Danuta Ulicka
Mimetyczność i literackość : o
Ingardenowskiej koncepcji języka w
dziele sztuki literackiej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/2, 143-176
1988
P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X I X , 1988, z. 2:
P L I S S N 0031-0514
DANUTA ULICKA
MIM ETYCZNOŚC I LITERACK OSĆ
O INGARDENOWSKIEJ KONCEPCJI JĘZYKA W DZIELE SZTUKI LITERACKIEJ
W orbicie q u a s i -sądów
T rad y cja badań n a d Ingardenow ską koncepcją p ra w d y w dziele sztu ki litera c k ie j n a k a zu je w yjść od quasi-sądów . Od la t trzy dziesty ch po osiem dziesiąte nieodm iennie przyciągają one uw agę badaczy, w yw ołu
jąc en tuzjazm bądź przeciw nie, oburzenie naukow e, a przede w szystkim ześrodkow ując większość sporów nie ty lko o fenom enologiczne ujęcie tego problem u, ale i o całą w ogóle filozofię sztuki R om ana In g ard en a.
D yskusja, jak a rozgorzała wokół guasi-sądów , być może jed na z n a j
w ażniejszych w X X -w iecznym litera tu ro z n a w stw ie polskim , angażująca n ajw y b itn iejsze um y sły w dziedzinie filozofii, estetyki, logiki i języko
znaw stw a, koncen tro w ała się głów nie na przeprow adzonej przez In g ar
dena c h a ra k te ry sty c e r ó ż n i c m iędzy sądem pozornym a sądem sensu stricto oraz n a ich im plikacjach dla o kreślenia fu n k cji poznaw czej, i sze
rzej, egzystencjalno-antropologicznej. Tylko bodaj M anfred K ridl p rzy jął ją jako oczywistą; dla inn y ch — p onad pół w ieku była ona n a jb a r
dziej problem aty czn ym ogniw em w y k ładu fenom enologa 1.
1 Zob. M. K r i d l , O elemencie f ik c y jn y m w liryce. W zbiorze: Prace ofiaro
wane K azim ie rzow i Wóycickiemu. Wilno 1937. Literatura na tem at quasi-sądów jest tak obszerna, że jej om ówienie wym agałoby oddzielnego artykułu. Z polskich prac powojennych (oprócz tych, które będą przyw oływ ane w następnych przypi
sach) należy jednak w ym ienić przynajmniej następujące: K. B a r t o s z y ń s k i , . Teoria m iejsc niedookreślenia na tle Ingardenowskiego sy stem u filozoficznego.
W zbiorze: W y p o w ie d ź literacka a w y p o w ie d ź filozoficzna. Studia. W rocław 1982. — S. D ą b r o w s k i , Literatura i literackość. Zagadnienia, spory, wnioski. Kraków 1977. — M. G ł o w i ń s k i , Powieść i prawda. W: G ry powieściowe. Szkice z teorii i historii form narracyjnych. W arszawa 1973. — J. K m i t a , W sprawie funkcji semantycznych ję zyk a literatury. „Studia F ilozoficzne” 1959, nr 5. — H. M a r k i e w i c z : Roman Ingarden o dziele literackim. „Estetyka” 19θ1; Sposób istnienia
K om entatorów teo rii quasż-sądów b u lw erso w ały zwłaszcza tezy pod
k reślające, iż w sk u tek szczególnego zm odyfikow ania zdań w dziele lite rac k im „ o d c i n a nas [ono] od rzeczyw istości dla siebie tra n sc en d e n tn e j, każąc n am u konstytuow ać s w ą w ł a s n ą »rzeczywistość« i od
dać się jej kon tem p lacji e ste ty cz n e j” (PD 10 3 )2, a ty m sam ym , zm u
szając do le k tu ry n e u tra liz u ją c e j św iat rea ln y , zry w a z n im w szelki zw iązek, sta je się bezinteresow ną „rzeczą sam ą w sobie”, sztuką dla sz tu k i pozbawioną in n y ch niż czysto estetyczn e w artości. O bu rzała rów nież w y nik ająca jak o b y z takiego postaw ienia sp raw y Ingardenow ska in te rp re ta c ja aktów tw órczego i odbiorczego — uw olnionych od „zw y
czajow ej odpow iedzialności” za słowo oraz za jego konsekw encje etycz
ne, ideow e i św iatopoglądow e. M iała ona, zdaniem np. K o n rad a Górskie
go, uniem ożliw iać rozum ienie lite ra tu ry jako „czynu duchow ego” a rty s ty , inicjującego takiż „czyn” ze stro n y czytelnika, m iała zrów nyw ać — radykalizow ali tę k ry ty k ę M aria Jan io n i T adeusz D rew now ski — dzieło z „plotką w m ag lu ”, a b adan ia literack ie sprow adzać do „bezdusznego to w aro zn aw stw a” bądź p rzy n ajm n iej — w p rzekonan iu z kolei Jerzego P elca i Jerzego K m ity — fundow ać „ek sk luzy w isty czną” teorię lite ra tu ry . E stetyzm , elitary zm , separatyzm , odciążenie dzieła od powinności
i budowa dzieła literackiego. „Pamiętnik Literacki” 1962, z. 2. — J. P e l c : Fikcja i fanta styka literacka. „Sprawozdania z Posiedzeń Tow arzystw a Naukowego War
szaw skiego”, Wydział I, Językoznaw stw a i Historii Literatury, 1948; O wartości lo gicznej i charakterze a s e r ty w n y m zdań w dziele literackim. „Estetyka” 1960; Zdanie a sąd w dziele literackim. Jw., 1962; Quasi-sądy a dzieło literackie. „Pamiętnik L i
teracki” 1963, z. 3; Wyrażenia imienne a fikcja literacka. „Studia Estetyczne” 1967;
O bytach fik cy jn ych i tekstach fikcjonalnych. „Studia Sem iotyczne” 1983. — M. P r z e ł ę c k i , Wartości poznawcze w y p o w ie d z i literackich i filozoficznych.
W zbiorze: W y p o w ie d ź literacka a w y p o w ie d ź filozoficzna. — K. R o s n e r , O fun k
cji poznawczej dzieła literackiego. Wrocław 1970. — J. Z i o m e k : P raw da jako problem poetyki. „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 4; F ikcyjne pole odniesienia a pro
blem ąuasi-sądów. W zbiorze: W y p o w ie d ź literacka a w y p o w ie d ź filozoficzna.
2 Do rozpraw R. I n g a r d e n a odsyłam następującym i skrótami (liczby po skrócie wskazują stronice przywoływanego wydania): BD = W sprawie bu dow y dzieła literackiego. W: Studia z estetyki. T. 3. W arszawa 1970. — DL = O dziele literackim. Badania z pogranicza ontologii, teorii ję zy k a i filozofii literatury. Prze
kładu dokonała M. T u r o w i c z . Warszawa 1960. — FA = Funkcje a rtystyczn e języka. W : Studia z estetyki, t. 3. — FM = Funkcje m o w y w w id o w isk u teatralnym.
Dodatek w: O dziele literackim. — JN = O ję zy k u i jego roli w nauce. W: Z teorii ję zy k a i filozoficznych podstaw logiki. Warszawa 1972. — PD = O poznawaniu d zie
ła literackiego. W: Studia z es tetyki, t. 1 (1957). — PL = O tzw. „p raw dzie” w li
teraturze. W: jw. — RP = O różnych rozumieniach „praw dziw ośc i” w dziele sztuki.
W: jw. — S = Spór o istnienie świata. T. 2. Kraków 1948. — SF = Szkice z filozo
fii literatury. T. 1. Łódź 1947. — SK = O sądzie k a te goryc zn y m i jego roli w pozn a
niu. W : Z teorii ję zy k a i filozoficznych podstaw logiki. — T = O tłumaczeniach.
W: jw. — WD = W y k ła d y i dyskusje z es tetyki. W ybór i opracowanie A. S z c z e p a ń s k a . W stęp W. S t r ó ż e w s k i . Warszawa 1981.
M IM E T Y C Z N O S Ć I L IT E R A C K O SC 145
m o raln y ch i społecznych to zw yczajow e za rz u ty staw iane w yw odom In g a rd e n a 3.
