• Nie Znaleziono Wyników

O iluzji wartości uniwersalnych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O iluzji wartości uniwersalnych"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

TEMAT MIESIĄCA

Piotr Kłodkowski

O iluzji wartości uniwersalnych

: Iluzja „misji białego człowieka” trwa nadal, tyle : że zamieniła się teraz w ideę szerzenia na wszyst- : kie kontynenty dem okracji, rządów prawa, wol-

| ności jednostki bądź praw człowieka. Tymczasem I cywilizacje Indii i Chin - o fundamentach sięgają- : cych tysiącleci — nie bardzo są skłonne do prze-

; kształceń, które oznaczałyby kopiowanie instytu- : cji euroatlantyckich.

W XVIII, X IX i w początkach X X wieku Europejczycy mieli świa­

dom ość globalnej misji. N ależało przedstaw ić „zacofanej reszcie świa­

ta ” doskon ały w zorzec rozw oju, praw ie że św ietlaną wizję p ro w a­

dzącą ku doskonałem u państw u, rządzonem u w edług dobrych, spraw ­ dzonych europejskich standardów . Trzeba też było usunąć pew ne elem enty zabobonu miejscowej tradycji i pozw olić egzotycznym lu­

dom posłuchać uzbrojonych w wiedzę now ych g ub ernato ró w (ewen­

tualnie w icekrólów lub kom isarzy). W m iarę upływ u lat okazyw ało się, że ow a misja nie jest tak do końca szlachetna, a „tubylcy” wcale nie są skłonni do przyjm ow ania założeń cywilizacji pow stałej na zu­

pełnie innych fundam en tach . Słońce nad kolejnym i im periam i za­

częło zachodzić, aż w reszcie cały pom ysł nazw ano banalnie k o lo n i­

zacją, k tó ra zyski przynosiła głów nie jednej stronie. M im o częścio­

wej transform acji św iadom ości Z ach o d u o\yo odw ieczne siłow anie 14

(2)

TM AT MIESIĄCA

;ię kultur i tradycji nie skończyło się, a jedynie p rzy brało bardziej subtelne kształty i znalazło w yraz w słow ach, w śród k tó ry ch „u n i­

wersalizm” odgryw a niebagatelną rolę.

Iluzja „misji białego człow ieka” trw a więc nadal, tyle że zam ieni- a się teraz w ideę szerzenia na wszystkie k o n ty n en ty dem okracji,

*ządów praw a, w olności jednostki bądź praw człow ieka. D la w ięk­

szości osób w yw odzących się z kultury Z ac h o d u są to w artości jak najbardziej uniw ersalne, służące w ręcz jako kam ienie probiercze do nceny jakości funkcjonow ania p aństw czy, szerzej, obszarów cyw ili­

zacyjnych. Z astrzeżenia m ów iące, że ów uniw ersalizm wcale nie jest :ak bardzo „uniw ersalny” dla państw leżących chociażby w całk o w i­

t e odm iennej k u ltu ro w o Azji, uznaw ane są najczęściej za przebiegłe maskowanie brzydkich skłonności dy k tato rsk ich czy fun dam en tali- stycznych. W zrost przyw iązania do k u ltu r lokalnych, będący o d w ro t­

ną stron ą procesu globalizacji, zw olennicy p rzek o n an ia o un iw ersal­

ności kultury zachodniej in terp re tu ją jako erupcję „ d ż ih a d u ” , któ ry uznawany jest obecnie za największe zagrożenie dla A m erykanów i Europejczyków.

Tymczasem cywilizacje o fundam entach sięgających tysiącleci nie nardzo są skłonne do przekształceń, k tó re oznaczałyby k opiow anie mstytucji euroatlantyckich, a lekarstw o na problem y, z któ ry m i m u ­ szą się zm agać, w idzą raczej we w łasnym dziedzictw ie. Sukces ek o ­ nomiczny m oże być doskonałym p o w o d e m do podk reślan ia w ielk o ­ ści własnej cywilizacji, ale także niep o w o d zen ia skłaniają na ogół do szukania rozw iązań w swojskim k u ltu ro w o świecie. W pierw szym nrzypadku wskazać m ożem y na takie chociażby państw a jak Singa- nur, M alezja, Tajlandia i do pew nego sto p n ia Chiny, w drugim - na

<raje należące do obszaru m uzułm ańskiego.

O bserw ując procesy zachodzące we w spółczesnym świecie, war- :o zastanow ić się nad trafnością koncepcji kręgów cyw ilizacyjnych,

■ozwiniętej przez Sam uela H u n tin g to n a 1. Jego zdaniem tożsam ość cywilizacyjna opiera się w dużej m ierze na przynależności konfesyj- lej. Stąd też H u n tin g to n przep ro w ad za podział na cywilizację za- :hodniochrześcijańską, konfucjańską, m uzułm ańską itd. Przenikanie

1 Por. S. H untington, Zderzenie cywilizacji, tłum . H. Jankow ska, Warszawa 1997.

(3)

PIOTR KŁODKOWSKJ

w artości poza krąg cywilizacyjny, w k tó rym powstały, m a bardzo ograniczony zasięg. D otyczy to zwłaszcza tych obszarów, k tó re o p ie­

rają się na silnych fu n d a m e n tach k ulturow ych, kształtujących się w ciągu setek, a n aw et tysięcy lat. Ich ew entualna erozja, innym i sło­

wy: przyjm ow anie na stałe obcych w zorców m odyfikujących w d u ­ żym stopniu zastaną rzeczyw istość ku ltu ro w ą, jest zjawiskiem p o ­ d ob nie rozciągniętym w czasie. H u n tin g to n podkreśla, że spotkanie cywilizacji p o d d an e jest zasadzie konfliktu - zim na lub wręcz gorąca w ojna grozi obecnie spotk an iu cywilizacji zachodniochrześcijańskiej i praw osław nej z m uzułm ańską bądź konfucjańską, hinduskiej z m u ­ zułm ańską bądź konfucjańską, a naw et spotkaniu m iędzy przedsta­

w icielam i w schodniego i zachodniego chrześcijaństw a. Rzecz jasna, nie chodzi tu o zm agania li tylko ze w zględów religijnych, ale o w al­

kę polityczną, gospodarczą bądź k ultu ro w ą, k tó ra jednak w znacz­

nym stopniu opiera się na interp retacji w zorców postępow ania p ro ­ pagow anych przez przyjęty system religijny lub filozoficzno-etyczny.

W ydaje się, że w ostatnich kilkunastu latach znajdujem y coraz w ię­

cej p rzy k ład ó w raczej w zm acniających tezę H u n tin g to n a aniżeli ją osłabiających. M o żn a to in terp re to w ać jako zm ierzch pretensji świa­

ta Z ach o d u do uniw ersalizm u zasad swojej cywilizacji. Poszczególne kręgi cyw ilizacyjne stają się na tyle silne pod w zględem kulturow ym , ekonom icznym i m ilitarnym , że m ogą bez większych konsekw encji politycznych bądź gospodarczych odrzucić sądy w artościujące świa­

ta euroatlantyckiego.

K łopot Z ach o d u polega rów nież na tym , że pow ierzchow ne spoj­

rzenie na o d m ienność m ało zrozum iałych dla Europejczyka bądź A m eryk anina „k u ltu r eg zotycznych ” p ow oduje błęd ną ocenę ich m ożliw ości, stop nia rozw oju i szans w zajem nych kontaktów . Jest to szczególnie istotne w odniesieniu do Azji, której potencjał k u ltu ro ­ wy i ekonom iczny poró w n y w aln y jest z zachodnim , a w perspekty­

wie kilkunastu lat m oże go n aw et przewyższyć. Paul Bracken pisze:

Przyszłość Azji przedstawiana jest często jako walka między globalizacją a w stecznym nacjonalizmem . Twierdzi się, że globalizacja - m iędzynarodowy proces wiązania ze sobą system ów gospodarczych i kultur - zapewni ludzkości w sp óln otę losu, co z kolei stanie się głów ną siłą działającą na rzecz pokoju i sta­

bilności. W ielonarodow e korporacje, ogólnośw iatow e sieci telewizyjne, kwit-

(4)

|ce rynki akcji i rów nie prężny Internet - to w szystko przejawy globalizacji, tedług tej teorii sprzedaż technologii poprzez granice państw ow e jest potężną tą w służbie pokoju. Im bardziej się rozszerza, tym bardziej świat robi się bez- eczny. Każda następna antena satelitarna i każda restauracja M cD on ald ’s po- agają w budowaniu nowej klasy średniej, mocniej zespalającej świat. (...) Za- lodni analitycy uwielbiają proste opisy. N aw et najbardziej skom plikow any pro- em sprowadzają do binarnego albo, albo. Chiny są albo przyjacielem, albo rogiem. Indie wybiorą albo masło, albo armaty. Globalizacja albo zatriumfuje id nacjonalizmem, albo mu ulegnie. Lecz niestety, te proste opcje nie przystają D realiów, które są nieco bardziej zło żo n e2.

Innymi słowy: albo tak cenione przez Z ac h ó d w artości dem o- ratyczne zwyciężą, czyniąc nasze życie lepszym i bezpieczniejszym , bo świat pogrąży się w odm ętach nacjonalizm u i religijnego funda- lentalizmu, niszcząc bezpow rotnie dobro byt i spokój. Z jednej strony ioskowa starszyzna przeciw na jakim kolw iek zm ianom , z drugiej - iłodzież słuchająca M ichaela Jacksona i łakom ie spoglądająca na brazki cheeseburgerów w In tern ecie3.

