R o k u . Katow ice, Niedziela, 25-go Października 1903 r. Nr. 43.
Rodzina chrześ
Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.
Wyc.' oc/zi raz na tydzień w Jfiedzielę.
»Roa|
ab, zina chrześciańska« kosztuje razem z •Górnoślązakiem* kwartalnie I m a r k ę 60 fen . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*
'i°w ać, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Admimstr. »Gómoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 1 2.
Ni edzi el ę d w u d z i e s t ą p i e r w s z ą po Świ ą t ! ach.
Lekcya
Efez. VI. 10— 17.
jep- racia- W zm acniajcie się w Panu i w sile mocy Ri o i ’ O bleczcie się w zupełną zbroję Bożą, abyście Wie P r z e c ' w k ° zasadzkom dyabelskim. Albo- pr ^ .H '6 mamy biedzenia przeciw ciału i krwi, ale śtyi^IWk° ks ‘^żęŁom i władzom, przeciwko rządzcom ścj a d ^ c h ciemności, przeciwko duchownym zło- m’ w niebieskich. A przetoż weźcie zupełną . )ę Bożą, abyście mogli sprzeciwić się w dzień Prze* W£ w s z y s t k i e m doskonali stać. Stójcież tedy, Ce Pasawszy biodra wasze prawdą, a oblókłszy pan- Ę sprawiedliwości, i obuwszy nogi w gotowość
■mgelii pokoju. W e wszystkiem biorąc tarczę którHbyście mogli wszystkie strzały ogniste i mS-1Wego zgasić. I przyłbicę zbawienia weźmijcie
nilecz ducha, (które jest słowo Boże).
Ewangelia u Mateusza świętego
w Rozdziale X V III.
tę On ego czasu powiedział Jezus uczniom swoim
^ P r z y p o w ie ś ć : Przypodobane jest królestwo nie- z sł 'e c^ ow iekowi królowi, który chciał kłaść liczbę Wif |1? arni swoimi. A gd y począł liczbę kłaść, przy- tys- Z1° n° mu jednego, który mu był winien dziesięć - ęcy talentów. A gd y nie miał zkąd oddać, kazał
0*pV i Q---J — w Włł VI UłW'^
k0 Pan j eg ° zaprzedać, i żonę jego i dzieci, i wszyst go ° ° ’ ’ 1 °ddać. A upadłszy sługa on, prosił t0|J Irit->wi£lc: Miej cierpliwość nademną, a wszystko Słu/j-6 oc^ am- A Pan zlitowawszy się nad onym 8|u ’ wypuścił go, i dług mu odpuścił. Lecz s * \ o n wyszedłszy, nalazł jednego z towarzyszów dus'} ’ kktóry mu był winien sto groszy; i ująwszy t0^v S°> mówiąc: Oddaj coś winien. A upadłszy nariarzy sz jego , prosił go mówiąc: Miej cierpliwość ale errinłb. a oddam ci wszystko. A on nie chciał, Ą ' ®zedł i wsadził go do więzienia, ażby oddał dług.
Sj uJrzawszy towarzysze je g o co się działo, zasmucili rdzo> * przyszli i powiedzieli panu swemu jeo- yS-ko’ co s*ę by ło sta*°- T edy zawołał go pan
’0’ .1 rzekł mu: Sługo niecnotliwy, wszystek dług j^i^j^cilcm ci, iżeś mię prosił. Iżali tedy i ty nie się • . się zm iłować nad towarzyszem t oim, jakom 1 ja zmiłował nad tobą? I rozgniewawszy się
pan jego, podał go katom, ażby mu oddał wszystek dłuo\ Takci i Oiciec mój niebieski uczyni wam, je-, śli nie odpuścicie każdy bratu swemu z serc waszych.
N a u k a z tej E w an gelii.
Chociaż aż nadto dobrze wiemy, żeśmy wiele grzechów popełnili, a więc dużo zawinili przed Bo
giem, 1 chociaż Boga prosim o darówaniejnam tych win, przecież bliźniemu, który tak bardzo mało w zglę
dem nas zawinił, winy tej darować nie chcemy.
W iem y dalej z pizypowieści w Ewangielii św. dzi
siejszej zawartej, że B ó g temu tylko odpuszcza, kto odpuścił bliźniemu swojemu, a temu zaś nie prze
bacza, kto bliźniemu nie przebaczy, a jednak do wy
pełniania tego warunku się nie poczuwamy. G dy więc sami dobrowolnie sobie odbieramy możność dostąpienia miłosierdzia Boskiego i odpuszczenia grzechów naszych, poznać ztąd wielkie nasze zaśle
pienie i nastawanie na własne szczęście. Chcemy bowiem oczywiście żyć w grzechach, a przeto bez laski Boskiej, a. ponieważ łatwo śmierć niespodziana zaskoczyć nas może, i w nieszczęśliwym tym stanie duszy umierać. I cóż to tak wielkie zaślepienie w nas rodzi i nas w niem utrzymuje? Nie co in- nego, tylko chęć zemsty, w której jakąś słodycz upatrujemy.
Jeżeli ktośkolwiek w wielkim się znajduje błę
dzie, to zaiste ten, który mniema, źe nad bliźnim swoim zemstę wykonywa, albo wykonać może. Cho
wając gniew mściwy na bliźniego w sercu twojem, Bracie 1 siostro, nie na nim ty się mścisz, ale sam nad sobą w sposób bardzo okrutny. Kom uż to te podszepty szatańskie, jakie się wciąż odzywają w sercu twojem, ten niepokój, który cię trapi usta
wicznie, te mściwe myśli i zamysły, które cię nie odstępują we dnie i w nocy ci nawet sen odbierają, dręczą? C zy ciebie, czy bliźniego twojego, na któ
rego jes eś tak zawziętym? On o tem wszystkiem może nawet nie wie, a więc żyje sobie zupełnie spo
kojnie, gdy tymczasem ty ani spokojnej nie dozna
jesz chwili.
