez zam ieszan ia żadnego. [66]

W ówczesnej sy tuacji historycznej w prow adzenie p rogram u m onarchi- cznego środkam i k o n sty tu cy jn y m i było niem ożliwością, użycie zaś ja ­ kiegokolw iek nacisku w tym k ieru n k u nie leżało w in teresie najbardziej naw et m onarchizującyeh oligarchów . Tak więc P leb an m usiał sw oją przegran ą zapłacić rów nież za sprzeczności w ideologii sam ego O paliń­ skiego i jego stronnictw a politycznego.

N astępną przyczyną rezygnacji z żądań m aksym alnych był w spom nia­ ny w yżej ogólny cel utw oru, tj. r e f o r m a s e j m o w a n i a . O paliń­ ski chciał ratow ać p rzynajm niej to, co m iało jak ie takie szanse powodze­ nia. Gotów jest n aw et dla tej sp raw y odłożyć program m onarchiczny. Pisze bowiem :

Jeżeli lubo tym , lu b o inszym sposobem b ęd zie ch ciała R zeczpospolita w lep szy rząd w p raw ić tak zepsow aną radę, m oże trw ać długo i w tak im po­ stan ow ien iu , w jak im się teraz znajduje. Jeżeli ty ż w szy scy w tym opuszczą ręce, rzecz nieom yln a, że prędszego upadku całość jej i w o ln o ść w asza m ieć n ie m oże, jako przez tak zatrudnione sejm ow an ie. [119]

K lęska Plebana, niew ątpliw a pod w zględem literackim i uzasadniona różnym i m otyw am i dodatkow ym i, potrzebna była O palińskiem u je ­ szcze z innych powodów. Pleban atak u jąc upór i p ry w a tę szlachty, w skazując na jej b rak p atrio ty zm u i egoizm, w yłącza spod tej n egatyw nej oceny w sposób w idoczny swego rozm ówcę — Ziem ianina. Nie p o dej­ m u je rów nież dyskusji w spraw ach ostro przez niego staw ianych i ze szlacheckiego p u n k tu w idzenia zasadniczych ideologicznie. U stępuje z pola w alki. Czyni to zaś także dlatego, aby jego p a rtn e r m ógł w pełni zabłysnąć szlacheckim um iłow aniem wolności, stałością zasad, obroną

(19)

przyw ileju. Do czego to jed n ak było potrzebne ideologowi sui generis polskiego m onarchizm u, k tó ry ch ętn ie by przekazał upraw n ienia izby poselskiej i sta n u szlacheckiego — senatowi?

Z iem ianin, obrońca p raw szlachty, fan atyczn y zw olennik status quo, rzucający różne szpilki i złośliwości pod adresem króla i „żadną p er- sw azy ją“ nie d ający się przekonać o konieczności reform politycznych, zm ienia stanow isko w drugiej części R ozm ow y. I tu jed nak jest podej­ rzliw y, boi się now ości — bo też bała się ich szlachta, jest ostrożny, rozw ażny, liczy się z każdym drobiazgiem , k tó ry m ógłby ją urazić. Jednakow oż zasadniczą m yśl refo rm y aprobuje. Człowiek, k tó ry dał się poznać ze swego szlacheckiego stanow iska, pow tarzający w ielokrotnie obiegow e i uznane przez ogół poglądy na tem aty polityczne, budził zaufanie, szlacheckiego przecież, czytelnika. Był on przy tym gorącym p atrio tą, zatro sk anym o losy ojczyzny, a więc postacią w pełni pozy­ tyw ną. Jeśli więc ten Z iem ianin, tak schlebiający szlacheckiem u poli- ty k ierstw u , godzi się n a reform ę sejm u, a n aw et ją zaleca, to to w szystko, co o nim w iem y, przem aw ia do sejm ikującej braci, do której zresztą u tw ó r jest s k ie ro w a n y 22 i k tó rą m a zaagitow ać, przem aw ia — pow ta­ rzam — za p ro jek tem Opalińskiego.

I dlatego au to r i P leban cały czas k okietują Ziem ianina, bo ko kietują przez niego klasę, odw ołując się do jej patriotyzm u i um iłow ania w ol­ ności, potrząsając w idm em absolutyzm u, które grozi — jak uczy historia staro ży tneg o R zym u — p ań stw u polskiem u, jeśli szlachta nie przepro­ w adzi refo rm y rad sejm ow ych.

