• Nie Znaleziono Wyników

Drama z teki dziecinnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Drama z teki dziecinnej"

Copied!
46
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Treugutt

Drama z teki dziecinnej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 48/1, 1-45

(2)

ST E FA N TREUGUTT

DRAMA Z TEKI D ZIECIN NEJ

Pierw szej swej jesieni w arszaw skiej, gdzieś m iędzy w rześniem a listopadem 1829, pisze Słowacki „obraz historyczny'* Mindowe. Badacze i k ry ty c y tego okresu twórczości poety pośw ięcają zwykle chwilę uw agi zestaw ieniu Mindowego z tragedią Euzebiusza Sło­ wackiego Mendog. Zabieg badaw czy słuszny, a to z kilku względów: w spólny jest ty tu ł i historyczny pierw ow zór b oh atera obu utw o­ r ó w 1; d ram a t syna genetycznie, a częściowo i tem atycznie wiąże się z dziełem ojca; co zaś najw ażniejsze, pobieżna naw et analiza porów naw cza w skazuje na zasadniczą różnicę w ujęciu i rozw iąza­ niu. I w łaśnie ta różnica, na k tó rą złożyło się przeszło dwadzieścia lat rozw oju lite ra tu ry polskiej i zgoła in n y stosunek do tem atu historycznego, to rzecz w ty m w ypadku najciekaw sza, pouczająca.

Mendog Euzebiusza Słowackiego jest historyczny tylko pozornie.

Tak zasadniczy m om ent w karierze bohatera jak koronacja na króla — dodajm y: pierwszego króla na L itw ie — zupełnie auto ra nie obchodzi. M endog jest królem i tra k tu je m y to jak rzecz kon­ w encjonalnie zw yczajną. O trzym anie przez władcę pogańskiej L itw y

1 O M indow em i jego w ielu im ion ach m ów i M i c k i e w i c z (D zie ła. W y­ d an ie N arodow e. T. 2. W arszaw a 1948, s. 54) w przypisach do G r a ż y n y : „M endog, M indagos albo M indow e, M indak, M endulf R yn goltow ic, w ielk i k siążę lite w sk i, p ierw szy, który L itw ę, spod obcego w p ły w u uw oln ion ą, do znacznej p otęgi w y n ió sł i sta ł się strasznym sąsiadom ; p rzyjął był religią ch rześcijań sk ą i za p ozw olen iem papieża koron ow ał się królem litew sk im w N ow ogródku r. 1252. Pod N ow ogródkiem jest góra, którą zow ią dotąd M endogow ą i która m a b y ć grobem tego boh atera“. K r a s z e w s k i u żyw a form y „M indow s“. Do tego w y licze n ia dorzucić jeszcze m ożna w ersje u ży ­ w a n e w kron ik ach ruskich: M indoh, M idoh, M idow h; w kronice G odzisław a P a s k a : M endolphus (cyt. za zbiorem szkiców W. H a h n a, P r z y s z ło ś ć moja!

I m o j e będzie za g r o b e m z w y c ię s tw o ! Poznań 1920, s. 57). We w spółczesnej

h isto rio g ra fii radzieckiej u żyw a się w ersji „M indow g“. V a d e m e c u m Teodora W i e r z b o w s k i e g o (L w ów 1926) przyjm uje w ersję „M endog“ , podając datę koronacji na rok 1253. M endog pan ow ał w latach 1240-1263.

(3)

korony z rą k legata papieskiego (i zw iązany z ty m splot kom pli­ kacji politycznych) też nie pobudziło w yobraźni literack iej i h i­ storycznej d ram atu rg a-p ro feso ra. M endog jest potężnym w ładcą w ogóle, rządzi potężną k rain ą, jakąś nieokreśloną Litw ą — nie szuk ajm y realiów historycznych. Zam ek M endoga jest tu rów nie konw encjonalnym m iejscem akcji, jak ogólnikowe je st naw iązanie do k o lo ry tu europejskiego średniow iecza (zbroja, miecz, pojedynek ryw ali, zależność w asala od su w e ren a itp.).

N ajbardziej w dzięczny dla w ydobycia k o lorytu i litew skiej spe­ cyfiki u tw o ru w y daje się poganizm tego k ra ju , jego w łasna religia, zw iązana z nią sfera życia obyczajowego. I z tym jed n a k „niebez­ pieczeństw em “ konk rety zacji m ożna się uporać. W iarę pogańskiej L itw y p o k ry w a podw ójna w arstw a stylizacji, klasycystycznej i chrześcijańskiej. „Bogow ie“ p o jaw iają się jako zw rot stylistyczny, rów nie kon w en cjo n alny jak sa k ra m en ta ln y okrzyk „nieba!“ (od­ pow iednik trad y cy jn eg o w trag edii francu skiej „ciel!“). G aje po­ święcone i św ięte ognie, najw yższy k apłan — to w szystko rzym sko- pogańskie i ja k najb ard ziej ogólnikowe. P o tężny P io ru n , naczelne bóstwo litew skie, w ięcej niż z leg en d arn y m P erk u n asem m a wspól­ nego z Jow iszem G rom odzierżcą, a jednocześnie 7 bogiem m ono­ teistycznym , form ow anym n a wTzór pojęć chrześcijańskich. Nie do stylistycznie zaznaczonych w tekście „bogów“, ale do jedynego zw racają się w estch n ienia bohaterów , ich przysięgi i obawy. C ha­ ra k te ry sty cz n e dla zabiegów stylizato rsk ich autora, że gdy po sam o­ bójczej śm ierci A ldony M endog odw ołuje się do potęg nadziem skich, to klasyczne E rynie będzie przyzyw ał („jędze m ścicielki“).

M oralna ocena i autoocena postępow ania b ohaterów też bez n a j­ m niejszego szacunku dla h isto rii — będzie to ab strak cy jn a wznio­ słość pom ieszana z b an aln ą m oralistyką. W tym k ręg u będą się obracać takie np. w iernopoddańcze pew niki, jak: „naród znajdu je szczęście w szczęściu swego p a n a “ , czy tak a oto deklaracja, być może z u k ład em w Tylży m iędzy A leksandrem i Napoleonem ko­ respondująca:

Ludu, dotąd n ieszczęsn y m uciśn ion w yrok iem , N ieb o na cię ła sk a w szy m chciało w ejrzeć okiem , I panów tw oich łącząc ogn iw am i zgody,

B ratersk im w ęzłem spoić zaw isn ę narody. O schną te k rw i stru m ien ie, które d zisiaj p ł y n ą 2. 2 E. S ł o w a c k i , D zieła. T. 4. W ilno 1826, s. 43.

(4)

P ięk ny hołd złożony ideom pokoju m iędzynarodowego, szkoda tylko, że wiedzie się z politycznego oportunizm u i idealizacji w ładzy od Boga danej. W ogóle cały utw ór przesiąknięty jest legalizm em . Z niego płynie i heroizm bohaterki; za jego przekroczenie los karze M endoga. W arto zwrócić uw agę n a końcowy m orał utw o ru, w ło­ żony w usta T ro jn ata, oceniającego postępow anie Mendoga:

Złą radą zep sow an y, złudzon b lask iem tronu, Padł ofiarą ślep ego duszy o b łą k a n ia 3.

Nie idzie tu o ty p m oralistyki. Z astanów m y się nad konfliktem i jego m otyw acją. W edle końcowego m orału M endog padł „ofiarą duszy obłąkania“ . Dlaczego? W ym ienia się dw ie przyczyny: złą radę i niew czesne am bicje m onarchiczne. O „złe rad y " oskarża T ro jn a t K eysztuda, wodza i przyjaciela M endoga. O skarża k ilk a ­ krotnie, ale m ożem y m u zupełnie nie wierzyć: raz dlategó, że jako przeciw nik i w róg K eysztuda jest w ty m w ypadku stronniczy, a po w tóre, K eysztud żadnych złych rad w ciągu całego d ram a tu nie udziela; przeciw nie, przestrzega króla przed m iłosnym i szaleń­ stw am i, naw ołuje go do zajęcia się spraw am i państw ow ym i. N aw et jego pom ysł, by A ldonę przestraszyć groźbą śm ierci, płynie z roz­ sądnej w sum ie pobudki — K eysztud chce rozw ikłać beznadziejną sytuację na dworze. Poza T ro jnatem n ik t nic o dem onicznym w p ły­ wie K eysztuda na losy króla nie mówi, n a nic takiego nie w ska­ zuje akcja tragedii. Nie m a też ani śladu w całej akcji jakiegokol­ wiek k o n flik tu w ynikającego z dążenia m onarchicznego M endoga. K onflikt jest w całości w ynikiem rom ansow ych zachceń króla, on sam n ajlep iej siebie ch arak tery zu je, gdy mówi, że jest „w ielkim przykładem szaleństw a w kochaniu“ . W ojna domowa, śm ierć sam o­ bójcza Aldony, a w n astępstw ie i M endoga, cierpienia D ow m unta, legalnego męża A ldony, wszystko to w ynika z faktu , że Mendog pokochał Aldonę, a ona nie p rzestała kochać D ow m unta. R om an­ sowy schem at jest sprężyną wypadków , decyduje o losie państw a, w ytycza działanie k róla i jego politykę — oto „h istoryzm “ naszej tragedii.

