Marek Żmudziński
Wolność w nauce i jej konsekwencje
etyczne
Studia Elbląskie 8, 181-187
2007
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski, Olsztyn
WOLNOŚĆ W NAUCE I JEJ KONSEKWENCJE ETYCZNE
M inima cura si maxima vis, czyli bacz na szczegóły, jeśli do w ielkich rzeczy
dążysz, to m aksym a założonej w 1603 roku przez księcia Federico C esi, pod p atronatem papieża K lem ensa VIII, Papieskiej A kadem ii N auk. D la jej założyciela nauka, w rozum ieniu m atem atycznego przyrodoznaw stw a, była m odlitw ą, w której czło w iek o dkryw a i zdobyw a now y św iat, a zarazem prosi B oga, aby pokazał mu, ja k z niego dobrze korzystać. Z aw arta je st tu intuicja, która określa dynam izm poznaw czy człow ieka, ale w skazuje jednocześnie, że naukow y sukces m a swój dalszy ciąg zdarzeń o charakterze prakseologicznym , w którym m oże pojaw ić się kategoria dobra lub zła i ich w yboru.
T aki kierunek m yślenia, zw iazany z w olnością człow ieka i je g o odp o w ied zial nością, m usi być brany pod uw agę rów nież dziś, gdyż nauka, jak o p o dstaw ow a form a kultury, w yw iera coraz w iększy w pływ na całokształt życia ludzkiego w je g o w ym iarze indyw idualnym i społecznym . N ie m ogą więc dziw ić nikogo liczne k ontrow ersje, których przedm iotem są gw ałtow ne dyskusje z zakresu w olności naukow ej. Jedni przyznają ludziom nauki praw o nieograniczonej autonom ii, inni sugerują m ożliw ość czy naw et konieczność jej lim itacji1. Jest to zw iązane z cało ściow ą w izją kultury i przyszłości człow ieka. Jak w skazuje G eorg W eigel, ludzkość m a dziś do w yboru trzy w ielkie koncepcje swej przyszłości, oparte na globalnych podstaw ach: utylitarną, czyli pragm atyczną w izją św ieckiej części Z achodu; anty- p lu ralisty czn ą w izją upolitycznionego islam u; oraz społeczną doktrynę K ościoła k ato lick ieg o 2. K ażda z tych koncepcji w yznacza też m iejsce ogólnie pojętej nauce i jej w olności. N iniejsza w ypow iedź je st prezentacją dzisiejszej św iadom ości K ościoła, którą ukształtow ało w ostatnich dziesiątkach lat nauczanie Jana P aw ła II.
W iodącym je st tu paradygm at, że to kultura, a nie polityka czy ekonom ia, je st najw iększym m otorem historii. C złow iek zaś, jak o spraw ca i tw órca kultury, je st jej je d y n y m ontycznym podm iotem oraz jedynym w łaściw ym jej przedm iotem i ce
lem , bow iem kultura je st tym, przez co człow iek ja k o człow iek staje się bardziej czło w ie k iem 3, a to czym je st znaczy więcej niż ilość posiadanych czy w y
1 S. K o w a l c z y k , W olność nauki a etos, „Forum A kadem ickie” nr 6, 2000. 2 G. W e i g e 1, Z w ia rą ku wolności, „R zeczpospolita” (Dodatek) 4.04.2005.
3 J a n P a w e ł II, W imię p rzyszło śc i kultury'. P rzem ów ienie w UN ESCO — 2 czerw ca 1980, 2: J a n P a w e ł II, W iara i kultura. Dokumenty, przem ów ien ia, homilie, red. M. Radwan i inni, Rzym - Lublin 1988, s. 5 4 -5 5 .