B\-wa zazw}'czaj, że u człowieka zagniewanego przedewszystkiem język czynny, bo objawił całą sro- gość gniewu i miotał na bliźniego ja k największe obelgi i najokropniejsze życzenia. A le życz mu, wszystko złe i wszelkie nieszczęścia, jakie tylko po
myśleć i w ypowiedzieć się dadzą, czy jem u to co szkodzi ? C zy one też zaraz za twoim rozkazem spadną na niego? Bez woli Bożej i włos z głow y jeg o nie spadnie. W ykonyw aj zemstę twą na nim czynem. W yrządzaj zemstę twą na nim czynem, W yrządzaj mu najrozmaitsze psoty, pokrzywdź go na je g o majątku, na jego sławie, na mieniu, na zdrowiu, a nawet na życiu. Nie spocznij prędzej, aż stanie przed tobą osławionym, upokorzonym, że
brakiem, kaleką, albo aż ujrzysz go nawet złożonego do grobu. WTszak zaspokoiłeś twą żądzę zemsty.
A le nad kimże to właściwie zemściłeś się i któryż z was dwóch prawdziwie jest poszkodowanym? On prawda poniósł szkodę, ale tylko na dobrach docze
snych, tyś zaś poniósł ciężką szkodę na duszy.
A Pan Jezus p ow iad a: »Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a dusze zabić nie m ogą: ale raczej bójcie się tego, który i duszę i ciało może zatracić do piekła.« (Mat. 10. 28.) Każda myśl twoja zło
śliwa, każde słowo nienawistne, żelżywe i obrażające, każdy czyn twój na szkodę bliźniego całym swoim ciężarem spadły na ciebie. Krzyw da je g o przez ciebie wyrządzona to teraz twoja własna krzywda, bo prędzej ci odpuszczoną b yć nie może, aż ją na
prawisz i powetujesz do najmniejszej okruszyny.
Zem ściłeś się więc, ale nie, ja k mniemałeś, nad bliźnim twoim, tylko nad samym sobą i to w miarę szkody i krzywdy jem u wyrządzonej. Nowe długi zaciągnąłeś przez to przed Bogiem na duszę twoję i jakże się chcesz teraz spodziewać darowania ich, kiedyś nie tylko nie dopełnił warunku, pod ja kim jedynie B ó g nam grzechy nasze daruje, ale owszem jeszcze zatarasowałeś sobie drogę do miło
sierdzia Boskiego i właśnie z tego warunku zrobiłeś sobie zaporę?
Pamiętajmyż tedy, jak wielką szkodę wyrzą
dzamy samym sobie, jeżeli bliźnim naszym, którzy nas w jakikolwiek sposób urazili, nie przebaczamy z całego serca. Odrzucajm y wszelkie m yśli mściwe bo nie mściwy i mścić się nad nikim nie potrafim, tylko nad samymi sobą. Napomina dla tego A p o
stoł Paweł św: «W szelka gorzkość i gniew, i za
gniewanie, i wrzask i bluźnienie niech będzie od
jęte od was z wszelaką złością. A le bądźcie ła
skawi jedni przeciw drugim, miłosierni, odpuszczając jeden drugiemu, jako i B óg w Chrystusie wam od
puścił.* (Efez. 4, 31 i 32.) T o właśnie niech nas do tego tem więcej zachęca, źe my pragniem od
puszczenia win naszych od Boga, a Bóg nam je wtenczas tylko odpuści, kiedy my odpuścim bliżnitn naszym. Amen.
„Licz się z każdą chwilą czasu/1
*Czas to pieniądz* — mówią Anglicy, a jednak czas jest nawet droższą rzeczą od pieniędzy, gdyż te zawsze odzyskać można, a straconego czasu nic powrócić nie jest zdolne.
Na zegarze słonecznym w Osfordzie, w Angln>
umieszczono następujący napis: »Godziny biegną giną, a strata ich na naszych cięży barkach.* A tym
czasem marnotrawców czasu jest wszędzie pełno.
Na podłodze mennicy państwowej w Filadelfii) w warsztacie, w którym wyrabiają złotą monetę, znajdują się drewniane kratki, podnoszone, gdy p°"
dłogę mają zamiatać i delikatne cząstki złotego pyłu, przedstawiające wartość tysięcy talarów rocznie, są wten sposób ocalone.
K ażdy pragnący dojść do zamierzonego celu, ma siatkę do chwytania okruchów czasu, tych re
sztek z każdego dnia i drobnych pozostałości z każ
dej godziny, które większa część ludzi strąca w ni- czem niezapełnioną próżnię życia. Ten kto zbiera i używa na korzyść wszystkie wolne chwile półgo
dziny niespodziewane, wakacye, przerwy, przeciąg*
czasu między jednem zajęciem a drugiem, d och o d zi zawsze do zdum iewających rezultatów.
Dnie zbliżają się ku nam, jako przebrani przy- jaciele, przynosząc nieocenione dary; lecz j e ż e l i
ich nie użyjemy, oddalają się, by nigdy już nie powrócić.
Mądrze ktoś powiedział, że stracony m a ją te k można odzyskać za pomocą pracy i o s z c z ę d n o ś c i I stracone zdrowie za pomocą lekarstw i umiarkowa
nia i nienabytą naukę za pomocą pracy; — tylko jj czas stracony znika na zawsze.
Jakich to wielkich rzeczy można dokonać pra- cująć godzinę dziennie! T u godzina wyrwana bez
celowym zajęciom, a korzystnie użyta, może uwolnić
|j każdego człowieka do osiągnięcia w yższego w y
kształcenia.
Każdy człowiek powinien przedsięwziąć przy
jem ną pracę dla rozrywki, aby zająć wolne chwile>
j coś pożytecznego, do czegoby wracał z przyjemno
ścią gdy tylko ma wolny czas. Może to być w związku z jego zawodową pracą lub też coś innego, byleby tylko duszę swoją mógł w nią włożyć. Pewien ka
mieniarz w wolnych chwilach od ciężkiej pracy zbie
rał różne motyle i robaczki, a gdy umarł z o s ta w ił jeden z najpiękniejszych w świecie zbiorów.
C zas obecny jest surowym materyałem, z któ
rego urabiamy, co chcemy. Nie rozmyślajmy nad przeszłością i nie marzmy o przyszłości, lecz chwy
taj chwilę obecną i bierzmy naukę jaką ta chwila z sobą przynosi. Pan B óg nie daje nigdy więcej jak jednę chwilę od razu i nie daje drugiej, dopóki
nie usunie pierwszej.
Największe złe zm arnowanego czasu polega nie*
tyle na samej utracie czasu, co na utracie zd o ln o ś ci
339 Próżniactw o rdzą pokryw a n erw y i odbiera nam fi
zyczną sprężystość.
