Małgorzata Baranowska
Dwa pejzaże z aniołami
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5, 108-119
Małgorzata Baranowska
Pejzaż jako wybór
Dwa pejzaże z aniołami
(...) dla zdrow ego rozsądku to, co niejest, być nie może. My inną m a m y wiarę.
M. Mochnacki: O k r y ty c e
i sielstwie. Tego lata róże są niebieskie; lasy to szkło. Widok ziemi w je j szacie z ie lonej obchodzi mnie równie mało, co widok upiora. Żyć albo nie żyć —
to rozwiązanie urojone. Istnienie je st gdzie indziej.
A. Breton: Manifest surrealizmu. Je ste śm y skazani n a po ru sza nie się w p rze strz e n i w ypełnionej, skazani n a p e j zaż. N aw et jeśli za B retonem pow iem y, że nic n as on n ie obchodzi, n ie pozbędziem y się tow arzyszą cych n am widoków. S ztuka daje złudne w rażenie w olności w yobraźni, to o na u n ieru ch am ia dro b n y bunt: w y b ó r pejzażu spośród możliwych, elem en tów zapam iętan ej rzeczyw istości. I tu ta j chciałoby się wejść w p raw a boskie, udać, że w yb ór dotyczy n ie ty lk o naszego m ałego hory zontu, ale w kracza w univerSu«m, do k tó reg o tajem n icy w praw dzie m am y dostęp, lecz sam i go ograniczam y.
M alarze ro m an ty zm u znaili se k re t p ejzażu udanie „gotow ego” , należącego do n a tu ry , a jednocześnie sztucznego, p ejzażu w pejzażu. Tego ro d zaju iluzję stw arzał tem a t b ra m y sk aln ej lu b o k n a *, p row a dzący g ranicę m iędzy św iatem znanym a „n iezna n y m ”, tajem niczym , nieskończonym . P oczątku sy m
-1 Por. J. Białostocki: Ikonografia romantyczna. W: R om an
ty zm . Studia nad sztuką drugiej połow y XV III i wieku X IX . M ateriały sesji Stow arzyszenia H istoryków Sztuki
109 D W A P E J Z A Ż E Z A N IO Ł A M I
bolicznego podziału św iatów należałoby szukać m iędzy innym i w niezm iernie rom antyków in te re sującej w schodniej sym bolice relig ijn ej, gdzie owa bram a m iędzy św iatem ludzkim a boskim od g ry w ała olbrzym ią rolę, co w yrażało się także w z u pełnie m a te ria ln y c h tor an ach 'buddyjskich stup 2. O kno s ta je się d la a rty s ty b ram ą kuszącą do tego, by zostać podw ójnym tw órcą: w izerunku naszej stro n y o k n a oraz św iata otw artego n a niezbadaną p rzestrzeń za oknem . K rokiem dalej jest chęć w y reżyserow ania tego, co za oknem i jednocześnie po dejścia j.aik najlbliżej do szyby, spotkanie i dotknię cie. Niczym się ta k i gest nie ró żn i od nam alow ania na płótnie lub n a ścianie, za każdym razem n astę p u je otw arcie przestrzen i, zdobycie jej, m ożna m ieć
tylko w iększą lu b m niejszą świadomość podobnego działania.
B reton pisał: „(...) nie mogę trak tow ać obrazu in a czej jak okno i dlatego m oją pierw szą tro sk ą jest wiedzieć na co ono wychodzi, albo innym i słowy, czy stąd, gdzie się znajduję, widok jest piękny; nic też n ie porusza m nie bardziej jak to, co się przede m n ą nieprzejrzane roztacza” 3. Ale B reton był po dośw iadczeniach średniow iecznego i renesansow ego m a la rstw a flam andzkiego, po dośw iadczeniach ro m antyzm u, po eksperym encie Wielkiej s z y b y M ar cela D ucham pa i, co bardzo ważne, m oże naw et decydujące, po głębokim przeżyciu film u jako fo r m y w ypow iedzi.
