• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 19

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 19"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

R o k n .

Katowice, Niedziela, 10-go Maja 1903 r. Nr. 19.

Rodzina chrześciańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

‘Wychodzi raz na tydzień w Jfiedziełę.

♦Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z » Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a r k ę 6 0 fe n . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*

*bonow ać, m oże ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

Na Niedzielę czw artą po W ielkiejno cy.

L ekcya

Jak. I, 17— 21.

Najmilsi! W szelki datek dobry i wszelki dar doskonały, z wysoka jest zstępujący od O jca światło­

ści) u którego niemasz odmiany, ani zaćmienia prze­

l a n y , Dobrowolnie bowiem porodził nas słowem prawdy, żebyśm y byli niejakim początkiem stworze­

nia Jego, W iecie Bracia moi najmilsi. A niech Wszelki człowiek będzie prędki ku słuchaniu, a le- niwy ku mówieniu, i leniwy ku gniewowi. Bo gniew

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Przeto odrzuciwszy wszelakie plugastwo i obfitość złości, przyjmijcie w cichości słowo wszczepione, które może zbawić dusze wasze.

Ewangelia u Jana świętego

w Rozdziale X V I .

O nego czasu rzekł Pan Jezus Uczniom swoim:

Wę do tego, który mię p o sła ł; a żaden z was nie Pyta mię: dokąd idziesz? A le iżem to wam powie­

dział, smutek napełnił serce wasze. A leć ja prawdę Wam powiadam: pożyteczno wam, abym, ja odszedł.

Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do Was; a jeśli odejdę, poślę G o do was. A On gdy Przyjdzie, będzie karał świat z grzechu, i z sprawie­

dliwości, i z sądu. Z grzechu, mówię, iż nie wierzą We mnie. A z sprawiedliwości, iż do O jca idę, a już nie ujrzycie. A z sądu, iż książę tego świata luż jest osądzony. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej prawdy.

Bo nie sam od siebie mówić będzie; ale cokolwiek 11 słyszy mówić będzie; i co przyjść ma oznajmi wam.

On mnie uwielbi, bowiem z m ego weźmie, a wam opowie.

Nauka z tej E w an gelii.

K ościół Boży i dzisiaj nam czyta wyjątek z owej pożegnawczej mowy i w przyszłe dwie nie­

dziele to uczyni, gdyż przygotowuje wiernych do

obchodzenia pamiątki zesłania Ducha Przenaj­

świętszego, chce nas naprzód pouczyć o Jego dzia­

łaniu, a właśnie w owym pożegnaniu cieszy Uczniów swoich Pan Jezus, rozpowiadając im : czem ten Duch święty stanie się dla nich i dla świata. Smutek na­

pełnił serca wasze, gdym wam wspomniał o mojem z wami się rozstaniu, i zdaje się prawie, ja k gd y­

byście nie dowierzali słowom moim, bo się nie py­

tacie: dokąd idziesz? L ecz ja wam szczerze pow ia­

dam, źe od was odchodzę. T o moje odejście pra­

wdziwym dla was pożytkiem. Bo dopóki ja z tego świata nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was, i ciągle niepewnymi będziecie. A le gdy przez śmierć moją zwalczę złe pierworodne, i zmartwychwstawszy, odejdę do Ojca, wtedy dokonawszy dzieła odkupu ludzkiego, poślę wam z Nieba Ducha prawdy na ziemię, a On przyszedłszy nauczy was wszelkiej prawdy, uzbroi was do głoszenia światu mojej nauki, i przez was obwiniać będzie zatwardziałych żydów, i im podobnych o ciężki grzech, iż widząc tyle przezemnie zdziałanych cudów, nie uwierzyli moim słoworti; obwiniać ich będzie o ciężki grzech, że prawdziwego usprawiedliwienia się przed Bogiem, przez moją mękę w ysłużonego, a potwierdzonego odejściem mojem do Ojca, nie przyjęli; wreszcie obwiniać ich będzie o ciężki grzech, iż ściągnęli sąd Boski na siebie, trwając w sprawie szatana, którego przemocy właśnie moją śmiercią wydarci zostali.

Idę do tego, który mnie posłał; a żaden z was nie pyta mnie: dokąd idziesz? A le iżem to wam powiedział, s m u t e k napełnił serca wasze. Pan Jezus wyszedł na ten świat, aby przezeń świat był zbawiony i wycierpiawszy to zbawienie dla ludzi, wrócił skąd przyszedł, wrócił na prawicę O jca nie­

bieskiego. To było je g o celem, jeg o przeznacze­

niem ; i ten cel, to przeznaczenie swoje; miał ciągle na pamięci i wszystkie sprawy je g o do tego celu zmierzały.

Naszem, kochani Bracia przeznaczeniem jest, korzystać z tego przez Jezusa Pana wycierpianego zbawienia, stać się godnymi posiadania onego. Nie zbywa nam na potrzebnych do tego środkach; bo nam je wszystkie Chrystus obmyślił; tylko nam

(2)

146 zbywa a wiecie na czem ? oto na szczerej chęci, na mocnej i niezłomnej woli wzięcia się do tej tak ko­

rzystnej pracy. Chcielibyśm y posiadać Niebo, królo­

wać z Jezusem, ale nam się nie chce z nim praco­

wać, z nim cierpieć, i smutek wtedy napełnia serca nasze, gdy dla Jezusa, dla sprawy własnego zbawie­

nia, mamy się oprzeć pożądliwościom świata. O d­

dajemy im się zupełnie, i gdy nam się wydaje, źe jesteśmy wolnymi, największym i wówczas jesteśm y niewolnikami, bo niewolnikami namiętności własnych.

O gdybyśm y, rzucając nauki, napomnienia i prze­

strogi świętej W iary naszej, a idąc w ten odmęt za­

tracenia, zimnem a szczerem, a wytrwałem sercem zapytali się samych siebie: dokąd idziesz? Sumienie własne odpowiedziałoby nam: na zatracenie! A ta odpowiedź własna, nienarzucona, zwróciłaby przy pom ocy Boskiej uwagę naszę, i cofnęłaby kroki w y­

mierzone do z łe g o !

O jakżeb y to dla nas było zbawienną rzeczą, gdybyśm y przed każdem przedsięwzięciem naszem zapytali się samych siebie w całej dobroduszności:

dokąd ja to idę? C o ja to przedsiębiorę? W jakie ja to zwiąski się wikłam? I tak dalej, i tak dalej!

