• Nie Znaleziono Wyników

Zbigniew Brzeziński i źródła kryzysu transatlantyckiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbigniew Brzeziński i źródła kryzysu transatlantyckiego"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

ZBIGNIEW BRZEZIŃSKI I ŹRÓDŁA KRYZYSU TRANSATLANTYCKIEGO

11 września 2001 roku Zbigniew Brzeziński przebywał w Chinach. Spożywając obiad z byłym kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem, otrzymał informację, że dwa samo- loty pasażerskie uderzyły w wieże World Trade Center w Nowym Jorku. Przez następ- ne dwa dni Brzeziński próbował bezskutecznie wrócić do Waszyngtonu. Kiedy mu się to w końcu udało, zobaczył naród pogrążony w szoku, zadający pytania i poszukujący odpowiedzi, które wyjaśniłyby przyczyny tragedii sprzed kilku dni. Okazało się, że po dekadzie względnego spokoju w polityce międzynarodowej obywatele amerykańscy poczuli potrzebę zwrócenia się do „doświadczonych polityków” o właściwą ocenę wy- darzeń – ich rzeczywistych przyczyn i skutków.

Zbigniew Brzeziński nie pracował czynnie od ponad dwudziestu lat. Ale wielu ko- mentatorów politycznych zauważyło, że wsparcie, jakiego udzieliła rebelii mudżahedi- nów w Afganistanie administracja prezydenta Cartera, doprowadziło, przynajmniej pośrednio, do ataków 11 września. Brzeziński bronił działań prezydenta Cartera, które miały być odpowiedzią na inwazję Związku Radzieckiego na Afganistan w grudniu 1979 roku. Argumentował, że Afganistan był stabilnym krajem, w którym zamieszki- wali muzułmanie, a radziecka inwazja doprowadziła do zniszczenia kraju, stymulując na dodatek fundamentalistyczne i ekstremistyczne reakcje. Zdaniem Brzezińskiego z jednej strony administracja Cartera popierała powstanie mudżahedinów, współpra- cując blisko z Pakistanem, z drugiej jednak skłaniała się bardziej w kierunku umiarko- wanych nacjonalistów afgańskich. Fenomen Osamy bin Ladena był wynikiem ekstre- mizmu, pochodnej radzieckiej inwazji, i według Brzezińskiego stał się realny dopiero pod koniec lat 80.1

Przez kolejne kilkanaście miesięcy Zbigniew Brzeziński bywał częstym gościem amerykańskich programów telewizyjnych. W 2002 roku wypowiedział się w sprawie zbliżającego się konfliktu z Irakiem, określanego przez administrację prezydenta Bu- sha jako jednostronna wojna zapobiegawcza:

„Myślę, że musimy się zatrzymać i zastanowić, jakie rzeczywiste konsekwencje może przynieść wojna zainicjowana przez Stany Zjednoczone bez poparcia Narodów Zjednoczo- nych. W oczach całego świata będzie to akt agresji, który może nadszarpnąć międzynarodo- wą pozycję Ameryki jako moralnego i politycznego lidera. Jednocześnie Stany Zjednoczone

1 Wywiad z 23 lipca 2002 roku.

(2)

staną się głównym celem nienawiści terrorystów, dlatego uważam, że potrzebujemy trochę rozwagi, roztropności, jak również stanowczości”2.

Ale rozwaga i roztropność nie zaliczały się do katalogu wartości, jakimi kierowała się administracja prezydenta Busha. Były to wartości bliskie Białemu Domowi za rządów prezydenta Cartera, prezydent Bush natomiast miał zamiar zaatakować Irak bez względu na skalę międzynarodowego poparcia dla tego przedsięwzięcia. Stany Zjednoczone, działając wbrew swoim europejskim sprzymierzeńcom, rozpoczęły wojnę prewencyjną przeciwko Irakowi w marcu 2003 roku. Zwolennicy wojny byli zachwyceni jej pierw- szymi sukcesami. Symboliczne powalenie ogromnego pomnika Saddama Husajna od- woływało się do wspaniałych rewolucji przeciw imperium sowieckiemu w 1989 roku.

1 maja 2003 roku George W. Bush wylądował na pokładzie okrętu „U.S.S. Abraham Lincoln” z przeświadczeniem, że „misja została wypełniona”. Brzeziński nie miał takiej pewności. Znał doskonale historię stosunków międzynarodowych i ruchów partyzanc- kich w XX wieku. „Wojna – jak mówił amerykańskim telewidzom w ten sam weekend – może być dopiero początkiem”. Niewielu mu wówczas uwierzyło.

Kariera Zbigniewa Brzezińskiego stanowi dobre tło dla wyjaśnienia pobudek, jaki- mi kierowały się Stany Zjednoczone podczas wojny z Irakiem. Zdaniem Brzezińskiego amerykańska polityka zagraniczna była efektem istnienia układu dwóch sił, z którymi walczył przez ponad cztery dekady. Chodziło o konserwatywne skrzydło Partii Repu- blikańskiej i grupę intelektualistów określanych jako neokonserwatyści.

Konserwatywne i izolacjonistyczne skrzydło Partii Republikańskiej zostało osła- bione w latach 50. XX wieku przez dwa przygniatające sukcesy wyborcze Dwighta Eisenhowera. Eisenhower kierował polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych, opie- rając się na współpracy z organizacjami międzynarodowymi, takimi jak NATO czy Narody Zjednoczone. Ale wkrótce nastąpił zwrot w polityce Partii Republikańskiej, kiedy na scenę wkroczył senator z Arizony Barry Goldwater. Komentatorzy i politycy, którym bliska była wizja państwa Eisenhowera, przestraszyli się, że w Partii Republi- kańskiej do głosu doszli „prymitywni” politycy.

W rzeczywistości, to, co nastąpiło, było rezultatem radykalizacji poglądów części działaczy republikańskich. Goldwater i jego zwolennicy odrzucali ideę koalicji mię- dzynarodowej, uznając ją za wytwór tzw. wschodniego establishmentu. Twierdzili, że takie organizacje, jak Narody Zjednoczone, są źródłem ogólnoświatowej konspiracji mającej na celu ograniczenie amerykańskiej suwerenności i stworzenie „jednego su- perpaństwa socjalistycznego”. Przede wszystkim nieufnie odnosili się do elit z Ivy Le- ague, w tym do Zbigniewa Brzezińskiego i Henry’ego Kissingera, których uznawali za najważniejsze postaci idei „światowego rządu”.

