• Nie Znaleziono Wyników

Uwagi ogólne o problemie barbarzyńców w historii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwagi ogólne o problemie barbarzyńców w historii"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

KAZIMIERZ TYMIENIECKI

UWAGI OGÓLNE O PROBLEMIE BARBARZYŃCÓW W HISTORII W dziejach wielkich cywilizacji przedwstępna definicja o problemie bar-barzyńców w historii bodaj że nie jest konieczna. Można bowiem przejść od razu do charakterystyki zdobyczy i braków każdej cywilizacji. W pojęciu barbarzyńcy tkwi jak gdyby posmak negacji. Mówi się więc najpierw o tym, czego barbarzyńcom brakuje. W ten sposób wprowadzamy ich zazwyczaj w krąg historii. Zastrzec się jednak wypada przeciw nadawaniu pojęciu barbarzyńcy znaczenia pejoratywnego w każdych okolicznościach. To nie wynika zresztą z metod stosowanych w historii. Zadania historii ograniczają się w pierwszym etapie do badania, a w drugim — do poznania. Wszelkie sądy w tych tylko ramach się mieszczą.

Etymologia wyrazu barbarzyńca nie jest rzeczą najważniejszą. Odkładamy więc ją na później. W etnologii pojęcie barbarzyńcy oznacza stadium przejścio-we pomiędzy dzikością i cywilizacją. To dotyczy przede wszystkim ludów, które dotrwały do epoki nam bliższej, a więc prawie współczesnej. Ludy tzw. egzotyczne są głównym przedmiotem studiów etnologów. Te same pojęcia dadzą się również zastosować w historii. Ponieważ jednak pismo zjawia się dopiero na wyższych stopniach cywilizacji, a z czasów wcześniejszych mamy tylko zabytki materialne, z których jedynie pośrednio możemy wnosić o kul-turze duchowej i społecznej, więc pierwszeństwo należy do archeologii, a w szczególności do jej działu, który zajmuje się tymi wcześniejszymi czasami, czyli do tzw. prehistorii albo archeologii przedhistorycznej.

Wydzielenie tego działu archeologii, najbardziej zresztą rozwiniętego, nie oznacza wcale chęci oddzielenia się od głównego nurtu historii, który w pewnych tylko krajach, reprezentujących najstarsze cywilizacje, da się równocześnie śledzić z pomocą pisanych źródeł miejscowych, a kiedy indziej, w odniesieniu do krajów leżących na peryferii tamtych, z pomocą źródeł pisanych obeveh. Te ostatnie kraje leżą jakby pośrodku między krajami o tradycji pisemnej z krajami takiej tradycji pisemnej pozbawionych. W miarę rozszerzania się z biegiem czasu, w ciągu długich zazwyczaj epok, cywilizacji pisemnych, czyli opartych na zastosowaniu pisma, kraje pozbawione dotychczas cywilizacji pisemnej, najpierw przedostają się do relacji obcych, a dopiero później same r

(3)

20 KAZIMIERZ TYMIE NIECKI

cywilizację pisemną zdobywają. Ten okres przejściowy, znajdujący odbicie w źródłach obcych, trwa nieraz przez wiele wieków. W ten sposób znajdujemy podstawę do rozróżnienia, jak to obecnie proponujemy, nie dwóch, ale trzech okresów cywilizacyjnych: 1) okresu pozbawionego zupełnie relacji pisemnych, w których historyk musi z konieczności opierać się wyłącznie na źródłach materialnych odnajdywanych z reguły na drodze wykopalisk, tj. historyk jest wówczas z konieczności wyłącznie archeologiem, 2) okresu, z którego posia-damy relacje pisemne wyłącznie obce, uzupełniane w dużej, często przeważnej mierze przez zabytki materialne i 3) okres, z którego posiadamy już relacje własne na piśmie, w związku z rozszerzeniem na dany kraj kultury pisemnej, z reguły przejmowanej pośrednio lub bezpośrednio z krajów o starszej cywilizacji, a co dopiero w dalszym ciągu prowadzi, choć nie zawsze, do odrębności, w ramach cywilizacji pisemnej. W okresie trzecim zabytki materialne nie od razu tracą swoje dotychczas przodujące znaczenie i nierzadko długo jeszcze muszą być na równi ze źródłami pisanymi brane pod uwagę. Przedziały pomiędzy tymi trzema okresami mają znaczenie względne. W pewnych poddziałach czasu następują nawet regresy albo cofnięcia wsteczne. Sam postęp rozpowszechnienia pisma może być tylko ilościowo zauważony, tj. że same podziały, zwłaszcza jeżeli będziemy dążyć do ich ujęcia w ściślejsze daty, mają relatywny charakter-Mimo to wielkie oddają usługi.

W tym ujęciu podział dziejów na trzy powyższe okresy, choć zawsze nie-doskonały, może posiadać doniosłe znaczenie tak merytoryczne, jak również z racji samego podziału pracy pomiędzy historyków i archeologów, a podział ten dotyczyć będzie bardziej stopnia ich udziału we wspólnym zadaniu aniżeli zupełnego zastąpienia jednych przez drugich. W szczególności podkreślić należy znaczenie drugiego, pośredniego okresu, który dość powszechnie, a w naszych dziejach w szczególności, niedostatecznie jest brany pod uwagę. W tym okresie chodzi głównie o źródła greckie i rzymskie, a pod koniec całego tego okresu również i wschodnie. Jakkolwiek może to być już uważane za dygresję wstępną od sprawy barbarzyńców, możemy jeszcze dodać, że prze-prowadzenie granicy między „prehistorią" i „historią" np. w czasach Miesz-ka I, jak to czyniono jeszcze nie tak dawno, nie może nas już dzisiaj zadowolić-W naszym podziale czasy Mieszka I będą się zbliżać do przedziału między drugim i trzecim okresem. Uzasadnieniem tego będzie zwłaszcza przyjmo-wane dziś w nauce powstanie polskiego rocznikarstwa właśnie w tych latach

(z najstarszymi zapisami: 965 Dubravka venit ad Mesconem i 966 Mesco dux baptizatur), jak również związanie go z miejscowym dworem książęcym i ludźmi do niego należącymi, jakkolwiek nie da się zaprzeczyć, że większość źródeł do tej epoki się odnoszących (Widukind, Ibrahim, akt „Dagome," wkrótce potem Thietmar i roczniki niemieckie) jest obcego pochodzenia. Do bezwzględnej przewagi źródeł własnych nad obcymi doszło dopiero później

(4)

BARBARZYŃCY W HISTORII 21

i trzeba było na to czekać jeszcze lat sto czy nawet nieco •więcej, a do tego opóźnienia przyczyniły się warunki polityczne, w szczególności zewnętrzne, w postaci głęboko nieprzyjaznej Polsce polityki cesarskich Niemiec od Hen-ryka II począwszy i popierania przeciw państwu polskiemu wstecznych ruchów pogańskich z Wieletami-Lucicami na czele, co musiało doprowadzić do osłabie-nia kraju tak pod względem politycznym, jak i dalszego rozwoju cywilizacji1.

