• Nie Znaleziono Wyników

Jak opowiedzieć ludobójstwo na Wołyniu? : casus twórczości Włodzimierza Sławosza i Krzesimira Dębskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jak opowiedzieć ludobójstwo na Wołyniu? : casus twórczości Włodzimierza Sławosza i Krzesimira Dębskich"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

Jak opowiedzieć ludobójstwo na

Wołyniu? : casus twórczości

Włodzimierza Sławosza i Krzesimira

Dębskich

Niepodległość i Pamięć 25/4 (64), 229-260 2018

(2)

NIEPODLEGŁOŚĆ I PAMIĘĆ 2018, nr 4 (64)

Ewa Tierling-Śledź

Uniwersytet Szczeciński Wydział Filologiczny

Jak opowiedzieć ludobójstwo na Wołyniu? Casus

twórczości Włodzimierza Sławosza i Krzesimira

Dębskich

Słowa kluczowe

ludobójstwo, Wołyń, zbrodnia wołyńska 1943−1945, Włodzimierz Sławosz Dębski, Krzesimir Dębski

Streszczenie

Autorka artykułu zauważa, iż piszący o rzezi wołyńskiej w różnych gatunkowo tekstach, stając wobec ogromu okrucieństwa popełnionej zbrodni, ciągle zadają sobie pytanie o możliwości wysłowienia ludobójstwa. Stąd też język opowieści o ludobójstwie dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich na narodzie polskim na Wołyniu w latach 1943−1945 ulega plastycznym i dynamicznym przekształce-niom. Ma na niego wpływ także polityka historyczna państwa. Na przykładzie Było

sobie miasteczko. Opowieść wołyńska Włodzimierza Sławosza Dębskiego oraz Nic nie jest w porządku. Wołyń – moja rodzinna historia Krzesimira Dębskiego

(3)

Kiedy ojciec pracował nad książką, atmosfera w domu była ciężka. Przeżywał na nowo obrazy, których nie mógł zapomnieć. Był nerwowy, dręczyły go skurcze mięśni i fantomowe bóle po amputowanej nodze. Wszyscy przeżywaliśmy wtedy Wołyń na nowo1.

W końcu napisał swoje dzieło, 550 stron zatytułowanych Było sobie miasteczko,

opowieść wołyńska. Zbudował pomnik, przywrócił pamięć swojej części tego

re-gionu. To było jego zadanie, jego misja. Po jego śmierci wydałem tę książkę. Teraz sam piszę swoją, bo też nie mogę poczuć się spokojnie, dopóki rzeź na Wołyniu, nie zostanie właściwie nazwana. Wykorzystuję tu dzieło ojca, obszernie je cytuję, bo suche fakty na temat następujących po sobie nieubłagalnie okrutnych śmierci powinny być przytaczane, by budzić pamięć2.

Opowieść o ludobójstwie na Wołyniu dokonanym na Polakach w la-tach 1943−1945, ludobójstwie przygotowanym i przeprowadzonym przez nacjonalistów ukraińskich, jest dyskursem, który rozpina się na sieci rozlicznych związków między historią a pamięcią indywi-dualną i zbiorową3. Jest też wieloaspektową i wielogłosową narracją ofi ar/ocalonych (lub prowadzoną w ich imieniu), którzy doszli do głosu

1

K. Dębski, Nic nie jest w porządku. Wołyń − moja rodzinna historia, Warszawa 2016, s. 16. W dalszej części artykułu cytaty z tej książki oznaczam litera N w na-wiasie podając numer strony, z której cytat pochodzi.

2

Ibidem, s. 15−16. Wspomniana książka ojca: W.S. Dębski, Było sobie miasteczko.

Opowieść wołyńska, wyd. II, Lublin 2011 (wyd. I − 2006, wyd. III – 2017). Cytaty

z dzieła W.S. Dębskiego oznaczam w tekście literą B, w nawiasie podając numer strony, z której pochodzi cytacja. Obok monografi i powstał fi lm dokumentalny pod podobnie brzmiącym tytułem Było sobie miasteczko…, scen. i reż. T. Arciuch, M. Wojciechowski (2010).

3

W opisie eksterminacji pojawiają się także inne periodyzacje: 1939−1944 ( W. Filar, Wołyń 1939−1944. Eksterminacja czy walki polsko-ukraińskie. Studium

historyczno-wojskowe zmagań na Wołyniu w obronie polskości, wiary i godności ludzkiej, Toruń 2004) czy 1943 ( J. Wieliczka-Szarkowa, Wołyń we krwi 1943,

Kra-ków 2013). Przyjmuję zakres czasowy zgodny z uchwałą Sejmu z 2016 r., upamięt-niającą ludobójstwo na Wołyniu: Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 22 lipca 2016 r. w sprawie oddania hołdu ofi arom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1943−1945. Monitor Polski. Dziennik Urzędowy Rzeczypospolitej Polskiej, War-szawa 29 lipca 2016 r. Poz. 726. [on-line] http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/down-load.xsp/WMP20160000726/O/M20160726.pdf [dostęp: 20.06.2018].

(4)

pod koniec XX wieku, zaś już u progu wieku XXI odmawiano sen-su ich wypowiedzi lub relatywizowano status ich wspomnień. Re-konstrukcja ciągle do końca niezbadanej i niewypowiedzianej rzezi dokonuje się – używając sformułowania Enzo Traverso – „dzięki nie-ustannemu poruszaniu się w tę i z powrotem pomiędzy historią a pa-mięcią”, gdyż właśnie w ten sposób „wykuwane jest w przestrzeni publicznej przedstawienie historii”4. Jak zauważa on dalej: „czyni to

z historiografi i coś o wiele więcej niż miejsce tworzenia wiedzy, może ona bowiem także stać się zwierciadłem dziur w pamięci, stref cienia, przemilczeń i wyparć naszych społeczeństw”5. To zdanie zmusza do

namysłu nad odtwarzaniem obrazu wołyńskiej zbrodni. Jeżeli przed-miotem niniejszego artykułu jest szczególny dialog pamięci i postpa-mięci oraz doświadczania historii, poprzedzić go może i powinna re-fl eksja nad kształtowaniem się aparatu pojęciowego i języka dyskur-su historycznego, który wchodzi w interakcję z językiem świadectw tamtych wydarzeń. Kwestią zasadniczą pozostaje, czy świadkowie historii i jej badacze operują tymi samymi pojęciami, a wędrówka od historii do pamięci i z powrotem jest drogą bezkolizyjną. Jak zasu-gerowałam wyżej nie jest to takie oczywiste.

1. Rzeź, czystka etniczna czy ludobójstwo – historia, pamięć i polityka

Kiedy w 1948 roku do prawa międzynarodowego wprowadzono termin genocid, chyba nikt nie przewidywał, jak wiele wydarzeń i okoliczności zostanie nim opisanych, w jak wielu naukowych pra-cach zostanie on użyty nie tylko w kontekście badań Holocaustu czy rzezi Ormian, która stała się punktem wyjścia Lemkinowskiego namysłu nad masowymi mordami XX wieku. Jak odnotował Jacek Leociak, katalog Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych w Wa-szyngtonie wykazuje 1449 tytułów, w których występuje ów termin6. 4

E. Traverso, Historia jako pole bitwy. Interpretacja przemocy w XX wieku, przeł. Ś.F. Nowicki, Warszawa 2014, s. 293−294.

5

Ibidem, s. 294.

6

J. Leociak, Przedmowa do wydania polskiego, [w :] M.I. Midlarsky, Ludobójstwo

(5)

Po wprowadzeniu pojęcia w katalog on-line tejże biblioteki, znaj-duję w pierwszej kolejności kilkadziesiąt angielskojęzycznych prac na temat ludobójstwa na terenach dawnej Jugosławii, także genocide w Rwandzie i Sudanie7.

W ważkiej pracy Manusa I. Midlarsky’ego Ludobójstwo XX wieku wydarzenia w Bośni, określane zwykle mianem ludobójstwa, zostały jednak wyłączone z badawczej analizy autora. Midlarsky wprowadza-jąc szczegółowe rozróżnienia między czystkami etnicznymi, zachowa-niami ludobójczymi, ludobójstwem politycznym oraz „ludobójstwem jako takim”8, decyduje się na omówienie mechanizmów ludobójstwa

na przykładzie Holocaustu, rzezi Ormian czy najpóźniejszego w cza-sie ludobójstwa dokonanego przez Hutu na Tutsi. Przez ludobójstwo znany politolog rozumie, organizowane przez państwo [podkr. E.T.-Ś.] systematyczne mordy masowe na niewinnych i bezbronnych ludziach − mężczyznach, kobietach i dzieciach – wyodrębnionych na podstawie określonej cechy etniczno-religijnej, mające na celu wyeliminowanie tej grupy z określonego terytorium”9. Badacz wprowadza tu podkre-śloną przeze mnie cechę dystynktywną terminu, uważa bowiem, iż przyjęty przez ONZ zapis prawny jest zbyt ogólny, uniemożliwiający odróżnienie celu całkowitej eksterminacji od czystki etnicznej. Nie dzi-wi mnie zatem, iż Midlrasky wśród przypadków ludobójstwa nie wy-mienia masowych mordów dokonanych na Polakach przez Ukraińców w latach 1943−1945 jako niezorganizowanych przez państwo ukraiń-skie, którego przecież nie było. Daje jednak do myślenia fakt, że nie zostają one nawet wspomniane w tzw. „przypadkach wyłączonych”, jak zbrodnie Serbów w Bośni, zbrodnie Japończyków w Nankinie czy Niemców w Afryce Południowo-Zachodniej. Nie stały się nawet

egzemplum ludobójstwa politycznego, z jakim mieliśmy do czynienia

na przykład w Kambodży.

