• Nie Znaleziono Wyników

Zenon Przesmycki (Miriam)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zenon Przesmycki (Miriam)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Piotr Koczorowski

Zenon Przesmycki (Miriam)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/3-4, 358-368

(2)

ZENON PRZESM YCKI (MIRIAM)

Zenon P rz esm y c k i by! Podlasiakiem . D ziad jego, P aw eł, w łaściciel dóbr Droblin i B ordziłów ka w Siedleckim , zm arł w r, 1866, g d y wnuk m iał p iąty rok życia. Ojciec, T om asz Szym on, u ro dzo ny 29. VII. 1827 r. z B ibianny z Radzikow skich, k tó ra pochodziła z rodziny ziem iańskiej, był u sch y łku żyw ota, „n a­ czelnikiem sekcji kaliskiej dróg bitych okręgu w arszaw skiego kom unikacji“ , a ożenił się z M arią z P rzanow sk ich, również córką ziem ian z Lubelskiego, k tó ra o b d arzy ła go czterem a s y ­ nam i; drugim z kolei (po W ojciechu T o m aszu a p rzed T o m a ­ szem Ignacym i najm łodszym , M arianem Adam em ) był Zenon F ranciszek, uro d zo n y 22 g rudnia 1861 roku o godz. 10 rano, jak p recy zu je m etry k a, w m ieście R adzyniu, gdzie ojciec był p o ­ dów czas inżynierem drogow ym .

W y k ształcen ie średnie o trz y m ał Zenon P rzesm y ck i w IV -ym państw ow ym gim nazjum w arszaw skim , k tó re odzna­ czało się w ysokim poziom em naukow ym , szczególniej w dzie­ dzinie język ó w i lite ra tu r k lasy czny ch .

Duch teg o gim nazjum w płynął widocznie na decyzję ż y ­ ciow ą P rzesm yck ieg o , bo w krótce po w stąpieniu na w ydział p raw n y u n iw ersy tetu w arszaw skieg o zaczął drukow ać w czaso­ pism ach („B iblioteka W a rs z a w s k a “, „K raj“ , „A teneum “) poezje oryginalne i tłum aczenia z czeskiego, k tóre oid początku podpi­ sy w ał pseudonim em M iriam .

K ariera literack a M iriam a b y ła o szałam iająca: w dwu­ dziestym drugim roku ży cia (1883) obok drobnych utw orów w ła­ sn ych ogłosił w „Bibliotece W a rsz a w sk ie j“ (m aj) p rzek ład k o ­ medii w jed n ym akcie Ja ro sła w a V rchlicky’ego „W beczce Dio- g e n e sa “, jednocześnie z aś w y d ał osobno p rzek ład trag edii w pię­ ciu a k tach tegoż au to ra p. t. „D rah o m ira“ (W ydaw nictw o A da­ m a W iślickiego). W roku n astęp n y m w y sz ły dwie książki M i­ ria m a: jedna zbiorow a, widocznie w espół z kolegam i uniw ersy­ teckim i po piórze: „Z chwil wolnych, w iązan ka p rac literackich: A leksander Chom iński, R om an Lech, M iriam , Karol Sękowski. N akładem au to ró w “, gdzie znajduje się kilkanaście utworów' po­ etyckich jego, o raz p rzek ład zbioru poezyj Ja ro sła w a Vrchli'c- k y ’ego „Duch i św ia t“ (nakładem T. P aprockiego) ; jest to już o k a z ały tom, liczący stro n 154. W ty m że roku 1884 ogłosił

(3)

Mi-Zen o n P rz e sm y c k i (Miriam) 3 5 9

riam kilka utw orów w łasnych i przekładów z Z eyer’a i Vrchlic- k y ’ego w petersburskim „K raju“ ; współpraca) ta trw a ła lat kilka. W ciągu tych pierw szych dwóch lat p racy literackiej n a ­ w iązał M iriam stosunki przyjaźni z pisarzam i czeskimi, głów-' nie z Jarosław em V rchlicky’m i Juliuszem Z eyer’em. Czesi umieli w yrazić mu sw ą w dzięczność za p rzek ład y ich n a jw y ­ bitniejszych poetów, bo oto w początkach 1885 roku, gdy Mi­ riam miał zaledw ie lat 24 i był jeszcze studentem praw a, a nie w y d ał żadnego osobnego zbioru poezji w łasnych, u k azała się w P ra d z e (Knihovna ustredrai, Nr. 160, J. L. Kober) niewielka (38 stron) książeczka pod tytułem : „B âsne M iriam ovy (Ze­ nona P rzesm yck ého z V arszavy) z polskeho prelozil Ja n Ne- c z a s“. W ty m sam ym roku M iriam ogłosił w „A teneum “ w ar­ szaw skim nowe p rzek ład y z czeskiego; „V ittoria C olonna“, poem at Ja ro sław a V rchlfcky’ego, k tó ry jednocześnie w yszedł w odbitce osobnej, i dłuższą przeróbkę p ra c y „Rum elia w scho­ dnia, podług J. K. Jireczek ’a“, w roku zaś następnym „.Teresa M anfredi“ , nowelę Juliusza Z eyer’a.

