• Nie Znaleziono Wyników

Stanowisko Polaków w sprawie niemiecko-rosyjskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stanowisko Polaków w sprawie niemiecko-rosyjskiej"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

w sprawie

NIEMIECKO-ROSSYJSKIEJ.

•ß) i - ' &

r® (s)

K R A K Ó W .

S k ła d g łó w n y w k s ię g a rn i K . B arto szew icza.

1882.

■sVjl

--- -- --- ---

(2)
(3)

S T A N O W I S K O POLAKÓW

W S P R A W I E

EilECKO-ROSYJSKIEJ.

KRAKÓW 1882.

Skład główny w księgarni K. Bartoszewicza.

(4)

459 kb

/ /

N akładem i d ru k iem W . K orneckiego.

(5)

STANOWISKO POLAKÓW

w sprawie Niemiecko - Rossyjskiej.

i.

Czyż n ap raw d ę istn ieje j a k a k w e stja N iem iecko- R o ssy jsk a? Czy oprócz licznych, a ta k nie zgodnych gło­

sów niem ieckiej i ro ssy jsk iej prasy, d a ja się słyszeć inne o wiele pow ażniejsze głosy urzędowych lub pół- urzędow ych w ystąpień, k tó reh y słusznie ja k o k w estj^

m iędzynarodow a uw ażać n ależało ? N ie, ani urzędow nie, a n i półurzedow nie k w e stja n iem ieck o -ro ssy jsk a jeszcze.

nie istn ie je , lecz j u ż w rzeczyw istości, bez san k cji w praw dzie not dyplom atycznych, nie tylko że istnieje, lecz niepokoi i do najw yższego stopnia zajm uje dw a w ielkie n aro d y naprzód, a n astępnie E uropę i świat cały. J a k długo p otrw a ten stan nieuznanego urzęd o w ­ n ie , lecz pow szechnie w iadom ego ro zd rażn ian ia -stó- sunków m iędzy dw om a potężuem i m ocarstw am i i naro ­ dam i, przew idzieć trudno a prorokow ać m niej więcej krótszy lub dłuższy term in obecnego położenia, byłoby prostą, naiw nością. N ajróżnorodniejsze w pływ y, których n a tu rę i doniosłość ścisłe oznaczyć niepodobna, oddzia­

ły w a ją teraz i oddziaływ ać będą w przyszłości n a roz­

(6)

4

wój spraw y niem iecko-rossyjskiej — sp ra w y n ajd o n io ­ ślejszego pod każd y m w zględem znaczenia d la niem iec­

kiego i słow iańskiego św iata.

My Polacy, zarówno z innym i n arodam i słow iań­

sk im i śledzić musimy za przebiegiem sp ra w y niem iecko- rossyjskiej. Dotyczy nas ona bezpośrednio i m a ścisły zw iązek z najżyw otniejszym i naszym i interesam i. Czy- byśm y chcieli, czy nie chcieli, — zw ażyw szy na naszą niemoc ja k o n aró d politycznie nie istniejący, trzym ać sie od niej n a uboczu, ■—- uczynić tego nie możemy, albow iem jesteśm y jed n y m z jej składow ych czynników . Jak iek o lw iek b y śm y n adali znaczenie naszem u narodow i, w ielkie czy m ałe — silne czy słab e — w szystko to je d n o — położenie geograficzne sp ra w ia , iż m usim y w olbrzym im sporze dwóch ras, odegrać pew n ą, — w e­

dług jednych, ważną, w edług drugich nic nie znaczącą role — lecz zdanie je s t ogólnie przyjęte — że j ą ode­

g rać m usim y. Czy z pożytkiem , czy ze stra tą d la siebie i słow iańszczyzny, od nas to zależeć będzie — to je s t od naszego rozumu, naszej cierpliw ości, naszej w y trw a ­ łości, naszej przenikliw ości, naszej zręczności, a kto w ie, może naszego m ęztw a i pośw ięcenia. Ż e zaś k a r­

d ynalną w adą naszego narodow ego charakteru, je s t b rak wyż w ym ienionych duchow ych przym iotów , z w y jątk iem dwóch ostatnich, — które podniesione choćby do n a j­

w yższej potęgi w szystkich zastąpić nie m ogą -— przeto, nie od rzeczy może będzie zastanow ić się n ad p y ta ­ niem : j a k nam zachow ać się w y p ad a w obecnem i przyszłem położeniu naszem , m ogącem w b lisk iej n a ­ der przyszłości, uledz ra d y k a ln e j z m ian ie?

(7)

5

II.

N ie potrzeba być głębokim politykiem ab y prze­

w idzieć, że w ojna m igdzy N iem cam i a R ossja je s t tylko kwestją, czasu. N iem cy, przy pierw szej sposobności — 0 k tó ra sig zrgcznie postarają, — ja k o przygotow ane do tego od d aw n a — nie o m ieszk ają zaczepić Rossji w ta k i sposób, że w ojna stanie sig nie u niknioną. P o ­ łożenie w ew ngtrzne R ossji je s t tego rodzaju, że o na o zaczepnem d ziałaniu j a k n a te ra z , m yśleć nie może — 1 nie chce — p rzy n ajm n iej, ta cześć n arodu rossyj- skiego, której dobro w łasnej ojczyzny rzeczyw iście n a sercu leży. Zachodzi je d n a k pytanie, czy um ysły le k k ie i aw anturnicze a p rzy tem ciem ne — nie popchną Rossji w wojng z Niem cam i, pomimo je j nieprzygotow ania pod wzgigdem ta k m ilitarnym j a k i finansow ym ? Bez w ą t­

p ienia, w y p a d e k ten je s t i p rzy p u szczaln y i możliwy, lecz praw dopodobnie sfery rządzące ro ssy jsk ie, p r ą ­ dowi sław ianofilskiem u ta k dalece porw ać sie nie d a ­ dzą aby w ypow iedzieć w ojnę — n ajstraszn iejszą, ja k ą b y R ossja w ciągu k ilk u se t letniego sw ego istnienia p ro ­ w adziła. Z resztą, zap a ły i ognie sław ianofilskie w ogól­

ności — a rossyjskie w szczególności, są to ognie i zap ały sztu c z n e : z la d a podm uchem przeciw nego w iatru z n ik a ją i gasną, — i biedne te ludy słow iańskie, k tó re przy ich cieple ogrzać sig spodziew ają... Zim na prze­

biegłość i w y rachow anie w połączeniu z w yzuciem sig w szelkich sk ru p u łó w gdy chodzi o interes w yraźny, d o tykalny — je s t cechą rossyjskiego charakteru. T a k n azw ane rzeczy czułe, j a k : poczucie spraw iedliw ości, zadość uczynienie krzyw d w yrządzonych i tym podobne miecztania nie wchodzą tam zgoła w rachunek, gdy idzie o to, co przynieść może b ezp o śred n ią korzyść, lub