To, co zostało do tej pory powiedziane rzuca pewne światło na dyskurs dotyczący rzezi wołyńskiej. Po pierwsze zawężenie

7

W końcu także: T. Piotrowski, Genocide and rescue in Wołyń. Recollections of the

Ukrainian nationalist ethnic cleansing campaign against the Poles during World War II, McFarland 2000.

8

J. Leociak, Przedmowa do wydania polskiego…, op. cit., s. XXI.

9

(6)

defi nicji terminu genocide dokonane przez Midlarsky’go, znanego politologa, którego praca wiele wnosi do zrozumienia mechanizmów ludobójstwa, w uszczegółowieniu perspektywy badawczej pozostaje jednak w opozycji do prawa międzynarodowego i praktyk między-narodowego trybunału skazującego za ludobójstwo dokonane w Bo-śni10. Wskazuje to na ciągłą niejednoznaczność i brak spetryfi

kowa-nia pojęcia, pewną arbitralność wyroków historyków czy politologów, których autorytet może stanąć w kolizji z autorytetem międzynaro-dowych sądów, co nie sprzyja odkrywaniu i jednoznacznemu nazy-waniu prawdy o ludobójstwie w różnych regionach świata. Po drugie: można domniemywać, iż amerykańskiemu badaczowi nieznana jest historia rzezi, których dokonano na wschodnich ziemiach II Rzeczy-pospolitej, a które znaczna część polskich historyków, pisarzy oraz uczestników i świadków tamtych wydarzeń określa mianem ludobój-stwa. Czy rzeź wołyńska nie pozostaje zatem ciągle lokalnym kon-fl iktem, którego znaczenie można marginalizować, a przez to zacie-rać w świadomości globalizującej się społeczności międzynarodowej? Rzecz jest istotna ze względu na toczące się ciągle spory historyków dotyczące przyczyn, przebiegu, ale przede wszystkim oceny i zwią-zanego z nią nazewnictwa tego wschodnioeuropejskiego ludobójstwa sprzed 75 laty.

Problem znalezienia terminu adekwatnego do opisu i oceny zbrodni eksterminacji dokonanej na narodzie polskim na Woły-niu, głównie w latach 1943−1945 został wielokrotnie poruszony za-równo w pracach naukowych lub popularyzujących historię, jak i publicystyce, literaturze pięknej oraz w różnych odmianach litera-tury faktu i dokumentu osobistego, a także wszelkiego rodzaju pa-ratekstach11 im towarzyszących. Przywołując go, ograniczam się

10

Pozostaje kwestią otwartą, budzącą moje zaniepokojenie, czy naukowy autorytet nie zostanie wykorzystany do rozgrzeszenia innych przypadków rzeczywistego lu-dobójstwa w analogicznej sytuacji?

11

Określenia używam za: G. Genette, Palimpsesty. Literatura drugiego stopnia, tłum. A. Milecki. [w:] Współczesna teoria badań literacki za granicą. Antologia, t. 4. cz. 2, pod red. H. Markiewicza, Kraków 1992, s. 317−320. Pojęcie paratekstu zostało przeniesione także na grunt medioznawstwa i stało się przedmiotem ba-dań socjolingwistycznych, zob. prace Iwony Loewe, m.in. Parateksty, pre-teksty

(7)

zatem do niezbędnych konstatacji. Pominąć go mimo wszystko nie sposób, bo jest on fundamentalną częścią wołyńskiej narracji i spo-ru o nią; genespo-ruje kolejne teksty dotyczące tamtych wydarzeń hi-storycznych, co pokazuje druga z przytoczonych jako motto wypo-wiedzi Krzesimira Dębskiego. Dyskusja wokół kwestii, czy mordy/ czystka etniczna dokonywana na Polakach przez Ukraińców w latach 1943−1945 można określić ludobójstwem ma swoje etapy i odsłony.

1.1 Lata 90. – przywracanie pamięci o wołyńskiej zbrodni Jeden z byłych żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, hi-storyk wojskowości Władysław Filar, który już w latach 90. XX wieku wielokrotnie przypominał historię eksterminacji Polaków na Wołyniu, w książce Wołyń 1939−1944. Eksterminacja czy walki

polsko-ukraiń-skie w 2004 roku dobitnie polemizował z eufemistycznym

traktowa-niem „wydarzeń wołyńskich”:

Wśród historyków ukraińskich, a także niektórych historyków polskich, gło-szone są nierzadko poglądy, że na Wołyniu toczyły się „walki polsko-ukraińskie”, „wojna domowa”, „walki bratobójcze” itp., w rezultacie których obie strony pono-siły równe ofi ary. (…) W ten sposób stawia się niejako znak równości między za-kresem i liczbą akcji oraz ofi ar po obu stronach w tzw. „wojnie polsko-ukraińskiej”. Takie postawienie sprawy nie wyjaśnia źródeł antypolskich akcji ani motywów ich podejmowania, i w jednakowym stopniu obarcza odpowiedzialnością obie strony. A tak przecież w świetle faktów nie jest12.

Z kolei Tadeusz Skoczek po kilkunastu latach dopowiadał:

Historiografi a polska przez cały okres (1944−1989) koncesjonowanej przyjaźni z ZSRR omijała drażliwy temat mordów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Po transformacji niezręczna polityka powrotu do strategii jagiellońskiej (nazywanej pod red. D. Ostaszewskiej, Katowice 2004, s. 180−188; eadem, O dialogu z widzem

w polskiej telewizji publicznej. Paratekst jako składnik strumienia telewizyjnego,

[w:] Dialog i nowe media, pod red. M. Kity i J. Grzenia, Katowice 2004, s. 85−103.

12

W. Filar, Wołyń 1939−1944. Eksterminacja czy walki polsko-ukraińskie…, op. cit., s. 347.

(8)

też często projektem Giedroycia) nie ułatwia poznania prawdy i przywrócenia na-leżnej czci pomordowanym. Dominuje antysowietyzm i brak wyobraźni w ocenie polityki wschodniej, prowadzonej przez Unię Europejską13.

Wypowiedź dyrektora Muzeum Niepodległości − jego krytyka poli-tyki historycznej oraz stanu badań nie ogranicza się jedynie do okresu PRL-u czy lat 90. XX wieku. Skoczek, we Wprowadzeniu do tomu wspomnień ocalałych wskazuje również na nowe tendencje w histo-riografi i ukraińskiej, zakłamującej opis ludobójstwa na Wołyniu oraz brak jednoznacznego nazwania przez Sejm RP rzezi wołyńskiej mia-nem ludobójstwa w 70. jej rocznicę14.

1.2 Upowszechnienie terminu ludobójstwo w odniesieniu do rzezi wołyńskiej w pracach historyków, popularyzatorów historii i w kulturze

Obie cytowane wyżej wypowiedzi, jak wspomniałam, dzieli lat kil-kanaście, w czasie których jednak termin ludobójstwo w odniesieniu do mordu na Polakach w latach 1943−1945 znajdował powoli swoje miejsce zarówno w pracach historyków, jak i popularyzatorów hi-storii15 . W moim przekonaniu istotne znaczenie w upowszechnieniu

określenia „ludobójstwo na Wołyniu” mają zarówno prace i wypo-wiedzi historyków zawodowo zajmujących się tematem, jak i – czy też nie przede wszystkim − historyków amatorów. Mam tu na myśli dzieło Ewy i Władysława Siemaszków Ludobójstwo dokonane przez

nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939−194516, 13

T. Skoczek, Wprowadzenie, [w:] Marek A. Koprowski, Wołyń. Wspomnienia

oca-lałych, t. 1, Warszawa 2016, s. 9.

14

Ibidem, s. 10.

15

Co nie oznacza wcale, iż przestał być przedmiotem sporu historyków, publicy-stów czy polityków.

16

W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów

ukra-ińskich na ludności polskiej Wołynia 1939−1945, Warszawa 2000. Warto

przypo-mnieć również, iż terminem ludobójstwo posługuje się w odniesieniu do omawianej zbrodni ukraiński politolog Wiktor Poliszczuk, którego dzieła mają uczyć historii wołyńskiej zbrodni właśnie Ukraińców, a którego wiarygodność podważają niektó-rzy polscy historycy, m.in. Rafał Wnuk. Zob. m.in. W. Poliszczuk, Gorzka prawda.

(9)

dzięki któremu termin genocide został w polskim brzmieniu zastoso-wany konsekwentnie w odniesieniu do wymienionej w tytule książki zbrodni.

To prace popularnonaukowe oraz gromadzone i coraz liczniej wy-dawane różnorodne genologicznie świadectwa tamtych wydarzeń, ze względu na szeroki zasięg czytelniczy skutecznie uzupełniają naukowy dyskurs, zmieniając społeczną świadomość historyczną17.

Joanna Wieliczka-Szarkowa w książce Wołyń we krwi 194318

jed-noznacznie klasyfi kuje ludobójstwo na Wołyniu jako genocidium

atrox − ludobójstwo okrutne. Z kolei w liczącej ponad 500 stron

popularnonaukowej publikacji Grzegorz Motyka wyjaśnia między innymi, dlaczego rzeź wołyńską i galicyjską należy nazywać ludo-bójstwem, a nie czystką etniczną. Z braku miejsca zacytuję tylko konkluzję jego dowodzenia:

(…) uważam, iż choć akcja antypolska była czystką etniczną, to jednocześnie spełnia ona defi nicję ludobójstwa. Można powiedzieć, że rzezie wołyńska i galicyj-ska były „ludobójczymi czystkami etnicznymi”. Warto zwrócić uwagę, iż w lite-raturze przedmiotu terminy te są nierzadko używane wymiennie. Dobry przykład stanowi tu rezolucja z dnia 18 grudnia 1992 roku Zgromadzenia Narodów Zjedno-czonych, gdzie jest mowa o „karaniu za zbrodniczą politykę »czystek etnicznych«, które są formą ludobójstwa”*.

