• Nie Znaleziono Wyników

"Własność sołtysia (wójtowska) w Małopolsce do końca XVI w", Ludwik Łysiak, Kraków 1964 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Własność sołtysia (wójtowska) w Małopolsce do końca XVI w", Ludwik Łysiak, Kraków 1964 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

508

R E C E N Z J E

szaj w szechnicy. Janos S ylvester był jednym z pionierów inspirowanej przez an tyk w ersyfik acji w ęgierskiej oraz naukowego opracowania leksyk ografii i ortografii. M âtyâs D évai Biró znany jest jako autor w ydaw anego w K rakowie (1630, 1549) pod­ ręcznika ortografii w ęgierskiej, który w iele zawdzięcza podobnemu dziełu S ta n i­ sław a Zaborowskiego.

Ostatnim w reszcie śladem renesansow ych kontaktów z W ęgrami b yły echa niebezpieczeństw a tureckiego i bitwy pod Mohaczem, tak liczne w polskim p iśm ien ­ n ictw ie szesnastow iecznym hungariady (np. niektóre w iersze Dantyszka, K rzyckie- go i Janickiego, turcyki Orzechowskiego, czy tomik „Luctus Pannoniae” (1544], po­ częty ·ζ ducha erazm iańskiego zbiór epigram atów różnych autorów opiew ających tragedię Węgier).

Omówione przez K ovâcsa m om enty styku polsko-w ęgierskiego w X V i X V I stu - · leciu należałoby uzupełnić i sprostow ać tylko w nielicznych m iejscach. Wspomnieć należałoby o Dudyczu, działalności jezuitów polskich w Siedm iogrodzie, o kontak­ tach m iędzy polskim i a w ęgierskim i neosto.ikami, o przypisanym ostatnio S tan isła­ w ow i Gąsiorkowi Kleryce· „Cantio de Hungaria occupata” i pam iętnikach Janczara. , Jaśniej p ow inien być zarysow any stosunek Kallim acha do Macieja Korwpna (s. 64).

Szerszego om ówienia w ym agałaby n iew ątpliw ie batoriana. Są to jednak uchybienia drobne, w ynikające raczej z braków w dotychczasow ych badaniach. W niczym nie podważają one w artości pionierskiej, pożytecznej i sum iennej książki Kovâcsa.

Wartości przydają książce starannie dobrane aneksy. Mamy w ięc w ybór tek ­ stó w z tom iku „Luctus Pannoniae” (szkoda, że nie w szystkie), cenny ze w zględu na unikalny charakter zachowanego egzem plarza, m am y pożyteczne zastaw ienie chronologiczne w ydarzeń p olsko-w ęgierskich za lata 1364—1580, m am y w reszcie l i ­ czącą bez m ała dw ieście pozycji bibliografię prac dotychczasow ych przydatnych b a­ daczowi problemu. B rakuje jed ynie indeksu nazwisk.

Książka została bardzo starannie wydana. Ciekawa obwoluta, troskliw ie dobra­ no ilustracje, doskonały papier, piękna czcionka, staranna korekta (bęzbłędna p i­ sow nia w yrazów polskich!) — oto zalety, za które należą się słow a pochw ały i Wy­ dawnictw u W ęgierskiej Akadem ii Nauk i autorowi i recenzentom „w ew nętrznym ”, zw yczajem w ęgierskim w ym ienionym na odwrocie karty tytu łow ej (Janos B a l a z s , w ybitn y językoznaw ca i historyk kultury, autor m. in. znakomitej m onografii o Ja­ nos u S ylvestrze oraz Laszló M а к к a i, zn an y historyk, autor m. in. ogłoszonej po polsku książeczki „Stefan Batory w Siedm iogrodzie”).

Książka Endre K ovâcsa stanow i n iezw yk le cenne ogniwo w w ęgierskich obcho­ dach rocznicy U niw ersytetu Jagiellońskiego, godne uznania uzupełnienie w ystąp ień w ęgierskich podczas krakowskiej sesji jubileuszow ej.

Jan S la sk i

Ludwik Ł y s i a k , W łasność so łtysia (w ó jto w sk a ) w M ałopolsce do

końca X V I w ., „Zeszyty N aukow e U niw ersytetu Jagielloń skiego” nr XCIV, Prace Praw nicze nr Ii5, Kraków 1964, s. 191.

