• Nie Znaleziono Wyników

"Postępy chrystianizacji i proces likwidacji pogaństwa w Polsce wczesnofeudalnej", Władysław Dziewulski, Wrocław 1964 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Postępy chrystianizacji i proces likwidacji pogaństwa w Polsce wczesnofeudalnej", Władysław Dziewulski, Wrocław 1964 : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

498

R E C E N Z J E

Zgodnie z tradycją książka zaczyna się od bardzo rozbudowanej i ułożonej rzeczowo bibliografii. O czyw iście m am y do czynienia w yborem , który jak z w y ­ k le nasuw a sporo w ątpliw ości. Autor ch ciał m aksym alnie ułatw ić zadanie sw ym czytelnikom mnożąc podziały i opatrując poszczególne paragrafy tytułam i, które n ie zaw sze odpowiadają treści cytow anych pozycji; dla przykładu: praca G. W a l - s e r a i T. P e k ä r e g o „Die K rise des röm ischen Reiches. Bericht über d ie For­ schungen zur G eschichte des 3. Jahrhunderts (193—294 n. Chr.) von 1939 bis 1959”, bę­ dąca zgodnie z tytu łem przeglądem bibliograficznym , znalazła się w dziale „La m on­ n aie”. W ielkie syntezy o charakterze podręcznikowym zostały podzielone m iędzy trzy działy: „Histoire du B as-E m pire”, „H istoire de la crise”, „C ivilisation” w yłączn ie w ed le tytułu, a n ie treści (tak S t e i n a „Histoire du B as-E m pire” jest w p ierw ­ szym , ale S e e с к a „Geschichte des Untergangs der antiken W elt” w drugim, А у m a r d a „Rome et son Empire?’ w trzecim z powodu nazw y serii: „H istoire Générale d es C ivilisations”). Termin civilisation jest używ any w sposób niezgod­ ny z żadnym przyjętym przez naukę francuską, czy w ogóle w spółczesną, znacze­ niem . N iestety tego typu błędów znaleźć można sporo na każdej stron ie b ib lio­ grafii. W ątpliwości m oże też budzić w ybór prac pow stałych w krajach dem okracji ludow ej, a pośw ięconych historii prow incji naddunajskich. N iektóre tytu ły tra­ fiły do spisu dosyć przypadkowo.

Z drobniejszych -usterek zwrócę uw agę na źle zaznaczone granice wschodnie- prow incji Dacji na mapach, zresztą licznych i m ających w zam yśle autora zw al­ niać go od obowiązku przedstaw iania historii terenu cesarstw a i podziału na pro­ wincje.

Tekst jest rozczłonkowany na ogromną iiość paragrafów, dzielących się n a­ stęp n ie na punkty, t e ’zaś z k olei na podpunkty. Całość robi w rażenie m iejscam i raczej bardzo szczegółow ej dyspozycji niż gotowego w ykładu. Książka j;est w prze­ rażający sposób pozbawiona jakichkolw iek zbędnych elem en tów słow nych. A uto­ rem k ierow ało z pew nością pragnienie znalezienia form y najbardziej przydatnej dla celów dydaktycznych, jasnej i łatw ej do konsultacji. Chwilam i jednak czy tel­ nik, który m usi czytać tekst jednym :ciągiem, a nie szuka poszczególnych tylko ustępów, m arzy o dodaniu jakichś co najm niej stu stron, które by m ogły uozynió lekturę trochę lżejszą.

U w agi krytyczne n ie pow inny czytelnikow i przesłonić faktu, że m a do czyn ie­ nia z książką oryginalną, o w ielkiej w artości naukowej, która ma w szelk ie szan ­ s e stać się przez najbliższe lata trw ałą pomocą w pracy badaw czej nad okresem, kryzysu cesarstw a rzym skiego.

E w a W ipszycka.

W ładysław D z i e w u l s k i , P o stę p y ch ry stia n iza c ji i proces li­ k w id a c ji pogań stw a w Polsce w czesn ofeu daln ej, Prace Opolskiego T ow , Przyjaciół Nauk, Zakład N arodowy im. Ossolińskich, W rocław 1964, s. 206, 2 nlb.

U jęcie tem atu, jaki podjął Wł. D z i e w u l s k i jest m ożliw e zarówno od" strony badania przem ian w zorców zachowań i postaw ideowo-religij-nych zw iąza­ nych z postępam i now ej -religii i w ypierania dawnej, czyli od strony historii m en ­ talności, oraz od strony uka-zania tych przem ian jako zjaw isk sp ołeczno-politycz­ nych zdeterm inowanych w znacznej m ierze przez rozwój ustroju w czesn ofeu d al- mego. Oba spojrzenia potrzebne, oba m etodologicznie zasadne, n ie tylko nie w y ­ kluczające się, ale -w istocie kom plem entarne. Jak dotychczas jednak au torow ie zajm ujący się interesującą nas tu problem atyką ograniczali się na ogół do w yboru jednego tylko z tych aspektów . Wł. D ziew ulski proces umacniania się nowej re~

(3)

ligjii i lik w id acji pogaństw a rozpatruje od strony ich społeczno-politycznego u w a­ runkowania. Wtórnym — choć niekoniecznym — skutkiem tego ujęcia jest, że autor n ie potrafił zrezygnow ać z w ielu w ątk ów historii społecznej i politycznej, luźno tylko zw iązanych z tem atem zasadniczym. Rozszerzony nadm iernie diapa- zon zainteresow ań, chęć w prow adzenia do tekstu w szystkich przem yśleń i pom y­ słów , przeładowały pracę nowym i, nie zaw sze dostatecznie uargumentotwanymi hipotezami. Przez to autor utrudnił obronę sobie, a dał szerokie pole dla krytyki. Z drugiej przecież strony — co trzeba docenić — postaw ił pew ne zagadnienia w sposób in ny niż dotąd, zaproponował now e1 rozw iązanie interpretacyjne. Przez to praica jego nabrała szerszego znaczenia i przez długi czas stanow ić będzie ko­ nieczny punkt zaczepienia dla w szystk ich , którzy podejm ują problem atykę Polski w czesnof eudalne j .