Okazuje się jednak, że ow a stereo ty p o w a binarno ść n iek on iecz­

ne spraw dza się w Azji. D w a najw iększe kraje św iata - Indie i C hi- y, coraz aktywniejsi i potężniejsi uczestnicy globalnej gry - nie za- nierzają albo nie są w stanie przestrzegać narzuco ny ch im reguł, kształtowanych w świecie euroatlantyckim . Indie sto pn iow o odcho- zą od systemu zachodniej dem okracji, niedopaso w an ej do k u ltu ro - ego kształtu ich dziedzictw a, zachow ując przy tym jedynie form al- s struktury dem okratycznego państw a. C oraz częściej odw o łują się o rodzimej tradycji religijnej, która ma stanow ić rem edium na w spół- :esne problemy. Ale Indie są zarazem czołow ym uczestnikiem ryn- j inform atycznego i b io tech n o lo g ii, zdobyw ają N a g ro d y N o b la dziedzinie fizyki oraz ekonom ii, w ydają najwięcej czasopism i ksią- :k w języku angielskim na kontynencie, a także przyciągają gigan- czną liczbę zachodnich inw estorów . Z kolei C hiny łączą niebyw a- rozwój ekonom iczny i coraz bardziej w idoczną m odę na konsum p- ę z a u to ry ta rn y m system em p o lity c z n y m , k tó ry n ie w ie le m a spólnego z ustrojam i panującym i na Z achodzie. Przyw iązanie do artości narodow ych i p o tępianie polityki Z ac h o d u (głów nie A m e­

2 P. Bracken, Pożar na Wschodzie, tłum. Z. Sala, Warszawa 2000, s. 18.

3 Por. B. R. Barber, Dżihad kontra M cŚw iat, tłum. H. Jankow ska, Warszawa 200 0 . 1 7

(5)

PIOTR KŁODKOWSKI

ryki) w yrażają w Państw ie Ś rodka nie chłopscy ekstrem iści, ale naj­

bardziej w ykształcona m łodzież, m ająca k o n tak t ze św iatem M cD o- nalda, zachodnich idei oraz In tern etu . O bydw a państw a - albo, jak trafnie ocenia to H u n tin g to n , dwie o grom ne cywilizacje - nie stro ­ nią od użycia siły w polityce w ew nętrznej i gotow e są zastosow ać ją w k o n tak tac h z innym i obszaram i kulturow ym i.

Indie i C hiny to f i 1 a r y cywilizacji praw ie całej Azji. W iększość p ań stw tego k o n ty n en tu znajduje się do dziś po d w pływ em kultury indyjskiej bądź chińskiej, nie wyłączając krajów m uzułm ańskich, ta­

kich jak Indonezja, M alezja czy Pakistan. Ludność obydw óch gigan­

tów przekracza łącznie 2 m iliardy, co oznacza, że co trzeci człow iek w świecie jest Indusem albo C hińczykiem . C hoćby i z tego pow odu staran n a analiza sytuacji politycznej, ekonom icznej bądź kulturow ej w Indiach i C hinach jest dla Z ach o d u w ażna. Ale jest i drugi, isto t­

niejszy po w ó d . O bydw a kraje-cyw ilizacje są sym bolem negacji „uni­

w ersalnych w arto ści” pow stałych w świecie euroatlantyckim . D odat­

kow o jeszcze m ogą stać się sym bolam i zaró w no now ego konfliktu na skalę globalną, jak i sukcesu ekonom icznego w ypracow anego m im o o d rzucenia politycznych i społecznych zasad „uniw ersalnej”

cywilizacji Z ach o d u .

Filar pierwszy: indyjski eksperyment Zachodu

System dem okratyczny form alnie istnieje w Indiach od p onad pół wieku. Republikę Indii zwie się dum nie największą dem okracją świata i pokazuje jako m odel innym krajom , zwłaszcza tym, gdzie d om inu ­ je religia m uzułm ańska. C ałość funkcjonow ania struktury politycz­

nej nie budzi w iększych sprzeciw ów w sp ólno ty euroatlantyckiej, poniew aż, jak się pow szechnie sądzi, spełnia ona, do pew nego sto p ­ nia przynajm niej, kryteria „p opraw ności spraw ow ania w ładzy” i re ­ lacji m iędzy rządzonym i a rządzącym i. System organizacji państw a jest w idoczną im itacją w zorców zachodnich, co w przypadku Indii w ydaje się natu raln y m skutkiem dziedzictw a Im perium Brytyjskie­

go. Ponad 150 lat p an o w an ia Brytyjczyków m usiało z konieczności zao w o co w ać n arzu ce n ie m zach o d n ich w zp rcó w fu n k cjo no w ania

(6)

EM AT MIESIĄCA

dm inistracji, sądow nictw a czy idei spraw ow ania władzy. Indie były o praw da kolonią, sto p n io w o jednak św iadom ie w p ro w ad za n o co- az więcej elem en tó w p arad em o k ra ty c zn y ch . Jak stw ierd ził lo rd

^acaulay w 1835 roku, chodziło o „w ykreow anie klasy ludzi, któ- zy pod względem krwi i kolo ru skóry byliby Indusam i, A nglikam i aś ze względu na sm ak, poglądy, m oralność oraz in te le k t”4. C o cie- :awe, koncept M acaulaya nie tylko p rzetrw ał sam o Im perium , ale tał się kam ieniem w ęgielnym niepodległych Indii.

Pierwszy prem ier R epubliki, Jaw aharlal N e h ru , m im o iż sam sta- vał w politycznym boju przeciw Brytyjczykom , zachow ał zwyczaje sposób postrzegania rzeczywistości godny angielskiego dżentelm e- la. W swoich pam iętnikach skarżył się często na alienację w trady- yjnym społeczeństw ie indyjskim . Praw ie cała ów czesna elita kraju, :ształcona w college’ach organizow anych w edług w zorów brytyjskich z angielskim językiem w ykładow ym , starała się tak sk on struo w ać ystem polityczny, aby w iernie o d zw ierciedlał w zory zacho d n ich lem okracji, z niew ielkim i jedynie p o p ra w k am i uw zględniającym i ndyjską rzeczywistość. N ie do końca w yraźnie w yartykułow anym )lanem ojców-założycieli było bow iem odtw o rzen ie św iata Z acho- lu w całkow icie odm iennej k u ltu ro w o Azji. B ogactw o m aterialne,

>rawa człow ieka, pow szechna edukacja czy rów no ść i spraw iedli- vość miały pojaw ić się w raz z zastosow aniem in stru m en tó w zna- lych w Anglii.

W ciągu kilkudziesięciu lat trw an ia ow ego eksperym entu stop- liowo d och odzo no jednak do w niosku, że ideologia obcej cy wiliza- ji w niewielkiej jedynie części m oże służyć jako po d staw a działania izjatyckiego państw a. Przeniesione drogą im itacji ram y dem o kra- yczne zaczęły pękać, a dzisiejsze Indie są niem al kary k atu rą now o- zesnego stylu dem okracji. C o gorsza, procesow i tem u tow arzyszy oraz bardziej krw aw a przem oc obecna na każdym poziom ie działa- lia stru k tu r państw ow ych. Jak zauw ażył K rzysztof D ębnicki: „N ie- lopasow anie stru k tu ry i treści w system ie politycznym indyjskiej lem okracji, sprzyjające n arastaniu przem ocy, przejaw ia się szere-

;iem czynników (...). Są to: konflikt, do któ reg o do cho dzi na styku

4 Sources o f Indian Tradition, New York 1958, s. 596.

19

(7)

PIOTR KŁODKOWSKJ

stan y -w ła d za cen traln a, konflikt m iędzy sferą polityczną i adm ini­

stracyjną, k o n flik t zw iązany z zasadą laickości państw a indyjskiego, specyficzne indyjskie rozum ienie roli i miejsca przyw ódcy w syste­

m ie politycznym kraju oraz miejsce kast w strukturze w ładzy”5. In­

nymi słowy, daw ny plan stw orzenia now oczesnego państw a na w zór im p o rto w an y ch m odeli pow oli ulega erozji. W najbliższych kilkuna­

stu latach m oże okazać się, że poniesie ostateczną klęskę.

Przyrodzona nierówność ludzka - kasty

Jed n ą z fundam en taln y ch przeszkód w im plem entacji rzekom o uniw ersalnego systemu dem okracji w Indiach jest tradycyjna zasada nierów ności ludzi. Przynależność do określonej kasty jest przesądzona już w m om encie narodzin. Sankcja religijna podziału społecznego się­

ga korzeniam i do kanonicznej dla hinduizm u księgi Rygwedy (1500 r.

p.n.e), gdzie pojawia się dokładny opis ówczesnej stratyfikacji. Później­

sza tradycja religijna w zm ocniła jedynie pierw otny przekaz, łącząc go z teorią reinkarnacji, w edług której każdy kształtuje swój przyszły los, rodząc się w lepszej lub gorszej grupie społecznej w wyniku popełnio­

nych przew in lub zyskanych zasług. Nie ma więc mowy o jakiejkol­

wiek „sprawiedliwej rew olucji”, która mogłaby wyzwolić uciemiężo­

nych; sami przecież w ypracow ali swoją obecną pozycję wskutek takie­

go, a nie innego postępow ania w poprzednim wcieleniu.

