• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1999, R. 70, nr 3-4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1999, R. 70, nr 3-4"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

ISSN 0 2 0 9 -0 1 2 0 ,'462

(2)

C ztery pory roku w duchowym życiu:

W IOSNA

Syndrom spadłego liścia

KUBA , KAJMANY- "

“ EKSVK< - js E U Z E ,” '1

GWATEMALA /^H O N D U R A ^ ' / % ^

SALW ADOR NIKARAGUA

KOSTARYKA p ANAMA

_________ i / k

Św ieży pow iew z Gwatemali

numerze

3 S łow o w s tę p n e red ak tora n a c z e ln e g o N iew ielką masz m o c ...

4 A utom at do odpuszczania grzechów 6 C ztery pory roku w duchow ym

życiu: W IO SN A

8 Miniatury e g z e g e t y c z n e Krew za krew niew inną

10 Rezultaty namaszczenia

11 U m arł lecz żyje

1 2 Porozm aw iajm y

• Syndrom spadłego liścia

• Błogosławieństwo adopcji

1 8 Cierpienie w życiu człowieka wierzącego

21 Biblia i te o lo g ia

• Spirytuałowie w XIV wieku

• Zbawienie bez ofiary Chrystusa?

2 4 Poznajm y się O g ło sze n ia

2 5 Świeży pow iew z Gwatemali

2 8 W ia d o m o ści z e św iata W ia d o m o ści p olon ijn e

2 9 Półka z ksigżkam i

3 0 M iędzy w ierszam i Krzyż...

3 1 C hw ila d la aud iofila Rebecca St. James

31 R ecen z je

Kobieta w czasach wypraw krzyżowych

N a okładce wykorzystano zdjęcie autorstwa Renaty Zdanowskiej z Siedlec,

8 Miniatury egzegetyczne Krew za krew niewinną

Cierpienie w życiu człow ieka wierzącego

2

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

(3)

SŁOWO W STĘPNE REDAKTORA NACZEL

Niewielką masz moc

# # #

„Bo choć niewielką m asz moc, jednak z a ­ chowałeś moje Słowo i nie zaparłeś się mojego imienia” - takie słow a w y w y ższo n y P an za p o śre d n ictw e m ap o sto ła J a n a sk iero w ał do zb o ru w m ieście Filadelfia, w Azji M n ie j­

szej ( O b j 3 ,8 ). B y ło to n a jm ł o d s z e ze w szy stk ic h s ie d m iu m ia st w y m ie n io n y c h na p o czątk u księgi Apokalipsy. Z a ło ż o n o je w II w ie k u p rz e d C h r., aby b y ło „ o ś ro d ­ kiem szerzen ia greckiego jęz y k a i greckiej lite ratu ry w s p o k o jn y m k raju p rz y p o m o c y p o k o jo w y c h ś r o d k ó w ” . I p r z e tr w a ło n a sw ym p o s te ru n k u ja k o w o ln e m iasto g rec­

kie i zarazem o sta tn i b a stio n azjatyckiego ch rześcijań stw a w ś ró d m o rz a islam u aż do X IV w. p o C h r. D zisiaj j e s t to n iew ie lk ie m iasteczk o w T urcji, n azy w a się A lasehir.

N a d al m ieszkają tam chrześcijanie.

S

ukces, pow odzenie, tłu m y zwolenników, o g ro m n e p oparcie, w ielk ie liczby - to dzisiaj robi wrażenie. Także i w naszym śro­

dowisku. Jeśli konferencja - to przynajm niej kilkutysięczna, jeś li z b ó r - to d y n am iczn ie rozw ijający się, jeśli d o b ry kaznodzieja - to głoszący d o tłum ów . I rzeczywiście, chrześci- j aństw o z ielo n o św iątk o w o -ch ary zm aty czn e rozwija się w tem pie zdum iew ającym . O stat­

nio przekroczyło liczbę pól m iliarda n a dw a m iliardy wszystkich chrześcijan. W ostatnich latach stało się dru g im co do wielkości n u r ­ tem w chrześcijaństwie. C zęsto o tym pisze­

m y w naszym m iesięczniku - dla informacji, dla pokrzepienia serca, a też z w dzięczności Bogu. W ielkie zbory są znane na całym świę­

cie, o nich się pisze, je się odw iedza i naśladu­

je. Potężne ewangelizacje przyciągają tłu m y i dzięki tem u cale aglomeracje miejskie czy re­

giony dow iadują się o istnieniu żywego Ko­

ścioła.

Je d n a k statystyki podają także to, że p o ­ nad potow a ew angelicznego chrześcijaństw a n a całym świecie to zbory m ałe, kilkunasto lub kilkudziesięcioosobow e. Tam też tru d zą się m ilio n y o d d an y ch B o g u d u szp asterzy i kaznodziejów, m ężczyzn i kobiet. To dzięki ich w iernej, m rów czej pracy każda „Boża ro ­ ślinka” je s t pieczołow icie doglądana i pielę­

g n o w a n a. Te n ie w ie lk ie z b o ry i m a lu tk ie społeczności d o m o w e rów nież sprawiają, że

c o d zien n ie „zaludnia się n ieb o ” - używając p o w iedzenia R ein h ard a B onnkego. D la p o ­ krzep ien ia serc p rz y p o m n ę w ięc kilka zna­

ny ch faktów biblijnych.

to G ed eo n . M ło d y m arzyciel tęsknią­

cy za n a w r o te m c u d o w n y c h w y d a ­ rz e ń sp rz ed d w u s tu lat, k ied y to B ó g p o ­ p rzez c u d a i znaki p ro w ad ził swój n aró d d o Z ie m i O b ie ca n ej. Podczas m łó c e n ia p sz e ­ nicy, k tó rą zam ierzał u kryć p rzed n ajeżdża­

ją c y m i d o m o stw a Iz ra e litó w M a d ian itam i, dośw iadcza n iezw ykłych o d w ied zin . „Idź z tą siłą, ja ką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki M adianitów. C z y ż nie J a ciebie posyłam ?” - m ó w i d o n ie g o a n io ł w im i e n iu J a h w e .

„Wybacz, Panie mój! - odpowiedział mu - ja kże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca. Pan mu odpowiedział: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz M adianitów ja k jednego m ęża” (Sdz 6 ,1 4 -1 6 B T ). G e d e o n m iał d o d yspozycji 32 tysiące w o jo w n ik ó w , k tó rzy zgłosili się do w yzw oleńczej arm ii. W w y ­ n ik u nakazanej p rzez B oga selekcji od p ad ło z tej liczby n a jp ie rw 22 000, p o te m 9700.

Tylko trz y s tu w y s ta rcz y ło B o g u , aby w y ­ zw olić Izraela. Pom yślm y, w ystarczył B ogu m niej n iż j e d e n p ro c e n t w szystkich o c h o t­

ników ! Selekcja ta p o tw ierd ziła B ożą p raw ­ dę, że „wie/u jest powołanych, ale mało wybra­

n y ch ” . B o , j a k c z y ta m y w A p o k a lip s ie , ,ßaranek zwycięży ich ( ...) a z nim ci, którzy są powołani i wybrani, oraz wierni” (O b j 17,14).

P o w o ła n y c h b y ło aż 32 tysiące, ale w ś ró d n ich 22 tysiące okazało się tch ó rzam i, w y ­ brali bezp ieczn e o b serw o w an ie b itw y z d o ­ m o w eg o zacisza. Z 10 tysięcy w y b ran y ch aż 9700 okazało się być m n iej g orliw ym i i o d ­ d an y m i żo łn ierzam i n iż ta garstka trzy stu - w ie rn y ch i g otow ych n a w szystko.