Rozwój instytucji prawa n iem ieckiego w Polsce późniejszego średniow iecza i ich w p ływ na przem iany społeczeństw a stanow ego jest, m im o pozornie obfitej litera­ tury, w m ałym stopniu w yjaśniony. W artościowa rozprawa L. Ł y s i a k a w znacz­ nej m ierze lukę tę zapełnia. Podstaw ę źródłową stanow ią zapisy k siąg sądow ych, głów nie prawa niem ieckiego, autor w ykorzystał też dokum enty lokacyjne, głów n ie z X IV —XV w . Sporadycznie natom iast sięgał do nielicznych dyplom ów z X III w .

Porów nanie aktów norm atyw nych z zapiskam i dotyczącym i praktyki stwarzało· szerokie pole obserwacji, zostało jednak potraktow ane drugoplanowo, być m oże ze

(3)

w zględu na wyraźną pow ściągliw ość autora przy interpretacji tekstów ustaw odaw ­ czych. P odejście tego rodzaju n ie jest jednaik pozbawione poważnych zalet, zw łasz­ cza że dotychczasow e rozw ażania i polem iki oparte były zazwyczaj na lekturze tek ­ s tó w norm atywnych, bez podejm owania prób szerszej ich konfrontacji z rzeczyw i­ stością. W ykorzystane przeiz autora księgi sądów w yższych prawa niem ieckiego nie

stanow iły dotychczas przedm iotu dokładniejszych badań z jednym w yjątk iem sądu w yższego na zamku krakowskim , a to ze w zględu na w ydaw ane przezeń pouczenia. Ody dla sądu na zamku krakowskim zachował się niem al kom plet ksiąg, to dla in ­ nych sądów w yższych M ałopolski dysponujem y dziś bez porównania skrom niejszą, niejednokrotnie niem al sym boliczną spuścizną aktową. Autor w ykorzystu je zw łasz­ cza księgi sądów w N ow ym Sączu i Bieczu. Do ostatniej w ojn y istniała w A rchiwum Głównym w W arszawie k sięga sądu w yższego na grodzie sandom ierskim z X V w., zniszczona w r. (1944, posiadająca jednak rzeczow e opracowanie St. E h r e n k r e u - t z a, pom inięte przez autora 1. Szczególnie dotkliw ą lu kę w m ateriale stanow i brak ksiąg sądu sześciu m iast oraz asesorskiego·. Autor sięgnął do k siąg ziem skich i grodz­ kich, znajdując w nich dużo m ateriału, szczególnie dla okresu późniejszego, od po­ łow y X V w. poczynając.

Przywileje· lokacyjne zostały szerzej uwzględnione w rozdziale I, om awiającym przedm iot w łasności sołtysiej. W następnym rozdziale autor przedstaw ił odrębność praw ną sołectw w stosunku do ogółu dóbr ziem skich, dalej problem alienacji so­ łe c tw (s. 85— 118) i zasady ich dziedziczenia. Całość zam yka zw ięzły szkic om aw ia­ jący „władzę sołtysią nad ludnością chłopską”, przede w szystk im wchodzącą w skład m ajątku sołtysiego. Zagadnienie ujęte zostało w sposób dynam iczny. Dynam ika ta jest w yraźna dla okresu od schyłk u X IV w., a w ięc od m omentu, dla którego autor dysponow ał m ateriałem ksiąg sądow ych, w najlepszym zaś razie od statu tów K azi­ m ierza W ielkiego.

Przem ian epoki w cześniejszej autor n ie przedstaw ia, choć w yznacza sobie za­ kres rozważań, poczynając od najw cześniejszych dyplom ów lokacyjnych. Epoka X III i co najm niej połow y X IV w . w ym aga osobnego opracowania analitycznego. Autor poruszył je bliżej w publikow anych jednocześnie osobnych szkicach, ale m ają one charakter stud iów bardziej fragm entarycznych, a m iejscam i i bardziej d ysku syj­ n ych niż oma,wiana rozprawa. W jednym z nich szerzej podjął k w estię genezy odręb­ nego stanu sołtysiego w M ałopolsce 2. Zagadnienie o tyle interesujące, że w żadnej innej d zielnicy P olsk i X IV —X V w . sołtysi nie zachow ali rów nie w yraźnych odręb­ n o ści praw nych i sipołecznych.