Nie potrzebowalibyśmy podobno, tak sobie postępu­

jąc, płakać i narzekać na to, co się nie da odmienić, co się nie da cofnąć.

W e wszystkiem, co czynisz, patrzaj końca, a nigdy nie zgrzeszysz. Święta rada!

I

Nabożeństwo majowe.

Było to przy schyłku 18 stulecia. Coraz bar­

dziej szerzyła się zgubna nauka ówczesnych filozo­

fów, którzy niezgłębione wyroki Boskie słabym i myl­

nym swym rozumem w niwecz obrócić chcieli a kra­

jom tylko ruinę zgotowali. W zm agało się też coraz więcej niedowiarstwo i idące z niem w porze zepsu­

cie obyczajów.

Jad zgorszenia zatruwał wszystkie prawie pań­

stwa Europy. Dotarł on i do W łoch, nie szczędząc nawet państwa kościelnogo Z boleścią serca pa­

trzano na upadek moralności a serca gorąco miłu­

jące B oga szukały sposobu ochronienia społeczeń­

stwa od zagłady.

Ż ył podówczas w zakonie Jezuitów w Rzymie czcigodny kapłan nazwiskiem Latomia, który idąc za natchnieniem Bożem, zgrom adził około siebie kilku młodzieńców z akademii, w których iskra mi­

łości Bożej dotąd nie była jeszcze wygasła, lecz owszem pod wrażeniem ogólnej bezbożności na widok tylu złego tem większem jeszcze wybuchła płomieniem.

Ów kapłan wespół z młodzieżą pierwszy dal początek majowemu nabożeństwu. Ślubowali oni cały miesiąc maj poświęcić na chwałę Matki B o s k ie j,

aby uprosić odwrócenie nieszczęść i klęsk od k ra ju ,

ciężko cierpiącego pod jarzmem niewiary. Piękny ten zwyczaj przeszedł do innych miast i rozpowszechnił się po wszystkich prawie zakonach jezuickich w ca­

łych W łoszech. Z klasztorów przeniosło się to do kościołów rzymskich, a stamtąd wnet rozszerzyło się po całej Francyi, Belgii, później także N i e m c z e c h

i w Polsce, tak iż dziś po wszystkich k r a ń c a c h

świata całego, gdzie tylko K ościół katolicki sięga>

wznoszą się przez cały maj pienia ku Niebu na cześć Najświętszej Panny.

Czyż można było wybrać piękniejszy czas ku uczczeniu Maryi, jak czas pięknej wiosny, miły i cudny maj ? Jak maj okazałością kwiatów, świeżością z,e' leni i miłem ciepłem najpowabniejszym jest miesić' cem, tak i Marya wspaniałością cnót swoich prze' wyższa wsystkich innych Świętych i samych nawet Aniołów.

Czas majowy poświęcony Matce Najświętsza jakże się hojnie opłaca! Ileż to serc czystych i dusz niewinnych, któreby przy uroku wiosny uległy mOŻe zgubnej zm ysłowości i dały się popchnąć na tory grzechu, znajdują zbawienną obronę i opiekę w ma' jowem nabożeństwie!

Marya obficie wynagrodzi tych wszystkich, któ' rzy pełni poświęcenia i zapału i w tym roku znowu jak po inne lata będą nietylko sami brali udział w na­

bożeństwach majowych, ale innych także zachęca'1 do korzystania z tego miesiąca łaski miłosierdzi i Maryi.

• m *

Pieśń majowa.

M atko! dla Ciebie wiosna skarby sieje I ziemię stroi w najcudniejsze kwiaty Słońce żywymi blaskami jaśnieje, 1 rzuca Tobie złoto i szkarłaty.

W zlatując w górę ptak Ci pieśni śpiewa I strugi szemrzą tajemnicze słowa,

Modlą się cicho wody, ptacy, d rzew a:

• Bądź pozdrowiona Matko i Królowa*.

G dy świat Ci cały hymny składał, części, Czyż serce ludzkie pozostanie zimnem ? Czyż tak od ciężkiej stwardniało boleści, Lub tak jest głuchem a może i winnem, Ż e w górę wzlecieć ku Tobie me może?

Nie może wylać to co czuje w duszy, Miłości ubrać nie potrafi w słowa, Już jej czarami swemi me poruszy,

Pełna uroków cicha noc majowa, Ni blaski świateł dokoła.

(3)

Matko! miej litość nad dziećmi swemi 0 im tak źle o ! strasznie źle na ziemi —

Maryo! zmiłuj się!

Zetrze) nam z czoła znamię cierpienia, Daj chwilę ciszy i ukojenia,

I dobroczynną ł z ę !

^ Twojego tronu spójrz litościwa.

Jęk co nam się z piersi wyrywa, W nadziei zamień kwiat.

Królowo nasza 1 nad Twoim ludem W yciągnij rękę — wybaw choć cudem

Z niedoli długich lat. ^

P o b o ż n e ć w ic z e n ia

na cześć Najświętszej Maryi Panny.

W miesiącu maju poświęconym szczególniejszej Cżc* Królowej Niebios nie od rzeczy będzie wskazać, le rozmaite sposoby miłość ludzi ku Maryi wy­

myśliła na uczczenie tej Przenajśw. Dziewicy.

^bi-az i medalionik z wizerunkiem Najśw. Panny.

W szyscy prawdziwi słudzy Maryi mieli zawsze . kie poszanowanie dla Jej obrazu. Święty Fran-

* * z Pauli miał w swojej modlitewni obraz Naj- ę ^tszej Dziewicy, który był całym je g o skarbem,

^ ęta Jadwiga, księżniczka polska, prawie bezustan- miała w ręku obrazek swej Niebieskiej Matki,

£ Umierając, miała szczczęście trzymania go jeszcze,

^ lę ty Edmund, będący Arcybiskupem w Canterbury, na pierścieniu wyryć A v e Maria i w dniu zło-

^ nia ślubu czystości wrłoźył ten pierścień na palec aryi) której opieka była mu zapewnioną do śmierci.

Św. Bernard z Sienny od dzieciństwa powziął yczaj pozdrowienia co rano obrazu Maryi, umie- z° nego na jednej z bram miasta Sieny i klękając j. ,ed nim na obadwa kolana, poświęcał się służbie

aJSw. Panny.

