• Nie Znaleziono Wyników

Głos Pomorza : dawniej "Głos Wąbrzeski" : pismo społeczne, gospodarcze, oświatowe i polityczne dla wszystkich stanów 1939.08.08, R. 21, nr 92

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Pomorza : dawniej "Głos Wąbrzeski" : pismo społeczne, gospodarcze, oświatowe i polityczne dla wszystkich stanów 1939.08.08, R. 21, nr 92"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena numeru 10 groszy Opłacono gofó.wkg z góry

PISMO SPOŁECZNE, GOSPODARCZE, OŚWIATOWE I POLITYCZNE DLA WSZYSTKICH STANÓW

Nr 92HGFEDCBA W K c y l b r w t o r e k d n i a 8 s i e r p n i a 1 9 3 9 r . Rok 21

A

Gdańsk-to płuco Polski!

K R A K Ó W . Z j a z d s i e r p n i o w y w K r a k o w i e s t a ł s ię ż y w io ł o w ą m a n if e s ta c j ą n a r o d o w ą i o d b ił s i ę g ł o ś n y m e c h e m w c a ł y m k r a j u i z a g r a n i c ą .

U r o c z y s t o ś c i r o z p o c z ą ł m o m e n t p r z y j a z d u d o K r a k o w a N a c z e ln e g o W o ­ d z a , p o w i t a n e g o p r z e z p r e z y d e n t a m . K r a k o w a u r o c z y ś c i e w g ś r e d n io w i e c z ­ n e g o c e r e m o n ia ł u w i ta n i a k r ó l ó w w s t a - r o ż y t n y m B a r b a k a n ie h o n o r o w e j b r a m i e m i a s t a w o b e c n o ś c i p r z e d s ta w i c ie l i w y ż ­ s z y c h u c z e l n i , w ła d z m i e js k i c h , c e c h ó w i r z e m ie ś ln i k ó w itp .

N a w ie l k ic h b ł o n i a c h k r a k o w s k i c h , g d z ie p r z e d 2 5 l a t y g a r s tk a s t r z e lc ó w ć w ic z y ła s i ę w s z t u c e w o j e n n e j , b y r u ­ s z y ć w z w y c i ę s k i b ó j o w o ln o ś ć P o l s k i , z e b r a ły s ię z g r u p o w a n e w c z w o r o b o k u o l b r z y m i e t ł u m y o b y w a t e l i, p r z y b y ły c h z e w s z y s t k ic h d z i e l n ic R z e c z y p o s p o l i te j , r e p r e z e n tu j ą c y c h w s z y s tk i e w a r s t w y s p o łe c z n e : p o k o l e n i e s t a r s z e , k t ó r e w y ­ k u w a ło z b r o jn ą r ę k ą n i e p o d l e g ło ś ć R z e ­ c z y p o s p o li te j i p o k o l e n i e m ło d s z e , k t ó ­ r e o b e j m u j e w p r z y s z ł o ś c i z a s z c z y t n y o b o w i ą z e k p r a c y d l a u m o c n ie n i a w i e l ­ k o ś c i P o l s k i .

Stanowisko Poiski jest jasne

mówi Naczelny WódzKJIHGFEDCBA

„K O LE D Z Y ! Jeśli w śród w ielu dni, tw orzących rok, tak dużo znajdujem y dat, które w yodrębniły się, nabrały szczególnego znaczenia, rezonansu hi­

storycznego i treści em ocjonalnej dzię­

ki osobie kom endanta — to dzień 6 sierp nia jest jak gdyby rodzicem tam tych w szystkich dni, jest jak gdyby tym w schodem słońca, od którego zaczyna się dzień, a bez którego niem a dnia i panuje ciem ność nocy.

D zień 6 sierpnia 1914 roku jest he­

roiczną realizacją decyzji K om endanta, który nie chciał, by na szalach losów w ażących się nad polskim i głow am i, na szalach, na które m iecze rzucano, zabra­

kło szabli polskiej.

T en dzień jest przede w szystkim w ielkim nieśm iertelnym dniem K om en­

danta, lecz rów nocześnie jest historycz­

nym w ielkim dniem P olski i to w pod­

w ójnym znaczeniu:

w znaczeniu realnych skutków i na­

stępstw tego dnia dla spraw y niepod­

ległości Polski, i

jako w ykładnia zasad i praw d, do­

tyczących narodow ego i państw ow ego bytu. T e zasady były podstaw ą decyzji K om endanta i skoncentrow ały się w niej jak w soczew ce.

O d 6 s i e r p n i a 1 9 1 4 r o k u

do n i e p o d l e g ł o ś c i P o l s k i

Z a s t a n ó w m y s ię p r z e z c h w il ę n a d n a s t ę p s t w a m i t e g o d n i a . M ó w ią c j ę z y ­ k i e m w o j s k o w y m , j e s t t o d z ie ń w y j ś c i a t e g o n a t a r c i a , w k t ó r y m K o m e n d a n t , p r o w a d z ą c n a s n i e u g i ę c i e p o p r z e z b u ­ r z ę d z i e j o w ą , p r z e z t w a r d e p r ó b y , p o p r z e z r u i n y i z g lis z c z a n a s z e g o k r a j u , a c z a s e m z d a w a ł o s ię , ż e p o p r z e z r u i n y i z g lis z c z a n a s z y c h n a d z i e i — d o p r o w a ­ d z ił d o n i e p o d l e g ło ś c i P o ls k i.

