• Nie Znaleziono Wyników

Małe i wielkie metafory

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Małe i wielkie metafory"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Grzędzielska

Małe i wielkie metafory

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 62/4, 97-112

(2)

Pam iętnik Literacki LXII, 1971, z. 4

MARIA GRZĘDZIELSKA

MAŁE I W IELKIE M ETAFORY

P oziom y organizacji figur w dziele literackim

Uzasadnione historycznie różnice w pojm ow aniu m etafo ry nie tylko stąd pochodzą, że szeroko rozum iana przez A rystotelesa m etafora u K w in- ty lian a stała się tropem lecz rów nież z sam ej mnogości nazw, synoni- m icznych lub w zajem nie pokrzyżow anych, tw orzonych przez w ielu auto ­ rów, w różnych czasach i n a podstaw ie rozm aitych kryteriów . N adm iar nazw stw arza sposobność do przypisyw ania im nie tych sam ych znaczeń, co w idać n a przykładzie p a ry term inów obocznych: p r o z o p o p e j a i p e r s o n i f i k a c j a . T erm in grecki (prosopon — m aska aktorska, oso­ ba; poieo — tworzę) został przekalkow any na łacinę (persona — osoba, m aska; facio — robię), pow inny być to więc synonim y, ale czy z a w sz e ? 2 W ynikające stąd m nożenie pojęć łączy się z innym nieporozum ieniem — co do sam ej istoty personifikacji i zbliżonej do niej anim izacji.

1 Zwrócił u nas na to uwagę po raz pierwszy J. K r e c z m a r : O przenośni u Arystotelesa. W zbiorze: Prace ofiarowane Kazim ierzow i Wóycickiemu. Wilno 1937. — Zob. A r y s t o t e l e s , Poetyka. W: T rzy p o e ty k i klasyczne. A rysto tele s. Horacy. Pseudo-Longinus. Przełożył, w stępem i objaśnieniam i opatrzył T. S i n к o. Wyd. 2. W rocław 1951, s. 44. BN II, 57: „Metafora polega na przeniesieniu na im ię obcego znaczenia, na rodzaj z gatunku, na gatunek z rodzaju, na jeden gatunek z drugiego, lub na przeniesieniu na podstaw ie pewnej proporcji”.

W tym sform ułowaniu rzeczyw iście m etaforze podporządkowane są m etoni- m ie, synekdochy i m etafory „w łaściw e” na podstawie proporcji, co w grece zwie się a n a l o g i ą . Z braku innej nazwy dla takiej m etafory będziem y używ ać ter­ minu w sensie węższym , tj. takim, jaki nadał mu K w i n t y l i a n w rozdz. 24 ks. II dzieła O kształceniu mówcy.

2 Stw ierdziłam to w S łow n iku term in ów literackich S. S i e r o t w i ń s k i e g o (Kraków 1960, odpow iednie hasła), gdy np. G. B e s s e t t e (Les images en poésie canadienne française. M ontréal 1960, s. 19—20) w yraża się tak: „la prosopopée se­ rait une figure de pensée parce que, de quelque façon que Von fasse parler un être inanimé ou que Von s'adresse à lui, on lui prê te de la vie, on lui attrib ue des sentiments, une âme hum aine”.

(3)

Słowniki, podręczniki, tra k ta ty pośw ięcone poetyce i stylistyce św iad­ czą, że pojęcia owe w łącza się nieraz po pro stu do m etafor, in nym razem tego się nie robi, ale nie zap y tano w yraźnie, czy fig u ry te w ogóle w olno rozpatryw ać w tej sam ej płaszczyźnie co m etafo ry i p e r y f r a z y 3. Czy

Nadzieja, Spraw iedliw ość, Cnota i Piękność, n iebieskie siostrzyce (z Żegla­ rza M ickiewicza) nie stanow ią zgoła jak ie jś inn ej niż tro p y kategorii?

M etaforę d efin iu je się jak o zm ianę znaczenia w yrazu, przeniesionego w obce m u pole sem antyczne, albo jak o „przeniesienie na im ię obcego znaczenia”, w y n ik a więc z tej operacji in n e nazw anie przedm iotu leżącego w danym polu sem antycznym , ale ani anim izow ane drzew o, ani uosobio­ na Spraw iedliw ość nie zostały obdarzone now ą nazwą. A spekt ten m niej in te resu je a u to ra definicji z zakresu sty listy k i niż badacza konkretnego utw oru, gdyż pierw szy szuka oddzielnych przykładów dla w y ab strah o w a­ nych k ategorii pojęciow ych, drugi zaś m a te kategorie stw ierdzić w ko n­ k retn y m tekście literackim . Zadania te są różne, toteż różne przy nich stosuje się k ry te ria 4. Otóż perso n ifik acja nie polega na p rzy b ieran iu no­ w ego i przenośnego oznaczenia słow nego przez przedm iot, tylk o na p rzy ­ b ran iu przezeń, p rz y tożsam ości oznaczenia, now ych atry bu tów , cech, s ta ­ nów, czynności, słowem, innego w yglądu. Zm iana dokonuje się w sam ej treści przedm iotu desygnow anego, nie w relacji pom iędzy nim a desygnu­ jącą go nazwą. O ty le też tylko zm ienia się sens w yrazu. Dużą literą n a­ pisane Cnota i P iękność n ie zm ieniły podstaw ow ego znaczenia, ale jako

siostrzyce, k tó re przew odniczą lodzi żyw o ta , stały się now ym i przedm io­

tam i. Zaszła p ersonifikacja, odpow iednik filozoficznej r e i f i к а с j i, dla k tórej użyjem y nowego te rm in u : m o r f o z a, upostaciow anie.

3 Można to dostrzec w M. R. M a y e n o w e j P oetyce opisow ej (Warszawa 1949, s. 116—119, 122—124). Sprawę tę w ym inęli, nie podporządkowując już owych figur m etaforze, autorzy książki: M. G ł o w i ń s k i , A. O k o p i e ń, J. S ł a w i ń s k i , Wiadomości z teorii literatury. W arszawa 1957, s. 64—65. W ich Z arysie teorii li­ te ra tu ry (Warszawa 1967, s. 121, 122) są to w ciąż tropy, lecz nie metafory. Toteż bez żenady m ożna użyć takiego w yrażenia (M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , Młodopolskie harmonie i dysonanse. W arszawa 1969, s. 9): „kierunek literacki opierający swą poetykę na tropie zwanym sym bolem [...]”.