Nie odkładajmy nigdy dobrych zamiarów, »aż będziemy mieli czas.-: N igdy i nic dobrego nie wy
nikło z długich, możem nie zajętych godzin.
»Czas to pieniądz.* Nie jesteśm y skąpcami 1 nie mamy na myśli skąpstwa, lecz nie powinniśmy wyrzucać z naszego życia godzin tak jakbyśm y nie wyrzucili pieniędzy. Marnowanie czasu — to zły towarzysz.
Jest to przecież w mocy każdego wypatrywać bacznym wzrokiem sposobność doskonalenia się ko
rzystać z czasu, aby stać się pożytecznym, a więc szczęśliwym.
Noc już nadchodzi!
N oc już nadchodzi! Na dalekie wody Ogrom ne cienie jak całun opadły . . . Ty, co szukałeś miłości i zgody,
Spocznij po trudzie, wędrowcze pobladły . . . Na nocleg chata cię przyjmie uboga,
Święte marzenie siły twe odrodzi,
Spocznij, bo długa czeka jeszcze droga . . . N oc już nadchodzi . . . Na polach dźwięczą wiosenne uśmiechy.
Przechodzisz mimo z umęczoną skronią:
Ofiarowany ty jesteś za grzechy.
Tych, co u progów swych spocząć ci bronią:
Z pucharu wzgardy ju ż musisz powoli, Nim grot zatruty na śmierć cię ugodzi;
S p o czn ij! w śnie tylko życie nie zaboli . . . N oc już nadchodzi! A. C.
Żywot ks. Mieczysława hr. Halki Ledóchowskiepo i dzieje walki kulturnej.
Po dwóch latach nauk w seminaryum warszaw
skim pojechał młody7 nasz lewita do Rzymu na do
kończenie duchownego sw ego wykszałcenia. W tej podróży świętej towarzyszyła mu troskliwa matka, dbała o delikatne zdrowie syna i chcąca mieć tę wielką przyjemność, żeby go sama poprowadzić do stopnia tronu papiezkiego. Zaprowadziła go tedy do stóp panującego wówczas Grzegorza XVI-go i rze
kła do O jca chrześcijaństwa:
— O jcze święty, oto mój syn; oddaję go zu
pełnie w ręce Twoje.
Nie zawiodła się w ufności swej troskliwa m atka. G rzegorz X V I zajął się gorliwie powierzo
nym sobie młodzieńcem i umieścił go nasamprzód w konwicie szlacheckim. Tam kazał mu kończyć n a u k i filozoficzne i teologiczne, tam dał mu sposo
bność wyćwiczenia się w tej sztuce rozumowania, którpj t?.'v ' tnc złożył później dowody w pismach,
jakie do władz pruskich wysyłał... Tam się też na
uczył języka łacińskiego, którym mówił łatwo i z wielką wytwornością. Nie dość na tym ks. Kar
dynał mówił biegle oprócz łacińskiego, nadto języ
kami włoskim, francuzkim, portugalskim i jeszcze hisz
pańskim; nie obce mu były prócz tego języki rosyjski, niemiecki, a nawet angielski.
Nie języki przecież obce były celem głównym pracy, jakiej się ks. Mieczysław oddawał; główną baczność swoję zwrócił on na pielęgnowanie koszto
wnych ziarn pobożności i cnoty, które matka do serca jego była wrzuciła.
Grzegorz XVI, gdy księdza Mieczysława wcale z oczu nie spuszczał, uniesiony wielkimi Jego po
stępami, miał naweł zamiar włożyć na niego świę
cenia kapłańskie jeszcze przed czasem, jaki jest kanonami świętemi przepisany; przywołał go nawet do siebie i kazał mu się przygotować do świętego obrzędu. Lecz młody kleryk w pokorze swojej przy- j pominął Ojcu św. i wiek za młody i brak potrzebnych i do tego papierów.
A le ja Papieżem jestem, odpowiedział Grze
gorz X VI i zwalniam cię od tego wszystkiego.
Uchylając czoła przed wolą papiezką, ksiądz Mieczysław przygotował się do najważniejszej chwili życia swego. Na dniu I3~g° Lipca 1845 roku, mając lat dopiero 22, otrzymał uroczystą ordynacyą z rąk Kardynała W ikarego w kościele św. Jana na Latera- nie. Nazajutrz, w dzień św. Bonawentury, odprawił pierwszą Mszą świętą w krypcie świętego Piotra, tuż przy grobie księcia Apostołów.
Młody kapłan zaraz na samym wstępie zawodu swego rozwinął wysokie cnoty apostolskie, a widząc po ulicach Rzymu wałęsające się dzieci, wstąpi! dó Stowarzyszenia młodych księży, co sobie byli wzięli za zadanie: wyszukiwać 1 uczyć te zaniedbane istoty, które narażone były na późniejsze życie w występ
kach szpetnych i niecnym błuźnierstwie. Odgadnie każdy, że nie mało trzeba było zaparcia się samego siebie, ażeby takiemu poświęcić się zajęciu. W łó
częgi te bowiem nie chodziły chętnie do żadnej szkoły, i trzeba się było brać na sposoby, żeby ich tylko jakimkolwiek sposobem do siebie pociągnąć, a choćby i chodzić za nimi do kryjówek brudnych i zaraźliwych, byle ich zaprowadzić na pastwiska wiary i obyczaju.
O poświęceniu takim może mieć wyobrażenie tylko ten, kto zna zauki nędzy w starożytnym Rzy
mie, kto zna zwłaszcza ten klimat zabójczy, jaki*
w Mieście Wiecznym ''panuje. A le miłość do dusz odkupionych przenajdroźszą krwią Jezusa Chrystusa, ona pomagała słabej naturze księdza Mieczysława, tak że przełamywał wstręty i odrazę, a szukał i uczył wszystkie dzieci ubogie, mimo trudności, z jakiemi obowiązki te były ciągle połączone.