Na ukształtow anie się podstaw prawnych stanu sołtysiego w M ałopolsce diuży w p ływ m iała działalność reform atorska Kazim ierza W ielkiego, tw órcy sądów w y ż­ szych na grodach w K rakow ie i Sandomierzu. Jak w iem y w ładca ten usiłow ał pod­ porządkować sobie sołtysów pryw atnej w łasności ziem skiej w drodze ograniczenia w ydaw anych w cześniej p rzy w ilejó w 3. Zabiegi te łączyły się z reform ą, organizacji w ojskow ej i zm ierzały do w ytw orzenia stanu rycerskiego ściślej zależnego od m o­ n arch y posiadającego m u ta tis m u tan dis pew ne cechy m inisteriałów . Byłoby n ie ­ zm iernie interesujące stw ierdzić, czy reform y Kazimierza W ielkiego zbiegły się ze zmianą stanow iska sołtysów w obrębie dóbr ziem skich, zw łaszcza niekrólewsfeiich. Stanowisko to ulegało ew olucji, zm ierzając naturalnie w kierunku ograniczenia roii sołtysów w gospodarczo-sądow ym zarządzie w łości.

1 St. E h r e n k r e u t z , S ą d w y ż s z y p r a w a n i e m i e c k i e g o g r o d u s a n d o m i e r s k i e g o , Pa­ m i ę t n i k 30-lecia p r a c y n a u k o w e j P. D ą b k o w s k i e g o , L w ó w 1927, s. 281—292.

2 L. Ł y s i a k , U p o d s t a w f o r m o w a n i a się s t a n u s o ł t y s i e g o „C zasop ism o P ra w n o -H isto - r y c z n e ” t. X V I, 1954, nr 1, s. 231—250; t e n ż e , M ałop olsk ie d o k u m e n ty lo k a c y jn e w p r a k ty c e

s ą d o w e j X I V —X V w . , ta m że t. X V , 1964, nr 2, s. 45—66. D la n aszej k w e s tii p o sia d a ją te ż zn a ­

c z e n ie u w a g i teg o ż, W s p r a w i e g e n e z y k sią g s ą d o w y c h w i e j s k i c h , ta m że t. X IV , 1962, n r 2. s J. B a r d a c h , H ist o ria p a ń s t w a i p r a w a Po ls k i t. I, w y d . 2, W arszaw a 1964, s. 396 n.

(4)

510

R E C E N Z J E

D zięki reform om Kazim ierza zachow ała się w M ałopolsce podległość sołtysów sądom w yższym prawa niem ieckiego w X IV w ., a częściowo także w X V stuleciu,, gdy w innych dzielnicach podlegali oni najczęściej sądom prawa ziem skiego, na M a­ zowszu zaś ponadto sądzeni byli przed inkorporacją przez książęcy sąd nadw orny 4. N aturalnie w M ałopolsce zasada podległości sołtysów sądom praw a niem ieckiego (tylko w spraw ach cyw ilnych — jak tw ierdzi autor) łączyła się z likw idacją po­ czucia, że n ie tylko sołectw o, lecz także podległe m u dobra znajdow ały się na pra­ w ie niem ieckim . Proces ten przebiegał stosunkowo łatwo, bez w yraźniejszych śla ­ dów źródłowych, bowiem rycerstwo-szlaichta było podległe prawu ziem skiem u, zaś chłopi skutkiem zw olnień im m unitetow ych staw ali się p odległym i jurysdykcji p a- trym onialnej. Prowadziło to do powstania poczucia odrębności prawnej sołectw w stosunku do dóbr dominialnych, co autor charakteryzuje w rozdziale II. Proces, jej powstania w ym agałby dalszych w yjaśnień. N astępnym przekształceniem p raw ­ nym staw ał się w yśledzony przez autora zanik poczucia dw oistości statusu praw ne­ go dominium i sołectw a. W jego w yniku także w M ałopolsce w XVI w . mnożą się spraw y dotyczące sołectw , rozstrzygane przez sądow nictw o ziem skie, spotykam y co­ raz częściej w zm ianki o tym , że sołectw a podlegają prawu polskiem u a n ie n iem iec­ kiem u lub też, w cześniej, praw u niem ieckiem u i polskiem u jednocześnie (temu ostat­ niem u z tytułu praw zwierzchnich dom inialnych — jak su geruje autor). W w yn ik u tych zm ian następuje obum ieranie działalności sąd ów w yższych: akta sądu w Gródku G oleskim kończą się na r. 1546, sądu w yższego w Bieczu na r. 1556, n iew iele p óź­ niej uryw ają się zapiski sądu w N ow ym Sączu (1578). W prawdzie działa nadal sąd w yższy praw a niem ieckiego na grodzie krakowskim , ale w tym sam ym czasie nikną z kart jego ksiąg spraw y sołectw , w cześniej odgryw ające poważną rolę (s. 12). Zja­ w iska te łączy autor z przechodzeniem sołectw w ręce szlachty, z w yjątk iem sołectw w e w siach now o lokow anych. Szlachta zaś starała się o w prow adzenie prawa ziem ­ skiego dotyczącego innych (poza sołectw am i) dóbr ziem skich. W prowadziło to zagro­ żenie całości dóbr ziem skich, zw iększało niebezpieczeństw o ich rozkładu od zewnątrz: w przypadku przejm ow ania sołectw przez obcych ziem ian.

