• Nie Znaleziono Wyników

Przez czerwony wir - Piotr Kościński - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przez czerwony wir - Piotr Kościński - epub, mobi, pdf – Ibuk.pl"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Piotr Kościński

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2014

(3)

Piotr Kościński

„Przez czerwony wir”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok sp. z o. o. 2014 Copyright © by Piotr Kościński 2014

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok

Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok

Zdjęcie okładki © christophe BOISSON - Fotolia.com, bahadirozbey - Fotolia.com

Korekta: Paweł Markowski

ISBN: 978-83-7900-224-5

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Chopina 9, pok. 23 , 62-507 Konin tel. (63) 242 02 02, kom.665-955-131 http://wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl

(4)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 3

rzeciskał się przez tłum, który ulicami Kościuszki, Jagiellońską i Chrobrego bez końca parł na wschód.

Powoli poruszały się samochody osobowe i ciężarówki, wyładowane ludźmi i towarami; wśród nich wlekły się rozliczne furmanki i całe mnóstwo pieszych. Od czasu do czasu pojawiali się wojskowi, którzy albo wędrowali z całym tłumem, albo z trudem usiłowali przedrzeć się w przeciwnym kierunku. Nieliczni policjanci nie panowali nad tą wielką, ludzką falą.

- Musimy przejść bocznymi ulicami, bo inaczej nie dojdziemy na czas – powiedział major. Skręcili z Chrobrego w lewo, a zabudowa bardzo szybko się skończyła. Po chwili, mijając kilkanaście unieruchomionych z braku benzyny, opuszczonych samochodów, szli skrajem pól i sadów. Tu było spokojnie i względnie cicho, choć wokół z grubsza zamaskowanych działek przeciwlotniczych kręciło się kilku żołnierzy. Rano kilka niemieckich samolotów bombardowało miasto, ale czterdziestomilimetrowe Boforsy w końcu je odpędziły.

Minęli wylot ulicy Bernardyńskiej i Inżynieryjną dotarli na Stare Miasto. Od placu Bazyliańskiego, jeden przy drugim stały mocno przykurzone, czarne limuzyny; zajmowały większość brukowanych ulic, aż do zamku Lubarta. Przeszli przez kordon policji i żandarmerii i dotarli do katedry świętych Piotra i Pawła. Ta potężna, trójnawowa, na biało otynkowana bazylika z kopułą i dwiema wieżami, przed którą stała potężna, trójłukowa dzwonnica, była otoczona przez policję.

P

(5)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 4

- No, tylu oficjeli to miasto nie widziało nigdy. Cały rząd!

Mszę odprawia sam biskup ordynariusz, Adolf Szelążek… Do środka nie wejdziemy, nie wpuszczą nas – powiedział major. – Ale jak wyjdą, to na pewno uda się kogoś złapać. Moja w tym głowa…

Spojrzał na zegarek, dochodziło wpół do dwunastej. Rozpoczęta o dziesiątej msza powinna się za chwilę skończyć. I rzeczywiście – ze środka zaczęły wyłaniać się kolejne postaci – mężczyźni ubrani w ciemne garnitury, zakładali na głowy kapelusze;

kobiety w długich sukniach, wszystkie z nakryciami głowy;

wojskowi, w większości w polowych mundurach, nawet, jeśli na pagonach widniały generalskie wężyki. Wyglądali na zmęczonych, bardzo zmęczonych.

- Premiera zostawmy. Do ministra, o tam, z prawej… - szepnął major.

Premier Felicjan Sławoj-Składkowski zamaszystym krokiem minął salutujących policjantów i wsiadł do samochodu. Kilka kroków za nim szedł wysoki, postawny, z lekka łysiejący mężczyzna, rozmawiający z tęgawym panem w meloniku i z wąsami. Major energicznym krokiem zbliżył się do nich.

- Panie ministrze, witam…

Józef Beck spojrzał na nich przenikliwym wzrokiem.

