Jsfi>. 5 0 (1 5 4 0 ). W arszaw a, dnia 10 grudnia 1911 r. T o m X X X .
PRENUMERATA „W S ZE C H Ś W IA TA ".
W W arszaw ie: rocznie rb. 8, kwartalnie rb. 2.
Z przesyłką pocztową rocznie rb . 10, pó łr. rb . 5.
PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W Redakcyi „W szechświata" i we w szystkich księgar
niach w kraju i za granicą.
R edaktor „W szechśw iata'4 przyjm uje ze sprawami redakcyjnem i codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A .Nk 3 7 . T e le fo n u 8 3 -1 4 .
Z F A U N I S T Y K I K R A J O W Y C H S K Ą P O S Z C Z E T Ó W W O D N Y C H
( O ł i g o c h a e t a l im ic o la ) .
Nasze sk ąp o sz c z e ty wodne, stanow iące część rzędu Ołigochaeta, do k tó re g o ró
wnież n a leżą dobrze nam znane pierście
nice lądowe, j a k dżdżownica (Lumbricus), do rok u 1909 nie znalazły nikogo, ktoby się zajął ich opracow aniem faunistycz- nem, ja k k o lw ie k na Zachodzie badania n a d niem i ju ż w XV III w. były p ro w a dzone. W e w sz y stk ic h praw ie s ą sie d nich kraja ch , j a k W ęgrzech, Iiossyi, Fin- lan d y i i oczyw ista w północnych, za
chodnich i południow ych prace nad tą g ru p ą o d d aw n a zostały ju ż podjęte, n a sze ziemie tylko w y g lą d a ją dla cudzo
ziem ca j a k b y zupełnie pozbawione p rz e d staw icieli skąposzczetów wodnych.
Zachęcony więc przez prof. N usbaum a, zająłem się w jeg o I n sty tu cie we Lw o
wie opracow aniem tego pociągającego tem a tu . W n a stę p n y m roku z zadow o
leniem dowiedziałem się, że nad tą s am ą g r u p ą rozpoczął pracę także prof. M. Ko
w alew ski w D ublanach. W ynikiem do
tychczasow ym j e s t j e d n a publikacya prof.
M. Kowalewskiego x) i dwie moje a).
P rz eglądając lite r a tu r ę naszę znalazłem w pismach prof. W ierzejskiego 3) notatki, stw ierdzające w T a tra c h trzy g atunki, z k tó ry c h je d e n jeszcze przed prof. Wie- rzejskim znalazł w Krakowie 0. Schm idt *) a z Woli D obrostańskiej (koło Lwowa) zebrało Muzeum im. D zieduszyckich ").
Prof. Kowalewski opisał 21 gatunków , z ebrany ch w staw ie ogrodu botanicznego
!) M ateryały do fauny polskich skąposzcze
tów wodnych (Ołigochaeta aąuatica) cz. I. (Spr.
Kom. Pizyogr. Akad. Um. w Krakowie). K ra
ków, 1911.
2) a) Tymczasowe w yniki badań nad fauną skąposzczetów wodnych (Ołigochaeta limicola) Galicyi. (Kosmos XXXV, 198—205). Lw ów , 1911,
b) Przyczynek do fauny skąposzczetów w o
dnych (Ołigochaeta limicola) Galicyi. (Księga pam iątkowa prof. d-ra Józefa Nusbauma-Hilaro- wicza, 57—91, z 14 lig.). Lwów, 1911.
3) a) M ateryały do jezior tatrzańskich. (Spr.
Komis. Fizyogr. Akad. F m . w Krakowie 16, II).
Kraków, 1882.
b) Zarys fauny staw ów tatrzańskich. (P a m iętnik T-wa tatrz.
8), 1883.
4) Brehms Tierleben, (wyd. II, Niedere Tie- re, str. 89), 1878.
5) Przew odnik po Muzeum im. Dzioduszyc-
kich we Lwowie (str. 05), 1907.
786 W S Z E C H S W I
aT Ala 50
w Dublanach (koło Lwowa), j a zaś p o da
łem m ate ry a ł z d w u d z ie stu kilku m ie j
scowości, przew ażn ie z Galicyi wschód, w 32 formach, w czem z n a jd u je się j e d n a nowa odmiana.
Skąposzczety euro p ejsk ie o b e jm u ją ośm rodzin, a mianowicie: 1) A eolosom atidae (Oleiczkowate) J), 2) N aididae (Pływ itko- wate), 3) Tubificidae (Rurecznikow ce), 4) L u m b ric u lid a e (Dżdżowniczkow ate), 5) H ap lotaxidae (S tu d n ic z k o w a te ), 6) Di- scodrilidae (Pasorzytki), 7) E n c h y tra e i- dae (Wazonkowce), 8) L um b ric id a e (Dżdżo- wnicowate).