Ferdynand, król Kastylii, kazał publicznie wśród

^ 6° wojska obnosić obraz swej ukochanej Patronki.

^ naszych czasów jenerał de Saint Arnand głów ny

%Wódzca wyprawy wschodniej, nakazał, aby obraz

rk. i Boskiej jako sztandar wywieszono na admiral- lrn okręcie.

Kto może, niech ustawi w domu swoim mały niear*yk na cześć Maryi. Tam niech składa codzien- swoje prośby, niech odmawia swoje pacierze, niech ustawi kwiaty i rozmaite ozdoby, ozda- zarazem duszę swoją w strój wszystkich cnót.

^Więta Teresa złożyła klucze od swego klasztoru ch r^CC P °są8u Najśw. D ziew icy: oby Marya za-

°Wała także klucze naszego serca.

Równie rozpowszechnionym zwyczajem jest no­

szenie na sobie i całowanie od czasu do czasu, a przynajmniej rano i wieczorem, medalionika Naj­

świętszej Panny. Każdy zna niezliczone cuda, do­

konane za pomocą cudownych medalioników. Dzieci Maryi noszą go nietylko na sobie, ale rozdają go na wszystkie strony.

Koronka i różaniec.

O doskonałości koronki i różańca, i o pięknych przykładach wierności w ich odmawianiu, jakie nam pozostawiło tyle osobistości świętych i wielkich, nie potrzebujemy opowiadać. Znane to szczegóły dla naszych czytelników. Zresztą z strony samej Naj­

wyższej głow y Kościoła nie braknie zachęty do sta­

wiania różańca w pierwszym rzędzie wszystkich ćwi­

czeń duchowych.

Zauważm y tylko, źe aby go dobrze odmówić, należy: i) zkupić ducha przed rozpoczęciem, 2) uczy­

nić intencyę (bądź to ogólną, bądź to zmieniając ją na początku każdego dziesiątka), 3) odmawiać wyrazy wolno, poważnie i unikać roztargnień, wreszcie 4) dla uzyskania odpustów, rozmyślać tajemnice ró­

żańca.

Oprócz zw ykłego i codziennego odmawiania różańca, nic łatwiejszego, jak uciekać się jeszcze do tego doskonałego ćwiczenia duchowego w przerwie pomiędzy zajęciami, udając się z jednego miejsca na drugie, wchodząc na schody, albo z nich scho­

dząc itd.

Ile Zdrowaś Maryo odmówionych pobożnie, tyle róż ofiarowanych naszej najlepszej z Matek.

Szkaplerz.

Jeszcze jedno ćwiczenie duchowe pierwszego rzędu, o którym byłoby zbytecznem mówić dzieciom Maryi. Noście szkaplerz bezustannie; pod żadnym warunkiem nie przystawajcie na rozłączenie się z nim : ucałujcie go z miłością co rano i co wieczór. Szka­

plerz, to odznaka sług Maryi; jestto zadatek miło­

sierdzia B ożego i środek ochronny naprzeciw pie­

kielnym płomieniom.

Sobota, dni poświęcone Najśw. Pannie Maryi, miesiąc Maj.

K ażdy tydzień ma swój dzień Pański, »nie- dzielę*; ma także swój »dzień Maryi«, którym jest sobota. Bądźcie w tym dniu tem gorliwszymi wobec waszej Matki Bożej, niech rozmyślanie i czytanie tem więcej do Niej się odnosi, poświęćcie więcej czasu na Jej odwiedzanie, wysłuchajcie Mszę św. na Jej uczczenie; nałóżcie sobie ofiarę jakąkolwiek lub umartwienie. W ielu świętych pościło w sobotę. U nas w Polsce post sobotni, poświęcony Najśw. Pannie, jako uznanej i uroczyście przez ówczesnego króla polskiego, Jana Kazimierza we Lwowie koronowanej Królowej Polskiej Korony był powszechnie zachow y­

wany przez naszych przodków aż do niedawnych jeszcze czasów. Obecnie, niestety, pod rozmaitymi pozorami ustaje on coraz więcej. Jakże jednak,

(4)

mianowicie w teraźniejszych czasach, tak pełnych nieszczęść i klęsk, byłoby poźądanem i polecenia godnem wznowienie postu sobotniego na cześć N aj­

świętszej Maryi Panny, tej naszej Bożej Matki i K ró­

lowej, która bezustannie tyle nam dawała dowodów łaski, obrony i niedających się zaprzeczyć cudów.

Niechaj dni uroczyste, poświęcone uczczeniu Maryi, będą dla nas zawsze prawdziwemi uroczy­

stościami, do których przygotow ywać się trzeba z największem staraniem. Postanówcie sobie naśla­

dować mianowicie tę cnotę, która jest przedmiotem tajemnicy uroczyście obchodzonego święta, n. p. po­

korę przy nadejściu święta Zwiastowania, miłosier­

dzia w obec bliźniego podczas dni poprzedzających Nawiedzenie. W przeddzień uroczystości, jeżeli mo­

żecie, pośćcie, albo przynajmniej odmówcie sobie niektórych rzeczy zbytecznych i trzymajcie się w jak największem skupieniu ducha. W sam dzień uro­

czystości komunikujcie na cześć Najśw. Panny i w duchowem z Nią pozostajcie połączeniu. Prze- bądźcie dzień cały jakby w Jej towarzystwie i pod Jej o czam i; korzystajcie chciwie z tych chwil szczę­

śliwych, dla wyproszenia sobie łask, które wam są najpotrzebniejsze. C zyż ziemscy królowie nie obda­

rzają swoich podwładnych łaskami i dobrodziejstwami w dniu swoich własnych uroczystości?

W wigilie uroczyste Najśw. Panny św. Piotr Klawer przygotowywał się do ich godnego obcho­

dzenia przez zdwojenie umartwień cielesn ych ; w sam dzień przy drzwiach kolegium podawał obiad ubo­

gim, a podczas niego, dla sprawienia im przyjem no­

ści, kazał grać muzyce na cześć Maryi. Następnie miał do nich wzruszającą przemowę o odnośnej uro­

czystości i odmawiał różaniec, przy którym wszyscy mu wtórowali z wielkim nabożeństwem.

C zyż potrzeba nam zalecać uczczenie miesiąca Maryi, który jest jakby jedną ciągłą uroczystością na uczczenie Królowej Niebios ? Któż jest taki pomię­

dzy Jej sługami, któryby nie pospieszył gorliwie dla złożenia Jej czci i wzywania Jej pomocy podczas tego całego miesiąca?

