• Nie Znaleziono Wyników

Wyjazd kardynała Augusta Hlonda z Polski i jego starania o powrót do kraju na początku II wojny światowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wyjazd kardynała Augusta Hlonda z Polski i jego starania o powrót do kraju na początku II wojny światowej"

Copied!
31
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Wilk

Wyjazd kardynała Augusta Hlonda z

Polski i jego starania o powrót do

kraju na początku II wojny światowej

Seminare. Poszukiwania naukowe 1, 201-230

(2)

K s. S T A N IS Ł A W W IL K

WYJAZD KARDYNAŁA AUGUSTA HLONDA Z POLSKI I JEGO STARANIA O POWRÓT DO KRAJU

NA POCZĄTKU II WOJNY ŚWIATOWEJ

S praw a w yjazdu kard. A. H londa z P olski już podczas w ojny i bezpo­ średnio po w yzw oleniu by ła p rzed m iotem ożywionych dyskusji. Różni ludzie w różny sposób oceniali decyzję prym asa. Rozgoryczenie z powodu p rzegran ej kam p an ii w rześniow ej, żal, że nie znalazły pokrycia szum ne hasła w ro d zaju „silni, zw arci, gotow i” , potęgow ały jeszcze bard ziej su ­

row y osąd i k ry ty k ę ówczesnego rządu Rzeczypospolitej. W pew nej m ie­ rze odnosiło się to rów nież do w ładz kościelnych.

Dlaczego ksiądz p ry m as w y jech ał z Poznania? Co było powodem jego w yjazdu z W arszaw y? Dlaczego w ta k w ażnej dla Polski i Kościoła katolickiego w Polsce chw ili u d ał się n a obczyznę? Ja k ie m otyw y skło­

n iły go do podjęcia tak iej w łaśnie decyzji? Dlaczego po zakończeniu k am ­ panii w rześniow ej nie w rócił do k raju ? Oto najczęstsze i najb ard ziej typow e pytania, k tó re staw iali i sta w ia ją sobie Polacy w k ra ju i za g ra ­ nicą od pam iętnego w rześnia aż do chw ili obecnej. K ard. H lond nigdy nie zabierał głosu n a tem a t swego w yjazdu. Nie próbow ał uzasadniać sw ej decyzji. M ilczenie to było przyczyną p ow staw ania różnego rod zaju dom ysłów, przypuszczeń, a n aw et b łędnych wniosków.

Celem niniejszego a rty k u łu nie jest apologia p ry m asa Polski. A utor prag n ie jedynie b ezstronnie ukazać w szystkie okoliczności i p rze a n a li­ zować m otyw y, k tó re praw dopodobnie m ogły w płynąć na decyzję kard. Hlonda, oraz przedstaw ić jego b ezskuteczne zabiegi o uzyskanie pozwo­ lenia na pow rót do k raju .

Dziś z p e rsp e k ty w y czasu m ożna bardziej obiektyw nie spojrzeć na w rześniow e w ydarzenia, ty m bard ziej, że w o statnich latach ukazało się sporo pub lik acji dotyczących kam p anii w rześniow ej, k tó re zm odyfiko­ w ały nieco ocenę tam ty c h czasów.

(3)

P ierw sze dni w rześnia w życiu p ry m asa Polski

Rozpoczęte o świcie 1 w rześnia działania w o jen ne arm ii niem ieckich zastały pry m asa H londa w Poznaniu. O w y bu ch u w o jn y dow iedział się z radia. W swoim dzienniku napisał: „Około godz. 650, gdy przechodzi­ łem przez salon tronow y, usłyszałem straszliw ą detonację, po k tó rej

n astą p iły dalsze (...). Poszedłem do a p a ra tu radiow ego w pracow ni, sły ­ szę szy fry w ojskow e, a potem z W arszaw y wiadomość, że w ojska n ie ­ m ieckie bez zapow iedzi p rzekroczyły w różnych p u n k tac h granicę pol­ ską, a sam oloty niem ieckie b o m b ard u ją nasze w ojska. W ojna — ta w o j­ na, k tó rą in sty n k t n aro d u polskiego w yczuw ał jako nieuniknio ną od

chwili, gdy H itler po objęciu w ładzy d y k tato rsk ie j nad n aro dem n ie ­ m ieckim zaczął realizow ać swój p ro g ram hegem onii św iatow ej naszk i­

cow any w. „M ein K a m p f” h

W ojna stała się fak te m oczyw istym . P rzed południem kard. H lond odbył k o n feren cję z bpem W alenty m D ym kiem , z kilkom a przełożonym i zakonnym i i z rek to rem S em in ariu m Poznańskiego, k tó rem u polecił ze­ brać kleryk ó w w S em in ariu m Łódzkim. P an ow ała przecież zgodna opi­ nia, że w ojna nie p o trw a długo — dwa, a n ajw y żej trz y tygodnie. P otem w szystko w róci do sw ojej norm y. N ajbhższe dni m iały jed n ak rozw iać tę, jakże złudną nadzieję. Zgodnie z postanow ieniem K om isji P ra w n e j E pis­ kopatu, k tó ra zebrała się 31 sierpn ia w stolicy, p ry m as zaw iadom ił te le ­ graficznie biskupów , aby p rzy b yli do W arszaw y n a K o n ferencję P le ­ n a rn ą w dniu 5 w rześnia.

W dru g im d niu w ojny p ry m as w im ieniu katolik ów polskich w ystoso­ w ał do p rezy d en ta Rzeczypospolitej tele g ra m n a stę p u jąc e j treści: „K o­ ściół katolicki w Polsce m odli się o zw ycięstw o naszego bohaterskiego oręża w dziejow ej rozp raw ie R zeczypospolitej o polityczną wolność i jej relig ijn ą swobodę. W ręce P an a P re z y d e n ta skład am oświadczenie, że obronne w ysiłki naszego P a ń stw a poprze Kościół katolicki w Polsce w szystkim i środ k am i” 1 2.

Tego sam ego dnia w godzinach popołudniow ych przyby ł do k a rd y ­ nała z w izytą w ojew oda poznański L u dw ik Bociański i zakom unikow ał, 1 [A. H l o n d kard.]: Z d zie n n ik a 1939 r. (masz.) s. 1; D ziennik k ard . H londa z p ew nym i sk ró tam i został o publikow any w „D uszpasterzu P olskim Z a g ra n ic ą ’' R, 6: 1955 n r 3 s. 154—-167 i w „P rzew o d n ik u K ato lick im ” 1962 n r 36 s. 563—566. W szystkie cytow ane w a rty k u le m aszynopisy zostały au to ro w i udostępnione przez ks. m gr a S tan isław a K osińskiego SDB z jego w łasn y ch zbiorów .

2 „P olska Z b ro jn a ” R. 18: 1939 n r 244. P re z y d e n t odpow iedział: „W zniosłe o św iad­ czenie W aszej E m inencji przy jąłem ze szczerą radością, będąc pew ny, że h isto ria um ieści je pom iędzy w ażkim i a k ta m i obrony P o lsk i i cyw ilizacji przed b ez p rzy ­ k ła d n ą napaścią. O św iadczenie to d o k u m e n tu je ra z jeszcze odw ieczne w ięzy łą ­ czące Rzeczypospolitą z id eałam i K ościoła katolick ieg o ”. Tam że n r 245.

(4)

że dyw izje w ielkopolskie o trzy m ały rozkaz w ycofania się na lin ię W artv. W czasie rozm ow y nie u k ry w ał, że sy tu a c ja jest groźna. N iebezpieczeń­ stw o pow iększają d y w ersje i zd rad y cyw ilnej ludności niem ieckiej. U zbrojone b an d y a ta k u ją ludność i wojsko, niszczą dobytek. Polacy p ró b u ją przeciw działać organizując oddziały sam oobrony. W obec takiego rozw oju w ydarzeń pow stała w ątpliw ość, czy w yjazd na K o n feren cję P le ­ n a rn ą dojdzie do skutku. K ard. H lond skorzy stał z uprzejm ości w ojew o­ d y i za pośrednictw em dow ództw a A rm ii „P o znań ” , poniew aż nie mógł uzyskać bezpośredniego połączenia telefonicznego z W arszaw ą, w ysłał depeszę do bpa J. G aw liny z p rośb ą o inform ację, czy jego p rzy jazd do W arszaw y jest nad al a k tu a ln y * i * 3. N ajpraw dopodobniej k a rd y n a ł prym as chciał w ten sposób zorientow ać się, czy zdąży powrócić do Poznania i czy dojdzie do sk u tk u zaplanow ana K o n feren cja E piskopatu.

Na froncie sy tu a c ja b y ła bardzo pow ażna. W ojska niem ieckie, pom i­ mo w ysiłków polskich żołnierzy, zajęły dość duży obszar Rzeczypospo­ litej, zbliżając się do Poznania. D nia 3 w rześnia, w niedzielę, prym as udał się sam ochodem do G niezna. R ozm aw iał tam z w ikariuszem gene­ raln y m ks. kan. E dw ardem B lerieqiem i zapew ne spraw dzał, jak zostały zabezpieczone bogate archiw alia i skarbiec k a te d raln y 4. Po pow rocie do Poznania, w łasnym sam ochodem pod cpieką swego sek retarza ks. A nto­ niego B araniaka, w ysłał a k ta A rchiw um Prym asow skiego do L u b a rto ­ wa.

Około godz. 22 w ojew oda Bociański przekazał księdzu prym asow i treść depeszy o trzy m anej od m arszałk a E. R y d za-S m ig łeg o 5. N alegał przy tym , aby p ry m as jeszcze te j sam ej nocy w yruszył z Poznania, po­ niew aż sy tu a c ja w o jenna pogarsza się, drogi m ogą zostać odcięte przez w ojska nieprzyjacielskie, a w ciągu dnia bom bardow ane. P ry m as Polski nie może wpaść w ręce niem ieckie, bo m ogliby w ykorzystać go jako za­ kładnika, co stw orzyłoby sy tu ację bardzo k ręp u ją cą dla Naczelnego Do­ wództwa. W ojew oda przypom inał, że należy liczyć się z niem ożliw ością pow rotu do Poznania w ciągu k ilk u lub n a w e t k ilk u n a stu tygodni. P o ­ niew aż sam ochód k ard . Hlonda, k tó ry m zostały w ysłane akta, jeszcze nie wrócił, Bociański obiecał przysłać zarek w iro w an y wóz w raz z kierow ­

3 „P rcszę E kscelencję o p o inform ow anie się u P a n a P re zy d e n ta Rzeczypospo­ litej i P a n a M arszałka R ydza-Sm igłego, czy w obec zm iany sy tu a cji m ój przyjazd

do W arszaw y jest jeszcze a k tu aln y . O bow iązkiem m oim jest zostanie n a m iejscu i ja chcę tu pozostać”. Cyt. za: L. B o c i a ń s k i : D la c z e g o k s i ą d z p r y m a s H lo n d o p u ś c ił P o z n a ń w e w r z e ś n i u 1939 r.? „W iadom ości” (Londyn) R. 7: 1952 n r 34.

