Zdzisław Najder
O "Listach z podróży" do Ameryki
Henryka Sienkiewicza
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 46/1, 54-122
ZD ZISŁA W N A JD ER
O „LISTA C H Z PO D RÓ ŻY “ DO AM ERYKI HENRYKA SIEN K IE W IC Z A
1
M onograficzne opracow anie L istó w z podróży do Amerj^ki. łącznie z n a stę p u jąc y m i po n ich bezpośrednio listam i z P aryża, w y d a je się sp raw ą palącą. Z adaniem n iniejszej p racy je s t próba tak ie j m onografii.
M usi to być m o n og rafia szczególnego rodzaju. L is ty z podróży są n iew ątp liw ie sam e w sobie dziełem w y b itn y m i zasługującym na uw agę badacza. M ają sw oją c h lu b n ą k a rtę n ie ty lk o w dziejach naszej lite ra tu ry , ale i w h isto rii naszej m yśli postępow ej. Ich zn a czenie je d n a k n a jisto tn ie jsze i dla h isto ry k a lite ra tu ry najciekaw sze p olega n a tym , że za jm u ją one sp ecjaln ą pozycję w rozw oju ideologii i sztu k i p isarsk iej autora. Różnica poziom u i stanow iska ideowego m iędzy dziełam i Sienkiew icza pow stałym i p rzed w y jazd em do A m ery k i i po pow rocie sta m tą d — je st zupełnie widoczna. A jed n o cześnie w obu okresach, p oprzedzający m i n astęp ujący m , spotykam y cechy w spólne, w idzim y — obok zm ian — tak że w y raźn ą ciągłość. Z jaw isk a te d om agają się w y jaśn ien ia. O kres „a m e ry k a ń sk i“ życia i tw órczości Sienkiew icza je s t więc okresem kluczow ym i jego m ono g rafia m usi być n astaw io n a przede w szystkim n a odnotow anie ewo lu c ji p isarza oraz pokazanie przyczyn, p rzejaw ó w i n a stę p stw tej ew olucji.
Z d rug iej stro n y je st to okres bardzo w y raźn ie w yodrębniony, coś ja k b y „w ąskie g a rd ło “ w biografii pisarza, epoka sw oistego w y izolow ania Sienkiew icza od sp ra w krajow y ch. W yizolow ania — bo żył czas dłuższy w odległości w ielu tysięcy k ilom etrów od Polski, w śród d iam etraln ie różnych w arun kó w , innych ludzi, inn ych spraw . Sw oistego — bo przez cały te n czas Sienkiew icz nie zapom ina o k ra ju , m yśli o nim i na otaczającą rzeczyw istość p a trz y z regu ły
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 55
jak o P o lak -p atrio ta. Taka sy tu a c ja to w yjątkow o ciekaw y m a te ria ł do badań. C iekaw y i... niebezpieczny dzięki w ielości nasuw ający ch się hipotez i koncepcji.
K onieczne okaże się p rzy ty m opracow anie szeregu zagadnień ubocznych i pom ocniczych, ja k spraw a poinform ow ania ówczesnego społeczeństw a polskiego o stosunkach am erykańskich, sp raw a sy tu acji społeczno-gospodarczej Stanów Zjednoczonych w latach 1875— 1880 (szczególnie k w estia położenia wychodźców polskich), sp raw a g atu n k u literackiego „listów z podróży“ itd. Z ajm ie to może stosunkow o zb yt w iele m iejsca, ale n ieste ty szczupłość — lu b w ogóle b rak — opracow ań, n a k tóre m ożna by się w w yżej w ym ienionych sp raw ach powołać, czyni te dłużyzny koniecznym i.
B adania nad L ista m i z podróży nie były dotychczas p rzep ro w a dzane. B rak jakiegokolw iek bardziej szczegółowego om ów ienia
Listów , w opracow aniach ogólniejszych b ra k ich ściślejszego pow ią
zania z poprzedzającą i następ u jącą po nich działalnością pisarza. B rak w ogóle stu d iu m ujm ującego k ry ty czn ie i dokładn ie wczesną twórczość a u to ra Na marne. B rak w reszcie — i to jest m oże n a j bardziej uderzające — pracy, om aw iającej ew olucję środków a rty sty czn y ch u Sienkiew icza.
Pierw szy pisał o Listach M arian Zdziechowski. W ypow iadał o nich sądy n iew ątp liw ie efektow ne, ale i — rów nież n iew ątpliw ie — n ie słuszne. O kreślenie L istó w z podróży jak o p ro te stu przeciw „fałszy w em u [...] i jed n o stro nn em u pozytyw izm ow i, zadow alniającem u je dynie w ym agan ia rezonującego rozsąd ku“1, i jak o n a w ro tu do ro m an ty zm u — k ie ru je uw agę na całkiem błędne szlaki. P ierw szy m onografista Sienkiew icza, Chm ielowski, pow iedział o Listach bardzo niew iele, podkreślił tylko przełom ow ą dla dalszego rozw oju Sienkie wicza rolę okresu am erykańskiego2. D opiero J u lia n K rzyżanow ski dał w r. 1946 doskonały, k ró ciu tk i szkic, zaw ierający tra fn ą , choć pobieżną, c h a ra k te ry sty k ę w artości arty sty czn y ch L istó w z podróży. P o d k reślił tam elem en ty postępow ości i hum anizm u, zw rócił uw agę na znaczenie cyklu jak o m ate ria łu do późniejszych utw o rów 3. Czysto
1 M. Z d z i e c h o w s k i , Henryk Sienkiewicz w Listach z podróży po A m eryce i obrazkach amerykańskich. A t e n e u m , 1882. Kazimierz C z a c h o w s k i przedrukował artykuł w tomie: Henryk Sienkiewicz. Obraz tw ór czości. Warszawa 1931, s. 97—112. M iejsce cytowane: s. 101.
2 P. C h m i e l o w s k i , Henryk Sienkiewicz w oświetleniu kry ty c zn y m . Lwów 1901, s. 32—33.
" J. K r z y ż a n o w s k i , Listy Henryka Sienkiewicza. D z i e n n i k P o l s k i , II. 1946, nr 251.
56 Z D Z I S Ł A W N A J D E R .
m ateriało w ą w arto ść p o siadają a rty k u ły J a n a Górskiego (Z ygm unta Falkow skiego), pośw ięcone ew olucji pisarskiej Sienkiew icza, będącej w ynikiem podróży do A m eryki. G órski słusznie dostrzega szereg fo rm aln y ch sym ptom ów rozw oju, ale ograniczenie się do sp raw fo rm y n iesły ch an ie zacieśnia jego ho ry zo n ty 4. P ierw sza w reszcie m ark sistow sk a p ró b a spojrzenia na L isty , a rty k u ł B a rb a ry R afałow - skiej, nie je s t p rac ą naukow ą, lecz publicy styczną i nie odznacza się p recy zją w ujęciu p ro b le m aty k i5.
2
Sienkiew icz deb iu tow ał w r. 1869 spraw ozdaniem te a tra ln y m z w y stęp u R apackiego w kom edii S ardou N asi najserdeczniejsi. W ciągu n a stę p n y c h sied m iu la t jego tw órczość ro zw ijała się po trz e ch liniach: k ry ty k i literack iej i te a tra ln e j, k ro n ik a rstw a i now e listy k i. W ro k u 1876 Sienkiew icz m iał ju ż w swoim dorobku jed en szkic pow ieściow y (Na marne), pięć now el (N ik t nie je s t pro rokiem
m ię d z y sw y m i, D w ie drogi, Sielanka, S ta ry sługa, Hania), dw a studia
histo ry czn o literack ie (o S ępie-S zarzyńskim i o M iaskowskim ), trz y listy z w y staw y w iedeńskiej, w spom nienie po śm iertne o J a n ie Chę cińskim , dziesięć recen zji tea tra ln y ch , dw anaście literack ich i —
last b u t n o t least — sześćdziesiąt c ztery ew en tu aln ie sześćdziesiąt
pięć k ro n ik 6. D orobek ten, o p lątan y n ieje d n ą legendą biograficzną a dotychczas m ało zbadany, je st ciągle przedm iotem m nóstw a nie porozum ień i n a stręcza w iele kłopotów in te rp re ta c y jn y ch .
W rok u 1881 w recen zji Z a rysu lite ra tu ry polskiej ostatnich lat
szesnastu P io tra C hm ielow skiego Sienkiew icz o stro zapro testow ał
przeciw ko tw o rzen iu fik c ji naukow ej o „w alce dw óch obozów“, o w alce „m łodych ze s ta ry m i“ w lata ch siedem dziesiątych. Choć nie na w szystkie jego a rg u m e n ty m ożem y się zgodzić, recen zen t m iał dużo racji. P rzed ział m iędzy p o zy ty w istam i a „id ealistam i“ był w w ielu p u n k ta c h pozorny, a w lite ra tu rz e do p raw dy tru d n o go p rze prow adzić. Cała lite r a tu r a realizm u k ry tyczn ego — a tak że tacy p i sarze, ja k B liziński lu b Sabow ski — p ozostają gdzieś na boku. S ien
4 J. G ó r s k i , Sien kiew icz — ew olu cja pisarza. T y g o d n i k P o w s z e c h n y , VIII, 1952, nry 31—35.
3 B. R a f a ł o w s k a , K langor żu raw i nad brzegiem Oceanu Spokojnego. T w ó r c z o ś ć , VII, 1951, nr 4.
6 W yliczam w g wydania: H. S i e n k i e w i c z , Dzieła [=*Dzieła]. Wydanie zbiorowe pod red. Juliana K r z y ż a n o w s k i e g o . T. 1. Warszawa 1949.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 57
kiew icz m iał zresztą pełne p raw o do p ro testu, bo i jego w łasna tw ó r czość nie da się w m ontow ać w sk onstruow ane przez Chm ielowskiego ram y (chyba z pom inięciem cech w ażnych), nie da się przed staw ić p rzy pom ocy fałszyw ego a p a ra tu pojęciowego (chyba z pogw ałceniem zasady niesprzeczności). Sąsiedztw o w dorobku now elistycznym H u
m oresek i S iela n ki w praw ia nas w zakłopotanie. Jeszcze tru d n ie jsz a
jest spraw a z kronikam i, jeśli się nie chce uznać Sienkiew icza za kam eleona.