Nie zapom inajm y, że Zenon P rzesm ycki jednocześnie pil - nie studiow ał praw o ; rezultatem ty ch studiów była „konkur­ sow a ro zp raw a“ ro sy jsk a pod tytułem „P ró b y kodyfikacji p raw a m iędzynarodow ego i znaczenie ich dla teorii i praktyki'“ , ogłoszona w „Izw iestijach W arszaw sk o go Im pieratorskogo Uni- w iersitieta“ i w yd an a osobno w r. 1886. R ozpraw a ta, odzna­ czona złotym m edalem przez uniw ersytet, by ła pierw szą tego rodzaju p racą w języku rosy jskim i: zw róciła n a m łodego uczo­ nego uw agę petersburskich sfer naukow ych; w edług relacji M iriam a, zaproponow ano mu w ów czas docenturę w uniw ersy­ tecie p etersburskim ; P rzesm y ck i odpowiedział, że m ógłby z a ­ jąć to stanow isko, ale tylko na uniw ersytecie w arszaw skim ; w ów czesnych w arunkach politycznych nie było to w ykonalne i ...M iriam (tu p rzy to c zy m y cy tatę z ciekawej notatki autobio­ graficznej w w ydaw nictw ie: „Ruch,. K alendarz en cyklo p edycz­ ny na rok 1889“ str. 154): „z początkiem roku 1887 objął re­ dakcję założonego ściśle w edług podanego przezeń program u czasopism a czy sto literackiego p. t. „Życie“. W y ty c z n e punkta tego p ro g ram u udało mu się w dość znacznej części u rze c z y ­ wistnić, dzięki św ietnem u istotnie gronu sił daw niejszych i no­ wych, jakie zdołał dokoła organu ^X-ego zgrom adzić. Z p o ­ czątkiem czerw ca w szakże następnego roku, z powodu naw ału innych zajęć obowiązkowych, zm uszony był stanow isko kie­ row nika literackiego „Ż ycia“ porzucić, po czym pism o to n a ­ tychm iast zmieniło barw ę, stając się z organu specjalnie lite­ rackiego, k tó ry był bardzo potrzebny i m iał wielkie p rzed sobą zadanie, zw ykłym tygodnikiem , sta ra ją c y m się odzw ierciedlać choćby pow ierzchow nie chwilę bieżącą“.

C a ły późniejszy M iriam już jest tutaj i n n u c e ; jed­ nakże cz asy trium fującego w kulturalnej W arszaw ie pożytyw

(4)

S ta n isła w P io tr K o c z o ro w s k i

zm u nie s p rz y ja ły „aw an g ard o w y m “ zam ysłom red a k to ra „Ż y cia“, prag n ąceg o służyć literatu rze czystej, poezji P a rn a su i rodzącego się sym bolizm u w skali europejskiej; obok bowiem poetów czeskich, tłum aczył dużo z poetów francuskich, nie­ m ieckich, w łoskich (C arducci) i am ery kańskich (Poe), oraz drukow ał w czasopism ach w arszaw skich stud ia k ry ty c z n e z bieżącej lite ra tu ry św iata.

W zięty w r. 1888 do w ojska (służył, z d aje się, w a rty le ­ rii, ja k Józef Mariia H oene-W roński), utracił w pływ na kieru­ nek „Ż y cia“ — i odszedł od niego zupełnie.

Z tych czasów pochodzi całożyciow a p rzy ja źń Mirijama z drugim arcy tłu m aczem , poliglotą i europejczykiem w k ażd ym calu, E d w ard em Porębow iczem ; byli to w onczas jed y ni' dw aj ludzie w Polsce, k tó rz y m ogli się ze sobą całkow icie po rozu­ mieć i zrozum ieć; jednakże uroczy Dy dym K osturek miał w sobie więcej m iękkości i’ p ro sto ty , podczas gd y M iriam był kotu rn o w y i bezw zględny w sw ym um iłowaniu najw yższych regionów sztuki.

Około r. 1887 zaczęło być w piśm iennictw ie polskim g ło ­ śno o życiu i tw órczości filozoficznej i m atem atycznej Hoene- W rońskiego, pow stał kom itet w ydaw niczy jego dzieł p o śm iert­ nych, u k a z ały się pierw sze a rty k u ły D icksteina o zapom nia­ n ym m yślicielu polskim. N ależy przy p uszczać, że w tym w ła­ śnie czasie P rz esm y c k i zainteresow ał się słynnym , ale znan y m tylko pow ierzchow nie uczonym polskim ; do licznych jego pasji literackich p rzy b y ła nowa, w yłącznie już naukow a.

P o w yjściu z w ojska zaczęły się dla P rzesm y ck ieg o dłu­ gie W a n d e rja h re : jeździł po Europie (dłuższe po by ty w W ie­ dniu i P a ry ż u ), gdzie prow adził studia filozoficzne zapew ne w zw iązku z H oene-W rońskim , naw iązyw ał k o n tak ty literackie i a rty sty c z n e z aw a n g a rd ą kulturalną Zachodu, zazn ajam iał się z najw y ższy m i podów czas osiągnięciam i w dziedzinie sztuki i literatu ry . Nie zaniedbyw ał przecież działalności k ry ty c z n ej ani tłum aczeń: był sta ły m w spółpracow nikiem krakow skiego „Ś w ia ta “ Z y g m un ta Sarneckiego, nadał pisyw ał do p etersb u r­ skiego „K raju “ . W r. 1888 w y d ał osobno przek ład komedii w jed n y m akcie „Do ż y c ia “ Ja ro sław a V rchlicky’ego, w 1891 — komedii! tegoż au to ra „-Uszy M id asa“ i traged ii Leconte de Lisle’a „E ry n ie “, w r e s z c i ^ w roku 1893 u k azał się zbiór poezji w łasnych M iriam a pt. „Z c z a ry m łodości“ (Kraków, G ebeth­ ner, str. 260), d e d y k o w an y rodzicom . T a d e d y k acja nasuw a nam przypuszczenie, iż ów pseudonim kobiecy M iriam , k tó ry tak jask ra w o nie licował z atlety czn ą i m ęską postacią P rz e ­ sm yckiego, był aktem hołdu dla m atki, której było na imię M aria.