Mimo odwiecznych teatraln y ch pró b w yjścia przed ram pę w y d aje się, że film zibliża nas do owego upragnionego o k n a n ajbardziej, d a je najw iększą
2 Stupa: 'typ kurhanu-relikwiarza buddyjskiego, mającego kształt czaszy zwieńczonej parasolami. Symbolizującą Kosmos budowlę otacza przestrzeń sakralna, do której ze św iata profa
nów prowadzi bnama — tarana. Zab. H. G. Franz: B u d
dhistische K u nst Indiens. Leipzig 1965.
3 Cytuję za M. Porębskim: Surrealiści i malarstwo. „Poezja” 1966 nr 11, s. 59.
Pejzaż jako okno
M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A 110 Wielka szyba Duchampa Teatr Kosmosu
szansę zorganizow ania (przestrzeni w idzianej przez nas :za oknem kina, a także um ożliw ia arty śc ie uczynienie g estu porozum ienia z w idzem pozornie od drugiej stro n y szyłby. Chwiila, w| k tó re j Tom Jo nes „zarzuca” czapkę n a ek ran i ona n as „rze czyw iście” n a m o m e n t oślepia albo ta, k ied y w J a k
daleko stąd, ja k blisko w scenie pogrzebu ziem ia rz u
cana do grobu, zatrzym ując się n a obiektyw ie, „za lep ia n a m oczy”, to chw ila udaw anego przek rocze n ia szyby pejzażu.
M arcel D uch am p „ n a jp o w aż n iej” podjął te m a t fas cy n u ją c y ró w nie n ad realistó w , ja k ro m anty ków . U żyw ając w ielu tech n ik, k o n stru u je sw oją plastycz- n o 4 ite ra d k ą W ielką szybą, składającą się przede w szystkim z praw dziw ej szyby, n a k tó re j i ,za k tó rą um ieszcza sym bolicznie i „dosłow nie” m nóstw o przedm iotów , o p a tru je szczegóły bogaty m o p ise m 4. „W idok z okna D u cham p a” s ta je się zam k n iętą całością, sym bolicznym św iatem , ale w y siłk i a rty s ty n a d a l p rzy p o m inają H erbertow skie „kłopoty m ałego stw ó rc y ” . W ielu dat p rac y w ym agające dzieło n a d re a listy , jako p rzez n as o d b ieran y pejzaż, n a w e t ze sp ecjaln y m opisem -instru kcją, nie m oże przekroczyć ra m sw ej staty czn ej m aterialn ości. Słow acki w Rozłączeniu pisze: „Nie wiesz, że niebo trz e b a zw alić i położyć // P od oknam i i nazw ać je ziora b łęk ite m ” . Z zarozum iałością w iększą niż n a d realiści p o ru sz a się w pejzażu zastanym i słow em w p raw ia go w ruch . D ostaje przecież w idok „pod oknam i” raz e m z niebem i jeziorem , ale tw o rzy go od now a, reż y se ru ją c n a w e t to, co zdaje się n ie ulegać w ątpliw ości. I ten ru c h te a tra ln y , to u s ta w ienie dekoracji p rzy ro d y p rze ra d za się w jego poezji w ru c h kosm iczny, w y ra ź n y w liry c e m i- lstycznej.
D la Słowackiego-m isityka K osm osem jelst Słowo, więc z założenia działanie p o ety m a moc k rea c y jn ą .