Jeżeli niespełnione możliwości realn ej m otyw acji ko nflik tu r y ­ sują się w końcow ym m orale, w ypow iedzianym przez T ro jn ata, to całość utw o ru konsekw entnie tra k tu je historię jako przygodną „rodzim ą“ ram ę dla abstrakcy jn ie psychologicznego problem u tró j­ kąta m ałżeńskiego — m ałżeństw o nie rozpada się mimo brutalnego

(5)

p rzy m u su ty ra n a — stąd okazja do m oralizow ania i naw oływ ania do rozsądku i lojalizm u. D espotyzm jest sprzeczny z rozsądkiem , lojalizm i poszanow anie p raw a — oto pole dla praw dziw ego he­ roizm u; należy szanow ać m ałżeństw o, praw a w ładcy, p raw a serca (utw ierdzone w ęzłem m ałżeńskim!), szaleństw o i łam anie praw a prow adzi do tragedii. A b strak cja elim inuje w szelkie możliwości stw o rzenia obrazu historycznego, m oralistyka w kłada w u sta po­ staci rozsądnie heroiczne tezy, likw iduje sam odzielność postaci; to nie ludzie o w łasnym życiu w ew nętrznym , ale pionki opatrzone etyk ietam i: ty ra n opanow any nam iętnością, heroiczna żona, he­ roiczny mąż itp. W ątłe aluzje do współczesności nie w y n ik ają lo­ gicznie z m aterii dzieła, lecz z m oralistyki autorsk iej, k tóra w ca­ łości organ izu je konflikt, w ypow iedzi i postępow anie bohaterów , w reszcie rozw iązanie. Sztuczna w izja św iata, sprow adzonego do schem atów słusznego i niesłusznego postępow ania; podręcznikow a w izja, ty le że zdialogizowana, zam knięta w nieskazitelny w ersyfika- cy jnie (a w całości i stylistycznie popraw ny) trzynastozgłoskow iec.

P rzeczy tajm y teraz cy tat z późniejszego o przełom m ickiew i­ czowski d ram a tu Ju liu sza Słowackiego:

Oby już prędzej rzu cić lite w sk ie krainy. H erm anie! oto w racam z k ró lew sk iej biesiady, R adość n iezw y k ła w rza ła p om ięd zy L itw in y , Ja jed en b yłem sm u tn y! jed en tylk o blady. D zik ie ich uczty. Słu ch aj! w gran itow ej sali, W około stół d ęb ow y pucharam i b łysk a;

W środku k om n aty ogień z m odrzew iu się pali, I w k o ło w ie je d ym em , w k o ło iskrą pryska. S ześciu L itw in ó w w burkach bez ruchu jak głazy, U n o sili nad stołem sm oln ych sosn pochodnie, Jako żyw e św ieczn ik i. Gw ar, d zikie w yrazy! N a lica m iód p rzy w o ła ł w y stęp k i i zbrodnie. D ziw n ie się w y d a w a łem ja — m ieszk an iec R zym u W śród tej niesfornej zgrai — m ój k rzyż b ry la n to w y

L ed w o b lask iem roztrącał czarne k łę b y dym u... H erm anie! oby prędzej rzucić dw ór Mind ow y [151] 4.

T ra d y cy jn y polski trzynastozgłoskow iec jest tu rów nie nieska­ zitelny, form alnego n o w ato rstw a tu nie szukajm y, bo go poza cecham i drugorzędnym i, jak np. rozbicie pseudoklasycznej zasady

4 C ytaty z dram atu M i n d o w e i p rzyp isów autora podaję w g w yd.: J. S ł o ­ w a c k i , D zie ła w s z y s t k i e . W yd. 2. T. 1. W rocław 1952. L iczba w n aw iasie oznacza stronę, z której zaczerpnięto cytat.

(6)

p a r rym ow ych, nie znajdziem y. I nie jest szczególnie interesu jące, czy opis uczty litew skiej zgadza się w szczegółach z tym , o czym niezbyt doskonale m ogłaby nas poinform ow ać historia obyczajo­ wości.

Je st tu n atom iast coś innego: ostre widzenie różnic dwóch św ia­ tów. W ykw it średniow iecznej cywilizacji i barbarzyństw o. Legat rzym ski na tle surow ego p ry m ity w u obyczajowego, n a tle całko­ wicie obcym. To nie charakteryzow anie lepszej i gorszej k u ltu ry — niedopuszczalne byłoby założenie, że w ypow iadający tę a n ty - litew ską ty rad ę H ejdenrich cieszy się u au tora i czytelnika w ięk­ szym kred y tem m oralnym — to obiektyw ne stw ierdzenie odręb­ ności, historycznej odm ienności różnych kręgów obyczajowych. Spostrzegawczością taką nie mógł się poszczycić a u to r Mendoga, takiego w idzenia historii nie szukajm y i w ciekawszej od Mendoga sztuce Euzebiusza Słowackiego Wanda.

N ow ożytne w idzenie historii na teren ie lite ra tu ry pięknej w P ol­ sce jest zdobyczą rom antyzm u. M yślę tu oczywiście nie o dydaktyce ubran ej w szatę historyczną ani też o utw orach z pogranicza pa- m iętn ik arstw a i obrazu obyczajowo-historycznego. H istoryzm lite­ r a tu r y doby rom antyzm u jest teren em przykładow o w yrazistego ścierania się rozw ojow ych i wstecznych tendencji. Będziem y z tym m ieli do czynienia i w pierw szym dram acie naszego poety.

Obyczajow a przepaść m iędzy „rzym skim legatem “ i pogańską L itw ą jest tylko pobocznym elem entem charak tery zujący m . Sło­ wacki postaw ił sobie zadanie am bitniejsze. Chciał pokazać, jak lu ­ dzie w k o n kretn ej sy tu acji historycznej działają i dlaczego działają tak, a nie inaczej. Oto postać synowca Mindowego, księcia T rojnata. Poznajem y go już w pierw szej scenie dram atu. P oznajem y go jako nieubłaganego w roga K rzyżaków i Mindowego. Nic dziwnego, po­ niew aż M indowe w łaśnie z rąk zakonnego legata otrzym u je koronę i chrzest; w alka o tron jest dla am bitnego księcia jednocześnie w alką z Zakonem i vice versa. T ro jn a t zna z p rak ty k i działalność rycerzy krzyżow ych, z jego ust pada w rozm owie z H erm anem w spaniale sform ułow ana ch arak tery sty k a: „Tyś zawsze gotowy Chrzcić i grzebać ochrzczonych“ (127). M otyw y osobistej am bicji zgodnie łączą się z nienaw iścią L itw ina do wrogów narodu, z nie­ chęcią poganina do chrystianizm u. Monolog T ro jn ata (w akcie I) świadczy, że w łasny in te res łączy on n ader ściśle z sy tu acją poli­ tyczną Litw y, że m a zam iar w yzyskać w szystkie atu ty , jakie mu

(7)

daje postępow anie króla, n aw et jego grzechy p ryw atnorom ansow ej n a tu ry :

on zginąć m u si — -z nim N iem cy w ygin ą. M indow e, p ierw szy z książąt, N iem com groził w czora, D ziś tron oto czy ł zdradną K rzyżaków drużyną. L ecz ten szty let — w nim L itw a p okłada nad zieję, Ze m ną je st lud, k ap łan i, D ow m u n t, m ąż A ld on y. D o w m u n t gdy na się zbroję krzyżack ą p rzyw d zieje, P rzy jd zie szukać w y d a rtej przez M indow ę żony; I m ścić się b ędzie — dla m nie w o ln y tron zostan ie [128].

W im ię owego „w olnego tro n u “ podsyca T ro jn a t nienaw iść starej m atki M indowego, Rognedy, do ochrzczonego syna. Nie przy p ad ­ kiem stoi on obok Rognedy, gdy ta szykuje tru cizn ę dla nowo koro­ now anego władcy. M indow e odgadł zam iary synowca, w y p raw ia go do k lasztoru, podobnie jak król K laudiusz w y p raw ia H am leta na zgubne poselstw o do A n g lii5. Z klaszto rn ej niew oli w yzw ala T ro j­ n a ta H ejdenrich, św iadom ie działając na szkodę M indow ego („O le­ piej T ro jn ato w i n a świecie, niż w grobie — m onologizuje H ejd en­ rich — Dla M indow y w skrzesiłem zaciętego w roga, Pom ści się za m nie...“ — (164). Z m ieniła się bow iem sytuacja, M indow e zerw ał z K rzyżakam i, w y p raw ił w ojsko n a Niemców. T ro jn at, płom ienny w róg ch ry stian izm u i niem ieckiego Z akonu, znalazł się błyskaw icz­ nie n a wysokości now ej sy tuacji. W idzim y, jak z papieskim legatem i k rzyżackim k o m tu re m H ejd enrich em spiskuje przeciw M indo- wem u. W zam ian za pomoc obiecuje w znieść ołtarz (oczywiście chrze­ ścijański), obiecuje szanow ać ziem ie krzyżackie. Czy dotrzym a? D ow m unt zabił M indowego, T ro jn a t sam zarżnął nieletnie dzieci króla. Czy pomoc K rzyżaków będzie m u jeszcze potrzebna? Oczy­ wiście tylko od b ru ta ln ie i jaw nie m anifestow anego własnego in ­ teresu zależy p atrio ty zm władcy, w ierność przysięgom , całe jego postępow anie.

Zw ażm y, jaką sy tu a c ję przedstaw ia n am koniec akcji „obrazu historycznego“ : w ojska M indowego ra b u ją P ru s y („w grobowe

5 P raw d op od ob ień stw o u d an ia się p od stęp u z listem jest tym w ięk sze, że T rojnat p ew n ie sam , jak i M indow e, czytać n ie u m iał, n ie m ógł w ięc za w zorem d u ń sk iego k się c ia od czytać w przek azan ym m u p o sła n iu w yrok u na siebie. R óżnica zaś m ięd zy H a m l e t e m i sy tu a cją w n aszym dram acie taka, że p o m y sł k róla d u ń sk iego je s t p rzeb iegłym i uzasad n ion ym zabiegiem po­ lity k a — p o m y sł M in d ow ego w sta w io n y przez autora ty lk o dla p od n iesien ia e fe k tu p ó źn iejszej scen y p ostrzyżyn . Taki b ędzie los w ie lu rem in iscen cji S zek sp iro w sk ich w d ram atach S ł o w a c k i e g o (Balladyna'. B a ll a d y n a przede w szystk im !).