Przejm ow anie sołectw przez szlachtę w X V w. spowodowało w zrost znaczenia, konsensu pana zw ierzchniego przy alienow aniu sołectw . W zmianki o konsensie tego typu w księgach ze schyłku X IV i pierwszej połow y XV w . są n iezw yk le rzadkie; ich liczba w yraźnie wzrasta w drugiej połow ie stulecia. Uderzające jest stw ierd ze­ nie autora, że w X IV i początkach X V w . spotykam y w iadom ości o konsensie bez po­ równania m niej często niż można b y w nosić z przyw ilejów lokacyjnych (s. 100 n.). Genezy tego zjaw iska autor nie objaśnia, zauważa jednak, że łączyło się ono z prze­ n iesien iem obrotu sołectw am i i w ójtostw am i do sądów w yższych za czasów K azim ie­ rza W ielkiego.

Na podkreślenie zasługuje istn ien ie szerokiego kręgu uprawnionych do dziedzi­ czenia sołectw n ie .tylko w lin ii m ęskiej, lecz także żeńskiej. Uw zględniano przy tym pokrew ieństw o dalekie — zgodnie z praw em rzym skim do siódm ego stopnia w łączn ie (s. 123). Dodajm y, że przytaczane przez autora parokrotnie klauzule, że sołectw a są

iure theutonico a n ie ph eodali łączą się przede w szystk im ze spraw am i dziedziczenia

kobiet (s. 22, 79). Jak wiadom o, praw o feudalne n ie uznawało dziedziczenia w linii, żeńskiej i ograniczało krąg spadkobierców. Podobnie zresztą Zwierciadło Saskie m ó­ w iło o w ęższym kręgu spadkobierców.

R ozszerzenie kręgu uprawnionych autor łączy z w pływ em prawa ziem skiego na niem ieckie. Dodajm y, że prawo lenne na Śląsku rów nież dopuszczało szerszy n iż

4 κ. T y m i e n i e c k i , K m i e ć w i e l k o p o l s k i w ś r e d n i o w i e c z n y c h z a p i s k a c h s ą d o w y c h , P ozn ań 1930, s. 14 n . ; K. S o c h a n i e w i c z , W ó j t o s t w a i s o ł t y s t w a p o d w z g l ą d e m p r a w n y m

i e k o n o m i c z n y m w z i e m i l w o w s k i e j , L w ó w 1921, s. 237 n. O M azow szu zob. o sta tn io w p o m i­

n ię te j p rzez a u to r a p racy St. R u s s o c k i e g o , F o r m y w ł a d a n i a z i e m i ą w p r a w i e z i e m ­

(5)

w innych krajach krąg sp ad k ob ierców 5, ale pam iętajm y, że prawo niem ieckie w P o l­ sce w sw ym zasadniczym zrębie pow stało z prawa lennego, na co zwrócił uwagę K. T y m i e n i e c k i 6. D latego też m ożna m ieć w ątpliw ości, czy m etryka upraw nień sołtysich, znanych z praktyki sądow ej, sięga początków badanego okresu. Bardziej prawdopodobne byłaby przypuszczenie, że rów nież w X III i początku X IV w . sta ­ now isko w ójtów i sołtysów dziedzicznych ulegało ew olucji przyśpieszonej i zm odyfi-·· kowanej w Małopols.ce przez reform y Kazim ierza W ielkiego.