4 J. K r z y ż a n o w s k i (Nauka o literaturze. W rocław 1966, s. 120) powiada krótko: „W gruncie rzeczy uosobienie jest tylko pewnym gatunkiem m etafory, konkretyzującym jakieś ab stractu m przy pom ocy w yrazów dotyczących człow ie­ k a” — z czym polem izując powiem y: uosobienie (bez zm iany nazwry danego przed­ miotu) zm ienia pojęcie abstrakcyjne w w yobrażenie osoby ludzkiej (nie tylko) dzięki m etaforycznie użytym wyrazom przypisującym owem u pojęciu cechy, czyn ­ ności i stany — ludzkie. A r y s t o t e l e s w R etoryce przenośnię od ożyw ienia odróżniał, toteż precyzyjnie się w yraził następująco (cyt. za: T r z y sty lis t y k i grec­ kie. Arystoteles. Demetriusz. Dionizjusz. Przełożył i opracował W. M a d y d a. W rocław 1953, s. 42. BN II 75): „mam na m yśli ożyw ianie rzeczy nie ożyw ionych za pomocą przenośni”.

(4)

Podobnie byw a z rozum ieniem a l e g o r i i i s y m b o l u : w edle u ży­ w any ch niek ied y definicji są one po prostu i tylko przenośniam i 5, jed ­ nakże Juliu sz K leiner słusznie u staw ił je na zupełnie innej płaszczyźnie. Sym bol, alegoria, podobieństw o (czyli p a r a b o l a ) , ja k by w ynikało z rozw ażań K leinera, to z pew nością znaki o dwóch planach znaczeń, ale z innego poziomu organizacji dzieła literackiego niż p eryfrazy i m etoni- m ie. Pierw sze przynależą raczej do tzw. form y w ew nętrznej, drugie do zew nętrznej, należy więc te pierw sze um ieścić jakby na poziomie w yż­ szym, jako m etafory w sensie ścisłym p o e t y c k i e , ni e zaś s t y l i ­ s t y c z n e 6.

D rugi problem to m etafora stylistyczna w sensie węższym (kw inty- liańskim ), k tó rą m ożna badać różnorako: od stro n y leksyczno-sem antycz- nej, gram atycznej i funkcjonalnej. Banalna i trochę ad hoc spreparow ana p a ra m etafor: łono m arm uru i m a rm u r lona, świadczy o współzależności związków gram atycznych i znaczeń. W przykładzie pierw szym przenośnie uży te zostało lono i oznacza w n ętrze bryły m arm uru, w drugim m arm ur oznacza w sposób przenośny k arn ację jak iejś tam piękności. W yrażenie trzecie: lono m arm urow e, jest bez kontekstu dw uznaczne; gdyby p rzy n a­ leżało do opow iadania o Pigm alionie, mogłoby mieć sens pierw szy, w kom ­ plem encie poetyckim — drugi. A przecież postać ep itetu m arm urow e jest gram atycznie tak a sam a w obu w ypadkach. Mimo to w pierw szym m etafo ryzu je on nazw ę określanego przez siebie przedm iotu, w drugim zaś funkcji owej nie spełnia, lecz sam jest m etaforyczny — dzięki kon­ tekstow i. Może więc ep itet być w ykładnikiem m etafo ry lub m etaforą, co pow oduje potrzebę w yróżnienia ep itetu m etaforycznego i m etafory zu - jącego. F u n k cja pierw szego jest tylko zdobnicza wobec rzeczownika. Tak w ięc trzy bardzo banalne m etafo ry ujaw n iają trz y asp ekty tro p u : zm ianę znaczenia w yrazu, zależność zm iany od s tru k tu ry gram atycznej, a w resz­ cie funk cję w yrażeniow ą.

Celem ty ch rozw ażań jest usytuow anie niektórych fig u r i tropów w „pionow ej” osi dzieła literackiego, w językow ej i ponad językow ej jego stru k tu rze, a n astęp n ie analiza gram aty k i m etafor. Zakres tych rozw ażań jest niepełny, propozycje ich skrom ne, chociaż w ybrana tu p roblem atyka w y d aje się dosyć w ażna.

5 Np. M a y e n o w a (op. cit., s. 122); K r z y ż a n o w s k i (op. cit.) używa okre­ ślenia sym bolu jako obrazu słownego, lecz np. z ło ty róg jest sym bolem nieko­ niecznie słow nym będąc rekwizytem symbolicznym pokazanym naocznie, nieza­ leżnie od oznaczenia słownego.

6 J. K l e i n e r , R e prezenta ty wność, symboliczność, alegoryczność. (Próba no­ w e j konstrukcji pojęć). W: Studia z zakresu teorii literatury. Lublin 1956.

(5)

M etafory przedm iotów figu raln ych

K leiner p o trak to w ał alegorię, sym bol i podobieństw o (parabolę) jako tw o ry skonkretyzow ane, o różnym stopniu sam odzielności i w ew nętrznej logiki. M ożna dodać, że są to tw o ry także o różnym stopniu szczegółowo­ ści, ty lko bow iem jednoznaczny i jednoplanow y, tj. realistycznie dosłowny obraz nasycić m ożna dow olnie indy w id u aln y m i k onkretam i, obrazy zaś obdarzone znaczeniem u k ry ty m m iew ają w yglądy silnie uschem atyzo- w ane. T ak je st np. w b ajk ach zw ierzęcych i przypow ieściach, p rzy czym m odel bajk i K rasickiego je st n iew ątp liw ie bardziej ch arak tery sty czn y niż L afo n tain e’a. Jeżeli fabuła, postać, sy tu acja oznaczają coś innego, liczą się w n ich i są p o trzeb n e te tylko ich składniki, k tó re dadzą się przełożyć n a plan u k ry ty . One tylko należą do kodu figuralnego, a w szystkie inne raczej m ącą jego przejrzystość, o co zresztą nieraz poecie chodzi. A legoria zwłaszcza, określona przez K lein era jako tw ó r „konkretny, niesam oistny, pozbaw iony logiki w ła sn ej” 7, oporna jest wobec w szelkich prób w ypeł­ n ian ia schem atu. Im w ięcej dorzuca się jej szczegółów, ty m m niej kom u­ n ik aty w n a ona się staje albo ty m bardziej pedancka, obojętnie zresztą, jakim kodem podana odbiorcy, plastycznie czy językow o. W istocie bo­ w iem je s t to znak nie tylko językow y, jeśli w ięc m etafora — to sem io- tyczna, k tó rą m ogą prezentow ać obok in n y ch (m alarskich, graficznych, rzeźbiarskich) także znaki językow e.