S k ąp o szczety o d ro b n y ch zazw yczaj w ym iarach , zw łaszcza wodne (od 0,5 do kilkudziesięciu milim etrów), odzn aczają się tem , że ciało ich jest p o k r y te krót- kiemi, pod lup ą dopiero widocznem i szczecinkami, zebranem i po kilka w pęcz
ki, r eg u la rn ie osadzone, zazwyczaj po 4 na j e d n y m segm encie, 2 brzuszne i 2 g r z b ie
towe. U dwu n ajniżej u o rg an iz o w a n y c h rodzin, oleiczk ow aty ch i p ły w itk o w a ty c h , s p o ty k a m y c h a r a k te r y s ty c z n y sposób roz
m nażan ia się przez podział, m ający b a r
dzo wiele cech w spólnych ze zjaw iskiem regeneracy i; polega on na tem , że doro
sły osobnik zaczy na się w p ew nem m ie j
scu wpoprzek przew ężać z k ażdym dniem coraz bardziej, a po kilku do k ilk u n a s tu dniach, kied y u tylnego, nowego indy- w idu m w y kształci się głowa, n a s tę p u je prze rw a n ie się n a dw a osobniki; u n ie k tó ry c h g a tu n k ó w , zanim n a s tą p i z u p e ł
ne oddzielenie się, u k a z u ją się k u ty ło wi lub przodowi nowe m iejsca p r z e w ę żenia, w s k u te k czego p o w s ta je łań c u c h z 2 — 3 — 4 lu b więcej osobników, z w a nych zooidami.
Oleiczkowate, do k tó ry c h należy tylko j e d e n rodzaj Aeolosoma (oleiczka), s ta n o
w ią najniższe skąpo szczety, odznaczające się obok p ierw otnej o rg an iz ae y i drobne- mi rozm iaram i (0,5—2 mm) i gruczołam i sk órnem i olejkowatem i, które najczęściej są zabarw ione. D o tych czas u n a s zo-
J) D la każdej rodziny w prowadzam nazwę polską, ze w zględów praktycznych, z w yjątkiem dw u ostatnich rodzin, które mają nazwy polskie oddawna.
sta ł stw ierdzo ny przez prof. Kowalew
skiego jed e n g a tu n e k Ae. H em frichi E h rb g .; ten sam g a tu n e k znalazłem w ro k u bieżącym i j a w powiecie liskim i so- Lalskim. Oprócz tej form y należy tu j e szcze kilka inn ych , opisanych głównie przez czeskiego sp e cy a listę Pr. Vejdov- skiego, a znalezionych przew ażnie w szcze
gólnych środow iskach, j a k np. w cie
m nych, zapuszczonych studniach; żyją one pośród liści roślin, przy powierzchni wody.
P iy w itk o w a te o bejm ują n a jw ię k s z ą li
czbę g a tu n k ó w i rodzajów, z któ ry c h n a stę p u ją c e u n a s znalazłem: A m p h ich a e ta (zimołek), C h a e to g a s te r (brzuchoszcze- tek), Ophidonais (wężyk), Slavina
(S łowianka), S ty la ria (w rytnica), Nais (piy- witka), Dero (skrzelowiec), Aulophorus (widelkowiec) i P r is tin a (szczetnica).
Zimołek, u w a ż a n y dotychczas za formę m orską, n o tow a ny był zaledwie p arę r a zy z nad w y brz e ży m orza Bałtyckiego;
ty m c z a s e m prof. K ow alewskiem u i mnie udało się znaleść go w okolicy Lwowa;
przypuszczam stąd, że j e s t on bardziej rozpow szechniony, niż się zdawało; przy
c z y n ą killcorazowego tylko znalezienia tej form y są niew ątpliw ie bardzo drobne jej rozm iary, 1—2 mm-, wr ja k i e m ś r o d o wisku znajdow ał zimołka prof. Kow alew ski, tego nie podaje; j a znalazłem w d e n nym namule rowu, odprowadzającego wodę ze sta w u S obka we Lwowie.
Brzuchoszczetek, j a k nazw a każe się domyślać, odznacza się tem , że posiada pęczki szczecin tylko na brzusznej s tr o nie. Kiedy w sz y stk ie inne skąposzczety odżyw iają się d e tritu s e m roślinnym , brzu- choszczetki pędzą żyw ot drapieżny, c h w y ta ją c drobne raczki planktonow e i t. p., czego dowodem są niestraw ion e szkie
lety w przewodzie pokarm o w y m tych m ale ń kic h robaczków. J e d e n zaś g a t u nek p a s o rz y tu je na ciele ślim aków wod
nych; n iekiedy pojaw ia się, zwłaszcza na nodze ślim aka, w takiej ilości, że na pierw szy r z u t oka daje się zauważyć.
W szystk ie praw ie g a tu n k i brzuchoszczet- ka odznaczają się znaczną przezroczy
stością skóry tak , że w ew nętrzne o r g an y
M 50 W S Z E C H S W lA f 181
można z łatw o śc ią obserwować na ży
w ym okazie pod mikroskopem.
B rzuchoszczetek, wężyk, w ry tn ic a i pły- w i t k a t r z y m a j ą się p rzew ażnie pośród roślin podwodnych, ja k C eratophyllum , M yriophyllum , Potam o g eto n , N ap har, Le- mna, S p iro g y ra i t. p. W każdym s t a wie, zarosłym szczególnie Ceratophyllum i M yriophyllum, s p o tk a m y zawsze je d n ę z n a jp ię k n ie jsz y c h form, w ry tn ic ę trąbko- wą *) (S ty la ria lacustris), noszącą dawniej nazw ę ła c iń sk ą Nais proboscidea. Od
znacza się ona, j a k na z w a polska w s k a zuje, dług im w y ro s tk ie m na głowie, cią
gle z n a jd u ją c y m się w ruchu, będącym niew ątpliw ie organem dotyku; oprócz t e go w r y tn ic y dodaje pow abu pięknie żół
te z a barw ien ie n a przodzie i znaczna przezroczystość ciała.