4 Por. S. K a s z n i c a: M is ja p r y m a s a w c z a s ie w o j n y . „Głos K ato lic k i” R. 2: 1946 n r 25 s. 200.

3 „"Wojewoda Poznański. Bociański. P roszę spow odow ać naty ch m iasto w y w y ­ jazd ks. P ry m a sa do W arszaw y. Podp. M arszałek R ydz-Ś m igły”. Cyt. za: В o c i a ń-s к i, jw. ń-s. 4.

(5)

cą, W m iędzyczasie p ry m as przygotow ał d ek rety , mocą k tó rych w ik a­ riu sze g en eraln i — ks. bp W. D ym ek w archidiecezji poznańskiej i ks, kan. E. B lericq w archidiecezji gnieźnieńskiej — otrzym ali u p raw nien ia biskupów" ordynariuszów . U p raw n ien ia w ikariu szy generaln y ch o trz y ­ m ali: dla archidiec. poznańskiej ks. F. J edw abski i ks. F. R uciński-N a- górny, a dla archidiec. gnieźnieńskiej ks. A. B rasse i ks. T. Styczyński z zastrzeżeniem , że obejm ą oni sukcesyw nie w ładzę dopiero w tedy, gdy poprzed nik um rze lub zostanie areszto w an y 6. D e k re ty nom in acyjn e k a r ­ d y nał w ręczył biskupow i Dym kowi. D opilnow ał, aby zostały spalone pewnie akta, k tó ry c h pozostaw ienie m ogłoby być niebezpieczne. Inne za­ b ra ł ze sobą i o godz. I 30 (4 w rześnia) opuścił Poznań razem z ks. k a ­ p elan em B olesław em Filipiakiem .

W spraw ie w yjazdu p ry m asa z Poznania toczyła się dy sku sja na ła ­ m ach p rasy em igracyjnej. Głos w niej zabierali m. in. J a n T okarski, T a­ deusz Tom aszew ski i L u dw ik B o c ia ń sk i7. Tom aszew ski sprzeciw ił się tw ierd zen iu Tokarskiego jakoby rząd pod pozorem w ażnej n a ra d y p a ń ­ stw ow ej zw abił albo w ym usił na p rym asie w yjazd do W arszaw y. W liś­ cie do re d a k to ra „W iadom ości” tw ierdzi, że ksiądz k a rd y n a ł sam nie wiedział, gdzie jest jego m iejsce — czy w G nieźnie, czy w W arszaw ie. N a dowód tego przytoczył te k st depeszy odebranej w C en trali N aczel­ nego D ow ództw a w W arszaw ie 4 w rześnia rano, a k tó ra m iała n adejść z Poznania: „W obec groźnej sy tu a c ji w ojskow ej proszę o decyzję, czy m am pozostać, czy też dołączyć do najw yższych czynników p aństw o­

w ych” 8. Depesza zaadresow ana była podobno do p rezy d en ta Rzeczypo­ spolitej i podpisana przez kard. Hlonda. B ociański przypuszcza, że depe­ sza ta nie m ogła być nad an a w Poznaniu, ale w sam ej stolicy. P ry m a s po przyjeździe do W arszaw y 4 w rześnia rano, nie znając tajn y c h m iejsc pobytu w ładz państw ow ych, skorzystał, tak jak w Poznaniu, z pośrednic­ tw a w ojska. T rudno rozstrzygnąć, kto m a rację, poniew aż w dzienniku p ry m asa poza w zm ianką o teleg ram ie n ad an y m 2 w rześnia do p re z y ­ d e n ta Rzeczypospolitej nie m a m ow y o pow yższej depeszy. Inne źródła rów nież nie zaw ierają n ajm n iejszej in form acji na ten tem at. Pam ięć łudzą jest zaw odna i nie jest w ykluczone, że w ty m p rzy p ad ku chodzi o jedną i tę sam ą depeszę. M ianowice o tę, k tó rą za po średnictw em w ładz w ojskow ych nadał kard. H lond do bpa G a w lin y 9. Przem aw ia za ty m

6 P or. J. S z i 1 i n g: P o lityka o ku p a n ta h itlero w skieg o w obec Kościoła k a to lic­ kiego 1939—1945. P oznań 1970 s. 96.

7 J. T o k a r s k i : P rym as H lond. „W iadom ości” R. 7: 1952 n r 4 s. 4; T. T o m a- s z e w s k i : Dlaczego p ry m a s H lond opuścił P olskę w ro k u 1939? Tam że n r 26 s. 4; B o c i a ń s k i : Dlaczego ksią d z p ry m a s H lond opuścił P olskę w e w rześn iu 1939 r. Tam że n r 34 s. 4.

8 T o m a s z e w s k i , jw. s. 4. 8 P or. przypis 3.

(6)

fakt', że 3 w rześnia około godz, 22 pry m as zapoznał się z treścią de­ peszy Rydza-Sm igłego p rzy słan ej n a ręce w ojew ody poznańskiego, Znał więc stanow isko rząd u w te j spraw ie. Po przybyciu do W arszaw y nie było p otrzeby p y tać o to pow tórnie. In n ą sp raw ą jest sam a treść depe­ szy w ysłanej przez kard. Hlonda. Tego jed n ak praw dopodobnie nie uda się już w yjaśnić.

Do W arszaw y p rzy b y ł ksiądz 'kardynał· około godz. 10 i zatrzym ał się w Domu K atolickim . U przednio b y ł jeszcze w K u rii Polow ej, gdzie bp G aw lina zakom unikow ał m u, iż z polecenia Naczelnego W odza m iał w łaśnie w ysłać po niego do P oznania sam ochód w ojskow y. W ciągu dnia prym as odbył kilka k onferencji, m. in. z m in istrem M, K ościałkow skim w spraw ach społecznej akcji obyw atelskiej, z n u ncjuszem F. Cortesim , abpem S. G allem i bpem J. G aw liną. W ieczorem przeniósł się do księży M isjonarzy na ul. T ra u g u tta, poniew aż Dom K atolicki z pow odu nie­ w ielkiej odległości od dw orca kolejow ego b y ł bardziej n arażon y na bom ­ bardow anie. Dnia 5 w rześnia o godz. 930 ksiądz prym as odpraw ił mszę św. w kated rze św . J a n a za pom yślność Polski. Obecny był p raw ie cały rząd (z w y jątk iem p rez y d e n ta i m arszałka) oraz przedstaw iciele sejm u, sen atu i k o rpusu d y p lo m a ty c z n e g o 10 11. N abożeństw u tow arzy szyły nie­ u stan n e w ybuchy bom b lotniczych padający ch w okół k atedry . P ra w d o ­ podobnie N iem cy w iedzieli o te j uroczystości, podobnie jak wiedzieli 0 w cześniejszym posiedzeniu sejm u i senatu. Podziękow anie za o dp raw ie­ nie Mszy św. złożył w im ieniu rząd u p rem ier F. Sław oj-Składkow ski. Podczas przeprow adzonej z nim rozm ow y ksiądz k a rd y n a ł w y raził „głę­ boką w iarą nacechow ane przekonanie, że m im o obecnych trudności, P o l­ ska ostatecznie zw ycięży” n . Z aplan o w an a K o n feren cja P le n a rn a Episko­ p atu nie doszła do sk u tk u, poniew aż b iskupi nie m ogli przybyć do W ar­ szawy.

• Około godz. 1130 bp G aw lina w im ieniu rząd u poinform ow ał prym asa, że Poznań został 'ju ż odcięty przez WOjska niem ieckie. Rząd zaś, licząc się ze zburzeniem m ostów na s k u te k silnych nalotów nieprzyjacielskich, m a zam iar jeszcze dziś przenieść się na p raw y brzeg W isły i w zw iązku z ty m prosi prym asa, aby uczynił podobnie. Bp G aw lina m iał rów nież zakom unikow ać księdzu prym asow i, że rząd polski otrzym ał in fo rm a­ cje dotyczące in ten sy w n ej działalności niem ieckiej dyplom acji, k tó ra szerzyła kłam liw e w ieści o sprow okow aniu w o jny przez Polskę i o o k ru ­ cieństw ach, jakich rzekom o dopuszczali się Polacy na obyw atelach nie­ m ieckich m ieszkających w Polsce. Inform acje . te rozszerzane były 1 w W atykanie. W tak ie j sy tu acji p ry m as pow inien udać się do Rzym u,

10 Z dziennika.i s, 4.

11 F. S ł a w o j - S k ł a d k o w s k i : N ie ostatnie słow o oskarżonego. W spom nienia i a rty k u ły . L ondyn 1964 s. 267.

(7)

a b v b r o n i ć i n t e r e s ó w P o l s k i i s k u t e c z n i e w e s p r z e ć s w o j ą o s o b ą d y p l o ­ m a c j ę polską. K ard. H lond odpowiedział, że d e c y z j ę sw oją u z a l e ż n i a o d porozum ienia z n uncjuszem 12.

Rząd polski nalegał na nuncjusza, aby w raz z korpusem dyplom a­ ty czn ym przeniósł się do N ałęczow a z pow odu zagrożenia stolicy. C ortesi porozum iał się ze Stolicą A postolską i po otrzy m an iu odpowiedzi zale­ cającej u dan ie się w ślady rząd u postanow ił w yjechać 13. K iedy kard. H lond odw iedził nuncjusza, ten przygotow ując się do w y jazdu zapropo­

now ał prym asow i, by m u t o w a r z y s z y ł . Praw dopodobnie ksiądz p ry m as w yraził zgodę, poniew aż godzinę w y jazdu m ieli u stalić telefonicznie. Po południu p ry m as razem z b y łym b iskupem g dańskim E. O ’Rourke, w ra ­ cającym z w ypoczynku, przeniósł się n a P ra g ę do bazyliki Serca Jezu so ­ wego, gdzie proboszczem był jego b rat, salezjanin, ks. A ntoni Hlond. Po­ łączenia telefonicznego z n u n c ja tu rą nie m ogli uzyskać. W ieczorem ksiądz k a rd y n a ł dow iedział się, że nu n cju sz w yjechał, zostaw iając m u swobodę działania. C hciałby go jed n ak spotkać w Nałęczowie.

