• Nie Znaleziono Wyników

Nowe uwagi o teorii wiersza : in memoriam Michała Rowińskiego : II

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowe uwagi o teorii wiersza : in memoriam Michała Rowińskiego : II"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Ważyk

Nowe uwagi o teorii wiersza : in

memoriam Michała Rowińskiego : II

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 69/1, 111-129

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O

P a m ię tn ik L ite rac k i LXIX, 1978, z. 1

ADAM WAŻYK

NOWE UW AGI O TEO RII W IERSZA

IN MEMORIAM MICHAŁA ROWIŃSKIEGO. II

Wady starych teorii

W szkicu In m em oriam M ichała R ow ińskiego [I] 1 pisałem o a k tu a ln y m znaczeniu m yśli teoretycznej Row ińskiego za w a rte j w Uwagach o w e rsy ­ fik a c ji p o lskiej (1891, 1893) i w p racach późniejszych. T u ta j chciałbym omówić b ard ziej szczegółowo sferę akcentow ą w iersza i rolę akcentu pobocznego.

P rzy taczając początek S e jm u lubelskiego Syrokom li, R ow iński podał trz y sposoby akcentow ania tego sam ego w y ra z u w recy tacji: „D rży n ad w ieżam i kościołów rozkołysane p ow ietrze” :

kto i co nas upewni, że [...] trzeba czytać „rOzkołysAne”, a nie „rozkOłysAne”? czy tego wyrazu nie przeczyta nikt z jednym tylko akcentem? 2

P rz y k ła d ten, jak sądzę, św iadczy o bardzo now oczesnym ujm ow aniu m ożliw ości recy tacy jn y ch . Z ajm ując tak ie stanow isko, R ow iński faktycz­ nie oddzielał s tru k tu rę w iersza od sposobu recy tacji. W konsekw encji kw estion ow ał ówczesne teo rie h e k sam e tru nieodłączne od skanzji, jak rów nież teo rie w ierszy m iarow ych p o stu lu jące sieć stałych akcentów n a ­ zy w anych ry tm iczny m i albo m etryczn ym i. Nie godził się n a w prow a­ dzanie akcentów pobocznych do c h a ra k te ry sty k i ty ch w ierszy. A kcenty poboczne służą obserw atorom do zapełn ian ia w akatów , z a stęp u ją ustalone teoretycznie, a nieobecne w p ra k ty c e ak c en ty zw ykłe. Row iński w idział w ty m sztuczny wybieg, niezgodny ze zw yczajem językow ym , k tó ry

uw ażał za m iaro d ajn y w opisie w iersza. B ył zdania, że akcen t poboczny w w ierszach polskich m a znaczenie podrzędne albo go w ogóle nie m a. Nie uw zględniał go ani w tedy, ani później, podając w 1915 r. sw oją cha­

1 Zob. A. W a ż y k , In m em oriam Michała Rowińskiego. „Twórczość” 1973, nr 3. Przedruk w: Gra i doświadczenie. Eseje. W arszawa 1974.

f M. R o w i ń s k i , U w agi o w e rsy fik a c ji polskiej jako p rzy czy n e k do m e try k i

(3)

ra k te ry s ty k ę w ierszy trocheicznych i jam bicznych zbliżoną do m eto dy tem p s m arqués. F orm ułow ał to polem icznie:

W wierszach takich wyznaczone są tylko określone m iejsca dla przypusz­ czalnych akcentów, m ianow icie zgłoski parzyste lub nieparzyste, ale nie n aka­ zuje się z góry, że ta a ta zgłoska m usi być koniecznie w ygłoszona z przy­ ciskiem — choćby w brew zw yczajow i m owy cod zien n ej3.

C h a ra k te ry sty k a ta nie jest pełna, nie uw zględnia w a ria n tó w obciążo­ nych stycznością dwóch akcentów , czego i daw ne teo rie nie o b ejm ują, m a jed n ak pew ne znaczenie pionierskie. U jm u jąc rzecz w p e rsp e k ty w ie historycznej, śm iało m ożna powiedzieć, że R ow iński dokonał tą fo rm u łą w yłom u w daw nych w yobrażeniach o w ierszu reg u larn y m . D aw ni ob ser­ w atorzy nie w yobrażali sobie, aby regu larno ść m ogła polegać n a czym innym jak na p rostym p o w tarzan iu się pew ny ch elem entów językow ych. Zakładano więc, że w w ierszach tro cheicznych lu b jam bicznych p o w tarza się pew na sieć akcentów . M ożna to określić jako w spólny in w a ria n t w szystkich w ersów , nie należy jed n ak zapom inać, że m ow a tu o in- w ariancie złożonym z elem entów językow ych. Jeśli się nie m ylę, to „kon­ s ta n ta ” , term in sp o ty k an y w o statnim ćw ierćw ieczu, oznacza w łaśnie ta k i in w a ria n t na poziom ie językow ym . K o n sta n ta by ła ted y jedy nym probierzem rów now ażności w ersów . R ow iński tem u zaprzeczył. Z w ykły sylabow iec bezśredniów kow y m a dw ie k o n stan ty : stałą liczbę sylab i ew entualn ie stałe, żeńskie zakończenie w ersu. W edług Row ińskiego w iersze trocheiczne i jam biczne m ają te sam e k o n sta n ty i ani jed nej w ięcej. A ni rów now ażność trocheiczna, ani jam biczna nie d a ją się sp ro ­ wadzić do k o n stan ty , zredukow ać do niezm ienników na poziom ie języ ­ kow ym . K om p eten cja w e rsy fik a cy jn a p rak ty k ó w i czytelników opiera się na b ardziej złożonych, w ielo w arianto w y ch s tru k tu ra c h , w obec k tó ­ ry ch probierz k o n sta n ty je st n aiw n y m uproszczeniem . T yle n a m dzisiaj m ów i ow a fo rm uła p odana przez Rowińskiego w ro k u 1915.

W w ielu p u b lik acjach teo rety czn ych z ostatniego ćw ierćw iecza p rz y ­ p isu je się akcentow i pobocznem u znacznie w iększą rolę niż w czasach Rowińskiego. A kcent te n służy do w yk azy w ania w spółrytm iczności (rów ­ noważności) poszczególnych w ersów niezależnie od ty p u w iersza: czy to będzie ty p sylabiczno-akcentow y, czy w iersz toniczny, czy n a w e t sy la ­ bowiec średniów kow y. M ożna tu w yodrębnić dw ie o rientacje. Je d n a za­ kłada, że o rów now ażności w ersów d ecyduje ta k a a nie in n a recy tacja, postu lu je więc m ałą sk an zję albo lekkie w zm acnianie akcentów pobocz­ nych. W obec rzeczyw istych zw yczajów re c y ta c ji p ry w a tn e j i publicznej sugestie te w y d ają się chim eryczne, jednakże spór na te n tem at byłby

3 M. R o w i ń s k i , M e tryk a polska. W zbiorze: J ę z y k polski i jego historia

z uwzględnieniem innych j ę z y k ó w na ziemiach polskich. Cz. 2. Opracował H. U ł a-

(4)

tu nie na m iejscu 4. W ystarczy zauw ażyć, że jeżeli sk o n stru u jem y m odel w iersza uzależniony od recy tacji, to los tego m odelu będzie zależał od w yników sporu, jeżeli n ato m iast oddzielim y m odel w iersza od m odelu recytacji, to los tego pierw szego od w yników sporu w cale nie będzie zależał. K orzyści takiego postępow ania są oczyw iste.

D ruga o rie n tac ja odw ołuje się do akcentów pobocznych dy sk retn iej. A kcenty poboczne m ają c h a ra k te r fa k u lta ty w n y 5. Ich ro la w w ierszu nie m usi być zw iązana z realizacją foniczną, m ożna je trak to w ać jako ele­ m enty poten cjaln e. Biorę p rzy k ład s ta ry i p ro sty :

Dusza z ciała w yleciała.

W zw ykłym czy tan iu nie m a akcen tu n a sylabie „ w y ”, ale n ik t chyba nie zaprzeczy, że jest to w ers trocheiczny. Czy nie dlatego, że n a tej sylabie z n ajd u je się fa k u lta ty w n y akcen t poboczny? P rz y jm ijm y na chw ilę to objaśnienie. W tak im u jęciu s ta re m odele p o stulujące sieć akcentów stały ch będą niezależne od sposobu recy tacji. Czy m ożna je w ybronić i zachow ać?

W w ierszach dw ójkow ych (trocheicznych i jam bicznych) nie zaw sze można zapełnić w a k a t akcentem pobocznym . W iadomo, że zaim ek z w ro t­ ny „się”, gdziekolw iek w ystąpi, nie może być nosicielem takiego akcentu. Z estroje proparoksytoniczne Sss lu b sSss nie m iew ają akcentów pobocz­ nych, w ięc na 3 albo 4 sylaby p rzy p ad a 1 akcent zam iast 2 p rzew idzia­ nych w teorii. D aję ek sp ery m en taln e p rzy k ład y jam biczne: „Jeździec pojaw ił się na niebie./ J a n w idział go w burzow ej ch m u rze” . A tony „się” i „go” stanow ią b ezapelacyjne w ak aty .