Polem iki te, łagodniejsze w okresie m iędzyw ojennym , gdy żyw a była jeszcze tra d y c ja estety k i niem ieckiej u jm u jącej sztukę jako „grę i zaba
w ę ” 4, nasilające się po w ojnie pod w pływ em określonych uw aru n k o w ań politycznych, m n iej lub bard ziej w nikliw e, operujące często n iew y b red nym i a rg u m en tam i p u blicystycznym i, ale też oparte na sub telny ch a n a lizach logicznych, są zarazem znam ienne i zaskakujące. Z askakujące — ze w zględu n a siłę i zasięg sporu, którego uczestnicy jak gdyby zapo
m nieli nie ty lk o o tym , jak szacow ną, arystotelesow ską w szak tra d y c ję m a za sobą teo ria quasi-sądów, i obarczali fenom enologa jednostkow ą odpow iedzialnością za zło, jak ie w yrządzać m iała ona estetyce 5, ale też o jej bezpośrednim h isto ryczn ym zapleczu: w kontekście m anifestów poe
* T. D r e w n o w s k i , M. J a n i o n, Zagadnienie fikcji literackiej ze stano
w isk a socjologicznej teorii literatury. „Twórczość” 1948, nr 2. — K. G ó r s k i , P o e
zja jako w yraz. Próba teorii poezji. Toruń 1948. — J. K m i t a , P odstaw y seman
ty czn ej definicji rzeczywis to ści przedstaw ionej w dziele literackim. „Studia Filozo
ficzn e” 1966, nr 1. — J. P e l c , O istnieniu i struktu rze dzieła literackiego. Jw., 1958, nr 3.
4 Zob. polem iki z teorią quasi-sądów: S. S k w a r c z y ń s k i e j (m.in. Uwagi o przedmiocie badania literackiego i o jego ujm owaniu filozoficznym. „Ruch L ite
racki” 1937, nr 7/8), W. B o r o w e g o (Szkoła k ry tyk ó w . „Przegląd W spółczesny”
1937, nr 2; P ra w d a w poezji. „Glossy” 1939, nr 3), i kryptopolem ikę J. K l e i n e r a przeprowadzoną w artykule Fikcja intelektualna w literaturze („Przegląd War
szaw ski” 1922, nr 8). Dla m iędzyw ojennych dyskusji o quasż-sądach jest znam ien
ne, że najczęściej były one w ym ierzone nie wprost w Ingardena, ale w tę w ersję jego teorii, jaką otrzym ała ona w książce M. K r i d l a W stęp do badań nad dzie
łe m literackim (Wilno 1936), a jeśli już kierowały się bezpośrednio pod adresem fenom enologa, to dotyczyły rozważań nie z Das literarische K u n s tw e rk (1931), pra
cy słabo naonczas znanej, lecz skróconego i uproszczonego w ykładu koncepcji za
w artego w lw ow skim w ydaniu rozprawy O poznawan iu dzieła literackiego (1936).
6 W De interpretatione (17 a 2.) A r y s t o t e l e s pisał (cyt. za: W. T a t a r k i e w i c z , Historia estetyki. T. 1. Wrocław 1960, s. 194): „Nie w szystkie zdania są sądami, lecz jedynie te, które mogą zawierać prawdę lub błąd, a to nie zawsze m a m iejsce; na przykład w yrażenie pragnienia jest co prawda zdaniem, ale nie jest a n i p r a w d z i w e , a n i f a ł s z y w e . [...] Te form y m owy należą do r e t o r y k i i p o e t y k i”. Ingarden nie tylko nie jest twórcą teorii zdań poetyckich jako w yrażeń pozostających poza oceną logiczną, ale też nie jest jej jedynym X X -w iecznym wyznawcą. W odniesieniu do literatury form ułow ał ją również, w pracach z lat 1923—1929, I. A. R i c h a r d s , uznający zdania poetyckie za pseu
do-statements, a w odniesieniu do w szelkich innych, nie w yłącznie literackich w y powiedzi głosili ją sem antycy anglosascy i lw ow sko-w arszaw scy. Interesujące było
by zbadanie, w jakim stopniu koncepcje języka literackiego Ingardena i Richardsa, które w ydają się pod tym w zględem bardzo sobie bliskie, są genetycznie zależne od współczesnych im tendencji w sem antyce analitycznej. Jej w pływ na poszuki
wania teoretycznoliterackie potwierdzałaby też zbieżna z poglądam i obu koncepcja (o blisko 30 lat późniejsza) J. M a r g o l i s a , expressis verbis powołującego się już na logikę m atematyczną.
10 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1988, z. 2
tyckich form ułow anych po 1918 r. przez skam an dry tów , fu tu ry stó w , a na
w et przez Żerom skiego, nie pow inna ona była, pom im o zm iany tonu lite ra tu ry i n a u k i o niej w latach trzydziestych, budzić takiego odium.
Z nam ienne zaś — ze w zględu na przerysow ania, do jakich doszło w e w szystkich, rów nież pow ojennych dyskusjach. Je st sym ptom atyczne, że znakom ita większość k om entatorów podjęła jeden tylko w ątek koncep
cji Ingardena, sk u p ia ją c się na członie „quasi” w prow adzonego przezeń term in u , zaniedbując n ato m iast człon „sądy ”. W skutek tego rek o n stru o w an a przez in te rp re ta to ró w Ingardenow ska c h a ra k te ry sty k a quasi-są
dów przy staje raczej do supozycji A lexiusa M einonga, od k tó ry c h filozof przecież zdecydow anie je odgraniczał (qtiasi-sądy b y ły w jego w y k ła dzie trzecim , pośred nim rodzajem zdań pom iędzy sądem a supozycją), równocześnie, co n ajw ażniejsze, kw estio nując im plikow aną przez owe
„czyste supozycje” teo rię s z tu k i6.
W półw iecznej debacie n a tem at quasi-sądów p om inięty został zresztą nie tylko ich najbliższy, słow ny kontekst. W ykład In g ard en a o dziele literack im został całkow icie nieom al o d erw any od in n ych jego filozo
ficznych rozw ażań. P rz y n ajm n ie j od kom en tatorów pow ojennych ocze
kiwać by wszak należało uw zględnienia w d yskusji o „m o raln ych” s k u t
kach w prow adzenia do badań literack ich term in u „sąd pozorny” In g ar- denow skich w ykładów z ety k i oraz ro zp raw y O odpowiedzialności i ko n
fron tacji ich odpow iednich p a rtii z — trzeb a podkreślić: m etaforycznym i, zw ykle ujm o w an ym i w cudzysłów 7 — w ypow iedziam i filozofa o zw ol
nieniu autora z obowiązku „m ów ienia serio ” i „pow ażnego” tra k to w a nia jego dzieła przez czytelnika. W ich św ietle „an ty h u m an isty c z n e ” im plikacje propozycji fenom enologa nie p rzed staw iają się tak jednozna
cznie, jak by w y n ik ało z n arosłych w okół nich opinii.
® Zob. OP 394— 395: „W dziejach estetyki europejskiej, począwszy co najm niej od Kanta i jego interesseloses Gefallen, poprzez różne teorie »wczucia« i odpowia
dające im teorie tzw. »rzeczywistości estetycznej«, teorię przeżycia estetycznego jako »gry«, »zabawy«, dalej przez iluzjonistyczną teorię sztuki aż po stanow isko Husserla i opierającego się na nim Odebrechta, którzy uważają przeżycia estetycz
ne za przeżycia »zneutralizowane« — mamy do czynienia z długim szeregiem prób w yjaśnienia i uświadom ienia sobie, jaki jest ów szczególny rodzaj m odyfikacji przeświadczenia o istnieniu przedmiotu przedstawionego, który [...] jest w dziele literackim wyznaczony przez zdania quasż-twierdzące. Można by pokazać, że żadna z tych teorii nie jest zadowalająca. [...]. W szczególności niesłuszny w ydaje się po
gląd Husserla, jakoby przeżycie estetyczne było przeżyciem zneutralizowanym , a w ięc takim, w którym m oment przeświadczenia o rzeczyw istości przedmiotu prze
życia jest pozbawiony siły, zobojętniany. W następstw ie tego zdania orzekające w dziele literackim m usiałyby być czystym i »supozycjami« (Annahme) w znaczeniu A. Meinonga”.
7 Na m etaforyczność sform ułowań Ingardena jako pierwszy i na dobrą sprawę jedyny z badaczy, który w yciągnął z tego faktu konsekw encje dla interpretacji rozważań fenom enologa, zwrócił uwagę B o r o w y w artykule S zkoła k ry ty k ó w .
M IM E T Y C Z N O S C I L IT E R A C K O SC 147
W tej sy tu a c ji, niezależnie od w szystkich przeciw w skazań, pożądane w y d aje się podjęcie całego problem u n a nowo. P o trzeba ponow nego roz
pa trz en ia teorii quasi-sądów z całą oczywistością w y n ik a z jej zderzenia z innym i rozpraw am i In g arden a, zw łaszcza z zakresu filozofii języka.
U jaw n iają one bow iem nieoczekiw ane aspekty jego koncepcji, w iążące się nie tylko z kw estią p raw d y w lite ra tu rz e , lecz także z literack ą spe
cyfiką w ypow iedzi do n iej zaliczanych.