D nia 6 w rześnia w czesnym ran k ie m ksiądz p ry m a s w tow arzy stw ie bpa O ’R ourke, ks. F ilipiaka i ks. B a ran iak a w y ru szy ł do Siedlec. Tam 7 w rześnia podczas bom bardow ania został lekko ra n n y w nogę. Na prośbę bpa Cz. Sokołowskiego w y jech ał do Jan o w a Podlaskiego, ale i w ty m m ieście n ie mógł zatrzym ać się dłużej. P rz y b y ł b u rm istrz i zaczął u sil­ nie prosić prym asa, aby opuścił m iasto, k tó re nie było jeszcze b o m b ar­ dow ane, a m ogłoby się to stać, gdyby Niem cy dow iedzieli się o jego po­ bycie. Podobne arg u m en ty , n a prośbę re k to ra Sem inarium , w y s u w a ł bp O’R ourke 14. W obec tego p ry m as następ n ego dnia pożegnał się z bv~

12 P or. K a s z n i c a: M i s ja p r y m a s a w c z a s ie w o j n y s. 200; Nie z n a jd u je po ­ tw ie rd z en ia w dostępnych n am źródłach re la c ja R. Zielińskiego, jakoby J. Beck 4 w rześnia sugerow ał pry m aso w i w yjazd do Rzym u. P or. R. Z i e l i ń s k i : A u g u s t

ka .rd .yn a l H lo n d . „Za i P rzeciw ” 1969 n.r 1.

13 „In questo m om ento, ore 9, M inistero degli E ste ri m i com unica telefono Go- verno si propone evacu are V arsav ia e tra s fe ris i altrove; Corpo diplom ática d ovrá p a r tiré in g io rn ata mezzi p ro p ri localitá segnalata. Rispos!: disposto rim a n ere; Go- vermo in siste perché p a rta subito N aleczuw, diócesi L ublino, dove p re p a ra to alloggio”. C ortesi do M aglione z 5 IX 1939 r. A c te s e t d o c u m e n ts d u S a i n t S iè g e r e l a t i f s à s e c o n d e g u e r r e m o n d ia le . Édit. P ie rre B let i in. T. 1 ·— L e S a i n t S iè g e

et la g u e r r e e n E u r o p e 1939/1940. T. 3 cz. 1—2 — L e S a i n t S iè g e e t la s i tu a t io n r e lig ie u s e e n P lo o g n e e t d a n s le s p a y s b a lte s 1939— 1945. C ittà del V aticano 1965— 1967 (dalej cyt,: A c te s e t d o c u m e n ts ) T. 1 n r 189 s. 293; „Essendo V ostra Eecellenza a c re d ita ta presso G overne, è bene che lo segua. P rególa p ro v ed ere m e ttre al sieurc cifra e p er q uanto possibile, archivio, recan d o seco oppure, ove occorra, d istru g - gendo docum enti p iù d elica ti”. T ard in i do Cortesiego z 5 I X 1939 r. A c t e s e t d o c u ­ m e n t s . T. 1 n r 190 s. 293; N a tekście pow yższego te le g ra m u zn a jd u je się odręczna notatka rnons. T ardiniego: „[...] Il S. P a d re tro v a che il te leg ram m a v a bene'b Tam że s. 294.

14 P or. Z dziennika s. 5—6.

(8)

łym biskupem gdańskim , k tó ry u d ał się w k ie ru n k u L itw y, a sam p o je­ chał do L ubartow a, by zasięgnąć in fo rm acji co do m iejsca pob y tu rządu

i n uncjusza l5. Od sta ro sty lubartow sk ieg o dow iedział się, że rząd i k o r­ pu s dyplom atyczny praw dopodobnie przeb y w a w Lublinie. W yruszył tam 9 w rześnia rano, ale z pow odu bom bardow ania m iasta zdołał tylko dotrzeć do księży salezjanów n a Kałinow szczyźnie. Okazało się, że rząd poprzedniego dnia opuścił L u b lin i przeniósł się do Łucka. Po kró tk im odpoczynku w L ublinie p ry m as pow rócił do L ubartow a, a 10 w rześnia przez Chełm, H rubieszów i W łodzim ierz d o tarł do Łucka. Tam u bpa A. P. Szelążka m ieszkał już bp G aw lina i kilku m inistrów . Od w icepre­ m iera m in. E. K w iatkow skiego k ard. H lond otrzym ał najnow sze in fo r­ m acje o sy tu acji w k ra ju oraz wiadom ość, że nuncjusz z korpusem d y ­ plom atycznym p rzebyw a w K rzem ieńcu. N astępnego dnia k a rd y n a ł p ry ­ m as przeniósł się do K rzem ieńca i zam ieszkał na plebanii u m iejscow e­ go proboszcza. P rzeb y w ał tam przez trz y dni, podczas k tó ry ch k ilk a ­ kro tn ie k o n fero w ał z n u ncju szem i być może rozm aw iał też z p rze d sta ­ w icielam i rządu. 13 w rześnia po narad zie z nuncju szem C ortesim podjął decyzję w yjazdu do Rzym u 16.

M otyw y w yjazd u k a rd y n a ła H londa

Celem poznania m otyw ów w y jazdu kard. H londa z Polski należy rozpatrzyć w szystkie okoliczności, k tó re przyczyniły się do podjęcia tej decyzji. P rzed staw io n a w yżej droga p ry m asa przez Polskę p rz y n a j­ m niej częściowo pozw oliła na zapoznanie się z ogólną sy tu acją i w a­ ru n k am i zaistniałym i w pierw szych dniach w ojny.

Dlaczego kard. H lond opuścił Poznań? P ry m a s chciał pozostać w P o­ znaniu. Widiać to jasno z odpowiedzi, jakiej udzielił w ojew odzie Bo- duńsk iem u: ,,Jak ju ż depeszow ałem do p rez y d e n ta Rzeczypospolitej, m am zam iar pozostać na p o ste ru n k u i dlatego będę się sta ra ł wrócić jak n a jry c h le j do Poznania. Jeżelib y część m oich archidiecezji m iała być

15 W L u b arto w ie ksiądz p ry m as był b ardzo zaskoczony, kiedy z rad ia , k tó re w łączyli ojcowie kap u cy n i, usłyszał k o m u n ik a t niem iecki, że p ry m as P olski kard.. H lond z n a jd u je się w te j chw ili w L u b arto w ie w k lasztorze OO. K apucynów . R e­

la cja u stn a ks. prof. M. Z y w c z y ń s k i e g o .

16 W edług ks. B. F ilip ia k a decyzja w y jaz d u za p ad ła w Zaleszczykach. P or. N ie­ k t ó r e w ia d o m o ś c i o K a r d y n a l e P r y m a s ie A u g u ś c ie H lo n d z ie z c z a s ó w w o j n y 1939— — 1945 w e d łu g z a p i s k ó w je g o k a p e la n a k s . d r B o le s ł a w a F ilip ia k a . W: S a c r u m P o - lo n ia e M i ll e n iu m . Vol. 11. R om a 1965 s. 481; K ard . H lond n ie m ógł p odjąć te j d e ­ cyzji w Zaleszczykach, poniew aż n u n cju sz p rzy b y ł do te j m iejscow ości już po jego w yjeździe do R um unii. P or. Z d z i e n n i k a s. 9.

(9)

przez dłuższy czas zajęta przez w ojska niem ieckie, będę się s ta ra ł osie­ d lić w jedn ej z p arafii n ieo k u po w an y ch ” 11. M usiał jed n a k udać się do W arszaw y, aby przew odniczyć K o n feren cji P le n a rn e j E piskopatu i od­

praw ić uroczystą mszę św, o pom yślność Rzeczypospolitej, zgodnie z po­ stanow ieniem K om isji P ra w n e j Episkopatu. Tak więc w yjazd z Poznania spow odow any został p rzy ję ty m i w cześniej zobow iązaniam i i n aleganiem

rząd u 17 18.

Dlaczego więc nie usiłow ał wrócić do Poznania czy do k tó rejś z p a ­ ra fii swoich archidiecezji? W tych trag iczny ch dniach w yp ad ki n astępo ­ w ały po sobie błyskaw icznie. 5 w rześnia okazało się, że pow rót do P o zn a­ nia jest już niem ożliw y. W ojska niep rzy jacielsk ie zag arn iały coraz w ięk­ szy obszar Rzeczypospolitej. Jego archidiecezje znalazły się pod ok up a­ cją. Pozostał więc b isk u p em bez diecezji. Co w tak iej sy tu a c ji m iał czynić? O ddać się w ręce niem ieckie, w racając pom im o w szystko do Poznania, albo czekać, licząc na zw ycięstw o w ojsk polskich i alianckich. Społeczeństw o było pod w rażeniem p rzy stąp ien ia do w ojny A nglii i F ran cji. P anow ała jeszcze opinia, że H itler na pew no w ojnę przegra. K ard. H lond postanow ił czekać. Praw dopodobnie liczył się już z tym , że pobyt poza Poznaniem i archidiecezjam i przeciągnie się do kilku tygodni.