W iern o ści m o g li d ow ieść także u c z n io ­ w ie Jezusa, gdy ich M istrz i N auczyciel skie­

row ał do n ich tru d n e d o przyjęcia słowa. Ta

„ tw ard a m o w a ” z g o rszy ła w ię k sz o ść Je g o uczniów ; w oleli zaw rócić i ju ż z N im więcej n ie c h o d z ić (J 6 ,6 6 ). W ię c J e z u s z a p y tał D w u n a s tu : „ C z y i w y chcecie odejść?" N a szczęście apostoł P io tr p rzy to m n ie o d pow ie­

dział za w szystkich: „Panie, do K O G O pój­

dziemy? T Y masz słowa żywota wiecznegt W ieczernika dotrw ało z n ich je d n a k tylko je ­ denastu, b o je d e n zdradził M istrza, a i sam P io tr o m ało co nie odpadł z p o w o d u lęku o w łasne życie. C iekaw e, że n a zielonośw iąt­

kow ym nabożeństw ie inaugurującym istnie­

nie Kościoła, było tylko 120 osób! G dzie w ty m czasie przebyw ali pozostali, ci z licznych tłum ów , które w cześniej tow arzyszyły J e z u ­ sowi? C zyżby Jezu s nie pozostaw ił p o sobie więcej niż ow ych stu dw u d ziestu w iernych?

Ale to chyba nie o liczby c h o d z i...

K ró le s tw o B o ż e d a n e j e s t „ m a leń k iej trz ó d c e ”. S am J e z u s zob o w iązał się h o n o ­ ro w ać sw oją o b ecn o ścią każde zg ro m a d ze ­ n ie się o w y c h „ d w ó ch lu b trz e c h w Je g o im ie n iu ”. D lateg o też ap o sto ł Paw eł z taką d u m ą p o d k re ślał, że głosi C h ry s tu s a „na­

pominając i nauczając K A Ż D E G O człouńeka we wszelkiej mądrości, aby stawić G O dosko­

nałym w Chrystusie Jezusie”)Kol 1,28). Tak, w o c za ch B o ż y ch k ażd y z nas o d d z ie ln ie m a o g ro m n ą w arto ść. To praw da, że Jezu s u m a rł za cały św iat, za w s z y s tk ic h lu d zi, ale D o b ry P asterz stale szu k a je d n e j zg u ­ b io n e j o w ie cz k i. To p ra w d a, że w n ieb ie ch w alić G o b ę d zie n ie p rz e lic z o n y tłu m - j a k czy tam y o ty m w A pokalipsie - ale ten t ł u m to n ie b e z ła d n e z b ie g o w is k o , lecz z g ro m a d z e n ie się B ożej ro d z in y , B o ż y ch d z ie ci. B o k ażd y z n ic h z o sta ł o so b iście, p o je d y n c z o n a r o d z o n y z s a m e g o B o g a p rzez S ło w o B oże i D u c h a Ś w iętego.

sw ojej arcy k a p ła ń sk ie j m o d litw ie n a s z P a n p o w ie d z ia ł: ,ß lb o w ie m dałem im słowa, które m i dałeś, i oni je przyjęli i praw dziw ie poznali, że od ciebie wyszedłem, i uwierzyli, że mnie posłałeś” (J 17,8). W szyst­

ko, co J e z u s zostaw ił p o sobie - to d ep o zy t S łow a B ożego p rzek azan eg o garstce zalęk­

n io n y c h u czniów . C z y tg n ie za m ało ja k n a ta k o g ro m n e i o d p o w ie d z ia ln e p r z e d ­ się w z ię c ie , j a k im j e s t z b a w ie n ie św iata?

S łow a - w ie m y d o b rz e ja k są u lo tn e , ty m bard ziej, że p rz ek azan e zostały lu d zio m , a ci byw ają tak b a rd zo n ie p e w n i i z m ie n n i...

C z y n ie b y ło to zbyt d u ż e ryzyko ze stro n y Jezu sa? C h y b a je d n a k nie. W ie rn e trw an ie p rz y P a n u zaw sze zap e w n ia sukces B ożej ew angelii. B o to O n daje o tw a rte d rzw i; to O n sp ra w ia, że B o ż y p r z e c iw n ic y p r z y ­ c h o d zą d o B o żeg o o łta rza z p łaczem w y ­ z n ając sw o je g rz ec h y ; to O n sp raw ia, że Je g o K ościół ro śn ie B o ży m w z ro stem .

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

3

(4)

C oraz bardziej lubim y korzystać z ro z m a ity c h a u to m a tó w . W ybaw iają nas o ne z kłopotliw ego stawania oko w oko z d ru g im człowiekiem . N ie lu ­ b im y n iepotrzebnych pytań, podejrz­

liw y c h s p o jrz e ń , n ie k o m p e te n c ji i h u m o ró w drugiego człowieka.

A w ię c b a n k o m a t p o z w a la n a m pobrać sw oje pieniądze bez obawy, że ktoś naprzeciw ko będzie n am „zaglą­

dał do k ie sz e n i” i patrzył, że m am y ich tak m ało albo tak dużo. Dzieciaki w yrastające w „błogosław ionej” k u l­

tu rz e Z a c h o d u bez obaw y spotkania się z w y m o w n y m spojrzeniem sprze­

daw czyni m o g ą kupić sobie w przyja­

zn y m au to m acie paczkę papierosów , a m ło d zień cy - bez najm niejszego za­

żenow ania - pierw szą prezerw atyw ę.

J a k to d o b rze, że w ynaleźli te a u ­ to m aty - m y ślim y - i coraz bardziej w y z w alam y się z zależn o ści od in ­ n y c h lu d z i, i o d u d rę k i staw an ia z n im i oko w oko.

Im bardziej czujemy, że robim y coś nie tak, tym bardziej chcem y zacho­

wać anonim ow ość i swoje sprawy za­

łatwiać raczej z autom atam i niż z ludź­

m i. Tutaj potrzeba tylko m ieć m onetę!

R o zm aite au to m a ty w y naleziono, aby ułatwić ludziom życie. Aby mogli m ieć i robić, czego tylko zapragną o każdej porze dnia i nocy. Im bardziej pow szechna je s t jakaś potrzeba w śród ludzi, tym silniejsze dążenie do zaspo­

kajania jej w autom atyczny m achinal­

ny sposób, bez konieczności każdora­

z o w e g o t łu m a c z e n ia p rz y c z y n je j powstania.

N ie w szyscy są tego św iadom i, że gotówka, puszka coca coli albo paczka p a p iero só w n ie są w cale najbardziej p o w s z e c h n ą p o t r z e b ą c z ł o w i e ­ ka.Istnieje b o w iem potrzeba dotyczą­

ca w szy stk ich lu d z i, potrzeb a, która wypala um ysł zarów no m ężczyzn, ja k

i kobiet, dzieci i dorosłych, biednych i bogatych! Jest to potrzeba przebacze­

nia. P o trzeb a o d p u szczen ia naszych grzechów!

C zy m o ż n a je d n a k w ynaleźć jakiś au to m at do obsługi lu d zi w zakresie tej potrzeby?

Baranek Boży, który gładzi grzech świata

Z g r o m a d z o n y m n a d J o r d a n e m p o k u tu jący m tłu m o m J a n C h rzciciel z a p r e z e n to w a ł Z b a w ic ie la , k tó r y p rz y sz e d ł zbaw ić sw ój lu d o d je g o g rzech ó w (M t 1,21). Takie było za­

d a n ie J a n a ; w n a tc h n ie n iu D u c h a Ś w ięteg o d o k o n ać p re z e n ta c ji M e ­ sjasza i odejść w cień. Słow a, k tó re p r z y ty m w y p o w i e d z i a ł m a ją o g ro m n e znaczenie, b o w iem nie tyl­

ko przedstaw iają n a m O so b ę Z b a w i­

ciela, ale ró w n ie ż w sk azu ją, w ja k i sposób odpuszcza O n grzechy.