W rozpatrywanych przez autora dokum entach już w X IV w. w ystęp uje dążność do ograniczenia udziału sołtysa w dochodach pańskich, a zw łaszcza w czynszu p ie­ niężnym i jego zbieraniu (s. 49 nn.). Znikomą część dochodu stanow ią w szacunkach sołectw sum y pobierane tytułem kar czy opłat sądowych (s. 54 n.). Nb. pew nym bra­ kiem jest pom inięcie w pracy sołtysa niedzdedzicznego i jego uposażenia zw iązanego z w ykonyw aną funkcją. W yjaśnienie taj spraw y być m oże pozw oliłoby w yraźniej po­ staw ić kw estię beneficjalności sołectw a dziedzicznego. Lapsusem zaś jest stw ier­ dzenie '(wstęp, s. 13), że sc u lteti tem porales e t m u tabiles posiadali urząd so łty sa nie zw iązany z odpowiednim uposażeniem . Również w brew zdaniu literatury po­ w oływ anej przez autora (s. 15 — K. S о с h a n1 -i e w i с z, · K. T ym ieniecki i in.)· w yd aje się, że trudno w ystęp ow an ie sołectw w m iastach i w ójtostw na w si kłaść jedynie na karb m ieszania pojęć przez pisarzy ksiąg i dokum entów. Sprawa ta nie doczekała się jeszcze osobnego opracowania, a w ystęp ow an ie sołectw w m iastach jest — śm iało dziś rzec można — praw idłow ością. R ównież trudna do w yk lu cze­ nia jest zam iana w ójtostw a na sołectw o w m ieście, podobnie jak i tw orzenie w ó j­ tostw czy sołectw dziedzicznych ijako in stytu cji niezależnej od m iasta czy w s i W form ie beneficjum , rów nież spotykane. I tak np. już najstarszy dyplom dla po­ łożonego w głębi gór Podolińca, w ystaw iony przez W stydliw ego, a zaw ierający nadanie sołectw a, n ie m ów i bynajm niej o istn ien iu w si czy m iasta łub obowiązku, ich lok acji na nadanym terenie, który w całości przechodzi h ereditarie na w łasność obdarowanego, w zamian za n iski czynsz 8 szkojców a rgen ti usualis, quos ad

p resen s p ro p te r d eva sta tio n em e t depopu lation em eid em v ita 'nostra durante Ъе- n ign iter e t graciose conferim us e t relaxam u s 7. Z innych spraw poruszonych w pra­

cy na uwagę zasługuje obszerna charakterystyka uposażenia sołtysiego, w którym w X V —XV I w . znaczną rolę odgryw ali km iecie czynszow i osadzani na w łókach sołeckich. Zagadnienie to zostało potraktow ane stosunkow o obszernie i dokładnie.. Autor podkreśla, że sołtysi zachoiwali przez cały okres nad nim i jurysdykcję patry- m oniałną: spraw y m iędzy sołtysem i jego km ieciem w pisyw an o do ksiąg w ie j­ skich. K m iecie sołtysów byli pociągam do odrobków na rzecz sołtysów , n ie prze­ kraczały one jednak kilku dni w roku. Szesnasto w ieczn e akty lokacyjne w yraźnie zastrzegały spraw ę robocizn k m ieci sołeckich. N atom iast folw ark i sołtysie — zda­ n iem autora — n ie odgryw ały w ięk szej roli; w iele sołectw n ie posiadało zresztą dostatecznie rozległych gruntów d la ich tworzenia. Skup sołectw n ie m iał w ięk ­ szego w p ływ u na rozwój folw arku pańszczyźnianego, zaś rola postanow ienia sta ­ tutu w areckiego (1423) dotyczącego skupu sołectw jest w ybitn ie przeceniana (s. 31 n.). Z innych spraw — n iew ielka liczba m łynów w uposażeniach sołtysich n ie m oże budzić zdziwienia wobec ich dochodowości; chęć utrzym ania praw m łyń ­ sk ich przez zw ierzchniego pana gruntowego jest zrozumiała. Godny n atom iast podkreślenia jest fakt, że szesnastow ieczne klauzule dotyczące sołectw i w ójtostw obejm ują także m łyny. I tak konstytucja sejm u piotrkow skiego z r. 1510 w yliczar

scu lteti, advocati, m olendinatores n ie m ają prawa alienow ać i zastaw iać sw ych po­

siadłości bez zgody pańskiej (s. ilil), zaś sąd w yższy na zamku krakow skim 9 J. B a r d a c h , op. cit., s. 577 n.

e K. T y m i e n i e c k i , L e n n a c h ł o p s k i e c z y p r a w o n i e m i e c k i e ?, „ R o ęzn ik i H isto r y c z n e ”,, t. X X , 1951—1952 (w yd. 1955).

(6)

.512

R E C E N Z J E

w r. 1538 sform ułow ał: bona h ered ita ria u tp o te advocatia, scultecia vel m o len d i-

niwm (s. 78). W idomy to ślad społecznego arwansu pozycji m łynarza w X V w.