N a C erato ph y llum lub pośród splotów glonów łatw o znaleść dość duże formy w ę ż y k a (Ophidonais serpentina), przypo
m inającego w r u c h a c h i wyglądzie węże olbrzymie, żyjące na drzewach.
Słow ianka (Slavina appendiculata) żyje w b a g ien k ach, zarosłych glonami, na dnie, w namule; do skóry je j p rzy tw ie r
dzają się różne zia rn k a d e tritu su , w s k u te k czego tw o rz y się pewnego rodzaju osłona ciała. Słow iankę łatw o poznać po w y dłużonych szczecinach włosowatych, z n a jd u ją c y c h się tylko n a j e d n y m s e g m enc ie na przodzie ciała.
N a jbog a tsz y w g a tu n k i j e s t rodzaj p ły w itk a (Nais). W szy stkie p raw ie n a
jgrzbietow ej stro nie m ają długie szczeci
n y włosowate, u łatw iające im szybkie p o
ru szanie się w wodzie zapomocą ruchów biczykow atych. Z w y jątk iem jed n eg o g a tunk u , w szystk ie posiadają parę plamek ! ocznych, czego u wyższych od nich i n a j niższych skąposzczetów nie spotykam y.
G rupa ply w itek w ym aga jeszcze d o k ła d niejszego opracow ania s y s tem aty czn ego , gdyż szereg form, nowo opisanych przez s zw ajcarskiego specyalistę P ig u e ta i uz n a n y c h przez niego za oddzielne g atun-
>) Nazwy tej poraź pierwszy użył W itowski (1849), a za nim caty szereg innych autorów pol
skich podręczników,
ki, znajduje się w śc.isłem między sobą p okrew ieństw ie i najpraw dopodobniej nie
które są tylko odm ianami form innych.
Podobne stosunki, może tylko jeszcze w wyższym stopniu, zachodzą u skrze- lowców (Dero) i u blizko z niemi s p o k re wnionego widełkowca (Aulophorus). Oba te rodzaje mają na ty ln y m końcu ciała wyłącznie u nich tylko s p o ty k a n y apa
rat skrzelowy, n a którego kształtów podstawie potworzono różne gatu n ki;
j e d n a k skrzela te są bardzo kurczliwe tak, że za lada ja k ie m zaniepokojeniem osobnika, byw ają wciągane i tylko w pra w ne oko może zauważyć ich ślady; oczy
wiście toż samo dzieje się w razie kon
serw owania. Oba powyższe rodzaje żyją w wodach zabagnionych, najczęściej le
śn y c h i nie należą wcale do pospolitych;
ciało u k ry te j e s t w ru rc e , tylko a p a r a t skrzelowy w y sta je nazew nątrz. W ideł
kow ca łatwo odróżnić od skrzelowca po dwu palcow atych w y r o s tk a c h dosyć dłu
gich, będących przedłużeniem końca cia
ła. Je d n ak ż e w lasach brodzkich znala
złem kilka osobników widełkowca o b a r
dzo krótkich ty ch j a k b y w idełkach tak, że w sk u te k tego zbliżały się do skrze- lowców.
O statnim u nas stw ierdzonym rodzajem z p ły w itk o w a ty c h j e s t szczetnica (Pristi- na); do dwu g a tu n k ó w p o d any ch przeze mnie i prof. Kowalewskiego p rzy by w ają jeszcze dwa, k tó re znalazłem w pow. so- kalskim ; je d e n z nich j e s t formą zupeł
nie nową. Szczetnice żyją ju żto n a r o ślinach, ju ż to w namule wód stojących;
w szy stkie są form ami drobnemi, w s k u tek czego łatw o uchodzą uwagi; wiele z nich m a płat głowowy przedłużony w dłuższy lub krótszy r y je k czułkow aty.
W sz y s tk ie pozostałe skąposzczety w o
dne p rze b y w ają na dnie wód, w namule,
piasku, pośród mchów, p orastających g ła
zy podwodne, pod kam ieniam i lub też
w b u tw ieją cy c h łodygach i korzeniach
roślin. J e d n e tylko p asorzytki (Disco-
drilidae), rep rezentow ane przez j e d e n ro
dzaj i g a tu n e k pędzą żywot pasorzytni-
czy na skrzełach raków; p aso rz y tek
(Branchiobdella), j a k wiele innych paso-
rzytów , w sk u te k specyalnych warunków,
788 W SZEC H SW IA T JV6 50
w ja k ic h p rzeby w a, do tego sto p n ia z m ie nił się w z e w n ę trz n y m w yglądzie, że przez dłuższy czas b y ł u w a ż a n y za pi
ja w k ę raczej, niż za skąposzczeta; b a d a n ia je d n a k n a d o rg a n iz a c y ą jego w y k a zały, że sp o k re w n io n y j e s t z dżdżowni- czkowatemi (Lum briculidae). F a s o rz y te k w y s tę p u je w liczn ych o d m ian ach , pole
g a ją c y c h n a różnej budow ie na rz ą d ów u stn y c h .