P ierw sza plansza L itu a n ii G ro ttg era: półp rzejrzyste w idm o z tru p ią głow ą i kosą, unoszące się w śród drzew m rocznej puszczy, to w łaśnie alegoria w yrażona plasty czn ie i zaw ierająca podstaw ow y swój składnik, p e r s o n i f i k a c j ę 8. P odobnym i oznaczeniam i są w szelkie psychom a- chie, tańce śm ierci i try u m fy miłości. W ynika stąd, że personifikacja i anim izacja m ieszczą się n a ty m sam ym co sym bol i alegoria poziomie u tw o ru literackiego, k o n sty tu u jąc w yglądy przed staw ian ych w nim przed­ m iotów. G dy czytam y: „A m atk a W olność u nóg zapłakana stoi” w W i­

dzen iu ks. Piotra z Dziadów cz. III M ickiewicza, tru d n o nam w cytow a­

n ym zdaniu w skazać u ży te przenośnie w yraz, w y rażenie lub zwrot. Cały d esyg nat tego zdania stanow i część szeroko rozw iniętego podobieństw a ukrzyżow ania C h rystusa i losów Polski. Poniew aż losy n aro d u objaśniono za pom ocą podobieństw a do M ęki P ańskiej, M atka (Boska) stała się tu — gdyby użyć w y rażen ia biblistycznego — fig u rą Wolności. T w ory tego ty ­ pu, chociażby ko m unikow ane środkam i językow ym i, nie m ieszczą się na poziom ie językow ym dzieła literackiego, toteż m ożna je nazw ać przed­

7 Ibidem, s. 85.

8 Zob. K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 120. Co do ukazanej przez autora roli personifikacji w alegorii — nic słuszniejszego, także co do typologii alegorii.

(6)

m iotam i figuralnym i, parabola zaś W idzenia stanow i w ielki z e s t r ó j f i g u r a l n y , znany szczególnie z przypow ieści ew angelijnych.

Sym bole m ożna interp reto w ać w sposób analogiczny. Drzewo samotne, obnażone,

Podnosi chude sw e ramiona. Rozpaczy hym ny śle chropawe Do stalowego nieba próżni.

Pod drzewem stoi krzyż zmurszały, Na nim rozpięty Chrystus kona, Wznosząc sw e oczy beznadziejne Do stalowego nieba próżni. Pod krzyżem dusza ma cierpiąca Z otchłani czarnej swej nicości Wznosi pragnienia obłąkane Do stalow ego nieba próżni.

(S. Korab Brzozowski, Próżn ia)

N azwa drzew o w cytow anym utw orze odnosi się nadal do drzew a, nie jest w ięc u ż y ta przenośnie. Skoro jed n ak drzew o otrzym ało przenośny e p ite t obnażone i skoro przypisano m u czynność podnoszenia ch udych

ram ion, w yrażoną rów nież m etaforycznie, to przez taką zm ianę w yglądu

uległo ono anim izacji, jako sym bol cierpiącej i rozpaczającej istoty ludz­ kiej. O ddzieliw szy znak w yglądow y od znaku językowego, nie m am y po­ w odu zaprzeczać istn ien iu w ty m tekście m etafo r językow ych ani do­ niosłej ich roli. Chude ram iona drzew a (bo sw e) to w łaśnie tak a m etafora, ale skoro k o n ary sterczą podniesione niby w błagalnym geście, zaczynają pełnić fun k cję w ukonsty tuo w aniu w yglądu. M etafory tak ie anim izują i antropom o rfizu ją przedm iot m artw y i czynią z niego fig u rę ludzkiego cierpienia: rozpaczające drzew o staje się sym bolem rozpaczy.

D oceniając rolę personifikacji w alegoriach, nie sądźmy, jakoby były one konieczną i jed y n ą tego rodzaju figurą. Podobną fu nk cję spełniają w szelkie inne morfozy, np. rzeczowe, kosa śm ierci i korab żyw o ta 9. Oto dość typow y przykład :

Chęć dobrą każdą, w odmęt życia pchnięci, Piszem y w piasku Wiecznych Wód koryta. Wtem bryzła Czasu fala nieużyta

I na ich m iejscu w ir się tylko kręci. Więc treść takiego pism a miej w pamięci,

Bo go już wzrok nie wyczyta. (F. Faleński, Meandry, 24)

M orfoza dokonana w przytoczonym m eandrze polega n a p rostym za­ biegu spacjalizacji czasu (uprzestrzennienia), ukonkretnionego jak o

(7)

skończona rzeka, rzeka Wieczności. R eifikacja tak a nie m usi być personi­ fikacją, choć Czasu fala została określona jako nieużyta, albow iem bez- litosność Czasu może w ynikać w łaśnie z jego bezosobowości. Poniew aż m ean d er 24 zaw iera p ew ną ilość m etafor, spróbujem y wyciąć, zszyw ając bez śladu o peracji tekst, ab stra k cy jn e ich w ykładniki:

W odm ęt pchnięci, piszem y w piasku wód koryta. Wtem bryzla fala i w ir się tylko kręci.

D w a o statn ie w ersy nie w y m agają operacji, dzięki której pow stał te k st bardziej h erm etyczny, trochę w ieloznaczny, nie dom ówiony. U su­ n ięte w yk ład n ik i m ałych, tj. językow ych m etafo r: odm ęt życia, "Wieczne

W ody, Czasu fala itd., rozjaśniały alegorię, pełniły w niej fu n kcję ekspli-

k acyjną. P lan m orfizow any (parenetyczny) nieu stan n ie się dzięki nim p rzep latał z planem m orfizującym (wyglądowym), zszyw ały one w ierzch z podszew ką, m anifestow ały w plan ie d rugim obecność pierwszego.

T ry b y postępow ania poetyckiego w Próżni i w m eandrze 24 były je d ­ n ak różne. Tam k o n k retn e drzew o otrzym ało ład u n ek nie sform ułow anych bliżej treści przedstaw ieniow o-em otyw nych. To, czym je oznaczono, zo­ stało „zdjęte z n a tu r y ” , obdarzone fik cją życia i obarczone funk cją po­ średniego w y rażan ia ow ych treści. W m eandrze znak dobrano, dotw orzono do zupełnie sform ułow anych treści etyczn o -in telektu alny ch. Podobny za­ bieg m ożna dostrzec w W id zen iu ks. Piotra, będącym upostaciow aniem , m orfozą historiozofii M ickiewicza.

Tw orząc term in m o r f o z a (zręczniejszy od h y b ry d y grecko-łacińsko- -p o ls k ie j: m orfizacja) obejm iem y nim p e r s o n i f i k a c j ę , tj. a n t r o - p o m o r f o z ę i t e o m o r f o z ę („F atum jed no spokojne, niew zruszone, rozum nieu b łag an y św iata, p a trz y z w ysoka na w iry nieba i ziem i” (Z. K rasiński, Irydion, w stęp}) o raz t e r i o m o r f o z ę (o czym dalej) i u z j o m o r f o z ę (reifikację w sensie najściślejszym : z lo ty róg, harfa

Derwida). M etafora n a usługach poetyckiej m orfozy spełnia dw ie zasad­

nicze fu n k cje: fig u ra ty w n ą i eksplikacyjną, lecz nie zawsze w ten sam sposób.

