• Nie Znaleziono Wyników

Wielorakie znaczenie męczenników

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wielorakie znaczenie męczenników"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Studia Teologiczne BiaL, D roh., Łom.

17(1999)

BP EDWARD OZOROWSKI

WIELORAKIE ZNACZENIE MĘCZENNIKÓW

Treść: I. Św iadkow ie w iary; II. L udzie Kościoła; III. B udow niczow ie k u l­ tu ry życia; IV. L udzie różnych pokoleń, lu d ó w i narodów .

Pośród w ytycznych Jana Paw ła II, co do obchodów w ielkiego ju b i­ leuszu roku 2000, znajduje się po stu lat pam ięci o m ęczennikach Kościo­ ła. W liście apostolskim „Tertio m illenio adveniente" Papież napisał: „u kresu drugiego tysiąclecia Kościół zn ow u stał się Kościołem m ęczen n i­ ków (...) To św iadectw o nie m oże zostać zapom niane (...) W n aszy m s tu ­ leciu wrócili m ęczennicy. A są to często m ęczennicy nieznani, jak gd y b y nieznani żołnierze wielkiej sp raw y Bożej. Jeśli to m ożliw e ich św iadec­ tw a nie p o w in n y zostać zap o m n ian e w Kościele. Z g o d n ie z su g estia K onsystorza trzeba, ażeby Kościoły lokalne, zbierając konieczńą d o k u ­ m entacje, uczyniły w szystko dla zachow ania pam ięci tych, k tórzy p o n ie­ śli m ęczeństw o".1 M yśl tę Papież p o w tó rzył w bulli „Incarnationis m y ­ steriu m "2 i naw iązał do niej w encyklice „Fides et ratio".3 N ad to p rz y p o ­ m inał ją p rzy różnych innych okazjach.

Ta w ielokrotność w racania do tego sam ego tem atu św iadczy o jego w ażności. M ożna pow iedzieć, iż Jan P aw eł II jest przejęty obecnością m ęczenników w Kościele. A by go do brze zrozum ieć, trzeb a z u w ag ą w czytać się w jego słow a i posłuchać, co inni m ó w ią o znaczeniu m ę­ czenników . Z agadnienie to w ystępuje głów nie w obrębie: w iary, Kościo­ ła, n a ro d u i państw a.

' Tertio millenio adveniente (odtąd: TMA), nr 37.

2 Incarnationis mysterium (odtąd: IM), nr 13.

(3)

I. ŚW IA DK O W IE WIARY

M ęczennik jest człow iekiem w iary. Dła chrześcijanina odniesieniem w w ierze jest Jezus C hrystus. Chrześcijanin to człow iek C hrystusow y, k tó ry u w ierzył w C hrystusa, przyjął Jego Ew angelie i stara się do N iego up od o b n ić w sw oim życiu. C hrystus dla chrześcijanina jest tak w ielkim dobrem , że nie w ah a się dla N iego życia sw ego złożyć w ofierze. Przyję­ tą dobrow olnie śm ierć traktuje jako w sp ółum ieranie z C hrystusem , aby po w stać d o now ego, w iecznego życia. Św. Szczepan um ierał ze słow am i na ustach: „Panie Jezu przyjm ij du ch a m ego" (Dz 7, 59). Św. Ignacy, p ro ­ w ad zo n y n a m ęczeństw o, p o drodze pisał do Rzym ian: „więcej sobie ce­ nie śm ierć w C h ry stu sie Jezusie n iż najw iększe ziem skie królow anie. Szukam tego, który za nas um arł, p rag n ę tylko tego, który dla nas z m ar­ tw ychw stał. I oto w łaśnie n adeszła chw ila m oich p raw d ziw y ch n a ro ­ d zin ".4 Św. Polikarp n a naleganie prokonsula, aby złorzeczył C h ry stu so ­ w i, odpow iedział: „służę M u już osiem dziesiąt sześć lat, a nic m i złego nie uczynił, jakżebym m ógł bluźnić m em u K rólowi i Z baw cy".5

W iara m ęczenników m a charakter osobowy. U m ierają oni nie z am ­ bicji w łasnych lub fanatyzm u, nie dla jakiejś tylko spraw y, jak to uczynił Sokrates, lecz z miłości do C hrystusa. O n jest tym , dla którego żyją i um ierają, a o d stę p stw o od N iego u w ażają za najw iększe zło. W olą um rzeć n iż je uczynić.

M ęczeństw a człow iek na ogól nie planuje dla siebie. K iedy jednak p rzy c h o d z i ono do niego, nie p o w in ien od niego uciekać, zw łaszcza, gd yb y m iało to się stać za cenę w yparcia się w iary. Papież tłum aczy, iż „człow iek w ierzący, traktujący po w ażnie swoje chrześcijańskie p o w o ła­ nie, w którym m ęczeństw o jest m ożliw ością zapow iedzianą już w Obja­ w ieniu, nie m oże usunąć tej perspektyw y z ho ry zo ntu w łasnego życia".6 Być chrześcijaninem, to iść za Chrystusem niosącym K rzyż i um ierającym na nim. „Jeśli kto chce pójść za M ną, niech się zaprze sam ego siebie, niech w eźm ie krzyż swój i niech M nie naśladuje" (Mk 8, 24). „Jeżeli M nie p rz e ­ śladow ali, to i w as b ędą prześladow ać" (J 15, 20). „Błogosławieni jesteście, gd y ludzie w am urągają i prześladują w as (...) cieszcie się i radujcie, albo­ w iem w asza nagroda w ielka jest w niebie" (Mt 5,11-12).