N ajpospolitszym p rze d staw ic iele m r o dziny ru re c z n ikow ców (Tubificidae) j e s t ru re c z n ik z w y c z a jn y (Tubifex tu b ife s), żyjący w n a jro z m a its z y c h ś ro d o w isk a c h wodnych: kałużach, row ach, b a g n a ch , s ta w ac h , jez io ra c h , rzekach n a w e t w ro w a c h fab ry c z n y ch , zanieczyszczonych chemicznie różnem i odpad k am i — j e s t t o je d n e m słow em n a jm nie j w y b r e d n y r o
baczek. N iekiedy w y s tę p u je w tak ic h ilościach, zw łaszcza w p ły tk ic h wodach, że woda z d a le k a w y d a je się zabarwioną, na brudno czerwono; pochodzi to stąd, że ru reczniki, zazwyczaj tk w iące p rze d n im końcem ciała w nam ule, ty ln y m , w y c ią g n ię ty m w d e lik a tn ą c z erw o n aw ą niteczkę, wolno w a c h lu ją w wodzie; r u chy te, zdaje się, u ła tw ia ją tym isto to m oddychanie; za najlżejszem poruszeniem wody, łąki ty c h ogonków przez n a g ły s k u rc z z nik ają w n am ule, i w te d y m o ż em y zauważyć, że p o w ie rz c h n ia n a m u łu j e s t zasian a dziureczkam i; po chwili ogonki z a cz y n a ją się znow u wTy su w a ć i p ięk ny m ru c h e m wachlować. Często m ożna sp o tk a ć osobniki dojrzałe płcio
wo, co gołem okiem łatw o p oznać po biaław em z g ru b ie n iu na przodzie ciała;
j e s t t o t. zw. siodełko (clitellum).
Obok ru re c z n ik a z w y c z a jn e g o w w o dach euro pejsk ich żyją jeszcze in n e g a tun k i, ale znacznie rzadziej w ystę p u ją c e;
u nas stw ierdziłem trz y formy.
Razem z ru re c z n ik iem można czasem sp o tk a ć inny rodzaj a m ianow icie m u- łowca (Limnodrilus), w y s tę p u ją c eg o u nas w d w u g a tu n k a c h . Są one tro c h ę wię
ksze od rureczn ik ó w , a oprócz, tego ł a two j e odróżnić po żółtawem z a b a r w ie n iu ogonka; m ulow ce m ają również z w y czaj wachlowania, ale r u c h y ich ogonków są bardziej flegm atyczne, niż u rurecz-
ników. N aw et w y bie ra jąc m a te ry a ł z roz
cieńczonego nam ułu, łatw o te d w a r o dzaje wyróżnić po s p ecy aln em ich zwi
ja n i u się, mianowicie r u re c z n ik sk ręca się śrubow ato, mułowiec n a to m ia s t bez
ładnie a p rzy te m j e s t o k r y ty ślu zo w atą osłonką, z której go trz e b a wypłoszyć, chcąc wziąć go pod obserw acyę.
Dżdżowniczkowate (Lumbriculidae), obejm ujące kilk a rodzajów, z k tó ry c h u n a s tylko dwa zostały stw ierdzone, m ają najpospolitszego p rze d staw ic iela w dżdżowniczku b a g ie n n y m (Lumbricu- lus variegatus); żyje on w zabagnionych zbiornikach w odnych, najczęściej pośród m chów torfiastych; odznacza się energi- cznemi ru c h a m i biczykow atem i, ślizko- ścią i łatwością rozpadania się n a części, k tó re regenerują; stąd zwykle z n a jd u j e m y osobniki o jaśn ie j zabarw ion ym t y l n y m końcu ciała, k tó ry j e s t reg e n e rate m .
S tudniczkow ate (Haplotaxidae, dawniej P hreoryctidae) rep re z e n to w a n e są przez je d e n g a tu n e k s tu d n ic z k a drucieńcow ego (Haplotaxis gordioides), dochodzącego n ie kied y znacznych rozmiarów, bo 3 cm d łu gości. Nie j e s t to form a pospolita, cho
ciaż można j ą znaleźć w na jróżnorodniej
szych środowiskach: w górach, nizinach, głębinach i wodach p ły tkich , w bagnach, row ach, źródłach, stu d n ia c h , w namule rzecznym, a od czasu do czasu n a w e t w r u ra c h wodociągow ych i to w znacz
nej ilości. Tego rodzaju w yp a d e k z da
rzył się w wodociągach lw ow skich w r o k u 1905, skąd okazy posiada Muzeum im. D zieduszyckich. P o raź pierwszy u nas s tu d n ic z ek został znaleziony przez 0.
S c h m id ta w basenie, w ogrodzie b o ta n i
cznym w Krakowie; również prof. Wie- rze jsk i stw ierdził go w T a tra c h . W da
wniejszej lite ra tu rz e odróżniano dw a g a tu n k i studniczka, k tó re badacz niem iecki M ichaelsen złączył w jed e n , choć, zdaje mi się, niezupełnie słusznie.
Pozostaje jeszcze rodzina wazonkow-
ców (Enchytraeidae), k tó ry c h pew ne g a
tu n k i żyją wr ziemi próchnicowej, w wa-
zonkach, skąd poszła ich nazwa, inne zaś
sp o ty k a m y w namule staw ów , jezior, rzek
lub pośród korzeni mchów, po rasta ją c y ch
głazy podwodne; inne znowu form y z a j
JMo 50
W SZECHSW IAT 789
m u ją środow iska pośrednie, to znaczy na- pół p rze siąk n ię te wodą. W s k u te k tego wazonkowce należą częścią do s k ą p o szczetów w odnych, częścią do lądowych.
Grupa t a p rze d staw ia wiele trudności w oznaczaniu g a tun k ow em , gdyż główne cechy poleg ają na morfologii organów płciowych a n iezaw sze zn a jd u jem y osob
niki dojrzałe; w m ate ry a le swoim mam ju ż szereg ró żn y c h g a tu n k ó w , któ ry c h je d n a k jeszcze nie oznaczyłem.
