• Nie Znaleziono Wyników

Historycznoliterackie perspektywy genologii w badaniach nad liryką

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Historycznoliterackie perspektywy genologii w badaniach nad liryką"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Czesław Zgorzelski

Historycznoliterackie perspektywy

genologii w badaniach nad liryką

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/2, 361-378

(2)

HISTORYCZNOLITERACKIE PERSPEK TYW Y GENOLOGII W B A DAN IACH NAD LIRYK Ą

1

Z agadnienie gatunków literackich nie przestaje trapić h istoryk ów i teo­ retyk ów literatury. Od czasów Crocego w iele już co prawda w yjaśn ion o i coraz m niej dziś prób odpow iedzi zdecydow anie skrajnych, ale zarówno sama konstrukcja pojęć, jak i zagadnienie praktycznej ich zastosow alności w badaniach historycznych stanow ią w ciąż jeszcze k w estie żyw e i otw arte. Pow racają do nich dw ie prace ogłoszone ostatnio w naszych periodykach: H enryka M arkiew icza S p o ry genologiczne oraz Ireneusza O packiego K r z y ż o w a n i e się postaci g a tu n k o w y c h jako w y z n a c z n ik e w o ­

lucji p o e z j i 1. U w agi naszkicow ane niżej naw iązują głów n ie do pierw szej

z nich, i to w ograniczeniu do tego tylko jej fragm entu, który w ysu w a propozycje w stosunku do liryki.

M arkiew icz opiera je na szerokim tle literatury przedm iotu. S tw ier­ dzając dość znaczną rozbieżność poglądów na spraw ę rodzajów literackich, proponuje „jako najpraktyczniejsze w y jście z tego chaosu” — „troisty podział literatury p ięk n ej” : na lirykę, epikę i dramat, „zakładający istn ien ie stref granicznych m iędzy rodzajam i”. Inaczej w szakże przedsta­ w ia m u się zagadnienie podziału ich na gatunki:

Jeśli w okresie przedromantycznym gatunkowa przynależność utworu li­ terackiego była założeniem twórczym autora, była uregulowana przez normy, b yła określona przez jego tytu ł czy podtytuł, to później stała się nieprzewi­ dywalną z góry w ypadkową tradycji gatunkowych i swobodnie przekształca­ jącego je zamiaru twórczego; przy tym często ujawnia ją dopiero interpretacja krytyka czy historyka literatury.

1 H. M a r k i e w i c z , Spory genologiczne. „Zeszyty Naukowe U niw ersytetu Jagiellońskiego” nr 59: Prace Historycznoliterackie, z. 5 (1963). — I. O p a c k i ,

K r zyżow an ie się postaci gatunkowych jako wyznacznik ewolucji poezji. „Pamiętnik

L iteracki” 1963, z. 4.

(3)

W tej sytu acji M arkiew icz próbuje znaleźć w y jśc ie na drodze w ska­ zanej przez ty ch teo rety k ó w w sp ółczesn ych , którzy tw orzą „now e pojęcia — odm ian rod zajow ych (z regu ły o b szern iejsze od gatu n ków literackich) w zg lęd n ie w ew n ątrzrod zajow ych ty p ó w form a ln ych ”.

P ojęcia takie m ają charakter typów empirycznych, „wzorcowych” — utwo­ ry literackie urzeczyw istniają je z niejednakową wyrazistością, niektóre — tylko jako sw ą dominantę, tzn. z pom inięciem pewnych cech dla zasadniczego wzorca charakterystycznych, a z obecnością cech wzorca innego; granice m ię­ dzy zakresem odmian rodzajowych są płynne, istnieją w ięc utwory literackie o charakterze pośrednim czy m ieszanym .

Po czym na p odstaw ie prób w yzn a czen ia odm ian, przeprow adzonych już przez poprzedników , prof. M arkiew icz proponuje taką oto k lasyfik ację zjaw isk liryki:

I. Liryka bezpośrednia (autoprezentacyjna):

1. Słow ne odtworzenie uczucia upodobnione do m onologu wew nętrznego lub w yznania (Do J u sty n y Karpińskiego).

2. Relacja o przeżyciu, nazywająca jego cechy, składniki lub objaw y ze­ w nętrzne (sonet M ów ię z sobą, z dru gim i plączę się w rozmowie...-, Niepewność M ickiewicza).

3. U m ow na transpozycja sytuacji uczuciowej, np. życzenie czy zamiar nie­ m ożliw y do spełnienia lub praktycznie bezcelowy, apostrofa do pojęcia lub rzeczy m artwej itp. (A czemuż w y , chłodne rosy... Konopnickiej).

II. Liryka apelu — o funkcji postulatywnej w obec adresata (Wy, któ rz y

Pospolitą Rzeczą władacie... Kochanowskiego).

III. Liryka przedstawiająca:

1. Liryka opisowa: rzeczyw istość przedstawiona w ujęciu subiektyw nym lub sym bolicznym (Ranek nad m orzem Staffa, K rzak d zik ie j róży Kasprowicza).

2. Liryka narracyjna: rzeczyw istość przedstawiona w ujęciu subiektywnym lub sym bolicznym (Pogrzeb kapitana Meyznera Słowackiego, Bema pamięci

żało bny rapsod Norwida).

3. Liryka uogólnień pojęciow ych (Ogólniki Norwida).

4. Liryka kreacyjna: rzeczyw istość przedstawiona — światem autonomicz­ nym, całkow icie niew spółm iernym z rzeczyw istością obiektyw ną (T yle dzwonnic

k w ia tó w lila... T. M iciń sk iego)2.

A w ięc próba n ow ej w ew nątrzrodząjow ej ty p olog ii liryk i. Mimo daleko p osun iętego liberalizm u na rzecz p łyn n ości m iędzy granicam i w yróżn ion ych ty p ó w i m im o p odkreślenia „w zorcow ego” ich charakte­ ru — propozycje te ok reślić w yp ad a jako rozróżnienia dokonane z aspektu system a ty k i zjaw isk literackich, a n ie historii literatury, zm ierzające raczej do u ch w ycen ia stałych cech, k tóre stanow ić b y m ogły podstaw ę do uporządkow ania całej m asy u tw oró w liryczn ych w ed łu g p rzedstaw io­ nego w y ż ej sy stem u . Spośród dw u głó w n y ch stanow isk, w yróżn ion ych w e w sp om n ian ym arty k u le O packiego: „ujęcia d ynam icznego, zgodnego

(4)

z tend en cjam i historii literatury, oraz ujęcia statycznego, sy stem aty zu ją ­ cego w sposób opisow y, sprow adzającego pojęcie gatunku czy rodzaju do »ponadczasowego« w yróżnika, do »konstanty gatu n kow ej«” 3, propozycje prof. M arkiew icza bliższe są — oczyw iście — drugiem u z nich.

2

Już z tego w zględu w yd aje się, iż historyk ow i literatury, k tóry by zm ierzał do zrekonstruow ania procesu rozw ojow ego liryk i, n ie mogą propozycje te w ystarczyć. S tanow ią one bodaj próbę zastosow ania k ry ­ terium funkcjonalnego w raz z jednoczesnym dążeniem do uch w ycenia g łów n ych tend en cji strukturalnych, przejaw iających się w k ształtow aniu w yp ow ied zi lirycznej. Z ałożenia te nie mogą budzić pow ażniejszych sprzeciw ów , toteż w ątp liw ości, jakie w stosunku do propozycyj prof. M arkiew icza należałoby m oże sform ułow ać, d o ty czy łyb y nie ty le ich teoretyczn ej p o d sta w y 4, ile praktycznej u żyteczności skonstruow anych w ten sposób rozgraniczeń.