(8)

cienie Przejdę, p rzy jasnych wiosek krzyżackich pochodniach“ — mówi dum nie M indowe przed śm iercią; 175), jednocześnie zaś skrzyw dzony przez króla D ow m unt m orduje go przy pomocy H ej- denricha i jego orszaku poselskiego, a w in teresie synow ca zam or­ dowanego. Zaczynał poeta od inw ektyw T ro jn ata na chrześcijan i Niemców, kończy zaś sceną, w k tó rej w łaśnie, o ironio, K rzyżak w im ieniu ludu litew skiego przyzyw a T ro jn ata, by uczestniczył p rzy obw oływ aniu go przez k ap łan a pogańskiego w ładcą Litw y. L itw y w danym m om encie pogańskiej i sprzym ierzonej z Zakonem , chociaż w przededniu jeszcze była przez M indowego ochrzczona i w ojow ała z K rzyżakam i, jak jeszcze przedtem była sprzym ierzona z nim i, jak jeszcze w tej chwili w ojska jej palą wsie krzyżackie — w sytuacji, jed n y m słowem, takiej, że przed now ym w ładcą otw iera się ogrom ne pole dla intryg, gier politycznych, dla zam askow anych i jaw nych akcji rabunkow ych. S ta ry i doświadczony poprzednik T ro jn ata, M indowe, w pełni był świadom, n a jakich podstaw ach opiera się jego władza. P osłu ch ajm y monologu z aktu II:

Sam w ię c jestem , sam jestem ; w alczyć, szerzyć m ordy, Ś led zić sp isk i — trucizną chłodzić sp iek łe w argi; W ędzidłem k rw aw em ściągać dzikie ludu hordy, To m oje życie...

Przed ludem m n ie zak ryw a tajem n icza szata. C hrześcijanin, K rzyżaków p rzyjaciel pozorny, W krótce zgn ęb ię te zm ienne, d w u głow e poczw ary. W ygin ą w sz y sc y — w iara? w iara czcze w y r a z y !6 C hrzciłem się, bo m i w ten czas trzeba b yło w iary; T eraz, cóż za różnica — czy krzyż od papieża, Czy w cerk w iach ruskich złotem błyszczące obrazy, A lbo księżyc M ogołów — m iecz w iarą rycerza [141— 142].

Dlaczego zaś M indow em u „trzeba było w ia ry “, o ty m mówi on wielokroć w ciągu akcji d ram atu . K rzyżacy nie byli jego jedynym i wrogam i, potrzebow ał chwilowego z nim i sojuszu, by walczyć

sku-6 W yjątk ow o od stęp u ję tu od in terp u n k cji D ziel w s z y s t k i c h . I pierw sze, i d ru gie w y d a n ie D zie ł w s z y s t k i c h podaje ten w iersz za pierw od ru k iem ze zn ak iem zapytania: „W yginą w szy scy — w iara? w ia ra czcze w y ra zy ? “. W y­ d a je się, że w ob ec sensu całej w yp ow ied zi M indow ego jed y n ie słu szn y jest tu w yk rzyk n ik . Tak zresztą p ostęp ow ali już in n i w y d a w cy M indowego. N a przy­ kład: E ugen iu sz S a w r y m o w i e z ( J. S ł o w a c k i , D zieła [ —Dzieła].

W yd. 2. T. 6. W rocław 1952, s. 26) i W iktor H a h n (J. S ł o w a c k i , M in ­

(9)

tecznie z innym i. T łum aczy to, i o dziwo, nie w monologu, lecz w rozm ow ie z m atką:

są rzeczy, bez k tórych obejść m i się trudno, A w sza k że się obchodzę, potrzebą naglony. Tak z n iejed n ą d zierżaw ą rozstałem się ludną, O ddałem H aliczan om b ry la n t m ej korony,

Ó w Słonim , co w śród sm u gów w zn o si się pod niebo, I w o łk o w y sk ie m oje rozległe d zierżaw y.

R ognedo! trudno m i się obejść i bez sław y, Jed n ak sła w ie ująłem , n a g lo n y potrzebą. J estem królem , lud w ie lb i — szydzą w o jo w n icy , I stra szn iejszy dla N iem ców b y ł p o ły sk przyłb icy, N iżeli ta korona, która tylk o św ieci,

B la sk iem m arn ym dla n ie w ia s t i gm inu, i dzieci. A le cierpm y do czasu, taka losu w ola,

Trudno, n a w e t M indow ie, z losem działać sprzecznie [130— 131].

M indowe potrzebow ał sojuszu krzyżackiego, m iał też in n y cel na oku — chciał uśpić czujność wroga, zaskoczyć niespodzianym atakiem . Tłum aczy L utu w ero w i, że zerw ie z K rzyżakam i, gdy tylko ich w ojska ustąpią znad granicy litew skiej. M indow e jest a k u ra t takim sam ym przy jacielem Zakonu jak T ro jn a t — potrzebna m u korona, by um ocnić w ładzę i spokój na granicy p ruskiej, by w al­ czyć z in n y m i nieprzyjaciółm i, by złudzonych K rzyżaków ty m skuteczniej zaatakow ać. W chw ili zerw ania z dotychczasow ym sprzym ierzeńcem mówi też w prost, dlaczego konieczna jest w ojna z p ru sk im sąsiadem . Nie w yprow adza M indowe na plac takich argum entów , jak obrona ojczyzny ani ty m bardziej obrona w iary, nie o ziem ię mu też idzie, jak w ciągłych w alkach z ruskim i księ­ stw am i. Pociągają go bogactw a ziem zakonnych („powiedz, L u tu - werze, jestżem tak bogaty, Bym zapom niał o w ojnie, napadach i chw ale?“ — 157), jego L itw a jest uboga, K rzyżacy h an d lu ją z ca­ łym św iatem , jego zam ki są nędzne, ich m iasta zamożne, pełne spodziew anego łupu. Bo też w łaśnie w kategoriach łup u w ojennego obraca się polityczna m oralność i rycersk a chęć sław y króla.

C h arak tery zu jąc feu d alne średniow iecze Engels obrazowo pisze:

[to okres,] k ied y rab u n ek b y ł jed y n y m god n ym w oln ego człow ieka źród ­ łem zarobkow ania; stą d ow o n iesk oń czon e, ciągle od n aw iające się pasm o zdrad, sk rytob ójstw , tru cicielstw , p od stęp ów i w szelk ich m ożliw ych do w y m y śle n ia podłości, k ryjących się pod p oetyck im m ianem rycersk ości i rozp raw iających bez u stan k u o w iern ości i honorze

7 F. E n g e l s , O u p a d k u f e u d a l iz m u i p o c z ą t k a c h r o z w o j u bu rżuazji. W arszaw a 194.9, s. 11.

(10)

Nie m iejsce tu na rozw ażania, o ile stosunki n a L itw ie w d ru ­ giej poł. X III w. były zbliżone do typowego wzorca feudalnego układu społeczno-politycznego; nie m iejsce na szczegółowe rozw a­ żania, na ile fak ty historyczne, przedstaw ione w dram acie Słowac­ kiego, odpow iadają faktom historycznym w rzeczywistości. W p ierw ­ szym w ypadku w ystarczy, gdy stw ierdzim y, że — niezależnie od zachodnioeuropejskich m odeli społeczeństw a średniowiecznego, na Litw ie feudalizm istnieje, w w. XI i X II rozw ija się, a w czasach panow ania M endoga (1240— 1263) jest w pełnym rozkwicie — ma swe cechy specyficzne, tak jak feudalizm krzyżacki, jak w ogóle feudalizm w każdym k raju 8. W drugim w ypadku niechęć do szcze- gółowszych zestaw ień historycznych w ynika stąd, że u tw ó r Sło­ wackiego jest „obrazem h istorycznym “, nie jest natom iast studium historycznym — to przecież dokum ent literacki. Co najw yżej można stw ierdzić, w jak im stopniu Słowacki korzystał w zakresie fak to­ grafii historycznej z dostępnych m u ź ró d e ł9. W ażne będzie n ato ­ m iast to, w jak i sposób m łody poeta z k ronikarskich zapisków b u ­ du je wizję średniowiecza, jakie cechy życia, m oralności, obyczajo­ wości uważa za najbardziej charakterystyczne, jak historycznie m o­ ty w u je działanie ludzi. In teresu je nie jeszcze jed n a w ersja dziejów M endoga, ale Słowacki i jego pierw szy dram at. Je d n y m słowem: nie h isto ria jako taka, lecz to, jak Słowacki wówczas historię rozum iał.

