• Nie Znaleziono Wyników

Wskazówki do historii pojęcia wyobraźni

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wskazówki do historii pojęcia wyobraźni"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Jean Starobinski

Wskazówki do historii pojęcia

wyobraźni

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/4, 217-232

1972

(2)

J E A N ST A R O B IN SK I

W SKAZÓW KI DO H IST O R II PO JĘ C IA W YOBRAŹNI

W yobraźnia literack a je s t jed y n ie szczególnym rozw inięciem spraw ­ ności o w iele ogólniejszej, nieodłącznej od samego działania świadomości.

Z agadnienie wchodzi pod w zględem fo rm alnym w zakres kom petencji filozofów i psychologów : teo ria lite ra tu ry — podobnie jak w w ielu inn ych sy tu a c jac h — odw ołuje się tu do pojęcia stw orzonego poza w łaściw ą dzie­

d zin ą twórczości literackiej i w ykraczającego sw ym znaczeniem poza jej pole. Jeśli term inow i tem u b ra k je s t w yraźnej odrębności i w ym aga on dokładniejszego określenia, nie sposób m u odmówić przynajm niej zalety oznaczania tego, co łączy a k t p isan ia z podstaw ow ym i przesłankam i doli człow ieczej: pom aga on u stalić konieczną w ięź m iędzy najogólniejszą teo­

r ią świadomości a te o rią lite ra tu ry .

W yobraźnia — przen ik ająca sam o postrzeżenie 1, uczestnicząca w ope­

racjach p a m ię c i2, o tw ierająca w okół nas horyzonty tego, co możliwe,

[Jean S t a r o b i n s k i (ur. 1920) — szw a jca rsk i historyk literatu ry i eseista, jed en z głó w n y ch rep rezen ta n tó w k ry ty k i tem atyczn ej.

W ażniejsze prace: J ea n J a cq u es R o u ssea u : la tra n sp a ren ce e t V obstacle (1957);

L 'O eil v iv a n t (1961); L ’O eil v iv a n t II. L a r e la tio n c ritiq u e (1970) oraz w ie le esejów p u b lik o w a n y ch w czasopism ach.

Studium Jalon s p o u r u n e h is to ire d u co n c e p t d ’im a g in a tio n tłu m aczym y na pod­

sta w ie tek stu w L ’o e il v iv a n t II (P aris 1970, s. 173— 195). P oprzednio ukazało się ono w nieco in n ej w e r sji pt. Im a g in a tio n w k sięd ze zbiorow ej A c te s du IV e C on grès d e l’A sso c ia tio n d e L itté r a tu r e C o m p a ré e pod red. F. J о s t a, La H aye—

P aris 1966, s. 952— 963.]

1 I. K a n t . W yob raźn ia jest „ n iezb ęd n y m elem en tem [n o tw e n d ig e r In g re d ie n t]

sam ego postrzeżenia. „W najb ard ziej śc isły m p ostrzeżen iu w yob raźn ia ciągle krąży;

n ieu sta n n ie się p o ja w ia i szybko zo sta je w y e lim in o w a n a ”. ( A l a i n , É lém en ts de p h ilo so p h ie, 1941, s. 54).

2 „Die U m fo rm u n g d e r B ild e r u n d b ild lic h e n Z u sa m m en h ä n g e, w ie sie * in d em E rin n ern s ta ttfin d e t, is t in d e s n u r d e r e in fa c h ste u n d d a ru m a m m e is te n u n te r ­ ric h te n d e F all d e r B ild u n g sp ro ze sse , w e lc h e d ie P h a n ta sie c h a ra k te ris ie re n ”. [Prze­

k szta łca n ie obrazów i z w ią zk ó w ob razow ych , ja k ie dokonuje się w przypom inaniu, jest jedn ak że tylko n ajp rostszym i d la teg o najbardziej pou czającym przypadkiem procesów k ształtow an ia, ja k ie ch arak teryzu ją fantazję.] (W. D i 1 1 h e y, D as E rleb n is u n d die D ichtung, 1961, s. 183).

(3)

kierująca projektem , nadzieją, obawą, przypuszczeniam i — jest czymś znacznie więcej niż zdolnością ew okow ania obrazów, k tóre pom nażałyby św iat naszych bezpośrednich postrzeżeń: jest to um iejętność oddalania się, pozw alająca nam przed staw ić sobie rzeczy odległe i w yprzedzać ota­

czającą nas rzeczywistość. S tąd ta dwuznaczność, z k tó rą wszędzie b ę­

dziem y się spotykać: w y ob raźn ia sw ym antycypow aniem i przew idyw a­

niem służy działaniu, zary so w u je przed nam i kształt tego, co m ożliwe do urzeczyw istnienia, zanim to zostanie urzeczyw istnione. W ty m pierw szym znaczeniu w yobraźnia w spółpracuje z ,,fu n k cją realności”, poniew aż nasze przystosow anie się do św iata w ym aga, abyśm y w yszli poza chw ilę obecną, abyśm y przekroczyli dane św iata bezpośredniego celem m yślowego opa­

now ania przyszłości, k tó ra u k azu je się początkowo w sposób niew yraźny.

