Studia Teologiczne BiaL, D roh., Łom.
17(1999)
BP EDWARD OZOROWSKI
WIELORAKIE ZNACZENIE MĘCZENNIKÓW
Treść: I. Św iadkow ie w iary; II. L udzie Kościoła; III. B udow niczow ie k u l tu ry życia; IV. L udzie różnych pokoleń, lu d ó w i narodów .
Pośród w ytycznych Jana Paw ła II, co do obchodów w ielkiego ju b i leuszu roku 2000, znajduje się po stu lat pam ięci o m ęczennikach Kościo ła. W liście apostolskim „Tertio m illenio adveniente" Papież napisał: „u kresu drugiego tysiąclecia Kościół zn ow u stał się Kościołem m ęczen n i ków (...) To św iadectw o nie m oże zostać zapom niane (...) W n aszy m s tu leciu wrócili m ęczennicy. A są to często m ęczennicy nieznani, jak gd y b y nieznani żołnierze wielkiej sp raw y Bożej. Jeśli to m ożliw e ich św iadec tw a nie p o w in n y zostać zap o m n ian e w Kościele. Z g o d n ie z su g estia K onsystorza trzeba, ażeby Kościoły lokalne, zbierając konieczńą d o k u m entacje, uczyniły w szystko dla zachow ania pam ięci tych, k tórzy p o n ie śli m ęczeństw o".1 M yśl tę Papież p o w tó rzył w bulli „Incarnationis m y steriu m "2 i naw iązał do niej w encyklice „Fides et ratio".3 N ad to p rz y p o m inał ją p rzy różnych innych okazjach.
Ta w ielokrotność w racania do tego sam ego tem atu św iadczy o jego w ażności. M ożna pow iedzieć, iż Jan P aw eł II jest przejęty obecnością m ęczenników w Kościele. A by go do brze zrozum ieć, trzeb a z u w ag ą w czytać się w jego słow a i posłuchać, co inni m ó w ią o znaczeniu m ę czenników . Z agadnienie to w ystępuje głów nie w obrębie: w iary, Kościo ła, n a ro d u i państw a.
' Tertio millenio adveniente (odtąd: TMA), nr 37.
2 Incarnationis mysterium (odtąd: IM), nr 13.
I. ŚW IA DK O W IE WIARY
M ęczennik jest człow iekiem w iary. Dła chrześcijanina odniesieniem w w ierze jest Jezus C hrystus. Chrześcijanin to człow iek C hrystusow y, k tó ry u w ierzył w C hrystusa, przyjął Jego Ew angelie i stara się do N iego up od o b n ić w sw oim życiu. C hrystus dla chrześcijanina jest tak w ielkim dobrem , że nie w ah a się dla N iego życia sw ego złożyć w ofierze. Przyję tą dobrow olnie śm ierć traktuje jako w sp ółum ieranie z C hrystusem , aby po w stać d o now ego, w iecznego życia. Św. Szczepan um ierał ze słow am i na ustach: „Panie Jezu przyjm ij du ch a m ego" (Dz 7, 59). Św. Ignacy, p ro w ad zo n y n a m ęczeństw o, p o drodze pisał do Rzym ian: „więcej sobie ce nie śm ierć w C h ry stu sie Jezusie n iż najw iększe ziem skie królow anie. Szukam tego, który za nas um arł, p rag n ę tylko tego, który dla nas z m ar tw ychw stał. I oto w łaśnie n adeszła chw ila m oich p raw d ziw y ch n a ro d zin ".4 Św. Polikarp n a naleganie prokonsula, aby złorzeczył C h ry stu so w i, odpow iedział: „służę M u już osiem dziesiąt sześć lat, a nic m i złego nie uczynił, jakżebym m ógł bluźnić m em u K rólowi i Z baw cy".5
W iara m ęczenników m a charakter osobowy. U m ierają oni nie z am bicji w łasnych lub fanatyzm u, nie dla jakiejś tylko spraw y, jak to uczynił Sokrates, lecz z miłości do C hrystusa. O n jest tym , dla którego żyją i um ierają, a o d stę p stw o od N iego u w ażają za najw iększe zło. W olą um rzeć n iż je uczynić.
M ęczeństw a człow iek na ogól nie planuje dla siebie. K iedy jednak p rzy c h o d z i ono do niego, nie p o w in ien od niego uciekać, zw łaszcza, gd yb y m iało to się stać za cenę w yparcia się w iary. Papież tłum aczy, iż „człow iek w ierzący, traktujący po w ażnie swoje chrześcijańskie p o w o ła nie, w którym m ęczeństw o jest m ożliw ością zapow iedzianą już w Obja w ieniu, nie m oże usunąć tej perspektyw y z ho ry zo ntu w łasnego życia".6 Być chrześcijaninem, to iść za Chrystusem niosącym K rzyż i um ierającym na nim. „Jeśli kto chce pójść za M ną, niech się zaprze sam ego siebie, niech w eźm ie krzyż swój i niech M nie naśladuje" (Mk 8, 24). „Jeżeli M nie p rz e śladow ali, to i w as b ędą prześladow ać" (J 15, 20). „Błogosławieni jesteście, gd y ludzie w am urągają i prześladują w as (...) cieszcie się i radujcie, albo w iem w asza nagroda w ielka jest w niebie" (Mt 5,11-12).
