• Nie Znaleziono Wyników

Dlaczego nie chcę pisać o staropolskich samcołożnikach? : Przyczynek do "archeologii" gay studies w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dlaczego nie chcę pisać o staropolskich samcołożnikach? : Przyczynek do "archeologii" gay studies w Polsce"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Oczko

Dlaczego nie chcę pisać o

staropolskich samcołożnikach? :

Przyczynek do "archeologii" gay

studies w Polsce

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (113), 32-50

(2)

32

Dlaczego nie chcę pisać o staropolskich

samcołożnikach?

Przyczynek do „archeologii”

gay studies

w Polsce

H oni soit qui mal y pense

B adaczki fem inistyczne tro p iące ślady tw órczości i aktyw ności kobiet w m i­ nionych w iekach często nazyw ają m etaforycznie swe p o p rze d n icz k i m atk am i, b ab ­ kam i czy p rab a b k am i. C hcąc pisać o hom oseksualności w dawnej Polsce, od sa­ mego początku zd erzam się z d y lem atem term inologicznym . Jak m iałbym nazwać ew entualnych bohaterów m ego arty k u łu , owych „staropolskich gejów ” - m oich „przodków ”? N ie m ogą przecież być oni dla m n ie ojcam i, gdyż sam o użycie tego w yrazu upraw om ocniałoby p a tria rc h a ln y dyskurs; często też zapew ne nie zosta­ w iali oni żadnego potom stw a. M oże prow okacyjnie pow inienem więc pisać o w u­ jach i ciotkach?

O niezw ykle złożonym p roblem ie nazew nictw a pisze obszernie Jo h n Boswell w książce Chrześcijaństwo, tolerancja społeczna i homoseksualność. Geje i lesbijki od p o ­ czątku ery chrześcijańskiej do X I V w ieku1, p ostu lu jąc jednak używ anie term in ó w „les­ b ijk a ” i „gej”, naw et w p rzy p a d k u epok m inionych. N ie chcę jed n ak ta k robić, poniew aż, zwłaszcza w Polsce, nazw y te m ają zwykle ch a rak te r afirm ujący, a jed­ na z d efinicji geja określa go jako hom oseksualistę akceptującego swoją tożsam ość p sychoseksualną i m ającego do niej stosunek afirm atyw ny. N ie m ogę więc pisać

J. B o s w e ll C h rze śc ija ń stw o , to le ra n cja s p o łec zn a i hom oseksualność. G eje i lesb ijki od

p o c z ą tk u ery ch rze śc ija ń skiej do X I V w i e k u , p r z eł. J. K r z y s z p ie ń , N o m o s , K r a k ó w 2 0 0 6 ,

(3)

0 lesbijkach i gejach, odw ołując się do czasów rep resji i opresji. D aw na polszczy­ zna oferowała co praw da całą gam ę określeń opisujących hom oseksualność, p o ­ niew aż jednak ich ponow ne zastosow anie ową opresję upraw om ocniałoby p ow tór­ nie, będę tu m ów ił o ho m o sek su alistach 2 lub osobach hom oseksualnych, nie p ró ­ bując naw et odczarow ać staropolskiego „sam cołożnika” na wzór angielskiego queer czy niem ieckiego Schwul. Ze w zględów em ancypacyjnych stosuję także te rm in „ho­ m oseksualność”, a nie „hom oseksualizm ”, wszak n ik t nie m ów i o „seksualizm ie” 1 „hetero sek su alizm ie”, a raczej o „h eteroseksualności” i „seksualności” .

Ja k ich więc używ ano drzew iej zwrotów? W daw nych te k sta ch pojaw iają się sam cołożnicy (przekład Nowego Testamentu Leopolity, G dacjusz), plugawcy, (pso- tliwi) sodomczycy, sodom ici, sodom iści, gom orczykow ie, m ężołożnicy, g am raci nieczyści i niew ieściuchow ie. S am hom oseksualizm określa się zaś m ia n em pazio- lubstw a, m ężczyńskiej psoty, m ężołożnictw a, tureck ieg o niew stydu, m ężczyzny z m ężczyzną brzydliw ym baw ieniem się, pask u d n y m w schodnim narow em , sodo­ m ią, grzechem sodom skim , psotą sodom ską, choć często tru d n o dociec, o co k o n ­ k retn ie w o sta tn im p rzy p a d k u m ogło chodzić - sodom ią nazyw ano bow iem także stosunki analne z kob ietam i i zoofilię - staropolskie „bestialstw o” .

Relacje na te m at osób hom oseksualnych w Polsce aż po w iek X IX dotyczą n ie ­ stety praw ie w yłącznie m ężczyzn, potw ierdzając tym sam ym fakt o podw ójnej n ie ­ obecności lesbijek jednocześnie jako kobiet i jako przedstaw icielek m niejszości. Z bigniew K uchow icz wysuwa w ręcz a b su rd a ln y w niosek: „M iłość lesbijska nie znajdow ała bow iem w yznaw czyń”3. Były one jednak, p odobnie jak dzisiaj, zapew ­ ne m niej w idoczne i dyskretniejsze, m niej rzucające się w oczy niż mężczyźni. Jedna z niew ielu w zm ianek dotyczy E lżbiety Petrosolinów ny, siostry-seniora gm iny k a l­ w ińskiej w C h m ieln ik u , k tó rą oskarżano o k o n ta k ty lesbijskie i dom agano się dla niej stosu, chcąc w te n sposób doprow adzić do zam knięcia z b o ru 4. Z drugiej stro ­ ny jed n ak ówczesna publicystyka nie tylko donosiła o tak ich p rzy p ad k ach w śród m ężczyzn i kobiet w Turcji, b u d u ją c w te n sposób osm ańskiem u wrogowi czarny PR, ale także postulow ała kary śm ierci dla rodzim ych „niew iast łączących się spo­ sobem sodom skim ” . Po cóż w ięc było dom aganie się kary, skoro przy p ad k i takie m iały n ib y nie istnieć?

S a m te r m in „ h o m o s e k s u a liz m ”, „ h o m o s e k s u a lis ta ” m a r o d o w ó d

d z ie w ię tn a s to w ie c z n y , a p o n ie w a ż je s t o b a r c z o n y s z e r e g ie m k o n o ta c ji m o r a ln y c h , m e d y c z n y c h i p s y c h o lo g ic z n y c h t y p o w y c h d la e p o k i, w y d a je się a n a c h r o n iz m e m .

Z . K u c h o w ic z O b ycza je sta ro p o lskie X V I I - X V I I I w ie k u , W y d a w n ic tw o Ł ó d z k ie , Ł ó d ź 1 9 7 5 , s. 3 0 2 .

A ta k i n a P e tr o s o lin ó w n ę m o ż n a ta k że tłu m a c z y ć ty m , ż e n a le ż a ła o n a d o s ta r sz y z n y g m in y i ty m s a m y m r e p r e z e n to w a ła n ie ja k o „ m ę s k ą ” p o z y c ję w s p o łe c z e ń s tw ie - p a tr ia r c h a ln a k u ltu r a z w y k le p o m ija m il c z e n ie m k w e s tię o d m ie n n o ś c i

i n ie p r z y s t a w a ln o ś c i s p o łe c z n e j k o b ie t, k tó re i ta k n ie m a ją ż a d n e j w ła d z y , n a t o m ia s t p ię tn u je i s u r o w o k a r z e w s z e lk ą o d m ie n n o ś ć u s p r a w u ją c y c h w ła d z ę m ę ż c z y z n . 2 3 4

33

(4)

3

4

P odany w nin iejszy m artykule „re je str” staropolskich doniesień o hom oseksu- alności pochodzi z dostępnych m i opracow ań dotyczących dawnej obyczajowości i erotyki - n ie p row adziłem żadnych w łasnych b a d a ń archiw alnych w tej dziedzi­ nie, nie jest to zresztą zad an ie dla jednego człow ieka. Z aczerpnąłem go głównie z prac Zbigniew a K uchow icza (Obyczaje staropolskie - rozdział Zycie alkowiane - i Człowiek polskiego baroku - rozdział Czarny erotyzm) oraz Janusza T azbira (Dewia­ cje obyczajowe)5. Już sam e ty tu ły zd rad zają stosunek autorów do kw estii hom osek- sualności, któ ra zwykle określana jest w ich p rac ach jako dew iacja, zboczenie, zw yrodnienie, patologia i p ed e rastia (przypom inam , że ów te rm in m a we w spół­ czesnej polszczyźnie znaczenie w ybitnie pejoratyw ne i obraźliw e), choć opisyw a­ ne praw ie jednocześnie przez badaczy zjaw isko utrzym yw ania przez m agnatów harem ów dziew ek i kurew b u d z i u n ic h zdecydow anie m niej pejoratyw ne skoja­ rzenia lu b też nie b u d z i ich wcale. M ało tego, hom oseksualność w ym ieniana jest zwykle jednym tc h em z zoofilią, sadyzm em , m asochizm em , kazirodztw em , p ed o ­ filią, u p raw ian iem seksu grupowego, ek shibicjonizm em , transw estytyzm em i ona­ nizm em , które to kategorie w spółczesna seksuologia w yraźnie oddziela. N ic też dziwnego, że w w ydanej w 1982 ro k u książce K uchowicza Miłość staropolska6 o ho- m oseksualności w spom ina się tylko jednym zdaniem . N ie m a co też zaglądać do Staropolskiej miłości Alojzego Sajkowskiego (1981). Skoro i dziś w iększość polskie­ go społeczeństw a odm aw ia lesbijkom i gejom praw a do uczuć, jakże 25 lat te m u m ożna było to m iano zastosować do „sam cołożników ”?