4 Historia pow stania Wielkiej sz y b y w: Urszula Czartoryska:
I l l D W A P E J Z A Ż E Z A N IO Ł A M I
I Duohamp, i Słow acki dokonali w yboru ram y; dla nadrealizm u i dla rom antyzm u jednakow o w ażny jest pejzaż i to pejzaż w oknie, a jed n ak w ydaje się, że nie tylko różnica m ateriałów i dekoracji ich dzieli, decz także różnica filozofii. W św iecie m i stycznym Słowackiego nie istn ieje sam otność egzy stencjalna, duch człowieka sp o ty k a się z ducham i w yższym i, za słow em są sank cje boskie, w ybory w y n ik ają z o b jaw ien ia tajem n icy genezyjskiej. Kosmos n adrealistów , obarczonych nieu stającytn kom pleksem ro m a n ty z m u 5, je st w p ew n ym sensie pusty. Nie chodzi tu n aw et o nieobecność Boga, Me o w yreżyserow anie p rzestrzen i za W ielką szybą, za k tó rą zn ajd u ją się jedynie przedm ioty. D zieło D u- cham pa to s k ra jn y p rzy k ła d urzeczow ienia sym bo liki nadrealisty czn ej.
Dla n ad realizm u sz tu k a m a być wypow iedzią, nie opisem — podobnie ja k dla rom antyzm u. Jed n ak ju ż m an ifestacja écriture automatique w zbudza po dejrzenie, że za u d an ą wolnością k ry je się ograni czający ją llęk niem ożliw ości wypow iedzenia się. Z chw ilą postaw ienia p roblem u wolności słowa, ko jarzen ia obrazu, ro zsy p u ją się fu n dam enty rom an tycznej rew o lu cji sztuki, k tó ra p rzerw ała kordon konw encji bez tego ty p u założeń, jakkolw iek w y stąp iła pod hasłam i „geniuszu” i „im aginacji”.
Écriture automatique m iała dać w rażenie w ypow ie
dzi nieskrępow anej i isto tn ie s ta ła się źródłem w ie lu niespodziew anych pejzaży, póki oczywiście sym bolika n ad realizm u n ie zaczęła się ustalać. R om an tyzm posługiw ał się gatunkiem m ogącym stanow ić odpow iednik p ra k ty k nadrealistycznych, m ianow i cie listem , w ypow iedzią m ożliw ie „szczerą” i nio sącą w sobie przesłanie, message w ew nętrznego św iata autora. L ist ro m an tyczn y jedn ak — podob nie ja k su rrealisty czn a écriture automatique — po d
5 O stosunku nadrealistów do romantyzmu pisze A. Ważyk:
Przygoda surrealistyczna widziana po latach. „Twórczość” 1970
nr 7/8.
Pejzaż jako list
M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A 1 1 2
Pejzaż stał się listem
legał niew ątpliw ej „konieczności nieszczerości” 6. List już w sen tym en talizm ie stracił c h a ra k te r w y łącznie inform acyjny. W ty m sam ym czasie pejzaż p rze stał służyć za zw yczajow e tło tem ató w ram o w ych i n a b ra ł rów nież cech w ypow iedzi. Pejzaż s ta ł się swoistego rodzaju listem .
Po to, żeby przekazać message rom antyczne, n a le żało znaleźć w o b rębie konw encji m iejsce, gest czy zestaw ienie sym boli, pozw alające na dokonanie w iększej ilości w yborów . Odziedziczone te m a ty 0 u stalo n ej ikonografii zajm ow ały w ielki obszar 1 n iek tó re z dzieł przełam u jący ch ją stanow iły p raw d ziw ą rew olucję. Należał do nich ob raz Cas p a ra D avida F rie d ric h a K r z y ż w górach (tzw. Tet-
schener A lte r — 1808) p rzed staw iający szczyt góry
z krzyżem , n a k tó ry m w isi C hrystus bokiem do oglądającego obraz, a tw arzą do zachodzącego słoń ca. B iałostocki w Ikonografii rom a ntyczn ej c y tu je opis au tora, n a d a ją c y obrazow i i jego specjalnym ram om w łasny, mieskonwenicjonalizowany sens sy m boliczny, a także za W. H ofm annem zw raca uw agę, że m am y tu do czynienia ze znam iennym połącze niem n a tu r y i dzieła sztuki, poniew aż przedstaw iony k ru cy fik s je^t rzeźbą 7. Zauw ażm y m im ochodem , że podobna technika s ta je się bardzo p o p u larn a w n a d - realizm ie.