W yrażenie gładzić grzech m oże p ro ­ w adzić d o u p ro szczo n eg o w n io sk u , że w w yniku w yznania g rzechu i aktu w iary w B oże p rzeb aczen ie, g rzech p o p ro stu znika w raz ze w szystkim i sw o im i sk u tk a m i i n ik o m u j u ż nie ciąży. Je d n a k greckie słow o airo (pod­

nosić, brać, zabierać, usuwać, nieść) w skazuje, że to gładzenie n ie polega na zniknięciu grzechu, ale na tym , że ciężar i wszystkie następstw a każdego naszego grzechu, k tó ry M u w yznaje­

m y bierze na siebie Jezu s C hrystus.

B ardzo ja sn o w skazuje n a to zn a­

n y f r a g m e n t p r o r o c t w a Iz a ja s z a :

„Lecz on nasze choroby nosił, nasze cier­

pienia w ziął na siebie. A my mniemałi- śmy, że jest zraniony, p rzez Boga zbity i wmgczoMy. Tecz o» zraniony Jesf za wy- stępki nasze, starty za w iny nasze. U ka- rany zojfaf dla naszego zbawienia, a Jggo ranam i Jesie/my wleczeni. M#zyscy Ja&

owce zbłądziliśmy, każdy z nas na wła-

Baranek Boży,

sną drogę zboczył, a Pan jego dotknął ka- rg za wing nas wszysfkicb. (... J O n io poniósł grzech w ielu i w staw ił się za przestępcami” (53,4-6. 12b).

T ak w ię c S y n B o ż y z d e jm u je z nas b rz e m ię g rz e c h u i b ie rz e j e na siebie. O czyw iście tylko w tedy, gdy się przed N im u k o rz y m y i G o o to poprosim y, a to z kolei w ym aga n a ­ w iązania osobistego k o n ta k tu z B o ­ giem . N ie m a m y tu d o czynienia z ja k im ś m a g ic z n y m a u to m a te m do o czy szczan ia z g rzech ó w , czym ś w rodzaju au to m a tu pralniczego, dzia­

łającego w e d łu g sch em atu : zgrzeszy­

łem - przychodzę - wypowiadam okre­

ślone słowa skruchy - automat działa - jestem czysty!

M u szę przyjść do O so b y Z b aw i­

ciela i nawiązać w ięź osobistą. P rze­

prosić! P oprosić, by w ziął na siebie je s z c z e i te n k o le jn y m ó j g rz e c h .

M u s z ę s ta n ą ć z N i m o k o w o k o , poddać się osądow i Jeg o spojrzenia!

O n patrzy na m o je serce, zna m o ty ­ w y i w ie , czy rz e c z y w iśc ie je s te m skruszony, czy żałuję, że p o p ełn iłem te n grzech.

C o ś ta k ie g o n ie o d b y w a się w k o n w e n c ji h a p p e n in g u . N ie n a stę ­ p u je auto m aty czn ie, w e d łu g klucza:

w rzuć monetę i chwilę poczekaj. Z a każ­

d y m ra z e m m a m y d o c z y n ie n ia z O sobą, z B ogiem , z je d y n y m B aran­

k ie m B o ży m , k tó ry nas u m iło w a ł, c h ce brać n a sie b ie c ię ż a r naszeg o g rz e c h u , ale u w ag a! J e s t B o g iem ! C h o c ia ż c h c e , m o ż e n ie w z ią ć n a siebie czyjegoś g rzech u , gdy n ie w i­

dzi sk ru sz o n e g o serca, gdy w y z n a ­ n iu nie to w arzy szy szczera p o k u ta.

W każdym bądź razie, o d puszczenie g rz e c h ó w zaw sze w y m a g a ć b ę d z ie o so b iste g o p rz y jścia w p o k o rz e do Zbaw iciela i zdania się na Jeg o oso­

bistą łaskę.

4

C H R Z E Ś C I J A N I N 3-4/99 (566-567)

który gładzi grzech świata" (J 1,29)

Smutna tendencja do automatyzowania sprawy odpuszczania grzechów

P roszę tylko pom yśleć ja k bardzo w obec tego pobłądzili ludzie, którzy nie znają Boga, a k tórzy w swojej re ­ ligijności p ró b u ją znaleźć rozw iąza­

nie palącego p ro b le m u grzechu.

Chociaż w iadom o z Pisma, że tylko Bóg m oże odpuścić grzech, nie stają w tej spraw ie każdy sam b ezp o śred n io przed Jezusem C hrystusem , tylko p o ­ szli w kierunku autom atyzow ania. W k atolickich św iątyniach p ojaw iły się konfesjonały (specjalne m eble kościel­

ne), do których podchodzą ludzie ob­

ciążeni grzechem , niczym spragniony człowiek do autom atu z puszkam i co­

ca-coli, by o trzy m ać ro zg rzeszen ie.

P rzychodzą m asow o do kon fesjo n a­

łów, bo łudzą się (i są łudzeni), że bez k rę p u ją c e g o staw an ia o k o w o k o z O so b ą Zbaw iciela zostaną uw olnieni od ciężaru grzechu.

Tendencję do automatyzowania od­

p u sz c z a n ia g rz e c h ó w o b se rw u je m y niestety także w środowiskach ewange- likalnych. Łatwo zauważyć, że w dzia­

łalności wielu ewangelistów sprawę od­

puszczenia grzechów sprowadzono do krótkiego zbiorowego w yznania grze­

chów przez grzeszników (często pod dyktando ewangelisty) i natychm iasto­

wego uznania tej sprawy za załatwioną.

W iadomo, że tak naw rócony grzesznik będzie wkrótce narażony na pew ien au­

tomatyzm: wyznaję - popełniam grzech - wyznaję - znowu popełniam grzech - zno­

wu wyznaję i tak w kółko Macieju, co opacznie pojęte, niby służy upowszech­

nianiu Bożej łaski. Wyraźnie przestrze­

ga przed tym Słowo Boże:

„Cóż więc powiemy? C zy mamy pozo­

stać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Prze­

nigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarli­

śmy, jeszcze w nim żyć mamy?” (Rz 6,1-2).

D uża częstotliwość korzystania z ja ­ kiegoś au to m a tu m oże spraw ić saty­

sfakcję in ic ja to ro m ustaw ien ia go w publicznym miejscu, ale na pew no nie sprawia przyjem ności Bogu to, gdy J e ­ go dzieci reklam ują obfitość łaski B o­

żej przez to, że tak często m uszą z niej korzystać.

Taką tendencję do automatyzowania sprawy oczyszczenia z grzechów obser­

w ujem y też na przestrzeni lat w życiu poszczególnych chrześcijan. Coraz czę­

ściej wyznanie grzechów jest wypowia­

dane na je d n y m oddechu z dziękczy­

nieniem , słowam i uwielbienia Boga, a nieraz bez nawiązywania osobowej re­

lacji z Bogiem. W yznanie grzechu jest po prostu skierowane w przestrzeń - i zdaje się nam, że ju ż wszystko załatwio­

ne. O tóż w ten sposób nie m oże to być i nie jest załatwione!

Gdy ktoś tak lekko i powierzchownie podchodzi do kwestii odpuszczenia grze­

chów, tym samym udowadnia, że nie zna Boga, że nie m a świadomości rangi i cię­

żaru gatunkowego całej sprawy!

Wezwanie do opamiętania

Ponieważ nie m a i nie m oże być au­

to m a tu d o o d p u sz c z a n ia grzechów , Słowo Boże wzywa nas do opamiętania i zaprzestania grzechu!

C ó ż ted y ? C z y m a m y g rzeszy ć, dlatego że nie jesteśm y pod zakonem , lecz p o d łaską? Przenigdy! (Rz 6,15).

„Przeto upamiętajcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze” (D z 3,19).

Te i in n e fra g m e n ty P ism a dają w iele do m yślenia. O k azu je się, że:

Baranek Boży, Jezus C hrystus, zdej­

m u je z grzeszn ik a b rz e m ię g rzech u w ów czas, gdy w id zi, że te n docenia okazaną m u łaskę, że m a bojaźń Bożą i

nie traktuje łaski Bożej jako przyzw o­

lenia na dalsze popełnianie grzechu.