Podstaw ow ą tezą Wł. D ziew ulskiego jest, że chrystianizacja była procesem po­ w olnym , dokonującym się nie drogą zdecydow anego odrzucenia w ierzeń pogań­ skich, ale poprzez syn kretyzm religijny, który um ożliw iał częściow e przetrw anie ich w now ych warunkach, z 'włączeniem do innego system u religijnego. Teza n ie ­ nowa i na ogół dziś przyjm owana, została przez autora rozw inięta w sposób prze­ konyw ający. Nieraz jednak dla lepszego jej uzasadnienia w ysuw a on w nioski id ą­ ce za daleko oraz stosuje interpretacje zbyt ek sten syw ne, by m ogły liczyć na przyjęcie. Dla przykładu m ożliw ość zaskoczenia podczas rajdu Pomorzan na Spieym ierz w 1Ί08 r. (dla pojm ania bawiącego tam arcybiskupa) tłum aczy autor tym , że ludność W ielkopolski osłaniała ruchy Pomorzan, ponieważ „pogański lub na p oły pogański lud w ielkop olsk i” łączyły „więzy sym patii z pogańskim i n ajeź­ dźcam i” (s. 162). Dalej podając opis napadu licznej bandy zbójeckiej na posła k się­ cia czeskiego Sobiesław a na Śląsku (nad Bobrem) w 1124 r. m ów i, że „byli to p o­ ganie”, na tej podstaw ie, że Kosm as (lib. III, cap. 56 — w tekście b łęd nie 46) określił ich jako barbari i w yw odzi, że do puszczy zaprowadziła ich „nie tyle chęć rabunku, ile pragnienie zem sty za doznane krzyw dy i n ienaw iść do panujących porządków ” (s. 163). Czy to jednak nie jest am plifikacja? Podobnie ślad um yśl­ nego potłuczenia X II-w ieezn ego napisu kościelnego na Górze Ślęży pozw ala m u od razu suponować -burnt pogan, a n aw et określić, że w ybuchł on „chyba jeszcze za panowania K rzyw oustego”, a to na podstaw ie bałam utnej w zm ianki z kompdlacyj- nego Rocznika K rasińskich: S lesia p e r Polonos depopu latu r (s. 165). Podobnie fakt. że kanonicy regularni przeniesieni w 1284 r. do Żagania żalili się, że przedtem m ieszkali przez 67 la t in cam pis in m edio n ationis p erve rsa e (s. 168) tłum aczy, że ludność ta była pogańska, choć rów nie dobrze taka ocena w ynikać m ogła z a n ta­ gonizm ów częstych w ów czas, które pow staw ały pom iędzy obcym i m nicham i a m iejscow ą ludnością — jak św iadczy choćby Księga H enrykowska — przede w szystk im na tle m aterialnym . Zresztą przykład K sięgi H enrykow skiej bynajm niej n ie w skazuje żyw otności pogaństw a na w si śląskiej X III w. Co innego słabe po­ w iązan ie z chrześcijaństw em , indyferentyzm religijny, jak o tym św iadczy choćby bulla Grzegorza IX z .1233 r. o zbiegostw ie gnębionych chłopów na praw osław ną Ruś .i do pogańskich Prusów . Т-u jestem całkow icie w zgodzie z autorem.

Z kolei trudno przyjąć tezę, że „rozpowszechnienie podstaw ow ych prawd w iary, nauczanie m odlitw i . innych najprostszych funkcji kultow ych było dopie­ ro dziełem kontrreform acji” (s. 478). J eśli przedtem b ył inny w zorzec udziału w ży­ ciu religijnym , n ie oznacza to w cale, że chrześcijaństw o w życiu mas przed XV II w. n ie odgryw ało roli. Inaczej pow stałoby uzasadnione pytanie — jaka b yła do tego czasu rola im ponującej sieci parafialnej pow stałej w ciągu X III w.? Czyżby ob­ słu giw ała tylko panów w łości? Podobnie sform ułow ane w sty lu propagandowym uchwały synodu krakow skiego w 1595 r. prowadzą autora do w niosku, że jeszcze u schyłku X VI w . liczońo się z odrodzeniem bałw ochw alstw a (s. 169, przypis 152)

(4)

500

R E C E N Z J E

Tego rodzaju w yw ody, łączące m echanicznie dw a odm ienne i odległe o całe pięć w iek ów Okresy, tylko osłabiają pozycje, których 'autor broni.