Innym możliwym sposobem rozróżnienia obu zjawisk byłoby uznanie za czystkę etniczną takich przypadków usunięcia ludności, którym nie towarzyszyły działania mające na celu jej fi zyczne unicestwienie. Wówczas rzezie wołyńska i galicyjska byłyby ludobójstwem, przymusowe przesiedlenia z lat 1944−1946 i z roku 1947 „tylko” czystkami etnicznymi19.

17

Można tu wymienić chociażby M.A. Koprowski, Wołyń. Wspomnienia ocalałych, op. cit.

18

J. Wieliczka-Szarkowa, Wołyń we krwi 1943, op. cit. Z popularnonaukowych pu-blikacji zob. również: Lech S. Kempczyński, uKRAINA zbrodni. Historia, o której

nie powiedzą ci polityce i dziennikarze, Warszawa 2017.

19

G. Motyka, Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konfl ikt polsko-ukraiński

1943−1947, Kraków 2011, s. 456. *Motyka cytuje za: B. Bruneteau, Wiek lu-dobójstwa, Warszawa 2005, s. 171. Warto zaznaczyć, że Bernard Bruneteau nie

poświęca uwagi rzezi wołyńskiej, choć zauważa problemy tego regionu świata, a głód na Ukrainie w latach 30. XX wieku postrzega jako formę ludobójstwa!

(10)

Wszystkie te dzieła, a także obecność tematu zarówno w kulturze wysokoartystycznej (przykładem może być fi lm Wołyń w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego, o którym było głośno jeszcze zanim po-wstał20), jak i popularnej (ballady, pieśni Lecha Makowieckiego21 czy

Wojciecha Rohatyna Popkiewicza22), a w końcu zmiany na polskiej scenie politycznej sprzyjały ofi cjalnemu określeniu w polityce histo-rycznej państwa wołyńskiej hekatomby jako ludobójstwa.

1.3 Ludobójstwo wołyńskie w polityce historycznej III RP

Po wieloletnim unikaniu zastosowania pojęcia genocide w stosunku do wołyńskiego męczeństwa w ofi cjalnej narracji historycznej władz III RP, zagadnienie to stało się przedmiotem obrad polskiego parla-mentu. W lipcu 2013 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, w uchwa-le upamiętniającej ofi ary rzezi wołyńskiej nie zdecydował się jednak na jednoznaczne wpisanie tej zbrodni w pojęcie genocidu. W zapisie uchwały pojawiło się sformułowanie opisowe, iż była to „czystka et-niczna o znamionach ludobójstwa“23. Nie ustanowiono wówczas dnia

pamięci ofi ar zbrodni wołyńskiej.

Nieustanne zabieranie głosu w tej sprawie przez środowiska Kre-sowian oraz szereg wspomnianych już czynników miało wpływ na nazwanie przez państwo polskie eksterminacji Polaków na Wołyniu mianem ludobójstwa trzy lata później. W dniu 22 lipca 2016 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął uchwałę „w sprawie oddania hołdu ofi arom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1943–1945”, w której czytamy między innymi:

Do poglądów Motyki odwołuje się Krzesimir Dębski, którego książka jest przed-miotem moich rozważań.

20

Jego premiera miała miejsce już po podjęciu sejmowej uchwały, o której niżej.

21

L. Makowiecki, Wołyń 1943 (utwór z płyty Patriotyzm) [on-line] https://www. youtube.com/watch?v=KDK2AVGobdA&feature=share [dostęp: 20.07.2018].

22

W. Popkiewicz, Ballada o Podkamieniu [on-line] https://www.youtube.com/ watch?v=ODHv4dK-gOw [dostęp: 20.07.2018].

23

Określenie cyt. za: http://www.tvpparlament.pl/aktualnosci/sejm-min-o-70-rocz-nicy-rzezi-wolynskiej/11717739 [dostęp: 23.06.2018].

(11)

(…) W wyniku popełnionego w latach 1943–1945 ludobójstwa zamordowanych zostało ponad sto tysięcy obywateli II Rzeczypospolitej Polskiej, głównie chłopów. Ich dokładna liczba do dziś nie jest znana, a wielu z nich wciąż nie doczekało się godnego pochówku i upamiętnienia. (…)

Ofi ary zbrodni popełnionych w latach 40. przez ukraińskich nacjonalistów do tej pory nie zostały w sposób należyty upamiętnione, a masowe mordy nie zosta-ły nazwane zgodnie z prawdą historyczną ludobójstwem. (…)

Dlatego Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia dzień 11 lipca – rocznicę apo-geum zbrodni – Narodowym Dniem Pamięci Ofi ar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wzywa do ustalenia miejsc zbrodni i ich ozna-czenia, zapewnienia godnego pochówku wszystkim odnalezionym ofi arom, odda-nia należnej czci i szacunku niewinnie zamęczonym i pomordowanym, sporządze-nia pełnych list ofi ar. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej apeluje o kontynuację dzieła pojednania i dialogu, rozpoczętego przez przywódców politycznych i duchowych, wspieranie współpracy historyków, w tym rozszerzenie dostępu do archiwów pań-stwowych, wzmocnienie współpracy władz Rzeczypospolitej Polskiej i Ukrainy w najważniejszych dla przyszłości obu narodów sprawach24.

Sejm wyraził w uchwale „szacunek i wdzięczność Ukraińcom, którzy narażając własne życie, ratowali Polaków” oraz zaapelował do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o uhonorowanie tych osób odznaczeniami państwowymi. Parlament przypomniał „również po-stawę znacznej części ludności ukraińskiej, która odmawiała udziału w napadach na Polaków”25. Nie zapomniano o podziękowaniach

Kre-sowianom i ich potomkom oraz ludziom dobrej woli, „którzy od dzie-siątków lat domagają się prawdy, kierując się mottem »Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofi ary«”26.

24

Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 22 lipca 2016 r. w sprawie oddania hołdu ofi arom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1943−1945, Monitor Polski. Dziennik Urzędowy Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 29 lipca 2016 r. Poz. 726. [on-line] http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WMP20160000726/O/ M20160726.pdf [dostęp: 20.06.2018]. 25 Ibidem. 26 Ibidem.

(12)

Sejmowa uchwała zamyka pewien etap dyskusji na temat rzezi wo-łyńskiej, ale nie kończy politycznych i historycznych sporów na ten temat po obu stronach polsko-ukraińskiej granicy. Pozwala wszakże na umieszczenie ludobójstwa wołyńskiego jako wydarzenia jedno-znacznie nazwanego i poddanego aksjologicznej waloryzacji na przy-kład w szkolnej podstawie programowej, w materiałach edukacyjnych, które będą pisać już historycy, a nie politycy. Zaistnienie uchwały zwiększa rangę świadectwa, tych którzy przeżyli, gdyż jako aktorzy tamtych wydarzeń zostali oni zauważeni i docenieni. Historycy jako rekonstruktorzy faktografi cznej prawdy, „nie mają jednak monopolu na jej przedstawienie”27, zaś prawda o Wołyniu 1943 choć nazwana

„po imieniu”, pozostaje nadal trudna do opowiedzenia. I o tym będzie kolejna część tego artykułu.

2. „By nie umarli po raz trzeci”

Opowieść o ludobójstwie na Wołyniu dokonanym 75 lat temu nie jest jedynie kwestią dyskursu naukowego oraz problemem odpowied-niego nazwania owych wydarzeń historycznych. Czy nie znacznie trudniejszym problemem jest znalezienie odpowiedniego języka, by opowiedzieć o tych wydarzeniach w beletrystyce czy literaturze wspo-mnieniowej, w której mamy do czynienia z zapisem ludzkiej pamię-ci, a nie „suchej faktografi i”? Obrazem wydarzeń wołyńskich w lite-raturze pięknej zajęła się Renata Pomarańska w swojej książce pod znaczącym tytułem Golgota Polaków na Kresach. Realia i literatura

piękna28. Ponieważ badaczkę zajmują szczególnie fabularne utwory

li-terackie, a memuarystyka stanowi jedynie tło jej dociekań, w moich rozważaniach sięgam do egzemplifi kacji pominiętych przez Pomarań-ską, przynależnych właśnie do tego wtórnego dla niej obszaru tekstów: do literatury dokumentu osobistego oraz do dzieła popularnonauko-wego z pogranicza historii oraz etnografi i i antropologii kulturowej. Co więcej, autorkę Golgoty Polaków interesowały teksty literackie jako źródła historyczne, wydobywała zatem z omawianych utworów

27

E. Traverso, Historia jako pole bitwy…, op. cit. s. 289.

28

R. Pomarańska, Golgota Polaków na Kresach. Realia i literatura piękna, War-szawa−Radzymin 2018.

(13)

przede wszystkim faktyi obrazy historycznych wydarzeń, mniej zaj-mując się ich stroną literacką. Mnie interesuje bardziej sposób tworze-nia i organizacji tekstu niż wydarzetworze-nia. Uwagę skupiam na przyczy-nie powstania, mechanizmie i narracyjnej formie wołyńskiej historii. Na początek zatem kilka konstatacji:

Film Wołyń Wojciecha Smarzowskiego rozpoczyna się cytatem z pamiętnika Jana Zaleskiego, który udostępnił reżyserowi jego syn, ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: „Kresowian zabito dwa razy, raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie. A ta druga śmierć jest gorsza od pierwszej”29. Zarówno fi lm fabularny o wołyńskim

lu-dobójstwie czy fi lmy dokumentalne30, jak i historiografi czne,

wspo-mnieniowe oraz beletrystyczne narracje o tych wydarzeniach powstają jako swoiste zabezpieczanie śladów, by milczenie odkrywanej, a nagle dla wielu niewygodnej prawdy, nie spowodowało śmierci ofi ar wołyń-skiego ludobójstwa po raz trzeci, by nie wyparto ich śmierci z pamię-ci zbiorowej XXI wieku. I oto w sytuacji nieistnienia cenzury i braku politycznej presji uruchamiania autocenzury oraz wobec pojawienia się możliwości poszukiwania miejsc pochówku ofi ar i peregrynacji na ich groby możliwe jest – w moim przekonaniu − dopiero teraz przepracowanie traumy i żałoby. Następuje upublicznienie tego, co do tej pory pozostawało prywatne – pamięć ofi ar i narracja o postapo-kaliptycznej rzeczywistości ocalałych przekraczają progi rodzinnych domów. W takim porządku powstały obie książki Dębskich, co sta-nowi klucz do ich lektury.