Ten zbiór „Z c z a ry młodości!“ (hum aniści używ ali w t a ­ kich w ypad k ach ty tułu „Juv enilia“) jest aktem rezyg nacji: poeta żegna się tu z w łasną m łodością, a może i z włalsną

(5)

Zenon Przesm ycki (Miriam) 3 6 1

tw órczością poetycką; w ykw intny znaw ca i sm akosz całej ów­ czesnej poezji św iatow ej, w y m agający i surow y k ry ty k m u­ siał zdaw ać sobie spraw ę, że jego poezja nie zaw aży wiele w rozw oju sztuki europejskiej. B yła to liry k a refleksyjna, „li­ ry cz n y pam iętnik d u sz y “, jak sam poeta w podtytule zbiorek swój sch arak tery zo w ał. Chociaż odżegnyw ał się od „parnasi- zm u“, jednakże najbliższe mu bodaj b y ły ideały estetyczne tej szkoły poetyckiej francuskiej (Sully Prudhom m e, Leconte ide Lisle, H eredia); w y ra ż a się to poza treścią, także w kulcie w y szukanych form poetyckich: sonet, triolet, rondo itp. Jako tłum acz przecież um iał M iriam cenić i kongenialnie w y rażać po polsku dosłownie „toute la ly re “ litera tu ry światow ej.

Dowodem tego jest w y d an y w roku następnym (1894) p rzekład „W yboru pism d ram aty czn y ch “ M aurycego M aeter- lincka (W arszaw a 1894, Biblioteka najcelniejszych utw orów li­ te ra tu ry europejskiej S. Lew entala, str. CXXII i 189), poprze­ dzony ogrom nym , 122 stro n y drobnego druku, „w stępem k r y ­ ty cz n y m “, k tó ry był pierw szą w literaturze św iatow ej, a na długite lata jedyną p racą o genezie, istocie i rozw oju m łodego podów czas symbolizm u. Ten „W stęp k ry ty c z n y “ oddgrał dużą rolę w dziejach polskiej poezji, i więcej bodaj, niż późniejsze hałaśliw e m anifesty Przybyszew skiego, przyczyn ił się do ukształtow ania „M łodej P o lsk i“.

O w ykw intnym eklektyźm ie M iriam a św iadczy fakt, że w roku następnym (1895, m arzec) drukow ał w „Pam iętniku nąukow ym i literackim “ we Lwowie obszerne studium o tw ór­ czości José M aria de H eredia, a 3 m aja 1896 roku wygłosił w Bibliotece Polskiej w P a ry ż u od czy t o Juliuszu Zeyerze, zaś w lutym 1897 r. „A teneum “ w arszaw skie zam ieściło M iriamowe p rzek ład y „Z poezji P a w ła V erlaine’a “.

Rok 1897 był w życiu P rzesm yckiego rokiem przeło m o­ w ym : w tym to roku, jak w yznaje w autobiograficznej notatce angielskiej (W ho’s W ho in C entral and East-Europe 1933/34, Zurich 1935, str. 786), „o d k ry ł całkiem zapom nianego wifel- kiego poetę polskiego, C y p rian a Norwida, i zaczął poszukiw ać jego dziel rozpro szo n y ch “.

W początkach roku 1898 Feliks Kopera ogłosił w „W ia­ dom ościach num izm atyczno-archeologicznych“ (Nr 34) „Niej znaną autobiografię C. N orw ida“ , ozdobioną rysunkiem poety, p rzed staw iający m H oene-W rońskiego; tu spotkały się ze sobą i z M iriam em obydwie pasje P rzesm yckiego, które to w a rz y ­ sz y ły mu do końca pracow itego żyw o ta; że jednak poeta był dla niego bliższy i „łatw iejszy “, niż filozof, św iadczą dalsze losy obydwu w ręku M iriam a.

W roku 1901, dla uczczenia pamięci zm arłego niedawno poety czeskiego, w y d a ł Przesm yck i swoje, od lat kilkunastu dokonyw ane, p rzek ład y dzieł Juliusza Z eyera (W ybór pism, w Bibliotece najcelniejszych utw orów literatu ry europejskiej

(6)

L ew entala); są to ogrom ne dw a tom y, liczące razem pow yżej 900 stro n druku. Jednocześnie zaś ogłosił osobno p rzekład jego powieści p. t. „N a pograniczu obcych św iatów “. B yło to już z a ­ kończenie, likw idacja dotych czasow y ch form działalności Mi- riam a; pochłonęły go o dtąd inne zainteresow ania: Hoene- W roński, N orw id i „C him era“.