Dlaczego w takim razie w y jech ał z "Warszawy? B ył przecież nie tylko arcy bisk up em gnieźnieńskim i poznańskim , lecz tak że prym asem Polski. W iadom o jednak, że w okresie II R zeczypospolitej pry m as Polski nie m iał takiego znaczenia i tak ich u p raw n ień , jak obecnie. Nie m a potrzeby w racać do daw nych sporów i .dyskusji. W arto jed y n ie przypom nieć, że decyzja .K ongregacji do S p raw K ościelnych N adzw yczajnych z 1925 r,, potw ierdzona przez papieża, p rzyzn aw ała abpow i gnieźnieńskiem u ty tu ł prym asa Polski, a abpow i w arszaw skiem u ty tu ł pry m asa K rólestw a P o l­ skiego, ale znosiła rów nież ju ry sd y k cję, k tó rą abp gnieźnieński chciał w ykonyw ać na te ry to riu m całej P o ls k i19. W m yśl tej decyzji kard. H lond spraw ow ał ju ry sd y k c ję tylko na tere n ie w łasnych archidiecezji. G dy nie istniała m ożliwość p rzeb y w an ia n a te ry to riu m swoich archidiecezji, o b o jętn y m było, gdzie będzie oczekiwał zw ycięstw a. W arszaw a nęk an a była coraz 'gw ałtow niejszym i a ta k a m i lotniczym i. W ydaw ało się, że na prow in cji będzie bezpieczniej. D latego u d a ł się do Siedlec.

17 Z d zie n n ik a s. 4.

18 W spom ina o tym nuncjusz C ortes! w te leg ram ie do k a rd . L. Mtaglione: „ C a r­ dinale H lond m i com unica, v e n ire oggi V ars avia p er invito a u to rité civil! m ilita ri che proved ono p rcssim a occupazione P o z n a á esército in v a so re ”, C ortes! do M aglione

z 5 IX 1939 r. A ctes et docum ents. T. 1 n r 188 s. 293.

19 Szerzej n a te n te m a t zob. В, K u m o r : G ranice m etro p o lii i diecezji polskich (968—1939). „A rchiva, B iblioteki i M uzea K ościelne” T. 21: 1970 s. 359—363.

(10)

W yjeżdżał niezależnie od rządu. Nie w iedział bowiem, że 5 w rześnia podjęto decyzję przeniesienia rzą d u nie w okolice Lublina, jak p ierw o t­ nie planow ano, ale w okolice Łucka. Nie w iedział też, że M inisterstw u S praw Z agranicznych i korpusow i dyplom atycznem u n a m iejsce p obytu przydzielono K rzem ieniec 20. W ty m czasie w rządzie nie bran o jeszcze pod uw agę m ożliwości opuszczenia k ra ju . J a k wiadomo, po raz pierw szy tak ą sugestię w ysun ął am basador F ra n c ji Leon Nöel 9 w rześnia w roz­ m owie z p od sek retarzem sta n u Ja n e m S z e m b e k iem 21. P rzez kilka dni,

od 5 w rześnia w ieczorem do 10 w rześnia, k a rd y n a ł p ry m as nie m iał żadnego k o n tak tu z p rzedstaw icielam i rzą d u i nuncjuszem . Od 9 w rześnia poszukiw ał rząd u i n u n cju sza n a jp ie rw w Lublinie, a potem w Łucku. Dopiero 11 w rześnia spotkał się z nuncjuszem C ortesim w K rzem ień cu . Do 13 w rześnia z pew nością nie b ra ł pod uw agę m ożliwości w yjazdu z Polski.

Dnia 13 w rześnia przed południem , kiedy kard. H lond rozm aw iał z Dortesim, przyszedł m in. J. Beck i zakom unikow ał nuncjuszow i, że korpus dyplom atyczny m a opuścić K rzem ieniec i przenieść się do Z a­ leszczyk n ad granicę ru m u ń sk ą. Oznaczało to, że rząd liczy się już z m oż­ liwością opuszczenia te ry to riu m Polski. N uncjusz C ortesi m yślał n aw et o powrocie do W arszaw y i swój p lan p rzedstaw ił Beckowi. Ten jednak odpowiedział, że chociaż nie w trąc a się do działalności pow ierzonej przez papieża dostojnikom kościelnym , to m usi zauw ażyć, że tego rod zaju krok może w yw ołać pow ażne nieporozum ienie ze w zględu na stanow isko, jakie zajm u je Stolica A postolska w obec ag resji niem ieckiej na Polskę 22. Abp C ortesi zrezygnow ał więc ze swego zam iaru. Po w yjściu m in istra ksiądz prym as w spólnie z nun cju szem zastan aw iał się, co czynić dalej. K ra ju nie zam ierzał opuszczać, ale pow rót do Poznania czy n aw et do W ar- szaw y w tej sy tu acji b y ł rów nież niem ożliw y.

W lite ra tu rz e om aw iającej w y jazd p ry m asa do Rzym u najczęściej jako głów ny m otyw jego decyzji pojaw ia się konieczność obrony sp raw y pol­ skiej na fo ru m m iędzynarodow ym . F a k tem jest, że część opinii św iatow ej pod w pływ em p ro p ag an d y h itlero w sk iej była przekonana, że to Polska w inna jest w łasnej tragedii. M ogła Niem com oddać G dańsk i „ k o ry ta rz ”,

20 P or. J. B e c k : D ernier rapport. P olitique polonaise 1926—1939. N euchâtel 1951 s. 226; C ortesi do M aglione z 9 IX 1939 r. A ctes et docum ents. T. 1 n r 197 s. 298.

21 P or. B e c k , jw . s. 228.

22 „Le nonce apostolique, qui ré sid a it avec le ca rd in al H lond au p resb y tè re de K rzem ieniec, me proposa, de façon assez étran g e, de re to u rn e r à V arsovie lorsque le corps d ip lom atique se ra it obligé q u itte r le te rrito ire de la Pologne. J e répondis que ce n ’e ta it pas à m oi à in te rv e n ir dan s les m issions sp iritu e lle s que le S ain t P ère confiait au x h a u ts d ig n itaires de l’Eglise, m ais que je craignais toutefois q u ’une telle conduite n e d o n n ât lieu à de graves m alen ten d u s q u a n t à l ’égard des conséquences de l’invasion de la P ologne p a r les A lle m an d s”. B e c k , jw . s. 235.

(11)

a w szystko byłoby w porządku. Ci., k tó rz y ta k sądzili, nie zdaw ali sobie spraw y z tego, że w ojna b y ła n ieu n ik n io n a bez w zględu na G dańsk. G dańsk dla H itlera był tylko p retek stem . H itle r w y rażał n aw et obawę, że Polska może zgodzić się na żądania niem ieckie i w tedy chw ila w y ­ buchu w ojny odwlecze się o k ilk a czy n a w e t kilkanaście miesięcy. W R zy­ m ie podzielano całkow icie zdanie tej części opinii św iatow ej. Nic jeszcze

nie wiedziano o m etodach, jakim i posługiw ali się h itlero w cy w prow a- dzem i w ojny. Dla zm iany tego n astaw ien ia oraz dla przeciw staw ienia sio propagandzie Goebbelsa trzeb a było, aby w Rzym ie przy boku Ojca św. znalazł się ktoś z a u to ry tete m , ktoś, kto m iał szerokie znajom ości, kto m ógłby przeciw staw ić się ty m oszczerstw om i bronić sp raw y pol­ skiej. K tóż inny był b a rd z ie j, przy go to w any do sp ełnienia tej m isji niż prym as Polski? K ard. H lond w ychow yw ał się przecież w e W łoszech. Dos­ konale opanow ał język włoski. P osiadał olbrzym ie znajom ości. Osobiście znał p raw ie w szj'stkich k a rd y n ałó w i chyba żaden z nich nie cieszył się tak ą popularnością w W iecznym Mieście, jak w łaśnie polski k ard y n a ł A ugust Hlond. M isja w W atyk an ie nie p rzek reślała w cale jego pow rotu do k raju . M iał pełne praw o liczyć na to, że zostanie z a w a rty pokój, a w te ­ dy na m ocy porozum ienia m iędzypaństw ow ego będzie mógł wrócić do sw ych archidiecezji. Być może spodziew ał się, że in te rw e n cja Stolicy A postolskiej będzie m ogła oddać duże usługi w uzyskaniu pozwolenia na sw obodne w ykonyw anie urzęd u pasterskiego pod okupacją niem iec­ ką 23. W czasie rozm ow y z nu ncju szem „zapada więc — jak pisze sam kard. H lond — niespodziew ana decyzja, że m am jechać zaraz do Rzym u i poinform ow ać papieża o p rzebiegu w ypadków . B ędę się tam s ta ra ł

o możliwości pow rotu do k r a ju ” 24.

Czy konieczność obrony sp raw y polskiej na te re n ie rzym skim w p ły ­ nęła decydująco na w yjazd prym asa? P raw dopodobnie nie. P ry m as liczył przecież na szybki pow rót do archidiecezji po zaw arciu pokoju, a więc nie m ógł m yśleć o jak iejś szerszej działalności na rzecz Polski. Co w ię­ cej, w yjeżdżając z k ra ju nie znał w aru n k ó w , jakie zaistniały na te re ­ nach zajęty ch przez H itlera. D ow iedział się o nich dopiero po przyjeździe do Rzym u. Szerszą akcję na rzecz okupow anego k ra ju p o djął rów nież dopiero w tedy, kied y okazało się, że p ow rót jest niem ożliw y. Jeżeli zaś chodzi o samo poinform ow anie papieża o sy tu a c ji w Polsce, to na dobrą sp raw ę m ógł to uczynić ktoś inny. R o zp atru jąc kw estię obrony spraw y polskiej na fo ru m m iędzynarodow ym jako m o ty w w y jazd u prym asa, n a ­ leży zwrócić uw agę na to, że m o ty w te n w y su n ął się n iejako n a p ie rw ­ sze m iejsce dopiero po w ojnie, k ied y okazało się, jak w iele uczynił ksiądz 23 P or. W. E b o r o w i c z : P rym a s H lond w e w rześn iu 1939 r. „Homo D ei” R. 27: 1958 n r 6 s. 929.

24 Z d zie n n ik a s, 8.

(12)

k a rd y n a ł día P olski na em igracji, 13 w rześnia tak a m otyw acja nie m ogła odegrać pow ażniejszej roli, skoro p ry m a s spodziew ał się szybkiego po­ w ro tu do k raju . F a k t te n jed n ak w niczym nie um niejsza jego o lb rzy ­ m iej em igracyjnej działalności, jak ą zasłużył się ojczyźnie.