Praca om awiana stanow i pozycję w artościową, choć m iejscam i pozostawia u czytelnika p ew ien n ied osyt ze w zględu na zbyt sum aryczne ujęcie. Jest to spo­ w odow ane ogromem w ykorzystanego m ateriału, którego dokładniejsza obróbka p ozostaje kw estią przyszłych badań nad rozwojem sołectw w poszczególnych ka­ tegoriach dóbr — królewskich, biskupich i klasztornych, czy też szlacheckich. N a- .suwa się też potrzeba /podjęcia próby ilościow ego oszacow ania zjaw iska. Do tego jednak z natury rzeczy bardziej pow ołany jest historyk gospodarki niż historyk praw a.

T adeu sz Lalik

Jerzy Ł o j e k , M isja Debolego w P etersbu rgu u> latach 1787—

1792, Zakład N arodow y im. O ssolińskich — W ydawnictwo, W rocław—

W arszawa—Kraków 1962, s. 174.

Zagadnienie położenia międzynarodowego- i polityki zagranicznej Polski w okresie Sejm u Czteroletniego, a co za tym idzie, genezy drugiego rozbioru, n ie­

gdyś tak pasjonujące polską i n ie tylko polską historiografię, od dawna już n ie było przedm iotem zakrojonych na szerszą sk alę badań. Próba podjęta przez autora om a­ w ian ej tu k siążk i -tym bardziej zasługuje na uwagę, iż w yszedł on z bardzo słu sz­ nego założenia, że podstaw ow ym problem em tej tem atyki jest stosunek Rosji do

Polski. O czyw iście problem ten istotnie m oże być zbadany jedynie na podstaw ie rosyjskiego m ateriału archiwalnego, zgoła niedostatecznie pod tym kątem w id ze­ nia w yzysk anego przez tych badaczy, którzy m ieli do niego dostęp; publikacje bowiem źródłowe rosyjskie (z X IX i początku X X w ieku), choć obfite, n ie m ogą tu w ystarczyć. Bogata i zachow ana niem al w całości korespondencja m iędzy W arsza­ w ą a posłem polskim w Petersburgu, dla poznania tego problem u stanow i źródło z natury rze.czy drugorzędne, natom iast jest źródłem pierw szorzędnym dla pozna­ n ia polskiej polityki zagranicznej i w ew nętrznej w okresie Sejm u Czteroletniego i m im o, że do korespondencji tej sięgało już kilku w ybitnych badaczy, nadal po­

zostaje ona kopalnią wiadom ości.

D ziałalność D ebolego jako informatora i inspiratora ów czesnych polskich czyn­ n ik ó w kierowniczych sam a zasługiw ała na obszerną n aw et m onografię. R ów nież w a rto b yło podjąć próbę w nikliw ego w ykorzystania tej korespondencji przy rów ­ noczesnym krytycznym w yzyskaniu dotychczasow ej ogromnej literatury przed­ m iotu, b y jak pisze autor (s. 11) „jak najbardziej zbliżyć się do w yjaśnienia tego podstaw ow ego zagadnienia”, jakim jest dla dziejów Sejm u Czteroletniego i II roz­ bioru polska polityka ów czesnej Rosji.

Tem at pracy b ył w ięc dobrze pom yślany, jednak w ykonanie jego n ie dało p ozytyw n ych rezultatów , mimo że autor okazuje dużą znajom ość m ateriału, kon ­ stru kcja pracy jest przejrzysta, a narracja odznacza się w artkością i su gestyw n oś- cią. W ydaje się, że /przyczyną, która niepow odzenie to spow odow ała, było to, że .autor zam iast skoncentrow ać się na sw ym w łaściw ym tem acie, dał nam krótki zarys roziwoju położenia m iędzynarodow ego P olsk i w latach 1787— 1792. Tu w nieść istotnie coś n ow ego było trudno, n atom iast łatw o było w paść w pow tarzanie rze­ czy .znanych, przy jednoczesnym pom ijaniu w ielu w ażnych problem ów, czy też prześlizgiw aniu się nad nim i oraz ulec n iebezpieczeństw u uproszczonych, przeja­ skraw ionych, a przede w szystkim na niedostatecznej analizie opartych sądó/w i po­ chopnych w niosków . N iebezpieczeństw o to pow iększała w ystępująca u autora sk łonn ość do dość kategorycznych sform ułow ań i efektow nych określeń. Objęcie ogrom nego zakresu problem ów przy szczupłości m iejsca spowodowało, że m

Cytaty

Powiązane dokumenty