3 O p a c k i , op. cit., s. 356.

4 O drobiazgi można by się — oczywiście — prawować. Tak np. określenie działu I jako liryki bezpośredniej w ydaje się niezbyt dogodne. Przywodzi na m yśl tradycyjne przeciwstaw ienie liryce pośredniej (liryce roli i maski), co przy po­ wszechnym dziś stosow aniu pojęć podmiotu lirycznego i narratora sprowadzałoby się do rozróżnień nieistotnych: bezpośredniość w ypowiadania się podmiotu czy narra­ tora odbiera przeciw staw ieniu temu jakiekolwiek praktyczne znaczenie, w szystkie utw ory stają się bowiem wypowiedzią bezpośrednią (lub w szystkie — pośrednią, jeśli w ziąć pod uwagę nie osobowość wypowiadającą się, ale typow o liryczną m etodę m ówienia nie wprost, lecz za pomocą sugestii poetyckich). Różnice sprowa­ dzałyby się zatem do s t o p n i a bezpośredniości (lub pośredniości), a nie do w y ­ łączającego rozgraniczenia wypow iedzi bezpośrednich i pośrednich.

Inną kategorię w ątpliw ości budzą propozycje w sprawie wew nętrznego zróż­ nicowania liryki nazwanej bezpośrednią. Co stanowiło kryterium tego podziału? Jakie czynniki obiektyw nie rozpoznawalne m ogłyby tu posłużyć przy decyzjach kla­ syfikacyjnych? W ydaje się, że rozróżnienia te ująć m iały różny stopień bezpośred­ niości wypowiedzi, ale ani określenia grup, ani przykłady konkretnych utworów nie wskazują na różnice, które by się zarysow yw ały z dostateczną wyrazistością. Przy tym nie sprawiają w rażenia kategorii obejmujących w szystkie w ażniejsze sposoby osłabiania tej bezpośredniości w jakiś jednolity i pełny system. W ydaje się zresztą, że sama natura przedmiotu sprowadzałaby zamierzenia tego rodzaju w sferę przed­ sięw zięć niewykonalnych.

Pytania podobne rodzą się w związku z wyodrębnieniem liryki kreacyjnej w dziale III proponowanej klasyfkacji. Na jakiej zasadzie m oglibyśm y przeprowa­ dzić oddzielenie jej od liryki opisowej i narracyjnej? Przecie rzeczywistość przed­ staw iona w obu tych grupach jest także „światem autonomicznym ”, w d u ż e j m i e r z e „niewspółm iernym z rzeczywistością obiektyw ną”, i podobnie jak św iat liryki kreacyjnej jest „rzeczywistością przedstawioną w ujęciu subiektyw nym lub sym bolicznym ”. Różnica znów sprowadzałaby się chyba tylko do stopnia owej

(5)

D alszy tok tego szkicu prow adzić będzie ku próbie ew en tu aln ego ich zm odyfik ow an ia i u zu pełn ien ia, tak b y sk uteczniej służyć m ogły spro- b lem atyzow an iu przedm iotu w badaniach historycznoliterackich. M odyfi­ kacje, o których m ow a, zm ierzałyb y głó w n ie do łatw iejszego w łączenia zjaw isk liry k i m ięd zy sąsied nie dziedziny tw órczości literack iej. D ałoby się to bodaj osiągnąć za pom ocą d obitn iejszego podkreślenia trzech głów ­ n y ch odm ian, w yróżn ion y ch w p racy M arkiew icza, poprzez w yraźn iejsze zaak centow anie kryterium fu n kcjon aln ego.

Poza głów n ym i działam i sy stem u proponow anego przez M arkiew icza łatw o b ow iem dostrzec trzy p odstaw ow e fu n kcje poezji, w yróżn ian e nieraz przez te o r e ty k ó w 5. P ierw sza grupa, nazw ana liryką bezpośrednią, czy — ściślej — au top rezen tacyjn ą, sp ełnia przede w szy stk im fu n kcje em o ty w n e (w yrażania), z w y su n ię ciem na czoło ,,ja” podm iotu. D ruga — liryk a apelu — rea lizu je m. in. fu n k cje k on atyw n e (oddziaływ ania), z g łó w n ym n aciskiem na osob ę odbiorcy oznaczoną w w y p ow ied zi jako „ ty ”. Trzecia zaś — liryka p rzedstaw iająca — skierow ana jest w w ięk ­ szej m ierze ku rzeczyw isto ści otaczającej nadaw cę i m ów i o kim ś, kogo się określa zaim kiem „on”, a w zespole fu n kcyj, jakim służy, silniej n iż obie poprzednie gru p y ak cen tu je zadania d en o ta ty w n e (poznawcze) 6.

P ierw sza grupa, liry k i au top rezen tacyjn ej, czy — jeśli ktoś w o li — l i r y k i w y z n a ń p o d m i o t u , stan ow i centralny nurt zjaw isk tego rodzaju, k ształtem sw y m d ostosow an y całkow icie do n atu ralnych zadań w yp ow ied zi w p ełni p o d m i o t o w e j .

D ruga grupa u tw orów , l i r y k i a p e l u , czy — je ślib y pojm ow ać ją szerzej — l i r y k i z w r o t u d o a d r e s a t a , zbliża się w dzia­ łaniu sw y m do u tw o ró w d r a m a t y c z n y c h i m ieści w sobie p rzejaw y

„niew spółm ierności”. Przy tym — jeśli zważyć, że niem al w każdej wypow iedzi lirycznej takie pojęcia, jak czas, m iejsce, związki m iędzy elem entam i św iata przed­ staw ionego i tym podobne składniki rzeczyw istości poetyckiej, są z natury swej zupełnie niew spółm ierne z analogicznym i elem entam i św iata epiki lub dramatu — w ydaje się, że samo kryterium podziału dotyczyłoby zjawisk w liryce mało istot­ nych. W dodatku — czy m ożliw e b yłyby przykłady liryki kreacyjnej, które by nie b yły ani narracyjne, ani opisow e — jeśli już zastosowano tu takie, strukturalne, rozróżnienia?

5 Por. np. rozróżnienia R. J a k o b s o n a w pracy P o etyk a w św ietle ję zy k o ­

z n a w s tw a („Pam iętnik L iteracki” 1960, z. 2).

6 Podobne rozgraniczenia powtarzają się w różnych wersjach już od czasów

E s tety k i F. T. V i s c h e r a i uzupełnień, jakie do propozycyj jego wprowadził

O. W a l z e l (Schicksale des lyrischen Ichs. W: Das W ortkun stw erk. Leipzig 1926). Por. także trzy działy liryki w ujęciu W. K a y s e r a (Das sprachliche K u nstw erk. Bern 1954, s. 339), który podział liryki na odmiany uzależnia od postaw y pod­ m iotu w obec przedmiotu; mogą być trzy rodzaje tej postawy: lirycznego nazyw a­ n ia (lyrisches Nennen), lirycznego zwrotu (lyrisches Anspre chen) i wypow iedzi śpiew nej (liedhaftes Sprechen).

(6)

różnego rodzaju oddziaływ ania na odbiorców: apele, pouczenia, oskarżenia, uw ielb ien ia, prośby, zapytania itp.