4 I g n a c y A n t i o c h e ń s k i , List do Rzymian, nr 6. 5 Męczeństwo św. Polikarpa, nr 9.
W IELORAKIE ZN A C ZEN IE M ĘCZEN NIKÓ W
Dla chrześcijanina m ęczeństw o nie jest złem koniecznym , od k tó re go nie m oże uciec. Poczytuje on je za łaskę d an ą p rzez Boga. Ks. Stani sław Pyrtek pisał p rzed rozstrzelaniem : „te kilka godzin dzieli m nie od śmierci niczem nie zasłużonej. O bow iązkiem kapłana jest złożyć i te ofia rę za C hrystusa (...) Po trzech m iesiącach w ięzienia cieszę się, że g o d n y jestem cierpieć i um ierać".7
M ęczeństw o ukazuje m oc w iary. Ta zaś jest łaską dająca rozum ienie i pobudzającą w olę. Pozw ala ona zobaczyć życie w jego ostatecznych re lacjach: pow o d zenie i niepow odzenie, radość, cierpienie i śm ierć.8 M ę czeństw o nie niszczy człowieka, lecz go w yw yższa. U kazuje go w oczy w istości praw dy , którą o dkrył dzięki spo tkan iu z Jezusem C h ry stu sem .9 C zym ś w ielkim jest już pogodzenie się ze śmiercią, gdy jest ona n ie u n ik niona. C zym ś jeszcze w ięk szy m jed n ak jest przyjęcie jej z m iłości do C hrystusa. M ęczeństw o w idziane od tej strony, p rzed staw ia się jako naj w y ższy szczyt do zdobycia. W iadom o, że człowiek nosi w sobie dążenie d o przek raczan ia siebie. Jest szczęśliw y w ted y, g d y m oże, p o konując w łasne słabości, w znosić się ku górze. Ludzie osiągają w ten sposób róż norakie rek ordy i nic nie jest w stanie ich w tym zatrzym ać. G órę i dół oczyw iście w yznacza du ch człowieka, a nie jego ciało, chociaż ciało w tym procesie bierze udział. Znaczenie m ęczeństw a p o d tym w zg lęd em polega na tym , że staw ia człowieka w obec największej m ożliw ości i p o zw ala m u te m ożliw ość zrealizow ać. P rezbiterzy rzym scy pisali do św. C ypriana: „z łaski Bożej, cóż m oże być dla człow ieka chw alebniejszego i szczęśliw szego, jak nieustraszenie w yznaw ać P ana Boga w śró d sam ych _ katów , jak w śró d licznych i w y szu k an y ch k atu szy z ad a w an y c h m u p rzez srożącą się w ład zę ziem ską, mając um ęczone, skatow ane, p o ran io ne ciało, w yznaw ać C hrystusa Synem Boga, w yznaw ać, choć ju ż o d łą czającym się, ale za to w olnym d u ch em "?10
Szczyt w życiu doczesnym jest kresem drogi. Po jego zdobyciu, albo się w raca do p u n k tu wyjścia, albo - jeśli jest to śm ierć - kończy się w ogóle w ęd row anie. Śmierć m ęczeńska jest szczytem , za któ ry m otw iera się w ieczna przestrzeń. C złow iek w ierzący w ie o tym i to m u p o m aga zd o b y ć się n a heroizm . Przyjęcie m ęczeństw a w w ierze jest decyzją zbaw czą dla człowieka.
7 T . K r a h e 1 , Męczennicy z Berezwecza, Białystok 1998 s. 39.
8 M . C h a m p a g n e , Joy in Suffering, Position Paper,1999, nr 2(302) s. 47. 9 FeR, nr 32.
Jest to także śm ierć n a rzecz innych. P osiada ona w alor ofiary. Jest nie tyle um ieraniem , ile złożeniem ofiary z w łasnego życia. Jan P aw eł II w kaza n iu k u czci św. M aksym iliana pow iedział: „w tej śmierci objawiło się zarazem duch o w e zw ycięstw o n a d śmiercią, p o d o b n e do tego, jakie m iało miejsce na K alw arii. A więc: nie poniósł śmierć, ale o d d al życie za brata. W tym jest m oralne zw ycięstw o n ad śmiercią. O d dać życie za b ra ta - to znaczy stać się p o n iekąd szafarzem w łasnej śm ierci".11
M ęczennik jest podobny do Chrystusa, składającego ofiarę na drzew ie Krzyża, um ierającego i pow stającego do now ego życia. U czestniczy on przez swoją śmierć w m isterium paschalnym Chrystusa. Jego śmierć jest przejściem do życia, które nie zna zachodu, do pełni zjednoczenia z Bogiem.
II. LUDZIE KOŚCIO ŁA
Członkiem Kościoła człowiek staje się p rzez sakram ent chrztu. Teolo gia katolicka m ów i o chrzcie z w ody, chrzcie pragnienia i chrzcie krw i. G dy m ęczeństw o ponosi człowiek ochrzczony, w ted y jego śmierć jest naj w yższym zrealizow aniem zobow iązań, płynących z chrztu. W szak sakra m en t ten, upodabniając człowieka do C hrystusa, w prow adza go na drogę, która szedł Jezus C hrystus. Już chrzest z w ody daje człowiekow i udział w m isterium paschalnym C hrystusa. „Czyż nie w iadom o w am - pisze św. Paw eł - że m y wszyscy, którzyśm y otrzym ali chrzest zanurzający w C hry stusa Jezusa, zostaliśm y zanurzeni w Jego śmierci? Zatem p rzez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśm y razem z N im pogrzebani po to, aby śm y i m y w kroczyli w now e życie - jak C hrystus p o w stał z m artw ych dzięki chw ale Ojca" (Rz 6, 3-4). C hrzest z w o d y w p ro w ad za du ch o w o ochrzczonego w m isterium śmierci Chrystusa. C hrzest krw i dopełnia to uczestnictw o w w ym iarze cielesnym. M ęczennik w spółum iera z C hry stu sem i duchem i ciałem, składa krw aw ą ofiarę ze sw ego życia.