Przymierze.

Ćwiczenie to pobożne znanem było wielu świę­

tym. Zrób sobie ogólne postanowienie ofiarowania Bogu wszystkich twoich czynności, twoich trudów i cierpień przez najdostojniejsze pośrednictwo N aj­

świętszej Panny, prócz tego zrób z Nią układ, że za każdym razem, gd y twojemi ustami, a choćby tylko sercem wym ówisz: »0 Maryo, kocham Cię!* albo,

»uwielbiam Cię, składam C i dzięki, w Tobie mam na­

dzieję* itd., chesz temi prostemi słowami wyrazić Jej, że kochasz Ją z całej duszy, więcej ja k Aniołów j

i Świętych, więcej ja k honory i przyjemności, ponad zdrowie a nawet nad życie!... Ż e chcesz Jej oddać całą cześć i wszystkie pochwały, jakie przez wieki składają je j w Niebie i na ziem i; wszystkie modły i dziękczynienia, jakiemi Ją darzć* najgorliwsi Jej słu­

dzy i Jej Syn. T o pragnienie ponawiane od czasu

do czasu miłem będzie Maryi, a bardzo korzystnem dla ciebie,

Poświęcenie się Najświętszej Pannie.

O jciec de Condren ofiarował się Najśw. Pannie, aby się stać Jej własnością i zależeć od Niej, o ile to było w jego mocy. O. Olis miał zwyczaj, który jest nadzwj^czaj rozrzewniający i zadziwia swoją pro­

stotą: »Nie śmiałem nigdy«, mówi on, >użyć ża­

dnej nowej części ubrania, jak surduta, kapelusza, nie poświęciwszy Jej pierwszego ich u żytk u ; szedłem przedstawić się do kościoła Najświętszej Pannie, prosząc Jej, aby nie ścierpiała te g o , bym miał nie­

szczęście obrazić Jej Syna. podczas gdy te rzeczy będą w mojem użyciu.* O piece Jej oddał i swoją parafię, poświęcał tejże opiece dzieci w pierwszą so­

botę każdego miesiąca, a z większą jeszcze uroczy­

stością polecał je gorąco w dniu ich pierwszej K o ­ munii. W imię Najśw. Panny położył pierwszy ka­

mień węgielny budującego się seminaryum, a klucze od niego ofiarował Jej w Chartres.

Święty Bernard z Sienny poświęcał się co rano na służbę Maryi. Święta Chantal, zanim została za­

konnicą, uważała swój dom jako klasztór, którego Najświętsza Panna była przełożoną. Ludwik XII poświęcił Jej całą Francyę. O. Ranzau w ustawach Towarzystwa Księży miłosierdzia pod nazwą N iepo­

kalanego Poczęcia, napisał: »Przekonanie o tem, źe najpewniej do Jezusa dochodzi się za pośrednictwem Maryi, poświęcamy Matce Niepokalanie Poczętej nasze zabudowania, nasze osoby, nasze nauki i ćwiczenia, przyjmując na sobie zobowiązanie wykonywania czynności Jej sług najgorliwszych.*

Starajcie się więc powtarzać, o ile możności jak najczęściej ofiarowanie się wasze opiece Najśw.

Pannie. Jedno słówko wystarcza ku temu; powiedz­

cie Jej np. co rano, całując Jej medalionik: »0 Ma­

ryo, T yś Matką moja, a ja Twojem dzieckiem na zawsze*. A gdy wtenczas uderzą na ciebie pokusy, możesz tylko powtórzyć ze św. Ludwikiem, królem Francyi: »Jestem sługą Najśw. Panny, należę do Maryi.* Niech to jednak nie będzie z twej strony czczem tylko słowem. O każ przez swoją pobożność, swoją niewinność, a nadewszystko w oddawaniu czci Matce Boga, że w rzeczyw istości jesteś Jej szczerze oddanym i poświęconym Jej nieodwołalnie.

Inne ćwiczenia duchowne i uczynki pobożne.

Istnieje jeszcze wiele więcej ćwiczeń ducho­

wych, których w zupełności podać nie możemy.

Niech każdy idzie za wskazówkami i pociągiem wła­

snej pobożności i natchnieniem udzielonej mu łaski.

Pragniem y wymienić tylko jeszcze Nowenny, świąto-

| bliwy sposób modlitwy, rozpowszechniony w całym świecie od lat dawnych, który codziennie uzyskuje niezliczoną ilość łask duchowych i doczesnych; — Officium do Najśw. Panny, zawierające nabożeństwo kościelne, z wyrazami czci i błagania do Najśw.

Panny, które osobom mającym liczne zajęcia radzimy zastąpić przynajmniej małem Officium do Niepo-

(5)

alanego Poczęcia; — A n ioł Pański, odmawiany ran°. w południe i wieczorem na wezwanie dzw onka;

Pobożne Pieśni; — zw yczaj palenia świec lub lampki Pfzed obrazem Maryi; — zw yczaj słuchania na Jej cześć Mszy św iętej; — składanie wotów lub ofiar rozmaitych — pielgrzymki; — wreszcie gorliwość w rozszerzaniu nabożeństwa do Najśw. Panny.

Pobożni czytelnicy, obyż te kilka słów powię- S2yć jeszcze m ogły m iłość waszą do Maryi i utrwalić Was w świętem postanowieniu czynienia wszystkiego p o d Jej wezwaniem i pod Jej spojrzeniem;

"C zystko dla Jego chwały przez Maryę.

PO ŚW IĘCEN IE PÓL.

O j pędzi na dziarskich konikach drużjna, Na czele zielona chorągiew powiewa, A za nią tuż kaptan, co burze zaklina,

G dzie z Bogiem rozpiętym krzyżow e są drzewa.

Aby wyjednać u Boga błogosławieństwo dla n°w zbóż, żywa wiara naszych ojców wytworzyła

^°bne, jakby polne nabożeństwo. Jesteśmy »chlebnym ajerrw, wjęC ocj plonu zależy nasza pomyślność...

Zl^> zwyczaj poświęcania pól wiosennych powoli tch ^ sz^0(^a ' O stygła wiara pod mrcźnem n*eniem sceptycyzm u, i zabrakło siły do podtrzy­

ma starodawnego zwyczaju.