T rzeba będzie w najbliższej przyszłości podjąć próbę nowego u staw ien ia tw órczości Sienkiew icza, pow iązania jej z inn ym i n u rta m i ideow ym i, nie tylk o z pozytyw izm em , w skazania n a isto tne zw iązki z tra d y c ją literack ą rom antyzm u. P raca niniejsza może być tylk o p rzyczynkiem do tak iej próby.
N ajw cześniejszym , znanym nam tylk o ze słyszenia u tw o rem Sien kiew icza była p ow iastka Ofiara, o k tó rej ukończeniu donosił w g ru d niu 1865 r. w liście do K onrada Dobrskiego:
Najprzód m uszę ci powiedzieć, że to jest dziecię chorowitej wyobraźni m o jej, które pew nego dnia, mniejsza o datę, poczęło się szarą godziną pod piecem a dwa dni później ujrzało już św iatło dzienne. Jest to m alowidło jaskrawe jak wszystko, co w yjść może spod mego p ió r a 7.
Z tej i in ny ch w zm ianek w listach do Dobrskiego, ja k zresztą z tonu całej korespondencji, wnioskow ać m ożem y z pewnością, że była to pow iastka n atch nion a duchem senty m entaln o-bu rzliw eg o ro m antyzm u. Podobnie zapew ne m iała w yglądać i zam ierzona pow ieść 0 S p y tk u z M elsztyna, op arta na dziełach Szajnochy. M łody a u to r cy tu je ciągle erotyczne frag m en ty ze Słowackiego, w yznaje, że m a m nóstw o pom ysłów, i zapowiada, że gdyby je w ykonał, „zbladł 1 znik n ąłb y K raszew sk i“ 8. W łaśnie nie kto inny, a K raszew ski!
M imo dość w ysokiego m niem ania o w łasnym talencie m łody Sienkiew icz zd aje sobie, p rzy n ajm n iej częściowo, spraw ę z w ad sw e go literackiego rzem iosła i z potrzeb y uzupełniania w iedzy o życiu i technice pisarskiej:
Zresztą takie są tam trudności, że człowiek mało nie zwariuje. N ie wiem , co moi bohaterowie i m oje bohaterki mają do siebie mówić, jak mają trzymać ręce, głowy, nogi i „inne organiczne członki“ ®.
7 Dzieła, t. 55, s. 124. 8 Tamże, s. 126. 9 Tamże, s. 90.
58 5 L A W N A J D E K
trzeba się ogromnie pilnow ać prawideł powieściowych, których my na nieszczęście nie znamy w cale...10
Dla przyszłego a u to ra Szkicó w w ęg lem szkołą realizm u nie były n a pew no an i w ierszow ane pow iastki autobiograficzne (zachowało się ich trzy), ani n a w e t pierw sza d ru k o w an a pow ieść pt. Na marne. U kazała się ona w r. 1872, ale ukończył ją Sienkiew icz ju ż w lu ty m r. 1871, a w k w ietn iu lu b m aju była czy tan a przez K raszew skiego i chw alona przez niego w liście do K on rad a D obrskiego z 29 m aja 11. Z a rad ą p rzy jació ł a u to r poddaw ał powieść k ilk a k ro tn y m p rzeró b kom . W idział w niej w iele zalet, choć nie m iał by n ajm n iej p rete n sji do now ato rstw a. P isał do „K o n ra d ia “ D obrskiego:
W całości są m iejsca bardzo ładne, język w szędzie dość żyw y i ener giczny. Zwracam Twoją uwagę, jak ku końcowi panuje praw ie wyłącznie dialog i akcja prawie z gorączkową żyw ością się toczy. N ajwiększą wadą tej powieści, gdybyśm y ze stanow iska utylitarnego chcieli patrzeć, jest brak tendencji: jest to, jeśli chcesz, psychologiczny obrazek, jakich zresztą m nóstwo się drukuje...
Istotnie, Na m arne je s t u tw o rem pełn ym konw encjonalności i w ogóle bladym . O ile fo rm aln ie m ów i o w yp adk ach w spółczesnych (o b serw u jem y n a w e t p ró b y stw o rzen ia lokalnego, kijow skiego ko lorytu), to cały c h a ra k te r id eo w o -artysty czny pow ieści zdecydow anie trą c i anachronizm em . N ie w y d aje m i się rów nież, by skreślone ze w zględów c en zu raln y ch fra g m e n ty o silniejszym zabarw ieniu p a trio ty cz n y m m ogły nadać je j wyższą ran g ę litera c k ą 12.
N a m arne nie m a także nic w spólnego z p rzy stę p u ją c y m w łaśnie
do g en e ra ln e j ofensyw y pozytyw izm em w arszaw skim . Szukanie w n iej odgłosów w alki „m ło d ej“ i „ s ta r e j“ p ra sy prow adzi gładko n a m anow ce. J e s t to pogłos pow ieści późnorom antycznej, dokładniej: jej odm iany sp o łeczn o-sen tym en talnej. T em aty k a i ogólny „m o rał“ p rzy p o m in ają w p raw d zie m ocno W klatce Orzeszkow ej (1869), ale u ję c ie p rob lem u je s t u Sienkiew icza jeszcze b ardziej tra d y c jo n a li- sty czn e niż w atako w an ej przez pozytyw istów pow ieści a u to rk i Pana
G raby. Na m a rn e p rzy po m ina ten d e n c ją raczej D w a św ia ty (1856),
a zw łaszcza Pod w ło sk im n ieb e m (1845) K raszew skiego. K raszew ski,
10 Tamże, s. 125. 11 Tamże, s. 177—178.
12 Por. w spom nienie o Sienkiew iczu pióra J. K o t a r b i ń s k i e g o . K u r i e r W a r s z a w s k i z 27 X I 1916. Ślady ingerencji cenzury znajdujemy także w pierwodruku ( W i e n i e c , 1872).
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 59
gdy m u dano do oceny Na m arne, pisał w łaśnie Dzieci w ie k u i m u siał d eb iu t Sienkiew icza odczuć jako coś bardzo sobie bliskiego: u ję ciem tem atu , stylem , ideologią m gław icow o-postępow ą.
Ów czesną postaw ę ideow ą Sienkiew icza m ożna określić jako niesprecyzow anie dem okratyczną. P isarz posiadał skłonności litera c kie w k ieru n k u rom antycznego epigoństw a. Z tak im w idzeniem po staci a u to ra N a m arne całkow icie zgadza się tem a ty k a i treść dw u w spółcześnie napisanych studiów historycznoliterackich: o M ikołaju Sępie-Szarzyńskim i K asprze M iaskowskim .
W ro ku 1871 czy 1872 Sienkiew icz dał się porw ać ogólnej ofen syw ie pozytyw istów . Podziałała niew ątp liw ie p ew na zbieżność za łożeń dem okratycznych, zdecydow anie hum an istyczn a postaw a m ło dego dziennikarza, w reszcie środow isko — bojow a m łodzież byłej Szkoły G łów nej. Sienkiew icz p rzejm u je od pozytyw istów to, co było u nich n ajb ard ziej postępow e: hasło refo rm i k u lt w iedzy. W yrazem tej now ej postaw y są przede w szystkim H um oreski z te k i W orszyłły, d ru k ow an e od m aja 1872 r. w dodatku pow ieściow ym sztandarow ego organu pozytyw istów — P r z e g l ą d u T y g o d n i o w e g o . Nie m am y tu jed n a k do czynienia z jakim ś zdecydow anym n o v u m w po rów n an iu z dotychczasow ą p ra k ty k ą pisarsk ą Sienkiew icza. Nie na próżno p od k reśla on, w cytow anej ju ż recenzji z Za rysu C hm ielow skiego, silne zw iązki z tra d y c ją literacką. T rzeba też stw ierdzić, że m im o n iew ątp liw ie postępow ej ten d en cji H um o reski stanow ią nie znaczny tylk o k ro k n a drodze ich a u to ra do realizm u. N iew iele tam praw dziw ej znajom ości życia, za dużo haseł, program ow ości i sza blonów.
Podstaw ow ą szkołą realizm u sienkiew iczow skiego była działal ność k ro n ik arska. Z jej początkam i ( G a z e t a P o l s k a , 1873) zw ią zana je s t pew na, najzupełniej fałszywa, legenda. P re te k s t dał sam Sienkiew icz, opow iadając żartobliw ie o surow ości re d a k to ra G a z e t y , Józefa Sikorskiego:
Co sobota przelewałem cały liryzm mej młodej duszy w czterysta w ier szy kroniki, w piątek odczytywałem te liryczne kroniki na sesji... Л cóż powiecie: oczy m ojego redaktora zachodziły krwią, broda rozwiewała się na pół horyzontu, a z głębi tej brody wychodził grzmiący głos:
— Mój panie! ja nie proszę pana o poezje! m nie trzeba fak tów !...13
A ntoni Zaleski p rzed staw ił rzecz w zupełnie innym św ietle. W e dług niego opieka red a k to ra m iała polegać n a ham ow aniu n a tc h n
60 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
n ia poetyckiego i skreślan iu co oryginalniejszych fragm entów . Pisze on o Sikorskim :
Ja chcę faktów! proszę o faktaL . powtarzał ustaw icznie biednemu Litwosowi, kreśląc mu wszystko, co było tylko żywszym , oryginalniejszym i ponad szablon w yskakiw ało. Z felietonu leciały też co tydzień strzępki, a zostaw ał tylko suchy s z k ie le t14.