Czy w ładzom państw ow ym , k tó re b rały już pod uw agę m ożliwość opu­ szczenia te ry to riu m Polski, zależało n a tym , aby pry m as w y jech ał do Rzym u? Nie m ożna bow iem w ykluczyć tej w łaśnie możliwości, że rząd, pragnąc dalej prow adzić w alkę z H itlerem , chciał mieć na em igracji jak najszersze koło rep re z e n ta n tó w społeczeństw a. Taką tezę w ysu n ął J. To­ karski: ,,rząd chciał m ieć p rzy sobie „na w y g n an iu ” k o rpu s d yplom a­ tyczny i jakb y „cały k r a j” ostatecznie nic praw ie nie zrobiwszy, by k raj zabezpieczyć” 25. W d ostępnych źródłach dotyczących o statnich dni, jakie u p ły n ęły od chw ili opuszczenia W arszaw y przez kard. Hlonda, nie z n a j­ d u jem y żądnego śladu rozm ow y jakiegokolw iek przedstaw iciela rządu z prym asem , k tó ry upow ażniałby do dania tw ierdzącej odpowiedzi na postaw ione w yżej pytanie. W cześniej jed n ak rząd nalegał n a prym asa, aby przyspieszył swój w yjazd z P oznania do W arszaw y. W W arszaw ie proszono prym asa, aby ud ał się do R zym u i w otoczeniu Ojca św. p rze ­ ciw działał propagandzie h itlero w sk iej. Możliwe, że i w K rzem ieńcu, gdzie znajdow ało się M inisterstw o S p raw Z agranicznych, znalazł się ja ­ kiś przedstaw iciel rządu, k tó ry m ógł interw en io w ać u k a rd y n a ła p ry m asa w tej sam ej spraw ie 26.

R ozpatrując okoliczności w y jazd u p ry m asa nie m ożna pom inąć m o ­ ty w u psycholgicznego. Czy kard. H lond nie zdecydow ał się na w yjazd z bo jaźni p rzed Niem cam i, z obaw y o w łasne życie? Z n an y był przecież i ego w ielki patrio tyzm . N iem cy nie darzy li go sym patią, a n aw et zali­ czyli w poczet w rogów III Rzeszy. Od pierw szego dnia w ojny śledzili każdy jego krok.

P ry m a s H lond nie bał się Niemców. Był k ard y n ałem , a H itlerow i za­ leżało n a dobrych stosunkach ze Stolicą A postolską. Nie było obawy, że H itler zechce podnieść ręk ę n a księcia Kościoła. T rudno przypuszczać, żeby pry m as poddał się ogólnej psychozie i panice. Nie m ożna jedn ak tego całkow icie w ykluczyć. Świadom ość, że h itlero w cy w iedzą doskonale o każdym m iejscu jego p ob y tu i celowo b o m b ard u ją te m iejscowości, jak to m iało m iejsce w Siedlcach, L u b arto w ie czy K rzem ieńcu, być może odegrała jakąś rolę w podjęciu decyzji w y jazd u z Polski.

25 T o k a r s k i : P rym a s H lond s. 4.

26 F. C h a rle s-R oux, am b asa d o r F ra n c ji przy W aty k an ie pisze, że k ard . H lond p rzybył do R zym u ”[...] à l ’in stig a tio n d e son g o u v ern e m en t e t à l ’a p p e l de m on .. collègue polonais, p o u r re n d re com pte a u S ain t-S ièg e de la situ atio n religieuse

dans son pays et des souffrances en d u ré es p a r la p o p u la tio n civile”. F. C h a r l e s - - R o u x : H u it ans au V atican. P a ris [1947] s. 344.

(13)

Z pew nością kard. H lond rozw ażał w szystkie m oty w y przem aw iające za i przeciw w yjazdow i, ale praw dopodobnie w ah ał się w podjęciu d e­ cyzji. N iezdecydow anego p ry m asa m iał ostatecznie przekonać n u n cju sz C ortesi, chociaż nie wiadomo, jakich użył a rg u m e n tó w24. Poza obroną sp ra w y polskiej m oże chodziło m u jeszcze o dobro S tolicy A postolskiej. O jciec św. znalazłby się w kłopotliw ej sy tuacji, gdyby k a rd y n a ł dostał się w ręce niem ieckie.

W ydaje się jednak, że nam ow y n u n cju sza Cortesiego rów nież nie m iały decydującego w pływ u n a w y jazd prym asa. N uncjusz bez porozu­ m ien ia z papieżem nie m iał p raw a decydow ać o tym , co m a czynić p r y ­ m as Polski. Mógł tylko sugerow ać w yjazd jako jedy n e rozw iązanie za­ istn iałe j sy tuacji. D ecyzję w y jazdu p od jął k ard. H lond sam odzielnie. Możliwe, że na jego decyzję m ogła też w p łynąć rozm ow a m in. J. Becka z nuncjuszem , k tó re j był św iadkiem . J a k wiadom o, Beck dał do zrozu­ m ien ia nuncjuszow i, że nie pow inien w racać do W arszaw y, poniew aż ta k i kro k może w yw ołać pow ażne n ieporozum ienia co do stanow iska, ja ­ kie za jm u je Stolica A postolska wobec ag re sji niem ieckiej na Polskę.

N ajw iększą ro lę w podjęciu decyzji w y jazd u odegrała chyba ta oko­ liczność, iż p ry m as nie m iał m ożliw ości p o w ro tu do Poznania, a zarazem spodziew ał się, że po zaw arciu p okoju będzie m ógł wrócić do swoich archidiecezji. M usiał po p ro stu przeczekać gdzieś ten czas, jak i pozostał do zaw arcia spodziew anego porozum ienia m iędzypaństw ow ego. G dyby 4 w rześnia przew idyw ał, że jego p o by t poza archidiecezjam i przeciągnie się na k ilk a lat, zapew ne nie w y jech ałb y do W arszaw y. Z P oznania w y ­ jeżdżał z prześw iadczeniem , że w ojna skończy się za dw a łub trz y ty ­ godnie. Tym czasem 13 w rześnia w K rzem ieńcu, odcięty od swoich arch i­ diecezji, znalazł się w sy tu a c ji bez w yjścia. G dyby sta m tą d usiłow ał w racać do Poznania lub do W arszaw y, zostałby zatrzy m an y i N iem cy nie dopuściliby go do objęcia rządów w archidiecezjach. W ty m też p rz y ­ p ad k u z pew nością zostałby inaczej p o tra k to w a n y przez w ładze n iem iec­ kie niż w tedy, gdyby w ojska o k u p an ta zastały go w Poznaniu. W za­ istn iały ch okolicznościach nie było innego w yjścia, jak tylko w yjazd za granicę. M iał chyba ra c ję a u to r b ro szu ry P iu s X I I a P olska, k tó ry w 1943 r. pisał: „M ylą się ci, co m niem ają, że prym as b y łb y mógł, pozo­ staw szy w sw ych archidiecezjach, w p łynąć n a złagodzenie k u rsu zdo­ bywców . Złudzenie. Biskupi, któ rzy pozostali, także nie zdołali w płynąć n a zam ysły zaborców. W rogow ie p rzy b y li z p lan em z góry ułożonym i w y kon yw an y m bezw zględnie. P ry m a s pozostając, b y łb y tylko pow ięk­ szył liczbę un ieruchom ionych biskupów , a nie b y łb y oddał Polsce tych 27

27 W Rzym ie podczas rozm ow y z ks. A. S łom ką SDB nu n cju sz pow iedział: „P o l­ ska pow in n a być m i w dzięczna za to, że n ak ło n iłe m p ry m asa , aby u d ał się do R zym u bronić sp ra w y p o lsk iej”. R elacja u stn a ks. A. S ł o m k i .

(14)

przysług, dla któ ry ch jego obecność w Rzym ie uważać należy po p ro stu za zrządzenie opatrznościow e” 28,

K ard. H lond zdecydow ał się na w y jazd rezy gn u jąc z osobistej popu­ larności. „W ysokie pojm ow anie u p raw n ie ń i obowiązków p ry m aso w ­ skich stało się dla k ard . H londa źródłem jego w ojennej tra g e d ii” 29. P r y ­ m as nigdy nie zabierał głosu w obronie decyzji swego w yjazdu. N ie próbow ał jej w yjaśnić i uzasadnić, chociaż m ocno odczuwał w szystkie a ta k i skierow ane na niego z tego pow odu. W Rzym ie odw ażnie w y stę ­ pow ał na rzecz Polski. „B ył ta m ■— jak pisze K a je ta n M oraw ski — k rzy w d y w yrządzonej sw em u k rajo w i żyw ym i w ym ow nym św iadkiem , potrzeb jego gorącym orędow nikiem . B ył zarazem w oczach h iera rc h ii w atykańsk iej i w n ieu stęp liw y ch zm aganiach z w łasnym sum ieniem b is­

kupem , k tó ry w dniach klęski opuścił sw oją diecezję” 30. To w łaśnie bo­ lało go najw ięcej i pozostało na długie lata. Nie m ógł nad ty m przejść obojętnie do porządku dziennego. Tkw iło to w jego świadomości, a p rzy najm niejszych w zm iankach n a ten tem a t w ydobyw ało się niejako na zew nątrz. Na p rzy k ła d w R zym ie podczas uroczystości ku czci św. J a n a Bosko w zakładzie salezjańskim Sacro C uore przem ów ił kard. Caccia Do­ m iniom : ,,(...) obecni tu są szczęśliwi, że m ają w śród siebie n a te j u ro ­ czystości p rym asa Polski, ale sam p ry m a s b y łb y szczęśliwszy, gdyby tę uroczystość m ógł przeżyw ać u siebie w sw ej ojczyźnie” 31. Po ty ch sło­ w ach prym as, k tó ry dotychczas był pogodny, nagle znieruchom iał, zm ie­ nił się n a tw arzy, p rzy m k n ą ł oczy, a po policzkach zaczęły m u spływ ać

łzy. Podobnie było w P ary żu . Po sw ym uw olnieniu z niew oli niem iec­ kiej, w dru gim dniu W ielkanocy, odpraw iał po n ty fik aln ą Mszę św .

w polskim kościele p rzy ul. St. H onoré. Kościół w y p ełn iali żołnierze i uchodźcy. O becny w p rez b ite riu m am basador K. M oraw ski zauw ażył, jak zm ieniła się tw a rz i jak zad rg ał głos celebransa, gdy odczytyw ał sło­ w a ew angelii św. J a n a o d ob rym p asterzu , k tó ry duszę sw ą daje za owce swoje. T ak więc ra n y te j nie zabliźniły lata w ojny. K a rd y n a ł p r y ­

m as odczuwał ją nadal, chociaż p aliła nie tak mocno, jak d a w n ie j32.