4 I g n a c y A n t i o c h e ń s k i , List do Rzymian, nr 6. 5 Męczeństwo św. Polikarpa, nr 9.

(4)

W IELORAKIE ZN A C ZEN IE M ĘCZEN NIKÓ W

Dla chrześcijanina m ęczeństw o nie jest złem koniecznym , od k tó re­ go nie m oże uciec. Poczytuje on je za łaskę d an ą p rzez Boga. Ks. Stani­ sław Pyrtek pisał p rzed rozstrzelaniem : „te kilka godzin dzieli m nie od śmierci niczem nie zasłużonej. O bow iązkiem kapłana jest złożyć i te ofia­ rę za C hrystusa (...) Po trzech m iesiącach w ięzienia cieszę się, że g o d n y jestem cierpieć i um ierać".7

M ęczeństw o ukazuje m oc w iary. Ta zaś jest łaską dająca rozum ienie i pobudzającą w olę. Pozw ala ona zobaczyć życie w jego ostatecznych re­ lacjach: pow o d zenie i niepow odzenie, radość, cierpienie i śm ierć.8 M ę­ czeństw o nie niszczy człowieka, lecz go w yw yższa. U kazuje go w oczy­ w istości praw dy , którą o dkrył dzięki spo tkan iu z Jezusem C h ry stu sem .9 C zym ś w ielkim jest już pogodzenie się ze śmiercią, gdy jest ona n ie u n ik ­ niona. C zym ś jeszcze w ięk szy m jed n ak jest przyjęcie jej z m iłości do C hrystusa. M ęczeństw o w idziane od tej strony, p rzed staw ia się jako naj­ w y ższy szczyt do zdobycia. W iadom o, że człowiek nosi w sobie dążenie d o przek raczan ia siebie. Jest szczęśliw y w ted y, g d y m oże, p o konując w łasne słabości, w znosić się ku górze. Ludzie osiągają w ten sposób róż­ norakie rek ordy i nic nie jest w stanie ich w tym zatrzym ać. G órę i dół oczyw iście w yznacza du ch człowieka, a nie jego ciało, chociaż ciało w tym procesie bierze udział. Znaczenie m ęczeństw a p o d tym w zg lęd em polega na tym , że staw ia człowieka w obec największej m ożliw ości i p o ­ zw ala m u te m ożliw ość zrealizow ać. P rezbiterzy rzym scy pisali do św. C ypriana: „z łaski Bożej, cóż m oże być dla człow ieka chw alebniejszego i szczęśliw szego, jak nieustraszenie w yznaw ać P ana Boga w śró d sam ych _ katów , jak w śró d licznych i w y szu k an y ch k atu szy z ad a w an y c h m u p rzez srożącą się w ład zę ziem ską, mając um ęczone, skatow ane, p o ran io ­ ne ciało, w yznaw ać C hrystusa Synem Boga, w yznaw ać, choć ju ż o d łą­ czającym się, ale za to w olnym d u ch em "?10

Szczyt w życiu doczesnym jest kresem drogi. Po jego zdobyciu, albo się w raca do p u n k tu wyjścia, albo - jeśli jest to śm ierć - kończy się w ogóle w ęd row anie. Śmierć m ęczeńska jest szczytem , za któ ry m otw iera się w ieczna przestrzeń. C złow iek w ierzący w ie o tym i to m u p o m aga zd o b y ć się n a heroizm . Przyjęcie m ęczeństw a w w ierze jest decyzją zbaw czą dla człowieka.

7 T . K r a h e 1 , Męczennicy z Berezwecza, Białystok 1998 s. 39.

8 M . C h a m p a g n e , Joy in Suffering, Position Paper,1999, nr 2(302) s. 47. 9 FeR, nr 32.

(5)

Jest to także śm ierć n a rzecz innych. P osiada ona w alor ofiary. Jest nie tyle um ieraniem , ile złożeniem ofiary z w łasnego życia. Jan P aw eł II w kaza n iu k u czci św. M aksym iliana pow iedział: „w tej śmierci objawiło się zarazem duch o w e zw ycięstw o n a d śmiercią, p o d o b n e do tego, jakie m iało miejsce na K alw arii. A więc: nie poniósł śmierć, ale o d d al życie za brata. W tym jest m oralne zw ycięstw o n ad śmiercią. O d dać życie za b ra ­ ta - to znaczy stać się p o n iekąd szafarzem w łasnej śm ierci".11

M ęczennik jest podobny do Chrystusa, składającego ofiarę na drzew ie Krzyża, um ierającego i pow stającego do now ego życia. U czestniczy on przez swoją śmierć w m isterium paschalnym Chrystusa. Jego śmierć jest przejściem do życia, które nie zna zachodu, do pełni zjednoczenia z Bogiem.

II. LUDZIE KOŚCIO ŁA

Członkiem Kościoła człowiek staje się p rzez sakram ent chrztu. Teolo­ gia katolicka m ów i o chrzcie z w ody, chrzcie pragnienia i chrzcie krw i. G dy m ęczeństw o ponosi człowiek ochrzczony, w ted y jego śmierć jest naj­ w yższym zrealizow aniem zobow iązań, płynących z chrztu. W szak sakra­ m en t ten, upodabniając człowieka do C hrystusa, w prow adza go na drogę, która szedł Jezus C hrystus. Już chrzest z w ody daje człowiekow i udział w m isterium paschalnym C hrystusa. „Czyż nie w iadom o w am - pisze św. Paw eł - że m y wszyscy, którzyśm y otrzym ali chrzest zanurzający w C hry­ stusa Jezusa, zostaliśm y zanurzeni w Jego śmierci? Zatem p rzez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśm y razem z N im pogrzebani po to, aby­ śm y i m y w kroczyli w now e życie - jak C hrystus p o w stał z m artw ych dzięki chw ale Ojca" (Rz 6, 3-4). C hrzest z w o d y w p ro w ad za du ch o w o ochrzczonego w m isterium śmierci Chrystusa. C hrzest krw i dopełnia to uczestnictw o w w ym iarze cielesnym. M ęczennik w spółum iera z C hry stu ­ sem i duchem i ciałem, składa krw aw ą ofiarę ze sw ego życia.