Gorliwości tej swojej o mało życiem nie przy
płacił. Przygotowane do Spowiedzi świętej dzieci j; miały jeszcze przez kilka dni odbywać rekolekcye,
|| aby tym godniej módz przystąpić do Stołu Pań-
skiego. Ksiądz Mieczysław przeznaczonym został na to, aby dzieła świętego dokończyć. Czując w tej mierze wysokość powołania, pełen poświęcenia bez granic, m ody katecheta w cale już w końcu nie opuszczał swych wychowańców, a nawet nocy w ich towarzystwie przepędzał, snu zażyw ając niew ygo
dnego. Po kilku dniach takiego życia w niew ygo
dach i niezdrowym powietrzu zapadł niebezpiecznie na febrę zjadliwą. Lekarze nie poznali się zrazu na chorobie, lecz młody kapłan przeczuł, źe to będzie ospa. I rzeczywiście, choroba ta przyszedłszy nań, powaliła go na łoże. B yły chwile niebezpieczeństwa;
przecież w największych cieipieniach ksiądz M ieczy
sław nie przestawał dziękować Bogu za t e n k r z y ż y k m a ł y , ja k chorobę swoję nazywał, j a k o n a g r o d ę z a s k r o m n e u s ł u g i d l a b l i ź n i c h . Ślady tej przebytej ospy pozostawiły ślady szlachetnem i pięknem obliczu Kardynała, i pozostały do śmierci dowodem bezinteresownego poświęcenia.
K s. Mieczysław, oddany swej ciężkiej a dla in
nych odpychającej pracy, ani marzył o tym, żeby O patrzność tak nagle przeznaczyła dla niego pole zasługi, gdzieby i cnót swych i zapału mógł do
świadczyć. W roku 1846 Pius IX wstąpił na tron, a umiejąc przeniknąć serca duchownych co go ota
czali, wnet odkrył w młodym Polaku zalety, które mu niejako kazały zająć się młodym lewitą z praw
dziwą ojcowską pieczołowitością. Z aczął go też za
raz używ ać do różnych misyi, tj. poleceń, które do
wodziły, jak wysoką pokładał w nim ufność.
Mianując go tedy tajnym swym podkomorzym (cameriere segreto) posłał go nasamprzód do Ma
drytu, aby tam dotąd zawiózł kapelusz kardynałowi F r a n z o n i . Następnie ksiądz M ieczysław towarzy
szył jako auditor księdzu Kamillowi d i P i ę t r o , który wyjeżdżał na posadę nuncyusza w Lisbonie.
Tam, ja k i wszędzie, dobywał sobie szacunek i przy
wiązanie nie tylko bezpośrednich swych przełożonych, ale i samyChże Portugalczyków. Dwór królewski bar
dzo mile go przyjął, a książęta okazywali mu jak największą życzliwość, zw łaszcza gdy poznali, jak odważnym był w sp e‘nianiu sw ego obowiązku. Prąd rewolucyjny był bowiem tak silny w Lizbonie, że Duchowieństwo ź obawy przed zniewagą, jakiej by doznać mogło, nie śmiano chodzić po ulicach w re- werendach, wedle przepisu Kościoła. Tymczasem ks. Mieczysław na to się nie oglądał, a choć się z niego śmiało i obrzucano go szyderstwami, jednak sutanny nie składał. Ostatecznie i dziwić się pize- stano i przyzwyczajono się do tego widoku, a wielu duchownych okolicy poszło zwolna za przykładem młodego kapłana. Pod okiem nuncyusza, który tym
czasem i kardynałem zos'ał, nabył ks. Mieczysław gruntownej znajomości i wprawy w tym co się ty
czy sprawowania urzędów duchownych na wysokich dworach. Sam też miał być niebawem użyty w po
selstwach samodzielnych.
W róciw szy z Portugali a może jeszcze nawet za sw e g o 'p ie rw szeg o pobytu w Rzymiu, zawiązał
był ks. Mieczysław stosunki ze znaną Makryną M*e' czyslawską, przełożoną Bazyhanek, która, jak to wiemy z dziejów Kościoła naszego, padła ofiarą schizmatyckiej zajadłości. T a Matka Makryna, o któ
rej tak pięknie napisał ś. p. ks. Aleksander J e ło w ic k ii
albo i poeta Juliusz Słowacki, zajęła się z d z iw n y m
przywiązaniem osobą młodego kapłana rodaka i pr0‘
siia o błogosławieństwo Boże dla niego we w s z y s t
kich modlitwach swoich; więc jeżeli Najwyższy, prze' znaczając ks. Kardynała do wysokich godności, nfia wzgląd na modlitwy, które szły za młodym kap*a' nem do nieba, to obok modlitwy matki ro d z o n e j
modły Matki Makryny niepoślednią zapewne ode- grały tu rolę.
W roku 1856 polecił Pius IX. księdzu czyslawowi ważny urząd Delegata a p o s t o l s k i e g0 do rzeczypospolitej Nowa Grenada w Ameryce południowej, zamianowawszy go poprzednio prałatem swym domowym.
Sam przejazd do tak dalekiego kraju wyda s1^
każdemu niebezpieczny; jak o też istotnie ks. Deleg3 sam nie minął się z niebezpieczeństwem. Burz3 bardzo silna napadła żeglarzy; okręt był skołatany’
i lada chwila miał tonąć. G dy w szyscy myślą o sp°
sobach ratunku, nasz Polak szuka go w gorącej 1110 dlitwie. W tym kiedy tak duszę swą poleca Bogu>
naraz widzi przed oczym a swemi jakob y obraz przed stawiający Makrynę Mieczysławską, zatopioną w g°
rącej modlitwie. Obraz ten dodał mu ducha i na poił pewnością, że ani jemu, ani towarzyszom n|c sję złego nie stanie. Jako też w istocie burza s1^
niebawem uspokoiła, a żeglarze szczęśliwie zaw in i1 do portu. Kiedy już był staną! na lądzie, aliści P°
kilku tygodniach obiera ks. Delegat list od Ma^1 Makryny, gdzie ta mu donosi o tym, ja k bardzo by^a o niego niespokojną, widząc niebezpieczeństwo, ^Ja kim się znajdował na morzu; ale że się za nim 1110 dliła do Matki Najświętszej, i że od niej otrzyma*3 jeg o ocalenie. Nie trzeba zapewniać Czytelnika o ty111’
że wdzięczny kapłan za powrotem swoim do R z y 11111 pospieszył natychmiast do klasztorku położonego r*a przeciw Kościoła św. Euzebiusza, aby zacnej 1113 tronie złożyć swe podziękowanie, co też czynił p^*
niej zawsze, ilekroć przybywał do Rzymu.