- Witam pana majora, pamiętam doskonale… ale się śpieszę, zaraz jadę do Krzemieńca. Tam całe Ministerstwo Spraw Zagranicznych się zebrało. No i korpus dyplomatyczny…

(6)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 5

- Wiem, wiem. Ale tu jest mój znajomy, pan Franciszek Cybulski, który współpracuje z „Dwójką”. Żeby nie powiedzieć wprost, że u nas pracuje… Mówiąc krótko, Polak z Ukrainy, uciekł z Sowietów trzy lata temu. Bardzo nam pomaga.

Minister spojrzał na nich z uwagą.

- Panie Janie, niech pan idzie do samochodu, ja z panami tu jeszcze porozmawiam – powiedział do towarzyszącego mu mężczyzny. – To wiceminister Szembek, moja prawa ręka – zwrócił się do majora.

Szembek uchylił melonika, uścisnął im dłonie i oddalił się spokojnym krokiem, znikając wśród tłumu urzędników.

- Panowie, szybko proszę – powiedział Beck. – Cały korpus dyplomatyczny rozmieszczony jest w Liceum Krzemienieckim, a wojsko chce przeznaczyć budynek na szpital. Musimy się przenieść, a sprawa jest pilna.

Cybulski zagryzł usta.

- Panie ministrze… ja doskonale znam Sowiety. Dotarły do mnie wieści… zresztą, także wynika to z analizy sowieckiego radia, w ogóle wszystkich wiadomości z tamtej strony granicy.

To jest pewne: oni uderzą.

Minister sięgnął do kieszeni marynarki, wyciągnął żółto- czerwone pudełko z wizerunkiem czarnej głowy starożytnego Egipcjanina. Stuknął lekko, wyjął papierosa, zapalił.

- Skąd taka pewność? – spytał.

- Najnowsze informacje pochodzą od dwóch uciekinierów z Sowietów. Jednego trafili, leży w szpitalu w Równem.

(7)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 6

Drugi, tylko draśnięty. Opowiadali, że nad granicą jest coraz więcej wojska. Setki czołgów, tysiące żołnierzy. I ciągle przybywają nowi. Dokładnie na wschód od nas jest Żytomierska Grupa Armijna. To są dwa korpusy strzeleckie, czyli pięć dywizji piechoty, do tego trzy brygady czołgów.

No, co najmniej dwieście tanków. Mówię tylko o granicy z województwem wołyńskim.

- A może ci uciekinierzy tak naprawdę zostali przez Sowietów nasłani? – Beck z powątpiewaniem pokiwał głową.

Cybulski milczał przez chwilę.

- Jeden z nich jest moim kuzynem. Ręczę za niego. Co do drugiego, to też wiem, kim jest. Przedarli się do nas z narażeniem życia.

Minister roześmiał się.

- Panie, za kogo dziś można ręczyć! A kiedy niby na nas napadną?

- To łatwo można obliczyć – powiedział Cybulski, a towarzyszący mu major przytaknął. – Czekamy na to, aż Francuzi zaatakują Niemców?...

- No, czekamy… - zmarszczył brwi minister.

Cybulski podniósł ręce i zaczął pokazywać na palcach.

- My to wyliczyliśmy. Trzeciego września Francuzi wypowiedzieli wojnę Niemcom… dodać kilka dni na mobilizację… dodać ze dwa tygodnie na przegrupowanie...

Dwudziestego września najwcześniej? No to Sowieci muszą ruszyć przed nimi, nawet, jeśli liczą, że Francuzom się nie

(8)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 7

śpieszy i z atakiem się spóźnią. Jeszcze nie są całkiem gotowi, a dziś jest jedenasty. No to zaatakują nie przed piętnastym, najdalej do dziewiętnastego, żeby wyprzedzić Francuzów. Bo jeśli Sowieci nas zaatakują, to ani Paryż, ani Londyn już nam nie pomogą i Hitler ze Stalinem bez problemu podzielą się Polską. Jak pan minister znajdzie chwilę, to mamy dokumenty, analizy, przedstawimy panu… - Cybulski wskazał ręką na teczkę, którą trzymał w ręku major.

Minister pokręcił głową. – Panowie, nie mogę. Muszę pilnie do Krzemieńca. A przecież Dwójka ma swoje procedury.