Baranek Boży bierze na siebie nasze grzechy gdy widzi nasze upamiętanie, gdy naprawdę nawracamy się do Boga.

W yznaniu naszego grzechu m usi towa­

rzyszyć w ew nętrzna skrucha i szczera chęć zm iany postępowania.

D la te g o te ż S ło w o B oże w zy w a w ierzący ch : O p a m ię ta jc ie się n a re ­ szcie i n ie grzeszcie; albow iem n ie ­ którzy nie znają Boga; dla zaw stydze­

nia w aszego to m ów ię (IK o 15,34).

Gdybyśm y mieli do dyspozycji au­

tom at odpuszczający grzechy nie m u ­ sie lib y ś m y z a p rz e sta w a ć g rz e sz y ć . Wręcz odw rotnie, bylibyśmy zachęca­

ni, by korzystać z niego jak najczęściej, bo po to ustawia się dla ludzi autom aty zaspokajające ich potrzeby. N ie widzia­

łem jeszcze, by np. na automacie z p u ­ szkami coca-coli był napis wzywający do zaprzestania jej picia. Ale w zakresie problem u grzechu nie m a i nigdy nie będzie żadnego uproszczonego rozwią­

zania. W szystkim nam został dany J e ­ dyny Zbawiciel, Jezus Chrystus!

O to B ra n e k B o ż y k tó r y g ła d z i grzech świata! C zy G o naprawdę zna­

my? C zy ośm ielim y się traktować G o ja k „au to m at” do odpuszczania grze­

chów, wiedząc, że abyśmy m y byli wol­

ni od kary za nasz grzech, O n osobiście m usi wziąć na siebie ten ciężar i ponieść go na Golgotę? C zy znając Boga, w ie­

dząc co robim y Zbawicielowi, będzie­

m y m ogli nadal tak lekkom yślnie p o ­ pełniać grzech? O nie!

O t o B a ra n e k B oży, k tó ry g ła d z i grzech świata! O n chętnie weźm ie każ­

dy nasz grzech, gdy do Niego przyjdzie­

m y ze skruszonym sercem i szczerze nawrócim y się do niego. Opamiętajmy się nareszcie i nie grzeszmy!

M a ria n B ie r n a c k i

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

5

(5)

Cztery pory roku w duchow ym życiu:

WIOSNA O

C h c i a ł a b y m p r z e d s t a w i ć d r u g ą c z ę ś ć o m ó w ie n ia k sią ż k i „The S p iritu a l S easons o f L if e ” (C z te r y p o r y ro k u w d u c h o w y m ż y c iu ), napisanej p r z e z D a v id a Swana, p a ­ stora d u ż e g o z b o r u w M alezji.

U w ażam , ż e p o ru szo n e zagad n ien ia d otyczą k a żd eg o z nas. M im o, iż zn ajd u jem y się w różn ych fazach n a szeg o d u ch ow ego ro z w o ­

ju i m am y in n e d ośw iadczenia, to jed n a k istnieją p ew n e w sp óln e cykle, j a ­ k im w szyscy p od legam y w n aszym duch ow ym życiu. N o w o naw róconym lu d z io m p r z e ż y w a ją c y m w sw ym ż y c iu d u ch o w y m w io sn ę , tr z e b a k o ­ n ie c z n ie zw rócić uw agę na fakt, ż e pory roku się zm ieniają i n ie za w sze je st p rzyjem nie ciep ło , n ie za w sz e św ieci słońce. W tedy m o ż e łatw iej b ę ­

d z ie im zn ie ść m ro ź n e p od m u ch y w iatru, gdy n ad ejd zie zim a. R ó w n ież słu d z y B o ż y p rzeżyw ający p e łn ię lata w słu żb ie dla Pana m ogą się czeg o ś z tej książki n au czyć i p o zn ać, jak ie czyhają na n ic h n ieb ezp ieczeń stw a , i ja k m u szą być czujni.

ISSN 0209-0120 INDEKS 35462 Wydawca

Instytut W ydaw niczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 W arszawa

Miesięcznik »Chrześcijanin«

jest organem prasowym Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

Rada Programowa

M ichał Hydzik Marian Suski M ieczysław Czajko

Edward Czajko Kazim ierz Sosulski

Zespół Redakcyjny

Kazimierz Sosulski - redaktor naczelny Edward Czajko - redaktor Ludm iła Sosulska - redaktor Agnieszka G ocłow ska - sekretarz red,

Artur M ikuła - redaktor techniczny Sławomir Bednarski - redaktor graficzny i

Adres redakcji

M iesięcznik »Chrześcijanin«

ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa tel. 022/6548296, faks 6204073

e-mail: agape@ hsn.com .pl

Konto

M iesięcznik »Chrześcijanin«

PKO BP V O/W arszawa 1020.1055-350802-270-1 .

Prenumerata krajowa - pojedyncza ro­

czna - 27,00 zł; półroczna - 13,50 zł;

zbiorowa (od 5 egz.) roczna - 25,20 zł;

półroczna - 12,60 zł. Zagraniczna ro­

czna: Czechy, Litwa, - 12 USD; Europa Zach. - 18 USD; Am eryka Płn. - 24 USD; Australia i Ameryka Płd. - 30 USD.

Wyznanie wiary Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce

• W ierzy m y , ż e Pismo Św ięte - Biblia - jest S ło­

w em B o ży m , n ie o m y ln y m i n a tc h n io n y m p rz e z D ucha Ś w ięteg o , i stan o w i je d y n ą n o r­

m ę w iary i życia.

• W ierzy m y w B oga w Trójcy Świętej jed y n eg o , w o so b a c h O jc a i S yna, i D ucha Św iętego.

• W ierzy m y w Synostw o Boże J e z u s a C hrystu­

sa , p o c z ę te g o z D ucha Ś w ięteg o , n a r o d z o n e ­ g o z M arii D ziewicy; w J e g o śm ierć n a k rzy­

żu z a g rzec h św iata i J e g o zm artw y ch w stan ie w ciele; w J e g o w n ieb o w stąp ien ie i p o w tó rn e przyjście w chw ale.

• W ie r z y m y w p ó j e d n a n i s z B o g ie m p r z e z o p a m ię ta n ie i w ia r ę w ew a n g e lię , w ch rzest i W ie c z e rz ę P ańską.

• W ierzy m y w ch rze st D uchem Świętym , p r z e ­ ży w an ie pełni D ucha i J e g o d aró w .

/• W ie r z y m y ;: w ■ ;tę.de.nL-^^tr!.óf^v;t£^łęJ^^A^Płc'' w szech n y i apostolski.

• W ierzy m y w u zd ro w ien ie chorych jak o z n a k łaski i m ocy Bożej.

• W i e r z y m y w z m a r t w y c h w s t a n i e i ż y c ie w ieczn e.

„Mój miły odzywa się i mówi do mnie:

wstań moja przyjaciółko, moja piękna!

Chodź! Bo oto minęła zima, skończyły się deszcze, ustały. Kwiatki ukazują się na ziemi, czas śpiewu nastał... ” (Pnp 2,10- 12)

Po ciemnej i mroźnej zimie, przyro­

da z radością oczekuje nadejścia wiosny.