Tym czasem cen zura ta k a — w b re w w spółczuciu h istoriografów — m ogła Sienkiew iczow i w y jść tylko na dobre. I w yszła: w początko w ych kro n ik ach je s t n ieporó w nan ie w ięcej poetyczności w złym s ty lu, konw encjonalizm ów , z ry w an ia z realiam i i b u jan ia w obłokach. P óźniejsze zniknięcie ty ch w ad, u niem ożliw iających zbliżenie się do realizm u, zaw dzięczam y więc w dużej m ierze p racy Sikorskiego. R ed ak to r w ołał o fak ty — ależ to najlepsze, czego m ógł w ym agać od utalentow anego, ale m ającego pięknoduchow skie ciągotki felieto nisty.
Sienkiew icz je s t w k ro n ik ach n iew ątp liw ie p ro p ag ato rem idei pozytyw izm u. Ale p ro p ag ato rem szczególnego rodzaju: w iele ele m en tó w p o k ry w a się ze sk ład nik am i ideologii pozytyw istycznej, ca łość je s t je d n a k zdecydow anie odm ienna.
Rzecz ch a ra k te ry sty c z n a , że za koniecznością p ew ny ch refo rm i udosko n aleń Sienkiew icz p rzem aw ia często w imię... t r a d y c ji 15. K ładzie głów ny nacisk n a zw iązek z tra d y c ja m i narodow ym i, n a kon ty n u a c ję tra d y c ji postępow ych, p rzeciw staw ia się no w ink arskiem u kosm opolityzm ow i. N ajja sk raw ie j w y raził to w w ypow iedzi o lite ra tu rze:
Być może, iż pow ie kto, że stanęliśm y, idąc za najnowszym ruchem zagranicznym, po stronie realizm u przeciw idealizm owi, po stronie tenden cyjności przeciw teorii: sztuka dla sztuki. I to nie. Kraszewski, Kaczkowski, Korzeniowski, Jeż, Zachariasiew icz pisali pow ieści metodą realną, nie tylko zanim nazwa „młodzi“ była wynaleziona, ale zanim wielu z m łodych żyło na św iecie...16
Słow a te, jak k o lw iek pisane w r. 1881, są c h a ra k te ry sty c z n e dla stanow iska a u to ra tak że w okresie w cześniejszym .
T ypow ym a d re sa te m k ro n ik Sienkiew icza są nie m ieszczanie, a ziem iaństw o 17. Łączy się z ty m w iele złudzeń a u to ra C h w ili obec
14 B a r o n o w a X.Y.Z. [Antoni Z a l e s k i ] , T ow a rz ystw o warszawskie. Wyd. 2. T. 2. Kraków 1889, s. 119.
15 Np. G a z e t a P o l s k a , 1873. — Dzieła, t. 47, s. 48. 16 Dzieła, t. 45, s. 272.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 61
n e j (por. np. k ry ty k ę m łodzieży współczesnej i — jako jej przeciw
staw ien ie — ty p daw nej m łodzieży szlacheckiej, analogiczny do głów nych postaci H a n i18), ale tak że i fa k t pozytyw ny, m ianow icie: głę bokie i rzeczowe zajęcie się pro b lem aty k ą w iejską.
Chm ielow ski w Zarysie najno w szej litera tu ry polskiej n ag ro m a dził w iele spostrzeżeń dotyczących osłabienia bojowości i częściowej zm iany fro n tu w arszaw skich działaczy pozytyw istycznych od drugiej połow y 1874 roku. A le w ysunięte p róby w yjaśnien ia genezy tego z ja w iska są n a ogół m ętn e i nieprzekonyw ające. Z podanych przez Chm ielow skiego przyczyn n a uw agę zasługuje tylk o jedna: w zm o żenie k u ltu rk a m p fu w Poznańskiem i skierow anie dzięki tem u uw agi ogółu n a zagadnienie obrony narodow ości. A nalogicznie działało wzm ocnienie akcji ru sy fik acyjn ej (w r. 1874 zniesiono w gim nazjach n au kę języka polskiego; w dw a lata później zakończono w prow ad za nie języ ka rosyjskiego do urzędów , czyniąc go językiem sądowym ) i połączone z nią m asow e bezrobocie polskiej intelig encji urzędniczej. D la w ytłum aczenia słabnącej bojow ości i postępow ości pozytyw istów najw ażn iejszy m je st fak t pojaw ien ia się zaczątków ru ch u ro b o tn i czego; fakt, że k apitalizm poczuł się zagrożony.
Tym czasem w k ro nikach Sienkiew icza spotykam y się ja k gdyby z procesem odw ro tn ym niż zanotow any przez Chm ielowskiego. K ry ty k a istniejący ch stosunków społecznych zaostrza się zdecydow anie. H oryzont społeczny au to ra ulega znacznem u rozszerzeniu. M am y tu w ięc w y raźn ą linię w stęp u jącą i w y raźną odrębność od ogółu p o zyty w istów . T rzeba jed n a k oddzielić dw ie różne spraw y. Po pierw sze: su m ien na obserw acja życia, dzien n ik arsk a szkoła realizm u robi sw o je. P isarz -h u m a n ista zaczyna operow ać k o n k retn y m i fak ta m i spo łecznym i. S tąd niew ątpliw ie wznoszący się poziom ideow y i a rty styczny kronik, stąd w spaniałe obrazki satyry czne z życia a ry sto kracji, celnie i typow o uchw ycone scenki rodzajow e, stąd w reszcie bierze się doskonały sy ntetyczny obraz losu przeciętnego chłopa polskiego:
O biedny, płow ow łosy Krzychu, widzę jak na dłoni twoją przyszłość! Jak n ie umiesz teraz czytać i pisać, tak nie będziesz um iał do śmierci, n ie bożę! Gdy wyrośniesz, będziesz nocami jeździł w szkodę w cudzy ow ies z końmi. Sąd gm inny sądzić cię będzie za to, żeś z siekierą w cudzy las pojechał, a ty do śm ierci nie będziesz mógł zrozumieć, żeby m iędzy „wzion“ i „ukradł“ nie było żadnej różnicy. Potem, o Krzychu! zasm akujesz w w ód ce, nauczysz się przeklinać i w zyw ać „siarczystych“, będziesz tłuk ł swoją 18 Tamże, t. 48, s. 148 i n.
62 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
babę, aż będzie w niebie słychać, będziesz w adził się z sąsiadam i, Żyd bę dzie cię w yzysk iw ał całe życie, boć cię rachować nie nauczono. Będziesz ciem ny, obywatelu, jak tabaka w rogu; będziesz głupi i zły całe życie — boś był bez opieki za młodu, bo m atula nie m ogli, nie chcieli i nie um ieli nauczyć cię bojaźni bożej i m iłości do ludzi. Będziesz w prawdzie jęczał nieludzkim głosem w kościele, gdy ksiądz głos podniesie, a po mszy pój dziesz do karczmy i pobijesz się z drugim, takim samym jak ty biedakiem . A potem, Krzychu, postarzejesz: w łos się posrebrzy, ramiona się ugną od
pracy, ręce drżeć poczną, i czy wiesz, Krzychu, co się stanie? Oto syn, którego także n ie nauczyłeś bojaźni bożej ani m iłości do ludzi, wypędzi cię z chaty i każe pójść żebrać po św iecie. [...] Wrzosem pokryje się twoja m ogiła i ani śladu w krótce nie będzie po tobie i po tysiącach takich jak ty 1B.
Z acytow any u stęp je s t n iew ątpliw ie zapow iedzią nieco później szych S zk ic ó w w ęg lem .
A S zk ic e w ę g le m to w y raz gruntowanego rozczarow ania co do po zytyw istycznego, so lid ary stycznego p ro g ram u socjalnego, w szcze gólności zaś co do roli ziem iaństw a w ty m program ie. I tu w łaśnie sedno spraw y , bo d ru g im m om entem , w pływ ający m na zaostrzan ie się w k ro n ik a c h kry ty cy zm u , je s t rozczarow anie co do p ro g ram u po zy tyw istycznego w Polsce i co do jego e w en tu aln y ch w ykonaw ców . N iew ątp liw ie i S ta r y sługa i H ania są także, pośrednio, w yrazem tego rozczarow ania. Obok w ycieczki w szlachecką przeszłość spróbow ał Sienkiew icz inn ej pociechy; była nią w y p ra w a do A m eryki. Geneza tej w y p ra w y je s t sp raw ą na ty le specjalną, że zajm iem y się n ią osobno.
3
„Później w yniósł się do A m eryki, gdzie, w edług wieści, zagnała go tęsk n o ta m iłosna za głośną a k to rk ą “ — to p lo tk a rstw o — złośliw e zdanie W alerego P rz y b o ro w sk ie g o 20, m im o że nap isan e przed pół w iekiem , streszcza n iem al dokładnie dotychczasow e poglądy na po w ód w y jazd u Sienkiew icza do A m eryki. M iała nim być, k ró tk o m ów iąc, M odrzejew ska.