Praca staw ia problem: czy kult pogański, który zastąpiło chrześcijaństw o, stanow ił rozbudowany i zorganizowany system z ośrodkami kultu i odrębną w ar­ stw ą kapłańską — jak sądzi D ziew ulski — czy też odwrotnie — jak pragnąłby to w idzieć J. D o w i a t — na ziem iach polskich w p o ło w ie . X w. brakło rozbudowa­ nej organizacji kultow ej zdolnej w spółzaw odniczyć z chrześcijaństw em , a pogań­ stw o polskie sprowadzało się przede w szystkim do kultów rodzimych, dem onolo­ gicznych oraz do m agicznych zabiegów. Ten ostatni pogląd w yw odzi się od A. B r ü c k n e r a, u którego był w znacznej m ierze w ynikiem apriorycznego za­ łożenia o niższości cyw ilizacyjnej Słow ian w stosunku do Germanów. Potem pod­ budow yw ano go faktem nielicznych (ale w św ietle znalezisk archeologicznych jed ­ nak w cale istotnych i w ym ow nych) pozostałości w izerunków bóstw , co m iało do­ wodzić, że pogaństwo polskie n ie w zniosło się do końca do w yższego szczebla roz­ w oju. A rgum ent jest obosieczny, bowiem i w Skandynawii, gdzie· m am y do czynie­ nia z bardzo rozbudowanym Parnasem , pozostały nieliczne tylko i m ało m ówiące św iadectw a o tym w dziedzinie kultury m aterialnej. N iem al w szystko, co w iem y 0 bóstw ach Skandynaw ów , pochodzi ze św iad ectw p isa n y c h 1, w tym w znacznej m ierze ze spisyw anych dopiero w X III /w. sag.

Proces chrystianizacji ujm ować się zw ykło ostatnio zgodnie z ówczesną stra­ tyfikacją społeczną. Przyjm uje się w ięc, że najpierw zostało schrystianizow ane m ożnowładztw o, potem ogół rycerstw a, w reszcie — po dłuższym czasie — lud. Ten schem atyczny nieco podział słu sznie podważa autor w skazując, że n ie całe m ożno­ w ładztw o m usiało od razu ulec chrystianizacji, a rycerstw o niższe hołdowało p rzede w szystkim synkretyzm owd religijnem u, a w części — w pierw szej p oło­ w ie X I w . — i integralnem u pogaństwu. N ależałaby m ocniej m oże podkreślić aspekt terytorialno-środow iskow y. Otóż przede w szystk im chrześcijaństw o roz­ pow szechniało się w otoczeniu m onarchy — na dworze, w śród drużyny dworskiej, na podgrodziach centrów , które stanow iły sedes regni prin cipales, tam wszędzie·, gdzie p ow staw ały ogniska nowego kultu — kościoły i kaplice grodowe, a nacisk w ład zy oddziaływ ał w sposób bezpośredni. N aturalnie i tu nie ad razu. N ależało­ by — sądzę — bardziej w yeksponow ać w m om encie chrztu rolę elem en tów p oli­ tycznych, a uzasadnienie chrystianizacji w zględam i społeczno-państw ow ym i prze­ su nąć na nieco później. W tym też duchu byłbym dziś skłonny zm odyfikow ać m o­ je d aw n iejsze — polem iczne w stosunku do Dow iata — stanowisko·2.

Interesujące jest ukazanie przez D ziew ulskiego społecznie pozytyw nych w ar­ tości chrześcijaństw a (dzień w tygodniu w oln y od pracy, obowiązek w spierania ubogich itd.), które m ogły m u jednak jednać sym patie dołów społecznych, choć trudno jest stw ierdzić, jak to się przedstaw iało w praktyce polskiej.

Zgodzić się trzeba z Wł. D ziew ulskim , kiedy podkreśla aktyw ną rolę niższego rycerstw a w życiu politycznym Polski X V w., podczas gdy dotąd ograniczano się przew ażnie do akcentowania roli nader w ąskiej w ów czas grupy m ożnowładztwa. Z drugiej przecież strony niższe rycerstw o — z w yjątk iem drużyny nadwornej — n ie bardzo różniło się poziom em i stylem życia od ogółu wolniej jesizlcze części lu d ­ ności — h aeredes — czy sm ardów. Dlatego, choć trafne na ogół wydają się roz­ w ażania poświęcone analizie sił społecznych, które w zięły udział w powstaniu lu ­ dow ym lat trzydziestych, a w szczególności pogląd, że uczestniczyła w nim część niższego rycerstw a, n ie należy sądzić, że tylko ich udział m ógł nadać mu rozmach 1 form y organizacyjne. Mamy tu — sądzę — do czynienia z m odernizacją, kiedy

1 S. P i e k a r c z y k , O s p o ł e c z e ń s t w i e i re lig ii w S k a n d y n a w i i VIII—χ ι w ., W arszaw a

1963, s. 169.

(5)

autor w ydarzenia z X I w . rozpatruje w kategoriach czasów późniejszych. P ow sta­ n ie ludow e n ie stanow iło jakiegoś zwartego ruchu o określonym programie i je ­ dnolitym stanow isku politycznym . Elem ent żyw iołow ości na pew no w nim przeważał.