(8)

g d y co za b ra ć m ożna. J a k o p o k ry w k a, rzeczy te, są używ ane bardzo ezgsto w ostatnich czasach. B racia sło ­ w ianie, ucisk tu reck o niem iecki, cierp ien ia bułgarów , .krzyw dy hercogowińców, m gki rusinów itd. itd. słow em , w szystko co je s t, i czego niem a, służy za ja s n ą i błysz­

czącą politurę celów, które ani ja sn e m i, ani błyszczą- cemi nie są. J a k zw ykle w sp ra w a c h politycznych, pozory co innego, a sam a rzecz co inn eg o ; prostaczko­

wie sie na to ła p ią lecz ludzie dośw iadczeńsi i w y k ształ- ceńsi, nie. J a k a ta k a znajom ość h isto rji w y starcza do spraw iedliw ego ocenienia h um anitarnych ośw iadczeń i poryw ów gorącego serca słow iańskiego w tych — k tó ­ rzy n a jp ię k n ie jsz e ziem ie słow iańskie (K rólestw o, Litw^ę, W ołyń, Podole, U k rain ę) przez złość i zem stę w d ru ­ giej połow ie naszego w iek u , m oralnie zniszczyli, a ma te rja ln ie do zupełnego ekonom icznego doprow adzili rozstroju.

O rozpoczęciu przeto w im ię id ei panslaw istycznej przez R ossją w ojny z N iem cam i, sądzim y, na seijo mowy być nie m oże. M ężowie stanu rossyjscy, n a k rz y k i i hałasy p ó łd zik ich organów pp. K atk o w a, A ksa- kow a et Consortes, — zw ażać nie będą, ja k k o lw ie k się z nim i liczyć m u sz ą ; nie są to m arzyciele, ani wizio- n erzy , przeciw nie, są to chłodni realiści, nie znoszący m rzonek — i ta k sam o j a k niem ieccy dyplom aci z ks.

B ism arkiem n a czele, o b ra c a ją cy się w kole n ajrze- czyw istszej rzeczyw istości. A je d n a k ż e konieczność dziejow a je s t siln iejsza od n ajsiln iejszy ch m inistrów i prow adzi ich czasem tam , gdzie w cale iść nie zam ie­

rzali i zk ąd w szelkiem i siłam i wycofać by się pragnęli.

R ossja nie w ypow ie wojny Niem com , lecz j ą przyjąć m usi, bo inaczej uczynić nie będzie m ogła. Obecnie

(9)

7

burza je s t zażeg n y w an ij; n a j a k długo — Bóg jed en w ie! Opóźnić j ą można, lecz u niknąć nie podobna.

III.

N ie m am y tu zam iaru zastan aw iać sig, an i n ad p olityką Niem iec, ani nad p o lity k ą Bośąji B ady P o la­

k a udzielane obydwom tym m ocarstwom ja k m ają teraz lub później postąpić aby uchronić się od k lęsk i uzy­

skać n ajw ięk sze n a n iep rzy jacielu korzyści, byłyby po p ro stu śm ieszne. N a kom binacje i proroctw a polityczne, którebyśm y tu robić mogli, rozsądny czytelnik słusznie by w zruszył ram ionam i, p rzekonałby sig bowiem d o ­ w odnie o m anji w ielkiej p o lity k i piszącego, chorobie czysto-polskiej i n a d e r rozpow szechnionej, a od której tenże naju siln iej ustrzedz się stara w ciągu niniejszej pracy. O strzeżenia daw ane przez P o lak a, nie w ątpliw ie m ędrszym od siebie (a m ędrszym choćby ju ż d la tego tylko, że nas w ykreślili z k a rty E uropy i obłupili- ze w szystkiego) Niemcom i M oskalom , czyż nie słusznie oni uw ażać by mogli ja k o interesow ane a przytem czy w ich oczach zasługiw ałyby na u w ag ę? A nadew szystko, czyż m ogą oni uznać za trafne rad y tego, kto sobie w najw ażniejszych spraw ach życia narodow ego trafnie rad zić nie um iał?... P ognębiające dowody naszej poli­

tycznej słabości i b ra k u rozum u w czasach państw a najśw ietniejszych, (o tern w szystkiem co później zaszło nie w spom inając), pow inny nas wstrzym ywać raz na zaw sze od wszelkich zach cian ek w tym względzie i z góry tego rodzaju usiłow ania, należy nam uw ażać ja k o bezcelow e. Pow inniśm y się zadow olnić, jeżeli naprzód sobie dobrze poradzić, a następnie skutkiem

(10)

dobrej rad y , odpow iednio i sk utecznie d la naszych n a ­ rodow ych interesów działać potrafim y. Z w łaszcza, że nadchodzi chw ila dziejowa, w której nasz rozum poli­

tyczny n a cigżksj będzie w ystaw iony próbę. N asza przyszłość, nasz rozwój m oralny i społeczny, nasz po­

stęp ekonom iczny — jed n em słowem — nasz b y t za­

leży od tego, j a k się w obec sp raw y niem iecko-rossyj- skiej zachow yw ać będziem y. G rozi nam w ielkie n ie­

bezpieczeństwo, gdyż pokusy będ a silne.

O bydw ie strony, to je s t N iem cy i R ossja, p rzy ­ gotow ujące się do olbrzym ich zapasów , będą m iały w tem swój in teres ab y nas za sobą pociągnąć — nie licząc tych z pom iędzy nas którzy, niestety, ja k o re ­ k ru ci i żołnierze z obydwóch stron przeciw ko w łasnym braciom w alczyć b ęd ą zm uszeni. P ropozycje n ajro zm a­

itsze, w ezw ania, p ro klam acje, obietnice ustne i piśm ien­

ne , w szystko to będzie u ż y te m , aby nam zam ącić w głow ie i popchnąć w k ie ru n k u dla nas może n a j­

szkodliwszym . P olitycy ta k rossyjscy ja k i niem ieccy będ ą grać n a najw znioślejszych i najczulszych strunach naszego ducha, a to je d y n ie w celu, abyśm y posłużyli, chociaż na chw ilę — do o słab ien ia groźnego p rzeciw ­ n ik a. Co się z nam i potem stanie, to m niejsza! To nas a nie ich obchodzić pow inno. Jeżeli się dam y w ypro­

w adzić w pole i pozwolim y się złowić n a rozm aite sztuczne przynęty, je ż e li się okażem y rów nie dobro­

dusznym i, to je s t niepopraw nym i ja k zaw sze, — to z a ­ służym y n a los ja k i nas spotka. N ie w ierzyć a n i ros- syjskim , ani niemieckim obietnicom je s t pierw szym n a ­ szym obowiązkiem. A nie w ierzyć dlatego, że pro sty rozum n ak a z u je nie ufać wiekowem u wrogowi. Chociaż w y p ad k i m ogą się ta k pokierow ać, że chw ilow o n ie­

przy jaciel może się w p rzy jaciela zam ien ić, j a k to

(11)

m am y p rz y k ła d u a A ustrji, ;— to i w takim razie, ty l­

ko f a k t a , m oga nas o tej nowej przyjaźni zapewnie.