Podział zaś między pierwszym i drugim okresem można odnieść do czasów 0 tysiąc lub półtora tysiąca lat wcześniej. W ostatnim wypadku należałoby nawiązać do Herodota, który daje niewątpliwie pewne do tego podstawy, a i u jego następców, w szczególności u Efora z III w. р. п. е., dadzą się od-naleźć ślady posiadanych wiadomości o ziemiach dzisiejszej Polski, których mieszkańcy nie byli obcy później występującej tam ludności4. W szczególności jednak pisarze rzymscy, a nieco później i greccy okresu rzymskiego, miano-wicie od I w. п. е., zaczynają bardziej obfitować w wiadomości o tych ziemiach 1 o tych ludach8.

Powyższe uwagi stoją w związku z podziałem świata starożytnego i wczes-nośredniowiecznego z jednej strony na kraje przynależne do cywilizacji śród-ziemnomorskiej, tj. w ostatniej fazie grecko-rzymskiej, a z drugiej — na kraje zaliczane do tzw. wówczas „Barbaricum". Przykład ziem polskich i ludów w ich obrębie mieszkających (słowiańskich) m6głby być zastąpiony również przez inny przykład i samo zestawienie zachowałoby to samo znaczenie. Ze świata greckiego, później grecko-rzymskiego, pochodzi również samo okreś-lenie ßäpßapoi, które początkowo oznaczało każdego w ogóle cudzoziemca,

więc nie Greka — podobnie późniejsi Słowianie nazywali każdego obcego, nie umiejącego ich języka, „niemcem,, — a być może określenie to powstało z przedrzeźniania nie zrozumiałych dźwięków4. W dalszym ciągu jednak zna-czenie tego wyrazu zostało ograniczone, a w tym bardziej zacieśnio-nym znaczeniu i dziś jest używane, mianowicie tylko w odniesieniu do lu-dów nie stojących na równym poziomie cywilizacyjnym z ludami basenu Morza Śródziemnego. W tym wypadku obchodzą nas głównie barbarzyńcy

1 Bliższej dokumentacji dla przedstawionych powyżej poglądów nie przeprowadzam, gdyż

częściowo chodzi tu o rzeczy znane i przez piszącego te słowa już dawniej traktowane, bądź wiążące się z przygotowanymi do publikacji wydawnictwami milleniowymi, w których te same sprawy będą obszerniej uwzględnione.

1 Por. zwłaszcza M. P1 e z i a, Neurowie w świetle historiografii starożytnej, „Przegląd

Zachodni, 1952, nr 5/6, s. 247—268 i K. T y m i e n i e c k i , Neurowie-Weneci. Słowianie, widziani od strony Morza Czarnego, „Pamiętnik Słowiański", t. V, 1955, s. 20—69.

1 Por. B. B i l i ń s k i , Najstarsze świadectwa starożytne o Wiśle, „Eos", t. XLII, 2, 1947

s. 192 nn; t e n ż e , Zachodnia granica Praslowiańszczyzny wedle Pomponiusza, „Archeologia", t. II, 1948, s. 130 п.; t e n ż e , Kalisia Ptolemeuszowa, „Archeologia", t. У, 1955, s. 101—121; K. T y m i e n i e c k i , Ziemie polskie w starożytności, 1957, s. 457—710; t e n ż e , Pomorze Bałtyckie w starożytności, „Zapiski Historyczne", t. XXII, Toruń, 1956, e. 7—65.

(5)

22

KAZIMIERZ TYMIENIECKI

północni, zresztą liczbą i znaczeniem najważniejsi już wówczas, a w dalszym ciągu odgrywający ogromną rolę i na przyszłość. W problemie północnego „Barbaricum"5 mieści się w dużej części okres przyszły dziejów powszechnych, a stąd wniosek, że samym tym początkom nie dość poświęca się uwagi. Nie stanę chyba w sprzeczności z etnologami, jeżeli powiem, że gdybyśmy nawet okres barbarzyński przeciągnęli do końca drugiego okresu (w naszym podziale), nie będzie to oznaczać braku cywilizacji na danym terenie, a tylko jej stan wcześniejszy, którego różnice, zwłaszcza z południem, silnie się wciąż zazna-czały.

Teren nie tylko pierwszego, ale i drugiego okresu w ostatnim czasie, a więc z końcem X I X i pierwszej części X X w. powierzony został w dużej części młodej i świetnie rozwijającej się dyscyplinie naukowej, jaką jest archeologia. Wielka ilość materiału archeologicznego, którego liczba i zasiąg wciąż wzrasta, była najbardziej rzucającym się w oczy wynikiem. Drugim wynikiem, nie-mniej doniosłym, było silniejsze związanie z terenem całej tej nowej konst-rukcji naukowej. W zestawieniu z archeologią żadna inna dyscyplina naukowa, współdziałająca w pracy nad wyjaśnieni m początków narodów północnej części Europy, tj. dawnego „Barbaricum", nie była równie zdolna i nie miała równie dobrych warunków — jak sądzę — do zerwania z dawniejszymi pró-bami, często nie dość uzasadnionymi, identyfikowania późniejszych narodów historycznych z najczęściej występującymi u autorów starożytnych nazwami, a więc ludów najlepiej znanych w tym czasie*. Poczynając od kronikarzy średniowiecznych próby takich nie dość uzasadnionych zrówjiań stawały się prawdziwą plagą przy odtworzeniu przeszłości. W szczególności dotyczyło to Słowian, których z dalszej peryferii usiłowano przenieść na bliższą. W czasach Odrodzenia budzący się tu i ówdzie krytycyzm przeciwstawiał się tym pró-bom, ale mimo to nieuzasadnione zestawienia były bardzo powszechne. Dopiero Oświecenie, i to na samym schyłku, zdawało się z tym zrywać w osobie słusz-nie uważanego za prekursora późsłusz-niejszych badań nad Słowiańszczyzną Jana P o t o c k i e g o . Na obszarze badań słowiańskich był on pierwszym chrono-logicznie twórcą tzw. metody wstecznej, nawiązującej do czasów późniejszych u Słowian. Zapomina się jednak o tym, że Jan Potocki jednocześnie groma-dził i wydawał liczne teksty greckie i łacińskie, które do dziejów tychże Sło-wian mogły być zużytkowane, jak również do dziejów innych ludów z nimi sąsiaduj ących7.

* Robert L a t o u c h e , Les origines de Г économie occidentale (IV—XI s.), Paris 1956, na dołączonej mapie stosuje to określenie.

• Przegląd tych zapatrywań np. u L. N i e d e r l e g e , Starożytności Słowiańskie (tłum. Ks. Chamca), t. I, 1907, s. 37 nn.