Inna tru d no ść: w układzie sSS nie sposób postulow ać ak cent poboczny na pierw szej sylabie, bo nie może on w ystępow ać bezpośrednio przed akcentem zw ykłym , p ow staje więc w ak at bezapelacyjny. P rz y k ła d jam - biczny: „O to koń w ro n y i koń b la d y ” . S pójnik „i” stanow i w akat. W iele la t tem u w ykazałem n a przykładach, że u k ład sSS może się zdarzyć w każdej okolicy w iersza dw ójkow ego 6. W edług tra d y c y jn y c h teorii — w tak ich w yp ad k ach akcent na k o lejn ej sylabie (tu ta j: „koń”) zastępuje ak cen t w ak ujący , a n a w e t jest ty m sam ym akcentem , tylko że p rze su ­ niętym . U tożsam ianie dwóch różnych akcentów , fikcyjne „p rzesunięcie” tam , gdzie w ażne są m iejsca, zam iast rato w ać teorię, podkopuje ją b a r ­

4 A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a w studium Wiersz nieregularny i w o ln y Mic­

kiewicza, S ło wackiego i Norw ida (Wrocław 1964) wypow iedziała się energicznie

przeciwko „preparowaniu” wersów przy pomocy akcentu pobocznego w wierszach tonicznych. Nie śledzę system atycznie publikacji na ten tem at i być może dlatego nie m ogę zanotować innych głosów sprzeciwu, które by pochodziły z kół naukowych.

5 W iadomości o akcencie pobocznym czerpię, podobnie jak inni, z Prozodii j ę z y ­

k a polskiego (Kraków 1947) M. D ł u s k i e j . Stam tąd też pochodzi w iadom ość

o akcencie w yróżniającym , o którym będzie m owa później.

6 Zob. A. W a ż y k , Esej o wierszu. W arszawa 1964.

(5)

dziej niż o tw a rte w yznanie, że proponow any m odel źle przylega do praktyki.

P rz y k ła d y te m ów ią o w ypadkach, k ied y b rak n ie ak c en tu pobocznego dla zapełnienia w ak atu . B yw ają w y p ad ki złośliwsze, kiedy a k cen t po­ boczny tra fia obok w ak atu , nie tam , gdzie teo ria przew iduje. W tych w ypadkach w chodzi w grę 5-zgłoskow y p a ro k s /to n — w y raz albo zestró j. W w ierszu trocheicznym ta sprzeczność w y łan ia się zawsze. Np. „Płaszcz gronostajow y zrzucił... / Spotkał ją na pro m en adzie”. A kcenty poboczne na sylabach „gro” i „ n a ” p rz y p a d a ją nie tam , gdzie trzeba. P odobnie w w ierszu jam bicznym , jeżeli ów 5-sylabow y p aro k sy to n nie sto i na początku w ersu: „I płaszcz g ron o stajo w y zrzucił... / Spotkali się n a p ro ­ m enadzie” . M iejsce ak centu pobocznego okazuje się zupełnie o b o jętn e i nie m a żadnego w p ływ u n a odczucie k om p etentneg o czytelnika.

Przytoczone tu p rzy k ła d y prow adzą do w niosku, że każdy m odel w ie r­ szy dw ójkow ych, k tó ry obejm ie te w y p ad ki jako zw ykłe w arian ty , a nie jako w y jątk i, będzie się m usiał obejść bez ak c en tu pobocznego.

W iersz toniczny w edług obiegow ej definicji pow inien mieć stałą liczbę akcentów . O dyseusz T uw im a, w ielo k ro tn ie om aw iany w p u b li­ kacjach teorety czn ych , uchodzi za re p re z e n ta ty w n y okaz w iersza fo ­ nicznego z okresu dw udziestolecia: za w iersz o 6 akcentach. Je d n ak ż e i tu n a tra fia m y na w ers, k tó ry m a ty lk o 5 akcentów :

Przem ienia się, roztapia w rosnący, słodki lam ent.

W yczuw a się n a w e t m iejsce w a k a tu : zaim ek „się” , k tó re m u nie m ożna przypisać akcen tu pobocznego. P rz y k ła d ten m a ogólniejsze znaczenie. Sekw encja zestrojów sSsss sSs nie m oże m ieć w ięcej niż 2 akcenty, d la ­ tego w w ielu w ierszach tonicznych, podobnie jak tu ta j, pow stają bez­ ap elacyjne w akaty .

W yłaniają się rów nież tru d n o ści innego rzędu, b ardziej złożone. Dla p rzy k ład u przytoczę dw a w e rsy O d yseu sza :

Przyciągnęła ocean, żeby mi w y ł pod oknami, Niebu huczeć kazała nieustającym łoskotem

W edług sta ry c h teoriii — w pierw szy m w ersie wchodzi 'w rach u b ę akcent poboczny pierw szego w y ra z u („przy ciągn ęła”). J e st on oddzielony jedną sylabą od ak cen tu zw ykłego. O znaczm y ta k i a k cen t poboczny przez Pi. A nalogicznie w d rug im w ersie w chodzi w rac h u b ę P 2 („nieustającym ”). W eźm y teraz w iersz B roniew skiego Droga w iodła p rzez N arw ik. T u ta j akcent Pi („podchorąży”) nie w chodzi w rach u b ę foniczną:

Podchorąży, dowódco kompanii, nie ma śm ierci, jest rozkaz.

Jakiko lw iek ustalim y k o rp u s w ierszy tonicznie reg u larn y ch , to su m u ­ jąc obserw acje dojdziem y do w niosku, że ak cen t p o ten c jaln y P 2 zawsze wchodzi w rachu b ę, a Pj — n ie zawsze. Różnica jest zasadnicza, nie moż­ na jej pom inąć czy zlekcew ażyć. T rzeba by ted y w prow adzić rozróż­

(6)

nien ie dw óch potencjalności, bezw zględnej i re la ty w n e j, ale to już byłoby zb yt kłopotliw e i naciągane. W idocznie klucza do w ierszy tonicznych trz e b a szukać gdzie indziej, poza ak centem pobocznym .

O statecznie w iersz toniczny jest ty lko przygodą poezji polskiej. Co innego — w ielow iekow a p ra k ty k a sylabow ca. T u taj u ste rk i teorii od­ czuw a się boleśniej. Zacznijm y od fo rm a tu 5 + 6, od kilk u w ersów z B e­ niow skiego, nieraz już ro zp atry w an y ch . We w szystkich średniów ka jest nieobecna.

1. I na tym płeśń zakończę i ogłoszę 2. Więc prosto bez gawędy i odwleczeń 3. Paryskich kronikarzy, historyków

4. Sądzę, że jezuita, a ma draba 5. Zatrzyma się czytelnik i poema

6. Pugilares z paszportem? i tak dalej.

K ażdy się chyba zgodzi z tym , że o statn i w ers w y łam u je się bezapela­ cy jn ie z fo rm a tu 5 + 6, że jest tu w ersem obcym . N atom iast w ers 1 uchodzi, bo m a przew idzianą s tru k tu rę akcentow ą p rzed nieobecną śre d ­ niów ką: sSs. C o do innych w ersów — 2, 3, 4, 5 — to p ra k ty c y w ty ch w y p a d k a c h m ów ią o „przeskoczonej średniów ce” . Oznacza to rów nież w e rs nietyp o w y , ale b y n ajm n iej nie obcy. D la p ra k ty k ó w je st to odróż­ n ien ie bardzo ostre, dla d aw nych o bserw atorów rów nież 7.

Co n am m ówi o tych w ersach k ry te riu m ak cen tu pobocznego? W er­ sy 2 i 3 m ożna w ybronić, w skazując na ak cen ty poboczne n a czw artej sylabie. W tedy upodobnią się do w ersu 1. Ale w w ersie 4 akcent poboczny w y stę p u je n a trzeciej sylabie, nie tam , gdzie trzeba, a w w ersie 5 nie m a w cale a k c en tu pobocznego w części przedśredniów kow ej. A więc 4 i 5 to w e rsy obce, tej sam ej kategorii co w ers 6? Nie m ożna się z ty m zgodzić. T aka k w alifik acja byłaby sprzeczna z n o rm aln ą ko m petencją w ersy fik a- c y jn ą. Jeżeli przestan iem y się oglądać n a ak cen t poboczny, to okaże się, że w e rsy 2, 3, 4, 5 m ają tak ą sam ą s tru k tu rę bezakcentow ą przed nie­ obecną średniów ką: sss. Czy nie to jest w łaśnie cechą „przeskoczonej śre d n ió w k i” ?