Trzecia grupa utw orów , w ypow iadająca się poprzez stw ierdzenia dotyczące zjaw isk p r z e d m i o t o w y c h , l i r y k a p r z e d s t a w i a ­ j ą c a , czy — szerzej ujm ując — l i r y k a k o n s t a t a c y j p o d m i o t u o p r z e d m i o c i e , k ształtu je sw ą w yp ow ied ź w sposób zbliżony do narracji epickiej, ujm ując ją w liryczną postać opowiadania, opisu czy uogólnień pojęciow ych.

Propozycje tak zm odyfik ow an ego system u M arkiew icza zm ierzałyb y przeto do w top ien ia uproszczonego w ten sposób schem atu w ogólną sy stem atyk ę literatury. M oże dałoby się przedstaw ić to graficznie w po­ staci w ycin k ó w pola określonego kołem 7:

Z astosow anie tych rozróżnień u łatw iałob y przede w szystk im orientację w zw iązkach, jakie w danym m om encie łączą różne gatunki i kierunki literackie. S łu żyłob y zatem system a ty ce literackiej, tzn. u jaw n ian iu stosunków , jak ie zachodzą w system ie literatury danego etapu h istory cz­ nego. D zięki niem u u zysk iw a lib y śm y obraz, który można by n azw ać przekrojem lin ii poziom ej. U k azyw ałb y on literaturę zatrzym aną jak gdyby w sw y m rozw oju dla przeprow adzenia dośw iadczeń badaw czych.

7 Wzorem J. P e t e r s e n a (Die Wissenschaft von der Dichtung. T. 1. Berlin 1939, s. 124), który w pisując w obręb koła lirykę, epikę i dramat, inaczej jednak

(7)

D la h istoryk a literatu ry n ie b y łob y to bez znaczenia: pozw oliłoby mu na bardziej p recyzyjn e od tw orzen ie sytu a cji h istorycznej danego mo­ m entu w dziejach tw órczości literack iej. N ierów n ie cen n iejsze m ożliw ości badaw cze otw ierałob y porów nanie k ilk u takich przekrojów poziom ych, ukazujących sy stem y literack ie w sąsiednich chronologicznie etapach. R ezu ltaty ob serw acyj p row ad ziłyb y w ów czas ku h istoryczn ym p rzem ia­ nom w zakresie stosu nk u m ięd zy siłam i k ształtu jącym i tw órczość lite ­ racką różnych rodzajów poezji.

Spróbujm y ukazać to na przykładzie. O partym — o czyw iście — na h ip o tetyczn ym założeniu, skoro n ie m ożna jeszcze dysponow ać k onk ret­ n ym m ateriałem tak ich sy stem o w y ch przekrojów . W ejrzyjm y w sytu ację poezji z p ierw szej p ołow y w iek u X IX .

W sy stem ie p anu jącym m niej w ięcej w ok resie p ierw szego dw u­ dziestolecia ła tw o zau w ażyć przew agę liryk i zw rotu do adresata. To są czasy, w k tórych obow iązują jeszcze w p ełni k ategorie trad ycyjn ych gatunków , i zjaw isko tej przew agi nietrudno w skazać w pozycji, jaką w p oezji ów czesn ej zajm u je oda. A le obok niej także: list poetycki, a n aw et — elegia, która w sy stem ie ty m rzadko przybiera ton w y p o w ie­ dzi in tym n ej, osobistej; częściej — pod w p ły w em sw ych retoryczn ych sąsiadów — uderza w w y so k ie ton y u tw o rów opłakujących zgon w od zów czy w ielk ich m ężów stanu; sta je się eleg ią narodow ą lub społeczną. W ystarczy pow ołać się na ów czesn ą liry k ę okolicznościow o-patriotyczną G odebskiego, T ym ow sk iego, a przede w szystk im K azim ierza B rodziń­ sk iego (Na w p r o w a d z e n i e z w ł o k ks. Józefa Poniatowskiego..., Cieniom

K ołłą ta ja , Na zgon ks. A d a m a C za r to ry sk ie g o i inne). W szystko zaś, co

n ie b yło ani odą, an i listem p oetyckim , ani elegią, bądź schodziło na p ery ferie poezji niżej szacow ane, bądź też staw ało się w ów czesn ym poczuciu fak tem literack im od su n ięty m już poźa granice liryk i w ła ściw ej. Tak w ła śn ie b y ło z sielan ką liryczną, tak z dum ą sen tym en taln ą, tak rów nież z piosenką m iłosną o sielan k ow ym czy „lu d o w ym ” zakroju.

N astęp n y ch ron ologiczn ie przekrój poziom y, p rzecinający pierw sze d ziesięcio lecie rom antyzm u, u kazuje przede w szy stk im ob jaw y rozbicia tego m onopolu. M oglib yśm y n aw et m ów ić o rów noupraw nieniu w sz y st­ kich m on ologow ych sposobów w y p ow iad an ia się lirycznego. Żadne gra­ n ice — ani rodzajow e, ani gatu n k ow e — n ie krępują rom antyków tego okresu w realizacji n aczeln ego p ostu latu w iązan ia ze sobą różnych prze­ jaw ów p oezji jako jed n olitego, niepod zieln ego żyw iołu . O pow iadanie i opis — a n a w et dialog, choć znacznie rzadziej — w kraczają do liryki jako w p ełn i u praw n ion e sposoby k ształtow an ia su g estii ek sp resyw n ej

(S o n e ty M ickiew icza!). P oezja liryczn a rozlew a się szeroko poza w y zn a­

(8)

str ef granicznych i sięgając w p ływ am i sw ym i zarówno w stronę epiki, ja k i w stronę dramatu.

Inaczej już nieco k ształtu je się sytuacja w p oezji polistopadow ej, zw łaszcza je śli spojrzeć na tw órczość w kraju. Coraz w yraźniej poczyna się w niej zaznaczać pow rót ow ej szeroko rozlanej fa li liryczności do cen tra ln ego i z natury sw ej jaw n ie podm iotow ego nurtu w yp ow ied zi w fu n k cji ćm otyw n ej: następuje okres pow olnego w zrastania h egem onii ty c h sposobów w ypow iadania się literackiego, które ok reśliliśm y jako liry k ę autoprezentacyjną, czy też — liryk ę w yznania podm iotu. W szystkie poprzednio u kształtow an e drogi istn ieją nadal; w tw órczości n ajw ięk szych liry k ó w tego okresu — M ickiew icza, Słow ackiego i N orw ida — rozw inięte zostają znacznie poza granice w yznaczone im w d ziesięcioleciu przed- p ow stan iow ym , ale w szerszej, „m asow ej” tw órczości g łów n y ak cen t pada na em o tyw n e fu n kcje w yp ow ied zi.

P oezja liryczna staje się przede w szystk im liryką jaw n ie w yrażającą w ła sn e doznania p sychiczne podm iotu. Dom inacja ta szczególnie ostro zarysow u je się w n astęp n ym etapie rozwoju, w drugiej poł. X IX w ieku. I dlatego w łaśn ie, w w y n ik u krańcowej reakcji, jaką przyn iesie rew olucja w sp ółczesn y ch nam już etapów poezji, dalszy rozwój liryk i sk ieru je ją w yraźn ie ku obu strefom granicznym ; ku liry ce opowiadania, opisu lub dialogu, oddalając się pozornie od kształtow ania jej jako w yp ow ied zi, w której dom inują fu n kcje em otyw ne, a zbliżając się do d ysk retn iej­ szego, m niej jaw nego sugerow ania w artości lirycznych w postaci szer­ szych, d en otatyw n o-p ozn aw czych p ersp ek tyw tw órczości p oetyckiej. Stąd też m oże ow a skłonność dzisiejszych czasów do traktow ania tak rozsze­ rzonych zadań liryk i jako przejaw u poezji w ogóle, przeciw staw ionej z jednej strony prozie pow ieściow ej, z drugiej — szeroko pojm ow anej sztu ce teatru.