Pew na modernizacja w ystęp uje taikże, gdy Wł. D ziew ulski broni tezy o so ju ­ szu Kazim ierza O dnowiciela z powstańcam i, którzy „opowiedzieli się po stronie dynastii i to tak zdecydowanie, że M asław n ie podjął z nim w alki, by nie znaleźć się od razu w konflikcie z O dnow icielem ” (s. 128). Ani stanow isko żyw iołow o dzia­ łających oddziałów i grup powstańczych n ie było tak jednoznaczne, ani też nie było tu politycznego sojuszu w kategoriach dzisiejszego rozum ienia tego terminu, choć zapew ne — i tu autor ma chyba słuszność — promonamchiezna postaw a mas ułatw iła O dnowicielowi rekuperację w ładzy. N iew ątpliw y autorytet w ładzy mo-- narszej, przyw iązanie do dynastii, siln e zapewne w kręgu przede w szystkim w ie l­ kopolskim , skąd się w yw odziła, pozostaje w sprzeczności z następną tezą autora 0 negatyw nym stosunku szerokich rzesz do spraw y koronacji Chrobrego. Według D ziew ulskiego koronacja ta stanow iła „w yzw anie rzucone pod adresem m as po­ gańskich”. Autor sądzi, że „rzud ł on [Chrobry przez sw oją koronację — przyp. mój] potężny p osiew w rogości, owoce którego wypadło zbierać jego następcom ” (s. '74), a „zrzeczenie się tytułu k rólew skiego” przez Bezpryma (sform ułowanie to — na s. 89 — nie jest zupełnie ścisłe, bo Bezprym nigdy królem nie był, nie m ógł w ięc zrzec się tytułu, którego nie posiadał) „podkreślało niezależność źródła w ładzy książęcej od nowej w iary” i dlatego m ogło liczyć na przychylny oddźwięk wśród „niższego rycerstw a, tylko w słabym stopniu objętego procesem chrystiani­ zacji”. N ie należy sądzić, by tego rodzaju subtelności m ogły w ów czas anim ować lud, choć na pewno żywo obchodziły możnych i koła zbliżone do dworu. Jeśli — w innych w arunkach historycznych — Piotr I budził w Rosji opozycję, również w śród konserw atyw nie nastrojonych m as, to nie dlatego, że przyjął tytuł im pera­ tora, a że kazał golić brody i łam ał w iek am i uśw ięcone tradycje.

Również modernizująca w ydaje się jedna z podstaw owych tez Dziew ulskiego, że Polska od w ygnania Kazim ierza, które kładzie na rcdk 1034, aż po najazd Brze- tysław a, kiedy nastąpiło załam an ie ustroju państw owego, m iała ustrój republi­ kański, w zorow any na Zw iązku W ieleckim. Ustrój ten m iał odpowiadać możnym 1 niższem u rycerstwu, którem u jakoby „podobało się przyznanie m u prawa uczest­ nictw a w obradach w iecow ych ” (s. 106—107). N ie bardzo rozum iem, dlaczego trz e­ ba było ustanaw iać w tym celu „republikę”, skoro w iece w Polsce X I w. istn iały i za monarchó-w, jak o tym św iadczy choćby przekaz Galla o dwóch w iecach w e W rocławiu za m ałoletn ośd Krzywoustego. Ponadto ustrój republikański m oż­ liw y w m ałej federacji Wieleckiej o obszarze ok. 15 tys. km2, czy w Nowogrodzie, był nie do pom yślenia w rozległym państw ie, gdzie o w iecu ogólnopaństwow ym m ow y być n ie mogło. Ustrój taki jako ogólnopolski nie tylko w ów czas nie m ógł się utrzymać — choćby krótko — ale n aw et i ukształtow ać.

A kcentując siln ie przetrw anie pogaństwa, autor stara się — niepotrzebnie — zw iększyć ilość ruchów (powstań) pogańskich. I tak na podstaw ie przekazu K os- m asa, który w początku X II w . sytuow ał p ow stan ie ludow e w Poilsce na 1022 r., przyjm uje on dwa powstania: jedno w 1022 r. (s. 69 n.), drugie w latach 1034— 1038. Tu w ięc K osm asow i w ierzy się co do daty, choć w innych w ypadkach wobec tegoż Kosm asa w ykazuje D ziew ulski daleko posunięty — i uzasadniony — k ryty­ cyzm (s. 112 i 118 przypis 185). N ie 'zastanowiła autora naw et okoliczność, że gdy chodzi o lata trzydzieste, Kosmas n ic o powstaniu n ie m ówi. Tym czasem jeśli był aż tak dobrze poinform ow any, że zanotował dane o powstaniu z 1022 r. ·— to o ileż w ięcej m usiałby m ieć do pow iedzenia o w ydarzeniach późniejszych, ściśle przecież zw iązanych z dziejami Czech. A nalogicznie m ożna by przyjąć jeszcze jed ­ no powstanie (trzecie z kolei!), biorąc pod uwagę, że Pow est W remennych Let

(6)

502

R E C E N Z J E

sytuu je je pad rokiem 1030. A rgum entem , który autor przytacza na w sparcie tezy o pow staniu w 1022 r. jest, że M atylda lotaryńska pisząc do Mieszka II m ówi, że B olesław , gd y n ie pom ogła ew angelizacja, siłą nawracał b a rb a ra s et ferro cissim as n a tio n e s 3. Wzmianka ta, niezależnie od tego, czy dotyczyła Polaków czy np. P o­ m orzan, m ów i jedynie o m etodach rozszerzania nowej w iary, ale trudno dopatrzeć się tu echa rzekom ego powstania. Warto dodać, że W. K o r o l u k, który ongiś w y ­ su n ął tezę, że w 1022 r. m iał m iejsce k onflikt B olesław a Chrobrego z kościołem (bo tak interpretow ał persecutio C hristianorum Kosmasa), potem od tego poglądu odstąpił, w iążąc zarówno tę w zm iankę, jak i przekaz M ojżesza Węgrzyna z p ow sta­ niem u schyłku la t trzydziestych 4.