„Ż ycie“ krakow skie, „Życie“ P rzy b y szew sk ieg o i W y ­ spiańskiego dog o ryw ało ; ostatni jego z e sz y t-w y sz e d ł w s ty ­ czniu 1900 r. — pod kierunkiem a rty sty c z n y m P rzesm yckieg o ; by ła to jak b y „w p raw k a“ , ćwiczenie dla m ającej w krótce u k a ­ zać się „C h im ery “.

Mi'riam zn ał niew ątpliw ie w ykw intne czasopism a euro­ pejskie z końca XIX w ieku: „Le C en tau re“, kw artalnik P ie rre L o u y s’a i P a w ła V aléry ’ego, ozdobiony znakom itą g rafik ą a r ­ ty stó w w spółczesnych; „The Yellow B ook“ , z a w ierający utw o­ ry najśw ietn iejszy ch m łodych p isa rz y angielskich, ozdobiony pierw szorzędnym i rysunkam i A ubrey B e a rd sle y ’a, „11 C onvito“ d ’Annunzia, druk o w an y n a w sp an iałym papierze, specjalnie dla tego czaso p ism a robionym ; w reszcie nieco b arb arzy ński w sw ych rozm iarach i układzie berliński „ P a n “ , któ rego w spó ł­ red ak to rem był S tan isław P rzy b y szew sk i, a k tó ry zaw ierał, na na planszach in folio, najcelniejszą grafikę europejską. To w szy stk o jed n ak było tylko szeregiem sugestii dla M iriam a, co i jak m ożna zrobić w ty m zak resie; „C h im era“ doborem treści i stro n ą zew nętrzną p rze w y ższ y ła w szy stk ie tam te pi­ sm a; po p ro stu nie b y ły one w zorem dla niej.

Od r. 1901 do 1907 w yszło 30 zeszytów , czyli 2 i pół rocz­ niki „C h im ery “ ; zaw ierają one utw o ry n ajznakom itszych w spółczesnych poetów, prozaików , esseistów i tłum aczów pol­ skich; wiele nazw isk, później oprom ienionych blaskiem w ybit­ nego talentu, ukazało się tam w druku po raz p ierw szy ; a rc y ­ dzieła dziesiątków poetów i prozaików europejskich po raz pierw szy d o ta rły tam do publiczności polskiej w e w zorow ych p rzek ładach . P lan sze • osobne, inicjały, w iniety, przeryw niki i zakończenia, kom ponow ane dla każd ego utw oru z osobna, uczy niły z „C h im ery “ praw dziw y klejnot ty po graficzn y. Mi­ riam był tam sam odzierżcą: dobory tekstów , układ w ew nętrz­ ny i drukarsk i, dobór ozdób i tablic — w szy stk o było dziełem M iriam a, owocem jego olbrzym iej pracy , ty m bardziej, że p r a ­ cowników d ru k arn i (S. O rg elbran da Synów ) m usiał sam uczyć tajników sztu ki d rukarskiej niemal od abecadła. Sam zresztą był jednym z najczy n n iejszych w spółpracow ników „C him ery“ : a rty k u ły prog ram o w e („Los geniuszów “), k ry ty c z n e („A rtur Rim baud i jeg o „S tatek p ija n y “), a rty sty c z n e („D rzew o ry t ja ­ poński“, „O exlibrisach“), recenzje i spraw ozdania z litera­ tu ry i sztuki, o raz pierw szorzędne p rze k ład y jego pióra zn aj­ dziem y w k a ż d y m zeszycie pism a. O czyw iście, niedociągnięć było tam niem ało: tłum aczenia utw orów pisarzów obcych

(7)

drugo- i trzeciorzędnych (szczególniej belgijskich), słabe nie­ raz u tw ory m łodszych pisarzów polskich (Komornicka) itp. Jednakże rola „C him ery“ w życiu kulturalnym Polski była ogrom na; na niej w ychow ało się wielu w ybitnych pisarzów p ol­ skich, podniosła ona poziom estetyczn y produkcji literackiej, w płynęła znakom icie na odrodzenie książki polskiej pod w zglę­ dem zew nętrznym . M iriam „C him erą“ dokonał praw dziw ej rewolucji estetycznej w społeczeństwie polskim, rewolucji apol- Imskiej, p o dczas g d y „Życie“ P rzybyszew skiego było ogni­ skiem rew olucji dionizyjnej.

Dziś po latach 40, po w szystkich k ataklizm ach m aterial­ nych i duchowych, jakieżeśm y przeszli, owo arcy kap łaństw o sztuki!, ów apolliński w yniosły estetyzm trą c i nieco m y szk ą; ale i' pom im o tego sam w ygląd zew nętrzny w spaniałych k a rt V,Chimery“ daje pow ażną przyjem ność estetyczną, wiele zaś utworów, w niej w ydrukow anych, nic nie straciło ze swej pier­ wotnej w artości. Do takich należą u tw ory C ypriana Norwida, któ ry ch poszukiw aniem po świecie zajął się M iriam od 1897, r. Od zeszy tu 1-go, w k tóry m ogłosił w spaniałą sa ty rę „Ad leo­ n es“ z wiecznie aktualnym okrzykiem : „R edakcja jest red u k ­ c ją “, aż do tom u 8-go, całkowicie „Pam ięci N orw ida“ poświe­ conego, i zeszytu 27-go z „Fortepianem Szopena“ P rzesm y ck i w y trw ale odgrzebyw ał z niepamięci i prezentow ał publiczności polskiej dzieła zapom nianego poety, ą w r. 1904 zapow iedział zbiorowe w ydanie pism jego.