P rz ed pow staniem w spom nianego pejzażu C. D. F rie d ric h a zn ajd u jem y rzeźby w m alarstw ie, ale jako elem en ty dekoracyjne w p a rk u , rzeźby slaro - żytne, w „ n a tu ra ln y ” sposób przynależn e do tra d y c y jny ch w yobrażeń. C hrystusa, ja k p odkreśla H of m ann, pokazyw ano zawsze w trak cie dziejącej się historii. K iedy u jęcie F rie d ric h a zrozum iem y jako „szybę”, m am y do czynienia z „praw dziw ym oknem p ejzażu ”* Poniew aż rom antycy, podobnie jak m y,
6 Sformułowanie M. Janion. Patrz: T r y p t y k epistolograjiczny. W: Rom antyzm. Studia o ideach i stylu. Warszawa 1969, s. 215—221.
113 D W A P E J Z A Ż E Z A N IO Ł A M I
rozm inęli się w historii z C hrystusem , nie m ogli już „otw orzyć o k n a” n a rzeczyw isty krzyż. Krzyż, po w ielony sym bol, napraw dę m ógł zositać zobaczony przez okno, gdyż stanow ił niew ątpliw ie elem ent pejzażu w szystkich k rajó w chrześcijańskich. Przez obraz F ried rich a sztu k a sam a siebie określa jako sztuczną.
W dziew iętnastow iecznym pejzażu artystyczn ym decydującą rolę o dgryw ała sym bolika relig ijn a i w pew ien sen ty m en taln y sposób pojm ow ana swojskość i dotykalność krajo b razu ojczystego. P rzejaw iała się ona w obrazach oswojonych i bezpiecznych, na k tó ry ch zielonych łąk i słonecznych dróg m iędzy w iej skim i ch atam i strzeg ł Anioł Stróż. Ten zazwyczaj w isiał uczepiony obłoków, m oże one go raczej ubie rały, albo tw orzył anielską chm urę kłębiących się leniw ie, lecz czujnie białości i niebieskości nieba, i złota anielstw a. P ow ielany po wielokroć Anioł K onw encji niew iele się różnił od n astępujących po nim i poprzedzających go obłoków.
Ciekawe, że tuż obok, ja k b y pod opieką owego A nioła Stróża, rodził się zupełnie inny anioł, w raz z innym rozum ieniem św iata, a zwłaszcza św iata sztuki, przez odm ienny rom antyzm . F ak t nowego odczytania Ewangelii zm ienił pejzaż, a w nim anioła. T rady cyjnie przecież anioł był przejściow ym ogni w em m iędzy pejzażem m aterialn y m a duchowym , ale teraz stało się to w yraźniejsze. Aniołowi, jako fo r m ie najdoskonalszej i „najbardziej duchow ej” w ew olucji od kam ienia do cherubina, opisanej przez B o n n e ta 8, przysługiw ał jed n ak a try b u t sk rzy dlatej cielesności. Szczęśliwa dla nas okoliczność m ate ria l- ności anioła pozw ala spotykać go w pejzażu począt kowo wszędzie tam , gdzie „pow inien” się znajdo wać, a potem w m iejscach niespodziew anych. G ranice pow inności aniołów w konw encjonalnych ich w izerunkach były w yraźnie zakreślone. N ajlep
8 Zob. M. Janion: Dialektyka historii w polemice m iędzy Sło
wackim a Krasińskim. W: Romantyzm...