Mimologia
P o d ejm u jąc re in te rp re ta c ję Ingardenow skiej teorii quasi-sądów w a r
to, w brew trad y cji, zacząć nie od tego, co r ó ż n i je od sądów rzeczy
w istych, lecz od tego, co je z nim i ł ą c z y , a dokładniej — co upodob
nia w ypow iedzi złożone z jednego bądź drugiego ro d za ju stw ierdzeń.
P ostępow anie tak ie uspraw iedliw ione jest tym , że In g ard en nie stw o
rzył odrębnej teorii języka literackiego. Jeśli uznać, że gu asi-sąd y sta now ią u niego jedno z k ry te rió w odróżniających u tw o ry językow e p rzy należne do lite ra tu ry od u tw orów pozostających poza jej obrębem , to trzeba też zgodzić się, że w obu p rzy p ad k ach język pełn i zasadniczo t e s a m e fu n kcje sem antyczne. M echanizm znaczenia jest w nich w każ
dym razie identyczny. W przeciw ieństw ie do różnych poety k n aw iązu
jących m niej lub b ardziej jaw nie do w y k ład u o g uasi-sądach — języka w dziele sztuki literack iej nie w yróżnia w ujęciu fenom enologa ani moc kreow7ania przedm iotów in ten cjon aln y ch , ani schem atyczność u żytych w y rażeń, ich niedo p ełn ien ie znaczeniow e, a w ięc ich w ieloznaczność, m eta- foryczność lub symboliczność, ani też zw iązana z w y stęp u jący m i w nich ,,lu k am i” siła pobudzania czytelnika do aktyw nego, w spółtw órczego ro zum ienia. W yrażenia te nie odznaczają się rów nież żadnym i szczególny
mi w łaściw ościam i stylistycznym i, k tó re n ad a w a ły b y im c h a ra k te r od
m ienny od w y rażeń potocznych bądź spraw iałyby, że są one inaczej od
bierane. In g arden p y ta retorycznie:
Dlaczego słow o „łódka” m iałoby być w ięcej „obrazowe” niż „wóz” [...]?
Jedno i drugie oznacza pew ien konkretny przedmiot i równie łatwo wyobrazić sobie wóz, jak łódkę. [SF 57]
Mówiąc ogólnie: w p rzekonaniu filozofa nie sposób w ypow iedzi lite rack iej odróżnić od innego rod zaju w ypow iedzi na podstaw ie jej s p e c y f i c z n e g o z n a c z e n i a i zw iązanego z ty m s p e c y f i c z n e g o u k s z t a ł t o w a n i a językow ego. A naliza na poziom ie składników seg- m en taln y ch nie pozw ala ich rozgraniczyć.
W łaśnie dlatego, w edług In g ard en a, że „zdania tw ierd zące w y stę p u jące w dziele litera c k im m ają z e w n ę trz n y w ygląd (h abitus) zdań będą
cych są d am i” (DL 237), t o s a m o zdanie może w ystępow ać raz jako sąd, a inn ym razem jako sąd pozorny, p rz y czym:
to, czy pew ne zdanie oznajmujące [...] jest sądem, czy supozycją, czy zdaniem na pozór twierdzącym, nie zależy od jego t r e ś c i m a t e r i a l n e j [...]. Na
w et zdanie orzekające coś bardzo nieprawdopodobnego i dziwacznego może fun- gować jako sąd i odwrotnie, zdanie, które orzeka coś, o czym skądinąd wiem y, że zachodzi w rzeczywistości, może fungować jako supozycja lub quasi-sąd.
[PL 400] 8
Teoretyk aktów m ow y ze szkoły A u stina ujm ie to jeszcze dobitniej:
„A k ty w ypow iadania fikcji nie różnią się niczym od aktów w ypow ia
dania poważnego d y sk u rsu ”, gdyż
Nie ma żadnej w łaściw ości samego tekstu, sem antycznej czy syntaktycznej, która pozwoliłaby na zidentyfikow anie danego tekstu jako dzieła fik c y jn eg o 9.
Ale i dla R om ana In g ard en a, i dla Jo h n a R. S e a rle ’a, R ich arda O h- m anna, B a rb a ry H e rrn ste in Sm ith, M ary L. P ra t, S tan ley a E. Fisha (by w ym ienić tylko grono uczonych dobrze już w Polsce znanych i n a jb li
żej z A ustinow ską filozofią języka zw iązanych) literack i a k t m ow y r ó ż n i s i ę jed nak od a k tu nieliterackiego. Poszczególni badacze inaczej w praw dzie te różnice c h a ra k te ry z u ją , w szyscy wszakże zgodnie p o d k re
ślają, że jego odm ienność jest w yłącznie sp raw ą u ż y c i a j ę z y k a w określonym k o n t e k ś c i e , nie zaś cech su b stan cjalny ch, a o uży
ciu ty m i o jego rozpoznaniu decy d u ją i n t e n c j e a u t o r a i k sz ta ł
tow ana pod ich w pływ em p o s t a w a o d b i o r c y . Dopiero w zależ
ności od tego, k t o , d o k o g o , k i e d y i p o c o m ówi — jak lap i
darn ie u jął to A ustin — u zy sk u jem y różnego ro d zaju czyny słow ne/ró ż
n e rodzaje illokucji. D opiero też w ted y — ja k to form ułow ał In g ard en — zachodzi „zm odyfikow anie zdań oznajm u jących w sensie quasi-sądó w ” (PL 428). W skutek tego zm ienia się jedyn ie fu n k cja o z n a c z a n i a spełn ian a przez w yrażen ia językow e. W p rzy p a d k u języka w zastosow a
niu literack im (fikcjonalnym ) dochodzi do jej zaw ieszenia — p o w strzy m ania refe re n c ji znaków słow nych do p rzedm iotu istniejącego n iezależ
nie od nich; słowo zadow ala się tu n iejak o spełnieniem fu n k cji w y z n a c z e n i a przedm iotu, k tórem u nie p rzy słu g u je b yt autonom iczny. W n a stępstw ie tego pojaw iają się dalsze różnice sem antyczne. B adacze rozw i
jają cy m yśl A ustina n a te re n ie poetyki c h a ra k te ry z u ją je w term in ach w arun kó w fortunności a k tu m ow y — In g ard en posługuje się w ty m celu rozbudow aną a p a ra tu rą fenom enologicznej filozofii języka. W ażne jest wszakże, że w obu koncepcjach w szystkie zm iany dokonują się nie n a
8 Pomijam kontekst drugiej z przytoczonych wypow iedzi Ingardena (sformuło
w anej w dyskusji z Borowym i zm ierzającej do w ykazania jego m ylnego rozum ie
nia quasż-sądów jako zdań powiadam iających w szczególnej formie o szczególnych, n iezwykłych z em pirycznego punktu widzenia zjawiskach), nie w pływ a on bowiem zasadniczo na sens twierdzeń filozofa.
9 J. R. S e a r 1 e, Status logiczny w y p o w ie d z i fikcyjn ej. Przełożyła H. В u- c z y ń s k a - G a r e w i c z . „Pam iętnik L iteracki” 1980, z. 2, s. 314, 312.
M IM E T Y C Z N O S C I L IT E R A C K O S C 149
pow ierzchni illokucji fingujących/guasż-sądów , lecz pom iędzy tym i illo- kucjam i a ich językow ym i sy tu a c y jn y m k o n tekstem , w p rzestrzen i r e lacji m iędzy ich tw órcam i a odbiorcam i.
Sam In g ard en nie operow ał, n a tu ra ln ie , term in a m i „w ypow iedź fin- g u jąc a ”, „pozorna illo k u cja ”, „rzekom y a k t m o w y ” n a w e t w rozpraw ach pow stałych w latach, gdy m ógł już znać b ad an ia A u stin a i bliskich m u uczonych (P. F. Straw sona, P. H. G rice’a), na k tó ry c h o pierają się teo
rety c y lite r a tu r y jako a k tu m ow y. Nie p rzyw o ływ ał ich też w żadnej bodaj ze sw ych prac 10. N iem niej w iele w zględów m e r y t o r y c z n y c h i h i s t o r y c z n y c h w skazu je n a m ożliwość u sy tu o w an ia jego m yśli w horyzoncie se m an ty k i anglosaskiej i p o k rew nej jej, lw ow sko-w arszaw - skiej. P rzem aw iają za ty m liczne zbieżności m iędzy obu koncepcjam i filozofow ania, zarów no w zakresie ontologii, epistem ologii i m etodologii, jak też, co tu przede w szystkim w ażne, filozofii języka. K o m p lem en tar- ności obu ujęć dowodzą elem en ty o p eracjonalizm u w yraźnie widoczne w Ingardenow skiej teorii znaczenia — z jed n e j stro n y , z d rug iej zaś — re fe re n c ja ln o -in ten c jo n aln e asp ek ty teo rii znaczenia jako ak tu mowy.
In garden p rzy ty m nie jest jed y n y m uczniem H usserla, k tó ry w p ro w a
dza do rozw ażań o znaczeniu pro b lem aty k ę zw iązaną z użyciem języka.