To, co powiedziało się o Trojnacie i o M indowem, pozwala stw ierdzić, że Słowacki nie idealizuje stosunków feudalnych. P rze­ ciwnie, w skazuje na realne, istniejące przyczyny postępow ania w ładcy feudalnego (Mindowe i jego g ra polityczna), przedstaw ia z surow ym obiektyw izm em bezlitosną walkę o władzę (Trojnat). M iędzy ogólnymi, w iecznym i k onfliktam i nie ludzi, ale czystych postaw m oralnych, trag edia pseudoklasycystyczna gubiła historię. D ram at rom antyczny, a nie tylko dram at, um iłow ał egzotykę tła

8 Por. uw agi na ten tem at w w yd.: Ист ория Белорусской ССР. T. 1. Минск 1951. s. 55-57.

я D ram at pióra ojca takim źródłem oczyw iście n ie był, chociaż n ie w ą t­ p liw ie zach ęcił do p odjęcia tem atu. Trochę ogóln ik ow ych danych m ógł zna­ leźć S łow ack i w „historycznym rom an sie“ J. G w alberta S t y c z y ń s k i e g o

M endog, król l i t e w s k i (W ilno 1825). Z ain teresow an ie h istoryczną postacią

p ierw szego króla litew sk ieg o m ógł też obudzić rzeczow y przypis do M i c ­ k i e w i c z o w s k i e j G r a ż y n y . P ow ażn ym źródłem , a p ew n ie i bezpośrednią pobudką dla p isan ia dram atu sta ł się arty k u ł W ia d o m o ść h is to ry c z n a o z a m k u

n o w o g r ó d z k i m . M e 1 i t e 1 e, 1829. K orzystał nadto poeta z kroniki M acieja

(11)

historycznego, szczególnie chętnie n aw racał do tem aty k i śred nio ­ w iecznej. D latego w łaśnie, że w średniow ieczu szukał o d tru tk i na współczesność, że w yidealizow any św iat feud alny ch pojęć m o ral­ nych i stabilizacji stosunków społecznych m iał być, w przeciw ień­ stw ie do d n ia dzisiejszego rom antyków , polem dla bujnego i swo­ bodnego rozw oju indyw idualności ludzkiej. I pod tym w zględem pierw szy d ra m a t Słowackiego jest rzeczyw istą rew elacją. Jego obraz nie m a nie ty lko niczego w spólnego z ahistorycznym Mendo-

giem, jest całkow icie różny od utw o rów ty p u Po ja ty B ernatow icza

(tam idealizacja sta ro ż y tn y c h cnót litew skich p rzy b ra ła m im ow ol­ nie k a ry k a tu ra ln e , anachroniczne rysy), jego obraz średniow iecza jest w w ielu p u n k tac h przeciw staw ny idealizacji człow ieka feu d al­ nego, z jak ą spotkam y się w d ram atach tak ich jak Izora Odyńca. M indow e z d ra m a tu Słow ackiego je st bez w ątpienia postacią m o n u m en taln ie zakrojoną, to — w zam ierzeniu a u to ra — potężna indyw idualność; postać T ro jn a ta je s t odsunięta n a d rug i plan, gubi się nieco w akcji, nie m ożna jed n a k tw ierdzić, by tem u c h y tre m u i gw ałtow nem u m łodzianow i b rakło w łasnego oblicza. N ieidealizo- w anie politycznego i społecznego obrazu średniow iecza nie polega tu na zacieraniu in d yw id u aln ych cech cen traln y ch postaci u tw o ru — takiego błęd u nie popełnił Słow acki w p ierw szym dram acie, nie popełniał go w łaściw ie n ig d y 10. B rak idealizacji, co więcej — de­ m askatorskie i k ry ty czn e n astaw ien ie a u to ra zostało osiągnięte po­ przez w skazanie na istotę m oralną w ielkich indyw idualności fe u ­ dalnych (despotyzm , żądza w ładzy za w szelką cenę) i poprzez za­ akcentow anie stosunków , w jak ich ci ludzie działają (wojna w szyst­ kich przeciw w szystkim , w ojna rabunkow a). Dla obrazu w ojn y r a ­ b unkow ej i d egeneracji m oralnej jej uczestników szczególnie i n ie­ jako tra d y c y jn ie nad aw ali się K rzyżacy.

W spom inałem o surow ym obiektyw izm ie autora. Nie oszczędził on oczywiście i przedstaw icieli rozbójniczego Z akonu. O błudę

10 N ie m a tu co w sp om in ać o utw orach n a jśw ie tn ie jsz e g o rozk w itu ta ­ len tu S ł o w a c k i e g o , od K o r d ia n a aż po Z ło tą C za sz k ą i Jana K a z im ie r z a . A le przecież i w dram atach ok resu m isty czn eg o , gdy b o h a tero w ie p o ety są bądź n a d m iern ie id ea lizo w a n i i od realn ien i, bądź stają s ię częściow o n o si­ cielam i tez h isto rio zo ficzn y ch i filo zo ficzn y ch autora, n a w e t tam uderzy nas zd ecyd ow an ą lin ią szk icow an a ch a ra k tery sty k a in d y w id u a ln a . J eżeli n ie p ełn y portret, to p rzyn ajm n iej bogaty, czek ający ja k b y na r o zw in ięc ie szkic. Czy to b ędzie K o ssa k o w sk i z K s i ę d z a M a r k a , czy sy lw e ta h eroicznego A gisa, czy za w ro tn ie k o n cep tu a listy czn y , a w raz m a g n a ck o -so b iep a ń sk i S am u el Z borow ski.

(12)

i ziem skie cele rycerzy krzyżow ych dem askuje już w pierw szej scenie T rojn at. Jego ocena pozostaje w całkow itej zgodzie z tym, 0 czym dow iem y się z dalszego biegu dram atu:

G dzież w ięcej durny jako pod tą zbroją m nicha! Jak w ąż się kryje, podła, nikczem na, zdradziecka [127].

Postać k o m tu ra H ejdenricha godna jest stanąć w jed n y m sze­ reg u z postacią M indowego i T ro jn ata. On też, w całkow itej zgo­ dzie z M indowem, m ógłby powiedzieć, że ,,m iecz w iarą ry cerza“ . „M nisia sz ata “ jaw nie jest w strę tn a tem u legatow i papieskiem u 1 spow iednikow i nawróconego króla. Wie jednak, że „trzeb a lwa głaskać“, bo Zakon nie gotów do w ojny, bo nieostrożność m ogłaby pozbawić go owoców „m isjonarskiej“ pracy. H ejdenrich jest bardzo jaskraw y m p rzykładem obłudy, gdyż nie tylko nie w ierzy w mo­ ra ln y sens naw rócenia Mindowego i Litw y, ale nie w ierzy rów nież w sens politycznej rozgryw ki, jaką Zakon z tej okazji prowadzi. „C hrzest nie zgasi w zajem nej ludów nienaw iści“ (152) — tw ierdzi H ejden rich i tru d n o mu odmówić w iedzy historycznej. Ochrzczona L itw a nie będzie płacić haraczu, tru d n ie j będzie o p rete k st do w ojny. Nie trzeb a dodawać, że H ejdenrich nie w ierzy zupełnie w cnotliw e i m oralne praw dy, jakich nie szczędzi M indowemu. „M nich i zabójca ludzi“, wedle własnego określenia, n aw et na w łasny użytek modli się „w udanej obłudzie“. Czy leg at H ejd en ­ rich w ierzy w Boga, czy tylko o nim zapom niał? W każdym razie w ierzy w szatana.

W postaci k o m tu ra skupił Słowacki przekazane przez historię i tra d y c ję literack ą cechy K rzyżaka. Cechy te nie są ukazane ab­ strak cy jn ie, to nie katalog przestępstw d y gn itarza Zakonu. H ejd en­ rich pokazany jest w działaniu; jako dyplom ata w ikła sieci, oplątu- jące Mindowego, następnie wspom aga spisek przeciw królow i. Do słabości tego tw ardego m ęża policzyć w ypadnie jedynie jego nagłą miłość do Aldony. To będzie też słabością H ejden richa jako kon­ cepcji literackiej, do czego jeszcze w ypadnie nawrócić.

Słowacki przedstaw ił K rzyżaków jako nieubłaganych wrogów L itw y, podstępnych, obłudnie religijnych. Zgodnie więc z tym , co m ów iły znane poecie przekazy historyczne, czego się uczył z wzo­ rów literackich, nade wszystko z krzyżackich powieści M ickiewicza (tego problem u nie dotknął naw et w swojej powieści krzyżackiej, tak przecież bliskiej M indow em u chronologicznie!). Toteż wcale nie dziwi n egatyw ny, kry ty czn y stosunek do osławionego w dziejach

(13)

polskich i litew skich Zakonu. Dziwi natom iast rów nie kryty czne spojrzenie na antag o nistę K rzyżaków , n a staroży tną Litw ę. M in­ dowe, T ro jn at, H ejd en rich są rów norzędnym i p a rtn e ra m i feudalnej w ojny w szystkich przeciw w szystkim . I ich ch arak tery , i ich dzia­ łanie polityczne służą autorow i dla w yrażenia generaln ej ten den cji d ram atu , k tó ry je s t k ry ty czn y m obrazem stosunków feudalnych. Nie zaś w yłącznie obrazem ło tro stw zakonników M arii P anny. I to jest w naszym u tw o rze bardzo ważne.

P ro b lem k rytycznego stosunku do średniow iecza, staran ie o obiektyw ne p rzedstaw ienie obu feudalnych p artn eró w , to w łaś­ nie, co w próbie d ram atop isarskiej Słowackiego uderza n ajsilniej, nie zostało przez k ry ty k ó w należycie zbadane; zw ykle pom ijane było n a rzecz analiz psychologicznych i śledzenia bezpośrednich w zorów literackich, zapożyczeń. Nie tyle też oceniano, ile w y ­ m ijano tak k a p ita ln y elem ent k ry ty k i feudalizm u, jak d em askato r­ ski stosunek do społecznej fu n k cji religii.