Anioł Konwencji
Od kamienia do cherubina
M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A 114
Zielona łąka raju
szym tego p rzyk ład em twórczość L enartow icza, k tó ry m iał anioła za ducha w olnego, a jednocześnie trz y m ał go n a uw ięzi obow iązków stróża. P rz y s k ra jn y m skonw encjonalizow aniu aniołów L e n a rto
wicz tr a k tu je je pow ażnie, jak o żywe postaci poezji. Nigdzie an i przez chw ilę n ie d aje się odczuć dys tans, w yd aje się, 'jakby znalazłszy się „w ew n ątrz” p ejzażu F rie d ric h a , nie spostrzegł, że n a szczycie góry sto i rzeźba i opisał ją jako w idok praw dziw y. Oczywiście, dla sz tu k i nie istnieje żadna historia, jej teraźniejszość m oże żyć każdym tem atem , ale n iek tó re w zory s ta ją się po p ew n y m czasie tylko po zorną ozdobą, jeśli tw órca n ie stw orzy im odrębnego życia.
P rzy jęcie przez L en arto w icza ikonograficznej k o n w encji d aje się jed n ak um otyw ow ać rozpow szech nioną, a przez niego sam ego całkow icie akceptow aną koncepcją m arty ro lo g icznej P o lsk i anielskiej. P rz y w iązany jest do n iej tak dalece, że k ra jo b ra z Polski stale wiąże się u niego z zieloną łąką r a j u 9, k tó rą chyba b ra c ia van Eyck w ym alow ali ze w szystkich sym bolicznych łąk n a jle p ie j, w ydobyw ając jej m i sty czne cechy.
Ziem i polskiej i je j m ieszkańców strzeże Anioł Stróż, ale w jak iej Polsce się to dzieje? N a tu ra ln ie w tej, k tó rej h isto rię ty lk o aniołow ie opowiedzieć mogą:
W długie trąby grzmią mosiężne, Chór błękitną m głą ow iany, Biało-srebrny jak .organy. Za anielską nutą cichą
Wyjdzie ojciec P iast z Rzepichą
T ak rozpoczynają się dzieje P olsk i w Kołysance. Je st to godnie sprow adzenie n a ziemię, gdzie „św ię ta p ieśń W ojciecha” i „ciężki dzw on Z ygm untów ”
9 Por. K. Wylka: „Dusza z ciała wyleciała...” W: Literatura.
K o m p a ra ty styka. Folklor. Księga poświęcona Julianowi Krzyżan ow skiem u . Wanszawa 1968.
115 D W A P E J Z A Ż E Z A N IO Ł A M I wznoszą się k u niebu, a ikażdy m ieszkaniec „— Czy sk rzy dlaty , czy sukm anny? // — W ierny sługa M arii P a n n y — ” (K ołysanka). W ty m w ypadku „skrzy d la ty ” to husarz, czyli człow iek z doczepionym i, go tow ym i skrzydłam i. N ajw ażniejszą cechą odróżnia jącą — w pejzażu i w świadom ości patrzącego — każdego bez w y ją tk u hu sarza stanow i ów ry n sz tu nek. A nioły L enartow icza m a ją przew ażnie także sk rzy d ła — a n aw et całe sy lw etki — „gotow e” , w ystarczy je w staw ić w k rajo b raz ja k m akiety. . W Polsce anielskiej nie może oczywiście zabraknąć anioła m ęczeńskiego. Obraz jego w ydaje się nie z w y k le in teresu jący i jednocześnie przeraźliw y.
Symbolicznie odkupienie przez ofiarę i przem iana człow ieka w anioła odbyw a się w w ierszu Spowiedź
w Cytadeli w sposób aż n azb y t prosty, za pomocą
gestu zupełnie m alarskiego, w ykonanego ta k k a te gorycznie, że część sym boliki gubi się w nim . Do człow ieka idącego n a śm ierć zw raca się ksiądz:
Ścieram człowieka — i blask anioła Nad twoją głową rozwodzę kołem, Abyś był odtąd Polski aniołem!