Jednak problem tkwił w tym, że w samych Stanach Zjednoczonych można było za- uważyć poważny konflikt polityczny. W 1964 roku Goldwater zdecydowanie wystąpił przeciwko Lyndonowi Johnsonowi, argumentując, że reprezentowany przez niego ko- munizm to „monolityczne zło”. Argumentował, że w polityce zagranicznej nie mogło być mowy o negocjacjach z wrogiem, co gorąco popierali jego zwolennicy. Związek Radziecki i komunistyczne Chiny, jak często powtarzano, prowadziły politykę ekspan- sji monolitycznej komunistycznej konspiracji, której celem było „zalanie” całego świata. Goldwater odrzucał propozycje Brzezińskiego dotyczące pokojowego zaanga- żowania wschodniej Europy, jako środka do stopniowego uwalniania się spod wpły-

2 Zbigniew Brzeziński przedstawia swój pogląd na kryzys iracki, „Wiadomości”, CBS, 10 marca 2003.

(3)

wów Związku Radzieckiego. Stany Zjednoczone, argumentował Goldwater, przegry- wały zimną wojnę od początków lat 50., ponieważ próbowały negocjować pokój, pod- czas gdy Związek Radziecki negocjował wojnę. Goldwater ostrzegał, że władze w Moskwie są rywalem, „który posiada nie tylko wolę absolutnej dominacji na każdym skrawku świata, ale również możliwości, aby tak uczynić”. Zwolennicy Goldwatera wyrażali największą pogardę dla gubernatora stanu Nowy Jork Nelsona Rockefellera i wszystkich, którzy ich zdaniem należeli do „wschodniego skrzydła” Partii Republi- kańskiej. Rockefeller pochodził ze Wschodu i był członkiem Rady Spraw Zagranicz- nych. Jak głosiła pogłoska, jego rodzina ofiarowała ziemie na Manhattanie pod przy- szłą instytucję Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wystąpienie Rockefellera pod- czas konwencji Partii Republikańskiej w 1964 roku spotkało się z otwartą wrogością na niespotykaną do tej pory w Stanach Zjednoczonych skalę. Rockefeller stał na scenie w San Francisco przez dwadzieścia minut, podczas gdy legiony Goldwatera go obra- żały. „To było nieludzkie – napisał jeden z obserwatorów. – Wylew frustracji i niechę- ci ze strony ludzi, którymi kierował ciągły żal do świata”3.

Były prezydent Richard Nixon dostąpił zaszczytu przedstawienia Goldwatera na konwencji Partii Republikańskiej. „Z tego oto korytarza – powiedział Nixon, wskazu- jąc na hol, którego ściany oblepione były amerykańskimi flagami – za chwilę przybę- dzie ktoś, kto zapisze nową kartę historii”. Kiedy pojawił się Barry Goldwater, arena eksplodowała w ekstazie. Miała to być pierwsza iskra nowej konserwatywnej rewolu- cji. „Każdy, kto się do nas zechce przyłączyć, jest mile widziany – rozpoczął swoją przemowę Goldwater – a wszyscy ci, którym są obce nasze poglądy, pod żadnym po- zorem nie mogą być z nami. I niech nasz republikanizm, tak oddany i lojalny, nigdy nie stanie się niewyraźny i jałowy”. Jednak jednym z najsłynniejszych jego zdań wy- powiedzianych podczas konwencji, które nazwał kwestią honoru, było: „Przypominam wam wszystkim, że ekstremizm w obronie wolności nie jest wadą. Przypominam wam, że umiarkowanie w walce o sprawiedliwość nie jest żadną cnotą”4.

Sukces kampanii Goldwatera w roku 1964 był szokiem dla sprzymierzeńców Ame- ryki z Europy Zachodniej. Angielska gazeta „London Daily Mail” ostrzegała, że pre- zydentura Goldwatera „doprowadzi NATO do upadku, narazi na niebezpieczeństwo stosunki anglo-amerykańskie i będzie w przyszłości promowała neutralność”. Francu- ski „Le Monde” pisał tymczasem, że „oto widzimy inną Amerykę – Amerykę, która niepokoi i martwi”. Paryski dziennik „France-Soir” opisywał konwencję jako wzmoc- nienie „dla tych Europejczyków, którzy nie mają zaufania do Amerykanów jako przy- jaciół”. „Przez wiele miesięcy wmawiano nam, że Goldwater nie zostanie nominowany – narzekał jeden z brytyjskich polityków – teraz mówi się nam, że jest mało prawdo- podobne, aby został wybrany. Wybaczcie, ale wolno nam mieć wątpliwości i obawy”5.

Większość europejskich obserwatorów bardzo pozytywnie odebrała wyniki wybo- rów prezydenckich, w których Lyndon Johnson zdecydowanie pokonał Goldwatera w jednych z najbardziej jednostronnych wyborów w historii Stanów Zjednoczonych.

Był to był jednak dopiero początek konserwatywnej rewolucji. Wkrótce po wyborach Ronald Reagan skrytykował tych republikanów, którzy nie opowiedzieli się po stronie Goldwatera w 1964 roku. „Jestem zdania – powiedział w 1965 roku – że nie powinni-

3 J. Margolis, The Last Innocent Year: American in 1964, The Beginning of the ‘Sixties’, New York 1999, s. 271.

4 A Choice – Not an Echo, „Newsweek”, 27 lipca 1964, s. 22.

5 Goldwater: The World Reacts, „Newsweek”, 27 lipca 1964, s. 36–37.

(4)

śmy oddawać władzy tym politykom, którzy okazali się zdrajcami w roku 1964”6. W ten sposób przez następne dwie dekady Partia Republikańska była podzielona na dwie grupy: skrzydło umiarkowane (międzynarodowe), utożsamiane ze „wschodnim establishmentem”, i skrzydło powiązane z populistycznymi legionami Barry’ego Goldwatera. Można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że w 2000 roku unilateralne i militarystyczne poglądy Goldwatera zostały zmaterializowane w polityce Goerge’a W. Busha.

Tymczasem w 1964 roku, na krótko przed klęską Goldwatera, Zbigniew Brzeziński i Samuel Huntington wydali książkę ostrzegającą przed wzrastającym konfliktem mię- dzy „siłami liberalnymi i międzynarodowymi” z jednej strony a „konserwatywnymi, fundamentalistycznymi i nacjonalistycznymi grupami” z drugiej7. Gdyby Ameryka opowiedziała się po stronie konserwatywnej, wkroczyłaby w niebezpieczny etap, kiedy wpływ na politykę zagraniczną odgrywałyby emocje, a nie rozsądek. „Bez kompromi- su amerykański system polityczny się załamie”, zauważali autorzy książki. „A kom- promis zawsze staje się trudny do osiągnięcia w sytuacji, gdy emocje biorą górę w ta- kich kwestiach jak polityka zagraniczna czy też prawa i wolności obywatelskie. Te kwestie są szczególnie narażone na zniszczenie przez demagogów i mogą stać się źró- dłem protestów tych, którzy poczują się nieszczęśliwi w zaistniałej sytuacji”. Brzeziń- ski i Huntington zauważyli, że kompromis ze strony Białego Domu może przynieść więcej korzyści niż otwarta konfrontacja.