7 F. S i e d l e c k i (Studia z m e tr y k i polskiej. Cz. 1. Wilno 1937), za którym cytu ję tu niektóre wersy, w idział w w ersie 6 „zupełnie w yjątkow e odstępstwo”. Tak sam o w w ersie Porębowicza z przekładu Don Juana Byrona: „Dzielne było- natarcie — św iatło zgasło”. K. Z a w o d z i ń s k i w Studiach z w ersyfikacji pol­

sk ie j (Opracowała J. B u d k o w s k a . Wrocław 1954, s. 220) załączył do w ersu

Porębow icza naiw ny komentarz: „chyba wprost niedopatrzenie lub zepsucie tekstu: w szak bez trudu można było »natarcie« przenieść do pierwszego półwiersza”. Za- w odzińskiego niepokoiły 5-sylabow e w yrazy zalegające m iejsce średniówki, n ie w id ział w tym jednak „niedopatrzenia”. Szło o w ersy Porębowicza: „Lecz jedna im peratyw nej natury”; „Ha! Trudno. Szesnastoletnie sum ienie”. Są to oczyw iście w ersy z „przeskoczoną średniówką” podobne do wersu 3.

(7)

W form acie 7 + 6 co n ajm n iej od X V II w. nie znaleziono w ersó w ob­ cych, zd arzają się natom iast „średniów ki przeskoczone” , jak tu ta j w trz e ­ cim w ersie. Or feu s Szym onowica:

Jakiego trudu, jakiej trwogi tam nie było? Aż jem do ostatniego głodu przychodziło. Przychodziło i do ostatniego zw ątpienia, Że w szyscy pew ni b yli jawnego zginienia.

Z arys encyklopedyczny z r. 1956 p ro p o n uje czytelnikow i inn e odczu­ cie, op arte na k ry te riu m ak centu pobocznego:

Jeżeli jednak w m iejscu zwykłej średniówki znajduje się takie słowo, przy którym w ydobycie akcentu na szóstej zgłosce w ersu nawet przy w yzyskaniu pobocznego przycisku wyrazowego jest niem ożliwe, w ers zupełnie w yraźnie przestaje być w spółrytm iczny [...] 8.

Za p rzy k ład posłużył w ers z P oem atu o m ow ie p o lskiej J a s tru n a . U tw ór pośw ięcony przeszłości języka i poezji, fo rm at n a jb a rd zie j tra d y ­ cyjny» tru d n o ted y przypuścić, że a u to r p rzew ro tn ie w trąc ił w ers obcy, ale spraw dzian ak cen tu pobocznego do takiego w e rd y k tu prow adzi i nie m a na to rady.

Milion — od podwórców, Oficyn — wchodził w życie. On bronił i żywił, Sam bezbronny, niedożywiony, nieszczęśliw y.

W zw ykłym u jęciu, bez odw oływ ania się do ak cen tu pobocznego, w ostatnim w ersie, tak samo jak w przytoczonym w ersie Szym onow ica, sylaby 5, 6, 7 p rzed nieobecną śred niów k ą tw orzą ciąg bezakcentow y sss zam iast ciągu typow ego sSs. P rz esta w m y eksp ery m en taln ie w w ersie J a s tru n a dw a pierw sze przym iotniki: „Sam niedożyw iony, bezbronny, nieszczęśliw y” . D opiero ten w ers okaże się obcy. S tanie się ta k dlatego, że na sylabie 5 znajdzie się ak cen t zw ykły i otrzy m am y ciąg Sss za­ m iast ciągu sss. W edług k ry te riu m ak cen tu pobocznego w szystkie trz y w ersy m ają w in te resu jąc y m nas m iejscu ciąg Sss, w szystkie należą do te j sam ej k a te g o rii w yraźnie niew spółrytm icznej z m odelem . Czem u jednak tak ie w ersy jak te n ek sp ery m en taln y nie zjaw iły się w form acie 7 -f 6 co n ajm n iej od X V II w ieku? Rozdźw ięk m iędzy p ra k ty k ą a teo re ­ tycznym k ry te riu m ak centu pobocznego jest uderzający.

W ypada tera z streścić w y n ik i obserw acji. S ta re teorie, k tó re w pro­ w adzając akcent poboczny, p o stu lu ją pew ien sposób recytacji, sztucznie „ p re p a ru ją ” w ersy. Chcąc tego uniknąć, p rzy ją łe m założenie, że w y sta r­ czy trak to w ać ak cen t poboczny jako p o ten cjaln y . O kazuje się, że to za­ łożenie w cale nie u su w a niezgody, k tó ra w w ielu w y p adkach zaznacza się m iędzy stary m i teoriam i a no rm aln ą k om p eten cją p rak ty k ó w i

czytelni-8 Sylabizm. Praca zbiorowa pod redakcją Z. K o p c z y ń s k i e j i M. R. M a y e - n o w e j . W rocław 1956, s. 407.

(8)

ków. Można dla każdego ty p u w iersza w yznaczać pew ną klasę wersów , k tó re w edług p rak ty k ó w są upraw nione, a w edług sta ry c h teorii n ie­ upraw nione. Są to w ersy staty sty cznie nieczęste i dzięki tem u sta re teorie m ogły się utrzym ać. Nie zm ienia to jednak fak tu , że teorie te uszczup­ la ją zasób w ersów rów now ażnych.

Bez ak c en tu pobocznego sta re teorie nie m ogłyby się w ogóle obejść i utrzym ać: T eoretycy powołali go do u zup ełn ien ia w akatów , k tó re w w ie r­

szach dw ójkow ych są na porząd ku dziennym . J a k już w spom niałem z okazji fo rm u ły Rowińskiego, wchodzi tu w grę głęboka różnica w ro ­ zum ieniu rów now ażności w ersów . W brew p rzekonaniu, k tó re przyśw ieca sta ry m teoriom , w akatów w cale nie trz e b a zapełniać i w szelkie staran ia w ty m k ie ru n k u są co n ajm n iej zbyteczne. B rak ak cen tu n a przew idzia­ nej sylabie sam przez się jeszcze nie n aru sza rów now ażności w ersów , w szystko zależy od bliskiego otoczenia te j sylaby. S tanie się to jasne, jeśli zgodnie z przekazem Row ińskiego rozszerzym y p ersp ek ty w ę n a inn e języki, gdzie tak ie samo zjaw isko jest spoty k an e i upraw nione: zam iast k o n fig u racji sSs w y stęp u je sss, i nikogo to nie dziwi. N iekiedy byw a to n azy w ane obrazow o s tru k tu rą „uśpioną” dla podkreślenia, że nie jest to s tr u k tu ra sprzeczna z przew idzianą. Rzecz jasna, że „uśpienie” nie za­ leży od ty p u w iersza. Bez uw zględnienia tego zjaw iska nie m ożna zbu­ dow ać w ierzy teln y ch algebraicznych m odeli w ierszy sylabiczno-akcento- w ych. To sam o dotyczy w ierszy tonicznych. To sam o — s tru k tu ry syla­ bow ca średniów kow ego, gdzie „uśpienie” zdarza się rzadko, ale m a n a j­ starszą tra d y c ję .

A kcen t poboczny jest zjaw iskiem bardzo szczególnym . Mówiąc o tw a r­ cie, m oja k o m p eten cja w ersy fik acy jn a nie p rzew id u je go w cale i byłbym bardzo zdziw iony, gdyby rzeczyw iście m iał odgryw ać jakąkolw iek rolę w budow ie w iersza. Zadanie tego akcen tu w u jęciu fonologicznym , n a ­ w e t jako red o nd atne, nie jest dla m nie jasne, nie czuję się jedn ak u p ra w ­ niony do w ygłaszania sądów w tej spraw ie. To, że ak cent poboczny deli- m itu je zestrój od przodu, z lew ej strony, n asuw a pew ną refleksję. W b u ­ dow ie w iersza polskiego uczestniczą tylk o elem enty, k tó re d elim itu ją jedn o stk ę sem antyczną od końca, z praw ej stro n y : granica składniow a, gran ica w y razu , granica zestro ju (w p rze rz u tn i dopuszczalnej tra d y c y j­ nie), ak cen t w yrazow y liczony od końca. F u n k c ja delim itow ania od przodu o kazu je się niedostateczna do odegrania podobnej roli, nato m iast bardzo odpow iednia dla skanzji.

W obec tego, że w prow adzenie p o tencjaln y ch akcentów pobocznych nie r a tu je sta ry c h teorii, ty m jaśniejszy sta je się sens rozw ażań na tem at akcentów dobytych, w zm ocnionych, zró w n any ch z akcentam i zw ykłym i. W szystkie zd ania na ten tem at w p latan e do teo rii w iersza należą tylko i w yłącznie do teorii deklam acji. Nie trz e b a chyba dodawać, że ty m jaś­ niejsza s ta je się racja Rowińskiego.

(9)

Wiersz średniówkowy

W szkicu In m em oriam M ichała R ow ińskiego [I] podałem now ą cha­ ra k te ry s ty k ę w ierszy średniów kow ych nie o p a tru jąc jej żadnym kom en­ tarzem . Obecnie chciałbym ją uzupełnić i skom entow ać. N ajp ierw po­ w tórzę założenia, k tó re p rzy jm u ję dla sfery akcentow ej.