Sam zresztą filozof z G etyngi ujm ow ał język i świadom ość w łaśnie w k a tegoriach aktów . M ożliwość n aśw ietlen ia In garden ow sk ich dociekań fi- lozoficznoliterackich z p u n k tu w idzenia an ality cy zm u w zm acniają po
nadto pośrednio p róby naw iązan ia porozum ienia m iędzy fenom enologam i i analitykam i, w ielok rotn ie podejm ow ane od la t trzy d ziesty ch (G. Ryle, K. A jdukiew icz, I. Dąm bska, J. L ukasiew icz, A. T arski) po lata siedem dziesiąte (K.-O. Apel, P. R icoeur, H. Spiegelberg). Ze w zględu zaś n a om aw ianą kw estię — przedsięw zięcie to up raw om ocnia przede w szystkim zaskakująca zbieżność teorii quasi-sądów i ąitasi-ak tó w mowy.
Sens kategorii stosow anych przez an ality k ó w pok ryw a się całkow icie z sensem kateg o rii w prow adzonej przez fenom enologa. Bez resz ty n a k ła dają się n a siebie przeprow adzone przez nich c h a ra k te ry sty k i w ypow ie
dzi literack iej. Z budow ana z guasi-sądów /będąca zbiorem quasi-illokucji, jest ona w ypow iedzią s t w a r z a j ą c ą przedm iot, o k tó ry m rzekom o pow iadam ia, w ypow iedzią w ięc p o z b a w i o n ą r e f e r e n c j i do przedm iotów autonom icznych w obec św iadom ości i języka. Jak o tak a nie poddaje się ona l o g i c z n e j o c e n i e . N ie sposób jej m ierzyć za
10 Ingarden ogrom nie rzadko w spom inał o analitycznej filozofii języka, zazw y
czaj utożsamiając ją przy tym z całą filozofią analityczną, przez którą, co w ięcej, rozumiał wyłącznie neopozytywizm . J. W o l e ń s k i (rec.: J. S z y m u r a , Język, mow a, praw da w p e r sp e k ty w ie fenomenologii lin g w istyc zn ej J. L. Austina. „Studia F ilozoficzne” 1985, nr 7) inform uje wprawdzie, że „na wykładach prof. R. Ingarden z aprobatą m ówił o A ustinie”, ale w w ydanych dotychczas tomach Dzieł filozoficz
nych nie ma na to żadnych dowodów.
pomocą w artości p raw d y i fałszu także dlatego, że jest w ypow iedzią n i e a s e r t o w a n ą , nie opatrzoną sankcją praw dziw ości przez tw órcę.
Zarów no quasi-sądy, jak quasi-illokucje to, n astęp n ie, w ypow iedzi p o- z b a w i o n e „m о с у ” w łaściw ej sądom rzeteln y m /illo k u cjo m rzeczy
w istym ; ich oddziaływ anie n a odbiorcę jest w sk u tek tego pow strzy m ane, a p rzy n ajm n iej zm odyfikow ane. Identyczne rów nież w koncepcji In g a r
dena i teo rety k ó w aktów m ow y k r y t e r i a służą jej rozpoznaniu, od
ró żn ieniu od w ypow iedzi n iefikcyjnych, asertorycznych, odsyłających do przedm iotów zew nętrznych, zawsze praw dziw ych lub fałszyw ych, sk u tecznie w pły w ający ch na realn e zachow anie słuchacza. Ze w zględu na te choćby p u n k ty styczne obu c h a ra k te ry sty k literackiego użycia m ow y m ożna posługiw ać się pojęciam i anality kó w i fenom enologa w ym iennie.
Można też rozpatryw ać, jakie konsekw encje m ają one dla in te rp re ta c ji n iek tó ry ch szczegółowych kw estii teoretycznoliterackich.
J a k już powiedziano, w obu przyp ad kach k ry te ria rozróżnienia w y powiedzi literack iej i n ieliterackiej nie leżą po stro n ie ich składników segm entaln y ch (leksykalnych, składniow ych, brzm ieniow ych). Na pod
staw ie zaobserw ow anej tożsam ości u k ształto w an ia obu typów działań słow nych badacze anglosascy u zn ają dzieło za w iern e o d b i c i e języka używ anego poza lite ra tu rą . „A utor dzieła fikcyjn ego u d aje w yk on anie serii aktów illo k u cy jny ch norm alnego, rep rezen taty w n eg o ty p u ”, „n a
ślad u je w ykonanie a serc ji” — tw ierdzi Searle. Podobnie H e rrn ste in Sm ith:
„tym , co w iersze p rzed staw iają w tw orzyw ie językow ym , jest sam j ę- z y k lu b dokładniej ludzka mowa, w ypow iedź” 11. R elację m im etyczną m iędzy językiem literack im a n ieliterack im określa n a jp re cy z y jn ie j fo r
m uła O hm anna: „dzieło literack ie r z e k o m o n a ś l a d u j e [...] serię aktów m owy, k tó re w istocie poza nim nie is tn ie ją ” , a jednocześnie jest
„m im etyczne tak że [...] w szerszym znaczeniu: »naśladuje« ono nie ty lk o działania (definicja A rystotelesa), ale nieskończenie szczegółowe, w y im a
ginow ane tło swoich quasi- aktów m ow y” 12. Jak o tego ty p u illo ku cja
„p aso ży tu je” ono w praw dzie na illokucjach rzeczyw istych, ale zarazem im itu je je, rep ro d u k u je, w iern ie odtw arza. W edług In g ard en a — nie ty l
ko n a w e t je odw zorow uje, ale w ręcz stanow i ich la b o ra to ry jn ie czysty m odel, p rz e jrz y sty wzorzec n a tu raln eg o zastosow ania m ow y o nieocenio
n ych — i zarazem nie docenionych — w alorach poznaw czych. W an ali
zie „illo ku cji” sp ełn iany ch przez bohaterów w idow iska te a tra ln eg o czy
tam y.
Istniejąca literatura „dramatyczna” m ogłaby nas lepiej pouczyć, jak różno
rodne funkcje może w ykonywać żyw a m owa w e współżyciu ludzi z sobą, przed
11 S e a r l e , op. cit., s. 312. — B. H e r r n s t e i n S m i t h , Poezja jako fikcja.
Przełożyła B. K o w a l i k . „Pamiętnik Literacki” 1983, z. 3, s. 331.
12 R. O h m a n n, A k t y m o w y a definicja literatury. Przełożyli B. K o w a l i k i W. К r a j к a. Jw., 1980, z. 2, s. 262.
M IM E T Y C Z N O SC I L IT E R A C K O S C 151
staw ia nam bowiem niezw ykłe bogactwo różnych postaci tego w spółżycia n ie- jako w gotowym preparacie, w którym jakby utrwalone jest to, co w życiu codziennym znajduje się w stanie płynnym i trudnym do uchwycenia. [FM 478]
W rozw ażaniach In g ard en a nie pojaw ia się w ty m kontekście k a te g o ria mim esis ani żaden z jej licznych synonim ów (z w y ją tk ie m może
„p rzed staw ien ia”), który m i op eru ją analitycy. P rzyłożenie jej do quasi- -sądów może w ogóle w ydaw ać się niestosow ne: uchodzą one w szak za ostoję a n ty n a tu ra listy cz n e j, k reacjo nisty czn ej koncepcji dzieła, opokę w ięc poiesis, a nie mim esis 13. Z auw ażm y jednak: k ateg o ria m imesis, k tó rą w p row adzają do c h a ra k te ry sty k i dzieła literackiego teo re ty c y aktów m owy, a k tó rą m ożna odnieść do koncepcji In g ard en a, w obu p rzy p a d kach w y stęp u je w sensie odm iennym od trad y cy jn eg o , tzn. od w yw o
dzącej się z poetyki A ry sto telesa m im esis p ik tu ra ln e j. Pom im o że n a j
siln iej w tra d y c ji utrw alo n e, nie jest to przecież jed y n e znaczenie, w ja kim histo ria dopuszcza jej zastosow anie. N iektóre z użyć fu n k cjo n u jący ch w dziejach — zostały całkow icie w y p a rte i zastąpione in n y m i (dotyczy to np. ekspresji), n iek tó re zaś, u zn an e za szczególnie a tra k c y jn e dla b a d a ń literackich, przeżyw ają in te n sy w n y renesans. W takim w łaśnie, od
rodzonym znaczeniu posługują się nią teo rety cy aktów m ow y i, tacie, In garden. Mimesis pojaw ia się u nich w ty m sensie, k tó ry u zysk ała w dialogach P lato n a i w estetyce L essinga 14 — jako językow e n aślado
w anie języka, a nie przedm iotu. N iektó rzy badacze u trz y m u ją naw et, że tylk o w tak im rozum ieniu jest ona do sztuki literack iej, jako sztuki
18 W dwudziestoleciu tak odczytali teorię qu asi-sądów G ó r s k i i K r i d l w wym ienionych pracach oraz Z. Ł e m p i c k i (W spraw ie uzasadnienia po etyk i czyste j. „Przegląd Filozoficzny” 1922).