„Potrzeba silnego rządu, aby osiągać sukcesy dyplomatyczne, polityczne i wojskowe w trwającej zimnej wojnie. Potrzeba jeszcze silniejszego rządu w celu prowadzenia negocja- cji, pokonywania przeszkód i radzenia sobie z negatywnymi skutkami ewentualnych porażek w zimnej wojnie. Rząd amerykański może być silny dla swoich przeciwników, aby osiągać skutki dyplomatyczne, ale już nie na tyle silny, aby radzić sobie z problemami wewnętrzny- mi. Złe doświadczenia ruchów populistycznych z czasów mccartyzmu, opierające się na ogólnym poczuciu strachu i frustracji, mogą powrócić ze zdwojoną siłą, ponieważ leżą pod powierzchnią amerykańskiej polityki”8.

Jednak zwycięstwo Lyndona Johnsona w roku 1964 zostało wkrótce przyćmione konfliktem w łonie Partii Demokratycznej. Wojna w Wietnamie przyczyniła się do powstania „Nowej Lewicy”, której emocjonalne poglądy były niezwykle radykalne, skoro porównywano działania Stanów Zjednoczonych do nazistowskich Niemiec. „Li- beralna zgoda” lat 50. została zastąpiona przez współistnienie skrajnych odnóg obydwu partii. To, zdaniem Brzezińskiego, mogło zaważyć na przewodnictwie Ameryki na arenie międzynarodowej. Rozdźwięk w łonie Partii Demokratycznej najpierw zrujno- wał Lyndona Johnsona, a później wpłynął na kampanię wyborczą Huberta Humphreya.

Brzeziński, który zarządzał zespołem odpowiedzialnym za kształtowanie polityki za- granicznej w kampanii Humphreya, traktował „Nową Lewicę” jako takie samo zło jak

„Nowa Prawica”. Przez wiele miesięcy kampanii Hubert Humphrey, grzeczny i umiar- kowany liberał wychowany na New Deal, był wielokrotnie określany przez „Nową Lewicę” jako przestępca wojenny i nazista.

Pod koniec lat 60. Brzeziński ostrzegał, że „Nowa Lewica” legitymizuje radykalne poglądy polityków związanych z Goldwaterem. W rzeczywistości, Richard Nixon, któ-

6 A. Brinkley, American History: A Survey, New York 1995, s. 888.

7 Z. Brzezinski, S. Huntington, Political Power: USA/USSR, New York: Viking Press 1964, s. 121.

8 Ibidem.

(5)

ry wygrał wybory w 1968 roku, budował swoją siłę na słabości Partii Demokratycznej, która była wówczas wewnętrznie skłócona. 15 października 1969 roku ponad milion Amerykanów opuściło szkoły i biura, by uczestniczyć w proteście przeciwko wojnie w Wietnamie. Część z nich, aby podkreślić dezaprobatę dla polityki rządu amerykań- skiego, przyszła z flagami Związku Radzieckiego i Wietnamu. Barry Goldwater okre- ślił protesty jako „napędzane przez ludzi, których głównym celem jest zabicie amery- kańskich żołnierzy”9. Gubernator Kalifornii Ronald Reagan powiedział, że „można podejrzewać, że przynajmniej niektórzy z tych, którzy organizują protesty, są w mniej- szym stopniu zainteresowani pokojem, a w większym działaniem na rzecz wrogów Stanów Zjednoczonych”10. Jedna z gazet w stanie New Hampshire na pierwszej stronie zamieściła tłustym drukiem następujący nagłówek: „Uwaga wszyscy uczestnicy mar- szu: hippisi, pacyfiści, prowokatorzy, zdrajcy, komuniści. Pomóżcie oczyścić nasze miasto z brudu! Zniknijcie z jego ulic!”11. W taki sposób zaczęło się rozróżnianie „nie- bieskich” i „czerwonych” stanów.

Nixon, którego notowania zaczęły gwałtowanie spadać, kilka dni po protestach po- stanowił wystąpić w przemówieniu do narodu. Brzeziński wysłał list do Nixona, suge- rując mu „uzdrowienie wewnętrznych podziałów, które nie tylko podważają politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych, ale również zagrażają jedności narodu”. Jednak Nixon miał inne plany. W pierwszych dniach listopada 1969 roku prezydent wystąpił w telewizji i zaapelował do „milczącej większości Amerykanów”, krytykując prote- stantów i zapowiadając wycofanie wszystkich amerykańskich sił zbrojnych z Wietna- mu „w niedługim czasie”12. Ta „milcząca większość” zaczęła być charakteryzowana jako grupa dojrzałych pracowników fizycznych, którzy na wieść o młodych antywojen- nych protestantach palących amerykańskie flagi i oddających mocz na pomnik Geor- ge’a Washingtona, zorganizowali własną demonstrację w Nowym Jorku. Nixon, wdzięczny za ich wsparcie, zaprosił przywódców nowojorskich protestów do Białego Domu. Prezydent miał błędne poczucie, że koalicja antywojenna w Stanach Zjedno- czonych nie istnieje i że większość Amerykanów popiera jego politykę. Za główną przyczynę protestów uznawał brak sukcesów na froncie, a nie sam fakt prowadzenia wojny. Dlatego uważał, że sprzeciwy dotyczyły jednostronnego wycofania się Amery- kanów z Wietnamu, szczególnie jeśli oznaczałoby to pozostawienie żołnierzy w nie- woli wietnamskiej13.

Prezydent wierzył, że wsparcie „milczącej większości” będzie kluczem do sukcesu w wyborach 1972 roku. W sobotę rano 7 listopada 1970 roku Nixon zebrał w Key Biscane na Florydzie swoich doradców politycznych. Znajdował się między nimi Do- nald Rumsfeld, młody obiecujący polityk Partii Republikańskiej. Nixon zainteresował się analizą dokonaną przez młodego uczonego Kevina Phillipsa, który był autorem książki Wyłaniająca się większość republikańska. Phillips argumentował, że kwestie gospodarcze, które doprowadziły do sukcesów Partii Demokratycznej i Franklina D. Roosevelta, były w cieniu rewolty „niebieskiej klasy średniej” sprzeciwiającej się radykalizmowi „Nowej Lewicy”14. Zbigniew Brzeziński uważał natomiast, że stworze-

9 F. Ferretti, Full Pullout in ’72 Asked By Kennedy, „The New York Times”, 16 października 1969.

10 The Meaning of the Moratorium, „Newsweek”, 27 października 1969, s. 31.

11 Oct. 15: A Day to Remember, „Newsweek”, 27 października 1969, s. 32.

12 J. Reston, Nixon Makes His Stand, „The New York Times”, 4 listopada 1969.

13 W. Safire, Before the Fall: An Inside View of the Pre-Watergate White House, New York 1975, s. 22.

14 T. White, The Making of the President, 1972, New York 1973, s. 63.

(6)

nie przez Nixona tzw. populistycznej polityki zagranicznej stanowiło groźny prece- dens. Mogła ona bowiem doprowadzić do ograniczenia aktywności Stanów Zjedno- czonych na arenie międzynarodowej i – co za tym idzie – do ignorowania całej gamy globalnych problemów, które, zdaniem Brzezińskiego, mogły spowodować wybuch ogólnoświatowego konfliktu zbrojnego.

