Powiązane dokumenty
Chociaż ciągle oddzwonią one Płonie spleef w moich dłoniach Ona potrzebna jak towar Czarna panamera w obieg Piksa, Moet to nie koniec. Tańczysz dla mnie na tym stole W
Kto nie poznał tych radości, niech spróbuje znów pokochać kogoś jeszcze
Raz, dwa, trzy, cztery Naszą łódkę diabli wzięli Pięć, sześć, siedem, osiem Lecz my mamy sztormy w nosie Posłuchajcie tej krótkiej historii O bardzo przewrotnym oceanie Wtedy
Kwitnę w kawiarni samotny jak jamnik patrzę na przejście dla pieszych a po ulicach idą aż słychać ludzie bo muszą w coś wierzyć biegną z mozołem nogi pod stołem na stole
Raz ty brałaś swe walizki To znów ja ruszałem w świat Lecz pokój, gdzie kołyski brak Pamięta echa dawnych burz I słów namiętnych do szaleństwa Więc choć porażki pierwszej smak
Parę krętych dróg znów czeka nas Będziemy biec i patrzeć w dal Bo chcemy przez życie razem iść Uśmiechnij się. Nie pytaj o sen Dla
O tych co dawno nie żyją i o tych co przed chwilą zabrała ziemia O tych co gniją w więzieniach, o tych co piją i walą wódę i szczury O tych, którzy zniknęli zadłużeni na grube
Chociaż jestem czarna, Jeszcze się usmolę, Osiemnastu chłopców Wyprowadzę w pole.. Czarna, morowa A z tych osiemnastu Wybiorę dziewięciu, Czterech do roboty, Do