' Por. w szczególności jego: Chroniques, mémoires et recherches pour servir à Vhistorie de

de tous les peuples slaves. Warszawa 1793 (w dwóch częściach) oraz Fragments historiques et

(6)

BARBARZYŃCY W HISTORII 23

W opanowaniu przez archeologię całego terytorium dawnego „Barbaricum", a zwłaszcza jego części północnej, dadzą się odnaleźć również słabsze strony. W sposób raczej aprioryczny odrębności terenowe łączono z różnicami et-nicznymi, choć te nie we wszystkich wypadkach dadzą się związać ze sobą. W każdym bodaj okresie można odnaleźć wpływy kultur materialnych, które przekraczają granice etniczne i w rezultacie nie pokrywają się z nimi. Metoda „etniczna" znalazła naj główniej szych przedstawicieli zwłaszcza w nauce nie-mieckiej (G. K o s s i n n a ) i skandynawskiej (Â b e г g), a częściowo także czeskiej (P i 6). Fakty te są powszechnie znane i dziś jesteśmy świadkami częściowego odwrotu od tych metod w całej nauce. Mniej zwraca się uwagi na inny fakt, który zasługuje również na zanotowanie. Wielki rozwój archeo-logii tzw. przedhistorycznej wiązał się głównie z krajami północnymi i stąd wynikły pewne jego specyficzne cechy. W Europie południowej, gdzie świa-dectwa pisane zjawiają się znacznie wcześniej, sama archeologia i metody z nią związane nigdy się w tym stopniu nie usamodzielniły jak na północy. Sama nazwa archeologii nawet we Francji, która zajmuje stanowisko pośrednie między południem i północą, odnosi się równie dobrze do czasów przedhisto-rycznych, jak i do histoprzedhisto-rycznych, nawet dość późnych, stanowiąc w tym wypadku tylko uzupełnienie badań historycznych8. W przeciwstawieniu do południa zwłaszcza kraje zwane nordycznymi, tj. skandynawskie, stały się główną kolebką nowej dyscypliny naukowej, zwanej prehistorią. Nie tylko jednak pierwszeństwo samego rozpoczęcia badań prehistorycznych przemawiało za tymi krajami. W pewnych okresach, jak zwłaszcza we wczesnych okresach metalu, kraje skandynawskie obfitowały w liczne i nieraz zasługujące na uwagę zabytki kultury materialnej. W ten sposób do subiektywnych dołączyły się również względy obiektywne, tłumaczące uprzywilejowanie niejako północy w prehistorii. Względy te nie wystarczały jednak, ażeby to uprzywilejowanie rozciągało się również na kraje posiadające starszą kulturę pisemną. Podział na kraje starej, śródziemnomorskiej cywilizacji i część „barbarzyńską" Europy utrzymywał swoją moc, a — co więcej — bliższe badania samych prehistory -ków wskazywały na to, że już od czasów młodszej epoki kamiennej wpływy śródziemnomorskiego południa również na północy są wysoce prawdopodobne, czego dowodem były nawet, ważne na północy, kultury megalityczne9. W re-zultacie mamy tutaj również do czynienia z peryferią, w znaczeniu pewnych kulturalnych zależności, która dzięki morskim połączeniom wyprzedzić mogła niektóre kraje śródlądowe w ramach tego samego rejonu „barbarzyńców".

W tym wypadku podział Europy, w dodatku silnie zaznaczony, na część badaną wyłącznie za pomocą metod archeologii przedhistorycznej i część

* Stąd liczne „manuels" archeologii historycznej (np. E n 1 a r t' a).

* Por. J. K o s t r z e w s k i , Początki kultury ludzkiej; w ramach t. I Wielkiej Historii

(7)

24

KAZIMIERZ T Y M I E N I E C K I

w której te same metody nie odgrywały w badaniach decydującej roli,

wy-twarzał w obydwóch wypadkach niejednolitość metod mogącą się odbić na

braku jednolitości w samej syntezie. Do tego grunt był sposobny w

poza-naukowych dotąd skłonnościach i nawet zapatrywaniach. W ciągu całego

X I X stulecia i częściowo poza próg następnego stulecia rozpowszechniona

była szeroko skłonność do idealizacji właśnie barbarzyńców, zrodzona w dobie

romantyzmu, jako reakcja przeciw filozofii i poezji Oświecenia, a tych prądów

główne siedziby utrzymywały się długo na północy. W miarę przejścia od

romantyzmu do mieszczańskiej trzeźwości, po Wiośnie Ludów i w atmosferze

rodzących się imperializmów, a w szczególności imperializmu niemieckiego,

północ zachowywała swój urok, jakkolwiek jego rozumienie zmieniało może

zabarwienie. Ponad możliwości, jakie dawały w tym wypadku f a k t y

stwier-dzone, szerzył się „normanizm" w kołach także uczonych, będący swojego

rodzaju kultem północy t a k długo niegdyś barbarzyńskiej. Przykład tego

mogę przytoczyć z własnych swoich wspomnień. Na kongresie w Oslo z 1928 г.,

którego uczestnicy są jeszcze stosunkowo dość licznie reprezentowani w

dzi-siejszym pokoleniu, na bankiecie wydanym przez gospodarzy dla przybyłych

gości nie obyło się oczywiście bez licznych przemówień i toastów, a choć to

nie była ściśle naukowa część zjazdu, to przecież naukowcy brali w nim udział

i wypowiadali się t u t a j niemniej szczerze. W imieniu delegacji niemieckiej

przemawiał znany i wybitny uczony, który nie wykazywał tendencji

wybuja-łego nacjonalizmu, a mianowicie Karl B r a n d i , historyk włoskiego

rene-sansu. Wypowiedział on przekonanie, że wszyscy obecni, z różnych stron

Europy przybyli, znajdują w krajach północy skandynawskiej jak gdyby

drugą swoją ojczyznę, a nie ulega wątpliwości, że wiązał to z faktem szerokiego

rozejścia się Normanów, we wczesnym średniowieczu, w obrębie naszego

kon-tynentu. „Ex arctoolux

,

\ można by powiedzieć, a nie tyle światło, gdyż tego

chyba nikt nie utrzymuje, ile jakaś moc szczególna, która stwarza przewagę

północy. W wielu wypadkach, i to nawet bardzo wcześnie, wiele wydarzeń

w całej Europie antycznej i średniowiecznej, a mianowicie w naświetleniu

tych wydarzeń, jakie wielokrotnie otrzymujemy sięgającym poza posiadane fakty,

ten kompleks psychiczny da się odnaleźć. To powinno wystarczyć jako

os-trzeżenie. W dzisiejszej jeszcze epoce z wkładu wikińskiego wyprowadza się

indywidualizm mający charakteryzować Anglosasów (np. Winston C h u r

-c h i l l w swym po-czytnym history-cznym dziele The birth of Britain, ale trzeba

przyznać, że ten sam autor nie zawahał się przytoczyć wypadków kanibalizmu

wśród drużyn zwalczających się wzajemnie wikingów, i to nie bez zdziwienia

ze strony przyglądających się temu miejscowych Irlandczyków

10

). W ramach

zachodniego średniowiecza źródeł społecznego indywidualizmu w samym,

również poza Anglią, panującym ustroju wiele dałoby się wskazać, choć nie

(8)

BARBARZYŃCY W H I S T O R I I 2 5

•wszędzie długość ich trwania była t a sama. Cały powyższy j a k b y ekskurs

łączy się jednak dość ściele ze sposobami tłumaczenia wielu faktów

historycz-nych t a k w starożytności, jak w średniowieczu, nie poruszając zupełnie czasów

późniejszych.