Oczywiście, n ie m a sensu negow ać w decyzji Sienkiew icza roli czynnika em ocjonalnego i osobistego, nie m a je d n a k sensu roli tej w yolbrzym iać. J a sk ra w y m nieporozum ieniem je st ju ż zdanie, że Sienkiew icz w y je c h ał za M odrzejew ską, w y je c h ał bow iem znacznie w cześniej. J e s t też rzeczą n iew ątpliw ą, że decyzja w yjazdu zapadła
19 Tamże, t. 49, s. 24—25.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A
63 w dużej m ierze pod w pływ em naszkicow anych pow yżej zm ian w ideologii i n a stro ja c h psychicznych Sienkiew icza. Rozczarow any bezw ładem polskich w arstw posiadających i przygnębiony ciężką atm o sferą polityczną k ra ju postanow ił w yjechać tam , gdzie k a p ita lizm św ięcił triu m fy, społeczeństw o słynęło z energii i przedsiębior czości, a ustrój państw ow y — z dem okratyzm u i liberalizm u. Jaśniej u jrzy m y to w św ietle w ypow iedzi H eleny M odrzejew skiej 21.
M odrzejew ska pisze, że n a p ro je k t podróży do A m eryki, w ysu nięty w gronie jej przyjaciół w r. 1875, w płynęły zasadniczo trz y czynniki. Po pierw sze: ogólna tru d n a sy tu a c ja w Polsce, sk łaniająca do p rzeniesienia się do „ k ra ju wolności, daleko od codziennej udręki, na jak ą narażo n y był każdy Polak w zaborze rosyjskim i p ru sk im “ 22. Po drugie: przem ęczenie znakom itej arty stk i. Po trzecie: w ielki za p ał przyjaciół jej i jej męża, hrabiego K arola Chłapowskiego, po w stańca z r. 1863 i w ięźnia M oabitu. P rzyjaciółm i ty m i byli: Ju liu sz Sypniew ski, tow arzysz w ięzienny Chłapowskiego, S tan isław W itkie wicz, wówczas jeszcze m ało znany m alarz, L ucjan Paprocki, także m alarz, A dam Chm ielowski, późniejszy B ra t A lbert, i S ien k iew icz23. Zapał dotyczył nie ty lko zm iany m iejsca pobytu, ale i ogólnego p rze kształcenia w aru n k ó w życia. Cały zespół m iał założyć w K alifo rnii (ta w łaśnie p ro w incja w y b ra n a została zapew ne za nam ow ą Rogera Ł u b ie ń sk ie g o 24) kolonię farm ersk ą n a w zór sław nej B rook F arm koło W est R oxbury, w M assachusetts 25. Z asadą tej „k o m unistyczn ej“ kolonii, zorganizow anej w r. 1841 przez grono in telek tu alistó w am e ry k ań sk ich pod kierow n ictw em G eorge’a R ipleya (przy w spółdzia łaniu m. in. N ath an iela H aw th o rn e i R alpha W aldo Em ersona), była w spólna p raca na roli. Analogiczne p lany m iała nasza gru pa. Z nie chęcenie do u rban isty czn y ch form życia p rzeb ija w zw ierzeniach M odrzejew skiej zupełnie w yraźnie. P rzed e w szystkim jed n a k znie
21 Pam iętniki w ielkiej aktorki są niezm iernie cennym m ateriałem do stu diów nad amerykańskim okresem życia Sienkiewicza. Z jednym wszakże za strzeżeniem: ukazały się trzydzieści lat po Listach z podróży i na niektórych ich fragm entach, np. na opisie przybycia do Nowego Jorku, znać w yraźny wpływ lektury Sienkiewicza.
22 H. M o d j e s k a [H. M o d r z e j e w s k a ] , Memories and impressions. An autobiography. N ew York 1908, s. 248—249.
23 F. S i e d l e c k i , Helena Modrzejewska. Warszawa 1917, s. 70—71. 24 Por. R. Ł u b i e ń s k i , Z Am eryki. Warszawa 1900, s. 4.
25 Sz. S. D e p t u ł a , Sienkiewicz in California. T h e N e w A m e r i c a n , [Chicago] 1936, nr 9.
64 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
chęcenie do szarości, płaskości i b ra k u heroizm u ówczesnego życia m ieszczańskiego. Spośród przyjació ł
Henryk Sienkiew icz był pierwszym zw olennikiem emigracji. Pow oli przy łączali się inni i w krótce pięciu z nich wyraziło chęć szukania przygód w puszczach dziewiczego kraju 26.
4
J e d n y m z podstaw ow ych braków dotychczasow ych p rac o Listach
z podróży je s t n iem al zupełne zignorow anie aktu alneg o stan u k raju ,
do k tórego ich a u to r w yem igrow ał. Tym czasem bez pobieżnego choć by rz u tu oka na najogólniejsze w a ru n k i b y tu społeczeństw a a m e ry kańskiego w lata ch 1875— 1880 tru d n o L is ty dokładniej zrozum ieć, a ty m b ardziej nie m ożna ich ocenić.
S p raw a nie je s t pro sta. S tan y Zjednoczone z a jm u ją obszar n ie w iele m n iejszy niż E uropa, a w ew n ętrzn e rozbieżności w latach siedem dziesiątych X IX w. na pew no przew yższały zróżnicow anie naszego k o n ty n en tu . Nie w szystkie te re n y istn iejące w dzisiejszych g ran icach S tanó w Z jednoczonych b y ły wówczas zorganizow ane p a ń stw ow o. D zieliły się one n a „ sta n y “, tj. k ra je posiadające w łasne praw odaw stw o, w ładze ustaw odaw cze i przedstaw icieli w K ongresie i Senacie, oraz n a „ te ry to ria “, nie o b jęte jeszcze jed n o litą a d m in istra cją i n ie p rz y ję te fo rm aln ie do Unii. S ta n y północno-w schodnie z n a j dow ały się w sta d iu m silnego rozw oju k ap italizm u i początków k a p italizm u m onopolistycznego, w południow o-w schodnich m ocno zakorzenione b yły jeszcze pozostałości feudalizm u. S tan y i te ry to ria zachodnie, a zw łaszcza środkow e, na pół bezludne, stanow iły ciągle te re n w alk m iędzy ludnością białą i Indianam i. W specjalnym p oło żeniu znalazła się K alifo rn ia, k ra j z pokład am i złota, doskonałym k lim atem i dużym i zasobam i n a tu ra ln y m i, rów nocześnie zaś i o g ra niczonym i m ożliw ościam i zb y tu to w aró w i p rzy p ły w u sił roboczych. O dpow iednio zróżnicow ane było położenie ludności: ta k a nędza ja k w N ow ym J o rk u i okolicach nie istn iała poza ty m nigdzie, w yjąw szy te re n y zam ieszkałe n a p o łu d n iu przez ludność m urzy ń sk ą, ale dla w ydostania się ze stan ó w w schodnich należało m ieć znaczne środki m aterialn e. Gdzie indziej zresztą sy tu a c ja rów nież n ie w y glądała różowo. Sienkiew icz słusznie stw ierdza, że każdy uczciw ie p rac u jąc y fa rm e r może nie lękać się biedy, nie każdego jed n a k stać n a założenie farm y.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 65
Skom plikow ane jest położenie ludności zatrudn io nej w przem yśle. Ó w czesny przem ysł am ery kań sk i zn ajd u je się w fazie błyskaw icz nego w zrostu. Na p rzy kład jego udział w p ro du kcji ogólnośw iatow ej w zrasta w przeciągu dziesięciolecia 1870— 1880 z 23% do 28% 21. B rak m asow ego bezrobocia, trw ają ca ciągle 'prosperity, w poró w na n iu z k o n tyn entem stosunkow o w ysokie płace, duża siła nabyw cza pieniądza — w szystko to spraw iło, że nie w y stęp u ją wówczas w S ta nach Zjednoczonych p raw ie żadne m asow e ru ch y robotnicze i Engels jeszcze w r. 1886 poszukiw ał dowodów na istnienie w A m eryce w alki klasow ej 28. W S tan ach Zjednoczonych
istnieją już wprawdzie klasy, ale jeszcze nie skrystalizow ały się i będąc ciągle w stanie płynnym ustaw icznie zm ieniają i wzajem nie oddają sobie sw e części składowe [—1, nowoczesne środki produkcji nie tylko nie id ą w parze ze stałym przeludnieniem, lecz raczej zastępują w zględny brak głów i rąk...
To zdanie M arksa 29, odnoszące się do la t 1850— 1865, nie straciło, jeśli idzie o całość Stanów , ważności i w latach siedem dziesiątych. M imo to położenie ludności pracu jącej nie było by n ajm n iej lekkie: w yzysk robotników m urzyńskich po zniesieniu n iew olnictw a nie
wiele się zm niejszył; w przem yśle zatru d n ian o około 6% dzieci; p rzeciętn y tydzień p rac y w ahał się od 72 do 112 g o d z in 30. Uw agę Sienkiew icza o „pow szechnie n a zachodzie p rz y ję ty m “ sześciogodzin nym dniu p racy 31 m usim y włożyć m iędzy bajki. Liczby podaw ane przez Jiirg en a Kuczyńskiego, określają — dla r. 1875 — ilość ro b o tn i ków pracu jący ch : 8 do 11 godzin dziennie — na 73,9%, 11 do 13 go dzin — na 24,1%, w ięcej niż 13 godzin — na 2%. Dla K alifornii au to r podaje jeszcze obciążenie robotników kom unikacyjnych: 78 do 84 godzin tygodniow o. U w agę Sienkiew icza o w ysokich zarobkach p ra cow niczych w K alifornii m ożem y uzupełnić zestaw ieniem z zaro b k a m i w stan ach południow ych, k tó re były przeciętnie o połowę niższe, chociaż siłą nabyw czą pieniądza w zakresie arty k u łó w żywnościo w ych te re n y te p raw ie w cale się nie r ó ż n iły 32. Odbicia opisanych
27 J. K u c z y ń s k i , Die Geschichte der Lage der Arbeiter in den Verei nigten Staaten von Amerika. Von 1789 bis in die Gegenwart. Wyd. 2. Berlin 1949, s. 113.