182 KS. M AREK ŻM UDZIŃSKI
produkow anych przez niego dóbr4. Istotny je st tu postulat pełnej w olności całej kultury, w tym i działalności naukow ej, bow iem jed y n ie w w olności zachow uje ona sw oją g odność5. M ając na uw adze złożoność i w ieloaspektow ość problem u w o ln o ści nauki, Ks. Stanisław K ow alczyk form ułuje trzy zasadnicze postulaty na płaszczyznę personalizm u chrześcijańskiego, odw ołując się do kategorii godności osobow ej człow ieka i z zw iązanych z nią fundam entalnych praw :
— nauka w ym aga w olności zew nętrznospołecznej zagw arantow anej praw em , — n auka m oże się rozw ijać jed y n ie w klim acie w olności w ew nątrzm oralnej uczonego,
— dobro osoby ludzkiej i dobro w spólne społeczeństw a w ym agają n ie je d n o krotnie praw nych ograniczeń w olności badań naukow ych6.
Fundam entalnym postulatem je st więc strukturalna, zew nętrzna wolność n auko w ca i instytucji naukow ych, zabezpieczona na płaszczyźnie praw nej. K ościół nie jest w tym w ypadku podm iotem spraw czym , którym jest w tym w ypadku państw o. Ale głos K ościoła je st w tej spraw ie bardzo czytelny i współbrzm i zgodnie z m iędzy narodow ym i deklaracjam i praw człow ieka. Powszechna D eklaracja Praw Człowieka z 10 grudnia 1948 roku w artykule 27 stwierdza: „K ażdy człow iek m a praw o do sw obodnego uczestnictw a w życiu kulturalnym społeczeństw a, do korzystania ze sztuki, do uczestnictw a w postępie nauki i korzystania z jeg o dobrodziejstw ” . Sobór W atykański II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w św iecie współczesnym zaś wskazuje: „W obec tego, że kultura w ypływ a bezpośrednio z natury rozum nej i społecznej człow ieka, potrzebuje ona nieustannie dla sw go rozw oju należytej w olności oraz praw ow itej m ożności sam odzielnego działania w edług w łasnych zasad. Słusznym więc praw em dom aga się ona pow ażania i cieszy się pew ną nietykalnością, oczyw iście przy zachow aniu praw osoby ludzkiej i wspólnoty, czy to partykularnej, czy uniw ersalnej, w granicach dobra wspólnego. A probata w olności nauki i kultury je st pełna, a jedynym jej ograniczeniem pow inno być dobro osoby i w spólne dobro społeczności (uniw ersytetu, narodu, państw a, ludzkości)”7.
K ościół broni więc zdecydow anie postulatu w olności badań naukow ych, choć niejednokrotnie i dziś kojarzony je st z instytucją, która tę w olność ogranicza. Pow odem zaś tego m iałby być konflikt w iedzy naukow ej z praw dam i w iary. Z w iązane je st to z historycznym obciążeniem napięć m iędzy przedstaw icielam i K ościoła i ludźm i nauki. Sztandarow ym przykładem je st tu potępienie K op ern ik a czy G alileusza. N ależy podkreślić, że K ościół w spom ina to — nauczaniem ostatniego soboru8, czy ustam i Jana Paw ła II9 — z ubolew aniem . C hoć trudno też
4 J a n P a w e ł II, O d w as za leży p rz y s zło ść dru giej ew an gelizacji. P rzem ó w ien ie do
in telektu alistów i p rzed sta w ic ie li św ia ta uniw ersyteckiego Kam erunu 13 sierp n ia 1985, w: J a n
P a w e ł II, W iara i kultura..., s. 325.
5 J a n P a w e ł II, M ą d ro ść i etyka — gran ice nauki. P rzem ów ienie do członków P a p iesk iej
A kadem ii Nauk. Rzym 29 paźd ziern ik a 1986, w: J a n P a w e ł II, W iara..., s. 378.
6 S. K o w a l c z y k , W olność nauki a etos, „Forum A kadem ickie” nr 6, 2000. 7 KDK 59.
x Dokum ent soborow y, wskazując w przypisie dzieło P. P a s c h i n i e g o , Vita e o p e re di
G a lileo G alilei, stwierdza: „Należy zatem ubolew ać nad niektórymi postawam i intelektualnym i,
jakich ze w zględ u na nie dość jasne rozum ienie słusznej autonomii nauki nie brakowało niegdyś także wśród chrześcijan, aktóre pow odow ały w rezultacie spory i kontrowersje i doprow adziły u m ysły w ielu do wniosku, iż wiara i nauka są sobie w zajem nie przeciw staw ne” ; KDK 36.