G dy m ęczeństw o ponosi człow iek jeszcze nie ochrzczony, lecz p ra ­ gnący przyjąć ten sakram ent (np. katechum en), w ted y jego śm ierć m a ten sam w alor zbaw czy, co i chrzest z w ody. M ęczennik staje się człon­ kiem Kościoła i obyw atelem nieba, p o m n aża orszak tych, k tó rzy „ o p łu ­ kali sw e szaty i w krw i Baranka je w ybielili" (Ap 7, 14), w raz z którym i

11 J a n P a w e ł I I , Homilia wygłoszoną podczas uroczystej Mszy św. ku czci św. Maksy­ miliana Marii Kolbego w Niepokalanowie 18.06.1983, w: Druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, Poznań 1984 s. 40.

(6)

W IELORAKIE ZN ACZENIE M ĘCZENNIKÓW

Kościół na ziemi śpiewa hymn wdzięczności Bogu (Te martyrum candi­ datus laudat exercitus).12 W ten sposób każde męczeństwo za Chrystusa pomnaża i umacnia Kościół. W tej śmierci Kościół się urzeczywistnia, wzrasta, jaśnieje świętością, zacieśnia więzy jedności, ukazuje swoje po­ wołanie i cel ostateczny. Męczennicy są ziarnem i apologia Kościoła.

Tertulian porównuje zadawanie śmierci chrześcijanom do żniwa. „Jest nas coraz więcej - przemawiał do sędziów - ilekroć kosicie nas. Nasieniem jest krew chrześcijan".13 Z ziarna, które obumrze, wyrasta kłos, z zżętego kłosa zbiera się wiele ziaren. W ten sposób realizuje się ewangeliczna na­ uka: „jeśli ziarno pszeniczne wrzucone w ziemie nie obumrze, samo zosta­ nie, lecz jeśli obumrze, przyniesie plon obfity" (J 12, 24-25). Męczennicy przyczyniają się do wzrostu Kościoła i pokonują potęgę szatana. „Chwaleb­ nie porzucające ciało w imię pobożności dusze ludzi, którzy umierają za na­ ukę chrześcijańska, powaliły potęgę demonów i udaremniły ich knowania przeciw ludziom" - odpowiadał Orygenes na zarzuty Celsusa.14

„Zjawisko męczeństwa - pisze P. Sutowicz - nie jest zarezerwowane wyłącznie dla bardzo odległych czasów. Każde bowiem czasy maja swo­ ich męczenników, a świadczy to przede wszystkim o tym, że chrześci­ jaństwo jest wciąż żywe, wbrew opinii tych, którzy chcą widzieć w na­ szych czasach początek nowej ery, jakoby opartej na innej religii, innych w artościach".15

Z powyższych względów Kościół od początku otaczał szacunkiem swoich męczenników, a potem włączył ich do swego religijnego kultu. Najpierw dbano o to, aby ze czcią grzebać ciała męczenników lub pozo­ stałe po nich szczątki. Potem na ich grobach zaczęto sprawować eucha­ rystyczną ofiarę. Wkrótce do męczenników dołączono także wyznaw­ ców (męczenników według serca).16 „Nawiązano do apostołów oraz większym zainteresowaniem otoczono ascetów (...) w latach następnych doszedł do głosu kult dziewic. Wieku czwartego sięgają tez narodziny czci wizerunków osób św iętych".17

12 IM , n r 13.

13 T e r t u l i a n , Apologetyk, 50,13.

14 O r y g e n e s , Przeciw Celsusowi, 44 (przekl. S. Kalinkowski, Warszawa 1986 s. 406). 15 P. S u t o w i с z , Takiego świętego potrzebujemy, Inspiracje, 8(1999) nr 1 s. 50.

16 Zob. W . R o r d o r f , Martirio, w: Dizionario patristico e di antichità cristiane, t. 2, Casa­ le Monferrato 1983 kol. 2133-2135.

11 E . O z o r o w s k i , Eklezjalne aspekty kultu świętych w nauce współczesnych teologów

katolickich, w: Studia teologicznodogmatyczne, t.l, Warszawa 1974 s. 12, tamże bogata lite­ ratura przedmiotu.

(7)

K ult św iętych m ęczen n ik ów u k azu je ich eklezjalne znaczenie. P rze d e w szy stk im jest on je d n y m z p rzejaw ó w obcow ania św ięty ch (com m unio sanctorum ). P raw da ta, w łączona w IV w. do „Składu A p o ­ stolskiego" stanow i dopełnienie w y zn an ia w iary w Kościół.18 K ult m ę­ czenników stanow i p o w ażn y przejaw życia Kościoła pielgrzym ującego. P rzezeń w zrasta on w jedności i świętości.

O taczani czcią świeci m ęczennicy są dla Kościoła n a ziem i znakiem i p o części także narzędziem realizującego się w nim zbaw ienia. O d d a ­ w an y im k u lt działa w p raw d zie inaczej niż sakram enty, brakuje m u b o ­ w iem skuteczności „ex opere operato", ale p o siada te sam a treść, co kult religijny w ogóle. Jest on kultem , który p rzez m ęczenników w znosi się k u Bogu w Trójcy Świętej Jedynem u. Skutkiem tego, Kościół otaczając czcią m ęczenników , nie w p a d a w bałw och w alstw o , lecz p rzeciw n ie w chodzi w kultow o-zbaw cza dialektykę życia Bożego w ludziach.

Święci m ęczennicy są dla Kościoła znakiem odsyłającym do p rz e ­ szłości (signum rem em orativum ) i to nie tylko p rzez to, że należą d o h i­ storii, lecz n ad e w szystko p rzez to, że odsyłają do K rzyża C h ry stu so w e­ go. Są oni zapisem skuteczności złożonej na n im ofiary. K ażde kolejne m ęczeństw o za w iarę p otw ierd z a niew yczerpalną moc zbaw czą, m iste­ riu m m ęki i śm ierci C hrystusa. Pokazuje też w ielorakość form , w k tó ­ rych ta m oc działa w ludziach. N ie m a m ęczenników identycznych, k aż­ dy z nich różni się jeden od drugiego. W ten sposób stanow ią oni jakby w ielogłosow y chór, w którym w yśpiew ują chw ale Bogu N ajw yższem u. W ierni maja w nich w zory do naśladow ania.