28 Tamże, s. 174.
29 K. M a r k s , Osiemnasty brumaire’a L udw ika Bonaparte. W wyd.: K. M a r k s , F. E n g e l s , Dzieła wybrane. T. 1. Warszawa 1949, s. 236—237.
30 J. K u c z y ń s k i , op. cit., s. 139—140. 31 Dzieła, t. 41, s. 204.
32 J. K u c z y ń s k i , op. cit., s. 154.
6 6 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
stosunków należy szukać w postępow ej lite ra tu rz e am ery k ań sk iej ty c h czasów, w pow ieściach R ebeki H ard in g czy E lisabeth S. Phelps. Sprzeczności epoki znalazły rów nież odzw ierciedlenie w twórczości W alta W hitm ana, w ielkiego k ry ty k a i w ielkiego piew cy dem okracji am ery kań sk iej.
Ciem ne stro n y nie p ow inny nam jed n a k przesłonić faktu, że p rzeciętn a stopa życiow a ludności am ery k ań sk iej by ła wówczas o w iele wyższa od przeciętnej euro p ejsk iej. M arks określił S tany Zjednoczone jak o kolonię E uro py w sensie ek o n o m iczn y m 33. M ała gęstość zaludnienia, łatw ość zdobycia żywności, duże bogactw a n a tu ra ln e, b ra k siły roboczej — w szystko to, w połączeniu z b u rżu a z y j- ny m dem okratyzm em , stw arzało ze S tanó w rodzaj tym czasow ej k la py bezpieczeństw a dla św iatow ego kap italizm u. Cena tej k lap y była bardzo wysoka. P łacili ją Indianie.
Fakt, że Am eryka Północna była ojczyzną innego ludu, który mógł być niezadowolony z przybycia Europejczyków, był mało brany pod uwagę. Indian uważano za półnagich, koczowniczych dzikusów, przydatnych tylko jako traperzy [...]. Indianom jednak zawdzięczano pierwsze wykarczowane w puszczy obszary i m iejsca nadające się do założenia osiedli i wypasania bydła.
Indianie, którzy m ieszkali jeszcze na wybrzeżu, wspom agali nowo przybyłych żywnością. „Pielgrzym i“ w ylądow ali jesienią (1620) i trudno im było przeżyć zim ę bez wspaniałom yślnej pomocy tubylców. Indianie uczyli rów nież obcych najeźdźców, jak uprawiać kukurydzę, pomidory," dynie i inne jadalne ziem iopłody, nieznane w Europie. Rośliny, których uprawy nauczyli europejskich kolonistów Indianie, tworzą dziś około 4/t dorocznych zbiorów w Stanach Zjednoczonych 34.
W św ietle pow yższych fak tó w tzw. „p raw o S trzeleckiego“ (gło szące konieczność w yginięcia plem ion stojący ch n a niższym szczeblu rozw oju cyw ilizacyjnego, a to n a s k u te k ich niem ożliw ości p rzy sto sow ania się do now ych w a ru n k ó w życia), n ad k tó ry m ze sm ętną goryczą zastan aw ia się Sienkiew icz, w ygląda — dosłow nie — na k rw a w ą ironię. B iali przybysze skłócili In d ian m iędzy sobą, obdarzyli ich b ro n ią p a ln ą i uży w ali jako sw oich sprzym ierzeńców (Anglicy p rzeciw F rancuzom , ci znów p rzeciw H olendrom itd.), poili ich w ód ką, zarażali chorobam i, doprow adzali do zbiorow ego obłędu, w reszcie staw iający ch opór d ziesiątkow ali lu b tęp ili i w ypędzali z ich w
ła-33 K. M a r k s , Kapitał. T. 1. W arszawa 1951, s. 824, przypis 253.
34 A. R o c h e s t e r , P oczątki kapitalizm u amerykańskiego. Kraków 1951, s. 17.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 67
snych siedzib 35. Po tak ich zabiegach n a w e t najw yżej pod w zględem cyw ilizacji stojące plem iona zm ieniały się, o ile cośkolw iek z nich pozostało, w g ru p y ban dy tó w i koniokradów . W t e d y m ożna było zastosow ać do nich „praw o Strzeleckiego“. A m erykanie nie ro bili zresztą różnic w postępow aniu z plem ionam i stojącym i wyżej czy też niżej — w szystkie trak to w ali m niej więcej jednakow o: jako dzi kich k o czow n ik ó w 36.
W lata ch siedem dziesiątych nie było już p raw ie dla In dian r a tu n k u . Rozbici, zdezorganizow ani i zdem oralizow ani przez łam iących u k łady białych stanow ili dla nich p rzede w szystkim przeszkodę do ek spansji gospodarczej. Tym czasem ekspansja ta — zajm ow anie darm o lu b za bezcen coraz to now ych obszarów, o bfitujący ch w u ro d zajną ziem ię i surow ce — b y ła w aru n k iem w zględnego dob ro b y tu ludności Stanów Zjednoczonych. W ew nętrzny im perializm tw o rzy ł pierw szą podstaw ę bogactw a, a p rzejaw iał się w łaśnie głów nie w ekspansji tery to rialn e j. In n y jego p rze jaw o bserw ujem y w form ie ham ow ania ru ch u ludności n a zachód i kolonialnego w yzysku ro bo t ników, zw łaszcza m urzyńskich, na wschodzie i południu.
Stosunkow o w ysoką stopę życiow ą A m eryk anin a w aru n k o w ały więc isto tn e i ostre sprzeczności. D ojrzenie ich nie było łatw e. S ien kiewicz, spostrzegając w iele niepokojących zjaw isk, nie zawsze, a r a czej rzadko u m iał znaleźć ich pow iązania. Nie m am y p raw a robić m u z tego zarzutu.
5
W okresie p o b y tu w A m eryce Sienkiew icz w szedł w ścisły ko n ta k t z tam te jszy m w ychodźstw em polskim . Jego otoczenie n a em i g racji składało się w znacznej części z Polaków . S praw ie polskiej w A m eryce pośw ięcił w Listach i w pism ach w y danych po pow rocie bardzo w iele m iejsca. A by określić w pływ , jak i n ań mogło w yw rzeć środow isko wychodźcze, aby p opraw nie zin terp reto w ać w iele z ja w isk w dalszej tw órczości a u to ra Latarnika, m usim y poświęcić nieco uw agi P olakom am ery k ań sk im . Nie będzie to łatw e, bo sta n badań w tej dziedzinie je s t zaczątkow y, a m ate ria ły tru d n o dostępne.
Istn iejące w ty m zakresie książki M ieczysław a H aim ana (mówię o pozycjach dostępnych w Polsce) przeznaczone są dla w ew n ętrzn eg o u ży tk u e m ig racji i za cel podstaw ow y m ają w ykazyw an ie zasług
35 Por. L. K r z y w i c k i , Studia socjologiczne. W arszawa 1951, s. 411—414. 38 L. F a r r a n d, Basis of Am erican History. New York 1904, s. 268, passim.
6 8 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
p rzybyszów polskich dla sp raw y w yzw olenia i organizacji Stanów Zjednoczonych. T aką je s t np. książka Polacy w A m ery c e (H istoria w ychodźstw a polskiego w S tan ach Zjednoczonych. D la u ży tk u p o l skich szkół p a rafialn y ch . Chicago 1930). C enniejsze m ateriało w o są zbiory stud ió w m onograficznych tegoż autora, ja k np. Polacy w śród
pionierów A m e r y k i (Chicago 1930) i Z przeszłości p olskiej w A m ery c e
(B uffalo 1927). P e w n ą ilość in fo rm acji ogólnych zaw iera książka H e n ry k a N agięła D zien n ika rstw o polskie w A m e ry c e i jego tr z y
d ziestoletn ie dzieje. D w anaście tom ików liczące dzieło ks. W acław a
K ru szk i pt. H istoria polska w A m e ry c e je s t raczej zbiorem m a te ria łów i anegdot, i to bardzo nierów nej w artości, niż h istorią. Poza roz działam i sp ecjaln y m i (np. o o rganizacjach polskich w S tan ach Z je d noczonych) dotyczy ono głów nie zagadnień relig ijny ch, em ig ran tów om aw ia w edług p a ra fii i zaw iera spory m a te ria ł anegdotyczny z za k resu ta rć m iędzy poszczególnym i g ru p am i k le ru katolickiego. Poza w ym ienionym i, w iele in te resu jąc y c h dan ych znaleźć m ożna w słow n ik u biograficznym , w y d an y m przez ks. F ranciszk a Bolka pt. W ho’s
W ho in Polish A m erica. Są to je d n a k ciągle tylk o m ateriały , nieupo
rząd k ow an e i bez p ró b y in te rp re ta c ji. Książeczki: Em ila H. D uni kow skiego W śród P olonii w A m ery c e (Lwów 1893) i S tefan a B ar szczewskiego Polacy w A m e ry c e (W arszaw a 1902) w iadom ości histo ry czny ch nie za w iera ją p ra w ie w cale. Szkic S tan isław a H elsztyń- skiego Polskie k sią żk i o U S A (w tom ie: A v e R oosevelt. W arszaw a 1949) om aw ia, i to n iek rytycznie, ty lko n iek tó re pozycje z tego za k resu. W reszcie z m ate ria łó w bezpośrednich, tzn. czasopism, tylko poszczególne n u m e ry (do r. 1890) posiada B iblioteka Jagiellońska.