O statnia rodzina dżdżownicowatych (Lumbricidae), j a k o praw ie wyłącznie lą
dowa, bliżej n a s ju ż nie zajm uje, chociaż czasem, zwłaszcza n iek tó re gatun k i, m o
gą być s p o tk a n e w m ałych zbiornikach b a g ie n n y c h lub w nam u le nadbrzeżnym ; do takich np. należy Eiseniella te tra e d ra , k t ó r ą znalazłem kilka razy w swoich m a te ry a ła c h 1).
* *
W a rty k u le ty m sta ra łe m się zwrócić u w ag ę na c h a ra k te ry sty c z n ie jsze cechy pospolitszych form i na ich miejsca w y stępow ania, celem poinform ow ania i u ł a t wienia ro b o ty ty m , k tó rz y b y chcieli p rzy czynić się zbieraniem m ate ry a łu do s z y b szego o p racow ania ziem n a szy ch pod względem fizyograflcznym. W razie do
k ład n ie js z e g o p rze sz u k iw a n ia t a k różno
ro d n y ch u nas terenów niew ątpliw ie znajd ą się formy nowe, może swoiste n a w e t ziemiom naszym.
P oław iając tego rodzaju m atery ał, z y sk u je m y cały szereg in n y ch korzyści i osobistego zadowolenia; zapoznajemy się z ciekaw em życiem nie tylko tych
*) Skąposzczetami lądowemi zajmował się prof. J . Nusbaum i ogłosił następujące rozprawy;
a) Studya nad fauną skąposzczetów (Oligo- chaeta) krajow ych. (Pam iętnik fizyogr. t. XI).
W arszawa, 1891.
b) B eitrage znr Anatomie u. System atik der E nchytraeiden (Biol. Centrb.) 1895.
c) M ateryały do historyi naturalnej skąpo
szczetów galicyjskich (Buli. de 1’Acad. d. Scien.).
Kraków, 1893.
d) M ateryały do fauny skąposzczetów (uli- gochaeta). Spraw. Kom. Fizyogr. Akad. Umiej, w Krakow ie, t. XXXI), 1896.
form, ale także wielu innych d rob ny ch zw ierzątek wodnych; często o d k ry w a m y in te resu jąc e zjaw iska biologiczne, co d a je ogromne zadowolenie w ew n ętrzn e i uczy nas p a trz eć zupełnie innem okiem na otaczającą nas przyrodę.
W y s ta r c z y n a b ra ć trochę roślin wod
nych i nam ułu, umieścić w naczyniu szklanem, a po pew n ym czasie, g d y na- muł osiądzie a rośliny ułożą się,' zoba
czymy ogrom ną różnorodność grup, wśród nich zauw ażym y drobne lub większe bia
ławe lub czerwonaw e robaczki, p ły w a ją ce szybkim ru chem w ę żykow atym lub biczykow atym, inne pełzające po ścia
nach a kw a ryum , j e d n e zbierające się w zaciemnionym kącie naczynia, inne w oświetlonym; jed n e owijające się do
koła gałązek roślinnych, inn e znowu w y
suw ające swoje ogonki z n a m u łu i po
ważnym lub energicznym ru ch e m b a la n sujące — bę d ą to różne g a tu n k i sk ą p o szczetów. P o c z ą tk u jąc y w r o z p a try w a niu form tej g ru p y będzie się zrazu m y
lił i w dom niem anym skąposzczecie z n a j
dzie często np. młodą gąsienicę m uchów ki, ale stopniow o nauczy się odróżniać je n a w e t po ruchach.
Konserwow ać m a te ry a ł najlepiej w 10%
formalinie, czyli 4 % formaldehydzie.
Chcącym bliżej zająć się ską po sz c z e ta mi wodnemi podaję najw ażniejsze klucze do oznaczania; zasadniczy jest: Michael- sen dr. W., Ołigochaeta (w Das Tier- reich), Berlin 1910, o bejm ujący form y wodne i lądowe z w szy stk ich części świata; d ru g i również tego samego a u to ra o tyle j e s t ważny, że uwzględnia n a j
nowszą literaturę: Ołigochaeta (Siisswas- serfau na D eutschlands, zesz. 13), J e n a 1909; sta rsze nieco opracowanie, je d n a k bardzo sum ienne daje klucz angielski:
Beddard F ra n k Evers: A m onograph of the Order of Ołigochaeta, Oxford 1895;
w końcu ze względu na tablice a natom i
czne znaczną jeszcze wartość p rz e d s ta wia: Vejdovsky Franz: S y stem und Mor- phologie der Oligochaeten, P r a g a 1884.
Jan Golański.
790 W SZEC H ŚW IA T Mi 50
O S T A T N I E B A D A N I A N A D Z M Ę C Z E N I E M M IĘ Ś N I .
Pierw sze b a d a n ia s y s te m a ty c z n e nad isto tą zmęczenia prow adzone b y ły przez Mossa i je g o uczniów zapomocą e rg o gra - fu, wynalezionego przez niego. Mosso obok p rze biegu zjaw isk zm ęczenia s ta r a ł się w y jaśnić p rze d e w s z y s tk im zw iązek m iędzy zm ęczeniem um y sło w e m a fizy- cznem, szczególnie zaś dążył do p o z n a nia siedliska zmęczenia. W o b e c tak ie g o za k re su b a d a ń e rg o g r a f Mossa w z u p e ł
ności w y starczał, pomimo że p r a c o w a ła przy te m tylk o niezn aczna ilość mięśni je d n e g o palca ręki.