W roku 1970 Brzeziński wydał książkę zatytułowaną Between Two Ages: Ameri- ca’s Role in the Technetronic Era. Napisał w niej, że metafora „globalnej wioski”

Marshala McLuhana jest lepiej rozumiana jako „globalne miasto” – „nerwowa, napięta i poszarpana sieć współzależnych relacji”. Brzeziński ostrzegał, że chaos miejski, do jakiego doszło w 1970 roku w Nowym Jorku, był właśnie odwzorowaniem takiego świata. „Można zauważyć większe niepokoje społeczne w biedniejszej części miasta.

W mieście-świecie jest tak samo: nikt tak naprawdę nie rządzi i dlatego rządzi anar- chia”15. Podkreślał, że podczas gdy Zachód wzbogacał się w wyniku rozwoju techno- logicznego, biedniejsze kraje doświadczały masowej migracji do ogromnych i zatło- czonych centrów miejskich. Te miasta mogły być miejscem kolejnych wystąpień prze- ciwko Stanom Zjednoczonym. „Większość z mieszkańców będzie biedna, w młodym wieku, świadoma politycznie i podatna na masową mobilizację”16. „Problem – konty- nuował Brzeziński – wywodzi się z głębokiego poczucia »względnej deprawacji«, któ- rej oni są świadomi w wyniku szerokiego dostępu do edukacji i informacji”. W efekcie

„bierność może doprowadzić do wybuchu niekontrolowanego gniewu”17. Brzeziński również przestrzegał, że globalna mobilizacja mas przeciwko Ameryce będzie rozsze- rzana za pomocą nowoczesnej technologii stworzonej przez Zachód. Przewidując nie- jako, co się wydarzy w przyszłości, Brzeziński zauważył, że Stany Zjednoczone znaj- dowały się na etapie „tworzenia ogólnoświatowego systemu przepływu informacji”.

„Oczekuje się, że taki system stanie się faktem około roku 1975. Po raz pierwszy w historii cała wiedza o ludzkości będzie dostępna dla wszystkich na skalę światową, a dostępność ta będzie w zasięgu ręki w każdej chwili, na żądanie”18.

Taki scenariusz wydawał się rozgrywać w roku 1973, kiedy państwa arabskie nie- spodziewanie zaatakowały Izrael. Stany Zjednoczone, po krótkim wahaniu, zdecy- dowały się wspomóc Izrael masowymi atakami powietrznymi, co doprowadziło do skutecznej akcji odwetowej. Wojsko izraelskie kierowane przez młodego generała Ariela Sharona zwyciężyło nad wojskami państw arabskich. Jednak rola Stanów Zjednoczonych podczas tego konfliktu spowodowała pogorszenie stosunków z pań- stwami Europy Zachodniej, które już wcześniej wyrażały zaniepokojenie, że stosunki na linii Waszyngton – Moskwa zdominowały politykę Sojuszu Północnoatlantyckie- go. Co więcej, ogłoszenie pełnej gotowości nuklearnej przez Stany Zjednoczone na- stąpiło bez konsultacji z państwami NATO. „Jeżeli wasz prezydent ma gorącą linię z Kremlem – narzekał jeden z polityków zachodnioniemieckich – nie widzę powodu, dla którego nie mógłby mieć chłodnej linii z Bonn”19. Państwa Europy Zachodniej (które pobierały ok. 80% ropy z krajów arabskich) skrytykowały wykorzystanie przez Stany Zjednoczone baz wojskowych NATO do pomocy Izraelowi. Amerykań- ski sekretarz stanu Henry Kissinger był poirytowany zachowaniem zachodnioeuro-

15 M. Phillips, Scholar Sees U.S. At a Turning Point, „The New York Times”, 12 sierpnia 1970.

16 Z. Brzezinski, Between Two Ages: America’s Role in the Technetronic Era, New York 1970, s. 36.

17 Ibidem.

18 Ibidem, s. 31.

19 Broken Links in an Old Chain, „Newsweek”, 12 listopada 1973, s. 59.

(7)

pejskich sojuszników. „Nie obchodzi mnie, co stanie się z NATO – miał powiedzieć.

– Jestem bardzo rozczarowany”20.

Skutki polityczne wojny Yom Kippur pokrzyżowały administracji prezydenta Nixona plan uczynienia roku 1973 „rokiem Europy”. Co gorsza, Trzeci Świat ukazał nowy sposób wpływania na relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a państwami Europy Zachodniej. Embargo nałożone na kraje arabskie niemal natychmiast spowo- dowało wzrost cen w Stanach Zjednoczonych i zagroziło pojawieniem się ekono- micznego chaosu w Europie Zachodniej i Japonii21. Polityka zagraniczna Nixona znalazła się pod obstrzałem z dwóch stron. Ronald Reagan i konserwatywne skrzydło Partii Republikańskiej, które nigdy nie ufało jakimkolwiek negocjacjom z Moskwą, argumentowali, że wojna na Bliskim Wschodzie dowiodła konieczności ustalenia granic polityki „detente”. Kissinger również był krytykowany przez grupę określaną jako neokonserwatyści, którzy uważali, że Stany Zjednoczone uniemożliwiły zdecy- dowane zwycięstwo Izraela nad Egiptem przez wynegocjowanie zawieszenia broni z Moskwą22. Ta grupa „neokonserwatystów” składała się z intelektualistów, w dużej części Żydów, którzy kiedyś byli zwolennikami trockistów. Ale w latach 60. zaczęli stopniowo przemieszczać się na prawą stronę sceny politycznej. Stało się tak czę- ściowo z powodu pojawienia się „Nowej Lewicy” i stosunku niektórych młodych Amerykanów do Organizacji Wyzwolenia Palestyny, nazywanej organizacją bohater- ską. Poglądy neokonserwatywne były przedstawiane w takich czasopismach, jak

„Public Interest” (kwartalnik redagowany przez Irvinga Kristola i „Commentary”

(powiązane z Normanem Podhoretzem). Przez następne lata neokonserwatyści opo- wiadali się za bardziej zdecydowaną polityką względem Związku Radzieckiego, a także za większym wsparciem Izraela. Poglądy te zbliżały ich najpierw do kandy- data demokratów Henry’ego Jacksona, a później do Ronalda Reagana z 1980 roku.

Alternatywna wizja polityki zagranicznej zrodziła się u Brzezińskiego w 1973 roku, kiedy sprawował opiekę nad utworzeniem Komisji Trójstronnej, formalnej grupy zor- ganizowanej w celu zbliżenia relacji trójstronnych między Stanami Zjednoczonymi, Japonią i Europą Zachodnią. Brzeziński argumentował, że formalna „społeczność kra- jów rozwiniętych” bardziej pasowała do czasów rozwoju technologicznego i pozwalała na zmniejszenie różnic gospodarczych, które zagrażały bezpieczeństwu świata zachod- niego23. W maju 1975 roku w Kyoto odbywała się doroczna konferencja Komisji Trój- stronnej. Zbigniew Brzeziński w swoim głównym wystąpieniu argumentował, że sys- tem międzynarodowy będzie musiał dopuścić mniej rozwinięte kraje do bogactw, jakie są w jego posiadaniu.