1. Dw ie sąsiadujące ze sobą sylaby są porów nyw alne pod w zględem siły akcentu. Albo są rów ne sobie, albo jedna m a silniejszy akcent niż d ruga. W system ie b in arn y m „tak lub n ie” — ta słabiej akcentow ana przechodzi do rzędu nieakcentow anych.

2. A kcent poboczny nie w chodzi w rach u b ę i m a tę sam ą w artość co b ra k akcentu. Albo b ardziej form alistycznie: każdy w y raz polski m a najw yżej jeden akcent, każdy zestrój m a tylko jeden akcent.

P rzy g n iatająca liczba w ersów w sylabow cu średniów kow ym spełnia następ u jące .dw a w aru n k i: a) po określonej liczbie sylab, licząc od po­ czątk u w ersu, zn a jd u je się g ranica w yrazu; b) o sta tn i ak cent p rzed tą gran icą pada n a p rzed o statn ią sylabę. Inn ym i słowy: 3 sy lab y przed średniów ką tw o rzą s tru k tu rę oSs (znak o należy czytać: S' albo s — ak cen t albo b ra k akcentu).

Obok ty ch w ersów typow ych zjaw iają się odosobnione różnego ro ­ dzaju w ersy nietypow e. Nie m ożna ich uw ażać za w a ria n ty m odelu na ty ch sam ych p raw ach co tam te, w yp ad a założyć, że zagęszczenie w ersów nietypow y ch grozi dezorganizacją danego fo rm atu . O graniczenie czę­ stotliw ości i zagęszczenia ty ch w ersów w prow adza cechę staty sty czn ą do algebraicznego m odelu sylabow ca. Ta ko m plik acja pociąga za sobą określone n astęp stw a. Różne w ersy nietypow e c h a ra k te ry z u ją poszcze­ gólne okresy, autorów , n a w e t poszczególne u tw o ry. W ersy nietypow e s ta ły się z biegiem czasu nacechow ane.

Sylabow iec jest n a jsta rsz y m i podstaw ow ym ty p em polskiego w ie r­ sza regularnego. To rów nież pociąga za sobą w ażne n astęp stw a. W w ie r­ szach sylabiczno-akcentow ych ty lk o niew ielu p rak ty k ó w okazało się rygorystam i. Znacznie liczniejsi idąc śladem M ickiewicza, w prow adzają luzy rytm iczne, lokalne załam ania ry tm u akcentow ego. D em onstrują w ten sposób, że w w ierszu reg u la rn y m s tr u k tu ra sylabow ca pozostaje d la nich tłem , rezerw ą, in stan cją odwoławczą. W sylabow cu p rak ty cy nie m ają się do czego odwołać. Nie w pro w adzają w ersów obcych form a­ towi. Co n ajm n iej od w. XV II nie znam w y p ad k u p ojaw ian ia się takiego w ersu poza trz e m a w ersam i przytaczan ym i przez obserw atorów . W szyst­ kie w form acie 5 + 6: dw a w B e n io w sk im , jed en u Porębow icza w przekładzie Don Juana.

W ystawcie w ięc sobie moją Anielę Pugilares % paszportem? i tak dalej. Dzielne było natarcie — św iatło zgasło.

(10)

W ersy te pojaw iły się w w a ru n k ach szczególnych. B enio w ski jest n a ­ cechow any skupieniem różnorakich n ietypow ych w ersów . P raw dopodo­ bieństw o „efek tu tunelow ego” , przekroczenia b a rie ry dzielącej w ersy nietypow e od obcych jest tu znacznie w iększe niż gdzie indziej. P o rę ­ bowicz z rozm ysłem naśladow ał Słowackiego.

Trzeba przyjąć, że głów na opozycja oddziela klasę w ersów obcych od klasy pozostałych. Ta znowu dzieli się na dw ie podklasy: w ersy ty p o ­ w e i nietypow e. Te trz y kateg o rie w y czerp ują listę m ożliw ych do pom y­ ślenia w ypadków w każdym form acie. Od now oczesnej teorii trzeb a oczekiwać takiego praw idła, k tó re by w y raźnie klasyfikow ało w szystkie m ożliw e w yp ad ki oddzielając w ersy niety p ow e od obcych. M ając to na uw adze, zaproponow ałem n astępu jącą c h a ra k te ry sty k ę w iersza śre d ­ niówkowego.

W ers ty p ow y spełnia dw a w aru n k i: a) po określonej liczbie sylab, licząc od początku w ersu, z n ajd u je się g ranica w yrazu; b) przedostatnia sylaba przed tym m iejscem nie może być akcentow ana słabiej ani od poprzedniej, ani od n astęp n ej.

W ers niety p o w y spełnia jeden z tych w arunków : a albo b. W ers, k tó ry nie spełnia żadnego z ty ch w arunków , jest obcy.

Sądzę, że jest to n a jb ard ziej zredukow ane ujęcie teoretyczne, jakie m ożna osiągnąć. Nowe sform ułow anie w a ru n k u b p rzew idu je zarów no układy oSs ja k i u k ład sss. W ers M ickiewicza „Do Soplicow a i do jego po koiku” spełnia oba w aru n k i. Je st to w ers typow y. R ozpatryw ane po­ przednio w ersy z „przeskoczoną śred n iów k ą” spełniają w aru n ek b i n a ­ leżą do w ersów nietypow ych.

Nie wiem, czy w szystkie m ożliwości objęte w aru n k iem b zostały d o tąd zrealizow ane. Nie spotkałem w form acie 5 + 6 w ersu w rodzaju: „Z jaw ił się koń blad y na w ysokościach” . W aru nek a nie spełniony, b — spełniony: s tru k tu ra akcentow a sSS. M am w rażenie, że niek tórzy czytają w podobny sposób w ers: „W ystaw cie więc sobie m oją A nielę” . Jeśli tak, to pow inni zaliczyć ten w ers do nietypow ych.

Zazw yczaj o b serw atorzy w sk azu ją na granice sem antyczne w ew nątrz w y razu , aby upraw om ocnić pew ne w ersy, jak np.

I

W tak krótkim w iekuśm y się wyrodzili (Kochanowski) , Spieszyłem znowu jak najzimniej dyskursować

(Mickiewicz)

W skazując na granice: „w iek u -śm y ”, „n a j-zim n ie j”, p rzy p isu je się ty m w ersom „średniów kę z a ta rtą ” . W edług now ej c h a ra k te ry sty k i w e r­ sy te sp ełn iają w a ru n e k b i to w ystarczy . Czy uznam y a rg u m e n t se­ m antyczn y, czy go odrzucim y, nie b ęd ą to w e rsy obce, ale ty lk o n ie ty ­ powe. N ow y m odel odpow iada zasadzie najw iększej tolerancji, a ró w ­ nocześnie ostro O ddziela k lasę w ersów obcych.

(11)

Metoda „temps marqués”

M etoda tem p s m arqués, od d aw na stosow ana w in n ych językach, polega na tym , że sy lab y w ersu dzieli się n a nacechow ane czy w yróż­ nione (tem p s forts, m ocne, ikty) i nienacechow ane czy niew yróżnione (tem ps faibles, słabe, beziktow e). P ierw szej k ateg o rii przypiszę znak M, d rugiej — n. Z w ykle m ówi się nie o sylabach, ale o ich m iejscach. Nie widzę jednak p otrzeby takiego rozróżnienia, przeciw nie, byłoby to n aw et niekorzystne, bo u tru d n ia ło b y przejście do teorii w iersza tonicznego.

W w ierszach sylabiczno-akcentow ych sylaby m ocne z a jm u ją m iejsca, gdzie daw ne teorie chciały widzieć stałe akcenty. W w ierszach dw ójko­ w ych co d ru g a sy laba jest m ocna, w tró jk o w y ch — co trzecia. Ciągi te m ają c h a ra k te r m iędzyjęzykow y, nie odpow iada im na razie żadna cecha językow a, stanow ią m atem atyczne podłoże, k tó re szkoła C hom sky’ego nazyw a s tru k tu rą głęboką. K ażdy język w prow adza do realizacji tej s tr u ­ k tu ry w łasne praw id ła.

P rzypom nę tu p raw id ła, k tó re podałem w In m em oriam M ichała Row ińskiego [I ] dla polskich w ierszy dw ójkow ych i trójkow ych. W w ie r­ szach dw ójkow ych sylaba słaba nie może mieć silniejszego akcen tu niż n astęp u jąca po niej sylaba m ocna. W system ie b in arn y m powiem y, że sylaba słaba może stać pod ak centem tylko w ted y, kiedy n astęp u jąca po niej sylaba m ocna stoi pod akcentem .

