17. K o p i* listu . . J ó z e fy d o k ». P r a ż m o w s k ie g o , w k t ó r y m b a r d z o s e r d e cz n ie d o p y t u je się o k la s z to r w a rsz a w sk i, o k t ó r e g o los je s t n ie s p o k o jn a . 11 III 18 08 ( f r a n c .) .
W s z y s tk ie w y ż e j w y m ie n io n e p ism a s p ło n ę ły . Z a c h o w a ły się ic h k o p ie w k la s z t o r z e s a k ra m e n te k w P a r y ż u (z w y ją tk ie m n r 4 , 6 , 7 , 11) i k o p ie z nich w r ó c iły d o W a r sza w y — „ C o r r e s p o n d a n c e d e la P n n c e s s e L o u is e d e C o n d e w y ż e j w y m ie n io n y c h listó w n ie p o d a je , z a m ie s zcza n a tom ia st lic z n e listy , ja k ie k s ię ż n ic z k a p isa ła z W a rsza w y d o sw e g o o jc a (1 5 ) i b ra ta ( 9 ) .
U Z U P E Ł N IE N IE D O P O W Y Ż S Z E G O
1. L ist ce sa rza A le k s a n d r a I d o k s ię ż n ic z k i. Z g a d z a się na je j zam ia r p rz e- n ie s ie n ia się z g r a n ic R o s ji d o W a r s z a w y . — St. P e te r s b u r g 30 II I 1801. - L e tt r e s , n r 4 5 , F i ł o c h o w s k i , s. 3 6 37.
2 . F r y d e r y k W ilh e lm , k r ó l p ru s k i, p rz e s y ła k s ię ż n ic z c e w y ra zy p r z y c h y ln o ś c i, C h a r lo t te n b u r g 2 V I I 1801. — L e ttr e s , n r 4 7 , F i 1 o c h o w s k i, 37 3 . K r ó lo w a p ru sk a L u iza d o k s ię ż n ic z k i 14 V I I I 1801. — L e ttr e s, nr 18.
4. F r y d e r y k W ilh e lm z a w ia d a m ia , iż z e z w o lił k s ię z n ic z c e i m . R o z y na p o b y t w W a r s z a w ie , d o k ą d p r z y b y ły 18 V I 1801, 28 V I I I 1801. - V .e s. 142.
5 . O b łó c z y n y k s ię ż n ic z k i 20 I X 1801. T e k st m o w y M ia s k o w s k .e g o , b isk u p a
w a rsz ., p o fr a n c . — V ie , 8. 149 151. »
6. K s ię ż n ic z k a p r o s i p a p i e ż . P iusa V I I , ab y j , u zn a ł z . p o z b a w ,o n , głosu a k t y w n e g o i p a s y w n e g o i z d y s p e n s o w a l ją o d w y z s z y c h u r z ę d ó w w Z a k o n ie . — O d p o w ie d ź p r z y c h y ln a p a p ie ż a i tek st o d n o ś n e g o b r e v e z 2 4 IX
1 8 03. — V ie , s. 161— 16 3. . . . . ,
7 . K s ię ż n ic z k a z w r ó c iła się ze sw ym za m ia rem p rz e n ie s ie n ia się d » i n n e g o k la s z to r u z a g r a n ic z n e g o d o tr z e c h b is k u p ó w fr a n c u s k ic h , b ę d ą c y c h p o d - ó w c z a s w A n g lii. C i p ism e m z d. 12 V 1804 w y r a z ili z g o d ę na j e j z a m ia r.
8 . P r z e ło ż o n a s lk r a m e n t e k w a rsz a w sk ich m . L u d g a rd a W o d z iń s k a P '* ® ' " 1 z d . 29 V I 18 04 zezw a la s. J ó z e f ie , aby dla słu szn y ch , r z e c z y w iś c ie istni ją c y c li p r z y c z y n , starała się o p r z e n ie s ie n ie d o in n e g o k la s z to ru . «<*.
9 . A d a m ' P a r n o w s k i , a d m in is tr a to r d ie c e z ji w a rsza w , u ^ d o w o zezw ala s. J ó z e fie na p r z e n ie s ie n ie się d o k la s z to ru w A n g in d. 12 I 1805. D o p o w y ż s z e g o pism a u r z ę d o w e g o d o d a ł P r a ż m o w s k i list p ry w a tn y , z d. 13
180", — V ie , s. 173— 1 7 4 ; K r a u s h a r, s. 22 0 . . . . .
10. A d a m P r a ż m o w s k i, n ie m o g ą c z p o w o d u c h o r o b y z s. J o « M «•>? I ^ “ ‘ '‘ k tó - c z y n i to lis t o w n ie . Z a łą c z a list p o le c a ją c y d o b r y g i d e k w G d a ń s k u , u k to r y c h k s ię ż n ic z k a c h w ilo w o m iała się z a tr z y m a ć . Z G d ań sk a w y je c h a ła o k r ę te m d o A n g lii 7 V I 1805. — V ie , s. 174 175.
*
* *
Zaraz po u k ończen iu w ojny sakram entki z wielką energią za
brały się do od bu d ow y swej świątyni w edług daw nego w zoru ( Ko ś c io ły W arszawy w odbudowie, W arszawa 1958, s. 16).
M A T E R IA Ł Y DO B IO G R A F II KS. B IS K U P A S T A N IS Ł A W A R O SPO N D A
Zebrał i opracow ał Stanisław Rospond
Ż Y C I O R Y S 1
Ks Biskup Dr Stanisław R osp on d urodził się dnia 31 \ III 1R77 ; w i l k a c h pow. K raków jako syn chłopski. W latach
i Chrzanów wiodła wyboista droga na Śląsk d drewnia- K ościól parafialny murowany na m iejsc d “ * Bkilom etrów
rzadziej mieszane z okolicą. R osp on d ów , Stecz- zwisk stale pow tarzających ę zasiedziałych nazwisk k i . , W ąsików , Ij. n a j b a r t o ., SU- lisieckich. Jedynie przy p o > P „^ rów Przybyszów łatwo
ebura, Szopa. n .o ż n . w y ro .n .c W , .
można rozp ozn ać r| d e r. R o !w i„ , l tu d o ić « , ■
Kiełbasa l i . i . c k . b .la p r z e d . . « « { ° k„ J e " jak
t y lk o d o K r a k o w a , a le i w t . d k ń r o z w o ż o n osłońce okrągłe, z bardzo zol y Skawina. K rzeszow ice, na jarm arki okoliczn ych m iejsco • Bielanach i w Tyńcu.
C zernichów . A zwłaszcza na odpusty w Bielanach
1 Ż y c io r y s ten o p r a c o w a n o s z c z e g ó ło w ie j „ a t ło śr o d o w isk a p rz ez r o d z in ę z c za sów d z ie c iń stw a , ora z r z u to w a n o
r o d z in n e g o i w ie js k ie g o .
W dawniejszych czasach droga krakowsko-śląska sprzyjała tzw.
„fo rsz p a n ce ” , czyli kołow em u przew ozow i tow arów i ludzi.
C. K. austriackie rządy zniosły pańszczyznę w G alicji z p o czątkiem X I X w., ale starzy ludzie pam iętali, jak to ich rodzice ch od zili „n a w y rob k i” . Szkoła była na m iejscu, ale z klasą tzw.
„niedzielną , gdyż dzieci starsze nie d zielon o na klasy, lecz uczono wspólnie.
Tuż przy drodze, „n a d ole” , po lewej stronie gościńca był dom R osponda, zwanego Szopą. Tu urodził się W ojciech dnia 15 IV 1852 r. N ieco w yżej, rów nież przy d rodze była „S teczk ów k a ” , w której urodziła się Joanna-Emilia, dnia 11 II 1857 r. R odzice je j wcześnie pom arli, zostawiając m aleńkie rodzeństw o: Jadwiga miała zaledw ie 6 m iesięcy, niew iele starszy był Izyd or oraz Ma
ryna; najstarsza Joanna, z konieczności opiekunka całego rodzeń stwa liczyła zaledw ie 14 łat. Pola nie było wiele, gdyż dzieląc 12 m órg na 4 części wypadało po 3 m orgi.
Ślub W ojciech a R osponda z Joanną od był się w kościele li- sieckim dnia 21 I 1875 r. M ałżonek miał 23 lat, zaś jego żona 18 lat. Pracow ali, oszczędzali i wnet p obu dow ali się w pobliżu r o dzinnej „S te czk ó w k i” . Za murowanym dom em był tzw. „ o g r ó d ” , a właściwie k artoflisk o, obrębion e rzędem wierzb. W dali roz
pościerają się łąki, które przecina rzeczka M itanionka, u źródeł zwaną Sanką. Ten urobek W ojciecha p och od ził przede wszystkim z zaoszczędzonych pieniędzy na „fo rs z p a n ce ” . Jeździł z panami do miasta (tak się m ów iło o K rak ow ie), a nawet dalej na Śląsk z towarem . Joanna zaś na „ram ion ck ach ” dźwigała bańki z m le
kiem do „p a n ice k ” .
Dnia 31 V III 1877 r. urodził się najstarszy syn Stanisław.
Jednoroczny Staś zachorow ał bardzo ciężko na dyfteryt. R odzice pojech ali z chorym dzieckiem do miasta, do szpitala. Lekarz ośw iadczył, że stan jest beznadziejny. W ów czas rodzice udali się d o kościoła SS. W izytek przy ul. K row oderskiej i ofiarow ali d zieck o Sercu Jezusowemu z tym przyrzeczeniem , że gdy w y zd ro
w ieje, to oddadzą go na służbę Bożą. C horoba szczęśliwie minęła.
C hłopczyk chow ał się zdrow o. W dzieciństwie ju ż w ogóle nie chorow ał. Nawet w późniejszych latach poważniejsza ch oroba na
leżała do w yjątków .