W daw nej Polsce pom ów ienie o skłonności ho m o sek su aln e (praw dziw e lub w yim aginow ane) było orężem przeciw ko ideologicznym bądź politycznym w ro­ gom, n iekoniecznie żyjącym. „P aziolubstw o” W ładysław a W arneńczyka sugero­ wał D ługosz (karą za nie m iała być p rzegrana bitw a po d W arną)7, p odobnie k ro n i­ karz w yrażał się też o Bolesławie Śm iałym . Później pisano także o W ładysław ie IV W azie, M ichale K orybucie W iśniow ieckim i o królew iczu Jak u b ie Sobieskim , który „w m ężczyznach kochał się aż strac h ” . W p am fletach szydzono, że fo rtu n ę po nim „wezmą chłopcy, w ezm ą Wolscy, Kochanowscy, W yhowscy” . Podobnie m ów iono też o zniew ieściałym jak na gust p olski H en ry k u W alezym (m ającym przeb ite uszy, uperfum ow anym , ubierającym się w w yszukany sposób i otoczonym tłu m em

piesz-Z . K u c h o w ic z O b ycza je s t a r o p o l s k i e .; t e g o ż C z ło w ie k po lskieg o b a ro k u , W y d a w n ic t w o Ł ó d z k ie , Ł ó d ź 1 9 9 2 , J. T a zb ir D e w ia c je o b y cza jo w e , w: t e g o ż S tu d ia n a d k u ltu r ą sta ro p o lsk ą , P ra c e w y b r a n e , t. 4, red . S. G r z y b o w sk i, U n iv e r s it a s , K r a k ó w 2 0 0 1 . W n in ie js z y m a r ty k u le , c h c ą c z a c h o w a ć ja s n o ś ć w y w o d u , c e lo w o n ie p o d a ję o d n o ś n i k ó w d o te k s tó w s ta r o p o ls k ic h i d o k u m e n tó w , d a n e b ib lio g r a fic z n e z n a jd z ie C z y t e ln ik w w y m ie n io n y c h p r a c a ch . W s z y s tk ie c y ta ty , o ile n ie z a z n a c z o n o in a c z e j, z a c z e r p n ą łe m z w y ż ej w y m ie n io n y c h p o z y c ji.

Z . K u c h o w ic z M iło ś ć sta ro p o lska . W zo ry - u c zu c io w o ść - ob ycza je e ro ty c zn e X V I - X V I I I

w ie k u , W y d a w n ic tw o Ł ó d z k ie , Ł ó d ź 1982.

E c h a ty c h d o n ie s ie ń p o b r z m ie w a ją z a p e w n e w Ś p ie w a c h h isto ry c zn y c h N ie m c e w ic z a : „ N ie d a l s ię z d r o ż n y m c h u c io m p o w o d o w a ć , / L e c z , w z ią w s z y s iln ą d ło n ią rzą d u w o d z e , / U m ia ł p a n o w a ć ” .

5

6

(5)

czoszków m alujących tw arze - mignons, z któ ry m i „nadto w łoskim ohydnym n ało ­ gom nie p rze p u ścił”) 8.

K atoliccy publicyści przypisyw ali skłonność do m ężczyzn K alw inow i, a różno- w iercy papieżom : Janow i X III („był sprośnym ep ik u rem , cudzołożnikiem , w sze­ tecznikiem , sodom czykiem ”), A leksandrow i VI („był w szetecznikiem i sodomczy- kiem ro sp u stn y m i ju rn y m , i czarto m b ra te m ”), a także Piusow i V i Juliuszow i III. M nichów i księży nazyw ali zaś „sodom tzykam i i g o m ortzykam i” . D la S tani­ sława O rzechow skiego „R o m an izare” oznaczało „g om orrhizare et sod o m izare” . Z apytyw anie o obcow anie z m ężczyznam i w trak cie spow iedzi zalecały też k się­ żom k atec h izm y i p o ra d n ik i (ciekawe czem u, skoro owa skłonność, jak po d ają ówcześni publicyści, a później pow tarzają za n im i badacze staropolszczyzny, m ia ­ ła w R zeczypospolitej p rak ty czn ie n ie występować?). Rów nież p ro testan ccy d u ­ chow ni przestrzegali: „Sodom ija jest to h an ieb n a nieczystość [...] przed któ rą anio­ łowie uciekają, k tórą d ia b li widząc oczy zaw ierają, k tó rą m ężczyźni z m ężczyzna­ m i p ło d z ą”.

Paweł G ilowski, kalw iński postyllograf, p isał jednak, że m ożni „panow ie n ie ­ którzy ch łopięta trzym ają po te m u ”, a zgorszony W acław P otocki donosił w Ogro­ dzie fraszek: P r z y p a tr z s ię , ja k o g r z e s z ą m ę ż c z y ź n i s z k a r a d z ie , Z a z d r o s z c z ą n a o b o r z e b y k o m , k o n io m w sta d z ie ; W y m y ś la ją p o tra w y , p r o s z k i, m o c n e so k i, M a ło im b ia łe j p łc i, p a s k u d z ą o tr o k i, P r z e c iw n a tu r z e r o z u m p r z y w o d z ą c , a ż z g ro z a .

O „sodom ię” oskarżano też p rzedstaw icieli innych religii, zwłaszcza islam u. Jak pisano, su łta n tu rec k i m iał prócz trzy stu nałożnic tyle sam o „urodziw ych chło­ p iąt dla tejże brzydliw ej cielesności, jako uczeń M ahom etów i na państw ie sukce­ sor”. W ydany w 1678 ro k u po polsku opis Monarchii tureckiej angielskiego posła R icauta podaw ał, że „nauka P latona o m iłości znalazła m iejsce i uczniów w szko­ łach tu re c k ic h ”, i piętnow ał praktykow anie „przeklętego i plugaw ego nałogu so- dom skiej nieczystości”. Liber generationis plebeanorum W aleriana N ek an d a Trepki, zwana później Liber Chamorum - księgą cham ów i będąca obszernym reje strem fałszywych szlachciców oraz zbiorem staropolskich plotek p odaje także (zwróćmy uwagę na te rm inologię), że n ie jak i P iotr K rzysztoporski ze swym służącym obco­ wał „in posticum po tu re c k u i nabaw ieł go fra n ce” .

N ieco więcej w iadom o na te m at życia osobistego możnowładców. K siążę Ja ­ nusz A leksander Sanguszko z D u b n a, m iecznik w ielki litew ski, jak p odaje pam ięt- n ikarz M arcin M atuszew icz, „utrzym yw ał m ężczyzn do am orów ” (jego żona, piękna K onstancja z D enhoffów, dziedziczka w ielkiej fortuny, w róciła do rodziców „nie odbierając od m ęża żadnych dowodów m ałżeń sk ich prócz jednego dzień dobry

8 S. G r z y b o w sk i H e n r y k W a le zy, Z a k ła d N a r o d o w y im . O s s o li ń s k ic h , W r o c ła w 19 8 0 , s. 9; J. T a zb ir H e n r y k W a le zy, w: P o c z e t kró ló w i k s ią ż ą t p o ls k ic h , red . A . G a r lic k i,

(6)

3

6

z ran a a dobranoc w ieczór”), a sw em u kochankow i, K arolow i S zydłow skiem u p o ­ darow ał m iasto K oźm in i siedem naście wsi. Jak pisze ksiądz Kitowicz,

O b m io te m p a sji je g o b y ł ja k i h o ż y m ło d z i e n ie c , n a k tó r e g o w y s y p y w a ł n ie m a l w s z y s tk ie s k a r b y sw oje: te n w ła d a ł s e r c e m je g o , o d z ie r a ł k s ię c ia z p ie n ię d z y , z k le jn o tó w i z te g o w s z y s tk ie g o , c o m u s ię p o d o b a ło ; n ic n ie p o w ś c ią g a ło fa w o r y ta o d ta k o w y c h g r a b ie ż y , ty lk o je d n a b o ja ź ń p o d w r o tu [u p a d k u ] s z c z ę ś c ia , n a n ie b e z p ie c z n y c h fu n d a m e n t a c h s t o ­ ją c e g o . C h o ć je d n a k w y p a d ł z ła s k fa w o r y t, o d c h o d z ił z e w s z y s tk im n a b y tk ie m . P r z e to k a żd y , k tó r y w p a d ł w to s z c z ę ś c ie , u w ija ł s ię r ą c z e g o z ła s k a m i k s ią ż ę c y m i, p ó k i p o le p r z e p ió r c z e s łu ż y ło . W ie lu z ty c h fa w o r y tó w w y s z ło n a s łu s z n y c h o b y w a te ló w i m a j ę t­ n y c h p a n ó w . J e d e n ty lk o K a z im ie r z C h y liń s k i d o z n a ł lo s u p r z e c iw n e g o : o d a r ty z e w s z y s t­ k ic h z b io r ó w , o k u ty w k a jd a n y i d o g d a ń s k ie g o c u c h ta u z u o d e s ła n y , w k tó ry m p o k u t o ­ w a ł la t d w a n a ś c ie .9

Porw anie i uw ięzienie C hylińskiego było zresztą w ynikiem in try g i ojca księcia, w te n sposób pragnącego b ezskutecznie nam ów ić go do pow rotu do żony i „po­ w ściągnięcia jego ro zp u sty ” . M łody książę, za m k n ię ty w p o koju i nastraszo n y ró ­ zgam i, m usiał wydać ojcu „kom endę na piśm ie n a d garnizonem d ubieneckim i rząd n ad całym dw orem ”, a w tedy te n „zaprosił do siebie C hylińskiego i ta k z nim , jako wyżej p o stą p ił” . Po tym incydencie aż do śm ierci ojca Sanguszko

n ie m ia ł ż a d n e g o fa w o r y ta ja w n e g o i k o s z t o w n e g o ja k p r z e d ty m n a s tr a s z e n ie m , ty lk o se k r e tn y c h . A le p o ś m ie r c i o jc a z n o w u ic h m ie w a ł, u tr z y m u ją c w ta k iej fig u r z e ja k p ie r w ­ sz y c h , w c z y m m ia ł g u s t z a ś le p io n y ; w y ją w s z y tr y b u n a ł, k tó r e m u fa w o r y ta , w D u b n ie z o s t a w io n e g o , n ie p o k a z a ł.10

M ożna dom yślać się więc, że Sanguszko nie obaw iał się afiszować ze swoim i ko ­ chankam i, naw et podczas p ełn ien ia fu n k cji publicznych. Także Jerzy M arcin L u ­ b o m irsk i „u patrzył sobie K ozaczka. [...] P łacił go dobrze, naw et zrobił go boga­ tym ; w końcu znalazł sposób nobilitow ania, bo czegóż u Poniatow skiego n ie m oż­ na było k u p ić ” .