^ Niedowiarstwo współczesne, przeciwko tego ro- aJu obrzędom, należącym do tak zwanych sakra- ritalióW) ja k wogóle przeciw wszelkiej modlitwie, p J^Cej się podciągnąć pod czwartą prośbę Modlitwy ariskiej (Chleba naszego powszedniego daj nam dzi- Wytacza działo z pozoru bardzo groźne. Co Sens ma modlitwa wobec nieubłaganych praw na- Pytają nas tryumfująco, jakobyśm y nie potrafili Powiedzieć. Czyliż można przypuścić, — mówią Animuszem, — aby Bóg, wysłuchując codziennie śb miliony, odpowiednio do nich naginał prawa yrody, a więc miliony cudów czynił codziennie?

y jednakże z powodu stałości praw natury ciż Q 1 adwersarze nasi, doznają strat i niepowodzeń, p Wtedy potrafią z bluźnierczym patosem dawać anu Bogu lekcye swojej m ądrości! A bluźnierstwo,

^akże modlitwa, — ale modlitwa szatanów! Stra- 'Wie to prawdziwy dylemat, że kto odmawia Bogu

°dlitwy, ten musi Mu bluźn ić! Albo Bóg, albo ła tan i...

Ale, oto nasza odpowiedź na rzekomo naukowy zut. D ały już ją wieki pierwotnego chrześciań- dało średniowiecze, dają i uczeni nowożytni.

°dlimy się — mówi św. Tom asz z Akwinu — nie to> żeby Boskie postanowienie zmienić, ale, żeby sj °dlić to, co według postanowienia B ożego ma słó ^r2ez m°dlitw ę spełnić: ażeby ludzie — według W świętego G rzegorza — przez prośby zasłużyli

otrzymać to, co im B ó g wszechm ocny przed wie­

kami udzielić postanowił*.

T a odpowiedź św. Tomasza, popierającego się słowami jeszcze dawniejszego św. Grzegorza, dowo­

dzi, że jakkolwiek w owe czasy nauk przyrodniczych w dzisiejszym znaczeniu nie było, to jednakże znano deternizm praw natury, i z nim się liczono1). Do­

wodzi ta odpowiedź także i tego, źe nie nauk to rzecz rozstrzygać zagadnienia metafizyczne i reli­

gijne, ale, że to zadanie rozumu2). I patrzmy, jak się dowodzenie św. Tom asza przedziwnie zgadza ze słowami wielkiego matematyka nowożytnego, Eulera.

»Zważyć należy*, mówi on, »źe kiedy B óg za­

kładał bieg świata, i urządzał mające w nim nastąpić wypadki, to uwzględnić musiał wszystkie okoliczno­

ści, jakie miały towarzyszyć tymże wypadkom, a oso­

bliwie usposobienia, żądze i modlitwy każdej istoty rozumnej, — i urządzenie tych wszystkich wypadków w najdoskonalszy sposób do owych okoliczności do­

stroił. Zatem, kiedy jaki wierny zanosi do B oga mo­

dlitwę godną wysłuchania, nie trzeba sobie wyobra­

żać, żeby ta prośba teraz dopiero do wiadomości B oga dochodziła. Usłyszał On już tę modlitwę przed wiekami; i jeśli O jciec ten miłosierny uznał ją za godną wysłuchania, to świat umyślnie dla tej mo­

dlitwy urządził w taki sposób, by z naturalnego biegu wypadków jej spełnienie wynikło. Takim właśnie sposobem B ó g wysłuchuje modlitwy swych wiernych bez czynienia cudów; lubo żadnej niema racyi stąd przeczyć, źe B óg czynił i czyni w pewnych wyjątkowych razach istotne cuda. Chociaż więc ten bieg świata jest raz na zawsze ustanowiony, nie w y­

nika stąd wcale, by nasze modlitwy miały być nie- poźyteczne, ja k utrzymują raoyonaliści, lecz owszem pomnaża to naszę ufność, odkrywając nam ten po­

cieszający pewnik, że wszystkie modły nasze ju ż od początku stanęły przed tronem N ajwyższego, i że wstawione zostały w plan świata, jako motywa, pod wpływem których uregulowane być musiały wypadki, podług nieskończonej mądrości Stwórcy*.

Zaprawdę, B óg nasz to nie Jowisz, który wyj­

rzawszy z Nieba przez wrota, i wysłuchawszy tysiąca próśb najsprzeczniejszych, zatrząsnął podwoje!...

Oto więc ja k głęboką ma podstawę tak naiwne z pozoru pól poświęcanie.

W jednym z dni oktawy Bożego Ciała wyruszył orszak wieśniaków w pola. Na czele, konno, jechało trzech dziarskich młodzieńców wiejskich, z których jadący w pośrodku trzymał w ręku zieloną chorą­

giew. Z a bryczką, którą jechał pleban, podążało kilkudziesięciu gospodarzy na dzielnych mierzynkach.

Cztery godziny trwał objazd pól, a przy cudownej pogodzie wesołość biła z twarzy uczestników, udzie­

lając się żwawym rumakom. Śpiewano różne pieśni

>) Stałość praw natury należy do tych elementarnych prawd, które »golem okiem« i prostak widzi.

2) N iewiara dzisiaj często twierdzi, że W iara z nauką nie ma nic wspólnego, a mimo to przecież, pod osłoną tego fałszyw ego twierdzenia, W iarę atakuje.

(6)

pobożne, a wśród nich różaniec, którym jakby opa­

sano wszystkie pola, by przez ten parkan modlitewny nie przedarł się żaden zły duch, szkodzący ludzkiej pracy. Pieśń pobożna oblatuje pól granice i obmo- dlitewia je jakoby, i zda się, źe obstawia je legionem Aniołów-Stróżów. Na czterech rogach zrobiono stacye. To jakoby twierdze modlitwy. A śliczne są modły stacyjny. Pierwsza stacya zaczyna się mo­

dlitwą psalmową: »Ubłogosławiłeś, Panie, ziemię Twoję... albowiem Pan pokaże dobrotliwość, a ziemia nasza wyda swój owoc* (84). Następuje modlitwa kościelna, a potem Ewangelia św. Mateusza o jedze­

niu przez Apostołów w szabat ziaren, wykruszanych z kłosów (XII). Potężne jest zaklęcie zjawisk me­

teorologicznych, w Imię potęgi Krzyża i B oga ży­

w ego, aby raczej dotykały pustynie i morza, a nie chlebne pola. Druga stacya zaczyna się psalmem 125-tym: »Którzy sieją ze łzami, z weselem będą żęli...* Poczem Ewangelia św. Marka, mianowicie przyrównanie Królestwa B ożego do siewcy (IV. 29).