Z tym hipotetycznym pow staniem z 1022 r. w iąże D ziew ulski lik w id ację dru­ żyny, ujm ując to jako świadom ą .reorganizację sił zbrojnych, dokonaną przez m o­ narchę (s. 53), gdy biorąc pod uw agę epokę, o której mowa, m am y tu proces sp o­ w odow any zm ianam i w układzie sił społecznych i ustroju państwa.

M asław nie' jest w ed łu g D ziew ulskiego w ładcą, który utw orzył na Mazowszu odrębny organizm państw owy, ale nam iestnikiem , który okazał w obec Kazim ierza nieposłuszeństw o w zbraniając się ustąpić z Mazowsza. Trudność, że konflikt trwał przez szereg lat, podczas których M asław spraw ow ał sam odzielnie rządy na M a­ zowszu, stara się autor usunąć wprow adzając hipotezę, że w m iędzyczasie M asław w drodze ugody uznał zw ierzchnictw o Kazim ierza. Pogląd, że M asław nie był w ładcą sam odzielnym , oparł D ziew ulski na ekstensyw nej interpretacji zwrotu Galla, że M asław „próbował zuchwałą odwagą osiągnąć to, co m u się n ie należało ani z p r a w a [podtor. m oje] ani z natury” (przekład R. G r o d eic к i e g o ). Jest to — sądzę — literackie określenie na uzurpację w ładzy, ale autor jest zdania, że Gall jako ideolog doktryny „panów przyrodzonych”, gdyby M asław rzeczyw iście był uzurpatorem, uznałby to za „tak w ielką zbrodnię, że pow oływ anie się na narusze­ n ie prawa pozytyw nego byłoby zbędne” (s. 129).

Interpretacje zakładające tak daleko posuniętą precyzję prawniczą tam, gdzie m am y najpew niej do czynienia z retorycznym zw rotem , m ogą łacno prowadzić do błędu, zw łaszcza gdy są oparte na zwrocie w yrw anym z kontekstu. N ależałoby po­ stulow ać w podobnych w ypadkach kom pleksową analizę tekstu. Z tej zaś wynika w sposób oczyw isty, że M asław po śm ierci .Mieszka II M azoviae gen tis sua persu a­ sione prin ceps e x iste b a t e t sign ifer5 i że jego niezależność była oparta na znacznej w łasnej sile m ilitarnej (in audacia sue m ilicie confisus). Rządził w ięc on M azow­ szem przed powrotem Kazim ierza, a jeśli po powrocie am bitione perniciose cu pi­ d ita tis excecatu s nisus est obtin ere per presum ptionis, audaciam , quod sib i non cedebat per ius aliquod vel n atu ram to tym czymś — jak w ynika z dalszego kon­ tekstu w yraźnie — b yła polityczna niezależność Mazowsza. Potw ierdza to Pow est W rem ennych Let, która dwa razy m ów i o Mazowsza-nach jako odrębnym ludzie i M asława określa jako księcia M azowszan 8. Istotę w ypraw y Jarosława w idzi kro­ nikarz ruski — podobnie- jak i Gall — w tym, że po klęsce i śm ierci M asława w y ­ odrębnione dotąd Mazowsze zostało podporządkowane Kazim ierzowi. Rozumie s ła ­

3 MPH i, s. 324.

4 Por. W. К o r o 1 u к, O p o ś l e d n i m p e r i o d e p r a w l e n i j a B o l e s ł a w a C h r a b ro g o , „ Isto ri- c z e s k ije Z a p isk i” t. X IX , 1946, s. 142—148 i teg o ż, L e to p i s n o j e i z w i e s t i j e o k r e s t i j a n s k o m w o s s t a n i l w P o ls ze w 1037—1038 gg., A k a d e m i k u B. D. C r e k o w u k o d n i u 70-letija, M oskw a 1952, s. 69—75.

5 MPH nova se ries, H , lib. I, cap. 20, s. 45. P r z y jm u ję tu — w ślad za T. G r u d z i ń ­ s k i m i Wł . D z i e w u l s k i m — p op raw n ą le k c ję p e r s u a s i o n e w b r e w sła b o u zasad n ion ej e m e n d a c ji K. M a l e c z y ń s k i e g o na p r e s u m p t i o n e .

6 Pornest’ W r e m e n n y c h L e t , cz. I, M oskw a—L en in g ra d 1950, s. 103—104: 1041: I d e J a r o s ł a w na M a z o w s z a n y , na łodec h... 1047: J a r o s ł a w i d e na M a z o w s z a n y i p o b e d i j a i k n i a z i a ich u b i M o is ła w a i p o k o r i j a K a z i m i r u .

(7)

b ość argum entacji sam autor, skoro dodaje, że „faktycznie M asław był w ładcą nie,podległym ” (s. 131). W takim razie jednak cóż innego stanow iło Mazowsze do

1047 r., jeśli n ie niezależne — i to siln e — księstw o, co uznawali i sąsiedzi? N ie podzielając m inim alistycznej tezy, że M asław b ył „nam iestnikiem z ty tu ­ łe m książęcym , czy naiwet księciem dzielnicow ym podległym form alnie K azim ierzo­ w i” (s. 131), n ie przyłączam się rów nież do tezy m aksym alistycznej, którą ostatnio w ysu n ął J. В i e n i a k, że am bicje M asława nie ograniczały się do Mazowsza, a m iały charakter ogólnopolski, że ryw alizow ał on z Kazim ierzem o rządy w całej P o ls c e 7. W ydaje się ona pozbawiona podstaw y źródłowej, a rozum owanie J. B ie- niaka n ie potrafiło jej uprawdopodobnić.