3

P rzecięcie linii poziom ej, ukazującej system literatury danego okresu, a n aw et obserw acje zm ian, jakie ujaw nić b yśm y zdołali w zestaw ien iach k ilk u sąsiadujących ze sobą system ów — n ie mogą jednak w ystarczyć h istoryk ow i literatury. D la w nioskow ania o procesie h istorycznym n ie­ rów n ie w ażn iejsze mogą się okazać rezu ltaty przekrojów pionow ych, zm ierzających do u jaw n ien ia ciągów rozw ojow ych w postaci przeciw ­ staw ień i zapożyczeń w łańcuchu zjaw isk rodzajowo czy gatunkow o po­ krew nych. W stosunku do poezji przedrom antycznej w yzn aczyć takie lin ie — nietrudno: sprow adziłyby się one do obserw acyj zm ian, przez jak ie w ciągu d ziejów przechodziły poszczególne gatunki literackie. A więc: historia ody, elegii, epigram atu... A le jak te gatunkow e ciągi rozw ojow e połączyć z dziejam i poezji okresów następnych?

(9)

Spróbujm y z k olei skoncentrow ać uw agę na w e w n ętrzn y m zróżnico­ w an iu liry k i jako rodzaju i spójrzm y na p rzyk łady zaczerpnięte w p ierw z tego etapu jej dziejów , w k tórym ob ow ią zyw ały jeszcze norm y gatun­ kow e. Oto w iersz K ajetana K oźm iana Do p o e t ó w d r a m a ty c zn y c h :

O w y, co chcąc zaszczytem polskiej zostać sceny, Wznosicie na niej krw aw y sztylet Melpomeny, A m ierząc w ielkość chwały, bez zmierzenia pracy, Pom ijacie przestrogi, jakie dał Horacy!

Jeżeli w olno badać pożytki i cele, Pow iedzcie mi, o nowi Sofokle, Kornele, Czy dla naszej nauki, lub raczej zabawy, Cnotliwych ojców w w in y przybieracie sprawy? Jeśli chcecie, by z celem sztuki waszej zgodnie R zew niły nas nieszczęścia, przerażały zbrodnie, Próżno się siły w aszych dowcipów mozolą, Łzy nasze już w yciek ły nad kraju niedolą,

A zbrodnia przeszłych w iek ów czyż przerazi trwogą Tam, kędy ją czczą jedni, a drudzy znieść m ogą?8

W ystarczy, m im o że to początek dopiero. P rzeczytajm y z kolei w iersz K azim ierza B rodzińskiego Do ko n ik a p o ln e g o :

Skądże to, w iejsk i śpiewaku, Pod mym oknem tw oje głosy? Jakże cię, m iły żebraku,

Aż tu zapędziły losy? W ysieczono tw oje łany,

Gdzieś sw obodnie pieśni nucił; Aż do m iasta zabłąkany,

Jakżeś m ię bardzo zasmucił! N ie tobie, śpiew aku polny,

M iejskie przystało schroriienie; Ciche gaje, um ysł w olny

Natchnie tylko lube pienie. I m nie dzisiaj m iasto więzi,

Com lubił w iejsk ie zacisze; Zawieszoną na gałęzi

Wiatr moją fletnią kołysze. W ięc gościnę w równym stanie

Przyjm , żebraku, w oknie mojem; Z kw iatów ci zrobię posłanie,

Czystym uroszę je zdrojem. Siądziesz czasem na mej lutni,

Tu sam otni w w olnej chwili, Oba tęschni, oba sm utni,

Po w iejsku będziem n u c ili9. 8 K. K o ź m i a n , Różne wiersze. K raków 1881, s. 73.

(10)

A teraz cofnijm y się jeszcze o kilkadziesiąt lat w stecz, do czasów S tan isław a A ugusta. L ist K sięcia B iskupa W arm ińskiego Do K r ó la o p r z y ­

jaciołach. Początek:

A czy godzi się spytać? Najjaśniejszy Panie! Powiadają, a bardzo w ielu takie zdanie, Iż królowie przyjaciół nigdy nie m iewali. Więc czego owi dawni sm utnie doznawali, Teraźniejsi doznają. W stręt mam tem u wierzyć; Choćby bowiem stąd tylko los monarchów mierzyć, Godni by użalenia bardziej niż zazdrości.

Tron, prawda, m iejsce zacne, pełne wspaniałości: A le cóż i po tronie, kiedy nikt nie kocha?

I dalej nieco:

N ie m ówię to z pochlebstwa, gardzę tym rzemiosłem; Wiesz, Panie Miłościwy, iż nim nie urosłem;

Więc m ówię z przekonania, iż to czcze przysłowie. Mogą mieć przyjaciołów, i prawych, królowie; A le czyli ich mają? ale czy ich mieli?

Mogli mieć, i m ieć mogą, byle tylko chcieli.

Któż by nie chciał? chcieć łatwo: lecz dobrze chcieć sztuka, Kto winien? nie znalezion? czy ten, co nie szuka? 10

W szystk ie trzy przykłady — to w iersze, które określić b yśm y m ogli jako liryk ę zw rotu do adresata. A jednak — jakże każdy z n ich inny! Oracja, piosenka i w yp ow ied ź przybierająca m aniery sw obodnej roz­ m ow y. Retoryka, śp iew n ość i stylizacja na tzw . język potoczny. Różnica m ięd zy nim i — to n atu ralny p rzejaw koncepcji utw oru jako struk tu ry naw iązującej sty lem sw y m i tonem w yp ow ied zi do różnych sposobów w yrażania się człow ieka, spotykanych także poza kręgiem zjaw isk literac­ kich. Ich d alekie pozaliterackie sfery odniesienia — to w ym ow a, śp iew i list lub w yp ow ied ź w bezpośredniej, żyw ej rozm owie.

W szystko, cok olw iek w danym utw orze jest naprawdę istotne, pod­ dane zostało tej ogólnej koncepcji: nie tylk o jego u kształtow an ie język o­ w e, a w ięc dobór słów i w ierszow anie, stosunki sk ład n iow o-m etryczn e oraz intonacja, w każdym z przytoczonych utw orów inaczej w y k o rzy ­ stane, ale rów nież i takie elem en ty utworu, jak drogi rozw ijania w ątku lirycznego, sposób ujm ow ania tem atu, w yb ór m otyw ów , inten syw n ość i zabarw ienie akcentów em ocjonalnych, a przede w szy stk im — ton ogólny w y p o w ie d z i14, to, co można by nazw ać „n astaw ien iem ” jej na taki, a n ie in n y sposób u dostęp nien ia społecznego. T ekst p oetycki sta je się z tego punktu w id zen ia całym system em sygnałów , które jak gd yby autom a­ tyczn ie ustaw iają nasz odbiór na odpow iednią w ysok ość tonu, na tem po

10 I. K r a s i c k i , Dzieła poetyckie. T. 2. Wilno 1919, s. 210—211.

II Zob. Cz. Z g o r z e l s k i , Słowackiego — „śpiewu tajem n ice”. W: O lirykach

(11)

i siłę natężen ia głosu, na oddech w piersiach, potrzebny do zasygnalizo­ w a n ego nam sposobu w y gło szen ia danego tek stu poetyckiego. Inaczej p rzecie m ów im y, zw racając się w w ielk iej sali do liczn ie zebranych tłu ­ m ów , inaczej — gdy zn ajd u jem y się w zaciszu kam eralnego grona b li­ skich nam ludzi, a jeszcze inaczej — gdy w sam otności sn u jem y roz­ w ażania i, jakby w rozm ow ie z sobą sam ym , w y zn a jem y in tym n ie to, co najbardziej nas porusza, niepokoi lub pociąga.