W archeologii przewaga północy z obydwóch wymienionych względów

długo się utrzymywała. Widoczne to jest w samym układzie materiałów w

pra-cach syntetyzujących aż do czasu ostatniej wojny

11

. Tylko do paleolitu nie

można było t e j metody zastosować, gdyż północ była wówczas lodową

pus-tynią. W t y m okresie zresztą i południe należało do prehistorii. W czasach

późniejszych zapewne do prehistorii już należeć przestaje, ale to nie znaczy,

ażeby wpływ południa przestał się liczyć. Właśnie było wprost przeciwnie

w następnych okresach, a faktów z t y m związanych oczywiście nie można

było pominąć, zwłaszcza w szczegółach, ale w ogólnej konstrukcji całości nie

znajdowało to należytego odbicia. To było właśnie ujemną stroną

rygorystycz-nego oddzielenia prehistorii od historii. Wina tego nie leżała wyłącznie po

stronie prehistorii i jej przedstawicieli, ale w większym może jeszcze stopniu

również po drugiej stronie. Wprawdzie prehistorycy, w szczególności dla epok

rozpowszechnienia metalu, zaczynali od grup północnych, ażeby na samym

dopiero końcu dojść np. do grupy egejskiej, gdy w moim pojęciu należało

odwrotnie postępować, tak ze względów dydaktycznych, j a k i naukowych,

gdyż więcej na południu niż na północy można się spodziewać oddziaływań

na drugą stronę. Ze swej strony jednak historycy początków i rozwoju świata

klasycznego odcinali się jeszcze bardziej od barbarzyńskiej północy, a po

części zjawisko to możemy obserwować również i dzisiaj

1

*.

Wyraźny postęp w t y m kierunku widoczny jest w książce J . G. D. С 1 a

rk ' a, Eporka przedhistoryczna. Podstawy gospodarcze (w tłumaczeniu J . K o s

-t r z e w s k i e g o , z 1957 г.). W skróceniu dobre pojęcie o -t y m dają

dołą-czone mapki. Z szeregu tych map widoczna jest zależność człowieka od

wa-runków naturalnych, a w t y m od stref roślinności. Punktem wyjścia może

być mapka na rys. 2, na której wyraźnie rysują się lasy iglaste na północy,

lasy liściaste strefy umiarkowanej i śródziemnomorska strefa lasów wiecznie

zielonych. Całość ogranicza się zresztą do Europy zachodniej i środkowej,

z pominięciem Europy wschodniej. Lasy iglaste obejmują t u t a j całą

Skandy-nawię, prócz południowej Szwecji, i Finlandię. Dodatkowe znaczenie ma mapka

na rys. 3, przedstawiająca na obszarze południowej Norwegii stosunek siekier

1 1 Por. również pracę cyt. w przyp. 9, która t o cecha była wtedy powszechna

" Problem barbarzyńców, j a k o problem samodzielny w literaturze historycznej doby antycznej prawie nie występuje, czyli że barbarzyńcy pojawiają się prawie jedynie j a k o kłó-ciciele porządku antycznego. Pewne lekceważenie problemu barbarzyńców można odnaleźć w przeglądzie literatury doby antycznej; por. A. M o m i g l i a n o , Sullo siato preserUe degli studi di storia anlica, „Relazioni", vol. V I ( X Congr. I n t . 4—11 S e t t . 1955), 8. 1 nn.

(9)

26

KAZIMIERZ T Y M I E N I E C K I

o c i e n k i m o b u c h u , t j . z j a w i s k a z z a k r e s u k u l t u r y człowieka, do l a s u liściastego, r o z p r z e s t r z e n i a j ą c e g o się t u t a j n a w ą s k i m pasie w y b r z e ż a . Zależność w po-w y ż s z y c h po-w y p a d k a c h d o t y c z y człopo-wieka p r z e d h i s t o r y c z n e g o . D o p i e r o n a m a p c e z r y s . 5 w k r a c z a człowiek z cywilizacji h i s t o r y c z n e j , a t o w n a j b a r d z i e j t y p o w e j p o s t a c i cywilizacji m i e j s k i e j . Kolonie greckie, e t r u s k i e i fenickie mieszczą się zasadniczo w s t r e f i e k l i m a t u ś r ó d z i e m n o m o r s k i c h lasów wiecznie zielonych-choć częściowo, głównie d o t y c z y t o c z a r n o m o r s k i c h m i a s t g r e c k i c h , w y c h o d z ą p o z a j e j o b r ę b . Mimo więc, że a u t o r p o w y ż s z e j książki w zakresie l i t e r a t u r y p r z e d m i o t u j e s t wciąż widocznie z a l e ż n y od l i t e r a t u r y k r a j ó w p ó ł n o c n y c h , łącznie z N i e m c a m i i t a k ż e W i e l k ą B r y t a n i ą , n a s t r e f ę p o ł u d n i o w e j cywili-zacji h i s t o r y c z n e j p o t r a f i spojrzeć w sposób ś w i a d c z ą c y o u n i e z a l e ż n i e n i u się o d j e d n o s t r o n n e g o m a t e r i a ł u . P o d o b n e p r z y k ł a d y t r u d n i e j b y ł o b y p r z y t o c z y ć n a w e t z E u r o p y ś r o d k o w e j , n a l e ż ą c e j h i s t o r y c z n i e do „ B a r b a r i c u m " , m i m o że p r o c e s y t u r o z g r y w a j ą c e się z d o ł a m y p o z n a ć j e d y n i e w połączeniu o b u m e t o d , t j . h i s t o r y c z n e j i p r z e d h i s t o r y c z n e j (archeologicznej), a s a m t e r e n w czasach r z y m s k i c h n a l e ż y bezwzględnie do o k r e s u d r u g i e g o w n a s z e j k l a s y f i k a c j i . J . G. D . Clark j a s n o p o s t a w i ł s p r a w ę p o d z i a ł u m i ę d z y c z a s a m i p r z e d h i s t o -r y c z n y m i i h i s t o -r y c z n y m i p i s z ą c : „ C z a s t -r w a n i a p -r z e d h i s t o -r y c z n e g o o k -r e s u d z i e j ó w E u r o p y b y ł oczywiście r ó ż n y w r o z m a i t y c h o b s z a r a c h zależnie o d t e g o , czy d o s t a ł y się one wcześnie, czy p ó ź n o w sferę cywilizacji z n a j ą c e j p i s m o "1 3. U z u p e ł n i e n i e m t e g o j e s t p o c z ą t k o w e z d a n i e p r e c y z u j ą c e z a d a n i a k s i ą ż k i o m a -w i a j ą c e j „ d r o g i , j a k i m i ludzie p i e r -w o t n i , -w s p ó ł z a -w o d n i c z ą c z i n n y m i f o r m a m i życia, u t r z y m y w a l i się n a z i e m i a c h E u r o p y od k o ń c a p l e j s t o c e ń s k i e j e p o k i l o d o w e j i j a k p o t r a f i l i oni n i e t y l k o p r z e t r w a ć , l e c z p o d n o s i ć s t o p n i o w o p o z i o m swego życia, p r z e r a d z a j ą c się z ludzi zupełnie jeszcze p i e r w o t n y c h w społe-c z e ń s t w o r o l n i k ó w , zdolne unieść społe-ciężar społe-cywilizaspołe-cji m i e j s k i e j "1 4. W t e n sposób p o c z ą t k o m p i s m a o d p o w i a d a ł y b y p o c z ą t k i u r b a n i z a c j i . P r o p o n o w a n a przez n a s p o p r a w k a , w p r o w a d z a j ą c a ś r o d k o w y , p o ś r e d n i okres ś w i a d e c t w p i s e m n y c h o b c y c h , a o p a r t a u a r o d z a j a c h d o k u m e n t a c j i , d a ł a b y się z g r u b s z a pogodzić z d o m i n u j ą c ą wówczas rolą l u d ó w r o l n i c z y c h , jeszcze nie z u r b a n i z o w a n y c h , lecz z d o l n y c h do p o d j ę c i a t e j n o w e j roli w n i e z b y t odległej przyszłości. Z or-g a n i z a c j ą p o l i t y c z n ą ł ą c z y się t o również dość blisko, a w y r a ż a się w przeciw i e ń s t przeciw i e populi i civitates (poleis) przeciw e d ł u g u s t a l o n e j przeciw p r z y b l i ż e n i u t e r m i n o logii a n t y c z n e j . P r z e j ś c i e do i m p e r i ó w b y ł o d a l s z y m i b a r d z i e j s k o m p l i k o w a -n y m p r o c e s e m .