G dy m ęczeństw o ponosi człow iek jeszcze nie ochrzczony, lecz p ra gnący przyjąć ten sakram ent (np. katechum en), w ted y jego śm ierć m a ten sam w alor zbaw czy, co i chrzest z w ody. M ęczennik staje się człon kiem Kościoła i obyw atelem nieba, p o m n aża orszak tych, k tó rzy „ o p łu kali sw e szaty i w krw i Baranka je w ybielili" (Ap 7, 14), w raz z którym i
11 J a n P a w e ł I I , Homilia wygłoszoną podczas uroczystej Mszy św. ku czci św. Maksy miliana Marii Kolbego w Niepokalanowie 18.06.1983, w: Druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, Poznań 1984 s. 40.
W IELORAKIE ZN ACZENIE M ĘCZENNIKÓW
Kościół na ziemi śpiewa hymn wdzięczności Bogu (Te martyrum candi datus laudat exercitus).12 W ten sposób każde męczeństwo za Chrystusa pomnaża i umacnia Kościół. W tej śmierci Kościół się urzeczywistnia, wzrasta, jaśnieje świętością, zacieśnia więzy jedności, ukazuje swoje po wołanie i cel ostateczny. Męczennicy są ziarnem i apologia Kościoła.
Tertulian porównuje zadawanie śmierci chrześcijanom do żniwa. „Jest nas coraz więcej - przemawiał do sędziów - ilekroć kosicie nas. Nasieniem jest krew chrześcijan".13 Z ziarna, które obumrze, wyrasta kłos, z zżętego kłosa zbiera się wiele ziaren. W ten sposób realizuje się ewangeliczna na uka: „jeśli ziarno pszeniczne wrzucone w ziemie nie obumrze, samo zosta nie, lecz jeśli obumrze, przyniesie plon obfity" (J 12, 24-25). Męczennicy przyczyniają się do wzrostu Kościoła i pokonują potęgę szatana. „Chwaleb nie porzucające ciało w imię pobożności dusze ludzi, którzy umierają za na ukę chrześcijańska, powaliły potęgę demonów i udaremniły ich knowania przeciw ludziom" - odpowiadał Orygenes na zarzuty Celsusa.14
„Zjawisko męczeństwa - pisze P. Sutowicz - nie jest zarezerwowane wyłącznie dla bardzo odległych czasów. Każde bowiem czasy maja swo ich męczenników, a świadczy to przede wszystkim o tym, że chrześci jaństwo jest wciąż żywe, wbrew opinii tych, którzy chcą widzieć w na szych czasach początek nowej ery, jakoby opartej na innej religii, innych w artościach".15
Z powyższych względów Kościół od początku otaczał szacunkiem swoich męczenników, a potem włączył ich do swego religijnego kultu. Najpierw dbano o to, aby ze czcią grzebać ciała męczenników lub pozo stałe po nich szczątki. Potem na ich grobach zaczęto sprawować eucha rystyczną ofiarę. Wkrótce do męczenników dołączono także wyznaw ców (męczenników według serca).16 „Nawiązano do apostołów oraz większym zainteresowaniem otoczono ascetów (...) w latach następnych doszedł do głosu kult dziewic. Wieku czwartego sięgają tez narodziny czci wizerunków osób św iętych".17
12 IM , n r 13.
13 T e r t u l i a n , Apologetyk, 50,13.
14 O r y g e n e s , Przeciw Celsusowi, 44 (przekl. S. Kalinkowski, Warszawa 1986 s. 406). 15 P. S u t o w i с z , Takiego świętego potrzebujemy, Inspiracje, 8(1999) nr 1 s. 50.
16 Zob. W . R o r d o r f , Martirio, w: Dizionario patristico e di antichità cristiane, t. 2, Casa le Monferrato 1983 kol. 2133-2135.
11 E . O z o r o w s k i , Eklezjalne aspekty kultu świętych w nauce współczesnych teologów
katolickich, w: Studia teologicznodogmatyczne, t.l, Warszawa 1974 s. 12, tamże bogata lite ratura przedmiotu.
K ult św iętych m ęczen n ik ów u k azu je ich eklezjalne znaczenie. P rze d e w szy stk im jest on je d n y m z p rzejaw ó w obcow ania św ięty ch (com m unio sanctorum ). P raw da ta, w łączona w IV w. do „Składu A p o stolskiego" stanow i dopełnienie w y zn an ia w iary w Kościół.18 K ult m ę czenników stanow i p o w ażn y przejaw życia Kościoła pielgrzym ującego. P rzezeń w zrasta on w jedności i świętości.
O taczani czcią świeci m ęczennicy są dla Kościoła n a ziem i znakiem i p o części także narzędziem realizującego się w nim zbaw ienia. O d d a w an y im k u lt działa w p raw d zie inaczej niż sakram enty, brakuje m u b o w iem skuteczności „ex opere operato", ale p o siada te sam a treść, co kult religijny w ogóle. Jest on kultem , który p rzez m ęczenników w znosi się k u Bogu w Trójcy Świętej Jedynem u. Skutkiem tego, Kościół otaczając czcią m ęczenników , nie w p a d a w bałw och w alstw o , lecz p rzeciw n ie w chodzi w kultow o-zbaw cza dialektykę życia Bożego w ludziach.