20 D. Binder, Kissinger Said to Express Disgust at Allies’ Position, „The New York Times”, 31 paź- dziernika 1973.

21 Nixon ogłosił, że Stany Zjednoczone wprowadzają program samowystarczalności energii, którego wcielanie w życie zajmie od trzech do pięciu lat. O pozostałych projektach administracji i działaniach Nixona zob. War Heats Up the Oil Crisis, „Newsweek”, 22 października 1973, s. 110.

22 Zob. I. Kristol, The Meaning of Kissinger, „The Wall Street Journal”, 11 kwietnia 1974.

23 Brytyjski historyk Arnold Toynbee przewidział, że biedniejsze kraje rozpoczną wojnę ekonomiczną przeciw kapitalistycznemu światu poprzez odgórną regulację produkcji, konsumpcji i inwestycji. Amery- kański ekonomista Milton Friedman, popierający gospodarkę wolnorynkową, ostrzegał, że wolność kapita- listyczna może okazać się „wypadkiem” w historii, przez co ludzkość wróci do stanu naturalnego, jakim była tyrania i bieda. Can Capitalism Survive, „Time”, 14 lipca 1975, s. 52.

(8)

„Po raz pierwszy – zauważył Brzeziński – 72 »nowe« kraje narzuciły ograniczenia na kraje uprzemysłowione. Podczas gdy kraje rozwinięte pozostawały napędem światowego rozwoju gospodarczego, mniej rozwinięte państwa były świadome swojej »negatywnej siły«

– czyli umiejętności odmowy współpracy w utrzymywaniu pokoju, w zamian za to zmie- rzając do gwałtu i chaosu”24.

„Dzisiejsza społeczność międzynarodowa składa się z około 150 państw, zdominowa- nych poczuciem nacjonalizmu, świadomych aspiracji narodowych. Jest to społeczność nie- równa pod względem warunków społecznych i gospodarczych. Dzisiaj, w świecie bardziej zaangażowanym w działalność polityczną, najważniejsza świadomość dotyczy kwestii nie- równości społecznych. Gdybym miał ująć sprawę szeroko, powiedziałbym, że wiek XIX zo- stał zdominowany przez pasję wolności, podczas gdy wiek XX jest zdominowany przez pa- sję równości. I tak powinno być, ponieważ współczesny świat jest wyjątkowo nierówny i niesprawiedliwy”25.

Proponowane przez Brzezińskiego rozwiązanie „trójstronne” miało być receptą na coraz bardziej ekstremalną politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych. Prawa strona sceny politycznej surowo oceniała pomysły Brzezińskiego, przypisując mu chęć stwo- rzenia „globalnego socjalizmu”. Bardziej przychylne recenzje pojawiły się ze strony Jimmy’ego Cartera, który brał udział w konferencji w Kyoto, planując w przyszłości kandydowanie na urząd prezydenta. Przedstawiając na konferencji plan pokoju na Bli- skim Wschodzie, Carter zrobił ogromne wrażenie na Brzezińskim, który ocenił go jako

„idealnego kandydata na prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej”26. Pod koniec konferencji Carter poprosił Brzezińskiego, aby ten wystąpił u jego boku na konferencji prasowej, niwelując mu tym samym efekt anonimowości.

Jak się jednak okazało, Jimmy Carter miał nie stanąć naprzeciw Richarda Nixona w wyborach prezydenckich. W sierpniu 1974 roku Nixon ustąpił z urzędu w wyniku nacisków związanych z aferą Watergate. Zastępujący go Gerald Ford, pomimo trud- nych czasów po wojnie w Wietnamie i skandalu Watergate, przywrócił z powrotem polityce i społeczeństwu amerykańskiemu pewność. Zaskoczył również konserwa- tywne skrzydło Partii Republikańskiej, wybierając Nelsona Rockefellera na wicepre- zydenta. Richard Viguerie, działacz konserwatywny, wskazał na ten fakt jako główne ogniwo przyszłej „rewolucji reaganowskiej” w łonie Partii Republikańskiej27. Coraz głośniej mówiło się o tym, że Ronald Reagan stanie naprzeciw Forda podczas pra- wyborów na urząd prezydenta w roku 1976. Późną jesienią 1975 roku Ford zwrócił się o pomoc do swojego przyjaciela i współpracownika Dona Rumsfelda, mając na- dzieję, że ten podpowie mu, jak pokonać Reagana. Rumsfeld przyznał, że największy problem i przeszkodę zarazem stanowił wiceprezydent Rockefeller. W efekcie, pod koniec października Rockefeller „dobrowolnie” złożył oświadczenie, że nie będzie kandydatem na wiceprezydenta w wyborach 1976 roku. To posunięcie, zdaniem bli-

24 Z. Brzezinski, Trilateral Relations in a Global Context. Fragmenty z wystąpienia z konferencji Ko- misji Trójstronnej, 31 maja 1975.

25 Ibidem.

26 Z. Brzezinski, Power and Principle: Memoirs of the National Security Advisir, 1997–1981, New York 1983, s. 6.

27 Wielu polityków prawicowych potajemnie wsparło Rockefellera kosztem George’a Busha, który był drugim kandydatem na wiceprezydenta. „Każdy, kto znał się na realiach politycznych, był świadomy tego, że Bush nie nadaje się na ten urząd”, zauważył Jules Witcover. „Jednym z najpilniej strzeżonych sekretów republikanów był sposób, w jaki poparli Rockefellera, jako lepszą alternatywę dla kraju”. J. Witcover, Ma- rathon: The Pursuit of the Presidency, 1972–1976, New York: Viking 1977, s. 534.

(9)

skich współpracowników Forda, zostało przyjęte przez prezydenta „z niekłamaną ulgą”28. Wkrótce potem, podczas restrukturyzacji gabinetu, Rumsfeld zastąpił Jamesa Schlesingera na stanowisku sekretarza obrony. Nie wszyscy sprzymierzeńcy Stanów Zjednoczonych byli zadowoleni ze zmian personalnych w Waszyngtonie. „Zastąpie- nie Schlesingera Rumsfeldem – zauważył magazyn „Time” – zaskoczyło wielu poli- tyków europejskich, którzy obawiają się, że nowy sekretarz obrony poświęci mniej uwagi potrzebom dialogu z Rosjanami”. Urzędnicy NATO dobrze znali Rumsfelda, kiedy jeszcze był ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy Sojuszu i byli przeko- nani, że jest o wiele gorszym strategiem politycznym niż Schlesinger29.