W roku 1903 ożenił się P rzesm y ck i z Anielą Hoene, w ła­ ścicielką i w ysoko cenioną kierow niczką gim nazjum żeńskiego w W arszaw ie. Złośliwi twierdzili, że na „C him erę“ roztrw onił M iriam posag swej żony; nie jest to zgodne z p raw dą choćby ze w zględów chronologicznych, a tak że i dlatego, że P r z e ­ sm ycki był zam ożnym człowiekiem do końca życia. P rz e ­ sm yccy byli m ałżeństw em bezidzietnym i całą miłość w zajem ną zachow ali dla siebie. P an i Aniela, k tó ra była kobietą wielkiego serca i nieporównanej dobroci, zm arła w roku 1938, a przez całe życie była w ierną i czujną to w arzy szk ą M iriama.

W ydaw nictw o „C h im ery “ zostało zaw ieszone w r. 1907; odtąd P rzesm y ck i1 z a ją ł się grom adzeniem i opracow yw aniem m ateriałów do zapow iedzianego w ydania „Pism zeb ran ych “ C y prian a Norwida. T ysiące korespondencji, dziesiątki podróży, lata całe ślęczenia nad rękopisam i, poszukiw ań no bibliotekach i archiw ach św iadczą o w ytrw ałości i energii M iriam a w d ą ­ żeniu do celu. O dszukał w szystkich, k to m iał jakikolw iek zw ią­ zek z Norwidem lub jego dziełem, w ciągnął do w spółpracy większość historyków i k ry ty k ó w litera tu ry i sztuki; n a jw y ­ datniejszą pomoc w poszukiw aniu i' badaniu Norwidianów o k a­ zali m u Adolf S ternschuss, a przede w szystkim Leopold W,el- lisz, późniejszy m ecenas przedsięw zięć edytorskich P rz e sm y c ­ kiego. Adam Półtaw ski, najznakom itszy a rty sta -g ra fik k s ią ż ­

(8)

3 6 4 S ta n isła w P io tr K o c z o ro w s k i

kow y, opracow yw ał stronę typograficzną w y d ania „Pism ze­ b ra n y c h “. W roku 1912 u k a z ały się: tom pierw szy, czyli tom A, dla swej grubości podzielony na dwie części, o raz tom y С i E z zapow iedzianych ośmiu tomów. W ydaw n ictw o przeszło wszelkie oczekiw ania: stro n a ty pog raficzna (czcionka, układ d ru k arsk i, inicjały, ozdoby, przeryw niki), dziesiątki reprodukcji z publikow anych po raz pierw szy rysunków p o ety — w szy stk o to czyniło z „P ism z e b ran y ch “ niezw ykłe dzieło sztuki; p r a ­ cowicie ustalone te k sty i niezrów nane „ P rz y p is y “ P rz e sm y c ­ kiego, stanow iące niew yczerpaną kopalnię w iadom ości o N or­ widzie, jak o człow ieku i arty ście, w szy stk o to w zbudziło za­ chw yt wielbicieli N orw ida i pięknej książki. Dzieło w ydał swoim nak ład em zasłużony k sięg arz w arszaw ski, Jakób M ortkowicz, d rukow ane zaś było u A nczyca w Krakowie.

W toku p rzy g o to w ań do tego w ydaw nictw a, niejako na m arginesie poszukiw ań, jakie dla niego prow adził, ogłosił M i­ riam rozpraw ę „O reform ie m uzeów “ (1908), a w 'r . 1912, nie­ m al jednocześnie z „P ism am i“ N orwida, w ydał zbiór sw ych studiów literackich i arty sty c z n y c h , przew ażnie drukow anych w „C him erze“, pod znam iennym tytułem „P ro a rte “ i rozpraw ę pt. „M iniatura p o rtre to w a “.

W r. 1908 ubiegł P rzesm y ck ieg o Adam Krechowiecki, ogłosiw szy dw utom ow ą m onografię „O C yprianie N orw idzie“, o p a rtą n a dokum entach rękopiśm iennych, u zy sk an y ch od Dio­ nizego Zaleskiego, sy n a B ohdana. P rzesm y ck i życiorysu N or­ w ida nie napisał nigdy.

P ie rw sz a w ojna św iatow a przerw ała tak w spaniale ro z ­ poczęte w ydaw nictw o „Pism ze b ra n y c h “ N orw ida, uniem ożli­ w iając jego kontynuację. Jednakże M iriam nie p rze ry w a ł sw ych p rac n ad N orw idem : z a ra z po zajęciu W a rsz a w y przez w o jsk a niem ieckie ogłosił w cennym m iesięczniku „M yśl pol­ s k a “, w y d aw an y m p rzez niestrudzonego M ortkow icza, trz y p o ­ em aty N orw ida („W ęd ro w ny sztu k m istrz“, „Emil n a G ozda- w iu“, „A Dorio ad P h ry g iu m “), któ re następnie w y d ał we w spa­ niałej pomimo w ojny szacie graficznej osobno.