Z nacznie m niej doniesień zachow ało się, jeśli chodzi o w arstw y niższe. W yjąt­ kowy przy p ad ek przyw ołują w książce Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie Ja n K racik i M ichał Rożek:

W r o k u 1561 p r z e d s ą d e m k a z im ie r s k im s ta n ą ł W o jc ie c h z P o z n a n ia , o d d z ie s i ę c iu la t „ n o s z ą c y s ię z a b a b ę ”. W K r a k o w ie w z ią ł ś lu b z S e b a s tia n e m S ło d o w n ik ie m i m ie s z k a ł z n im d w a la ta w P o z n a n iu . T a m z e z w o lił S e b a s tia n o w i n a p o s ia d a n ie n ie w ia s ty , sa m r ó w n ie ż ż y ł z k o b ie tą . G d y p o w r ó c ił d o K ra k o w a , p o n o w n ie w z ią ł n a K a z im ie r z y ś lu b , ty m r a ze m z W a w r z y ń c e m W ło s z k ie m . W o p i n i i p u b lic z n e j u c h o d z ił z a k o b ie t ę . Z a w y ­ k r o c z e n ia p r z e c iw n a tu r z e s p a lo n y z o s t a ł.11

9 J. K it o w ic z P a m ię tn ik i c zy li H is to r ia P o lsk a , o p r a c . i w s t ę p P. M a tu s z e w s k a , k o m . Z . L e w in ó w n a , P IW , W a r sz a w a 2 0 0 5 , s. 6 3 -6 4 .

10 T a m ż e , s. 6 4 -6 5 .

11 J. K r a c ik . M . R o ż e k H u lta je , zło c zy ń c y , w sz e te c z n ic e w d a w n y m K r a k o w ie . O m arginesie

(7)

Już sam te n k ró tk i opis uśw iadam ia nam , jakie tru d n o ści niosłoby za sobą i jak bezcelowe byłoby w pisyw anie nieszczęsnego W ojciecha z P oznania we w spółczes­ ne kategorie: hom oseksualista, bisek su alista, tran ssek su alista, transw estyta? A cóż dopiero sądzić o S ebastianie Słodow niku i W aw rzyńcu W łoszku, godzącym się na taki, uśw ięcony przecież sak ram en tem , związek?

W w ydanej o statnio p racy M ałgorzaty P ilaszek Procesy o czary w Polsce w wie­ kach X V -X V I II zn alazłem też w ielce interesujący passus:

R z a d k o n a k a r ta c h k s ią g s ą d o w y c h o p is y w a n o c z a r y o d d z ia łu ją c e n a m ił o ś ć h o m o s e k s u ­ a ln ą . P r a k ty k t a k ic h m ia ła s ię d o p u ś c ić n ie ja k a L e n k o w a , k tó ra tr z y k r o tn ie o b m y ła z i o ­ ła m i w y r o stk a S ta n is ła w a S k r z y p c z a k a , p r z e z c o je g o p a n , M ik o ła j T u r k o w ie c k i, w ie lc e g o s o b ie u m iło w a ł. T u r k o w ie c k ie m u p o p s u ło s ię w ó w c z a s p o ż y c ie z ż o n ą i n ie m ó g ł p a ­ tr z e ć n a te ś c io w ą . Ż ą d a ł w ię c c o f n ię c ia cza ró w , b y z n ó w m ó g ł m ie s z k a ć b e z c h ło p a k a ( 1 6 0 8 ) .12

D la osób hom oseksualnych praw o m ag d eb u rsk ie było bezlitosne:

G d z ie b y k to ta k o w y n a le z io n y b y ł, ż e b y a lb o z b y d lę c ie m , a lb o c h ło p z c h ło p e m p r z e c iw p r z y r o d z e n iu sp r a w ę m ia ł, ta k o w i m a ją n a g a r d le b y ć s k a r a n i, a w e d łu g o b y c z a ju o g n ie m m a ją b y ć s p a le n i, b e z w s z e lk ie g o z m iło w a n ia , p o n ie w a ż to h a n ie b n y i s r o m o tn y g r z e c h je s t i m a b y ć k aran.

Podstaw ę do represjonow ania hom oseksualności stanow iła oczywiście Biblia, a zwłaszcza opisane w niej zniszczenie Sodom y (notabene pow iązane ze zjaw iskiem hom oseksualności dopiero w późnym jud aizm ie, w pism ach Filona). W spółcześni egzegeci odchodzą jed n ak zu p e łn ie od takiej in te rp re ta c ji13. Pow ołując się na au ­ to rytet Pisma, nie zw racano jed n ak przy tym zu p e łn ie uw agi na słowa D aw ida, zaw ierające być m oże aluzję do relacji m ęsko-m ęskiej i parafrazow ane często w śre­ dniow iecznej poezji hom oerotycznej:

Ż a l m i c ie b ie , m ój b r a c ie J o n a ta n ie . T a k b a r d z o b y łe ś m i d ro g i! W ię c e j c e n iłe m tw ą m iło ś ć N i ż e l i m ił o ś ć k o b ie t. (2 S m 1, 2 6 ) 14

12 M . P i la s z e k P ro cesy o c za r y w Polsce w w ie k a c h X V - X V I I I , U n iv e r s it a s , K r a k ó w 2 0 0 8 , s. 4 1 1 .

13 O m ó w ie n ie h o m o s e k s u a ln o ś c i w S ta r y m i N o w y m T estam encie - z e w sk a z ó w k a m i d o d a ls z e j le k tu r y - z n a j d z ie C z y t e ln ik w J. B o s w e ll C h rze śc ija ń stw o , to lera n cja

s p o łe c z n a ..., s. 9 5 -1 5 9 ; R .P. W o o d s O P O m iłości, k tó ra nie ś m ia ła w y m a w ia ć swojego im ie n ia , p r z eł. J. J a w o r sk i, R e b is , P o z n a ń 1 9 9 3 , s. 1 2 5 -1 3 1 ; D .A . H e lm in ia k C o B ib lia n a p r a w d ę m ó w i o h o m o seksu a ln o ści, p r z eł. J. J a w o r sk i, U r a e u s , G d y n ia 2 0 0 2 .

14 D la w ię k s z e g o o b ie k t y w iz m u p o d a ję w tłu m a c z e n i u B ib lii T y s ią c le c ia . P r z y k ła d o w o u W ujk a: „ Ż a l m i c ię b r a c ie m ój J o n a ta , ś lic z n y b a r d z o , a p r z y je m n ie js z y n a d m ił o ś ć n ie w ie ś c ią ”, B ib lia B r z e s k a : „ J e ste m w w ie lk ie j ż a ło ś c i d la c ie b ie , b r a c ie m ój J o n a ta n ie , b y łe ś m i b a r z o w d z ię c z n y m , a m iło ś ć tw o ja w ię c z s z a w e m n ie b y ła n a d

(8)

3

8

Tyle (i tylko tyle) m ów ią dostępne opracow ania dotyczące staropolskich „dew ia­ cji” . K uchow icz zauw aża ponadto, że doniesień na te m at staropolskiej hom osek- sualności „nie należy jed n ak dem onizow ać”, gdyż „odnosi się w rażenie, że zbocze­ nie to było dopraw dy rzadkie i w zbudzało autentyczną, z upływ em czasu coraz w iększą n ie ch ę ć”15. Pow ołuje się on n astęp n ie na księdza Kitow icza z obrzydze­ niem piszącego o obyczajach Kozaków siczowych, naw iązując tym sam ym do sar­ m ackiej trad y c ji - R zeczypospolitej przeciw staw ianej d zik iem u W schodow i i ze­ p su te m u Zachodow i. W reszcie, jako p otw ierdzenie swych przypuszczeń, K ucho­ wicz przyw ołuje X V III-w ieczną opinię niem ieckiego lekarza, K auscha: „Co się tyczy p ed e rastii, cieszącej się ta k im pow odzeniem u sąsiadów Polski, trzeba na chwałę P olakom pow iedzieć, że jest ona tu ta j n ie zn a n a i praw ie ta k sam o w zgardzona jak w A nglii” 16. In n y podró żn ik donosił, że „sodom ii” w Polsce, „która w n aro d ach ościennych dość często p rak ty k u je się, wcale tu nie w iedzą i n ią się brzydzą [...] co też służy im za pochw ałę”. N ie sposób oprzeć się w rażeniu, że owa staropolska „ksenofobia se k su aln a” („wszystko Państw o T ureckie tym sm rodliw ym ogniem się zagorzało” versus „m ężczyzny z m ężczyzną brzydliw e baw ienie się, jakowej brzy- dliwości we W łoszech i we Francyjej n ie m ało ”, jak doprecyzowywał w ystępek p rze­ ciwko szóstem u p rzy k azan iu Paweł Gilowski) pobrzm iew a często i w dzisiejszych tek stach praw icow ych publicystów .

Trochę to dziwne tezy, b iorąc pod uwagę fakt, iż o rien tacji hom oseksualnej jest (w edług rozm aitych b adań) 2-7 pro cen t p o p u la cji ludzkiej i liczba ta jest za­ wsze stała, b e z w z g l ę d u n a o b s z a r , e p o k ę i o b o w i ą z u j ą c e w n i e j n o r m y s p o ł e c z n e . 2-7 pro cen t lu d z i hom oseksualnych - m oże w uzm ysłow ieniu sobie owej ilości pom oże inform acja, że w dawnej R zeczypospo­ litej liczbę szlachty szacuje się na około 10 p r o c e n t . W latach 1566-1620 try b u ­ nał Świętej Inkw izycji w B arcelonie, W alencji i Saragossie osądził 371 osób pod ej­ rzanych o k ontakty hom oseksualne, 53 z n ich spalono17. W H o lan d ii w latach 1730­ -1732, na progu O św iecenia, w ykryto zaś liczne i szeroko rozgałęzione „zrzeszenia” osób hom oseksualnych, u trzym ujących k o n ta k ty tow arzyskie, odw iedzających się i prow adzących m iędzy sobą ożywioną k orespondencję18. N ie należy przy tym przy­ kładać do ówczesnej H o lan d ii, k ra ju w dużej m ierze kalw ińskiego, współczesnej miary. N a w ięzienie skazano w tedy 300 m ężczyzn, a około 70 na to rtu ry i śm ierć. Skoro jednak byli tacy w H olandii, byli pew nie również i w Polsce, choć m oże m niej w idoczni, m oże m niej św iadom i i zorganizow ani, i - p arad o k saln ie - m ieli przez to więcej s z c z ę ś c ia . R zadkość w ystępow ania hom oseksualności w Polsce n ajp raw ­ dopodobniej oznacza tylko rzadkość w zm ianek o niej w źródłach.