14 Mam na m yśli w ątek estetyki Lessinga związany z jego koncepcją dramatu.
D la Lessinga dzieło literackie to przede w szystkim przedstawienie czynności. N aj
doskonalszy pod względem m imetycznym jest w ięc utwór dramatyczny, gdyż na
śladuje on to, co w języku w ogóle m ożna naśladować: inny język (nb. podobne stanowisko zajmują teoretycy aktów m owy). Z tego w zględu język w dramacie tra
ci charakter arbitralny, staje się bowiem układem znaków naturalnych im itujących arbitralne. Zob. H. M a r k i e w i c z , W y m ia ry dzieła literackiego. Kraków 1984, s. 17— 18. Ingarden odwoływał się w prawdzie tylko do Lessingow skiego rozróżnienia sztuk przestrzennych i czasowych, trudno w ięc stw ierdzić, czy jego ujęcie inspiro
w ały również rozważania estetyka niem ieckiego o języku, niem niej przeprowadzona przez fenom enologa interpretacja m owy w w idowisku teatralnym w ykazuje istotne zbieżności z nimi. W spraw ie m im ologicznych w ątków w Platońskiej koncepcji poe
zji zob. m.in. A. G a w r o ń s k i , Dlaczego Platon w y k lu c z y ł p oetów z państwa?
„Teksty” 1980, nr 4. Trzeba jeszcze dodać, że przeciwstaw iając mim esis Arystote
lesa mimesis Platońskiej odwołuję się w yłącznie do k w estii związanych z językiem.
Historycy filozofii i estetyki w ydobyw ają inne różnice — np. W. T a t a r k i e w i c z (Dzieje sześciu pojęć. Sztuka — piękno — form a — tw órczość — odtwórczość — przeżycie estetyczne. W arszawa 1975, s. 314—316) wiąże je z większą ortodoksyjno- ścią stanowiska autora Kratylosa; jest ono, zdaniem Tatarkiewicza, „skrajne” i „nie
u stępliw e”, Stagiryty zaś bardziej „w yrafinow ane”, „um iarkowane” i „liberalne”.
językow ej, w ogóle stosow alna 35. W każdym razie we w spółczesnej teo
rii lite ra tu ry w y daje się ona n ajb ard ziej ekspansyw na. W lite ra tu ro z n a w stw ie polskim p rzyw ołu ją ją np.: Jan u sz Lalew icz, opisujący w ypow iedź literack ą jako mim esis reto ry czną, M ichał G łow iński, dla którego jest ona (w p rzypadku pew nych gatunków ) o p arta n a m im etyzm ie fo rm al
nym , M aria R enata M ayenow a, określająca dzieło jako w ypow iedź cu
dzysłowową, i H en ry k M arkiew icz, c h a ra k te ry z u ją c y je jako m etaznak ikoniczny 16. Bez w zględu na różnice pom iędzy w ym ienionym i p rzy k ła dowo koncepcjam i — w e w szystkich, podobnie jak u teo rety k ó w aktów m ow y i u Ingardena, mim esis odnosi się do szeroko rozum ianego s ł o- w a. K orzystając z propozycji term inologicznej G é ra rd a G e n e tte ’a, moż
n a je nazw ać m im ologicznym i koncepcjam i lite r a tu r y 17.
D om inacja m im ologii nie oznacza, n a tu ra ln ie , by X X -w ieczna teoria lite ra tu ry rezygnow ała z in n y ch znaczeń tej n a jb a rd zie j może w dzie
jach estety k i i poetyki polisem icznej kategorii. R e sty tu u ją je m .in. Erich A uerbach, Lucien G oldm ann i N o rth ro p F ry e. W sensie arysto telesow - skim posługują się n ią badacze ze Szkoły C hicagow skiej. Z ainteresow anie jej tra d y c y jn y m rozum ieniem — jako „m alow aniem słow am i” — ożywa
1S Zob. J. L a l e w i c z , Uwagi o ikoniczności tekstu. „Pamiętnik L iteracki” 1980, z. 4. Dominowanie sensu pikturalnego mim esis w dziejach poetyki wiązać trzeba prawdopodobnie z jej długowieczną niesam odzielnością w obec estetyki.
18 M. G ł o w i ń s k i : O powieści w p ie rw szej osobie. W: Gry powieściowe;
Dialog w powieści. W: jw.; Mimesis ję zyk o w a w w y p o w ie d z i literackiej. „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 4. — J. L a l e w i c z , M im e ty zm form aln y i naśladowanie w li
terackiej komunikacji. W zbiorze: Tekst i fabuła. Studia. W rocław 1979. — H. M a r k i e w i c z , Obrazowość i ikoniczność literatury. W: W y m ia r y dzieła literackiego. — M. R. M a y e n o w a , Poetyka teoretyczna. Zagadnienia języka. W rocław 1979. Naj
mocniej eksponuje m imologiczny charakter dzieła Lalewicz, najsłabiej zaś — Mayenowa: w jej koncepcji dzieło jako „w ypow iedź cudzysłow ow a” przypomina raczej w ypow iedź o strukturze intensjonalnej. Warto też zauważyć, że koncepcje Głowińskiego i L alew icza są w w ielu punktach styczne z Bachtinowską koncepcją literatury jako w tórnego gatunku m owy, z którą w iele też łączy teorię literatury jako aktu m owy i, pod pewnym i względam i, filozofię literatury Ingardena. Te ostat
nie powiązania m ożna w ytłum aczyć genetycznie: zarówno ujęcie Bachtina, jak filo zofia języka Austina, z której w ywodzi się teoria literatury jako aktu mowy, oraz filozofia języka Ingardena m ają ten sam, platońsko-hum boldtowski rodowód. Róż
nica polegałaby na tym, że Bachtin w yciąga ze sw ej interpretacji literatury jako wtórnego, naśladowczego użycia języka określone w nioski w sprawie jej funkcji społecznych, natom iast fenomenolog, a jeszcze w yraźniej analitycy — ograniczają się w zasadzie do skonstatowania jej m im ologicznego charakteru, okazjonalnie tylko wskazując na jego pragmatyczne konsekw encje (spośród analityków najsilniej pod
kreśla je Ohmann).
17 Koncepcję G e n e t t e ’ a jako propozycję dla badań literackich om awia Z. M i t o s e k w recenzji Mimologiques („Pamiętnik L iteracki” 1983, z. 4). Wpro
wadzonym przez G enette’a pojęciem posługuję się tu w szerszym znaczeniu, mając na m yśli w szelkie, nie tylko um otyw owane brzm ieniowo naśladowanie języka w dziele literackim.
M IM E T Y C Z N O SC I L IT E R A C K O SC i5a
rów nież w n auce o lite ra tu rz e i w estetyce polskiej, zwłaszcza w nurcie w zajem nego n aśw ietlan ia się sztuk oraz w poetyce h is to ry c z n e j18. W tych badaniach m im esis sto su je się wszakże często w sensie m etaforycznym , a przede w szystkim w odniesieniu do poziomów niejęzykow ych tek stu , ty m sam ym zaś — tra c i się z oczu ew id en tną odm ienność dzieła lite
rackiego od dzieł in n y ch rodzajów sztuk.
W koncepcji In g ard e n a mimesis, jakkolw iek nie pojaw ia się w łaści
wie jako pojęcie (w Uwagach na marginesie p oetyki Arystotelesa jest om aw iana, a nie stosow ana), fu n k cjo n u je implicite w obu znaczeniach.
Różni ją to zdecydow anie od ty ch propozycji, k tó re w pro w adzają m i mesis w obręb k o m u n ik acy jn ej teorii lite ra tu ry , zbliża zaś do teorii lite ra tu r y jako ak tu m ow y, w k tó re j rów nież, acz po sp ecjalnych zabiegach, m ożna nią operow ać w sto su n k u do św iata przedm iotow ego w utw orze.
Inaczej jedn ak niż an ality czn e — badania Ingardenow skie z dziedziny m im ologii liczą się n ie ja k o ze w szystkim i konsekw encjam i określenia dzieła jako n aślad o w an ia językow ego, zwłaszcza zaś z obowiązkiem pod
jęcia w zw iązku z n im i k w estii m o t y w a c j i s ł o w a .