Rumsfled, mimo że wcześniej wydawał się nastawiony ugodowo, okazał się pierw- szym „jastrzębiem” administracji. W kolejnych miesiącach stał się wiodącą postacią krytykującą politykę „detente” Kissingera wobec Moskwy. Niektórzy współpracowni- cy Forda uważali, że zmiana w poglądach Rumsfleda była raczej wynikiem oportuni- zmu niż jakiejkolwiek przemyślanej strategii działania. „Rumsfeld myślał nawet o kan- dydowaniu na prezydenta – powiedział w jednym z wywiadów Brent Scowcroft.

– I moim zdaniem przygotowywał sobie dogodną pozycję do startu w kampanii. Chciał być bardziej konserwatywny. Dla mnie była to jednak tylko poza wynikająca z taktyki, a nie ideologii”30.

Przeniesienie się Rumsfelda do Pentagonu pozwoliło Richardowi Cheneyowi, 34-letniemu doradcy Rumsfelda, zająć miejsca szefa Białego Domu. Wydarzenie to było ogromnym zaskoczeniem dla wielu osób, które zastanawiały się, jak ten młody człowiek, nieposiadający większego doświadczenia, może przejąć tak wiele obowiąz- ków w Białym Domu. Rzecznik prasowy Forda, Ron Nessen, został zapytany o to, czy Cheney będzie w stanie podołać zadaniu. „Oczywiście że tak – odparł Nessen – dzięki systemowi, jaki funkcjonował za czasów Rumsfelda, wiele się nauczył”31. Cheney, podobnie jak Rumsfeld, odrzucił „miękką” politykę Kissingera względem Związku Radzieckiego. Podczas jednego z pierwszych publicznych wystąpień stwierdził, że umiarkowane skrzydło w Partii Republikańskiej kierowane przez Rockefellera nie pa- sowało do ówczesnej polityki państwa. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał pewnego urzędnika Białego Domu o status wiceprezydenta Nelsona Rockefellera, Cheney wszedł mu w słowo i zażartował: „A kto to taki?”32.

Jimmy Carter pokonał Geralda Forda w wyborach roku 1976 i niedługo później mianował Brzezińskiego na swego doradcę do spraw bezpieczeństwa narodowego.

Cztery lata urzędowania Cartera zaznaczyły się wieloma udanymi działaniami na niwie polityki zagranicznej. Pojmanie amerykańskich obywateli w Iranie przez terrorystów wraz z inwazją radziecką na Afganistan, stworzyło wrażenie, że oto amerykańska wła- dza wykonawcza jest za słaba, aby przeciwstawić się Związkowi Radzieckiemu. Nie- wiele źródeł współcześnie odwołuje się do polityki soft power realizowanej przez ad- ministrację Cartera. Było to szczególnie widoczne we wprowadzeniu kwestii „trzecie- go koszyka” do końcowego aktu helsińskiego. Tymczasem wielu dysydentów, jak Andriej Saharow, Adam Michnik czy Wacław Havel uznało działania prezydenta Car- tera, odwołujące się do praw obywatelskich, za kluczowy czynnik w upadku Związku

28 A Grace Note From Rocky, „Time”, 17 listopada 1975, s. 19.

29 Ford’s Costly Purge, „Time”, 17 listopada 1975, s. 11.

30 T. Mann, The Vulcans, s. 68.

31 C. Mohr, New Chief Assistant: Richard Bruce Cheney, „The New York Times”, 5 listopada 1975.

32 A Grace Note From Rocky, „Time”, 17 listopada 1975, s. 19.

(10)

Radzieckiego. Bronisław Geremek, jedna z ważniejszych postaci „Solidarności”, przy- pomniał ważną rolę Zbigniewa Brzezińskiego w zmianie dyskusji na temat istoty aktu helsińskiego.

„Mówiąc szczerze, my w polskiej opozycji mieliśmy wątpliwości na temat procesu hel- sińskiego. Dlatego było dla nas niezmiernie ważne, że Zbigniew Brzeziński jest zaangażo- wany w proces i że wsparł »trzeci koszyk«. Mieliśmy do tej pory przeświadczenie, że jeste- śmy traktowani marginalnie i że wiele kwestii nie odnosiło się do nas. Ale dzięki umowie z Helsinek i przede wszystkim dzięki trzeciemu koszykowi, mogliśmy powiedzieć naszemu rządowi »podpisaliście tę umowę, a my teraz czekamy na wolność słowa, wyrażenia, prze- mieszczania się itd.«. Dlatego działania Brzezińskiego odegrały niebagatelną rolę dla nas, jak również dla przyszłego upadku imperium sowieckiego”33.

Ale wpływ postanowień helsińskich i kwestia wdrażania praw obywatelskich były procesem długim i stopniowym. W 1980 roku Ronald Reagan pokonał Jimmy’ego Cartera dzięki kampanii opartej na krytyce „słabości i uległości wobec Związku Ra- dzieckiego”. Dlatego polityka nowej administracji w stosunku do Moskwy uległa radykalnej zmianie. Kiedy 10 lat później doszło do upadku Związku Radzieckiego, Partia Republikańska ogłosiła, że to Ronald Reagan samotnie doprowadził do końca zimnej wojny. Brzeziński, pomimo znaczącego wsparcia polityki zagranicznej Re- agana, uważał, że tego typu myślenie jest niebezpieczne. Jego zdaniem zimna wojna była żmudnym procesem przemian sprowokowanych działaniami kolejnych admini- stracji prezydenckich. Sukces Stanów Zjednoczonych był wsparty aktywnością Soju- szu Północnoatlantyckiego, który pomimo czterech dekad dążeń Związku Radziec- kiego do zachwiania jego pozycji, nigdy się nie załamał.

Przemawiając kilka dni po upadku muru berlińskiego, Zbigniew Brzeziński ostrze- gał, że koniec zimnej wojny może oznaczać pojawienie się nowych zagrożeń dla Sta- nów Zjednoczonych. Zauważył, że pod koniec lat 40. XX wieku prezydent Truman miał wokół siebie grupę kreatywnych doradców, którzy zadali sobie pytanie, w jaki sposób Zachód powinien zareagować na upadek nazistowskich Niemiec i imperialnej Japonii. „Teraz jest czas, abyśmy zapytali siebie sami, jak mamy zareagować na wi- doczny upadek Związku Radzieckiego? Albo możemy stworzyć nowy świat, albo po- zwolimy staremu zdezintegrować się, mając na względzie to, że jego pozostałości mo- gą nam wciąż zagrażać”34.