Tymczasem praca młodego ks. Delegata n'e była tak łatwą. Nasamprzód ju ż i klimat, jako W Pa sie podrównikowym, sam przez się był dla E u r o p e j
czyka zabójczym ; następnie obszar działania j eS°
był ogromny, gdyż obejmował aż pięć państw repu blikańskich. A b y uniknąć szalonych upałów, ks. De legat obrał stolicę swoję w stolicy Nowej Grenady’
w mieście Santa Fe di Bogata, które leży na dzie więć tysięcy stóp nad zwierciadłem morza, a które mimo to cieszy się ustawiczną wiosną. U nas takiej wysokości leżałyby już ustawiczne śniegi i 1 ° ^ ’ bo w Szwajcaryi nawet leżą one przez cały rok górach m ających 8,000 stóp wysokości, choć S z'vaJ carya jest daleko od nas na południe. A b y do teg miasta dopłynąć, trzeba nasamprzód opuścić P°
341
e) Marty i jechać statkiem parowym rzeką M a g d a l e n ą , z jakie 80 Tnil w głąb kraju, który może Sl? nazywać do dziś jeszcze całkowicie pustym i dzi
kim. Tam ciągłe lasy i la s y ; gdzieś niegdzieś z rzadka Pokaże się osada z kilku domów.
My o takich puszczach nie mamy prawie w y
obrażenia, i ledwie nasze Kurpie mazowieckie, albo Litwini od puszczy Białowieckiej mają jaki taki obraz lasów tak zwanych dziewiczych, które okrywają tamte okolice.
Nie dziwota, że w takich głębiach nie tylko się Sn>eżdżą pięknopióre ptaki, ale i drapieżne zwierzęta, Jako to: jaguary, małpy złośliwe, a czasem się czoł
gają obrzydliwe węże, żmije i inne płazy. Tu Po
lak nasz po raz pierwszy widział się uniesionym z równin małopolskich i ze stolicy świata w tak nie- 2równane widoki natury, miał więc sposobność po
siw ia n ia dzieł Stwórcy, miał sposobność 1 oddania Sl? mu w opiekę, widząc, źe w walce z taką naturą daremnie by na kimś stworzonym oprzeć chciał oca- lenie swoje.
Przykrości natury łagodzące były sercem miesz
kańców Ks. D elegat opowiada, źe nigdzie nie zna
lazł dusz tak prostych i czystych, jak w onych basach podrównikowych, bo tam cnota uchodzi za klejnot najw yższy i niczym pan największy, jeżeli cnoty nie posiada.
W kraju tak gorącym , tak wodnistym i lesistym,
^uszą też być niezliczone i bardzo uprzykrzone o^ady; nasze komary, muchy, bąki, gzy i trzmiele
^iczym do tam tych; są one i liczniejsze i bardzo Jadowite. Na ich odpędzenie nie ma innej rady, jak Palenie tytoniu. To też tam palą aż do namiętności,
^alą nie tylko na ulicach, nie tylko w domach, ale zawsze i wszędzie, nawet w kościele; palą nie tylko Mężczyźni, ale i kobiety, nietylko świeccy, ale księża nawet zakonnice. W iedział o tym O jciec św. Pius gd y ks. Ledóchowskiego wysyłał; dla tego mó
wił do niego:
— Udajesz się do kraju, gdzie wszystko pali tytoń; ale jest mojem pragnieniem, aby prałaci moi Wstrzymali się od tego na miejscach publicznych.
Zastósow ał się do rozkazów Jego Świątobliwo
ść* nasz młody ks. Delegat, i nie palił,-ani w kościołach, an* na innych zgromadzeniach, choć palił w domu.
^dy pewnego razu odwiedził pewne zgrom adzenie za
konnic, pierwszą rzeczą, jaką go częstokroć, była tacka 2 cygaretami. Podziękował, a Siostry przez same Srzeczność także nie paliły. Dawniej, gdy własny lch biskup je odwiedzał, palili wszyscy, on z tej, a one z tamtej strony kraty.
A żeby poznać dokładnie okolice w zarząd so-
*e powierzone, ks. D elegat musiał częstokroć prze- yw ać dalekie strony, co było połączone nie tylko
^ budami, ale i prawdziwemi niebezpieczeństwami, rzyjechawszy na statku parowym tak daleko, jak tylko dało, gdy się kończyła żegluga, musiał po lklkadziesiąt nieraz mil odbyw ać podróż konno po Sórach wysokich, po drogach nie utartych, ledwo źe
znanych, pod skałami i po nad niejedną przepaścią.
Gdzie człowiek, obdarzony zawsze strachem, nie byłby śmiał puścić się lękliwą nogą, tam jedne ko
nie albo muły miejscowe mogły przesuwać się nad otchłaniami albo przedobywać przez kamieniste ścieżki lub nareszcie przedzierać się przez gąszcze nieprze
byte dla ludzkiego oka. Zdarzyło się pewnego razu, że trzeba było przedostawać się przez bagnisko.
Nie będąc pewnym siebie, ks. Delegat prosił jakiegoś człowieka pospolitej powierzchowności o pomoc w przeprawie. Nieznajomy, dowiedziawszy się, kto to jego pomocy przyzywa, ofiarował mu się za prze
wodnika i przyjął po skończonej drodze prócz ser
decznego podziękowania i złotego dukata.
Zapomnieli może jeden i drugi o tej przygodzie, gdy się zdarzyło, że jeden z panów tej okolicy da
wał bankiet na cześć ks. Delegata. W śród licznie zgromadzonych gości jeden osobliwszą ściągnął na siebie uwagę ze strony naszego Solenizanta. I jakież było jego zdziwienie, gdy w owym panu majętnym odkrył skromnego przew odnika!...
Nie potrzeba dodawać, źe Polak, choć z gościn
nego pochodzący kraju, zadziwił się nad usłużnością bogatego dziedzica, a jeszcze więcej pokorą, z jaką tenże przyjął ofiarowaną sobie nagrodę.
Odwołany z Ameryki w dzień 30-go Września roku 1858, prekonizowany był ks. Mieczysław na arcybiskupa Tebańskiego in partibus infideliam, to znaczy: bez rzeczywistej dyecszyi, konsekrowany zaś na dniu 3-go Listopada przez ks. kardynała di Piętro i towarzyszących mu dwóch arcybiskupów Francki i Vitelleschi.
Jeszcze tego samego roku wysłanym został ks.