w skazać złą w olę przedstaw icieli K ościoła tam tej epoki, a jed y n ie ich apologetycz- ny i defensyw ny w ysiłek zw iązany z głoszeniem praw d objaw ionych przez B oga i ich obroną w obec w ątpliw ych, ja k się w tedy w ydaw ało koncepcji pozn an ia em pirycznego. Jan Paw eł II stw ierdza w yraźnie, że napięcia te zostały ju ż p rzezw yciężone dzięki przekonyw ującej sile nauki, ale też dzięki w ysiłkow i naukow ej teologii, która pogłębiła zrozum ienie w iary i uw olniła je od tego, co w iąże się je d y n ie z określoną epoką i jej w łaściw ą w izją św iata. A chodzi tu w istocie o o d d zielenie porządków poznania w iary i ro z u m u 10. Paradoksalnie zaś to ju ż G alileusz w ypracow ał m etodologię „now ej n au k i” , w skazując, że praw dy em piryczne nie w ykluczają i nie są w rzeczyw istej sprzeczności z praw dam i w iary, gdyż obydw ie w yw o d zą się z tego sam ego Ź ródła i należy je rozpatryw ać w odniesieniu do pierw szej Praw dy. U stam i Papieża m ożna stw ierdzić w ięc, że choć K ościół potrzebow ał długiego czasu, by pogodzić się z tym i poglądam i, to dziś nie stanow i to żadnego p ro b lem u 11.
N ie m ożna je d n a k nie zauw ażać obecnego dziś, głów nie na płaszczyźnie psychologicznej, ja k o tło czy klim at kulturow y, sw oistego dogm atyzm u p rzed staw icieli nauk przyrodniczych i absolutyzow ania postaw y scjentystycznej, nazy wanej przez T eilh ard a de C hardina religią n a u k i12. P ostaw a ta zaś kw estionuje w szystko, co zw iązane je st z ze św iatopoglądem teistycznym , apodyktycznie uznając go za nienaukow y, zakładając jed nocześnie chroniczny antagonizm p o m ię dzy w iedzą nau k o w ą a w ia rą 13. O słuszności zaś takiej postaw y m iałby św iadczyć ogrom ny postęp w iedzy i zdobycze technologiczne, które w pływ aja radykalnie na przem iany cyw ilizacyjne. O czyw istym jest bow iem fakt, że w następstw ie zd o b y czy nauki w arunki życia człow ieka zm ieniły się w stopniu niesłychanym i znacznie się popraw iły. P ostęp poznania naukow ego stał się m otorem ogólnego postępu kulturalnego. I choć tradycyjne kultury uległy radÿkalnem u zachw ianiu w skutek chociażby now ych form kom unikacji społecznej, produkcji i planow ania sp o łecz nego, to jed n ak w pew nym m om encie w ydało się w ręcz, że techniczne p rzek ształ canie św iata je st celem i sensem n a u k i14.
Przez stopniow e odkryw anie praw i zasobów przyrody w iedza i technologia ukazały się oczom człow ieka ja k o nośniki olbrzym iej nadziei i roszczeń w ręcz
9 „W ielu dostrzega centrum tych problemów w e wzajem nej relacji między K ościołem a now oczesnym przyrodoznawstem i odczuw a w ciąż je szcze ciężar znanych konfliktów , których źródłem była ingerencja instancji kościelnych w proces postępu poznania naukow ego. K ościół wspom ina o tym z ubolew aniem , w iem y bow iem dzisiaj o błędach i niedostatkach takich m etod”; J a n P a w e ł II, W ięź m yślenia nau kow ego z w iarą warunkiem poszu kiw an ia praw dy. P rzem ó w ie
nie do nau kow ców i stu den tów — K olonia 15 listo p a d a 1980, w: J a n P a w e ł II, W iara i kultura,
s. 77.
" ' J a n P a w e ł II, W ięź m yślenia naukow ego z w ia rą warunkiem p oszu kiw an ia pra w d y.
P rzem ów ien ie d o n au kow ców i stu den tów — K olonia 15 listo p a d a 1980, w: J a n P a w e ł II, W iara i kultura..., s. 77.