Jeśli w ięc istotną p rzyczyn ę różnic m ięd zy strukturam i trzech przy­ toczonych przed ch w ilą p rzyk ładów ok reśliliśm y jako ogólną koncepcję utw oru, to rezu lta tem sił k szta łtu jących daną w y p ow ied ź w m y śl tych og óln ych założeń staje się ton w iersza przenikający k on sek w en tn ie w szy stk ie jego elem en ty i d ecyd u jący o ich organicznej jednolitości.

Taką w ła śn ie k la syfik a cję na trzy ty p y liryk i zależnie od intonacji retoryczn ej, śp iew n ej lub m ów ion ej przeprowadza B orys E jchenbaum w sw ej znakom itej k siążce M e lo d y k a rosyjsk ieg o w i e rsz a l i r y c z n e g o 12. A le nie o k lasy fik a cję taką czy inną — a n aw et nie o typ ologię — w ier­ szy liryczn ych chodzi w rozw ażaniach, które prow adzim y. N ie b yłob y to n aw et m ożliw e w oparciu o rozróżnienia przeprow adzone przed chw ilą.

Po p ierw sze dlatego, że trzy w y d zielon e sposoby „n astaw ien ia” kon­ cep cyjn ego w y p o w ied zi nie stanow ią w ca le kategorii w yłączn ych , nie w yczerp u ją jeszcze w szy stk ich m ożliw ości, jakie już zostały zrealizow ane, czy m ogą być zrealizow an e w p rzyszłej praktyce poetyckiej. W ystarczy choćby w y m ien ić jako przykład „n asta w ien ie” na w y w ó d w y k ład u nauko­ w ego, tak częste w e w sp ółczesn ej nam poezji (ileż ich np. w zbiorze H erberta S tu d iu m p rz e d m io tu l) 13.

A po w tóre: rozróżnienia te, ch oćb y n a w et u zu pełn ion e w ielu inn ym i m ożliw ościam i od m ien nych k oncepcji, n ie m og łyb y się stać podstaw ą pełnej k la sy fik a cji zja w isk liry k i i d latego także, iż różnice, jakie m iędzy n im i zachodzą, stają się w p ełn i rozpoznaw alne jed yn ie w postaci „czy­ s te j” i k ształtem sw y m zbliżonej ku n ajd alszym krańcom w ybranej koncepcji. P rzed ch w ilą zacytow an o takie w ła śn ie skrajne i niejako „w y d esty lo w a n e” p rzyk ład y trzech różnych sp osobów „n astaw ien ia” in to n acyjn ego poezji. A le zjaw iska te nie stanow ią w iększości: jest ich o w ie le m n iej niż realizacyj z k ilk u odm iennych koncepcji różnorodnie sk om binow anych. I gdzież b yśm y je przy k lasyfik a cji takiej zapisali?

Toteż nie o ty p y liryk i chodziło przy określaniu jej retorycznej, śp iew n ej lub m ów ion ej k oncep cji in ton acyjn ej. Chodziło o w yróżn ien ie p od staw ow ych t e n d e n c j i s t r u k t u r a l n y c h , od w yb oru tej

12 Б. М. Э й х е н б а у м , Мелодика русского лирического стиха. Петербург 1922. 13 Por. inną jeszcze koncepcję w ypow iedzi lirycznej, uzyskaną poprzez „nasta­ w ien ie” na ogłoszenie radiowe, w w ierszu T. R ó ż e w i c z a Białe groszki.

(12)

koncep cji uzależnionych; o ukazanie ich jako głów n ych sił k ształtu jących w yp ow ied ź w jed n olity stylow o organizm poetycki. Jed n olity — m im o że najczęściej w grę w chodzi tu nie jedna tendencja, ale cały skom pliko­ w an y sp lot różnych dążeń k oncepcyjnych, w spółdziałających ze sobą, ścierających się i przem agających w zajem n ie w dynam icznym k ształtow a­ n iu coraz to innych, ind yw id ualn ie zabarw ionych w yp ow ied zi. S tatyczn e u jęcie tych — gotow ych już — w ytw oró w poezji w system ab strak cyj­ n ych rozróżnień n ie w ie le by now ego ukazało oczom historyka literatury. A przede w szystk im n ie ukazałoby realnego, dynam icznego obrazu tych sił zarówno w k ształtow an iu poszczególnych utw orów , jak i w rozw ijaniu się h istorycznego ciągu pokrew nych gatunkow o zjaw isk. Jed yn ie próba ujęcia' dynam iki ich w spółdziałania otw orzyć m oże now e p ersp ek tyw y problem ow e dla obserw acji historycznoliterackich.

N ie bądźm y w szakże gołosłow ni. O praktykę badawczą chodzi nam w tych rozw ażaniach przede w szystkim , i do przykładów konkretnych

tej praktyki zw róćm y się znowuż, jak poprzednio.

O dynam ice historycznej można tu m ów ić w kilku aspektach. Przede w szy stk im — u ch w ycić ją nietrudno w historycznej zm ienności pojęć ok reślon ych tu jako „retoryka”, „śpiew ność” lub „potoczność” koncepcji. Inaczej, oczyw iście, przejaw ia się kolokw ialność w liście poetyckim K rasickiego, a inaczej w w ierszach choćby np. H arasym ow icza. Sfera od niesienia — swoboda rozm ow y żyw ej — pozostaje w zasadzie ta sama, ale sty l jej m oże być różny: salonow y i elegancki — w okresie O św ie­ cenia, a pośpieszny, u rw anym i frazam i postrzępiony i biurokratyczną, uliczną lub gazetow ą frazeologią u realn iony — w czasach panow ania biurokracji i różnego rodzaju przejaw ów tzw . m asow ej k u ltu ry naszych czasów . Inaczej także rysow ała się retoryczność w pojęciu p oetów - -k la sy k ó w zapalających glorię sław y w okół zw ycięsk iej postaci N ap oleo­ na, a inaczej ujaw nia się retoryka patriotycznej czy rew olu cyjn ej liryki B ron iew sk iego. Inne też znaczenie, szersze i m niej „katarynkow e”, ma dziś dla nas pojęcie „śp iew n ości” — niż to, które k ształtow ało lirenkow e p oezje L enartow icza czy, później, K onopnickiej.

A le taka problem atyka historyczna ograniczona do przem ian zam kn iętych w ram ach jednego, niejako w yodrębnionego pojęcia o sferze język ow ej, do której od niesion y jest dany utwór, b yłab y zbyt ciasna, a w p erspektyw ach sw ych obserw acji nader wąsko w tłoczona w sztuczn ie w yodrębnione przestrzenie, by m ogła historykow i literatury w ystarczyć. Jeśli zechce on ująć jej dzieje w konkretnie zarysow ane lin ie procesu rozw ojow ego, to m usi koncentrow ać u w agę głów n ie na w spom nianej już dynam ice ścierania się i w zajem nego w spom agania różnych koncepcji utw oru, stw arzających w rezultacie now e postaci w y ­ pow iadania się lirycznego.