P o z a granice p i s m a u s i ł u j ą p r z e n i k n ą ć nie t y l k o a r c h e o l o d z y . Czynią t o również a n t r o p o l o d z y za p o m o c ą ś r o d k ó w , j a k i e d a j e a n t r o p o l o g i a p r z y

współ-» O. c., s. 6.

14 О. е., в. 5. Znaczenie biogeografii dla rozwoju grup społecznych podnosi również

prof. W ł o d z i m i e r z A n t o n i e w i c z w swym znakomitym dziele pt. Historia sztuki najdawniejszych społeczeństw pierwotnych, PWN, Warszawa 1958, s. 22 i passim.

(10)

B A R B A R Z Y Ń C Y W HISTORII 27 udziale e t n o g r a f i i i d a n y c h f l o r y s t y c z n y c h , o ile t e z b y t e m g r u p l u d z k i c h połączyć się d a d z ą . M e t o d y a n t r o p o l o g i i w r a z z u w z g l ę d n i o n y m i ś r o d k a m i p o m o c n i c z y m i łączą się zwłaszcza blisko ze s p r a w a m i e t n o g e n e z y . W k r a c z a j ą w t e n sposób w r e k o n s t r u k c j ę „ m i n i o n y c h procesów h i s t o r y c z n y c h nie po-ś w i a d c z o n y c h przez . . . ź r ó d ł a p i s a n e " . W szczególnopo-ści J . C z e k a n o w-s k i e m u p r z y p i w-s u j e w-się u n a w-s w-słuw-sznie n i e t y l k o j a k i e ś „ p a w-s y w n e zew-stawienie n p . w y n i k ó w j ę z y k o z n a w s t w a czy t e ż f i t o g e o g r a f i i , lecz s y n t e t y c z n e i t w ó r c z e p o r z ą d k o w a n i e r o z p r o s z o n y c h i nie w y i n t e r p r e t o w a n y c h w y n i k ó w r ó ż n y c h n a u k "1 5. D o d a j m y , że t e n ż e J . Czekanowski, z e s t a w i a j ą c w y n i k i a n t r o p o l o g i i z w y n i k a m i n p . j ę z y k o z n a w s t w a w y r a ź n i e p r z y p i s y w a ł p i e r w s z y m głębszy zasięg chronologiczny1 6. A n t r o p o l o g i a w k r a c z a j e d n a k nie t y l k o w o k r e s y p o z b a w i o n e źródeł p i s a n y c h , ale z a j m u j e się również p ó ź n i e j s z y m i o k r e s a m i d o d z i e j ó w i z a b y t k ó w p i s a n y c h n a l e ż ą c y m i . W t y m w y p a d k u p e r s p e k t y w y „ a n t r o p o l o g i c z n e , e t n o g r a f i c z n e , archeologiczne i j ę z y k o w e " m u s z ą b y ć uzu-pełnione h i s t o r y c z n y m i d a n y m i , z e b r a n y m i w e d ł u g zasad h i s t o r y c z n e j k r y t y k i , 0 c z y m p a r ę u w a g jeszcze n i ż e j . N a j b a r d z i e j zasłużeni e t n o g r a f o w i e ( K . M o-s z y ń o-s к i) w y r z e k a j ą o-się n a t o m i a o-s t w o-s y n t e z i e o-s l a w i o-s t y c z n e j , a więc t y c h w c z e s n y c h czasów d o t y c z ą c e j , d a n y c h e t n o g r a f i c z n y c h i o p i e r a j ą się w y ł ą c z n i e p r a w i e n a d a n y c h j ę z y k o w y c h1 7. J e ż e l i archeologia, m i m o o d r ę b n o ś c i s w y c h m e t o d b a d a w c z y c h a dla wspólności celów, m o ż e b y ć u w a ż a n a za część his-t o r i i , his-t o a n his-t r o p o l o g i ę , e his-t n o g r a f i ę — p r z e d f i his-t o g e o g r a f i ą p o s his-t a w i ł b y m w d a l s z y m c i ą g u p a l e o b o t a n i k ę roślin u p r a w n y c h i paleozoologię z w i e r z ą t o s w o j o n y c h — 1 j ę z y k o z n a w s t w o p o r ó w n a w c z e , z a c h o w u j ą c e w pełni o d r ę b n o ś ć s w y c h m e t o d i z a d a ń n a u k o w y c h , w s t o s u n k u do h i s t o r i i o k r e ś l i ł b y m j e r a c z e j j a k o n a u k i pomocnicze. Słusznie j ę z y k o z n a w c y n a s i (np. J . K u r y ł o w i c z ) b r o n i ą a u t o n o m i c z -ności s w y c h m e t o d w zakresie w n i o s k o w a n i a n a u k o w e g o , d o t y c z ą c e g o s p r a w j ę z y k a1 8. Z chwilą j e d n a k , g d y w y n i k i j ę z y k o z n a w s t w a w k r a c z a j ą n a pole historii, m u s z ą one, t a m gdzie są d a n e do t e g o , b y ć k o n t r o l o w a n e za p o m o c ą d a n y c h h i s t o r y c z n y c h . W szczegółach s p r a w a t a p r z e d s t a w i a się dość r ó ż n o -r o d n i e . O l b -r z y m i e znaczenie posiadało i wciąż jeszcze p o s i a d a s t w i e -r d z e n i e przez j ę z y k o z n a w c ó w , od chwili p o j a w i e n i a się t e j d y s c y p l i n y n a u k o w e j , głów-n y c h p o k r e w i e ń s t w j ę z y k o w y c h , a miagłów-nowicie dla h i s t o r i i i b a r d z i e j jeszcze d l a g e o g r a f i i h i s t o r y c z n e j poszczególnych l u d ó w , t a k w odniesieniu d o ich s ą s i e d z t w (i p o k r e w i e ń s t w ) p o c z ą t k o w y c h , j a k i do z m i a n p ó ź n i e j s z y c h . N a

-15 J. G a j e k , J. C z e k a n o w s k i , „Nauka Polska", VI, 2 (1958), str. 119. Por.

w szczególności Jana C z e k a n o w s k i e g o , Wstęp do historii Słowian, 2 wyd., Poznań 1957.