Zacytow ane słow a w zadziw iający, aż nieludzki spo sób pozbaw iają człow ieka-anioła jego ludzkiej h i storii. M etam orfoza przez całkow ite wym azanie, n a w et rozu m ian e sym bolicznie, w y d aje się zbyt łatw a, a jed n ak w łaśnie p rzem iana odróżnia ten p o rtre t anielski od innych k ilk u n a stu aniołów: z Moj ej
Piosnki, Pogrzebu, Za Aniołem , Zachwycenia, B ran - ki, Złotego kubka, Błogosławionej czy Jagody.
W śród ty c h biało, niebiesko, sreb m o -zło ty ch sk rzy deł i szat praw dziw y m paw iem aniołów zdaje się ch eru b in z Cieni syberyjskich, którego opraw ę i jednocześnie część stanow i krajobraz:
I wraz się dziw na atmosfera tworzy, Ruch św iateł sfery prżeibiega nad głowy, Płaszcz rozpostarty jak św iat purpurowy Z tej się kształtuje borealnej zorzy,
Anioł Poeaji
M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A 116
A nioly- kapMczki-Stróże
W głębiach by włosy złote cherubina I ramion tęcza obniża się błoga.
L enartow icz podporządkow uje aniołow i przestrzeń m ożliw ą do pom yślenia w tym fragm encie aż po horyzont. N a naszych oczach odbyw a się „p raw dzi w a” m etam orfoza. N iejednoznaczny anioł zacho w uje t u sw oją m etafizyczną tajem nicę, a jed n o cześnie w „głębiach” zorzy w idzim y „by włosy złote ch eru b in a”, czyli dzieje się tak, jak b y p rzy b ierał sw oją „ziem ską” postać ,z tęczow ym i skrzydłam i. Zjaw isko p o raża n as, „pejzaż za (bramą” ukazuje się jako dziw ny i nieznany, w tej sam ej chw ili za g a rn ia ją c nas i rozpościerając się nie ty lko przed naszym i oczyma, ale tak ż e w okół nas, w ciągając nas sam ych w tajem nicę. To, że gra z naszą w yobraźnią m oże się w tym w ypadku udać, że m usim y w spół tw orzyć p ejzaż w iersza, dowodzi, że cherubinem uczynił L enartow icz kosm icznego A nioła Poezji. Anioł ten przeżył niezw ykłą m etam orfozę „ciała i d u c h a ” w porów naniu z „gotow ym ” L enartow i- czowskim aniołem „ojczystym ” .
A nioły „ojczyste” n iew ątpliw ie organicznie p rz y n a leżały do k ra jo b ra z u rom antycznego. M iał je także
Słowacki, dziś w iersz A n io ły stoją na rodzinnych
polach 10 należy ju ż do polskiego pejzażu tak b a r
dzo, jak „podróżne żuraw ie” . N aw et — w ydaw ało by się — n a jp ro stsz e inicjalne zdanie jest n ieje d n o znaczne. Co znaczy słow o „ sto ją ” ? Jeśli widzim y anioły n a tle pola, to w łaściw ie „pow inny” one iść za człow iekiem (Lenartow icz, Jacek M alczew sk in ), opadać albo wznosić się w niebo. A nioły zazwyczaj sto ją w g ru p ie w okół Św iętej Rodziny, w okół T ronu ale n a p u ste j łące „żyw y” anioł chodzi. P ie rw sze zdanie w iersza sp ra w ia w rażenie, jak b y ktoś rozstaw ił anioły ja k pianki. W olno m niem ać, że nie
10 I. Oipacki znakomicie i wyczerpująco analizuje ten wiersz w: Poezja romantycznych przełomów . Szkice. Wrocław 1972. Z D ziejów Form A rtystycznych w Literaturze Polskiej. T. 28. II Zoib. K. Wyka: Thanatos i Polska. Kraków 1971.