Lecz odw racając się od św iata oczywistego, jak i chw ila obecna zakreśla wokół nas, świadomość w yo brażająca [conscience im aginante] może rów ­ nież zdystansow ać się i rzu to w ać sw oje zm yślenia w k ierunk u , w którym nie m usi b rać pod uw agę m ożliw ej zbieżności ze zdarzeniem : w ty m d ru ­ gim znaczeniu jest ona fikcją, grą lu b m arzeniem , m niej lub bardziej dow olnym błędem , czystą fascynacją. Nie tylko nie w spom aga ona „ fu n k ­ cji realności”, lecz także odciąża nasze życie, przenosząc je w k rain ę „ fa n ­ tazm atów ”. Tak więc p rzyczynia się kolejno do poszerzenia naszego p ra k ­ tycznego panow ania nad rzeczyw istością czy też do zerw ania łączących nas z nią więzów. Ale sp raw ę k om plikuje jeszcze to, że nic nie zapew nia powodzenia w yobraźni a n ty c y p u jąc e j: grozi jej ciągle ryzyko, że nie uzyska oczekiwanego potw ierd zen ia i stw orzy jedynie próżny obraz n a ­ szej nadziei. Trzeba n a to m ia st przyznać że najb ardziej w y b u jała w y ­ obraźnia zachow uje zawsze p ew n ą w łasną r z e c z y w i s t o ś ć — tę w łaś­

nie, do k tó rej m ogą odw oływ ać się w szystkie czynniki psychiczne. Je st ona faktem w śród faktów . Jeśli zawsze w życiu p raktyczn y m w y stęp u je w sposób konieczny w yobrażenie rzeczywistości, to w najw iększym chaosie obrazów trw ać m usi rzeczyw istość w yobrażenia 3.

Bez tru d u m ożna się przekonać, że cała lite ra tu ra p iękn a może być

3 N a tem at P h a n ta sie por. u w a g i K arla J a s p e r s a, W: P h ilo so p h ie, t. 2, 1956, s. 282—284: „P h an tasie is t d ie p o s i t i v e B e d i n g u n g f ü r d i e V e r w i r ­ k l i c h u n g d e r E x i s t e n z {...). D urch d ie G efa h r d e r u n v e rb in d lic h e n Iso lieru n g is t P h a n ta sie als a b so lu te s B e w u s sts e in z w e i d e u t i g ; sie k a n n tie fs te O ffe n ­ barung u n d zu n ic h tm a c h e n d e T äu sch u n g se in ”. [Fantazja jest p o z y t y w n y m w a ­ r u n k i e m u r z e c z y w i s t n i e n i a e g z y s t e n c j i (...) W skutek n ieb ezp ieczeń ­ stw a nieob ow iązu jącej izo la cji fa n ta zja jako św iad om ość ab solu tn a jest d w u z n a c z ­ n a ; m oże być ona n a jg łęb szy m o b ja w ien iem i n iw eczą cą złudą.] P o ży teczn e b ęd zie zapoznanie się z pracą H ansa К u n z a, D ie a n th ro p o lo g isch e B e d eu tu n g d e r P h a n ­ tasie, vol. 2 („Studia P h iliso p h ica ”, suppl. 3), B ale 1946.

(4)

przykładem aktyw ności w y o b ra ź n i4. W ta k rozległym znaczeniu pojęcie w yobraźni będzie mieć tylk o w artość ogólną, określać będzie odw oływ anie się do znaku językow ego (słuchowego lu b w izualnego) i do m yślnego przed­

staw ienia, użyty ch bez odniesienia w p ro st do rzeczywistości em pirycznej, lecz jedyn ie w celu doznania estetycznej przyjem ności.

Dokonam y jed n ak k ilk u uściślających podziałów : w yelim inujem y w y ­ obraźnię „ b ie rn ą ”, w yobraźnię „ re p ro d u k c y jn ą ” ; książka nie jest w ytw o­

rem w yobraźni „zarysow anej” [ébauchée], w ejdziem y więc do królestw a w yobraźni t w ó r c z e j , „w yobraźni u trw a lo n e j” [Vim agination fix é e j (Ribot) 5. To jeszcze nie w ystarcza. A by term in ten zyskał w artość opera­

