Józef Kallenbach
Nieznane wydanie tomu pierwszego
"Poezyi" A. Mickiewicza (Wilno 1823)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 9/1/4, 305-308
E u ro p y n a k w e s ty ę p o lsk ą, n a p is a ł sy m p a ty c z n ą p ie śń „D o P o l s k i “, w k tó re j je d n a z w ro tk a o p ie w a :
„Du som folkens öden väger, O lat Polens „Sensenträger“
Vâldets säd slâ ned! Segren följe dem i spären ! D ann is t Pohlen nicht verloren,
Glömmer, hvad det led “.
[„Ty, który ważysz losy narodów, dozw ól kosynierom polskim skosić zboże przem ocy! Niech zw ycięstw o pójdzie ich śladem! Wtedy jeszcze Polska nie zginęła i zapomni, co wycierpiała“]. (C. d. n.)
Stockholm. D r. A lfred Jensen.
Nieznane w ydanie tomu pierw szego „Poezyi“ A. Mickiewicza
(Wilno, 1823).
L isty M ickiew icza do p rzy jació ł, ogłoszone w n iez n a n y c h p ism ach z A rch iw u m F ilo m a tó w (K raków , 1910) rz u c iły n o w e św iatło n a ró ż n e k w e sty e b id g rafic zn o -literack ie, z w iązan e z e p o k ą w ileń sk ą i k o w ień sk ą. W y ło n iła się tak że n iesp o d zian ie k w e sty a b ib liograficzna. W liście do C zeczo ta z listo p a d a 1822 ro k u (1. c., str. 370) M ickiew icz w do p isk u o d p o w ia d a n a p y ta n ie p rz y ja c ie la : „Co się tyczy p ierw szeg o to m u , p isa łe m do Jeż a. N iech Z aw adzki, jeśli m o żn a ła tw o i b ezp ieczn ie u zy sk ać cen zu rę, ro b i d ru g ą edy- c y ę ; j e ś l i n i e , p r z e d r u k u j e j a k j e s t z o m y ł k a m i . 1) P o g ad aj o tem z M alinow skim ; on m nie p rz y rz e k ł w ziąć k o rre k tę drugiego to m ik u ; p rzy p o m n ij o b ie tn ic ę “ . — M owa tu o p ierw szy m tom ie P oezyi M ickiew icza, k tó ry w cią g u n ie sp e łn a p ó łro k u ju ż b y ł c ałk iem w y cz erp an y . C hodziło o d ru g ie w ydanie. W ow ych cz asa c h n ie ła tw o je b y ło u sk u te c z n ić z p o w o d u cen zu ry , k tó ra w ła śn ie w n ie sły c h a n e m p o w o d zen iu P oezyi M ickiew icza m o g ła w ie trzy ć nieb ezp ieczn e te n d e n c y e . Ż a ło w a ć m usim y z a tra ty listu do Jeżow skiego w tej sp ra w ie . — W id o czn ie Z aw adzki n ie ra d z ił s ta ra ć się o p o zw o len ie cen z u ry n a drugie w ydanie, sk o ro ch w y cono się p o m y słu M ickiew icza i t a j e m n i e p rz e d ru k o w a n o tom pierw szy. P rz e d ru k n a oko b y ł łu d z ą c o p o d o b n y do w y d a n ia p ierw szego, co tem ła tw ie j dało się u sk u teczn ić, ile że d ru k o w ano tem i sam em i czcio n k am i w tak im sa m y m form acie. U kład zdań, odstępów , ozdób d ru k a rsk ic h itd. b y ł m ożliw ie w iern ie p rz e ję ty z w y d a n ia pierw szego. — Kto n a d tem czu w ał, czy