Wszystko budzi się do życia. Jest cieplej, sło n e c z k o św ieci, ptaszk i śpiew ają, świat nabiera kolorów. Tak jak przyroda odżywa pod w pływ em ciepła i słońca, podobnie nasz duch doznaje odnowie­

nia, czując na sobie podm uch świeżego wiatru zesłanego przez Boga i rozgrze­

wając się w Jego obecności. O trzym u­

je m y now e objaw ienie tego kim O n jest, nasze serca wypełniają się wdzięcz­

nością i radością. „Albowiem w N im ży ­ jem y i poruszamy się, i jesteśmy.. (Dz 17,28). Pojawia się w nas nadzieja na przyszłość, m otyw acja do działania i świeże zapasy energii. Jest to dokład­

nym przeciwieństwem tego, czego do­

św iadczaliśm y zimą. N adchodzi czas odnowy duchowej i pow rót do „pierw­

szej m iłości”. W zlatujem y w górę jak orły, wznosim y się wyżej, coraz wyżej na skrzydłach naszego ducha, przy po­

wiewie wiatru Jego Ducha.

C za s n a w ie d z e n ia

„.. .dlatego żeś nie poznało czasu na­

wiedzenia swego” (Łk 19,44).

Tak jak Jeruzalem nie rozpoznało, że przebywał w nim Pomazaniec Boży - Jezus, podobnie i ty możesz przeoczyć m om ent, w którym nawiedza cię Bóg, i przez to stracić wielkie błogosławień­

stwo ( Pnp 5,2-6). Jeśli czujesz, że Bóg cię do siebie przyciąga, nie odkładaj społeczności z N im na potem, bo w te­

dy m oże być za późno. Z bliż się do Niego od razu. Większość ltjdzi wierzą­

cych p rz y n a jm n ie j raz w życiu d o ­ świadcza duchowego „miesiąca m iodo­

w eg o ”. N ie k tó rz y przeżyw ają go na początku swojej drogi z Bogiem, inni znacznie później. Często przebywanie na „duchowych wyżynach” jest rezulta­

tem spędzania dużej ilości czasu w m o­

dlitw ie, nieraz połączonej z postem , kiedy szukam y Go całym sercem; ale może też być wynikiem czyjejś modli­

twy wstawienniczej lub po prostu tego, że przyszedł na ciebie czas z postano­

wienia Bożego, niezależnego od twoich wysiłków. Przeżycie chrztu w D uchu Ś w ięty m lu b o d n o w ie n ie d u ch o w e sprawia także, że wznosimy się na „wy­

żyny”, gdzie m ożem y się cieszyć Jego

6

C H R Z E Ś C IJ A N IN 34/99 (566-567)

(6)

bliskością. Czujesz wtedy wręcz fizycz­

nie, że O n je s t przy tobie cały czas, dzień i noc. Taki stan może trwać dnia­

mi, tygodniami lub nawet miesiącami.

Czytanie Jego Słowa nie będzie wtedy dla ciebie obowiązkiem, lecz przyjem­

nością i rozkoszą. Trzeba tu jednak za­

znaczyć, że jeśli jesteś dojrzałym i zdy­

scyplinow anym c h rześcijan in em , to codziennie masz społeczność z Bogiem - niezależnie od pory roku życia, w ja ­ kiej się obecnie znajdujesz - i dzięki te­

m u przebywasz z N im stale, a nie tylko od czasu do czasu.

Okres przebudzenia tym się różni od

„normalnego chodzenia z Bogiem ”, że odczuwasz w tym czasie szczególnie silną obecność D ucha w tw oim życiu.

„Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, że na­

wiedził swój lud i dokonał jego odkupienia”

(Łk 1,68).

C za s szu k a n ia

„Szukajcie Pana, dopóki można Go znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest bliskol” (Iz 55,6). „...nagradza tych, którzy Go szukają” (H br 11,6).

Bywają chwile w życiu, kiedy szuka­

nie Boga jest trudne; wydaje się nam, jakby się przed nam i „schow ał”. N ie odczuwamy Jego obecności, nie słyszy­

my Jego głosu. Wraz z nadejściem d u ­ chowej wiosny, szukanie Boga staje się łatwiejsze, O n wydaje się być blisko i zawsze gotowy, by ci się na now o obja­

wić. Wykorzystaj te porę roku ducho­

wego życia na szukanie Go, przebywaj z N im i „nasiąkaj” Jego obecnością.

Szukaj Jego m ądrości, nam aszczenia, poznawaj Go coraz lepiej, słuchaj Jego

głosu. „Z natchnienia twego mówi serce moje: Szukajcie oblicza mego! Przeto obli­

cza Twego szukam, Panie” (Ps 27,8).

C z a s m o d litw y

,ß e z przestanku się módlcie”

( lie s 5,17).

M odlić się m ożesz kiedy chcesz i gdzie chcesz: zaraz po obudzeniu się ra­

no, w drodze do pracy, w tram w aju, podczas kierowania sam ochodem , itd.

To zależy tylko od własnej fantazji (gdzie i jak). Jeśli okoliczności nie pozwalają modlić się na głos, możesz modlić się w duchu. Podczas wiosny modlitwa łatwo wypływa z twego serca, nie musisz szu­

kać słów, staje się ona naturalną częścią życia. Jak oddychanie. Jest to oznaka te­

go, że spoczywa na tobie D uch Święty i to O n cię pobudza, gdyż jest D uchem modlitwy wstawienniczej, tak więc m o­

dlenie się z Jego pomocą ma szczególną moc i jest najbardziej skuteczne. O to pa­

rę przykładów działania modlitwy:

• M o d litw a otw iera n ieb iosa, „...i modlił się, otworzyło się niebo” (Łk 3,21).

K iedy niebo je s t otw arte, zstępują z niego aniołowie, żeby ci służyć i w y­

konać pracę, do której zostały posłane:

„...ujrzycie niebo otwarte i aniołów Bo­

żych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego”.

• M o d litw a w y z w a la słu ż b ę a n io ­ łó w (D n 10,1-13).

• M o d litw a p o p r z e d z a tw oje k ro­

k i (przygotow uje grunt) - m oże za­

pew nić ci przyszłość jeszcze zanim cokolwiek się wydarzyło, (Flp 4,6).

• M o d litw a p r z y g o to w u je c ię do o trz y m a n ia B o ż e g o sło w a na d z i­

siaj, tzw. „rhem a”, proroctw a do cie­

bie skierow anego, nam aszczenia do służby i objawień od Boga (H a 2,1).

• M o d lit w a p o m a g a c i p r z y jś ć p r z e d B o ż y t r o n - u sp ak aja tw ój um ysł i ducha, dzięki niej stajesz się bardziej św iadom y Bożej obecności (P s 4 6 ,ll).

• P o p r z e z m o d lit w ę w im ie n iu Jezu sa, m a sz a u torytet nad m o c a ­

m i c ie m n o śc i (Łk 10,19)

• M o d litw a w y z w a la n ie b ia ń sk ą m o c (M t 18,18). M odlitw a na ziemi, ma m oc również w niebie.

Podczas duchow ej w iosny w życiu zboru, więcej osób uczęszcza na spo­

tkania m odlitew ne. Ci, którzy na nie

przychodzą, nie chcą być tylko bierny­

m i członkam i zboru pokazującymi się w yłącznie na niedzielnych nabo żeń ­ stwach po to, żeby się tam posilić, lecz biorą udział w m odlitwie w staw ienni­

czej, stają się aktywni.

M ódl się zawsze, gdy D uch Święty cię do tego pobudza, a zobaczysz, że twoje m odlitw y zostaną wysłuchane.

C za s śp iew u

„Włożył w moje usta pieśń nową, pieśń pochwalną dla Boga naszego... ”

(Ps 40,4).

W szystko w ydaje się być p ięk n e, czujesz się lekki, szczęśliwy i chce ci się śpiewać z radości! Śpiewaj więc dla Pana, w ten sposób najlepiej możesz wyrazić uczucia, jakie rozpierają twoje serce. D uch Święty cię pobudza, daje ci „nową pieśń”, nową miłość, przygo­

tow uje O blu b ien icę na nadchodzącą ucztę weselną z O blubieńcem . W cza­

sie duchowej wiosny, w jakiej obecnie znajduje się K ościół C h ry stu sa, p o ­ wstają now e pieśni m iłosne śpiewane dla Pana. „Śpiewajcie radośnie niebio­

sa, w esel się ziem io, i wy, góry, ro z­

brzm iew ajcie radością, gdyż Pan p o ­ cieszył swój lud i zm iłow ał się nad jego biedakami” (Iz 49,13).