Rzecz oczywista, że c hcą w y ro b ić so
bie należyte pojęcie o ogólnej zdolności człowieka do pracy fizycznej, m u sim y wprow adzić w grę w ię k s z ą ilość mięśni.
W ty m w łaśnie celu j u ż przed l a t y Jo- ha nnson zbudow ał p rzy rząd , z któ rego pom ocą osobnik b a d a n y w y k o n y w a r u chy podobne do wiosłowania; obie ręce podnoszą p r z y te m działaniem m ięśni r a m ien ia ciężary od 10 do 60 kg lu b n a w e t jeszcze większe. W y so k o ść p o d n ie sienia ciężaru zostaje z a n o to w a n a na obrac a ją c ym sig walcu. Podo bn ie j a k w e rgografie Mossa, o w y k o na ne j prac y w n io s k u je m y n a p o dstaw ie p o d niesio ne
go ciężaru i wysokości p o dniesienia. P o s łu g u ją c się ty m p rz y rz ą d em P a lm ć n n ie d a w n o w y k o n a ł s zereg dośw iadczeń. Cel je g o bad ań b y ł w g łó w n y c h z a ry s a c h ten sam, co i Mossa, lecz o trz y m a n e w y niki m ają nieco inn e znaczenie, m iano
wicie bardziej p ra k ty c z n e . P a lm e n p r o wadził b a d a n ia nad s a m y m sobą. N aj
bardziej u d e rz a ją c y j e s t w zro st s p r a w ności m u s k u la tu r y , co m o g ą najlepiej w y ja śn ić poniżej p rzytoczone d a n e lic z bowe.
P r z y pew ny m takcie, w y b ija n y m przez m etro n o m , podnosił on pew ien ciężar możliwie wysoko dotąd, dopóki w ysokość w s k u te k n a stę p u ją c e g o zm ęczenia nie s t a ła się zupełnie mała, poczem n a stę p o w a ł s po czy nek określonej długości, a n a s tę p nie znów ro zp oc z y na ła się praca aż do
zupełnego w yczerpania. Od 14 paździer
n ik a do 24 g r u d n ia codziennie w y k o n y w ana praca wzrosła z 834 do 9534 kgm a więc praw ie o 1143°/0. W idzim y więc, że codzienne ćwiczenie może bardzo z na
cznie podnieść zdolność do pracy. P a l
m en przypisuje te n wzrost po części roz
rostow i mięśni, a więc i spotęgo w an em u procesowi przem iany m ateryi, po części zaś wzmocnieniu u n e rw ie n ia i s p o tę g o w a niu siły woli.
W dalszym ciągu P a lm e n badał w pływ ta k tu , ciężaru i okresów spo czyn ku na zdolność do pracy. W y n ik i o trzy m ane w większości p rzy p a d k ó w zgadzały się z w ynikam i o trz y m an e m i w razie stoso
w ania e rgografu Mossa. Do ogólnych rozw ażań nad zm ęczeniem m ięśni w p ro wadził on pojęcie m echanicznego i fizyo- logicznego rów now ażnika. Z p u n k t u w i
dzenia m echanicznego w y k o n y w a m y j e d n a k o w ą pracę, jeżeli podnosim y 20 kg n a w ysokość 0,4 m lub 40 kg na w y sokość 0,2 m. Jeżeli chodzi o w y k o n a nie tej samej pracy przy określonym tak cie i do kładnie oznaczonych pau zach , ła tw o przekonać możemy się, że zm ęcze
nie n a s tę p u je znacznie prędzej w^obec d u żego obciążenia, niż wobec m ałego i że su m a prac y w ykon anej w o sta tn im przy p a d k u j e s t znacznie większa. Pa lm e n w ykazał, że w razie stałego w y k o n y w a n ia je d n a k o w e j p rac y w ciągu s e k u n d y ogólna su m a w yko n an ej p rac y w chwili n a stą p ien ia zm ęczenia wobec obciążenia 40 kg wynosi 65°/0, wobec 50 kg — 42%
i wobec 60 kg 23°/0 p ra c y w ykonanej w o
bec obciążenia = 30 kg. Rów noważnik fizyologiczny p ra c y wynoszącej 100 kgm wobec obciążenia 30 kg j e s t więc w r a zie jed n a k o w ej pracy w ciągu s e k u n d y , wobec obciążenia 40,50 i 60 kg rów n y 65,42, 23 kgm. P a k ty te, m ające znacze
nie ogólnej zasady pracy, jeszcze d o b it
niej można w yrazić w n a stę p u ją c y spo
sób: te n sam wysiłek, z j a k i m w y k o n y w am y pracę = 100 kgm wobec obciąże
nia w ynoszącego 60 kg w y sta rc z a , aby wobec obciążenia 50 kg w y kon ać pracę
= 182 kgm , wobec 40 kg —238 kgm , a wo
bec 30 k g - naw et 435 kgm. Przysłow io
wa więc „festin a le n te “ z na jdu je potw ier-
Ks 50 W SZECHSW 1AT 701
dzeuie w pov/yżej przytoczonych fak
tach.