P o w tarzam y d o b itn ie: tylko f a k ta . N ajśw ietniejsze obiet­

nice n ie p o p arte stósow nem działaniem —- nie pow inny nas w zruszyć i do ja k ic h ś przedw czesnych czynów za­

chęcić. Jeżeli w polityce, naw et tra k ta ty nie obow iązu­

j ą (m ocniejszego rozum ie się), to cóż dopiero mówić o obietnicach daw anych tem u, kto o ich niedotrzym anie i o w y n ik łe ztąd krzyw dy d la siebie, z bronią w ręk u upom nieć się nie m oże! A tak ie je s t w łaśn ie położenie nasze. D yplom acja n iem iecka i ro ssy jsk a nie zaw acha się ani n a chwilę, gdy upatrzy sposobność korzystnego w y zy sk an ia nas d la swoich p la n ó w , nie wspólnego z naszym rzeczyw istym pożytkiem nie m ających. N ie­

stety, jesteśm y n aro d em o k ró tk im w zroku i o ta c z a ją ­ cych nas p rzep aści nie w idzim y. D ałby Bóg, abyśm y w sid ła zastaw ione nam przez naszych n ajserdeczniej­

szych nie w p ad li! U m ieją zaś zastaw iać j e tak zręcznie i tylę razy się vr nie ju ż łap aliśm y , że się łatw o i teraz w sieć in try g niem iecko-rossyjskich, dostać możemy.

IV.

J a k m ówiliśm y wyżej, niebezpieczeństw o je s t wiel­

k ie z obydwóch stron, niem ieckiej i ro ssy jsk iej — lecz nie z każd ej stro n y je d n ak o w e. W przypuszczeniu czyn­

nego starcia m iędzy R ossją a Niem cam i, niebezpie­

czeństw o ze strony tych ostatnich d la n a s będzie bez porów nania w iększe ju ż przez to samo, że ten nasz n iep rzy jaciel je s t i siln iejszy i zręczniejszy — przy ­ najm n iej, dopóki losy niem ieckiego C esarstw a ks. Bis- m ark trzy m a w swej praw dziw ie żelaznej praw icy.

(12)

10

Ś ro d k i więc, m ogące się użyć w zam iarze w y zy sk an ia n as d la o słab ien ia R ossji, bedą się odznaczać n ie w ą t­

pliw ie tym nieporów nanym artyzm em , cechującym do­

tychczas w szystkie dyplom atyczne k o n certa ks. Bis- m arka. R ossyjscy mężowie stan u , ja k k o lw ie k ta k ż e m istrze fałszu i obłudy, i przy zielonym stole in try g dyplom atycznych gracze nie pospolici — są ubezsilnieni do pew nego stopnia obecnem położeniem sw ojego k raju .

Nihilizm n u rtu jący w szystkie w arstw y tego o lbrzy­

miego • państw a, ta k o d d ziały w a na żywotność je g o or­

ganizm u ja k choroba m lecza pacierzow ego na stan zdrow ia pojedynczego c z ło w ie k a : z a b ija go fizycznie i m oralnie. A ja k k o lw ie k porów nanie życia całego n a ­ rodu z życiem jed n o stk i, ścisłe przeprow adzić się nie da, gdyż n aro d y nie u m ierają, chociaż państw a giną, — to w każdym razie, śm iało tw ierdzim y, że k a ż d a cho­

roba m oralna i to jeszcze ta k straszna, j a k ą je s t n ih i­

lizm ro ssy jsk i, o słabiać musi w w ysokim stopniu spo­

łeczeństw o, k tó re n a nią cierpi. O bjaw y tej zarazy u k a ­ zujące się w najw yższych ro ssy jsk ie h sferach, p a ra li­

żuj ą i u b ezw ład n iają d ziałan ia rz ą d u we w szystkich bez w y jątk u kierunkach. Ludzie najb ard ziej naw et e n e r­

giczni i czynni, pom im ow oli u le g a ją odrętw ieniu w obec sta n u rzeczy przejm ującego ich słuszną trw ogą i prze­

rażeniem . N iem a bohatera, a tern bardziej zw yczajnego człow ieka, któregoby myśl, że za chw ilę w yleci w p o ­ w ietrze, lub że pierś jego będzie przeszy ta k u lą albo sztyletem — nie p rz e jm o w a ła zim nym dreszczem i nie o sła b ia ła duchow ej energji, ta k potrzebnej tym , od których losy państw a zaw isły. Oto je s t n ajsłab sza stro ­ na R ossji i z tej N iem cy n ie om ieszkają skorzystać.

Co zaś do stosunków , ja k ie m inistrowie i dyplo­

maci rossyjscy z P o la k a m i zaw iązać by pragnęli w r a ­

(13)

11

zie g d y b y w idzieli, że ci ostatni do czegoś im się przy­

dadzą, — to z d a je nam się, że obietnice i przyrzecze­

n ia k tó re by nam robić mogli, sa ta k niepew ne i nie o kreślone — że nam oezów nie zam ydlą i że się im uw ieść nie dam y. Po za g ranicam i p rak ty k u jącej się po dziś d zień polityki bezw arunkow ego posłuszeństw a i tę p ie n ia w szystkiego co polskie, i ze względu na po­

łożenie w łasn e oraz system staroruski — ta k polskiem u duchow i przeciw ny (obecnie nie w iadom o z ja k ie m szczęściem i n a ja k długo przez hr. Ignatiew a w pro­

w adzony a przez cesarza A lek san d ra III. popierany) rząd R ossyjski nie może polskim poddanym swoim, u k azy w ać jaśn iejszy ch horyzontów przyszłości i trzeba by dziw nego zbiegu w ypadków i nadzw yczajnego p rz e ­ w rotu w łonie sam ego p aństw a R ossyjskiego, aby sto­

sunki p olsko-rossyjskie in n ą niż dotychczas postać przy­

b rały . Lecz j a k daw niej o A ustrji, ta k dziś o R ossji pow iedzieć m ożna, że j e s t k ra je m n iesp o d zian ek : je s t o na obecnie w stan ie ferm entu, z którego, nic nie w ia­

domo je sz c z e co się w ytw orzy, i o je j przyszłości ż a ­ dnych przepow iedni robić nie należy, gdyż praw dopo­

dobnie j a k w iele innych przepow iedni, b y ły b y one f a ł­

szyw e. To tylko pew na, że siła w ypadków pcha j ą do starcia z N iem cam i, — na je j chw ałę czy zgubę?

któż w ie? . . .