W ydaje się jed n ak , że m im o takiego ubóstw a m ate ria łó w będzie m y m ogli w ysnuć z tego, co je s t n am dostępne, kilka w niosków w ażnych i ru d y m e n ta rn y c h dla dalszych rozw ażań.
W lata ch p o b y tu S ienkiew icza w A m eryce polska em igracja za robkow a dopiero się zaczynała. Nie ona n ad a w a ła ton życiu ideo w em u w ychodźców. Em igranci, k tó ry c h do w yjazdu zm usiła nęd.za i zacofanie gospodarcze ojczystego k ra ju , po przyb yciu n a m iejsce zb y t byli zap rzątn ięci tru d n y m i prob lem am i zdobycia środków u trz y m an ia i dachu n a d głow ą37. R ek ru to w ali się zresztą głów nie spośród chłopów, ludzi o m ały m lu b w ręcz żadn y m w y ro b ien iu życiow ym , często analfabetów . Istn iały n ato m iast w S ta n ac h Z jednoczonych
37 P r z y j a c i e l L u d u , [Milwaukee] 1880, nr 4. — J. R u t k o w s k i , Historia gospodarcza Polski. T. 2. Poznań 1950, s. 234—235.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 69
m niej liczne, ale ju ż daw niej osiadłe, zagospodarow ane i zadom ow io ne g ru p y polskich em ig ran tó w politycznych z la t 1831, 1848, 186438. Ciekaw e są pod ty m w zględem dane staty styczne św iadczące o zależ ności m iędzy liczbą em ig ran tó w polskich do A m eryki a zaburzen iam i na te re n ie k ra ju (oczywiście zależność tę należy brać w p rzy b li żeniu — m ało kto jech ał w pro st z Polski do Stanów ; h isto ria S k a- w ińskiego-Sielaw y, choć niezupełnie praw dziw a, jest całkow icie typow a). Dla rok u 1831 nie m am y tak ich danych. Posiadam y tylk o inform acje o w ielu em igrantach, byłych uczestnikach pow stania listopadow ego, z k tó ry m i sty k a ł się jeszcze Sienkiew icz (kpt. K azi m ierz Bielaw ski, „o statn i z C zw artaków “ — Bednaw ski, d r H en ry k Kałussow ski, kpt. R udolf K orw in-P iotrow ski, kpt. W ojciechow ski, Paw eł Sobolew ski i i n n i 39). Ks. Bolek w ym ienia b ardzo w ielu w e te ranów — nieraz biorących udział w obu pow staniach — często w je d nym z nich i w W iośnie Ludów — żyjących i działających w lata ch p o b ytu Sienkiew icza.
N atom iast dane za lata 1847— 1872 przynosi tab elk a staty sty czna, zam ieszczona w n rze 23 G a z e t y N o w o j o r s k i e j z ro k u 1874. Nie są one zupełnie ścisłe, poniew aż obejm u ją ty lk o p rzy b y w a jący ch do po rtów w schodnio-am erykańskich i m eldujących się w ła dzom, poza ty m zaś dlatego, że em igranci-chłopi podaw ali często narodow ość w edług przynależności państw ow ej. W każdym razie p rop orcje w znacznej m ierze o d b ijają rzeczywistość. T ak w ięc w r. 1847 przy b y ło 26 em igrantów , w r. 1848 już 79, w la ta c h zaś 1849— 1851 kolejno: 133, 188, 422. N astępnie fala opada i m im o znacznych w ah ań podnosi się zdecydow anie dopiero około r. 1863 (lata 1861— 1866 d a ją kolejno n astępu jące ilości: 43, 50, 137, 198, 423, 231). Później liczba em igrantów w zrasta rapto w nie w r. 1872 (niew ątpliw ie w zw iązku z rugam i pruskim i), ale je st to ju ż głów nie e m ig racja zarobkow a.
Liczby te m ogą się w ydaw ać p aradoksalnie m ałe w stosu nku do ta k olbrzym ich obszarów. Polacy jed n ak nie byli, ja k m ożna się p rz e konać choćby z dzieła ks. K ruszki, rozproszeni rów n o m iernie po
38 H. N a g i e 1, Dziennikarstw o polskie w A m eryce i jego 30-letnie dzie je . Chicago 1894. — Ks. W. K r u s z k a , Historia polska w Ameryce. T. 1—12. M ilwaukee 1905—1908, passim. — Ks. F. B o l e k , Who’s Who in Polish America. Wyd. 2. Grenville 1940. — H. W e r e s z y c k i , Historia Polski 1864— 1918. Warszawa 1947, s. 13—15. — I inni.
38 Życiorysy Bednawskiego i B ielaw skiego zawiera Polski słownik biogra ficzny, t. 1, z. 5, s. 398; t. 2, z. 6, s. 35.
70 Z D Z I S Ł A W N A J D E K
całych Stanach, lecz sk u p iali się gęściej w pew nych okolicach (np. w stan ach Illinois i W inconsin). W każdym razie z reg u ły u trz y m y w a li z sobą dość ścisły k o n tak t.
Z resztą dane liczbow e są dla nas m niej w ażne i p ełn ią tylko rolę pom ocniczą. Isto tn a je s t postaw a ideow a ty ch grup. K o m b atan ci w a lk o niepodległość n ie p rz e sta ją m yśleć i pisać o Polsce, nie p rz e sta ją in teresow ać się ja k n ajżyw iej w y darzeniam i krajow ym i, zw łaszcza rep re sja m i zaborców.
H e n ry k N agiel tak c h a ra k te ry z u je pierw sze pism o w języku pol skim , jak ie — pod zn am ien ny m ty tu łe m E c h o z P o l s k i — zaczęło w ychodzić w S tan ach Z jednoczonych w r. 1863:
Sprawy m iejscow e uw zględnia o tyle, o ile się one wiążą ze sprawą walki w ojczyźnie. Ma za cel jedyny agitację polityczną.
Ta jednostronność spow odow ała, zdaniem Nagięła, up ad ek pism a w ro k u 1865. A oto opis zew n ętrzn y E c h a :
J est ono formatu dużej ćw iartki, o 4-ch stronicach; papier ma bibulasty, druk nieśw ietny. W tytule w idzim y herby Polski i Litwy, napisy „Polonia“, „Lithuania“ i „Ruthenia“ — u dołu kotw ica — wyżej: sztandary, napisy „Wolność“, „Równość“, „Niepodległość“ i — prom ieniejąca gwiazda nadziei. Łatw o zrozumieć tę nadzieję: był to rok 1863. Hasło pisma, umieszczone obok tytułu, brzmi jak następuje: „Znaj najprzód ojczyste sprawy — i jej klęski i jej sła w y “ 40.
N astępn e z kolei pism o, pow stałe w r. 1870, nosi rów nież zna m ie n n y nagłów ek: O r z e ł P o l s k i . W n u m erze 8 red akcja, od p o w iadając n a z a rz u t sp rz y ja n ia caratow i, pisze w liście otw arty m :
Słowa nasze na obie prześlem y półkule ziemi, a nawet gdybyśm y nie m ieli na w zględzie zniewagi dla pisma polskiego, posłalibyśm y je na zbro czony krwią polską tron petersburski, dając dowód nikczemnikowi, że chociaż braci naszych w kraju w ygnębić poprzysiągł, nowi Lewici, na wolnej ziem i, powstają; że głos ich nigdy o spraw iedliwość upominać się nie poprzestanie.
Spoza szum nych frazesó w p rzeziera tu ten d e n c ja rzeczyw ista: em ig ran ci chcieli, choćby częściowo, zrekom pensow ać sw oją dzia łalnością b ra k niepodległości k ra ju i w y su w ali koncepcję ,,d rugiej ojczyzny“.
S treszcza te m yśli (straszliw ie, trz e b a przyznać, nieudolny) w iersz pt. Szczęść Boże:
O „ L I S T A C H ” S I E N K I E W I C Z A
71
Więc też i my dziś niesiem y w ofierze Każdemu sercu, które polskość chowa, Szpalty dziennika, pragnącego szczerze: Wolności Polski i polskości słowa! [...] Braci z Poznania, Galicji, Krakowa N iech pismo nasze niesie z Nowej Ziemi Wieść, że i tutaj żyje polska mowa, Że nam tu chłodno i tęskno za niemi.
W iersz pochodzi z n ru 1 G a z e t y N o w o j o r s k i e j , redago w anej początkow o przez Ju lia n a H oraina, p rzy jaciela Sienkiew icza. T en sam n u m er (jest rok 1874) przynosi w śród zapow iedzi w ydaw cy (dra W. Żołnowskiego) m. in. tak ą notę: „D ążeniem G a z e t y N o w o j o r s k i e j będzie staw ać w obronie p raw naszych ojczystych, m owy, religii i narodow ości polsk iej“. Pow yższe słow a odnoszą się częściowo do zadań lokalnych G a z e t y , wagę isto tn ą m a ją jed n a k w zastosow aniu do Polski. In n a rzecz, że zam ierzonej roli pism o speł nić nie m ogło 41.
S ta łą ru b ry k ę G a z e t y (a także in ny ch pism , np. P r z y j a c i e l a L u d u , S w o b o d y ) tw orzą spraw ozdania z prześladow ań Polaków w zaborach rosyjskim i pruskim . G a z e t a zaw iera też dział pt. R ok 1873 a 101 n iew oli Narodu Polskiego, gdzie om aw iane są w ażniejsze w ydarzenia polityczne ubiegłego roku.