Reszta rodzeństwa była następująca: Franciszka urodziła sie 12 II 1879 (pracuje na ro li); Kazim ierz urodził się dnia 7 III 1883 r., zmarł 1961. Maria urodziła się 7 III 1885 r., zmarła w 1959 r.; W ładysław urodził się 6 X 1892 r., zm arł 23 V 1903 r.
J ózef ur. 26 \ II 1892 r., zmarł 19 X I 1895 r.; M aciej urodził się 24 X 1896 r.; Stanisława ur. 31 V 1903, zm. 11 V 1909 r. A zatem z ośmiorga dzieci zm arło troje, zaś p ięcioro pozostało przy życiu.
Kazim ierz i M aciej rów nież wykształcili się, tj. Kazim ierz obrał :stan kapłański, zaś M aciej ukończył prawo.
Stanisław w m iejscow ej szkole ludow ej uczył się bardzo dobrze.
K i e r o w n i k
szkoły Tatara w d ow ód uznania i zaufania czynił go
s w o i m„zastęp cą” , gdy w ychodził z klasy do klasy. W tedy dzieci
s a m esię uczyły. Staś R ospond pilnow ał swoich rów ieśników
ina- w et starsze dzieci. N iegrzecznych trzeba było „zapisyw ać '. Za pilną i systematyczną naukę w szkole otrzym ał od kierownika Tatary drzewka ow ocow e, jabłon eczk i, które posadzono przed
doinem. _
A tm osfera dom u R ospon dów , piszących się właściwie Rozpąd od rozpąd, była patriarchalna i głębok o religijna. Zawsze w czes
nym rankiem , ju ż k oło godziny 5 lub wcześniej mama krzątała się k oło krów i m leka; zaś tata k o ło konia. Zaczynali codziennie godzinki śpiewać razem, ale koń czyli je nie rów nocześnie.
Z a c z n ijc ie w argi nasze c h w a lić P a n n ę św iętą Z a c z n ijc ie o p o w ia d a ć J e j c z e ś ć n ie p o ję t ą —
— nucili o b oje, przechodząc od sieni do stajni przez izbę:
Z p o k ło n e m , P a n n o św ięta , o fia r u je m T o liie , te g o d z in k i ku w ię k s z e j c z c i T w o je j i o z d o b ie —
— było codziennym finałem porannej m odlitw y, ch oć nierów no- cześnie przez obu odśpiewanym . Całe godzinki umieli na pam ięć.
Przekleństwa nigdy nie słyszały dzieci i wnuki w dom u. Co naj
wyżej w gniewie wyrwało się psiakręć lub psiamać.
O jciec był krępy, średniego wzrostu. W łosy miał podstrzyżone a la k ołod ziej Piast. Fryzjerem była żona, zwana przez dzieci mamą, zaś przez wnuki matusią. N igdy nie można było odezw ać się babka. Była drobna, o rysach delikatnych. R ęce miała bardzo zgrubiałe jakby nabrzmiałe od nadmiaru pracy. W ypracow ane od sierocego dzieciństwa. Często skarżyła się na bóle głow y i żo
łądka. U m ysłow ość bardzo żywa. Poniew aż nie było czasu na naukę w szkole, dlatego była analfabetką. Jedynie nauczyła się sylabizować na książeczce do nabożeństwa, ale litery w niej mu
siały b yć duże.
O jciec zwany tatą był nie tylko czytający i piszący, ale nawet prenum erow ał gazetę „P ra w d ę i „G ło s Narodu . Brał udział w ówczesnym życiu społecznym , spółdzielczym i gminnym. W cza
sie I w ojn y światowej był w ójtem , członkiem Rady N adzorczej K ółka R oln iczego.
Po chlubnie ukończon ej szkole „n ied zieln ej” w Liszkach w 1889 r. dwunastoletni Stanisław za namową kierow nika szkoły Tatary oddany został do gim nazjum w K rakow ie. Matka wyszu
kała mu stancję u niejakiej pani G ładysiew iczow ej, k tórej mąż był urzędnikiem magistratu. M ieszkanko to m ieściło się w ma
leńkiej kam ieniczce przy ul. D om inikańskiej, tuż naprzeciw k o
ścioła. Furką od w ożon o pierwszoklasistę do K rakow a z kufę-
reczkiem i przyodziew kiem . Nie bardzo to była wesoła jazda.
M arkotno się jech ało, popłakiw ało i spoglądało na rodzinną wieś.
Poetycka natura przywiązała się do łąk, p ól i rzeczułki. W m ie
ście jakoś inaczej było. Dziwny ruch. Dziwne tramwaje konne.
I przede wszystkim inne dom y. N ajw ięcej serce ściskało się z tę- sknoty za matką. D o tego stopnia tęsknota była nie d o pokonania, że m łody gimnazjalista uciekł następnego dnia do dom u. Trzeba było go z pow rotem odw ieźć. Z jed n ej strony stanow czość i suro
w ość taty, z drugiej prośba matki zadecydow ały o pozostaniu w m ieście.
Gimnazjum im. N ow odw orskiego, najstarsze w K rakow ie, do którego uczęszczał król Jan Sobieski, było w latach 1889— 1890 skupiskiem m łodzieży z Krakowa, jeg o ok o lic i nawet z dalszych stron. np. z Podhala. M ieściło się tuż o b ok budynku starej Bi
blioteki Jagiellońskiej, przy ul. św. A nny i dlatego nazywano go gimnazjum św. Anny. O bok tego gimnazjum było św. Jacka i n aj
m łodsze im. Sobieskiego.
Nauka w tym gimnazjum odbyw ała się p od kierunkiem wy
bitnych naukow ców i pedagogów : dr Jan Pawlikowski, polonista i filolog , Jan Pelczar, wydawca pisarzy polsko-łacińskich, Chowa
niec, klasyk-polonista, Limbach, autor podręcznika zoolog ii, J. Czu
bek, wybitny filo lo g , ks. dr R ychlik i inni. Pod okiem takich wytrawnych p rofesorów odbywała się nauka przez osiem lat od 1889— 1897 r.
Kolegam i od pierwszej klasy b yli: dr Jan Magiera, późniejszy slawista i polonista, dr P iotr Jaworek, językoznaw ca. P racow itość system atyczność i w rodzone zdoln ości um ożliwiały chlubne koń
czenie każdej klasy. Gdy na lekcjach Paw likow skiego niejeden zaciął się na consecutio temporum lub na oratio recta czy obliąua, to wtedy trójka była przez p rofesora skandowana:
R A [ = Magiera] — RE [ = Jaw orek] — POND [ = R ospond]
N ajczęściej pom yślnym zakończeniem pytania nauczyciela bvł wyskandowany POND. W wyższych klasach Zięba— Z ięb ick i w y
kładał literaturę, co skrzętnie i system atycznie notował Stanisław R ospond. Na pauzach głośno te notatki przed kolegam i od czyty
wał i w ten sposób niejednego od d w óji ratował. Tę je g o k‘.de- zenskosć wielu k olegów długo pam iętało i po latach wspom inało.
Świadectwo maturalne z postępem — ma się rozum ieć celującym uzyskał 10 czerwca 1897 r.
Po opuszczeniu m urów Collegium N ovodw orscianum obdarow a
ny prze katechetę szkolnego ks. dra R ychlika podarunkiem autor
skim w postaci rozpraw y Commentarium in Ubrum Osice pro- phetae, zdecydow ał się bez chwili wahania na wstąpienie do se
minarium duchow nego. W tym czasie m ieściło się ono na Stra-
dom iu i prow adzone było przez Księży M isjonarzy. O jtrzy ję ciu decydow ał jednak ks. kardynał Puzyna. W akacje 1897 r. spę
dzał kardynał na Bielanach, w klasztorze 0 0 . Kam edułów. Z p o bliskich Liszek tani się udał m łody abiturient. Z późniejszego listu ks. biskupa tarnowskiego Leona ałęgi od tw orzyć można wizytę u kardynała:
N a jp r z e w ie le b n ie js z y K s ię ż e B is k u p ie -E le k c ie .
C ze k a łe m , aż Bię p o g ło s k a u sta li i d o p ie r o d zisia j p iszę. Ż y w o sto i m i W p a m ię c i ch w ila p ie rw s z e g o n a szeg o p ozn a n ia się. B y ło to na B ie la n a ch , k ied y X . P uzyn a p o le c ił m i r o z m ó w ić się z n o w y m k a n d y d a te m d o sem in a riu m , k tó ry z L isze k z g ło s ił się na B ie la n a ch . M ia łem p o le c e n ie z b a d a ć k a n d y d a ta . Z r o z m o w y p ie rw s z e j m iłe b a r d z o o d n io s łe m w ra ż en ie i za p y ta n y p rz ez X . P u z y n ę o d p o w ie d z ia łe m , p a m ię ta m ja k d z is : p a c h n i e . C ieszy m nie d zisia j to , że się tak p o z n a łe m , a b a r d z ie j m n ie cieszy t o , że P an B ó g p o z w o lił m i d o c z e k a ć w y n iesien ia te g o m ło d e g o w ów cza s m atu rzy sty d o g o d n o ś c i b is k u p ie j...
T a r n ó w , 17 I V 1927 f Leon W a /ęg a
Po rocznym pobycie na Stradomiu (1897— 1898) nastąpił wy
jazd na dłuższe studia teologiczn e, do Insbrucka w Austrii. Ks.
kardynał Puzyna dążył, d o utworzenia now ego diecezjalnego se
minarium, a zdolniejszych kleryków wysyłał na studia do Rzymu oraz do Insbrucka.