R ozpatrzm y om aw iane ju ż m orfozy w zestaw ieniu z funkcjonującym i dla nich m etafo ram i: korab żyw o ta , czasu fala, ramiona drzew a. K om pa- ran sy ty ch m eta fo r to: korab, fala, ram iona, k o m paraty — ży w o t, czas,

drzew o.

! '■ '

Funkcje m etafory ' term iny m etafora ! funkcje

i . i i . :

figuratyw na i korab i fala komparans | ramiona eksplikacyjna ( eksplikacyjna

j

ż y w o ta | czasu j komparat j drze w a i figuratyw na

Osobliw a ta odw rotność p rzy analogicznej budow ie analogicznego ty p u m eta fo r rzuca św iatło n a różnicę k o n stru k cji alegorycznej i sym bolicznej.

(8)

W sym bolu p ry m a rn a je st konkretność obrazu słownego, w alegorii ab- strakcyjność w yrażanego przez obraz sensu. W alegorii m etafora obrazuje m yśl, w sym bolu ją odsłania. Inaczej działa m etafora anim izująca w tw o­ rze jednoplanow ym :

A niżej dziatwa leśna: głóg w objęciu kalin, Ożyna czarne usta tuląca do malin.

(A. M ickiewicz, Pan Tadeusz, ks. III, w. 554—555) S plątan ie gałązek głogu i kaliny, bliskość czarnych owocni ożyn i czer­ w onych m alin podane zostały m etaforycznie. Taką m etafo rą jest i dziatw a

leśna, w szystko zaś służy antropom orfozie lasu. W yrazy użyte przenośnie

to: dziatw a, objęcie, tulić, a nie: głóg, kalina, malina, ożyna. B rak tu fu n k cji eksplikacyjnych, gdyż b rak symbolu. K om paraty i kom paransy w ytw o rzy ły oscylację znaczeń pom iędzy ty m i dwom a szeregam i w y ra ­ zów 10, m iędzy pierw szoplanow ą realn ą konkretyzacją (krzew y leśne) a drugą, znacznie słabszą i odrealnioną (istoty roślinne). Oscylacji znaczeń językow ych odpow iada tu w yobrażeniow a oscylacja w yglądów , ale sub­ sty tu c ji uległy nie nazw y anim izow anych przedm iotów , tylko określenia ich właściwości i stanów . J a k w Próżni Brzozowskiego — dokonała się anim izacja roślin dzięki m etaforyczności określeń, lecz m etafory pełnią tu w yłącznie fun k cję ornatyw ną, zdobniczą. Dzieje się tak, poniew aż plan figurow any nie ukon sty tu o w ał się jako tw ó r sam oistny, gdy tym czasem w obrazie sym bolicznym i alegorycznym jest on w ażny, a n aw et w ażn iej­ szy niż p lan figurujący. Nie zawsze więc (na nasze szczęście!) anim izacja i perso nifik acja skład ają się na złożone zestroje figuralne.

W takich w ypadkach ja k ów w zięty z Pana Tadeusza jesteśm y skłonni zaliczać m orfozy i anim izacje do tropów i uw ażać je za rodzaje m etafor. A jed n ak i to sięga za daleko. Nie są to po pro stu tropy, czyli stylem aty, chociaż są przez sty lem aty w yrażane. Nie zachodzi w nich zm iana relacji pom iędzy w yrazem a jego desygnatem , lecz przeobrażenie desygnatu, zm iana jego w yglądu. Z m ianę tę osiąga się nie tylko przez m etaforę, epi­ tet, porów nanie, m ożna ją osiągnąć przez apostrofę:

Ja ileż wam w inienem , o domowe drzewa! Pam iętna w iosno w ojny, wiosno urodzaju!

(Pan Tadeusz, ks. IV, w. 42; ks. XI, w. 72)

Z tej to funkcji apostrofy wzięło się zbyteczne rozróżnienie prozopopei i personifikacji. W odrębnie i ciasno rozum ianej prozopopei rozróżnić n a ­ leży dw ie operacje : f i g u r a t y w n ą (uosobienie) i s y n t a k t y c z n ą

10 R. I n g a r d e n (Z teorii dzieła literackiego. W zbiorze: P ro b le m y teorii literatury. Wyboru prac dokonał H. M a r k i e w i c z . Wrocław 1967, s. 39) w takich wypadkach m ów ił o ich opalizowaniu.

(9)

(apostrofow anie), pierw sza rządzi drugą, w yłącznie już stylistyczną. Są to operacje różnopoziomowe.

Z om ów ionych p rzy k ład ó w w ynika, że w m niejszych i w iększych m e­ tafo rach zdarzają się szczególnie uzgodnione zestroje składników . Las w P anu Tadeuszu został u k azan y w aspekcie ożyw ionych roślin, baśniow a. W 24 m ean drze Faleńskiego czas — jako olbrzym ia rzeka; los Polski w Dziadach cz. III — jak o M ęka P ań sk a; są to zestroje fig u raln e n , bę­ dziem y jeszcze m ówić o zestrojach m etaforycznych.

W zakresie m eta fo r okazało się, że n iek tó re z nich trzeb a trak to w ać nie tylko w obrębie sty listy k i. Idąc za propozycjam i K lein era posługiw a­ liśm y się nazw am i : tw ór, ew en tu aln ie przedm iot, nazw ę w y g l ą d za­ w dzięczam y In g a rd e n o w i12. Z agadnienia tu poruszone z n ajd u ją się n a pograniczu poetyki w sensie ściślejszym i sty listyk i. P rzed m io ty fig uralne i zestroje fig u raln e to ju ż dziedzina poetyki. N ależy postaw ić p y tan ie w ybiegające dalej: czy nie m a w ięcej pojęć i przynależnych im term inów , k tó re w y m agają rozlokow ania po pionow ej osi organizacji dzieła literac­ kiego? W skażę dw a tylko tzw . tro p y : h i p e r b o l ę i e u f e m i z m . H iperbola zw iększa w ygląd przed m io tu n a rra c ji czy deskrypcji, w yolbrzy­ m ia emocje, w zm aga siłę ekspresji, lecz służyć jej może bardzo w iele środków poetyckich. Sonet kry m ski pt. W ido k gór ze stepów K ozłow a podlega niew ątp liw ie tej naczelnej k ateg orii estetycznej. Służy jej naw et ta k i zabieg kom pozycyjny ja k przekroczenie 14-wersow ej ram y sonetu: ,,To C zatyrdah! — A aa!” Z h iperboli w y n ik a teom orfizm i teriom orfizm w tra k to w a n iu p rzy ro d y (,,noc chylat rozciągnęła b u ry ” — ,,Dzioby poto­ ków i g ard ła rzek w idziałem pijące z jej [zimy] g niazda”), gradacje, m e­ tafory, ep itety , po ró w n an ia etc. Sam a ilość, jakość i h ierarch ia środków hiperbo lizu jący ch świadczy, że przesadnia jest tu głów nym funktorem . E ufem izm rów nież osiąga się różnym i środkam i : doborem synonim ów , de- m inutyw am i, pery frazam i, p o rów naniam i etc. Są to więc dalsze m ożli­ wości przeszeregow ania n iek tó ry ch tro p ó w do tej klasy, k tó rą zwał Cy­ ceron „figurae se n te n tia ru m ”, fig u ram i m yśli.