P r a c a K o m e n d a n t a w c z a s ie w i e l k i e j w o jn y , to o k r e s z d o b y w a n ia w o d z o s tw a , (t o o k r e s c i ę ż k ie j w a lk i , a l e r ó w n o c z e ś - J a k ż e ż d a l e k i , j a k w s t r z ą s a j ą c y t r e - ' n i e o k r e s d o ś w ia d c z e n i a s a m e g o s i e b ie ś c i ą i s k u t k a m i j e s t t e n m a r s z o d 6 - g o i d o ś w ia d c z e n i e n a r o d u , o k r e s r o z r a s ta - s i e r p n i a d o n i e p o d l e g ło ś c i P o ls k i. n i a s ię o r l i c h s k r z y d e ł, p o z n a w a n i a n a -

O g o d z in ie 9 ,4 0 p r z y b y ł n a B ło n ie N a c z e ln y W ó d z w i ta n y e n t u z ja s t y c z n i e .

N a p r z e c iw w y s z e d ł K o m e n d a n t G ł ó w n y Z w i ą z k u L e g i o n i s tó w m in . J u ­ l i u s z U l r y c h , k t ó r y s k ł a d a M a r s z a ł k o w i m e ld u n e k .

P o d o k o n a n iu p r z e g l ą d u z g r o m a ­ d z o n y c h o r g a n i z a c y j N a c z e l n y W ó d z z a ­ j ą ł m i e j s c e n a p r z e c i w o ł ta r z a .

P o c z y m k s . b i s k u p p o ło w y G a w l i­

n a w o t o c z e n iu lic z n e g o d u c h o w ie ń s t w a o d p r a w ił M s z ę ś w . P o M s z y ś w . w y g ło ­ s i ł p r z e m ó w i e n i e k a p e la n O jc ie c K o s m a L e n c z o w s k i, k t ó r y w p o d n i o s ł y c h s ł o ­ w a c h m ó w ił o C z y n ie L e g i o n o w y m :

„ S t ą d z s e r c a P o l s k i z K r a k o w a , z O l e a n d r ó w , w k t ó r y c h k r y ł o s i ę g n i a z d o o r l ą t , w y l e c i a ł o n a r o z w i n ię t y m s z t a n ­ d a r z e B i a ł y O r z e ł , a z a O r ł e m p o l e c ia ł y m ł o d e o r l ę t a n i e w y p o s a ż o n e o d p o w i e d ­ n i o d o w ie l k i e g o c z y n u , a l e p e ł n e u f n o ś ­ c i w p o m o c B o ż ą , w d o ś w ia c k z e n i e i g e ­ n i u s z W o d z a , k o m e n d a n t a J ó z e f a P i ł ­ s u d s k i e g o .

P o z a k o ń c z o n y m n a b o ż e ń s t w i e M a r ­ s z a ł e k p r z e s z e d ł n a t r y b u n ę s k ą d p r z e ­ m ó w ił d o z e b r a n y c h t łu m ó w :

W n a s z e j k o l u m n i e , t a k n i e l ic z n e j n a d k t ó r ą u n o s i ła s i ę p i e ś ń o t y m . c o j e d z ie n a k a s z ta n c e , p i e ś ń k o ń c z ą c a s i ę r e f r e n e m „ H e j, h e j , K o m e n d a n c ie , m i ł y W o d z u m ó j“ — W t e j n a s z e j k o l u m n ie z n a l a z ł s i ę w k o ń c u n a r ó d , g d y w o k r e ­ s i e w o j n y p o ls k ie j t r z e b a b y ł o w y d r z e ć o s t a tn i m a k t e m w o j e n n y m b y t p a ń s t w o ­ w y P o l s k i.

P o s ta w m y s o b i e p y t a n i e

J a k w y g l ą d a ł a b y t a P o l s k a b e z K o m e n d a n t a

P a m i ę ta m y t e w y d a r z e n i a , p o t r z ą s a ł y o n e n a m i i m y ś m y n i m i p o t r z ą s a li , a l e j a k ż e ż s o b i e u z m y s ł o w ić t e m i e s i ą c e w a ż e n i a s i ę i r o z s t r z y g a n i a l o s ó w p o l ­ s k i c h b e z K o m e n d a n t a , b e z J e g o p r a c y w o d z o w s k i e j , b e z j e g o n a d l u d z k i e g o w y s i ł k u i t e g o w s z y s tk i e g o c o d o n i e g o b i ­ ł o , d z i a ł o , z m u s z a ł o d o d z i a ł a n ia n a z a s a d z i e m i ło ś c i l u b g r o z y ?

K t ó ż m ó g łb y w y p e ł n i ć t e o l b r z y m ie z a d a n i e n a c z e ln e g o d o w o d z e n i a i b u d o ­ w a n i a r ó w n o c z e ś n i e p a ń s t w a ?