Opinia publiczna o wyjeździe kardynała prymasa

J a k Polacy p rzy ję li w y jazd kard . H londa z Polski? Po latach, k tó re u p ły n ęły od pam iętnego w rześnia, n iełatw o jest dokładnie odtw orzyć

24 [St. A d a m s k i bp]: P ius X I I a Polska. [W arszaw a 1943] s. 30. 29 K. M o r a w s k i : W spólna droga. P a ry ż [b.r.] s. 119.

30 T am że s. 120.

31 Cyt. za: A. S ł o m k a ks.: W sp o m n ien ia . Ramsey 1968 s. 7 (masz.). 82 M o r a w s k i , jw. s. 123.

(15)

głosy opinii publicznej. Na podstaw ie w spom nień i różnych w ypow iedzi pochodzących z okresu w ojennego i pow ojennego spróbujem y, p rz y n a j­ m n iej w części, przedstaw ić stosun ek opinii publicznej do w y jazd u kard, Hlonda.

W iadomość o w yjeździe p rym asa z P olski Polacy p rzeb yw ający poza k ra je m p rzy ję li z m ieszanym i uczuciam i. M arian Rom eyko — ów czesny a tta c h é w ojskow y w Rzym ie — w spom inając p rzy ja zd k a rd y n a ła do 'Wiecznego M iasta pisze: „W yznam , że p rzy ja zd był rów nież swego ro ­ dzaju zaskoczeniem , p rzy n a jm n ie j dla m nie: p rzechadzając się po p e ro ­ nie rozw ażałem m otyw y, k tó re m ogły skłonić — podczas w ojny — p r y ­ m asa Polski, osobę ongiś pierw szą po „M ajestacie” — do opuszczenia k r a j u ” 33 * 3S. Rom eyko zadaw ał sobie pytan ie: dlaczego p ry m as w yjechał? W czasach w ojennych d uszpasterze i lekarze najczęściej pozostaw ali p rzy chorych. N iejed no krotn ie św iadom ie razem ze szpitalam i poddaw ali się do niew oli i po w ojnie n ik t nie w ym agał od nich uspraw iedliw ienia. Z a u ­ w ażył jed n ak dalej, że w obecnej sy tu acji „świadom ość konieczności obrony sp raw y polskiej przez papieża, rozw iew ała autom atycznie w szel­ kie m oje supozycje n a te n tem at: .któż bow iem m ógł być lepszym do­ radcą, lepszym obrońcą Polski przy papieżu niż pry m as Polski vre w łas­ n ej osobie?” 34.

Ks. W ładysław Staniszew ski — re k to r Polskiej M isji K atolickiej w L ondynie — ju ż w listopadzie 1939 r, pisał do k a rd , Hlonda: „U w ażam za cudow ne zrządzenie O patrzności, choć w rogow ie Kościoła m ogą być innego zdania, że W asza E m inencja znalazł się w tak ie j trag icznej dla naszego n aro d u chw ili n a w olnej ziemi, skąd nad al m ożna przodow ać nam przechodzącym „czyśćcowe u p a le n ia ”. Taka jest dziś sy tu acja, że jed y n ie poza gran icam i P olski m ożna k r a ju bronić i za niego walczyć. Ja k że opłakany b y łb y nasz los, g dybyśm y się nagle znaleźli bez p ań stw a i w odzów ” 35.

W zw iązku z nom inacją O, H. B re itin g e ra n a ad m in istra to ra apostol­ skiego ad in te rim dla okręgu W arty , Z y gm u nt N ow akow ski pisał n a ła ­ m ach „W iadomości P olskich” : „N a pew no w y jazd p ry m asa Polski i jego p o b yt poza k ra je m nie należy do k roków k o n stru k ty w n y c h . G dyby zo­ sta ł n a p o steru n k u , cieszyłby się w k r a ju ty m m irem , jak i zdobył sobie np. ks. m etro p o lita Sapieha. U daw szy się ad lim ina apostołorum , stra c ił m ir, nie zyskał zaś w pływ ów n ajm n iejszy ch , skoro decyzja papieska od­ b ie ra m u arch id iecezję” 36.

33 Ze w sp o m n ień attaché w ojskow ego. „W ojskow y P rzegląd H istoryczny” R. 5: 1960 n r 1 s. 272.

84 Tam że,

35 S taniszew ski do H londa z listo p ad a 1939 r. (masz.). K opia w zbiorach ką S. K osińskiego.

36 W a ty k a n i W arthegau, „W iadom ości P o lsk ie”. L on d y n 1942 n r 126.

(16)

Po śm ierci k ard. H londa w L ondynie urządzono akadem ię żałobną (8 g ru d n ia 1948 r.). W śród w ielu przem aw iających znajdow ał się ró w ­ nież Józef K isielew ski. W swoim przem ów ieniu podkreślił, że w y rz ą ­ dzają krzyw dę p rym asow i Polski ci, k tó rzy chcą zastąpić spiżow ym po­ m nikiem jego tak ludzką, bogatą i różnorodną postać. P ry m as m ylił się, jak każdy człowiek, ale p o tra fił z ty c h pom yłek w yciągnąć w nioski na przyszłość, W spraw ie w y jazd u p ry m asa z Polski stw ierdził: „G dy w o j­ na w ybuchła, pod nam ow ą inn y ch w y jech ał z k raju . Była to pom yłka, i nik t lepiej tego nie w iedział niż on sam ” 37. W innych okolicznościach, ale podobnie, osądził kro k p ry m a sa W. Fołkierski: „ Z darzy M się bow iem tak, że k a rd y n a ła w k ra ju zabrakło; k a rd y n a ł H lond był z Polski wyje­ chał, sądząc, że prym asow i trzeb a być z rządem i w Rzym ie — żałow ał potem tego k ro k u ” 38.

Ja k im echem odbił się w y jazd pry m asa w7 opinii publicznej okupo­ w anego kraju ?

Na początku 1940 r. p rzy b y ł do W arszaw y w ysłan nik nun cjusza b e r­ lińskiego, C. Orsenigo, k tó ry m był m ons. Colli. Zażądał on od ks. W ła­ dysław a K ępińskiego zeb ran ia in fo rm acji o losach Kościoła i duchow ień­ stw a w Polsce 39. Mons. Colli chciał rów nież wiedzieć, jak ustosunkow ało się duchow ieństw o poznańskie do w y jazd u k ard. Hlonda. O pracow anie re fe ra tu o archidiecezji poznańskiej ks. K ępiński zlecił przebyw ającem u wówczas w W arszaw ie księdzu z P o znania K azim ierzow i K arłow skiem u. O stosunku duchow ieństw a do p ry m asa K arłow ski napisał: „księża, tzn. p ars sanior, była zdania, że dobrze postąpił, bo będąc na wolności może w iele zdziałać dla dobra P o lsk i” 40. W idać z tego jasno, że istniała też g rupa księży, k tó ra nie podzielała tego zdania. P otw ierdza to rów nież list pułkow nika T. Tom aszew skiego do re d a k to ra „W iadom ości” , w k tó ry m pisze: „W 1945 r. po w yjściu z niew oli spotkałem dużą grup ę księży po­ znańskich w ypuszczonych z obozów koncentracy jny ch . S tosunek ich do k a rd y n a ła był bardzo k ry ty c z n y ” 41.

O niezadow oleniu, jak ie zapanow ało w k ra ju po w yjeździe k ard. H lon­ da, w spom ina S. Zabiełło: „(...) fa k t opuszczenia Polski w ty m w łaśnie m om encie spow odow ał w iele rozgoryczenia w stosun ku do niego w śród społeczeństw a polskiego w k ra ju . Nie orientow ało się ono w

prawdzi--37 S y n ludu śląskiego w r z y m s k ie j p u rp u rze. W: B o żem u N a uczycielow i N arodu W ielkiem .u P rym a so w i Polski. L ondyn [1949] s. 25.

38 Od B o skiej do N ieb o sk iej kom ed ii. L ondyn 1962 s. 333 [z przem ów ienia k u czci k ard . A. S apiehy],

39 Ks. W. K ęp iń sk i — proboszcz k a te d ry i k an o n ik K a p itu ły M etro p o litaln ej był m ężem z a u fan ia abpa S. Galla i kard. A. R akow skiego.

40 K. K a r ł o w s k i : O dpow iedź n a a n k ie tę (masz.).

(17)

w y c h p o w o d a c h te g o w y j a z d u i odczuwało boleśnie opuszczenie go w n i e s z c z ę ś c i u przez zw ierzchnika Kościoła w Polsce” 42,

P e w n e echa opinii publicznej z n a jd u je m y rów nież w broszurze P a ­

p ie ż P iu s X I I a P olska, w ydanej k on sp iracy jn ie w 1943 r. A utor, bp S ta ­ nisław A dam ski, om aw iając stosunek papieża do prym asa, przytacza po­ daw ane z u st do u st wieści o niełask aw ym p rzy jęciu k ard. H londa na W atykan ie oraz o oburzeniu prym asa, k ied y W łochy przy łączyły się do w o jn y 43. Bp A dam ski określa te w iadom ości jako p lo tk i i w y stę p u je w obronie księdza k a rd y n a ła tw ierdząc, że gdyby p ry m as pozostał w k ra ­ ju, m iałb y takie sam e m ożliwości do działania, jak in n i biskupi, tzn. p ra k ­ tycznie żadne. N iem cy postępow ali w edług z góry ułożonego p lan u i na pew no nie liczyliby się w swoich posunięciach z p ry m a se m Polski.