Trudno też przyjąć hipotezę Wł. D ziew ulskiego jak to M ieszko II m iał w y ­ pędzić część m nichów za to, że stan ęli po stronie R ychezy w jej k onflikcie z m ę­ żem . W zmianki zaw arte w żyw otach Teodozjusza oraz Mojżesza W ęgrzyna m ówią 0 w ypędzeniu m nichów z P olsk i (według W ęgrzyna przez B olesław a Chrobrego),

w iążąc to z powstaniem ludow ym . Wersja jest dość bałam utna, pochodząca po­ śred n io z u stnych zapewne źródeł i wzm ocniona autorytetem znanego drugiem u żyw ociarzow i latopisu. Z a m ia st. potraktow ać te w zm ianki jako dowód rozgłosu p ow stania w opinii rów nież i obcej, Wł. D ziew ulski m ów i o w ypędzeniu „kilku gorliw ców m nichów ”, którzy dopuścili się obrazy panującego (s. 99). Czyżby tego rodzaju drobny fak t m iały przechować obce źródła pom ijając w ydarzenie tak isto t­ n e jak powstanie? A oto kontekst, w jakim podaje to opowieść Mojżesza Węgrzyna: B o lesła w że usram isia w e lic ze s tw a że n y i lu b w e p r w y ja p o ta k a w szi je j tw oria, w zd w iże gonenije w e lije na czern orizci, izgn a ich w sia ot obłasti sw oea. Boh że stw o ri o tm szczen ije rabam sw o im w skore. W jed in u ubo n oszcz B olesław naprasno n m re i b y s t’ m ia te ż w e lik w o w s e j L adskoj zem li. I w s ta w sze , ludie izbisza e p i­ sk o p y sw oa i bolary sw oa, jako i w le to p isc i p o w e d a je t8. Źródło sam o w sposób o czyw isty dezaw uuje interpretację D ziew ulskiego.

W rezu ltacie in terpretacji sam ego faktu bez jego historycznego kontekstu do­ chodzi też autor do odrzucenia przekazu Galla o kastracji M ieszka II, gdy został zdradziecko pochw ycony w n iew olę przez Udałryka czeskiego. Opiera się on na tej jed yn ie podstaw ie, że „kastracja w ów czesnych warunkach była operacją nader nieb ezpieczną”, na co Udalryk — jeśli chciał zachować M ieszka II jako a,tut dla dalszych rozgryw ek — nie m ógł sobie pozw olić (s. 95). Tym czasem wiadom o, że kastracja była w ted y aktem represyjnym stosow anym dość często, m iała charak­ ter poniżający ofiarę, ale nie uchodziła za grożącą bezpośrednio jej życiu. A rgu­ m entacja zaś typu teleologicznego (czyli rozw ażanie, co m iało być w in teresie U dal- ryka) jest w ogóle ryzykow na, a tu zgoła nie na m iejscu, skoro sam Gall podaje -obok w iarygodne tłum aczenie tego postępku. K astracja M ieszka II m iała być zem ­ stą za to, ż e Chrobry uczynił to sam o z k sięciem czeskim , kiedy ten był w jego ręku °. Tego rodzaju — jakbyśm y dziś pow iedzieli — retorsja była zupełnie zro­ zum iała, w ięcej, narzucała się Czechom jako odpłata za dawniejsze pohańbienie ic h władcy.

Wiadomo dobrze, że w ątła baza źródłowa dla w czesnego średniow iecza stw a ­ rza nieraz potrzebę ekstensytwnej interpretacji, z której rodzą się now e hipotezy 1 pom ysły. O ile jednak z now ych hipotez, .tj. tez podbudowanych odpowiednim dla aktualnego stanu badań uzasadnieniem , n ie sposób zrezygnować, o ty le słabo kontrolowana profuzja nowych p om ysłów m oże się okazać w konsekw encji zjaw i- .skiem niebezpiecznym . Pogoń za pom ysłam i, których jedyną nieraz „w artością”

t J. B i e n i a k , P a ń s t w o M ie c ła w a , W arszaw a 1963, s. 83—84 et passim . 8 p a t e r i k K i j e w o - P e c z e r s k o g o M o n s t y r i a , P e te r sb u r g 1911, s. 105.

в М НР II, lib. I, cap. 17, s. 40: r e x B o le sla u s, p a t e r eius, s i m i l e m eis IB o h e m is] in i u r i a m ife c e ra t, q u o n i a m e o r u m d u c e m s u u m q u e a v u n c u l u m e x c e c a v e r a t .

(8)

504

R E C E N Z J E

jest to, że dotąd n ikt takich n ie sform ułow ał, stw arza sytuację, w której n astęp ­ na praca uprzątania gruzów po nich staje się podstaw owym zajęciem h istoryk a- -m ed iew isły.

Factum biskupa Stanisław a staje się dla autora okazją dla trafnego — sądzę — podkreślenia, że w ów czesnym sp ołeczeństw ie postępek Śm iałego nie m usiał w y ­ w ołać oburzenia, bo jeszcze nie było ono — również i rycerstw o — przepojone ideologią ch rześcija ń sk ą 10. Trudno natom iast przyjąć pogląd, m ający jedynie w a ­ lor nowości, że przyczyną konfliktu biskupa Stanisław a z królem był sp isek m a­ jący na celu intronizację dziesięcioletniego Mieszka B olesław ow ica na m iejsce je ­ go ojca (s. 158— 159).