Nieprzypadkowo − zauważmy − w pierwszej części niniejszego tek-stu został ukazany żmudny proces kształtowania terminologii i okre-ślenia mianem ludobójstwa omawianej zbrodni. To, co rozegrało się na Wołyniu w latach 1943−1945 stanowi bowiem dla uczestników kresowej zagłady i ich potomków tak samo niewyrażalne i trauma-tyczne przeżycie − uczestnictwo w historii jak Holocaust dla Żydów,

29

Cyt. za: T. Isakowicz-Zaleski, Film „Wołyń” wyrzutem sumienia dla Trzeciej

Rzeczypospolitej [on-line]

https://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/isakowicz-za-leski/blogi/news-fi lm-wolyn-wyrzutem-sumienia-dla-trzeciej-rzeczypospolitej,-nId,2283777 [dostęp: 20.07.2018].

30

Wspomniany w przypisie nr 1 fi lm Było sobie miasteczko… reż. T. Arciuch, M. Wojciechowski (2010) czy m.in. Kryptonim Pożoga, reż. W. Ronisz (1998),

(14)

przy czym lokalność wydarzeń wobec niewyobrażalnej i niewyrażal-nej skali okrucieństwa dokonanego ludobójstwa nie ma tu najmniej-szego znaczenia. Pytania, które postawił tekstom holocaustowym Jacek Leociak, można z powodzeniem powtórzyć wobec relacji wo-łyńskich: czy da się opowiedzieć ludobójstwo dokonane przez OUN/ UPA na Wołyniu w latach 1943−1945? Czy doświadczenie to „mieści się w granicach ludzkiej ekspresji i ludzkiego pojmowania? Czy da się o tym mówić? A jeśli tak, to w jaki sposób?”31.

Zarówno w przypadku „opowieści wołyńskiej” Włodzimierza Sławosza Dębskiego, jak w przypadku „mojej rodzinnej historii”, by sięgnąć do podtytułów, które pełnią jednocześnie funkcję określeń „quasi-gatunkowych”, mamy do czynienia z próbą „utekstowienia” lu-dobójstwa. Istotne w obu przypadkach jest, podobnie jak w przypadku narracji o Zagładzie, „poszukiwanie sposobu, w jaki relacjonujący jest w stanie przekazać swoje doświadczenie, a adresat – przyjąć je i zro-zumieć”32.

Włodzimierz Sławosz Dębski jest świadkiem i uczestnikiem wyda-rzeń historycznych, monografi stą historii „Kręgu Kościoła Kisieliń-skiego”(B, 15). Przyjmuje rolę kronikarza swojej małej ojczyzny. Opo-wiada on zatem historię społeczności, a nie swojej rodziny. Zanotowa-ne osobiste doświadczenie i udział w planie wielkiej Historii stanowią uzupełnienie cudzych zapisów. Szczególnie w drugiej części książki, gdy opisuje on zagładę getta w Kisielinie czy ludobójstwo UPA cytu-je wypowiedzi świadków. Podobnie w przypadku „etnografi cznych” partii dzieła, pamięć autora uzupełniana jest relacjami innych osób.

31

J. Leociak, Tekst wobec Zagłady (O relacjach z getta warszawskiego), Wrocław 1997, s. 27.

32

Ibidem, s. 28. Pytanie to zasadne, tym bardziej że w przypadku narracji „o Wo-łyniu” w pamięci pozostają te utwory wspomnieniowe i fabularne oraz zawarte w nich opisy, w których bez zbędnego komentarza zobrazowano zbrodnie skata-logowane wnikliwie w literaturze przedmiotu, co staje się podstawową trudno-ścią komunikacyjną w ich odbiorze, by wymienić m.in. krępowanie ludzi drutem kolczastym, gwałty kobiet, odrąbywanie im piersi czy przybijanie dzieci za język do stołu. Odnotowują je Siemaszkowie, pisze o nich Szarkowa. Opisy tortur i rodza-jów zadawania śmierci zawierają opowiadania Stanisława Srokowskiego, które stały się podstawą scenariusza fi lmu Wołyń − zob. idem, Nienawiść (opowiadania

kreso-we), Warszawa 2006. Zestawienie tortur stosowanych przez UPA na Polakach zob.

(15)

W przypadku książki jego syna jest inaczej. Określenie „moja ro-dzinna historia” określa porządek narracji, która wychodząc od pla-nu historycznego skupia się na historii rodziny, pokazuje „rodzinę w historii”33. Krzesimir Dębski, który nie przeżył i nie doświadczył

zbrodni 1943 roku przyjmuje rolę skryptora cudzych relacji (dokonuje powtórzeń z dzieła ojca, uzupełniając je wypowiedziami matki o tych samym zdarzeniach i zagadnieniach), narzuca tym zapiskom porządek problemowy, zderza je z pracami historyków, ale wszystkie jego dzia-łania sensotwórcze podporządkowane są narracji o „piętnie Wołynia” na losach ocalałej rodziny Dębskich. Szczególnie interesująco jawi się łączna lektura obu książek, które układają się w rodzaj narracyjnej dylogii koncentrującej się wokół tych samych osób i wydarzeń, stano-wiąc szczególny rodzaj dialogu zapisu pamięci i swego rodzaju post-pamięci34.

2.1 Było sobie miasteczko…

Przez lata Włodzimierz Sławosz Dębski upamiętniał zarówno przedwojenny Kisielin, jak i jego zagładę – „masakry w kościele i przed nim” (N, 11) na swoich obrazach oraz w utworach symfo-nicznych i wokalno-instrumentalnych. „Potrzeba malowania tamte-go świata była tym większa, że już tamte-go nie było. Z kościoła zostały ruiny, Kisielin zwiądł i zmarniał, sąsiednie miejscowości przesta-ły istnieć (…)” (N, 11) – tłumaczy jego syn i dopowiada kluczową dla narracji ocalałych kwestię: „(…) ludobójstwo, które przetrwał, zostało w nim na całe życie. Żyliśmy tym w domu wszyscy, ja i moi

33

Określenie za: T. Czerska, Historia rodziny – rodzina w historii, [w:] eadem,

Mię-dzy autobiografi ą a opowieścią rodzinną. Kobiece narracje w Polsce po 1944 roku w perspektywie historyczno-kulturowej, Szczecin 2011, s. 37.

34

Postpamięć to pamięć potomków generacji, która przeżyła zbiorową traumę, oparta na empatycznym odtwarzaniu doświadczenia tej generacji. Określenie naj-częściej stosowane w odniesieniu do pamięci drugiego pokolenia po Holocauście, pokolenia, które samo nie doświadczyło Zagłady. Na ten temat m.in. M. Hirsch,

The Generation of Postmemory [on-line] https://warwick.ac.uk/fac/cross_fac/ehrc/

events/memory/poetics_today-2008-hirsch-103-28.pdf [dostęp: 20.07.2018]. O za-stosowaniu kategorii w odniesieniu do polskich tekstów zob. A. Mach, Świadkowie

(16)

bracia, bo rodzice opowiadali o swoich dobrych i złych doświad-czeniach. Ale w końcu ojciec postanowił napisać o tym książkę” [podkr. E. T.-Ś] (N, 12).

Sam autor dzieła Było sobie miasteczko… wspomina o poszuki-waniu formy dla swej opowieści i – jak wydawało się przez lata − ostatecznym zrezygnowaniu z pisania na rzecz malarstwa i muzy-ki. Nie wiemy, jaki udział w uprywatnieniu narracji i ograniczeniu jej do ustnego rodzinnego przekazu miały względy cenzuralne – książka w PRL-u nie miałaby zapewne szans na wydanie. Istotne dla jej powstania było natomiast wydarzenie pełniące rolę katali-zatora procesu twórczego. Kiedy w lipcu 1989 roku Włodzimierz spotkał się „z gestem przyjaźni i przeprosin za popełnioną zbrodnię w 1943 r.” (B, 15), gdy mógł stanąć nad uporządkowaną mogiłą ofi ar w Kisielinie, postanowił postawić im pomnik oraz napisać rodzaj monografi i „okolicy nazwanej Kręgiem Kościoła Kisielińskiego” – kręgu wyznaczonego krwią ofi ar przybyłych do tej świątyni 11 lipca 1943 roku (B, 15).

2.1.1 Wołyń – ziemia wielu narodów, polski raj

Monografi a została podzielona na dwie części: część I: Czas pokoju

do 1939, część II: Czas wojny 1939−1944. Rzecz znamienna, iż

od-twarzane z archiwistyczną dokładnością przedwojenne życie małej oj-czyzny Dębskiego zajmuje w publikacji zdecydowanie więcej miejsca. Takie ukształtowanie opowieści przynosi podwójny efekt. Odbiorca w pierwszej kolejności poznaje rzeczywistość, która istnieje już tylko w świadomości autora i jego respondentów i która właśnie z tego po-wodu domaga się upamiętnienia. Szczegółowość opisu, ludzi, miejsc, zwyczajów, roślinności czy gospodarki pokazanych w drobiazgowy i plastyczny sposób uzmysławia skalę późniejszego unicestwienia tego świata. Następnie obraz zaginionej Atlantydy zostaje skontrastowany z unaocznieniem absurdalności i brutalności jej zagłady przedstawio-nej w części II, co daleko bardziej oddziaływa na odbiorcę niż doko-nałaby tego sama prezentacja procesu jej zniszczenia podczas okupacji sowieckiej i niemieckiej.