V.

Jeżeli kiedy, to bezw ątpienia w rozw ażanej przez nas sp raw ie, da się zastosow ać chrześcijańskie a więc zaw sze praw dziw e zd an ie: „nie zb adane są drogi O patrz­

ności !“ R o ssja n a czele słow iańskiego św iata ze sztan­

(14)

12

darem panslaw istycznym w dłoni staw ajfjca do w alk i z N iem cam i, zaiste, dziw ny i zdum iew ający w idok!....

Ow a to R ossja, k tó ra do P io tra W ielkiego, n ie tylko ze Słow iańszczyzna, ale i z Europą, nic w spólnego nie m iała. W drugiej połow ie siedm nastego w ieku, spoty­

kam y j ą w liistorji jeszcze ja k o Moskwę (Moscos, Mos- kow iten, M oscovites). P o trzeb a było u k azu K a tarzy n y II, aby sta rą M oskw ę urzędow o zam ienić n a nową R ossja, a M oskali n a Rossjan, ta k ja k teraz, R ossja zm ieniła się n a Ruś — a rossjanin — na ruskiego, a nie ros- syjskiego człow ieka (ru sskij = r u ssk ij czetawiek). Być może, że niedługo, po p rzen iesien iu stolicy do M oskwy

—"• ja k rad zi p. A ksakow — znowu dzisiejsza Ruś, po starem u Moskwą n azy w ać się będzie. N azy w ająca się ta k czy owak R ossja, nie przestanie być tern ozem je s t w isto cie: w ielkiem , potężnem , bo przeszło ośm dziesię- eio m ilijonow em — lecz źle i po a z ja ty c k u w ew nątrz rządzonem państw em , a na zew nątrz kierującem się zawsze p o lity k ą zdobyczy. O dkąd daw ne W . Ks. Mo­

skiew skie, stało się cesarstw em R ossyjskiem , jed y n y m celem je g o polityki b y ł zabór i rozszerzanie granic, inne cele b y ły p o k ry w k ą tego je d y n e g o i głów nego celu. I teraz naw et, k ie d y niepom ierny w zrost N iem iec, sta je się groźnym d la znaczen ia i w pływ u R ossji i kiedy um ysły bystrzejsze u w a ż a ją ja k o nie u n iknione orężne starcie dwócli potężnych sąsiadów , p olityka R ossji dąży niezm iennie w jednym i tym sam ym , a do­

tychczas zaw sze szczęśliw ym k ie ru n k u podboju i ro z ­ szerzania gran ic. Jeżeli nie p rz y ja z n e okoliczności ja k n a teraz w strzy m u ją je j postęp w E u ro p ie, to w Azji, otrzym uje ona zdum iew ające rezu ltaty , ta k w ielkością obszarów zdobyw anych za a z ja ty c k ich w ładcach — j a k i pow iększeniem swego znaczenia i w pływ u w tam ­

(15)

13

tej części św iata. U siłow ania A nglji przeszkodzenia postępow i R ossji w Azji, na czas ja k iś moga się o k a ­ zać skuteczne, lecz p o w iad am y : n a czas ja k iś, — osta­

teczne je d n a k w yniki d ziałań rossyjskich w Azji, będą, d la niej tryum fem zupełnym , a to z tej przyczyny, że p o lity k a R ossji w A zji środkow ej, je s t wzorem prze­

biegłości i zręcznośri, co w połączeniu z rzeczyw istą potęgą i odpow iedniem i m aterjaln y m i środkam i czyni j ą tam niezw yciężoną. O czem się zresztą Anglicy, w ła ­ snym kosztem , nie długo p rzek o n ają.

W E uropie, od chwili p ow stania C esarstw a N ie­

m ieckiego, rzeczy te R ossji w ogóle idą trudniej -—

zaczepiać i zw yciężać j a k to daw niej byw ało — nie m ożna — a przeciw nie, trz e b a się bronić i pilnie u w a­

żać, aby tego co się trzym a, nie stracić. P o lity cy ros- syjscy nie m ogą sobie darow ać błędu ja k i popełnili przez dozw olenie utw orzenia jedności niem ieckiej. — W spom nienie tego błędu zatruw a im każdy dzień, k a ­ żdą godzinę — rad zib y go w szystkiem i siłam i n a p ra ­ wić, ale to trudno, bardzo trudno.... O statn ia w ojna w schodnia dow iodła, ile się krw i ro ssy jsk ie j przelało, ile m ilijard ó w w ydało na darm o — je d y n ie dla tego, że N iem cy niechciały a b y R ossja owoc swych trudów zeb rała. I ta k będzie zaw sze — dopóki drugi G run­

w ald — lub d ruga P o łtaw a, zm ieniając k a rtę w schod­

niej E u ro p y — nowych losów dla słow iańskich i g er­

m ańskich ludów nie w ytw orzą. — Obecnie, d w a o l­

brzym y p a trz ą z nieufnością n a siebie, w y szukując s ła ­ bych punktów , aby w nie przy pierw szej sposobności ud erzy ć — a je d n y m z n ajsłab szy ch punktów obydwóch

— są ich w łaśni, polscy pod d an i.

(16)

14

VI.

R o zp atru jąc się w uaszycli sto su n k ach i położeniu • ja k n ajch ło d n iej, nie przecen iając w niczem n aszej m o­

ralnej i m aterjaln ej w artości, ja k o in telig en cji i ja k o kilkunasto-m ilijonow ego narodu, — przyznać w yp ad a, że przedstaw iam y p ew n ą siłę, z k tó rą , czy to nasz p rzy jaciel czy nieprzyjaciel rachow ać się pow iuien. Z a ­ przeczenie te j siły, lub je j nieśw iadom ość, w ypadnie na złe tem u mocarstwu, k tó re w p rzy szły ch swoich d z iała­

niach, nie będzie usiłow ało m ogących z niej w ypaść korzyści, spożytkow ać d la siebie. Ani N iem iec, ani R ossji o ta k ciężką ig n o ran cję tego co się w ich w ła ­ snych granicach dzieje, p osądzać nie n ależy i z pew no­