2 sierpnia 1990 roku irackie siły zbrojne dokonały inwazji na Kuwejt. Administra- cja prezydenta Busha, współpracując ze swoimi koalicjantami, stworzyła podstawy militarne do usunięcia sił irackich z Kuwejtu. Saddam Husajn, człowiek, o którym wcześniej mało kto słyszał w Stanach Zjednoczonych, został przedstawiony jako nowy Hitler, a próby negocjacyjne mające na celu zakończenie kryzysu jako drugie Mona- chium. Brzeziński sprzeciwiał się wojnie w Iraku ze wszystkich sił. Uważał, że „trak- towanie Husajna jako Hitlera jest niewłaściwe, ponieważ irackiemu dyktatorowi dale- ko do niemieckiego zbrodniarza”. Brzeziński argumentował, że dążenie Busha do woj- ny przepełnione było emocjami. Jego zdaniem, patrząc na problem z szerszej perspektywy, tak zdecydowane i szybkie atakowanie Iraku nie miało najmniejszego sensu. „Jeżeli w rzeczywistości nałożono by sankcje na okres od 12 do 18 miesięcy, zamiast 6, wówczas można by osiągnąć skutek i tym samym nie doprowadzać do kon-

33 Wywiad, 13 maja 2002, Warszawa.

34 S. Talbott, R.T. Zintl, Vindication of a Hard-Liner, „Time”, 18 grudnia 1989, s. 13.

(11)

fliktu zbrojnego. Wojna może spowodować załamanie się międzynarodowego konsen- susu, jaki do tej pory istniał. Stany Zjednoczone mogą być negatywnie postrzegane w wielu krajach Europy Zachodniej, a na pewno staną się przedmiotem nienawiści mieszkańców krajów arabskich”. Kiedy już jednak doszło do wybuchu wojny, Brze- ziński powiedział, że „nie jest łatwo przewidzieć, jak długo taki konflikt może potrwać, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z krajami arabskimi. Prawdopodobnie będzie to konflikt krwawy i dewastujący finansowo”. Zdaniem Brzezińskiego należało podjąć dyskusję na temat sposobów rozwiązania konfliktu iracko-kuwejckiego. Taka dyskusja mogłaby „ułatwić rozsądzenie wszystkich kwestii spornych”. „Nie widzę nic złego w tym, że uznaję taki sposób rozwiązania konfliktu za jedynie słuszny”35. Nieskorzy- stanie z dyplomacji spowodowałoby zdaniem Brzezińskiego niekończące się zaanga- żowanie Stanów Zjednoczonych w regionie, który tylko czeka na amerykańską prowo- kację.

W pewnym wymiarze wypowiedzi Brzezińskiego okazały się przesadzone. W stycz- niu 1991 roku operacja „Pustynna Burza” doprowadziła do wyzwolenia Kuwejtu w niecały miesiąc, pochłaniając jedynie niewiele ponad 100 ofiar po stronie amerykań- skiej. Brzeziński jednak obawiał się, że szybki sukces tej wojny może spowodować jeszcze większe zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. W 1992 roku napisał książkę Out of Control, w której wypowiedział się w sprawie popularnej wówczas hipotezy

„zderzenia cywilizacji” wysuniętej przez jego starego przyjaciela z Harvardu Samuela Huntingtona. „Stany Zjednoczone – argumentował Brzeziński – na pewno pozostaną przez najbliższe dekady głównym arbitrem w polityce regionu Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej. Spowoduje to zaangażowanie się Ameryki w międzynarodowe pro- blemy obszaru sceptycznego co do jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz. Daleko- wzroczne niebezpieczeństwo jest takie, że Stany Zjednoczone będą uwikłane w niezli- czone, trudne do rozwiązania problemy. Na dodatek uwikłanie to spowoduje groźbę pojawienia się konfliktów wynikających z różnic kulturowych, filozoficznych i religij- nych islamu, którego teokratyczne i fundamentalistyczne tendencje sieją postrach na Zachodzie, ale jednocześnie są przez Zachód wyolbrzymiane. Zachód powinien zro- zumieć, że miliard muzułmanów nie będzie pod wrażeniem świata, który chce za- szczepić w nich wartości konsumeryzmu i uczyć moralności. Dla wielu muzułmanów misja Zachodu (a szczególnie Stanów Zjednoczonych) jest złem. Co więcej, próba sportretowania islamu jako „fundamentalistycznego zagrożenia dla świata cywilizowa- nego” – będącego niejako następcą komunizmu – jest zwyczajnym uproszczeniem.

Politycznie nie cały islam, a tak naprawdę jego niewielka część jest fundamentali- styczna; na dodatek zaobserwować można brak jedności w polityce islamu, jest on bo- wiem niezwykle rozległy geograficznie – rozciąga się od czarnej Afryki Zachodniej, poprzez arabską Afrykę Północną i Środkowy Wschód, Iran, Pakistan, środkową i południową Azję, aż po Malezję i Indonezję. Problem islamu jest bardziej złożony niż Stany Zjednoczone sobie to wyobrażają, a działanie na podstawie wyobrażeń i założeń byłoby równoznaczne z ryzykiem zaangażowania się w samospełniającą się przepo- wiednię36.

35 G. Seib, Split Between Kissinger and Brzezinski on Iraq Reflects Search for New Foreign Policy Consensus, „The Wall Street Journal”, 17 grudnia 1990.

36 Z. Brzezinski, Out of Control: Global Turmoil on the Eve of the 21st Century, New York 1992, s. 209–210.

(12)

W roku 2000 George W. Bush objął urząd prezydenta i wprowadził do Białego Domu zasłużoną drużynę doradców politycznych. Dwie najważniejsze postaci z tej drużyny to wiceprezydent Dick Cheney i sekretarz obrony Donald Rumsfeld, którzy służyli już w administracji Geralda Forda. Jednak wizja polityki zagranicznej, jaką proponowali, była odwzorowaniem twardej polityki Ronalda Reagana względem Związku Radzieckiego, które uznawali za imperium zła. Według wielu obserwatorów administracja George’a W. Busha kreowała wizję niepokonanej Ameryki, militarnego supermocarstwa, które nie potrzebowało konsultacji z koalicjantami ani żadnych kom- promisów. Wyobrażenia Rumsfelda i Cheneya popierała nowa generacja neokonser- watystów, którzy w latach 90. pisali wiele tekstów na temat konieczności wykorzysta- nia militarnej potęgi Stanów Zjednoczonych w świecie. Wyrażali niejednokrotnie po- parcie dla Izraela w konflikcie bliskowschodnim, odrzucając wezwania Zbigniewa Brzezińskiego do dyplomatycznego rozwiązywania konfliktów międzynarodowych.

W przeciwieństwie do Brzezińskiego nawoływali do bardziej zdecydowanej postawy wobec przeciwników Izraela, a przede wszystkim wobec Iraku i Saddama Husajna37.

Ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku ożywiły dyskusję na ten temat. Przez cały rok 2002 i na początku 2003 Stany Zjednoczone wydawały się przygotowywać do wojny prewencyjnej przeciwko Irakowi. Najczęstszym usprawiedliwieniem tych dzia- łań było stwierdzenie, że Irak jest głównym celem w wojnie z terroryzmem, a Saddam Hussajn jest w posiadaniu broni masowej zagłady. Brzeziński, w wielu audycjach ra- diowych i telewizyjnych, wyrażał wątpliwości co do obydwu tych kwestii. „Przez większość czasu prezydent używał języka demagogicznego i zajmował stanowisko, że jeśli się nie jest z nim, to jest się przeciwko niemu, wmawiając naszym europejskim sprzymierzeńcom konieczność ustawienia się w szeregu i podążania za Stanami Zjed- noczonymi. Wydaje mi się również, że dowody, które mają zapewnić o istnieniu w Iraku broni masowej zagłady, są oględnie mówiąc dziwne”38.