P rz e z lat bodaj pięćdziesiąt, rów nolegle z poszukiw aniam i' „relikw ii“ N orw idow ych, z w ydaw aniem „C h im ery “, tłum acze­ niam i itp., P rz esm y c k i g rom adził rękopisy i druki, dotyczące H oene-W rońskiego, k tó ry — przez m ałżeństw o M iriam a — s ta ł m u się jeszcze bliższy; przez te sam e lat pięćdziesiąt je d ­ nak w żadnej form ie nie udostępnił pow szechności owoców sw ojej p racy .

W sk rzeszen ie państw a polskiego w roku 1918, organizacja niepodległego b y tu narodow ego zap rz ą tn ę ły uw agę w szystkich zdolnych do "pracy. P rzesm y ck i, m ianow any pierw szym pol­ skim m inistrem sztuki i kultury, rozpoczął organizację życia polskiego w tej dziedzinie od zabezpieczenia zabytk ów sztuki, m ecenasow ania różnym jej dziedzinom oraz ich organizacji.

(9)

Zen on P rz e sm y c k i (Miriam )

3 6 5

Zbyt krótko jednak trw ał byt m inisterstw a (1919— 1920), ażeby P rzesm yck i zdołał dokonać tu rzeczy doniosłych i trw ały ch.

W rócił więc w krótce do sw ych zatrudnień literackich, do dalszej p rac y nad dziełam i N orw ida i W rońskiego.’ W rócił n a ­ wet jeszcze dalej: do sw ych przekładów poetyckich; w r. 1921 w yszedł, również u M ortkow icza, tom 1 jego „transkrypcji! w ier­ szow anych polskich“ pod tytułem „U poetów “, zaw ierający p rzek ład y z poetów francuskich, belgijskich i w łoskich; m iały nastąpić tom y dalsze: drugi, pośw ięcony poezji angiełskiiej i am erykańskiej, niemieckiej, skandynaw skiej i flam andzkiej, oraz tom trzeci — poezja czeska i ro sy jsk a ; tom y te do dziś nie w yszły.

T rzeci jeszcze naw rót zanotow ać należy: do zain tereso ­ wań praw niczych z lat uniw ersyteckich; P rzesm y cki został prezesem Polskiego T o w arzy stw a O chrony P ra w a Autorskiego. P o swojemu, zajął się tą sp raw ą z całej du szyą z g ro m a d z i w spaniałą bibliotekę specjalną, brał udział w opracow yw aniu ustaw z najro zm aitszych dziedzin praw a autorskiego, redago­ w ał „B iuletyn“ T ow arzystw a.

W p arę lat potem zetknął się w, p rak ty ce osobistej z z a ­ gadnieniem p raw a autorskiego: zbliżał się rok 1933, kiedy, w pięćdziesiąt lat po śm ierci Norwida, w y g a sa ły p raw a auto r­ skie do dzieł literackich i arty sty c z n y c h w skrzeszonego przez M iriam a tw órcy. P rzesm y ck i z ak rzątn ął się żw aw o koło z a ­ pewnienia sobie p raw ido tej, w ydobytej przez niego z zapom nie­ nia lub uratow anej od zag ła d y spuścizny: w jednym tylko roku 1933 ogłosił duży tom „Poezyj w y b ran y ch “ Norwida ze w spa­ niałym i przypisam i, które zaw ierają wiele nowych odkryć, a naw et ogłoszonych po raz pierw szy z rękopisu utworów, „Antologię a rty s ty c z n ą “ N orw ida (63 reprodukcje rysunków , akw arel, rzeźb i sztychów ), oraz trzy tomiki „Ineditów “ tegoż poety (z funduszu w ydaw niczego Leopolda W ellisza). Niemal jednocześnie, bo w r. 1934, T adeusz Pinii, specjalista od o p ra­ cow yw ania w ydań poetów rom antycznych, ogłosił nakładem firm y „ P a rn a s polski“, w jej kolekcji klasyków literatu ry , „D zieła“ C yp rian a N orw ida ze w stępem il objaśnieniami, a u c z y ­ nił to bez porozum ienia się z Miriamem, poziom zaś i ton „ P rzed m o w y “ i przypisów Piniego u rąg ały całej d o ty ch czaso­ wej p rac y P rzesm yck ieg o ńhd tw órczością poety. P o w stała bu­ rza: M iriam — słusznie i! wielostronnie dotknięty — w ytoczył w roku 1935 proces Tadeuszow i Piniemu, pow stała olbrzym ia polem ika w prasie literackiej i codzilennej. Żałosna ta sp raw a napsuła dużo krw i i nadw ątliła zdrow ie siedem dziesięciopięcio­ letniego starca, jakim już wów czas był Przesm ycki, a- — niew ąt­ pliwie — dla Piniego zaszczy tn a nite była. Dziś, gdy jesteśm y od całej tej burzy tak nieskończenie daleko, gdy taki kataklizm dziejow y świeżo przew alił się nad naszą głową, m ożem y sfo r­ m ułować sąd w tej spraw ie taki: „P ism a“ Norwida w w ydaniu

(10)

3 6 6 S ta n isła w P io tr K o c z o ro w s k i

P iniego są w ydaw nictw em pożytecznym , bo zaw ierają niemal w szy stk ie pism a poety, nie n ależy n atom iast czy ta ć przedm ow y w y d aw cy ani jego objaśnień, szuk ajm y ich u M iriam a, Zrębo- wicza, C yw ińskiego.