ścią ta k ie posądzenie byłoby z g ru n tu fałszyw e. Co do nas sam ych, to zważywszy, j a k położenie nasze je s t ciężkie i tru d n e, do ja k ie g o stopnia przez podzielenie n a części jesteśm y osłabieni i pozbaw ieni możności j e ­ dnolitego działania n a drodze jaw n ej i legalnej — nie pow inniśm y się unosić zbyt w ygórow anem m niem aniem o siłach uaszych, lecz rów nież nie należy nam up ad ać n a duchu, bezw ładnie ręce opuścić i m ów ić: „niestety, jesteśm y n ic z e m !“ — N ie tylko bow iem nie jesteśm y niczem, lecz przeciw nie, jesteśm y m oralną i m a te rja ln ą siłą, m ającą znaczenie i d la siebie sam ych i dla d ru ­ gich. N a dowód tego, niech nam posłuży G alicja. Czyż rz ą d au strja c k i nie u w aża tej prow incji, zw łaszcza w obecnem położeniu politycznem m onarchji, ja k o wa- żuą je j część składow ą i podporę jedności państw ow ej, a nie w ątpliw ie w pom nożeniu siły w ojskow ej P ań stw a ja k o je d n ą z prow ineyj najużyteczniejszych i n a jp o ­ trzeb n iejszy ch ? — P rusy, gdzieśm y n ajsła b si liczebnie,

(17)

15

koniec końcem z d ła w ić nas nie m oga — nie tylko n as — a le naw et biednego lu d u szląskiego — chociaż w środkach nie p rz e b ie ra ją . A przecież tam siłę n aszą głów nie nie ilo ść , a ja k o ś ć , to je s t wartość m oralna je d n o s te k , stanow i. R o ssja, z całym barbarzyńskim , a dziś n a p ó łogłupiałym ze stra c h u despotyzm em sw o­

im, czyż nas zatracić p o trafiła? T rzeba jej oddać sp ra ­ w iedliw ość, że ro b iła co m ogła, aby im ie polskie zg ła­

dzić z oblicza ziemi. Od ro k u 1863, użyto tak dzikich i oburzających środków w y tę p ie n ia polskiego żyw iołu w obrębie p ań stw a R o ssy jsk ieg o ; zadano tyle krw aw ych i bolesnych r a n ; żądza zniszczenia i ru in y b y ła ta k szalona, że znaleźli się n aw et R ossjanie, których ta or- g ja zap am iętałej ty ra n ji p o ru sz y ła i stanow czo je j byli przeciw ni. Lecz głosu ich nie słuchano i z zaw ziętością bez p rz y k ła d n ą w dziejach p rzeprow adzano system n iszczen ia — którego owocem b y ł — nihilizm . P o la­

ków ostatecznie nie w y tę p io n o , a naru szen ie w szystkich p raw boskich i ludzkich — relig ji, -własności, ję z y k a — sprow adziło n a całe państw o p rz e s ile n ie , w strząsające nim do g ru n tu ; a je d n ą z w ybitnych ofiar w ynikłego ztąd chaosu b y ł w ła śn ie te n , za którego zezwoleniem, k w itn ące niegdyś k rain y , na d z ik ie i bezpłodne za­

m ieniono pustkow ia...

D aw niejsza A u s tr y a , a d zisiejsza A ustro-W ęgier­

s k a m onarchya, nie m a interesu w uciskaniu polskiego żyw iołu i ta najnieszczęśliw sza daw niej część Polski, G alicy a, obecnie liczy się do najszczęśliw szych. Ulgi i u stęp stw a porobione Polakom przez rząd w iedeński w ostatnich c z a sa c h , nie tyle w p raw d zie pochodzą z m iłości domu habsburgskiego do swoich nie zupełnie dobrow olnie przyłączonych polskich p o d d a n y c h , j a k raczej z potrzeby oparcia się, na jed n ej z narodow ości

(18)

16

słow iańskich w s k ła d m onarcliji w cliodz^eyck , k tó rej ta k ż e in teresem je s t p odtrzym anie p ań stw a, rządzonego k o n s ty tu c y jn ie , cieszącego si§ praw dziw ą w olnością — oraz zapew niającego w szystkim swym poddanym uży­

w anie praw człow ieka i o b y w a te la , k tó ry ch to praw , p rzed staw iciele tejże sam ej n a ro d o w o śc i, b ę d ą c y pod pano w an iem sąsiadów , są pozbaw ieni w sposób bardzo bolesny i u p o k arzający . W szyscy P olacy m uszą p atrzeć z uznaniem n a to w szystko co w o statn ich k ilk u n astu la ta c h rząd c e sarza F ra n c isz k a Jó zefa uczynił d la G a- licyi, i p rz y z n a ć , że rz ą d łączący wdzięczność p o d d a ­ nych z' pom nożeniem w ew nętrznej je d n o śc i i potęgi m onarchji je s t rząd em rozum nym i dobrym .

P raw d ziw y ro zsąd ek i ta k t polityczny, których dow ody nie w ątpliw e złożyli G alicjan ie w p rzep ro w a­

dzeniu n ajżyw otniejszych interesów sw ojej prow incyi, ułatw iw szy sw em um iarkow aniem i cierpliw ością w sp ó l­

ne zbliżenie się rządzących i rządzonych — p rzek o n ały n a jlep iej, że porzucenie w ielkiej, idealnej po lity k i, a n a ­ tom iast działalność w dziedzinie rzeczyw istości, je s t dla nas n ajp ew n iejszą drogą -— po k tó rej id ąc nie z a b łą ­ dzimy.

V II.

Czyż porozbiorow e dzieje naszego n aro d u nie są w zniosłym lecz sm utnym obrazem tego, do czego dojść może n aró d k ie ru ją c y się p olityką sercowej ro- rnantyczności ? S ym patje i a n ty p a tje — żądze i p rag n ie­

n ia — m iłośćie i nienaw iści — poryw y duchow e i ta ­ kież u p ad k i, oto czy n n ik i naszych d z ia ła ń p o rozbioro- w ych. W ia ra w przy jaźn ie k tó re k ła m a n o ; ufność w przy ­

(19)

17

rzeczenia których dotrzym yw ać nie m yślano; ofiary i ry cersk ie pośw ięcenia d la ty c h , k tó rzy n as z zim ną k rw ią w yzyskiw ali w sposób n ie g o d n y ; niepam ięć z u ­ p e łn a istosnych w arunków naszego istn ien ia i niczem n ie uspraw iedliw ione i n a niczem nieoparte n ajśw ie­

tn iejsze n ad zieje — oto n asza porozbiorowa polityka!....

Cośmy n a niej s tr a c ili, do czego n as ona doprow a- d z iłła — w iem y to w szyscy...

Lotność polskiego um ysłu i serca je s t ta k w ielka, iż z ia rn k o p ia sk u rzucone n a szalę losu zdającego się polepszać n asze polityczne położenie, je s t w stan ie w zbudzić w nas ra d o ść nie do opisania. B udow ać zam ki n a lo d z ie , przychodzi nam z zadziw iającą łatw ością i pod tym w zględem jesteśm y architekci nieporów nani.