A d o w o d z i ć t r z e b a b y ł o w n i e w i a r o g o d n i e c i ę ż k ic h w a r u n k a c h t e c h n i c z ­ n y c h , s t w a r z a j ą c z n i c z e g o a r m i ę , — a b u d o w a ć t r z e b a b y ł o p a ń s t w o w k r a j u o b c i ą ż o n y m z ł o w r o g i e m d z i e d z i c t w e m w i e lk i e j w o j n y , o b c i ą ż o n y m m o r a l n y m d z i e d z i c t w e m w i e lu l a t n i e w o li .

L e c z j e ś l i t r u d n o s o b ie w y o b r a z i ć P o l s k ę ó w c z e s n ą i z w y c ię s t w o b e z K o ­ m e n d a n t a , t o r ó w n ie ż t r u d n o s o b ie w y ­ o b r a z i ć w y p e łn i e n i e p r z e z K o j n e n d a n ta t e g o z a d a n i a N a c z e ln e g o W o d z a i N a ­ c z e ln i k a P a ń s t w a b e z d n i a 6 s i e r p n i a 1 9 1 4 r o k u .

t u r y i p r a w t y c h p i o r u n ó w , k t ó r e m i a ł y p ó ź n i e j p a ś ć z j e g o w o d z o w s k i e j d ł o n i.

W a l k i l e g io n o w e p r z y n io s ł y t e ż P o l s e e w d a r z e s w ó j ż o ł n i e r s k i d o r o b e k i d e ­ o w y i t e c h n ic z n y , k t ó r y s t a ł s i ę w a ż n ą p o z y c j ą ó w c z e s n e g o n a s z e g o p o t e n c j a ł u w o j e n n e g o ..

A b y s i ę m ó g ł d o k o n a ć r . 1 9 2 0 m u s ia ł

Podstawowe zasady ideowo-polityczne

A l e m a o n j e s z c z e d r u g i t y t u ł d l a h i ­ s t o r y c z n e j w i e lk o ś c i: O t o j e s t w y k ła ­ d n i ą k a p i t a l n y c h z a s a d i d e o w o - p o l i­

t y c z n y c h , w i e c z n i e ż y w y c h i z a w s z e w a ­ ż n y c h .

J a k i e s ą t o z a s a d y ? O t o o n e :

1) Ż ycie i los każdego człow ieka zw iązane ściśle z losem jego O jczyzny Ż aden człow iek nie potrafi ukształtow ać sobie sw ego życia tak, by ono było praw dziw ę ludzkie i godne, jeśli życie jego O j czyzny jest pozbaw ione tej godności. Ż y-

! cie osobiste człow ieka pełne jest upoko­

rzenia i hańby, jeśli hańba plam i O jczy­

znę. Ż ycie osobiste jest pełne krzyw dy, gdy O jczyzna krzyw dą krw aw i.

2) G w ałtu w ym ierzonego przeciw ­ ko O jczyźnie nie m ożna odeprzeć ani a- pelem do poczucia spraw iedliw ości, ani zasługą dla ludzkiści, ani ofiarnością dla cyw ilizacji, ani oczyw istością gw ałtu, a-

ni jego absurdalnością. '

Przeciwstawimy się każdej próbie naruszenia interesów

naszego Państwa

A gdy w czasach dzisiejszych sło­

w a PO K Ó J i W O JN A na przem ian są na ustach — to m y stw ierdzam y: C enim y i szanujem y pokój tak jak inne narody, ale nic m a takiej m ocy, która by nas przekonała, że pokój, to jest takie słow o które dla jednych oznacza B R A Ć , a dla drugich D A W A Ć .

N ie żyw im y w stosunku do nikogo a gresj^tfnych zam iarów , co jest chyba jasne i nie ulega w ątpliw ości, tak sam o jak nie ulega żadnej w ątpliw ości, że przeciw staw im y się w szystkim i środka­

m i bez reszty każdej próbie bezpośred­

niego lub pośredniego naruszenia intere sów , praw i godności naszego państw a.

U w ażam za sw ój m iły obow iązek stw ierdzić z głębokim odczuciem i żoł­

nierską w zajem nością, że Polska m a w śród narodów szczerych przyjaciół, któ rzy rozum ieją sedno spraw y i którzy o- kreślili sw ój stosunek do nas.

Stanow isko w spraw ie G dańska w ciągu stuleci zw iązanego z Polską i sta­

now iącego płuco jej organizm u gospodar czego Polska sprecyzow ała nie dw uzna­

cznie. .

N ie m yśm y zaczęli proces gdański

u p r z e d n i o n a s t ą p ić 6 s i e r p i e ń , t e n s z ó s t y s i e r p i e ń z c a ł ą p o n i m n a s t ę p u j ą c ą g o ­ r y c z ą i c h w a łą .

W i ę c 6 s i e r p i e ń b ę d ą c w i e l k i m n i e ­ ś m i e r t e l n y m d n i e m K o m e n d a n t a i r ó ­ w n o c z e ś n ie z p o w o d u r e a ln y c h s k u t k ó w i n a s t ę p s t w , j e s t h i s to r y c z n y m , w i e lk i m d n i e m d l a n i e p o d le g ł o ś c i P o l s k i.