Wzmocnienie semantyki obrazu polskiego raju na Wołyniu Wło-dzimierz S. Dębski uzyskuje także poprzez stosowanie poetyki

(17)

wyliczenia na różnych poziomach tekstu. Tak więc rozdział I za-tytułowany Miejscowości i mieszkańcy to charakterystyka kolejno wyliczanych: Kisielina, Twerdyń, Kol. Dunaj, Adamówki itd. Na-stępny rozdział Rody to opowieść o Adamowiczach z Aleksandrów-ki (ośmigowicAleksandrów-kiej), AnuszAleksandrów-kiewiczach z Woronczyna, Bajherach herbu Leliwa, z Rudni i Jachimówki, Basakach z Woronczyna itd. W każdym podrozdziale dotyczącym kolejnego rodu zamieszczona została tabela ze szczegółowym spisem Polaków, Ukraińców oraz rodzin mieszanych zamieszkujących daną miejscowość. Podkreśla-jąc przynależność stanową osiadłych polskich rodzin, w kolejnym rozdziale autor sporządza ujęty w formę tabeli herbarz poszczegól-nych rodów. Po przedstawieniu mieszkańców „mikroregionu Woły-nia, którzy pozostawali w kręgu oddziaływania kościoła kisieliń-skiego” (B, 20) następuje wyliczenie oraz opis form i poziomu życia społecznego, gdyż kolejne rozdziały to Administracja, Szkolnictwo,

Drogi i pojazdy czy Gospodarka. Z wnikliwością etnografa

mono-grafi sta odnotowuje, co spożywano, jak się ubierano, opisuje święta i zabawy oraz wzajemne relacje różnych kresowych narodowości. Tu również stosuje wyliczenia: „Z wielu sprzętów kuchennych, jak: stolnica z wałkiem do ciasta, niecki, deska do krojenia (często kro-jono wprost na stole), maszynka do mielenia, młynki, moździerze, tłuczki, makutry (…), blachy, maślnice, skopki (…), należy tu wy-różnić garnki „czyhunne”, jak mówiono, „ruskie”, wstawiane do pieca” (B, 280).

W kreśleniu realiów unicestwionego świata Dębski odwołuje się również do pamięci innych osób: „o tym, co jadano w domach dawno tu osiadłych Polaków, informuje Aniela Sławińska” (B, 281) (tu nastę-puje wyliczenie „dziennego jadłospisu” – co było na śniadanie, obiad czy kolację). Podobnie we fragmencie dotyczącym Ukraińców: „jak przebiegała wytwórczość materiałów odzieżowych objaśnia Józef Dzi-kowski z Twerdyń” (B, 286).

Z wyliczeniem poszczególnych elementów życia łączy się drobia-zgowość opisu, jak choćby w przypadku pieca chlebowego, które-mu poświęcony passus poprzedza rysunek. Na rysunku pieca cyfry, a pod nim objaśnienia ich znaczenia: „1. Komin z szybrem, 2. okap 3. pręt metalowy podtrzymujący okap…” itd. (B, 279). Rysunki, szki-ce przedmiotów, sprzętów, pejzaży. Rysunki nie fotografi e. W sumie

(18)

niewielka ilość przedwojennych fotografi i szkolnych, ofi cjalnych, rza-dziej rodzinnych. Ta dysproporcja ilości szkiców, rysunków wobec ni-kłej dokumentacji fotografi cznej zdumiewa, jest znacząca.

2.1.2 Rysunki, tabele, niewiele fotografi i

Każdorazowe przeglądanie fotografi i będących dokumentami przeszłości moż-na porówmoż-nać do swoistych obrzędów wprowadzania kolejnych pokoleń w historie rodzinne. „Spotkania” z albumami przodków są rodzajem „uczestniczenia” w tym, czego często fi zycznie już nie ma, ale co nadal odgrywa istotną rolę w podtrzymy-waniu czyjejś tożsamości. Fotografi e prywatne głęboko poruszają, mogą budzić niepokój, nie pozwalają na obojętność i zapomnienie zmuszając do ciągłych po-wrotów do minionych lat. Ich odkrywanie jest niekończącym się dialogiem między odbiorcą/badaczem i obrazami polegającym na ponawianiu prób odkrycia prawdy o przeszłości*35

− zauważa pisząca o roli fotografi i w postpamięci Kamilla Łaguna--Raszkiewicz.

W monografi i Dębskiego, jak wspomniałam, fotografi i jest niewiele. W rozdziale Miejscowości i mieszkańcy nieliczne przedwo-jenne zdjęcia miejsc i ludzi uzupełnione zostały ujęciami współcze-snymi dokumentującymi raczej rozpad i smutek opuszczonych do-mostw. W przypadku Rodów oczekiwalibyśmy przy każdej rodzinie wizualizacji w postaci rodzinnej fotografi i. Tak się jednak nie dzieje – 8 rodzinnych fotografi i na 43 omówione rody! Widocznego braku fotografi i prywatnych nie rekompensują obfi cie ilustrowane zdjęciami ofi cjalnymi, grupowymi rozdziały poświęcone administracji, szkol-nictwu czy zatytułowane Organizacje, polityka, stosunki

narodowo-ściowe oraz Sezon działalności artystycznej i zabaw. Skromna liczba

zdjęć nie wynika z ekonomii wydania dzieła. Nie jest też próbą ukry-cia, przemilczenia, wykluczenia fotografi i, jak bywało w przypadku

35

K. Łaguna-Raszkiewicz, Fotografi a jako źródło postpamięci, „Pedagogika Spo-łeczna” 2016, nr 1, s. 157−158 [on-line] http://pedagogikaspoleczna.com/wp-con-tent/content/abstrakt/PS%201%20(2016)%20155-164.pdf [dostęp: 20.07.2018]. *Badaczka odwołuje się do: J. Collier Jr., M. Collier, Zasady badań wizualnych, [w:] Fotospołeczeństwo. Antologia tekstów z socjologii wizualnej, pod red. M. Bo-guni-Borowskiej, P. Sztompki, Kraków 2012, s. 719.

(19)

ocalałych z Holocaustu36. Nieobecność fotografi i „współwystępuje” przecież z ogromną liczbą nie tylko szkiców „etnografi cznych” owych czyhunnych garnków czy postołów, ale wyraźnie zastępujących foto-grafi e szkiców opisywanych miejsc, pejzaży i obiektów: Kol. [kolonia – E.T.-Ś] Żurawiec − 2 rysunki, Zapust – 4 rysunki, w tym trzy do-kładnie opisane: G. Witwicki [chodzi o dom wspominanego w tekście Grzegorza Witwickiego – E.T.-Ś] fol. Dymitrówka, fol. Leonówka (B, 166−167). Dlaczego brak fotografi i? Bo ich po prostu nie ma! W Nic nie jest w porządku Krzesimira Dębskiego znajdujemy komen-tarz do owej sytuacji braku zdjęć:

Przecież nie mieliśmy żadnej pamiątki rodzinnej, wszystko zostało tam. Tych kilka zdjęć, które mamy, udało się zebrać od kuzynów, znajomych Kresowiaków, którzy przechowali je przypadkiem. Ojciec liczył na to, że znajdzie tam [czyli w Ki-sielinie − E.T.-Ś.] coś jeszcze. Może ktoś ma zdjęcia szkolne, może takie, na których będzie rodzina. Przecież dziadek brał udział w różnych akademiach, przemawiał na uroczystościach parafi alnych, na dożynkach (…) (N, 192).

O istniejących nielicznych fotografi ach z części I dzieła Dębskie-go można powiedzieć dokładnie to, co Łaguna-Raszkiewicz mówiła o fotografi ach ofi ar Holocaustu:

Te obrazy „wołają” o rozpoznanie (…). Narracje o postaciach ze zdjęć sprawiają, że kontakt z obrazami wyzwala w odbiorcy ogromne emocje. Są one tym większe, kiedy patrzący na obraz wie, że utrwaleni na nim ludzie w niedługim czasie zostaną zamordowani, „że ich świat zostanie (został) zniszczony i że przyszły (nasz) jedy-ny dostęp do niego będzie (jest) możliwy poprzez te zdjęcia i poprzez opowieści,

36

O „wykluczeniu” fotografi i rodzinnych przez Marię Kuryluk, pisze jej córka Ewa Kuryluk w Goldim. Zob. na ten temat: A. Mach, „Na początku była

woj-na”: postpamięć w utworach Evy Hoff man, Bożeny Keff , Ewy Kuryluk i Aga-ty Tuszyńskiej, „Literaturoznawstwo: historia, teoria, metodologia, kryAga-tyka”

2014−2015, nr 8−9, s. 142−143 [on-line] http://bazhum.muzhp.pl/media//fi les/ Literaturoznawstwo_historia_teoria_metodologia_krytyka/Literaturoznaw- stwo_historia_teoria_metodologia_krytyka-r2014_2015-t8_9/Literaturoznaw- stwo_historia_teoria_metodologia_krytyka-r2014_2015-t8_9-s139-175/Literatu-roznawstwo_historia_teoria_metodologia_krytyka-r2014_2015-t8_9-s139-175.pdf [dostęp: 20.07.2018].

(20)

które po sobie pozostawili”*. W tym kontekście opisywane fotografi e można na-zwać zwiastunami śmierci37.

Prezentowane rysunki zyskują wobec powyższego sens podwójny: z jednej strony dokumentują świat, który „jakby jeszcze istnieje”, bo to opis przedwojennego Wołynia (zatem są „zwiastunami śmierci”), z drugiej strony wraz z brakiem fotografi i (fotografi i, które te szkice zastępują), „krzyczą” o śmierci, która już nastąpiła. Zagłada opisywa-nej z takim pietyzmem kisielińskiej okolicy dokonana została tak bez-względnie, że po zmarłych nie został nawet ślad w postaci fotografi i. Wszystko zginęło w płomieniach, a ludzie którzy ocaleli cudem urato-wali jedynie swoje życie38.