I jasn e sta je się, dlaczego o rganizatorem rozm ow y i w ydaw cą dzieła jest Z iem ianin. Bo pochodzi on z tej sam ej klasy co odbiorcy, rep rezen­ tu je ich poglądy, łatw iej m u zdobyć ich zaufanie i w yw ołać zrozum ienie dla w łasnego p rogram u, przekonać o konieczności i zbawienności pro­ ponow anych reform .

R ozm ow a Plebana z Z iem ia n in em zajm u je w litera tu rz e politycznej

w. X V II szczególne m iejsce nie ty lko ze w zględów ideow ych, lecz także i literackich . Z ryw a ona z d o k try n aln y m m anifestow aniem n ierealnych n iejed n o k ro tn ie pom ysłów, co np. daje się zauw ażyć w n iek tóry ch po­ stu la ta c h G órnickiego czy Starow olskiego; najściślej liczy się O paliński z k o n k retn y m i m ożliw ościam i politycznym i i do nich dostosow uje swój program .

W ynikiem tego stan u rzeczy jest, w pew nej m ierze, now atorstw o literackie dialogu O palińskiego. W obfitej liczbie utw orów staropolskich należących do tego g a tu n k u dadzą się z grubsza w yodrębnić dwa typy. P ierw szy z n ich c h a ra k te ry z u je się tym , że uczestnicy rozm ow y posiadają

22 T en ad res sw eg o utw oru p odkreśla O p a l i ń s k i kilk ak rotn ie. Zob. s. 22, 120, 123— 124.

(20)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M IA N IN E M “ 305

podobne lub zbliżone poglądy, zm ierzają w swoich rozw ażaniach do tego samego celu, w zajem nie się dopełniają i w spólnie o dk ry w ają coraz to now e aspekty spraw y. M amy tu jed n ak w łaściw ie do czynienia z tra k ­ tatem lub rozpraw ą, k tó rej tezy zostały podzielone pom iędzy w ypow ia­ dające się osoby.

D rugi ty p dialogu ch araktery zu je się opozycją odm iennych stanow isk, przy czym stro n a rep rezen tu jąca poglądy a u to ra w yposażona zostaje w takie racje i argum enty, które m ają zdolność przekonania lub ośm ie­ szenia k o n tr p artn era. W Rozm ow ie Opalińskiego sy tuacja, z om ów ionych wyżej względów, została znacznie skom plikowana. W utw orze jego łatw o dostrzec elem en ty obu typów dialogu. Równocześnie jed n ak p rze­ ciwnicy zostali zaopatrzeni w racje rów norzędne, choć odw ołujące się do diam etralnie przeciw nych poglądów. W R ozm ow ie m am y do czynie­ nia z w łaściw ie pojętą dyskusją polityczną, w której stro n a re p re z e n tu ­ jąca poglądy a u to ra przegryw a, co było bez precedensu w dotychczaso­ w ym rozw oju dialogu. U tw ór więc Opalińskiego jest rela cją z dyskusji n ad refo rm ą polityczną, w której obydw ie stro n y dążą w praw dzie do tego samego celu, tj. n ap raw y Rzeczypospolitej, ale w części pierw szej

R o zm ow y stanow iska ich i poglądy są kontrastow o przeciw ne, w drugiej

dopiero, przy istniejący ch nadal różnicach, zbliżone i podobne. W ten sposób najw łaściw iej została oddana atm osfera swobodnej dyskusji po­ litycznej, gdzie żadna stro n a nie m a p a te n tu na praw idłow e rozw iązanie, któ re uzyskuje się dopiero w drodze obopólnej w ym iany poglądów.

7

Nie m ożna zrozum ieć niekonsekw encji, w ah ań i załam ań R ozm o w y

Plebana z Z iem ianinem , a równocześnie jej m o n arc h ic z n y c h 23 tęsk n o t

i trzeźwego, ostrożnego program u reform y sejm ow ej, i w ielu innych zło­ żonych spraw , o któ ry ch mówiono, bez skrótow ego choćby prześledze­ nia etapów w alki o refo rm ę sejm ow ania, jak a zap rzątała uwagę w szyst­ k ich bez m ała sejm ów za króla W ładysław a IV 24, a została zapoczątko­ w an a na konw okacji w arszaw skiej 1632 roku. Pełne, i dające bezbłędny obraz, przedstaw ienie jednego z cen traln ych problem ów ustro jow ych Rzeczypospolitej przekracza możliwości i kom petencje autora minie

j-23 I dodajm y: prosenatorskich, gdyż w ła śn ie, jak była o tym m ow a w y żej, spraw a w zm ocn ien ia w ład zy sen atu n ależy u O p a l i ń s k i e g o do n a jisto tn ie j­ szych.