W e w z m ia n k o w a n y m rok u 1897 b y ło d w ó c h w In s b r u c k u a trz e c h w R z y m ie, w K o lle g iu m P o lsk im . Z c za sem d zię k i n o w y m z a b ie g o m K się cia - B isk u p a lic z b a stała o d b y w a ją c y c h stud ia za g ran icą w y n o s ić b ę d z ie s ie d m iu : z c z e g o trz e c h , cza sem c z t e r e c h p rz y p a d a na R zy m . a trz e ch na In s b r u c k *.
N ieodłącznym jego kolegą z tych czasów, najserdeczniejszym kolega, był ks. Szymon Hanuszek rodem z K rzczon ow a. D o chwili śm ierci ks. Hanuszka była to najbardziej zażyła przyjaźń. Godny kapłan, w ychowawca m łodzieży gimnazjalnej a potem k leryc
kiej — jako rek tor seminarium duchow nego — ks. Szymon Ha
nuszek był ukochanym kolegą z lat insbruekich. Były to dwie pokrew ne dusze i diatego tak garnęły się do siebie. Pełnia ka
płaństwa. Skrom ność, prostota — cechow ały obu. P on adto i prze
de wszystkim nienasycone serce dla każdego, dla rodziny i ... ala stron rodzinnych. Jeden ukochał nieefektow ny krajobraz p o d krakow skiej wsi; drugi zaś p odgórski, lesisty region m yślenicki.
— Pamiętasz Szymek... — niejeden raz sobie wspom inali w czasie beztroskiej rozm ow y — nasze w ycieczki w^ A lpy.
— A pamiętasz ten tw ój okrzyk po w jeździe do Polski:
0 , popatrz Stasiu toż to nasze, nasze wierzby.
1 K s. E. K o m a r , Kardynał Puzyna, K r a k ó w 1912 s. 19.
la k się obaj stęsknili za krajobrazem polskim po ca łorocz
nym p obycie za granicą, że w idok polskiej wierzby ich serca roz
grzał. Pam iętali tę chwilę długie lata.
Przechow any indeks tych studiów insbruckich świadczy, że dzięki zdoln ościom i tej samej pracow itości oraz system atyczności, jaką wykazał w gim nazjum, uzyskał doktorat św. teologii z wyni
kiem summa cum laude. Studia te odbył w latach 1898— 1904.
I o p o w rocie do kraju otrzymał Posadę wikariusza w W adow i
cach, gdzie pracow ał 10 m iesięcy, tj. od 1904— 1905 r. M łody d ok tor św. teologii ze specjalnym zam iłowaniem dokształcał się w dogm atyce i w teologii m oralnej. W 1905 r. znalazł się w K ra
kowie ja k o p refekt seminarium duchow nego, na którym to sta
nowisku przetrw ał do 1909 r. R ów nocześnie był suplentem, za
stępcą p rofesora religii w gimnazjum św. Anny. A zatem w rócił inn o g° Samego Sinlnazj««n, z którego nie tak dawno wyszedł. Od 1909 r. w ychow yw ał m łodzież gimnazjalną w tzw. małym semi-
"*™ n > - założonym przez ks. kardynała Puzynę. O d ' stycznia 1909 r. aż do 1920 r. był profesorem religii w gimnazjum św.
Anny. JNa tym stanowisku w ychow ał liczne zastępy m łodzieży, z którą utrzymywał żywy kontakt osobisty i k orespondencyjny.
-Na stanowisku rektora seminarium duchow nego pow ołany z o stał w 1920 r. i pozostał nim aż do 1927 r., w którym to roku został m ianowany biskupem-sufraganem krakowskim . Przez z gó- rą 30 lat pełnił te odpow iedzialne obow iązki aż do chw ili śmierci, która nastąpiła 4 lutego 1958 r.
L A T A G IM N A Z J A L N E 18 89— 1897 S T A N IS Ł A W A R O S P O N D A
Na podstaw ie rękopiśm iennego pamiętnika z lat szkolnych sp. dr J. M a g i e r y można od tw orzyć atm osferę szkoły średniej, i o ^ neg0
*starożytneS° gimnazjum Novodvorscianum z lat 1 8 8 9 - 1897.
E g za m in w stęp n y b y l w c a le tru d n y , w zak res je g o w c h o d z iły : p isem n ie d yk ta t p o ls k i i r o z b ió r g ra m a ty czn y zd a n ia , d y k ta n d o n ie m ie c k ie i extem- porale (p r o fe s o r w y g ła sza ł z d a n ia p o ls k ie , a k a n d y d a c i p isa li w p ro s t p o n ie m ie ck u i to g o ty k ie m ) ora z rozw ią za n ia z a g a d n ień r a c h u n k o w y c h . N a jcię ż sz e b y ło extemporale n ie zn an e na tym s to p n iu p ó ź n ie js z y m p o k o le n io m .
Z a cz ę liśm y o ś m io le tn ie stu d iu m k la sy c z n e w r o k p o 3 0 0 -le c iu z a ło że n ia Collegii Novodivorsciani, a r o k p rz e d s p r o w a d z e n ie m p r o c h ó w W ies zcza A d am a na W a w el... K lasa la (n a sza ) m ie ściła się m ię d z y m u rem sta rej k sią ż n icy J a g ie llo ń s k ie j a sien ią ku o ś m io b o c z n e j la tr in i w io d ą c ą ; ok n a p o łu d n io w e p a trz y ły na o g r ó d b ib lio t e c z n y sta r e j J a g ie llo n k i, a d rz w i w e jś c io w e b y ły p o d k ru ż g a n k iem z o t w o r e m w p ro s t na c z w o r o b o c z n y d z ie d z in ie c ... M istrze nasi m ieli stem p el w y b it n o ś c i: p r o f e s o r L e w i c k i , a u to r k sięg i p a m ią tk o w e j z ju - u leu szu s z k o ły ; ks. d r R y c h 1 a k znan y z r o z p r a w n a u k o w y c h De mało, Com-
mentarium in librum Oseae prophetae, L i m b a c h , tw ó rc a p o d r ę c z n ik a z o o lo g ii- P e l c z a r Ja n , w y d a w ca p isa rzy p o ls k o -la c iń s k ic h , C h o w a n i e c , za- p a m ię ta ły k la sy k h e lle n is ta ; ale fiz jo n o m ię n a jw y ra ź n ie js zą z o sta w ił w z w ie r c ia d ła c h dusz n a szy ch d r J. P a w l i k o w s k i z u rzęd u g o s p o d a rz k lasy p rz e z lat sześć n a szy ch ... S zy b k im tem p em w y r y w a ł d o o d p o w ie d z i, s k r a c a ją c n a
zw iska n p . R a (M a g ie r a ), R e (J a w o r e k ), P o n d (R o s p o n d ).... Z ż y liśm y się z n im , b o aż 11 g o d z in ty g o d n io w o z n a m i p rz e b y w a ł (8 g o d z in ła cin y i 3 p o ls k ie g o ). P rz e z lat sześć w y tw o rz y ła się n a w et z a ż y ło ść ... W ła c in ie nas ć w i
c z y ł m etod ą sw oistą , n p . od m ia n ę w y r a z ó w p rz e z p r z y p a d k i w y g ła sz a ło się na ś r o d k u klasy s z a c h o w n ic o w o : 1) o d nom. sin g. d o abl. plur. n a tu ra ln y m p o rzą d k ie m , 2. w steczn ym p o r z ą d k ie m , 3) o b ie fo r m y p r z y p a d k ó w o b u lic z b k o le jn o i 4 ) w s te c z n ie , to zn ów na w sk os, a w ię c nom. sing. i abl. pjur-> 8en- sing i voc. plur.; a k c e n ty w y b ija ć n a le ż a ło ja k n a jw y r a ź n ie j, n p . tńcissitudo.
W e w sz y stk ich k la sa ch m o d litw ę o d m a w ia ło się p o ła c in ie . P rz e d n a u k ą : V eni sancte Spiritus, repie Tuorum corda fidelium et Tui amoris ignem eis accen- dere. Emitte Spiritum Tuum et creabuntur et renorabis faciem terrae. Oremus, Deus qui corda fidelium Sancti Spiritus illustratione docuisti, da nobis in eodem Spiritu red a sapere et Eiusdem consolatione semper gaudere. Per Chn- stum Dominum nostrum. Amen. P o n a u c e : Pater noster... i Ave Maria...
O s o b liw o ś cią w g r o n ie n a szy ch p r o f e s o r ó w b y l ks. R y c h la k , d r t e o lo g u , a u to r r o z p r a w y De mało i o b ja ś n ie ń d o k sięg i p r o r o k a O zeasza ora z in te re su ją c e j r o z p r a w k i o ra ju , o g ło s z o n e j w u r z ę d o w y m s p r a w o z d a n iu s z k o l n y m - M iał d w ie c e c h y z n a m ie n n e : c o p ią te , tr z e c ie sło w o b y ło „ n o ' ; n o t e r a i n a m p o w i e , n o np. A n g e l o , n o j a k t o b y ł o , n o i j a k ż e , n o n i e p a m i ę t a s z , n o t o w i d z i s z...
N au k ę re lig ii o s o b liw ie u p ra w ia liśm y . O p a rta b y ła o w y k ła d k a te c h e ty . P isa liśm y z razu. K a te c h e ta nasz m iał d u żą w y r o z u m ia ło ś ć dla m ło d z ie ż y i o p ie k u ń c z e serce dla b ie d a k ó w , p r a c o w it y c h i z d o ln y c h . O n p o m o c k o le ż e ń sk ą p r o w a d z ił, z b ie ra ł d a tk i, k sią żk i dla u c z n ió w k u p o w a ł i p o ż y c z a ł. N ie je d n e m u d a l c z y n a str ę c zy ł d o b r ą k o r e p e t y c ję lu b d a r o w a n y m u b ra n iem u p o sa ż y ł. N ie w szy scy i n ie u w sz y stk ich sw y c h p r o fe s o r ó w b y liśm y p o m a tu rze , ale u k a te ch e ty b y l ch y b a k a ż d y . Z p o d z ię k o w a n ie m w d z ię c z n o ś c i szliśm y d o je g o m iesz k an ia per angusta ad augusta, b o ta k i n a p is w y r y ty jest nad b ra m ą k la sz to rn k a r m e lic k ie g o , w k tó ry m m ieszk a ł nasz a u to r De malo. J a k ieś r o z c z u le n ie z e s p a la ło nas z k a t e c h e t ą ; on sz ed ł na n ow ą d la ń o r k ę z a w o d o w ą ( p r o b o s t w o ), a m y w c h o d z iliś m y w n o w e sta d iu m p r z y g o to w a w c z e d o ży cia c z y n n e g o .