Przekażcie to marszałkowi, on porozmawia z prezydentem, premierem… Zresztą… - machnął ręką – na dyplomację już za późno. Co, poproszę ambasadora Grzybowskiego w Moskwie o interwencję u Mołotowa? Wolne żarty. Jak Sowieci wejdą, to będzie nasz koniec. Na dwa fronty przecież walczyć nie będziemy. Ale dziękuję, wezmę to pod uwagę, zobaczymy, czy w ogóle można cokolwiek zrobić…

Uścisnął ich dłonie, zaciągnął się jeszcze raz, rzucił papierosa na bruk i przycisnął butem. Potem poszedł w kierunku placu Bazyliańskiego, gdzie czekał na niego samochód. Major i Cybulski zostali na placu przed katedrą, największym kościołem katolickim w Łucku.

- Zrobiliśmy, co było można. Ja sporządzę meldunek do naczelnego wodza. I zobaczymy co dalej. Przewiduję ewakuację rządu w kierunku Rumunii, za jakieś dwa, trzy dni – powiedział major.

(9)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 8

- Panie majorze, jak rząd ruszy dalej na wschód, to ja biorę rodzinę i jadę na zachód – powiedział Cybulski.

- Nie boi się pan Niemców?

Cybulski zmarszczył brwi i rozejrzał się dokoła. Policjanci powoli znikali sprzed katedry, idąc pod budynki, w których urzędował premier i ministrowie, i usiłując rozładować ogromy korek na Jagiellońskiej i Chrobrego.

- Boję się Niemców. Ale jeszcze bardziej boję się Sowietów – powiedział. – Przed Niemcami mogę udawać kogoś innego niż jestem, mogę się ukryć. Tymczasem NKWD, jeśli tu przyjdzie, będzie mnie szukać i to bardzo intensywnie.

I jeśli znajdzie, to wielkie szczęście mnie spotka, jeżeli zabiją mnie na miejscu…

* * *

Niedawno zbudowane koszary 12 batalionu pancernego na ulicy Piłsudskiego były opustoszałe. Nowiutkie, przybyłe w lipcu z Francji czołgi Renault R-325, wyruszyły na wojnę zaledwie kilka dni wcześniej, razem z 21 batalionem czołgów lekkich, a tankietki TKS i samochody pancerne wz. 34 – jeszcze w sierpniu, z 21 dywizjonem pancernym, który trafił do Wołyńskiej Brygady Kawalerii. Na dziedzińcu stały dwie, zepsute, stare ciężarówki typu Berliet, a w warsztacie – rozebrana na części tankietka. Do popołudnia w budynkach koszarowych urzędowali pracownicy jednego z ministerstw, ale wsiedli do podstawionych autobusów i ciężarówek i pojechali w kierunku

(10)

Przez czerwony wir – Piotr Kościński 9

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy

kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok

Cytaty

Powiązane dokumenty

To wtedy pojawił się w moim życiu Jacek Karpiński.. Choć w rzeczywistości był w nim od dawna, tylko ja tego

Natomiast nas najbardziej interesuje człowiek, który nazywa się Artur Hesse.. Naj- prawdziwszy Niemiec, syn szewca

Amant-szaleniec nagle jakby się zreflektował, widocznie pod wpływem mojej groźby, otrząsnął się z letargu, potem odwrócił wzrok, a twarz jego rozpromieniła się i

W tym rozdziale dowiesz się więcej na temat energii i odkryjesz strumienie, sznury, pasma i nici energii, które łączą cię z otaczającym światem3. W ko- lejnych

Książka Jak żyć dłużej i czuć się lepiej czerpie z poprzednich publikacji, a także zawiera informacje z książki, którą Pauling napisał pod koniec lat 70..

Nadal jesteś zaskoczona: czarnowidztwem, złowrogą myślą, która podąża za emocją, w otoczeniu ludzi czujesz się źle, boisz się, że zawiedziesz innych, nie panujesz nad

„Mój przyjaciel z Hajfy powiedział, że gdy śni, nie śni o wrogu, lecz o sobie samym” 213.

W  tym drugim dziele, jak w  soczewce, skupia się wizerunek Nałkowskiej, jakiej nie znamy i znać raczej nie chcemy: nieumieją- cej zapanować nad formą powieści i powstrzymać