To podw ójne m ilczące użycie kategorii mimesis w rozw ażaniach In gardena jest logicznym w y n ik iem ujęcia przez niego dzieła jako całości zbudow anej z dwu w ielkich w arstw : językow ej (brzm ieniow ej i znacze
niow ej) oraz przedm iotow ej (w yglądow o-przedm iotow ej). W spółbrzm i z nim przeprow adzona przez fenom enologa dw oista — czasowa i prze
strzen n a (lessingow ska i arystotelesow ska) — c h a ra k te ry sty k a literack ie
go utw o ru arty sty czn eg o oraz stosow ana w niej a p a ra tu ra pojęciowa, n a
w iązująca rów nocześnie do term inologii m uzycznej (a więc do koncep
cji „ut musica poesis”) i plasty czn ej (do koncepcji zatem „ut pictura poesis”), do estety k i ucha i estety k i oka. O ile jed n ak m im esis p ik tu ra l- na, jakkolw iek tak nie nazy w an a, była n iejed n okro tn ie analizow ana przez badaczy fenom enologicznej teorii lite ra tu ry , o ty le jej w ątk i m i- m ologiczne nie doczekały się, jak dotąd, k o m entarza 19. Uszczerbek po
18 Zob. J. B i a ł o s t o c k i , Sło wo i obraz. W zbiorze: Słowo i obraz. Warsza
w a 1982. — Z. K o p c z y ń s k a , Malowanie słowami. W: Język a poezja. Studia z dziejów świadomości ję z y k o w e j i literackiej Oświecenia i romantyzm u. W rocław 1976. — M a r k i e w i c z , Obrazowość i ikoniczność literatury. — T. M i c h a ł o w s k a , P oetyka i poezja. Studia i szkice staropolskie. Warszawa 1982. — B. O t w i n o w s k a , Imitacja. W zbiorze: P roblem y literatury staropolskiej. Seria 2. Wro
cław 1973. — J. P e l c , „Ut pictura poesis e rit”. W zbiorze: Słowo i obraz. — M. P o r ę b s k i , S em io tyk a a ikanika. W: Sztuka a informacja. Kraków 1986. — E. S a r n o w s k a - T e m e r i u s z , Zarys d zie jów poetyki. (Od starożytności do końca XVII w.). W arszawa 1985. — J. T r z y n a d l o w s k i , Sztuka słowa i obrazu.
Studia teoretycznoliterackie. W rocław 1982.
19 Pew ne uwagi na ten tem at można znaleźć w wym ienionym artykule B a r - t o s z y ń s k i e g o (w nowszych pracach m ów i on także o m im etycznym stylu od
bioru postulowanym przez Ingardenowską teorię lektury). Ciekawe rozważania na tem at m ożliwości przejścia od Ingardenowskiej koncepcji języka do m imetycznej
niosły na tym zarów no in te rp re ta c je Ingardenow skiego ujęcia p raw d y w dziele sztuki, jak też z a w a rta w rozpraw ach fenom enologa k oncepcja
„literack ości”.
Obraz i słowo
J a k m ożna by sądzić, szereg tw ierd zeń In g ard en a odsyła jedno
znacznie do m im etycznych, p ik tu ra ln y c h koncepcji dzieła. P rzyw odzi je n a m yśl już uznanie za głów ną fu n k cję języka — funk cji p rzed staw ian ia przedm iotu; p rzedstaw ianie w szak (representatio) to w h istorii estety k i jedno z podstaw ow ych znaczeń m im esis 20. N ajsilniej jedn ak „zobrazko- w a n a ” w całej Ingard en o w sk iej filozofii lite ra tu ry w y d aje się koncepcja w yglądów , w tej zwłaszcza w ersji, jaką uzyskała w przeprow adzonych przez fenom enologa analizach k o n k retn y ch utw orów literackich . Jeśli początkow e w ersy pierw szego z Sonetów k r y m s k ic h ko m en tu je on n a stępu jąco: „przy czytaniu tego m iejsca pojaw ia się w zrokow y w y g ląd
bezkresnego stepu, p okrytego falam i zieloności popstrzonej plam am i k w iató w ” (SF 54), a om aw iając p rzy jazd Tadeusza opisany w poem acie M ickiewicza k o nkluduje: „ N atu raln e przeto w y d a je się [...], że w scenie te j m ożna całkiem w yraźnie w i d z i e ć »w fantazji« Zosię stojącą »na p arkanie«, a potem widzieć, jak spogląda ku polu [...]” (SF 29) — to dostarcza tym sam ym dostatecznych, m ożna b y sądzić, powodów do in te rp re ta c ji ty ch uw ag w sensie m im etyzm u pik turaln eg o. T ym też tro pem poszli kom entatorzy. Za zespoły w yobrażeń p ojaw iających się w świadomości czytelnika p rzy lek tu rze dzieła uznali w y gląd y S tan isław Lem i, p rzy n ajm n iej w przek o n aniu Ingardena, H e n ry k M arkiew icz, n a tom iast Je rz y Pelc n ad ał im s ta tu s fenom enalistycznych danych w ra ż e niow ych 2l.
koncepcji dzieła przeprowadza rów nież D. M. L e v i n w e w stępie do angielskiego wydania O dziele literackim (The Literary Work of Art. Transi. G. G. G r a b o - w i c z . Evanston 1973). Pow stały one jednak raczej na m arginesie propozycji In
gardena, nie zaś na podstaw ie jej analizy.
20 Zob. T a t a r k i e w i c z , Dzieje sześciu pojęć, s. 325.
81 S. L e m , Filozofia przypadku. Literatura w św ietle empirii. Kraków 1968. — P e l c , O istnieniu i str uktu rze dzieła literackiego. Kierując się takim pojm ow a
niem w yglądów E. S c h w a r t z (The Forms of Feeling. Towards a Mimetic Theory of Literature. Port W ashington — London 1972, s. 12—13, 18) sprowadza naw et kon
cepcję Ingardena do m im esis A rystotelesow skiej, którą pojm uje jako naśladowanie rzeczyw istości em pirycznej. Natom iast M a r k i e w i c z , któremu filozof zarzucał m ylną, psychologizującą interpretację swych poglądów, odróżniał w łaśnie w yglądy konkretyzowane przez czytelnika od schem atów w yglądowych danych w dziele, przede w szystkim zaś zwracał uw agę na ich językopochodność. N ie stanow ią one, jego zdaniem, odrębnej w arstw y dzieła, lecz są odmianą sensów zdań o szczególnej potencji przedstawieniotwórczej. Na takie ujęcie Ingarden oczywiście nie mógł przystać, a sam o rozróżnienie, podobnie jak uwzględnienie nie tylko w zrokow ego
M IM E T Y C Z N O SĆ I L IT E R A C K O S C 155
W inę za tak ie red u k u jące i psychologizujące in te rp re ta c je ponosi
■w znacznej m ierze sam Ingarden. Jak k o lw iek bowiem zawsze dobitnie podkreślał, że w y gląd y należą do dzieła, stan o w ią w arstw ę u tw o ru , a nie sk ła d n ik czytelniczej k o nk retyzacji, to jed n ak w rozw ażaniach na ten te m a t pozostaw ił szereg niejasności. P rzed e w szystkim opisyw ał w yglądy jako tę płaszczyznę tek stu , k tó ra szczególnie, bardziej niż którakolw iek inna, zależy od a k tu lekturow ego, co bez w ątp ien ia mogło nasuw ać a n a
logie z asocjacjonistyczną psychologią i teo rią języka. C ały ciężar odpo
w iedzialności za takie podejrzenia spada jed n a k n a w prow adzone pojęcia:
„w yg ląd ”, a zwłaszcza „w ygląd naoczny” jednoznacznie su g e ru ją zw ią
zek z p ostrzeżeniem lub w yobrażeniem w zrokow ym . N iezależnie od p rze
stróg fenom enologa, iż „słowo »wygląd« n a razie jest p u sty m pojęciowo słow em , może skojarzonym z pew nym i codziennym i sposobam i u żyw a
nia tego słow a” (WD 240), z któ ry m i nie n a le ż y go łączyć, że jest ono q u a si-te rm in e m stw orzonym przez odw ołanie się do języka potocznego, 0 innym w szakże, niż m a zw ykle, w yspecjalizow anym znaczeniu — p rzy abstrah o w an iu od fenom enologicznej teorii poznania au tom atycznie m u sia ły nasuw ać się te obiegowe zastosow ania w yrazu .