W je d n y m r o k u m iał u r lo p n a u k o w y . I w te d y z a s tę p c z o p a s te rz o w a li nam : ks. J. B i l c z e w s k i (p ó ź n ie js z y a r c y b is k u p lw o w sk i) i ks. M. J e z. T en osta tn i p r z e ż y ł w sz y stk ich n a szy ch p r o f e s o r ó w . I g dy w 1947 r.* na p ię ć d z ie s ię c io le c ie m atu ry z e jd ą się k o le d z y , k sią d z ju b ila t i p o e ta r e p r e z e n to w a łb y g r o n o n a u c z y c ie ls k ie , on je d e n je d y n y . Et hunc meminisse iuvabit.
M ieliśm y w k la sie k ilk u p o e t ó w , d o b r y c h f ilo lo g ó w , p r z o d o w n ik ó w w zn a
jo m o ś c i h is to r ii, m iło ś n ik ó w fiz y k i, d z ie ln y c h m a te m a ty k ó w , b y li u n iw ersa ln i
1 P a m ię tn ik i sp isan e zo sta ły p rz e d 1947 r.
g en iu sze, c o łą c z y li w s o b ie ta len ty lin g w is ty cz n e i nauk ś c isły ch . W sza k c e - lu ją c y c h b y ło 25 na 32 a b itu rie n tó w ...
P a trz ą c na p e r s o n y p r o fe s o r s k ie gim n a z ju m św . A n n y w la ta ch n a sz y c h , tj. 1889 1897, k ie d y w K r a k o w ie istn ia ły t y lk o trz y g im n a z ja , n a jm ło d s z e S o b ie s k ie g o d o p ie r o się k sz ta łto w a ło , a je n o św . J a ce k m iał d łu ższy ju ż lat ła ń cu ch za so b ą , p o ró w n y w a liś m y gm a ch p r o fe s o r ó w i u c z n ió w z k o le g a m i i m yśm y ja k o ś n a jp o w a ż n ie j się s o b ie p rz e d sta w ia li. N asz d y r e k t o r b y ł d o - c en tem p e d a g o g ik i na w sz e c h n ic y , nasz p o lo n is ta d o c e n te m lo g ik i (a u to r p sy- c h o lo g ii) , p o w a g a m i b y li: h is to ry k A u g u st S o k o ł o w s k i , p o s e ł d o R a d y i aństw a, M i k l a s z e w s k i i d łu g ie lata p o s łu g u ją c y w p a r la m e n c ie ; tu u c z y li a u to r o w ie p o d r ę c z n ik ó w : T o m a s z e w s k i ( f i z y k ) , K r a n z (m a te m a ty k , au tor „ L o g a r y t m ó w ” ) , L i m b a c h ( z o o lo g ia ) , C z u b e k (W y p is y p o ls k ie , o b o k P rac n a u k o w y c h ), L e n i e k (W y d a w ca k sięg i p a m ią tk o w e j na 3 0 0 -le c ie u c z e ln i, I e 1 c z a r (w y d a w c a w A k a d e m ii U m ie ję tn o ś c i P e t r y c e g o ) i inn i... B y liśm y zatem p ierw szą sz k o lą śred n ią w K r a k o w ie , nie m ó w ią c ju ż o h is to r ii z a k ła d u , w szak k o le g ą na szym b y ł S o b ie sk i. A m b ic ję cz e r p a liś m y z p o d n ie ty h is to r y c z n ej i k o n ta k t d u c h o w y z h is to rią u trzy m y w a liśm y p rz e z o b c o w a n ie c o d z ie n n e ze św ięty m p r o fe s o r e m n a szej sz k o ły , b o c o d z ie ń p rz e d nauką w stę p o w a liśm y na p a c ie rz i p o b ło g o s ła w ie ń s tw o d o k a p lic z k i św. Jana K a n te g o w p a rte rze sta rej B ib lio te k i J a g ie llo ń s k ie j. N aw et J a ck o w s cy (g im n a z ju m św. J a c k a ), nasi k o led zy nie m ieli ta k ie g o p a tron a i to na a m b ic ję naszą d z ia ła ło także.
B yła i te r a ź n ie js z o ś ć d o b r ą p o b u d k ą . J e sz cze a m fite a tr (d z iś sala w y k ła d ow a dla p o w s z e c h n y c h w y k ła d ó w u n iw e r s y te c k ic h p r z e r o b io n a w o k r e sie w o j
n y ) n a szej sz k o ły ja k o w ielk a sala z a p e łn ia ła się w c h ło d n e n ie d z ie le s łu ch a c za m i o d c z y tó w i w y k ła d ó w p u b lic z n y c h . P re le g e n ta m i b y li i nasi p r o fe s o r z y i u n iw e r sy te c c y i p ry w a tn i u cz e n i. W c h w ila c h tę g ic h m ro z ó w tutaj b y w a ły n a b ozen stw a s z k o ln e , s k o r o w k o ś c ie le a k a d e m ic k im naszym sz k o ln y m b y ło z im n o ... B r a ć sz k o ln a tu ta j b y ła s z c z e g ó ln ie s h a r m o n iz o w a n a : a r y s to k ra ci r o d ow i tu się k s z ta łcili w s p o r e j lic z b ie , o b o k n ich sy n o w ie P o d h a la sta n o w ili d ru g ą s fe r ę , na trz e c im m ie jscu b y ły d o p ie r o d z ie c i k r a k o w sk ie i p o d k r a k o w sk ie. Ju ż w te d y m ię d z y nas na k sz ta łce n ie się śr e d n ie z je ż d ż a li z a k o r d o n o w i ro d a cy ...
J esz cze dw a m om en ty p r z e ż y ć m ieliś m y w s p ó ln ie w sz k o le i ze szk olą.
Ś w iad ectw a d o jr z a ło ś c i o trz y m a liś m y w a tm o s fe r z e g ó r n e j i p o d n io s łe j. S ta n ę liśm y n a p r z e ciw s ie b ie : za sto łe m u r z ę d o w y m c z ło n k o w ie K o m is ji, p rz ed sto łe m m ło d z i „ p a n o w ie d o jr z a li, a d a le j m ło d s i k o le d z y -s ió d m a c y i k to ś z ro d z in na szych . C hw ila u r o c z y sta — p rzem a w ia o p ie k u n k lasy i p r z e w o d n ic z ą c y . C hw ila p o d n io s ła — d y r e k t o r w ręcza u p o m in e k (t r a d y c y jn ie z ło ty z e g a re k , od n ie z n a n e g o nam o fia r o d a w c y ) n a jle p sze m u k o le d z e . K o ń c z y ło się p o ż e g n a n ie u cz e ln i p r z e m ó w ie n ie m d z ię k c z y n n y m a b itu rie n ta .
^ Dzięki uprzejm ości p. T. Z a j ą c z k o w s k i e g o uzyskano p o niższe dane:
„ Z ks. b isk u p e m z e tk n ą łe m się p o raz p ie rw s zy w rok u 1892, k ie d y to p o p rz e n ie sie n iu m o je g o o jc a d o K r a k o w a , z a p is a n o m n ie d o II I k l. g im n a zju m
św. A n n y . Z n a la złszy się w n o w y m ś r o d o w is k u , za czą łem p o z n a w a ć n o w y c h k o le g ó w , o b s e r w o w a łe m ich d o k ła d n ie , z w ła szcza w y r ó ż n ia ją c y c h się w n a u ce i z a c h o w a n iu . D o ty c h o sta tn ic h n a leża ł w ła śn ie b a rd z o m iły k o le g a S ta i R o s p o n d , sta n ow ią cy w raz z Ja siem M a g i e r ą i P io tr u s ie m J a w o r k i e m n ie r o z łą c z n ą t r ó jk ę , m ie szk a ją cą w sła w n ej B u rsie p rz y M ałym R y n k u , g d z ie ic h n ie je d n o k r o tn ie o d w ie d z a łe m . N ie b y łe m je d n a k z n im i z ż y ty , b y li b o w ie m z a ję c i sob ą . T o n a p ra w d ę s e r d e c z n i k o le d z y , k t ó r y c h g r o n o p o w ię k s z y ł w V I I k la sie S ob u ś B u j a ń s k i, p r z y ja c ie l J a w ork a . T a c z w ó r k a trzy m a ła się zaw sze ra z em , m a ją c w sp ó ln e z a in te re s o w a n ia i ten stan p rz e tr w a ł d o czasu z ło ż o n e j w c z e r w c u 1897 r. m a tu ry. N ie c h c ą c b y ć źle z ro z u m ia n y m m uszę z n a cis k iem p o d k r e ś lić , że n ie z a le ż n ie o d te g o , c o p o p r z e d n io w sp om n ia łem , Staś b y ł b a r d z o k o le ż e ń s k i, ż y c z liw y , d z ie lą c y się n a d z w y c z a j c h ę tn ie n a b y tym i w ia d o m o ś cia m i z k o le g a m i m n ie j z a a w a n sow a n y m i w n a u ce . C zęsto od - p isy w a n o od n ie g o p r e p a r a c je z ję z y k a ła c iń s k ie g o i g r e c k ie g o , p o s łu g iw a n o się je g o w y p ra co w a n ia m i p o ls k im i i n ie m ie c k im i, zaś w cza sie p au z ław k a J e g o b y ła tłu m n ie ob leg a n a k o le g a m i, sz u k a ją cy m i w o s ta tn ie j c h w ili p o m o r y u zaw sze d o s k o n a le p r z y g o to w a n e g o S tasia. T a r za d k o sp o ty k a n a u c z y n n o ść w stosu n k u d o k o le g ó w z je d n a ły m u p o w s z e c h n y sza cu n ek i m iło ś ć z ich stron y .