N iektórzy posądzali k ard . H londa, że uciekł z k ra ju w obawie przed N ie m c a m i44. Bezpodstaw ność tego za rz u tu w ykazał S. Zabiełło, k tó ry m. in. pisze: „M uszę w ystąpić przeciw ko k rzyw dzącym kard. H londa in ­ synuacjom o opuszczeniu przez niego sw ej diecezji w obaw ie przed h itle ­ row cam i, co zawsze go bolało. P ra w d ą jest natom iast, że rząd prosił go w pierw szych dniach w ojn y o udanie się do Rzym u, ab y ko rzy stając ze sw ej silnej pozycji u papieża P iu sa X II (...) p rzeciw działał w pływ om n ie ­ m ieckim w otoczeniu Ojca św iętego” 45. Tego sam ego zdania jest płk T. Tom aszewski: ,,{...) osobiście jestem p rzekonany, że w rześniow a decy­ zja k a rd y n a ła nie w ypływ ała z b rak u odw agi staw ienia czoła Niemcom. (...) Z nałem kard. H londa osobiście, m yślę, że przecenił po p ro stu w agę sw ojej osoby i ciężar jej znaczenia n a te re n ie w łasn ym i m iędzynarodo­ w ym . M yślał, że dosto jeń stw em sw ym , sto su nkam i i w pły w am i w ięcej pom oże Polsce będąc z tej stro n y b a ry k a d y a nie pod o ku p acją” 46.

W arto tu jeszcze przytoczyć opinię obecnego p ry m asa Polski, ks. kard. S tefan a W yszyńskiego. W odpowiedzi na an k ietę dotyczącą życia i dzia­ łalności k ard . H londa m. in. napisał: „B yłem zdania, że w yjazd k a rd y ­ n ała p ry m asa w e w rześniu 1939 r. ■— był opatrznościow y. N a pew no

42 S. Z a b i e ł ł o : N a p o ste ru n k u w e F rancji. W arszaw a 1967 s. 222.

43 „D okoła p ry m a sa Polski, k tó ry razem z rzą d em opuścił k ra j po w ybuchu w ojny, ro zm aite k rą ż ą opow iadania. Je d n o m ówi, że O jciec św., gdy p ry m as z ja ­ w ił się w Rzym ie, b ardzo go p rz y ją ł niełaskaw ie, gdyż pow inien był zostać w d ie­ cezji — i w y raził m u su ro w ą naganę. To znów, gdy W łochy przyłączyły się do w ojny, p ry m a s rzekom o oburzył się n a papieża, że opow iedział się za polityka w łoską, rzucił m u p rzed nogi k ap e lu sz k a rd y n a lsk i i opuścił Rzym. Obie ploteczki są zm yślone zupełnie i obie w y ro b u k rajo w e g o ”. P apież P ius X I I a P olska s. 29.

44 Ja k o ucieczkę o kreślił w yjazd k a rd . H londa z P o lsk i jed y n ie B. S tasiew ski. Por. tenże: H lond A u g u sty n , SD B. W: L e x ik o n fü r Theologie und Kirche. Hrsg.

J. H ofer, K . R ahner. A ufl. 2. Bd 5. F re ib u rg 1960 kol. 395/396. 45 S. Z a b i e ł ł o : O rząd i granice. W yd. 3. W arszaw a 1970 s. 18. 46 T o m a s z e w s k i , jw. s. 4.

(18)

w k ra ju m ógłby niew iele zrobić, jak zresztą niew iele mógł zrobić abp S a ­ pieha. N atom iast zagranicą p rzy p o m in ał sw oją osobowością — Polskę w niew oli okupacji” 47.

Ju ż na podstaw ie ty ch k ilk u w ypow iedzi m ożna stw ierdzić, że głosy opinii publicznej b y ły podzielone. J e d n i aprobow ali krok prym asa, d ru ­

dzy zarzucali m u tchórzostw o uw ażając, że pow inien był pozostać w k r a ­ ju, a jeszcze inni, p orów nując go z postacią abpa Sapiehy, ubolew ali, że dał się nakłonić do w yjazdu. Tym, k tó rz y jeszcze dzisiaj po ró w n u ją kard. H londa z abpem Sapiehą, należy chyba przypom nieć, że inaczej tra k to ­ w any był Poznań, a inaczej K raków . P oznań był w cielony do Rzeszy, K raków zaś był stolicą G en eraln ej G uberni. A bp Sapieha był ponadto skoligacony z rodam i austriack im i, co u hitlerow ców było w dość w yso­ kiej cenie. Ta część społeczeństw a, k tó ra niezbyt przychylnie p rzy jęła wiadomość o w yjeżdzie p ry m asa w ta k tru d n y c h dla naro d u chwilach, m iała m u za złe, że w spólnie z ro d ak am i nie dzielił w k ra ju tru d ó w oku­ pacji 48. N atom iast ci, k tó rz y by li lepiej poinform ow ani i zorientow ani w ogólnej sytuacji, nie podzielali' tego zdania. O pinia publiczna przecho­ dziła pew ną ewolucję. W pierw szych latach w ojny i później w latach pięćdziesiątych więcej było głosów k ry ty k u ją cy c h w yjazd prym asa. Z upływ em czasu ich liczba jed n a k m alała. Przy czyn ą tego było lepsze zapoznanie się ogółu społeczeństw a z sytuacją, jak a zapanow ała w P o l­ sce w pierw szych dniach tragicznego w rześnia oraz z tym , co na em i­ gracji uczynił kard. H lond dla Polski. Podczas okupacji wiadom ości o jego szerokiej działalności docierały tylk o do nielicznego grona osób p rzeby ­ w ających na teren ach okupow anych.

P rzy jazd p ry m asa H londa do R zym u i p rzy jęcie go przez papieża Ja k już w spom nieliśm y, decyzja w y jazdu do Rzym u zapadła 13 w rze­ śnia przed południem . M im o pew ny ch tru d n ości sp raw y paszportow e zo­ stały pom yślnie załatw ione i po p ołu d niu p ry m as w to w arzy stw ie k ap e­ lana i sekretarza, w yjech ał z K rzem ieńca do Zaleszczyk. N astępnego dnia rano przekroczył granicę R um unii. W yjechał pociągiem z Zaleszczyk przez Czerniow ce do B ukaresztu. 16 w rześnia opuścił B u kareszt ud ając się w dalszą podróż. Noc spędził w pociągu. Po drodze zatrzy m ał się

47 S. W y s z y ń s k i kard.: O dpow iedź na a n k ie tę (masz.).

48 N iem ały w pływ n a ta k ie n astaw ie n ie m ia ła a k c ja a n ty p ap ie sk a pro w ad zo ­ na przez p ro p ag an d ę h itlero w sk ą, ja k i przez część p rasy k o n sp irac y jn e j. P or. j . W a r s z a w s k i: A k c ja a n ty p a p ieska w Polsce podczas I I w o jn y św iatow ej. L ondyn [1966].

(19)

w Trieście w dom u księży salezjanów . Tam też z rad ia dow iedział się, że oddziały A rm ii Czerw onej w kroczyły do Polski. Do R zym u p rzy by ł 19 w rześnia w ie c zo re m 49.

P rz y ja z d kard. H londa do R zym u w yw ołał duże zainteresow anie. Na dw orcu kolejow ym T erm ini w im ieniu Ojca św. pow itał p ry m asa mons. A rborio Mella, nato m iast z ram ien ia S e k re ta ria tu S ta n u mons. T ardini. P rz y b y li obaj polscy am basadorzy: K azim ierz P ap é e z W aty k an u i Bo­ lesław W ieniaw a-D ługoszow ski z K w iry n ału . B yli rów nież obecni: am b a­ sador F ra n c ji p rzy W atykanie C harles-R oux, przełożony g en eraln y sale­ zjanów ks. P io tr Ricaldone, p rzedstaw iciele w łoskiego MSZ i włoskiego S ztabu G eneralnego oraz duża liczba Polaków , W łochów i Francuzów 50. W Rzym ie p ry m as zam ieszkał w7 dom u salezjań sk im Sacro C uore p rzy Via M arsala 42. P rzeb y w ał tam przez cały czas p o b y tu w e W łoszech, tzn. do czerw ca 1940 r.

K iedy do polskich placów ek dyplom aty czn y ch ak red y to w an y ch przy K w iry n ale i p rzy W aty kan ie d o tarła wiadom ość, że kard. H lond z n a j­ d u je się w drodze do Rzym u, przypuszczano tam , że przyw iezie on w ia­ domości o losach rząd u polskiego interno w an eg o w R um unii. Okazało się jednak, że H lond nie posiadał n a ten te m a t żadnych inform acji, po­ n iew aż w ty m czasie, kiedy p rez y d e n t M ościcki razem z rządem p rz e k ra ­ czał granicę R um unii, on d o tarł już do T riestu . Nie m a żadnych pod­ staw tw ierdzen ie J. Tokarskiego, że to w łaśn ie pry m as podczas poby tu w R um u nii n akłonił I. Mościckiego do rezy g n acji z u rzędu p rez y d e n ­ ta 51. P re zy d e n t Rzeczypospolitej został oddzielony od reszty rząd u i in ­ tern o w a n y na zam ku w Bicaz, Dla zachow ania ciągłości w ładzy zaszła p otrzeb a utw orzenia nowego rządu, a przede w szystkim chodziło o w y ­ znaczenie n astęp cy p rezyd en ta, poniew aż E. R ydz-Ś m igły b y ł rów nież

in tern ow any . 20 w rześnia I. Mościcki razem z am basadorem polskim w R um unii R ogerem R aczyńskim rozw ażali k a n d y d a tu ry na przyszłego p rezy d en ta. A m basador w y su n ął m. in. k a n d y d a tu rę p ry m asa Hlonda. P re zy d e n t w ykluczył ją n a ty ch m iast tw ierdząc, że ,,chociaż h istoria p rz y ­

znaje specjalną rolę polskim prym asom , to ze w zględu na p u rp u rę k a rd y n alsk ą w yniknąć b y m ogły bardzo znaczne tru d n o ści i skrępow

a-40 K ard. H lond tw ierdzi, iż przybył do R zym u 18 w rz eśn ia w ieczorem . P or. Z d zie n n ik a s. 10; ks. B. F ilip ia k n ato m ia st p rze su w a d atę p rz y ja z d u n a 19 w r z e ­ śnia n a godz. 1000. P or. N iek tó re w iadom ości s. 481. K a rd y n a ł P ry m a s rzeczyw iście p rzy je ch a ł do R zym u 1S w rześnia, ale o godz. 1750. „A lle o re 1750 di ieri, è a r r i ­ v a to alla S tazione di T erm in i FEm .mo C a rd in ale A ugusto H lond f...]. „ L O sse rv a to re R om ano” 1939. n r 221 z 20 IX 1939 r.

50 „ L O sse rv a to re R om ano” 1939 n r 221; R o m e y k o : Ze w sp o m n ień attaché w o jsko w eg o s, 272/273; S ł o m k a : W sp o m n ien ia s. 5.