ty w n ą w k ry ty ce literackiej, trz e b a w prow adzić nowe rozróżnienia w y ­ znaczające znaczenia węższe, zakreślające granice poszczególnych k ieru n ­ ków aktyw ności w yobrażeniow ej [activité im ageantej. U kazują się dziś stu d ia poświęcone opisom fantazji, „św iata w y o b raźni” czy też „w yobraźni m a te ria ln e j” p is a r z y 6; stu d ia te — zdaniem ich autorów — p ragn ą /w y ­ jaśnić ograniczony aspek t dzieł, określoną strefę twórczości literackiej;

są to przedsięw zięcia cząstkowe, k tóre zam ierzają w yodrębnić swój w łasny przedm iot spośród in ny ch k o n sty tu ty w n y c h elem entów dzieła. W edług ty ch k ry ty k ó w w yobraźnia rozw ija się w odrębnej dziedzinie: obraz, sym ­ bol, m it, sen lub m arzenie, zm ienne kom binacje prag nien ia i w rażenia.

B adają oni w yobrażenie podobnie jak geolodzy szukający cennego m ine­

rału nierów nom iernie rozm ieszczonego w ziem i — rzadkiego w jednym m iejscu, obfitego w innym . W edług nich w yobrażenie nie w spółrozw ija się w raz z postępem dzieła: jest jego kom ponentem . To podkreślenie w y ­ obrażenia je st jedynie wów czas m ożliwe, jeśli w yobraźni nada się zna­

czenie w ą s k i e odm ienne od znaczenia szerokiego; w ty m w ypadku jest ono po p rostu zdolnością przedstaw ienia, k tó rej ćwiczenie jest nieodzow­

nym (lecz niew ystarczającym ) w aru n k iem twórczości i w szelkiej przy­

jem ności estetycznej.

Pojęcie w yo b raźn i sw ym bogactw em i ekstensyw nością odsłania więc pole, na k tó re n aw et najb ardziej sp ra w n y obserw ator p atrzy nie bez za­

w ro tu głowy: nie m ożna bow iem przeprow adzić u ta rty c h klasyfikacji roz­

różniających w ykluczające się znaczenia. W yobraźnia w sensie szerokim i w yobraźnia w sensie zaw ężonym nie są przeciw staw ne: k o n ty n u u ją się.

B adania, k tó re podejm ują zagadnienie w yobraźni, ograniczając się do

4 J.-P. S a r t r e , W y o b ra że n ie . P rzek ład P. B e y l i n . W arszaw a 1970, s, 348:

„(...) przedm iot estety czn y jest k o n ty n u o w a n y i u jm o w a n y przez św iad om ość w y ­ obrażającą, która zakłada go jak o n ie r z e c z y w isty ”.

5 Th. R i b o t , E ssai su r l’im a g in a tio n c ré a tric e . P aris 1900.

e Spośród n a jśw ieższy ch stu d ió w od sy ła m y do prac J.-B . B arrère’a, J.-P . R ichar­

da, G. P ouleta, F. G erm aina i in. (o p isarzach fra n cu sk ich ).

(5)

jednego z ty ch dwóch krańcow ych aspektów , podlegają zawsze — w zało­

żeniu — rozszerzeniu. G dy S a r tr e 7 b ad a w yobrażenie, sta ra się opisać podstaw ow ą zdolność świadomości do o d r z e c z y w i s t n i a n i a s i ę^

w działaniu w yobrażeniow ym : ale teo ria S a rtre ’a je st nie bez w pły w u n a zrozum ienie lite ra tu ry i sym bolu. G dy G aston B achelard 8 zajm u je się w y ­ obraźnią, zw raca się k u uprzy w ilejow an ym chw ilom inw encji poetyckiej r

tw orzy on w ten sposób pew ną filozofię relacji ze św iatem , w k tó rej pano­

w anie poezji rozciąga się daleko poza granice „ lite ra tu ry ” .

W jak i sposób całe to zagadnienie zostało nam przekazane? P rzy stą­

pim y teraz do pobieżnego przed staw ien ia h isto rii pojęcia w yobraźni w jej pow iązaniu z litera tu rą .

Słowo cpavraena ( i jego łaciński odpow iednik imaginatio), oznaczające u P latona połączenie w rażenia i opinii, u A ry sto telesa — w ew n ętrzn e po­

ruszenie jako następstw o w rażenia, u stoików — samo w rażenie, oznacza aktyw ność skierow aną k u pozorow i rzeczy. Jak o spraw ność pośrednia m iędzy czuciem a m yśleniem , w yobraźnia (według ogólnie p rzyjętej teorii klasycznej) nie posiada ani oczywistości bezpośredniego w rażenia, ani logicznej spoistości rozum ow ania abstrakcyjnego. Je j dom eną jest to , c o s i ę w y d a j e [le paraître], a ni e t o, c o j e s t [l’être]. Je j pośred­