Stany Zjednoczone, wbrew międzynarodowej opinii publicznej, rozpoczęły wojnę z Irakiem w marcu 2003 roku. Amerykańskie media i znaczna większość polityków partii opozycyjnej wsparły atak, który miał przynieść łatwe zwycięstwo. Po tym, jak upadł pierwszy pomnik Saddama Husajna w Bagdadzie, Neal Cavuto z telewizji Fox News skrytykował tych, którzy byli przeciwni „wyzwoleniu Iraku”. Główne dzienniki i czasopisma kopiowały nastroje Fox News, przekazując zarówno wiadomości z frontu, jak i nie szczędząc czasu na gorące popieranie wojny. „Po 11 września państwo po- trzebuje więcej optymizmu i mniej wątpliwości – powiedział Erik Sorenson, szef MSNBC. – Chodzi o to, aby być pozytywnym i jednocześnie sprzeciwiać się pesymi- zmowi. Jeśli wojna skończy się nie po naszej myśli, to trudno. Ale krytyka ze strony prasy spowoduje, że już na początku będzie źle: »Uwaga! Dzień drugi, jesteśmy

37 Robert Kagan i William Kristol wspierali senatora z Arizony Johna McCaina jako kandydata na pre- zydenta w roku 2000. Wezwania Geroge’a W. Busha do „pokory” nie brzmiały dla nich przekonująco.

Kagan i Kristol krytykowali nawet niechęć prezydenta Clintona do wykorzystania wojsk lądowych w takich miejscach, jak Kosowo. „Wojna w Kosowie idzie w złym kierunku – napisali w 1999 roku. – Administracja prezydenta Clintona, próbując usprawiedliwić swój wcześniejszy mylny osąd Slobodana Miloševicia, zare- agowała strategią wojskową, która była nieadekwatna do potrzeb i wynikała z obaw przed negatywnym osądem społecznym. «Weakly Standard» dowiedział się, że generał Wesley Clark powiedział wysokim urzędnikom w NATO, że konieczne jest użycie wojsk lądowych, tymczasem administracja Clintona wciąż się nad tym zastanawia”. R. Kagan, W. Kristol, The National Interest, „The Weekly Standard”, 26 kwietnia 1999, s. 8.

38 Zbigniew Brzezinski Discusses His View of the Iraq Crisis, „CBS News Transcripts”, 10 marca 2003.

(13)

w środku koszmaru«”39. Tymczasem reakcja Zbigniewa Brzezińskiego była jedno- znaczna: „Ale ta wojna właśnie jest koszmarem”. 1 maja 2003 roku George W. Bush wylądował na pokładzie okrętu „U.S.S. Abraham Lincoln”, deklarując „wypełnienie misji”. Kilka miesięcy później, kiedy opór iracki okazał się większy niż pierwotnie przypuszczano, prezydent powiedział: „potrzebujemy więcej żołnierzy”. Brzeziński patrzył na tę kwestię bardziej trzeźwo. „Jeśli chcecie zrozumieć, co się dzieje w Iraku, obejrzyjcie sobie Bitwę o Algier”. Odnosił się tutaj do filmu Gillo Pontecorvo z 1965 roku dokumentującego problemy Francuzów w opanowaniu powstania w Algierii w latach 50. XX wieku. Główny wątek dotyczył rewolucji, która nie została zdławiona w zarodku i po pewnym czasie wybuchła ze zdwojoną siłą.

Przez kolejne dwa lata Brzeziński pojawiał się regularnie w mediach, wytykając błędy administracji Busha. Polityka względem Iraku była jego zdaniem zła, ponieważ kierowali nią ludzie, którzy nie mieli w życiu wiele wspólnego z zarządzaniem armią i błędnie interpretowali wydarzenia, które doprowadziły do zwycięstwa w zimnej woj- nie. „Tę wojnę wygrano tylko częściowo dzięki użyciu sił zbrojnych. Chodziło w niej głównie o system koalicyjny i zaufanie do przywództwa Ameryki w świecie”. Efektem działań administracji George’a W. Busha był łatwy do przewidzenia koszmar, którego skutki mogły rozszerzyć się na inne kraje arabskie, powodując wzrost aktywności mię- dzynarodowego terroryzmu. Brzeziński również odniósł się do planu wprowadzenia demokracji w Iraku przez wolne wybory.

„Wybory – ostrzegał – nie oznaczają jeszcze zwycięstwa demokracji [...]. Istnieją jeszcze inne powody, aby się martwić planami administracji. Demokracja wprowadzana w sposób niecierpliwy, niespokojny może doprowadzić do niezamierzonych konsekwencji. Jeżeli Pa- lestyńczycy będą w stanie wybrać przywódcę w prawdziwie wolnych wyborach, to czy nie wybiorą kogoś z Hamasu? Jeżeli wolne wybory byłyby wkrótce przeprowadzone w Arabii Saudyjskiej, czy reformator książę Abdullah wygrałby z Osamą bin Ladenem albo innym islamskim liderem? Jeśli demokracja nie będzie wprowadzana metodami konstytucyjnymi, może doprowadzić do plebiscytów, które pozwolą wybrać legalnie ekstremistów i przy- szłych tyranów”40.

tłum. z j. angielskiego Paweł Laidler

39 J. Ruthenberg, A Nation at War: The News Media, „The New York Times”, 16 kwietnia 2003.

40 Z. Brzezinski, The Wrong Way to Sell Democracy to the Arab World, „The New York Times”, 8 marca 2004.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W  związku z  rozpo- częciem przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię wojny przeciwko Irakowi w marcu 2003 roku, dowództwo nad siłami ISAF przekazano w sierpniu 2003

Należy doliczyć VAT 23% Ceny netto... Należy doliczyć VAT 23%

Główną tezą artykułu jest stwierdzenie, że podstawowym powodem zaangażowania się stanów zjednoczonych Ameryki w kryzys w Libii były przesłanki natury humanitarnej,

 lipiec 1792 roku - Prusy przystąpiły do wojny z Francją, ale w zamian zaczęły się domagać jakichś nabytków terytorialnych, wobec czego Austria i Rosja zaakceptowały udział

Once we have the cheap models for P L 0 and L π as a function of width, gap and thickness, the response for all the directional couplers in the serial ring resonator can be found

Soft sediments are progressively used for nature building. In contact with air, drying and rewetting occurs and the organic matter oxidation accelerates. Subsequently,

Istotnie, Brzeziński znany jest przede wszystkim jako współtwórca strategii Stanów Zjednoczonych wobec Związku Sowieckiego („jastrząb”), jednak jego refleksja ba- dawcza,

W bilansie życia Zbigniewa Brzezińskiego zapamiętane zostanie jednak przede wszystkim to, kiedy się nie mylił: widząc wewnętrzne sprzeczności i systemowe słabości