C za s o d św ie ż e n ia , o d n o w ie n ia

i p r z e b u d z e n ia

„...Ty znowu nas ożywisz i z głębin ziem i znow u nas wyprowadzisz”

(Ps 73,20).

Wiosna jest czasem ożywienia, czego rezultatem je st przebudzenie. Wymaga ono czegoś więcej niż tylko pokuty za grzechy i otrzymania wiecznego życia.

M usimy najpierw powrócić do pierwszej miłości, co zapoczątkuje z kolei potężne działanie Bożego Ducha i manifestację K

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

7

(7)

Jego obecności. W czasie przebudzenia jesteśmy pełni bojaźni Bożej, mamy od­

powiedzialniej szy stosunek do naszego życia i większą wrażliwość, gdy chodzi o grzech; staramy się nie popełniać czynów, które zasm ucałyby D u c h a Św iętego.

Zdajemy sobie sprawę ze świętości Boga.

Bardziej kocham y Jezusa i pragniem y zbawienia ludzi niewierzących. Chcemy podobać się Bogu poprzez wykonywanie Jego planu na ziemi, pragniemy M u słu­

żyć, nawet jeśli wymaga to wielu ofiar z naszej strony

Z a sa d z k i w io sn y

Kiedy twoja dusza znajduje się w sta­

nie euforii, łatwiej dać się ponieść em o­

cjom. N ie jest zbyt bezpiecznie polegać na samych uczuciach. Zdrow y rozsadek wymaga poddania uczuć, um ysłu i woli pod kontrolę Słowa Bożego. Ważne też je st słuchanie rady dojrzałych wierzą­

cych. Jeśli opierasz się jedynie na prze­

życiach i uczuciach, łatwo ci ulec oszu­

stwu. Musisz nauczyć się rozróżniać, co jest dobre i prawdziwe.

P u ła p k i w io sn y

• P o d d a w a n ie się z w o d n ic z o ś c i u c z u ć i u le g a n ie o s z u s t w u - za­

m iast polegać w yłącznie na własnych uczuciach i przeżyciach, szukaj rady u dojrzałych wierzących.

• Z b yt szybkie d zia ła n ie , w y p r ze­

dzanie Pana - podczas zmian, jakie w nas zachodzą, z powodu podekscytowania, ja­

kie wtedy przeżywamy wszystko dzieje się szybko. Łatwo wtedy działać pod wpły­

wem przypuszczeń i domysłów, a nie na rozkaz czy na podstawie rady Pana.

• P o c zu cie sp ełn ien ia i satysfakcji - myślisz teraz, że doświadczyłeś w ię­

cej, niż inni znani ci chrześcijanie i sto­

isz jakby ponad nimi. Wydaje ci się, że ju ż wszystko wiesz i poznałeś, że pły­

wasz w jeziorze Ducha, podczas gdy w rzeczywistości stoisz w wodzie zaledwie po kostki i wiele jeszcze przed tobą.

M oże przeżyłeś tylko częściowe prze­

budzenie czy wyzwolenie duchowe, nie spoczywaj na laurach!

• Z a d o w o le n ie z sa m eg o s ie b ie - uważaj na tę pułapkę, bo w tedy łatwo stracić błogosławieństwa czasu wiosny.

Daj możliwość Duchowi Świętemu za­

prow adzić cię jeszcze dalej. E lizeusz poszedł za Eliaszem i razem przekro­

czyli Jordan (po suchej ziemi), a potem - dzięki tem u że poszedł dalej - przejął podw ójną porcję Eliaszowego nam a­

szczenia, gdy ten został wzięty do nieba.

MINIATURY EGZEGETYCZNE

Krew za krew niewinną

„ K to przelew a krew człowieka, tego krew p r z e z człow ieka będzie przelana, bo na obraz B o ży uczynił człow ieka” (Rdz 9,6 BW).

„ K to dopuści się przelan ia k rw i innego człow ieka, m usi je odpłacić przelan iem k rw i własnej, bo Bóg stw o rzył człowieka na swoje podobieństwo” (Rdz 9,6 BW-P).

Po bożonarodzeniow ej (my m ów i­

my: N arodzenie Pańskie) wypowiedzi Jana Pawła II, papieża rzymskokatolic­

kiego, nawołującej wszystkie państwa do zniesienia kary śmierci, prawicowi politycy w naszym kraju, dążący dotąd do przywrócenia kary śmierci, położyli uszy po sobie i już nie są pewni, czy za­

głosują za nowelizacją kodeksu karnego - co do której są zbierane wśród obywa­

teli podpisy - przywracającą Polsce karę śmierci. Niektórzy z nich zaś są wręcz pewni, że nie zagłosują. Jedynie jezuita, ks. pro f Tadeusz Ślipko, etyk, nie prze­

ląkł się prywatnego zdania papieża i sta­

nął w tej sprawie na stanowisku zajmo­

w anym przez etykę chrześcijańską od wieków.

N ie przeląkł się być może dlatego, że jestjezuitą, a jezuici dzisiaj coraz bardziej skłaniają się ku wyznawaniu tezy, iż nie m a praw dziw ego po słu szeń stw a bez pewnej dozy „świętego” nieposłuszeń­

stwa. O to co pisze na ten właśnie temat inny jezuita, ks. Stanisław Musiał: »Jezu­

ici. Zakon szczyci się swym specjalnym ślubem posłuszeństwa wobec papieża.

Zawsze posłuszni i jednolici. Ale nie­

którzy z moich zagranicznych współbra­

ci wyznają tezę, że nie ma prawdziwego posłuszeństwa bez pewnej dozy „święte­

g o ” n ie p o słu sz e ń stw a . I tr u d n o im odmówić racji. Gdyby w XVI wieku je ­ zuici jak m ur stanęli i sprzeciwili się np.

paleniu heretyków, to nie musiałby teraz Ojciec Święty przepraszać (a przynaj­

mniej nie tak bardzo) za ten grzech Ko­

ścioła« („Gazeta Wyborcza”, 9-10.01.99).

Ale w róćm y do ks. T. Ślipki. O to je ­ go kom entarz w związku z dyskusją o karze śmierci oraz w związku z ostatnią wypowiedzią papieża:

E w a S . M o en

8

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

(8)

»Nie mogę komentować wypowiedzi papieża, bo jej nie słyszałem. N ie wyo­

brażam sobie jednak, że Jan Paweł II za­

kwestionował to, co w etyce chrześci­

jańskiej istniało od jej samego początku.

Uważam, że kara śmierci powinna ist­

nieć i jest zgodna z nauczaniem chrześci­

jańskim . Zycie ludzkie je st najwyższą wartością, ale nie bezwzględną. Ogranicza ją agresja w stosunku do innego człowie­

ka. Inaczej mówiąc: jeśli ktoś z premedy­

tacją zabija drugiego człowieka, kwestio­

nuje swoje prawo do życia.

D opuszczalność kary śm ierci jest, m oim zdaniem , w etyce chrześcijań­

skiej rozstrzygnięta, choć zastrzegam, że nie chcę polemizować z ostatnią w y­

powiedzią papieża. W edług mnie należy dyskutować nad tym, w jakich przypad­

kach ją wykonywać. N ie ulega wątpli­

wości, że chodzi tu jedynie o najcięższe zbrodnie i naw et w ew identnych w y­

padkach wymiar sprawiedliwości powi­

nien być niezwykle ostrożny« („Gazeta Wyborcza", 31.12.98 - 01.01.99).