W sekw encji nM nie jest u p raw n io na k o m b in a c ja Ss, natom iast u p ra ­ w nione są trz y inne: sS, ss, S S 9. Do tej c h a ra k te ry sty k i trzeb a dodać, że w końcu w ersu sekw encja n M n p rzy b iera postać oSs. Podam tu dla przy k ład u m odel realizacji polskiego 8-zgłoskowca trocheicznego:

MnMnMnMn o(nM)(nM)oSs

S ylaby u ję te w naw ias są w zajem nie od siebie uzależnione w edług

9 M. R. M a y e n o w a (Poetyka teoretyczna. Zagadnienia języka. Wrocław 1974, s. 406) nie używając m etody tem ps marqu és charakteryzuje wiersze dwójkowe w ten sposób: „Metry pierwszego typu odbieramy jako regularne, dopóki nie zda­ rzy się sytuacja następująca: w ystąpienie akcentu na sylabie niemetrycznej z jed ­ noczesnym brakiem akcentu na sylabie m etrycznej”. Sylaba „metryczna” jest tu synonim em sylaby m ocnej, a „niemetryczna” — słabej. Widocznie zakradł się tu błąd drukarski. Powinno być: „na następnej sylabie m etrycznej”. Wtedy opis ten będzie się zgadzał z praw idłem podanym przeze m nie w Eseju o wierszu (1964) i w In m em oria m Michała Rowińskiego [I] (1973). W przeciwnym wypadku formuła M. R. M ayenowej byłaby błędna. „I koń wrony i koń blady” — to wers jak najbar­ dziej trocheiczny, mimo że oba „konie” stoją na sylabach słabych, każdy poprze­ dzony bezakcentowym spójnikiem „i” na sylabie mocnej.

Rzecz jasna, zastrzegam sobie prawo pierw szeństw a i dlatego podkreślam daty swoich publikacji. Fakt, że w kołach naukowych nie zwrócono należytej uwagi na prawidła podane przez mnie w r. 1964, tłum aczę sobie tym, że nie zdawano sobie w tym czasie sprawy ze słabości starych teorii, obecnie jednak sytuacja się zm ie­ niła, o czym w ym ow nie świadczy próba M. R. M ayenowej.

(12)

podanego praw idła, tw orzą g ru p ę s tru k tu ra ln ą . P ierw sza sylaba nie n a ­ leży do grupy, jest ted y niezależna i swobodna. N iejednego czytelnika zadziwi, a może i rozbaw i fak t, że g ru p y s tru k tu ra ln e są sprzeczne z t r a ­ dy cy jn y m podziałem na stopy trocheiczne, chociaż podział ten w y daje się n ajb ard ziej „ n a tu ra ln y ” , natom iast okażą się zgodne z podziałem na stopy jam biczne. Zgodność czy niezgodność jest tu dziełem czystego przyp adku . Podział na stopy stanow i operację m atem atyczn ą, k tórem u na żadnym poziomie językow ym po pro stu nic nie odpow iada.

Pod any tu m odel polskiej realizacji w iersza trocheicznego jest u k ła ­ dem czterech znaków: S, s, o, (n M ). Je st to m odel najogólniejszy. W p ra ­ kty ce wiersze trocheiczne często m ają m odçl zredukow any, dla którego· w y starczają trz y znaki, m ianowicie:

ooSsooSs

T ra k tu ją c te m odele jako zbiory w arian tó w m ożna ded ukcy jn ie w y k a ­ zać, że m odel zredukow any jest częścią w łaściw ą m odelu ogólnego.

A nalogicznie m ożna podać m odel polskiej realizacji językow ej dla 9-zgłoskowca jam bicznego z uw zględnieniem sw obody inicjalnej, k tó ra stanow i, niestety, założenie dodatkow e.

nMnMnMnMn oo(nM)(nM)oSs

Model zredukow any będzie m iał rów nież dw a stałe akcen ty i dwa stałe nieakcenty: oooSscoSs. M am w rażenie, że n iektórzy obserw atorzy posługu ją się w yłącznie ty m m odelem zredukow anym . Nie mogę sobie w in n y sposób w ytłum aczyć, dlaczego np. w idzą w m oim przekładzie E ugeniusza Oniegina „częste o d stęp stw a” , gdy w istocie takie w ypadki m ożna policzyć na palcach jednej ręki.

W p rak ty ce w ierszy tró jk o w y ch praw ie zawsze sylaba m ocna stoi pod akcentem i g ru p a (nMri) poza końców ką w ersu p rzy b iera postać oSo.. Jed n ak że tak ie praw idło nie stanow i w a ru n k u koniecznego. Leśm ian, k tó ry był w w ersy fikacji ry g o ry stą i nigdy by sobie nie pozwolił na św iadom e w ykroczenie w sferze akcentow ej, w anap estyczn y m kom po­ nencie stro fy Pana B łyszczyń skieg o pisał:

Może Ci się należy wpośród innych ogromów

Na pierw szej sylabie m ocnej n n M b rak akcentu. Szenwald, skory do w ybiegów i k ruczków technicznych, ale w dozw olonych granicach, w Sce­ nie p r z y stru m ie n iu pisał w w ierszu am fibrachicznym :

Gdy podejść, okaże się, że to pień skrzeczy.

N a trzeciej sylabie m ocnej b rak ak centu. G dyby nie było ty ch p rzy ­ kładów , m usiałbym się uciec do ek sp ery m en taln y ch . W m oim odczuciu w ersy te, zgodnie z in te n c ją autorów , nie w y ła m u ją się ze s tru k tu ry , co»

(13)

najw yżej przez sw oją niezw ykłość w y tw a rz ają pew ne napięcie. Znow u trzeba odwołać się do p raw a „uśpien ia” s tru k tu ry , k tó re w tych w y p ad ­ kach działa w n iesp rzy jający ch w a ru n k ach językow ych, dlatego też ujaw n ia się bardzo rzadko. N ajogólniejszy m odel w ierszy tró jk o w y ch będzie więc taki: w ew n ątrz w ersu sylaba m ocna nie jest ak centow ana słabiej an i od poprzedniej, ani od n astęp n ej. Ponadto w iersze tró jk o w e m ają jeszcze in n ą właściwość, na k tó rą obserw atorzy nie zw rócili uw agi: na sylabie słabej, k tó ra n a stę p u je po m ocnej, akcen t jest b ardziej u p ra ­ wniony, kied y granica składniow a oddziela te sylaby.

Dla u zupełnienia obrazu w ypada powiedzieć k ilk a słów o zastosow a­ niu m etody tem p s m a rq ués do logaedów. W w ierszach dw ójkow ych sy ­ laby m ocne są przedzielone jedną sylabą słabą: M nM , w tró jk o w y ch — dw iem a: M nnM . W logaedzie w y stę p u ją obie odległości, sy lab y M tw orzą ciąg obow iązujący w każdym w ersie, ale n iere g u la rn y . Nie m a d y re k ty ­ w y dla przedłużenia lub skrócenia tego ciągu, każdy logaed jest zw ią­ zany z pew nym fo rm atem .

Z p ra k ty k i wiadom o, że polskie w iersze sylabiczno-akcentow e w y k a ­ z u ją dążność do podziałów odcinkow ych. W w ypad k u logaedów dążność ta zm ienia się w zasadę realizacji językow ej. Logaedy polskie, w odróż­ nien iu od niem ieckich czy rosyjskich, są po p ro stu w ierszam i w ielodziel- nym i. P raw id ło realizacji językow ej może mieć k ilk a w arian tó w i p ro ­ w adzić do różnych rozw iązań. N ajdogodniej będzie zilustrow ać to na przykładzie. W rozm ow ach z E ckerm annem pod d a tą 6 k w ietn ia 1829 G oethe ro zp a try w a ł pew ien logaed złożony z 12 sylab, k tó ry w ujęciu tem p s m arqués p rzed staw ia się w te n sposób:

πΜηΜηΜηΜηηΜη

W realizacji polskiej m ożem y otrzym ać n astęp u jące form aty:

3 + 2 + 2 + 2 + 3 3 + 4 + 5 5 + 4 + 3

P ierw sza realizacja jest m ało praw dopodobna wobec niestabilności odcinka (2), k tó ry w y stę p u je bardzo rzadko i zaledw ie w kilk u w erso - w ych tekstach. W innych, bardziej praw dopodobnych realizacjach n ie­ k tó re M stają się sylabam i sw obodnym i.

W zakresie w ersyfikacji polskiej w iersze w ielodzielne, pozbawione r e ­ gularnego podłoża, nie w y m agają dodatkow ej c h a ra k te ry sty k i. Nie m a w łaściw ie pow odu m ówić o logaedach. Podłoże logaedyczne wchodzi W rach u b ę dopiero w procesie przek ład ania z innego języka albo w w y ­ padku, kiedy dom yślam y się procesu przekształcenia, jak w heksam e- try czn y m form acie N orw ida: 4 + 3 +- 5 + 3.

W szystko to prow adzi do w niosku, że tru d n o by było dopatrzyć się w logaedach polskich jakiegoś ogniw a pośredniego m iędzy w ierszam i sylabiczno-akcentow ym i a tonicznym i.