" J. C z e k a n o w s k i w „Przegl. Zachodnim", II, 12 (1946% s. 970 n.

17 K. M o s z y ń s k i , Pierwotny zasiąg jeżyka praslotciańskiego, PAN, „Komitet Języko-znawczy", Warszawa 1957.

(11)

28 KAZIMIERZ TYMIENIECKI

tomiast pojedyncze etymologie, przez samych językoznawców często zmieniane i zastępowane zgoła odmiennymi, w formie więc jak gdyby „balonów prób-nych", sprawiały często więcej zamętu w posiadanych dotychczas przez nas wiadomościach aniżeli pożytku. Wielką rolę odgrywają w archeologii tzw. hi-potezy robocze, w stopniu wielokrotnie większym niż w samej historii, a to samo da się zastosować do etymologii językowych. Sądzę, że historia jest nauką bardziej w wielu wypadkach ustabilizowaną w zestawieniu ze swymi bratnimi dyscyplinami naukowymi i stąd wynikają różne trudności we wza-jemnym współżyciu. Z drugiej zaś strony przedstawiciele „nauk pomocni-czych", w sposób powyższy rozumianych, mając wiele chlubnego zresztą zaufania do własnych dyscyplin i wierząc w ich szybki postęp, wraz z wyni-kającą stąd pewną zmiennością, takiego postępu i takich zmian zgoła w nauce historycznej nie dopuszczają. Wykazują też znaczną sztywność w stosunku do raz przyjętych tez i wiadomości. Stąd może czasem wyniknąć sytuacja zgoła paradoksalna, że np. językoznawca, broniąc zażarcie autonomiczności własnego wnioskowania, w gruncie rzeczy ochrania przesądy przejęte kiedyś z niedokładnych ustaleń historycznych, które wymagają gwałtownie rady-kalnej przeróbki.

Do takich nieporozumień, w wysokim stopniu nieobojętnych dla historii, zaliczyłbym pogląd na rolę zachodnich i północnych Germanów w dziejach Słowian. Dlatego wśród językoznawców spotykamy się z poglądem, że kon-takty słowiańsko-zachodniogermańskie datują się dopiero ze średniowiecza, a wszystko dawniejsze, w ramach więc całego antyku, dotyczy północnych Germanów. Historycznie jest to pogląd błędny. Stosunki z północnymi Ger-manami są późniejsze i nabierają doniosłego znaczenia dopiero w okresie pań-stwa gockiego nad Morzem Czarnym, tj. z końcem III i w I V w. (głównie trzy pierwsze jego ćwierci). Ślady archeologiczne, połączone z napisami runicz-nymi lub ich śladami na orężach gockich, wskazują wyraźnie na najdalsze południe słowiańskie dla tych relacji, a tego samego dowodzą również ślady językowe gockie, jak to już zauważył Al. B r ü c k n e r , pośredniczące z po-łudniem, w formie więc przenoszenia wyrazów i pojęć z łaciny i greki .często też z życiem południa związanych (np. typowy wielbłąd z gock. ullbandus. a ten z łac. elephas przez mylne zastosowanie do innego wielkiego zwierzęcia). Zapewne biblia Ulfilasa, z tegoż I V w. pochodząca, jest szczególnie dogodna do czerpania w takich zestawieniach językowych, której zachodni Germanie z wieków wcześniejszych nic równego nie są w stanie przeciwstawić. To jednak nie rozstrzyga jeszcze o starszeństwie wpływów. Są też wyrazy, w których stare pośrednictwo germańskie jest możliwe, a które nie znajdują się w prze-kładzie Ulfilasa (np. celt. dunum, germ, tuna i slow. tyn, w zdrobnieniu tyniec, mylnie wiązany z okresem wpływów klasztornych średniowiecza). T. L e h r -S p ł a w i ń s k i wywodzi samą nazwę Wenedów (-Słowian) z głosowni

(12)

ger-BARBARZYŃCY W HISTORII 29

mańskiej, a od Germanów w tej formie przejęli tę nazwę Rzymianie19. Nazwa Wenedów znajduje swe pełne rozpowszechnienie już w I i II w. n.e., a więc na wiele przed powstaniem państwa gockiego na południu, a w tym okresie drogi rzymskie, prowadzące na północ ku ziemiom przez Słowian zamieszka-nym, biegły jedynie przez państwo Swewów (na obszarze dzisiejszej Czechosło-wacji), gdy siedziby Gotów znajdowały się jeszcze daleko na północy, to znaczy, że jedynymi pośrednikami na liniach południe-północ mogli być tylko zachodni, a nie północni Germanie. Tak samo wpływ samych Germanów, przy znacznie większym zaawansowaniu Swewów w kulturze, jest stąd jedynie prawdopodobny.

Zakończymy obecny artykuł paru uwagami dotyczącymi zasad stosowania krytyki historycznej. Obejmuje ona w szczególności zakres korzystania ze źródeł, oceny ich wartości i klasyfikacji według stopnia użyteczności dla na-szych celów. W mediewistyce właściwej zasady te, na ogól dobrze ustalone, nie budzą poważniejszych wątpliwości przy ich zastosowaniu. Odwołajmy się jednak do przykładów. W opisie wojen Bolesława Chrobrego z Niemcami dajemy pierwszeństwo, w szczególności gdy chodzi o ustalenie stanu faktycz-nego ich przebiegu, relacji Thietmara — pomimo jej stronniczości — przed ubogimi i niepewnymi wzmiankami o dwa wieki późniejszego Galla Anonima. Gdy chodzi o relację Długosza, o blisko pięć wieków późniejszą, we wszystkim, w czym odbiega od relacji dawniejszych, a wiadomo, że Długoszowi nie była dostępna relacja Thietmara i z niej nie korzystał, to ta prawie w grę nie wchodzi w danym miejscu. Tak samo w relacjach o chrzcie Mieszka I dajemy pierw-szeństwo rocznikom naszym, gdyż mamy podstawy, ażeby nawiązywać te do relacji z samego dworu książęcego pochodzącej, a obok roczników tak samo Thietmarowi, który jest z nimi w zgedzie odnośnie do kolejności małżeństwa z Dobrawką i chrztu Mieszka I, tj. że pierwsze z tych wydarzeń było wcześ-niejsze, a to pomimo nawet drobniejszych różnic, jakie zachodzą pomiędzy dwiema relacjami. W takim zaś razie musimy odrzucić relację późniejszego Galla Anonima, który tę kolejność przestawia właśnie odwrotnie, i przypisać tę zmianę uprzedzeniu kronikarza. Wreszcie z tych samych czasów weźmiemy jeszcze trzeci przykład, który w tym wypadku wywołał wprawdzie różnicę zdań wśród historyków współczesnych, ale którego istotne znaczenie zdaje się nie budzić poważniejszych wątpliwości. Chodzi mianowicie o stosunek Mieszka I do niemieckiego margrabiego Gerona. W tym wypadku różnią się między sobą dwie relacje, obydwie pochodzące od kronikarzy niemieckich, a miano-wicie od wcześniejszego Widukinda i późniejszego Thietmara. Zależność Thietmara od Widukinda, z którego czerpał, jest tak widoczna, przy jedno-czesnym błędnym ich zinterpretowaniu, że wyłącznie na Widukindzie można

(13)

30 KAZIMIERZ TYMIENIECKI

się tym razem oprzeć20. Przykładów takich można by przytoczyć jeszcze bardzo wiele, a sens ich istotny nie może budzić dziś wątpliwości.