Znamienne, iż w części II Było sobie miasteczko, poświęconej za-gładzie wołyńskiego mikroregionu występują tylko zdjęcia osób snu-jących wspominki o zamordowanych39, a Dębski nie epatuje nas tak

charakterystycznymi dla wołyńskich publikacji zdjęciami bestialsko zabitych ludzi. Czy wynika to tylko z braku takiej dokumentacji foto-grafi cznej właśnie dla tej okolicy?

W rozdziale na temat miejscowości i mieszkańców Dębski za-mieścił precyzyjnie wykreślone plany poszczególnych miejscowo-ści, na których zaznaczył pieczołowicie rozrysowane zagrody, obej-ścia, domostwa wymienionych rodzin. Ich nazwiska pojawiają się oprócz tego we wspomnianych wyżej zestawieniach tabelarycznych. W monografi i popularnonaukowej nie dziwią tabele z odtworzony-mi na podstawie wywiadów źródłowych zestawieniaodtworzony-mi wszystkich mieszkających w danej miejscowości czy kolonii Polaków i Ukra-ińców, ewentualnie osób innej narodowości. Zatem mamy przykła-dowo: „Alfabetyczny spis mieszkańców Adamówki według stanu

37

Ibidem, s. 160. *Badaczka cytuje M. Hirsch, Żałoba i postpamięć, [w:] Teoria

wiedzy o przeszłości na tle współczesnej humanistyki. Antologia, pod red. E.

Do-mańskiej, przeł. K. Bojarska, Poznań 2010, s. 251.

38

Jak symptomatyczny jest brak fotografi i minionego przedwojennego i nawet wo-jennego świata w książkach obu Dębskich uzmysłowić może porównanie ich dzieł z kresową opowieścią wspomnieniową, jaką jest bogata w dokumentację fotogra-fi czną Pożoga Zofotogra-fi i Kossak, napisana wszak po gehennie rewolucyjno-wojennej tzw. Kresów zakordonowych.

39

(21)

z lipca 1943 roku odtworzyli: Janina i Czesław Czemerysowie, Ja-dwiga Dragan, Ferdynand Jardel i Józef Masternak, byli mieszkańcy tej wsi” (B, 84). Przed tabelą (B, 86−90), w której wymieniono 75 „głów rodzin z rodzeństwem” a w kolejnych rubrykach nazwiska i imiona krewnych (w sumie osób 345), plan wsi podpisany „Ada-mówka według Józefa Masternaka” (B, 85). Miejscowość po miej-scowości żmudnie odtwarzane są spisy rodzin w części I, których odbiór jest podobny jak interpretacja obecnych i nieobecnych foto-grafi i. Stanowią one antycypacje zagłady i wybrzmiewają jak listy poległych.

Choć z jednej strony przekonamy się w części II, że nie wszyscy zginęli, co udowodnią kolejne tabele, tym razem dotyczące pomor-dowanych i co staje się zupełnie jasne na podstawie relacji świad-ków, to mimo wszystko taki odbiór emocjonalny czytanych po-szczególnych rubryk z części I jest możliwy i prawdopodobny. Nikt przecież nie będzie zestawiał tabel z obu części monografi i i dzielił wymienionych w części I na tych, którzy przeżyją i tych, którzy zginą. Więc czytamy ten „spis ludności” z części I jako wypowiedź o tych, którzy jeszcze żyją, ale jutro przyjdzie na nich i na ich świat zagłada.

Czytającego następujące po sobie nazwiska i imiona poraża świadomość unicestwionych całych rodzin w tym dzieci lat 12, 15, 6. Nie zawsze da się odtworzyć wiek, imię, stopień pokrewień-stwa. Miejscowość po miejscowości kronikarsko zanotowane rela-cje świadków i dane statystyczne jak w śledztwie, tu dotyczącym Historii. Listy pomordowanych, listy zabitych narrator komentu-je beznamiętnie, bo przymiotnikowe epitety są tu zbyteczne nie tylko ze względu na naukowość dzieła. Przykładowo: „Ogółem zginęło 56 osób. Dodając do tego zabitych w kościele, straty Ada-mówki wynoszą 65 istnień ludzkich, co stanowi 10% ogółu miesz-kańców” (B, 471).

Nie procent strat jest tu zresztą najważniejszy, ale to, że poprzez re-lacje świadków przywrócona zostaje pamięć, ale i życie ofi ar, by „nie umarli po raz trzeci”. Jeśli nienazwane nie istnieje, podobnie nie na-zwani/nie wywołani po imieniu zamordowani, pozostaliby w niebycie Historii.

(22)

2.1.3 11 lipca 1943 – walka o kościół w Kisielinie, początek rzezi Zgodnie z faktografi ą oczyszczuwalna akcja rozpoczęła się w oma-wianym regionie od ataku na Polaków zgromadzonych na niedziel-nej Mszy św. w kisielińskim kościele. Obrona plebanii pokazana jest poprzez przytoczenie relacji ocalałych uczestników tego oblężenia. Tu także monografi sta jest świadkiem i bohaterem Historii, pojawia się jako narrator pierwszoosobowy. Jego dynamiczna, dramatyczna, spisana w pierwszej osobie narracja jest jednym z kilku wspomnień o walce w Kisielinie oraz zaledwie jedną z wielu relacji o ludobójstwie na Wołyniu przytaczanych w analizowanej monografi i. Passus ten stał się natomiast punktem centralnym fi lmu pod tym samym, co książ-ka tytułem oraz „punktem zero”40 rodzinnej historii Krzesimira Dęb-skiego. Do tego podrozdziału powrócę przy omawianiu książki Krze-simira. Przechodząc zaś do wspomnień rzezi, muszę zwrócić uwagę na istotną w kontekście wyżej omawianych tabel i danych statystycz-nych, a zasadniczą w problematyce tego artykułu kwestię, jaka wy-łania się w interpretacji obrazu ludobójstwa w dziele Włodzimierza Sławosza Dębskiego.

Źródłem i zapisem prawdy o ludobójstwie na Wołyniu w rozdzia-le Działalność UPA są relacje świadków, które niezarozdzia-leżnie od tego, iż były spisywane i przesyłane do autora funkcjonują w monografi i jak historia mówiona41. Okoliczności ewokowania wspomnień oraz

ich formę narracyjną określa sytuacja spisywania wspomnień „na za-mówienie”, analogicznie do sytuacji wywiadu. Pozostawiam na boku kwestię większego niż w sytuacji mówienia uporządkowania toku wy-wodu, braku emocjonalności, która zapewne wystąpiłaby w oralnym przekazie, gdyż interesuje mnie w tym miejscu status ich prawdzi-wości, co zwykle poruszane jest w kontekście indywidulanych opo-wieści nie tylko o ludobójstwie na Wołyniu. Tradycyjna historiogra-fi a nie ufa ustnym opisom i doniesieniom, poddaje je w wątpliwość

40

Posługuję się tutaj określeniem A. Mach. Zob. eadem, Na początku była

woj-na”…, op. cit., s. 173.

41

Bywa, że mają zresztą byt podwójny, gdyż część z nich ma wersję mówioną (jak świadectwo samego Dębskiego) lub jest odczytywana przez lektora w fi lmach dokumentalnych.

(23)

ze względu na ich subiektywizm, „zniekształcanie faktów przez emo-cjonalne podejście do opowiadanych zdarzeń”42. Nie szuka zatem

w nich odpowiedzi na podręcznikowe pytania o faktografi ę, dlatego też oral history stanowi raczej uzupełnienie podręcznikowej historii. Jak spostrzega Marzena Baum-Gruszowska:

W perspektywie historycznej relacje oral history traktowane są jako dodatko-we, uzupełniające, podrzędne wobec pisanych, źródło historyczne. (…) Sięga się po nie szczególnie w badaniach nad historią społeczną, historią codzienności i tam, gdzie chce się dotrzeć do wiedzy o przeszłości posiadanej przez „zwykłych ludzi” − świadków, uczestników badanych zdarzeń, którzy w inny sposób nie przekazaliby swoich doświadczeń43.

Zwykle także „przyjmując perspektywę socjologiczną, w relacjach nie szuka się odpowiedzi na pytanie »jak było naprawdę«, lecz zwraca się uwagę co i jak jest przez rozmówców pamiętane i opowiadane, jak to oceniają i jaki sens przypisują przywoływanym przez siebie zdarze-niom”44.

Otóż Dębski snuje swoją opowieść jakby nie istniały „ograniczenia”

oral history. Wypowiedzi rozmówców nie tylko dostarczają wiedzy

o życiu codziennym Wołynia, a więc mają charakter źródłowy w pisa-niu historii codzienności. Taki sam status i rangę mają relacje dotyczą-ce rzezi wołyńskiej. W oparciu o nie Dębski odpowiada właśnie na py-tanie „jak było naprawdę”. „Relacja Romany Jurkowskiej-Radziewicz” (B, 417), „Wspomnienia Petra Parfi eniuka. Ukraińca” (B, 424)” oraz kolejne wspomnienia nie tyle uzupełniają historię podręcznikową, ale w planie zarówno „makro’”, jak i „mikrohistorii” stają się jedyną do-stępną prawdą, o tym co wydarzyło się w 1943 roku w „Kręgu Kościo-ła Kisielińskiego”. Autor dba o to, by dane, które precyzuje w tabelach,

42

M. Baum-Gruszowska, Historia Mówiona jako źródło historyczne, [w:] Światła

w ciemności. Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. Relacje historii mówionej w działaniach edukacyjnych, pod red. M. Baum-Gruszowskiej, D. Majuk, Lublin

2009, s. 50 [on-line] http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=44359 [dostęp: 28.07.2018]. 43 Ibidem. 44 Ibidem.