11 J a n P a w e ł l l , M ą d ro ść i etyka — gran ice nauki. P rzem ów ien ie do członków P a p iesk iej
A kadem ii Nauk. Rzym 2 9 pa źd ziern ik a 1986, w: J a n P a w e ł II, W iara..., s. 379.
12 P. T e i l h a r d d e C h a r d i n , W ybór pism , W arszawa 1965, s. 2 1 5 -2 1 7 .
13 S. K o w a l c z y k , P o d sta w y św iatopoglądu chrześcijańskiego, W rocław 1986, s. 351. 14 J a n P a w e ł II, Wolność, w spółdziałanie, uniw ersalność, służba czło w iek o w i — w aru n
kam i p ra w d z iw eg o rozw oju kultury. P rzem ów ienie do nau kow ców i p rz ed s ta w ic ie li św ia ta u n iw ersyteckiego — M a d ryt 3 listo p a d a 1982, w: J a n P a w e ł II, W iara i kultura..., s. 180.
184 KS. M AREK ŻM UDZIŃSKI
prom etejskich, obiecujących dostarczenie odpow iedzi na w szystkie ludzkie pyta nia. W obliczu najrozm aitszych potrzeb, które daw niej kierow ały bezradność człow ieka spontanicznie ku Bogu, teraz ludzka pom ysłow ość i w ynalazczość, zaoferow ały sw e zdolności transform acyjne w m edycynie, agronom ii, socjologii, ekonom ii, aż po dziedziny psychiki i zachow ań człow ieka. „C zego nie m ożem y je szcze osiągnąć dzisiaj, osiągniem y ju tro ” brzm i nieco przerysow ane, ale ukryte przekonanie w ielu w spółczesnych ludzi nauki, ja k tw ierdzi B one E douard, ilust rując to przekonanie np. sekw encjam i z film u Zakazane w ulkany15.
T ym czasem okazało się, że postęp cyw ilizacyjny nie zaw sze je st nośnikiem ow ej nadziei. Istnieją bow iem następstw a niezam ierzone i nieprzew idziane, które m ogą być niebezpieczne i zgubne. Z agrożenie nuklearne, degradacja środow iska, eksplozja dem ograficzna, bezrobocie strukturalne, problem y m edyczne, klęska głodu są tego egzem plifikacją. B udzą się w ięc pow ażne w ątpliw ości, czy postęp zaw sze i w całości służy człow iekow i. Paradoksalnie w ątpliw ości te zw racaja się przeciw ko technicznie pojm ow anej nauce. Jej sens, jej celow ość, jej ludzkie znaczenie stają się problem atyczne. Pytanie rozlegające się dziś, m ocno nasycone lękiem brzm i: „C o chcecie zrobić dla nas z całą tą w aszą n a u k ą?” 16. Jan P aw eł II, m ając św iadom ość takiej sytuacji, stw ierdza, że je st to spow odow ane być m oże utraconą rów now agą rozw oju technologicznego w obec innych w ym iarów kultury. Papież w skazuje na istniejące w ciąż trzy pokusy, w ynikające z tej nierów now agi:
— traktow ania rozw oju technologicznego jak o celu sam ego w sobie. C hodzi tu o taki typ rozw oju, którego jed y n ą norm ą je st jeg o w łasny i stały rozw ój; rozw ój który narzuca człow iekow i konieczność realizacji sw oich rosnących ciągle m oż liw ości, jak b y było obow iązkiem zaw sze robić to, co je s t w danej chw ili technologicznie m ożliw e,
— stosow anie w obec rozw oju technologicznego kryterium pożytku ek o n o m icz nego, zgodnie z logiką zysku lub nieustannej ekspansji ekonom icznej, co przynosi korzyści nielicznym , pozostaw iając innych w ubóstw ie, bez brania pod uw agę praw dziw ego dobra w spólnego ludzkości,
— pokusa posłużenia się rozw ojem technologicznym dla zdobycia w ładzy lub jej utrzym ania, ja k to się dzieje, gdy się go używ a do celów m ilitarnych i kiedy się