(13)

4

Spróbujm y dla przykładu w ejrzeć w sferę liryk i ogarniętej ten d en ­ cjam i retoryki. U tarło się p rześw iadczen ie — iż ody k lasy cy styczn e z okresu d w u d ziestolecia przedrom antycznego stanow ią n ajw yraźniejszą ilu strację ten d en cji retoryczn ych ów czesn ej poezji. Jest to prześw iad­ czen ie częściow o tylk o słuszne: n ierów n ie p ełn iejszy ich w yraz znaleźć b y m ożna w utw orach, które w koncepcji sw ej w yra źn iej jeszcze niż od y n aw iązują do u roczystego p rzem ów ienia jako jed yn ej, od m ien nym i dążeniam i nie zm ąconej sfery odniesienia. To są w iersze-przem ów ienia, oracje u roczyste, do d ek lam acji przed liczn ym a p ow ażn ym gronem słu ch aczy przeznaczone. P r z e m o w a K ornelii, m a tk i G rakch ów , do. R z y ­

m ia n F eliń sk iego, „d ek lam acje” d ygn itarzy m asońskich w w ierszach

obrzędow ych B rodzińskiego, a n a w et takie u tw ory, jak W ie r s z do leg ió w

polskich G odebskiego czy przytoczone już w y żej przem ów ien ie Do p o ­ e t ó w d r a m a ty c z n y c h K oźm iana — stanow ią przyk łady najbardziej w y ­

raziste.

O dy natom iast u leg a ły w ów czas dw u sprzecznym kierunkom sił k szta ł­ tu jących . Z jedn ej stron y od działyw ała okoliczność ich przeznaczenia w ów czesn ym ży ciu literackim , „n a sta w ien ie” na uniesioną dek lam ację — m niejsza: rzeczyw istą czy poten cjaln ą tylk o. Pod w p ły w em tych sił ody zn a jd ow ały się, zgodnie z od czu ciem ludzi ów czesn ych , w ram ach tej sam ej n iem al k oncep cji retoryczn ej, co przytoczone przed ch w ilą „prze­ m ó w ien ia ” i „d ek lam acje”. A le jedn ocześn ie w św iadom ości literackiej tam ty ch czasów ży w e b y ły jeszcze an tyczn e tradycje ody jako pieśni, a sta w a ły się one w ó w czas ty m bardziej in ten sy w n e, im w yraźn iej w p oetyce k la sy cyzm u k u w zorom staroży tn ym k ierow ał się w zrok e lity k ultu raln ej.

Tak też — w zw iązku z p ieśnią — w id zieli ją te o rety cy z przełom u X V III i X IX w iek u . K siążka O w y m o w i e i p o e z ji F ilip a N eriusza G olań- skiego, podręcznik, na k tórym w y ch o w y w a ło się p okolenie tej elity , pod­ k reślała to już w ty tu le rozdziału: O pieśniach, c z y li odach. A zaraz w p ierw szych zdaniach teg o rozdziału autor pouczał, że „ody albo poem a liryczne, po naszem u pieśni, rodzajem są w ierszó w od początku sw ego z m uzyką złączo n y ch ” 14. Jeszcze po w ielu latach K orzeniow ski w K u r ­

sie p o ezji p ow ie krótko: „oda znaczy śp ie w ” 15.

Te tra d y cyjn e ok reślen ia n ie m o gły pozostać ty lk o w sferze d efin icji teoretyczn ych : u ja w n iły się tak że w p rak tyce poetyckiej, jako drugi

14 F. N. G o l a ń s k i , O w y m o w i e i poezji. Wilno 1808, s. 507.

15 J. K o r z e n i o w s k i , Dzieła. T. 12. Warszawa 1873, s. 36. W ykłady, z któ­ rych pow stał Ku rs poezji, w ygłaszał Korzeniowski w latach 1823—1825, publika­

(14)

kierunek sił k ształtu jących ów czesne ody. I stąd — zależnie od różnego układu obu głów n ych tend en cji — rodzi się różnicow anie gatunku w ra­ m ach tego sam ego ok resu literackiego. Jedne z ód, te, które pow stają pod przew agą ten d en cji retorycznych, przyjm ują koncepcję przem ów ienia, jak jest to np. z Odą w dzień urodzin Napoleona W ielkiego, produktem m łodzieńczej m uzy B rodzińskiego. Inne natom iast — jak b yw a to stale w odach K oźm iana — stają się w yrazem gry obu k ieru nk ów sił i w e w sp ółdziałan iu ich odnajdują now ą postać ody: jako p ieśni u n iezw y k lo- nej retoryką przem ów ienia czy jako przem ów ienia upoetycznionego śp iew n ością pieśni. M iędzy obu skrajnie w yznaczon ym i punktam i m ieści się, oczyw iście, cała m asa pośrednich postaci ody. I one liczbow o prze­ ważają. Jedno w szakże w yd aje się pew ne, że dziś już h istoryk literatury n ie ma praw a m ów ić o retoryce ód k lasycy sty czn ych jako o zjaw isku jed n o litym stylow o.

W ystarczy porów nać oba w spom niane przykłady, by odm ienność ich w y szła jak na dłoni. W pierw tek st Brodzińskiego:

Gdy św iat milczał, a granic w artujące skały Pod krok Napoleona dumny kark zginały, Gdy się morza równały, a płaszczyły trony, W ojska grzmoty ciskały, a króle korony — Kiedy się Orzeł złoty, co gwiazdy nastraszał, Od granicy do granic z piorunem unaszał, N ikła św iatłość pozioma, obcym św iatłem wzdęta, Pękły niew innym , zdrajców okowały pęta — Zwrócił na dawne Lecha gniazdo lot wysoki, Obudził dzieci śpiące; pierzchły czujne smoki Po tylim nas dręczeniu przed Tobą, mścicielu; Zniósł czarnego, sam osiadł na gruzach W awelu 16.

W ystarczą trzy pierw sze strofy. A teraz d w ie zw rotki K oźm ianow ej

O d y na p o k ó j w roku 1809:

U cichły mordercze bronie, Oschła ziem ia z krwi potoków, Zwycięzca zasiadł na tronie I podniósł księgę wyroków. Uciszcie się, stałe lądy!

N owe prawa, nowe rządy Z w iastuje pokój żądany. A ty, sprzeczne jego chwale, Morze, miotaj w ściekłe fale!

Już cię krępują kajdany. Co przyrzekł św iatu i sobie, Zm ieszawszy piekielne rady, 16 B r o d z i ń s k i , op. cit., t. 1, s. 3.

(15)

Zakreśla m ieczem na globie Krajom i ludom posady.

Rozkazał górom i wodom Stać się granicą narodom,

Znikłe stwarza, harde maże; Ludy z głęboką pokorą

Przeznaczenia sw oje biorą, A drżą państwa i mocarze i7.

R óżnice w yraźn e. Tam retoryk a „szerokiego oddechu”, w ielk iej prze­ strzen i sk ład n iow ej, d łu gieg o okresu, rozleg ły ch k on stru k cji podporząd­ k ow an ych jed n em u w ierzch ołk ow i inton acyjn em u , i stąd jednolitość periodu w sp artego na op ozycji w p ierw w stęp u jących , potem schodzą­ cych człon ów an tyk adencji i kadencji. Tu zaś w szy stk o oparte na grze m ięd zy śp iew n ością k rótk iego 8-zgłosk ow ca, w yrazistej budow y stroficz- n ej, zgodności p rzedziałów sk ład n iow ych i m etryczn ych , parataksy w w iązaniach zd an iow ych z jednej strony — a retoryką apostroficzności, lakon icznych zw rotów , ścią gn ięty ch sform ułow ań, szyb k o zm ieniających się, jakby sp iętrzon ych em ocją ok rzyk ów , zdań stw ierd zających fak ty dokonane lub obrazów h ip erbolicznie w yolb rzym ion ych — z drugiej. S łow em : inna m etoda stw arzania patosu — jako rezu ltat koncepcji śp iew u, która staw ała w sprzeczności z retoryką szeroko rozbudow anych ok resów sk ład n iow ych .