W k ry ty c z n y m roku 1933 zo stał P rz esm y c k i członkiem św ieżo utw orzonej Polskiej A kadem ii L ite ra tu ry i b rał żyw y udział w jej p racach.

S p raw a „M iriam -P ini“ m iała jed nak pew ną dobrą stronę: p rzy śp ie sz y ła m ianowicie druk zam ierzonego od lat kilku przez M iriam a w y d an ia „Pism w szystkich do dziś od szu k an y ch “ C y ­ p ria n a N orw ida, w y d an ia popularnego, bez w stępów i obja­ śnień, po trz y złote za tom : N orwid był już dostatecznie znany, po czterd ziestu latach odkryw czej p ra c y M iriam a, i m ógł — w jego m niem aniu — obejść się bez k om en tarzy : niech poeta bezpośrednio p rzem aw ia do licznej już w ów czas rzeszy słu ­ chaczy. W y d an ie to zaczęło w ychodzić w roku 1937, czcionką i w układzie ty p o g raficzn y m A dam a P ółtaw skiego, Miriiamo- w ego k uzyna i długoletniego to w a rz y sz a pracy.

I nad ty m jednak, choć tak już skrom nym w ydaniem ..P ism “ N orw ida zaciąży ło to sam o przekleństw o losu: w y szły to m y III—VI, o raz VIII i IX (dw a o statnie zaw ierają k o resp o n ­ dencję poety, ogłoszoną całkow icie po raz pierw szy z au to gra- tów ); ukończeniu w y dan ia przeszk od ziła d rug a w ojna św ia ­ to w a; tom VII, już w ydrukow any, M iriam w ycofał z obiegu, ze w zględu na n iep rzy ch y ln ą dla Niemców przedm ow ę, po ich w kroczeniu do W a rs z a w y ; tom y I i II, całkowicie! niemal p rz y ­ gotow ane do druku, a naw et częściow o już złożone, zginęły — w raz z z aw arto ścią m ieszkania P rzesm y ck ieg o — w czasie w a r ­ szaw skiego po w stan ia; zniszczeniu, prócz biblioteki i m ateria­ łów literackich, uległa re sz ta nak ładu „C h im ery “ i w ielka ilość eg zem plarzy „P ism w szy stk ich do dziś o d szuk an ych“ Norwida, k tó re stanow iły, jak głosi k a rta tytułow a, „w ydanie i n akład Z. P rz esm y c k ie g o “ . Na szczęście, o calały owoce pięćdziesięcio­ letnich zabiegów , poszukiw ań i trudów M iriam a: sk rzyn ia z N orw idianam i i dwie sk rzyn ie W rońskianów , u k ry te w bez­ piecznej piw nicy w domu na M azow ieckiej 4 już w sierpniu

1939 r.

S am o tn y sta rz ec p rze trw a ł tam w sw ym m ieszkaniu cale oblężenie W a rsz a w y we w rześniu 1939 r.; cudem niem al unik­ nął śm ierci, g d y ż był chwilowo nieobecny w pracow ni, kiedy w ybuchł tam pocisk niemiecki. W czasie okupacji sprow adził znow u n a górę sk rzynie ze sw ym i skarbami!, pow rócił do p ra c y nad chronologią „ P o e z y j“ N orwida, któ ry ch te k sty m iał już całkow icie ustalone. P o k a z y w a ł w ów czas owoc swej w ielolet­ niej p ra c y n ad W rońskim : drobiazgow y opis rękopisów i p re ­ c y z y jn ą bibliografię, ilustrow ane licznym i fotografiam i, w sz y st­ kich pism Hoene-W ronskilego, w łaściw ie całkow icie już p rz y ­ gotow ane do druku.

(11)

Pow rócił także do swoich przekładów : przygotow ał w m aszynopisie tek st tomów drugiego i trzeciego serii „U po­ etów “ ; rozm yślał w reszcie n ad zebraniem swoich pism prozą z dziedziny k ry ty k i literackiej i a rty sty c z n e j; zam ierzał uło­ ży ć je cyklam i, zależnie od treści; miało to — według jego ob­ liczeń — stanow ić pięć dużych tomów.

W r. 1941 ukończył lat osiem dziesiąt; w r. 1943 m ógłby był obchodzić tak zasłużony sześćdziesięcioletni jubileusz pracy literackiej — g dyb y nie p otw orny zam ach na kulturę europej­ ską, popełniony przez Niemców. W dniach w arszaw skiego po­ w stania był to starzec silny jeszcze fizycznie, lecz w y g asający duchow o; i siły fizyczne utracił, g d y poraniły go płonące o d ­ p ry sk i m iny z t. zw. „k row y “ i odłam ki szkła z szyb jego mie-1 szkania, k tó re uległo częściow em u zniszczeniu już w sierpniu, a całkow icie spłonęło w e w rześniu 1944 r.

Około 7 w rześn ia dalecy kuzyni zabrali go z M azow iec­ kiej na K ruczą, gdzie przebyw ał do kapitulacji W arszaw y. P o ­ zostaw ionego w mieście, sam otnego i napół przytom nego starca znalazł około 10 października na schodach jednego z domów tej dzielnicy oddział sa n ita rn y polski, poszukujący niedołężnych i chorych w ruinach bezludnej W a rsz a w y ; zabrano go do szpi­ tala pow stańczego na Żurawiej 31, gdzie cicho życia dokonał r'koło 17 października. Pochow any pierwotnie na chodniku przed dom em szpitalnym , 17 m aja 1945 r. przeniesiony został na cm entarz Pow ązkow ski1, gdzie w grobie rodzinnym , spoczy­ wali już jego rodzice i żona.