15 O w a ilustracja zaczyna się on od kilku w ym ow nych sekwencji: W ezu w iusz i Etna w stanie aktyw ności na początku naszego wieku. M ieszkańcy Neapolu i Katanii udają się do sw ych k ościołów , w poszukiwaniu figur Madonny i św iętych; niosąc je na ramionach, idą na spotkanie potoków lawy, w nadziei zażegnania katastrofy. Następnie obraz z w yspy Jawy: tam z kolei wulkan Merapi pomrukuje i grozi chmurami dymu i w yrzuceniem gradu kamieni. I znowu — w g eście podobnym do gestu chrześcijańskich w ieśniaków W łoch i S ycylii, przerażonych nadciągającym kataklizmem i próbujących go zażegnać: mnisi buddyjscy przemierzają równiny Bandungu, potrząsają młynkami do modlitwy i składają statuę Buddy u stóp szalejącego monstrum... Ta sama b ezsilność bezradnych tłum ów ludzi, te sam e supliki i kołatanie do niebios. A le oto trzecia sekwencja: ta nie wym aga komentarzy, ale za to jest pełna g łęb ok iego sensu. W Norte C hico, w chilijskim parku Lauca, obudził się wulkan w m asyw ie Aconcagua. I oto na rów ninie, wzdłuż pasa kilom etrowej szerokości, staje w jednym szeregu dw ieście buldożerów , które w pewnym m om encie ruszają do ataku na bezbrzeżne morze wrzącej lawy, spływ ającej po stoku góry. Zatrzymują ją. Zmuszają niszczycielsk ie masy do pozostania na miejscu. Za pow stałym w ten sposób murem, bezpieczni w sw ych nietkniętych lawą w ioskach, ludzie kontynuują pracę na polu; B. E d o u a r d , Bóg, niepotrzebna hipoteza?, Kraków 2004.
ludźm i m anipuluje, aby nad nimi panow ać (np. określa się że w skali św iatow ej m niej więcej p o ło w a naukow ców pracuje dla ogólnie określonych celów m ilitar nych; ekw ipunek je d n e g o żołnierza kosztuje w ielokrotnie w ięcej, aniżeli w ykształ cenie dziecka).
Papież nie m a w ątpliw ości, że ta sw oista w iara w postęp m a sw oje granice, a naw et p rzeżyw a sw ój kryzys. Jest to zw iązane z uw ikłaniem nauki ze sferą polityki i ekonom ii i jej redukcji do w ym iaru czysto funkcjonalistycznego, w którym potrzeby gospodarcze czy potrzeby ekonom iczne stają się jed y n y m m otyw em rozw oju (82). N ie znaczy to oczyw iście, że nauka m a być oddzielona zasadniczo od praxis, ale form ułow any je st postulat — by nauka m ogła o d działyw ać na praktykę, m usi być najpierw określona przez praw dę, otw arta ku praw dzie, bez której gubi się w istocie sens nauki (83).
N ależy więc stw ierdzić, że K ościół m a św iadom ość, iż daw ni bojow nicy now ożytnej nauki, którzy w alczyli z nim pod hasłam i rozum u, w olności i postępu m ają i dziś sw oich zw olenników , ale też w obliczu zagrożeń, ja k ie stw arza now oczesna technologia i lęku, w jak im egzystuje też św iat, w skazuje na naras tający kryzys sensu nauki, jej w ierzytelności i jej różnorodnych ograniczeń, a naw et na kryzys podstaw o w eg o zorientow ania całej w spółczesnej kultury naukow ej.
Dziś ta scjentystyczna postaw a w iary w nieograniczony postęp w ydaje się w ygasa naw et w społeczności naukow ców , wobec niem ożności odpow iedzi na palące pytania człow ieka: o szczęście, o sens, oraz o duchow ą orientację, człow ieka nastaw ionego w ciąż na dziedzinę wartości i norm . W ielu zdaje sobie spraw ę, że jeśli zostanie zaw iedzione pow szechne zaufanie do nauki, czy w ręcz przerodzi się w e w rogość w stosunku do nauki, to w tę pustkę łatw ą w kraczają różnego rodzaju ideologie, prezentujące się jak o „naukow e” , a sw oją siłę przekonyw ania za w dzięczają narastającej potrzebie odpow iedzi na sform ułow ane wyżej pytania i pragnienia. W takim zaś klim acie w olność nauki staje się jed y n ie jej nam iastką.