Z drugiej strony, n iezb y t szczęśliwie figuram i zw ykło się nazyw ać po pro stu k o n stru k cje sy n tak ty czn e : inw ersje, anafory, an akoluty etc. Nie zgadza się to z łacińskim znaczeniem w y razu „figura” (od fingo — jak

fictio): kształt, postać, obraz. I czy dobrze się odczytało jej definicję? 13

11 Term in „zestrój” użyty przez M. D ł u s k ą w Prozodii ję z y k a polskiego (Kraków 1947) został tam w yjaśnion y genetycznie i m erytorycznie. Z kolei prze­ praszam A utorkę za pożyczkę.

12 Zob. K l e i n e r , op. cit. — R. I n g a r d e n , O dziele literackim. Warszawa I960.

13 Chodzi ó to, że figurae sen te n tiaru m to raczej figury m yśli niż składni; przy­ taczany przez B essette’a (op. cit., s. 19) X V III-w ieczn y gramatyk Du M arsais

(10)

na-Z drow a tra d y c ja potoczna zaw arta w przysłow iu: „Modli się pod figurą, a m a diabła za skórą!”, świadczy o czymś. F igurę staw ia się na ołtarzu, na grobie, na cokole. Trudno jednakże zm ieniać naw et niedobrą trad y cję szkolną, toteż jeśli o konstrukcjach stylistycznych będzie się mówić jako o figurach, pam iętać należy, że są to schem aty syntaktyczne, w śród których rów nież trzeb a przedyskutow ać u sytuow anie niejednego term inu. A p rzede w szystkim nie mieszać funkcji i funktorów .

M ałe m etafory i p eryfrazy

Poniew aż chodzi nam o m ożliw ie dokładne określenie m etafory, bę­ dziem y term in ten brać w sensie kw intyliańskim , jako jeden z tropów . Jeśli bodaj trochę jest słuszna sta ra i uproszczona definicja m etafo ry : skrócone porów nanie, w arto ją zbadać. W porów naniu w yróżniam y к o m - p a r a t (comparatum), k o m p a r a n s i w niektórych e p i t e t określa­ jący jakość porów nyw aną (qualitas), czyli tertiu m comparationis. Stąd niekiedy czyta się o porów naniach analitycznych i globalnych 14, k tóre też m ożna nazw ać: pełne i eliptyczne lu b w zględne i absolutne. Typow e po­ rów nanie odznacza się odpowiedniością stru k tu ry logicznej i gram a­ tycznej: w porów naniu pełnym kom parat określany jest przez epitet, ep itet przez kom parans, w eliptycznym — kom parat przez k om p arans:

I Schem at porównania j pełnego i eliptycznego I

I

komparat

!

słońce | słońce

'

epitet ; mrugające I - ;

komparans ! jak oko J jak oko

W m etaforze nie m a już tej sym etrycznej korelacji logiczno-gram a- tycznej :

' Schemat metafory

^ komparans oko | oko

\ komparat słońca j błękitu

żyw a ow e figury figures de pensée, a nie figures de syntaxe. W dalszym ciągu na przykładzie w ypow iedzenia użytego przez kanadyjskiego poetę Nelligana: „Ce ta ­ lisman préservera ton fils des b r a s de la Luxure”, Bessette czyni uwagę, że ra­ miona zepsucia są m etaforyczne, ale skoro zepsucie (Luxure) ma ramiona, to zm ie­ nia się w prozopopeję, czyli personifikację. A w ięc na tym polega sem antyczna strona figury (s. 33—34). I w reszcie definicja: prozopopeja — „C’est le trope [!] par lequel on attribue les paroles (ou la faculté d ’en ouïr), des idées, des actions, des perceptions, des se ntim ents à des choses, d des absents ou à des m o r t s ” (s. 41).

14 Ibidem, s. 25—26: „La comparaison est une figure de sty le par laquelle l’écrivain note entre deux choses ou deu x idées qu ’il exprim e, soit une re ssem - blence globale (ou synthétique), soit une ou plusieurs ressem blences partielles (ou analyth iques)”.

(11)

N om inalna, dopełniaczow a m etafora, bardzo w łaśnie prosta, ukazuje, że logiczny k o relat k o m p aratu stał się określeniem do kom paransu, czyli że nastąp iła sy n tak ty czn a s u b w e r s j a k om paratu. Nie stanow i ona se­ m antycznej isto ty m etafory, ukazanej przez Jerzego Pelca na „trójkącie m etafo ry czn y m ” . Pelc w yróżnił te rm in y : W (w yrażenie m etaforyczne), Wi (w yrażenie niem etaforyczne brzm iące ja k W) i W2 (w yrażenie niem e- taforyczne zastępow ane przez W )15. G dy jed n ak chodzi o m etaforę poe­ tycką, trzeba to pokazać inaczej, in te resu je nas bowiem fun k cja w y raże­ nia wobec tego, co jest nim w yrażone, k ształt w y rażen ia i jego znaczenie. W yraz b ran y przenośnie przechodzi z p lan u znaczenia realnego w plan znaczeń przenośnych, a rów nocześnie z pionu sem antycznego swojego po­ la w pole sem antyczne znaczenia nowego. Ilu s tru je to łu k m etaforyczny:

Ł uk m etafory czn y ilu s tru je operację s u b s t y t u c j i kom paransu w m iejsce k om p aratu. W m eta fo ra ch zleksykalizow anych potocznie su b ­ s ty tu c ja jest zupełna, poniew aż ulega zanikow i su b w erto w an y kom parat, którego w artość sem antyczna polega n a prostow aniu, w y k ład aniu m eta ­ fory. W m etaforze poetyckiej ceni się nie leksykalizację, lecz nowość w y ­ rażenia, jest w ięc w niej tak i w y k ład n ik o ty le konieczny, o ile nie w y ­ nik a z kon tekstu . N ie zaw sze zresztą szukano m etafo r świeżych, nie każ­ dy poeta je tw orzył, ale to p roblem historyczny. Pełna, dw uczłonow a m e­ tafo ra (karaw ana gw iazd, p e r ły gw iazd, oko b łęk itu itp.) czasem traci w y k ła d n ik -k o m p ara t i w te d y m oże dojść do pew nej herm etyczności stylu. W skazałam to n a sp rep aro w an y m 24 m ean d rze Faleńskiego. Nagie, pozba­ w ione kom p arató w m eta fo ry w zestro ju m etaforycznym m ogą się w za­ jem n ie w yjaśniać. W m ean d rze Faleńskiego jest tylk o jed n a relacja m eta­ 15 J. P e l c , Zasto sow anie fu n kcji sem an tyc zn y ch do analizy pojęcia meta fory. W: P ro b le m y teorii literatury.