A utorzy zam ieszczanych arty k u łó w — zarów no ze w zględów p a trio tyczn ych (by nie pozbaw ić k ra ju rą k do pracy), ja k i z uw agi na dobro sam ych wychodźców, którzy narażen i są n a szalone tru d ności — zdecydow anie sprzeciw iają się em igrow aniu do A m eryki w celach zarobkow ych. N atom iast em ig racja polityczna cieszy się w ielką estym ą: zm arłym w eterano m pośw ięca się obszerne n e k ro logi. N iem al każdy n u m er przynosi w iadom ości o rozm aity ch obcho dach rocznicow ych, m itin gach i patriotyczno-niepodległościow ych nabożeństw ach. N agiel słusznie stw ierdza, że czasopism a późniejsze od E c h a z P o l s k i nastaw ione b y ły w znacznej m ierze n a do raź ny zysk (im później, ty m bardziej) i dostosow ane do p otrzeb lokal nych, z drugiej jed n a k stro n y stopień uśw iadom ienia narodow ego pierw szych em ig ran tó w zarobkow ych, chłopów i rzem ieślników , b y ł tam n iew ątpliw ie znacznie wyższy niż w k ra ju w łaśnie pod w p ły
-41 N aw iasem biorąc, gdy dotarłem do jedynego, jak się zdaje, w Polsce egzem plarza G a z e t y (w Bibl. Jagiellońskiej) przekonałem się ze zdum ie niem, że był on nierozcięty. To sam o dotyczy zresztą innych czasopism polsko- am erykańskich z tego okresu: przez tyle lat nikt się nimi, niestety, nie za interesował.
72 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
w em gazet i od działyw ania „sta rej e m ig rac ji“ 42. W okresie p ow stania styczniow ego P olacy rozw inęli w S tan ach Zjednoczonych (głów nie pod k iero w nictw em d ra K ałussow skiego) bardzo ożyw ioną działal ność, m ającą n a celu pom oc pow stańcom . Z ebrano kilkad ziesiąt ty sięcy dolarów , nie b rak ło i ochotników (mimo w ielkich u tru d n ie ń , w yw ołan y ch toczącą się w ojną dom ową). Zdołano też obudzić znacz n ą sy m p atię społeczeństw a am erykańskiego, ale sta ra n ia o specjalną notę rząd u S tan ó w w sp raw ie polskiej, w ielo krotn ie ponaw iane, pozostały bez re z u lta tu 43.
Z pow yższych uw ag w idać w yraźnie, że u g ru p o w an ia polskie stan ow iły w A m eryce rodzaj „ re z e rw a tu niepodległościow ego“ (m ożem y uogólnić to tw ierd zen ie bez w zględu n a w ew n ętrzn e roz członkow anie ty c h ugrupow ań, poniew aż n a polu p a trio ty z m u w za jem n ie się licytow ały). Szczególną cechą tego „ re z e rw a tu “ było z a tarc ie różnic klasow ych. P rz y b y w a ją c y do S tan ów polscy em ig ran ci p olityczni zry w ali k o n ta k ty z w łasn ą klasą, bo je z w ielu pow odów zerw ać m usieli. Ich sy tu a c ja m ają tk o w a u k ład a ła się od now a. Ja k o ludzie przedsiębiorczy i w ykształceni, przechodzili przew ażnie, po k ró tszy m lu b dłuższym okresie, do w a rstw y średniozam ożnej. V/ p ra w ie am eryk ańskim , a także (co w ielo k ro tn ie i z upodobaniem p o d k reśla Sienkiew icz) w stosun kach obyczajow ych nie p rzy k ład an o żadnej w agi do pochodzenia socjalnego. P o n ad to przen iesienie w zu p ełn ie odm ienne w a ru n k i życia stw arzało zam ieszanie w k atego rii pojęć klasow ych, k tó re niezależn ie od tego b y ły w A m eryce, jak w idzieliśm y, pow szechnie zam azane.
P o dstaw ę społeczną w iększości em ig ran tó w m ożem y, ty lk o n a j ogólniej, określić ja k o p o dstaw ę d em o k raty czną o różnych stopniach rad y kalizm u . R e k ru to w a li się przecież ci ludzie z żyw iołów lew ico w ych. P raw ico w i uczestnicy p ow stań nie u legali w ty m sam ym sto p niu represjo m , n ie zaw sze m u sieli em igrow ać, a gdy już opu szczali k raj, to uchodzili gdzieś w pobliże, by łatw iej otrzym yw ać pieniądze z m a ją tk ó w ro d zin n y ch w Polsce lub asystow ać H otelow i L am b ert. Rzecz poza ty m c h a ra k te ry sty c z n a , że Polacy byli na ogół zw olennikam i a m e ry k ań sk ie j p a rtii rep u b lik ań sk iej. P ro g ra m tej p a rtii był wów czas zdecydow anie bard ziej postępow y niż p rog ram
42 H. W e r e s z y c k i , op. cit., s. 13.
43 M. H a i m a n. Z przeszłośc i polskiej w Am eryce. Szkice historyczne. B u f falo-N ew York 1927. — F. B o l e k , op. cit., s. 56. — W. K r u s z k a , op. cit., t. 3, s. 11—13. Por. także Bibl. Jagieł., rkpsy: 4987—4989 (statuty i protokoły zebrań organizacji polskich).
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 73
„ d em o k rató w “. Głosił m. in. ró w noupraw nienie M urzynów 44. Je d e n z em igran tó w polskich, A dam G urowski, w ydał w r. 1860 książkę pt.
S la ve ry in H istory, w k tó rej o stro w ystępow ał przeciw niew olnictw u.
A ntagonizm y m iędzy poszczególnym i gru pam i zacieśniały się n a ogół do ta rć personalnych, ew en tu aln ie do zatargów na tle re lig ij n ym (grupy „lib eralizu jące“ i „u ltram o n tan isty czn e“, obydw ie — katolickie). Spory te zresztą p rzy b ra ły n a sile dopiero później, a dla la t siedem dziesiątych, m im o znacznego ju ż i szybko rosnącego w p ły w u kleru , bardziej ch arak tery sty czn e były a ta k i n a z m artw y ch w stańców i jezu itó w 45.
Położenie w ielkiego nacisku na sp raw y Polski, dość w w a ru n k ach am ery kań sk ich oderw ane, jeszcze bardziej zacierało św iadom ość różnic klasow ych. S ym ptom atyczne dla niejasności pojęć w sp raw ach socjalnych je st np. spraw ozdanie G a z e t y N o w o j o r s k i e j dotyczące jed n ej z pierw szych m an ifestacji robotniczych w N ow ym Jo rk u i u trz y m an e w tonie mocno niezdecydow anym 46.
Sienkiew icz w czasie po b y tu w A m eryce sty k ał się bardzo często i blisko z przed staw icielam i starego, politycznego w ychodźstw a pol skiego. P rz y bad an iu w pływ u ideowego, ja k i nań w yw arło to środo w isko — a ju ż z pow ierzchow nej obserw acji widać, że b ył to w pływ bardzo znaczny (przypom nijm y choćby L a tarnika i W spom nienie
z M aripozy) — m usim y pam iętać przede w szystkim o ty ch dw u zasad
niczych cechach ideow ych w ychodźstw a: przyw iązaniu do idei n ie podległości Polski i, p rzy ogólnym dem okratyzm ie, b rak u zdecydo w anej p ostaw y klasow ej.
6
Nasze p race przygotow aw cze, grom adzące m ate ria ł do in te rp re tac ji L istó w z podróży, nie dobiegły jeszcze końca. Bez uśw iado m ie nia sobie, co — w p o ró w n aniu z ówczesną w iedzą P olaków o A m e ryce — było w Listach nowe, a co stanow iło tylko reflek s czy pow tó rzenie, nie m a m ow y o pełnej i uzasadnionej ocenie dzieła. I znów przychodzi nam sięgać do m ateriałó w n ietk n ię ty c h przez badaczy.
44 Por. S. W i ś n i o w s k i , Obrazki z życia amerykańskiego. K ł o s y , 1876, t. 23, s. 358, 373.
Zob. t e n ż e , Pisma wybrane. Do druku przygotowali, przedmową i przy pisam i opatrzyli Julian T u w i m i B olesław O 1 s z e w i с z. Т. 1. Warszawa 1953, s. 276.
45 O r z e ł P o l s k i , 1870, nr 8.
74 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
Z ain tereso w an ie A m ery k ą było w Polsce la t siedem dziesiątych bardzo znaczne. Po pierw sze dlatego, że zacofana gospodarka k rajo w a i te rro r p ru sk i poczęły w łaśnie w ypychać za ocean tysiące rodzin chłopskich i w yrobniczych. Po drugie: S ta n y przeży w ały szybki roz wój ekonom iczny i ro zro st gospodarki k ap italisty cznej, k tó ry zw ra cał n a siebie u w ag ę polskich p ro p ag ato ró w uprzem ysłow ienia. Po trzecie: A m ery k a na tle ówczesnego ucisku politycznego p a n u ją cego w w iększości k rajó w E uropy, a tak że w d w u naszych zaborach,
by ła p ań stw em szerokich sw obód b u rżu azy jno -dem o kraty czny ch, na p o ły leg e n d a rn ą „ k ra in ą w olności“.