(14)

Wiersz toniczny

Po osw ojeniu się z m etodą tem p s m arqu és m ożna zapytać, co się sta ­ nie, jeżeli ustalona odległość m iędzy sylabam i m ocnym i zacznie się zm ie­ niać, jeżeli sylaby M zaczną się ruszać. O dpow iedzią na to py tanie b ę ­ dzie w iersz toniczny.

T rzeba się z góry^ zastrzec, że odpowiedź nie może być prosta. W y­ chodzim y poza tere n „klasy czny ” . Je ste śm y w obszarze brzegow ym , gdzie sto su nk i i n aw et pojęcia u leg ają p ew nem u odkształceniu. N iektóre za­ sady mogą być podważone. Sam obszar m a niew yraźne granice. Spośród w ierszy zorientow anych tonicznie m ożna jed nak w y brać pewien, nie­ w ielki zresztą, zasób utw orów , k tó re odczuwa się jako reg u larn e pod ty m względem . T rzeba to odczucie uzasadnić teoretycznie, b u d u jąc odpo­ w iedni model. P rzed staw ię tu m odel, k tó ry będzie próbą racjonalizacji m ojego odczucia datującego się od w czesnej młodości.

D la wygody będę nazyw ał sy laby m ocne iktam i, zastrzegając sobie m ożność nadania iktom bardziej abstrak cyjnego statu su . W olny w iersz toniczny m a stałą liczbę iktów nie m ając stałej liczby sylab. Je st to w łaśnie ta cecha, k tó ra m oże służyć za definicję. W ynika stąd, że m iejsce ik tu nie jest w iadom e z góry, ik t m usi być za każdym razem zasygnali­ zow any po to, aby rach u n ek się zgadzał. To sygnalizow anie staje się fu n k c ją bezpośrednio danych elem entów językow ych. K on fig u racje tych elem entów sygnalizują kolejno każdy z poszczególnych iktów . Z am iast w ięc reprezentow ać statyczną, z góry d aną s tru k tu rę iktow ą w edług pew nego praw id ła sygnalizują zm ienne ciągi iktów w edług pewnego kodu. P ra w id ło m ożna sform ułow ać w jed n ym czy dwóch zdaniach. Kod jest zbiorem sygnałów , k tó re trzeb a skatalogow ać. M usi to zająć nieco w ięcej m iejsca.

D la dalszych rozw ażań będzie rzeczą dogodną w prow adzić na pozio­ m ie językow ym pew ną m iarę w spólną dla a n ak ru zy i rozstępu, op artą na pojęciu bliskiego otoczenia. W rozstępie 3-sylabow ym SsssS lub ana- k ru zie 2-sylabow ej ssS zn ajd u je się 1 sylaba, k tó ra nie należy do b li­ skiego otoczenia żadnej sylaby ak centow anej. T aką sylabę będę nazyw ał lu k ą m ałą albo 1-sylabową. Zw iększając o 1 sylabę rozstęp lub anakruzę otrzy m am y lukę 2-sylabow ą: SssssS lu b sssS. W w y tw arzan iu m ałej lu ki przew ażnie bierze udział w yraz albo zestrój 4-sylabow y, w w y­ tw a rz a n iu dużej — 5-sylabow y. L uk i w iększe od 2-sylabow ych w p ra ­ k ty ce w iersza zdarzają się w yjątkow o.

Na tere n ie „klasycznym ” ik ty nie sąsiad ują ze sobą. Jeżeli więc na poziom ie językow ym m am y przed sobą 2 ak cen ty styczne, to tylko jeden z nich re p re z e n tu je ikt: W arto o ty m pam iętać. W w ierszach dw ójko­ w ych ik ty są przedzielone 1 sylabą: M nM , w tró jk o w y ch — dw iem a: M nnM . W yobraźm y sobie na chw ilę, że w szystkie ik ty stoją pod akcen­ tem . Nigdzie praw ie nie w ystąpi luka. Je d y n y m w y ją tk ie m będzie an

(15)

a-k ru za ssS w w ierszu anapestycznym , lu a-k a 1-sylabow a. D la lua-ki 2-sylabo- w ej nie m a m iejsca. G dziekolw iek więc zjaw i się duża luka, ta m jak iś ik t nie stoi pod akcentem . O m ałej luce m ożna powiedzieć to samo, tylko z drobnym zastrzeżeniem , dotyczącym w iersza anapestycznego.

W ynikają stąd dw ie sugestie p rzy przejściu do stosunków g ranicz­ nych, do w iersza tonicznego. Po pierw sze — dw a ak cen ty styczne po­ w inny sygnalizować raczej jeden ikt, po w tó re —- lu k a może być syg­ nałem odpow iednim dla ik tu bez akcentu.

W w ierszu tonicznym odległości m iędzy ik ta m i są zm ienne, ale by­ n ajm n iej nie dowolne. M ożemy pom yśleć m odel n ajm n iej dynam iczny, najm niej oddalony od te re n u „klasycznego” : niech ik ty będą przedzie­ lone 1 albo 2 sylabam i. W tedy naprasza się n a stę p u jąc y kod: ik t jest sygnalizow any, prim o, przez sylabę silniej akcen to w aną od jej otocze­ nia; secundo, przez dw a ak cen ty styczne ró w nej siły, tertio, przez każdą lukę. S ygnały te będą jednoznaczne i pew ne.

Z kolei m ożem y pom yśleć m odel o jeden krok dynam iczniejszy: niech ik ty będą przedzielone 1, 2 lu b 3 sylabam i, w ted y jednak ciąg SsssS przestaje być jednoznaczny, nie w iem y, czy sygnalizuje 2, czy 3 ik ty . Dla usunięcia tej niepew ności trzeb a w prow adzić do kodu pew ną zm ia­ nę, m ianow icie — m ała lu k a nie będzie sygnalizow ała iktu.

P rzejdźm y od ty ch w stępn y ch hipotez do rzeczyw istych w ierszy to- nicznych. P rzek o nam y się, że w iersze 3-iktow e w ah ają się m iędzy tym i dwom a m odelam i. Na razie podaję c h a ra k te ry sty k ę w y starczającą dla w ierszy 3-iktow ych:

1. O statni ik t w ersu jest zawsze sygnalizow any przez o statn ią syla­ bę akcentow aną.

2. Sylaba ak centow ana silniej od sąsiednich jest sygnałem iktu. Je st to sygnał najczęstszy, n a jb ard ziej oczekiw any. Jeśli w ers nie zaw iera innych sygnałów , m am y tok pospolity: ile iktów , ty le akcentów .

3. Dw a ak cen ty styczne rów nej siły sygnalizują jed en ikt. P raw idło to nie zależy od granic g ram atycznych, akcentow ane sylaby mogą być naw et przedzielone granicą składniow ą. Czy u znam y za nosiciela sygnału jeden z akcentów stycznych*, czy oba, nic się przez to nie zm ieni. P rz y za­ kończeniu w ersu odczucie sygnału skupia się na d ru g im akcencie stycz­ nym , w innych w y pad kach rozprasza się, zwłaszcza k iedy akcen ty styczne są przedzielone granicą składniow ą (np. „T ru p ziem i w y d a rty , leżę”).

4. L uka 2-sylabow a (albo 3-sylabowa) sygnalizuje ikt. J e st to sygnał najb ard ziej niezaw odny, nie ulegający m odyfikacjom ani zakłóceniom.

5. L uka 1-sylabowa — w edług starszej zasady — sygnalizuje ikt; w e­ dług nowszej — nie sygnalizuje. W n iek tó ry ch w ierszach nie w y stępuje wcale. Bliższe o ty m pojęcie da nam dopiero k o n k re tn y przegląd auto­ rów i utw orów .

(16)

t y 1 i 2), akcentow y obciążony (p u n k t 3), n ieakcentow y od dużej lu ki {punkt 4), nieakcentow y od m ałej lu k i (p u nk t 5).

Przeglądając K asprow icza Księgę ubogich nie n a tra fiłe m na żadne w yraźne zakłócenie tego kodu. Sygnał obciążony zaw iera dość często silną granicę składniow ą m iędzy akcentam i. K rańcow ym przykładem będzie w ers, k tó ry m a 6 akcentów :

Jak? Czemu? Gdzie? Kiedy... Nie! pytań mam ci w tych sakwach za wiele.