51 T o k a r s k i : P rym a s H lond s. 4.

(20)

n ia ” 52. Na swego n astępcę I. Mościcki w yznaczył am basadora polskiego przy K w iry n ałe B, W ieniaw ę-D ługoszow skiego. Ten po w y rażen iu zgody na objęcie stanow iska p rez y d e n ta w yjechał do P ary ża i tam w spólnie z am basadorem J. Ł ukasiew iczem zastan aw iał się, kom u pow ierzyć po­ wołanie nowego rządu. Zdaw ał sobie spraw ę z tego, że społeczeństw o pol­ skie jest rozgoryczone po p rze g ra n ej k am p an ii w rześniow ej i zaw iedzio­ ne w stosunku do tych, k tó rzy rządzili nim p rzed w rześniem , Z tej dość kłopotliw ej sy tu acji znalazł w yjście prop o nu jąc na p rem iera em ig racy j­ nego rządu p ry m asa Hlonda. 25 w rześnia po południu B. W lenia wTa-D łu -

goszowski w ysłał na ręce chargé d 'a ffa ire s przy W atykanie, St. J a n i­ kowskiego, depeszę, w k tó rej w y rażał p ragnienie, aby stanow isko p re ­ m iera nowego rząd u objął kard. Hlond. P ry m as odpow iedział n e g a ty w ­ n ie tw ierdząc, że nie posiada odpow iedniego przygotow ania do p iasto­ w ania ta k odpow iedzialnego stanow iska. W podobnym tonie depeszow ał do W ieniaw y K. P apée, w yrażając- opinię O. W. Ledóchowskiego, ża p a ­ pież nie zgodziłby się n a objęcie przez p ry m asa k ierow nictw a rząd u

polskiego. T ak więc p ro je k t B. W ieniaw y-D ługoszow skiego nie został zrealizow any, a i on sam ostatecznie nie został p rezydentem , poniew aż F ran cja nie w yraziła zgody n a jego k a n d y d a tu rę 53.

21 w rześnia p ry m as P olski k ard . A ugust H lond został p rz y ję ty przez papieża na p ry w a tn e j aud ien cji w C astel G andolfo 54. Nie udało się dotąd stw ierdzić, jak P ius X II u sto su n ko w ał się do p rzy jazd u kard. Hlonda. Na ten tem a t istn ieją całkow icie sprzeczne inform acje. W edług je d ­ nych Ojciec św. p rz y ją ł pry m asa b ardzo niełaskaw ie, okazując m u przy tym sw oją d e z a p ro b a tę 55. In n i n ato m iast tw ierdzą, że k a rd y n a ł został p rz y ję ty z w ielką serdecznością i w sp ó łczu ciem 56. O p rzebiegu au dien cji ksiądz k a rd y n a ł poinform ow ał ty lko n a jb a rd zie j zaufanych, a w dzien­ niku napisał: „P am ię tn a au d ien cja u papieża w C astel G andolfo. B a r­ dzo po ojcow sku p rzeżyw a tra g e d ię Polski, o k tó re j m u w szczegółach refe ru ję . P ostan aw ia w ypow iedzieć sw oje uczucie dla n as na u roczystej

52 [R. R a c z y ń s k i ] : Z a p isk i am basadora Rogera R aczyńskiego dotyczące p rze j­ ścia N aczelnych W ładz P olskich do R u m u n ii i rezyg n a cji byłego p re zyd e n ta R ze ­

czypospolitej prof. Ignacego M ościckiego. „ K ultura” (Paryż) 1948 n r 9/10 s. 121. 53 T. K a t e l b a c h : No, sta n o w isk u w o je w o d y pom orskiego. „Zeszyty H isto ry cz­ n e ” (Paryż) 1971 z. 20 s. 59—78; por. J. L u k a s i e w i c z : W spom nienia z 1939 roku. Z m ia n a na sta n o w isk u P rezyd e n ta R.P. O pr. W. Ję d rz ej ewicz. „Zeszyty H isto ry czn e” (Paryż) 1969 t. 16 s. 95—130; [ R a c z y ń s k i ] : Z a p isk i am basadora s. 116—139; M. Ż y w c z y ń s k i: H lond A u g u st. P olski S łow nik Biograficzny. T. 9 s. 545/546.

54 „L ’O sservatore R om ano” 1939 n r 223.

55 Por. T o m a s z e w s k i : D laczego p ry m a s H lond opuścił P olskę? s. 4; Cz. M a ­ d a j e ż y k : K ościół a p o lity k a o k u p a n ta na ziem iach polskich. W: D zieje P olski a w spółczesność. Red. K ry s ty n a Sokół. W yd. 2. W a rsza w a 1966 s. 297.

(21)

audiencji, k tó re j jeszcze w bieżącym m iesiącu udzieli kolonii polskiej, w R zym ie” 57.

Istn ieją podstaw y upow ażniające do stw ierdzenia, że n iek tó rzy z k u - rialistó w i p rała tó w w aty k ań sk ich niezb y t m ile p rzy ję li przybycie p ry ­ m asa P olski do W iecznego M iasta. W yrażali oni sw oje niezadow olenie tw ierdząc, że pow inien pozostać w k raju . W rozm ow ach tra fia ły się w y ­ rażen ia w rodzaju: „uciekł nie pow ąchaw szy p ro c h u ” 58. Ci d y g nitarze kościelni zupełnie nie orientow ali się, do czego dąży H itle r i jakie są jego plany. R zym ianie obw iniali P olaków za w ybuch w ojny. Byli przekonani, że Polska b y łab y w olna, gdyby zrezygnow ała ze sw ych praw do G d ań ­ ska i Pom orza. P rasa w łoska rozpow szechniała tak ie w iadom ości za p ro ­ p agan dą niem iecką. Nic więc dziwnego, że kard. H lond zapisał w swoim dzienniku: „S p o ty k am n aw et dostojników kościelnych m yślących gło­ w ą G oebbelsa” °9. P ry m a s s ta ra ł się im w ytłum aczyć, że tak „jak za­ bór S udetów b y ł w stępem do u jarzm ien ia Czechosłow acji, tak odcięcie P olski od m orza m iało być w stęp n y m krok iem do łatw iejszego podbicia całej P o lsk i” 60. Rozm ówcy nie podzielali tej opinii. Co w ięcej, w ielu z nich bardzo sceptycznie zap atry w ało się n a n ad zieję rychłego w yzw o­ lenia P o ls k i61.

Jeżeli p raw d ą jest, jak su g e ru je J. T okarski, że P ius X II z niezado­ w oleniem p rzy ją ł w y jazd C ortesiego z P olski (pomimo tego, że ap ro ­ bow ał teleg ram mons. T ardiniego polecający nuncju szo w i udać się w śla­ dy rządu) i ten z tego pow odu nie o trzy m ał kapelusza kardynalskiego, oraz jeśli n a stro je p an ujące w k u rii w aty k ań sk iej m ogły w jakiś sposób w pływ ać n a papieża, to m ożliwe, że p rzy jęcie kard. H londa przez Ojca św. nie było tak serdeczne i czułe 62.

Podczas rozm ow y z księdzem k a rd y n a łem w dniu 21 w rześnia, p a ­ pież postanow ił (praw dopodobnie za sug estią k ard. Hlonda) p rzy jąć n a sp ecjalnej au dien cji w szystkich Polaków przeb y w ający ch w R zym ie i skierow ać do nich oraz do całego n aro d u polskiego specjalne przem

ó-57 Z d zie n n ik a s. 10.

58 R elacja u stn a ks. A. S ł o m k i . 59 Z d zie n n ik a s. 10.

60 Tam że.

31 „[...] P ad liśm y z honorem b ro n iąc sw ych p ra w do życia i niepodległości. W ie­ rzy m y w ry ch łe z m artw y ch w sta n ie Polski. D la faszsytow skich głów je st to m ow a tw a rd a . Jed en w y b itn y d y g n ita rz kościelny (...) pow iedział m i ze w spółczuciem : „Z m artw y ch w stan iecie, ale za la t 150”, n a co odpow iedziałem : „N am się tą raż ą spieszy; w ierzym y, że O patrzność u jm ie się za n am i jeszcze za tego p o n ty fik a tu . P roszę się o to z n am i w in te re sie kato licy zm u m odlić”. T am że s. 10.

62 „W iem n a p o dstaw ie pew nych in fo rm ac ji, że P iu s X II m ia ł za złe śp. a rc y ­ bisk u p o w i C ortesiem u, że opuścił W arszaw ę, gdy n u n c ju sz e zawsze z o sta ją n a swym sta n o w isk u w k r a ju zagrożonym okupacją. [...] N uncjusz „nie doczekał się k a p e lu ­ sz a” w dużej m ierze z tego w łaśn ie pow odu”. T o k a r s k i : P rym a s H lo n d s. 4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

zdolne do czynu świętego, Chrystusowego16. Nie każde sumienie może być wskaźnikiem ludzkiego działania, jedynie sumienie, które spełnia pewne przy­ mioty, tzn. jest

Analysis of the fragmentation spectra of the reduced peptides showed that the location of this intermolecular disul fide bond is N- terminal (data not shown), which is unusual for

(1) The drying-induced non-uniform deformations, stresses, and micro-cracks in concrete were simulated using the lattice fracture model, wherein the drying shrinkage force

Stanowisko to znalazło wyraz również w tezach uchwalonych przez Radę Mini- strów RP w dniu 7 grudnia 1943 roku, które po odrzuceniu teorii rekompensaty sta-

Przeniósłszy 6ię później jako prym as Polski do Poznania, nie pozwolił się olśnić blaskiem salonów prym asow skich.. Chciał być posłuszny i chlubił się

Rodzaje fundamentów i wybór sposobu posadowienia 1.1.Co trzeba powtórzyć z Mechaniki Gruntów 1.2.ABC fundamentowania2. 1.3.Warunki, jakie powinien spełniać fundament 1.4.Dane

Opinię taką po- dzielała sama kanclerz Merkel, która stwierdziła podczas międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez Fundację Bertelsmanna 22 września 2006 roku

Kielskiego nie zezw olono na wznowienie rekrutacji n a filologię rom ańską, pozw olono jed n ak na kontynuow anie badań naukow ych realizow anych w Zakładzie..