G dybyśm y w innych kierunkach byli ta k w ytrw ali ja k jesteśm y w tw orzeniu tęczowych gm achów fantazyi, dopraw dy, bylibyśm y w ielkim narodem . Ile n ajp ię k n ie j­

szych sił d u c h o w y c h , ile n ajszlachetniejszych ofiar, zm arnow aliśm y n a puszczanie b aniek m ydlanych, obli­

czyć się n i e d a , lecz to pew na — że straty są olbrzy­

mie. L a d a słów ko d y p lo m a ty c z n e , la d a arty k u lik pół- urzędowy, la d a ro zporządzenie w gruncie bez rzeczy­

w istego zn aczen ia, w y sta rc z a , ab y nas w prow adzić w stan gorączkow y, w którym się z n a jd u ją c , n ajd zi­

w aczniejsze, i co g o rsza, najfałszyw sze — a przez to sam o najszkodliw sze dla siebie w ysnuw am y wnioski.

Z d aje się je d n a k , że ostatniem i czasy, tem peram ent nasz u le g ł niejak iem u ochłodzeniu. Z anadto niebacznie, zanadto po m łodzieńczem u szafow aliśm y k rw ią naszą, aby organizm tego nie odczuł. G dyby w istocie tak było, pow innibyśm y się szczerze u cieszy ć: życie poli­

tyczne rozw ija się i podtrzym uje rozumem — nie sercem.

N ajp ięk n iejszy fa k t naszej historji U nia L itw y z Ko- 2

(20)

r o p ą , je s t czynem rozum u nie serca. W ięk szy ch m ę ­ żów stan u n ad tw órców zw iązku dwóch w olnych lecz w rogich n aro d ó w , P o lsk a nie m ia ła . Ź ró d ło U nji le ­ żało nie w sy m p a tja c h , nie w jed n o ści uczuć i p ra ­ gnień narodow ych, bo kto sie dziś b ił — ju tro sie k o ­ chać nie mógł, — lecz w dobrze zrozum ianym in teresie w spólnej obrony od N iem ców i M oskali (tych sam ych, k órzy dziś Słow iańszczyznę zbaw ić m a ją !) G dyby po­

dobnych faktów w dziejach naszych było w ięcej; gdyby p o lity k a B olesław a Chrobrego, Z ygm unta Starego i S te ­ fana B atorego b y ła z n alazła w iernych i zdolnych n a ­ śladow ców ; gdyby nasi wielcy w o jo w n icy 'm ieli za to ­ w arzyszów rów nie w ielkich dyplom atów , ~ czyli innemi słow y, gdyby panow ie w ielcy k an clerze byli rów ni p a ­ nom wielkim h e tm a n o m , nieznaleźlibyśm y się w ta k op łak an y m stanie , w ja k im się obecnie znajdujem y.

K iedy sąsiedzi nasi rośli w potęgę i z n a c z e n ie , my, przez n ierząd i samowolę n a w e w n ą trz , a przez brak praw dziw ych m ężów stanu i dyplom atów n a zew nątrz, staczaliśm y się w p rz e p a ść , w którejśm y śm ierć poli­

tyczną znaleźli. N ie N iem com , nie M oskalom , należy przypisyw ać n a sz ą zgubę; to co zrobili z n a m i, robią w szystkie państw a ze słab y m i i rozbitym i sąsiadam i.

Myśmy to sam i — a nie kto in n y — grób nasz w y ­ kopali. N asze błędy, nasze w y s tę p k i, p rzyczyniły się do naszego upadku. O bw iniać P russy, A u strją i Eos sją, o t o , że P o lsk a J a g ie llo n ó w , s ta ła się P o lsk ą Sasów — to fałsz i kłam stw o historyczne. Zwalać w inę n a d ru g ic h , w ygodnie — lecz czy sp raw ied li­

w ie , z w ła sz c z a , gdy f a k t a m ów ią in aczej?... P ra w d a je s t ja k lekarstw o — nie p rz y je m n a , ale zdrow a, i le p ie j, że j ą sobie sam i pow iem y, niż gdy j ą nam przyjaciele w form ie ozłoconej a czasem i nie-

(21)

19

ozłoconej p ig u łk i, do przełk n ięcia podadzą. Że winy i w ystępki przodków naszych były w ielkie, mam y nie zbity dow ód o te m , że w szelkiem i siłam i staram y sie zm azać pierw sze, a popraw ić z d ru g ic h ; że nie chcemy w uiczem być podobni do tych dziadów i pradziadów n a ­

szych, którzy honor swój a z nim i Ojczyznę n a pastw ę wrogów w y d ali; że nakoniec pośw ięceniam i i ofiarami bez g ra n ic , potokam i łe z i k r w i, chcem y ich grzechy okupić i w ydobyć z u p a d k u i poniżenia w ja k ie nas pogrążono — je d n e m słow em , nie możemy znieść hańby w ziętej w sp a d k u po ojcach naszych. Z tego to po­

czucia godności narodow ej, oraz pragnienia odzyskania p raw i wolności n a s z e j, pochodzą w szystkie porozbio- row e objaw y n aszej działalności. Z goryczą wyznać m usim y, że w id n ieje w nich ten sam b ra k rozumu i zm ysłu politycznego, który nas ta k niekorzystnie od innych narodów w yróżnia, a zarazem tyle szkody przy ­ nosi. S e rc e , nieszczęśliw e serce nasze i gorąca imagi- n acya, — sp ro w ad zają na n a s szeregi k lę s k , z których zaled w ie odetchnąw szy, do nowych, a rów nie nieszczę­

śliw ych rzucam y się zapasów . P ew ną pociechę stanow i je d n a k w idoczny przew rót w naszych pojęciach doko­

n an y ostatniem i c z a sy : przestaliśm y m niej rachow ać n a zagranicę, a więcej n a siebie samych. Dziś każd y P olak p o jm u je, że ep o k a buntów , tajem nych zprzysiężeń i zbrojnych wybuchów popartych zagraniczną interwencją bezpow rotnie m inęła, i że tylko drogą w y trw ałej, cier­

pliwej organicznej w ew nętrznej pracy, przyszły byt naszego n aro d u może być zapew niony, bez w zględu czy sto su n k i polityczne b ę d ą dla nas p rzyjazne lub nie.

Rzecz p ro sta, je żeli zaw iści i zazdrości państwowe N iem iec i R o ssji, w p ły n ą n a osłabienie ucisku, który n as gniecie o b e c n ie , o tyle sp raw a nasza się popraw i.