linow ski, czy C zeczot — n ie w iem y. P o e ta je sz cze w sty c z n iu n ie je s t pew ny, czy p rz e d ru k p o stę p u je. „C iekaw y je ste m , czyli to m ik p ierw szy d r u k u j e s i ę d a l e j ; p rz y p ę d z a ć trz e b a b a rd z o Z a w ad zk ieg o “. Z ależało n a p o sp ie c h u o tyle, że ju ż p rz y s tę p o w a ł M ickiew icz do d ru k o w a n ia to m u drugiego. Z aw ad zk i w ie d z ia ł tym razem n a p ew n o , w ilu e g z e m p la rza c h bić drugi tom ik tak , a b y go sta rc z y ło i d la tych, co ro zk u p ili p ierw szy i d la tych, co m ieli te ra z k u p o w a ć i drugi, (now y) i p ierw szy , w znow iony. D ruk d w u n a stu (niespełna) arkusików^ p o stę p o w a ł w cale, ja k n a o w e czasy, raźn o , sk o ro 26 lu teg o 1823 r. p o e ta p isa ł do C ze c z o ta : „Jeśli p ierw szy tom ik w y d ru k o w an y , p rzy szlijcie m nie eg zem p larz, alb o d w a “ . — Ale a u to r — ja k to zw ykle b y w a — n a rz e k a ł n a p o w oln o ść d ru k u , a p rzy tem b y ł n iespokojny, czy też sz tu c z k a się u d a : „tom ik p ierw szy z d ru k o w an eg o d ru k o w a n y w ló k ł się h a niebnie. O s t r z e g a m , aby w ciągu d ru k o w a n ia , a rk u sz y n ik o m u nie p o k azy w ać, tem b ard ziej nie d a w a ć, b o j e ś l i s i ę r o z g ł o s i , j e ś l i d o j d z i e d o B e k i e g o , alb o n a w e t d o sta n ie się, u w aż, co s tą d w y n ik n ie! P ro szę w ięc i z a k l i n a m o n a j w i ę k s z ą t a j e m n i c ę “. (Z K ow na, 19 lutego 1823 r.) — Ju ż w ted y zatem nie u fa ł M ickiew icz ojczym ow i J. S łow ackiego, D row i B écu, z a sia d a ją c e m u w k o m itecie C e n z u ry : b a rd z o n ie p rz y c h y ln e m okiem śled ząc em u F ilo m a tó w w ogóle. Ale w y d an ie d r u g i e p ierw szeg o tom iku doszło szczęśliw ie w k o ń cu lutego, lu b w m a rc u 1823 ro k u do sk u tk u ; se k re t tak b y ł po litew sk u d o ch o w an y , że n ie tylko Dr. B écu, ale żaden z b ib lio g rafó w p o lsk ich w XIX w ieku nie p o d e jrz y w a ł istn ie n ia d w u w y d a ń w ileń sk ich p ierw szego tom iku.
P o d o b ień stw o ob u w y d ań isto tn ie je s t w ielkie, ale p rzecież nie tak ab so lu tn ie dok ład n e. R óżnice w y stę p u ją ju ż z sam eg o p o c z ą tk u to m ik u w dedykacyi. W y d a n ie je d n o m a : CZECZO T O W I — d ru g ie: CZECZOTTOW I. — P rzy d o k ła d n em z e sta w ie n iu tek stó w p o k a ż ą się ró żn ice znaczniejsze, bo nie tylko zm ian y z n a ków drobniejszych, a le w p ro st w y r a z ó w . — K tó reż w y d an ie starsze , isto tn ie p i e r w s z e , a ' k tó re d ru g ie z „drukowanego
drukowane
Otóż d ec y d u ją w e g zem p larzu O m y ł k i D r u k u , p o d a n e po S pisie R zeczy w to m ie I. N iekażdy eg zem p larz m a dziś te o m yłki dru k u . N iem a ich n. p. eg zem p larz B ib lio tek i im. O sso lińskich (1. inw. 10,089 — w n a w ia sie d o d aję, że z d o ro b io n ą k a rtk ą ty tu ło w ą ); m a zaś eg zem p larz B ib lio tek i P a w lik o w sk ich . T e e g z e m p l a r z e , k t ó r e m a j ą o m y ł k i d r u k u i i c h w y k a z , p o c h o d z ą i s t o t n i e z p i e r w s z e g o w y d a n i a P oezyi M ickiew icza, tom u pierw szego. Te zaś egzem plarze, w k tó ry c h ow e b łę d y p ierw szego w y d an ia są j u ż p o p r a w i o n e i k tó re m a ją te k st p o p r a w i o n y w e d ł u g s p i s u o m y ł e k d r u k u z t o m u I-go, p o c h o d z ą z ow ego p rz e d ru k u , dok o n an eg o w ro k u 1823 i s ą w isto cie w y d a n i e m v
W y d a n i e p i e r w s z e W y d an ie d r u g i e , tajn e z 1823 r.