Paradoksalnie też, w klim acie ow ego sceptycyzm u K ościół nie zachęca bynaj m niej do pow ściągliw ości, ale do odw agi i zdecydow ania. Papież w skazuje, że nie m a pow odu unikać praw dy i jej się bać. Praw da i w szystko, co je st praw dziw e, je st w ielkim dobrem , ku którem u pow inniśm y się zw racać z m iłością i radością (80), D odać m ożna, że nauka, w olna i poddana tylko praw dzie, nie da się dopasow ać do m odelu funkcjonalistycznego, ani żadnego innego, który zaw ężałby rozum ienie naukow ej racjonalności. W analizow anym pow yżej, zew nętrznym w ym iarem w olności nauki, K ościół w ystępuje dziś w yraźnie w jej obronie, a broni m.in.:
— rozum u i nauki, przyznając jej zdolność do poznania praw dy, zdolność, która uw ierzytelnia ją ja k o działanie ludzkie,
— w olności nauki, dzięki której zachow uje ona sw oją godność ja k o osobow e dobro człow ieka,
— postępu w służbie ludzkości, którego potrzeba, by zabezpieczyć jej istnienie i godność (83).
Papież w skazuje na jeszcze jeden paradoks — w m iarę postępu w iedzy na św iecie człow iek coraz bardziej musi na gruncie postępu cyw ilizacji scjentystycz- no-technicznych bronić praw dy o sobie sam ym . C złow iek w imię tej praw dy o sobie sam ym m usi przeciw staw ić się podw ójnej pokusie: pokusie uczynienia praw dy o sobie poddanej swej w olności oraz pokusie uczynienia siebie poddanym
186
KS. M AREK ŻM UDZIŃSKIśw iatu rzeczy, czyli m usi oprzeć się pokusie sam oubóstw ienia, ja k i p o k u sie sam ourzeczyw istnienia. W edług w yrażenia średniow iecznego autora: P ositus est in
m edio homo: пес bestia — пес deus! C złow iek je st bow iem od zaw sze rozdarty
p o k u są p oddania praw dy o sobie w ładzy swej woli i um ieszczenia się przez to „p oza dobrem i złem ” , kuszony jest iluzją, że praw dę o dobru i złu pozna d o p iero w tedy, gdy sam będzie o niej decydow ał (423).
W ytyczną, która m oże być drogow skazem om ijającym ów problem , stanow i w skazyw any przez Jana Paw ła II trójczłon: nauka — technika — sum ienie (29). N ieuchronnie pojaw ia się więc w ym iar etyczny nauki, a w istocie m oralny zm ysł człow ieka, który tę naukę upraw ia. Jeśli więc praw dą jest, że w olność zew nętrzno- -jurydyczna je st praw em ludzi nauki i zarazem obow iązkiem państw a, to k onieczne je s t m ów ienie o potrzebie w olności w ew nątrzm oralnej ludzi pracujących naukow o. T ego typu w olność, to nic innego, ja k św iadom ość m oralnych w artości i zw ią z a nych z tym faktem etycznych zobow iązań. Praca naukow a nie m oże w ięc być oceniana ja k o etycznie neutralna, a więc pozostająca — m ów iąc je sz c z e raz języ k iem N ietzschego — poza dobrem i złem.
M ożna stw ierdzić, że nauka i jej zastosow anie techniczne m ogą zadość czynić potrzebom pow ierzchow nym czy w ręcz podejrzanym oraz m niej czy bardziej brudnym postulatom ekonom ii. M ogą służyć zaspokajaniu potrzeb sp o łeczeń stw a konsum pcyjnego, m ogą budzić chciw ość i zapokajać żądzę w ładzy. Ale m o g ą też w ychodzić naprzeciw uzasadnionym w ym ogom m oralnym i zaspokajać potrzeby istotne i pierw szoplanow e człow ieka. Jednak te w ybory nie należą do dom eny nauki ja k o takiej, lecz do ludzi, którzy tę naukę realizują i jej skutki w p ro w ad zają w życie. W sam ym więc sercu problem atyki dzisiejszego św iata obok nauki, zw iązanej z porządkiem poznania i usystem atyzow anej w iedzy o faktach i z ja w is kach, należy postaw ić m ądrość, ja k o rozw agę i opanow anie. Jeśli w ięc nauka zapew nia niew ątpliw e panow anie nad przyrodą, m aterią i sam ym człow iekiem , to m ądrość m iałaby stanow ić rękojm ię panow ania nad tym panow aniem '1.