2*

(22)

20

Lecz bedzie n ajlep iej , gdy licząc li ty lk o na w łasn e siły, będziem y się sta ra ć rozw ijać w ew nętrznie ta k w m oralnym j a k i w m aterjaln y m k ieru n k u . A potrzeba nam niepospolitej energji i w ytrw ałości, abyśm y w tych w aru n k ach , w ja k ic h się zn ajd u jem y pod panow aniem p ru sk iem i ro ssy jsk ie m , mogli to czynić w idocznie i szybko j a k tego w ym aga postęp i cyw ilizacja. K lęski sprow adzone następstw am i p o w stan ia 1863 r o k u , do dziś d n ia d a ją się odczuw ać n a d e r boleśnie, a n ajb o ­ leśniej na L itw ie i Kusi. D ziesiątek la t będzie potrzeba

d la z a ta rc ia śladów bezrozum nego gospodarow ania n ie ­ proszonych reform atorów , k tórzy bez względu n a n a j­

prostsze zasady p ra w a i m oralności z lekkiem sercem i um ysłem w p ro w ad zali zgubny zam ęt w stosunki spo­

łeczne i ekonom iczne. K ró lestw o , i ta k n azw an e gu­

b ern ie południow o-zachodnie byłyby praw dziw ie szczę­

śliw e , gdyby im lepszy lo s , ta k d o tąd zaw istny, do­

zw olił odetchnąć pod ja k im ś nie ju ż praw dziw ie lib e­

raln y m , ale lu d zkim r z ą d e m , k ie ru ją c y m się z a sad am i choćby najum iarkow ańszej spraw iedliw ości. M ożemy za p e w n ić , że nie m arzą one o żadnych politycznych przew rotach n a w ła sn ą r ę k ę , lub o ja k ie jś b e z w a ru n ­ kow ej niepodległości — lecz nie m niej nie omylimy się tw ie rd z ą c , że najgoręcej p ra g n ą zm iany system u dotychczasowego rz ą d z e n ia , sy ste m u , k tó ry gdy b y nie b y ł zdum iew ający swem b arb arzy ń stw em i ciem notą oraz zgubnem i s k u tk a m i, ja k ie n a całe państw o sp ro ­ w ad za, m ożuaby nazw ać dziecinnym i śm iesznym , tak dalece je s t ze zdrow ym rozsądkiem w niezgodzie.

T rz e b a być zm uszonym żyć pod takim system em — w cale nie słow iańskim — ab y zro zu m ieć, j a k k ażd a m yśl, j a k k aż d y k ro k , k a ż d e d z iałan ie m ające n a celu rzeczyw iste dobro ogółu — choćby w n ajdrobniejszym

(23)

21 -

za k resie — je s t trudnem — niem al niepodobnem . J a ­ kie p rzep isy , ja k ie szykany, ja k ie a z jaty ck ie w ykręty sp o ty k a sie w szedzie, gdzie sie m a do czynienia z przedstaw icielam i opiekuńczego rząd u ! N adludzkich zaiste trz e b a w ysileń, aby w tej ciągłej, m ęczącej i nu­

żącej niew ym ow nie w alce ze złą w o lą , nie upaść i w ytrw ać w obronie najdroższych praw, ju ż nie oby­

w atela, bo o tem m ow y niem a, lecz człow ieka. A takim je s t los P olaków poddanych cesarstw a Rossyjskiego, a w części i cesarstw a N iem ieckiego. W w arunkach op łak an y ch m aterjalnego b y tu ; w nieustannych k ło p o ­ tach o chleb pow szedni; z p a lą c ą tro sk ą w sercu o w y­

chow anie i ośw iatę swoich d z ie c i; bez możności w y­

ra ż a n ia leg aln ie sw ych n ajsłuszniejszych ż ą d a ń , żyją oni j a k n iew o ln icy — przygnębieni — lecz nie upadli n a d u c h u , a przeciw n ie w ierzący w O patrzność, w ie­

rzący w S praw iedliw ość W ie k u is tą , k t ó r a , najcięższe w iny —• rów nie ciężką p o k u tą , okupyw ać dozw ala...

V III.

M yślą przew o d n ią m niejszej pracy b y ła g o rą­

ca chęć ostrzeżenia i ochronienia um ysłów szlache­

tn y c h , lecz łatw o z a p a ln y c h , ja k ic h je s t m iędzy nam i m n ó stw o , od złudzeń i m arzeń , m ogących sprow adzić n ajg o rsze n astęp stw a. P raw dopodobieństw o zbrojnego starcia m iędzy N iem cam i a R ossją może w istocie od­

działać podniecająco n a naszą im ag in acją i w yw ołać ob jaw y d ziałaln o ści przedw czesnej i niew łaściw ych w y­

stąp ień . Od ta k ic h n iedojrzałych poryw ów , pragniem y kraj cały, to j e s t , w szystkie ziem ie dawnej P o lsk i ustrzedz i ochronić. P rzy szło ść n asza je s t w naszych

(24)

22

i rek ach niechże Bóg strz e ż e , abyśm y j ą sk rzy w ić m ieli lekkom yślnem i n ietak to w n em postępow aniem . N ie zapom inajm y, że w ojna R ossji z N iem cam i—k tó ra z n atury rzeczy musi być prow adzoną n a naszem ter- rytorjum , to je s t w g ran icach daw nej R zeczypospolitej, to dla nas szereg ciężkich p rzejść i krw aw y ch ofiar, z których nie prędko się podźw igniem y — a korzyści, k tó reb y z w ojny tej w yniknąć m ogły, drogo nam o p ła ­ cić przyjdzie. Chcem y w ięc u strzed z od złudzeń, bo te nas zaw sze g ubiły —■ a w naszem położeniu a n i się łu d z ić , ani m arzyć na ja w ie nie w olno. W praw dzie całe nasze postępow anie w ciągu k ilk u n a stu la t o sta ­ tnich d o stateczn ie p rzekonyw a, ja k dalecy jeste śm y od w szelkich idei i m arzeń rew olucyjnych, których p ro ­ pagow anie niep rzy jaciele nasi zaw sze nam zarzucali.

W żadnem społeczeństw ie teorje rew olucyjno-socjalne ta k m ało nie znalazły oddźw ięku ja k w społeczeń­

stw ie polskiem , chociaż żadne nie m iało b y więcej p ra ­ w a żądać praw dziw ej rew olucji w obecnych sw oich stosunkach. G nieceni przez M oskali i N iem ców , żywcem odzierani ze sk ó ry przez żydów, słusznie możemy być nie zadow oleni z naszego stan u i prag n ąć, aby tak o w y uległ ja k n ajsp ieszn iejszej zm ianie. Sm utne położenie nasze nie popchnęło n as do ag itacji i k n o w a ń n u rtu ­ ją c y c h dziś w szy stk ie p aństw a eu ro p e jsk ie , i śm iało pow iedzieć możem y, że polskie społeczeństw o, należy do najzdrow szych społeczeństw tegoczesnych.