Przeszłość zaś uobecnia się w teraźniejszości. N ajbardziej dokonuje się to w e M szy św., która jest uobecniającą p am iątk ą i upam iętniającą obecnością ofiary krzyżow ej C hrystusa. Także k u lt m ęczenników uczest­ niczy w tej cudow nej aktualizacji: nie tylko m ęczeństw o, lecz także k u lt m ęczenników . Śmierć za w iarę jest oczywiście odw zo ro w aniem śmierci C hrystusa, zjednoczeniem się obrazu z P ierw o w zo rem . G dy Kościół o ta­ cza kultem m ęczenników to także, chociaż w inny sposób, znajduje się p rzy k rzy żu C hrystusa. Czyni to w sposób sym boliczny. Symbole, k tó ­ rym i się posługuje, w pew n y m sensie cofają czas, przeszłość p rzen o szą w teraźniejszość, pozw alają ją ogarnąć w yobraźnią i przy lg n ąć do niej duchem . Kościół w yznaje, że m ęczennicy za w iarę żyją w niebie, słyszą jego m odły i dołączają się do zanoszonego p rzez niego h y m n u chw ały

(8)

WIELORAKIE ZN A C ZEN IE M ĘCZENNIKÓW

p rzed tron Boga N ajw yższego. W kulcie m ęczenników liturgia ziem ska w sp ó łb rzm i z litu rg ią niebieską. C h ry stu s nosi na sw y m ciele ślad y m ęki, której u czestnikam i stali się m ęczennicy. Ś lady te są w iecznym znakiem (signum d em o n strativ u m ) naszego zbaw ienia. P osiadają one swój blask niebieski, którego p ośw iatą jest ziem ska liturgia.

M ęczeństw o jest znakiem doksalnym : p rzem aw ia do ro zu m u, kie­ rując go ku Bogu, u w y raźn ia to, co człow iek nosi w sw oim sercu. Papież pisze: „m ęczennik jest najbardziej autentycznym św iadkiem p ra w d y o życiu. Wie, że dzięki sp otk aniu z Jezusem C hrystusem znalazł p ra w d ę o w łasn ym życiu i tej pew ności n ik t ani nic nie zdoła m u odebrać. A ni cier­ pienie, ani śm ierć zad a n a p rzem o cą nie skłonią go do o d stąp ien ia od p raw d y , która odkrył, spotykając C hrystusa. O to dlaczego p o dziś dzień św iadectw o m ęczenników nie przestaje fascynow ać, znajduje uznanie, przyciąga u w ag ę i p o b u d za do naśladow ania. P ow ód, dla którego ufa­ m y ich słow u, jest zaś taki, że dostrzegam y w nich oczyw iste św iadec­ tw o miłości, która nie potrzebuje długich w yw odów , aby nas przekonać, gdy ż m ów i do każdego człow ieka o tym , co on w głębi serca ju ż uznaje za p ra w d ę i czego od d aw n a p oszukuje".19

C zęsto byw a tak, że prześladow ca, który zadaje śm ierć, w n a stę p ­ stw ie tego potem się naw raca. N iem al p o tw ierd za się cud, którego d o ­ znał Szaw eł p o d D am aszkiem (Dz 9, 1-9). O statecznie w k ażd y m m ę­ czenniku u m iera C h rystu s i O n jest prześladow any. M ęczeństw o jest z a ­ w sze sp raw ą m iędzy Bogiem a ludźm i, a nie tylko m iedzy p rześlad ow cą i prześlad ow an y m . Z tego w zględ u m ęczeństw o jest aktem eklezjalnym , k u lto w y m i w spólnototw órczym . Wokół m ęczenników zawsze' tw orzyła się no w a w spólnota, a stare do zn aw ały odnow ienia. Tak było w p ie rw ­ szych w iekach chrześcijaństw a i tak jest w całej historii Kościoła.

W kulcie m ęczenników społeczna n atu ra człow ieka uzy sk u je dla siebie n o w y zew n ętrzn y w yraz. C złow iek w n im znajduje adresata sw o ­ ich tęsk no t i pragnień, potrzeb i w ym agań, które przekraczają ziem ski h o ry zo n t i sięgają nieba. M ęczennicy p o tw ierd zają realność tych w e ­ w nętrzn y ch stanów człow ieka, to, że są, one m ożliw e do spełnienia.

M ęczennicy po tw ierd zają objaw ioną p rzez C hrystusa p ra w d ę o ż y ­ ciu lu dzkim , które poczyna się w doczesności, a swój cel ostateczny p o ­ siada w wieczności. Cel ten jest tak w ielki, że w arto dla niego złożyć w ofierze ziem skie życie. C złow iek żyje p raw d ziw ie w tedy, gdy idąc ziem ­

(9)

ską drogą, zd ąża do nieba. Głosi to k u lt m ęczenników , dzięki czem u jest on znakiem profetycznym , w skazującym na przyszłość (signum p ro g n o ­ sticum ). N ie trzeba dodaw ać, że ta funkcja zn ak u jest b ard zo w ażn a w życiu człow ieka. Ludzie, k tórzy w swojej w ierze p o trafią w idzieć ziem ię w blaskach nieba, zdolni są do pok o nan ia najw iększych p rzeszk ó d na swojej d ro d ze i zdobycia najw yższych szczytów.

III. BU D O W N IC ZO W IE KULTURY ŻYCIA

Chrześcijanie um ierali za C hrystusa w różnorakich okolicznościach. P adali oni najczęściej ofiaram i panującego system u: plem iennego, szcze­ pow ego, rodow ego lub państw ow ego. Do m ęczeństw a p rzyczyniały się zw ykle: w aśnie rodow e, fanatyzm religijny lub system polityczny. C za­ sem uk ry w ały się za nim: zaślepienie, zazdrość, interes osobisty, żąd z ą p anow an ia. O koliczności te posiadają swoje u w aru n k o w an ia ku ltu ro w e. Cechuje je na ogół b rak poszan ow an ia życia oraz lekcew ażenie takich w artości, jak p ra w d a i w olność.