Arcybiskup Tebański do Brukseli jako nuncyusz apo
stolski. W ażne to było stanowisko, gdyż mała Bel
gia była już od dawna i jest dotąd placem najtru
dniejszej obrony katolików przeciwko bezbożnym na
paściom niedowiarków.
Jak wszędzie tak i tu ks. Mieczysław zjednał sobie serca wszystkich co go poznali, a usprawiedli
wiał pod każdym względem zaufanie Namiestnika Chrystusowego. Król Leopold I., u którego był uwierzytelnionym, mimo wszelkiej swej szlachetności, jednak będąc wyznania protestanckiego, był też uprzedzony względem katolików, sprzyjał natomiast sekcie masońskiej. Mimo to nie umiał się opierać wpływowi ujmującego Nuncyusza i zezwalał na nie
jedno dla osoby, czego by był może dla rzeczy sa
mej czyli dla sprawy katolickiej nie pozwolił.
Ks. Ledóchówski popierał tam całą siłą wszel
kie stowarzyszenia katolickie, które, na wolnomyślnej konstytucyi belgijskiej oparte, mają tam dość wielką swobodę, używały zaś jej przedewszystkiem na to, aby dopomódz Ojcu sw. w jego udręczeniu pienięż
nym. Nie mniejszą opieką i pieczołowitością ota
czał Zgrom adzenia zakonne, których potrzebę jeżeli gdzie to w kraju tak zepsutym uznał za konieczną, a działanie za niewymownie zbawienne. Sam nad
zwyczaj umiarkowany w sposobie życia, umiał wre
szcie z polską gościnnością i przepychem wielkiego dygnitarza kościelnego przyjm ować w domu swoim wszystkich, którzy się do niego w szczerości zbliżyć pragnęli. Podnosił przez to i znaczenie Stolicy świę
tej, której służył, i godność Polski, która cieszyła się, widząc syna jedn ego z najstarszych rodów przy boku króla najwolniejszego kraju w Europie i prze
czuwając w nim przyszłą chlubę swoję.
(C iąg dalszy nastąpi).
G ł o s Ś w i ę t y c h .
i.
O ty, który odkładasz z dnia na dzień, nawró
cenie się do B o ga; wieszli ty, czy dzisiejszy dzień, nie będzie ostatnim dla ciebie?
Św. Augustyń).
Ten, który cię stworzył bez twojej woli, bez twojej woli cię nie zbawi. (Św. Augustyn).
Nie odkładaj twego nawrócenia się do Boga, dopóki masz czas bo niewiesz, jakie ci dzień na
stępny przynieść może przeszkody.
(Św. Augustyn).
Często grzeszników B óg straszną karą dotyka;
to jest że w godzinę śmierci swojej, zapominają 0 sobie i nie myślą o swojem zbawieniu; oni, którzy przez całe życie, nigdy nie pamiętali o Bogu.
(Św. Augustyn).
Ileż to jest osób, które mają zmarłą duszę w ży-
jącem ciele. (Św. Augustyn.)
G dy kto ma zawiązane oczy, wtedy nic nie widzi, nawet swej zawiązki: tak samo grzesznik, okryty niejako swym grzechem , ma oczy duszy tak zaślepione, iż nie widzi nawet sw ego grzechu.
(Św. Augustyn).
Nie jest ten pogrążony na dwie nędzy ludzkiej, kto z tej głębokości do Boga woła, gdyż się dźwiga ju ż swojem wołaniem. Ci są w największej głębo
kości, którzy nie wiedzą nawet że w niej są.
(Św. Augustyn).
C h ęć otrzymania laski, jest początkiem łaski.
(Św-. Augustyn).
II.
O Boże, jakżeż twa dobroć jest szczególna 1 zadziwiająca! Pragnę iść do Ciebie, i Ciebie pro
szę o wskazanie mi drogi do tego. O Boże, jeżeli przez cnotę, daj mi c n o tę ! jeżeli przez umiejętność, daj mi umiejętność. (Św. Augustyn).
Iść do Boga, żadną inną rzeczą nie jest, jak chcieć iść do N iego; ale chcieć mocno i zupełnie.
(Św. Augustyn).
Ten, który chce Panu B ogu służyć i życie od
mienić; powinien przedewszystkiem i zgłębi swego serca uczuć szczytność sw ego zamiaru. Powinien zrozumieć że jeg o przedsięwzięcie jest największą rzeczą. Powinien tedy wierzyć, źe niema innego skarbu, innej mądrości, innego c e lu ; tylko ten jeden.
(Błog. Ludwik z Grenady).
Ani czas, ani wiek, i an stan nie może uWoln'c od służenia Bogu. Niech więc nikt nie szuka Pr nych wymówek, gdy zaniedbuje starań o swe -
wienie. (Św. Ambroży)-
G dy Chrystus Pan ogłaszał przykazania Sweg0 Ojca, czyliź się nie odzywał do wszystkich ludzi,
żadnego wyjątku. (Św. Bazyli)-
III.
Nieznajom ość rzeczy, które powinny być znane’
jest grzechem. (Św. Tom asz z Akwinu)- Niewiadom ość nie jest wymówką, gdy cztoW nie chciał nauczyć się tego, co umieć powinien-
(Św. Ambroży)- Każdy powinien umieć to co jest konieczne kierowania je g o postępkami. T ak więc każdy c '
wiary :dzie6
ab}' wiek powinien wiedzieć w ogóle co należy do i do przepisów prawa; i każdy powinien wie1 o tem, co się odnosi do jego stanu lub urzędu.
(Św. Tom asz z Akwinu)- Przykazania Boskie zostały na to dane, człowiek n ie m ógł się tłum aczyć n ie w ia d o m o śc ią
(Św. Augustyn)- Niechcesz widzieć, tych prawd] świętych Ł gielii; niechcesz ich mieć przed sobą, lecz za s a jednak, gd y są przed tobą, to cię prowadzą! &
zaś są za tobą, to cię obarczają.
(Św. Augustyn)- ^ W tedy gdy odwracamy się od prawdy, 1 ramy ukryć się w naszym własnym cieniu, odda l ^ się od przepisów w iary ; przyzwyczajam y się P chu do ich lekceważenia. (Św. Augustyn)
o tro-
IV. się-
Dwie siły pomagają nam do u k s z t a ł c e n i a
powaga i rozum. (Św. Augustyn)- , Rozum jestto wzrok duszy, która widzi Pra sama przez się, a nie zapom ocą zmysłów.