3) G w ałt zadaw any siłą m usi być siłą odparty.

4) W łasną siłę stanow i w łasny żoł­

nierz. W ięc trzeba m ieć żołnierza, który um ie bić się i um ierać za O jczyznę.

O t o w n a j w ię k s z y m s k r ó c i e u j ę t e z a s a d y , k t ó r e b y ł y p o d s t a w ą d e c y z ji K o ­ m e n d a n t a , w d n i u 6 - t y m s i e r p n i a 1 9 1 4 r o k u .

S ą t o p r a w d y o d w ie c z n e .

K o m e n d a n t p r z e n i ó s ł j e z d z i e d z i n y m ą d r o ś c i w i e k ó w n a r e a l n y g r u n t p o l i ­ t y c z n e g o d z i a ła n i a . Z j e g o r o z k a z u l e ­ g i o n i ś c i p r z e l e w a l i s w ą k r e w , b y t e p r a w d y w e s z ł y w k r e w c a ł e g o n a r o d u .

M y j e s t e ś m y t y m s z c z ę ś l i w y m p o k o l e n i e m , w k t ó r e g o o c z a c h n a r ó d z a c z ą ł o d d y c h a ć t y m i p r a w d a m i j a k c z y s t y m z d r o w y m p o w ie t r z e m , b e z k t ó r e g o n i e m a ż y c i a . M y j e s t e ś m y t y m p o k o l e n i e m , k t ó r e p o d r o z k a z a m i K o m e n d a n t a w a l­

c z y ł o w t e d y , g d y p o l s k a r ę k a ż o łn i e r z a o d n a l a z ł a s t r a c o n y w ą t e k s w e g o ż y c i a

| h i s to r y c z n e g o i s w e g o p o s ł a n n i c tw a . T e j b u s o l i n i g d y n i e w y p u ś c im y .

nie m y w ycofujem y się z zobow iązań i nasze postępow anie będzie dostosow ane do postępow ania strony drugiej.

I niech nikt nie sądzi, że nasza m i­

łość do ojczyzny m a m niejsze praw a, lub m niejsze nakłada obow iązki, aniżeli je­

go m iłość ojczyny.

* * *

W c z a s ie p r z e m ó w i e n i a N a c z e l n e g o W o d z a w y b u c h a ł y b u r z l i w e i d ł u g o t r w a ł e o w a c je n a j e g o c z e ś ć i a r m ii p o l s k i e j.

P o s z c z e g ó l n e u s t ę p y p r z e m ó w ie n i a p r z e r y w a n e b y ł y f r e n e t y c z n y m i i ż y w i o ł o w y m i o k l a s k a m i a w r ę c z s p o n ta n i c z n ą o - w a c j ę w y w o ła ł y s ł o w a M a r s z a ł k a w s p r a w i e p o k o ju i w s p r a w i e G d a ń s k a o - r a z z d e c y d o w a n e j p o s t a w y c a łe g o s p o ł e c z e ń s t w a o d p a r c ia w s z e l k i c h z a k u s ó w n a c a ło ś ć g r a n i c R z e c z y p o s p o li te j .

ślubujemy

N a s t ę p n i e w s z e d ł n a t r y b u n ę K o m e n d a n t n a c z e l n y Z w ią z k u L e g i o n is t ó w p ł k . J u l iu s z U l r y c h , k t ó r y o d c z y ta ł a k t ś l u ­ b o w a n i a n a s t ę p u j ą c e j t r e ś c i :

„Ślubujem y wr dobie w ojny w al­

czyć niezłom nie aż do zw ycięstw a, w do­

bie pokoju zjednoczyć w ysiłki w szyst­

kich obyw ateli w w ytrw ałej pracy i w solidarnym w spółdziałaniu/'

(2)

S tr.2 „G Ł O S P O M O R ZA N i 92

Uciekinier z obozo toncentracjjiiegi) Enclienwald opowiada...

Parą stów prawdy o raju hitlerowskim

M ów i się, że p rasa jest p o tęg ą i rzeczy­

w iście, nie w iele w ty m przesady. O n a p rze­

cież u rab ia opinię i seg reg uje n astroje, oraz bić z igły w idły i o d w ro tn ie; p o trafi strącać n iep rzy jacielsk ie sam o loty w ilości choćby i trzy k ro tn ie w iększej od liczby w szystkich jed n o stek floty p o w ietrzn ej w roga. A lbo w eź- m y np. tak ie sto su n k i polsko - niem ieckie. Ja­

k ieś b łah e zajście pod Ł odzią, gdzie na tle sąsiedzkiego sp o ru doszło do b itk i m iędzy p rzedstaw icielam i n iem ieck iej m niejszości — p rzek ształca się w in terp retacje d zien n ik ó w R eich u w k rw aw ą m asak rę u rząd zo n ą przez b estialsk ich P o lakó w n a nieszczęśliw ych, g n ę­

bionych N iem cach.

D latego pew no n iek tó rzy b ard ziej k ry ­ ty czn ie n astaw ien i czytelnicy, odnoszą się do w iadom ości p rzy n o szo n y ch przez p rasę z p o ­ d ejrzliw ą nieufnością.