Niesposób też w yliczyć w szystkich pośw ięconych A m eryce a rty kułów , cyklów w spom nień, „ re p o rta ż y “ (n iejed no krotnie pisanych zapew ne w W arszaw ie), p rze d ru k ó w z czasopism obcych, przew aż nie francuskich, a w reszcie zw ykłych n o tatek . W ystarczy tu ta j p rze d staw ien ie p rac n a jw y b itn ie jszy c h i n a jb ard ziej typow ych, p rzy czym nie je s t w ykluczone, że b ęd ą pom inięte n a w e t n iek tó re z nich. Nie m usim y, oczywiście, ograniczać się do pism au to ró w rodzim ych. T łu m aczenia i p rzeró b k i o d egrały tak że w y b itn ą rolę w k ształto w an iu św iadom ości społecznej w dany m zakresie. Zw łaszcza trz y spośród nich zasłu g u ją n a naszą uw agę: jedno szczególnie w ybitne, dw a — sym ptom atyczne.
P rz ed e w szystkim n ajw cześniejsze i najznakom itsze to Am erican
N otes D ickensa 47. W pływ ich polskiej przeróbki, bardzo zresztą nędz
nej, n a L is ty z p o dróży p rze d staw ił S te fa n Papée. K oneksje są istotn ie w y raźn e i sam Sienkiew icz p ow ołuje się w ielo k ro tn ie na D ickensa 48. J a k ie są ośrodki zain tereso w an ia w ielkiego a u to ra Szkiców ? Na sta tk u p a trz y na w szystko z typow o dickensow skim , lekko k ry ty c z n y m h u m orem . W A m ery ce p rzep ro w ad za w y raźn ie stu d ia porów naw cze, z a jm u je się ty m i sam ym i in sty tu c ja m i i zjaw iskam i, k tó re opisyw ał w A nglii: p rzy tu łk am i, w ięzieniam i, dom am i noclegow ym i, szkołam i, dzielnicam i ubogich, sądam i itd. Ogólny w ydźw ięk spostrzeżeń D ickensa je s t n eg aty w n y . N ie p odobają m u się np. w ięzienia, któ re uw aża za jeszcze gorsze od b ry ty jsk ic h , razi go straszliw a nędza
47 Ch. D i c k e n s , Am eric an Notes for General Circulation. London 1842. W haniebnym przekładzie polskim książka ukazała się pt. Z arysy A m e ry k i p rze z Czarlza Dikkinsa. W arszawa 1844. Została przy tym skrócona i prze robiona. Dla D ickensa robię tu w yjątek, idzie mi bow iem o w prowadzenie tylko w opinie mniej więcej w spółczesne Sienkiew iczow i, niejako równolegle działające, ograniczam się w ięc do lat 1870—1876.
O „ L I S T A C H “ S I E N K I E W I C Z A 75
now ojorska przem ieszana z bogactw em , niech lujstw o m iasta (świnie spaceru jące po ulicach), b rak dbałości o zdrow ie obyw ateli, upadek m o ralny d ziennikarstw a. P a rę gorzkich słów pośw ięca też polityce rząd u wobec Indian: stw ierd za ich dem oralizow anie i uczenie zdrady. Jeżeli zw ażym y czas p o w stania u tw o ru (1842), A m erica n N otes okażą się dziełem dużej przenikliw ości i celności o bserw acyjnej, godnym w ielkiego realisty. Nic dziwnego, że sp o tkały się z w ielkim uznaniem w A nglii, a w A m eryce w znieciły bu rzę protestów . N iestety, nie zdobyliśm y się dotąd na niek o m p ro m itu jący p rzek ład tej książki. Polskie prace o S tan ach rzadko zbliżały się do utw o ru poziom u Dickensa.
Z kolei zw róćm y uw agę n a m ałą książeczkę O lim pii A ud ou ard pt.
Podróż po A m ery c e Północnej, w y dan ą w p rzekładzie polskim
w ro ku 18 7 5 49. D zien n ik arka fran cu sk a zdaje tu spraw ę z podróży podjętej w celu zaznajom ienia się ze społeczeństw em am erykańskim i przekazan ia swoich spostrzeżeń rodakom . K siążka u trz y m an a jest n a ogół w sty lu lekkim i nieco czułostkow ym , zaw iera jedn ak, przy całym ograniczeniu a u to rk i goniącej w yraźnie za ciekaw ostkam i, p a rę frag m en tó w pierw szorzędnej wagi. To przede w szystkim opis m ieszkań nędzarzy now ojorskich, a nadto rozdział pośw ięcony sek tom relig ijn y m . A u to rk a stw ierdza, że Nowy J o rk to po L ondynie „pierw sze m iasto, gdzie najw iększa przepaść m iędzy ogrom nym i m a ją tk a m i z jed nej stro n y , a okropną nędzą z d ru g ie j“ . Potem n a stę p u je d rastyczn y opis dom u noclegowego. Pogląd n a sekty streszcza A u do uard w tw ierdzeniu, że w ym yślenie, tj. założenie se k ty jest w S tan ach Z jednoczonych sposobem zrobienia in teresu, a każdy w y biera sobie sektę odpow iadającą jego skłonnościom i zboczeniom.
Trzecią pozycję stanow i cykl a rty k u łó w L. Sim onirta pt. N o w y
J o rk i społeczeństw o a m eryka ń skie, d ru ko w any rów nież w roku
18 7 5 50. A utor p o dkreśla rozm ach życia now ojorskiego, k ry ty k u ją c zarazem zlekka ciągłą pogoń za pieniądzem . G ani też stosunki w te a trz e am ery k ań sk im (brak te a tru narodow ego, sk andaliczny poziom d ra m a tu rg ii k rajow ej, ak to rzy p raw ie w yłącznie im portow ani itd.). Z całości p rze b ija w yraźn y podziw dla rozw oju p rzem y słu i h a n d lu now ojorskiego, rów nocześnie zaś lekka k ry ty k a n iew y ro bionych obyczajów tow arzyskich i h ip o kryzji relig ijn ej A m erykanów . A rty k u ły o S tan ach pisane przez auto ró w polskich podzielić m ożna na dw ie grupy. P ierw szą tw orzą kom entow ane n o ta tk i praso
-49 Warszawa 1875. Daty ukazania się oryginału nie m ogłem ustalić. 50 T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1875, t. 16.
76 Z D Z I S Ł A W N A J D E R
we dotyczące ro zm aitych w yd arzeń am erykańskich, p rzew ażnie zw iązane ze sp ra w ą em ig racji polskiej. P rzy k ład em może być sp ra w ozdanie w G a z e c i e P o l s k i e j opisujące n a jp ie rw ciężkie w aru n k i, w jak ic h p o d różują do A m ery ki em igranci z Poznańskiego, a n a stę p n ie ich tru d n o ści z zagospodarow aniem się n a m ie js c u 51. 0 sy tu a c ji w ychodźców inform ow ano społeczeństw o polskie na ogół dokładnie i szybko (mowa o zaborze rosyjskim - i austriackim ), n a to m iast rzadsze b y ły w tej p rasie w iadom ości o p a n u jący ch w S tanach stosunkach w e w n ętrzn y ch (jak np. n o ta tk a o szykanow aniu M urzy nów w stan ach południow ych 52).
D rug ą g ru p ę tw orzą ko resp on dencje p rzy sy łan e zza oceanu, w ią zane z reg u ły w cykle. Było takich cyklów bardzo dużo. Z n ajdziem y je w w iększości roczników przew ażnej ilości ów czesnych czasopism. P om iniem y tu w iele z nich: np. listy B e d n a w sk ie g o 5Я, K ałussow - skiego 54, W olskiego 55, całe w reszcie stosy szkiców K ry sty n y N a rb u t- tów ny, pisane n a kolanie i p ełn e n ied o rzeczn o ści56. Nieco bliżej z a j m iem y się za to czterem a innym i, n a jb a rd zie j chyba in te resu jąc y m i p isarzam i.
P ierw szy m z nich je st J u lia n H orain, dziennikarz i pow ieścio- p isarz osiadły w A m eryce, a u to r bardzo w ielu zabaw nych — choć czasem jed n o sta jn y c h — listów , p rzy sy łan y ch kolejno z- Nowego Jo rk u i K a lif o r n ii57. Z aletę tej koresp ond en cji stanow i dow cip 1 obfitość ironicznych w ycieczek (przypom ina to k ron iki Litw osa), w ad ą n ato m iast — pow ierzchow ność i ciasny, p raw ie szlagoński w idnokrąg. O pisując np. m an ifestac ję robotników , k tó rzy żąd ają skrócenia dnia p rac y do ośm iu godzin, zauw aża ty lk o dw ie rzeczy: m ałą liczbę d e m o n stra n tó w i ich spokojne zachow anie. K w estii
51 G a z e t a P o l s k a , 1874, nr 1. 52 T a m ż e , nr 9.
53 P r z e g l ą d T y g o d n i o w y , XIV, 1879.
54 T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1871, t. 7, s. 272, 299. Rzecz ciekawa, że m iędzy początkiem a zakończeniem jego korespondencji wyraźnie czegoś brak i to czegoś m oże najciekawszego. Autor powołuje się na to, że pisał o „przekupnictwie“, o „zaletach i w adach“ Stanów, o czym nie ma naw et wzm ianki.
55 K. W o l s k i , Do A m e r y k i i o Am eryce. Wyd. 2. Lwów 1877. Rec. w P r z e g l ą d z i e T y g o d n i o w y m , X II, 1877, nr 50.
56 Por. pisma: G a z e t a P o l s k a (1874), B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a (1875) i inne. Z niej to naśm iew ali się Sienkiew icz i Horain, że po dwu dniach miała gotową syntezę społeczeństw a am erykańskiego.
57 Zamieszczał je pod różnym i tytułam i w G a z e c i e P o l s k i e j , 1872 i n.