Podobne stanowisko zajmuje przed­

stawiciel ewangelikalnego chrześcijań­

stwa, Wim Malgo („Biblijne odpowiedzi na problemy życiowe”, W im Malgo, Wy­

dawnictwo Ewangeliczne, Poznań 1989, s. 362). Jego odpowiedź na pytanie kore­

spon d en ta o d n o śn ie do kary śm ierci przytaczamy również in extenso wraz z zadanym m u pytaniem:

»Pytanie: Z uwagi na zamachy bom ­ bowe, strzelanie do niezaangażowanych, zabijanie zakładników itp., zadajemy so­

bie pytanie, czy nasze sądy nie są zbyt li­

beralne, ochrona obywateli niewystarcza­

jąca i czy dla przypadków ekstremalnych nie należałoby przywrócić kary śmierci. Z drugiej strony wiemy że niektórzy mor­

dercy nawracali się w więzieniu i wtedy stawali się dla współwięźniów błogosła­

wieństwem, co nie mogłoby się zdarzyć, gdyby zostali straceni. Odpowie pan być może, że tacy nie popełniliby morderstwa z premedytacją. Słowo Boże mówi nam o trzech wielkich mężach, jakimi byli Moj­

żesz, Dawid i Paweł, z których każdy po­

pełnił mord, a Dawid nawet morderstwo z premedytacją. Dawid pokutował za to i Bóg się nad nim zlitował. Jakimż błogo­

sławieństwem promieniowali ci mężowie i czymże byłoby Pismo bez tych błogo­

sławionych Pana!

O dpow iedź: Zniesienie kary śmier­

ci za m orderstw o z prem edytacją jest

sym ptom em degeneracji naszych cza­

sów. Słowo Boże zarów no w Starym, jak i N ow ym Testamencie, nakazuje ka­

rać śmiercią:

a) „Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży uczynił człowieka” (Rdz 9,6);

b) władza „nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gnieivie te­

mu, co czyni źle” (Rz 13,4).

W praktyce znaczy to, że kto z roz­

m ysłem odbiera życie bliźniem u, ten zasługuje na śmierć. Ta żelazna zasada nie m a nic wspólnego z zagadnieniem czy kara śm ierci działa odstraszająco na innych przestępców, czy też nie.

Kontrargumenty nie obalają ważnego na wieki Słowa Bożego. Przykłady przy­

taczane przez pana nie są przekonujące.

Mojżesz bronił swego ludu przed nie­

wolą i - ponieważ działał na własną rękę - popełnił zabójstwo. N ie był to jednak mord. Paweł prześladował zbór Pański, sądził jednak, że oddaje tym Bogu dobrą przysługę. O n również nie mordował.

N atom iast D aw id faktycznie popełnił m orderstw o. To, że Bóg go nie zabił, było Jego niezależnym aktem łaski. To samo dotyczy Kaina. Kimże jednak je ­ steśmy, byśmy chcieli ograniczać swo­

bodę B ożą w okazyw aniu łaski? O n mówi o ludzkiej władzy, że nie na próż­

no miecz nosi i to jest rozkaz.

N astępnie zwracam uwagę na to, o czym ju ż m ów iliśm y kiedyś: Przyka­

zanie „N ie zabijaj” w tekście oryginal­

nym brzmi: „N ie m o rd u j”. Gdyby tak nie było, to każdego żołnierza trzeba by określić jako m ordercę.

A rgum ent, że gdyby m ordercę zo­

stawić przy życiu, to mógłby się jeszcze nawrócić - jest błędny. Zanim człowiek poniesie karę śm ierci za m orderstw o, ma okazję nawrócenia się. Wskazują na to liczne doświadczenia. Doświadcze­

nie uczy też, że ułaskawieni mordercy niejednokrotnie wracali na drogę prze­

stępstwa. Lepiej by więc było przestrze­

gać Słowa Bożego: „Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana”«.

A więc za krew niewinnej ofiary krew m o rd e rc y z p re m e d y ta c ją m u si być przelana. I jest to funkcja państwa, wła­

dzy, która „nie na próżno miecz nosi”

(R zl3,4).

E d w a r d C z a jk o

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

9

(9)

11 I S J111 itj IlVfi WA 3 o!! II

A

by poznać rezultaty namaszczenia nieodzow ne je st przypom nienie sobie składu oleju używanego do nama­

szczania. Został przez Boga ściśle okre­

ślony i przekazany Mojżeszowi (2Moj 30,23-25). Tak więc olej miał się składać aż z pięciu różnych elementów: wybor­

nej mirry, wonnego cynamonu, wonnej trzciny, z kasji i oliwy z oliwek. Trzy pierwsze składniki m iały właściwości

„najprzedniejszych wonności”, dwa po­

zostałe posiadały, między innymi, właści­

wości nabłyszczające. Taką właśnie m i­

ksturę wylewano na głowę pomazańca najczęściej z rogu, czasem z dzbana. Jak informuje Psalm 133, spływał on po ciele namaszczonego aż do krańców jego szat, nasączając je swoimi właściwościami.

W n io sek stąd oczyw isty: od tego m om entu wokół namaszczonego czło­

wieka unosiła się znakomita w oń olej­

ku. G dziekolw iek się on pojawił, za­

pach sprawiał, że ludzie uświadamiali sobie, iż w ich obecności przebywa albo przebywał pomazaniec. Należy podkre­

ślić, że unosząca się w o ń była w onią olejku, a nie namaszczonej osoby.

Tak więc pierwszym rezultatem na­

maszczenia jest wydawanie właściwej, najprzedniejszej w oni, co je st utożsa­

miane ze świętością i przem ianą życia tego, kto został namaszczony. Bowiem olej najpierw wsiąkał w jego szaty, na­

stępnie namaszczał jego ciało tak, że on sam pierwszy doznawał jego działania, a dopiero potem tą znakomitością mogli rozkoszować się inni. N ie za pom ocą sym bolu, ale w sposób b ezp o śred n i prawda ta została przekazana pierwsze­

m u nam aszczonem u królow i Izraela,

Saułowi. „I zstąpi na ciebie Duch Pana (...) i przemienisz się w innego człowieka”

(lS m 10,6).

Analizując postawy uczniów Pana Je­

zusa m ożem y zauważyć zdecydowaną różnicę w ich reakcjach po namaszcze­

niu. Wcześniej nie zauważa się u nich owej świętej odwagi, z jaką występowali po zstąpieniu D ucha Świętego. D oko­

nana przez Ducha Świętego przemiana zawsze upodabnia nam aszczonych do Mistrza. Ju ż w Starym Testamencie na­

maszczenie, które przejął Elizeusz od Eliasza upodobniło go do jego nauczy­

ciela (2Krl 2,13). Pierwsi chrześcijanie nie bez powodu nazwani zostali w An­

tiochii „chrześcijanami” (Dz 11,26). W i­

docznie sposób ich życia upodobnił się do Chrystusa. Piękno Jego życia, albo, jak pisze apostoł Paweł, „woń C hrystu­

sowa” była ich charakterystyczną cechą.

W

m oim przekonaniu w spółcze­

sne ch rześcijań stw o , a zw ła­

szcza to zielonośw iątkow o-charyzm a- ty c z n e za m a ło a k c e n tu je sp raw ę przemiany życia ludzi wierzących. Pod­

kreśla się głównie fakt otrzymania dzię­

ki nam aszczeniu mocy, ale zapom ina się, że m oc ta zmienia przede wszyst­

kim tego, kto został namaszczony. To jego życie w pierwszym rzędzie nasyca się olejem, on jest świadomy jego doty­

ku, nawilżenia i on jako pierwszy czuje znakom itą w o n n o ść owej „wybornej m irry” - D ucha Świętego. Oczywiście, człowiek namaszczony może w sposób nieodpowiedzialny całkiem skutecznie blokować usiłowania D ucha Świętego w doprow adzaniu go do wewnętrznej

przemiany. M oże nie pozwalać „olejo­

w i” nasączać go, spływać po nim. Dla­

tego Paweł powiada, że przemiany do­

znają tylko ci, którzy otwierają się, na działanie D ucha Świętego (2Kor 3,18).