Jeżeli „b u jają11 oni, któż zaręczy, że m y jesteśm y bez skazy? Jak się d ajm y n a to n a­

p raw d ę m a rzecz z tak często obecnie m eldo-

Dwa lata w Obozie Koncentracyjnym

•w anym i w y p ad k am i d ezercji i ucieczek z N iem cam i do P olski? C zy n ie m a p rzesad y w ; opisach p an u jąceg o tam terro ru i n ied ostatk u . I

O sobiście byłem p raw ie zdziw iony, gdy p rzed p aru d n iam i m łody m ężczyzna, k tó ry odw iedził naszą red ak cję o zn ajm ił ni m n iej ni w ięcej tylko, że jest u ciek in ierem z R zeszy.

W ięc jednak....!

P o tw ierd zen ie licznych p raso w y ch n o ta­

tek usiadło sk ro m n ie obok b iu rk a. R udolf R .

n azw ijam y , go tu d la p ew n ych w zględów trad y cy jn ie M u ller — m a 27 lat, p rzeciętn a n ieb iesk o o k a tw arz nie w y ró żn iająca się żad­

nym i „zn ak am i szczególnym i'1 i z zaw odu jest m ech an ik iem sam ochodow ym . U b ran y w m un d u r m ógłby uchodzić za typow ego p rzed staw i­

ciela o d d ziału szturm ow ego. T ym ciekaw sze, dlaczego osobnik tego p o k roju , m łody, zdrów i n ap ew n o n iep rzew rażliw io n y , został jed n ak zm uszony okolicznościam i do ucieczki. Z w ła­

szcza gdy w d o d atk u jest ary jc^y k iem z b ab k ą sp raw d zo n ą do siódm ego pokolenia i g o rli­

w ym _ do n ied aw n a — członkiem p artii.

C odziennie trzeb a się m eldow ać, by nie w y m k n ąć się z pod kontroli. N arazić sobie ko ­ gokolw iek — to rów noznaczne z ponow nym d o stan iem się do ..K o n zen tratio n slag er". K io raz tam był — m a już „m ark ę", nie w ierzy m u się i lada b ezp o d staw n e doniesienie pow o­

d u je areszto w an ie. A jestem przecież m łody,

chciałbym normalnie pracować, a nie

ginąć marnie

P o staw iłem w szystko n a jed n ą k artę: k re­

w n y ch ani nikogo bliskiego n a kim by m ogli się zem ścić — n ie m am . D ostałem się na Ś ląsk.

M am tam p rzy jaciela, też w obozie był, m ie­

szka tuż n ad g ran icą: dom po tej stro n ie, ogród już po polskiej. P rzep raw a w ięc sto su n ­ kow o łatw a.

O pow iada d alej, że u n as sp o tk ał się z d u ­ żą w y ro zu m iało ścią w ładz że u d erzy ła go róż­

nica m iędzy życiem tu, a życiem za naszą za­

ch o d n ią g ran icą. Z w łaszcza gdy m ów i o p ry ­ sznicu, o d o b ry m jedzeniu i sw obodzie p o ru -

T ak. m oże tu ry stę zatrzy m u jąceg o się w p ierw szo rzęd n y ch h o telach p o trafi zm ylić p o ­ zorny d o statek N iem iec. Ż eby jed n ak poznać p raw d ę, trzeb a choć k ró tk i czas p rzeby w ać w śród przeciętnych obyw ateli. „M an m uss u n tertau ch en11. K artk i n a w szy stk ie arty k uły żyw nościow e, donosicielstw o ogólne, siłą tłu ­ m ione niezadow olenie, w zrastająca opozycja, b rak jakiegokolw iek źródła p raw d ziw y ch in - fo rm acy j (radio i gazety są pod ścisłą k o n tro­

lą) — to fak ty n iestety b y n ajm n iej nie zm y­

ślone.

Byle nie wrócić

P an M u ller robi ru ch ręk ą jak b y chciał p rzek reślić w szystko to co przeszedł. M oże zaciągnie się do fran cu skiej L egii C udzoziem ­ skiej. O bojętnie. B yle nigdy nie w rócić „tam ".

D ziw ny k raj, dziw ny sy stem rządzenia.

Jak długo zdoła się on u trzy m ać, kiedy p ad n ie ta k ro pla, k tó ra w yczerpie cierpliw ość n aw et tego n arod u tak przyzw yczajonego do ry g o ru , hołdującego zasadzie „M aul h alten und w eiter d ien en1'.

R u d o lf M u ller nie w ie. C zuje tylko, że

— B yłem dw a lata w obozie k o n cen tracy j­

nym „B u ch en w ald ". K to w ie co to znaczy, zrozum ie w szystko. D w a lata b ezustan n ej cię­

żk iej fizycznej p racy , w w aru n k ach k ażą­

cych zapom nieć, że jest się w ogóle człow ie­

kiem . B udow aliśm y drogi, te k tó re potem zag ran ica podziw ia n a p ro p ag an d o w y ch fil­

m ach. D zień roboczy trw a od 4 ran o do 9 w ie­

czór. I to jak i dzień roboczy! W ysiłek m usi być in ten sy w n y , m yśl sk u p io n a ty lk o n a w y­

k o n y w an y m zajęciu. N ie m a sek u n d y czasu na b u n t, p lan y opozycyjne, czy choćby k ry ty k ę.