W dziejach barbarzyńskiego antyku stosowanie zasad krytyki historycznej wydaje się być raczej rzadkością, co pozostaje w związku z odmiennymi dro-gami narastania odnośnej literatury. Wybierzmy przykład, który nie dotyka występujących spornych różnic narodowych dzisiejszych, a to w celu właśnie eliminowania ich z góry. Do takich należy np. kwestia przynależności wy-stępujących w źródłach ludów do Germanów w jednym wypadku zachodnich, w drugim północnych, a licząc się z ich głównymi nurtami przybycia do obsza-rów leżących we wschodniej części starożytnej Germania Magna. W samych zasadach kwalifikacji tych ludów, w oparciu o źródła, jakimi rozporządzamy, dostrzegamy zupełnie błędne punkty wyjścia. Weźmy np. Longobardów. Relacja współczesnego do ich wędrówki nad Łabę Strabona, cieszącego się skądinąd jak najlepszą opinią u wszystkich historyków dzisiejszych, nie po-zostawia żadnej wątpliwości, że Longobardowie przybyli tutaj nie z północy, lecz z zachodu, a to razem z zachodnimi również Hermundurami, i to pod wpływem bezpośrednio naciskających w rejonie Renu legionów rzymskich. Ta sama relacja zalicza również Longobardów do ludów swewskich, podobnie więc jak Hermundurów, posuwających się razem z nimi aż do przekroczenia Łaby w jej średnim biegu, jak wielki lud Semnonów, znajdujących się od nich bardziej na północ, ale w każdym razie opierających się o Łabę i jak najle-piej znanych Markomanów i Kwadów, którzy pod wpływem migracji znaleźli się bardziej na południe, na obszarze dzisiejszych Czech, Moraw i zachodniaj Słowacji. Wreszcie tenże Strabon odróżnia od wymienionych ludów swewskich tylko Gotów na północy, czyli że podział ludów germańskich na wschodzie na swewskie (zachodnie) i gockie (północne) zdaje się nie ulegać wątpliwości81. Z relacją dokładnego Strabona, piszącego współcześnie, co oczywiście podnosi bardzo znacznie jego relację zupełnie wolną od wszelkich naleciałości i bajek późniejszych, zgadzają się, samym brakiem różnic, inne bliskie chronologicznie relacje, a w szczególności Tacyta. Cóż więc możemy przeciwstawić powyższemu stanowi rzeczy tak dobrze udokumentowanemu? Okazuje się, że tylko tra-dycję albo po prostu legendę, występującą u pisarzy z VII w., a więc w 600 z górą lat później! Ta właśnie późna tradycja przypisuje Longobardom pół-nocne pochodzenie. Sądzę, że brak najsłabszych podstaw, ażeby jej dać pierw-szeństwo. Gdybyśmy chcieli spisać wszystkie błędne i nieraz wręcz fantastyczne tradycje, dotyczące pochodzenia poszczególnych ludów średniowiecznych, można by tomy pisać, ale pożytku z tego dla historii nie byłoby wiele, poza jedynie samą historią legendy, która też może być interesująca, choć wiąże

10 Por. K. T y m i e n i e c k i , Widukind i Thietmar o wypadkach z r. 963, „Roczniki

Histo-ryczne", t. x l i (1936), e. 95—106.

(14)

BARBARZYŃCY W HISTORII 31 się nie z czasami, które przedstawia, lecz z tymi, w których powstała. Późniejsza sława Gotów, której w czasach Strabona czy także Tacyta nic jeszcze nie za-powiadało, mogła się przyczynić w tych późnych stuleciach do wyboru tra-dycji pochodzenia północnego. Dawanie zaś pierwszeństwa bardzo późnej tradycji przed najlepszymi współczesnymi relacjami trzeba uznać za sprzeczne z nakazami metody naukowej.

W sprawie powyższej, dotyczącej pochodzenia poszczególnych ludów, ograniczymy się tylko do powyższego przykładu. Przytoczymy natomiast przykład, dotyczący miejsca zamieszkania w danym okresie pewnego ludu, a chodzić tutaj będzie o Gotów, lud północnego pochodzenia w odróżnieniu od wszystkich Swewów, którym, nawet tym na wschodzie osiadłym, ani liczbą ani znaczeniem nawet w przybliżeniu w tym czasie nie dorównują. Chodzi tu o wiek I n.e. 0 siedzibach Gotów w tym czasie mamy zupełnie niedwuznaczną relację samego Tacyta, którego dla końca tego samego wciąż stulecia — sama wędrówka Swewów z zachodu na wschód, pod naciskiem oręża rzymskiego, dokonała się już wcześniej, tj. w latach poprzedzających początek n.e. — musimy uznać za źródło szczególnie cenne. Otóż Tacyt powiada o Gotach, że siedzieli trans Lugiosи. Ponieważ zaś Lugiowie w przedstawieniu Tacyta opierali się o średnią Łabę, a to samo wynika z wcześniejszego Strabona, więc Goci siedzieli również w pobliżu Łaby, ale bardziej na północ, które to dalsze siedziby określa również wiadomość Tacyta, że między Gotami i pobliskim wybrzeżem Bałtyku znajdowały się dwa inne północnogermaóskie ludy, tj. Lemowiowie i Rugiowie. Zupełnie pewna relacja Tacyta, lokalizująca Gotów w rejonie dolnej Łaby, nie może być zachwiana przez o pól tysiąca lat póź-niejszą opowieść Jordanisa, historyka gockiego z w. VI, którą zarówno wiek bardzo późny, jak i bajkowa forma (np. przejazd przez Bałtyk dwóch ludów, tj. Gotów i Gepidów, choć tych możemy wyróżnić od Gotów dopiero znacznie później, dokonał się na dwóch statkach) nie do historii, lecz do le-gendy zmusza zakwalifikować, a tak samo i inne szczegóły tej opowieści, np. stosunek Gotów do Rugiów i in. jest zupełnie fałszywy. Ludy te, w przed-stawieniu Tacyta, nie mogły wyprzedzać Gotów, lecz szły za nimi, co wynika z ich geograficznego z północy sąsiedztwa.