15 Z . K u c h o w ic z C z ło w ie k po lskieg o b a ro ku , s. 3 20.

16 T a m ż e.

17 Z o b . D . Ł u k a s ie w ic z „ N ie m ie c k ie p s y ” i „ polskie ś w in ie ” o r a z in n e eseje z h isto rii k u ltu r y , U r a e u s , G d y n ia 1 9 9 7 , s. 2 0 5 .

18 Z o b . na p r z y k ła d S. S c h a m a T h e E m b a r ra s s m e n t o f R ich e s. A n In te r p r e ta tio n o f D u tc h

(9)

O braz osób hom oseksualnych, który w yłania się z b ad a ń n a d obyczajowością s ta ro p o lsk ą , to oczyw iście ob raz czarny, w zięty z re je stró w sądow ych, k az ań i oszczerczych pam fletów , lam entów m oralistów i akt policyjnych. O braz p rze d ­ staw iający krym inalistów , degeneratów m oralnych, sankcje negatyw ne i grzeszni­ ków. I tru d n o , żeby było inaczej. Jed n ak dom niem yw ać na podstaw ie źródeł o jego praw dziw ości i k om pletności, to tak , jakby - używ am tego porów nania z pełn ą prem edytacją - orzekać o relacjach dam sko-m ęskich w daw nej Rzeczypospolitej na podstaw ie k ilk u w zm ianek o „w szetecznych dziew kach” i inform acji, że „fran ­ ce do Polski przyniosła jedna niew iasta z R zym u na odpust chodząc” .

W ielu spraw m ogę się jedynie dom yślać, choć owe fantazje także nie napaw ają m nie optym izm em . W yobrażam więc sobie, rek o n stru u ję (m ając p ełn ą św iado­ mość, że u praw iam tu „ lite ra tu rę ”), h isto rie chłopców przym uszanych groźbą i b a ­ tem do żeniaczki, w ydrw iw anych w iejskich odm ieńców , zgorzkniałych starych kaw alerów n a d kw aterką okow ity czy zwłaszcza u nikających pow inności m a łże ń ­ skich mężów, oziębłych żon, rod zin n y ch swarów i niew ieścich łez. W idzę n ie p o ­ korne dziew częta-hajduczki, które chcą siedzieć w siodle po m ęsku, skryte za w a­ chlarzem oczy, któ re nie p atrz ą b ynajm niej na wojew odziców i stolników , m nisz­ ki, które podejrzanie długo i n am iętn ie k o n te m p lu ją w izerunek jakiejś świętej. Ale także płynące po policzkach łzy, kiedy n au k a w jezuickim czy p ija rsk im kole­ giu m dobiegała końca i trzeba się było z N IM pożegnać. W b ad a n ia ch n a d hom o- seksualnością epok m inionych m ów i się zwykle o „zachow aniach hom oseksual­ n y ch ” albo co gorsza, „aktach sodom ii” 19, odbierając w te n sposób owym „zacho­ w ującym się h o m o sek su aln ie” w szelkie rysy indyw idualizm u. Z apom ina się przy tym n ag m in n ie (lub też zw yczajnie nie p rzyjm uje do w iadom ości), że hom oseksu­ alność to nie tylko pociąg seksualny, ale rów nież (a być m oże przede w szystkim ) z a a n g a ż o w a n i e p s y c h o e m o c j o n a l n e . M arzyłoby m i się móc spoj­ rzeć na ich l o s y z innej perspektyw y. N ie w ierzę bow iem , że choć żyli oni w in ­ nej k u ltu rz e, w innej epoce i innej (nie)św iadom ości swojej tożsam ości seksual­ nej, to nie p o trafili z a k o c h i w a ć s i ę i k o c h a ć , jakkolw iek sentym en­ ta ln ie m oże to zabrzm ieć. A bsolutnie n ie chcę tu przenosić na dane historyczne w yobrażeń dotyczących w spółczesnych gejów i lesbijek, przykładać do daw nych lu d zi ahistorycznej kateg o rii „o rientacji sek su aln ej”, pragnę tylko przyw rócić ich „aktom ” i zachow aniom praw o do m iłości, k tó rą tradycyjny polski dyskurs n a ­ ukow y pom ija albo nazywa dew iacją i zboczeniem .

„A kty” ta k ie, „p ra k ty k i sodom iczne” oczywiście zdarzały się, pod o b n ie jak dzisiaj (w edług ra p o rtu K inseya praw ie 40 pro cen t m ężczyzn i 20 pro cen t kobiet m iało w swym dorosłym życiu dośw iadczenia hom oseksualne), w edle zasady, że ludzie często czerpią p o d n ietę z sam ego stosunku, niekoniecznie b iorąc p rzy tym

19 R . S h e p h a r d S e x u a l R u m o u r s in E n g lish P o litic s: T h e C ase o f E l iz a b e th I

a n d J a m e s I , w: D esire a n d D iscip lin e: S e x a n d S e x u a l ity in th e P r e m o d e r n W est,

red . J. M u rra y , K. E is e n b lic h le r , U n iv e r is t y o f T o r o n to P r e ss, T o r o n to -B u f fa lo

(10)

4

0

pod uwagę płeć p artn e ra . T rudno m i się jed n ak zgodzić z tezą F oucaulta, który pisał, że dopiero w X IX w ieku „hom oseksualista zyskał osobowość” i że „hom o­ seksualizm okazał się jedną z postaci seksualności z chw ilą, gdy z zakresu p ra k ­ tyk sodom icznych p rzeniesiono go na swego ro d zaju androginię w ew nętrzną, na herm afrodytyzm d u s z y . Sodom ita był odszczepieńcem , h o m oseksualista jest teraz g a tu n k ie m ”20. F oucault m a bow iem na m yśli społeczną tożsam ość i odręb­ ność hom oseksualistów , ich m edyczne zaklasyfikow anie21, nie zaś ko n stru k cję psy- choem ocjonalną.

Ale i w przeszłości zdarzały się też niew ątpliw ie osoby św iadom e swej inności, nie p rz y sta w a ln o śc i, od m ien n ej tożsam ości p sy c h o sek su a ln e j, k tó ry m n ie było w szystko jedno, „z k im k o p u lu ją ” . Być m oże nie zawsze posiadały one j ę z y k , by ową odm ienność nazw ać, ale z pew nością m iały one in tu icję, która nie tylko prow adziła ich w zakazane i u stro n n e m iejsca, gdzie spotykało się „swoich”, ale także objaśniała przyspieszone bicie serc i odrębność dusz. Chcąc się określić, m ogli się oni tylko odwoływać, o ile m ieli stosowne w ykształcenie, do biblijn eg o D aw i­ da, P latona, H ad ria n a i A ntinousa, m itu o G anim edesie i innych „przeklętych G re­ ków ” (tak obecnych w dawnej lite ra tu rz e hom oerotycznej). M ogli też w reszcie p i­ sać o pasterzach, b raterstw ie na p o lu w alki (relacje hom ospołeczne często byw ają zrepresjonow aną rep rez en ta cją hom oseksualności) b ąd ź naśladow ać wzorce h ete­ roseksualne (podobnie jak to czyni w ielu dzisiejszych gejów).

Paul H am m o n d w książce Figuring Sex between M en przyw ołuje na p rzykład h isto rię dw óch siedem nastow iecznych uczonych, sir Johna F incha i sir T hom asa Bainesa, nierozłącznych od czasu, gdy d zielili pokój w C h ris t’s College w C am ­ b ridge, akceptow anych i uznaw anych za parę przez swe rod zin y (co w ynika jasno z zachow anej k o resp o n d e n cji), a także u p a m ię tn io n y c h w spólnym p o m n ik ie m (naw iązującym zresztą do nagrobków p ar m ałżeńskich), na któ ry m H en ry M ore n apisał: „C or erat u n u m , unaq. A n im a” (jedno ich było serce i jedna dusza)22. W 1681 ro k u F in ch ta k pisał do Bainesa:

M ija w ła ś n ie tr z y d z ie ś c i s z e ś ć la t, o d k ie d y c ie s z ę s ię s z c z ę ś c ie m n ie p r z e r w a n e j p r z y ja ź ­ n i, k tó rej r ó w n ej n ie b y ło na ś w ie c ie i k tó re j, ja k s ą d z ę , n ic n ig d y n ie d o r ó w n a . [ . .. ] P r z e z

20 M . F o u c a u lt H is to r ia seksu a ln o ści, p r z eł. B. B a n a s ia k , T. K o m e n d a n t, K. M a t u s z e w s k i, C z y te ln ik , W a r sz a w a 1 9 9 5 , s. 4 5 . P o d k r e ś le n ie m o je - P.O. 21 „ S ta n p o ś la d k ó w , r o z l u ź n ie n ie z w ie r a c z a , le jk o w a to ść o d b y tu c z y te ż k s z ta łt i r o z m ia r y c z ło n k a ś w ia d c z ą o p r z y n a le ż n o ś c i d o te g o n o w e g o g a tu n k u . R ó w n ie ż « k r z y w e u sta » , « b a r d z o k r ó tk ie z ęb y , g r u b e , w y w r ó c o n e na z e w n ą tr z , z n ie k s z t a łc o n e w a r g i» ś w ia d c z ą o p r a k t y k o w a n iu s e k s u o r a ln e g o . P e d e r a sta , m o n s tr u m w n o w ej g a le r ii p o tw o r ó w , m a w ie le w s p ó ln e g o ze z w i e r z ę c i e m . ”, w: H is to r ia ż y c ia

p r y w a tn e g o , red . M . P erro t, p r z e k ł. z b ., t. IV, Z a k ła d N a r o d o w y im . O s s o li ń s k ic h ,

W r o c ła w 2 0 0 6 , s. 6 7 7 .