O sto su n k u do feudalizm u i religii w M indow em nie pisze ani słowa pierw szy m onografista poety, A ntoni M ałecki. N iezw yczajny na tle naszej lite ra tu ry rom antyczn ej stosunek młodego Słow ac­ kiego do średniow iecza nie zainteresow ał też Józefa Tretiaka. W ik­ to r H ahn w bogatym m ateriałow o i precy zy jn y m stud ium K ilka

słów o genezie M indowego zajął się w yłącznie źródłam i, z jakich

Słowacki p rzy k o n stru o w an iu fab u ły k o r z y s ta łn . W późniejszym n ato m iast w stępie do w ydania B i b l i o t e k i N a r o d o w e j ten sam badacz pisze m. in.:

P on ad to b łędem dram atu jest, że rep rezen tan ci relig ii ch rześcijań sk iej nie są w ten sp osób sch arak teryzow an i, b y w p orów n an iu z p ogańskim i L itw in am i m ogli sob ie zyskać sym p atie czyteln ik ów . M indow e sam jako n eo fita n ie w zbudza dla sw eg o czynu żadnego zain teresow an ia w idza, p rzyjm u je b ow iem w ia rę ch rześcijań sk ą n ie z przek on an ia, lecz d la ce­ lów ty lk o p olityczn ych . Tak sam o też K rzyżacy, w y stęp u ją cy w dram acie, są czarnym i ch arak teram i, p o stęp u ją w b rew przyk azan iom C hrystusa, są ob łu d n i i p od stęp n i. — N ie m am y w ięc w dram acie zup ełn ie d od at­ nich p rzed sta w icieli ch rześcija ń stw a [...]. T akie p rzed sta w ien ie w y n ik a ło n ieza w o d n ie z n ie n a leży teg o p rzem y ślen ia planu, m im o w o li zaś u ó w ­ czesn ych c zy teln ik ó w w y w o ła ło p osąd zen ie p oety o bezbożność [...] 12.

Z ainteresow anie przedstaw ieniem k ry ty czn y m średniow iecza w y stęp u je tu, ale — jak b y Słowacki pow iedział — „odjem n ie“ .

11 O głoszone w r. 1894 i k ilk a k ro tn ie w przedrukach uzupełniane. 12 W stęp H a h n a do M i n dow ego, s. 9— 10. Zob. p rzyp is 6.

(14)

Z daniem P io tra Chmielowskiego problem u religijnego Słowacki nie wyzyskał, ,,bo wśród rep rezen tan tó w nowej religii żaden nią n a ­ praw dę nie jest p rz e ję ty “ 13. B rak idealizacji, obiektyw izm są w oczyw isty sposób powodem ostrej oceny niedoskonałości for- m alno-dram aturgicznych, a całość zasługuje na epitet: „kolizje n a ­ tu r y p ry w a tn e j“ . Bronisław Chlebowski zw raca uwagę na rom an ­ tyczne efekty i literackie niezwykłości Mindowego, historyzm w czam buł tra k tu je lekcew ażącou . O historycznym kolorycie pierwszego d ram atu Słowackiego z uznaniem w spom ina Tadeusz G rabow ski, chociaż bardziej go literackość niż w alory treściow o- ideowe tego kolorytu in teresu ją. Pisze:

I jego bohater góruje rzeczyw iście nad in n ym i postaciam i dram atu, ma coś z królów szek sp irow sk ich w sw ej w yłączności i dum ie, jak H ejd en - rich przypom ina leg a tó w p apieskich narzucających pokój i rozd zielają­ cych kary i nagrody panującym . On jest królem starej kroniki, którą p oeta ożyw ił, którą zam ien ił w sceny, gdzie ścierają się nam iętn ości i idzie o lepsze praw o z s i ł ą 15.

Spraw a k ry ty k i religii w M indow em zajm uje cen traln e m iejsce w analizie, jaką daje w swej m onografii Juliusz K leiner. Osią u tw o ru jest dla K leinera konflikt dw u religii, stąd:

K rzyżactw o staje się reprezentantem chrześcijaństw a [...]. W yłania się k o n flik t religijn y, a jego ostrze k ieru je się — p rzeciw K ościołow i katolick iem u 16.

Bardzo in teresu jąca jest uw aga badacza, że k ry ty k a religii w M indow em to nie tylko „pom ysł literack i“, lecz ,,że problem at przecież: m iał podstaw ę i w życiu, i w atm osferze czasu“ 17. Geneza tej „pozy antykościelnej“ jest, wedle K leinera, psychologiczna, to okres młodzieńczego niedow iarstw a. W zorem zaś w olterianizm , w pływ y m asonerii na życie ówczesne: „W olterowskie pojęcie k ato­ licyzm u, w olterow ska pogarda dla m nichów p an u je w M indo­

w e m “ 18. Na to, że spraw y religii nie w ystęp ują w dram acie sam o­

13 P. C h m i e l o w s k i , N asza li te r a tu ra d r a m a ty c zn a . T. 1. P etersb u rg 1898, s. 328.

14 B. C h l e b o w s k i , Ju liusz Sło wacki. W w yd.: W i e k X I X . Sto lat m y śli p olsk iej. T. 4. W arszaw a 1908, s. 183.

15 T. G r a b o w s k i , Juliusz S łow acki. Jego ży w o t i d zieła na tle epoki. T. 1. P oznań 1920, s. 74—75.

18 J. K l e i n e r , Juliusz Sło wacki. D zieje tw órczości. T. 1. L w ów 1924, s. 39.

17 T a m że, s. 40. 18 T a m że, s. 41.

(15)

dzielnie, lecz że są u w ikłane w obraz feudalnego średniow iecza, nie zw raca uczony w iększej uw agi — przecenia n ato m iast elem enty sym patii au to ra dla pogaństw a. W ostatnich latach na polityczny sens Mindowego w skazał K azim ierz W yka. Uw aża on jed nak ak­ centy k ry ty k i religii i feudalizm u przede w szystkim za m askę lite­ racką 19.

H istorycznym tru izm em już w czasach Słowackiego była obłuda relig ijn a K rzyżaków . Zasługą je st tu ty lko to, że m łody poeta po­ kazał relig ijn e zakłam anie braci zakonnych nie ogólnikowo, ale poprzez k o n k retn e ele m en ty ich akcji dyplom atycznej i politycz­ nej. U ty litary zm p olityczny ch rztu M indowego u d erza już w p ierw ­ szych słow ach sztuki, gdy K rzyżak H erm an jed n y m tchem mówi, iż now okreow anÿ w ładca w in ien ,,strzec świętości w ia ry “ i „pow a­ żać K rzyżaków święcone k lasz to ry “. W tej też scenie T ro jn a t w y ­ pow iada n am iętn ą inw ek ty w ę przeciw św ieckiej dum ie m nichów , w odpowiedzi słyszy p atety czn ą opowieść o potędze papieskiej. J e ­ den to z arty sty czn ie najlepszych fragm en tó w d ram atu .

W ielki n asz papież, u siad ł gd zieś w ita lsk im dom u, Z drżącą starości dłonią, z o siw ia łą głow ą.

W ielki! — n iech aj w y rzek n ie jed n o ciche słow o, K tórego b rzm ien iem le d w o zabrzm ią ech a sali: Od d źw ięk u tego sło w a , m n ogi tron się w a li, Spadają króle, b erła w yp u szcza ją z dłoni,

Lub c h w ieją się ja k w ieże, gdy B óg w strzą sa ziem ię, A le g d y tw arz ła g o d n ą przed lu d em odsłoni,

C hrześcijan m n ogie na tw arz pada przed nim p lem ię, D rżące b ło g o sła w ień stw o starca się rozlega,

Od w zn io sły ch w ie ż S olim y do B a łty k u brzega [128].

U padający „m nogi tro n “ , „spadający króle“ to jakb y zapowiedź Boga, k tó ry w A n h e llim „rzuca p io ru n y na głow y siwe i n a ob­ nażone z koron czoła“ (t. 3, 59). M onum entalizm m eta fo ry osiąga tu Słow acki poprzez su g esty w n y k o n tra st m iędzy kam eralizm em jakiegoś „italskiego dom u“, drżącym starcem , cichym jego głosem, a wielkością jego w ładzy, w agą dla całej E uropy każdego w yszep­ tanego słowa. O braz nie tylko przez doskonałe zastosow anie i rozbu­ dow anie m eta fo ry tak su gestyw n y — decydujące znaczenie m a jego

19 Por. w stęp K azim ierza W y k i do D zieł, t. 1, s. X X II. — T e n ż e ,

Historia l i t e r a t u r y p o ls k ie j dla k la s y X. Cz. 1. W arszaw a 1952, s. 227— 230.

W p rzytoczon ym w yżej przegląd zie sąd ów k ry ty czn y ch n ie u w zględ n iłem o czy w iście w sz y stk ic h an aliz i w zm ian ek . P odałem k ilk a ch a ra k tery sty cz­ nych p rzykładów .

(16)

celność treściow a: w poetyckim , w yrazistym skrócie mówi o su ­ prem acji papiestw a i Kościoła nad feudalną Europą. H erm an nie rep re z en tu je w tym m omencie krzyżowego Zakonu, jest sługą le­ gata papieskiego. W całym dram acie nie m a n aw et cienia sugestii, że w ielka w izja starca rządzącego m iastem i św iatem jest w ym y­ słem obłudnego m nicha. M am y więc do czynienia nie tylko z de- m askacją pseudoreligijności K rzyżaków ; poważniejsze spraw y w y­ suw a poeta na plac.

Jaw n ie okazuje się to z pierwszego dialogu H ejdenricha z M in- dowem. Legat i k om tu r przypom ina królow i o tym , że — „jak czynią Polski i Niemiec narody...“ — w inien „Na olej lam py, w Pio­ tra świętego kaplicy, P rzysyłać rocznie w darze jeden grosz od głow y“. Papież natom iast „W zawdzięczenie [...] daje i d a ru je “ (132) M indowemu... słuchajcie co: władzę nad w szystkim i ziem iam i, k tó re król „zagarnie m ieczem “, gdy pow ojuje z b rate m i halickim D a­ nielem . Na propozycję, godną późniejszej w naszej lite ra tu rz e roz­ m owy pana Zagłoby z posłem K arola G ustaw a o N iderlandach, M in­ dowe rep lik u je ironicznie i bezczelnie. Kładzie, jak to się we w spół­ czesnym żargonie politycznym mówi, swoje żołnierskie b u ty na stół:

C enię ła sk ę papieża — korzystać z niej będę, Z atrzym am pew no kraje, które sam zdobędę, N ikom u n ie ustąpię m ojej p racy plonu; W ezm ę kraje zdobyte na H aliczu, R usi, A gdy się uda, k raje w aszego zakonu [133].