N iestety, w historii Kościoła nie m a okresu, w k tórym nie byłoby m ęczenników . Kończący się zaś w iek XX - p rzy p o m in a Jan P aw eł II - „zapisze się jako epoka m asow ych ataków na życie, jako niekończąca się seria w ojen i n ieu stan n a m asakra niew innych istot ludzkich. Fałszyw i prorocy i fałszyw i nauczyciele odnieśli w ty m stuleciu najw iększe su k ­ cesy".20

Fałsz m o żn a p rzezw y ciężyć tylko p ra w d ą . P ozn an ie i przyjęcie p ra w d y niesie w olność (J 8, 32). Trw anie w fałszu jest an ty k u ltu ra. O bra­ ca się ona zaw sze w ostatecznym rach u nk u przeciw człow iekow i. Zabój­ stw o m oże w p raw d z ie chw ilow o przynieść korzyść, ale w bilansie cało­ ściow ym zaw sze jest strata. N atom iast fu n d am en t p ra w d y jest g w aran ­ tem trw ałości bu d ow an ia. P raw da dla k u ltu ry jest pu n k tem wyjścia, d ro ­ ga i celem. Stąd też m ęczennicy jako św iadkow ie p ra w d y życia są je d n o ­ cześnie b u d o w n iczy m i k u ltu ry życia. Z aw sze była ona p o trz e b n a lu ­ dziom , a dziś staje się naglącą koniecznością. W ynika to - zd an iem P a­ p ieża - „z sytuacji dziejowej, w jakiej obecnie żyjem y" oraz z samej „m i­ sji ew angelizacyjnej, pow ierzonej Kościołowi".21

M ęczennicy b u d u ją ku ltu rę życia, p ra w d y i w olności. K ażde z tych określeń brzm i w p raw d z ie paradoksalnie, ale zaw iera w sobie rzeczyw i­

20 Evangelium vitae (odtąd: EV), nr 17. 21 Tamże, nr 95.

(10)

WIELORAKIE ZN AC ZEN IE M ĘCZEN NIKÓW

stość i św iatło do jej rozum ienia. Jest to p arad oksalność ew angeliczna i m ądrość K rzyża C hrystusow ego, któ ry będąc dla Ż y d ó w zgorszeniem , a dla G reków - głupstw em , jest dla chrześcijan „M ocą Bożą i m ądrością Bożą" (1 Kor 1, 22-24).

C złow iek otrzym ał życie od Boga jako d ar i zadanie. W Bogu p o sia­ da ono swoje źródło i cel ostateczny. K ażdego człowieka Bóg pow ołuje do życia w iecznego,22 a człow iek odnaleźć się m oże nie inaczej, jak tylko p rzez całkow ity i bezinteresow ny d a r z siebie.23 Bóg zaw ierza człow ieka człowiekow i: rodzicom , rodzinie, szkole, Kościołowi, p a ń s tw u itd. Lu­ dzie są za siebie odpow iedzialni. Troska o życie w ym aga często p o św ie­ cenia się, a n aw et ofiary z życia. W śród wielorakiej służby życiu zn ajd u ­ ją się gesty heroiczne. „Są one najbardziej u ro czy stym w y sław ian iem Ew angelii życia, po n iew aż głoszą ją p o p rzez całkow ity d ar z siebie; są chw alebnym objaw ieniem miłości największej, która każe o d d ać życie za ukochaną osobę (por. J 15, 13); są uczestnictw em w tajem nicy K rzyża, w której Jezus objaw ia, jak w ielka w artość m a d la N iego życie każd eg o człow ieka i jak realizμje się ono w pełni p o p rzez b ezinteresow ny d ar z siebie".24 Takim czynem heroicznym jest niew ątpliw ie m ęczeństw o.

Jest ono ofiarą, z życia na rzecz życia. M ęczennik, p rzez uczestnic­ tw o w śm ierci C hrystusa, m a ud ział w Jego zm artw y ch w staniu . W sw o ­ im ciele dopełnia on „braki u d ręk C hrystusa dla dobra Jego Ciała, k tó ­ ry m jest Kościół" (Kol 1, 24). Tracąc życie, człowiek je zyskuje. O ddaje życie doczesne, otrzym uje w ieczne. Spraw ia to C hrystus, z k tó ry m m ę­ czennik jest ściśle zespolony. Przez N iego, z N im i w N im m ęczeństw o jest złożeniem życia w ofierze, aby in ni żyć mogli.

K u ltu ra zaczyna się w sercu człowieka. M ęczennik, w ybierając d o ­ brow olnie śm ierć i przeciw staw iając się zabijaniu, inicjuje k ultu rę życia, które istnieć m oże tylko w atm osferze miłości, p ra w d y i p oszan o w an ia życia drug ieg o człow ieka i dla którego środow iskiem z atru ty m jest n ie­ naw iść, fanatyzm , zabijanie. D uch m ęczeństw a jest d u szą kultury. Tylko w tedy, g dy k u ltu ra jest z nim spokrew niona, jest k u ltu rą p raw d ziw ie lu d zk ą, tzn. n a rzecz ludzi.

G dy św. M aksym ilian, w ystąp ił z szeregu, aby ocalić życie w sp ó ­ łw ięźniow i, na m artw ej tkance, jaką w y d aw ał się obóz ośw ięcim ski, p o ­ jaw iło się życie: m iłość zw yciężyła obłęd nienaw iści. Jego o d tą d uw aża się za bohatera, a nie hitlerow skich opraw ców . D uch okazał się silniej­

22 J a n P a w e ł I I , List do rodzin, nr 9. 23 KDK, 24.

(11)

szy od d ru tó w kolczastych, śm iercionośnego gazu, luf p istoletów i ognia krem atoryjnego. Podobnie, staw ia się p om niki ks. Jerzem u Popiełtiszce, a nie tym , którzy go skatow anego i zw iązanego po w ro zem w rzucili do Wisły. W ten sposób p o raz kolejny p o tw ierd za się p ra w d a , iż m iłość jest silniejsza niż śm ierć i tylko k u ltu ra życia jest ocaleniem dla człowieka.