Cudownie ocalałe sk rzynie Norwida i W rońskiego w yw io­ zła z W a rsz a w y do P ru szk o w a ew akuacyjna grupa bibliotekar­ sk a już w styczniu 1945 r.; skrzynie te w róciły szczęśliwie do W a rsz a w y . O tw arta 20 grudnia 1946 roku w M uzeum N arodo­ w ym w W arszaw ie „W y sta w a ku czci N orw ida w 125 rocznicę jego urodzin“ jest jednocześnie hołdem dla pamięci M iriam a, którego zbiory stanow ią najw iększą i najcenniejszą część zg ro ­ m adzonych tam eksponatów.

# * %

T ak w spaniały żyw ot i! tak tragiczny a żałosny zarazem koniec; sześćdziesiąt trz y lata m rów czej, w ytężonej pracy. W tym pobieżnym szkicu m ożpa było tylko w y tyczy ć wiechy, postaw ić d ro g ow skazy dla tych, k tó rzy ty m żyw otem i tą pracą zajm ą się bliżej i szczegółow iej. A rtykuł N ow aczyńskiego w „Studiach i szkicach“, p rac a Lorentow icza w jego „M łodej P o lsce“ tom I, oraz wspom nienie w uroczej książce „S pojrze­ nie w stecz“ , dłuższe lub k ró tsze wzm ianki w historiach litera ­ tu ry (Feldm an) — to w szystko dziwnie m ało; jedyn a w iększa p ra c a o jednej tylko dziedzinie jego działalności': „M iriam — tłum acz“ pani Szurek-W isti jest właściwie dopiero przygotor w aniem do badań.

(12)

3 6 8 S ta n isła w P io tr K o c z o ro w s k i

N ależałoby przede w szystkim pokończyć prace M iria- rriowe: w ydać tom y 1 i 2 „P ism w szy stkich do dziś odszuk a­ n y ch “ 'i ży c io ry s N orwida, na jego korespondencji i badaniach M iriam a o p a rty ; ogłosić na razie przynajm niej, opis rękopisów i druków dzieł H oene-W rońskiego; opracow ać tom y II i III serii „U poetó w “ ; zgrom adzić z czasopism i książek prace k ry ty c z n e M iriam a od 1883 r.; n a pew no znajdzie się tam je­ szcze i dziś niejedno dzieło o nieprzem ijającej w artości. R o­ boty p rz y tym w szystkim w y s ta rc z y na kilku ludzi,

* * *

M iriam zdum iew ał p rzeraźliw ą eru d y cją we w szystkim , czym się zajm o w ał; um iał po kilka godzin mówić o rzeczach mu bliskich i, pom im o częstego, pod późną starość, p o w ta rz a ­ nia sam ego siebie, zaw sze m ógł czegoś nauczyć uw ażnego słuchacza.

P rzek leń stw em jego długiegp ży w o ta było w y trw ałe d ą ­ żenie do ideału doskonałości w tym , co przed sięb rał; dlatego nie w y d ał w całości N orw ida, dlatego zagw oździł na lat pięć­ dziesiąt dzieło Hoene-W irońskiego.

Stosunek jego do św iata był także niezw ykły: w z g ard a w yniosła i chło d na; w brew poezjom „Z c z a ry m łodości“, w brew hiperbolicznym epitetom , jakim i d a rz y ł dzieła um iłow a­ nych tw órców , był to racjo n alista i takim po k res życia po­ został.

Że jednak do w y trw ałej m iłości był zdolny, św iadczy k a ­ riera, jak ą zgotow ał Norwidowi, św iadczy stosunek do żony. M ożna go było podziw iać, trudno było kochać; a na m iłość niew ątpliw ie zasługiw ał. Niechże mu przyśw ieca u potom nych!

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przede wszystkim ukazuje me- chanizm włączania Kościoła w proces germanizacyjny - wbrew stanowisku tego Kościoła - w parafii dotychczas pozostającej na uboczu

"Weiss, Zum römischen Recht in Aegypten nach dem Ergehen der Constitutio

, to Maryja – ukazana tu jako templum dei (świątynia Boga) 36 – zawiera w sobie arkę przymierza oraz prefigurowany przez urnę z manną – Chleb Eucharystii.

It is interesting to note that only 13% of the contributions are rejected due to technical issues, which is the primary reason for code reviewing, while a total 53% are rejected

The AMZI stages in the wavelength tunable filter inside the laser cavity are formed by passive wave- guides and MMIs with 1.8 mm long ERM (V 2π  23 V) sec-.. tions added in each

weaving traffic (merging, diverging) AADT on the on-ramp Length of the weaving section (meters) AADT on the off-ramp Number of lanes in the main motorway AADT on the main

Sporo natomiast o po- wszechnie znanej geografii Polesia (co Ossendowski robi znacznie lepiej) i dorobku piśmiennym familii Radkiewiczów, zwłaszcza Józefa. Zarzucić należy Autorom

It seems that defining the standards of conduct in the event of threats in public utility facilities for people with special pro- tective needs in a situation requiring