Ale też w łaśn ie oderw anie in te rp re ta c ji czw artej w a rstw y dzieła od epistem ologii fenom enologicznej przyczyniło się w y d a tn ie do m ylnego w istocie w iązania w yglądów z w y obrażeniam i w zrokow ym i. W episte
m ologii tej „naoczny” b y n ajm n iej nie znaczy 'd a n y przez zm ysł w zro k u ’, a „w ygląd ” nie jest synonim em 'tego, co w id zian e’. „»W yglądy« nie są o b i e k t a m i naszych spostrzeżeń, lecz ich k o n k retn ą , naoczną [tj. daną w bezpośrednim dośw iadczeniu — D. U.] tre ś c ią ” — podkreślał In gard en {SF 22). I dodaw ał: „Mogą one przynależeć do różnych zmysłów, a n aw et być pozazm ysłow ym i, choć niem n iej naocznym i »zjaw iskam i« tego, co psychiczne” (SF 23). Z analizow anych utw o ró w literack ich filozof w y dobyw ał w ięc „w yg ląd y słuch o w e” , w y g ląd y stanów rzeczy, procesów 1 relacji oraz „w y gląd y jakości em ocjon aln y ch ” , zaznaczając w ten spo
sób ich polisensoryczność i niesensoryczność. W podobnym , nie tylk o w zrokow o-plastycznym sensie operow ał rów nież pojęciem obrazu. Sam a zresztą fenom enologiczna teoria przedm iotu, k tó ry w łaśnie przez w yg lądy jest dany, pow inna dostatecznie m ocno przeciw działać ich łączeniu z obrazkow ą teo rią znaczenia 22.
charakteru projekcji artystycznej, zbagatelizował (polisensoryczny charakter w y glądów jeszcze silniej niż w polem ice z Ingardenem akcentuje M a r k i e w i c z w Wymiarach dzieła literackiego, s. 28—29).
22 Zob. SF 26: „przez w yrażenie »przedmiot przedstawiony« nie należy rozu
mieć w yłącznie rzeczy zm ysłowo spostrzegalnych, ani nawet koniecznie czegoś in dywidualnego, lecz [...] w s z y s t k o , o c z y m k o l w i e k jest m owa w dziele lub co zostaje w nim w y r a ż o n e [tj. wyznaczone — D. U.] przez w ystępujące w nim tw ory językowe [...]”. Nb. jest zaskakujące, że Lem, który dobrze zdawał sobie sprawę z fenom enologicznego pojęcia p r z e d m i o t u , pomimo to zinterpretował w yglądy jako psychiczne w yobrażenia r z e c z y .
T eoria fenom enologa jest zasadniczo odm ienna; przeoczenie tego fa k tu stanow i d ru g ie pow ażne źródło nieporozum ień w sporach o w yglądy.
Bez jej uw zględnienia nie sposób dociec ani tego, sk ąd biorą się one w dziele, ani tego, n a jak iej zasadzie „p rzy p o m in ają” w yg lądy p rz e d m iotów autonom icznych, spoza dzieła. Na tę pierw szorzędną rolę teo rii języka i znaczenia w stosunku do w a rstw y św iata przedstaw ionego,
„podobnego” do św iata pozaliterackiego, In g arden expresse w skazyw ał:
przy spraw ie w yglądów w dziele sztuki literackiej wcale nie chodzi o to, co się pod w pływ em tekstu czytanego dzieje w psychice czytelnika, tylko o to, j a k i e w ł a ś c i w o ś c i t w o r ó w j ę z y k o w y c h sprawne są w yznaczać nie tylko przedmioty przedstawione, lecz także dobór w yglądów, w jakich przedm ioty te m ogłyby się przejawiać. [BD 423, podkreśl. D. U.]
A kcentow ał ty m sam ym , że cały problem nie polega n a ew en tu aln y m
„ rep rezen to w an iu ” rzeczyw istości rea ln ej przez rzeczyw istość p rz e d sta w ioną, lecz na m e c h a n i z m i e j ę z y k o w y m , dzięki k tó rem u m oże ono zachodzić.
W iadom o już, że o w yglądotw órczej „m ocy” dzieła, spraw ności jego języka do „trzy m ania w pogotow iu” w yglądów „analogicznych” do w y glądów przedm iotów autonom icznych nie stanow ią u In g ard en a cechy sty listy czn e ani w ogóle kształt w ypow iedzi literack iej. W iele w zględów przem aw ia n atom iast za tym , że w jego koncepcji moc ta w iąże się z m i- m etycznym i w łaściw ościam i różnych jednostek języka. Mówiąc ogólnie:
w fenom enologicznej filozofii lite ra tu ry m i m e s i s j ę z y k o w a l o g i c z n i e p o p r z e d z a i w a r u n k u j e p r z e d m i o t o w ą . Ich hierarchiczne w zajem ne pow iązanie najdogodniej będzie omówić rek o n s tru u ją c Ingardenow skie rozw ażania o um otyw ow aniu znaczenia.
Mimosemia
Ing ard en , jak w ielu fenom enologów , zwłaszcza re p re z en ta n tó w h e r
m en eu ty k i fenom enologicznej, jest p rzek o nan y o n iearb itraln o ści tw orów znaczeniow ych. O ile jed n ak H eidegger lub G adam er dowodzą tego n a podstaw ie etym ologii, o ty le In g arden skupia się przede w szystk im n a ontologii. U m otyw ow anie znaczenia polega dla niego na hom ologii m ię
dzy budow ą znaku językow ego a budow ą przedstaw ianego przezeń p rzed m iotu. J a k w ynika z rozw ażań filozofa, s tru k tu ra w yrażenia (w d anym przypadku — nazwowego) odw zorow uje s tru k tu rę w yznaczanego przez nie i ew en tu aln ie także oznaczanego przedm iotu.
W ramach [...] znaczenia n a z w y m ożna wyróżnić: 1) wskaźnik kierunko
w y, 2) treść materialną, 3) treść formalną, 4) moment charakteryzacji egzysten
cjalnej i czasem jeszcze 5) moment pozycji egzystencjalnej. Taka analiza zna
czenia jest uzasadniona tym , co w tworach językowych w ystępuje, ale ma też sw oje uzasadnienie w budowie przedmiotu, do którego nazw a się odnosi, w tym m ianow icie, że w przedmiocie tym da się wyróżnić m omenty m aterialne, for
m alne i egzystencjalne. [JN 47]
M IM E T Y C Z N O SĆ I L IT E R A C K O SĆ 157
Co w ięcej, budow a nazw y odw zorow uje nie tylko budow ę swego przedm iotow ego k o rela tu , ale też jego pozycję pośród in n ych przedm io tów . Iden ty czn a rela cja odw zorow ania zachodzi m iędzy pozostałym i k a teg oriam i sem antycznym i a kategoriam i ontologii form alnej Ingard ena.
P a rale liz m ontologiczno-sem antyczny jest rów nież podstaw ą dokonanego przez niego podziału języka na k lasy gram atyczne. W no m en k latu rze T adeusza K otarbińskiego m ożna by powiedzieć, że t e z y o n t o l o g i e z- n e f e n o m e n o l o g a s ą s y m e t r y c z n e w o b e c j e g o t e z s e m a n t y c z n y c h .
S y m etrię tę potw ierdza szereg różnych w yw odów Ingard ena, n a j
m ocniej może — i parad ok saln ie — w łaśnie dyskusja z koncepcją języka
„czysto nazw ow ego” K otarbińskiego. Tezę sem antyczną tw órcy reizm u filozof u znaje m ianow icie za fałszyw ą w łaśnie z przyczyn ontologicznych Jeg o zdaniem język złożony z sam ych nazw (podobnie jak złożony z s a m ych czasow ników , jaki z kolei postulow ać m iał B ergson) nie p rzy sta je bow iem do rzeczyw istości, któ ra „jest znacznie bogatsza form alnie niż u K otarbińskiego: są w niej rzeczy, procesy, udział rzeczy w procesach, zdarzeniach, sto su n k ach ” (JN 77). J a k widać, niezależnie od odm ienności Ingardenow skiej koncepcji języka, od całej jego k ry ty k i neopozytyw izm u w iedeńskiego i lw owskiego, jej naczelna reg uła pozostaje z nim w zgo
dzie. T ak jak u założyciela szkoły lw ow sko-w arszaw skiej, K azim ierza T w ardow skiego, k tórego rozróżnienie czynności i w ytw orów opiera się n a spostrzeżeniu różnicy m iędzy czasow nikiem a rzeczow nikiem odcza- sow nikow ym i którego podstaw ow y pogląd brzm i, iż d y stynk cje języ kowe m ają c h a ra k te r nie tylk o gram aty czn y, lecz są także d y sty nk cjam i
„ n a tu ry logicznej”, tak jak w pierw szej filozofii fu n d ato ra Koła W iedeń
skiego, L udw iga W ittgensteina, u którego logiczna s tru k tu ra zdania od
w zorow uje logiczną s tru k tu rę św iata — tak też arch itek to n ik a ontologii form alnej fenom enologa stanow i w ie rn y obraz jego sem antyki, se m a n ty ka zaś odzw ierciedla ontologię 23.
P aralelizm ontologiczno-sem antyczny jest szczególnie w y ra ź n y w ro z
w ażaniach In g ard en a o przedm iocie in ten cjo n aln y m i o budow ie w y zn a
czającej go nazw y — z jed n ej stro n y , z drugiej zaś — o przedm iocie autonom icznym i o budow ie odpow iedniego znaku językowego.
