• Nie Znaleziono Wyników

Pomoc represjonowanym uczestnikom strajków w 1976 roku - Henryk Wujec - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pomoc represjonowanym uczestnikom strajków w 1976 roku - Henryk Wujec - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HENRYK WUJEC

ur. 1941; Podlesie k. Biłgoraja

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, PRL

Słowa kluczowe Warszawa, PRL, opozycja, działalność opozycyjna, strajki w 1976 roku, represje, procesy robotników, pomoc represjonowanym, Antoni Macierewicz, Jan Józef Lipski, nawiązywanie kontaktów, Ursus, Radom

Pomoc represjonowanym uczestnikom strajków w 1976 roku

Była gwałtowna podwyżka cen żywności, bo wtedy ceny były regulowane państwowo.

Ogłaszano w telewizji, że ceny rosną o sześćdziesiąt procent, wszystkiego. [To było]

zróżnicowane, ale średnio około sześćdziesięciu procent. No więc oczywiście był to szok dla ludzi ciężko żyjących, jeśli [ceny] produktów żywnościowych tak wysoko skakały, to natychmiast budziło strach, jak damy sobie radę. No i to spowodowało strajki.

Władza wtedy zareagowała tak jak zwykle, to znaczy zaatakowała strajkujących. Na szczęście, tym razem nie strzelała. Nie było śmiertelnych wypadków w sensie, że władza spowodowała, tylko to było wyrzucenie z pracy, więzienie i bicie. Były bardzo takie brutalne tak zwane ścieżki zdrowia – bicie. No i wtedy ci, którzy jakoś [brali]

udział w tych seminariach takich, powiedzmy, niewinnych, doszli do wniosku, że trzeba jakoś pomóc tym prześladowanym. Tu trzeba wymienić oczywiście takich dwóch głównych ludzi wtedy, Antoniego Macierewicza, który był związany z Czarną Jedynką, z harcerstwem, z którym przyjaźniliśmy się, byliśmy razem w tej grupie, tam jeszcze był szereg innych osób, z którymi do tej pory się przyjaźnię, Darek Kupiecki, Wojtek Onyszkiewicz, i Jana Józefa Lipskiego. To była taka wybitna postać opozycji, człowiek pełen jakiegoś najlepszego charakteru, jaki sobie można wyobrazić.

Doszliśmy do wniosku, że trzeba jakoś pomóc tym prześladowanym i poszliśmy do sądu na pierwszy proces robotników ursuskich. To była połowa lipca roku [19]76, w Warszawie był sąd. Jakoś dowiedzieliśmy się o tym, że ten proces jest i poszliśmy, żeby być świadkami. Tylko tyle. Żeby widzieć, jak ich sądzą. Na salę nas nie wpuszczono, SB tam było. Natomiast na korytarzu były rodziny. To są takie momenty historyczne, z których sobie [człowiek] nie zdawał sprawy. Stoję na korytarzu, chcę pomóc, a tu są rodziny. Patrzymy na siebie, nie znamy się wzajemnie, my mamy do nich zaufanie, ale oni do nas nie za bardzo mają zaufanie, bo nie wiedzą, [kim

(2)

jesteśmy], pewnie myślą, że jesteśmy esbekami. Ale widzimy, że oni są przestraszeni, że kobiety płaczą, że jest jakaś sytuacja taka dramatyczna. I wtedy nasze dziewczyny idą do nich, zaczynają rozmawiać, przekonują, że pomożemy im.

Nawiązują się pierwsze więzy przyjaźni. [Mówimy], że mamy adwokatów, którzy gotowi są bronić i tak dalej. I wtedy – ja tak mówię – na tym korytarzu sądowym powstał KOR – Komitet Obrony Robotników. To znaczy, on się tak nie nazywał, to jeszcze było parę miesięcy później, ale [to był] ten moment, kiedy się okazało, że ta pomoc jest tak jak okazanie solidarności ludzkiej – konieczna, to tu było widać. Iskra przeleciała. No i wtedy Antek Macierewicz i Jan Józef Lipski powiedzieli – to, co się tu zaczęło, trzeba kontynuować, trzeba to robić. Trzeba pójść do tych ludzi. Tam pierwsze kontakty były nawiązane.