W reszcie znowu zaklina kapłan burze, grady i ulewy na krzyż Chrystusów, na rozdzielone wody morza Czerw onego i na uciszoną przez Chrystusa Pana burzę na jeziorze Genezaret.

Stacya trzecia tem się wyróżnia od poprzednich, źe myśl rolnika odwołuje się do Nieba i nakłania się go do niewyrzekania na dopuszczenia Boże, które snadź z innych względów, wyższych, były ko­

nieczne. Poczem zaklęcie na rany Chrystusowe.

Naostatek, na stacyi czwartej, rozpoczętej psal­

mem 147-ym »Chwal Jeruzalem Pana, który... nasyca cię najwyborniejszem zbożem *, — śpiewa kapłan Ewangelię św. Jana, a w niej słowa: »inszy jest który sieje, a inszy który żnie« (IV, 37). Było to przysłowie u żydów, którym oni wyrażali, iż zdarza się w życiu, że kto inny pracuje, a inny z pracy korzysta. Przysłow ia tego użył Chrystus Pan w za­

stosowaniu do swoich uczniów, którzy mieli żąć to, co Mistrz ich posiał. W ceremonii zaś polnej też same słowa mają swój sens własny, stosowany do okoliczności, że mianowicie rolnik nie dla siebie tylko posiał zboże, ale i na pożytek społeczny — i dla ubogich8).

Miedzami i przez zagajniki zmierza wreszcie zbożna i ochocza drużyna ku drodze i do sioła po-, wraca...

Gdybym miał talent Krzeszą, przedstawiłbym czwartą prośbę Modlitwy Pańskiej scenie błogosła­

wienia pól przez kapłana, stojącego z gromadką wiernych pod krzyżem, — bo cały ten obrzęd jest

3) C el podobny, to jest uproszenie B oga o urodzaje, mają również procesye odbywane w Dni K rzyżow e, mianowi­

cie w poniedziałek, wtorek i środę przed W niebowstąpieniem Pańskiem, Krzyżow em i nazyw ają się one dlatego, że po w siach i m iasteczkach, gdzie jeden je st tylko kościóJ, procesye w dni te kierują się do przydrożnych k rzyżó w ; i tem się one przedew szystkiem odróżniają od tylko co opisanego poświę­

cenia pól, że gd y to ostatnie ma charakter prywatny i zw y ­ czajow y, to pierw sze są publiczne, powszechne i jak b y urzędowe.

nie martwym, ideowym tylko i wyimagiowanym, lecz żywem obrazem i sakramentalijnym wyrazem tej prośby...

Ks. Charszewski.

Co go trzymało?

(Dokończenie.)

Turkot zajeżdżającego pojazdu przerwał dalsze słowa księdza proboszcza, to ciotka moja z dwiema córkami wracała z miasta. Przybycie do towarzy­

stwa młodych, wesołych kuzynek nie pozwalało wró­

cić do przerwanej rozmowy, a niebawem proboszcz odjechał.

Ja przecież nie przestałem m yśleć o Górze.

Do ciekawości dołączył się teraz podziw dla tego bohaterskiego człowieka, który z taką odwagą i cier­

pliwością znosił swoje nieszczęścia, a zarazem ser­

deczna sympatya i gorące współczucie. Rad byłbym też wiedział, w czem ten prosty robotnik czerpał siły, męstwo, ten wielki spokój, który się malował w je g o oczach. Proboszcz wspomniał o jakieś pod­

porze, na której się wspierał, lecz kto, czy co było tą podporą? Zajęty temi myślami, skorzystałem z pierwszej chwili samotności i udałem się do mojej ulubionej altany, mimowolnie upatrując na tarasach Franciszka.

Ale obecnie tarasy były puste; cisza głęboka zawsze w tem miejscu panowała, usposabiała do ma­

rzeń, w których też niebawem utonąłem zupełnie.

Przedmiotem rozmyślań moich była zagadka życia i tych wielkich cierpień, w które ono tak często obfituje.

Nie wiem, jak długo siedziałem pogrążony w myślach, gdy z głębi ogrodu doszła mnie głośna rozmowa, prowadzona widocznie przez dwie osoby i przywołała do rzeczywistości; a niebawem ujrzałem nadchodzącego Franciszka Górę w towarzystwie ogrodnika, pana Macieja.

»Albo ju ż czwarta jest, albo zaraz będzie*, mówił ogrodnik, spoglądając na słońce. »Czas na podwieczorek, F ran ciszku! Siądźcie sobie tu i po­

silcie się, a ja potem pokażę wam, które kwiaty trzeba do kołków przywiązać*.

»Niech pan pokaże zaraz*, odparł Franciszek,

»nie zabrałem chleba, to i nie będę podwieczor- ko wał*.

• C zyście zabrali, czy nie, zawszeć podwieczorek podwieczorkiem i ja go odprawić muszę*, rzekł po­

ważnie pan Maciej. »Siadajcie oto tu na darniowej kanapie, cień od altany użyczy wam chłodu... a ja tu zaraz wrócę*.

Góra nic już nie mówiąc, usiadł posłusznie tuż pod zieloną ścianą altany, wsparł głow ę na ręku i głęboko zamyślony patrzał przed siebie.

Tymczasem pan Maciej oddalił się szybko w stronę swego ładnego domku którego białe ściany

(7)

1 przezroczyste wielkie szyby świeciły pomiędzy drzewami. L ecz wrócił niebawem, niosąc w jednej ręce na talerzu dwa ogrom ne kawały chleba z ma­

słem, w drugiej dzban maślanki, a pod pachą dwa próżne kubki.

• Pożywim y się przykładnie*, mówił do Fran­

ciszka, podawając mu chleb i nalewając maślankę,

*na długim dniu ja bez podwieczorku ani rusz;

dziwno mi, że wy wytrwacie*.

Góra uśmiechnął się smutnie i pokiwał głową.

•C złek wytrzyma więcej, niż myśli*, rzekł, »ale za chleb to wam B ó g wielki zapłać, panie Macieju.