P o m a tu rze d r o g i nasze r o ze sz ły się, Staś w stą p ił na W y d z ia ł T e o lo g ic z n y U . J ., ja z n o w u p rz e sie d liw szy się d o M a ło p o ls k i W s c h o d n ie j, stu d io w a łe m p ra w o na u n iw e r sy te c ie w e L w o w ie .
P io t r J a w o re k , ż y ją c y je s z c z e w K r a k o w ie * k o le g a z law y s z k o ln e j, au tor p r a c ję z y k o z n a w c z y c h p am ięta z n a w s tw o n ie p r z e c ię tn e Stasia R o s p o n d a w za
k resie consecutio temporum, oralio recta czy obliąua. Na le k c ja c h P a w lik o w s k ie g o r a to w a ł k a żd ą s y tu a c ję , g dy p r o f e s o r sk a n d o w a ł:
R A — R E — P O N D
W w y żs zy ch k la sa ch ( V I I — V I I I ) Z i ę b a - Z i ę b i c k i w y k ła d a ł lit e r a turę c o s k r u p u la tn ie , sy ste m a ty czn ie streszcza ł k o le g a Staś R . a na p a u za ch g ło ś n o p rz e d k o le g a m i o d c z y ty w a ł.
W Y C H O W A W C A M Ł O D Z IE Ż Y
P o 10-m iesięcznym (1904— 1905) wikariacie w W adow icach m łody d ok tor św. teologii, ze specjalnym zam iłowaniem studiujący dogm atykę i teologię m oralną, znalazł się w K rakow ie jako kate
cheta najstarszego gimnazjum polskiego, tego samego, do którego uczęszczał przed laty.
Ks. Fr. M i r e k skreślił poniższe wspom nienia:
Ks. dr S. R ospond został pow ołany na prefekta M ałego Semi
narium Biskupiego, a rów nocześnie na katecheturę w najstarszym polskim gimnazjum św. A nny w K rakow ie, w 1906 r. Jako kate
cheta pracow ał w tym gimnazjum do 1920 r., kiedy to ks. h i'k u p Sapieha mianował Go rektorem W ielkiego Seminarium D uchow nego na Podzam czu.
* Z m a r ł 1959 r.
Lata m ojego uczęszczania do gim nazjum św. A nny — to 1904/5 do 1911/12. W tym okresie mieliśm y trzech katechetów : ks. Ma
teusza J e ż a przez pierwsze p ółrocze pierwszej klasy, następnie ks. A n ton iego B y s t r z o n o w s k i e g o , a gdy ten objął katedrę teologii pastoralnej na U. J. w 1907 r., objął tę katechetnrę ks. S.
R o s p o n d , który nas prow adził od klasy trzeciej aż do matury.
Pierwszy raz spotkałem się z ks. R ospondem osobiście, poza klasą, w maju 1907 r. Starałem się o przyjęcie do Małego Semi
narium, które m ieściło się wówczas w tzw. pałacu biskupim przy ul. Franciszkańskiej. Prefektem tego zakładu był ks. R ospond.
W szyscy w ychow ankow ie seminarium uczęszczali do gimnazjum św. Anny. Miałem w ięc wśród nich znajom ych i kolegów , a zwłasz
cza przyjaciela S. J a n i c z a k a , który mię nam ówił do w niesie
nia podania. Trzym ając w ręce dużą kopertę z celującym świa
dectwem i załącznikam i, zapukałem do wskazanych drzwi.
— P ro s zę .
— N ie ch b ę d z ie p o c h w a lo n y Jezu s C hrystus.
— C óż m i p o w ie s z , k a w a le rz e ?
M u sia łem d o b r z e w y tę ż y ć o c z y , b y z o r ie n to w a ć się, skąd g los p o c h o d z i.
^ p o k o ju b o w ie m b y ło c ie m n o od d ym u p a p ie r o s ó w . N ic n ie m ó w ią c , p o d a łe m ks. k a t e c h e c ie k o p e r t ę i z le k k im d rż e n ie m o c z e k iw a łe m , c o usłyszę.
Jaka sz k o d a , m ó j d r o g i, żeś się c h o ć o ty d z ie ń n ie p o sp ie s z y ł. W ła śn ie w c z o r a j p r z y ję liś m y J. K w a p ie n ia z W a d o w ic , z te j sa m ej k lasy c o i ty. O b e c n ie m e ma ju ż ż a d n e g o w o ln e g o m ie jsca ... A le n ie m artw się. W n ieś p o d a n ie zaraz p o p ó łr o c z u w k la sie c z w a rte j. Ja ju ż b ę d ę o t o b ie p a m ięta ł. A g d z ie m ieszk a sz o b e c n ie ?
— W b u rsie a k a d e m ic k ie j p rz y M ałym R y n k u .
N o to ś w ie tn ie . C h o ć n ie m a cie tam u trzy m a n ia , m a cie je d n a k w o ln e m ieszk a n ie i o p ie k ę z a c n e g o p ana p r o fe s o r a S t e i n a * . Ja się z nim p o r o zu m iem . J e ślib y b y ło w c z e ś n ie j ja k ie ś w o ln e m ie js c e , t o c ię p rz e z n ie g o u w ia d o m ię . A m asz ty ja k ie le k c je ?
— M am d w ie.
— N o to n a ra zie ja k o ś się u trzy m asz. T y lk o n ie z a n ie d b u j się w n a u ce.
— W iesz, że d o M a łeg o S em in ariu m p r z y jm u je się t y lk o p ry m u sów .
W zruszyła mię ta troskliw ość ks. katechety tym w ięcej, że na pożegnanie podarow ał mi całe w ielkie pudło jakichś ciastek. Jako prefekt całe lata miał on styczność praw ie codziennie z groźną osobą kardynała Puzyny, kniazia z K ozielska. I jakoś przetrwał na swoim stanowisku. Trzeba mieć do takiej w spółpracy jakiś spe
cjalny dar, który ks. R ospond niewątpliwie posiadał, a który nie każdemu jest dany.
s C h o d zi o ję z y k o z n a w c ę J. Stein a, k t ó r y zm arł p rz e d k ilk u latam i.
Jeśli nie łatwo b yło pracow ać na stanowisku prefekta p od okiem kardynała Puzyny, to nie łatwiejszą sprawą było pełnić obow iązki katechety w gimnazjum św. Anny. Składały się na to trzy przy
czyny: indyw idualność poprzed n ich księży katechetów, w ysoki p o ziom intelektualny grona nauczycielskiego, wreszcie postawa i zróż
niczkow anie samej m łodzieży.
Ks. p ro f. S. R ospon d nie był pierwszym katechetą w' gim nazjum św. A nny. W m oich latach m ogliśm y go porów nyw ać — i czyni
liśmy to mniej lub w ięcej świadom ie — z ks. J e ż e m, z ks. B y- s t r z o n o w s k i m , nieco p óźn iej z ks. B a r d ą, a do tego jeszcze z innym i księżmi, np. ze znanym wówczas w K rakow ie opiekunem m łodzieży gim nazjalnej: ks. S. B r a t k o w s k i m T. J., m odera
torem sodalicji studenckiej. Nie był nam też obcy ks. A 1 p i u s k i, kapelan SS. Karm elitanek. Ks. Jeż cieszył się w gim nazjum opinią d obrego ojca. Na pierwszą lekcję przyszedł z paką podręczn ik ów , w ypożyczając nie mającym na cały rok egzemplarz biblii lub ka
techizm . Był on duszą i bankiem gim nazjalnej P om ocy K oleżen- skiej.
Często nam mikrusom opow iadał bajki, zamiast wykładać, a na zakończenie takiej godziny pow iadał:
— A teraz m oje dzieci, zm ówm y razem dziesiątek różańca. Jak się nauczycie różańca, to będziecie wszystko umieć, czego do zba
wienia potrzeba. Rozdawał też na praw o i lewo k oron k i, i zachęcał, aby je zawsze przy sobie nosić. T o te ż prawie płakaliśm y, gdy na drugie p ółrocze wszedł do klasy zamiast ks. Jeża w ielki ksiądz p ro fesor „ z guzikiem na czole ks. A n ton i B ystrzonowski. (Miał na czole małą brodaw kę, którą d op iero p o sześćdziesiątce dal sobie usunąć).
K iedy naukę religii objął po ks. p ro f. Bystrzonowskim ks. p ro f.
R ospon d, mieliśm y już ustalone norm y, jakim katecheta pow inien b y ć: spraw iedliwym , dobrym i mądrym. Pow inien też być dobrym mówcą i dobrym wykładow cą jak ks. p rof. Bystrzonow ski. Nowy ks. p rofesor, o którym już od „b isk u p ów ” w iedzieliśm y, że był na studiach za granicą, nie sprzeniew ierzył się naszej norm ie. Byl dobry, o czym świadczyło ch oćb y ow o pudło ciastek, które mi p o darował, a z czym nie zaniedbałem się p och w alić przed kolegam i;
był uczony, bo pierwszy zaczął stosować w gimnazjum obrazy b i
blijne przy nauce; byl m ówcą, który prawie nie ustępował ks. p ro f.