G łów na różnica m iędzy przedm iotem heteronom icznym bytow o a przedm iotem sam oistnym polega, jak wiadom o, n a schem atyczności te -
88 Nie należy stąd w yciągać wniosku, że w szyscy analitycy potwierdzali re
lację odwzorowania m iędzy budową tw orów językowych a budową świata. Spośród sem antyków polskich zdecydowanie oponowała przeciw ontologizacji gramatyki np.
I. D ą m b s k a (Niektóre pojęcia gram atyki w św ietle logiki. W: Znaki i myśli.
W ybór pism z se miotyki, teorii nauki i historii filozofii. W arszawa 1975). W ydaje się, że przekonanie to żyw ili analitycy nastaw ieni raczej logistycznie niż sem an
tycznie. Poglądy Ingardena pod niektórym i w zględam i bliższe są jednemu, pod in nymi zaś drugiemu nurtowi analitycyzmu.
go pierwszego. W odnoszącej się do niego nazw ie w y stę p u je w zw iązku z ty m „w ięcej” — jak m ówi Ingarden, tłum acząc się z nieprecyzyjności tego określenia — składników zm iennych, podczas gdy w nazw ie odsy
łającej do przedm iotu autonom icznego, w szechstronnie określonego, „wię
c e j” jest stałych (w granicznym przy p adku, n a z w y im ien nej in dy w i
dualnego przedm iotu konkretnego, zm ienne są w ogóle w yelim inow a
ne) 24. Podobne różnice zachodzą w budow ie obu w y rażeń w zakresie składników poten cjaln y ch i aktu aln y ch . Jeszcze raz — to, co dzieje się w uniw ersum przedm iotow ym , odpow iada u In g ard e n a tem u, co zachodzi w uniw ersum języka.
R ozw ażania sem antyczno-ontologiczne In g ard en a o przedm iotach in ten cjonaln y ch m ają doniosłe znaczenie dla jego koncepcji języka w za
stosow aniu literackim . W języku ty m znaczenia w y rażeń — po przestań
m y na nazw ach — są m ianow icie identyczne jak w języku pozaliterackim pod w zględem składników m aterialn eg o i form alnego oraz m om entu cha
rak te ry z a c ji eg zystencjalnej, różnią się zaś co do w skaźnika k ieru n k o wego i m om entu pozycji egzystencjalnej. M odyfikacja tego m om entu polega n a tym , że nazw a w użyciu literack im „um iejscaw ia H am leta [...]
w pew nej rzeczyw istości [...] »fik cy jn ej«” (DL 115), tzn. p rzy p isu je m u sta tu s przedm iotu guasż-realnego. Zachodzi to w p rzy p ad k u w szelkich w y rażeń w y stęp u jący ch w utw orze, niezależnie od jego c h a ra k te ru („hi
storycznego”, „w żadnym sensie niehisto ry czneg o ” lub „współczesnego”) i ontologicznego sta tu su przedm iotów w nim przedstaw ion ych (zob. DL 238— 248; R P 376— 377). Bez w zględu więc n a to, czy w dziele p rezen to w any jest H am let, N apoleon czy anioł, znaki językow e odw zorow ują budow ę form alną, m ate ria ln ą i c h a ra k te ry sty k ę egzystencjalną odpo
w iednich przedm iotów pozajęzykow ych, nie o db ijają zaś ich pozycji egzystencjalnej. O dm iennie też niż w p rzy p ad k u w yrażeń po zaliterac- kich „zachow uje się” w skaźnik kierun k o w y. Jeśli w zdaniu będącym sądem w skazuje on „niejako p o p r z e z i p o z a t e n p r z e d m i o t [czysto in tencjonalny] n a pew ien przedm iot re a ln y (ew ent. jako re a ln y dom niem any)” (DL 230), to w zdaniu będącym sądem pozornym m e
„przenosi się” on ku przedm iotow i realn em u , lecz z a trzy m u je się n a sam ym przedm iocie inten cjo n aln y m . To, by tak rzec, skrócenie w e k to ra w skaźnika kierunkow ego, a ty m sam ym z a trzy m an ie refe re n c ji n azw y w użyciu literack im n a przedm iocie in ten cjo n aln y m , w y n ik a z jej p rze sycenia skład nik am i poten cjaln ym i i zm iennym i. Ich przew aga „ilościo
w a ” n ad stały m i i ak tu aln y m i pow oduje, że nazw a litera c k a nie re fe ru je do b ytu niezależnego od n iej, nie może być odniesiona do żadnego kon kretnego, w szechstronnie określonego przedm iotu.
24 Aby uniknąć niepotrzebnego kom plikowania w yw odów , nie biorę pod uw a
gę w skazywanych przez Ingardena różnic w budowie nazw poszczególnych typów.
Nie w pływają one w sposób zasadniczy na sens jego poglądów, a tylko doprecy
zowują je.
M IM E T Y C Z N O S Ć I L IT E R A C K O SC 15ί>
Z auw ażm y jednak: w rozum ow aniu In gard en a „1 u к i” , jakie istnie
ją w uposażeniu przedm iotu intencjonalnego, n a d a ją m u zarazem c h a ra k te r m aterii n a ty le „ g ę s t e j ”, że nazw a nie może się przezeń przebić do jego ew entualnego autonom icznego odpow iednika. Nie delegalizuje to w praw dzie m ożliwości zestaw iania go z ty m zew n ętrzn ym k o rela te m (składniki m ate ria ln e i form alne w budow ie obu przedm iotów i odpo
w iednie składniki w budow ie p rzed staw iającej je nazw y pozostają toż
same), niem niej zdaje się przeczyć zdrow em u rozsądkow i. Stoim y tu w obliczu szczególnego paradoksu w In gardenow skiej koncepcji sw oisto
ści językow ego dzieła sztuki, ściśle zw iązanego z hom ologią stru k tu ra ln ą m iędzy nazw ą litera c k ą i jej in ten cjo n aln y m ko relatem a tą sam ą nazw ą i jej k o relatem realny m . Z rozw ażań filozofa w yn ika m ianowicie, że język w lite ra tu rz e o d s ł a n i a i zarazem z a s ł a n i a św iat zew n ętrz
ny. Jeśli teo re ty c y i p ra k ty c y poezji opow iadający się za u m otyw ow a
niem i m im etycznością znaków językow ych u trz y m u ją zazw yczaj, że n a d a je to jej szczególne, rew elato rsk ie w alo ry poznawcze, to z koncepcji fenom enologa zdaje się w ynikać teza a k u ra t odw rotna: język w dziele literackim jest u m oty w o w an y i m im etyczny, ale pom im o to zakryw a rzeczyw istość, a w każdym razie n a k a zu je ją zakryć (zawiesić, z n e u tra lizować) w odbiorze. Epochê rzeczyw istości rea ln ej stanow i w szak w a
ru n e k popraw n ej lek tu ry .
Parado ks ten przypom ina w pew nej m ierze dysharm onię, jak a po
w staje w koncepcjach M artin a H eideggera i H ansa-G eorga G adam era.
Również i oni w ierzą w um otyw ow anie znaczenia i p rzy p isu ją poezji niedoścignione w artości odkryw cze, choć i oni tw ierdzą, że m ów ienie to zarazem zasłanianie rzeczy, o któ ry ch mowa. Ale jak w m yśli późnych spadkobierców H usserla, tak i u In g ard en a anty n om ia jest pozorna, p rzy n ajm n iej w odniesieniu do języka poetyckiego. P oezja bowiem zak ry w a
jąc rzeczyw istość em piryczną o dkryw a jednocześnie rzeczyw istość inną, znacznie, w ich przek onan iu , istotniejszą. W term in ach Ingard eno w sk iej filozofii języka w y k ład n ia tej rzekom ej antynom ii brzm iałaby: znaczenia tw orów językow ych w dziele sztuki literack iej, w odróżnieniu od tychże tw orów w dziele np. naukow ym , zasłaniając przedm ioty zw yczajow o przez nie o z n a c z a n e od słaniają zarazem przedm ioty w y z n a c z a - n e, in tencjo naln e, a w ięc — s e n s y przedm iotow e, p rzedm ioty dan e podm iotowi w bezpośrednim dośw iadczeniu, fu n k cjo n u jące jako z n a c z e n i a i w a r t o ś c i , a nie „nagie f a k ty ” , „obiek tyw n e” sta n y rz e - rzy, o jakich pow iadam ia język naukow y, u n iew ażn iający z kolei te pierw sze. W języku litera c k im — w edług In g ard e n a —
Odpowiedniość tego rodzaju [tj. m im etyczne odbicie] zachodzi niew ątpliw ie m iędzy zdaniami orzekającym i a i n t e n c j o n a l n y m i i c h o d p o w i e d n i k a m i [...]. N ie zachodzi ona natom iast m iędzy tymi zdaniami a s a m o i s t n i e istniejącym i stanam i rzeczy. [S 333]