Pojęcie kastow ości m a w k ulturze zachodniej zabarw ienie nega­

tyw ne, w sam ych Indiach jednak system kastow y przyjm ow any jest za oczyw istość. Fakt, że ma legitymację religij­

ną, w zm acnia przeko nan ie o praw om ocności podziału społeczeństw a, w którym znajdują się przedstaw iciele bram inów , kszatrijów (w ojow ­ ników ), wajśjów (kupców), śudrów (służby) czy p o g ard zan y c h i u sytuo w anych poza kastam i d alitó w - niedotykalnych. Kasta stanow i dla hindusa oparcie psy­

chologiczne, społeczne, finansow e, a coraz częściej także m ilitarne.

Wprowadzenie zachod­

niej ideologii równości wobec prawa oznacza­

łoby zniszczenie fun­

damentów hinduizmu.

5 K. Dębnicki, Konflikt i przemoc w systemie politycznym niepodległych Indii, War­

szawa 2000, s. 112.

(8)

TEMAT MIESIĄCA

Ma swoich przedstaw icieli na rozm aitych szczeblach władzy. Z ajm u ­ ją się oni lobbyingiem politycznym w celu uzyskania m aksim um k o ­ rzyści dla swojej grupy. P rzekroczenie zasad w yznaczonych przez system kastow y m oże przynieść tragiczne konsekw encje. I nie c h o ­ dzi tu tylko o poziom polityczny ani ekonom iczny, ale o bardziej fundam entalne spraw y zw iązane chociażby z tradycyjną instytucją małżeństwa, zaw ieranego od setek lat zgodnie z regułam i k astow y­

mi.

W sierpniu 2001 roku Agencja Reutera doniosła o wydarzeniu, które co praw da zbulwersowało świat zachodni, ale nie było niczym niezwy­

kłym w samych Indiach. W stanie U ttar Pradeś (północne Indie) dw ój­

ka zakochanych nastolatków została publicznie pow ieszona w obecno ­ ści członków rodzin za złam anie kastow ego tabu. 19-letnia Vishal p o ­ chodziła z wysokiej kasty braminów, 18-letni Sonu z niskiej kasty dżatów.

Oboje, w brew woli rodziców, widywali się, gwałcąc tym samym jeden i najstarszych nakazów hinduistycznej endogamii. Rodziny kochanków okazały się niezwykle solidarne i razem z całą społecznością lokalną dokonały egzekucji, podczas której obecnych było kilkaset osób.

Świeckie praw o penalizujące tego typu p o stępo w anie m a faktycz­

nie niewielki w pływ na postaw y ukształtow ane przez tradycję. W p ro ­ wadzenie zachodniej ideologii rów ności w obec praw a i zakazu dys-

<ryminacji ze w zględu na u rod zenie m usiałoby bow iem oznaczać całkowite zniszczenie fu n d a m e n tó w odw iecznej religii, jak się często swie hinduizm . Próby stw orzenia „spraw iedliw ego h in d u izm u ” p o d- ęte przez M ahatm ę G andhiego skończyły się fiaskiem . K ilkadziesiąt at tem u tak ujął to M . N . Srinivas: „kastow ość tak m ocno zak orze­

niła się w naszym życiu politycznym i społecznym , że każdy, w tym 'ów nież przywódcy, zaakceptow ał zasadę, iż przynajm niej w rządach stanowych każda głów na kasta musi m ieć sw ojego m in istra”6.

Jeszcze w latac h 50. J a w a h a rla l N e h ru , c z ło n e k jedn ej z n a j­

wyższych kast - b ra m in ó w k asz m irsk ic h - z a p ro g ra m o w a ł o d p o ­ wiedni k ształt p a rla m e n tu . D zięki K o n sty tu cji In d ii c z ło n k o w ie lajniższych kast m ieli gw arancję o d p o w ied n iej liczby miejsc w p a r­

6 M. N. Srinivas, Caste in Modern India and O ther Essays, N ew Delhi 1962, s. 6.

Szczegółowe omówienie tej problematyki w: K. Dębnicki, op. cit.y s. 112-142.

(9)

PIOTR KŁODKOWSK)

lam en c ie , co p rz e k ła d a ło się na p o p a rc ie „z w d z ię czn o śc i” dla c z ło n k ó w rządzącej P artii K ong resow ej. C o ciekaw e, tw ó rcy k o n ­ sty tu cji w ykazali się dość n ie p o p ra w n y m o p ty m iz m e m , z a k ła d a ­ jąc, że teg o ty p u system k w o to w y b ęd zie p o trz e b n y jedy nie na d w a d zieścia lat. Ind y jsk a rzeczy w isto ść o k azała się tak sam o n ie ­ zm ie n n a w sw ojej isto cie jak i tysiąc lat tem u , a system p o d ziału p o lity c z n o -k a sto w e g o c o ra z m ocniej w pisyw ał się w zasady p r o ­ w a d z e n ia p o lity k i. O d d a n ie głosu na k o n k re tn ą p a rtię , frakcję p o lity c z n ą czy w reszcie p o lity k a o zn a cza ło p o p a rc ie in tere só w w łasnej kasty. N a tu ra ln ie u k ła d z czasów N e h ru m usiał ulegać p rz e ta so w a n io m . D zięki ro z m a ity m zabiego m cz ło n k o w ie kast najw yższych przejęli fa k ty c zn ą k o n tro lę nad p ań stw e m .

W ybory na szczeblu lokalnym bądź centralnym są faktycznie walką m iędzy poszczególnym i kastam i. Próby zastraszania potencjalnych w yborców , nagm inne stosow anie przem ocy, w reszcie zabójstwa na zlecenie stały się, zwłaszcza w p ółnocnych Indiach, nieusuw alnym elem entem tradycji politycznej. Śmierć kilku, kilkunastu czy kilkuset osób podczas gorączki w yborczej nie jest obecnie niczym w yjątko­

wym . Także co śmielsze p ró by podw ażenia dom inacji tzw. kast wy­

sokich kończą się rozlew em krw i. Jed en z najbardziej znanych przy­

k ład ó w łączy się z pracam i kom isji sędziego M andala. Z godnie z jej zaleceniam i 27 proc. miejsc w adm inistracji publicznej, a także o d ­ pow ied n ia pula miejsc na uczelniach, w bankach czy urzędach ko n ­ trolow anych przez rząd centralny bądź stanow y m iała przypaść człon­

kom tzw. kast upośledzonych, stanow iących p o n ad 50 proc. społe­

czeństw a. N a początku lat 90. p rem ier V ishw anath P ratap Singh zdecydow ał się na w p ro w ad ze n ie w życie po stulow any ch zm ian.

K ierow ał się m oże nie tyle gorącym w spółczuciem (sam należy do wysokiej kasty kszatrijów ), ile planem w ykorzystania przyszłego p o ­ parcia p ogardzanych dalitów , tw orząc w ten sposób „banki głosów w y borczych” . Je d n a k ten dość rew olucyjny k ro k m usiał wywołać dający się przew idzieć k o n tratak , i to po raz kolejny zakończony ofia­

ram i. Zam ieszki w kilku stanach, podp alenia, zastraszanie dalitów i - co istotne - ciche p oparcie w ielu przedstaw icieli adm inistracji dla przyw ódcó w „kastow ego b u n tu ” m iały finał zgodny z oczekiw ania­

mi. Rząd Singha upad ł, p o stu lat zm ian został bezterm inow o odłożo-

(10)

'EMAT MIESIĄCA

ly, a sędzia M andal poniósł konsekw encje sw oich plan ow an ych re- :orm , tracąc bezpow rotnie m ożliw ość kariery 7.

Jak na razie ostatn im aktem p o lity czn o -sp o łeczn o -relig ijn eg o dramatu stały się w ostatniej dekadzie rządy w ielkohinduskiej partii Sharatiya Jan ata (BJP), odw ołującej się już otw arcie do zasad hin du - zmu. C hociaż politycy BJP dokonali pew nej redefinicji tzw. hin d u - zmu politycznego, to jednak ich działalność p o dtrzy m uje p rastary

;ystem ukształtow ania indyjskiego społeczeństw a, co zresztą nie może dziwić, jako że większość partyjnych liderów pochodzi z najwyższych kast. Z achodnie w zorce sp raw ow ania w ładzy kojarzone z K o ngre­

sem są pow oli zastępow ane przez now e koncepcje rządzenia p a ń ­ stwem. Siła prastarej tradycji zwycięża, a w ostatnich latach stała się, obok sporu m iędzy religiam i, najw ażniejszym elem entem konfliktu generującego nieustanne stosow anie przem ocy.

Konfliktogenna świeckość państwa

Koncepcja św ieckiego państw a naw iązyw ała do w zorów e u ro ­ pejskich, ale była także ideologiczną reakcją na ów czesne w ydarze­

nia historyczne. Krw awe okoliczności po w stan ia Pakistanu, pań stw a oficjalnie m uzułm ańskiego, uznaw ano, nie bez pow od u, za zapow iedź hindusko-m uzułm ańskich walk religijnych. Świecka repu blik a Indii miała stanow ić niejako antytezę idei p ań stw a o p arteg o na k ry teriu m czysto religijnym. Indie jawiły się jako p aństw o świeckie, po stęp o w e i spraw iedliw e (tolerancyjne), Pakistan zaś przedstaw iany był jako twór religijny (w dom yśle „fanatyczny” ), zacofany i nietolerancyjny.