Bystrzonowskiem u. lin dalej w lata, podnosiliśm y w obec niego c o raz to trudniejsze do rozwiązania problem y, a ks. Prof- R ospon d znajdował zawsze na nasze w ątpliw ości mniej lub w ięcej zadawala
jące odpow iedzi.
Druga ok oliczn ość, która utrudniała ale i ułatwiała stano
wisko katechety w gimnazjum św. Anny, było ciało profesorskie p od przew odnictw em w ytraw nego znawcy m łodzieży i nauki, dyr.
Leona K ulczyńskiego. Nie wym ieniam tu n ikogo, aby kogoś nic
pom inąć, ale ogóln ie tylko przypom nę, że prawie połow a naszych ów czesnych p rofesorów — to późniejsi pracow n icy nauki na ka
tedrach uniwersyteckich 4, a druga połow a, którym warunki i k o ligacja nie ułatwiały w ejścia na uniwersytet, to fachow cy pierwszej klasy. W ielu z nich publikow ało podręczn ik i szkolne, znane i uży
wane w całym zaborze austriackim, a często i poza nim.
Katecheta gim nazjalny w chodzi m iędzy swoich k olegów św iec
kich trochę tak, jak kapelan w ojsk ow y, w randze kapitana, m ię
dzy fachow ych kapitanów piechoty. Religia była przedm iotem o b o wiązkowym i to na pierwszym m iejscu na świadectwie, zgodnie z teorią przodow nictw a krzyża nad m ieczem , ale nie zapom inajm y, że to ju ż początek X X wieku. T eorie m aterializmu, ew olucji, współczesna prawie wówczas w K rakow ie „przybyszew szczyzna”
znane były nie tylko naszym p rofesorom gimnazjalnym, ale po tro
chę uczniom . Katecheta, p rofesor religii musiał być — jak się to m ów i — na p oziom ie, aby w opinii dyrektora i swoich kolegów p rofesorów utrzym ać czy zdobyć powagę naukowego w ychow aw cy.
W praw dzie katolicka atmosfera gimnazjum, szczere przywiązanie do wiary katolickiej prawie wszystkich p rofesorów ułatwiała ka
techecie jeg o zadanie, nie mniej naukowe postulaty musiały być stosowane także i do wykładu nauki religii, a d yrek tor miał o b o wiązek w izytow ać katechetę odnośnie do m etody prowadzenia lekcji.
Ks. p rof. R ospon d był należycie przygotow any na te wym ogi opinii i czasu, jak o niedawny w ychow anek uniwersytetu w In=- brucku znał najnowsze ówczesne teorie, które zaszczepiały kato
licką naukę i umiał na stawiane zarzuty dać należyte, na neoto- mizmie oparte od pow ied zi. Faktem jest, że na terenie gimnazjum św. A nny nie pow stało ani jed n o k oło teozofów , a z samej ósmej naszej klasy zapisało się 8 maturzystów na W ydział Teologiczny, a przed ósmą klasą wstąpił do kolegium 0 0 . Jezuitów kolega nns?:
J ózef M a z u r e k , późniejszy m isjonarz w A fryce. D odajm y że z tych 9 duchow nych trzech tylko było „bisku pam i” , w ychow an
kami Małego Seminarium.
W s p o m n ę je s z c z e o je d n y m z d a rz e n iu , z 24 k w ie tn ia 1911 r. U d a liśm y s :ę w d e le g a c ji d o d y r e k to r a K u lc z y ń s k ie g o , ab y z w o ln ił całą sz k o łę na g o d z in ę i p o z w o lił u d a ć się na ^ a w e l , g d zie m ia ło się o d b y ć n a b o ż e ń stw o za d'.*szę Tadeusza K o ś c iu s z k i (ks. B a n d u rs k i). D y r e k to r o d p o w ie d z ia ł, że u c z y n ić teg o n ie m o ż e , g d y ż o trz y m a ł w y r a źn e r o z p o r z ą d z e n ie R a d y S z k o ln e j K r a jo w e j, że p r ó c z 3 M aja m ło d z ie ż sz k oln a n ie m o ż e b r a ć u d z ia łu w ż a d n y c b in n y ch m a
n ife s ta c ja c h . K a za ł o tym z a w ia d o m ić k o le g ó w . C ałe g im n a zju m z e b r a ło się na w ie lk im d z ie d z iń c u sz k o ln y m . O g ło siliśm y o d p o w ie d ź d y r e k to r a . W szy stk ie
4 W t y c h la ta c h b y ł su p le n te m w tym g im n a z ju m d o c . K . N its ch , p ó ź n ie j'
•zy z n a k o m ity ję z y k o z n a w c a -d ia le k t o lo g .
k lasy z w y ją tk ie m n a szej w r ó c iły d o sal. P o d z w o n k u , na d z ie d z iń c u zosta ła ty lk o nasza siód m a oraz klasa p ią ta . P o s ta n o w iliś m y n ie iść na tę g o d z in ę d o k la sy , g d y ż w ted y o d p r a w ia ło się n a b o ż e ń s tw o na W a w e lu . Z a śp ie w a liśm y j a kąś p ie śń p a tr io ty c z n ą i od eszliśm y na r ó g d z ie d z iń ca , k o lo sali g im n a sty cz n e j.
Na o sta tn ią g o d z in ę w ów p a m ię tn y d z ie ń p rz y sz e d ł ks. p r o f . R o s p o n d , b e z p o ś r e d n io p o naszym , g łośn ym ju ż na c a le g im n a z ju m strejk u .
— K s ię ż e p r o fe s o r z e . Co nam tera z g r o z i?
__ A n o n a w a r zy liśc ie sob ie p iw a , tera z b ę d z ie c ie p ić . S p o str z e g liśm y je d n a k. że ks. p r o f e s o r n ie ma g r o ź n e j m in y , że się ja k o ś u śm iech a k ą c ik a m i ust.
N a b ra liśm y w ię c zaraz o tu c h y .
__ B ę d z ie k o n fe r e n c ja w w a s ze j sp ra w ie je s z c z e d zisia j p o p o łu d n iu . __ A le k sią d z p r o fe s o r b ę d z ie nas b r o n ił. P r z e c ie ż c h c ie liś m y iść na m szę św iętą.
— O b o w ią z e k p ó jś c ia na m szę św. m a c ie t y lk o w n ie d z ie lę . D z isia j w a szym o b o w ią z k ie m b y ło p o s łu c h a ć P a n a D y r e k to r a . L c z y n iliś c ie m u w ie lk ą p r z y k r o ś ć . W sza k w ie c ie , że je s t o n d o b r y m P o la k ie m , ale m usim y się z tym lic z y ć , że n ie ż y je m y w P o ls c e n ie p o d le g łe j, le c z p o d w ła d zą a u stria ck ą . Ja b y m też c h ę t n ie p o s z e d ł na W a w e l, a je d n a k b y łe m w g im n a z ju m ... N o, n ie m a r tw c ie się za b a rd z o . Ja k oś t o b ę d z ie . W k a ż d y m ra zie w as je s z c z e za to n ie p o w ie szą .
K s. p r o f e s o r na k o n f e r e n c ji b r o n ił nas tym a rg u m en tem , że je g o zd a n iem n ie c h o d z iło nam o n ic in n e g o , ja k o u z y sk a n ie je d n e j g o d z in y w o ln e j od n a u k i, c o p rz y b u d z ą c e j się w io śn ie je s t u m ło d z ie ż y c a łk ie m n a tu ra ln e.
Pow ażaniem naszym cieszył się ks. profesor. Największą jego szansą były egzorty. Przem aw iać z tej samej am bony p o ks. By- strzonowskim nie było łatwo. A jednak właśnie swoją wym ową k o ścielną p odbijał sobie ks. R osp on d nasze serca. Czuliśmy, że nas rozum ie. W przem ow y sw oje, zawsze gorące i lotne umiał m ister
nie wplatać cytaty nie tylko z trzech wieszczów , ale i z pionierów M łodej Polski. Był w ielbicielem Syrokom li, Asnyka, U jejskiego.
Melodie biblijne na prywatną lekturę pom ogły niejednem u w z d o byciu celu jącej noty z religii, jak u ks. Jeża Godzinki.
Druga rzecz, która nam im ponow ała u ks. p ro f. R osponda, to jego gruntowna wiedza filozoficzn a . Fachow iec zwłaszcza w d og
matyce umiał podaw ać praw dy wiary w takiej szacie logicznej, że wszczepiały się one w m łode umysły z natury przekorne i nasta
wione krytycznie. W oln o b yło stawiać pytania i śmiało w ypow ia
dać swoje wątpliw ości. Ks. R osp on d nie od razu na każde pytanie odpow iadał. W prostocie m ówił czasem, że musi się nad tym za
stanowić i że wyjaśni nam tę kwestię na przyszłej lekcji, co oczy
wiście nas w zbijało w dumę, żeśmy „ta k ie trudne p otra fili wy- myśleć Pytanie. K iedy zaś czasem m nożyły się „k w estie wątpliwe (aby zapchać godzin ę), wtedy ks. katecheta odpow iadał globalnie:
— Zapam iętajcie sobie raz na zawsze, iż sprawy B oże ten tylko poznać i zrozum ieć p otrafi, kto p rócz rozum u sw ojego ma jeszcze
— Nasza P rzeszłość
do p om ocy światło B oże. A o takie światło trzeba się m od lić. Puste dociekania kończą się zawsze jakim ś błędem i odstępstwem od wiary. Nie na to bow iem daje Bóg człow iekow i rozum , aby służył mu za narzędzie pychy, ale by pom agał do poznania spraw B ożych dla pożytku praktycznego, dla duszy.