22 P. H a m m o n d F ig u rin g S e x b e tw ee n M e n fr o m S h a k esp e a re to R o c h e ste r, C la r e n d o n P r e s s -O x f o r d U n iv e r s it y P r e ss, O x f o r d - N e w Y ork 2 0 0 2 , s. 2 9 -3 2 .

(11)

d w a d z ie ś c ia s z e ś ć la t, o d c z a s u ja k o p u ś c iliś m y A n g lię , n ig d y n ie r o z s ta liś m y się na w i ę ­ cej n iż d w a m ie s ią c e , k ie d y to m u s ie liś m y się z a ją ć ja k im iś s z la c h e tn y m i s p r a w a m i.23

W róćm y jed n ak do staropolszczyzny. Skoro nie p rzyjdzie n ik o m u do głowy nazywać „zachow aniem h etero sek su aln y m ” lub „św iadectw em aktów k o p u la cji” Listów do Marysieńki czy idącego pieszo za tru m n ą B arbary z K rakowa do W ilna Z y g m u n ta A u g u sta 24, cz em u m ia łb y m p rz y k ła d a ć in n ą m ia rę serca i w ątp ić w dwóch paniczów na łow ach jadących strzem ię przy strzem ien iu , objętych ra ­ m ie n ie m żeńców, którzy legli po d drzew em , odrzuciw szy kosy, chow ane gdzieś w sepecie w alk ierzy k u p an ień sk ie listy, całow ane w stążki z „jej” w arkocza czy u kradkow ą w ym ianę spojrzeń p rzy szynku w au sterii, zakończoną pospiesznym po cału n k iem gdzieś za w ę g ł e m . C hciałbym dow iedzieć się czegoś więcej o Ja n u ­ szu A leksandrze Sanguszce i K arolu Szydłow skim , k tó ry „władał sercem jego”, o uw ięzionym w gdań sk im cuch tau zie C h ylińskim (i o tym , czy Sanguszko bolał po jego stracie), o Jerzym M arcinie L u b o m irsk im i jego Kozaczku, k tó rem u k u p ił u króla s z la c h e c tw o .

Te m oje dom niem ane h istorie najczęściej pew nie kończyły się źle, bo źle się kończyć m usiały. M ało tego, nigdy o n ic h praw dopodobnie nie przeczytam . Ich bohaterow ie nie m ieli bow iem ani możliwości, ani języka, by wyrazić swe uczucie, nie m ogli napisać, choćby jak targana równie zakazaną, kazirodczą nam iętnością Ludw ika Biebrzyńska: „M iłości mojej zwalczyć nie um iem ani n ie chcę nawet. Ach, on potrafił do serca mego przem ów ić, opanować je i od wszystkiego oderwać!”25. N ie m ogli też zaprotestow ać, jak wysyłana przez m atkę do klasztoru dziewczyna:

W n id ę n a ch ó r, s p o jr z ę n a d ó ł, u jrz ę m iłe g o , A d a jż e m i, m o c n y B o ż e , s k o c z y ć d o n ie g o .26

S tłam szeni, w ykluczeni, pozbaw ieni byli oni n ie tylko praw a do m iłości, ale także sposobów i języka m ów ienia o niej.

Jedynym , niepraw dopodobnym zresztą, śladem , jest dziwna legenda o żyjących na M aderze dwóch polskich rycerzach, z których jednego utożsam iano z ocalałym na polu bitw y W arneńczykiem , a który, jak podaje Długosz, był m iłośnikiem „m ę­ skich rozkoszy i haniebnych nam iętności”, zaś noc przed bitw ą m iał spędzić na igrasz­ kach z w łasnym paziem . M ogłaby ona posłużyć jako m ateriał dla XIX-wiecznego polskiego pisarza historycznego, A ntoniego K rem era, b rata A ntoniny z K rem erów D om ańskiej, autorki Paziów króla Zygmunta, Krysi bezimiennej i Historii żółtej ciżemki - gdyby tylko był istniał, podobnie jak ta Szekspirowska s i o s t r a .

2 3 C y t. za: ta m ż e , s. 31.

2 4 L ic z n e i w z r u sz a ją c e p r z y k ła d y s ta r o p o ls k ic h u c z u ć i n a m ię t n o ś c i, p o p e łn ia n y c h z m ił o ś c i m e z a lia n s ó w - o c z y w iś c ie h e te r o s e k s u a ln y c h - z n a jd z ie C z y t e ln ik w p r a c y Z . K u c h o w ic z a S ta r o p o lsk a m iłość. ( r o z d z ia ł R o l a serca i c h a r a k te r u ).

25 T a k o p is y w a ła o n a sw e u c z u c ie d o w ła s n e g o b r a ta n k a , c y t. za: ta m ż e , s. 2 6 9 .

26 C z . H e r n a s W k a lin o w y m lesie, t. II, A n to lo g ia p o ls k ie j p ie śn i lu d o w e j z e zb io rk ó w

(12)

4

2

„W spólnym rysem w spółczesnych gender oraz gay studies zdaje się odnajdyw a­ nie w tek stach daw nych potw ierdzenia współczesnej w rażliw ości, posuw ając się aż do negow ania (a m oże «przeoczania») historycznych w ym iarów tekstów , a także odnajdyw anie w n ic h odpow iedzi na p y tan ia o tożsam ość w spółczesnego geja”27, pisze Piotr U rb a ń sk i w artykule Zakazana przyjaźń, będącym p o n ie k ąd filologicz­ ną krytyką gender studies. A utor w spom ina także o znanej pracy B ruce’a R. Sm itha, której politycznym celem jest „tw orzenie w spólnoty gejowskiej zarów no w ym ia­ rze w spółczesnym , jak i histo ry czn y m ”28. N ie ro zu m iem jednak, dlaczego m ia ł­ bym ta k n ie robić, nie doszukiw ać się w daw nym p iśm iennictw ie „proto-gay tra d i­ tio n ”, by użyć określenia S tew arta29, owych drobnych i rozm ytych śladów, które b u d u ją k ru ch y i w ątły pom ost pom iędzy m oją w rażliw ością i dośw iadczeniem a do­ św iadczeniam i „staropolskich osób h o m oseksualnych”. To naw et nie h isto ria , to bardziej archeologia, m ozolne odnajdyw anie w p okładach k u ltu ry m oich śladów, podobnie jak kopiący w ziem i badacz dostrzega nagle in n y kolor w arstw y i dom y­ śla się: tu ta j kiedyś był drew niany pal. Jeśli daw na poezja m iłosna bez zm rużenia oka tratow ana jest często jako zapis autentycznego przeżycia i uczucia, czem u gdy w literatu rz e z rzadka pojawia się kw estia tak zwanej „m ęskiej przy jaźn i” ze w szyst­ kich stro n p ad a ją w ygłaszane ex cathedra k o ntrargum enty: to tylko w yłącznie n a ­ śladow anie starożytnych, literacka em anacja, przyjaźń duchow a, w spólnota dusz, idee plato ń sk ie, konw encja. D y sk u tu je się n a d tożsam ością Laury, Kasi czy A n u ­ si, a odrzuca a priori sub teln y dyskurs p ożądania zarysow any pom iędzy w ersam i w listach czy poezjach hum anistów , na p rzykład u E razm a z R o tte rd a m u 30.

I jeszcze jeden przykład, z b ra k u dostępnych p olskich źródeł w zięty z p iśm ien ­ nictw a anglosaskiego: M ie js c e n ie d z ie li, a n i n ie r o z łą c z a S erc n a s z y c h , a le ty lk o je r o zsz er z a . A n a m ię t n o ś c i, k tó re w c z e ś n ie j b y ły W w ię z i e n iu , te r a z p ły n ą p o n a d g r a n ic a m i. P r z e str z e ń sze r o k a To d la z łu d z e ń m ie js c e , I d a je o n a d u s z o m n a s z y m w o ln o ś ć . A c a ły w ia tr te n , k tó ry m ię d z y n a m i, To n ic in n e g o n iż c ie r p ie n ia p o d m u c h ,

27 P. U r b a ń s k i „ Z a k a z a n a p r z y j a ź ń ” w p o e z ji n o w o ła c iń sk ie j w: C ia ło p łe ć lite r a tu ra .

P ra c e o fia ro w a n e p ro feso ro w i G e rm a n o w i R i t z o w i w p ię ć d zie s ią tą ro cznicę u r o d zin ,

W ie d z a P o w s z e c h n a , W a r sz a w a 2 0 0 1 , s. 5 5 4 -5 5 5 .

28 B .R . S m ith H o m o se x u a l D esire in S h a k e s p e a re ’s E n g la n d . A C u ltu r a l P o etics, U n iv e r s it y o f C h ic a g o P r e ss, C h ic a g o - L o n d o n 1 9 9 1 , s. 27 .

29 A . S te w a r t Close R e a d e rs, H u m a n is m a n d S o d o m y in E a r ly M o d e r n E n g la n d , P r in c e to n U n iv e r s it y P r e ss, P r in c e t o n - N e w J e r s e y 1997.

30 Z o b . n a p r z y k ła d M e d ie v a l L a t i n P o em s o f M a le L o v e a n d F rie n d sh ip , tr a n s. b y T. S t e h lin g , G a r la n d P u b ., N e w Y o r k -L o n d o n 1984.

(13)

W e s t c h n ie ń , p o r y w ó w , k tó re p ły n ą p r o sto Z g łę b in p r z e p a s tn y c h n a s z e g o p r a g n ie n ia . L e c z ty m s ię je n o

Ó w w ic h e r o d z n a c z a ,

Ż e d m ie o n ty lk o , a n ie c h ło d z i o g n ia 31.