W y starczy podnieść głow ę n a szum p rzelatu ją cego sam olotu, by zostać oskarżonym o sab o­

taż pracy. N ajm n iejsze p o ru szen ie się podczas p o staw y n a baczność, słow o w y p o w iedzian e w czasie o b o w iązu jąceg o cały dzień m ilczenia jest w y k ro czen iem za k tó re zależnie od okolicz ności, o trzy m uje się p o rcję razów bykow cem , trzy godziny w pozycji w iszącej za ręce lub n aw et — k arę śm ierci. P ożyw ienie sk ład a się z czarnego ch leb a i w ody oraz jed n eg o litra go­

rącego p ły n u w tygodniu. B rak d o stateczn ej ilości łazienek, i lek arzy . P ocóż zajm o w ać się zd ro w iem ludzi, k tó ry ch trak tu je się w ten sposób! N ie k ażdy jest d o stateczn ie odporny ,

Zlikwidowanoby mnie w ciągu 3 dni“

19

Jestem N iem cem , w iem że nigdy już, p rzy n ajm n iej jak długo jest obecny regim e, nie b ęd ą m ógł w rócić do ojczyzny. „Z liw ido- w an o b y m n ie do trzech dni. Z byt dużo m ogłem pow iedzieć. I p rzy sięg am , że w szystko co m ó­

w ię jest p raw d ą. „T am " jest straszn ie. C zło­

w iek się dusi. C óż, n ie b y łem p rzestęp cą p o ­ litycznym , tak jak i w ięk sza część p en sjo n a­

riu szy obozów k o n cen tracy jn y ch . P o w o d em a- reszto w an ia m oże być sk arg a, że fu n t m ięsa na ro d zin ę tygodniow o to jed n ak zb y t m ało, m oże być jak iś głośniej w y p ow ied ziany dow ­ cip. M nie w idzi p an — ze m n ą było inaczej.

B yłem członkiem S S , w H am b u rg u . D ziew ­ czynę tam m iałem . W p ad ła w oko szofeiow i m ego oddziału. W y starczy ło k ró tk ie d o n iesie­

nie i byłem u n ieszk od liw io n y. S k azan o m nie na pięciom iesięczny pobyt. Z robiło się z lego 2 lata. O bozy n ie p o d leg ają sąd o w n ictw u , ani p rzep iso m p raw n y m . K ażd y kto stam tąd w y­

chodzi p o d p isu je 10 p u n k tó w d ek laracji, w któ ry ch zobow iązuje się do zach o w an ia tajem ­ nicy. i ludzie m ilczą. M ąż nie pow ie żonie, syn ojcu. D latego zap ew n e tak , n iew iele w iad o ­ m ości d o staje się zag ran icę.

„Sam Hitler nie wie"

Jestem p rzek o n an y , że sam H itler m e w ie jak sp raw y sto ją. N ie pozw oliłby n a tak ie trak to w an ie sw ego n aro d u . N a m iły B óg, p rze­

cież w szyscy jesteśm y N iem cam i!

M oże tą drogą, p rzez obcą p rasę S o w ie się o m eto d ach H im m lera. G d y b y m m ógł o strzeg ł­

bym w szy stkich ro d ak ó w m ieszk ający ch w n ie chce w ierzyć, u w aża się tak ie o p o w iad a­

n ia za w ym ysł k o n trp ro p ag an d y .

za-

Inaczej jak u nas

G oniec przynosi p u d ełk o „p łask ich , p ałk i i popielniczkę. H err M u ller z zad o w o le­

niem zaciąga się dym em .

D obre m acie p ap iero sy . I tak tu cał­

kiem inaczej niż u nas! Ju ż w obozie gdy p rze­

m y ślałem n ad u cieczk ą w chodziła w rach u b ę

łb y długo znosił tak ie życie. Z d arza się, że w ię­

zień jest b ity p arę razy w ciągu d n ia, sp ecjal­

ny kozioł, ręce i nogi p rzy w iązan e, a tu ż o- bok o rk iestra. C zy w id ziałem to? — M illjer u - śm iecha się gorzko — Jak często sam to p rze­

chodziłem . Jed n ą z n ajsu ro w szy ch k ar jest po zd ro w ien ie sak so ń sk ie — „S achsengruss".

S to su je się je do w szy stk ich w ięźniów w w y p ad k ach , gdy np. jed en z nich ucieknie.

P olega ono n a tym , że d elik w en ci m uszą stać z podniesionym i w górę ręk am i n ieruch o m o przez k ilk an aście n ieraz godzin. W idziałem też ludzi, k tó rzy spędzili k ilk a tygodni w ciem n i­

cy. N ic dziw nego w ięc, że nie m a dnia, by 4 — 5 osób n ie zginęło. U m ierają „na anginę, lu b n a zak ażen ie k rw i". R odzina nie dow ie się nym lu b n a połączonych z siecią elek try czn ą kolczastych d ru tach o taczający ch obóz. B lisko 17 tysięcy osób p rzeb y w a teraz w „B u ch en­

w ald".