(egzempl. Bibl. Ossolińskich:)
z 1822 r.
(iegzemplarz Bibl. Pawlikowskich str. VI S u b selio w
„ VII N iek raszew icz Jó z e f
S ubsel.
N iekraszew icz Jó z e f R eje n t Gr. Osz.
„ VIII Z am ojski W in c. Z am ojski H ra b ia K o n stan ty S a ry u sz „ XXI R o d zaje „ XXII p rz y p a d a ją c y c h „ XXVI (* „ XXVII S zkockich „ XXVIII zaty m szkockich zatém R odzaie
itp. itp. itp.
P o n a d to eg zem p larze w y d a n ia drugiego m a ją p a p ie r gorszy, co przy p o ró w n a n iu w idoczne i w tem , że p a p ie r ten dziś je s t w ięcej p ożółkły.
Ale czas po d jed n y m w zględem n a ró w n i p o sta w ił dzisiaj o b a w y d a n ia : p o d w zględem ich n iezw ykłej rzad k o ści. N iek ażd a bib lio tek a, n a w e t b a rd z o z a so b n a w dru k i rzad k ie w ieku XVI-go m oże się p o c h lu b ić eg zem p larzem P o ezy i M ickiew icza z r. 1822. W y sta rc z y p o w ied zieć, że B ib lio tek a C zarto ry sk ic h w K rak o w ie n i e m a t e g o w y d a n i a . A p rzecież w spisie p re n u m e ra to ró w czy tam y n azw isk o K sięcia K u ra to ra , A d am a C zarto ry sk ieg o z liczb ą p i ę c i u e g zem p larzy p re n u m e ro w a n y c h ! Z p ry w a tn y c h osób, szczęśliw em p rz e c z u cie m w iedzionych, a p o tem ju ż i a d m ira c y ą to m ik u p ierw szeg o zniew olonych, w ym ieńm y zasłużonego z czasem K onstantego Ś w idzińskiego z 4 e g zem p larzam i ; M ichała W e re - szczakę (b ra ta M aryli) z 5 egz., J a n a W iern ik o w sk ieg o z 3 egz. Jo a c h im a L e le w e la z 3 -m a egz. — N ajw ięcej eg zem plarzy p o w in n o się b y ło d o c h o w a ć n a W o ł y n i u . S am G lücksberg, księgarz w K rzem ieńcu, p re n u m e ro w a ł egzem p larzy dziesięć, a n a d to roi się spis p re n u m e ra to ró w od n azw isk z W o ły n ia, a głów nie z K rze m ieńca. S zczęśliw e są te rodziny, w k tó ry ch p o sia d a n iu p rz e c h o w a ły się po dziś dzień e g zem p larze P oezyi M ickiew icza z r. 1822!
Z a la t sto b ęd ą to n iesły c h an e rzad k o ści bibliograficzne, o ile p a p ie r p rzetrzy m a. I dlatego przy ch o d zi mi m yśl, m oże zan a d to ro z rz u tn a w ty c h czasach , gdy ty le n a o kół p ieniędzy idzie n a p rz e ró ż n e ro zry w k i, filan tro p ijn e h o łu b c e i d łu g o w ło se k abarety...
G dyby tak m iłośnicy p a m ią te k o jczy sty ch złożyli się r a zem — ile kogo sta ć — n a k o szta n iew ielk ie d ru k u ,1) w a rto b y o calić od p ew n ej z ag ład y p ie rw sze w y d an ie P oezyi M ickiew icza
Obliczam je na tysiąc pięćset koron (mniej więcej), tak, że egzemplarz dwu tomików kosztowałby na zwykłym papierze około 3 koron. O sobną odezw ę w tej sprawie ogłaszam rów nocześnie.
i w y d a ć w i e r n ą p o d o b i z n ę o b u to m ik ó w w iek o p o m n y ch , k tó re n am d ały R o m a n t y c z n o ś ć , — G r a ż y n ę i d w i e c z ę ś c i D z i a d ó w ! N ie c h o d ziło b y w tym ra z ie ty lk o o z a sp o k o je n ie b i bliograficznej żyłki, ale o h o łd n a le ż n y p a m ię c i W ie sz c z a n aszego, a za ra z em o to, a b y kiedyś po stu, czy d w u stu la ta c h n ie o b w i niali n as potom ni, żeśm y pozw olili w y g in ąć — m oże d o szczętn ie — p ierw szem u w y d a n iu n ieśm ie rte ln e j P oezyi M ickiew icza. R z u c a m m yśl i n a rz u c a m się n a w y d a w c ę ty c h d w u to m ik ó w : czek am te ra z n a p re n u m e ra to ró w !