Powyższe w ersy pochodzą z w iersza N icholasa O ldisw ortha (1611-1645) To his Friend beyond the Sea (Do przyjaciela za morzem) dedykow anego R ichardow i Baconowi, z któ ry m autor uczył się w szkole w W estm inster, a po tem rozstał - O ldisw orth studiow ał w O xfordzie, a Bacon w C am bridge, by później przenieść się do D ouai i ta m um rzeć w w ieku lat 18. W tw órczości O ldisw ortha Baconowi pośw ięcono kilkanaście w zruszających w swej n iep o ra d n o ści w ierszy trak tu jąc y ch o tę sk n o ­ cie, opisujących urodę i przym ioty ducha przyjaciela. W zachow anym m a n u sk ry p ­ cie jedna k arta zaw iera tylko ty tu ł nien ap isan eg o n igdy wiersza On the Death o f his Deare Friend Mr. Richard Bacon (Na śmierć drogiego przyjaciela, Pana Richarda Baco­ na), reszta strony jest p u sta , jakby autor b ez rad n ie nie p o trafił i nie m ógł zm ie­ rzyć się z tem atem . Jak zauw aża H am m ond, w cytow anych powyżej w ersach fi­ zyczne o ddalenie m iędzy m ężczyznam i postrzegane jest jako osw obodzenie dusz, które m ają w te n sposób osiągnąć duchow ą jedność i zaraz zapytuje: „czy jednak «duchowość» jest tu odpow iednim słowem?”32 Czy słowo „duchow ość” - py tam ja - przyszłoby n am w ogóle do głowy, gdyby adresatk ą wiersza O ldisw ortha była na p rzykład M iss E lizab eth Bacon?

M ało tego, owa w spólnota duchow a, teoria em u lacji i „wzorce greckie” są przy­ woływane jako zdyskredytow anie hom oseksualnego sposobu le k tu ry zwykle w te­ dy, gdy w lite ra tu rz e m am y do czynienia z opisem relacji uczuciowych łączących starszego m ężczyznę z m łodszym . Czy jed n ak - n ad w yraz przecież częste w pa- tria rc h aln e j k u ltu rz e - zw iązki pom iędzy starszym i m ężczyznam i i m łodym i ko ­ b ie tam i są przez to m niej heteroseksualne? U P latona spotykam y naw et rozróż­ nienie pom iędzy m ężczyznam i czującym i pociąg do chłopców i do mężczyzn. Zresz­ tą te rm in „chłopiec” m oże być często m ylący - w spółczesny gej nazw ie ta k bez w ahania swojego pięćdziesięcioletniego p artn e ra , podobnie zwracał się też do swego kochanka i r ó w i e ś n i k a (a naw et nazyw ał go synem!) święty E lred, sam o so­ bie pisał także w te n sposób w liście do kochanka M arbod, b isk u p R e n n e s33.

D aw ne źródła i opierające się na n ic h opracow ania opisują ponad to „zachow a­ nia h o m o sek su aln e” lu b „akty sod o m ii”, gdyż ta k ie było oficjalne i ideologiczne nastaw ienie epoki, w której powstawały. T rudno by szukać w lite ra tu rz e staro p o l­ skiej zapisów u c z u c i a , co w szak nie oznacza, iż ono nie istniało! N a Z acho­ dzie E uropy u m ian o naw et je trafn ie opisać. N iedow iarkom dedykuję słowa

Gave-31 C y t. za: P. H a m m o n d F ig u rin g S e x b etw een M e n . , s. 33.

32 T a m ż e.

33 Z o b . J. B o s w e ll C h rze śc ija ń stw o , to le ra n cja s p o ł e c z n a . , s. 3 9 -4 1 . T a m d o k ła d n e d a n e

(14)

4

4

stona czytającego list od króla, w ersy otw ierające Edwarda I I (1594) C h risto p h era M arlow e’a: O jc ie c n ie ż y je . P r z y b ą d ź , G a v e s to n ie , D z i e l i ć k r ó le st w o z tw y m n a jle p s z y m d r u h e m . C ó ż b a r d z ie j m o ż e s p o tk a ć G a v e sto n a S z c z ę s n e g o , n iź li ż y ć i fa w o r y te m B y ć k ró la ! S ło d k i k s ią ż ę , ja p r z y je ż d ż a m ! Te tw o je s ło w a , ta k p e łn e m ił o ś c i, M o g ły b y z m u s ić m n ie , a ż e b y m z F r a n c ji W p ła w p ły n ą ł, p o t e m z a s ię ja k L e a n d e r Z d y s z a n y p a d ł n a p ia s e k , ta k a ż e b y ś

U ś m ie c h n ą ł s ię i z a m k n ą ł m n ie w r a m io n a c h .34

Jedynym znanym m i staropolskim zapisem dotyczącym , być m oże, dośw iad­ czenia hom oseksualnego (?) jest p ieśń A ndrzeja K rzyckiego A d Dantiscum de amo­ re suo (Do Dantyszka o swej miłości):

H e u m ih i, q u a m m is e r e s t p a r ili q u i fe r v e t a m o r e E t ta m e n h ic fr u c tu s e m p e r a m o r is e g e t, S e d m is e r i s o r te m s u p e r a t q u i s o lu s a m a b it E t su a s p e r n u n tu r m u n e r a , fo r m a , p r e ce s. P e r d itu s, i n f e l i x h o r u m q u e m is e r r im u s i l l e e st, Q u i ta c e t e t ta c ito c o g itu r ig n e m o r i. U lt im a so rs h a e c e s t n o s tr i, D a n t i s c e , fu r o r is, N a m ta c e o e t ta c ito c o g o r in ig n e m o r i.35 B ia d a m i, o ja k n ie s z c z ę s n y , k to r ó w n ą k o c h a m iło ś c ią , J e d n a k o w o c u m ił o ś c i m u w c ią ż b r a k u je , B a rd ziej je s t je d n a k n ie s z c z ę s n y te n , c o sa m ty lk o m iłu je , D a r y je g o w z g a r d z o n e , i p r o śb y , i p o sta ć . A le z g u b io n y , p r z e k lę ty i b a r d z ie j o d n ic h n ie s z c z ę s n y , K to m il c z y i m u s i w c ic h y m o g n iu u m ie r a ć . T en lo s o s t a tn i, D a n ty s z k u , m e g o s z a le ń s tw a d o ty c z y , B o m il c z ę i m u s z ę w c ic h y m o g n iu u m ie r a ć .36

Tak zastanaw ia się n a d sensem pow yższych wersów Piotr U rbański:

C z y d o t y c z ą c y b e z o w o c n e j (b e z p o t o m n e j), a c z o d w z a je m n ia n e j m ił o ś c i p o c z ą te k b y łb y ś w ia d e c t w e m p r z y p is y w a n e j p ó ź n ie j s z e m u p r y m a s o w i s k ło n n o ś c i d o c h ło p c ó w ? W y z n a ­ n ie to p o p r z e d z a fr a g m e n t, k tó ry w y d a je s ię p a r a fr a z ą s ły n n e g o a n a k r e o n ty k u p o ś w ię c o ­

34 C h . M a r lo w e E d w a r d I I , p r z eł. J. K y d r y ń sk i, W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 1 9 8 3 , s. 9.

35 C y t. za: I. L e w a n d o w s k i A n to lo g ia p o e z ji ła c iń sk ie j w Polsce. R e n e sa n s , W y d a w n ic t w o n a u k o w e U A M , P o z n a ń 1 9 9 6 , s. 128. P o z o s ta łe h o m o e r o ty c z n e w ie r s z e ła c iń s k ie K r z y c k ie g o p o m ija m z e w z g lę d u n a ic h n ie p e w n ą a tr y b u cję.

(15)

n e g o c ie r p ie n iu , ja k ie p r z y n o s i m ił o ś ć n ie o d w z a je m n io n a (w. 3 -4 ), n a s t ę p n ie je s t m o w a o c ie r p ie n iu je s z c z e w ię k s z y m - o m ił o ś c i, k tó ra m u s i p o z o s ta ć u k r y ta , n ie w y a r ty k u ło ­ w a n a , k tó ra b o i s ię w y m ó w ić sw e i m i ę .37

Dw a w iersze n ad a ją ce się do le k tu ry queerow o-gejow skiej zn a la złe m także w książce „Płodny jest świat w występki”. Antologia polskiej libertyńskiejpoezji erotycz­ nej X V I I I wieku. To jednak zu p ełn ie inne rejestry. Pierwszy z n ic h to anonim ow e Uskarżanie się wydanej za m ąż damy a w swoim żądaniu omylonym, czyli Desperacja :

E j, ja k że s ię n ie fr a so w a ć , k ie d y m o s z u k a n a . D o p ie r o w id z ę , c o to w m y m m ę ż u z a o d m ia n a : N i c n ie u m ie , n ic n ie ru szy , le ż y ja k p r z y g n o ju . A ż o n w id z ę a r m a fr o d y t. B a b a w m ę s k im stro ju . P a r o b e c z e k o d p r z ę ś lic y . D a r m o m n ie n im z w ie d li; D z iu r ę d z iu r ą c h c ą z a tk a ć , n ie k a ta -ż b o z je d li. P o s z ła m c i ja p o n ie w o li o d o jc a z a n ie g o ; B ę d ę k r z y c z e ć , b ę d ę w o ła ć , n ie c h m i c o p o r a d z ą , A lb o z d o b r y m m o d e r u n k ie m c h ło p c a m i d o d a d z ą .38

Czy jed n ak ów „arm afro d y t” - h erm afrodyta był zniew ieściałym m ężczyzną-im - po ten tem , czy też rzeczyw iście wykazywał się biologicznym herm afrodytyzm em ? A m oże dysponow ał zbyt skrom nym „m o d eru n k iem ” (przyrodzeniem ), aby zaspo­ koić te m p eram en t kobiety? Czy też jest to po p ro stu zaw oalow any sposób pow ie­ dzenia, że m ałżonek preferow ał w łasną płeć? P odobne w ątpliw ości nasuw ają się p rzy le k tu rze Trafności spowiednika M arcina M olskiego (1752-1822). Otóż m łodzie­ niec p rzy konfesjonale w yznaje, że zgrzeszył z dziew czyną, „ale tru n k ie m ro zm a­ rzony n ie p am iętał z której stro n y ” . K siądz pyta:

„ P o w ie d z m i ty lk o , je ś li w ie lk ą r o z k o sz c z u łe ś , G d y ty m ja d e m p ie k i e ln y m d u s z ę tw o ję tr u łe ś ? ” „ P ie r w sz y raz, o jc z e , n a m o je s u m ie n ie , T a k w ie lk ie z m y s ło m c z u łe m p o r u s z e n ie ”. Tu k a r m e lita w ła ś n ie ja k b y o ż y ł, „ A ch , ju ż w ie m ! - r z e c z e - z ty łu ś ją c h ę d o ż y ł” .39

D ociekliw y czytelnik m ógłby spytać: skąd nagłe ożywienie spow iednika? I skąd w iedza na tem at przyjem ności czerpanych ze zgoła n ie m isjonarskiej pozycji? We w spom nianej antologii pojaw i się ponadto naw iązanie do Sodomy, jest jednak aluzją do grzech u przeciw ko szeroko ro z u m ia n e m u szóstem u p rz y k a z a n iu 40. Czyżby

37 P. U r b a ń s k i „ Z a k a z a n a p r z y j a ź ń ”. . . , s. 5 5 9 .

38 „ P ło d n y je s t ś w ia t w w y s tę p k i”. A n to lo g ia p o ls k ie j lib e rtyń sk iej p o e z ji e ro ty c zn e j X V I I I w ie k u , o p r a c . W. N a w r o c k i, W y d a w n ic tw o W S P w K ie lc a c h , P io tr k ó w T r y b u n a ls k i

1 9 9 6 , s. 27 .