N iem ożliw e! — w y ry w a się słuchaczow i m im ow oli — P rzecież to jest bądź co bądź 20 w iek i k raj z zachodnią k u ltu rą!

nigdy, że p o p ełn ili sam obójstw o. A m y u w a­

żaliśm y dow ało

to za zw y k łą rzecz, że ran k iem zn aj- się k tó reg o ś m artw eg o w dole kloacz-

T am te g ranice zbyt są strzeżo - B u ch w ald zie zdaw ało m i się, że nie! ..D as ty lk o P olska,

ne. N ie raz w

nie w y trzy m am , ale sam o b ójstw o —

V erg n u g en w o llte ich ih n en n icht m ach en11.

P o zw olnieniu, życie stało się niem ożliw e.

KHetea pobycie w wiezieniu nie chcial ułaskawienia

P ew n eg o d n ia w y b itn em u ad w o k ato w i b ru k selsk iem u m ecenasow i B . złożył w izy tę p o lity k b elg ijsk i, k tó rem u k ró l pow ierzył m i- u tw o rzen ia g ab in etu oraz zap rop o n o w ał ad w o­

k ato w i tek ę m in istra sp raw ied liw o ści, a gdy ten odm ów ił, p rzeciął jego w ah an ia ro zb raja­

jąco szczerym ośw iadczeniem .

i tak nas obalą

— N ie m u si się p an niczego obaw iać

p o w ied ział on — Jestem p rzek o n an y, że rząd nasz u trzy m a się zaled w ie k ilk an aście dni.

S tan iem y p rzed p arlam en tem i będziem y n ie­

w ątp liw ie obaleni. N ie będzie pan m iał k ło ­ p o tu ze sw ą tek ą m in istra sp raw ied liw o ści i pow róci p an b ard zo szybko do sw ych ad w o­

k ack ich zajęć.

T o dziw aczne ośw iadczenie w u stach p re­

m iera, tw orzącego rząd u b aw iło w y b itn eg o a- d w o k ata, k tó ry zgodził się tek ę p rzy jąć, za­

strzeg ając sobie w szelako, iż nie m a zam iaru porzucać i tracić p rak ty k i i że się do d y m isji poda gdyby w y tw o rzo n y g ab in et m iał u trzy­

m ać się na czas dłuższy.

inspekcja

N ow y m in ister sp raw ied liw o ści zastrzeg ł też sobie że w ciągu nie w ielu dni sw ych rzą­

dów zapozna się g ru n to w n ie z w ięzien n ictw em b elg ijsk im p o n iew aż ta dziedzina o d d aw n a

b ard zo go in teresu je.

szania się — ro zp ro m ien ia się i z p raw d zi- w y d o stał się z p iek ła i zacznie żyć jak p raw - w ą niechęcią w raca do poprzedniego tem atu , dziw y człow iek.

Dlaczego Niemcy szybko wycofały swoje oddziały z nad granicy polskiej

T O R U Ń . Z p o g ran icza p o m o rsk ie­

go donoszą: D o n ied aw n a jeszcze n a p o g ran iczu n iem ieck im w zd łuż o d cin ­ k a od P iły p o p rzez Z lotów . C złu ch ó w . M iastko, B ytów — aż d o L ęb o rk a, tu ż nad g ran icą p o lsk ą, b y ły um ieszczone o d d ziały w o jsk n iem ieck ich w p ełn y m ek w ip u n k u p o lo w y m . N iem cy ch cieli obecnością ty ch o d d ziałów b ezp ośred ­ nio n ad g ran icą p o lsk ą p o d n ieść d u ch a ludności n iem ieck iej po sw o jej stro n ie o raz w y w o łać o d p o w ied n ie w rażen ie na lu d n o ść p o lsk ą.

K rok ten w y d ał ty m czasem w ręcz o d w ro tn y rezu ltat. O b ecn o ść w ojsk nie m ieck ich w cale nie zain tereso w ała P o­

lak ó w . P raco w ali i p racu ją n o rm aln ie, a n aw et g d zie niegdzie w w ięk szy ch ro zm iarach . Ż ycie po stro n ie polskiej p ły n ęło sp o k o jn ie. Ż ołnierz niem iecki ty m czasem w szystk o to o b serw o w ał. A n ad to , jak to zw y k le n a g ran icy m a

m iejsce, d o w iad y w ał się o b ard zo A vielu । ,, , ...

sp raw ach i rzeczach , k tó re zm ieniały। w ał k ró tk ą p rzerw ę w au d y cjach .

p o lity k belg, k tó rem u k ró l pow ierzył m isję w i, że weźmie go do swego samochodu i za- te w szystkie w aru n k i i po k ilk u dniach now y w iezie do stolicy B elgii, by przynajmniej w m in ister sp raw ied liw o ści rozpoczął zw iedzać ciąg u kilku dni pokazać mu te wszystkie zmia w ięzienie b elg ijsk ie w edług p lan u , jak i sobie ny, jak ie zaszły w ciągu 50 lat. Jednakże i tę opracow ał.