Święci m ęczennicy są dla Kościoła znakiem odsyłającym do p rz e szłości (signum rem em orativum ) i to nie tylko p rzez to, że należą d o h i storii, lecz n ad e w szystko p rzez to, że odsyłają do K rzyża C h ry stu so w e go. Są oni zapisem skuteczności złożonej na n im ofiary. K ażde kolejne m ęczeństw o za w iarę p otw ierd z a niew yczerpalną moc zbaw czą, m iste riu m m ęki i śm ierci C hrystusa. Pokazuje też w ielorakość form , w k tó rych ta m oc działa w ludziach. N ie m a m ęczenników identycznych, k aż dy z nich różni się jeden od drugiego. W ten sposób stanow ią oni jakby w ielogłosow y chór, w którym w yśpiew ują chw ale Bogu N ajw yższem u. W ierni maja w nich w zory do naśladow ania.
Przeszłość zaś uobecnia się w teraźniejszości. N ajbardziej dokonuje się to w e M szy św., która jest uobecniającą p am iątk ą i upam iętniającą obecnością ofiary krzyżow ej C hrystusa. Także k u lt m ęczenników uczest niczy w tej cudow nej aktualizacji: nie tylko m ęczeństw o, lecz także k u lt m ęczenników . Śmierć za w iarę jest oczywiście odw zo ro w aniem śmierci C hrystusa, zjednoczeniem się obrazu z P ierw o w zo rem . G dy Kościół o ta cza kultem m ęczenników to także, chociaż w inny sposób, znajduje się p rzy k rzy żu C hrystusa. Czyni to w sposób sym boliczny. Symbole, k tó rym i się posługuje, w pew n y m sensie cofają czas, przeszłość p rzen o szą w teraźniejszość, pozw alają ją ogarnąć w yobraźnią i przy lg n ąć do niej duchem . Kościół w yznaje, że m ęczennicy za w iarę żyją w niebie, słyszą jego m odły i dołączają się do zanoszonego p rzez niego h y m n u chw ały
WIELORAKIE ZN A C ZEN IE M ĘCZENNIKÓW
p rzed tron Boga N ajw yższego. W kulcie m ęczenników liturgia ziem ska w sp ó łb rzm i z litu rg ią niebieską. C h ry stu s nosi na sw y m ciele ślad y m ęki, której u czestnikam i stali się m ęczennicy. Ś lady te są w iecznym znakiem (signum d em o n strativ u m ) naszego zbaw ienia. P osiadają one swój blask niebieski, którego p ośw iatą jest ziem ska liturgia.
M ęczeństw o jest znakiem doksalnym : p rzem aw ia do ro zu m u, kie rując go ku Bogu, u w y raźn ia to, co człow iek nosi w sw oim sercu. Papież pisze: „m ęczennik jest najbardziej autentycznym św iadkiem p ra w d y o życiu. Wie, że dzięki sp otk aniu z Jezusem C hrystusem znalazł p ra w d ę o w łasn ym życiu i tej pew ności n ik t ani nic nie zdoła m u odebrać. A ni cier pienie, ani śm ierć zad a n a p rzem o cą nie skłonią go do o d stąp ien ia od p raw d y , która odkrył, spotykając C hrystusa. O to dlaczego p o dziś dzień św iadectw o m ęczenników nie przestaje fascynow ać, znajduje uznanie, przyciąga u w ag ę i p o b u d za do naśladow ania. P ow ód, dla którego ufa m y ich słow u, jest zaś taki, że dostrzegam y w nich oczyw iste św iadec tw o miłości, która nie potrzebuje długich w yw odów , aby nas przekonać, gdy ż m ów i do każdego człow ieka o tym , co on w głębi serca ju ż uznaje za p ra w d ę i czego od d aw n a p oszukuje".19
C zęsto byw a tak, że prześladow ca, który zadaje śm ierć, w n a stę p stw ie tego potem się naw raca. N iem al p o tw ierd za się cud, którego d o znał Szaw eł p o d D am aszkiem (Dz 9, 1-9). O statecznie w k ażd y m m ę czenniku u m iera C h rystu s i O n jest prześladow any. M ęczeństw o jest z a w sze sp raw ą m iędzy Bogiem a ludźm i, a nie tylko m iedzy p rześlad ow cą i prześlad ow an y m . Z tego w zględ u m ęczeństw o jest aktem eklezjalnym , k u lto w y m i w spólnototw órczym . Wokół m ęczenników zawsze' tw orzyła się no w a w spólnota, a stare do zn aw ały odnow ienia. Tak było w p ie rw szych w iekach chrześcijaństw a i tak jest w całej historii Kościoła.
W kulcie m ęczenników społeczna n atu ra człow ieka uzy sk u je dla siebie n o w y zew n ętrzn y w yraz. C złow iek w n im znajduje adresata sw o ich tęsk no t i pragnień, potrzeb i w ym agań, które przekraczają ziem ski h o ry zo n t i sięgają nieba. M ęczennicy p o tw ierd zają realność tych w e w nętrzn y ch stanów człow ieka, to, że są, one m ożliw e do spełnienia.
M ęczennicy po tw ierd zają objaw ioną p rzez C hrystusa p ra w d ę o ż y ciu lu dzkim , które poczyna się w doczesności, a swój cel ostateczny p o siada w wieczności. Cel ten jest tak w ielki, że w arto dla niego złożyć w ofierze ziem skie życie. C złow iek żyje p raw d ziw ie w tedy, gdy idąc ziem
ską drogą, zd ąża do nieba. Głosi to k u lt m ęczenników , dzięki czem u jest on znakiem profetycznym , w skazującym na przyszłość (signum p ro g n o sticum ). N ie trzeba dodaw ać, że ta funkcja zn ak u jest b ard zo w ażn a w życiu człow ieka. Ludzie, k tórzy w swojej w ierze p o trafią w idzieć ziem ię w blaskach nieba, zdolni są do pok o nan ia najw iększych p rzeszk ó d na swojej d ro d ze i zdobycia najw yższych szczytów.