Ó w czesny zam ysł ojców -założycieli re p u b lik i w ie rn ie o p isy w ał M anm athanath G upt w sw oim m onu m en taln y m dziele o historii in ­ dyjskiego Kongresu:

7 Por. K. M atbur, H indu Assertion, Casteism and Indian D emocracy, w: Democracy in

\sia, New York 1997, s. 188-191. Komisja M andala (Komisja ds. Klas Upośledzonych - OBC), przedstawiła swój raport w 1980 roku i oceniła, że klasy te stanow ią łącznie 52 :>roc. populacji indyjskiej. D opiero w roku 1990, a więc 10 lat później, Front N arodow y V. P. Singha zajął się wprow adzeniem w życie postulow anych zmian.

23

(11)

PIOTR KŁODKOWSKI Faktycznie Pakistan opierał swoje pow stanie na w ysoce nienaukowej pod­

stawie [avaigydnik buniyad], co m iało doprow adzić do późniejszych konflik­

tów. Indie celow o wybrały zasadę św ieckości państwa [dharmnirpeksh ra sb tr\

która miała praktyczne zastosow anie w życiu politycznym . Przypomnijmy, że w Pakistanie obow iązuje prawo zakazujące niem uzułm anom obejm owanie naj­

w yższych stanowisk w państwie. W Indiach tego typu ograniczenia nie obow ią­

zują. O soby nie będące w yznawcam i hinduizmu zawsze uczestniczyły w spra­

w ow aniu władzy w kraju8.

Świeckość państw a indyjskiego należało jednak rozum ieć bardziej jako rów ność w szystkich religii (sab dharm om k i sam anta) aniżeli izolację stru k tu r państw ow ych od sfery sacrum. Państw o z założenia p o w in n o więc w spierać w rów nym sto p n iu poszczególne odłam y religijne, nie darząc żadnego z nich specjalną sym patią. Tak rozu­

m iana św ieckość znalazła p o czątk o w o po parcie naw et u wielu tra ­ dycjonalistów . H induizm bow iem cechuje się dużą otw artością filo­

zoficzną (w przeciw ieństw ie d o społecznej), co w praktyce oznacza, że czasam i akceptuje w zajem nie w ykluczające się ścieżki prow adzą­

ce ku w yzw oleniu. Dość szybko jednak okazało się, że sam a natura filozoficzna hinduizm u nie zapobiegnie krw aw ym w alkom między- religijnym , w których stro n ą było form alnie świeckie państw o. Co więcej, opinie tw ó rcó w Pakistanu, tak bardzo krytykow ane za „nie- n au k o w o ść”, w dużej m ierze okazały się trafne. Quaid-i-Azam (M o­

h am m ad Ali Jin n ah ), uznaw any za ojca państw a islam skiego na sub- kontyn encie, stw ierdził m ianow icie, że podział religijny m iędzy wy­

znawcam i hinduizm u i islamu stanow i w istocie różnicę cywilizacyjną, k tó ra uniem ożliw ia obu społecznościom pokojow e istnienie w jed­

nym państw ie. W przypadku Indii większość hinduistyczna, tw ier­

dził, stanow i zagrożenie dla m uzułm ańskiej mniejszości, dlatego też w yznaw cy P roroka pow inn i posiadać w łasne państw o. (Oczywiście w praktyce okazało się, że sytuacja jest identyczna w przypadku sa­

m ego Pakistanu, gdzie tym razem dom inująca większość m uzułm ań­

ska jest zagrożeniem dla niew ielkiej liczebnie w spólnoty hinduistycz­

nej). Innym i słowy, M o h am m ad Ali Jin n ah , na kilkadziesiąt lat przed H u n tin g to n e m , starał się u d o w o d n ić tezę dotyczącą podziału cyw i­

8 M. G upt, Suardjya ke bad: KJngres sattd m ew , w: Kdngres ke sau vars, Nai Dilli 1985, s. 174.

(12)

fEMAT MIESIĄCA

lizacyjnego na przykładzie dw óch odm iennych g rup kulturow ych : hindusów i m uzułm anów . I chociaż tego typu argum entacja została odrzucona przez członków indyjskiego K ongresu, to jed n ak p óźn iej­

szy rozwój w ypadków historycznych przyznał rację w łaśnie Q uaid-i- Azamowi. Z w rócił on m ianow icie uw agę na oczywisty już dzisiaj fakt, że różnice religijne nie oznaczają jedynie o d m ien ny ch zasad wiary w Boga, innego kultu, w ystroju św iątyń czy diety. C hodzi tu także o fundam entalne kw estie inn ego podejścia do sp raw podziału społecznego (jak chociażby brak dystynkcji kastow ych w śró d m u ­ zułm anów), zasad rządzenia państw em , idei tolerancji bądź praw a.

Owe bariery cywilizacyjne istniejące w jednym państw ie m uszą p ro ­ wadzić do eskalacji konfliktu i prześladow ania m niejszości n azn a­

czonej stygm atem odm ienności. W przyp ad k u gdy ow a m niejszość stanowi spory odsetek populacji i m a d o d a tk o w o o parcie w innych państwach, wysoki poziom przem ocy stosow anej po obydw u stro ­ nach m oże stać się casus belli m iędzy obydw iem a cyw ilizacjam i9.

W Indiach konflikty kom unalistyczne (tj. konflikty m iędzy różny­

mi wyznaniami religijnymi, grupam i etnicznymi, społecznym i etc.) za­

częły się niedługo po uzyskaniu niepodległości. M iejscem szczególnym stał się Kaszmir, zamieszkiwany w większości przez muzułmanów. O biet­

nica przeprow adzenia referendum w sprawie jego przynależności p ań ­ stwowej nie została spełniona do dzisiaj, a obydw a kraje roszczą sobie pretensje do obszaru, który według polityków nie m a większej w a rto ­ ści ekonomicznej. W latach 80. doszło do ciągnącego się po dziś dzień powstania, nazywanego - signum temporis - intifadą. Kaszmirczycy nie występowali tutaj jako niepokorni obywatele Indii, ale jako człon­

kowie ummy - muzułmańskiej społeczności zagrożonej w swoim m nie­

maniu przez wyznawców hinduizm u, reprezentow anych przez wojsko, policję i rząd stanowy, będący jedynie przedłużeniem władzy N ew D el­

hi. Łączna liczba ofiar kaszmirskiego pow stania sięga do tej pory 50 tysięcy zabitych i setek tysięcy uchodźców. M ało praw do po dob ne, aby w najbliższych latach m ożna było osiągnąć jakikolwiek kom prom is.

9 Por. Speeches and Writings ofM r. Jinnah, vol. II, M. S. Ahmad, Quaid-i-Azam: Study n Pragmatism\ S. A. Khan, Jinnah and D em and for Pakistan, „Journal of the Pakistan Historical Society”, Jan. 1988.

2 5

(13)

PIOTR KŁODKOWSKI

N a tę ż e n ie p rz em o cy m iędzy religijnej w K aszm irze w spó łg ra z konflik tam i hindusko-m uzułm ańskim i w całym kraju. Kongres ze swoją koncepcją „świeckiego p aństw a” od daw na oskarżany był przez p artie hinduistyczne o faw oryzow anie m uzułm anów kosztem w ięk­

szości hinduskiej. Jed en z głów nych zarzutów dotyczył stosow ania o d m ienneg o praw a w obec m niejszości religijnych. Rzecz w tym , że w yznaw cy hinduizm u podlegają praw u cyw ilnem u, które stano w io­

ne jest przez o rgana św ieckiego państw a. Z kolei m uzułm anie k o ­ rzystają z przyw ileju o dw oływ ania się do tradycyjnego praw a islam ­ skiego - szarPatu - regulującego spraw y dotyczące m ałżeństw a, roz­

w o d ó w czy własności. Zabieg ten, jak wierzyli ojcowie niepodległego państw a, m iał gw aran to w ać m niejszościom praw a religijne i p o k a­

zać tolerancyjność państw a. W rezultacie znaczna część w yznaw ców P ro ro k a głosow ała na K ongres, w idząc w jego koncepcjach, te o re ­ tycznie przynajm niej, zabezpieczenie przed znacznymi wpływami grup uznaw anych za ekstrem alne.

Kulm inacją konfliktu stała się szeroko opisyw ana spraw a m ecze­

tu w Ajodhji. Z ostał on w ybudow an y przez m uzułm ańskiego cesa­

rza Babara z dynastii W ielkich M o g o łó w w 1528 roku. Jak tw ierdzą hindusi, znajduje się na miejscu urodzin boga Ram y - króla i w ojow ­

nika, inkarnacji A bsolutu. W 1947 roku rejon w ok ół m eczetu był m iejscem gorących zam ie­

szek, po który ch w ładze lokalne zdecydow ały o jego zam knięciu. Z am ierzen iem hind usów było bow iem zburzenie m eczetu i zbudow anie na jego miejscu św iątyni hinduistycznej Ram M andir. Gdy p o n o w ­ nie o tw a rto go dla m uzułm ańskich w iernych, sp otkało się to z gw ał­

tow nym p ro testem zw olenn ików BJP. Jed en z nich tak przedstaw iał problem : „Jeżeli nie m ożem y zbudow ać świątyni w naszym własnym kraju, w miejscu u ro d zen ia najbardziej czczonego bóstw a, to gdzie m am y ją zbudow ać? Jeżeli nie m ożem y zbudow ać świątyni na w ła­

snej ziem i, to w jakim sensie jesteśm y w olni?”10 O dpow iedź na to

10 Por. G. Pandey, The Ciuilized and the Barbarian - The N ew Politics o f Late Twen- tieth C entury India and the World, w: H indus and Others - The Quesiion o f Identity in India Today, New Delhi 1993.