Z okazji naszego d ram a tu k ry ty c y tłum aczyli, zresztą n ader m arginalnie, w olnom yślicielstw o Słowackiego w pływ em W o lte ra 20.

20 W olterianizm m łodego Słow ack iego, jak i w olterian izm p ierw szych prób literack ich M i c k i e w i c z a , n ie jest oczyw iście ty lk o w y n ik iem m ody ani przypadkiem , który m ożna objaśnić m etodam i p sych ologii in d yw id u aln ej. Z jaw isk o to jest w idocznym św iad ectw em żyw otn ości tradycji O św iecenia, jest św iad ectw em , że nie p r z e c i w tej tradycji, ale przy jej w sp ółu d ziale zachodziło odrodzenie literatury narodow ej, zw ane przełom em rom an tycz­ nym . W olterianizm u n ie n ależy w szelak o przeceniać. W ydaje się, że przed r. 1830 istn ia ły szczególnie dogodne w aru n k i dla p od ejm ow an ia w o lteria ń - sk iego typu dem ask acji i k ry ty k i obyczajow o-m oraln ej. W olterianizm w czy ­ stej stosu n k ow o postaci staje się m ało przyd atn y w następ n ym okresie, który siłą rzeczy zerw ać m u si z leg a ln ą opozycją i którego h asłam i prow adzącym i będą id ee rew olu cji agrarnej, bardziej lub m niej graw itu jące w stronę spo­ łeczn ych utopii. D latego typ k rytycyzm u , jaki około r. 1840 zaprezentuje S ł o w a c k i w P o d r ó ż y do Z ie m i Ś w i ę t e j i B e n i o w s k i m , prędzej da się zesta w ić z H e i n e m niż z autorem K a n d y d a .

(17)

W pływ w pływ em , lecz rzeczywiście skojarzenie w jednej w ypow ie­ dzi żądania św ięto p ietrza z papieskim błogosław ieństw em zabor­ czych w ojen m a w olteriański rozm ach i ironię.

Rozmowa H ejd enrich a z królem przypom ina w arczenie głod­ n ych psów, sp ętanych teraz, a m ających najszczersze chęci rzucenia się sobie do gardła. Z byt dobrze widzą obaj grę przeciw nika, by się szczególniej ham ow ać w słow ach. H ejd enrich rzuca na szalę po­ litycznego targ u d ar papieski, drzew ce strzały, k tó rą przeb ity był św. Sebastian. Cóż jed n ak obchodzą gracza takiego jak M indowe relikw ie chrześcijańskie! Cynicznie odpowiada, że sam m ordow ał ty lu ludzi, iż ,,w [...] ofiar natłoku, Było kilku tak św iętych jak są w asi św ięci“ (133) — bluźnierczo prop o nuje w zam ian za św ięte drzew ce swój sztylet. H ejd enrich na to przypom ina, że tro n M indowego bardzo świeży, „niepew ny i drżący“, grozi strąceniem z niego bullą — M indowe z kolei, że też jako książę może g ra­ bić K rzyżaków , że nie papież, a on rządzi na L itw ie; pozw ala sobie n a dyplom atyczny w ybuch fu rii, k tó ry ma onieśm ielić przeciw nika:

Ci w o ln o nie gadają, k tórych jarzm o gniecie. A le m n ie kto da praw a? kto m i zw iąże m ow ę? Czy je st gdzie jaki drugi M indow e na św iecie? A lbo m oże w asz p ap ież jest drugi M indow e! [134j.

P rzy kład em , jak rozum iano tekst d ram atu , może być in te rp re ­ tacja, k tó ra w końcow ym dw uw ierszu przytoczonego frag m en tu dostrzega byronizm , k u lt jednostki, chorobliw ą m egalom anię, nie­ m al obłęd 21. A tu najzw yczajniej: jestem w olnym władcą, nie w a­ salem papieskim , i czy papież jest „drugim M indow e“ , by mi roz­ kazyw ał? M indow em u tylko M indow e może coś kazać. By ten prosty tek st zrozum ieć, trzeba go jednak powiązać z poprzedzającą w y­ powiedzią H ejd en richa, gdyż to rep lika na groźby „czarno pisanej rzym skiej bu lli“ .

Obaj przeciw nicy przy po m inają sobie nagle, że są przecież sprzym ierzeńcam i, „przem aw iają innym i słow y“ ; M indowe „w dzięcznie“ p rzy jm u je d ary, chociaż po kupiecku w ym aw ia, że

21 O ,,poczuciu w yższości nad in n ym i ludźm i p ra w ie że ob łęd n ym “ pisze J ó zef U j e j s k i w e w stęp ie do P o e z ji d r a m a t y c z n y c h (J. S ł o w a c k i , Dzieła

w s z y s t k i e . T. 1. L w ó w 1924, s. 202), a po cy ta cie in k rym in ow an ego fragm en tu

kon k lu d u je: „Źródło tragizm u u takiego człow ieka to przede w szy stk im sam a jeg o dusza. T aki w ła śc iw ie jest tragizm boh aterów B yrona i taki też jest n a jw e w n ę tr z n ie jsz y tragizm M in d ow ego“.

(18)

papieska korona ,,z lekkiej blachy“ , i nie złoto, a robota tylko coś w arta.

Nie tylko jednak M indowe ma kry tyczn y stosunek do papie­ skiej polityki. Z osobistego bardziej stanow iska k ry ty k u je tę poli­ tykę sam papieski legat: ,,w yznam ci, bracie — zwierza się H erm a­ nowi — Że mi w niesm ak już idzie poselstwo papieża“ (151). Dla­ czego? H ejdenrich jest zw olennikiem bezwzględnej w ojny z Litw ą, jego „serce ry ce rz a “ wolałoby rzeź i fortel w ojenny od chytrości papieskiej dyplom acji („muszę podle m nicha obyczajem — w yrzeka k o m tu r — S tarać się wziąść przew agę podstępnem i słow y“ — 152).

S y tu acja raczej perfidna: K rzyżak narzeka na podstępy dyplo­ m acji kościelnej. N arzekania te nie zmniejszą jednak lisiej chy­ trości H ejdenricha w drugiej rozmowie z królem (akt III, sc. 1). M usiał Słowacki mieć sporą wiedzę już nie o krzyżackiej, lecz jezuic­ kiej wręcz kazuistyce, gdy kazał dum nem u rycerzow i w jednej chwili tak doskonale zmienić język i postawę, z w roga „m nisiej szaty “ przekształcić się w religijnego pocieszyciela. Słodkim sło­ wom H ejdenricha o cnocie i m odlitw ie M indowe przeciw staw ia się z b ru ta ln ą szczerością. W tym momencie nie są to już groźby dla efektu, M indowe chce doprowadzić do zerw ania.

Ten bardzo osobliwy dialog jest jakby kondensacją krytycyzm u au tora wobec feudalizm u. Mindowe, by zdeprym ow ać papieskiego legata, rzuca mu w tw arz opisy popełnionych przez siebie zbrodni, zbrodni w ładcy feudalnego. H ejdenrich w im ieniu Kościoła obie­ cuje odpuszczenie win, nie daje się ponieść zgorszeniu w ystępkam i „św ieckim i“ . O stro reaguje nie na re je s tr grzechów i przestępstw* królew skich, lecz dopiero na zapowiedź napadu na ziemie zakonne. Znam ienne, że na w yznanie licznych m ordów M indowego (a jest tam i zabójstwo praw ego posiadacza korony litew skiej, o czym z historii L itw y niczego pewnego nie wiemy, co natom iast pięknie godzi się z obyczajem feudalnej w ojny o władzę) H ejdenrich od­ pow iada tak:

U faj! w ielk a m oc kościoła! N ie będzie próżno błagał chrześcijański książę [154].

Jeszcze w ym ow niejsze od podkreślenia faktycznej bezkarności w oczach Kościoła „chrześcijańskiego książęcia“ (wiernego oczywiś­ cie Kościołowi) jest następne w yznanie Mindowego:

T y chcesz czarniejszych zbrodni? ty chcesz duszę ciem ną Przejrzeć aż do dna? patrzaj! pod berłem z żelaza,

(19)

Lud p o d ły , ciem ny, dziki, czołga się pode m ną. P rzycisnąłem go całym ogrom em ciem noty,

B ojaźń ju ż n osi w sercu, ch ytrość w m iejscu cnoty. Patrz, jak ów ciem n y L itw in n a m oje sk in ien ie U ch yla korne czoło, p iersi k rzyżem znaczy, Choć w o la łb y p rzy p iersiach czuć w ęża p ierścien ie, N iż ten krzyż n ien a w istn y ... [154].

Szczególna to ocena m oralnej i cyw ilizacyjnej roli ch rztu po­ gańskiego ludu, jakże różna od sielankow ych i apologetycznych w yobrażeń. A ja k lap idarnie i praw dziw ie m ówi M indow e o doli ludu! T rzeba się cofnąć do Ośw iecenia, by znaleźć w naszej lite ra ­ tu rze tak o stry obraz niew olniczego ucisku feudalnego, „żelaznego b e rła “ , k tó re „całym ogrom em ciem n oty“ ciśnie i w ypacza czło­ wieka. Cóż n a to H ejdenrich? Odpowiedź przedziw nie u tra fia w istotę m oralnych pojęć, na k tó ry ch zbudow ane było feudalne przy m ierze miecza i ołtarza:

P an ie! jesteś n ad ludem , b yś m u przew od n iczył; A je ś li daną w ła d zę sp ełn iasz nadto srogo, J e śli ch cesz p o słu szeń stw a , je ś li rządzisz trw ogą, Bóg ci przebaczy — on sam w ła d zy ci użyczył, Ja ci przebaczam ... [154].