(Św. Augustyn)- W błędzie jest ten, kto sobie wyobraża i~ P znał prawdę, choć źle żyje- (Św. Augustyn)-
Ten jest twoim prawdziwym sługą, który s1^’
ciebie zbliża, o Zbawicielu! nie po to, aby słuc tego, czego chce, lecz aby chcieć pełnić to, cl ”
słucha. . (Św. Augustyn)-
^ .
• k t^W iara, powinna poprzedzać zrozumienie, staje się później nagrodą wiary.
(Św. Augustyn)- ^ Chrześcianin, powinien p r z e d e w s z y s t k i e m
chować wiarę, bo jeśli ona trwa, będzie mogła lić lub udoskonalić inne cnoty.
(Św. Ambroży)- Niepodobna ażeby ten źle żył, kto dobrze w'e
(Św. Augustyn)- W iara ożywia wssystkie dobre uczynki; naV’ ^ jem dobre uczynki udowadniają, iż wiara jest z>
w sercach naszych. (Św. Jakób z Nizyby)- Dowodem wiary są uczynki.
(Św. Bernard).
Ae &'•
j
343 Prawdziwy chrześcianin, nie poprzestaje na wie- C’ ^ecz działa. (Św. Jan Chryzostom).
Ten, który zaniedbuje wykonania dobrych uczyn
ków i
tym sposobem czyni swą wiarę nieużyteczną;
astaguje na to, aby ją wkrótce zupełnie postradał.
(Św. Jan Chryzostom) VI.
_ Jakże, Panie Boże, mógłbym cię zrozumieć . w°Jej wielkości ja, który niemogę nawet zrozu- ( 0 Slebie, w małości mojej ? (Św. Augustyn).
Nie, Panie, niechciałbym, ażebym cię mógł zumieć, bo byłbyś małym, gdyby cię tak drobna mysłość rozumiała. (Św. Fran. Salezy).
Cóż mówię, o mój Boże, o moje życie i co powiedzieć człowiek mówiąc o Tobie? Jednak temu który nic o Tobie nie mówi! bo jestto nie mówić, kiedy się mówi o czem innem.
(Św. Augustyn).
VII.
Bog jest wszędzie; w sercu bezbożnika, Boga 6 1113 • (Św. Jan Chryzostom).
VIII.
Nadzieja, która je st cnotą teo lo giczn ą; trzym a Cel< pom ięd zy ro zp aczą a zarozum iałością.
(Św. Tomasz z Akwinu).
śę. Celem właściwym i głównym nadziei, jest szczę- Wieczne, które człowiek spodziewa się osiągnąć Pomocą laski i zasługi.
(Św. Tom asz z Akwinu).
Podobnie jak przez rozpacz, człowiek pogardza 0sierdziem boskiem, które jest matką n ad ziei; tak saino
Medijprzez zarozumiałość, człowiek pogardza spra-
*iwością bosl^ą, w której jest kara grzeszników.
(Św. Tom asz z Akwinu).
. Nie rozpaczaj, B ó g jest miłosiernym ; nie osty- ) Bóg jest sprawiedliwy.
(Św. Jan Chryzostom).
^ Niech ten który upadł, niedodaje rozpaczy I sWego grzechu, ażeby nie upadł jeszcze niżej;
v' niech stara się dźwignąć, z ufnością iż zostanie przebaczone, jeżeli się wyspowiada i z całego ecz
'tłu
serC;
a swe błędy naprawi. (Św. Bernard.) Mniejszem jest złem zgrzeszyć, niżli nie dbać Poprawę. (Św. Jan Chryzostom).
Popełnienie występku, jest śmiercią duszy; ale żPacz jest upadkiem do piekła.
(Św. Izydor z Sewilli).
nr. . ^Jismo święte wspomina o kilku przypadkach , Ujścia do cnoty do występku, i powrotu grzeszni- W cnot>'' ażeby sprawiedliwi nie podnosili się
przez zanadto wielką pewność samego sie- ' 1 ażeby źli nie zatwardzieli w grzechach, z roz-
C*3'- (Św. Augustyn).
Jest
IX.
Cała moja nadzieja jest w śmierci Zbaw iciela;
°na moim przytułkiem, mojem zbawieniem, mo
jem zmartwychwstaniem. Cała moja zasługa, jest w miłosierdziu Zbawiciela. Nie będę ubogim w za
sługi, dopóki Pan B óg będzie bogatym w miłosierdzie.
(Św. Augustyn).
Niebądżmy nigdy zarozumiałymi o sobie, gdyż, choć jesteśmy powołani do wiary, niewierny jeszcze, czy będziemy godni królestwa niebieskiego. Lecz także nie rozpaczajmy nigdy o tych, których, wi
dzimy pogrążonych w grzechu, bo skarby miłosier
dzia boskiego, zakryte są przed nami.
(Św. Grzegorz Wielki).
Miłosierdzie Boże stoi u wrót piekła a żaden z tych, który się doń ucieka, nie będzie potępion.
(Św. Augustyn).
X.
Jeżeli lękasz się Boga, rzuć się na Jego łono!
(Św. Augustyn).
ja k ci przyjdzie myśl a raczej pokusa z obawą, że twoja żarliwość dzisiejsza niepotrwa długo; to so
bie powiedz raz na zawsze, iż ci, którzy zaufali Bogu, nigdy zawstydzeni nie będą.
(Św. Franc. Salezy).
Służmy dobrze Bogu dzisiaj, jutro zaś Bóg nam dopomoże. (Św. Franciszek Salezy).
XI.
Sumienie jestto zastosowanie prawa Bożego do siebie. (Św- Tomasz z Akwinu).
Czem bliższy je s t sąd Boskt, tem więcej złe sumienie staje się lękliwem i niepewnem w swych błędach. W ciągu życia, może się utrzymać jako tako; a im więcej je s t zagłuszone, tem bardziej zdaje się spokojne i pewne siebie. Za nadejściem śmierci, cala jego stałość upada; prawda nad niem bierze górę i dopiero wtedy zaczyna się rozbudzać, rozpa
trywać się w sobie, nie ufać sobie, i trwożyć się.
(Św. Grzegorz Wielki).
Winniśmy stosować nasze chęci do sumienia;
nie zaś sumienie, do chęci naszych.
(Św. Augustyn).
XII.