Jest tam jeszcze w domu spora kromka, jeno zosta­

wiłem ją kobiecie i Kasi.... trudno, chory zawsze Pierwszy przed zdrowym*.

»To znowu waszej kobiecie gorzej?*

•Już drugi tydzień nie wstaje, tak i chleba nie

™a kto upiec, bo ja nie do tego... Jedzenie to Uwarzę, i chorym posłużę, ale chleba piec, tobym się nie odważył*.

• T edy niechaj wam ten sm akuje; moja żona to majster do chleba, jak się mamy dwudziesty szósty r°k, tak jeszcze jej się nie trafiło, żeby się chleb nie udarzył. No może jeszcze kubek maślanki? W y- Pijcie d a le j! Ja was bardzo szanuję, Franciszku,

mnie tam ludzkie gadanie nie w głowie.... Po J® ostatnim dopuście Bożym, żal mi was okrutnie!

Takie dziecko mieć i tak je stracić.., to dopiero bo­

leść dla rodzica*.

Ręka, w której Góra trzymał chleli, zadrżała 1 opadła na kolana.

• W ola Boża*, szepnął głucho. »Bóg wie, co dla człowieka dobre*.

• Pewnie, pewnie*, powtórzył pan Maciej. »I co Prawda, to prawda, źe nieraz dopust Boży łacniej Człek zniesie, niż złość ludzką... Najgorzej jak czło­

n e k człowiekowi sadła za skórę naleje... Bo to Wam mało dokuczyli ludzie? C o to z wami ojczym niecnota wyrabiał? Poniewierać sierotę i majątek taki śliczny mu przemarnować, co przecie o pomstę Wola do Nieba. Już on tam na sądzie Bożym , ale | j

to był... no, nie godzi się o zmarłych źle mówić, a*e mój ojciec znał dobrze waszego ojczyma, bo

^ 'a ł też kawałek roli przy waszem gospodarstwie, Co więcej jak trzysta mórg obejmowało... no, i to Wszystko ojczym zatracił, a na was przyszedł taki

^0s- Albo i ten młody Skiba? T o ć to istny poga- nir'> już on sumienia nie miał, źe wam wydarł

°statek*.

•W szystko to z dopuszczenia B ożego*, rzekł Góra, »ale Pan lezus nie da człowiekowi krzywdy zrobić*.

‘ Jak powiadacie?* spytał zdziwiony ogrodnik.

‘ Pan Jezus krzywdy, m ówicie, nie da uczynić? ! mało to ludzie jedni drugich nakrzywdzą?*

• H a! tak! A leć to jeno do czasu. Miną źli

* dobrzy, szczęście i niedoła, radość i łzy, minie j

1 skończy się wszystko, tylko sprawiedliwość Boża --- i5i

zostanie i upomni się o wszystkie krzywdy... Upomni się B óg i o moje... mnie nie siebie żal, jeno ojczyma nieboźczyka i młodego Skiby... krzywda ludzka, to ciężar srogi... jabyrn i najmniejszej nie chciał dźwi­

gać. Niech mnie Bóg miłosierny strzeże*.

• Ja wiem, źe wyście już taki człek...* mówił ogrodnik. »Nieraz to sobie myślę: kamień czy żelazo ten Góra? Innyby się zagryzł, on, jakby nie czuł...

inny jeszcze na ludziachby pomstował, ten, ja k co uczyni drugiemu, to chyba dobrze... Takiego twar­

dego człowieka, jak wy, nie ma pewnie na świecie*.

Podczas, gdy ogrodnik mówił, Góra przestał jeść, a po jego twarzy przebiegały nerwowe drgania, chciał coś mówić, lecz zdawało się, że nie mógł głosu wy­

dobyć, dopiero po chwili rzekł:

• O, panie Macieju, nie z kamienia, ani żelaza ja je ste m ; tam w głębi boli, bardzo boli, serce szarpie się i buntuje czasem nawet... A leć człowiek wie, że B óg jest, źe On rządzi, a ludzi miłuje, bo O jciec;

człowiek wierzy, że po tem życiu n istanie inne, że tam O jciec niebieski otrze z oczu nieszczęśliwych każdą łzę... wszystkie krzywdy i męki nagrodzi... że tam już nie będzie cierpienia, rozłąki, nienawiści i złości ludzkiej, trwogi i smutku, jeno spokój, we­

sele, szczęście i miłość... W ięc, jak człowiek w to wierzy mocno, tego się spodziewa i myśli o tem, to wszystko przetrwa, co B óg na niego ześle, wszystko zniesie, co z dopuszczenia Bożego ludzie uczynią mu złego i choć w boleści, ale w spokoju serca żyje i na duchu nie upadnie*.

• Hm... to i prawda*, powtórzył po chwili na­

mysłu pan Maciej, »nierazby bardzo człowiekowi było ciężko, a czasem nie wytrzymałby wcale, gdyby nie wiedział, iż je st B óg sprawiedliwy, który za dobre nagradza, a za złe karze. Jużci prawda jest, bez W iary św. w wielkiem nieszczęściu niejeden człekby nie wyżył... I w każdej niedoli, jak sobie człowiek wspomni na Boga, zaraz mu lżej«.

• Tąk! tak! tak jest! Mnie jeno Wiara nasza święta i to, czego ona uczy, zawsze trzymało...

I choć nieszczęście ciągle mnie gniecie, choć mi nie­

dawno zabrał ostatnią pociechę i nadzieję, choć mi ciężko bardzo, wszelako... no, sam nie wiem, jak to powiedzieć, bo mi niby źle, a jednak dobrze, niby mi się serce kraje, a słodkość w niem czuję, i choć dusza płacze, jednakże jej błogo; a wszystko przez to, że B ó g jest miłosierny i sprawiedliwy, że daje zawsze człowiekowi to, co dla niego najlepsze, że krzywdy się jego prędzej lub później upomni. Ludzie mówią: »śmierć przyjdzie i wszystko się skończy*, ja zaś wolę sobie mówić: »śmierć przyjdzie i wszystko się dopiero zacznie* i ze słodką nadzieją w sercu, czekam tego życia przyszłego, a teraźniejsze z po­

korą znoszę, bo taka wola Boża, bo skoro tak B óg postanowił, to tak dobrze być musi*.

Długie teraz nastało milczenie. Franciszek spo­

glądał z jakimś odblaskiem szczęścia ku Niebu, ogrodnik siedział zamyślony i machinalnie kończył podwieczorek.