W m ęczeństw ie ukazuje się w ielkość człowieka: p rz y ro d zo n a i n a d ­ p rzy ro d zo n a, u k o nstytu o w an a w stw o rzeniu i K rzyżu C h ry stu so w y m - to, że m ożna zniew olić człow ieka zew nętrznie, ale n ig d y w ew nętrznie. D uch lu d zki zry w a w szelkie n ak ład an e na niego kajdany, a m iłość C h ry ­ stusow a, która chrześcijanin p o siada w sobie, p o trafi oprzeć się n aw et największej fali nienaw iści. „Któż nas m oże odłączyć od miłości C h ry ­ stusow ej? U trapienie, ucisk, czy p rześladow anie, głód czy nagość, n ie­ bezpieczeństw o czy miecz? (...) w e w szystkim ty m odnosim y pełne zw y ­ cięstw o dzięki Temu, k tó ry nas um iłow ał (...) ani śmierć, ani życie, ani aniołow ie, ani zw ierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co w ysokie, ani co głębokie, ani jakiekolw iek inne stw orzenie nie zdoła n as odłączyć od miłości Boga, która jest w C hrystusie Jezusie, P an u naszy m " (Rz 8, 35-39).

K ultura, któ rą tw o rzą m ęczennicy, kładzie fu n d am en ty p o d życie jednostek i społeczeństw , w ytycza ludziom drogi po stęp o w an ia, ukazuje im cel ostateczny i środki do jego osiągnięcia. Jest to k u ltu ra trw ała i n ie­ przem ijająca, aktualna w każdy m środow isku i czasie, ogarniająca d o ­ czesność, a kierująca się ku wieczności, w ielokrotnie d ep tan a i p o n iew ie­ rana, a zaw sze piękna, m łoda, zw ycięska.

M ęczennicy dają do myślenia. W id i heroicznej śmierci jest coś z siły symbolu. Potrafi ona przez zew nętrzny znak ukazać inną rzeczywistość: duchow ą i Bożą, bogatszą od tego, co się w idzi cielesnym wzrokiem . Znak ten pobudza w yobraźnią i dotyka najczulszych strun duszy ludzkiej. Boha­ ter męczennik budzi ze snu: artystę, poetę, malarza, rzeźbiarza, m uzyka i innych im podobnych. Dzięki męczennikom Kościół posiada olbrzym ie d o ­ bra kultury, utrw alone w słowie, dźw ięku i m aterialnym kształcie. Nie spo­ sób ich tu opisać. Zatrzym ajm y się przy niektórych osiągnięciach słownych. Już w starożytności starano się przechow yw ać pam ięć o m ęczenni­ kach i w ty m celu redagow ano specjalne pism a. Były to: kopie p ro to k o ­ łów sądow ych, relacje naocznych św iadków oraz legendy.25 Do nich d o ­ łączyły się m artyrologia, tj. pism a hagiograficzno-liturgiczne, zaw ieraj

ą-24 EV, nr 86.

(12)

W IELORAKIE ZN AC ZEN IE M ĘCZENNIKÓW

ce najstarsze d an e o rozw oju k u ltu św iętych w Kościele.26 Jan P aw eł II zaliczył je do źródeł teologii.27 Są one także p o m nikam i kultury, zapisem w ielorakich p o ru szeń d u szy ludzkiej.

W średniowieczu ich miejsce zajął żywot. O ile akta i pasje m ęczenni­ ków utrw alały tylko m om ent śmierci, o tyle żyw ot starał się przedstaw ić całe życie męczennika. W zorow ano go w formie na biografiach pogańskich, a w treści w ypełniano go chrześcijańską zawartością. Żyw ot był zwiercia­ dłem świętości i katalogiem cnót męczennika, tw orzył lekturę budującą i w ypełniał miejsce, które dziś zajmuje literatura piękna.28 W ychowały się na nim liczne pokolenia chrześcijan. Dominował do XVIII w, kiedy to zaczął się przekształcać z lektury budującej w naukow o sporządzony życiorys.

Sztuka, skoncentrowana wokół męczenników, odgryw a w ieloraka rolę kulturow ą. Jest ona nosicielka treści teologicznych i przez to pedagogiem , w chodzi w budow ę kultu religijnego, przez co przyjm uje na siebie doksał- ne znam ię, stanow i zapis ducha artysty, który na swój sposób staje się przez to kom entatorem i wyrazicielem p ra w d y ewangelicznej. Sztuka poucza, w zrusza, przyciąga i podnosi. Jest ona szata, w która ubrani męczennicy, żyją w śród ludzi jako świadkow ie zwycięstwa Krzyża Chrystusowego.

IV. LUDZIE RÓŻNYCH POKOLEŃ, LUDÓW I NARODÓW

M ęczennik nie ro d zi się na sam otnej w yspie. P rzeciw nie, jest z a ­ w sze dzieckiem określonych rodziców, członkiem społeczności i o b y w a­ telem pań stw a. Więzi te b rano p o d u w agę różnorako. Tak np. Stary Te­ stam ent dzieli ludzkość na lu d w y b ran y p rzez Jahw e (am Jahw e) i p o ­ gan (goiim). W cesarstw ie rzym skim rozróżniano głów nie obyw ateli ce­ sarstw a i tych, k tórzy tego obyw atelstw a nie posiadali, tzn. lu d zi w o l­ nych i niew olników . C hrześcijaństw o p o d w zględem teologicznym ró ż­ nice te znosiło. „N ie m a ju ż - pisał św. Paw eł - Ż yda ani p o g anina, nie m a ju ż niew olnika ani człow ieka w olnego, nie m a ju ż m ężczyzny ani ko­ biety, w szyscy bow iem jesteście kim ś jednym w C hrystusie Jezusie" (Ga 3, 28). Także au to r „Listu do D iogneta" w yjaśniał, że „chrześcijanie nie ró żnią się od innych lu d z i ani miejscem zam ieszkania, ani językiem , ani

26 A . W i t k o w s k a , Kalendarze - martyrologia, w: Słownik wczesnochrześcijańskiego pi­ śmiennictwa. Poznań 1971 s. 538.

27 Przemówienie podczas Kongresu Teologów Europy Środkowej i Wschodniej, Częstochowa, 18.06.1983.

(13)

strojem . N ie m aja bow iem w łasnych m iast, nie po słu g u ją się jakim ś n ie­ zw ykłym dialektem (...) m ieszkają w m iastach helleńskich i b a rb a rz y ń ­ skich, jak k om u w y p ad a stosują się do m iejscow ych zw yczajów w u b ra ­ niu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież sam ym sw y m p o stęp o w an iem u zew nętrzniają ow e p rzed ziw n e i w ręcz p arad o k saln e p raw a, jakim i się rząd z ą (...) przebyw ają n a ziem i, lecz są obyw atelam i nieba".29

Ze słów tych w szakże nie wynika, że ziemia (dom rodzinny, środow i­ sko, państw o) jest dla chrześcijan obojętna. Ukazują one tu chrześcijaństwo jako rzeczywistość religijną, określającą relację człowieka do Boga, a nie et­ niczną lub polityczną. Chrześcijaństwo w yraża się nie przez terytorium , ję­ zyk lub organizację państw ow ą, lecz przez szczególny zw iązek ludzi z Bo­ giem, a w N im m iędzy sobą. N ow y Testament nie odziera ludzi z ich p o ­ w iązań środow iskow ych ani z czegokolwiek, co w spółtw orzy człowieka. N aw et Jezus Chrystus, którego Kościół wyznaje w iara jako praw dziw ego Boga i praw dziw ego człowieka, ukazuje się w Biblii jako ten oto konkretny człowiek, tzn. Żyd z N azaretu, dla którego Galilea jest Jego „m ałą ojczyzną" i który uw aża za w łasne tradycje swoich ojców.30 Podobnie apostołowie. K ażdy z nich należy do określonego środowiska, z którego wyszedł.

M iędzy człowiekiem a środow iskiem zachodzą zw rotne więzy: śro­ dow isko określa człowieka, a człowiek pozostaw ia ślad w środow isku. M ęczennik nobilituje ziem ię, w której w yrósł, a ziem ia w n im doznaje chwały. W starożytności zw racano na to m ałą uw agę. Liczyło się głów nie to, że chrześcijanin ponosił śmierć męczeńską. Już jednak w średniow ie­ czu sytuacja się zmieniła. M ęczennik sta wał się bohaterem narodow ym .

W E uropie był to czas p o w sta w a n o now ych p a ń stw i kształtow ania się św iadom ości narodow ej. D okonyw ało się to p o d p rzew o d n ictw em Kościoła. C zęsto Ew angelizacja staw ała się procesem p ań stw o w o tw ó r- czym . W ładcy barbarzyńscy, aby coś znaczyć na arenie m ięd zy n aro d o ­ wej, m usieli przyjąć chrzest i ochrzcić sw oich p o d d an y ch . Średniow iecz­ na E uropa była po d o b n a do chrześcijańskich stanów zjednoczonych.

Także Kościół na ew angelizow anych terenach potrzebow ał okrzepnię­ cia, by m ógł zakładać swoją organizaq'ę. Jednym z kryteriów dojrzałości Kościoła w danym miejscu było posiadanie własnych męczenników. W Pol­ sce męczeństwo św. Wojciecha znacznie przyśpieszyło założenie m etropolii gnieźnieńskiej, a męczeństwo św. Stanisława pokazało, jak silnym na tych

29 List do Diogneta, V,l-9.

30 H . M u s z y ń s k i , Rodzima tradycja w świetle objawienia biblijnego, Studia Pelplin- skie, 25(1996) s. 80-81.

(14)

WIELORAKIE ZN A C ZEN IE M ĘCZENNIKÓ W

terenach był już Kościół. Św. Wojciecha uw aża się za patrona ładu państw o­ wego, a św. Stanisława - za patrona ładu moralnego. Obaj odegrali znaczną rolę w kształtow aniu się państw a polskiego i Kościoła w granicach tego państw a. M ówił o tym wielokrotnie Jan Paweł Π. Oto Jego słowa w ypow ie­ dziane w Gnieźnie 3.06.1979 r.: „świadectwo śmierci męczeńskiej, świadec­ tw o krwi, przypieczętowało w sposób szczególny chrzest, jaki p rzed tysią­ cem lat przyjęli nasi praojcowie. Męczeńskie zwłoki Apostola, Biskupa Woj­ ciecha, legły u fundam entów chrześcijaństwa na całej polskiej ziemi".31

R ozdział Kościoła od p ań stw a w p ro w ad ził zm iany w p atrz en iu na m ęczenników . M ów ienie o nich stało się tem atem n iep o żąd any m , gd y ż zw ykle kierow ało się przeciw rządzącym . N ie znaczy to, iż sam o zjaw i­ sko ustało. W ielkie rew olucje (francuska, rosyjska, hiszpańska) pociągnę­ ły za sobą śm ierć m ilionów niew innych lu d zi i to b ard zo często za w ia­ rę. O grom w y rząd zo neg o zła p rzeraża każdego, kto zachow ał sum ienie. P iętnow anie w szakże tego zła publicznie było niem ożliw e z p o w o d u p a ­ nujących system ów ucisku. Są to m ęczennicy najczęściej anonim ow i. N ie m a sporząd zo n ych w spółczesnych m artyrologów . Stąd i od d ziały w an ie ich na opinie publiczna jest m niejsze niż w czasach m inionych. Tym n ie­ mniej ich śm ierć p o siad a w ielorakie znaczenie.

„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, ze pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju (...) W dzień nawiedzenia swe­ go zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludy, zapanu­ ją nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki" (Mdr 3,1-8).

U czynione dobro owocuje, a w y rządzo n e zło zatacza fale. N ie p rz e ­ p a d a bezp ow rotnie ani dobro, ani zło, lecz w raca w następ n y ch p o k o le­ niach. M ęczennicy są skarbem ludzkości, a krzyw dziciele - w rzo d em na jej ciele. W pew n y m sensie zło p ro w ad zi w alkę z dobrem , której w y p a d ­ kow a jest albo k u ltu ra życia, albo om am śmierci. Los ludzkości zależy w d u ży m sto pn iu od tego, która z cywilizacji odniesie zw ycięstw o.

O grom zła spow odow ała II w ojna św iatow a. O ile zb ro dn ie hitle­ row skie były w ielokrotnie p iętnow ane, to zbrodnie stalinow skie nie d o ­ czekały się jeszcze pełnej oceny. Pod jednym i d ru g im system em u m ie­ rali m ęczennicy. N iek tó ry ch z nich beatyfik o w an o i k an o n izo w an o , przez co są w idocznym znakiem czasu. O grom na jednak w iększość z n a ­ na jest tylko najbliższym . Tym niem niej, n aw et jeśli ich dobre czyny nie w yw ołują w iększego rozgłosu, posiadają swoja w artość, bo „sp raw ied li­

(15)

w y, choćby u m arł przedw cześnie, znajdzie odpoczynek" (M dr 4, 7). Ci, któ rzy zaufali P anu i pozostali M u w ierni w miłości, będą, p rz y N im trw ali, a „bezbożni p on iosą karę stosow nie do zam ysłów " (M dr 3, 9-10).

W spółczesna cywilizacja stara się w ym azać m ęczeństw o ze sw ego obrazu. Jest ono dla niej niew ygodne, a n aw et w rogie. M ęczeństw o b o ­ w iem ze swej istoty p o d w aża cywilizacje, która je dopuszcza. Jednakże zjaw isko m ęczeństw a nie ustało. U brano je jedynie w in n a szatę i zaw ie­ szono n ad nim inny szyld. Co więcej, zabójców pokazuje się w film ach niem al jak bohaterów . Są to rew olw erow cy, gangsterzy, w łam yw acze, krym inaliści, dla których życie ludzkie nie p rzed staw ia w artości. W śród nich człow iek uczciw y uchodzi za słabego i ju ż p rzez to przeg ran eg o . I ci, ginący uczciw i lu dzie są często m ęczennikam i naszych czasów, k tó ­ rzy kształtują oblicze w spółczesnej cywilizacji.

Św iat przyzw yczaił się do m ęczenników na terenach misyjnych: w Afryce, Azji, A m eryce Południow ej. N ie w y o b raża n ato m iast sobie, że m o g ą oni być w krajach w ysoko rozw iniętych. R zeczyw istość je d n ak w y g ląda inaczej. M ęczennicy są nadal. Są to św iadkow ie p ra w d y C h ry ­ stusow ej. Jedni św iadczą o niej p o cichu, p rzez całe życie, in n i dają jej św iadectw o swoją, gw ałtow na śmiercią. Jedni i d ru d z y są solą ziem i i św iatłem św iata (Mt 5, 13-16), n ad jednym i i d ru g im i spoczyw a b ło g o ­ sław ieństw o Pana i obietnica królestw a niebieskiego (Mt 13, 10).

PLUSIEURS FORME DE COMPRÉHENSION

DES

MARTYRES

RÉSUMÉ

L 'au teu r de cet article a ré p o n d u à l'ap p e l d e Jean P aul II (Tertio m il­ lenio adveniente, Incarnationis m isterium ) p o u r q u 'à l'occasion d u Jubi­ lé de l'A n 2000 renouveler le m ém orial des m artyres de l'Eglise, p a rtic u ­ lièrem ent ceaux d u XX-em siècle. Il v o u d rais m o n trer leu r im portance p o u r les différents dom aine de la vie. Il p ris en considération les su iv an t niveaux ou zones de la vie: La vie individuelle, d e l'h o m m e qui m eure com m e m artyre, la vie de l'Eglise, la vie culturelle, la vie nationale et politique. Sur toutes les niveaux, l'a u te u r considère le m artyre com m e la réalité fondam entale et exem plaire. Sans m artyres le m o n d e soit p au v re et l'ho m m e risquerait de p erd re sa route.

Cytaty

Powiązane dokumenty

31 Rezolucja 8 (XXXI) Komisji Praw Człowieka, która powoływała grupę badaw­ czą dla Chile przyjęta została w drodze consensus. Przy czym przedstawiciel Zwią­ zku

 „Jeżeli skutki zabiegu operacyjnego są do przewidzenia, a przed jego dokonaniem pacjent nie został poinformowany, to brak pouczenia pacjenta o normalnych przy tego

A teraz moje najgorętsze uszanowanie i uwielbienie dla przewielebnego naczelnego O. Hube, któremu przed Bogiem bardzo serdecznie życzę pociechy i szczególnej opieki naszej

Warto zwrócić uwagę na fakt współdziałania osoby reprezentującej Ligę Wal­ ki z Hałasem (powołanej, by uświadamiać ludziom zagrożenia, jakie niesie hałas

Земская пе- ремещение лексических элементов периферийных систем русского языка (жаргон, разговорные элементы, просторечие) в центр системы. Таким

Autor wskazuje, iż jest to zarówno termonologia polskojęzyczna i łacińska, jak też wywodząca się z języka cerkiewnosłowiańskiego.. Natomiast więcej problemów

SROLW\F]QH OXE ND*GH LQQH SU]\QDOH*QRü GR PQLHMV]RFL QDUR GRZHM PDMWHN XURG]HQLH QLHSHáQRVSUDZQRü ZLHN OXE RULHQ WDFM VHNVXDOQ´ &KF VL RGQLHü MHG\QLH GR ]DND]X G\VNU\ PLQDFML ]H Z]JO

Jednak jeśli byśmy oceniali postępowania Koreańczyków tylko na podstawie różnego typu deklaracji praw człowieka, doszlibyśmy do wniosku, że winny jest każdy obywatel,