Konsekwencje z uwag powyższych płynące rzucają sporo światła na rolę wszystkich barbarzyńców w stosunku do rzymskiego imperium, jak również na szczególne znaczenie w dziejach samych barbarzyńców momentu zjawie-nia się ich na pograniczu rzymskim. Wynika stąd, że dzieje Rzymu i barbarzyń-ców nie dadzą się od siebie oddzielić w całym tym okresie, a to właśnie przy-gotowało zrośnięcie się tych dziejów w jedną ściślejszą całość z nastaniem średniowiecza.

(15)

32

KAZIMIERZ TYMIE NIECKI

GENERAL REMARKS ON THE PROBLEM OF THE BARBARIANS IN HISTORY S u m m a r y

M o r g a n and S p e n c e r ' s idea of barbarous cultures, which is now classical, can be in general still accepted. However we come across the problem of the barbarians not only in ethnology but also in history and prehistory. Recently J. G. D. C l a r k has made a divi-sion between prehistory and history. Accepting this dividivi-sion, we propose, however, a small correction starting from the same premises as this author. We would like to add a third zone; our knowledge of it is neither based exclusively on objects of material culture (finds), as in the first case (prehistory), nor exclusively or mostly on historical sources as in the second one (history). This zone will be particular by the fact that in default of its own historical writings, really worthy of this name, it is yet partly reflected in foreign written sources; when from its own area it provides chiefly objects of material cultures. In Antiquity this third zone was just the whole barbarous North, as we used to call it, according to Greek and Roman termi-nology; with the other meanings of the Greek term ßapßapoi we have no concern for the time being. The information derived therefrom was an indispensable completion of the knowledge about the greatest part of the barbarous North in the Greek period, and even more in the Ro-man period. It was important for the information — mostly correct — of these authors whose interest was not limited to practical purposes, such as trade or military intelligence, but who often showed their own discovering tendencies (according to Martin N i n с k). An exagge-rated pessimism in the criticism of these sources (for example that of Karl M & l l e n h o f f with regard to Ptolemy or in some cases, that of other writers even in relation to Tacitus) is groundless, and by putting these reports in doubt, opens the way to unfounded hypotheses. From the point of view of the history of the northern barbarous world, the ancient written sources cannot be left solely to classic philologists who are chiefly interested in classical authors; historians acquainted with the problems of the Barbarous World of Antiquity must also participated in this research. In papers read at International Congresses this postulate is only in part taken into consideration (for instance A. M o m i g l i a n o at the Congress at Rome in 1955) and usually chiefly with regard to certain groups of the barbarians (for example nomadic peoples). The importance of the ancient written sources for the history of the Barbarous World is underrated. From the point of view of the historical method, their chief value con-sisted in the fact that they were contemporary or chronologically close and moreover written by enlightened people often possessing a high sense of criticism, from the shrewd and often discovering Herodotus to the eminent Tacitus. While making use of statements provided by the latter, misunderstanding would arise only if his terminology is interpreted in a wrong or sometimes even most thoughtless way. Tacitus himself provides sufficient data for correct understanding of his terminology. On the other hand use was being made with an incredible facility and quite indiscriminately of very late and frequently absurd yarns of the just begin-ning Middle Ages. Eminent specialists in similar branches of Sciences but non-historians took part in this research and their share, however useful and valuable, explains, in a certain mea-sure, these errors in the methods of the oldest and, sometimes, also the most experienced branch of humanities.

In further summary we must confine ourselves only to the most important points. Foreign reports are very useful even those from much later times, rich in written sources, as a foreigner who took pains to get an insight into local relations, is often able to apply new comparisons and a more sober point of view; but the value of such reports should beestimated on the ground of concrete cases. In the main text of his article the author gives several characteristic examples taken from critically treated historical sources, especially from those not harmonizing with

(16)

BARBARZYŃCY W HISTORII

33

one another and those concerning events of various periods (Vidukind and Thietmar about the Polish State near the middle of the 10th century; Greek authors about the "Neuroi", who are completing one another and so on). The mistakes of archaeology are pointed at separately; it cooperates with history more closely than any other independent scientific discipline and is, in the greatest degree though with some exceptions, able to replace history. The develop-ment itself of historical criticism in various epoch has also been discussed; L. N i e d e r l e ' » contribution, especially as regards early periods of the Slavonic peoples' history, is very va-luable but his criticism can not be sufficient now; (he was not a historian). In this summary prepared for a foreign reader, the author is sometimes compelled to write about things not contained in this short treatise but about which he has already written previouslyv. In the author's remarks on archaeology there is not only question of the adherents and the adversaries of the ethnical method and of the way of applying it (K o s s i n n a - W a h l e ) . History and ar-chaeology should come to a close understanding in the domain of coordination of cultural trends from the southern circle (civilisation based on literate evidence) and from the nordic circle, on the basis of the progress in archaeology. We find some indications of that, very interesting from the methodological point of view, in J. G. D. Clark's work. In this domain, misinterptations in the whole historical literature go back as far as to the Romantic Epoch, with its re-treat from classicism and its idealization of northern peoples, especially of the Germans. As to the dispute on the "ethnical method" in archaeology, it should be added that even its adver-saries underestimate the assistance they might derive from information originating from later but nevertheless expressive written sources. The author means here the entanglement in the theory of the "northern" Illyrians. Though the author formerly declared in the "orthodox" way, from the point of view of historical method that evidence should be contemporary and therefore more reliable than later reports, he does not exclude the existence of some recurrent regularities, even in such cases as ethnical movements. In the social and economic domains, it is important that defined stages take place (for example the urban period with its many implications, see also J. G. D. Clark observations). Finally linguistics and anthropology are also dealt with. They have indisputably their own methods but in matters connected with history they cannot disregard the historical methods. At the end the author more often refers to ancient authors to support his theses.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Membrane fouling in an anaerobic dynamic membrane bioreactor (AnDMBR) for municipal wastewater treatment: characteristics of membrane foulants and bulk sludge.. Formation of dynamic

z przyjemnością prezentujemy Państwu prace lau- reatów VII edycji konkursu fotograficznego „Prze- glądu Socjologii Jakościowej” odbywającego się pod hasłem „Wszystko

Wystąpienia referatowe, komunikaty i postery doty- czyły: zmian klimatu w plejstocenie; późnoglacjalnych i holoceńskich laminowanych osadów jeziornych z Pol- ski

Karą tą bowiem przewidziano dla prokuratora, który „podiąwszy się komu rzeczy mówić, a po tym temu dosyć nie uczynił, a bo umyślnie ku szkodzie komu co u

Pierwszego z nich, że w podanym tu przy­ kładzie zawsze jest właściwy sąd rejonowy, gdyż ustawodawca, przekazując do właściwości rzeczowej sprawy o uchylenie

The emissions per handled ton are used in Table 47 to estimate the total emission produced by the belt conveyors at Rietlanden.. Because the average distance over the central

Wyniki przeprowadzonych badań wskazują na to, że za pełną dopuszczalno- ścią zapłodnienia pozaustrojowego opowiada się 20% studentów biologii i 28% studentów pedagogiki,

Zejmena Kvetoslav Chvatik, zasveceny vykladać i popularizator Mukarovskeho dila a take pozdejsi editor jeho dila, rozviji sve pojeti esteticke hodnoty, kterou chape jako