III. BU D O W N IC ZO W IE KULTURY ŻYCIA
Chrześcijanie um ierali za C hrystusa w różnorakich okolicznościach. P adali oni najczęściej ofiaram i panującego system u: plem iennego, szcze pow ego, rodow ego lub państw ow ego. Do m ęczeństw a p rzyczyniały się zw ykle: w aśnie rodow e, fanatyzm religijny lub system polityczny. C za sem uk ry w ały się za nim: zaślepienie, zazdrość, interes osobisty, żąd z ą p anow an ia. O koliczności te posiadają swoje u w aru n k o w an ia ku ltu ro w e. Cechuje je na ogół b rak poszan ow an ia życia oraz lekcew ażenie takich w artości, jak p ra w d a i w olność.
N iestety, w historii Kościoła nie m a okresu, w k tórym nie byłoby m ęczenników . Kończący się zaś w iek XX - p rzy p o m in a Jan P aw eł II - „zapisze się jako epoka m asow ych ataków na życie, jako niekończąca się seria w ojen i n ieu stan n a m asakra niew innych istot ludzkich. Fałszyw i prorocy i fałszyw i nauczyciele odnieśli w ty m stuleciu najw iększe su k cesy".20
Fałsz m o żn a p rzezw y ciężyć tylko p ra w d ą . P ozn an ie i przyjęcie p ra w d y niesie w olność (J 8, 32). Trw anie w fałszu jest an ty k u ltu ra. O bra ca się ona zaw sze w ostatecznym rach u nk u przeciw człow iekow i. Zabój stw o m oże w p raw d z ie chw ilow o przynieść korzyść, ale w bilansie cało ściow ym zaw sze jest strata. N atom iast fu n d am en t p ra w d y jest g w aran tem trw ałości bu d ow an ia. P raw da dla k u ltu ry jest pu n k tem wyjścia, d ro ga i celem. Stąd też m ęczennicy jako św iadkow ie p ra w d y życia są je d n o cześnie b u d o w n iczy m i k u ltu ry życia. Z aw sze była ona p o trz e b n a lu dziom , a dziś staje się naglącą koniecznością. W ynika to - zd an iem P a p ieża - „z sytuacji dziejowej, w jakiej obecnie żyjem y" oraz z samej „m i sji ew angelizacyjnej, pow ierzonej Kościołowi".21
M ęczennicy b u d u ją ku ltu rę życia, p ra w d y i w olności. K ażde z tych określeń brzm i w p raw d z ie paradoksalnie, ale zaw iera w sobie rzeczyw i
20 Evangelium vitae (odtąd: EV), nr 17. 21 Tamże, nr 95.
WIELORAKIE ZN AC ZEN IE M ĘCZEN NIKÓW
stość i św iatło do jej rozum ienia. Jest to p arad oksalność ew angeliczna i m ądrość K rzyża C hrystusow ego, któ ry będąc dla Ż y d ó w zgorszeniem , a dla G reków - głupstw em , jest dla chrześcijan „M ocą Bożą i m ądrością Bożą" (1 Kor 1, 22-24).
C złow iek otrzym ał życie od Boga jako d ar i zadanie. W Bogu p o sia da ono swoje źródło i cel ostateczny. K ażdego człowieka Bóg pow ołuje do życia w iecznego,22 a człow iek odnaleźć się m oże nie inaczej, jak tylko p rzez całkow ity i bezinteresow ny d a r z siebie.23 Bóg zaw ierza człow ieka człowiekow i: rodzicom , rodzinie, szkole, Kościołowi, p a ń s tw u itd. Lu dzie są za siebie odpow iedzialni. Troska o życie w ym aga często p o św ie cenia się, a n aw et ofiary z życia. W śród wielorakiej służby życiu zn ajd u ją się gesty heroiczne. „Są one najbardziej u ro czy stym w y sław ian iem Ew angelii życia, po n iew aż głoszą ją p o p rzez całkow ity d ar z siebie; są chw alebnym objaw ieniem miłości największej, która każe o d d ać życie za ukochaną osobę (por. J 15, 13); są uczestnictw em w tajem nicy K rzyża, w której Jezus objaw ia, jak w ielka w artość m a d la N iego życie każd eg o człow ieka i jak realizμje się ono w pełni p o p rzez b ezinteresow ny d ar z siebie".24 Takim czynem heroicznym jest niew ątpliw ie m ęczeństw o.
Jest ono ofiarą, z życia na rzecz życia. M ęczennik, p rzez uczestnic tw o w śm ierci C hrystusa, m a ud ział w Jego zm artw y ch w staniu . W sw o im ciele dopełnia on „braki u d ręk C hrystusa dla dobra Jego Ciała, k tó ry m jest Kościół" (Kol 1, 24). Tracąc życie, człowiek je zyskuje. O ddaje życie doczesne, otrzym uje w ieczne. Spraw ia to C hrystus, z k tó ry m m ę czennik jest ściśle zespolony. Przez N iego, z N im i w N im m ęczeństw o jest złożeniem życia w ofierze, aby in ni żyć mogli.
K u ltu ra zaczyna się w sercu człowieka. M ęczennik, w ybierając d o brow olnie śm ierć i przeciw staw iając się zabijaniu, inicjuje k ultu rę życia, które istnieć m oże tylko w atm osferze miłości, p ra w d y i p oszan o w an ia życia drug ieg o człow ieka i dla którego środow iskiem z atru ty m jest n ie naw iść, fanatyzm , zabijanie. D uch m ęczeństw a jest d u szą kultury. Tylko w tedy, g dy k u ltu ra jest z nim spokrew niona, jest k u ltu rą p raw d ziw ie lu d zk ą, tzn. n a rzecz ludzi.