To w szy stk o — w ram ach jedn ego etapu rozw ojow ego. A w ięc m ate­ riał z przekroju, k tóry n azw aliśm y poziom ym , u kazujący sy stem w da­ n y m etapie literatu ry, a n ie h istory czn y rozw ój zjaw isk. A jakie per­ sp ek ty w y badaw cze o tw iera ło b y spojrzenie z tego asp ek tu w przekroju pionow ym ? Z acytu jm y jedno z n astęp n ych o gn iw tegoż łańcucha rozw o­ jow ego. Oto strofa 5 z w iersza Na s p r o w a d z e n ie p ro c h ó w N a p oleon a:

Szumcie! szum cie więc, morza lazury, Gdy w am dadzą nieść trum nę olbrzyma. Piramidy! w stępujcie na góry

I patrzajcie nań w iek ów oczyma.

Tam! — na morzach! — m ew gromadka szara To jest flota z popiołam i Cezara 18.

N ie ty lk o tem atyk a napoleon ow sk a zbliża ten u tw ór do obu poprzed­ nich. I w n im także rządzi retoryka i patos, i w nim tak że jaw ią się apo­ strofy, w yk rzyk n ien ia, p erson ifik acje i szeroko rozległe, hiperbolą u n ie- z w y klone obrazy. A le w szy stk o to — jakże tu inne! C zyżby dlatego tylko, że w ięcej w n im zw rotów typ ow o rom antycznych, niż tam b yło peryfraz i m eton im ii k lasycystyczn ych ? I ch yb a n ie d latego n aw et, że źródłem

17 К o ź m i a n, op. cit., s. 44.

18 J. S ł o w a c k i , Dzieła w s zystk ie. Pod redakcją J. K l e i n e r a . T. 5. Wro­ cław 1954, s. 191.

(16)

patosu staje się w nim n ajczęściej em faza ostrych, b olesnych p rzeciw ­ staw ień. P rzeciw staw ien ia te b ow iem stanow ią tu tylk o jeden z prze­ jaw ów odm iennej p oetyk i utw oru. To nic, że i on — podobnie jak oda K oźm iana — opiera się na działaniu dw u różnych sił kształtujących koncepcję w yp ow ied zi. T ych sam ych sił naw et: retoryk i przem ów ienia i śp iew n ości żalu-dum ania. M iał rację K leiner, gdy w id ział w nim „strofy będące zarazem odą i m arszem pogrzebow ym , retoryczne i m uzyczne, z silnych, energicznych k ontrastów budowane w rytm ie w y ra zisty m ” 19.

I w ydarto go z ziem i popiołem; I wydarto go wierzbie płaczącej, Gdzie sam leżał, ze sławy Aniołem;

Gdzie był sam, nie w purpurze błyszczącej; Ale płaszczem żołnierskim spowity,

A na m ieczu jak na krzyżu rozbity.

Trium falna oda i elegia żałobna. W iersz o d w oistym obliczu, a prze­ cie w w yrazie sw y m jedn olity, m ocny i ostry jak klinga „szabli n a g iej”, 0 której m ow a w ostatn iej strofie utworu.

Oda K oźm iana — m im o dw ojakich sił k ształtu jących — b yła tylk o odą, jej koncepcja w yn ik ała z dążenia do harm onijnego zespolenia obu różnorodnych czynn ików stylow ych , i dlatego w praktyce opierała się na zasadzie odrębnych sfer oddziaływ ania dwu różnych tendencji: jedne elem en ty w iersza k ształtow an e b y ły w m yśl założeń retorycznych, inn e — zgodnie z zasadą śp iew ności. P oetyk a k lasycyzm u w yp ły w a ła z estety k i harm onii, pełni, klarow ności i uzgodnień w ew n ętrzn ych . Jej ideałem staw ał się w iersz „gładki” i w w ym ow ie sw ej m ożliw ie jednoznaczny. T oteż apoteozę N apoleona oparto w Odzie K oźm iana na pełnej blasków ch w ili n iczym nie zm ąconego trium fu Cesarza. Jego w yrazem stać się m iała oda-śpiew , w yp ow ied ź, w której obie siły kształtu jące zm ierzały do jak n ajp ełn iejszego zespolenia w harm onijnym uczczeniu historycznej c h w ili zw ycięstw a.

Inaczej u Słow ackiego. Jego w iersz jest nie tylk o odą trium falną; jest także w ty m sam ym stopniu elegią żałobną. Jego w iersz — zgodnie z estety k ą rom antyzm u — opiera się przede w szystk im na grze przeci­ w ień stw , k ontrastów , d ysonansów i różnorodnych załamań: w tonie, w m etryczn ych założeniach w iersza, w ogólnej koncepcji w y p ow ied zi. E fek t p oetycki w yrasta z tego w łaśn ie, co jest w nim dw oiste, sprzeczne, d w u asp ek tow e, w niedopow iedzeniach zasugerow ane, przeciw staw n ym i w artościam i w em fazie retorycznej spiętrzone. Purpura królew ska 1 płaszcz żołnierski, piram idy od w ieczne i m ew grom adka szara, trąby w ojen n e i lam en t pacierzy, zw ycięstw o G olgoty i w ielk ość tego, który w raca tu „n iczym ”...

(17)

N ie gloria k la sy cy sty czn ej aureoli, ale b oleśn ie odczuta d w oistość u w ielb ien ia i pogardy, ch w a ły i urągania, zw y cięstw a i klęski, w ielk ości i znikom ości człow iek a — oto patos, k tó ry przenika w szy stk ie elem en ty te g o u tw oru. P rzem aw ia w n im ktoś. p rzejęty p raw d ziw ie, osobiście, d otk liw ie; w str zą śn ię ty ty m w szy stk im , co jako praw da o św iecie i o człow iek u sta ło się jego p rzeżyciem z pow odu zdarzenia odtw arzanego w w y p ow ied zi. I n ie da się przeżycia tego sprow adzić do chłodnego, jak g d yb y o ficja ln eg o en tu zjazm u m ów cy, spokojnie i z dystan su k ształ­ tu ją cego sw ą gładką, zaokrągloną w yp ow ied ź.

N ie m iejsce tu na m n ożen ie p rzyk ładów tego rodzaju. Ani na szkico­ w a n ie d alszych etap ów tego ciągu rozw ojow ego — już n ie ody przecie, ale liry k i retoryczn ej, która b y w zesp ole in n y ch k ategorii w yp o w ia d a­ nia się liry czn eg o sp ełn iała dziś np. zadania daw nej ody. B yć m oże, iż m etodą takich h istoryczn ych p ow iązań dałoby się od tw orzyć w szy stk ie p ośrednie og n iw a m ięd zy p rzyw o łan y m i tu przykładam i z okresu k la­ sy cy zm u i p oezji rom antyczn ej a tak im i utw oram i, jak H erostrates L echonia, W a r s z a w a S łon im sk iego czy L a m e n t R óżew icza.