(12)

foryczna: W iecznych W ód, to uzgodnienie m etafo r tw orzy w łaśnie z e ­ s t r ó j m e t a f o r y c z n y 16. Służył on tra fn ie alegorii. W Stepach aker-

m ańskich M ickiewicza zasadniczą relacją była analogia step —ocean, wokół

niej skrystalizow ały się w zestrój m etafory: suchy ocean, fala ląk, ostro­

w y burzanu itd. J a k u Faleńskiego — w yk ładn ik m etafo ry zn ajdu je się

n a najniższym stopniu w ew nętrznej hipotaksy: 10 piasku w p łyn ą łem

koryta na przestw ór

Wód oceanu

Wiecznych suchego

Ale w ypow iedzenie jest inw ersy jne: Wpłynąłem

n a przestwór. oceanu su ch eg o ...

W ykładnik m etafo ry jest epitetem sprzecznym , lecz pro stą k o n stru k ­ cję oksym oronalną rozbiła inw ersja, w sk u tek tego ep itet konotuje sens m etaforyczny w ypow iedzenia wcześniej i denotując step na zasadzie bez­ pośredniego zw iązku z oceanem w skazuje n a zasadzie bezpośredniego są­ siedztw a m etaforyczność pływ ania. W ers czw arty tej sam ej strofy: „Om i­ jam koralow e ostrow y b u rza n u ”, m ieści ep itet o funkcji zupełnie odm ien­ nej. W sensie w łaściw ym jest to określenie kom paransu (koralowe ostro­

w y) i z nim razem p rzy b iera znaczenie przenośne, poniew aż są to ostrow y burzanu. E p itet ten jed n ak jest dwuznaczny, jego drugi sens konotuje

pew ien odcień czerwieni. E pitet sprzeczny w w yrażeniu suchy ocean m e- taforyzow ał, w w yrażen iu koralowe ostrow y nie m a sprzeczności, lecz e p ite t sam jest m etaforyczny. Nie każdy jed n ak oksym oron m etafo ryzu je i nie każdy ep itet m etaforyzujący byw a oksym oronem , poniew aż ep itet jako w y kład n ik m etafo ry o tyle jest sprzeczny z kom paransem , o ile ten sprzeczny je s t z kom paratem . Taki ep itet nie jest jednakże subw ertow a- n ym odpow iednikiem kom paratu, a tylko elem entem przy należny m do je ­ go pola sem antycznego.

M etafora z w ykładnikiem m ającym postać epitetu (jak w łaśnie suchy

ocean) desygnuje k o m p arat i dlatego trochę przypom ina p ery frazę: jest

podobna do definicji czy do z a g a d k i17. P rzy jrzy jm y się peryfrazie. Nie chce być naszym zwany, naszych ani

Myć brzegów rządca w ilgotnej otchłani.

16 Genezę term inu w yjaśniłam w przypisie 11.

17 Trafny ten termin znalazłam w recenzji J. F a r у n o : Ю. Jl. Л евин, Струк­ тура русской метафоры. „Slavia O rientalis” XVI (1967), nr 3, s. 342.

(13)

Najady wiadra nazbyt chylą I nadzieję oraczowi m ylą.

(S. Trembecki, Oda do Adam a Naruszewicza) N aw et bez n o ty Trem beckiego („Bez m ała nasz N ep tun B ałtycki”) w i­ dać, że N eptu n a w łaśnie w sk azu je p e ry fraz a drugiego w ersu tej fig u raln ie u kształtow anej stro fy alcejskiej. P e ry fra za to definicja i zagadka, k tó rą trzeba rozwiązać. N ep tu n został odniesiony do klasy bogów, czyli w ład­ ców, czyli rządców (łańcuch synekdochiczny), lecz w yróżniony z niej w ykładnikiem m orze. Na dru g im sto p n iu p e ry fraz y z kolei m orze zostało odniesione do otchłani, lecz tylko w ilg o tn ych . W te n sposób niebo zowie się otchłanią pustą, błękitną, czarną, pełną gwiazd. Logiczna s tru k tu ra p e ry fraz y w ygląda n a sprostow aną przez w y k ład n ik m etonim ię lub synek- dochę: w yto czo n e słonie, z chińskich ziół ciągnione treści, śm iercionośne

żelazo itd. W ykładnik p e ry fraz y (i m etafo ry desygnującej kom parat) n a ­

leży do pola sem antycznego nazw y zastąpionej, lecz poniew aż g eneralizu­ jący składnik p e ry fraz y z n a jd u je się rów nież w pobliżu desygnatu, tru d n o raczej o p ery frazę oksym oronalną. G eneralizu jący term in p e ry fraz y n a ­ zw iem y o d n o ś n i ą (p e ryfo ra ), k tó ra nieraz b yw a zaskakującym kon­ ceptem , naw et paralogizm em . W ykładnik pow inien w rów nie efektow ny sposób odwrócić operację sem antyczną, ale w ted y tru d n o odróżnić m eta ­ forę od p ery frazy . N a tak iej odnośni chyba opiera się słynna i często cy­ tow ana m etafo ra sta ro ż y tn a : czara A chillesa, przeciw staw na tarczy D ioni­

zosa 18. Nie chodzi tu o p o rów nanie n a podstaw ie cech, lecz o odniesienie

do w spólnej klasy przedm iotów em blem atycznych, godeł. Odnośnie tak ie są sem antycznie złożone, gdyż polegają n a operacjach kolejno o g arn iają­ cych i zacieśniających: g a tu n k u do rod zaju i rod zaju do innego g atu nk u. W ykładnik w yznacza w każdym w y p ad k u w łaściw y desygnat, ale jeżeli odnośnia i w y k ład n ik p e ry fraz y m ieszczą się w polu sem antycznym de­ sygnatu, opisują go po prostu, to schem at p e ry fraz y istotnie nie jest zło­ żony :

Jeżeli odnośnia leży w polu dość odległym , w yk ładn ik stanow i nieod­ łączną w łaściwość desygnatu, np. w p ery frazie w ytoczon e słonie — k ula bilardow a zawsze je s t w ytoczona.

M etafory d esygnujące podobne są w ty m do p ery fraz: lam pa św iatów ,

błękitna p u styn ia , sy p kie bałw any, suche m orze, su ch y ocean. Na po dsta­

w ie w spólnych fu n k cji (słońce — lampa) lub podobnych cech (p u sty n ia , DESYGNAT

ODNOŚNIA

WYKŁADNIK

(14)

ste p — m orze, ocean) dokonało się „zaszeregow anie” do klasy przedm io­

tów świecących, suchych, nietrw ałych itd. Zachodzi tu su b sty tu cja m eta­ foryczna lu b bardzo do niej podobna odnośnia. W ykładnik utożsam ia część

odnośni lu b kom paransu z desygnatem . O pisaną tu odm ianę m etafory należałoby nazwać om ówieniem przenośnym , p e r y f r a z ą m e t a f o ­ r y c z n ą l ub m e t a f o r ą p e r y f r a s t y c z n ą (są to sy n o n im y !), k rótko: m e t a f r a z ą . W term in ie tym jest coś z m etafo ry — meta, i coś z p eryfrazy — fraza. Można było ukuć inny term in, np. p e r y f o r a , te n jednakże wolę zaproponow ać jako synonim iczny odpow iednik o d- n o ś n i .

Od m etafo ry m etafraza sem antycznie różni się o tyle, że wyznacza kom parat, tam ta zaś nie wyznacza. M etafora przecież zaw iera często kom ­ parat, a pod względem budow y zbliżona jest raczej do pew nej odm iany klasycznej m etonim ii, w yraźnie subw ersyjnej. Pełna m etonim ia: „Za czar- nością tru m ien św ita m ir” (Norwid, Ś w ię ty pokój), rozw iązuje się łatw o:

za czarnym i trum nam i, co nie rozw iązuje jeszcze m orfozy czarne tru m n y,

będącej nagą m etaforą. M etonim ia „naga” to znane śpiże w A lpuharze M ickiewicza: „O wschodzie słońca ryknęły śpiże” . K om parans zwykłej m etafo ry i odnośnia takiej m etonim ii nie deno tują żadnego przedm iotu, tylko u jm u ją pew ną jego jakość. Tym czasem m etafrazy i pery frazy w y ­ raźnie w skazują na desygnat. E lem ent niespodzianki w pery frazie polega na tym , że desygnat pozornie gubi się w zbyt odległej lub rozległej od­ nośni, w ykładnik zaś rów nie szerokim określeniem jednoznacznie go od­ cina 19. O w alorze artysty czn y m p ery frazy decyduje ta w łaśnie jej cecha s tru k tu ra ln a . M etafraza, podobnie jak peryfraza, pseudonim uje p rzed ­ m ioty, lecz jej „niespodzianka” polega na oryginalności porów nania.

I tu w y k ładn ik byw a cechą nieodłączną, a poniew aż kom parans jest niezw ykły, w y k ład n ik pozostaje z nim w konflikcie sem antycznym . S tep i pu styn ia są suche, stąd m am y suchy ocean i suche m orze, piasek jest

sy p ki, więc sy p kie bałwany. Złóżmy listę odpow iadających sobie m etafor

i m etafraz:

M etafraza bliższa jest m etaforze niż peryfrazie, gdyż podstaw ą jej jest operacja kom paratyw na. Nie traćm y jednak z oczu gram atycznej i sem an­ tycznej operacji w tórnej. M etafora logicznie i gram atycznie podporządko-18 Była m ow a o podobieństwie peryfrazy do definicji, ale do definicji para­ doksalnej, co jest w łaśnie istotą zagadki.

ocean stepu morze pustyni lampa słońca kw iecie m otyli oko słońca suchy ocean suche morze lampa św iatów fruwające kwiaty oko dnia

(15)

w uje desygnat k o m p araty w n ie określonej jego właściwości, m etafraza go w yznacza przez dw ie jego właściwości, z k tó ry ch n adrzędn a jest określo­ n a k om paratyw nie. U kład o dw rotny nie daje m etafrazy, lecz p e ry fraz ę z w ykładnikiem przenośnym , o k tó rą tru d n o dlatego, że m a m ało obiecu­ jącą odnośnię. J e st u W iktora H ugo w y rażenie Vastre roi (królew ska

gw iazda — słońce), ale Słowackiego gw iazda ognista to p e ry fraz a niem e-

tafo ryczn a i chyba lepsza. N atom iast b y ły b y ciekaw sze m etafrazy podw ój­ nie m etaforyczne. Ale czy są? Ich pro b lem aty k a sem antyczna byłab y zgodna z sem anty k ą podw ójnych m etafor, a raczej k atach rez 20.

W ydaw ałoby się, że rozróżnienie m etafo ry od m etafrazy nieco degra­ d u je tę pierw szą, odcinając w y rażen ia n iew ątp liw ie ciekaw sze i bardziej kw ieciste. P ropozycja uściślenia ty ch pojęć idzie też tro chę przeciw ko dzisiejszej ten d en cji do tra k to w a n ia m etafo ry jako u niw ersalnego term in u opisu i oceny dzieła literackiego. J e st ta k zwłaszcza z ową u tra p io n ą „w iel­ ką m eta fo rą ”, k tó ra w krótce się stan ie nic nie znaczącym ogólnikiem , ja k to byw ało z term in em „realizm ”. W ielka m etafo ra nie jest jednakże po­ jęciem stylistycznym , lecz ja k sym bol — pojęciem z dziedziny poetyki. U św iadom iw szy to sobie, nie pow inniśm y mieć nic przeciw ko używ aniu tego term in u . N atom iast m eta fra za należy do stylistyk i i okazuje się, że jako kateg o ria sam oistna d a tu je się od rom antyzm u. P rzy k ład y cytow ane tu ta j pochodziły z S o netów k ry m sk ic h i Farysa, lecz były też w cześniej­ sze: „Z gór białe nie zeszły p leśn ie” (P ierw iosnek). Ilościowo zam anifesto­ w ały się u M ickiew icza później i sty listy k a klasycystyczna nie zw racała n a nie uw agi chyba dlatego, że b yły niedostrzegalne pom iędzy tra d y c y j­ nym i m etafo ram i i pery frazam i.

W śród tropów różnie się k w alifik u je porów nanie 21. Istotnie, nie do­ konyw a się w nim nic w rod zaju su b sty tu c ji ani subw ersji, b rak tu takich elem entów , jak odnośnia i w ykład n ik . J e s t to tw orzyw o m etafo ry i m e ta ­ frazy, zwłaszcza w p rzy p a d k u p orów nań nom inalnych. Co do porów nań w erb aln y ch — nie są one w cale p ro sty m ani podstaw ow ym środkiem

20 K r z y ż a n o w s k i (op. cit., s. 110) podaje katachrezę Słow ackiego „w tej gw ieździe usiadłem o c z y m a ”. U tarta m etafora pozwala oczom spocząć, ale nie usiąść, siadanie jednak w stosunku do spoczyw ania jest synekdochą (pars pro toto). W ykładnik przytoczonej katachrezy jest zresztą „w łaściw y” i prosty. W gruncie rzeczy naw et u najśm ielszych m etaforyków i m etafrastów bardzo trudno znaleźć oba term iny m etaforyczne.

21 P e l c (op. cit.) odm awia porównaniu rangi tropu, B e s s e t t e (op. cit.) rangę tę przyznaje, om ów iw szy bowiem porów nanie powiada: „Le second trope fondam ental est la m é ta p h o r e” (s. 28). Zdaniem jego, w porównaniu w ystępują oba term iny (albo trzy). Zwróćm y uwagę, że są pew ne m etafrastyczne apozycje, np. u Peipera tra m w a j p a w z blachy. Bez komparatu (tr a m w a j) ta m etafrastyczna apo- zycja nic nie znaczy, nie może być w ięc jego ekw iw alentem . W ykładnik (z bla chy> nic nie w ykłada i tylko w sąsiedztw ie komparatu w iem y, w czym rzecz, bo kra­ kowski tram waj oczyw iście hałasuje, ale jest niebieski.

(16)

poetyckim . Pełne i rozw inięte obrazowo porów nania to skom plikow ane konstrukcje, ilościowo ustępu jące m etaforze w erbalnej (porów nania ho- m eryckie). P rosta m etafora czasow nika: „Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi” (S te p y akerm ańskie), zaw iera w ykładnik nom inalny, k tóry odnosi się do dwóch czasow ników łącznie, i określenia kom paratow e i kom paransow e rów nież w spólne: w zieloność i jak łódka. Tej w spólnoty nie niw eczy rozdział określeń na dw a różne czasowniki w składni zdania. Ale gdyby to m iało być porów nanie w erbalne, otrzym ałoby postać n astę­ pującą:

Wóz tak się kryje w zielone trawy, jak łódź zanurza się po burty, i tak jedzie przez step, jak ona brodzi wśród wód.

W tej postaci, pozbaw ionej cienia m etaforyczności, zjaw iły się kom pa- ra ty w erb aln e: k ry je się, jedzie. M etafora w erbaln a nie zaw iera ich, w y ­ kłada ją k om p arat nom inalny. Na taką pełną m etaforę w ygląda przykład następ u jący :

[...] bekasy [...]

[...] bekając raz po raz jak w bębenki biją.

(Pan Tadeusz, ks. VIII, w. 35—36)

Trudność polega na tym , że sens m etafo ry w erbalnej jest, ja k i sam czasownik, bardziej płynny, że znaczenie czasow nika jest w w yższym stopniu zdeterm inow ane k ontekstem niż znaczenie imion, że sam e cza­ sow niki w w yższym stopniu ulegają m etaforezie. Poza tym ileż to razy czasow nik form u je przedm ioty figuralne? A w ted y jego m etaforyczność jak b y zatrzym yw ała się na pograniczu dwóch znaczeń: dosłow ne znacze­ nie m orfizuje figurę, przenośne zaś ją w ykłada jak w zw rocie: „N aw et Odw aga załam uje ręce” (Pan Tadeusz, Epilog, w. 35). W końcu m etafora nom inalna zm ienia sens nazw, w erbaln a — sens wypow iedzeń. P roporcje są więc n astęp u jące: porów nanie nom inalne jest tw orzyw em dla m etafo ry nom inalnej, m etafora w erbalna — dla porów nania werbalnego.

T rudno w ty m d yskusyjnym stadium rozw ażań zajm ow ać się innym i tropam i i pseudotropam i, z k tóry ch wiele trzeb a w sposób racjo n aln y przetrzebić, utożsam iając term in y synonim iczne, usuw ając puste, podpo­ rządkow ując zbyt szczegółowe, określając zasady w yróżnień. W iem y już, że oksym oron może pełnić funk cję w ykładnika m etafrazy, jeśli ona jest w ew nętrznie sprzeczna. Ale ep itet sprzeczny (contradictio in adiecto) m o­ że sam być m etaforyczny (gorzka radość) lu b nie m ieć z m etaforą nic w spólnego (rozpaczliw a nadzieja). Trzeba więc stru k tu rę takiego w y raże­ nia i jego znaczenie odróżniać od funkcji, gdyż istotą oksym oronu jest przede w szystkim tkw iący w nim w ew nętrzn y paradoks i stąd płynące napięcie sem antyczne, któ re funk cja m etafrastyczna raczej łagodzi niż potęguje.

(17)

Kończąc te uw agi m uszę prosić o w ybaczenie zbyt licznych neologiz­ m ów n azyw ających om ówione tu figury, tro py i zachodzące w nich ope­ racje. Po pierw sze, brakło m i nieraz term in ó w opisowych, a nie chciałam dow olnie przesuw ać ju ż istniejących. Po drugie, przygotow ałam osobny te k st w redakcji fran cu sk iej, z innym zupełnie doborem przykładów , b y ­ ły m i w ięc potrzeb n e term in y m iędzynarodow e. Sądzę, że po dokonaniu w stępn y ch rozgraniczeń p o trzeb y term inologiczne okażą się raczej skrom ­ niejsze niż w ygórow ane, gdyż nie term in ó w brak, lecz ich uporządko­ w ania w system .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przypadek wcześniej pojawiający się w mowie dziecka (a więc łatwiejszy) jest zastępowany przez ten, który dziecko przyswaja później, np.: Logopeda: czyj jest

Krytycy stanowiska, że członkowie al ‑Kaidy podlegają detencji wojskowej jako kom‑ batanci, powoływali się przede wszystkim na argument, że prawo konfliktu zbrojnego uznaje

sprzężony kwas linolowy znaj- dował się głównie w obszarze zaintereso- wania mikrobiologów żwacza, którzy badali izomer cis 9, trans 11, powstający jako

Konkordat potwierdzał prawo Kościoła do zakładania nowych uczelni katolickich, w tym także wydziałów teologicznych na uniwersytetach państwowych, regulował nie

Chromatographic determination o f p olycyclic aromatic hydro­ carbons (PAH) in sew age sludge, soil, and sewage sludge-amended soils. Pobieranie miedzi przez różne gatunki roślin

W związku z tym w swojej pracy autor konsekwentnie posługuje się kategorią komunikacji międzykulturowej, zwracając przy tym uwagę, że akcentuje ona interakcje (grup,

przedstawia średnie wartości cech linii wsobnych kukurydzy oraz indeksy selekcyjne specyficzny (własny) „I S ” oraz ogólny ,,I OG ”.. Za najlepszą miarę oceny linii