G dy św. M aksym ilian, w ystąp ił z szeregu, aby ocalić życie w sp ó łw ięźniow i, na m artw ej tkance, jaką w y d aw ał się obóz ośw ięcim ski, p o jaw iło się życie: m iłość zw yciężyła obłęd nienaw iści. Jego o d tą d uw aża się za bohatera, a nie hitlerow skich opraw ców . D uch okazał się silniej
22 J a n P a w e ł I I , List do rodzin, nr 9. 23 KDK, 24.
szy od d ru tó w kolczastych, śm iercionośnego gazu, luf p istoletów i ognia krem atoryjnego. Podobnie, staw ia się p om niki ks. Jerzem u Popiełtiszce, a nie tym , którzy go skatow anego i zw iązanego po w ro zem w rzucili do Wisły. W ten sposób p o raz kolejny p o tw ierd za się p ra w d a , iż m iłość jest silniejsza niż śm ierć i tylko k u ltu ra życia jest ocaleniem dla człowieka.
W m ęczeństw ie ukazuje się w ielkość człowieka: p rz y ro d zo n a i n a d p rzy ro d zo n a, u k o nstytu o w an a w stw o rzeniu i K rzyżu C h ry stu so w y m - to, że m ożna zniew olić człow ieka zew nętrznie, ale n ig d y w ew nętrznie. D uch lu d zki zry w a w szelkie n ak ład an e na niego kajdany, a m iłość C h ry stusow a, która chrześcijanin p o siada w sobie, p o trafi oprzeć się n aw et największej fali nienaw iści. „Któż nas m oże odłączyć od miłości C h ry stusow ej? U trapienie, ucisk, czy p rześladow anie, głód czy nagość, n ie bezpieczeństw o czy miecz? (...) w e w szystkim ty m odnosim y pełne zw y cięstw o dzięki Temu, k tó ry nas um iłow ał (...) ani śmierć, ani życie, ani aniołow ie, ani zw ierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co w ysokie, ani co głębokie, ani jakiekolw iek inne stw orzenie nie zdoła n as odłączyć od miłości Boga, która jest w C hrystusie Jezusie, P an u naszy m " (Rz 8, 35-39).
K ultura, któ rą tw o rzą m ęczennicy, kładzie fu n d am en ty p o d życie jednostek i społeczeństw , w ytycza ludziom drogi po stęp o w an ia, ukazuje im cel ostateczny i środki do jego osiągnięcia. Jest to k u ltu ra trw ała i n ie przem ijająca, aktualna w każdy m środow isku i czasie, ogarniająca d o czesność, a kierująca się ku wieczności, w ielokrotnie d ep tan a i p o n iew ie rana, a zaw sze piękna, m łoda, zw ycięska.
M ęczennicy dają do myślenia. W id i heroicznej śmierci jest coś z siły symbolu. Potrafi ona przez zew nętrzny znak ukazać inną rzeczywistość: duchow ą i Bożą, bogatszą od tego, co się w idzi cielesnym wzrokiem . Znak ten pobudza w yobraźnią i dotyka najczulszych strun duszy ludzkiej. Boha ter męczennik budzi ze snu: artystę, poetę, malarza, rzeźbiarza, m uzyka i innych im podobnych. Dzięki męczennikom Kościół posiada olbrzym ie d o bra kultury, utrw alone w słowie, dźw ięku i m aterialnym kształcie. Nie spo sób ich tu opisać. Zatrzym ajm y się przy niektórych osiągnięciach słownych. Już w starożytności starano się przechow yw ać pam ięć o m ęczenni kach i w ty m celu redagow ano specjalne pism a. Były to: kopie p ro to k o łów sądow ych, relacje naocznych św iadków oraz legendy.25 Do nich d o łączyły się m artyrologia, tj. pism a hagiograficzno-liturgiczne, zaw ieraj
ą-24 EV, nr 86.
W IELORAKIE ZN AC ZEN IE M ĘCZENNIKÓW
ce najstarsze d an e o rozw oju k u ltu św iętych w Kościele.26 Jan P aw eł II zaliczył je do źródeł teologii.27 Są one także p o m nikam i kultury, zapisem w ielorakich p o ru szeń d u szy ludzkiej.
W średniowieczu ich miejsce zajął żywot. O ile akta i pasje m ęczenni ków utrw alały tylko m om ent śmierci, o tyle żyw ot starał się przedstaw ić całe życie męczennika. W zorow ano go w formie na biografiach pogańskich, a w treści w ypełniano go chrześcijańską zawartością. Żyw ot był zwiercia dłem świętości i katalogiem cnót męczennika, tw orzył lekturę budującą i w ypełniał miejsce, które dziś zajmuje literatura piękna.28 W ychowały się na nim liczne pokolenia chrześcijan. Dominował do XVIII w, kiedy to zaczął się przekształcać z lektury budującej w naukow o sporządzony życiorys.
Sztuka, skoncentrowana wokół męczenników, odgryw a w ieloraka rolę kulturow ą. Jest ona nosicielka treści teologicznych i przez to pedagogiem , w chodzi w budow ę kultu religijnego, przez co przyjm uje na siebie doksał- ne znam ię, stanow i zapis ducha artysty, który na swój sposób staje się przez to kom entatorem i wyrazicielem p ra w d y ewangelicznej. Sztuka poucza, w zrusza, przyciąga i podnosi. Jest ona szata, w która ubrani męczennicy, żyją w śród ludzi jako świadkow ie zwycięstwa Krzyża Chrystusowego.