24 O czy w iście trzeba z m iejsca w yjaśn ić, że spraw a reform y, choć p ra w ie b ez p rzerw , lub z przerw am i m ałym i, p oja w ia ła się na sejm ach za W ład ysław a IV, jed n ak do problem ów czołow ych i n ajw ażn iejszych n ie należała. A n i b o w iem król, ani tym bardziej szlachta n ie p rzy w ią zy w a li do niej zb yt w ie lk ie j w agi. C iągn ie się w ię c przez »większość sejm ów , a le w ą sk im i an em iczn ym p asm em .

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1960, z. 4.

(21)

szego a rty k u łu . A u to ry ta ty w n y sąd w tej spraw ie może w ypow iedzieć jedynie h istory k państw a i praw a. D latego też uw agi poniższe nie mogą pretendow ać do ostatecznego ujęcia zagadnienia ani też do jego w y ­ czerpania. Są one zaledw ie skrom nym rekonesansem na te re n y badań historycznych, niedostatecznie jeszcze dla interesującego nas okresu o p ra­ cowanych. F a k ty niżej przedstaw ione są w znacznej m ierze o p arte o nie w yzyskane przez history kó w specjalistów m ateriały rękopiśm ienne. Zna­ leziska ow e są n ajpew niej przypadkow e i fragm entaryczne. U kładają się jed n ak w łańcuch chronologicznie dość zw arty i problem owo jedno­ rodny. Dla celów historycznoliterackich, dla u stalen ia genezy dialogu Opalińskiego zdają się być w ystarczające, choć nie mogą oczywiście sam e w sobie zadowolić h istoryk a u stro ju . Niech te uw agi będą p rzy ­ n ajm n iej cząstkow ym uspraw iedliw ieniem autora, k tóry pow ażył się zajrzeć na tere n y badań w znacznej m ierze m u obcych, i zjed n ają mu w yrozum iałość specjalistów .

Pierw sze w ystąpienie Łukasza O palińskiego na arenie sejm ow ej, któ re m iało m iejsce na konw okacji r. 1632 25, zbiegło się szczęśliwym trafem z dość zasadniczą próbą reform y sejm ow ania, p odjętą przez grupę posłów z księciem K rzysztofem R adziw iłłem i Jaku bem Sobies­ kim na czele. I m im o że ani teraz, ani n a k ilk u następnych sejm ach, na k tó ry ch przyszły au to r R o zm o w y Plebana z Z iem ia n inem przebyw ał jako p o s e ł26, nie odegrał on zbyt w y b itn ej roli, choć zasiadał w w ielu kom isjach, a sejm ow i w 1638 r. m arszałkow ał, przecież doświadczenie n ab y te tą drogą było nie do pogardzenia. Uczyło ono bowiem tru d n ej sztuki sejm ow ej dyplom acji, gdyż sw arliw ą brać poselską łatw o było w archołom w szelkiej m aści pociągnąć za sobą, lecz tru d n o było u trz y ­ mać w karbach i poprow adzić w e w łaściw ym k ierun k u. Uczyło dalej ostrożności w form ułow aniu w łasnych poglądów, w skazyw ało na siłę przeciw nika, w zm acnianą ponadto w ieloletnią tra d y c ją sejm ow ej

nie-25 B ibl. Czart., rkps 370, s. 547 (lista p o słó w dołączona do in stru k cji sejm iku średzkiego na sejm kon w ok acyjn y). — V o lu m in a legum . T. 3. P etersb u rg 1859, s. 352. — S. R y g i e l , P u tea n u s u n d d ie Polen. B erlin 1913, s. 61.

