• Nie Znaleziono Wyników

Najbliższa rodzina - Józef Grabowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Najbliższa rodzina - Józef Grabowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JÓZEF GRABOWSKI

ur. 1925; Meszno, pow. Lubartów

Miejsce i czas wydarzeń Czołna, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny, rodzice, dziadkowie, kuzyni

Najbliższa rodzina

Nazywam się Józef Grabowski od urodzenia. Bocian mnie przyniósł na świat w 1925 roku, miesiącu wrześniu, a w dniu dziewiątego. Ja się urodziłem we wsi Meszno, to gmina Michów, powiat Lubartów. Ale gdy miałem jakieś cztery–pięć latek, to rodzice zmienili miejsce zamieszkania z Meszna, bo kupili ziemię. Po prostu ktoś wyjeżdżał na kolonię, bo dostał w tym czasie ziemię, to był rok 25, były nadania przez Piłsudskiego. I stamtąd, z tej Lubelszczyzny, jako zasłużony dostał ziemię na Kresach. A rodzice sprowadzili się do wsi Czołna, gmina Baranów, powiat Puławy. I to było gospodarstwo rodziców. Ja przyszedłem na świat jako drugie dziecko, bo starszy brat dwa lata wcześniej się urodził. Nazywał się Janek Grabowski. A ja później, w 25 roku się urodziłem. W 36 roku urodził się Stanisław. I Stefan, tylko nie pamiętam w którym roku się urodził. I jeszcze Heniek się urodził, który zmarł jako dziecko, nie mając jeszcze pełnego roku życia. No, życie na wsi. Był dziadek, babcia.

Doglądali nas w domu. Zresztą na wsi człowiek inaczej się chowa, jak w mieście. Bo, po porostu, tam zżywa się z przyrodą i służy tej przyrodzie. Jak tylko może chodzić, ganiać, to już coś tam, jakieś czynności wykonuje. Zależy, czym się to gospodarstwo rolne zajmuje. U nas też tych kilka płodów rolnych uprawiało się. Nasza wieś, ta Czołna, to tam dzieliła się na bogatych, nie bogatych, ale po prostu najbogatszy był człowiek jak miał pełny grunt, bo to było tak, że ta wieś powstała po wykarczowaniu lasów. I to karczowanie lasów odbywało się w jakimś czasie. Jeszcze pamiętam jeden taki domek w tej wsi, w Czołnie, była ziemlanka. Jedna rodzina, Potoccy się nazywali, tam mieszkała. A tych gospodarstw trudno mi teraz powiedzieć, no to:

Wąsik, Lendos, Szlendak, Kosowski, Grabowski, Maruszaków kilka rodzin było, Ziarki, też kilku Ziarków było. W rodzinach tam było po prostu czworo do sześcioro dzieci w każdej rodzinie.

W naszym domu była nawet szkoła. To znaczy pierwsza, druga, trzecia, czwarta klasa. Dzieci przychodziły do nas, do naszego domu. To były z Niwy. Wioska Niwa

(2)

była i Wola Czołnowska. My byliśmy Czołno, a to była Wola Czołnowska. To też się uczyły. To ja w 31 roku chodziłem już do szkoły, bo za ścianą, w drugim pomieszczeniu była szkoła. To wszystko się słyszało po prostu.

Później jak drugie dziecko przyszło, to matka była zajęta, to mnie babcia wychowywała w Mesznie. Później, jak krowa wracała z pastwiska, to ja, żeby dojść do domu, to krowiego ogona się trzymałem, bo taki byłem zmęczony. Bo mi w głowie się kręciło, bo się ogień palił to się dmuchało w ogień. Jak tylko krowa stanęła w bramie, na przejściu, to babcia ją wydoiła, wlała mnie kubek, napiłem się mleka i spać. Takie było wychowanie. Ja tam mieszkałem z dziadkami przez pewien okres, jak tu się przebudowywało dom, coś tam robili i tak dalej, czyli dom stawiali. W tej wsi, w Mesznie byli dziadkowie ze strony mamy i ze strony ojca. Bo pobrali się rodzice z tej samej wsi.

Tatuś był z rodziny Grabowskich. A mamusia ze strony Barszczów. No i z kolei Grabowskich było dużo. Było ich, mnie się zdaje, z pięcioro czy siedmioro. Jeden był szewcem, to w Warszawie pracował. Pamiętam, jeden był ogrodnikiem, bo pojechał do Rosji, tam gdzieś w ogrodzie pracował, to ogrodnikiem był. No a tak, to nie wiem, wymarli. A babcia miała trzy córki i dwóch synów. To był Andrzej i Karol. Moja mamusia Małgosia, Julka i Józia. O, i ta Józia zmarła wcześniej. Zostawiła też ze czworo dzieci. Karol był najstarszy. Dwóch synów mu zabito przez Niemców. I Władzia umarła przy porodzie. I do dzisiejszego dnia żyje jeszcze Monika. Starsza ode mnie, jeszcze żyje. I od Karola to jeszcze żyje dwie osoby. W Elblągu Todzia, z tego roku co i ja. To prawdopodobniejsza jej mama poszła krowy doić, to krowę wydoiła i dziecko przyniosła. No i Janka, najmłodsza.

Data i miejsce nagrania 2010-11-28, Nowy Jork

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, PRL, ulica Drobna, dzieciństwo, zabawy dziecięce, praca w cegielni, cegielnia Czechówka Górna, projekt Lubelskie cegielnie..

Nie wiedzieliśmy w ogóle co się dzieje, bo Jurczyk zakończył strajk trzydziestego, Gdańsk zakończył trzydziestego pierwszego, powstały z tego powodu jakieś animozje

Przedtem Żydzi nie mogli mieszkać gdzie chcieli, nie mogli mieszać w Lublinie, przed 1919 rokiem musiałeś dostać specjalne pozwolenie od Rosji, żeby mieszkać w

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, zawody żydowskie, dzielnice żydowskie, ulica Lubartowska, ulica Furmańska, ulica Cyruliczna, Stare Miasto.. Zawody wykonywane przez

Ja wymieniłem kolegę, którego upolowali, ja byłem jego następcą, mnie się nie dało upolować, jakoś miałem szczęście.. No to strzelałem do nich, jak przelatywali przypuśćmy

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Natomiast studiując Polonistykę na KUL-u myśmy mieli naprawdę ten luksus, że była z nami pani profesor Irena Sławińska, która znała Miłosza od studiów i nawet można

I tu znowu ta metafora światła, no jest wykorzystana przez Miłosza nie tylko w sensie takim fizycznym, że jest światło, ale że to jest też odkrycie właśnie