Jeżeli nie możemy zbu­

dować świątyni na wła­

snej ziemi, to w jakim sensie jesteśmy wolni?

(14)

EMAT MIESIĄCA

>ytanie nadeszła w 1992 roku. Ponad 2 0 0 tysięcy hindusów , śpie- vając hym n do Ramy i niosąc flagi ze św iętą sylabą O M , zniszczyło neczet. D oszło do najw iększego przelew u krw i od czasu po g ro m u iikhów po śmierci Indiry G andhi. W sąsiednim Pakistanie m uzułm a- lie dokonali odw etu, paląc św iątynie hinduistyczne i m ordu jąc wy- :nawców hinduizm u.

Politycy głów nych partii coraz częściej odw ołu ją się do sym boli­

ki religijnej, co bywa in terp re to w an e jako znak p o p arcia ud zielo n e­

go jednej stronie. Partie uznaw ane za um iark o w an e i św ieckie czują się więc zmuszone do naśladow ania ug rupow ań uchodzących za skraj- ae. Stawką jest zyskanie głosów w y b o rcó w coraz bardziej p rz ek o n a­

nych, że konflikt m iędzyw yznaniow y jest nieusuw alnym elem entem funkcjonow ania państw a i m oże być rozw iązany jedynie przem ocą.

Dowodem na upow szechnianie się takiego prześw iadczenia jest c o ­ raz większe poparcie dla BJP. W 1984 BJP zdobyła 2 m iejsca w p a r­

lamencie, w 1989 już 86, n ato m iast w 1991 aż 120, co w pó źniej­

szym okresie pozw oliło jej przejąć w ład zę11. D w a lata tem u BJP i p ar­

tie sojusznicze um ocniły swoją pozycję polityczną, zdobyw ając praw ie 300 miejsc. Idea świeckości państw a tra k to w a n a jest przez liderów partii jako przeszkoda w realizacji p ro g ram u bud o w an ia religijnego państwa dla wszystkich hindusów , czyli w iększości społeczeństw a.

Lal Krishna Advani, jeden z czołow ych p o lity k ó w BJP, w ręcz o d w o ­ ływał się do sform ułow ań skrajnych ekstrem istów , którzy po stu lują usunięcie m uzułm anów z Indii. I chociaż tego typu hasła zostały nie- :o wyciszone po zdobyciu władzy, to jed n ak fu n d am en taln e zm iany w dotychczasowej świeckiej ideologii pań stw a p ra w d o p o d o b n ie n a­

stąpią w najbliższym czasie. M o żna w nioskow ać, że d ługofalow ym :elem „tradycjonalistów ” jest przekształcenie społeczeństw a zg o d ­ nie z regułam i panującym i w, jak nazw ał to H u n tin g to n , cywilizacji hinduizmu. O znacza to stopnio w e usuw anie zasady św ieckości p a ń ­ stwa (m im o pozostaw ienia form alnych zapisów w konstytucji), p o ­ wszechną akceptację sposobu jego funkcjonow ania na p odstaw ie po-

11 Na korzyść BJP działały też naturalnie i inne czynniki - ogrom na korupcja kojarzo- ia z rządami Kongresu, coraz bardziej widoczna polaryzacja poziom u życia poszczegól- lych grup społecznych, co było skutkiem rewolucji w olnorynkow ej, system „łupów poli- ycznych” znów łączony z partią kongresową itd.

2 7

(15)

PIOTR KŁODKOWSKI

działów kastow ych, w pro w ad zen ie na stałe sym boliki religijnej h in ­ duizm u w działalność polityczną, stopniow e zastępow anie w adm i­

nistracji języka angielskiego przez języki n aro d o w e (przede wszyst­

kim język hindi), „orientalizację” elit politycznych zw iązanych do tej pory z w artościam i Z ac h o d u , znaczne ograniczenie roli mniejszości religijnych (kulturow ych) w sferze politycznej (choć w niewielkim jedynie sto p n iu - w sferze gospodarczej), ustalenie pola interesów cywilizacji hinduizm u w relacji z przedstaw icielam i innych cywiliza­

cji. Faktycznie większość k ro k ó w została już podjęta, a rew olucja tra ­ dycjonalizm u rozpoczęła się na dobre. D aw ne w zory działania za­

chodniej dem okracji, k tó re istniały w m om encie tw orzenia R epubli­

ki, pow oli o d ch o d zą w przeszłość.

Globalne uczestnictwo tradycjonalistów

Rzeczywiste zanegow anie p arady gm ató w zachodnich w organ i­

zacji państw a i skierow anie się ku zasobom własnej tradycji nieko ­ niecznie jednak oznacza od m o w ę uczestnictw a w globalnym proce­

sie rozw oju technologii i gosp odarki. W ręcz przeciw nie, p o w ró t do w a rto ś c i tra d y c y jn y c h (n ie rz a d k o p o tę p ia n y c h p rz ez p a ń stw a cywilizacji euroatlantyckiej) idzie w parze z zadziwiającym zaanga­

żow aniem In dusów w sferę najnow ocześniejszych technologii. Sym­

bolem rozw oju high tech jest chociażby B angalore, który dzięki gi­

gantycznym inw estycjom IBM , M o to ro li czy H ew letta-P ackarda stał się indyjską w ersją D oliny K rzem ow ej. P rzykładow o AOL Tim e W arner Inc. w ciągu pięciu lat zainw estuje 100 m in USD, otw ierając filię N e tsc ap e’a, Cisco Systems zwiększa swój budżet na budow ę cen­

tró w badaw czych ze 150 m in do 20 0 m in USD, natom iast Sun M i­

crosystem s ogłosił p o dw ojenie do roku 2 0 0 2 funduszy na program y edukacyjne, budow ę oraz rozw ój infrastru k tu ry w M adrasie i Haj- derabadzie. D obrze rozw in ięta sieć inform atyczna i cenione um ie­

jętności indyjskich in fo rm aty k ó w przyciągnęły do Bombaju czołow e św iatow e linie lotnicze, k tó re z uwagi na niskie koszty umieszczają tutaj swoje bazy przetw arzan ia danych. Co więcej, Indie eksportują sw oich in fo rm aty k ó w do S tanów Z jednoczonych i już p onad 260

(16)

•:m atm ie s ią c a

rsięcy Indusów pracuje dla Yahoo!, N e tw o rk A pplicance czy Ju ni- er N etw orks. W 1998 zarządzali w Sillicon Valley 70 0 firm am i in-

>rmatycznymi, generując zysk w w ysokości 3,5 m ld USD, który rok óźniej wzrósł do 60 m ld. O becne w Stanach Z jednoczon ych potęż- e lobby indyjskie, skupione w IndUS E n trep ren eu rs, stara się wpły- rać na am erykańskie regulacje, k tó re zw iększałyby jeszcze liczbę in- restycji w sam ych Indiach. D odajm y też, że 55 proc. Indu só w w D o ­ nie Krzemowej posiada tytuł m agistra lub d o k to ra , podczas gdy 'śród A m erykanów odsetek ten w ynosi 15 proc. W sam ych Indiach Drocznie kończy studia 60 tysięcy inform atyków , a w Stanach jedy- ie 30 tysięcy.

Inform atyka stanow i z kolei p odstaw ę rozw oju b io tech no log ii, r której Indusi rów nież znajdują się w czołów ce św iatow ej. U niw er- rtety i w spom agane przez rząd fundacje kończy co ro ku tysiąc ab- Mwentów studiów podyplom ow ych , dzięki czem u Indie plasują się r św iatow ych rankingach na drugim miejscu za A m eryką. Z resztą w Stanach Z jednoczonych Indusi stanow ią już 15 proc. specjalistów w tej dziedzinie. W samych Indiach funkcjonuje obecnie p o n a d 800 rm biotechnologicznych, przy czym na terenie B angalore m a p o ­ wstawać dziesięć now ych przedsięw zięć m iesięcznie.