(24)

także w toku narracyjnym, poddawane zostały weryfi kacji. Pozbawio-ne emocjonalności wypowiedzi układają się w obraz hekatomby:

Honorata z Góraków Grzegórzko nadesłała następującą relację:

„(…) Brat Józef Górak zginął w kościele. Siostra Helena, która uratowała się w kościele, zginęła jednak po czterech dniach i jej syn Edward, 15 lat, spalony żywcem u Zdeba w stodole. Dużo tam zagnali ludzi, zamknęli i podpalili”.

Potwierdzenie tego okrutnego mordu podaje Jan Łopuszyński:

„Na trzeci dzień po mordzie w Rudni, palili ludzi u Zdeba w stodole, a kazali chować/grzebać pod fi gurą”.

Roman Witwicki z pobliskiego Zapustu podaje:

„U Zdeba w stodole spalili 25 osób, w tym 6 z rodziny Siutów. Został tylko Wła-dysław, który później był w 27 Dywizji Wołyńskiej AK” (B, 449).

Kolejne rozdziały dopowiadają los ocalonych − Exodus, wyod-rębnią wątek ocalenia bądź zagłady w rodzinach mieszanych – Żony

innych narodowości. Autor kończy jednak swój tekst przesłaniem

na-dziei w rozdziale Nie powalił Wołyniaków ludobójczy cios.

2.2. Nic nie jest w porządku…

Na początku stwierdziłam, iż w przypadku próby opowiedzenia ludobójstwa w książkach Dębskich mamy do czynienia z dialogiem pamięci i postpamięci. Jak zauważyła Anna Mach:

Niedostateczne przyswojenie pamięci Zagłady [wstawmy tu: ludobójstwo na Wołyniu – E.T.-Ś.] w pierwszych dekadach po wojnie przyczyniło się do swo-istego opóźnienia, odroczenia pracy żałoby. Postpamięć znacząco różni się od psy-chologicznie i socjologicznie rozumianej pamięci kulturowej (…) ze względu na ów traumatyczny wymiar zaburzonego, zerwanego przekazu45.

45

(25)

Wymordowani mieszkańcy miejscowości, z których nie pozostał kamień na kamieniu (lub gdzie trwają skarlałe cywilizacyjnie postałości) oraz ci, którzy przeżyli, świadkowie-ocaleni, pozbawieni zo-stali możliwości wypowiedzenia swojego doświadczenia. Z jednym wszak zastrzeżeniem, że w przypadku ludobójstwa na Wołyniu mamy do czynienia z jeszcze większym niż w przypadku Shoah zjawiskiem pamięci „niedostatecznej”, gdyż przed 1989 rokiem poza aluzjami w literaturze nie można było uobecnić narracyjnie tych wydarzeń hi-storycznych.

Włodzimierz Sławosz Dębski w swojej monografi i występował w podwójnej roli: był ocalałym z pogromu uczestnikiem i świadkiem wydarzeń, o których sam mówił, ale przede wszystkim jako kroni-karz cudzych zapisów stawał się „świadkiem świadectw”, by posłu-żyć się tu określeniem zaczerpniętym z tytułu książki Anny Mach46.

Jego synowi pozostała już tylko ta druga rola. Krzesimir Dębski wychował się w cieniu wołyńskiej traumy, która stała się elementem jego tożsamości. Jest synem wygnańca bez ziemi, wygnańca, który posiadał wszak pamięć miejsca w przestrzeni i w historii, gdy on, przedstawiciel „drugiego pokolenia” wołyńskiej zagłady jest już za-korzeniony jedynie w słowie, w ojcowskiej narracji. Wchodzi w śro-dek cudzej, lecz jakby własnej story, by opowiedzieć ją na nowo i na tej repetycji zbudować własną opowieść o rodzinie i swoje za-korzenienie w historii.

Pomimo bliskiego następstwa czasowego wydania obu książek, powstałych wszakże w kilkadziesiąt lat po ludobójstwie na Wołyniu, można tu mówić o zjawisku, o którym wspominała Mach: „Pokolenia postpamięci przejmowałyby porzuconą lub niedokładnie wypełnio-ną rolę świadków, jednocześnie zaś odnawiałyby możliwość komu-nikacyjną, »odzyskując« dla międzypokoleniowej wspólnoty pamięci – z kilkudziesięcioletnim opóźnieniem − opowieści rodziców, bezpo-średnich świadków”47.

Hirsch, s.106 [on-line] http://annamach.pl/wp-content/uploads/2016/01/Anna_

Mach_humanistyka_xxi_2010.pdf [dostęp: 5.07.2018].

46

Zob. przypis 33.

47

(26)

Swoiste przesuniecie, różnica w powtarzaniu story dotyczy nie tylko wyznaczenia momentu rozpoczęcia opowieści, wspomnianego „punktu zero” oraz włączenia do niej planu powojennych dziejów Pol-ski i powojennych losów rodziny DębPol-skich, w tym własnego życiory-su, ale przede wszystkim perspektywy oglądu historii, która w toku narracji coraz bardziej staje się w przypadku Krzesimira „moją”, „ro-dzinną”48. Książka syna odmiennie od monografi i ojca jest tekstem

osobistym, „uprywatniającym” i uwewnętrzniającym historię, odkry-wającym nie tyle przemilczenia rodzica, ale ukazującym, to co nie mieściło się w genologicznej formule dzieła Włodzimierza. Inna spra-wa, że nie dowiemy się nigdy, na ile z wyborem gatunku Było sobie

miasteczko i chęcią upamiętnienia „Kręgu Kościoła Kisielińskiego”

łączyła się niechęć do upublicznienia osobistych wspomnień, a więc przemilczenie tego, co prywatne.

Jeżeli Krzesimir o dziele ojca mówił, że spełnia ono rolę „skrzy-ni z rodzinnymi pamiątkami” (N, 15), to jego dzieło można nazwać „kroniką rodzinną”, w której mitem genezy staje się – Ta

niedzie-la49, czyli 11 lipca 1943 roku (jak przekonamy się niżej, wielokrotnie

wspominana, stająca się przedmiotem oralnego przekazu w rodzi-nie Dębskich). Podtytuł książki Wołyń − moja rodzinna historia już od pierwszych stron zyskuje wieloaspektowe znaczenie: „moja” ozna-cza bowiem uwewnętrznienie historycznych wydarzeń, a więc owo zakorzenienie w historii – i co zostało powiedziane − w cudzej opo-wieści, ale też „moja” odnosi się do faktu, że autor istnieje niejako dzięki tym wydarzeniom, gdyż miały one bezpośredni wpływ na de-cyzję o małżeństwie, jaką tego dnia podjęli przyszli rodzice autora: Włodzimierz Dębski i Aniela Sławińska.

2.2.1 Historyczny dramat, rodzinna gawęda

Urodziłem się dziesięć lat później, jednak kolejne godziny 11 lipca 1943 r. znam, jakbym sam je przeżył. Bo ten dzień został w moich rodzicach już na zawsze, pa-miętali do końca życia każdy szczegół, wspominali i spisywali swoje relacje. Opo-wiadając o tej niedzieli, przytoczę je. Niech to będzie ich własna opowieść. Cytuję

48

Świadomie akcentuję tu znaczenie określeń oddzielając je od siebie.

49

(27)

spisane wspomnienia mamy i fragmenty książki ojca, w której opisuje szczegółowo to, co widział on sam i inni, których poprosił o relacje. Opowiadają o tym dniu chłodno, rzeczowo, bez nienawiści, jakby pisali kronikę. Może dlatego ich opowie-ści są tak wstrząsające (N, 21−22).

Mamy tu do czynienia – jak się wydaje – z tym z tym, co Marian-ne Hirsch nazwała „retrospektywnym świadkowaniem przez adop-cję”50, gdzie adopcja „oznacza (…) rodzaj poszerzenia rodzinnych

więzi, a dzięki temu włączenie do swojej własnej biografi i trauma-tycznych wydarzeń i pamięci innych osób – świadków tych wyda-rzeń (…)”51.

Krzesimir Dębski pierwsze trzy rozdziały swojego dzieła poświę-ca opisowi ludobójstwa na Wołyniu i jego skutkom. Każdy z roz-działów rozpoczyna własnym wprowadzeniem do przedstawianej historii: wydarzeń krwawej niedzieli, oczyszczuwalnej akcji czy w końcu ucieczki (w książce Włodzimierza exodusu), by następnie oddać głos rodzicom i cytowanym przez ojca ludziom. Stosuje za-pis przypominający rozza-pisanie ról dramatu, co zarówno dosłownie, jak i w sensie metaforycznym dramatyzuje akcję przedstawianych wydarzeń. Powstaje w ten sposób, dynamiczny i spójny opis wołyń-skiej tragedii:

OJCIEC:

Ostrzał szedł również z ogrodu, od strony południowej, obijając górne partie ścian z tynku. Aby temu zaradzić, ksiądz proboszcz Kowalski zaczął zasłaniać okno poduszką, sądząc pewnie, że kula przez pióra nie przejdzie. Akurat bandyta strzelił. Pocisk przebił poduszkę i głowę księdza. Przeszedł przez kość policzkową, wyszedł poza uchem, nabijając pierza w ranę. Proboszcz jednak żył. Zajęły się nim kobiety.

MAMA:

Myślałam, że nie żyje, ale żył. Mój przyszły mąż kazał mi się nim zająć. To był nasz pierwszy ranny.

50

M. Hirsch, cyt. A. Mach, Poetyka postpamięci…, op. cit., s. 114.

51

(28)

OJCIEC:

Leżał na kanapie i raz po raz wstrząsały nim drgawki. Z czasem oprzytomniał i uspokoił się.

ADELA PREJS Z DOMU ZIÓŁKOWSKA:

Tymczasem bandyci po drabinkach zaczęli dobierać się do okien (…) (N, 43,45)52.