Mosso i je g o uczniowie doszli do w nio sku, że zmęczenie b y w a dwojakie: w ła
ściwe mięśniowe i nerwowe. Kwestya, k tó ry z ty c h czynników ma większe zna
czenie, pozostaje nierozstrzygnięta. Jako isto tn y sp ra w d z ia n zmęczenia ściśle mię
śniow ego uw ażano zmniejszenie w ysoko
ści poszczególnych skurczów, ne rw o w e go z aś—zm niejszenie ich ilości. J a k k o l
w iek P a lm e n zmęczeniu um ysłowem u p rzypisu je m niejsze znaczenie, musimy je d n a k zgodzić się, że w razie w y k o n y
wania przez długi bardzo czas powol
nych, nieznacznych ruchów, zaledwie m ę czących mięsień, odczuwamy pewne w y czerpanie um ysłowe, ja k g d y b y mózg zmę
czony był w s k u te k u staw icznego w y s y łania bodźców. W edług badań Palm ena zmęczenie i w yczerpanie są to zjaw iska różne. Pierw sze j e s t n a tu r y toksycznej a na d to j e s t możliwe, chociaż niepewne, że zmęczenie um ysłow e w yw ołane bywa przez s u b s ta n c y e tru ją ce (produkty roz
padu), g d y tym czasem drugie — w y c z e r
panie zależne j e s t od zużycia m atery ału odżywczego mięśni.
Z b a d a ń prowadzonych w ty m k ie r u n ku należy wspom nieć o doświadczeniach H a m b u rg e ra , k tóre w ykazały (co zresztą stw ierdził ju ż Mosso), że podczas pracy tw orzą się p ro d u k ty przem iany m ateryi, k tó ry c h n agrom adzenie działa ujem nie na zdolność do pracy.
Jeżeli weźm iem y s k ra w e k n a bło n ka m igaw kow ego z j a m y gębowej żaby i um ieścim y go n a szkiełku zegarkow em w fizyologicznym (0,65°/0) roztworze soli k u c h e n n ej, łatw o będziemy mogli o bser
wować żywe r u c h y m igaw ek. Po 24 go
dzinach ruch ten poczyna słabnąć. Po zmienieniu daw nego roztw oru na świeży, ruch m ig aw ek znów w zrasta. Ponieważ ro ztw ó r soli kuchennej nie zaw iera ża
dn y c h s u b sta nc yj odżywczych, które m o g ły b y być zużyte, n a s u w a się więc j e dynie przypuszczenie, że tw o rzą się pro
d u k ty przem iany m ateryi, k tó re działają na ruch wstrzym ująco; z chwilą u su n ię
cia ich p r a c a rozpoczyna się ponownie.
J e d y n a możliwość, j a k a mogłaby istnieć,
mianowicie, że kom órki m igaw kow e z u żyw ają tlen i że wspom niane osłabienie prac y zależy od b ra k u tlenu, u p a d a w o
bec tego, że przego tow an y ro ztw ór soli, j a k w y kazały doświadczenia H a m b u rg e ra, a więc pozbawiony tlenu, działa r ó wnież ożywczo.
Jeszcze dalej posuwał w tym k ieru nk u badania W. B urridge, k tó ry s ta ra ł się dokładniej określić s u b s ta n c y ę zm ęcze
nia i ognisko jej po w staw ania. Kilka lat tem u J o te y k ó w n a w yraziła zdanie, że w razie zmęczenia zostaje u tru d n io n e głównie przejście pobudzenia z n e rw u do mięśnia, zmęczenie zaś ośrodków u k ład u nerwowego może na stą pić dopiero zna
cznie później. Ponieważ niektóre ciała, j a k kw as mleczny, d w utlen e k węgla, solo potasowe, były już znane ja k o po w s ta ją ce podczas pracy mięśni, ponownie więc zaczęto wśród nich szukać (pierwszy uczynił to Rankę) „ su b sta n c y i zmęcze- n i a “. B urridg e z jed n e j s tr o n y zbadał dokładniej działanie tych su bstan cy j, z drugiej zaś strony jednocześnie s p ra w dzał, czy w y w ie ra ją one wpływ na koń
cowy n a rz ą d nerwowy. Analogia mię
dzy zmęczeniem a działaniem w spom nia
nych s u b sta n c y j istotnie j e s t ta k daleko posunięta, że można przyjąć n a w e t id e n tyczność ty ch dwu zjawisk. Do d ośw iad czeń swoich B urridge używał żab. Od
słonięty mięsień dwugłowy łydki (m. ga- strocnem ius) połączony był z dźwignią, k tó ra noto w ała wysokość podniesienia, drażniono zaś zapomocą prądu e le k try c z nego albo nerw w miejscu je g o w yjścia z rdzenia pacierzowego, albo bezpośred
nio mięsień. Z ao rtą połączona była r u r ka, służąca do wprow adzania 6°/0 roz
tworu NaCl, lub t. zw. roztw oru R ingera (NaCI, KC1, CaCl,), do którego dodawano badanej substancyi.