Z m ian a sp o so b u d z ia ła n ia g o s p o d a rc z e g o o zn a cza fa k ty c zn e d rz u cen ie daw nej na w p ó ł socjalistycznej k o n ce p cji J a w a h a rla la leh ru , w k tó rej p a ń stw o m iało d ecy d u jący w p ły w n a p la n o w a - ie i realizację za d ań g o sp o d a rc z y c h . P ierw sze o zn a k i o tw a rc ia

^nku dały się zauw ażyć p o d cz as rz ą d ó w R ajiva G a n d h ie g o , ak u - at w czasie, kiedy n u rt tra d y c jo n a liz m u w p o lity c e w e w n ę trz n e j rzybierał coraz bardziej na sile. S to p n io w o In d ie w ciągu k ilk u - astu lat stały się atra k cy jn y m ry n k ie m k o n su m e n c k im i in w e sty ­ cyjnym, na k tó ry m o p ró c z firm IT d ziała ją ch o ciażb y tacy gigan- i jak B en etto n , R eebok czy Levi S trau ss, w y k o rz y stu ją cy p o te n - jał tradycyjnych w a rsz ta tó w od zieżow ych. Inw estycje k a p ita ło w e wzrosły w ciągu o sta tn ic h p ięciu lat z 7 ,9 p ro c . do 9 p ro c . PKB, szerwy zaś w a lu to w e p a ń stw a zw iększyły się o p ó łto r a m ilia rd a olarów . K ołem n ap ę d o w y m biznesu jest klasa śre d n ia licząca p r a ­ ne ćw ierć m iliard a osób m ogących d y sp o n o w a ć k w o tą w w yso- ości co najm niej 150 m ilia rd ó w d o laró w . N a tu ra ln ie p o n a d trzy

2 9

(17)

PIOTR KŁODKOWSKI

cz w a rte c z ło n k ó w ow ej klasy p o c h o d z i z w yższych kast sp o łe ­ czeństw a h in d u sk ieg o . U czestnictw o w globalnej grze ek o n o m icz­

nej „ n o w o cze sn e j m id d le class” o zn a cza w ięc p o łącz en ie co raz w ięk szy ch asp iracji k o n su m e n c k ic h z p ra s ta rą trad y c ją fu n k c jo ­ n o w a n ia sp o łe c z e ń stw a , co n ie rz a d k o m oże być tożsam e z ak ­ c e p ta c ją zasady o g ra n ic z o n e g o s to so w a n ia przem ocy. C h odzi tu o p o d trz y m y w a n ie sta n u p e rm a n e n tn e g o k o n flik tu w e w n ę trz n e ­ go m ięd zy p o sz c z e g ó ln y m i s p o łe c z n o śc ia m i k ra ju , n aw et przy z a c h o w a n iu z e w n ę trz n y c h p ro c e d u r d em o k ra ty czn y c h .

Pełzająca rew olucja tradycjonalistyczno-ekonom iczna ma także swój w ym iar m iędzynarodow y, co w przypadku Indii nabiera cha­

rak teru sporu m iędzycyw ilizacyjnego. Rozwój now ych technologii oznacza bow iem dla kraju przede wszystkim w zm ocnienie jego siły m ilitarnej. P rzykładow o jeszcze do lat 90. D elhi m usiało korzystać ze zdjęć satelitarnych d ostarczanych przez M oskw ę, co uzależniało kraj od polityki sowieckiej. Dzisiaj Indie uzyskują inform acje całko­

w icie sam odzielnie dzięki w łasnym satelitom i sam olotom rozpozna­

nia. Także sto p n io w a zm iana układu sił na coraz ciaśniejszej „sza­

chow nicy m ilitarnej w Azji” sprawiła, że arm ia indyjska rozciąga swoje zainteresow ania w k ierunku w schodnim . Rosnąca potęga i apetyty C hin zm usiły D elhi do stw orzenia kolejnego p u n k tu dow odzenia um ieszczonego na A ndam anach (1200 km od lądu stałego), którego zadaniem jest staw ienie czoła chińskim siłom m orskim . Oczywiście pu n k tem zw rotnym w o b ronności było przyjęcie Indii do klubu ato ­ m ow ego w 1998 roku. Sukces został jednak przyćm iony faktem , że identycznej próby atom ow ej d o k o n ał także Pakistan, korzystający z pom ocy chińskiej. Tym razem potencjalny konflikt na płaszczyźnie religijno -kulturow o-politycznej m iędzy dw om a państw am i, należą­

cymi do dw ó ch odm ien n y ch cywilizacji, m oże mieć reperkusje prze­

kraczające w ym iar lokalny. Jak zauważył Paul Bracken, w ojna na w iększą skalę w Azji, przy obecnych m ożliw ościach technologicz­

nych w ynikających z globalizacji, jest w stanie osiągnąć zasięg świa­

towy.

(18)

:ilar drugi: chiński problem

C hiny od wielu lat nie mają na Z ach odzie dobrej prasy. Podziw ia ię, co praw da, szybki w zrost gospodarczy, ale krytykuje p o stępo w a- lie w obec Tybetu, poszczególnych g ru p religijnych (chrześcijan, nuzułm anów z X inkiangu, n iektórych w yznaw ców buddyzm u) oraz

>olitycznych dysydentów bądź w ięźniów stanow iących tan ią siłę ro- )oczą. Stany Z jednoczone oznajm iają w ręcz, że Państw o Ś rodka m oże

■tanowie zagrożenie dla przyszłych in teresó w am erykańskich, a Eu- opejczycy (jeśli nie robią z C hińczykam i dobry ch interesów ) zw ra- :ają uwagę na koszm arny system polityczny szafujący bez um iaru carą śmierci lub stosujący zasadę zbiorow ej odpow ied zialno ści cho-

;iażby w stosunku do czło n k ó w k ilk udziesięciom ilion ow ej Falun 3ong. W iną obarcza się dość dziw aczny ideologicznie ko m un izm ,

<tóry uniem ożliw ia w prow adzenie dem okracji i resp ektow anie p raw :złowieka. Czasami m ówi się rów nież o narastającym „chińskim na- :jonalizm ie”, który m a stanow ić siłę spajającą całość diaspo ry c h iń ­ skiej dysponującej gigantycznym k apitałem finansow ym .

Patrząc jednak z innej perspektywy, skonstatujemy, że C hiny m im o ogromnej fali krytyki przyciągają rekordow ą liczbę turystów z Z ach o ­ du i w najbliższej przyszłości staną się niedościgłym liderem w dziedzi- lie turystyki przyjazdowej. C oraz więcej osób spoza kręgu konfucjań- skiego zaczyna zajmować się kulturą Państwa Środka, widząc w niej poważnego konkurenta dla kultury zachodniej. Triumfy święci chiń­

skie kino. O brazu pochodu chińskiej kultury na Zachodzie dopełnia Nagroda N obla w roku 2000 dla G ao Xingjiana, która z kolei narobiła sporego politycznego zamieszania w Pekinie.

Tak więc całość „chińskiego p ro b le m u ” składającego się z kilku, n o cno ze sobą zw iązanych w arstw jest dla zachodniego um ysłu n ie­

pokojącym w yzw aniem . K łopoty pojaw iają się zw łaszcza wtedy, gdy próbuje się stosow ać m iarę europejską do oceny zjawisk pow stają- :ych w tradycji odległej od zachodnich n o rm praw a, etyki i pow in- pości państw a w zględem sw oich obyw ateli. W praktyce często sto ­ suje się m etodę najprostszej polaryzacji, w której nie m a miejsca na :ieniowanie zjawisk. Z ach o d n ia d em o kracja albo w schodni kom u- lizm, praw a człow ieka albo bezpraw ie, w olny rynek albo e k o n o ­

EMAT MIESIĄCA

31

(19)

m iczny centralizm państw a - w szystkie te ideow e antagonizm y sto ­ sow ane w opisie o dm iennych cywilizacji dają niew ielką podstaw ę do zrozum ienia i, co gorsza, w artościow ania. W przeciw ieństw ie do Indii cywilizacja chińska nie była zainteresow ana w ykorzystaniem zach o d n ich sta n d a rd ó w politycznych i często otw arcie odrzucała niew ygodne dla siebie propozycje. W ychodziła bow iem z założenia, że C hińczycy nie są m ieszkańcam i św iata uniw ersalnych w artości dem okratycznych, ale członkam i własnej cywilizacji, bardzo o dm ien­

nej od zachodniej.

P ytaniem po dstaw ow ym jest chińska droga od kom unizm u ku system ow i społecznem u łączącem u w sobie zaró w n o elem enty glo­

balnej ekonom ii, jak i tradycję specyficznego funkcjonow ania społe­

czeństw a.

Zmienna ideologia narodowa

Inaczej niż w Polsce i innych krajach środkow ow schodniej E uro­

py C hińczycy nie mieli poczucia, że kom unizm jest ideologią n arzu­

coną im z zew nątrz. Jak tw ierdzi T hom as H aberer, „naro do w y cha­

ra k te r chińskiej rew olucji o raz K om unistycznej Partii C hin zaważył nie tylko na szukaniu w łasnej, niezależnej drogi rozw oju, lecz także na zaistnieniu zo rientow anej n a ro d o w o elity, dążącej do m oderniza­

cji i w zm ocnienia C h in ”12. Sam o przejęcie w ładzy przez KPCh o d ­ było się bez pom ocy z zew nątrz i, co m oże szokujące dla wielu ob­

serw ato ró w z naszej części Europy, uznaw ane było za swoisty akt w yzw olenia ze stanu p ó łsuw erenności narzuconego najpierw przez m ocarstw a zachodnie, p o tem przez Japonię. M ao Z edong, w edług sw ojego biografa Rossa Terilla, był nie tylko kom unistą, ale przede wszystkim narod ow cem , skłonnym początkow o do w spółpracy z Ku- om intangiem . Z najd o w ał się też bardziej pod w pływ em klasycznej poezji chińskiej i starych sag aniżeli pism Lenina i M arksa, których

„im częściej czytał, tym mniejszym darzył respektem ” 13. Także w two-

12 T. H aberer, Pomiędzy kryzysem a szansą: now e społeczne wyzwania ze szczególnym uw zględnieniem wiejskich Chin, tłum. R. Zalski, Warszawa 2000, s. 70.

n R. Terill, Mao. Biografia, tłum. J. M. Głoczowski, Wąrszawa 2001, s. 168 i 199.