Podobnie opinia, że wśród kleru prowadzącego u schyłku X w . akcję chrystia- nizacyjną nie było N iem ców , gdyż ,.przydatność ich do celów -m isyjnych w P ol­ sc e była pod znakiem zapytania ze w zględu na nieznajom ość języka” (s. 16, przy­ pis 7) jest oczyw istym nieporozum ieniem . Wiadomo, jak znaczny był udział ■— i nie tylko w Polsce — obcego kleru w akcji chrystianizacyjnej. Języka się u czo­ no, posługiwano tłum aczam i, ale obce pochodzenie nie stanow iło przeszkody w działalności m isyjnej dla w ielu znanych z im ienia biskupów, od Jordana i U n g e - ra p o c z ą w s z y o r a z całej rzeszy bezim iennych zakonników i księży.

W edług D ziew ulskiego — który idzie tu w ślad za K orolukiem — nazw anie B olesław a w i e l k i m stanow i w yraz uw ielbienia dla niego i ma świadczyć, że odpowiednia w zm ianka pochodzi n ie za źródła ruskiego, które rzekom o nie· m ogło­ by go tak Określić, a od Polki Gertrudy, żony Izjasława kijow skiego (s. 98). T ym ­ czasem w ystarczy zajrzeć do P ow esti W rem ennych Let, b y przeczytać: Be B ole­ sła w w e lik i tiażek, jako i na koni ne m o g y sedeti, ho biasze s m y s le n 12. Oto uza­ sadnienie przydom ka „w ielki” w yszłe spod pióra ruskiego kronikarza.

Jeszcze parę uw ag o zastosow anych przez Wł. D ziew ulskiego m etodach m ają­ cych na celu pogłębienie badanej problem atyki. -Należy tu interesująca próba za­ stosow ania statystyk i dla określenia stopnia chrystianizacji ' poszczególnych klas społecznych w X III w . Jednak zaw arte w żywotach św iętych zestaw ienia św iad - ków cudów poszczególnych św iętych ora-z osób, które tych cudów doznały, opra­ cowane przez autora w ed łu g ich przynależności stanow ej, są nazbyt fragm enta­ ryczne i przypadkowe, by m ogły pozwolić na ogólniejsze w nioski, choć dla w y ­ jaśnienia niektórych spraw m ogą być przydatne.

Zastosow anie m etody porównawczej byłoby bardziej owocne, gdyby autor w y ­ korzystyw ał ją w trakcie- konkretnych w yw odów , a nie w yodrębnił czeskiego i ru­ skiego m ateriału porównawczego w osobny — ostatni — rozdział, rozpatrując go tylko pod kątem w idzenia analogii, gdy tym czasem — ja-к wiadom o — zastosow a­ n ie m etody porównawczej zakłada studium nie tylko podobieństw, ale i różnic. Gdy chodzi o próby związania problem atyki pracy z szerszym tłem europejskim , n ależy w spom nieć o próbach zsynchronizow ania ruchów pogańskich w Skandy­ n aw ii z podobnym i rucham i w Polsce i w ogóle na Słowiańszczyźn-ie z w ysunięciem supozycji o ich związkach w zajem nych (s. 201). Brak jednak dla tego ostatniego dowodów, a fakt, że ruchy pogańskie odbyw ały się w spółcześnie, da się w yjaśnić tym, że odbyw ające się w zbliżonych w arunkach procesy chrystianizacyjne przy­ padły na te sam e stulecia w Europie środkowo-w schodniej i północnej. N iem niej

10 N a te g o rod zaju p o sta w ę w śró d r y c e r stw a zw raca też u w a g ę K. G ó r s k i , O d r e l i ­ g ijn o śc i do m i s t y k i . Z a r y s d z i e j ó w ż y c i a w e w n ę t r z n e g o w Polsce , cz. I, L u b lin 1962, s. 26, p od n osząc p rzy o k a zji op isu cudu za sp ra w ą św . Id ziego, że c z e śn ik K r z y w o u ste g o S ie c ie c h i je g o to w a r z y sz e le k c e w a ż y li so b ie p r a k ty k i r e lig ijn e i k p ili* z nich.

u P opad a tu a u to r zresztą sam w sp rz eczn o ść , g d y g d z ie in d ziej m ó w i o ty m , że k o śc ió ł „ b y ł cz y n n ik ie m o b cym , im p o r to w a n y m z z e w n ą tr z ” (s. 58).

(9)

potrzeba badań dynam iki w zajem nego stosunku pogaństw a i chrześcijaństw a w e w czesnej dobie chrystianizacji na szerszej, w ykraczającej poza granice pań­ stw ow e Polski, płaszczyźnie jest n iew ątpliw a. Wł. D ziew ulski zw rócił uwagę na ten, na pew no płodny, kierunek badań. I to n ależy rów nież zapisać na plus jego- pracy.

Juliu sz Bardach

Endre K o v â c s , A k rakkói eg y etem és a m agyar m ü ve lô d és (A dalékok a m a g y a r-len g ye l kapcsolatok X V —X V I. szâzadi tô rtén e- téhez) [U niw ersytet K rakow ski i kultura w ęgierska. Przyczynki do h i­ storii stosunków w ęgiersko-polskich w X V i XVI w ieku], Akadém iai

Kiadó, Budapest 1964.