Czy w przytoczonych tu w ypow iedziach i czynach osób swego pierw szego d ra m a tu Słow acki ogranicza się do k ry ty k i obłudy re ­ ligijnej K rzyżaków ? Bez w ątpienia nie. T rzeba jeszcze dowodów? Oto k laszto r W ojsiełka, syna M indowego. K lasztor nie krzyżacki, choć i tam „korzą się przed św iętą legata osobą“. Jed n o ze źródeł h istorycznych, w yko rzystanych przez poetę, ta k o osobie klasztor­ nego przeo ra w spom ina:

P o śm ierci M endoga L itw a w p a d ła w odm ęt i zam ięszan ie. Z abójca jego T rojn at op a n o w a ł w ła d z ę i ty tu ł W. K sięcia, lecz w k rótce przez W oj­ siełk a , syna M endoga, k tóry się b y ł w C zerńce postrzygł, zdradą n a ło ­ w a ch p ojm an y i zabity, z k o lei p a ń stw a zab ójcy sw em u u stąp ił.

W ojsiełk w d zieln o ści i o k ru cień stw ie godny sy n M endoga, po w ie lo ­ k rotn ie M azow sze, ziem ię L u b elsk ą i P ru sy zn iszczyw szy, w y p r a w ił się na W ołyń, p rzeciw L w u D a n ielew icz o w i, od k tórego w czasie rozejm u, zdradnie w e W łodzim ierzu z a b it y 22.

M iał więc Słow acki w tak k ró tk ie j n a w e t wzm iance dość m a­ te ria łu , by naszkicow ać p o n u rą i groźną postać syna M indowego,

22 W i a d o m o ś ć h is to r y c z n a o z a m k u n o w o g r ó d z k i m . M e l i t e l e , 1829, s. 65—66.

(20)

bo też, zauważyć się godzi, nie na odkrywczości now ych źródeł hi­ storycznych polega zasługa poety; z tego samego m ateriału , z tej sam ej w zm ianki kronikarza, jakże różne m ożna tw orzyć obrazy literackie! Zapiski dziejopisa m ogły się układać w w yliczenia bez­ u stann y ch w ojen, gw ałtów , podstępów, królobójstw — czy to p rze­ szkadzało ro m anty k o m we w szystkich lite ra tu ra c h europejskich od­ woływać się do feudalizm u jak do bezpiecznej przystani ducha ludzkiego, podnosić do ran g i ideału po n u rą p rak ty k ę społeczną tej epoki?

R zut oka na klasztor W ojsiełka nie powie wiele o tym , jak sobie Słowacki praw osław nych czerńców w yobrażał, ani o tym , jakie w rzeczywistości zakony penetro w ały teren pogańskiej jeszcze Litw y, powie natom iast bardzo wiele, jak Słowacki oceniał tę in ­ sty tu c ję tak bardzo dla średniow iecznego życia społecznego istotną. P ew na nieokreśloność „klasztoru W ojsiełka“ jeszcze powiększa ogól­ ny c h a ra k te r i zakres sądu. N ajpierw spraw a przym usow ych po- strzyży n T rojn ata. Bez względu na to, co sądzim y o m łodym księ­ ciu, je st tu pokazany ohydny gw ałt: „zakopanie w grobie“ człowieka w brew jego woli. P ostrzyga się w m nichy poganina (błagając W oj­ siełka o litość, na „bogów“ się on powołuje), n aw et nie z wypaczo­ nego żaru m isjonarskiego, ale na rozkaz króla. I przym usow em u now icjuszow i tłum aczy się, jak bezpieczny będzie od ludzkich n a­ m iętności. O braz Słowackiego nie m a niczego w spólnego z tra d y ­ cyjnym i w yobrażeniam i o łagodnej ciszy, m ądrej rezygnacji, poboż­ nej pokorze życia zakonnego.

K lasztor jest ciem n ym grobem — tu w iara okryśli W szystk ie tw o je uczucia, zn ik n ie zaw iść czarna. Tu zapom nij o m yślach... gd y m asz jak ie m yśli, P ow iąż je razem z krzyżem jak różańca ziarna [162J.

Te słowa W ojsiełka godnie staną obok c h a ra k te ry sty k i innej strony klasztornego życia, jaką w gniew ie rzuca Mindowe:

O! m n ich y przeklęte, M iło w a m szeptać pacierz po m urach zakonu, N a ło n ie bezczyn n ości w iodąc ży cie św ięte; Lub dzw onić po u m arłym , a słysząc jęk dzw onu, R azem z dziedzicem z cudzej radow ać się śm ierci, Że w am zn ów grosz za pogrzeb w p ły n ie do karbony [168].

Zważm y, jak ta ogólna inw ektyw a jest anachroniczna w sto­ sunku do L itw y X III w., gdy klasztor był tam zjaw iskiem spora­

(21)

dycznym ; zważmy, jak n ato m iast celnie uderza w pasożytnictw o zakonne w naszej przeszłości feu d alnej w ogóle. „Tobie służym y, panie, służąc naszej w ierze“ (168) — odpowiada m nich na w ybuch gniew u w ładcy i prosi o d a ry na o łtarz nowej patronki, gdyż stara „m odłów nie m iała na w zględzie“ . W ładca jest rów nie ch y try , nie da ani grosza, poleca przenieść d a ry ze starego ołtarza na nowy.

Je st więc M indowe próbą obiektyw nego przedstaw ien ia stosun­ ków feudalnych, krytycznego nie tylko wobec K rzyżaków ; utw ór m a wskazać na czynną rolę Kościoła w rozgryw kach politycznych, w yzyskiw anie go przez feudalizm , nie tylko przez K rzyżaków . K ry ­ ty k a dotknęła in sty tu cji władcy, problem u w alki o władzę, poli­ tycznie regresyw nego i całkow icie ziem skiego c h a ra k te ru Kościoła. A może Słowacki chciał przeciw staw ić chrześcijaństw u poganizm sta re j L itw y? Może to nie próba obiektyw nego przedstaw ienia społecznej fu n k cji religii (eo ipso próba k ry ty k i idealistycznych koncepcji rom antycznych), ile p ro sty wybieg, zastąpienie m itu o chrześcijańskim w sw ym duchu średniow ieczu m item o p ierw ot­ n y m poganizm ie? K oncepcja ta m iałaby w alor większej „poetycz- ności“ . Czy nie przem aw ia za nią w naszym dram acie postać m atki M indowego, Rognedy? 23 Na tę poetyczność znajdziem y trochę do­ wodów — tylko o czym one będą świadczyć?

Religia L itw y bliska jest przyrodzie. O brzęd c h arak tery zu je działająca na w yobraźnię, zm ysłow a sym bolika. T ro jn a t Słowac­ kiego w spaniale rep lik u je H erm anow i, gdy o statn i przypuszcza, że m łody książę też może będzie kiedyś chrześcijaninem :

Ja — spłonę na stosie! M nie m odrzew cich ym szum em do snu u kołysze, Jeszcze usiąd zie sok ół n a m artw em ram ieniu, N astrzęp i pióra — ch artów zask ow ycze sfora. A ni m ię ciasn a ziem i u w ięzi zapora,

Ja z p ieśn ią w a jd e lo ty u lecę w płom ieniu; U lecę — m oże razem z jaką N iem ca duszą [126].

23 Por. w sp om n ian e tezy in terp reta cy jn e K l e i n e r a . D la H a h n a m o­ ty w starcia ch rześcija ń stw a z p o g a ń stw em n ad aw ał się d o sk o n a le do tra­ ged ii, S ł o w a c k i n atom iast n ie p o tra fił go n a leży cie w y zy sk a ć. „W ielki k o n flik t dw óch w ia r “ w id zi u p od staw u tw oru, w jego n ajstarszej w a rstw ie M arian S z y j k o w s k i , w y p ro w a d za zaś ten k o n flik t z ro zp am iętyw ań d ra­ m atu W o l t e r a F a n a t y z m (D r a m a t w Polsce. W w yd .: D zieje l i t e r a t u r y p i ę k ­

n ej w Polsce. W yd. 2. Cz. 2. K raków 1936, s. 416). W n aiw n ej in terp retacji

C h m i e l o w s k i e g o (op. cit., s. 336) w in ą tragiczn ą M indow ego, zbrodnią, za którą ponosi k arę, m a b yć p ozorne p rzy jęcie i lek cew a żen ie ch rześcijań ­ stw a.

(22)

F rag m en t piękny. Nie tylko natchniony przez kronikę S try j­ kowskiego i zakończenie Grażyny, ale jakże trafn ie włożony w u sta zapalczywego i krew kiego m łodziana, nienawidzącego Mindowego, Niemców i chrześcijaństw a. Tyle że ten sam książę, T rojnat, razem z Niem cam i w ystąpi przeciw M indowemu i gotów wznieść ołtarz w rogiem u bóstw u w zam ian za pomoc. K onflikt religijn y jest pod­ porządkow any, to tylko uzupełnienie konfliktu dynastycznego, po­ litycznego.

G łów na postać dram atu, Mindowe, jest indyferentem religijnym , posługuje się tylko religią w grze politycznej. Cytow ałem dowody. N ienaw idzi chrześcijaństw a L utuw er, nienaw idzi nowej w iary lud. ,,Jodło, tyś moim bogiem “ — mówi śm iertelnie ran n y Lutuw er,, ale też w tedy tylko, gdy jego pan, Mindowe, pozwolił m u wrócić do sta re j w iary. Podobnie na rozkaz Mindowego L u tu w er i lud litew ski przyjęli chrzest. L ud nienaw idzi krzyża i chrztu, bo ko­ jarzy się to z Niemcami, z religią śm iertelnego wroga Litw y. Lecz nie jest to jedyne źródło nienaw iści. L ud jest przyw iązany do w łasnej religii, jest ona częścią obyczaju, organizuje w yobrażenie 0 świecie zew nętrznym , u stala norm y m oralne. Nowa religią nie przychodzi drogą n atu raln ą, nie w ynika ze zm iany w arunków ży­ cia, obyczaju, pojęć o świecie. Została narzucona przez władcę. Lud musi ją przyjąć, lud jej nienaw idzi, z radością w raca do poganizm u. Na sen ty m en t do starej w iary liczy w swych rachubach T ro jn at w walce przeciw M indow em u-chrześcijaninow i. M indowe p rzy jm u je koronę i chrzest z rachuby, chociaż zdaje sobie doskonale spraw ę, że ,,szydzą w ojow nicy“, a „lud w ielbi“ go tylko dlatego, poniew aż jest królem i siłą narzuca wolę poddanym .