IV. LUDZIE RÓŻNYCH POKOLEŃ, LUDÓW I NARODÓW
M ęczennik nie ro d zi się na sam otnej w yspie. P rzeciw nie, jest z a w sze dzieckiem określonych rodziców, członkiem społeczności i o b y w a telem pań stw a. Więzi te b rano p o d u w agę różnorako. Tak np. Stary Te stam ent dzieli ludzkość na lu d w y b ran y p rzez Jahw e (am Jahw e) i p o gan (goiim). W cesarstw ie rzym skim rozróżniano głów nie obyw ateli ce sarstw a i tych, k tórzy tego obyw atelstw a nie posiadali, tzn. lu d zi w o l nych i niew olników . C hrześcijaństw o p o d w zględem teologicznym ró ż nice te znosiło. „N ie m a ju ż - pisał św. Paw eł - Ż yda ani p o g anina, nie m a ju ż niew olnika ani człow ieka w olnego, nie m a ju ż m ężczyzny ani ko biety, w szyscy bow iem jesteście kim ś jednym w C hrystusie Jezusie" (Ga 3, 28). Także au to r „Listu do D iogneta" w yjaśniał, że „chrześcijanie nie ró żnią się od innych lu d z i ani miejscem zam ieszkania, ani językiem , ani
26 A . W i t k o w s k a , Kalendarze - martyrologia, w: Słownik wczesnochrześcijańskiego pi śmiennictwa. Poznań 1971 s. 538.
27 Przemówienie podczas Kongresu Teologów Europy Środkowej i Wschodniej, Częstochowa, 18.06.1983.
strojem . N ie m aja bow iem w łasnych m iast, nie po słu g u ją się jakim ś n ie zw ykłym dialektem (...) m ieszkają w m iastach helleńskich i b a rb a rz y ń skich, jak k om u w y p ad a stosują się do m iejscow ych zw yczajów w u b ra niu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież sam ym sw y m p o stęp o w an iem u zew nętrzniają ow e p rzed ziw n e i w ręcz p arad o k saln e p raw a, jakim i się rząd z ą (...) przebyw ają n a ziem i, lecz są obyw atelam i nieba".29
Ze słów tych w szakże nie wynika, że ziemia (dom rodzinny, środow i sko, państw o) jest dla chrześcijan obojętna. Ukazują one tu chrześcijaństwo jako rzeczywistość religijną, określającą relację człowieka do Boga, a nie et niczną lub polityczną. Chrześcijaństwo w yraża się nie przez terytorium , ję zyk lub organizację państw ow ą, lecz przez szczególny zw iązek ludzi z Bo giem, a w N im m iędzy sobą. N ow y Testament nie odziera ludzi z ich p o w iązań środow iskow ych ani z czegokolwiek, co w spółtw orzy człowieka. N aw et Jezus Chrystus, którego Kościół wyznaje w iara jako praw dziw ego Boga i praw dziw ego człowieka, ukazuje się w Biblii jako ten oto konkretny człowiek, tzn. Żyd z N azaretu, dla którego Galilea jest Jego „m ałą ojczyzną" i który uw aża za w łasne tradycje swoich ojców.30 Podobnie apostołowie. K ażdy z nich należy do określonego środowiska, z którego wyszedł.
M iędzy człowiekiem a środow iskiem zachodzą zw rotne więzy: śro dow isko określa człowieka, a człowiek pozostaw ia ślad w środow isku. M ęczennik nobilituje ziem ię, w której w yrósł, a ziem ia w n im doznaje chwały. W starożytności zw racano na to m ałą uw agę. Liczyło się głów nie to, że chrześcijanin ponosił śmierć męczeńską. Już jednak w średniow ie czu sytuacja się zmieniła. M ęczennik sta wał się bohaterem narodow ym .
W E uropie był to czas p o w sta w a n o now ych p a ń stw i kształtow ania się św iadom ości narodow ej. D okonyw ało się to p o d p rzew o d n ictw em Kościoła. C zęsto Ew angelizacja staw ała się procesem p ań stw o w o tw ó r- czym . W ładcy barbarzyńscy, aby coś znaczyć na arenie m ięd zy n aro d o wej, m usieli przyjąć chrzest i ochrzcić sw oich p o d d an y ch . Średniow iecz na E uropa była po d o b n a do chrześcijańskich stanów zjednoczonych.
Także Kościół na ew angelizow anych terenach potrzebow ał okrzepnię cia, by m ógł zakładać swoją organizaq'ę. Jednym z kryteriów dojrzałości Kościoła w danym miejscu było posiadanie własnych męczenników. W Pol sce męczeństwo św. Wojciecha znacznie przyśpieszyło założenie m etropolii gnieźnieńskiej, a męczeństwo św. Stanisława pokazało, jak silnym na tych