(8)

--- 152 Dopiero połknąwszy ostatni kęs chleba, rzekł:

»W szystko, coście mówili, miły Franciszku, jest święta prawda, jakby wypisał! W iarę naszę świętą nazywają ludzie najdroższym skarbem i to jest także prawda święta. C ob y to człowiek biedny albo li nie­

szczęśliwy począł bez tego skarbu?*

Pan Maciej stał chwilę z pochyloną głową, jakby czekał na odpowiedź, ale kiedy Góra milczał ciągle, podniósł leżący na ziemi kapelusz, w łożył na głowę, spojrzał na słońce i dodał:

»Tak to, tak. A le kiedyśmy się posilili, to teraz chodźmy do naszych kwiatów«.

Franciszek powstał skwapliwie i obaj z panem Maciejem odeszli w milczeniu.

Zostałem sam w Giszy pustego ogrodu, lecz tysiące myśli jak stada ptaków obsiadły moję głow ę;

zrywały się, uciekały i powracały znowu. Myślałem ciągle nad usłyszaną codopiero rozmową. Teraz już wiedziałem, co biednego Franciszka Górę przezwa­

nego Nieszczęśnikiem, trzymało wśród burz życio­

wych, co z niego uczyniło człowieka cierpliwego, iście po bohatersku, bez cienia goryczy i nienawiści ku ludziom, znoszącego ciężkie krzywdy i wielkie nieszczęścia. O to W iara w Boga, w Jego sprawiedli­

w ość i nadzieja pozagrobowego życia!

I zapytywałem się sam siebie, coby się z tym człowiekiem było stało, jak straszne byłoby jeg o istnienie, gdyby nie był miał W iary?

N agle zdjął mnie wielki gniew i oburzenie prze­

ciw tym pomocnikom złego ducha, usiłującym ode­

brać ludziom prawym lecz prostym W iarę świętą!

I oni śmią nazywać się przyjaciółmi i obrońcami ludu! Oni, którzy mu odebrać pragną dobro naj­

wyższe, skarb nieraz jedyny, a przekosztowny, skarby nad skarby! Co za szaleństwo, co za brak sumienia i rozum u! Bo choćby nawet mieli władzę uczynie­

nia każdego człowieka bogaczem, opływającym we wszystkie rozkosze, jakie daje pieniądz (czego przecie dokonać nie mogą, bo to niemożliwe), to w jakiż sposób uchronią ludzi od przeróżnych nieszczęść, na których odwrócenie całe góry złota nie starczą?

Czem pocieszą chorych, zasm uconych utratą kocha­

nych osób, jak odwrócą kalectwa, podejrzenia, oszczerstwa i przeróżne cierpienia moralne, wszystkie niedole, którym ludzie podlegają, gdy wydrą nie­

szczęśliwym W iarę w Boga, gdy ich pozbawią słodkiej pociechy, iaką daje jedynie religia?

D ługo myślałem o tem, a gniew mój i oburze­

nie zmieniły się w żal i ból, kiedy musiałem sobie powiedzieć, że nie jawni wrogowie, ale ci, którzy głośno mówią, że wierzą w Boga, że są dobrymi katolikami, źe szanują religią, a po cichu, podstępnie w mowach i pismach swoich podkopują w ludzie za­

ufanie do tych, których B ó g naznaczył nauczycielami swej Boskiej nauki, ustanowił stróżami W iary św.

A lboż i pomiędzy nami nie ma takich wilczków

w owczej skórze, którzy piszą: »my w ie rzy m y w Boga>

kochamy W iarę świętą, tylko bijemy w duchowieństwo, bo ono wrogie jest ludowi.* C zyż można sobie wy*

obrazić większą przewrotność? W iększy brak prawdy i rozumu?

Smutne i gorzkie myśli moje p rzerw a ło u11 nadejście wuja, któremu powtórzyłem usłyszaną c°

dopiero rozmowę, oraz uczucia i myśli, jakie mi *a

nasunęła. i

»Tak,« rzekł wuj, gdym skończył. »Wid°

takiego nieszczęśliwego, jak Góra, to n a jle p si argument, czem dla człowieka jest W iara w Boga i życie przyszłe. Bez W iary życie na ziemi stałoby się dla wielu prawdziwem piekłem, a nie mało j est i takich, któryby bez W iary zupełnie żyć nie P°

trafili.

Zbolała długiemi cierpieniami, a mimo to p0' godna, pełna bohaterskiej rezygnacyi twarz Fran ciszka stawała mi często w myśli nawet wtedy;

kiedy opuściwszy już śliczną wioskę wuja, w ró c iły do miasta. A lubo większość ludzi dobrze wie i nie wątpi, że W iara św. jest najdroższem skarbem cZ^°

wieka i najwj'ższym darem Bożym, pomyślałem, może nie będzie bez korzyści dla czytelnika, opisując smutne życie Góry, stawię im jeden dowo więcej tej niezachwianej prawdy, że bez W iary życie ziemskie byłoby dla wielu srogą katuszą, dla wsVI' stkich smutną, bezcelową igraszką.

SZARADA.

Pierw sze z trzecim są to drzewa » D rugie z trzecim brzydkie żywo, T o zwierzątka a bez sierci, Są piękniejsze po swej śmierci.

Pierw sze, pól drugie od nas daleki Jest to mieszkaniec ciepłej Afryki

Całość rosną w naszej ziemi A nam bardzo dobrze z nimi Mają z nich dobry pożytek W szyscy ludzie i dobytek.

Rozwiązanie szarad z nr. 18-go:

L

Znużonemu podróżnemu Do wytchnienia służy lawa, Zaś po zasłużonych mężach Zostanie na wieki sława.

II.

Groźne są w bijatyce razy, Z smakiem spożywamy zrazy.

Paweł Flak z Zawodzie Dobrze odgadli: p. Berta Badura z Roździen1^

pp. Franciszek Kołodziejczyk z Szarleja i Józef KnoPi z Zabrza. — Nagrodę otrzymał p. Paweł Flak.

Nakładem i czcionkami »Gómoślązaka«, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

sławionej M ałgorzacie Alacoąue, aby rozszerzała wśród ludzi nabożeństwo do N ajsłodszego Jego erca Boskiego, rosły z każdym prawie rokiem objawy wielkiej

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła