• Nie Znaleziono Wyników

Kultura klasyczna w kulturze współczesnej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kultura klasyczna w kulturze współczesnej"

Copied!
62
0
0

Pełen tekst

(1)

| A

GUSTAW P R Z Y CHOCKI

KULTURA KLASYCZNA

• »*

WKUL TURZE WSPÓŁ CZESNEJ

(2)

-

(3)

G U S T A W P R Z Y C H O C K I

KULTURA KLASYCZNA

W K U LT U RZE W SP Ó ŁC Z E SN E J

fonoas/ia ; i .nszawia

BIBLIOTEKA JZKOLNA

WARSZAWA — MCMXX1X — KRAKÓW W Y D A W N I C T W O J. M O R T K O W I C Z A TOWARZYSTWO WYDAWNICZE W WARSZAWIE

(4)

Hf /<3,/ w

DRUKARNIA NAUKOWA T-W A WYDAWNICZEGO W WARSZAWIE RYNEK STAREGO MIASTA U

P R Z E D M O W A

„ J e ś l i dąb głęboko zap u szcza korzen ie w rolę, to nie przeto, b y zam ierzał z p o w ro tem w r a s ta ć w ziem ię, ale dlatego, że z ro li tej czerp ie siłę, k tó ra mu daje m ożność d ź w ig a n ia się w górę ku niebiosom , p rz e ra sta ją c w s z e lk ie , ż y ją c e tylk o p o w ie rz c h n ią , krze i t r a w y . Ś w ia t k la sy c z n y jest nie norm ą, ale siłą ż y w ią c ą k u ltu ry w s p ó ł­

czesn ej” .

N ie c h a j te s ło w a T ad eu sza Z ie liń sk ie g o s ta r ­ czą za c a łą p rzed m ow ę — i niech te w y k ła d y , n ie m ające p reten sji a n i do uczoności, an i do o rygin aln o ści, służą do ro zp o w szech n ien ia u n as w ie d z y o tej kulturze, bez której nie b yło b y n aszej.

Gust. Przychodzi.

(5)
(6)

i

(

♦ I

m

W y o b ra ź c ie so bie, że na w ie lk im p lacu przed w s p a n ia łą ja k ą ś b u d o w lą, np. przed w y ­ n iosłą fa sa d ą niebotyczn ej k a te d ry w id z ic ie czło­

w ie k a , k tó ry o b serw u je ten gm ach, sto jąc na k ilk a k ro k ó w przed w ejściem , i w id z i o cz y ­ w iś c ie ty lk o te drobne szczegó ły a rch ite k to n icz­

ne, k tóre m a przed nosem , a za n ic w św ie c ie nie chce słu ch ać w a s z e j r a d y i co fn ąć się w i ę ­ cej w ste c z , b y móc w z ro k ie m sw y m c a łą w s p a ­ n iało ść b u d o w y o garn ąć. Z p e w n o śc ią n ie n a ­ z w a lib y ś c ie go m ądrym i p a trz e lib y śc ie z p o lito ­ w an ie m n a jego upór, k tó ry go p o z b a w ia k o ­ niecznej w ta k ich w y p a d k a c h p e rsp e k ty w y .

O tóż t a k ą w ła śn ie p e r s p e k t y w ę , z a ­ p e w n ia ją c ą n a le ż y tą ocenę w sz y stk ic h w a r t o ­ ści, p e rsp e k ty w ę sp o jrzen ia z odległości w ie k ó w na tę w s p a n ia łą b u d o w lę, k tó rą jest d zisiejsza n asza k u ltu ra, daje zap ozn an ie się, ch oćb y ty lk o w n ajo gó ln iejszych z a ry sa ch , z k u ltu rą k la sy cz n ą .

B o c ó ż t o j e s t i c z e m j e s t d l a n a s k u l t u r a k l a s y c z n a ? Z d a je się, że ju ż w s a ­ mej n a z w ie tego p o jęcia w ie lk a p r a w d a się k ry je ; sam o to sło w o b o w iem k u l t u r a , sło w o w n a ­ szym jęz yk u i p r a w ie w s z y s tk ic h ję z y k a c h c y w i-

5

(7)

liz o w a n y c h obce, z ję z y k a łaciń skiego pochodzące i n a żaden ję z y k nie d ające się przetłum aczyć, w y r a ź n ie w sk a z u je n a źródło i p o d sta w ę w s z e l­

k iej naszej k u ltu ry, t. j. n a c y w iliz a c ję lu d ó w k la sy c z n y c h staro żytn ej G r e c ji i starożytn ego R z y m u . D z iw n e m zrządzeniem losu w tej g ru ­ p ie kultur śródziem nom orskich, do k tó rych n a ­ le ż y i n a sz a c y w iliz a c ja , isto tn y kościec ducho­

w e g o organizm u s ta n o w ią ty lk o te w a rto śc i, które n ieg d yś u tw o rz y ła sam a z siebie G re c ja i p rz e tw o rz y ł dla E u r o p y zachodniej R z y m . T o ju ż ta k jest, i niem a an i po trzeb y ani m o ż liw o ­ ści fa k tu tego zap rzeczać.

M ó g łb y jed n ak ktoś p o s ta w ić tak ie p y tan ie : N o dobrze, w ie rz ę że ta k jest, ale c z y n a le ż y jed ­ n ak tem i rzeczam i cią g le jeszcze się z a jm o w a ć ?

N a jle p sz ą o d p o w ied zią n a to p y ta n ie niech będą te zd an ia, które d osłow nie p rzy to czę:

„ K u lt u r a greck o -rz ym sk a n ależy do p rzeszło ­ ści; n ie jest rzeczą m o ż liw ą w sk rz e sić ją dzisiaj,«

bezużytecznem b yło b y sta ra ć się o jej k o p jo w a - nie, ale n a le ż y stale ją stu d jo w ać, w tym celu, a b y n au czan ie w n aszych szkołach m iało so li­

d niejszą p o d s t a w ę ... C z a s y ż ą d a ły i żąd ać będą jeszcze n ieraz od n as w ie lk ic h ofiar d la naszej o jczyz n y . J e ś l i nie będziem y um ieli ż y ć d la in ­ n ych id e ałó w , ja k ty lk o d la potrzeb c h w ili obec­

nej i ty lk o dla m aterjaln ych z y sk ó w , to jak że p o trafim y o d p o w ied zieć n a w e z w a n ie w ie lk ic h c h w il d z ie jo w y c h ? B ę d ziem y m usieli może p o d ­ dać się w te d y temu n a ro d o w i, k tó ry m ieć b ę­

6

dzie w ię c e j, n iż m y, siły m o ra ln e j... N a sz a n au ­ k a szk oln a p o w in n a w n as u trz y m y w a ć tę w ie l­

k ą siłę m oralną, k tó ra strzeże i broni n aszych id e a łó w ... A ta siła m oraln a urodziła się przecież z ducha u tw o r ó w k la sy c z n y c h G re c ji i R z y m u ” .

K to ty ch słó w jeszcze nie słyszał, ten b yłb y może skłonn y sąd zić, że w y p o w ie d z ia ł je u n as ja k iś o d e rw a n y od ż y c ia realn ego filolog, lub co najm niej ja k iś n ie sz k o d liw y a n ie p ra k ty c z n y id e a ­ lista . A tym czasem — są to d osłow nie p rz y to ­ czone z d an ia z p rzem ó w ien ia b. p rezyd en ta S t a ­ n ó w Z jed n o czo n ych A m e ry k i Północnej C a lv . C o o l i d g e ’ a, w y p o w ie d z ia n e niedługo po w o j­

nie w U n iw e rsy te c ie P e n sy lw a ń sk im , i odnoszą się do sz k o ln ic tw a tego n ajp ra k ty cz n iejszeg o i n a j­

realn iej m yślącego w św ie c ie narodu a m e ry k a ń ­ skiego. D ostateczn e to ch y b a p o tw ierd zen ie p o ­ trzeb y stu d jó w k la sy c z n y c h w każdem ku ltu ral- nem sp o łeczeń stw ie, ch oćb y nie w ie m ja k d ążyło do ta k modnej dziś am e ry k a n iz a cji.

A w re s z c ie p o w in n iśm y sobie u św iad o m ić, że n a jw a ż n ie jsz ą cech ą c z ło w ie k a p r a w d z iw ie k u ltu ­ raln ego jest p ew n e g o rodzaju a ry sto k ra c ja ducho­

w a , p o le g a ją c a n a tern, że jego ży cie u m ysło w e nie ro zp o czyn a się dopiero z dniem d zisiejszym , ja k u d o ro b k iew ic za, ale że c a ła sum a jego w a r ­ to ści d u ch o w ych , c a ły jego dobytek u m y sło w y jest w y n ik ie m ż y c ia duchow ego d a w n ie jszyc h pokoleń, jest n aturaln em n astęp stw em i o gn i­

w em całej tra d y c ji k u ltu raln ej. „ M ie ć k u ltu rę ”

7

(8)

ja k słusznie p o w ie d z ia n o — „to z n ac zy m ieć h i­

sto rię” . C z ło w ie k k u ltu ra ln y dopiero w te d y w c a ­ łej pełni rozum ie p r z e ja w y w spó łczesn ego ż y ­ c ia , k ie d y m a tę p e rsp e k ty w ę oceny, o której w y ż e j m ów iłem , k ie d y w s z y s tk ie c z y n n ik i tego ż y c ia um ie ujrzeć, ocenić c z y odczuć w jed ­ nym kom pleksie ro zw o ju histo ryczn ego , i d late­

go uzasadnionem jest z a w sz e p y tan ie, ja k w y ­ gląd a całe to nasze ży cie d zisiejsze w św ie tle tra d y c ji tej k u ltu ry, której i m y P o la c y , w e ­ spół z ludam i Z ach o d u , jesteśm y p r a w y m i dzie­

d zicam i. Z d a ją sobie P a ń stw o z tego s p r a ­ w ę , że nie sposób w ty ch sześciu k ró tk ich w y k ła d a c h o b jąć cało k ształt n aszej k u ltu ry; będę zatem o p e ro w a ć ty lk o w y b ra n e m i p rz y k ład am i z ró żn y ch dziedzin naszej c y w iliz a c ji, b y w s k a ­ zać z jednej stro n y, o ile k u ltu ra k la sy c z n a w z n io sła się n a poziom k u ltu ry d zisiejszej, w zg lę d n ie o ile ją ew en tu aln ie p r z e w y ż sz y ła , z drugiej zaś stro n y p o d k reślić w c y w iliz a c ji n aszej szereg w y b itn y c h szczegó łów , w k tó ­ ry c h t k w i jużto św iad o m e n a śla d o w n ic tw o c z y k o n tyn u acja epo ki k la sy c z n e j, jużto n iez ależ­

ne zupełnie i n ieśw iad o m e p o w tó rzen ie tego, co um ysł lu dzki, już raz, przed la t ty sią c a m i stw o rz y ł.

Z e s t a w ie n ia moje podzielę w m yśl ogólnie p rzy jm o w an e g o , choć w ła ś c iw ie ty lk o z gru b sza racjo n aln ego podziału w sz y stk ic h n auk n a grupę h u m a n i s t y c z n ą i p r z y r o d n i c z o - m a t e ­ m a t y c z n ą , p rzyczem p roszę z w ró c ić u w a g ę 8

już na sam e n a z w y ty ch nauk, p rze w a żn ie p o ­ chodzenia greck o-rzym skiego , g d y m ó w ić będę 0 p ed ago gji, h isto rji, p r a w ie , jęz yk u , literatu rze, teatrze, sztuce, filo z o fji — i o biologji, m ed y cy­

nie, m atem atyce, astronom ji, g e o g ra fji, fiz y c e , chem ji i technice.

N ie p o siad am y d o tych czas d zieła, tr a k tu ją ­ cego w sposób w y c z e r p u ją c y o w p ły w ie k la ­ syc zn yc h system ó w w y c h o w a w c z y c h n a d zisie j­

sze m etody, ale mimo to w y ra ź n ie m ożna s t w ie r ­ dzić, że n acz eln a z a sa d a o rg a n iz a c y jn a n o w o ­ czesnej p e d a g o g j i , p o le g a ją c a n a tern, iż od­

p o w ie d z ia ln o ść za w y c h o w a n ie n ow ego p o k ole­

n ia ponosi całe spo łeczeń stw o, że zatem p a ń ­ stw o m a o b o w ią z e k stałego c z u w a n ia nad tem, ja k się w y c h o w u ją p rz y sz li o b y w a te le , sp o ty k a się już przed 28 w ie k a m i w u s ta w o d a w s tw ie sp arta ń sk ie m L y k u r g a.

C a ła zaś n o w o czesn a p e d ag o g ja nie zd o b y­

ła się n a w y ż sz e id e a ły w y c h o w a w c z e , ja k te, które cech u ją staro żytn o ść k la sy c z n ą — t. j.

g re c k a k a l o k a g a t h i a , p o le g a ją ca n a zesp o le­

niu w w y c h o w a n iu m łodzieży urody, d o sk o n a­

łości fiz y c z n e j z n a jw y ż sz e m i zaletam i ducha, 1 rzym sk a d i s c i p l i n a p o p u l i R o m a n i, p o ­ le g a ją c a na w y c h o w a n iu młodego R z y m ia n in a na dzielnego i k arn ego o b y w a te la .

W y c h o w a w c z y n ią n a ro d ó w n a z y w a m y c z a ­ sem h i s t o r j ę , a dobrze jest u św iad o m ić sobie p rzytem , że je śli ta n au k a o tem, co się działo w życiu p olitycznem i p a ristw o w e m ró żn ych

9

(9)

n a ro d ó w ś w ia ta , nosi dziś m iano h isto rji, to.

ty lk o dlatego, że 24 0 0 la t temu, p e w ie n G re k , rodem z H a lik a rn a ssu n a w y b rz e ż u m aloazja- tyck iem , n a z w isk ie m H e r o d o t o s , n a p isa ł dzieło o w ie lk im k o n flik c ie m iędzy P ersam i a G r e k a ­ m i i dał temu dziełu tytuł: „P rz e d sta w ie n ie b a ­ d a ń ” : I s t o r i e s a p o d e x i s — i to sło w o i s t o r i e , w rzym sk iem ujęciu h i s t o r i a , stało się n a z w ą p a r excellen ce dla ty c h b ad ań n a u k o w y c h , które m y czasem sztucznym polskim w y ra z e m n a z y ­ w a m y d ziejo p isarstw em .

J a k gru n to w n ie i sum iennie p r a c o w a ł ten p ie r w s z y h isto ry k ś w ia t a , ś w ia d c z ą o tem z w ła sz c z a jego liczn e i d alek ie podróże n au k o ­ w e — n ie ta k przecież ła tw e ja k d zisiaj— w k tó ­ ry c h z w ie d z ił nie ty lk o G re c ję , P e rsję i E g ip t, a w ię c c a ły ó w c z e sn y ś w ia t k u ltu raln y , ale n a ­ w e t całe zachod nie w y b rz e ż e M o rz a C zarn ego , ro b iąc w y p r a w y B oh em i p raw d o p o d ob n ie D n ie ­ prem w górę, p rzez k ra j d zik ich S c y tó w , co d la n as P o la k ó w szczególnie jest c ie k a w e , gd yż d zięki tym podróżom , H ero d ot daje nam n a j­

d a w n ie jsz y o p is g e o g ra fic z n y i etn o g raficzn y U k r a in y , a zatem i ziem k re so w y c h p o lsk ich .

? D z ię k i w sp an iałem u dziełu p ro f. U n iw . lw o w ­ skiego S t . W i t k o w s k i e g o , ukończonem u n ie­

d a w n o , p .t . „ H is to rjo g r a fja g r e c k a ” , w ie m y dziś, że już n astę p c a H ero d ota, A te ń c z y k T h u k y d i - d e s , n ie w ie le później ż y ją c y , w sw e j „H isto rji w o jn y pelo p o n n esk iej” s tw o rz y ł ścisłą k ry ty k ę h i­

sto ryczn ą, o sią g a ją c przez to poziom h isto rjo g rafji 10

zupełnie n o w o żytn ej — (która od h isto rjo g ra fji sta ­ ro żytn ej, k lasy czn ej ró żn i się tylk o ilo ścio w o , nie ja k o ścio w o ) — i że „ r e la ty w n ie b io rąc, h isto ­ r jo g r a fja g re c k a dokonała ta k w ie lk ie g o dzieła, ja k ieg o n ie dokonała h isto rjo g ra fja żadnego n a ­ rodu. N ie ty lk o s tw o rz y ła h isto rję z n iczego, bez żad n ych w z o r ó w u in n ych n aro d ó w , ale w y t k n ę ­ ła jej metodę, w której w ie k i n o w sze n ie w ie le z n a la z ły do ulepszen ia. H erodot, T h u k yd id es i P o ly b io s będą się z tego tytułu z a w sz e lic z y ć do n a jw ię k sz y c h m yślic ie li h isto ry c z n y c h ” i sta ­ n o w ić będą^niedoścignione w z o r y dla w s z y stk ic h h is to ry k ó w ś w ia ta . Z k sią ż k i W itk o w s k ie g o , k tó rą pom im o głębokiej jej uczoności, k a ż d y c z y ­ tać może z p rzyjem n o ścią i pożytkiem , d o w ie się czyteln ik o w ie lu c ie k a w y c h rzeczach , n ie z n a­

n ych naogół o gó ło w i inteligentnem u, jako to że n a jd a w n ie jsz ą w literatu rze ś w ia t a b r o s z u r ę o s k a r b o w o ś c i n a p isa ł X e n o f o n n a p r a w ie 4 00 la t przed C h rystu sem , że od niego ró w n ie ż pochodzi p ie r w s z a p o w i e ś ć p o l i t y c z n a (C y - roped ja), że jedną z n a jc ie k a w sz y c h b r o s z u r t e n d e n c y j n y c h zw ró co n y c h p r z e c iw dem o­

k ra c ji jest an on im o w e dziełko p. t. A t h e n a i o n P o l i t e i a (K o n stytu cja ateńska) n a p isa n a już 2 4 0 0 la t temu.

N a jsta rsz y m , bodaj n a jc h a ra k te ry sty cz n ie jsz y m o b jaw em każdego, o rgan izu jąceg o się społeczeń­

s t w a jest jego p r a w o d a w s t w o , ja k o tem ś w ia d c z y ch oćb y d ekalog, c z y zn alezio n y nie­

d aw n o (przed 20 k ilk u la ty ) n a jsta rsz y k o ­

(10)

deks ś w ia t a , zbiór p r a w k ró la B a b ilo n u H am u- rab iego , k tó ry p a n o w a ł n a 200 0 la t przed C h r.

L e c z nie to jest szczególnie d la n as w a ż n e , że m ia ­ sta - p a ń s tw a gre ck ie m ają już od I X w . przed O br. u s ta w o d a w s tw a sw o je , ja k np. u s ta w o ­ d a w s tw o w sp o m n ian ego już L y k u r g a w S p a re ie i że R z y m otrzym uje ju ż w V w . przed C h r.

sw o je P r a w o 1 2 t a b l i c — ale to, że p o d sta ­ w ą całego p r a w o d a w s t w a w sp ó łczesn ej k u ltu ry jest p r a w o r z y m s k i e i że w sz y stk ie n asze n ow o czesn e k o d ek sy c y w iln e lu d ó w k u ltu ra l­

n ych o p ie ra ją się w gru n cie rz e c z y n a k o d ek ­ sie rzym sk ieg o c e sarza J u s t y n j a n a (z V I w . po C h r.), k tó ry to kodeks sta n o w i o stateczn y rezu ltat d o św ia d c z e n ia i n au k i p r a w n ik ó w rzym ­ sk ich , z całej epo ki irzym sk iej rep u b lik i i rz y m ­ skiego c e sa rs tw a .

D late g o też w sz e lk ie studjum p r a w a , ch oćb y n iew iem ja k n ow o czesn e oprzeć się m usi na C o r p u s I u r i s C i v i l i s Ju s t y n ja n a , z w ła sz c z a n a t. z w . p a n d e k t a c h , sta n o w ią c y c h g łó w n y m a s s y w p r a w a rzym sk iego , o p a rty n a w y c i ą ­ g a ch z pism n a jw y b itn ie jsz y c h p r a w n ik ó w rz y m ­ skich . Z d a n ie m n ajzn ak o m itszych z n a w c ó w p r a ­ w a (L . M i t t e i s ) , z e rw a n ie z w ią z k u z p ra w e m rzym sk iem ró w n a ło b y się b o lsz e w ic k ie j re w o lu c ji, c z y a n a rch ji w z a k resie p o jęć p r a w n y c h i s ta ­ n o w iło b y zupełne załam an ie się p o czu cia p r a w a . P o p ro stu dlatego, że um ysł lu dzki nie s tw o r z y ł i w e d łu g w sze lk ie g o p ra w d o p o d o b ie ń stw a n ie s tw o rz y , w z a k resie p o d s ta w o w y c h pojęć p r a w ­

n ych n ic lepszego, n iż to, co nam z o sta w ił ge- njusz rzym sk i, o k re śla ją c y te p o d sta w o w e p o ­ ję c ia ze ścisło ścią i d okładn ością, w ła ś c iw ą je ­ dyn ie ję z y k o w i łaciń skiem u.

D la te g o też norm alne studjum p r a w a jest w o gó le nie do p o m yślen ia bez znajom ości ję z y k a ł a c i ń s k i e g o , a d la uczonych n iem o żliw e r ó w ­ nież bez znajom ości ję z y k a g r e c k i e g o , w k tó ­ rym , w ostatn ich z w ła s z c z a czasach , p r z y b y w a coraz w ię c e j dokum entów z p a p y ru só w e g ip ­ sk ich , po greck u p isan yc h .

P ro f. U n iw . W a r s z . T a d . Z i e l i ń s k i s t w ie r ­ dza, że „ j ę z y k i k l a s y c z n e dlatego n a le ż y p o c z y ty w a ć za n ajo w o cn ie jsze i n a jw d z ię c z n ie j­

sze, że w organ izm ie sw y m d ają one n a j­

w ię c e j po k arm u u m y sło w i” . I słusznie. B o też te d w a ję z y k i w y w a r ły ogrom ny w p ły w n a z a ­ sób w y r a z ó w i k sz ta łto w a n ie się pojęć n a ro d ó w eu ro pejskich . Pom ijam o c z y w iś c ie rodzinne, że ta k p o w ie m , p o k re w ie ń stw a , które istn ieją m ię­

d zy jęz y k a m i k lasyczn em i, a innem i europejskie- m i, t. j. te, które w y n ik a ją z p rzy n a le żn o ści do tej sam ej g ru p y ję z y k o w e j ind oeuropejskiej, p o ­ m ijam też g łó w n y zasób s ło w n ic tw a ję z y k ó w r o ­ m ańskich, które ja k ję z y k w ło sk i, fran cu sk i, h isz ­ p a ń sk i, p o rtu g alsk i, rum uński od ję z y k a ła c iń ­ skiego w p ro st pochodzą, podobnie ja k n o w o - g re c k i od staro greck ieg o , ale p rag n ę z w ró c ić u w a g ę n a t. z. z a p o ż y c z e n i a j ę z y k o w e t. j.

te w y r a z y , które w ję z y k a c h europejskich z n a ­ la z ły się skutkiem kulturalnego o d d z ia ły w a n ia

(11)

G r e c ji i R z y m u n a lu d y E u r o p y w różnych epokach .

Szczegó ln ie c h a ra k te ry sty c z n y pod tym w z g lę ­ dem jest ję z y k an gielsk i, k tó ry , ja k o n a le ż ą c y do g ru p y ję z y k ó w germ ań skich , z d a w a ć b y się mogło, nie p o w in ie n o k a z y w a ć ty le w p ły w ó w k la sy c z n y c h . A jed n ak w y s t a r c z y ch oćb y ty lk o rzu cić okiem n a sło w n ik an gielsk i, b y się p rz e ­ k o n ać, że n a k ażd ej stronie zn ajd zie się conaj- m niej p o ło w a w y r a z ó w , o k az u jący ch w y ra ź n ie p ie r w ia s te k greck o -rz ym sk i. I d ziw n e, że u tego narodu, którego n a jw y ż s z ą chlubą jest zdolność rząd zen ia, w s z y s tk ie niem al w y r a z y d o tyczące p o ję c ia w ła d z y i ad m in istracji są w z ię te z ję ­ z y k a łaciń sk iego .

T a k b o w iem w jęz yk u an gielsk im , ja k i w e w s z y s tk ic h zresztą ję z y k a c h k u ltu raln y ch ś w ia ta , c a ł a t e r m i n o l o g j a n a u k i s z t u k jest p o ­ chodzenia greck o - rzym sk iego i w sz y stk o są to w y r a z y , które bez p o ró w n a n ia trafn iej ujm ują istotę rzeczy, n iż o d p o w ied n ie sztuczne w y r a z y n aro d o w e, k ra jo w e g o w y ro b u , i p rz e w a ż n ie nie w y m a g a ją żadnego tłum aczen ia dla ludzi z n a ją ­ c y c h ich części sk ła d o w e g rec k ie i rzym sk ie, a w k ażd ym ra z ie n iepom iernie u ła tw ia ją im zrozum ienie i zap am ięta n ie w ła ś c iw e g o zn aczen ia.

W y s t a r c z y k ilk a p rz y k ła d ó w w z ię ty c h z z a ­ k resu tech n ik i, k tóre w e w sz y stk ic h ję z y k a c h b rzm ią m niej w ię c e j ta k sam o, choćby z naszego r a d j a , które n a z w ę s w ą z a w d z ię c z a ła c iń sk ie ­ mu w y r a z o w i r a d i u s — prom ień, gd yż oparte

M

jest n a p ro m ien io w a n iu en ergji elektryczn ej. S a ­ m a zresztą e l e k t r y c z n o ś ć ta k się n a z y w a dlatego, że p ie rw sz e jej z ja w is k o w id z ia n o w p rz y c ią g a n iu i o d p ych an iu p a p ie rk ó w przez p o ta rty bursztyn, k tó ry po greck u n a z y w a się e l e k t r o n , po ła cin ie e ł e c t r u m . M o ż e nie w s z y s c y p a ń stw o w ie c ie , że a n t e n a n a z y w a się ta k dlatego, że R z y m ia n ie n a z y w a li reje n a s w y c h m asztach o k rę to w y c h a n t e m n a e lub a n t e n n a e , że a k u m u l a t o r — to po łacin ie d osłow nie g r o m a d z i c i e 1, z b i e r a c z prąd u elektryczn ego , k tó ry po n a ła d o w a n iu energję tę oddaje — o c z y w iśc ie o ile n ie zepsuje go ja k a ś niesum ienna firm a — że a n o d a i k a t o d a to m iejsca w y jś c ia i ze jścia prąd u , po greck u a n o - d o s i k a t h o d o s , że d e t e k t o r to d osłow nie o d k r y w a c z , c z y li p rz y rz ą d w y k r y w a ją c y d rg a ­ n ia słyszaln e, n io sące do ucha głos (i dlatego lam p a k a to d o w a , g r a ją c a rolę d etektora, n a z y w a się a u d i o n od sło w a a u d i r e słyszeć), że k o n ­ d e n s a t o r to po łacin ie p rz y rz ą d do zgęszcza- n ia, s k u p i e n i a ładunku elektryczn ego, k tó ry m usi b yć z a w sz e dobrze i z o l o w a n y t. z. t ak o d o s o b n i o n y od n ie w ła ś c iw y c h p rz e w o d n i­

k ó w , ja k w y s p a , po ła cin ie i n s u l a , a t r a n s ­ f o r m a t o r to d o słow n ie po łacin ie p rz y rz ą d , p r z e t w a r z a j ą c y p rąd , z w y k le słab szy na siln iejszy.

Podobnie k lasy czn ego , greck ieg o p rz e w a ż n ie pochodzenia są, stw o rzo n e p rzez n o w o czesn ych w y n a la z c ó w , w y r a z y ta k ie ja k t e l e f o n (gr.

(12)

t e l e : daleko i f o n e : g ło s— dalekogłos), t e l e g r a f ( t e l e : daleko i g r a f o: p iszę — d alek o pis), f o ­ n o g r a f , lub g r a m o f o n ( fo n e : glos: g r a f o : p i­

sz ę — glosopis), k i n e m a t o g r a f ( k i n e m a : ruch:

g r a f o : p is z ę — ruchopis), a u t o m o b i l ( a u t o s : sam , m o b i l i s : ruch om y — sam oruch), a e r o p l a n (a e r : p o w ie trz e , p l a n a o m a i : k rążę — k rą ż ą c y w p o w ietrzu ) i c a ły szereg n a z w , które w n ie ­ zm ienności sw e j w e w s z y s tk ic h ję z y k a c h ś w ia t a s ta n o w ią ja k b y sym bol służenia n au k i całej lu d z­

kości ś w i a t a —-ja k o to: r a d , m a t e r j e r a d j o - a k t y w n e , o r g a n o t e r a p j a, i o n y , k a t i o n y , a n i o n y , e l e k t r o n y i w ie le , w ie le in n ych w y r a z ó w , k tó ry ch p ełn y jest k a ż d y pod ręcznik n a u k o w y . I to ja k ie g o k o lw ie k działu, stu d jo w a- nego czyto n a u n i w e r s y t e c i e , n oszącym tę n a z w ę od w y ra z u łaciń sk iego U n i v e r s i t a s , o zn aczającego „ogó ł n a u k ” , p ie rw o tn ie obejm o­

w a n y c h przez te n a jd a w n ie jsz e szk o ły w y ż sz e , czyto n a p o l i t e c h n i c e , z a w d z ię c z a ją c e j s w ą n a z w ę greck im w y ra z o m p o l y s - t e c h n e , o k re­

ś la ją c y m n ie ja k o zak res „ w ie lu s z tu k ” tam u czo n ych .

N iezn ajom ość po ch o d zen ia tego rodzaju w y ­ r a z ó w n a ra ż a n ieraz n a śm ieszność ty ch , k tó rz y się niem i n ieo p a trzn ie posługują. N ie k tó rz y lu ­ dzie nie o d ró żn iają a I l u z j i o d i l l u z j i , e t y k i o d e s t e t y k i , r e w e l a c j i o d r e w o l u c j i , e m u l a c j i od e m u l s j i , m iesza im się s z k o ­ p u ł , s k r u p u ł i s k r o f u ł , p r e c e d e n s i p r o ­ ceder, a n a w e t k a l i c h l o r i c u m i k a l a f j o r .

O w p ł y w i e j ę z y k a ł a c i ń s k i e g o n a j ę z y k p o l s k i , jego zasób słó w , skład nię i sty l dużo p isan o i nie sposób tutaj obszerniej tem i k w e stjam i się z ajm o w ać . W y s t a r c z y p o w o ła ć się n a p race ta k w y b itn e g o z n a w c y ję z y k a polskiego, ja k p ro f. A l. B r ü c k n e r , k tó ry m. in. s t w ie r ­ dza np., że ję z y k p o lsk i, p o za całą m asą ogólno­

europejskich la tyn iz m ó w , w ła ś c iw y c h w sz y stk im ludom k u ltu raln ym , p o sia d a n a w e t w codzien- nem i lu dow em użyciu c a ły szereg ta k ic h w y ­ r a z ó w łaciń sk iego pochodzenia, k tó ry ch zresztą u in n ych n a ro d ó w nie zn ajd ziem y, ja k np.

atram ent, arkusz, k ałam arz, bibuła, te m p e ro w a ­ nie, m etryk a, p u lares i t. p. „ K r ó tk o m ó w ią c ” , p o d k reśla B rü ck n er, „b ez w y r a z ó w , w z ię ty c h z ję z y k a łaciń sk iego nie m ożna się dziś obejść a n i w kościele, an i w szk o le, an i w s ą ­ dach, an i w m ed y cyn ie ” , c z y li w ty ch g łó w ­ n ych d ziedzinach, które w Polsce zd ob yła ła ­ c in a bardzo w cześn ie, bo już przed w i e ­ kiem X V I .

M o w a p o lsk a b o w iem , ta k a , ja k a jest d zi­

siaj, w bardzo zn acznej m ierze k sz ta łto w a ła się pod w p ły w e m ję z y k a łaciń sk iego , z w ła sz c z a od w . X V I , k ie d y to w p ł y w w z o ro w e j p ro z y C i ­ c e r o n a szczególnie siln ie się zazn aczył. Pod w p ły w e m K o śc io ła K a to lic k ie g o , którego ję z y ­ kiem b y ła i jest p rz e d ew szy stk ie m ła cin a, ję z y k ła c iń sk i z a p a n o w a ł u n as w k a n c e la rji k r ó le w ­ sk iej, w u rzęd ach i u n iw e rsy te ta c h , stał się też język iem ludzi w y k sz ta łc o n y c h .

•tiW fum ciM

x /

Kultura klasyczna, — 2

(13)

H u m an iści n asi w ła d a li ła cin ą k la sy c z n ą tak św ie tn ie , iż w z b u d z a li zazdrość i p o d z iw z a ­ g ra n ic y , a n a w e t w życiu codziennem i m ow ie potocznej z w y k łe g o szla ch c ic a ła cin a stała się n iejak o w y ra z e m w y tw o r n o ś c i stan o w ej.

P am iętn a jest w iz y t a k ró la S te fa n a B a to r e ­ go w A k a d e m ji W ile ń sk ie j w r. 1 6 7 9 . D o je d ­ nego ze zd o ln iejszych u czn ió w , p rz e d sta w io n y c h mu, rzek ł k ró l w ó w c z a s te c h arak terystyczn e s ło w a : D i s c e p u e r L a t i n e , f a c i a m t e m o s c i p a n e m : „ U c z się chłopcze ła cin y, a z ro ­ bię cię m ościpan em ” — c z y li szlachcicem .

D z iś sz la ch e c tw o nie daje żad n ych p re ro g a ­ t y w , ale sło w a k ró le w sk ie nie stra c iły n ic na ak tu aln o ści. Studjum ła cin y , studjum k u ltu ry k la ­ syczn ej p rzy n o si i dziś sz la ch ectw o : S z la c h e c tw o i w y tw o rn o ść d u ch o w ą c z ło w ie k a p r a w d z iw ie kulturalnego.

II

(14)

Je d n y m z n a jc ie k a w sz y c h i n ajp ięk n iejszych z a b y tk ó w sztuki, ja k ie p o z o sta w iła nam sta ro ­ żytn o ść k la sy cz n a , jest k on n y p o sąg cesarza M a r k a A u r e l e g o , k tó ry stoi dziś n a K a p i ­ tolu w R z y m ie . J e s t to ten pom nik, k tó ry P u s z ­ k i n o w i n asunął p o ró w n an ie z pom nikiem c a ra knu to w ład n ego w todze R z y m ia n in a i k tó ry ta k w s p a n ia łą w iz ję u M i c k i e w i c z a w y w o ła ł.

P rzyp o m n ę P a ń stw u sło w a naszego w ie sz c z a , które stan ą za w s z e lk i opis:

C e sa rz zatem , w e d łu g M ic k ie w ic z a , w r a c a n a K a p ito l, po zgrom ieniu b arb a rz y ń sk ic h n a ­ jeźd źcó w : „P ię k n e , szlachetne, łagodne m a czo ­ ło — na czole b ły szcz y m yśl o szczęściu p a ń ­ s t w a — rękę p o w a ż n ie w zn ió sł, ja k g d y b y w k o ­ ł o — m iał b ło g o sła w ić tłum sw e g o p o d d a ń s t w a ...

K o ń w z d y m a g r z y w ę , żarem z oczu ś w ie c i— lecz zna, że w ie z ie n ajm ilszego z go ści koń ró w n y m krokiem , r ó w n ą stą p a d ro g ą — zgad niesz, że doj­

dzie do n ieśm ierteln o ści” .

A le p o ró w n a jm y z tym opisem po ety, k tó ry p o siad ał głębokie w y k sz ta łc e n ie k lasyczn e, opis M a c i e j a R y w o c k i e g o , p o c zc iw e g o sz la ch ­ c ic a m azo w ie ck ie g o , k tó ry w drugiej p o ło w ie

(15)

w . X V I z w ie d z a ł R z y m , nie m ając po temu żadnego zgoła p rz y g o to w a n ia . O to co pisze w s w y c h „ K s ię g a c h p e re g ry n a c k ic h ” , n ied aw n o w y d a n y c h , n a które z w ró c ił u w a g ę p ro f. U n iw . Ja g ie llo ń s k ie g o T a d . S i n k o :

„ W pośrodku stoi koń z m osiądzu, n a niem chłop sied zi w e zbroi, w s z y te k p o złocisty. P o ­ w ie d z ia n o nam , że cesarz V e s p a s i a n u s dał się ulać n a koniu, ja k o w ie lk i b ył sam i koń.

T en koń stoi n a kam ien iu ała b a stro w e m p ię k ­ nem, b arzo w ie lk ie m ; m isterstw o n a tem koniu, ja k o d z iw n ie stoi jedno n a d w u n ogach , a d ru ­ gie w y c ią g n ą ł, ja k o b y c h ciał grześć; w ie lk o ść tego k o n ia — jest tak w ie lk i, że żaden ż y w y n ie jest ta k w ie lk i” .

J a k ż e odm ienny ten opis od M ic k ie w ic z o w ­ skiego !

T en sam p r y m ity w n y p o d z iw , te sam e n a ­ iw n e w r a ż e n ia , zupełnie n iew sp ółm iern e z w ła ś ­ c iw ą w a r to ś c ią rz e c z y w id z ia n y c h , p rz e b ija ją się ró w n ie ż i w in n ych jego o p isach , g d y zdu- m ionem i oczym a b a rb a rz y ń c y sp o gląd a n a te n iepojęte d la niego d z iw y i cuda rzym sk ie.

O to co p isze o W i lli M e d ic i na M o n te P in cio :

„ O g ró d ta k p ię k n y , n ie w iem , b y już lu dz­

k a m yśl m ogła ro zk o szn iejszy ogród w y m y ś lić b u d o w ać, ja k o tam zbu d o w an o, ja k o do raju w szed ł. P ię k n o ści jego b yło b y co p isa ć . W tem ogrodzie są stru sy, w tem ogrodzie jest gó ra u sy p an a, na ty górze jest jednorożec, z a la b a ­ 22

stru urobion y b arzo p ięk n ie, z rogu jego w o d a ciecze b arzo w y so k o . J a gó ra rozm aitem i zioł- m i i d r z e w y o sad zo n a” . N ie m niej podoba mu się ogród k a rd y n a ła d’ E ste n a K w ir y n a le : „ l e n ogród jest barzo p ię k n y , ziół ro zm aitych s a ­ dzonych d z iw n a rzecz, n ieo garn io n a p ięk n o ści tego ogroda, fontan b arzo w i e l e . .. p ta sz k ó w ro z­

m aitych pełno nasadzono, ś p ie w a n ia o sob liw ego się n asłu c h a” . P o sąg i uosobionych rzek N ilu i T y b ru , u staw io n e u w e jś c ia do P a lazz o dei S en a to ri, to tak że „ch ło p i d w a j b arzo w ie lc y z m arm uru, b y n a w ię ts z y o lb rzym o w ie, ja k o b y strzegli d r z w i” . B a rd z ie j im ponują naszem u M a ­ z u ro w i „sro g ie ru m y ” ro zm a ity ch b u d o w li rz y m ­ sk ich . „ C h o c ia b arzo zburzone, a p rzecie jest się czemu d z iw o w a ć , a cóż k ie d y w cale b y ło ” . W y k o p a lis k a arch eologiczn e, złożone w P ałacu K o n se rw a to ró w , z b y w a obojętną u w a g ą : „ W i - dzielim d ziw n e rzeczy, które n aleziono w ziem i, k ie d y fundam ent k o p a n o ” .

Z a p e w n e z p o lito w an ie m uśm iechacie się Pari- stw o , g d y sły szycie, ja k ten B o g u ducha w in ie n hreczkosiej, k tó ry żył w id o czn ie zupełnie zd ała od h u m an istó w n aszych , chodzi w śró d ty lu s k a r ­ b ó w sztu k i k lasy czn ej i w śró d tylu cu d ó w n atu ry i um ie ty lk o z a o b se rw o w a ć , że „ n a kon iu chłop sied zi w e zbroi w s z y te k p o zło cisty” , że „k o ń z m osiądzu d ziw n ie stoi jedno n a d w u n o g a c h ” , i że „ w ogrodzie są stru sy i in szych p ta sz k ó w ro zm aitych pełno nasadzono — ale za p e w n ia m w a s P a ń stw o , że w r a ż e n ia , ja k ie odnosi i d zi­

23

(16)

sia j niejeden c zyteln ik z u tw o ró w lite ra c k ic h , które c z y ta bez n ależytego p rz y g o to w a n ia , z a ­ sadniczo nie w ie le się ró żn ią od w ra ż e ń R y - w o ck ieg o .

N a jp ię k n ie jszy m w y k w ite m m o w y ludzkiej jest l i t e r a t u r a, w której tw ó rc a sk ład a s w y c h m yśli przęd zę i s w y c h uczuć k w ia t y , ale ko- rz y sta ć z jej p ięk n o ści w całej pełni może do­

piero ten c zło w iek , k tó ry do le k tu ry n a le ż y ­ cie jest p rz y g o to w a n y .

R z e c z y n a jw a ż n ie jsz e w życiu ludzkiem są n ie k ie d y ta k o c z y w iste , że c zło w iek nie u ś w ia ­ dam ia sobie ich w c a le , ta k ja k b ic ia serca, obiegu k r w i, c z y od dechan ia i nie p rzy p u szc za n a w e t, c z y m ogłoby b y ć inaczej.

O tó ż c z ło w ie k k u ltu raln y , k tó ry c z y ta u tw o ­ r y lite rack ie , ja k ie k o lw ie k b y one b yły , p o w i­

nien p rze d e w szy stk iem u św iad o m ić sobie, że jeśli d zisiaj m am y poezję i prozę, epopeję i rom ans, sa ty rę i liry k ę , p o w ie ść , n o w elę i b ajk ę, trage- dję, kom edję i fa rsę, operę, operetkę i k ab aret, i je śli np. s a ty ra jest zaczep n a, rom ans jest sen ­ ty m en taln y, trag e d ja sm utna a fa r s a w e so ła , to ty lk o dlatego, że w s z y s tk ie te g atu n k i literac k ie , w r a z z tą n a jc ie k a w sz ą i n a jc h a ra k te ry sty c z - n iejszą ich cech ą t. j. z ich s t y l e m , stw o rz y ł już przed przeszło d w o m a ty sią c a m i la t genjusz g re ck i, a później p rz e tw o rz y ł i ludom E u r o p y n ow o czesn ej p rz e k a z a ł sta ro ż y tn y R z y m .

K to zaś głębiej zajm uje się literatu rą i p o ­ ś w ię c a się jej b ad an iu , ten m usi zn ać tak że histo- M

rję lite ra c k ic h g a tu n k ó w , m o ty w ó w i ty p ó w . M u si on w ie d z ie ć m. in., że jeżeli w i e r s z r y ­ m o w a n y , n iezn an y w epoce k lasy czn ej, jest dziś p r a w ie w y łą c z n ą fo rm ą całej poezji, to nie jest to z w y c ię s tw e m n o w eg o ś w ia t a nad starym , ale — co m oże n ieo b ezn an ych z temi sp ra w a m i nieco z a d z iw i — z w y c ię stw e m p ro z y nad poezją, ostatecznym rezultatem tego p rzez c a łą sta ro ż y t­

ność k la sy c z n ą trw a ją c e g o zm agan ia się d w ó ch form m o w y lu dzkiej. K ie d y b o w ie m na sch yłku staro żytn o ści k lasyczn ej słabn ie i w końcu z a tra c a się zupełnie poczucie iloczasu, t. zn. długości i k ró tk o ści zgłosek, n a czem g łó w n ie po legał w ie rs z k la sy c z n y , greck i i rzym sk i, w t e d y ta n o w a , pod w p ły w a m c h rz e śc ija ń stw a bud ząca się p o ezja w ie k ó w średnich za c z e p ia n ie o poezję k la sy cz n ą , której już nie o d czu w a, ale o prozę, w której rym i ry m o w a n e czło n y zdań b y ły w te d y modne — i stąd p o szły te śred n io w ieczn e w ie rsz e w stylu :

S t a b a t m a t e r d o l o r o s a I u x t a c r u c e m l a c r i m o s a

lub D i e s i r a e d i e s i l l a

S o l v e t s a e c l u m i n f a v i 11 a,

a za nim i c a ła ry m o w a n a p o ezja naszego ś w ia t a . T en sam h isto ry k lite ra tu ry zrozum ie np.

n a le ż y cie S k a r g ę i B i r k o w s k i e g o w te d y , jeżeli pozn a F ilip p ik i D e m o s t e n e s a i C i c e ­ r o n a — bo w ie m y już d zisiaj, że n a w e t zap al

(17)

i n atch n ien ie S k a r g i w y p is a n e są ja k n a k a n ­ w ie , n a w z o ra c h re to ry k i k lasy czn ej — a z n a ­ czenie F r e d r y i jego ro dzim ych p o staci pojm ie dopiero w te d y , g d y g a le rję kom iczn ych ty p ó w pozn a n ie tylk o w e fran cu sk iej i w ło sk ie j, ale prze- d e w szystk ie m w k lasy czn ej kom edji staro żytn ej.

B a d a c z i h isto ry k lite ra tu ry , k tó ry um ie do­

brze o rje n to w a ć się w h isto rji m o t y w ó w lite ­ ra c k ic h o ile jest z k u ltu rą k la sy c z n ą obeznany, zrob ić może w ie le bardzo c ie k a w y c h i cenn ych o b se rw a c y j, ch oćb y u n ajn o w o cześn iejszych p isa- I*zy

y

gd zie czasem w o b ja w a c h pozornie n a jw ię ­ cej n o w o czesn y ch odnajdzie m o ty w y znane już od d a w n a w staro żytn o ści k lasy czn ej. W ezm ę jeden p rz y k ła d . Z d a je się, że do ty ch p is a r z y n o w y c h n a le ż y b ezsprzeczn ie O s k a r W i l d e , k tó ry zresztą sam siebie n a z y w a p a r excellen ce n ow o czesn ym 'cz ło w ie k ie m i dzieckiem w ie k u . . . o n e s o m o d e r n a s I a m, e n f a n t d e m o n s i e c l e . .. — zw ro tem , n a w ia se m 'm ó w ią c , u ż y ­ tym ju ż przez O w i d j u s z a :

...e g o m e n u n c d e n i q u e n a t u m

G r a t u l o r , h a e c a e t a s m o r i b u s a p t a m e i s . Pom im o tej n o w o czesn o ści sp o ty k a m y w je ­ go sztu k ach m o ty w y , które ty lk o w z w ią z k u ze zn ajom ością lite ra tu ry k lasy czn ej n ależy cie ocenie m ożem y. 1 a k np. m otyw em g łó w n y m sztu k i „ A w o m a n o f no im p o rta n ce” jest fa k t, że G e ra ld jest synem M rs . A rb u th n o t i L o rd a Illin g w o rth , z k tórym się dopiero teraz sp o ty k a 26

i p ozn aje, p rzyczem a k c ja b ierze tra g ic z n y n ie ­ m al obrót. T en sam m o ty w o d n alezien ia d ziec­

k a, ale w h u m o ry styczn y sposób u ż y ty , m am y w sztuce tegoż W ild e ’a p. t. „ T h e im p ortance o f b eing E a r n e s t” , gdzie o kazu je się, że p r z y ­ b ra n y syn T h o m asa C a r d e w , J a c k , jest synem M rs. M o n c rie ff, zgubionym ja k o n iem o w lę przez nieco ro ztargn io n ą p iastu n k ę M is s L a e titię P rism . O tóż cz ło w ie k , m a ją c y k lasy czn e w y k sz ta łc e n ie , w ie , co sąd zić o tym m o ty w ie , bo w ie , że p o ­ mimo całej pozornej o rygin aln o ści, nie jest to n ic n o w eg o i n ic innego, ja k ty lk o zn an y i b a r ­ dzo często w d ram acie greck o - rzym sk im tak w trag ed ji, ja k i w kom edji, sp o ty k a n y m o­

t y w ro zp o zn an ia — a n a g n o r i s m o s — p o le g a ­ ją c y na o d n a jd y w a n iu zag in io n y ch d zieci, p o ­ z n a w a n iu się ro d z eń stw a i t. p., co z w y k le ro z w ią z u je w ę z e ł d ram a tyczn y. W ild e b ył zresz­

tą, ja k w iad o m o , uczniem u n iw e rsy te tu O x fo rd ­ skiego w zak resie stu d jó w k la sy cz n y c h .

I in n y bardzo n o w o c ze sn y p isa rz , B e rn ard S h a w , tego sam ego m o ty w u u ż y w a , n p. w „ M r s . W a r r e n s p ro fe ssio n ” , gdzie okazu je się, że F r a n k jest synem M rs. W a r r e n i bratem M is s V iv ie , w której się zak o ch ał, n ieśw iad o m n iczego — a u n as w P o lsce, żeb y ze sta rsz y ch w sp o m ­ n ieć ty lk o F r e d r ę i jego „ P a n a Jo w ia ls k ie g o ” , gdzie ró w n ie ż m am y rozpozn anie zaginionego d zieck a S zam b elan o w ej w poecie L u d m irze — tegoż m o ty w u użył w n o w sz y c h czasach n a w e t S i e n k i e w i c z w „ W i r a c h ” , gdzie b o h ater ro-

27

(18)

m ansu K r z y c k i rozpoznaje w M iss A n n e y , w k tó ­ rej się koch a, zbałam uconą przez siebie w mło­

d ych la ta c h H a n k ę S k ib ia n k ę .

P rz y k ła d p o w y ż s z y w y s t a r c z y n a u d o w o d ­ nienie, że n a le ż y tą ocenę ty ch m o ty w ó w i m oż­

ność o b se rw o w a n ia ich pod w ła ś c iw y m kątem w id z e n ia dac może ty lk o h isto ryczn e ich ujęcie w ro zw o ju całej lite ra tu ry , n a p o d sta w ie lite ­ ra tu ry k lasy czn e j, gdzie ten m o ty w został s tw o ­ rzo n y i w y k s z ta łc o n y — a nie chodzi w tym w y p a d k u b yn ajm n iej o to, c z y d an y autor „k o - rz y sta h ', c z y n ie „ k o r z y s t a ł” z lite ra tu ry k la ­ syczn ej, ale o to, że (może n i e ś w i a d o m i e ) p o w ta r z a m o ty w , już d aw n o zn an y.

W e ź m y p rzy k ład innego typ u , gdzie ś w i a ­ dom a zależn ość jest w p e w n y m zak resie s t w ie r ­ dzona i zupełnie w y r a ź n a . Z n a n ą jest w e so ła sztu k a S z e k s p i r a p. t. „K o m e d ja P o m y łe k ” (T he C om ed y o f errors), w k tórej c a ła m asa k om icz­

n ych nieporozum ień w y n ik a z m o ty w u d w u b liźn ich b rac i, ta k pod obn ych do siebie, iż n ik t ich ro zp o zn ać nie może, i d w u słu żących , r ó w ­ n ież so b o w tó ró w .

O tóż m o ty w ten w literatu rze europejskiej w y stę p u je po raz p ie r w s z y w p ew n ej dziś z a ­ gin ion ej g reck ie j sztuce, n a p isan ej n a ja k ie ś 400 lat p rz. C h r., k tó rą p rzero b ił potem rzym sk i kom ed iopisarz P ł a u t u s z III w . prz. C h r., pi- sząc zn ak om itą s w ą i dobrze nam zn an ą sztukę p. t. „ B r a c i a ” , a tę sztukę dopiero o p ra c o w a ł — i popsuł nieco — S z e k sp ir.

28

K la s y c z n y ten m o ty w so b o w tó ró w szczegó l­

nie siln ą c ie sz y się w literatu rze europejskiej ż y w o tn o ścią , bo nie ty lk o zasto so w u ją go p isarze d a w n ie jsi, ja k np. nasz B o h o m o l e c w s w y c h

„ B liź n ię ta c h ” , ale n a w e t p isa rz e n a jn o w si, n a j­

m odniejsi i to do o statn ich c z a só w . O to k ilk a p rz y k ła d ó w z ostatn ich dw ud ziestu lat:

Ś w ie tn a , w ie lk im pow o d zen iem c ie sz ąca się fra n c u sk a sztu k a T r i s t a n a B e r n a r d ’a p .t. „ L e s Ju m e a u x de B rig h to n ” , w y s t a w io n a w r. 19 0 8 , w p a ry sk im T h éâtre F em in a, jest tylk o zm oder­

n iz o w a n ą p rzeró b k ą sztu k i P la u ta , ja k o tem m ó w i sam autor w e w stęp n e j conférence —— a p o ­ tem raz po raz n iem al p o ja w ia ją się, na tym sam ym m o ty w ie so b o w tó ró w o parte, n a stę p u ją ­ ce sztuki: W y s t a w io n a w r. 1 9 2 2 w T h éâtre M ic h e l tr z y a k to w a kom edja L u d w ik a V e r n e - u i l ’ a p . t . „ L a Pom m e” (g ran a w P o lsce p. t.

„ Ja b łu s z k o ” ), p o le g a ją c a na tem, że łudzące p o ­ d o bień stw o d w ó ch p a n ó w , żonatego p. P ascau d i w d o w c a p. T em plier, jest rzekom ą p rz y c z y n ą n a w e t z d ra d y m ałż e ń sk ie j—-d a le j g ra n a w 1 9 2 6 w T h é â tre de Je u n e s A c te u rs sztu k a M . C l a u - d e - R o g e r - M a r x a p. t. „ S im ili” , gd zie m a­

m y ró w n ie ż d w ó ch so b o w tó ró w , k o c h a ją c y c h się n aprzem ian w tej sam ej kob iecie — a na- kon iec, nie d alej, ja k w r. 1 9 2 6 w y s t a w ia n iem ieck i p isa rz G e o rg K a i s e r w B e rlin ie , w teatrze A n der K o n ig g râ tz e rstra sse sztukę na tym że sam ym m o ty w ie o p a rtą p. t. „ Z w e im a l O liv e r ” .

29

(19)

W y r a ź n y to d o w ód ż y w o tn o śc i m o tyw u k lasy czn ego , skoro m ożem y trw a n ie jego w y k a ­ zać p rzez 2 3 o o lat, aż do ostatn ich c z a só w , a w y s o k ą jego w a rto ść kom iczną m ożem y z a ­ w sz e stw ie rd z a ć przez p o ró w n an ie sztuk n o w o ­ czesn ych ze w sp o m n ian ą ju ż sztu k ą P la u ta p. t.

„ B r a c i a ” , dostępną ró w n ież i szerszem u o gó ło w i w polskim p rzekład zie.

C zasem b y w a ją to p o d o b ień stw a p o m ysłó w zupełnie n a p ie r w s z y rzut o k a n iesp o d ziew an e, bo c zyż p rzy p u szczał K i e d r z y ń s k i , p isz ą c s w ą w e so łą i n ie d a w n o g ra n ą farsę p. t. „ W i ­ no, k ob ieta i d a n cin g ” , że spóźnione am o ry w y ­ stępującego tam T o m asza W a re ń sk ie g o , to je ­ den ze ste re o ty p o w y c h p o m ysłó w g reck o -rz ym ­ sk ich kom edyj, ta k ic h ja k „P a n n a M ło d a ” , „ O s ia K o m e d ja ” , czy w y d a n y n ied aw n o , p o raź p ie r w ­ sz y w polskim przek ład zie, „ K u p ie c ” P lau ta.

T o ty lk o k ilk a p rz y k ła d ó w ; ale d ało b y się z ła tw o śc ią w y k a z a ć , że p r a w ie w s z y s tk ie z a ­ sadnicze p o m ysły i e fe k ty kom iczne, którem i po dziś dzień operuje w e so ła kom edja i fa rs a , albo w p ro st pochodzą z kom edji k lasy czn ej, albo są ty lk o pod św iad om em jej m o ty w ó w p o w tó rz e ­ niem , ty lk o czasem w innej szacie, c z y innem ujęciu, bo ta k tu poprostu w sz y stk o w y g lą d a , że um ysł lu dzki, po osiągn ięciu m axim um sw e j w y n a la z c z o śc i w epoce k lasy czn ej, nie zdobył się już potem n a n ic zasad n iczo n ow ego.

J e ś l i zaś pojęcie k o m i z m u i kom icznosci jest d la nas, ludzi n o w o czesn ych , ró w n o zn aczn e

3

o

/

z pojęciem w y w o ły w a n ia ś m i e c h u — co w c a le nie m usiało ta k b yć, ja k to w id a ć z późniejszego okresu greck iej kom edji — to ty lk o dlatego, że w ten a nie in n y sposób o ty p ie kom edji euro­

p ejskiej i o w a rto śc i jej v i s c o m i c a zad ecyd o ­ w a ł s w y m w p ły w e m n ajg e n ialn ie jszy kom ik k la ­ sy c z n y — P 1 a u t u s.

R ó w n ie ż i h isto rja n a jw y b itn ie jsz y c h p o- s t a c i i t y p ó w w literatu rze europejskiej do­

sta rc z y n ie z w y k le in teresu jących o b ja w ó w zależ"

ności od lite ra tu ry k lasy czn e j. K i lk a p rz y k ła d ó w : N ie ra z sły sz y się, p o w ta rz a n e chętnie za S ł o w a c k i m i jego „ O d p o w ie d z ią n a P sa lm y p rz y s z ło ś c i1 , w y ra ż e n ie o „duch u w ie c z n y m re ­ w o lu c jo n iśc ie ” , ale nie w sz y stk im zap e w n e w i a ­ domo, że stw o rzen ie tak iego p o jęcia było m ożli­

w e ty lk o d zięki A j s c h y l o s o w i , w ielk iem u t r a g i k o w i greckiem u, k tó ry ok. r. 4 7 0 przed C h r. n a p isa ł w s p a n ia łą , sz c z ę śliw ie z a c h o w a n ą i zn an ą też w polskim przek ład zie K a s p r o w ic z a traged ję p .t . „Prom eteu sz w o k o w a c h ” : D ra m a t o ty tan ie Prom eteuszu, d obroczyń cy lu dzkości w b r e w w o li b o gó w , buntującym się p rz e c iw n a j­

w y ższem u z b ó stw Z e u s o w i i pon oszącym za to o kropn ą k a rę w ie czn e j m ęki, g d y przykutem u do sk a ły , orzeł w y sz a rp u je w ą tro b ę , ciągle od­

ra s ta ją c ą . P o stać b ow iem , stw o rzo n a p rzez A j- sch ylo sa, k tó rą p o d z iw ia ju ż n. p . w X V I w . T o m a s z C a m p a n e l l a , w trą c o n y do w ię ­ z ie n ia przez in k w iz y c ję h iszp a ń sk ą, d ała p o ­ czątek w sz y stk im , w literatu rze europejskiej

3

i

(20)

sp o tyk an ym sym bolom buntu p rz e c iw istn ie ją ce ­ mu p o rz ą d k o w i w im ię dobra lu dzkości — p o ­ staciom tak im , ja k „P ro m eteu sz” B y r o n a , czy

„Prom eteu sz ro z p ę ta n y ” S h e l l e y ’ a. A js c h y lo - s o w s k i ty tan stal się prototypem , tw ó r c ą c a ­ łego k ierun ku w now oczesnej literatu rze euro pej­

skiej, k tó ry zn am y pod im ieniem „p ro m eteizm u ” . B a d a n ia ostatn ich c z a só w stw ie rd z iły , że n iem al w sz y s tk ie w y b itn e p o stac i z a c h o w a n y c h trag ed y j gre ck ich (czy też rzym sk ich ), ta k ie ja k M e d e a , F e d ra , Ifig e n ja , A lk e stis, E le k tr a , E d y p i t. p. ż y ją , i to aż do n a jn o w sz y c h c z a só w , w literatu rze europejskiej, ale c ie k a w s z ą jest rzeczą, że w now oczesnem p iśm ien n ictw ie sp o ­ ty k a m y tak że p o staci ta k ie , o k tó ry ch w ie m y , że w y s t ę p o w a ły w z a g i n i o n y c h dziś trag ed jach g re c k ic h i rzym sk ich , tak , że o bezpośrednim w p ły w ie ty ch d ra m a tó w n a literatu rę n o w o ­ czesną nie m oże b yć m o w y .

N a le ż y tu n. p. p o stać k ró la , p o n ie w ie ra n e ­ go przez n ajb liższy ch k re w n y c h i n ieg o d z iw y c h pod d an ych , tak iego m niej w ięcej ja k „ K r ó l L e a r ” S z e k sp ira , do którego bardzo podobne b y ły p o ­ sta c i strąco n ych z tronu i p o k rz y w d z o n y c h k ró ­ ló w : P eleusa, O jn eu sa, A je te sa , T elam on a, z n a ­ ne z m y tó w greck ich i sta n o w ią c e w ą te k z a g i­

n io n ych trag ed y j g rec k ic h i rzym sk ich — w ie m y o tem ze sz c z ą tk ó w sztuk tr a g ik ó w rzym sk ich P a k u w ju s z a i A k c ju sz a — tudzież zn an a w po ezji rom an tyczn ej p o stać św ietlan eg o b o h atera, ry c e ­ rz a „b ez trw o g i i s k a z y ” , k tó ry w a lc z y , n ajc zę ś­

ciej z ja k im ś p o tw o rem , w obronie uciem iężonej d z ie w ic y . P o stać ta m a sw ó j w y r a ź n y p ro to ­ ty p w Perseuszu, k tó ry szy b u jąc p rzez p rz e ­ stw o rz a , n a u sk rz yd lo n ych san d ałach , z ja w ia się n agle i stacza z w y c ię s k ą w a lk ę ze sm okiem w obronie k ró le w n y A n d ro m ed y, p rz y k u te j do sk a ły , co ró w n ież stan o w iło tem at w ie lu d ram a­

tó w k la sy c z n y c h , dziś zag in io n ych .

A n a lo g je te — o ile nie d z ia ła ły tu b ezpośre­

dnie w p ł y w y m ytologji k lasy czn e j — tłum aczą się jed yn ie n ieśw iad o m em p o w tó rzen iem przez t w ó r ­ c z y um ysł lu dzki danego pom ysłu; pow tórzeniem , św ia d cz ą c e m n iezbicie, że „w s z y s tk o to już b y ło “ .

W ten sposób filo lo g ja k la sy cz n a , której g łó w n y m celem jest d o tarcie do duszy c z ło w ie k a z p rzed d w ud ziestu k ilk u w ie k ó w , stw ie rd z a n a ­ ocznie, że z biegiem w ie lu la t zm ienia się w s z y s t ­ ko, ale nie zm ienia się duch ludzki, w istocie sw e j z a w sz e ten sam i w tw ó rcz o śc i sw e j n a j­

w id o czn iej ogran iczo n y, skoro d o tych czas poza p e w n e p o w ta rz a ją c e się ty p y n ie w y sz e d ł. Z m ie ­ n ia ją się ty lk o fo rm y, w ja k ie duch lu dzki s w ą tw ó rcz o ść ubiera.

K ultura klasyczna. — 3

(21)

m m

III

(22)

M

Z u p ełn ie podobne stosunki istn ieją w z a k re ­ sie p o stac i k o m i c z n y c h, k tó ry ch p rzeg ląd h i­

sto ryczn y dałem w mej k sią żce o P lau cie.

U czen i fra n c u sc y podjęli p racę re je stro w a n ia ta k ich ty p ó w w literatu rze now oczesnej, i ta k n. p. o kazało się, że o ile chodzi o po stać uczo­

nego — bo ja k ż e często jest to p o stać k om iczn a—

to „ c a ła m nogość ty ch p o staci da się s p r o w a ­ dzić do k ilk u k o n w en cjo n aln ych ty p ó w , a role ich do k ilk u sch em atyczn ych sy tu a c y j, które p o ­ w ta r z a ją się z m ałem i naogół zm ian am i” . O tóż p o zw o lę sobie dodać, że głó w n e ce ch y ty ch p o ­ staci są te sam e, którem i c h a ra k te ry z o w a n o śm ieszn ych uczonych w kom edji k lasy czn e j, n a ­ w e t w jej n a jp ry m ity w n ie jsz y c h p o czątk ach , i że n a p o czątk u tej lin ji ro zw o ju w literatu rze stoi, ja k o p ie r w s z y k om iczny „ p r o fe s o r ’ w sw e j „ m y ­ ś la m i“ (fron tisterion ), c z y li w n ajd aw n iejszem sem inarjum — nie kto in n y, ale sam S o k ra te s w kom edji A ry sto fa n e s a p. t. „ C h m u r y “ w y s t a ­ w io n e j w r.

Ą 2 Z

przed C h r.

Z d a w a ć b y się mogło, że figu ra p iecze n ia rz a- p a so rz y ta , k tó ry w y z y s k u je c z y ją ś ła t w o w ie r ­ ność i dobroduszność c z y n ieporad n ość, ta k czę-

(23)

sta w kom edjach k la sy cz n y c h , ty lk o w ty ch f a ­ bułach i w a ru n k a c h , zupełnie sw o isty c h , może m ieć zasto so w a n ie . A to li i ta p o stać n ależy do rep ertu aru sztuk zupełnie n o w o czesn ych , ja k ś w ia d c z y o tern ch oćb y M . P agin o t w sztuce H e n n e ą u i n a p . t . „ D z w o n e k a la r m o w y u i M . B e rg eo t w kom edji H e n n e ą u i n a i V e b e r a p. t. „C o d zie n n ie o

5

-ej” , które to fa r s y obie b y ły n ie d aw n o gran e w W a rsz a w ie .

W fa rsie fran cu sk iej — bo to jest zresztą n a jle p sza obecnie i jed y n a w sw o im rodzaju fa rsa europejska — sp o ty k a m y też c ie k a w ą i n ie z w y k le kom iczną po stać k się c ia Z a k u s k in a w „ Ś w ię t y m g a ju ” D e F l e r s ’ a i C a i l l a v e t ’ a. T en typ d o n żu an a-sam o ch w ała nie jest ró w n ie ż n o w y an i n o w o czesn y, ale jest to ty lk o p e w n a odm iana żo łn ierza-sam o ch w ała, ta k często w y stę p u ją ce g o w kom edji k la sy cz n e j i europejskiej.

N a p rzy k ład zie tej fig u ry , przez z e s ta w ie ­ nie sław n eg o „ S a m o c h w a ła '7 p l a u t o w s k i e g o , P y rg o p o lin ice sa , z f r e d r o w s k i m P ap k in em p o ­ z w o lę sobie w y k a z a ć , do ja k ieg o sto p n ia w i ­ doczne b y w a ją te zależn ości od lite ra tu ry k la ­ syczn ej.

N ie jest rzeczą p e w n ą , czy istotnie cała in ­ tr y g a „ Z e m s t y “ o p iera się n a fab u le „ Ż o łn ie r z a ” p lau to w sk ie g o , ale śm iało rzec m ożna, że in ­ tr y g a ta (ja k k o lw ie k o p a rta na zdarzeniu rze- c zyw istem ), w ujęciu sztuki ma n a d z w y c z a j mało p raw d o p o d o b ień stw a, a ze w zg lęd u n a s w ą treść, raczej p o w a ż n ą , m iejscam i n a w e t w zn io słą, c zy

38

sen tym en taln ą, d a ła b y raczej sztukę typ u nud­

nej c o m e d i e l a r m o y a n t e , g d y b y nie p o ­ stać P a p k in a , którego F re d ro w p r o w a d z ił zu ­ pełnie św iad o m ie, ja k o p o stać ro z w e se la ją c ą , ja k o urzęd o w ego śm ieszka, c z y błazna, n a w z ó r ro zm a ity ch m a s c h e r e w w ło sk ic h kom edjach.

A le też ten nie b yle ja k i błazen, ten „ le w p ó ł­

nocy, rotm istrz s ła w n y i k a w a le r ” o p a n o w a ł poprostu c a łą sztukę, k tó ra stała się w ła ś c iw ie ja k g d y b y ty lk o tłem d la jego w y s t ę p ó w : Z m ar­

nej „ f ig u r k i” , ja k go p ie rw o tn ie o kreślał sam F red ro , stał się w ostatecznej re d ak c ji n a je fe k ­ to w n ie jsz ą p o stac ią całej kom edji i n ad ając p o ­ prostu ton, sty l i n astrój znacznej w ię k sz o śc i w sz y stk ic h scen, z a d e c y d o w a ł — on w ła śn ie — 0 g łó w n y c h w a rto śc ia c h kom iczn ych „ Z e m s t y “ .

P r a w d a , że n a p o stać tę zło żyły się, oprócz żołnierza, tak że p e w n e r y s y „ i A r le k in a z k o ­ m edji w ło sk ie j i b łazn a z dram atu h iszp a ń sk ie ­ go i totum fackiego p ie c zen ia rz a z d a w n y c h p a ń ­ skich d w o r ó w ” , ale „ n a czoło w y s u w a s ię ” w ła ś ­ nie ó w „z a k ró j i ton żołn ierza sa m o c h w a ła ” , 1 tu są szczególnie w y ra ź n e te cech y, które ż y w ­ cem p rzy p o m in ają nam P lau ta.

W y s t a r c z y p rzyp o m n ieć to n atrętne p rz e ­ c h w a la n ie się zm yślonem i p rz e w a g a m i w o jen n e- mi, c z y li c a ły ten „z a p a ł z g r o z o k r w a w y ” — b y u żyć słó w fre d ro w sk ic h — k tórym ta k ja s k r a w o ch arak te ryzu je się ró w n ie ż i p la u to w s k i P y rg o - p o lin ices (choćby zaraz w p ie rw sz e j scenie), g d y w istocie i jeden i drugi b ohater jest mocno

3

9

(24)

tchórzem p o d szyty — lub t f p ew n o ść rzekom e go p o w o d ze n ia u p ici pięk n ej, przyczem p o w ta r z a ją się te sam e n iem al p rz e c h w a łk i i „n a rz e k a n ia ” :

PAPKIN.

Giną za mną te kobiety...

Bo ja szczęście mam szalone:

Tylko spojrzę, każda moja...

(I. 2. w. 111, 185 — 186) A to plaga, Boska kara:

Do mnie młoda, do mnie stara Jeszcze zerka... czy szalona.

(I. 4. w. 268 i n.) A u P łauta:

CHŁOPIEC (o Pyrgopolinicesie)

...gacha, butnego z ,,urodyu, Co myśli, że się wszystkie w nim durzą kobiety, Która tylko go ujrzy.

(w. 1627 i n.) PYRGOPOL1N1CES (wzdycha)

Zbytnie to nieszczęście, Gdy człek jest zbytnio piękny!

ARTOTROGUS (wzdycha jeszcze głębiej) Ach tak, rzeczywiście, Natrętne są ci one: proszą, dręczą, jęczą,

Byś pozwolił się widzieć, proszą cię do siebie, Że ty nawet nie możesz swym sprawom się oddać.

(w. 62 i n. por. w. 1259 i n.) zjo

N a w e t i n iektóre cech y zew n ętrzn e są w sp ó ln e m iędzy P ap k in em a P yrgo p o lin icesem . J e ś l i P a p ­ k in m ó w i:

Mina tęga, włos w pierścienie, Głowa w górę — a wejrzenie — Niech truchleje płeć zdradziecka,

(I. 2. w. 105 i n.) to b r z m i ja k g d y b y p a r a f r a z a p la u t o w s k ic h s łó w :

ARTOTROGUS (do Pyrgopolinicesa) To też wszystkie się w tobie kochają kobiety I to nie bez słuszności, jako żeś tak piękny — jak i te, co mnie wczoraj za płaszcz mój łapały —

PYRGOPOLINICES (z ożywieniem) No? no? cóż ci mówiły?

ARTOTROGUS

Ano tak pytały:

„Czyto“, mówi, „Achilles“? - „Nie, brat“ - odpowiadam.

A wtedy tamta druga: „Ależ on jest piękny“, Powiada, „i szykowny, patrz, jak śliczne loki“.

(w. 58 i n.) P a p k in o w s k a w r e s z c ie s z a b la „ A r te m iz a , o k tó rej p a n jej m ó w i:

Bo jak zwącha moje ramię, Czart ją chyba zdzierży w mierze,

. (IV. 2. w. 68 i n.)

jest ta k sam o uosobiona, ja k szab la P y rg o p o li­

n icesa:

Chciałbym bowiem pocieszyć tę moją szablicę, By mi tu nie sklamrzyła, ani się nie gryzła, Że ją noszę ze sobą tak dawno bezczynną, Gdy się ona aż pali do siekanki z wroga.

(w. 5 i n.)

A

1

(25)

J e s t jed n ak w ie lc e praw d o p o d ob n e, że te (i in ­ ne jeszcze) cech y d oszły do F r e d r y od P la u ta nie d rogą bezpośred nią, ale p rzez lekturę kom e- d yj w ło sk ic h i fran c u sk ich , w k tó ry ch te ry s y , w r a z z całą p o stac ią żo ln ierz a-sam o ch w a la n ie ­ w ą t p liw ie od P la u ta pochodzące, sta ły się kon- w en cjon aln em i i p r a w ie n ieod zow n em i. D la te g o też m o żliw e są z e sta w ie n ia p o stac i P a p k in a z an alogiczn em i k rea cjam i lite ra tu ry europejskiej, takiem i, ja k ci n iezliczen i „ K a p it a n o w ie ” w ło s ­ c y , p o rtu g alscy, fran cu scy, h iszp a ń scy, an g ielscy c z y fran c u sc y, ale w k ażd ym razie przytoczon e w y ż e j d o w o d y w y k a z u ją , iż P a p k in F r e d r o w ­ sk i jest nieodrodnym potom kiem p lau to w sk ie - go P y rg o p o lin ice sa i że ty p ra z stw o rz o n y w epoce k lasy czn ej stale się w kulturze no­

w o czesn ej od radza. O d P y rg o p o lin ice sa p lau- to w sk ieg o p ro w a d z i p ro sta lin ja ro zw o ju do P a p k in a F r e d r y i k się c ia Z a k u sk in a D e F le rs a i C a illa v e ta .

A le jeśli już jesteśm y p r z y p o lsk iej lite ra tu ­ rze, to p rzyp o m n ieć m uszę, że echa k lasy czn e w na- szem p iśm ie n n ictw ie św ie tn ie z e sta w ił w s w y c h p ra c a c h T a d . S i n k o . Z a nim też p o w tó rzę k ilk a n a jw ię c e j c h a ra k te ry sty c z n y c h szczegółów :

I ta k c ie k a w e m będzie stw ierd zen ie, że M i ­ k o ł a j R e y , o p isu jąc d z iw n ą p o stać w s w y c h dom orosłych w ie rsz a c h p. t. „ O c c a sio , to jest tre fu n k ” , m ó w i o greckim posągu K a jr o s a (czyli sto sow n ej c h w ili), dłuta L iz y p p a z c z a só w A le ­ x a n d ra W ie lk ie g o , a obraz R e y o w s k ie j „N ie -

42

w ia s t y Ł a k o m e j” jest obrazem P o lygn o ta, g re c ­ kiego m a la rz a z V w . przed C h r.

Z ależn o ść J a n a K o c h a n o w s k i e g o ^ od lite ra tu ry k lasyczn ej jest znana, ale dopiero dzięki S in ce d o w iad u jem y się, że np. s ła w n y po czątek p ieśn i jego „S o b ie śp ie w a m a m uzom ” ^ jest w z ię ty z listu A u re lju sz a S ym m ach u sa, a t a k c ie k a w a i p o ­ zornie o ry g in a ln a h isto rja m iłosna polskiego posła i k ró le w n y szw e d zk ie j, w p le c io n a w „P a m ią tk ę T ę czy ń sk ie m u ” , jest d o słow n ą niem al p a ra fr a z ą h isto rji T ezeu sza i A r ja d n y K a t u lla , z dodatkiem p ew n eg o ustępu z „M e ta m o rfo z O w id ju sz a .

W sp ó łcześn ie z K o c h a n o w sk im u p r a w ia l i ­ ry k ę S z a r z y ń s k i i ró w n ie ja k K o c h a n o w sk i czerp ie ze źródeł k la sy c z n y c h , ale od z a p a łó w K a tu lla i fry w o ln o śc i O w id ju sz a , w id o c z n y c h np.

w jego w ie r s z y k a c h „ D o A n u s ie ’ i „ D o K a s ie , przechodzi w końcu do m isty k i d an tejskiej.

K o c h a n o w sk ie g o opłakuje w s w y c h „ Ż a la c h n a g ro b n y ch ” K l o n o w i e , ale sam p rzy zn aje się, że „ Ż a łu je p o la k a p o la k , a w cudze strzem iona w stęp u je T h e o k ry to w e , gdzie p łacze B i o n a ’ - C h o d zi tu o u tw ó r n ieznanego greckiego a u ­ to ra, okazuje się jed n ak, że są tam i inne rem i­

niscencje, np. z Ju w e n a lis a , H o racego , e p ig ra ­ m ó w A n to lo g ji greck iej, ^jednem słow em K lo n o ­ w ie daje tu k la sy c z n y p rz y k ła d , jak to „p o e ci h u m an istyczn i u w a ż a li poezję staro żytn ą za w ł a ­ sn y spad ek, z którego k o rz y sta ć n ietylk o m ogli, ale w p ro s t b y li o b o w iąz an i. P o ję cia o ry g in a l­

ności, t. j. p is a n ia tak , ja k n ik t przedtem nie

43

Cytaty

Powiązane dokumenty

zuje na pełny kontekst jego życia. Człowiek przez swoje działanie transcenduje przyrodę, społeczność ludzką i skierowany jest na Trans- cendens — Boga. Bóg jest

zestaw Ilustracji ukazujący aktywne działania młodzieży szkolnej (akcje charytatywne, happeningi, występy.. artystyczne,

Widoczna jest tutaj więc paradoksalna nie- moc człowieka, który pomimo tego, że potrafi stworzyć i ożywić inny byt, nie jest w stanie przebić się przez pewne bariery i sprawić,

Czasy nowożytne przynoszą dalszą integrację tego modelu przez powolne, lecz nieodwracalne kształtowanie się idei, że prawo można ująć w drobiazgowy wykaz u p r a w n i e ń,

Адама Мицкевича в Познани нахо­ дится автор этих строк, который в кризисные для русского языка девяностые годы сосредоточил усилия

Jeśli chcemy wstawić kolumnę wystarczy zaznaczyć jedną z nich, wcisnąć prawy klawisz myszy na zaznaczonej kolumnie i wy wyświetlonym oknie wybrać polecenie Wstaw – kolumny z

Paradoks egzystencji, będąc czymś niezrozumiałym, stanowi również element wyparty, dlatego autorka pod- kreśla, że język mitu jest językiem wywodzącym się z negacji,

Kiedy w drugiej połowie lat pięćdziesiątych film polski stał się zjawiskiem sztuki, obrał drogę literatury, nawiązując do tradycji