(20)

sonej przez siebie poezji bohaterskiej odw oływ ał się do czterech wielkich cesarzy chińskich oraz do D żyngis-chana, a w zorem do na- adow ania był dla przew odniczącego Q in Shi H u a n g d i, bezw zględ- y tw órca cesarstw a chińskiego, p o gro m ca myśli K onfucjusza, ale budow niczy W ielkiego M u ru . N a w et w trakcie szaleństw ideolo- icznych i gospodarczych M ao szukał o d p o w ie d n ik ó w w histo rii ssarstwa, m niejszą uw agę przyw iązując do sytuacji w pań stw ach

pozornie podobnym systemie politycznym .

Po jego śmierci p o tęp io n o ostatecznie zb ro d n ie „w ielkiego sko- u” i barbarię „rew olucji k u ltu raln ej”, ale nie zrezyg no w an o w ża- en sposób z idei b u dow ania „w ielkich C h in ” przy zachow aniu czę- :iowo jedynie zm ienionych stru k tu r władzy. Tyle że myślą przew od- ią stały się wów czas słow a D eng X iaopinga: „niew ażne, czy k o t jest iały czy czarny, najważniejsze, aby łow ił m yszy”, co oczywiście ozna- zało stosow anie na w ielką skalę ideow ego i ek on om iczneg o prag- latyzm u14. Faktycznie ro k 1978 stał się początkiem , b ezp reced en so ­ wej rewolucji, porów nyw anej z w ydarzeniam i lat 1 9 1 1 -1 9 1 2 , okre- tm obalenia cesarstwa. O becnie C hiny weszły aktyw nie w epokę iobalnej ekonom ii, ale pow róciły zarazem do społecznego system u kształtow anego przez nadal żywą tradycję.

Gloryfikacja zasad konfucjańskich czy też „w artości azjatyckich”

współistnieje z oficjalnym i rządam i p artii kom unistycznej i jest bez wątpienia m etod ą w ypełnienia p różni ideologicznej pow stałej po ałamaniu się m aoizm u. Ale m eto d a ta, chociaż n arzu co n a odgór- ie, oznacza n atu ra ln e naw iązanie do istniejących fu n d a m e n tó w ulturow ych, od tysiącleci charakteryzujących chińską cywilizację, rzypisywanie więc obecnej klasie politycznej w C hR L wyłącznie ko- mnistycznej ideologii, czasami łączonej z p rzym iotnikiem „kom er-

^jny”, w żaden sposób nie wyjaśnia m ożliw ych w a ria n tó w rozw oju współczesnej cywilizacji chińskiej. W ielu o b serw ato ro m z Z ac h o d u ytujący wydaje się sam fakt, że up ad ek m uru berlińskiego i załam a­

14 Dodajmy, że inaczej niż chociażby w Związku Sowieckim nigdy nie udało się osta- cznie przełamać w Chinach oporu chłopstw a, dJatego każda próba kolektywizacji kob­

yła się dość spontaniczną de kolektywizacją (najpierw w roku 1957, później w latach

*61-1962 i 1975-1978). Ostateczny sukces chłopów oznaczał pow ró t do upraw y ro- ' innej.

3 3

(21)

PIOTR KŁODKOWSKI

nie się całego system u kom unistycznego w E uropie nie spow od ow a­

ły p o d o b n eg o ciągu w ydarzeń w C hinach. Ale porów nyw anie w yda­

rzeń na placu T iananm en do pokojow ej rewolucji w Europie W schod­

niej niew iele wyjaśnia. W zniesiony przez stu d en tó w posąg Bogini D em okracji niósł, co p raw d a, ogrom ny bagaż sym boliki dla obser­

w atoró w z Europy czy Am eryki, ale dla większości m ieszkańców Chin był jedynie pustym , całkow icie niezrozum iałym gestem. O w a tra ­ giczna p ró b a skierow ania się ku w artościom Z acho du , podobnie jak w początkach X X w ieku, nie zyskała bow iem p oparcia ani wśród uznaw anych za liberalnych członków establishm entu, ani w śród 800 m ilionó w chińskiego chłopstw a. C o jednak istotne, niepow odzenie

„studenckiej rew olucji po k o jo w ej” wcale nie oznaczało p o w ro tu do

„tw ardego k o m unizm u” i zaniechania procesu zm ian ekonom icznych czy instytucjonalnych. N a w et pobieżna analiza odm ienności sposo­

bów przem iany - bądź lepiej naw et: rew olucji ideowej czy gospo­

darczej - m iędzy krajam i E uropy W schodniej a C hinam i pozwoli uchw ycić różnicę pew nych w zorców docelow ych, któ re stały przed obydw o m a obszaram i.

W Polsce (...) kluczow ą rolę odgryw ały przemiany w sferze symboli (pom­

patycznych deklaracji ideologicznych, pom ników, nazw itp.), zaś do przemian instytucjonalnych przywiązywano o w iele mniejszą wagę. W Chinach natomiast było odw rotnie i tam przede wszystkim starano się zm ienić realne życie spo­

łeczne i gospodarcze oraz ich struktury instytucjonalne, nie przejmując się zbyt­

nio sym bolam i i nazwami. (...) Dynamika przemian była z gruntu odmienna.

W Polsce w latach osiem dziesiątych w ystępow ało gigantyczne parcie oddolne do przemian, jednakże gdy zostały już one podjęte w 1989 r. - ruchy masowe w yciszono, a przebudow ę kraju prow adziły elity rządzące. W Chinach nato­

miast od początku mamy do czynienia z działaniami odgórnym i i oddolnym i, ściśle w spółzależnym i i splątanymi: jedne stymulują drugiels .

15 K. Gawlikowski, Procesy dem ontażu kom unizm u w Chinach i Polsce: m ity i realia, w: Chiny, przem iany państwa i społeczeństwa w okresie reform 1978-2000, Warszawa 2001, s. 394; por. tego samego autora, Problem „wartości azjatyckich”, , Azja-Pacyfik”

1999, t. 2, s. 221-233.

(22)

Trzy punkty odniesienia

Dla krajów w schodnioeuropejskich założonym z góry celem był oczywiście Zachód, naturalna baza kulturow a i wzorzec cywilizacyjny.

\le w przypadku Chin nie ma możliwości przyłączania się do jakiego­

kolwiek obszaru kulturow ego, który stanow iłby dla nich wzorzec cy­

wilizacyjny. M oże istnieć tożsamość kulturow a z mniejszymi organi­

zmami państwowym i, znajdującymi się w orbicie w pływ ów konfucja­

nizmu, ale to raczej Chiny, ze w zględu na sw oją w ielkość i rolę :ywilizacyjną, są centrum przyciągającym mniejszych partnerów . Pozo­

staje jednak problem celu, czyli systemu polityczno-społecznego, ku ctóremu może ew oluow ać chiński kom unizm albo, szerzej naw et, ca­

łość chińskiej cywilizacji. Wydaje się, że w analizie całego zjawiska na- eży brać pod uwagę trzy punkty odniesienia. Stanowią one rodzaj na- airalnego łożyska, którym m oże podążać państw o, zanurzone głęboko w tradycji konfucjańskiej, ale i uw ikłane w konflikt ideologiczny m ię­

dzy zanikającym kom unizm em , nacjonalizm em oraz w ym aganiam i gospodarki w olnorynkowej.

Pierwszym p u nktem odniesienia jest historia. P aństw o Środka kontrolow ało znaczną część Azji, p ro m ien io w ało w łasną k ultu rą na miliony obcokrajow ców oraz w ytw arzało oko-

to jednej trzeciej św iatow ej produkcji jeszcze w połow ie XVIII i pierw szych latach w ieku XIX16. Istotnym elem entem chińskiego m yśle­

nia o historii jest p rzekonanie o ograniczonej nasadzie ekspansji i niew ielkim zain tereso w a­

niu „barbarzyńskim ” światem zew nętrznym , co n iało przynieść bardzo m ałe, w p o ró w n a n iu i krajam i Z achodu, sukcesy kolonizacyjne.

Drugi p u n k t to ciągle żywa pam ięć o zm aganiach z Z ach o d em , ctórych sym bolem były upokarzające dla całej cywilizacji chińskiej :raktaty zaw arte po tzw. w ojnach opium ow ych. Faktyczna k o n tro la ootęg europejskich i S tanów Z jednoczo nych trw ała aż do czasu ro z ­

16Paul Balroch, International Industriahzation L evelsfrom 1750 to 1980, „Journal of luropean Economic H istory”, 1 (1982), s. 269-334.

M arzenie o odzyska­

niu przez chińską cywi­

lizację dawnej chwa­

ły c e c h u je p rzed e wszystkim tych, którzy aktywnie uczestniczą w procesie globalizacji.

3 5

(23)

poczęcia w ojny św iatow ej, k tó ra dla C hińczyków zaczęła się w m o­

m encie w k roczenia Japończyków . Jeszcze w ia ta c h 30. na terenie europejskich enklaw w Szanghaju wisiały znaki ostrzegaw cze infor­

m ujące, że „psom i C hińczykom w stęp w zb ro n io n y ”, co pam iętane jest b ardzo d obrze m im o upływ u czasu17. N ic dziw nego, że w spół­

czesne n ap o m n ien ia krajów Z ac h o d u dotyczące łam ania przez C hi­

ny praw człow ieka spotykają się z rip ostą historyczną i ciągłym przy­

po m in an iem daw nego rasizm u, za który Chińczycy nigdy nie uzy­

skali zadośćuczynienia.