Każdych z trzech rozdziałów Dębski kończy wymownym cytatem, na przykład:

(…) Jeszcze w środę, gdy odkopywane były zwłoki, w ziemi widniała ścieżka wytarta przez ciała, a na drutach wisiały strzępy odzieży i włosy. Przy głównych drzwiach na murze poprzylepiały się odłamki kości, mózg i kał… Prawdopodobnie zabijane były dzieci (N, 68−69)

albo własną, mocną puentą: „Ci, którzy nie uciekli, zostali wymor-dowani. Polacy z Wołynia w okolicach Kisielina zniknęli, a ich wsie przestały istnieć. Od tej pory zaczął się trwający do dziś upadek tych ziem” (N, 111).

Ostatni fragment wskazuje na jeszcze jedną cechę tekstu Krze-simira Dębskiego: na potoczysty styl, literackość frazy. Nie moż-na w tym fi lologiczno-historycznym artykule nie zatrzymać się na chwilę nad tą kwestią. Styl i kompozycja książki Dębskiego przypominają miejscami szlachecką gawędę53. Widać to w planie

kompozycyjnym utworu. Przytoczona puenta zamyka pewien etap opowiadanej historii. Logiczne byłoby zatem przejście do kolejnych wydarzeń ważnych w życiu rodziny − do odnalezienia przez Anie-lę Włodzimierza w szpitalu, ich partyzanckich losów oraz wyjaz-du do Polski w jej nowych granicach. Tymczasem następuje roz-dział IV – Przed pogromem na temat początków kisielińskiego raju,

52

Powstał w ten sposób swoisty kolaż cytatów z Było sobie miasteczko oraz zapi-sków matki autora, który łatwiej przyswoić odbiorcy niż zawierający powtórzenia faktów zbiór relacji świadków w dziele Włodzimierza.

53

Parokrotnie pisałam na temat współczesnej stylizacji gawędowej. Zob. E. Tier-ling-Śledź, Na rzece czasu. (O wspomnieniach Zofi i Kozarynowej „Sto lat. Gawęda

o kulturze środowiska”), „Archiwum Emigracji” 2009, z. 2/11 i podaną tam

(29)

co stanowi rodzaj wstępu do kolejnego retrospektywnego rozdziału V − W kleszczach nacjonalizmu, komunizmu i nazizmu. Ów rozdział V zyskuje przy tym swoje uzasadnienie. Jak powiada autor-narrator: „Żeby spróbować zrozumieć, dlaczego na Wołyniu zbudziły się tak straszne upiory, przypomnijmy krótko najnowszą historię tych ziem” (N, 120).

Gawędowa dygresyjność objawia się czasami w ramach jednego akapitu, co przypomina brakiem spójności język mówiony: „Mój oj-ciec widział, jak w czasie mordów dawny kolega sportowiec, a potem nacjonalista, roztrzaskał o ścianę głowy własnych dzieci urodzonych przez żonę Polkę, żeby okazać lojalność wobec swojego narodu. Ina-czej by nie przeżył, byłby zdrajcą. Spotkaliśmy go na ulicy we Lwo-wie w 1977 roku…. Właśnie do tego prowadził nacjonalistyczny obłęd (…)” (N, 123).

W różnych miejscach książki pojawiają się stylistyczno-seman-tyczne nawiązania do wcześniejszych osób i wydarzeń lub przy-wołania dużo późniejszej przyszłości. O uratowaniu ojca przez Petra Parfeniuka jest mowa na stronach 103−104, by kilkadziesiąt stron później odbiorca mógł przeczytać: „Jesienią, cztery miesiące po tym, jak mój ojciec wyjechał w furmance ze stodoły Petra Par-feniuka, moja mama odnalazła go w szpitalu we Włodzimierzu Wołyńskim” (N, 152). W podobnym gawędowym stylu rozpoczyna się opowieść o najważniejszym po zbrodni na Wołyniu wydarze-niu w rodzinie Dębskich, o bezskutecznym poszukiwawydarze-niu grobów dziadków i odnalezieniu ich mordercy. „Ojcu, który udokumento-wał śmierć większości ofi ar upowców z kręgu kościoła kisielińskie-go, nigdy nie udało się dowiedzieć, jak zginęli jego rodzice. Szukał uparcie i umarł, nie wiedząc. My z mamą szukaliśmy dalej. Całej prawdy nie poznaliśmy, ale wiemy, że patrzyliśmy w oczy mor-dercy” (N, 186) − rozpoczyna Dębski rozdział VIII Poszukiwania

grobu dziadków. Prawda o poznaniu mordercy, o człowieku, „który

nie zrobił tego sam, ale był w bandzie, która ich porwała i zabiła. Brał więc w tym udział” (N, 206) jest trudna do przyjęcia nie tylko dla autora, ale i dla czytelnika. Tym bardziej, iż rzekomy „przy-jaciel” ojca, opłacony przez Dębskich poszukiwacz grobu, nawet po wyjściu na jaw prawdy o nim, nie pokazał, gdzie pochowano Leopolda i Alicję Dębskich.

(30)

Po relacjach o zagładzie Wołynia to najtrudniejsze w odbiorze post

scriptum, także innych opowieści o ludobójstwie. Mordercy albo

przy-tłoczeni winą stają prosząc o podanie im ręki w geście przebaczenia – co spotkało pisarza Stanisława Srokowskiego, albo co jeszcze strasz-niejsze, jak w przypadku doświadczenia Krzesimira, „rozmywają od-powiedzialność”.

***

Wydarzenia sprzed 75 laty nie zapadły się w otchłań historii, ale cią-gle mają wpływ na teraźniejszość XXI wieku w wymiarze jednostko-wym i w stosunkach między narodami polskim i ukraińskim. Dlate-go też postpamięciowe rozpoznanie historii o Wołyniu 1943 nie służy już tylko – nie unikniemy tu powtórzenia – upamiętnieniu. Zyskuje wymowny tytuł Nic nie jest w porządku i kończy się dziejami osobi-stej walki autora z fałszowaniem historii wołyńskiej rzezi, polemiką z polską i ukraińską polityką historyczną oraz zmaganiami o prawdę, która wyzwala i chroni przed powtórką historii. „Strażnik pamięci”54

– Krzesimir Dębski na koniec przestrzega: „Nacjonalizm na Ukrainie wciąż jest silny, w ostatnich czasach nawet coraz silniejszy. W Pol-sce także go widać. To choroba, która trawi całą Europę. Jeśli nie będziemy głośno przypominać, do czego ta zaraza prowadzi, może znowu wyrządzić spustoszenie. Dlatego ze względu na przyszłość nie zapominajmy o trudnej przeszłości” (N, 252).

Ewa Tierling-Śledź

Bibliografi a Źródła

Dębski K., Nic nie jest w porządku. Wołyń − moja rodzinna historia, Warszawa 2016.

Dębski W.S., Było sobie miasteczko. Opowieść wołyńska, Lublin 2011.

Opracowania (wybór)

Filar W., 1939−1944. Eksterminacja czy walki polsko-ukraińskie. Studium

54

Sam Dębski określa siebie mianem „ostatniego strażnika pamięci wołyńskiej mo-jej rodziny” (N, 251).

(31)

historyczno-wojskowe zmagań na Wołyniu w obronie polskości, wiary i godności ludzkiej, Toruń 2004.

Hirsch M., Żałoba i postpamięć, [w:] Teoria wiedzy o przeszłości na tle

współczesnej humanistyki. Antologia, pod red. E. Domańskiej, przeł. K. Bojarska,

Poznań 2010.

Kempczyński S., uKRAINA zbrodni. Historia, o której nie powiedzą ci polityce

i dziennikarze, Warszawa 2017.

Leociak J., Tekst wobec Zagłady (O relacjach z getta warszawskiego), Wrocław 1997.

Łaguna-Raszkiewicz K., Fotografi a jako źródło postpamięci, „Pedagogika Społeczna” 2016, nr 1, s. 157−158 [on-line] http://pedagogikaspoleczna.com/wp-content/content/abstrakt/PS%201%20(2016)%20155-164.pdf [dostęp: 20.07.2018]. Mach A., Poetyka postpamięci i etyka świadkowania w badaniach Marianne

Hirsch, [on-line] http://annamach.pl/wp-content/uploads/2016/01/Anna_Mach_

humanistyka_xxi_2010.pdf [dostęp: 5.07.2018].

Midlarsky M.I., Ludobójstwo w XX wieku, tłum. B. Wojciechowski, Warszawa 2010.

Motyka G., Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konfl ikt polsko-ukraiński

1943−1947, Kraków 2011.

Siemaszko W., Siemaszko E., Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów

ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939−1945, Warszawa 2000.

Traverso E., Historia jako pole bitwy. Interpretacja przemocy w XX wieku, przeł. Ś.F. Nowicki, Warszawa 2014.

Wieliczka-Szarkowa J., Wołyń we krwi 1943, Kraków 2013.

How to respond to the massacres in Volhynia?

The case of the work of Włodzimierz Sławosz Dębski

and Krzesimir Dębski

Keywords

genocide, Volhynia, massacres in Volhynia 1943−1945, Włodzimierz Sławosz Dębski, Krzesimir Dębski

Abstract

The author of the article focus her attention on the writers who still question the possibili-ty of describing such a barbaric genocide, overpowered by the cruelpossibili-ty of the massacre. In

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dziecko dośw iadcza sam ego siebie jako niezróżnicow anej m ieszaniny dźw ięków , obrazów czy dotyków... U zyskany profil pozw ala nam na in te rp re ta c ję

The Capacitated Vehicle Routing Problem (CVRP) The crossover operators Comparison experiments Conclusions and further research.

GeNIe allows for modeling systems of equations with uncertainty (modeled by continuous probability distributions). It derives the probability distribution over

Це пов’язано із тим, що для платника податків йдеться про додаткові майнові (грошові) обтяження, а для держави нечітке

Działająca w ramach Towarzystwa .Naukowego KUL przy Wydziale Historycz- no-Fiłologicznym Komisja Badań nad Antykiem Chrześcijańskim przewiduje pod­ czas swych

[r]

w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych oraz niedostosowanych społecznie w specjalnych