J u ż w bardzo k ró tk im czasie po za- strzy kn ięciu 0,02 — 0,15°/0 k w a s u mlecz
nego podrażnienie nerw u nie wywierało żadnego s k u tk u , gdy tym czasem bezpo
średnie drażnienie mięśnia zachowywało jeszcze swój wpływ w zupełności. Po
niew aż n e rw można t a k odpreparować,
żeby nigdzie nie s ty k a ł się z kw asem
mlecznym, możemy więc powiedzieć, że
792 W SZEC H SW IA T JMś 50
k w as m leczny p o w s trz y m u je przejście podrażnienia z n e rw u do m ięśnia. Przez w prowadzenie ro z tw o ru k w a s u m le c zn e go o większem stę ż e n iu (0,25%) w reszcie i mięsień s ta je się niepobudliw ym . Lecz g d y znikająca pobudliwość n e rw u przez wprowadzenie czysteg o ro ztw o ru R in g e ra lub soli k u c h e n n ej może b y ć ponow nie przyw rócona, niem ożliw em j e s t ożywić mięsień, k tó ry stał się ju ż n iew ra ż liw y m (m artw ym ) n a bezpośrednie podrażnienie.
P oró w ny w ając działanie k w a s u m le c z nego z działaniem rozm aity ch je g o soli, mleczanów Na-, Ca-, K-, H4N, B u rrid g e doszedł do przekonania, że działanie w ią że się z jo n a m i w odorow em i k w a s u m le cznego, poniew aż sole nie w y w ie r a ją żadnego wpływu.
Podobneż w yniki, j a k w kw asie m le c z nym , możemy o trz y m ać s to s u ją c ro ztw o ry (o w iększem stężeniu) KC1, k w a s u fosforowego i m ieszaniny ty ch w s z y s t kich s u b s ta n c y j. W s z y s tk ie one p o w s t r z y m ują przejście p o b u d z e n ia z n e r w u do mięśnia, a w w iększych ilościach w p ł y w a ją ujem n ie n a sa m mięsień.
Jeżeli więc p rz e d e w sz y stk ie m kw as m leczny j e s t t ą su b sta n c y ą , k tó ra po
w s trz y m u je p rzejście po b u d z e n ia do m ię śnia, m usi przeto w n o rm a ln ym m ięśniu w y tw a rz a ć się zw iązek zasadowy, k t ó r y by zobojętniał jego działanie, a ta k im właśnie w edług B u rrid g e a j e s t k r e a ty n a .
N ie k tóre wreszcie b a d a n ia p o ru sz a ją zagadnienia, m a ją c e znaczenie p r a k t y c z ne, mianowicie d otyczące w pływ u n ie k tó ry c h używek, np. ty tu n i u na zdolność do pracy. D a w nie jsi badacze doszli w tym względzie do w niosków w ręcz p rz e c iw nych. L om ba rd w y k r y ł znaczne zm n ie j
szenie się zdolności do p racy , g d y ty m czasem Hough, przeciw nie, s tw ie rd z ił j a koby nieznaczne opoźnienie w zm ęczeniu pod w pły w em ty tu n iu . W e d łu g Pal mena palenie ty tu n i u (papierosów) początkowo w yw ołuje w y r a ź n y w zrost zdolności do pracy, po k tó ry m j e d n a k n a s tę p u je wię
ksze osłabienie. Jeżeli mięsień j e s t ju ż przedtem zm ęczony, to pod w p ły w e m p a lenia u ja w n ia się większy u p a d e k zdol
ności do pracy, te m większy, im bardziej m ięsień był zmęczony.
Cz. fot.
(Naturw. Rund.).
Z A R Y S S Y S T E M U N A T U R A L N E G O B A K T E R Y J .
(Dokończenie).
Objęte powyższemi rodzinam i o rg an i
zmy m ają niektó re cechy wspólne: po
dobnie j a k zw ierzęta—w sz y stk ie czerpią en e rg ię z procesów utleniania; z w y j ą t kiem najbliżej grzybów stojącej g r u p y A c tino m ycetes, w szystkie należą do t y pow ych organizm ów w odnych; zarodniki s p o ty k a m y tylko u n iek tó ry ch g a tu n k ó w ś rubow atych, co dowodzi, że należą one stosunkow o do najpóźniejszych; wreszcie przew aża pom iędzy niemi form a p ie r w o t na p rostego lub skręconego krótkiego p r ą tk a , m ającego po jedn ej rzęsce lub po pęczku rzęsek n a końcach. Pomiędzy je d n o - a wielorzęsnem i niem a g ran ic y ścisłej. J e n s e n łączy j e w j e d e n w sp ól
ny rzęd końcoworzęsnych, Cephalotrichi- nae, p rzeciw staw iając im d ru gi rzęd na- okołorzęsnych, P e ritric h in a e .
Do tego drugiego rzę d u należą w y łącz
nie form y kuliste i lasecznikow ate. Zdol
ność rozszczepiania węglowodanów i k w a sów aminowych jed noczy j e w za m k n iętą grupę fizyologiczną. Najbliżej Denitro- ba c te riu m stoi, w e d łu g niego, lasecznik okrężnicy (B acterium coli). B a k te ry e te, w y s tę p u ją c e s ta le w kiszkach zw ierząt s sących, nie m ogą b iałk a peptonizować;
rozkład ają je d y n i e w dalszym ciągu w y tworzone już przez fe r m e n ty tra w ią ce k a n a łu pokarm ow ego p e p tony i am ino
kw asy. Z pow odu swych zdolności fer
m e n ta c y jn y c h p ro d u k u ją znaczną ilość kwasów, niedopuszczając tym sposobem do procesów gn ilnych w kiszce grubej.
J e s t to właściwie rodzaj współżycia (sym
biozy), k tó re atoli, w razie osłabienia
je d n e g o ze współżyjących, przeobrazić
się może w szkodliwe dlań pa so rz y tn ic t-
wo drugiego. S tą d też znaczna ilość g a
JSJs- 5 0