D la Jana Paw ła II je st jasn e, że poszukiw anie praw dy w iąże się z w ielk ą godn o ścią i w ieloraką odpow iedzialnością. U czony pom aga w p rzekazyw aniu w iedzy zgrom adzonej przez rodzaj ludzki za cenę w ytężonych, dających saty sfa k cję, ale nieraz niosących rozczarow anie badań. N aucza on i przekazuje praw dę, przyczyniając się tym sam ym do um ocnienia w artości społecznych. O d p o w ie d zial ność ludzi nauki polega na pow iązaniu praw dy z postępow aniem ludzi. W zw iązku z tym m usi przyczyniać się do budow ania społeczeństw a broniącego praw c z ło w ie ka, społeczeństw a chroniącego sw ych słabszych członków , zw łaszcza osoby stersze, niepełnospraw ne i nie narodzone; społeczeństw a, które popiera rozw ój rodziny, uznaje godność należną m ałżeństw u i szanuje je g o potom stw o, czyli ogólnie przyczyniać się do budow y bardziej ludzkiego społeczeństw a (389). M ożna w ięc w tym kontekście m ów ić w yraźnie o pow ołaniu naukow ca i je g o szczególnej m isji w społeczeństw ie.
A utonom ia nauki, w tym także uczelni w yższych i w szelkich instytucji uniw ersyteckich je st w eryfikacją istnienia w olności życia społecznego. D latego społeczeństw o obyw atelskie pow inno respektow ać i strzec w olności nauki. Jed y n ą
podstaw ą ograniczenia tej w olności jest ochrona podm iotow ości i godności ludzkiej osoby. M ając w ięc na uw adze poznaw anie praw dy i dobro człow ieka w szelka d ziałalność naukow a m a ja sn o w ytyczony cel, który tym łatw iej osiąga opierając się na sum ieniu i zw iązanym i z nim praw am i m oralnym i.
D la każdego naukow ca w ażne m ogą okazać się słow a w ypow iedziane w staro żytności greckiej „A m icus Plato, sed m agis am ica veritas” — „Platon je st mi p rzyjacielem , lecz w iększą przyjaciółką je st mi praw da” w ypow iedziane przez A rystotelesa oraz nieco późniejsze ju ż ze starożytności chrześcijańskiej od św. A ugustyna: K ochaj i czyń co chcesz. Ale dodajm y jeszcze ze w spółczesności kom entarz H enri de Lubaca: „K ochaj i czyń co, chcesz, ... L ecz nie uznaj nazbyt szybko, że w iesz, co to kochać” .
LA ’L IB E R T A ’ SCIENTYFICA E LE SUE CONSEGUENTZE ETICHE SOMMARIO
La sc ien za fa una parte im portante d ella cultura um ana. C o m e tale ha b iso g n o di trovare uno sp a zio n ecessa rio di liberta’ . S en za la lib erta’ esteriore ed interiore la sc ien za p raticam ente non esiste . Per uno scien zia to e ’ m olto im portante di avere propria au ton om ia, uno sp a zio d o v e potrebbe sv o lg ere la sua attività’ . Il tem a d e lla resp o n sa b ilità ’ d egli scien zia ti trova il su o posto n e ll’in segn am eto di G iovan ni P aolo II. Lui so tto lin ea i due fattori im portanti per il problem a d ella liberta’ scien tifica: la resp o n sa b ilità ’ person ale d ello sc ien zia to e il bene co m m u n e. S e c o n d o G iovan ni P aolo II tra la sc ie n za c o m e tale e la s c ien za r elig io sa non esiste nessun con flitto.