Taka jest konieczność sprawiedliwości Boskiej, iż każdy grzech mały czy wielki, musimy odpokuto
wać albo dobrowolnie przez sakrament pokuty, lub też przymusowo, przez kary jakie Bóg na nas zsyła.
(Św. Augustyn).
Pokuta zasadza się na opłakiwaniu popełnio
nych już g r z e c h ó w i na unikaniu sposobności do nowych łez żalu, za grzechy.
Św. G rzegorz Wielki).
Nieprzyjaciel naszego zbawienia, wiedząc że wstyd trzyma się grzechu, a że pokuta przeciwnie udziela świętej śmiałości, niszczy ów porządek i przy
łącza wstyd do pokuty a śmiałość do grzechu.
(Św. Jan Chryzostom).
Daleko jest lepiej odsłonić swe rany aby je z a goić, aniżeli kryć się z niemi, bez nadziei w ylecze
nia ich. (Św. Cypry an.
Niemasz drogi pewniejszej powrócenia do Boga, ja k spowiedź pokorna i szczera; niczemu też więcej usilniej, szatan niestawa na przeszkodzie — ja k ta
kiej spowiedzi. (Św. Bernard).
XIII.
Ten, który obiecał przebaczenie, grzesznikowi pełniącemu pokutę; nie obiecał mu jednak że jutro będzie miał czas na nią.
(Św. G rzegorz Wielki).
Jeżeli grzesznik nawraca się szczerze przy końcu życia, niech nierozpacza o miłosierdziu Bożem , lecz ponieważ nawrócenie takie, zdarza się bardzo rzadko, jest zawsze obawa o osoby, które tak długo czekają źe się nie nawrócą. (Św, Augustyn).
Pokuta najtrudniejszą byw a w godzinę śmierci;
bo w chwili skonu nie ty opuszczasz grzech lecz grzech ciebie; nie ty zrywasz w ęzły które cię łączą z ży
ciem, ale one same się zrywają, w skutek słabości
twej natury. (Św. Augustyn).
XIV.
Naprawić skutki przywłaszczenia albo niespra
wiedliwej posiadłości przez oddanie; naprawić skutki obmowy lub potwarzy przez przywrócenie czci; na
prawić skutki uniesienia i obrazy przez pokorę, w za- dosyć — uczynieniu; naprawić skutki nieprzyjaźni i nienawiści przez szczere pojednanie: Oto są g o dne owoce dostateczne, ow oce potrzebne, ow oce niepodejrzane, prawdziwej pokuty.
(Św. Grzegorz Wielki).
X V .
G dy raz ju ż nawróciłeś się do Boga, niech wspomnienie twoich dawnych grzechów nie dręczy cię za bardzo; niech cię tylko upokarza.
(Św. Bernard).
Jeżeli nieszczęściem popadniemy w grzech, sta
rajmy się natychmiast powrócić do cnoty, i tak p o
stępujmy, aby nasz upadek był dla nas przyczyną pilniejszej baczności na przyszłość i jakby rękojmią niegrzeszenia więcej. (Św. Jan Chryzostom).
W idzim y często, że osoby niektóre, popełniwszy jakiś grzech, stają się potem pilniejsze i uważniej
sze, choćby były przedtem niedbałemi i oziębłemi.
Pokuta czyni to iż są doskonalsze. W tedy, można powiedzieć o takiem nawróceniu, które wyniknęło z grzechu, że jest ja k lekarstwo wyciągnięte z trucizny.
(Św. Ambroży).
XVI.
Jestto piękne słowo Tertulliana w K s i ę d z e P o k u t y ź e : grzesznicy pojednani którzy powra
cają do pierwszych zbrodni są ciężarem dla miłosier
dzia bożego. Trzeba żebyście myśl tę zrozumieli.
Chrześcianin daje się uwieść gwałtownej pokusie;
wkrótce potem się nawraca; cóżem uczynił, powiada?
Z e łzą w oku, z żalem w duszy, ze wstydem na czole;
błaga przebaczenia i odtąd staje się uważniejszym' Śmiem rzec iż taki, nie jest ciężarem dla m iło s ie rd z ia bożego. A le ty, zatwardziały grzeszniku, tyle razy pojednany z Bogiem i tak często niewierzący; który wiecznie krążysz między grzechem a łaską, i od łaski wracasz do grzechu; zdaje ci się, iż możesz łask?
bożą uzyskać lub utracić, kiedy ci się podoba, jakby to było dobro któreś sobie nabył: ty to jesteś, rem miłosierdziu bożemu które cię zaledwie a wkrótce zupełnie cię opuści.
(Tertullian, przytoczony i wykładany przez B o s s u e ta .) cięża- znosi)
Potrzeba czasu.
G o s p o d a r z : Dzień dobry panu! Jaka piękna pogarda. Przyszedłem mimochodem zapytać pana, czy pan nie zechce uregulować naszego rachunku?
L o k a t o r : W ie pan, że ani drzwi, ani okno nie zamykają się jak należy.
G o s p o d a r z : Nowy dom, proszę pana, nowy dom, potrzeba czasu, aby wszystko było w porządki
L o k a t o r : Doprawdy? to tak jak zemną. Jc' stem nowym lokatorem i potrzebuję czasu, abym by*
w porządku. ________
Może.
X.: Jakie brzydkie córki tego bankiera! wszyst' kie pięć, jedna w drugą.
Z.: No, przyznasz, że kto ma dziesięć milionów może sobie na to pozwolić.
A.:
brali się B.:
A.:
B.:
ubóstwo.
Najw ażniejsza przyczyna.
A więc panna Zuzanna i pan Golicki P0' z miłości?
Przeciwnie z nienawiści, p
Ona znienawidziła staropanieństwo, a 011
S Z J k R A J O J L .
Pierwsze ? trzecie patryarchy żona,
Niech trzecie drugie dłużnik ma w pamięci, Wszystka zaś prawdy rozsiewa nasiona, I chociaż gorzka, do cnoty zachęci.
Za dobrze rozwiązanie w yznaczona nagroda.
Rozwiązanie szarady z nr. 42-go:
Ka-mie-nie.
Nagrodę otrzymał pan Edward Gamoń z P0^
Mikoława.
Nakładem i czcionkami » Górnoślązaka*, spótki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.
Redaktor odpowiedzialny: Bog umi J Z i ę t a k w Dębie.