26 Do roku 1639 b y ł Ł ukasz O paliński na n astęp u jących sejm ach (oprócz już w y m ien io n eg o k o n w o k a ey jn eg o w r. 1632): w r. 1634 (V o lu m in a legum , t. 3, s. 395), 1635 (p ierw szy) (ta m że , t. 3, s. 403; B ibl. Czart, rkps 370, s. 615), 1638 i 1639. N ie p o sło w a ł n atom iast na sejm ach : elek cy jn y m w r. 1632, k oronacyjnym w r. 1633, drugim w r. 1635, p ierw szy m i drugim w roku 1637. W ostatn im przypadku d la ­ tego, że sejm ik średzki został ro zerw an y i p o słó w n ie w ybrano. W ręk op iśm ien n ym diariuszu czytam y: „T egom p rzepom niał, że p o słó w z w o je w ó d z tw w ielg o p o lsk ich . to jest p oznańskiego, k a lisk ieg o [itd.] n ie m asz. Szredzki sejm ik snadź m a le con-

te n ti rozerw ały, że w o je w ó d z tw o p ozn ań sk ie panu staroście szrem sk iem u , n ie panu

oboźnem u koronnem u k o n fero w a n e“. AG AD, BOZ IX b-20, k. 115v. W obec po­ w y ższego n ieja sn y sta je się dla m n ie fakt, że Ł ukasz został w yb ran y do jednej z k om isji sejm o w y ch na tym sejm ie. Por. V o lu m in a legum , t. 3. s. 437.

(22)

„ R O Z M O W A P L E B A N A Z Z I E M I A N IN E M “ 307

karności. K ażda bowiem próba jakiegoś uładzenia obrad, nadan ia im reg ulam in u i w prow adzenia porządku, trakto w ana była a priori jako rzecz „nieznośna w olności“. Nie m am y żadnych dowodów, k tóre pozw a­ lałyby przypuszczać, że Łukasz O paliński już od początków swej k ariery sejm ow ej należał do stronnictw a reform , o ile o istn ien iu takiego s tro n ­ nictw a m ożem y w ogóle mówić. W każdym razie lata spędzone n a stu ­ diach w Low anium , uniw ersytecie, jak wiadomo, o silnych tendencjach m onarchicznych, jak i rów nie m onarchiczna tra d y c ja rodzinna — w płynęły niew ątpliw ie n a rozwój poglądów politycznych m łodego wojew odzica poznańskiego. W ażnym czynnikiem k ształtującym te poglądy było rów nież w spom niane w yżej dośw iadczenie zdobyte w sejm ow ych utarczkach.

Spraw a reform y sejm ow ania dotyczyła, z grubsza biorąc, trzech głów­ n y ch zagadnień :

1) u stalen ia sztyw nego regulam inu obrad, gw arantującego m aksy ­ m aln ą efektyw ność pracy sejmów;

2) w prow adzenia zasady większości oraz zw iązanej z ty m k ry ty k i

lib eru m veto;

3) ten d en cji zm ierzającej do ograniczenia przew agi sejm ik u nad sejm em — w im ię ogólnonarodow ych celów.

O ile zw olennicy refo rm w załatw ieniu ty c h trzech sp ra w w idzieli klucz do n ap raw y Rzeczy pospolitej, o tyle ogół szlachecki, podejrzliw ie p atrzący na wszelkie próby ograniczenia złotej anarchii — a dwa o sta t­ nie z w ym ienionych punktów były kam ieniem obrazy dla szlacheckiego pojęcia wolności — godził się n a niektóre, najm niej w ażne ograniczenia regulam inow e. D odajm y zresztą, że tylko na te, któ re pow iększały w ten czy inny sposób jego wolność. Mowa tu np. o obosiecznym postulacie term inow ego zaw ierania sejm ów. W ysuw ając go w ielokrotnie, dw ór sądził, że w ten sposób położy tam ę potokom gadulstw a, upornym k ontradykcjom i sejm ow ej obstrukcji. Tym czasem rez u lta t był opłakany. Niczemu to bowiem nie zapobiegało, a dało szlachcie jedno jeszcze więcej narzędzie politycznego szantażu. I n ik t inny też jak dw ór m usiał prze­ łam yw ać niejednokrotnie, choć nie zawsze z pom yślnym skutk iem , n a ­ kazy k onstytucyjne i w łasne zalecenia, prosząc o przedłużenie obrad, gdy zasadnicze spraw y obrony k raju , podatki i inne kw estie nie zostały jeszcze załatw ione. Nic zatem dziw nego, że w dziesiątkach in stru k cji poselskich pojaw ia się zalecenie, „aby na żadną prolongacyją sejm u albo prolongacyją konkluzyjej nie pozwalali, choćby et infectis rebus rozjechać się m ieli“ 27. C ytat powyższy, którego m yśl reprodukow ana rest wówczas powszechnie, pochodzi, co podkreślm y, z in stru k c ji se j­ m iku średzkiego na sejm w roku 1639.

Cytaty

Powiązane dokumenty