117 D W A P E J Z A Ż E Z A N IO Ł A M I
Bóg, a człow iek je tam um ieścił, stoją podobne rzeź bom. M ożemy je uznać za stojące n a polach Anio- ły-kapliczki-Stróże. W n astęp n y m obrazie lecą, więc już się ujednoznaczniają jako anioły. Ale wcześniej zdążyły zaszczepić w n as niepokój, poczucie p e r spektyw y podobnej Friedrichow skiej, w rażenie sw ojej, n a jd e lik a tn ie j zaznaczonej sztuczności. Sło
wacki zostaw ia nam w ybór złudzenia, możność przeniknięcia tajem nicy pejzażu poetyckiej wielo znaczności.
Anioł Słowackiego, anioł rom antyczny został tu ż po przekroczeniu p ro gu rom antyzm u opisany przez M ochnackiego w n astęp u jącym przeciw staw ieniu: ,,(...) człowiek n ie jest aniołem; bo anioł jednem w szystko w ejrzeniem rozum ie, w jednem oka m gnieniu w szystek św iat przebiega i naukę m a za raz od stw orzenia swego, a człowiek nic teraz nie p ojm uje bez syllogium , m ędrkow ania i wniosków, tych szczudeł roztargnionej n a tu ry swego geniuszu, w k tó ry m p rzed w iekam i b y ła zgoda i harm onia, i jedność nierozdzielna” 12. Czyli jego latanie polega nie ty lk o n a poruszaniu skrzydłam i, ale przede w szystkim n a p rzen ik an iu św iata siłą geniuszu, któ rej niepodobna objąć rozum em . Jego w iedza należy do nieskończoności i nieagraniczoności.
Rom antyzm roił się od aniołów m echanicznie w plą tanych w poezję: jako p odstaw a porów nania albo d ru g i człon m etafo ry , zawsze jasnych, bo przecież oprócz sk rzy d eł p rzy słu giw ały im aureole i św iatła wszelkiego rodzaju. Podczas, gdy używano ich do w ielu uczuciowych i „ko n fekcyjnych” posług, Sło wacki m alow ał je w edług słów M ochnackiego i w e dług własnego m istycznego sum ienia.
W pejzażu poezji Słowackiego, zwłaszcza m istycznej po p ro stu nie sposób anioła oddzielić. Anioł jest D u chem, a D uch jest w itej poezji obecny; anioł jest n M. Mochnacki: O kry tyc e i sielstwie. „Kurier Polski” 1830
nr 196. Przedruk w: Pisma, po raz pierw szy edycją książkową
objęte. Wyd. A. Śliwiński. Lwów 1910, s. 271.
Anioł-Słowo
M A Ł G O R Z A T A B A R A N O W S K A 118
Pejzaż m entalny
Pejzaż kosm iczny
ogniem i św iatłem , ogień 'traw i jej tk an k ę a św ia tło ją przen ika; anioł jest aniołem , k tóreg o pełne są jej obrazy; anioł je st Słowem , a to k o n sta n tą św ia ta; w reszcie anioł je s t poetą, czyli stw órcą.
A nioł tow arzyszy człow iekowi w doskonaleniu i bierze w n im udział. C zy tając w iersz Anioł ogni
sty...13 jeste śm y św iadkam i p rzem ian y -p rzejścia przez śm ierć. Przek ro czenie p rzy ję te g o obrazu gro
bowca w słow ach „G rób jako biała czara prześlicz n a ” łam ie oczywiście konw encję, ale nie w y daje się zaskak u jące w św iecie chrześcijańskim . F orm uła, m ów iąca o naro d zinach w P a n u po śm ierci, nie w y w o łu je takiego zaskoczenia, ja k Słowackiego jasn y grób z o gnistym aniołem , k tó ry jes:t niczym innym ja k ścisłą konsek w encją filozofii. Anioł, tu strażn ik grobow ca, w y d a je się w m iarę konw encjonalnym strażn ik iem g robu C hrystusa. O braz te n m a począ tek n iew ątp liw ie w m esjanizm ie Słowackiego, a jednocześnie zgadza się z jego autonom iczną w y obraźnią, w k tó re j pejzaż ducha stale p rzen ik a p e j zaż m ate ria ln y , ja k w w ierszu Anioł ognisty...:
Jędrna za drugą, jak dyjam enty. Gwiazdy m odlitw y lecą w niebiosa.