50 lat za kratami

Z w iedzając w ięzienie G en t stw ierd ził, że zn ajd u je się tam n ajstarszy w ięzień b elg ijsk i 78-letni starzec, k tó ry p rzed 50 laty , jak o m ło­

dy człow iek u zn an y został w in n y m m o rd er­

stw a i sk azan y n a dożyw otnie w ięzienia.

N ow y m in ister u d ał się do celi starca i był głęboko w zru szo n y losem człow ieka, k tó ­ ry 50 lat p rzeb y ł w celi w ięzien n ej i nie d o ­ czekał się u łask aw ien ia i am n estii.

O biecał też w ięźniow i, że poczyni stara­

nia, aby bezw łocznie p rzy go to w an o ak t u ła­

sk aw ien ia, przedłożono go do podpisu k ró lo­

w i i w ięźnia zw olniono.

Nie chciał

S ędziw y w ięzień n ie ch ciał n aw et słyszeć o tego ro d zaju d o b ro d ziejstw ie i odzyskaniu w olności. P ięć d ziesiątkó w lat spędził w w ię­

zieniu, przez pół w ieku n a św iecie zaszło m n ó stw o zm ian. N ie m iał nikogo z rodziny, był też zbyt stary m , by zacząć w alk ę o byt.

P ro sił, jak o łask ę by, pozostaw iono go w w ię­

zieniu aż do śm ierci.

M in ister zap ro p o n o w ał w ów czas w ięźnio-

całko w icie jego zd an ie o P o lsce i P o ­ lak ach. N ie jed en p o ży w ił się d o b rze i stw ierd ził, że jest w P olsce jed zen ie lepsze jak w N iem czech.

N ie uszło to jed n ak u w ag i w y ższe­

go d o w ó d ztw a w o jsk n iem ieck ich . P o d su nięte k u g ranicy p o lsk iej od d ziały w o jsk o w e co fn ięto z p o w ro tem do d alszy ch m iejscow ości.

W rozgłośni radiowej w Jerozolimie wybuchły

trzy .bomby

JE R O Z O L IM A . W stu d io k o n tro l­

n y m rozgłośni rad io w ej w Jero zo lim ie w y b u ch ły o n eg d aj 5 b o m b y , podłożo ­ ne p rzez n iew yk ry ty ch n a razie sp raw ców . M y b u ch y b o m b zran iły ciężk o sp eak erk ę o raz lżej d w ie in n e o so b y z p erso n elu rozgłośni w y b u ch spow odo-

propozycję więzień odrzucił. Nie widział on nigdy samochodu i za żadne skarby świata nie chcial do niego wsiąść. Oświadczył, że przy wykł do więzienia i że czuje się zupełnie szczę śliwy i jeszcze raz prosił, by zostawiono go więzieniu aż do śmierci.

Niespełniona obietnica

Minister przyobiecał mu to, lecz nie mógł przyrzeczenia dopełnić, tego samego dnia wie czorem parlament udzielił gabinetowi votum nieufności. Następny minister sprawiedliwoś­

ci opracował wkrótce po tym ustawę o po­

wszechnej amnestii i stary więzień odzyskał wolność:

Nie mógł zrozumieć, dlaczego minister nie spełnił obietnicy. Dopiero potem dowie­

dział się, że mecenas B„ z którym rozmawiał w więzieniu w Gent, nie jest już ministrem.

Zwrócił się przeto do kancelarii adwokackiej byłego ministra i prosił usilnie, aby mecenas B. pomógł mu powrócić do więzienia, z które­

go wypuszczono go wbrew woli.

Prasa francuska nie wspomina naturalnie o tym czy krótkotrwałemu ministrowi spra­

wiedliwości udało się spełnić życzenie starca.

Cytaty

Powiązane dokumenty

nia się nie w pięknie brzmiących lecz czczych słowach — lecz w czynie. Pomorzanie są skromni: obserwują i milczą. Nie ubiegają się o zaszczyty lub nagrody za swą

— Proszę pani, zda je mi się, żeś- my źle zaczęli — podjął.. —

Przypom inam y, że m iejsca nie będą num erow ane, A KONCERT ROZPOCZ- NIE SIĘ PUNKTUALNIE, w obec czego Szan.. Publiczność proszona jest rów nież o punktualne przybycie z uw

Niezwykle doniosłe wydarzenia na całym iwiecie sprawiają, ie trudno jest obyć się dziś bez pisma, bieżąco informującego o wy­. darzeniach

Następnie odbyła się podniosła u- roczystość na ul.. Jęczkowia- ka rozpoczęli rozbrajanie okupantów w dniu 11 listopada 1918

Tak w najogólniejszych zarysach przed staw ia się ew olucja, dokonująca się na U- krainie sow ieckiej. 1 I tak przedstaw ia się

W razie, gdyby jedna ze stron umawiających się znalazła się w działaniach wojennych z jednym z mocarstw europejskich na skutek agresji tego ostatniego przeciwko tejże

C hcąc się upew nić, czy ktoś nie w szedł, udała się do tego po­. koju, lecz po drodze została