Św iadom ość m inionego up o k o rzen ia przekracza bariery id eolo­

giczne, stanow i stały elem ent polityki oraz dyskursu intelektualnego i nieustannie m a w pływ na wizję przyszłości państw a.

Od wojen opium owych obsesją chińskich intelektualistów i polityków jest przywrócenie C hinom należnego im miejsca na arenie międzynarodowej. Refor­

matorzy z końca dynastii Qing [mandżurskiej - P.K.], nacjonaliści Kuomintangu, intelektualiści z Ruchu 4 Maja, komuniści, reformatorzy lat 80. - wszyscy mają jeden w spólny cel - uczynić z Chin kraj bogaty i potężny. Z tego punktu widzenia walka o demokratyzację albo o socjalizm to tylko narzędzia do zbudowania po­

tężnych Chin, który to cel jest wspólny dla rządzących i opozycji18.

O w a obsesja w ielkości, albo m oże raczej m arzenie o odzyskaniu przez chińską cywilizację daw nej chwały, cechuje przede wszystkim tych, którzy aktyw nie uczestniczą w procesie globalizacji. P aradok­

salnie, an tyzachodnie dem onstracje organizow ane są nie przez ro ­ b o tn ik ó w tracących pracę w w yniku restrukturyzacji, ale przez bo ­ gacącą się klasę średnią, m ającą dostęp do In tern etu i znającą zasady uniw ersalnych w artości prop ag o w an y ch przez św iat euroatlantycki.

Jak dodaje Bea, „pierw szorzędną rolę w ożywieniu nacjonalizmu ode­

grali chińscy studenci na Z ach odzie, a przede wszystkim w Stanach Z jedno czon ych. To oni stanęli na czele krucjaty antyzachodniej, roz­

szaleli się w 1999 r. w Internecie, to oni oskarżają o zdradę każdego, kto w ątpi w praw a C hin do pozycji m ocarstw o w ej”.

17 Por. C. P. Fitzgerald, Chiny. Zarys historii ku ltu ry, tłum. A. Bogdański, Warszawa 1974.

18 J. Ph. Bea, Czy Chińczycy są nacjonalistam i?, artykuł publikowany w „Le M onde”, przedruk w: „Gazeta W yborcza”, 21.05.2001.

16

(24)

Trzecim punktem odniesienia jest sukces ekonom iczny „m ałych im oków ”, które m ogą stanow ić p om ost do głębszego jeszcze za an ­ gażowania się Państwa Ś rodka w g o spodarkę globalną. C o jednak w d z ie j istotne, takie państw a jak Singapur, Tajwan czy H o n g k o n g itanowią elem enty cywilizacji. R enesans w artości konfucjań sk ich współtowarzyszy tam rozw ojow i ekonom icznem u, a m oże raczej sty- nuluje go. C oraz częściej odrzuca się w tych krajach przek o n an ie ) uniw ersalizm ie politycznych bądź społecznych idei Z a c h o d u , w y­

żerając zasady „czcigodnej przeszłości”, uzupełnianej czasam i jedy- ńe zew nętrznym , dem okratycznym d eco ru m 19. W C hinach zasada

a funkcjonuje „od zaw sze”.

Tak więc Singapur, uznaw any za jedno z najbogatszych i najnow o- :ześniejszych państw świata (PKB na głowę 7 razy wyższy niż w Pol­

ice), świadom ie czerpie z zasad starożytnego konfucjanizm u, co naj- lobitniej zostało zaprezentow ane w tzw. Białej Karcie, w edług której ,naród ma pierw szeństw o przed w spólnotą, a społeczeństw o przed ednostką”. U podstaw y działania całego społeczeństw a stać m a har- nonia obejmująca wszystkich bez wyjątku. W praktyce wygląda to :ak, że państw o, występując jako dobrotliw y rodzic, wskazuje cierpli­

wie kierunki działania, począwszy od ekonom ii, poprzez naukę języ- ców obcych, kończąc na życzliwych radach co do m ody i liczby dzieci v rodzinie. N aturalnie wszelkie zasadnicze spory polityczne są zaka­

sane, a funkcjonow anie partii musi znajdow ać się p od ścisłą ko ntrolą, 'la marginesie dodajmy, że Singapur uznaw any jest za jeden z najbar- Iziej atrakcyjnych rynków inwestycyjnych św iata i razem ze Szwajca- ią dzierży palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o czystość i estetykę, a tak­

sę ma jeden z najniższych w skaźników przestępczości na całym glo- )ie. Oczywiście wszelkie sukcesy przypisywane są właśnie zastosowaniu sasad konfucjanizm u. Nic dziw nego, że dla wielu C hińczyków z kon- ynentu właśnie „oswojony k u ltu ro w o ” Singapur (ew entualnie „te- itowany” obecnie H ongkong), a nie E uropa czy A m eryka, jest wzor- :em, ku którem u należy dążyć po ostatecznym rozm o ntow aniu lub noże raczej stopniow ym przekształceniu chińskiego kom unizm u.

19 Ciekawy, i warr omówienia, jest przypadek Tajwanu, próbującego łączyć wartości :onfucjańskie z procedurą demokratyczną.

37

(25)

PIOTR KŁODKOWSKI

Grzech indywidualizmu i społeczeństwo konfucjańskie

O skarżanie system u kom unistycznego w C hinach o zbrodniczość jest do pew nego sto p n ia tożsam e z oskarżeniem cywilizacji chińskiej o to, że nie spełnia k ry terió w w yznaczanych przez o dm ienną cywili­

zację eu roatlantycką. P rzypom nijm y bow iem , że system zbiorow ej odpow ied zialności, represyjność w zględem członków rodziny oso­

by uznanej za przestępcę albo „n aturalny au to ry tary zm ” sięgający aż do najm niejszych jednostek organizacyjnych państw a wcale nie były w ym ysłem kom unistycznych ideologów . Z ręby zasad życia społecz­

nego ukształtow ały się już w czasach dynastii Song (X-XIII wiek po Chr.). Z w ane były baojia i opierały się na specyficznej zasadzie p ira­

midy. Tak więc dziesięć rodzin tw orzyło jednostkę zw aną pai, ze sta­

rostą na czele, dziesięć zaś ow ych pai tw orzyło z kolei jia mającą naturalnie swojego zw ierzchnika, dziesięć;/^ tw orzyło następny tw ór zw any bao. Aby dop ełn ić doskonałości ow ego systemu zależności, nakazyw ano um ieszczenie na drzw iach dom u tabliczek ze spisem osób, a w yznaczony naczelnik przekazyw ał dane do kolejnej instan­

cji. W tak działającym społeczeństw ie wszyscy musieli czuć się o d ­ pow iedzialni za w szystkich. W przypadku p o pełnienia przestępstw a przez kogokolw iek z członków baojia pozostali zobow iązani byli za­

w iadom ić przedstaw iciela lokalnych władz. Jeśli nie spełnili tego wy­

m ogu, m ogli oczekiw ać rów nie surow ej kary jak sam przestępca.

W późniejszym okresie, w czasie p an o w an ia ostatniej w C hinach dynastii m andżurskiej, za złam anie obow iązującego p orządku o d p o ­ w iadał nie tylko ten, kto go naruszył, ale rów nież cała jego rodzina, a naw et okoliczni mieszkańcy. N a początku X X w ieku jeden z an ­ g ielskich sin o lo g ó w p o ró w n a ł n a ró d ch iń ski do b ard zo sk o m ­ plikow anego m echanizm u zegara, „w którym ząbki jednych trybi­

ków d o skonale pasują do innych. Poczynając od cesarza, a kończąc na ostatn im z p o d d an y ch , wszyscy m ieszkańcy kraju są ząbkam i te­

go kolosalnego m echanizm u, któ ry m ożna nazwać naro dem chiń­

skim ”20 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Według nowej regu­ lacji konkordatowej duchowny nie jest urzędnikiem stanu cywilnego, chociaż wydane przez niego zaświadczenie o zawarciu małżeństwa kanonicznego będzie

Uczestnicy spotkania spędzili ze sobą pół dnia zapoznając się ze sobą, rozmawiając, dyskutując i świetnie się przy tym bawiąc.. MłodzieŜ omówiła róŜnice i podobieństwa

Ten model życia miał służyć odróżnianiu się szlachty od chłopów i mieszczan oraz od magnaterii - oskarżanej o uleganie obcym wpływom.. Sarmaci zamieszkiwali

• Pamiętaj o poleceniu z poprzedniej lekcji: „Zwróć uwagę na ilość wapnia w swojej codziennej diecie (obserwuj, czy Twój organizm dostaje codziennie porcję tego

Ważne też, by zachować zdrowy rozsądek i podział – rodzice pracują (chyba że nie, to co

Jeśli jednak klasa nie jest bardzo duża, albo jeśli choroba będzie się rozwijać przez kilka dni, część osób w kon- takcie z osobami aktualnie zakażonymi będzie już

Dyskusje na temat wartości, celów i zasad życia, jakim i kieruje się współczesna młodzież są stale obecne w polskiej literaturze socjologicznej. Obfituje ona w

Other than for strictly personal use, it is not permitted to download, forward or distribute the text or part of it, without the consent of the author(s) and/or copyright