Myśmy jechali do Ursusa, pytaliśmy, czy znacie jeszcze innych ludzi? Tamci byli wyrzuceni, ten siedzi w więzieniu i tak od chaty do chaty, od chałupy do chałupy, od mieszkania do mieszkania zaczęliśmy chodzić. I to była cała grupa ludzi coraz bardziej się poszerzająca tak zwanej pomocy robotnikom w Ursusie. Jednocześnie były zbierane pieniądze w Warszawie wśród różnych ludzi, ale głównie [wśród]

artystów. Oni mieli trochę więcej pieniędzy. I tacy ludzie jak Andrzej Wajda czy ktoś po prostu dawali pieniądze na pomoc dla robotników w Ursusie. Potem poprzez robotników w Ursusie, bo oni siedzieli w tym więzieniu razem z robotnikami z Radomia, można było tę pomoc rozszerzyć na Radom. Zaczęli ludzie jeździć do Radomia i zrobiła się duża akcja pomocy i jednocześnie zbierania informacji. Bo wiadomo było, jakie procesy, jak ich tam traktowano. Z tego robiono całe raporty, na procesy w Radomiu zaczęli ludzie jeździć, żeby obserwować. Władza się tego nie spodziewała. To dla nich był też szok, że jest cała grupa ludzi, gotowa poświęcić wszystko, żeby dać wyraz swojej solidarności. Że są adwokaci, gotowi jechać i bronić tych ludzi za darmo – to nie było tak, że oni z tego tytułu jakieś mieli korzyści – tak jak właśnie Andrzej Grabiński, Jan Olszewski, Siła-Nowicki, Stanisław Szczuka, Lis- Olszewski. Była cała grupa taka, nie tak duża, ale byli [tacy], którzy jakby ze szczerej chęci chcieli tym ludziom pomagać. Tu się nagle okazało dla władzy zaskoczenie, bo nie spodziewała się. To było nagłaśniane, myśmy to przekazywali do dziennikarzy zagranicznych, to szło do Wolnej Europy, Wolna Europa nadawała to na Polskę. Z tego się zrobiło takie większe poruszenie.

Data i miejsce nagrania 2013-02-27, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Było ciężko, bo na przykład żadnej książki nie było w domu, długo błagałem mamę, żeby jakąś książkę mi kupiła, wreszcie kiedyś kupiła mi „Jak to ze lnem było”,

Że ten socjalizm jest po prostu zakłamany, że jest wredny, w sensie, że gotów jest dla małych rzeczy napiętnować człowieka za nic, za darmo, tylko w obronie jakichś tam

No, oczywiście, jak zaczęliśmy robić tego rodzaju rzeczy, od razu na nas zwrócili uwagę nie tyle ludzie, którzy się interesują rozwojem, tylko ci, którzy boją

Ten moment, kiedy spadła ta kampania antysemicka, ten moment takiej napaści niezawinionej nas bardzo zbliżył do siebie i właściwie ten moment był istotny w tym, że myśmy się

Nie było wiadomo, czym to się skończy, chodziło głównie [o to] – to Jacek Kuroń sformułował w ten sposób – żeby tworzyć jakby swoje takie

No i się okazało po roku działania, że władza ma do wyboru albo zamykać ludzi – bo zaczęła zamykać też tych działających do więzienia, siedzieli w więzieniu

Był taki Czesław Niezgoda w lokomotywowni Lublin – jeden był Niezgoda, drugi Szpakowski, nie pamiętam, jak miał na imię, ale ten... Niezgoda odegrał ważniejszą rolę – on

Musieliby absolutną fikcję tworzyć, a już wtedy to nie był ten czas procesów stalinowskich, gdzie można było absolutną fikcję [stworzyć].. To trzeba było tortury stosować,