In n y ciąg rozw ojow y dałoby się z pew n ością zarysow ać na przykładzie zestaw ien ia w ie r sz y w intonacji „ m ów ion ej”. Choćby w trzech k o le j­ n ych przem ianach listu p oetyck iego. K rasick iego list Do K ró la o p r z y ­

jaciołach — n atu raln y, sw obodny, ale w sw obodzie sw ej elegancki,

ch łod n y i p oh am ow any w e w n ętrzn ie. B rodzińskiego L i s t do A lek sa n d ra

C h o d k ie w ic za pod w p ły w e m retory k i k lasy cy styczn ej u k ształto w a n y ora-

torsko, do p rzem ów ien ia n iem al p rzym yk ający, w y so k im ton em w y p o ­ w ied zi p ub liczn ej o ficja ln y. I S łow ack iego listy z Egiptu: odcinające się od tam tych rea listy czn ie żyw ą, potoczną polszczyzną p oufałej, z lekka żartob liw ej, n iek ied y w zru szon ej inform acji; d ynam iczne poszarpaną, u ryw an ą linią w ciąż zm ienn ej składni, kapryśnej inton acji i sw obody n arracyjn ego w iersza. A le ten sam poeta, gdy w k oncep cji sw ej w y ­ p ow ied zi pow iązać sp rób uje kam eralną intonację u tw oru „m ów ion ego” z n am iętn ą retoryk ą w e w n ętrzn eg o w zbu rzen ia, u k szta łtu je now ą postać liry k i retoryczn ej: uniesion ą, ale osobistą, in tym n ą n a w et in w ek ty w ę

P r z e k l ę s t w a i so n etó w Do A. M. 20

5 Czas na w n iosk i zam ykające.

T endencje k szta łtu ją ce u tw o ry liryczn e na w y p ow ied ź śp iew n ą, d e- klam acyjn ą lub „m ów ion ą” przenikają zarów no gatu n ki p oezji p rzed- rom antycznej, jak i od m iany liry k i p óźn iejszej. Co w ięcej: w iążąc się

20 Zob. analizę tych w ierszy w szkicu: Sło wackiego — „śpiewu ta je m n ice”, s. 198—205.

(18)

i ścierając ze sobą w różnorodny sposób, stanow ią czynn iki w strukturze p oszczególn ych u tw orów dość łatw o rozpoznaw alne i z naturą g łów n ych g atu n k ów liry k i przedrom antycznej zw iązane jako siły od daw na w nich dom inujące.

Oda, hym n, d ytyram b — to zjaw iska, w których uniesiona postaw a podm iotu n ajch ętniej się skłania ku intonacji retoryczn ej. To n ie znaczy, iż dom inacja ta w ciągu d ziejów trw ała n iezm ienn ie i że u trzym yw an o ją zaw sze w jedn ak ow ym n atężeniu. Wręcz odw rotnie: b yw ało też ina­ czej. Tu w szak że chodzi n ie o k lasyfik ację stałą, ale o ten d en cję gatunku n atu raln ie zw iązaną z w rodzoną m u niejako koncepcją ogólną. Po­ dobnie jak różne odm iany p ieśni — jako liryk i ujm ującej w yp ow ied ź intym n ą, osobistą — cią ży ły zgodnie ze swą naturą ku intonacji śp iew ­ nej. I jak list lub epigram at czy im podobne gatunki liryk i kam eralnej, sta w a ły się w natu ralny sposób przejaw am i poezji u kształtow an ej na w y p o w ied ź „m ów ioną”. I to pozw ala klam ram i w sp óln y ch czyn n ik ów k ształtu jących spiąć ze sobą lin ie rozw ojow e daw n ych p rzedrom antycz- n y ch gatu n k ów liry k i z d ziejam i jej n ow szych odm ian, jako z przeja­ w am i różnych sposobów przejm ow ania i krzyżow ania d zied zictw a ży­ w y c h trad y cji gatu n kow ych.

I w reszcie jeszcze jedno, ostatnie, przypom nienie. Z m ianom h isto ­ ryczn ym u legają n ie ty lk o struk tu raln e i funkcjonalne p rzeja w y w ciąż k rzyżu jących się i ścierających ze sobą gatunków . P roces rozw ojow y ob ejm uje tak że pojęcia ogóln e o gatunkach; w procesie rozw oju k szta ł­ tu ją się one i przekształcają, w ytw arzając ciąg przem ian, którego lin ie i k ieru nk i n ie zaw sze się pokryw ają z drogami praktyki p oetyck iej. A le dla d ziejó w p oezji stan św iadom ości literackiej p anujący w d anym etapie stan ow i w a żn y czynn ik procesu rozw ojow ego. M iędzy in n ym i także jako elem en t d ecyd u jący o h istorycznej jednolitości zjaw isk gatu n kow ych m im o tak znacznej nieraz odm ienności ich przejaw ów strukturalnych.

Przek ształcają się one w różnym stopniu i w n iejed n ak ow ym tem ­ pie — zależn ie od n atu ry gatunku i od roli etapu rozw ojow ego w historii sztuk i p oetyck iej. Są b ow iem gatunki łatw iej p rzystosow ujące się do zm ian czasu, giętk ie i w ciąż się odnaw iające, oraz gatunki bardziej sztyw n e, siln iej znorm atyw izow ane, n iekiedy niem al już m artw e. Są także różne okresy życia literackiego: niektóre stanow ią etap y zm ian szyb k ich i g w ałto w n ych — chciałoby się rzec: rew olu cyjn ych ; in n e na­ tom iast zm ierzają jed yn ie ku rozw ijaniu tend en cyj poprzednio już w p ro­ w ad zon ych poprzez stop n iow e i p ow olne rozszerzanie ich m ożliw ości p oetyckich w od m ien nych nieco rozw iązaniach gatunkow ych.

A le zaw sze bodaj zachow ana zostaje ciągłość łańcucha rozw ojow ego: zjaw iska n ow e (czy odm ienione tylk o) u staw iają się na tle trad ycyjn ych ukształtow ań i tradycję tę usiłują poprzez grę p rzeciw staw ień i

(19)

życzeń w y zysk ać jako w ła sn y środek w yrazu. N aw et w najdalej posu­ n ięty ch przekształceniach, ok reślon ych przed ch w ilą jako n iem al rew o­ lu cyjn e, gra w yn ik ająca z odm iennego u staw ien ia się n ow ego w ytw oru p oetyck ieg o na tle u kształtow ań p rzysw ojonych już w poprzednich eta­ pach rozw oju — sta je się fa k tem historycznym , z którym obserw atorow i w ypada się liczyć jako z rea ln ym czynn ikiem życia literackiego.

I w ów czas św iadom ość literacka, utrw alająca dynam iczny zw iązek p rzeciw staw ień i k on tyn u acji gatu n kow ych, byw a nieraz głów ną podsta­ w ą ciągłości rozw ojow ej zjaw isk dość różnorodnych — je śli chodzi o u k ształtow an ie etapów o d leg ły ch czasowo, a le p ow iązanych ze sobą jedn olitością procesu historycznego. Z teg o też w zg lęd u historyk ow i li­ teratu ry n ie m ogą w ysta rczy ć obserw acje zjaw isk poezji. W łaściw e od­ czytan ie fa k tyczn ych pow iązań w d ynam ice poszczególnych etapów ga­ tu n ku n astąpić m oże dopiero w ted y , gdy opierać się ono będzie na do­ kładnej znajom ości rów noczesn ych przem ian w stan ie św iadom ości li­ terackiej, utrw alającej tę d ynam ik ę w zajem n ych oddziaływ ań, przeciw ­ staw ień i k ontyn u acji gatunkow ych, tak jak się o n e rysow ały oczom ów czesn ych św iad ków i aktorów procesu historycznego.

Cytaty

Powiązane dokumenty