Lw ów . J ó z e f Kallenbach.
Jeszcze o „wężu saturnowym“.
P. T ad e u sz D ąb ro w sk i z a c z ep ił (w P am . liter. r. VIII, 1909, str. 213 i nast.) je d n o z m o ich o b ja śn ie ń do d zieł S ło w ack ieg o , że m ian o w icie w y o b ra ż e n ie o „ w ężu s a tu r n o w y m “ S ło w a c k i z a w dzięcza fen ick iem u w ie rz e n iu o „w ężu, trz y m a ją c y m ogon w p y s k u “ i u trz y m u je , że ta k o n c e p c y a „ p rz e d sta w ia się ja k o re z u lta t sk o n ta m in o w a n ia d w u m itó w : o S a tu rn ie i L e w ia ta n ie “. B yłbym niezm ie rn ie w dzięczny, gdyby w y m ien io n y k ry ty k w sk a z a ł gdzie to w id ział S a tu rn a szczero rzy m sk ieg o lu b L e w ia ta n a z ogonem w p y sk u , p o n iew aż o to p o ję c ie w iec zn o ści (U raeus), p o w ta rz a ją c e się częściej u S ło w ack ieg o (n. p. K ról-D uch, ra p s. IV, p ieśń II, 38 : I w ęża czasu, k tó ry w z ło ty c h k łę b a c h w ił się — a ogon sw ój c h c ia ł ugry źć w z ęb ach ), chodzi n ie o co innego.
Z re sztą n a w y tw o rz e n ie tak że p o ję c ia o L e w ia ta n ie w p ły n ę ła nie sa m a m ito lo g ia jed n eg o lu d u (n. p. b a b ilo ń sk a ), lecz n a d to E g ipcyan i F e n icy a n , „bei d e n en ein D ra c h e n m y th u s zu Jo p p e lo k a lisie rt w a r “ (G unkel, G enesis. G öttingen, 1902, str. 108). R ów nież k o n c e p c y a „C zasu ze sk rz y d ła m i“ n ie je s t b y n a j m niej z p o ch o d z e n ia sw ojego „ śre d n io w ie c z n ą “ , ja k m n ie m a p. D ąbrow ski, lecz ow szem fe n ick ą ( Geflügelte Schlange, d e r ein e F lügel erh o b en , d e r a n d e re gesenkt... eine m e rk w ü rd ig e V e re in i gung a ssy risc h e r u n d ä g y p tisc h e r F o rm en , ganz im G eiste d e r sy n c re tistisch e n R eligion P h ö n icien s. C esnola, C ypern, str. 342).
Co się zaś tyczy tw ie rd z e n ia p. T. D ąb ro w sk ieg o , ja k o b y „p ierw szy ja s z c z u r z Gen. z D u ch a i Sam . Z bor. p rz e d sta w ia ł p e w n ą fazę geologiczną i b y ł tw o re m rz e c z y w isty m “ w p rz e c iw sta w ie n iu do m itu o S a tu rn ie , czy L ew iatan ie , to p ro sz ę tylko p o ró w n a ć d w a m iejsca z Gen. z D ucha o „g łow ie olbrzym iego p ła zu , p ierw szej głow ie ze spokojnego m o rz a w y z ie ra ją c e j, k tó ra się czuje p a n ią całej n a tu ry , k ró lo w ą w szelk iej doskonałości... o śm iela się w yjść n a p o w tó rn ą w alk ę ze s ło ń c e m “ (t. X, str. 131 i nast.) i o „p ierw szy m ja sz c z u rz e , w k tó ry m d u c h ju ż o głow ie p ta siej,ju ż o sk rz y d łach Ik a ro w y c h p rz e m y śla “ (tam że str. 133).