W jed n ym w y p adk u zjaw ia się lu k a 3-sylabow a: „Zda m i się, że w jej potędze” . W innym w ypadku s tru k tu ra akcentow a jest ta k niejasna, że m ożna się dopatrzyć lu k i 4-sylabow ej, k tó ra p raw e m 'su m o w a n ia sygnali­ zuje 2 ik ty : „I że, p rom ien iu jący ” . Z resztą p rzy każdym sposobie czy­ tan ia w ers m a 3 ikty. L u k a 1-sylabow a zjaw ia się rzad k o i zawsze sy­ gnalizuje ik t: „Szeroko i głęboko”, „D aw nego p rzy ja cie la ” ; „G rom a­ dzą kupczykow ie” . W p o w tarzan y m jako re fre n w ersie „Ręka z a k ry ­ s tia n a ” praw dopodobnie wchodzi w grę sta ra w ym ow a: „ z ak ry sty ja n a ”, i pow staje lu k a 2-sylabow a, ale i p rzy m ałej luce w ers m a swoje 3 ikty. W ers „Przelew ałyście m i duszę” przy a k cen tu acji naów czas chłopskiej, dziś aw an su jącej, m a dużą lu kę n a początku: sssSssSs; p rzy akcentuacji no rm alnej: ssSsssSs, m a 2 lu k i m ałe, więc 4 ikty, o jeden za dużo. Innych m iejsc, k tó re by m ogły w yw ołać jak ąko lw iek w ątpliw ość, w K się­ dze ubogich nie zauw ażyłem .

W ziąłem pod uw agę n astęp u jące w iersze T uw im a: Szczęście („N ie- ciekaw jestem św iata...”), W iosna („Serce pęcznieje...”), O ch o rym sy n ku , W alka, Słow o i ciało I, III. W n iek tó ry ch w ierszach m ała luk a nie z ja ­ w ia się w cale. Tam gdzie się zjaw ia, zw ykle sygnalizuje ikt: „O, moi przyjaciele! [...] K rólestw o A n ty c h ry sta ” . S ygnały obciążone są zgodne z p u n k tem 3. W w ierszu O ch o rym sy n k u w w ersie „Ach, nic pomóc nie m ogło” sty k a ją się 3 akcenty, g ranica składniow a decyduje o roz­ dziale fu n k cji: sygnał akcentow y, po nim sy gn ał obciążony. P ro to ty p takiego rozróżnienia, ale w odw rotnej kolejności, m ożna znaleźć w he- k sam etrze M ickiewicza:

Wojska mnogiego hałasy, chrzęst zbrój, rżenia rumaków.

Słow o i ciało I dzieli się na dw a u stęp y. W zam knięciu pierwszego n astęp u je zm iana sygnału: pierw szy raz zjaw ia się tu sygnał od m ałej luki.

Gniotę jak listk i młode, rozcieram zapachami.

D rugie zam knięcie jest b ard ziej złożone:

Słow a mojego powszedniego Daj mi dziś, Panie!

(17)

W pierw szym w ersie m ała lu k a „po” nie sygnalizuje iktu, ale jest w ty m pew na logika kodu: nie może go sygnalizować, bo w grę wchodzi o sta tn i ik t w ersu (zob. p u n k t 1). O statni w ers jest elipsą: albo trzeci ik t odpadł, albo granica składniow a w yjątko w o rozbiła sygnał obciążony na dw a sygnały.

W ziąłem n astęp n ie pod uw agę B roniew skiego Soldat inconnu i Z a ­ chód. T u taj m ała lu k a z zasady nie sygnalizuje iktu:

przechodzili i dziw ili się śmierci... Zatrzym ajcie się w marszu! stańcie! zaprowadzę was do Francji innej, zielonkawo, różowo, liliowo...

W Soldat inconnu trz e b a zanotow ać lokalną m odyfikację sy gnału akcentow ego:

ona krwi, ona m ęki pragnie.

Tylko ak cen ty w yróżniające („k rw i”, „m ęki” , „ p ra g n ie ”) sygnalizują ik ty .

W iersz 6-iktow y jest podw ojeniem w iersza 3-iktow ego. Na poziom ie językow ym p rzejaw ia się to w te n sposób: po trzecim ikcie n a stę p u je g ran ica składniow a, k tó ra w poszczególnych w ersach może być obniżona do g ran icy zestroju ; trzeci ikt, tak samo jak ostatni, nie może być sy­ gnalizow any przez lukę; może być obciążony, ale jeśli dw a styczne a k ­ cen ty są przedzielone g ranicą składniow ą, to sygnalizują dwa ikty — trzeci i czw arty. M ożna więc założyć, że w ers składa się z dwóch serii 3-iktow ych.

H istorycznie w iersz 6-iktow y w yw odzi się z h e k sam e tru polskiego i stan o w i w łaściw ie ten sam ty p w iersza. W w ieku X IX teo re ty c y 7 m ó­ w ili o średniów ce h e k sam e tru m ając na uw adze granicę składniow ą lub granicę zestroju. T erm in ten u trz y m ał się w w ielu publikacjach i z cza­ sem przeniesiono go do opisu w ierszy tonicznych. Kłóci się to z p rzek a­ zem Rowińskiego, k tó ry " zarezerw ow ał nazw ę średniów ki dla g ranicy w y ra z u po pew nej liczbie sylab. O kreślanie jed n ą nazw ą dwóch różnych s tr u k tu r językow ych nie da się pogodzić z now oczesną m yślą analitycz­ ną. Rola au to ra w ty ch dw óch w y p adkach jest rów nież odmienna. P o ­ dział n a dw ie serie iktów z w szystkim i k onsekw encjam i na poziomie bezpośrednio d anych językow ych sam się n iejako narzuca, gdy tym cza­ sem średniów ka w ym aga nieustannego sterow ania.

Możliwość styczności dwóch sygnałów akcentow ych m a swoje p re ­ cedensy heksam etry czne z czasów m odernizm u. S korzystał z niej T uw im w S u m ie jesieni:

Strącam sekundy z dnia. Listki z gałęzi strącam.

(18)

Dreszcz po nich skacze. Deszcz kropi. Listki i chw ilki

strąca-T u ta j, zgodnie z p u n k tem 3, styczne ak c en ty „deszcz k ro ” stan o w ią sygnał obciążony trzeciego iktu, poniew aż nie dzieli ich gran ica sk ła d ­ niowa. W V e n u s (cz. 2) dw a ak cen ty styczne przedzielone w y k rz y k n i­ kiem „z bram ! A r” stanow ią sygnał obciążony drugiego iktu , co znow u jest zgodne z kodem:

Orkiestry z bram! Armia — ognia! Straż pożarna — m ściciele!

Oprócz S u m y jesieni i V en u s (cz. 2) b rałe m pod uw agę O dyseusza.. W iersze te nie zaw ierają m odyfikacji kodu. L uki 1-sylabow e, b ardzo w nich częste, zawsze sygnalizują ik t — z w y ją tk ie m jednego w y p a d k u w V e n u s (cz. 2):

Pasażerow ie jechali nie na Pragę albo na Wolę, A le wesoło, wesoło, do Indii na maj do aniołów.

W pierw szym w ersie m ała lu k a „ n ie ” nie sygnalizuje czwartego· ik tu . S ygnalizow ałaby go przy pew nej m odyfikacji tek stu , np.: „ P asaże­ row ie jechali nie na P ra g ę czy W olę”. V en u s, późniejsza od in n y ch w y ­ m ienionych tu w ierszy Tuw im a, by ła pisan a w okresie większego ro z lu ­ źnienia form y.

W ziąłem też pod uw agę trz y niedługie w iersze Iłłakow iczów ny: Po­ w rót, Czarownica, Noc. W pierw szym nie m a zakłóceń. W C zarow nicy o jeden a k cen t za dużo w w ersie:

a smutny smok na podłodze nogi będzie ci łzami oblewał.

L u k a 1-sylabow a nigdzie nie sygnalizuje ik tu , tylko w pew n y m w e r­ sie N ocy — raz nie, a raz tak:

aż spadają bengalskie ognie gw iaździstych m onolitów

W y stę p u ją tu dw ie m ałe luki: „aż” i „m o” . Zależnie od tego, gdzie u sta lim y granicę części 3-iktow ej, po trzecim czy po czw arty m w y ra ­ zie, jed n a albo d ru g a będzie sygnałem ik tu .

C iekaw ych obserw acji dostarcza g a rstk a w ieloiktow ych w ierszy B ro­ niew skiego. W czesna Jokoham a jest 6-iktow a. M ałe lu k i sy g nalizu ją tu ikt, m im o że w w ierszu 3-iktow ym B roniew ski p rzy ją ł już przeciw ną zasadę. Pochód, k tó ry z początku spraw ia w rażenie w iersza 6-iktow ego, po k ilk u w ersach okazuje się nieskazitelnie 8-iktow y z sygnałam i od m ałej luk i. W ty ch w łaśnie pierw szych w ersach sygnały te rozm ieszczo­ ne są sym etry czn ie na początku każdej serii:

Trotuarów w yschłe gardziele pożerały kapiące gorąco, rozżarzone słońca kawały upadały z łoskotem na dach.

B roniew ski w rócił do w iersza 6-iktow ego po w ielu latach. W w ie r­ szu S y n podbitego narodu... m ała lu k a nie sygn alizu je ik tu.

(19)

W w ierszach Co m i ta m troski, kolego i Ż y d o m p o lskim m ała lu ka w ogóle nie w y stęp u je. W w ierszu Droga w iodła p rzez N a rw ik m ałe lu k i znów nie sygnalizują iktu.