J a k w obecnem k sz ta łto w a n iu sie stosunkówu m iędzy-narodow ych, gdy pokój n a czas ja k iś zd aje się być zapew niony — j a k i na przyszłość — k tó ra je s t brzem ienną nie tylko n ie m ie c k o -ro ssy jsk ą , ale i — co za tem idzie eu ro p e jsk ą w ojną — my Polacy, nie po­

(25)

23

trzeb ujem y zm ieniać naszego p o stęp o w an ia, ani n o ­ w ych tworzyć program ów . W yleczeni z illuzyi zag ra­

nicznych p r z y ja ź n i, od czasu zw łaszcza gdy F ra n c ja liczy n a sojusz z R ossją w przyszłej odw etow ej w oj­

nie ze sw ym w schodnim są sia d e m ; zajęci w ew nę­

trzn ą organiczną p ra c ą ; sk u p ia ją c y sw e siły w cichem oczekiw aniu m ogących zajść w ielkich w ydarzeń — nic ty lk o przestaliśm y być postrachem rządów zachow aw ­ czych , lecz w idzą one te raz w naszym ustroju spó- łe c z n y m , opartym n a relig ji i tra d y c ji, w ał ochronny przeciw ko prądom a n a rc h ji socjalistycznej, ta k zajadle d o b ijającej się p an o w an ia n ad św iatem . P ro sty zaś zdrow y ro zsąd ek i w łasn y in teres w skazuje nam drogę p ostępow ania ta k n a te ra z ja k i nadal. O tern pow in­

niśm y być raz n a zaw sze p rz e k o n a n i, że o ile siły nasze m oralne i m aterjałn e będą w ię k sz e , o tyle sta­

now isko i znaczenie nasze w zrośnie i o tyle czy to N iem cy czy R ossja b ę d ą się z nam i rachow ać. Powin- m ści i obow iązki nasze d ad zą się streścić w k ilku n astęp u jący ch słow ach: k ształcić się i p ra c o w a ć , bo ko kto sobie d o p o m a g a , tem u i Bóg dopom oże; nie w ątpić o przyszłości, o której bądź co bądź zw ąt­

pić nie wolno pod k a rą narodow ego sam o b ó jstw a, za­

p a try w a ć się trzeźw o, bez chorobliw ych, sercow ych uniesień, n a nasze w łasne i m iędzynarodow e polityczne sto su n k i, p a m ię ta ją c że rozum je s t najw yższą w ładzą w św iecie politycznym , i n a k o n ie c , m ieć to najgłębsze p rz e k o n a n ie , że n aród kilkunastom iljonow y w tedy by tylko m ógł zn ik n ąć z oblicza ziem i, gdyby przez zrze­

czenie się praw sw o ich , sam n a siebie w yrok śmierci podpisał. A tego n aród polski nigdy nie uczyni, — bo je g o p ra w a są św ięte. I je ż e li sto la t ucisku przez

(26)

potężnych wrogów nie zdołało go z łam ać, to ufam y, że O patrzność p rzezn aczy ła mu je sz c z e ja k ą ś k a rtę w przyszłej historyi ś w ia ta , i że losy je g o , złe czy d o b r e , w spólnie z losam i innych słow iańskich ludów, rozstrzygać się bedg...

(27)

' ł%

' i S li

, - -v.

t l •' a;

(28)

W K S I Ę G A R N I

K. BARTOSZEWICZ

W K R A K O W IE

można nabyć po z n i ż o n y c h c e n a c h :

A sn yk (E l-y) Cola Rienzi, dramat historyczny z XVI. w. w 5ciu aktach oryginalnie napisany, cena 2 zlr. zniżona na i zlr.

Bartoszewicz Jidjan. Historia literatury polskiej, wydanie II pom no­

żone. Kraków 1868, 2 tomy 5 zlr.

B ulniski. Historja kościoła polskiego 3 tomy. Kraków 1873, cena 12 zlr. zniżona na 6.

B aszczyński. Ameryka i Europa, studjum historyczne i finansowe z kry­

tycznym na sprawy społeczne poglądem. Kraków 1876, cena 5 zlr. zniżona na i ’5o.

Giller. Polska w walce, cena 3 50, zniżona n a '1.50.

Jeź T. T. Historja o pra-pra-dziadku i pra-pra-wnuku, 4 tomy, cena

6*8o zniżona na 2 zlr. \

Jeź T. T. Słowiański Hercog, powieść w 4 toniach, cena 6 . ■ . zn;.-;

żona na 3.60.

Pam iątka dla rodzin polskich, krótkie wiadomości biograficzne o slra- conych na rusztowaniach, roztrzelanych i t. p. od r .lS o i 1S1 3 z przedmową Boleslawity. Kraków 1867, cena 4 zlr. 1: :> .ea..- grafij) zniżona na i'8 o .

Pol Wincenty. Obrazy z życia i natury 2 tomy, cena 4 zlr. zniżona na l-6o.

Schm idt H enryk. Szkic historyczny dziejów 30-letniego panowania St.

Augusta z 8 rycinami rysunku Kossaka i W . Eljasza. Kraków 1872, cena 1-20 zniżona na 50 c.

T h ierry Historja Attylli i jego następców 2 tomy, cena 4-75 zniżona na 3 zlr.

T hierry. Obraz państwa rzymskiego, cena 3 zlr. zniż. na l-8o.

Zacharjasiewicz. Marek P o ra j, pow. z czasów pierwszego rozbioru Rzplitej polsk. Kraków 1876, cena 80 c.

Cytaty

Powiązane dokumenty

blachodachówka na rąbek stojący firmy Ruukki płyta poszycia dachu- Steico Uniwersal 35mm kontrłaty 22x45, łaty 45x36. Rynny metalowe 125mm ,powlekane

Ceny mogą ulec zmianom bez uprzedniego zawiadomienia w przypadku zmian cen przez producenta, zmian podatkowych, przepisów celnych lub innych przyczyn.. Wyposażenie seryjne i

ZASADA OGÓLNA załatwienie sprawy wymagającej przeprowadzenia postępowania dowodowego powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w ciągu miesiąca, a

Jako ostatnie wymienię kwiaty drzew i krzewów : kwiaty czarnego bzu, z którego przyrządza się syropy na zimę lub kwiaty akacji i

Jeśli jednak zablokowanie aplikacji ogranicza sprawdzanie poczty elektronicznej, korzystanie z kalendarza, kontaktów lub dostęp do WiFi oraz VPN, być może warto zastanowić się,

My inaczej nauczać nie możem, bo nauka nasza nie jest naszą, lecz tego, który nas posłał, Jezusa Chrystusa; gdybyśm y wołali inaczej, stalibyśmy się solą

Przedmioty punktowane przy rekrutacji: język polski, matematyka, język obcy, geografia Do klasy o tym profilu zapraszamy absolwentów szkół podstawowych ciekawych świata, otwartych,

Stwierdzono także, że u pacjentów słabo metabolizujących klopidogrel powinno się zastosować większą daw- kę leku lub rozważyć podanie innych leków antyagregacyjnych..