W arto p rzytoczyć jedną z egzort, k tóre w w ykoń czon ej pisem nie form ie zachowały się w pokaźnej liczbie. Uderza w nich sta
ranna, zwięzła i „lite ra ck a " form a, głęboka treść religijna i pa
triotyzm .
Egzorta na niedzielę IV po Ziel. Św. (1917 r.)
K o c h a n i u c z n io w ie . O c ze k iw a n a , u p r a g n io n a p rz e z W as ch w ila n a d c h o d z i.
Z a k ilk a d n i r o z p o c z n ą się dla was w a k a cje . N ie h a w e m r o z le c ic ie się, ja k stad o p ta szą t d o sw y ch gn iazd r o d z in n y c h . W szy scy z was na sam o w s p o m n ie n ie
o tem , ra d u ją się, ale m o ż e są i ta cy , k t ó r y c h og a rn ia p e w ie n lęk ....
Ja k aż r a d o ś ć se rd e cz n a r o z p ie r a ć m usi p ie rs i i p r z e p e łn ia ć se rce r o ln ik a , g d y w d z ie ń żn iw a w y jd z ie , b y s p o jr z e ć na sw ą ro lę . P rz e d nim ła g o d n e m tch n ie n ie m le t n ie g o w ia tru k o ły sa n e , fa lu ją k ło s y d o jr z a le j p s z e n icy , srebrzą się w p r o m ie n ia c h słon k a d o b r e k ło sy żyta. N ie d a w n o je s z c z e k r a ja ł p łu g ie m sk ib ę p o s k ib ie . N ie d a w n o p o te m zra sza ł i u ż y źn ia ł ten u m iło w a n y z a g o n o j
czy sty i o t o d o c z e k a ł się p lo n u .
W ty c h d n ia c h , D r o d z y m o i, i dla w as na sta ł cza s żn iw a . P o te m i z n o je m u p ra w ia n a niw a sz k oln a m a w am p r z y n ie ś ć o w o c , o b y s to k r o tn y . P rz e z ca ły r o k o d r z u c a liś c ie d z ie ń p o d n iu j e j szare s k ib y , w u m ysł i se rce p r z y jm o w a liśc ie zia rn a n a u k i i w ie d z y , rad y i w sk a zó w k i. T e ra z m a c ie z e b r a ć ic h p lo n . Ż e zaś w sz e lk i d a te k d o b r y i w sz e lk i d ar d o s k o n a ły z n ie b a je s t o d O jca ś w ia tło ś c i, b y ć n ie m o że , ab y w o b e c łask ty lu i ty lu d o b r o d z ie js t w serca w a sze p o z o s ta ły n ie c z u łe . A b y w n ich n ie z a d rg a ła ż y w o struna sz cz e r e j i tk liw e j w d z ię c z n o ś c i w z g lę d e m B o g a . P r z e to u p o m in a m w as ze św. P a w łe m A p o s t o łe m : grati estote. W d z ię c z n i b ą d ź c ie . Z a to w sz y stk o d z ię k u jc ie , a lb o w ie m ta w ola B o ża w C h ry stu sie J ez u sie k u w am w szy stk im , a z k r ó le m D a w id e m w o ła jc ie : laudate pueri Dominum, laudate nomen Domini.
P r z y p a d łsz y d o n óg J e g o za o trz y m a n e d o b r o d z ie js t w a , za o d e b r a n e ła sk i, p e łn i z a p a łu p o w ta r z a jc ie g o r ą c o z K o ś c io łe m św. słow a p r e f a c ji m s z a ln e j:
..P r a w d z iw ie słuszną i sp ra w ie d liw ą je s t r ze czą . T o b ie P a n ie zaw sze i w szęd y d z ię k i sk ła d a ć a c a łą duszą o d m a w ia jc ie h ym n d z ię k c z y n n y : Te Deum lauda- mus C ie b ie B o ż e c h w a lim y , C ie b ie P a n em w y zn aw a m y .
K o c h a n i u c z n io w ie . P a m ię ta jc ie , że sz cz era , se rd e cz n a w d z ię c z n o ś ć nakłada na w as w o b e c B o g a i O jc z y z n y o b o w ią z k i — o b o w ią z k i, o d k t ó r y c h sp e łn ie n ia u c h y la ć się n ie g o d z i, n ie w o ln o , b y sn ać na im ię n ie w d z ię c z n y c h , n ie s z la c h e t
n y ch n ie z a słu ż y ć. N a jb liżs za p rz y s z ło ś ć p rz e d w a m i — t o ch w ile o d p o c z y n k u . Jak s p ła c a ć d łu g w d z ię c z n o ś c i, ja k s p ę d z ić cza s w o ln y , cza s w y tch n ie n ia , by w n im n ie stra cie z ys k a n y ch sk a rb ó w , b y n ie w y ja ło w ić r o li um ysłu i serca, b y z n ow ą siłą, o c h o t ą i z a p a łem m ło d z ie ń c z y m w r ó c ić p o w a k a cja c h d o o r k i, d o p łu g a .
P o m n i na B o g a i c e l n a jw y ż szy sw e g o ż y c ia i czasu w a k a c ji w a s zy ch n a j- p ie rw s z y m o b o w ią z k ie m je s t, aby na g r z e c h n ie z e z w o lić i n ie p r z e s tą p ić p r z y ka za ń J e g o . N ie c h ż e ted y b o ja ź ń P ań sk a, k tó ra je s t p o c z ą t k ie m p ra w d z iw e j m ą d ro ś c i, w sz ę d z ie w am to w a r zy sz y . N ie c h ta m ą d ro ś ć B o ż a na ś c ie ż k a ch w a sz eg o ż y c ia słu ży w am za d ro g o w s k a z . K a ż d e g o d n ia p o d n o ś c ie o c z y i serca w asze k u T e m u , k t ó r y m ieszka w n ie b ie s ie c h , a r ó w n o c z e ś n ie je s t n ie s k o ń c z e n ie b lis k o k a ż d e g o z nas, b o w sz y stk o p rz e n ik a i S w o ją istotą z a p e łn ia , b o w n im ż y je m y i ru szam y się i J E S T E Ś M Y . N ie c h ż e zatem w ty c h d n ia c h w y p o c z y n k u n ie b ę d z ie an i je d n e g o ranka c z y w ie c z o r a b e z s łó w p a c ie r z a ; n ie c h n ie b ę d zie ani je d n e j n ie d z ie li czy św ięta b e z w y słu ch a n ia c a łe j m szy św. N ie c h p rzy d o b r e j w o li z n a jd z ie się c h o ć raz je d e n , d ru g i c h w ila czasu na p r z y ję c ie sa k ra m e n tó w św ię ty ch . O m oi d r o d z y , w sz y stk ie w asze d zien n e sp ra w y p r z e p la ta j
cie m o d litw ą , b o m o d litw a je s t k o n ie c z n y m ch le b e m d u szy , je s t ona w o ła n ie m 0 p o m o c i o p a r c ie m się d u ch a na B o g u . [...] J e d n e j rz e c z y , stale n ie u b ła g a n ie u n ik a jc ie — t o je s t g rze ch u i B o ż e j o b r a z y , b o k to z w as m o d litw ą w z g a rd z ił 1 le k c e w a ż y ł p rz y k a z a n ie B o ż e , ten d o tk n ię ty w n et cz e r w ie m z e p su cia , n ie w y rośn ie d ę b e m , ale ja k o lic h y k rza k na p o r ę b ie ca le ż y c ie k a r le ć i c h w ia ć się b ę d z ie za lada p o w ie w e m n a m ię tn o śc i. J eśli r o b a k z ep su cia s to cz y d u szę T w o ją , za w ie d zie sz n a d z ie ję r o d z in y , O jc z y z n y .
E w a n g elia d zisiejsza , p rz e n o s z ą c nas nad b r z e g i je z io r a G e n e z a r e t i u k a z u ją c nam u c z n ió w C h ry stu sow y ch ja k o się p rz e z cala n o c o k o ło p o ło w u ry b m o z o lą , na c h le b p o w sz e d n i c ię ż k o z a ra b ia ją , z d a je się w o ła ć n ie ja k o na k a ż d e g o z nas. I w y p r a c u jc ie p r z e z ca ły cza s z ie m sk ie j ż e g lu g i, d o p ó k i p ły n ie c ie p o b u r z liw y c h fa la c h te g o ż y c ia , b o B ó g tak c h c e . S k o r o w ię c p ra ca je s t n ie ro z łą c z n ą tow a rzy sz k ą i ja k b y s k ła d o w y m p ie rw ia stk ie m n a szego ży cia w ię c i czasu w a k a c ji p r a c u jc ie , n ie ty le u m y s ło w o , ile fiz y c z n ie , ale n ie z a r z u c a jc ie z u p e łn ie w a szy ch sz k o ln y c h k sią ż ek . D n ie w o ln e o d z a ję ć s z k o ln y c h z b liż a ją was w ię c e j d o r o d z ic ó w . W ię c e j c h w il s p ę d z ic ie p o d ich d a ch em . P a m ię ta jc ie , że na te c h w ile w a k a cy j i o n i c z e k a ją . N ie c h ż e c a łe z a c h o w a n ie w asze b ę d z ie d o w o d e m , iż r o z u m ie c ie ju ż i o c e n ia c ie m iło ś ć w a szy ch r o d z ic ó w , że w d z ię c z n y m i b y ć c h c e c ie i u m ie cie . N ie c h a j z ust ż a d n e g o o jc a i m atk i w cza sie tych w a k a c ji nie w yrw ą się słow a skargi b o le s n e j. P ó k i czas m a cie, k o c h a jc ie s e r d e cz n ie o g n i
s k o d o m o w e , k o c h a jc ie c ie p ło , o g r z e w a jc ie się n iem , p ó k i B ó g p o z w a la .
b o n ie zaw sze i n ie w sz ęd z ie m ło d y tak c i b ę d z ie ja k o w d o m u p rz y m a cie rz y .