29 List do Diogneta, V,l-9.
30 H . M u s z y ń s k i , Rodzima tradycja w świetle objawienia biblijnego, Studia Pelplin- skie, 25(1996) s. 80-81.
WIELORAKIE ZN A C ZEN IE M ĘCZENNIKÓ W
terenach był już Kościół. Św. Wojciecha uw aża się za patrona ładu państw o wego, a św. Stanisława - za patrona ładu moralnego. Obaj odegrali znaczną rolę w kształtow aniu się państw a polskiego i Kościoła w granicach tego państw a. M ówił o tym wielokrotnie Jan Paweł Π. Oto Jego słowa w ypow ie dziane w Gnieźnie 3.06.1979 r.: „świadectwo śmierci męczeńskiej, świadec tw o krwi, przypieczętowało w sposób szczególny chrzest, jaki p rzed tysią cem lat przyjęli nasi praojcowie. Męczeńskie zwłoki Apostola, Biskupa Woj ciecha, legły u fundam entów chrześcijaństwa na całej polskiej ziemi".31
R ozdział Kościoła od p ań stw a w p ro w ad ził zm iany w p atrz en iu na m ęczenników . M ów ienie o nich stało się tem atem n iep o żąd any m , gd y ż zw ykle kierow ało się przeciw rządzącym . N ie znaczy to, iż sam o zjaw i sko ustało. W ielkie rew olucje (francuska, rosyjska, hiszpańska) pociągnę ły za sobą śm ierć m ilionów niew innych lu d zi i to b ard zo często za w ia rę. O grom w y rząd zo neg o zła p rzeraża każdego, kto zachow ał sum ienie. P iętnow anie w szakże tego zła publicznie było niem ożliw e z p o w o d u p a nujących system ów ucisku. Są to m ęczennicy najczęściej anonim ow i. N ie m a sporząd zo n ych w spółczesnych m artyrologów . Stąd i od d ziały w an ie ich na opinie publiczna jest m niejsze niż w czasach m inionych. Tym n ie mniej ich śm ierć p o siad a w ielorakie znaczenie.
„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, ze pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju (...) W dzień nawiedzenia swe go zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludy, zapanu ją nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki" (Mdr 3,1-8).
U czynione dobro owocuje, a w y rządzo n e zło zatacza fale. N ie p rz e p a d a bezp ow rotnie ani dobro, ani zło, lecz w raca w następ n y ch p o k o le niach. M ęczennicy są skarbem ludzkości, a krzyw dziciele - w rzo d em na jej ciele. W pew n y m sensie zło p ro w ad zi w alkę z dobrem , której w y p a d kow a jest albo k u ltu ra życia, albo om am śmierci. Los ludzkości zależy w d u ży m sto pn iu od tego, która z cywilizacji odniesie zw ycięstw o.
O grom zła spow odow ała II w ojna św iatow a. O ile zb ro dn ie hitle row skie były w ielokrotnie p iętnow ane, to zbrodnie stalinow skie nie d o czekały się jeszcze pełnej oceny. Pod jednym i d ru g im system em u m ie rali m ęczennicy. N iek tó ry ch z nich beatyfik o w an o i k an o n izo w an o , przez co są w idocznym znakiem czasu. O grom na jednak w iększość z n a na jest tylko najbliższym . Tym niem niej, n aw et jeśli ich dobre czyny nie w yw ołują w iększego rozgłosu, posiadają swoja w artość, bo „sp raw ied li
w y, choćby u m arł przedw cześnie, znajdzie odpoczynek" (M dr 4, 7). Ci, któ rzy zaufali P anu i pozostali M u w ierni w miłości, będą, p rz y N im trw ali, a „bezbożni p on iosą karę stosow nie do zam ysłów " (M dr 3, 9-10).
W spółczesna cywilizacja stara się w ym azać m ęczeństw o ze sw ego obrazu. Jest ono dla niej niew ygodne, a n aw et w rogie. M ęczeństw o b o w iem ze swej istoty p o d w aża cywilizacje, która je dopuszcza. Jednakże zjaw isko m ęczeństw a nie ustało. U brano je jedynie w in n a szatę i zaw ie szono n ad nim inny szyld. Co więcej, zabójców pokazuje się w film ach niem al jak bohaterów . Są to rew olw erow cy, gangsterzy, w łam yw acze, krym inaliści, dla których życie ludzkie nie p rzed staw ia w artości. W śród nich człow iek uczciw y uchodzi za słabego i ju ż p rzez to przeg ran eg o . I ci, ginący uczciw i lu dzie są często m ęczennikam i naszych czasów, k tó rzy kształtują oblicze w spółczesnej cywilizacji.
Św iat przyzw yczaił się do m ęczenników na terenach misyjnych: w Afryce, Azji, A m eryce Południow ej. N ie w y o b raża n ato m iast sobie, że m o g ą oni być w krajach w ysoko rozw iniętych. R zeczyw istość je d n ak w y g ląda inaczej. M ęczennicy są nadal. Są to św iadkow ie p ra w d y C h ry stusow ej. Jedni św iadczą o niej p o cichu, p rzez całe życie, in n i dają jej św iadectw o swoją, gw ałtow na śmiercią. Jedni i d ru d z y są solą ziem i i św iatłem św iata (Mt 5, 13-16), n ad jednym i i d ru g im i spoczyw a b ło g o sław ieństw o Pana i obietnica królestw a niebieskiego (Mt 13, 10).
PLUSIEURS FORME DE COMPRÉHENSION
DES
MARTYRES
RÉSUMÉ
L 'au teu r de cet article a ré p o n d u à l'ap p e l d e Jean P aul II (Tertio m il lenio adveniente, Incarnationis m isterium ) p o u r q u 'à l'occasion d u Jubi lé de l'A n 2000 renouveler le m ém orial des m artyres de l'Eglise, p a rtic u lièrem ent ceaux d u XX-em siècle. Il v o u d rais m o n trer leu r im portance p o u r les différents dom aine de la vie. Il p ris en considération les su iv an t niveaux ou zones de la vie: La vie individuelle, d e l'h o m m e qui m eure com m e m artyre, la vie de l'Eglise, la vie culturelle, la vie nationale et politique. Sur toutes les niveaux, l'a u te u r considère le m artyre com m e la réalité fondam entale et exem plaire. Sans m artyres le m o n d e soit p au v re et l'ho m m e risquerait de p erd re sa route.