3 9 T a m ż e , s. 60.

(16)

4

6

„świat p łodny był w w ystępki” praw ie w yłącznie heteroseksualne? W literatu rz e staropolskiej nie znajd ziem y też zm ysłow ych opisów m ęskiego ciała. Jeżeli już p okazuje się m ężczyzn, to tylko w k ateg o rii rycerza-herosa (virtus) lub - n a d wy­ raz często - ep atu je prostactw em i w ulgarnością: „Służyły w iernie, póki p ań sk i długi / Kuś potrzebow ał ich p ilnej u słu g i”41, u Trem beckiego zaś - to już p rzykład oświeceniowy - „rycerz-jebur” m iał m ieć „włos w dup ie zakręcony”42. Oszczędzę C zytelnikom b ardziej drastycznych przykładów . D la k o n tra stu zacytuję jeszcze raz O ldisw ortha piszącego o Baconie:

P o w ie d z c ie n a m , o m ó w c ie , w y, c o m ie li ła s k ę T a k c z y s t e g o o g lą d a ć c o d z ie n n ie a n io ła , M ó w c ie n a m o ty c h r o z k o sz a c h n ie b ia ń s k ic h , K tó r y m i k a r m ił o n w a s z s łu c h i o c z y .43

P odobnych przykładów z zachodniego k ręgu kulturow ego m ożna b y podać setki, w ystarczy sięgnąć do pierw szej lepszej antologii te m aty cz n ej44.

Ile jednak tekstów tego typu nie zachowało się do dzisiaj, ponieważ zostały celo­ wo zniszczone, a zwłaszcza ile z nich nigdy nie powstało, ponieważ zadziałały m e­ chanizm y autocenzury? Ile z n ic h zakam uflow ali sam i autorzy, ile zafałszowano później? W angielskim przekładzie dzieła K orneliusza N eposa zdanie: „L audi in C reta d u citu r adulescentulis quam p lurim os habuisse am atores” („Na Krecie uwa­ ża się za chw alebne, gdy m łody m ężczyzna m a jak najw iększą liczbę kochanków ”) oddano jako „Na K recie uważa się za chw alebne, gdy m łodzi m ężczyźni m ają n a j­ większą liczbę rom ansów ”. Przypom nę też, że w literatu rze średniow iecznej Alcy­ biades był przedstaw iany zwykle jako tow arzyszka (sic!) Sokratesa, syn bratanka M ichała A nioła zm ieniał w jego sonetach rodzajniki, a jeszcze w X X w ieku gazele H afiza przerabiano na heteroseksualną m odłę45. Przykłady takie m ożna by mnożyć.

C hciałbym wreszcie wspom nieć o kategorii całkowicie nienaukow ej i subiektyw ­ nej, ale mającej ogrom ny wpływ na strategie hom oseksualnej lek tu ry testów daw­ nych, m ianow icie in tu icji i przeczuciu, nazyw anych przeze m nie „tekstowym gay- darem ”46. Otóż czytelnik gejowski posiadać może, m oim zdaniem , pew ną zdolność do wyczuwania tekstow ych napięć sem antycznych, zdejm ow ania z tekstów m asek,

41 J.A . M o r s z ty n P a s z p o rt k u r w o m z Z a m o ś c ia , w ie r s z tr a k tu je o lo s ie d z ie w e k z h a r e m u J a n a „ S o b ie p a n a ” Z a m o y s k ie g o p o ś lu b ie d o s to jn ik a .

42 S. T r e m b e c k i O d a P iro n a do P r ia p a , c y t. za: „ P ło d n y je s t ś w ia t w w y s tę p k i”, s. 69.

43 C y t. za: P. H a m m o n d F ig u rin g S e x b e tw ee n M e n . . . , s. 34.

44 Z o b . na p r z y k ła d T h e P e n g u in B o o k o f H o m o se x u a l Verse, e d . b y S. C o o te , A . L a n e , L o n d o n 1983.

45 Z o b . J. B o s w e ll C h rze śc ija ń stw o , to le ra n cja s p o łe c z n a . . . , s. 2 9 -3 1 .

46 G a y d a r - p o łą c z e n ie s łó w „ g a y ” i „ r a d a r ” - ta k w ś r o d o w is k u le s b ijs k o -g e jo w s k im n a z y w a s ię z d o ln o ś ć in t u ic y jn e g o w y c z u w a n ia i r o z p o z n a w a n ia in n y c h le s b ije k i g ejó w .

(17)

odnajdyw ania fragm entów napisanych atram en tem sym patycznym , szczególnego typu czytania pom iędzy w ierszam i47, w yczulenie na ślady swego własnego doświad­ czenia, choć łatwo przy tym o dekodow anie b łędne i nadinterpretację. Przykro m i, uw ażam jednak, że czytelnik heteroseksualny owych drobiazgów, subtelności i n a­ pięć nie m oże w p ełn i dostrzec, b rak m u zwykle dośw iadczenia opresji, typowych dla lesbijek i gejów prób ukryw ania swej seksualności, uw rażliw ienia na zakam u­ flowane w tekstach seksualne kody i tajem ne znaki. N ie wie też zwykle, że m anife­ stow anie skrajnej agresji wobec hom oseksualności często prowadzić może w prost do drugiego dna - własnych, represjonow anych, ukrytych pragnień.

Oczywiście in tu ic ji takiej nie sposób traktow ać jako n arzędzie in te rp re tac y j­ n e48, m oże być ona jed n ak w ażną w skazów ką gdzie szukać, gdzie kopać głębiej - choć nie zawsze. W iele daw nych tekstów prow adzi bow iem swoistą grę z czytelni­ kiem , oscyluje pom iędzy dopow iedzeniem a niedopow iedzeniem , baw i się m igo­ ta n iem znaczeń, co stanow ić m oże bezpieczny sposób w yrażania h om oseksualne­ go pożądania. W idać to w yraźnie na p rzykładzie X X Sonetu Szekspira:

T ill n a tu r e a s sh e w r o u g th th e e fe ll a -d o tin g , A n d b y a d d itio n m e o f th e e d e fe a te d , B y a d d in g o n e t h in g to m y p u r p o se n o th in g . B u t s in c e s h e p r ic k e d th e e o u t o f w o m e n ’s p le a s u r e , M in e b e th y lo v e , a n d th y lo v e ’s u se th e ir tr e a su re . [N a tu ra ] T w o rz ą c c ię ; z z a c h w y c e n ia je d n a k i z a w iś c i P o z b a w iła m n ie c ie b ie p r z e z z b ę d n e d o d a n ie Tej je d n e j rze c z y , z k tórej ja n ie m a m k o r z y śc i. S k o r o ś z a te m r z e ź b io n y k u n ie w ia s t p o tr z e b ie , M iłu j je o w ą c z ą s tk ą , m n ie z a ś r e s z tą s ie b ie .49

N a pozór w szystko w ydaje się jasne: owo „zbędne d o d an ie” to dla m ów iącego w so­ necie „to his p urpose n o th in g ” (nic, co służy jego celom /zam iarom ). Je d n ak in te r­ p retacja staje się m niej oczywista, gdy uśw iadom im y sobie, że w elżbietańskiej A nglii słowo „ n o th in g ” było także kolokw ialnym określeniem kobiecych genita- liów50. W tym znaczeniu „zbędne d o d an ie”, którym n a tu ra obdarzyła m łodzieńca,

47 C a ły r e jestr s p o s o b ó w z a k a m u flo w a n e g o w y r a ż a n ia p o ż ą d a n ia h o m o s e k s u a ln e g o p o d a je c h o ć b y B. S m it h H o m o se x u a l D e sire ... W ie le p r z y k ła d ó w p o d a je te ż P. H a m m o n d F ig u rin g S e x b etw een M e n . , s. 5 -6 1 .

48 P r z y k ła d e m w y ją tk o w o k o n tr o w e r sy jn e g o o d c z y ta n ia s ta r o p o ls k ie g o te k s tu w y d a je s ię c h o ć b y p o m y s ł M a r ia n a P a n k o w s k ie g o , a u to ra s k ą d in ą d w r a ż liw e g o n a k w e stie h o m o s e k s u a ln e , k tó ry fr a szk ę K o c h a n o w s k ie g o G a d k a p o tr a k to w a ł ja k o „ p o r tr e t c ia ła h o m o s e k s u a lis t y ” (!), p r z y c z y m p r a w d z iw e r o z w ią z a n ie z a g a d k i b r z m i - m u s z k ie t. Z o b . M . P a n k o w sk i P o lsk a p o e z ja n ie o k rze sa n a (próba określen ia z ja w is k a ), „ T ek sty ” 1978 n r 4 ( 4 0 ) , s. 45 .

49 W. S h a k e sp e a r e S o n e ty , p r z eł. S. B a r a ń c z a k , W y d a w n ic tw o a5 , P o z n a ń 1 9 9 6 , s. 47 .