P r z y jd ą cza sy b u rz i z a w o d ó w , p r z y jd ą c h w ile łez i b ó ló w , w te d y m yśl i se rce z w r ó c i się d o o jc o w s k ie g o d o m u . I b ia d a c i, m ó j d r o g i, je ś li w te d y z p rz e r a ż e n ie m sp o strz e że s z, żeś w c za sa ch sz k o ln y c h sam je w y z ię b ił, żeś z d om u u m y k ał u k ra d k ie m i in n y ch z ły c h m oże zdała od o c z u r o d z ic ie ls k ic h szu k ał to w a rzy stw . B iad a c i m ó j d r o g i, b o w te d y c h łó d i z im n o w ia ć b ęd ą ku t o b ie , z lat m ło d o ś c i n ie z n a jd z ie sz w n ich w s p o m n ie ń r o d z in n e g o c ie p ła , k t ó r e ś n ie b a c z n ie m a rn ił, a k t ó r e g o ta k b a r d z o m ożesz k ie d y ś p ra g n ą ć i p o
żą d a ć. O n ie c h ż e te w a k a cje r o zp a lą m iło ś ć d la r o d z ic ó w , dla o jc o w s k ie j strz e c h y , n ie c h c ię p rz y w ią ż e u b o k u , u serca o jc a i m a tk i, c h o ć b y z z a p a r ciem d r o b n e j p r z y je m n o ś c i na u czą szu k ać sz cz ęścia p rz y tu ln ie , p rz y r o d z ic a c h . W cza sie w y c ie c z e k p o z n a jc ie p ię k n o ś ć n a szej p o ls k ie j z iem i. M oże o b c e m u w yd a się je j o b lic z e szare i je d n o s ta jn e , j e j n ie b o p o n u r e , m o że dla c u d z o ziem ca m ilc z ą c ą b ę d z ie ta ziem ia m o g ił i k r z y ż ó w , ale d o c ie b ie r o d a k u u ś m ie ch n ie się b łę k ite m p rz e stw o rz a , z lo t e m p s z e n ic y , sreb rem żyta, z ie le n ią lak, c ie m n y m p asm em b o r ó w . D o c ie b ie p rz e m ó w i g łosem sw o jsk im , szm erem w ie r z b , b r z ó z . Na c ie b ie z a w o ła w esołą p io se n k ą p astuszą, gw ary lu d o w e j, bo to dla c ie b ie ziem ia -m a tk a -p ia stu n k a i ż y w ic ie lk a n a ro d u -sk a r b n ica p a m ią tek .
T y c h k ilk a u w ag na w a k a cje p r z y jm ijc ie D r o d z y u c z n io w ie , w e d łu g tej m iło ś ci i ż y c z liw o ś c i, k tó rą m o je słow a sta ra łem się d o was o ż y w ić i o g r z a ć . A k o ń c z ą c ż egn a m w as sło w y M ęd rca P a ń s k ie g o , w k t ó r y c h się zaw iera i ż y c z e n ie se r d e cz n e i o jc o w s k ie u p o m n ie n ie : „ W e s e lż e się ted y m ło d z ie ń c z e w e dn i m ło d o ś c i t w o je j i c h o d ź d ro g a m i serca t w o je g o , ale w ie d z i za t o w sz y stk o p o w ie d z ie c ię B ó g na sąd ” . A m e n .
Takim i krótkim i egzortam i, „ o d serca” , z dobrocią i ukocha
niem w ypow iedzianym i wiązał ze sobą na długie lata uczniów . Pamiętali oni to wychow aw stw o, czemu dawali wyraz w licznych listach do niego wysyłanych.
Oto jeden z nich:
P rz ez trzy lata b y łe ś E k s c e le n c jo k ie r o w n ik ie m n a szy ch serc i m y śli — ja k o p r o f e s o r g im n a z ju m św. A n n y , p r o w a d z ą c nas p o śc ie ż k a ch w ia ry i c n o t y w m iło ś c i B og a i p r a c y dla O jc z y z n y . W m yśl T w o ic h nauk p o d ję liś m y tru d , k t ó r y nam w sk a załeś, p o ś w ię c a ją c c a le ż y c ie , b y n ie ś ć św ia tło w ie d z y b liź n im w n a szej O jc z y ź n ie w te d y , g d y n a d z ie ja w o ln o ś c i i sa m o w o ln e g o b y tu by ła je s z c z e b a r d z o d a lek a ...
I g n a c y B ła s z k ie w ic z , H u sów , p o w . Ł a ń cu t.
Oto wspom nienia p ro f. dr F. B i e l a k a :
W S P O M N IE N IA O K S IĘ D Z U P R O F E S O R Z E
Znaliśmy Go dawniej, ale gdy przyszedł do naszej V II A w Gim nazjum im. N ow odw orsk iego w lutym 1909 r., nie miał łatwego zadania. Jego poprzednik, ks. A n ton i Bystrzonow ski odszedł na katedrę teologii pastoralnej w U niw ersytecie Jagiellońskim , a uczył naszą klasę d obrych parę lat. N ow y nasz katecheta awansowany d o „w yższego” gimnazjum dostał klasę zdolną, ale bardzo d eli
katnie m ów iąc, żywą i m ocno samodzielną. Poniew aż wnet też od szedł nasz kilkuletni „g o sp o d a rz” (dziś „o p ie k u n klasy” ) A d o lf S t y l o , klasa w tych przełom ow ych latach (od siedemnasto- do dw udziestolatków ) niechętnie żuła w ędzidło w ychow aw ców . A le ks. p ro fe so r dr R ospon d doskonale szedł po linii n iepospolitego w ychow aw cy, dyrektora Leona K u l c z y ń s k i e g o i umiał swym
spok ojem i taktem zjednać kanciastych m łodziaków . Nie było to zadanie łatwe, ale stosując w yrozum iałość — życzliw ość — nie wiele starszy, gdyż d och odził trzydziestki — umiał znaleźć drogę zaufania. Zasadą Jego było nie grom ić, nie karcić, ale przek on y
wać. Przyzw yczajeni do dyskusji sw obodnej nieraz wysuwaliśmy nasze ob iek cje, lecz nie znajdow aliśm y w Nim polem isty, lecz d o brego nauczyciela. Zżyliśmy się z Nim i w harm onii doszliśmy do matury. Gdy późn iej w lat osiem zostałem jako „su p le n t" Jego k o legą, tą samą Jego m etodę, którą znałem jako uczeń, obserw ow ałem z innego stanowiska na k on feren cja ch i w pogaw ędkach. D opatrzy
łem się też now ej cechy Jego charakteru: chętnie a najciszej temu czy owem u pom ógł, ułatwił i to nie dla zjednania sobie człow ieka lecz po prostu z chrześcijańskiego obow iązku czynnej m iłości. N ie
długo potem konsekrowany na biskupa objął niełatwe stanowisko sufragana diecezji krakow skiej. Nie przerw ały się nasze — dzięki Jego życzliw ości — stosunki, w ięc i wtedy miałem sposobność ob serw ow ać, jak nadal był życzliw ym i oddanym przyjacielem , ale już nie grom adki ch łopców , lecz kierowanych przezeń księży i wiernych. Pamiętam epizod z ciężkich czasów okupacji h itlerow skiej, kiedy przy jakiejś sposobności gorąco podkreślił obow iązek duchowieństwa nieustannego podtrzym yw ania m ocnej ufności w Boga, bo dobrą nowinę głosić należy tym silniej w m om entach tragicznych doświadczeń.
Odszedł w w ieczność zostaw iając nie tylko u nas, dawnych uczniów , pam ięć Chrystusowego ucznia, pam iętnego zawsze dw óch największych przykazań m iłości.
W tym czasie i jeszcze wcześniej spisywał złote myśli. Sporzą
dzał w układzie alfabetycznym podręczną biblioteczkę rzeczow ą.
Stale się dokształcał. W iele czytał. B iblioteka obejm ow ała znaczną ilość lektury naukowej — (nie tylko teologiczn ej) — bo i czaso- piśm ienniczej i p ow ieściow ej.
Poniew aż rów nież to charakteryzuje sylwetkę zm arłego, dlatego wybieram y z pliku karteczek n iektóre sentencje:
E w a n g elia jest p ra w em m iło ś c i, a m o d litw a ż y c ie m ch r z e ś cija n in a . C h a ra k tery sty cz n ą c e ch ą św ia ta je s t n ie z n a jo m o ś ć g rzech u .
M n iej lu b w ię c e j su m ie n n o ści w u ż y w a n iu czasu u w aża n em b y ć m o że za te rm o m e tr w y k a z u ją c y sto p ie ń m iło ś c i n a szej k u B og u .
T a je m n ic a m iło ś c i B o ż e j p o le g a na tem , ab y p r a c o w a ć c ią g le dla B o g a , w c a le się o to n ie tro sz c z ą c, c z y sp raw a p rz e d się w z ię ta je s t w ie lk ą lu b m a łą ; O . A v ila p y ta n y o n a jle p sz y s p o s ó b n a u cza n ia o d p o w ie d z ia ł: n a jle p szą regu łą je s t m iło ś ć P an a Jezusa.
S k ą p stw o je s t t o je d n o z n a jp o tw o r n ie js z y c h z b o c z e ń te j d ą ż n o ś c i d u szy , k t ó r e j p r z y r o d z o n y m i n a jw y ż szy m w y r a ze m je s t u c z u c ie c z c i B o ż e j.
U k o c h a j s p o s ó b d z ię k c z y n ie n ia B o g u — k r ó t k i n ie m ę cz ą c y a n ie z m ie r n ie B o g u m iły , p o w ta r z a ją c p rz e z d z ie ń cz ę s to Deo gratias.