P rzym us religijny, i bierny, niem y opór poddanych wobec woli suzerena, opór w yzyskiw any przez przeciw ników króla — oto jeszcze jeden elem ent obrazu historycznego. W ram ach tego obrazu mieszczą się poetyckie w zm ianki o pogańskim stosie pogrzebowym 1 św ięta jodła litew ska. W ram ach tego obrazu, jako jeden z waż­ nych elem entów d ram a tu Mindowego, całkowicie mieści się tr a ­ giczna postać Rognedy.

Rogneda jest fanatyczną wyznawTczynią poganizm u; w postaci starej m atki skupia się i ko n centru je ludow e przyw iązanie do w łas­ nej trad y cji, obyczaju — jest ona bez w ątpienia w yrazicielem ja ­ kiegoś żywiołowego, na poły instynktow nego patriotyzm u ludowego. Gdy Rogneda po raz pierw szy się pojaw ia, T ro jn at zapowiada ją w ten sposób: „Oto m atka M indowy, ciem na, obłąkana“ (128). Czy

(23)

rzeczyw iście staru szk a jest „obłąkana“ ? Pew nie że tak, z p u n k tu w idzenia T ro jn ata. T rudno, by zuchw ały i cyniczny m łodzian, w p lą ta n y w w ielką grę o zdobycie władzy, u w ażał za norm alną osobę, k tó ra nade w szystko ceni w łasne zasady m oralne, bez w zglę­ du n a konsekw encje. Rogneda, tak w łaśnie, jak reagow ałby p rzed ­ staw iciel ludu, żywiołow o nienaw idzi n aw et sym bolów c h ry stia- nizm u; „ Ja k on stra szn y być m usi...“ — w oła naiw nie p rzy w spom ­ n ieniu krzyża.

Inaczej jed n ak niż lud, k tó ry zew nętrznie p rzy n ajm n iej po­ słusznie ulega królow i, zachow uje się m atk a M indowego wobec jego c h rztu i p rzy m ierza z K rzyżakam i. Szyderczo w ypom ina to przym ierze, rzuca m acierzyńskie przekleństw o. R ogneda nie rozu­ mie i nie chce rozum ieć dyplom atycznych w y rachow ań M indowego, z w ielką n ato m iast przenikliw ością w idzi niebezpieczeństw o trw a ­ łego zw iązku z Zakonem :

Ta w iara! w iara ciem n a przez cieb ie przyjęta! P o łą czy c ię z narodem , co L itw ę p ochłonie.

S ied zisz n a tronie, z tobą i p apież na tronie! [131].

M indow e k w alifik u je jej b u n t jako „m arn e słow a bezsilnej zem sty i rozpaczy“ (132). Rzeczywiście bezsilnej, gdyż n aw et h e­ roiczne i tragiczne postanow ienie o tru cia syna przeprow adza ona z rozb rajającą naiw nością. Nie zm niejsza to jej bo haterstw a. Kocha syna, lecz dla bogów L itw y, dla dobra k ra ju decyduje się n a n a j­ większą dla siebie ofiarę. Je j los osobisty nie w aży zupełnie n a szali postanow ienia. Doskonałość m oralna R ognedy ściera się z egoizmem otoczenia, ponosi n ieu ch ro n n ą klęskę. Już T ro jn a t próbow ał dla w łasnych celów w yzyskać ofiarę z m iłości do syna. Po w ykryciu zam achu M indow e z um yślnym , cynicznym lekcew ażeniem tra k tu je jej postępow anie:

Ha! tak, ch ciałab yś, m atko, znosząc karę srogą W ob liczu ludu um rzeć m ęczen n iczk ą w iary? A lem n ad to przezorny, bym p o w ścią g a ł k ary

T ych, k tórzy chcą m i szkodzić, le c z szkodzić n ie m ogą [141].

G dy zaś syn R ognedy pow raca do daw nej w iary, gdy może ona z „dum ą pow tarzać im ię“ M indowego, staje się to m im ow olnie jed n ą z przyczyn jego klęski. Drobną, ale zawsze przyczyną, gdyż przepow iednią bogów — sfałszow aną przez H ejd enricha stojącego za o łtarzem — u sypia czujność osaczonego przez spiskowców syna.

(24)

W ypadki toczą się mimo ślepej staruszki, nie rozum ie ich ona, jej heroizm okazał się całkowicie nieprzydatny, fałsz i egoizm rządzą postępow aniem otoczenia, fałszem jest głos jej bogów.

Religię w yzyskują dla swych celów w szystkie walczące strony, posługują się nią jak orężem, nie konflikt jednak dwóch w iar s ta ­ now i oś d ram atyczną sztuki. W iara Rognedy i jej nieugiętość tak samo mało tu znaczą, jak tęsknota do starych bogów, jaką m a do końca w iern y każdem u skinieniu Mindowego L u tuw er.

Słowacki, w przypisie do Mindowego, tak po latach kilku powie o problem ach relig ijn ych w sw ym pierw szym dram acie:

P rzekonany jestem na koniec, że w szelk ą bezbożność w sło w a ch M indow y odkrytą, uprzedzony chyba i płocho sądzący czy teln ik n a karb autora p o­ liczy. Trzebaż było, aby M indow e w każdym sło w ie lęk ając się obrazić czyteln ik a, obrażenia K rzyżaków lęk a ł się? W yrzeczenie się w iary, zerw a ­ n ie z K rzyżakam i, bulla papieska, w której In ocen ty IV d aruje królow i w szy stk ie kraje, jakie k ied y k o lw iek M indow e m ieczem p ozyska n a D an ielu książęciu z H alicza, są to fakta z h istorii w y jęte. Te rysy b y ły głó w n y m zaw iązk iem utw oru, m u sia ły w ię c pozostać, i śm iem dodać, że scen y te, jako ży w cem z h istorii w yd arte, są jedyną zap ew n e zaletą źle ułożon ego obrazu [186— 187].

Nie pow tórzm y błędów „uprzedzonego i płocho sądzącego czy­ te ln ik a “, przed którym i przestrzegał Słowacki. Poeta, jak w skazuje na to cały utw ór, m iał zam iar „żywcem z historii w ydrzeć“ obraz Mindowego, obraz starcia L itw y z K rzyżakam i, przebieg w alki o władzę. Nie pisał ten d en cy jn ie paszkw ilu n a feudalizm , nie roz­ praw iał się z religią jako taką: a u to r Mindowego nie jest, co wdęcej, pisarzem rew olucyjnym , nie posługuje się tem atem historycznym jako m aską dla tendencji godzących w „nędzę życia polskiego“ u progu pow stania listopadowego. Do tej spraw y trzeba będzie wrócić p rzy ogólnej ocenie dram atu. Tu w ystarczy raz jeszcze pod­ kreślić, że w artość najlepszych partii Mindowego to w łaśnie n ie­ słychanie am bitna, rew elacyjna na tle współczesnej lite ra tu ry pol­ skiej próba o b i e k t y w n e g o , bezstronnego przedstaw ienia d ra ­ m atu w alki o władzę w dobie feudalizm u.

W ielka zasługa młodego poety polega na tym , że nie dał się sugerow ać w stecznym m item średniowiecza, że z zapisków k ro n i­ k arza chciał w yczytać praw dę, chciał przyw ołane na scenę osoby ukazać w działaniu uzasadnionym stosunkam i, w jakich im działać przypadło; to w ystarczyło, by znalazły się w dram acie akcenty de­ m askatorskie w stosunku do feudalizm u, by w rzeczyw istych w y ­ m iarach naszkicow ana została polityczna rola religii i W atykanu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Proszę wykonać krótką notatkę z podręcznika, nie wysyłać potwierdzenia na maila, temat ten jest jakby kontynuacją z poprzedniego etapu edukacji.. Jeżeli macie zaległości

Wałek, jej siostrzeniec, czeladnik piekarski- P. Telesfor Szczapka, ekshandlarz drzewa- P. mąż mój nieboszczyk który był bardzo wyuczony, zostawał przy życiu, a co

Zosia (po chwili podeszła ku niej bliżej) :—I ty Stasiu droga masz w sobie dużo dobrego (Stasia się poruszyła niespokojnie), ale kryjesz to przed nami i myślisz, że

A widzisz jegomość, ja mówiłam, że to się na nic nie zda, że jegomość łgał, kiej mówił, że mnie bardzo kocha,; że jegomość będziesz sobie potem zemnie biednej żartował

Toć na mnie narzekać nie możecie, panie Trunkiewicz, boć przecie co było grosza w skrzynce, toście już zabrali.... Najgorsza to jeno rzecz, że ta wasza

( Rozlega się silne uderzenie w okno. Dziewczęta rozbiegają się pod ściany, stojąc wystra­?. szone z wzrokiem wytężonym w stronę

ułóż nadgarstek jednej ręki na środku klatki piersiowej poszkodowanego (dolna połowa mostka poszkodowanego), nadgarstek drugiej dłoni ułóż na grzbiecie

Model (rysunek 4) opracowywany był przez 21. ekspertów reprezentujących rożne środowiska i instytucje m.in. Urząd Miasta Gdańska, MOPR Gdańsk, or- ganizacje pozarządowe, ROPS,