Autor jest n iezw yk le zasłużonym badaczem stosunków p olsko-w ęgierskich oraz. laureatem nagrody państw owej im. Kossutha. Z jego zam iłowań i am bicji badaw ­ czych skojarzonych z talentem popularyzatorskim poczęła się pożyteczna, choć n ie ­ w ielka książeczka poświęcona kontaktom kultury w ęgierskiej z Uniwersytetem . Krakowskim w XV i XVI stuleciu.

Rozdział pierw szy, n iezw yk le cenn y dla czyteln ik a obcego („Międzynarodowy postępowy charakter U niw ersytetu K rakow skiego”), uwydatnia nie tylko reeep- tyw ny, odtwórczy, lecz również oryginalny charakter działalności pierwszej p ol­ skiej placów ki uniw ersyteckiej. Zastrzeżenie1, dyskusyjne zresztą, zdaje się budzić przecenianie przez K o v â c s a roli husytyzm u w dziejach w szechnicy krakowskiej.

N astępne rozdziały przynoszą szczegółow e om ów ienie w ęgierskich kontaktów U niw ersytetu Jagiellońskiego. Ciekawe są w tej m ierze dane liczbow e dotyczące pobytu w K rakowie studentów z Węgier. Trudno zresztą na podstaw ie lakonicz­ nego zapisu w księdze im m atrykulacyjnej rozstrzygnąć, czy m am y do czynienia, z Węgrem, czy też z południow ym Słow ianinem , z siedm iogrodzkim Sasem , bądź ze Słow akiem . Bezapelacyjną w iększość jednak stanow ią przybysze z obszarów za­ m ieszkałych przez ludność rdzennie w ęgierską. W ciągu całego w iek u X V było „studentów z W ęgier” na U niw ersytecie Krakowskim 2297 (tj. 12,4°/o ogółu stu ­ diujących), a w latach najobfitszego napływ u m łodzieży z południa (1460—,1500)· 1673. W 1463 r. ponad 25°/o nowo zapisanych stud en tów przybyło z Węgier. W licz­ bach absolutnych n ajw ięcej słuchaczy z Węgier liczyła uczelnia krakow ska w la ­ tach 1484 i 1493. X VI w iek, wbretw zakorzenionem u m niem aniu, przyniósł K ra­ kow ow i spadek liczb y studentów z Węgier. W latach 1501—15,15, co roku przestę- powało progi Akadem ii K rakow skiej 40—50 now ych stud en tów z Węgier, w latach 1516—4525 — już tylko około 30, a później z roku na rok coraz m niej. Do 1526 r. (klęska pod M ohaczem stanow iąca punkt zw rotny w dziejach Węgier) spośród uczelni zagranicznych W ęgrzy najchętniej w ybierali U niw ersytet Krakowski. Mniej· liczn ie natom iast ciągnęli na studia do Wiednia, Pragi, Włoch i Niem iec.

Jakie b yły przyczyny tych w ypraw naukowych? Na W ęgrzech brakowało sta ­ łych placów ek typu uniwersyteckiego,. Ludw ik I W ielki (Węgierski) założył w 1367 r. u niw ersytet w Pecsu. W szechnica prowadzona na w zór uczelni boloń- s'kiej przez profesorów w łoskich niebaw em jednak zakończyła działalność. Podob­ n ie efem eryczny charakter m iała szkoła założona w Budzie w 1389 r. przez Zyg­ m unta Luksemfourczyka, obsadzona siłam i profesorskim i głów nie z Wiednia. Przez, p ięć lat tylko działała założona przez .Macieja Korwina w Preszburgu (obecnie: B ratysław a) Academ ia Istropolitana (1467—,1472).

A co spraw iło, że celem w yp raw naukowych dla studentów z Węgier b ył przede w szystk im Kraków? Złożyło się na to w iele przyczyn natury politycznej, gospodarczej i kulturalnej. A w ięc: panowanie Jagiellonów na Węgrzech, bądź b li­ sk ie kontakty m iędzy w ładcam i obydwu krajów, doniosła rola .Krakowa jako w ę ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na gruncie polskim nie mamy żad- nego jej odpowiednika, jest pierwszą, jeśli nie liczyć popularyzatorskiej książki Rajmunda Gostkowskiego (1959), pracą obejmującą sport

zwłaszcza w okresie nasilonej przekory (3-4 lata) - nie złam ać w dziecku czegoś wartościowego. Leist pisze: „Nazywamy ziem coś, co jest ko­ nieczne dla rozwoju,

If applied to the long-term building of the brand image, these requirements disrupt the continuity of the process and cause confusion among the recipients of the marketing

Garlicki w interesującej swej wypowiedzi doszedł do wniosku, że zgłoszenie w postępowaniu karnym przez powoda cywilnego roszczenia o zadośćuczynienie za krzywdę moralną w

Na motywację francuskich przedsiębiorców do lokowania kapitału na rynku chińskim należy więc spojrzeć przez pry- zmat generalnych powodów realizowania BIZ (w ujęciu

Z wyrażeń (4.5) widzimy, że stosunek aktywności całkowitej narodu francuskiego do aktywności całkowitej narodu angielskiego zmalał po stu latach około 2,5-krotnie, przy

(Archiwum Faktoria Handlowa, Dział Rekonstrukcji Historycznych, Centrum Kultury i Sportu w Pruszczu Gdańskim, egzemplarz udostępniony autorom przez A. Ostasza),

O ile jednak weźmie się pod uwagę zarobki do 1500 zł (rubryki ,,razem"), to wśród pracowników fizycz­ nych jest ich najwięcej w województwie poznańskim, a wśród