50 P o d a ję za P. H a m m o n d F ig u rin g S e x b e tw ee n M e n . , s. 16; z o b . te ż w y d a n ie

(18)

4

8

czyli p enis, służyłoby podm iotow i w podobnym celu, co organy żeńskie (czyli osią­ ganiu przyjem ności). Zbieg okoliczności? M rugnięcie okiem do czytelnika? K on­ cept? P roblem w tym , że literac k ie aluzje i figury retoryczne, niezależnie od spo­ sobu in te rp re tac ji, nie przełożą się w żaden sposób na obraz rzeczyw istości h isto ­ rycznej i społecznej. N ie pow iedzą, jakie były p o zaliterackie przyczyny pow stania Sonetów i czy O ldisw orth kochał Bacona. N iew iele pociesza m n ie w ielokrotnie pow tarzany p o stu lat G erm ana R itza, żeby b adać p o e t y k ę tekstów hom osek­ sualnych i konstrukcję płciową autorów w dziełach51 z pom inięciem biografii tw ór­ ców i genezy - archeologię gay studies te in te resu ją bow iem n ajbardziej.

P isanie h isto rii hom oseksualności na podstaw ie daw nych tekstów to często b łądzenie po om acku. Istn ieje wszak niew ielka m ożliwość, że ów ubogi „kan o n ” staro p o lsk ich zachow ań hom oseksualnych zarysow any na p o czątk u niniejszego arty k u łu daleki jest od kom pletności. Choć i ta k daw na h isto ria h om oseksualno­ ści jest głów nie h isto rią m ilczenia lub m ów ienia cudzym g ło se m ... Badacze k u ltu ­ ry staropolskiej, od B rücknera począw szy a na T azbirze skończywszy, nie szukali m oże jed n ak w ystarczająco dokładnie, nie pochylali się n a d te k sta m i w queerowy sposób (bo nie m ogli, nie chcieli i nie um ieli), w reszcie znajdow ali w n ic h rzeczy najbardziej oczywiste i w rzucali je do szuflady „czarny erotyzm i dew iacja”: „ob­ cował z n im p an in p o sticu m po tu re c k u i nabaw ieł go france in postico ” . A bso­ lu tn ie nie kw estionuję tu ta j autorytetów w ybitnych uczonych, do któ ry ch prac sam jako badacz dawnej k u ltu ry wciąż sięgam , ale sugeruję, że w arto na opisyw a­ ne przez n ic h zjaw iska spojrzeć z innej perspektyw y, zarów no ideologicznej, jak i czasowej.

D odatkow ą przeszkodę dla podejm ow ania ta k ich b a d a ń stanow i też fakt, że specjaliści od daw nej lite ra tu ry i k u ltu ry wywodzą się n ierzadko z kręgów m a ją­ cych poglądy konserw atyw ne, p a tria rc h a ln e i głęboko tradycjonalistyczne, a przez to w ykazują znacznie w iększą skłonność do hom ofobii. Z darzają się oczywiście w yjątki: sam osobiście znam b adaczki i badaczy staropolszczyzny - lesbijki i ge­ jów, a k ilk u m o im za p rzy ja źn io n y m h ete ro se k su a ln y m k o leżan k o m i kolegom z pracy - „staro p o lan o m ” otw artości, to leran cji i w rażliw ości na kw estię h o m o ­ seksualności m ógłby pozazdrościć n ie jed e n postm o d ern ista. P iśm iennictw o m i­ nionych epok jest jed n ak m ocno zakorzenione w religii i jako takie interesu je p rze­ w ażnie osoby odnajdujące w n im często zw ierciadło swoich w łasnych, nierzadko ortodoksyjnych, przek o n ań , a naw et św iatopoglądu52.

51 G . R it z N i ć w la b iryn cie p o ż ą d a n ia , p r z eł. B. D r ą g , A . K o p a c k i, M . L u k a s ie w ic z , W ie d z a P o w s z e c h n a , W a r sz a w a 2 0 0 2 , s. 54 .

52 O s ta tn im i c z a s y p o ja w ia ją s ię je d n a k p r ó b y in n e g o s p o jr z e n ia n a s ta r o p o ls z c z y z n ę , n a p r z y k ła d D . Ś n ie ż k o J a k c zy ta ło sta ro p o lskie ciało. S o m a ty c z n e d o ś w ia d c ze n ia

le k tu r y , „ T ek sty D r u g i e ” 2 0 0 6 n r 6 ( 1 0 2 ), c z y M . W ilk C a m p w lite r a tu rz e s ta ro p o lsk ie j,

w: C A M P a n ia . Z ja w is k o c a m p u w e w sp ó łc zesn e j k u ltu r z e , red. P. O c z k o , W y d a w n ic tw o „ K r y ty k i P o l it y c z n e j ”, W a r sz a w a 2 0 0 8 .

(19)

W ielokrotnie pisano już, że we w spółczesnym praw icow ym polskim dyskursie nacjonalistycznym przedw ojennego Żyda za stą p ili lesbijka i gej. Ów sposób m y­ ślenia zakorzeniony jest jed n ak głęboko w h isto rii - jak zauw aża bow iem Boswell:

lo s Ż y d ó w o r a z g e jó w i le s b ij e k b y l p r a w ie id e n t y c z n y p r z e z c a łą h is to r ię E u r o p y , o d w r o g ie g o n a s ta w ie n ia w c z e s n e g o c h r z e ś c ija ń s tw a d o e k s te r m in a c ji w o b o z a c h k o n c e n ­ tr a c y jn y c h . [ . .. ] W ty c h s a m y c h o k r e sa c h h is to r ii E u r o p y , w k tó r y c h n ie m o ż n a b y ło z n a ­ le ź ć m ie js c a d la o d m ie n n o ś c i Ż y d ó w , g w a łto w n ie r e a g o w a n o n a n o n k o n fo r m iz m s e k s u ­ a ln y . W ty c h s a m y c h k r a ja c h , w k tó r y c h d o m a g a n o s ię je d n o lit o ś c i w sfe r z e r e l ig ii, n a ­ r z u c a n o ty p o w e d la w ię k s z o ś c i n o r m y z a c h o w a n ia s e k s u a l n e g o .53

Z tą różnicą jednak, że w p rzy p a d k u osób hom oseksualnych:

N i e m a d z ia d k ó w c z y b a b ć p a m ię ta ją c y c h p o g r o m y , n ie m a p o w s ta łe j n a w y g n a n iu g e ­ jo w sk ie j c z y le s b ijs k ie j lite r a tu r y , k tó ra p r z y p o m in a ła b y ż y ją c y m o lo s ie ty c h , k tó r z y n ie ż y ją , n ie m a lit u r g ic z n y c h fo r m u p a m ię tn ia n ia c z a s ó w k r y z y su i c ie r p ie n ia . S t o s u n ­ k o w o n i e w i e l u g e j ó w i n i e w i e l e l e s b i j e k ż y j ą c y c h d z i ­ s i a j j e s t ś w i a d o m y c h , w j a k r ó ż n y m p o ł o ż e n i u c z a s u m i e s z c z a ł t a k i c h j a k o n i , a w d a w n y c h s p o łe c z e ń s t w a c h ś w ia d o m o ś c i ta k ie j, z d a je s ię , n ie m ia ł p r a w ie n ik t .54

H isto ria (śladów) osób hom oseksualnych w Polsce - albo jeszcze skrom niej, h isto ria ich re p rez en ta cji - wciąż czeka więc na zbadanie i n a p isa n ie 55. H istoria gru p p odrzędnych, w ypartych, stłam szonych i w ykluczonych z dom inującego dys­ k u rsu , „historia o d d o ln a” (history from below)56. N ie zdziw ię się, gdy usłyszę, że p ropaguję tu ta j p isan ie h isto rii „odtylnej” (wszak p adło już w Polsce określenie „lite ra tu ra m e n stru a c y jn a ”), n ie zdziw ię się też, jeśli nie usłyszę n i c . N a gruncie św iatowym istn ieją jed n ak św ietnie m o nografie57, które m ogłyby posłużyć n am za wzór. O ile w p rzy p a d k u polskiej k u ltu ry X IX w ieku i najnow szej luka ta zaczyna

53 J. B o s w e ll C h rze śc ija ń stw o , to le ra n cja s p o ł e c z n a . , s. 28 .

54 T a m ż e , s. 2 9 , p o d k r e ś le n ie m o je - P.O.

55 N a te n te m a t is t n ie j e ty lk o z d a w k o w y , k il k u s tr o n ic o w y szk ic: A . S e le r o w ic z

L e k s y k o n k o ch a ją cy c h in a czej. F a k ty , d a ty , z ja w is k a , S o ftp r e s s , P o z n a ń 1 9 9 4 , s. 1 3 -1 8 .

56 P a r a fr a z u ję tu E w ę D o m a ń s k ą H is to rio g r a fia in su re k c y jn a , „ L ite r a tu r a n a Ś w ie c ie ” 2 0 0 8 n r 1-2, s. 36 0 .

57 W y m ie n ię c h o ć b y J. B o s w e ll S a m e - S e x U n io n s in P re m o d e rn E u r o p e , V illa r d B o o k s, N e w Y ork 1 994; G. H e k m a H o m o se k su a lite it in N e d e r la n d v a n 1 7 3 0 to t de m o d ern e tijd , M e u le n h o f f , A m s te r d a m 2 0 0 4 ; T h e P u r s u it o f S o d o m y. M a le H o m o se x u a lity in

R e n a issa n c e a n d E n g lig h te n m e n t E u r o p e , e d . b y G . K e n t, G. H e k m a , H a r r in g to n

P a rk P r e ss, N e w Y ork 1989; A . B ra y H o m o s e x u a lity in R e n a issa n c e E n g la n d , C o lu m b ia U n iv e r s it y P r e ss, N e w Y ork 1995; H id d e n F r o m H is to r y , ed . b y M .B . D u b e r m a n , M . V in c u s , G . C h a u n c e y , N e w A m e r ic a n L ib ra ry , N e w Y ork 19 8 9 . W y ją tk o w o o b s z e r n ą b ib lio g r a fię z n a j d z ie C z y t e ln ik n a s tr o n ie in te r n e to w e j

Cytaty

Powiązane dokumenty