Na ziem ię przez wroga zdeptaną, do Warszawy, Krakowa i Gniezna. Podchorąży, dowódco drużyny, nie ma śmierci, jest rozkaz.

W idać tedy, że now a zasada, p rz y ję ta dla 3-iktow ego w iersza jeszcze w Soldat inconnu, po lata ch w y p a rła sta rą i w w ierszach 6-iktow ych.

P rzy gląd ając się w spółczesnym w ierszom tonicznym , w a rto się cofnąć n a chw ilę do h ek sam etró w z X IX w ieku. H ek sam etry budow ano z m y­ ślą o skanzji. O ddzielając c h a ra k te ry sty k ę w iersza od deklam acyjnego m odelu skanzji, w ty m w y p ad k u w iem y z pew nością, że uniezależniam y ją od świadom ości au to ra. H ek sam etr M ickiewicza odpow iada podanem u tu kodowi w p u n k tac h 1, 2, 4, 6. Co do p u n k tu 5, to m ała luk a zawsze .sygnalizuje ikt. 2 ak cen ty styczne w yw ołu ją niejasność w w. 185 Po­ w ieści W ajdeloty:

Dzień w dzień od taranów w alą się mury i baszty.

Z d arzają się 3 ak cen ty styczne, sygnalizują one zawsze 2 ik ty . H e­ k sam etr M ickiewicza zaw iera dodatkow e założenie: każda część 3-ikto- w a zaczyna się od ik tu . P ierw szy ik t w ersu p rzy p ad a więc zawsze na pierw szą sylabę. N a poziom ie językow ym an ak ru z a jest albo zerow a, albo z m ałą luką: ss<S. B rak a n ak ru zy 1-sylabow ej sS stanow i cechę znam ienną X IX -w iecznego h ek sam etru . S ta ff w Uśm iechach godzin ró w ­ nież unikał tej an ak ruzy , choć nie ta k m etodycznie jak Mickiewicz. W ogrom nym bloku O dysei W ittlin a (w o sta tn ie j red ak cji) — odw rotnie, an ak ru z a sS w y stę p u je p raw ie na rów ni z zerow ą; n atom iast czytając dłuższe p a rtie nie n a tra fiłe m n a m ałą lukę ani na początku, an i w środku w ersu. Nie jest to zresztą poem at długich słów i lu k i większe zjaw iają się rzadko. O rganizacja toniczna jest tu n a d e r p rz e jrz y sta i w żadnym m ie j­ scu nie nasuw a cienia w ątpliw ości. B yw ają w ięc w spółczesne w iersze to- niczne, k tó re obchodzą kolizję m iędzy starszą a now szą zasadą ru g u jąc m ałą lukę.

Zaznaczyłem n a początku, że w iersze toniczne w yprow ad zają nas po­ za te re n „k lasyczny”. W ydaje m i się, że c h a ra k te r sygnałów w tych w ierszach upow ażnia do takiego poglądu. A k cent i lu k a są zjaw iskam i k om p lem en tarn y m i, zjaw ia się jedno albo d ru g ie. 2 akcenty rów nież sy ­ gnalizują ikt i przew ażnie nie m am y żadnego k ry te riu m , któ re by po­ zw alało jeden z n ich w yróżnić: m iejsce ik tu s ta je się nie oznaczone. P o­ dobnie w luce 2-sylabow ej albo w iększej m iejsce ik tu jest nie oznaczone i nie wiadomo, czy m ożna tra k to w a ć ik t jako sylabę.

Tylko w luce 1-sylabow ej m iejsce ik tu jest dokładnie oznaczone, ale k o m plem entarn y c h a ra k te r lu ki nie jest p ew ny. Nowsza zasada zakw e­ stionow ała to praw dopodobnie dlatego, że rozstęp 3-sylabow y, dość po­

(20)

spolity w prozie i w ierszu, jak rów nież 2-sylabow a a n ak ru za nie dają dostatecznej pewności, czy lu k a jest odczuw alna. W szystko to w jakiś sposób przypom ina m echanikę „n ieklasyczną” — kom plem entarność czą­ steczki i fali, zasadę nieoznaczoności, praw dopodobieństw o zam iast pew ­ ności, sygnały rozpoznawcze, z k tó ry ch trzeb a ułożyć obraz całości — a rów nocześnie zbliża nas do szkoły C hom sky’ego, do teorii H ale’a, k tó ry w idzi w znakach M i n nie sylaby, ale znaki ab stra k cy jn e , k tó ry ch ciągi tw orzą s tru k tu rę głęboką.

P rzed staw io n y tu m odel stosuje się tylko do pew nego zasobu w ierszy zorientow an ych tonicznie, podobnie jak daw ne m odele, ale znacznie r e ­ d u k u je w ty c h w ierszach w y jątk i. D aje jaśniejszy obraz. Może też po­ służyć za m iern ik oddalania się od regularn ości tonicznej i ułatw ić u s ta ­ lenie stre fy przejściow ej m iędzy w ierszem reg u la rn y m tonicznie a grą akcentów , do k tó re j p ra k ty c y w y k azują znacznie w iększą skłonność.

W ydaje się również, żę dzięki tem u m odelow i łatw iej będzie osadzić w iersze toniczne w kontekście literack im i arty sty czn y m , przerzucić po­ m osty m iędzy form ą w iersza a zespołem innych cech u poszczególnych prak ty k ó w . Z nając kod, m ożna zaobserw ow ać, jak się do niego p rak ty c y odnosili.

Za dezy n w o ltu rą Iłłakow iczów ny w idać zaplecze w iersza w olnego te ­ go pokroju , jaki się zaczął w yłaniać u schyłku m odernizm u — w iersza bez intonacy jn ego oszlifow ania. E k w ilib ry sty k a T uw im a w y daje się rów nie o sten tacy jn a jak celowa. Prześw ieca to z każdej niem al m ody­ fik acji kodu. W racając np. do V en u s, m ożna sobie dopowiedzieć, że zw y­ czajna jazda na P ragę albo na Wolę w ybiega poza bajkow o-poezyjny św iat, w k tó ry m obow iązuje sta ry sygnał odnowionego kodu, odziedzi­ czony po heksam etrze, i dlatego te n sygnał od m ałej lu k i na jedną chw ilę p rze staje działać.

Bardzo w ym ow ne jest przejście B roniew skiego od sta re j do now ej za­ sady, jaśniejszej i prostszej, z początku w 3-iktow ym w ierszu nie obcią­ żonym tra d y c ją hek sam etru , a po lata ch i w 6-iktow ym . N aw et spora­ dyczne — p rzy n ajm n iej w w ierszu re g u la rn ie tonicznym — zastąpienie sygnałów kodow ych sygnałam i akcentów w yróżn iających c h a ra k te ry z u je B roniew skiego jako poetę w iecującego. I w reszcie unik stosow any m eto­ dycznie przez W ittlin a dla św iętego epickiego spokoju potw ierdza in te n ­ cje a u to ra w ypow iedziane, choć n iezbyt jasno, w przedm ow ie do tego ogrom nego przedsięw zięcia.

To p raw d a, że możliwości ustosunkow ania się do kodu są bardzo ogra­ niczone, postępow anie więc dalekich od siebie p rak ty k ó w może być po­ dobne, ale u jm u jąc je w szerszym kontekście ich upodobań czy po pro ­ stu zestaw iając z innym i poziom am i te k s tu m ożna potw ierdzić stare łacińskie przysłow ie — „non est id em ”.

1975

Cytaty

Powiązane dokumenty

Lubelszczyzny (Marcin Bany, Danuta Dąbrowska, Emil Skutecki, Amelia Kowal,..

W wyni- ku przeprowadzonych przez Dawida Widucha badań, wyjazdów studyjnych oraz oznaczeń śladowych zanieczyszczeń węgla, przeprowadzonych w niezależnych laborato- riach

W wielu badaniach układów mieszanych zawierających zarówno jony Fe &gt; jak i Mn zaobserwowano występowanie efektu synergetycznego polegającego na tym, że szybkość

każdy sakrament jest drogą do chrystusa, ma na celu doprowadzenie ucznia chrystusa do świętości, to jednak trzeba przyznać, że sakrament namaszczenia chorych łączy się w

Rynek nieruchomości na Słowacji rozwija się stosunkowo krótko. Jest on bardzo zróżnicowany, co widać wyraźnie porównując rynek nieruchomości w Bratysławie

Without going into details concern‑ ing the legal dimensions of family protection due to the limitations of space, suffice to say that the provisions of the Family

In this section simulation results are presented in or- der to compare PBTR with state-of-the-art methods for several cases in terms of bias, variance and parameter count..

zauważyła, że mur nie kończy się tam, gdzie sad, lecz ciągnie się dalej, jakby oddzielał znów ogród inny po tamtej stronie.. Dostrzegła zresztą wierzchołki drzew ponad murem,