Inni, którzy poprzez zamykanie się, za­

wężają możliwości dopływu namaszcze­

nia, przemieniają się tylko częściowo, al­

bo i wcale.

Rzecz jasna, że w namaszczeniu za­

warta jest również i moc. „Weźmiecie moc Ducha Świętego” - powiedział Pan Jezus (Dz 1,8), ale Bóg oczekuje przede wszy­

stkim na to, aby życie osoby namaszczo­

nej było czyste, przem ienione i godne świętego namaszczenia. M oc zaś, którą otrzymujemy w namaszczeniu, dawana je st dla określonych celów. N ajlepiej można poznać te cele poprzez prześle­

dzenie służby i skutków namaszczenia w życiu Jezusa, bowiem otrzymaliśmy ten sam „płaszcz”, to samo namaszcze­

nie. To nie jest inny D uch, to jest ten sam D uch Święty, który namaścił Gło­

wę Kościoła - Chrystusa, a teraz spływa i na Jego Ciało - Kościół. Ta sama rosa Syjonu spada zarówno na wierzchołki, jak i doliny H erm onu (Ps 133).

W życiu Pana Jezusa wyróżnić może­

my wiele celów namaszczenia, a wśród nich te:

• zwiastowanie Dobrej Nowiny (Iz 61,1;

Łk4,18),

' ogłaszanie jeńcom wyzwolenia (Iz 61,1;

Łk4,18),

• wypuszczanie uciśnionych na wolność

# 4 , 1 8 ) ,

• uzdrawianie chorych (Łk4,18; Dz 10,38),

• pocieszanie zasmuconych (Iz 61,2-3),

10

C H R Z E Ś C I J A N I N 3-4/99 (566-567)

(10)

Religia i tw ierdzenia filozoficzne śc iśle się z e sob q wiqżq. Mimo to, cztery z największych religii świata nie opierajq się na filozoficznych d y w a g a c ja c h . Fun­

d a m e n tem najw iększych religii świata, czyli judai­

zmu, chrześcijaństwa, islamu i buddyzmu sq ludzkie o so b o w o ści. Z tym, że jedynie chrześcijaństw o twier­

dzi, ż e je g o założyciel, Jezus Chrystus, nie tylko nie jest martwy, a le też że nigdy nie umrze.

• niszczenie dzieł diabelskich (1J 3,8),

• usuw anie zw ątpienia i dodaw anie otuchy (Iz 61,3),

• udzielanie autorytetu nad diabłem i złymi ducham i (Dz 10,38).

Z wdzięcznością i pokorą pozwalam sobie zauważyć, że namaszczenie, które zstąpiło na Elizeusza powodowało więk­

sze - w sensie możliwości - skutki niż w życiu E liasza. W ięcej lu d z i zo stało uzdrowionych, całe armie zostały po­

wstrzymane, a jego wpływ na rozmaite okoliczności był znaczniejszy. Bez wąt­

pienia sprawiło to namaszczenie, które na nim spoczęło, ale działało ono niejako w łatwiejszych okolicznościach. Eliasz jako prekursor utorow ał Elizeuszow i możliwości, przygotował drogę, stwo­

rzył dobrą pozycję wyjściową. Elizeusz nie musiał ju ż w takim stopniu przeła­

mywać ducha niewiary i bałwochwal­

stwa, gdyż wcześniej, jeszcze za życia Eliasza, lud spontanicznie wołał: Jahwe jest Bogiem, Jahwe jest Bogiem!” (IK rI

18,39 BW-P).

N

asz Pan pod działaniem nam a­

szczenia rozpoczął i przygotował nam drogę: pokonał diabła, obwieścił Bożą amnestię, udzielił Kościołowi m o­

cy i autorytetu oraz zapowiedział, że to, co O n czyni i m y czynić będziemy, a nawet skutki naszej służby będą więk­

sze (J 14,12). Jakże też bardzo powinni­

śmy być Bogu wdzięczni za tych wszy­

stkich, którzy żyli i działali przed nami:

przełamywali opory i sprzeciwy, przy­

gotowując nam grunt do skuteczniej­

szej służby.

Reasumując tę część m oich rozwa­

żań na temat namaszczenia, chcę z ca­

łym naciskiem podkreślić raz jeszcze, że Bóg Eliasza i Elizeusza nie zmienił się, pozostaje nadal Bogiem cudów i przełomów. N ie zmieniło się także i Je­

go oczekiwanie co do naczyń, których używa dzisiaj. O n pragnie, aby Jego na­

czynia, przez które ma przepływać moc nam aszczenia, były p rz e m ie n io n e i czyste (2Tm 2,21).

Zmartwychwstanie Syna Bożego sta­

nowi węgielny kamień chrześcijańskiej wiary. Podstawą tej wiary jest fakt: Jezus C hrystus um arł, został pochowany, a trzeciego dnia powstał z grobu. Przez ca­

łe wieki kwestionuje się wagę i auten­

tyczność tego wydarzenia.

W owej dyskusji staw iane są trzy podstawowe pytania. Czy Jezus C hry­

stus rzeczywiście na krzyżu umarł? Jeśli tak, jak długo był martwy? Jeśli został pogrzebany, dlaczego grób był pusty?

Niektórzy ludzie nie wierzą w to, że Jezus na krzyżu umarł, ale że jedynie ze­

mdlał, później zaś odzyskał w grobowcu świadomość, uciekł na Daleki Wschód i osiadł w Indiach, gdzie pędził normalne życie, a potem zmarł.

Śmierć krzyżo>va

Po brutalnym pobiciu przez rzymskich żołnierzy, Jezus niósł swój krzyż wzdłuż często uczęszczanej drogi zwanej Doloro­

sa. Potem został ukrzyżowany - zadano mu straszliwą śmierć, którą zwykle wtedy umierali najgorsi przestępcy. Był w stanie wytrzymać tę torturę zaledwie przez sześć godzin. Kiedy Piłatowi powiedziano, że Jezus umarł, namiestnik był zaskoczony.

Żołnierze musieli się upewnić co do tego, czy ich osąd był słuszny, dlatego, jak poda­

je Ewangelia Jana, „jeden z żołnierzy włócznią przebił bok jego [Jezusa] i zaraz wyszła krew i woda” (J 19:34).

Eksperymenty dokonywane na zwie­

rzętach potwierdziły, że po przecięciu le­

wego boku martwego ciała, wypływa zeń M ic h a ł H y d z i k

C H R Z E Ś C IJ A N IN 3-4/99 (566-567)

Cytaty

Powiązane dokumenty

David Jenkins był zdania, że gdy się mówi o zm artw ychw staniu Jezusa Chrystusa, tonie m a się na m yśli w ydarzenia historycznego, lecz raczej nasze przeżycie

Gdy matka Jego, Maria, została poślubiona Józe- fowi, okazało się, że, zanim się zeszli, była brze­.. mienna z Ducha

Dzięki temu, iż Nieskończony stał się na chwilę skończonym, ci którzy staną się nieskończonymi będą już mogli zostać takimi na zawsze.. Czy musiało tak się

Jest on jednym z zało- żcieli tego Zboru, który prężnie się rozwija. W dyskusji podkreślano wagę

sem, gdy rodzi się w nas poczucie winy, złościmy się na innych, staramy się usprawiedliwić nasze zachowanie,. „g ę s to ” się tłum aczym y, odrzucam y

Jak bardzo różnim y się od tego, co nazy­.. wali Kościołem nasi

Potop grzechu, jaki coraz intensywniej wylewa się na świat, sprawia, że zaczyna nam się wydawać, jakoby jego odrobina nie mogła narobić za wiele szkody w

To przyjemnie patrzeć ja k ludzie, którzy na co dzień nie mają z Jezusem zbyt wiele wspólnego, tego dnia poświęcają M u część swojej uwagi, m obilizują