Jeżeli sp o jrzy m y przez „szybę p ejzażu ” Słow ackie go d jego „szybę filozofii”, ito jasność grobow ca zo baczym y jak o ów św iat zza bram y sk aln ej, nam alo w a n y ta k m aterialn ie, ja k to ty lk o d a je się w yko nać. Bo jed y n ie św iatło m a moc (przenikania całko w icie k ra jo b ra z u rzeczyw istego. Słowackiego „ p ej zaż m e n ta ln y ” w y ra ż a się zw rotem do Boga:
Albowiem jakio Twoti synow ie Byłem od w ieków w Tobie poczęty, Jak SŁowo Twoje i anioł w Słow ie.
(Kazałeś przenieść mnie, Panie Boże...) N iep rzeb ran a ch m u ra aniołów poezji Słowackiego w m ałej tylko części p rzy n a leż y do p ejzażu ziem
13 Zob. św ietn a analiza I. Opackiego, który zwraca szczególną uwagę na problem m etam orfozy duchowej (op. cit.).
119 D W A P E J Z A Ż E Z A N IO Ł A M I
skiego. Moc form otw rócza anioła-św iatła każe m u się poruszać w pejzażu kosm icznym , którego p rze jaw em w idzialnym są św iecące ciała niebieskie i w k tó ry m „czas stoi n a form tajem nicach, // Na słoń cach, gwiazdach, globach i księżycach” . Ów rozpro szony anioł p rzen ik a pejzaż poetycki, a pejzaż jego z kolei przenika, m ożna .by za W iktorem Hugo po wiedzieć: „Une fé e est cachée en tout ce que tu
vois”, gdybyśm y znaleźli w ty m zdaniu anioła za
m iast w różki.
Próbow aliśm y uchylić okna dwóch pejzaży i dwóch rom antyzm ów . Jed en z nich, ten, w k tórym anioł zarysow uje się w y raźn y m konturem , m ożem y po wielić, ale w ydaje się on w pew nym sensie zam k n ięty — tak ja k zam knięta (miimo w ysiłków P aw ła H ertza jako „nowego lirtnika m azow ieckiego”) jest cała poezja L enartow icza. D rugi sta le pozostaje pejzażem o tw arty m i poezjotw órczym . O p arta na teorii correspondances, Sw edenborgiańska teoria Kosm osu, zaludnionego niezliczoną liczbą aniołów, fascynująca Słowackiego już w Godzinie myśli, fu n dam entalnie w ażna w jego twórczości m istycznej, obecna u M ochnackiego, Balzaca, i B au d elaire’a u N ervala, w róci tak że u n adrealistów . Przecież B reton czerpał w iele z podniet ezoterycznych n au k i nie m ogło być inaczej sikoro poszukiw ał odpo- wiedniości, correspondances m iędzy św iatem ducha a św iatem m aterialn ym . „N adrzeczyw istość” była oknem — w łaśnie tą sferą pośredniczącą, jed no czącą, w k tó rej wszystko, to znaczy sen i jaw a znajdow ały w ytłum aczenie. Od Słowackiego do nadrealistów ? To w cale n iełatw y paradoks: Je an F ab re w yczuł od raz u to p okrew ieństw o 14. Dlatego też s ta ra jm y się n ie m artw ić, jeżeli om inęliśm y któregoś z aniołów Słowackiego, on do nas jeszcze powróci.
14 J. Fabre: Dwa oblicza romantyzmu: „Godzina m yśli”.
„Przegląd Hum anistyczny” 1961 nr 1.
Dwa romantyzmy