nia sy tuacja spraw ia, że nie je st ona ani efek ty w n ym p u n k tem w yjścia, ani uzasadnionym p u nk tem docelow ym : w tó rn a i pochodna w stosunku do w rażenia, jest ona w stępem dla aktyw ności inteligencji, k tó ra pow inna ją objąć sw ą kontrolą. To, co w yobrażone [Vimaginé], nie m a ontologicznej konsystencji postrzeżonego przedm iotu ani zw artości idealnej esencji: dla człowieka, k tó ry chce rozw ijać pełny zakres ludzkich możliwości, w yobraź­

nia jest przejściem , tym czasow ą operacją. Jeśli sztuka, ja k tw ierdzi Platon,, jest naśladow nictw em złudnych w yglądów cpavracr^aTOç), w y tw a ­ rza ona w tó rn ą złudę, obraz obrazu. Są jed n ak obrazy obrazów, które' pociągają za sobą przekonanie tego, k tó ry je k o n tem plu je: uw aża je on za praw dopodobne. W łaśnie dzięki «pavracita aktyw ność m im etyczna — pod kontrolą rozsądku, k tó ry rozstrzyga o praw dopodobieństw ie — może w y ­ tw orzyć obraz podobny do rzeczyw istości (ó fx o u o [jt,a )9. Czy trzeb a o ty m przypom inać? Zasadnicza dy skusja dotyczy w aru n k ó w skuteczności fiijr/)- ыс,, jej w artości etycznej, jej sensu w śród czynności ludzkich. P ojęcia

7 [J.-P. S a r t r e , W y o b ra że n ie , op. cit.]

8 G. B a c h e l a r d : L a P sy c h a n a ly se d u feu, P aris 1938; L ’Eau e t les R êves^

P aris 1942; L ’A ir e t les Songes, P aris 1943; L a T erre e t les R ê v e r ie s du rep o s, Paris.

1948; L a 1 T erre e t les R ê v e rie s d e la v o lo n té , P aris 1948; L a P o é tiq u e d e l’esp a ce, P aris 1957 ; L a P o é tiq u e d e la r ê v e r ie , P aris 1960.

9 S. H. B u t c h e r , A r is to tle ’s T h e o ry of P o e tr y an d F ine A r t, w yd. 4: 1Э07..

(6)

<paviroć<na czy «pavracrpia, czy ójmtcofza pozostają u k ry te, poniew aż m i m e s i s istn ieje tylko w sk u te k w yobraźni i dla n i e j 10. W łaśnie w sk u tek tego ko­

niecznego przym ierza sztuka ściąga n a siebie potępienie, k tó re spraw ia, że je st ona jed y n ie szkodliw ym uw odzicielskim czarem lub, w najlepszym w ypadku, błah ą igraszką. Ontologiczna słabość w yobrażenia ko m prom ituje sztukę i zam yka ją w dziedzinie n ieb y tu i kłam stw a.

Czy w y n ik a z tego, że tra d y c ja filozoficzna nakazuje odnosić się nie­

u fn ie do «pavracrioc ? Z agadnienie jest bardziej złożone, a kilka poniższych uw ag pom oże nam zdać sobie z tego spraw ę.

a. O dw ołanie się do w yobrażenia — to znaczy do obrazu lub do pozoru ja k ie g o ś działania rzeczyw istego albo praw dopodobnego — jest nieodzow ­

nym w aru n k iem k a t h a r s i s . Z jednej stro n y bowiem w yobrażenie z achow u je w łaściw ą rzeczyw istości zdolność do w zbudzania naszych n a ­

m iętności, w yw oływ ania rezonansu w głębiach naszego ciała; z drugiej strony, poniew aż przedstaw ione zdarzenie nie je s t realne, w zruszenie, które ono wzbudza, będzie mogło w yładow ać się w sposób czysty (z „czystą”

.stratą): stąd sk u tek oczyszczenia, k a t h a r s i s 11. Pojęcie w yobrażenia prow adzi w ięc nas do pojęcia „uw olnienia” — poprzez w y ł a d o w a n i e uczuć spow odow ane iluzją. Dołącza się do tego jeszcze fakt, że los przed­

staw iony, to znaczy rozw inięty w substan cji słowa i w yobrażenia, jest losem u j a r z m i o n y m .

10 D ok ład n e o m ó w ien ie teg o zagad n ien ia p rzed staw ia w yczerp u jące studium JVT. W. B u n d y , T he T h e o ry o f Im a g in a tio n in C la ssica l a n d M e d ia e v a l T h o u g h t,

„Studies in L anguage and L iteratu re” (U niv. of Illin ois), vol. 12 M ay—A ugust 1927, nr 2—3.

11 Por. S. H. B u t c h e r , op. cit., s. 127 : „A r t d o es n o t a tte m p t to e m b o d y th e

‘O b jective r e a lity of th in gs, b u t o n ly th e ir se n sib le a p p ea ra n ces. In d eed , b y th e v e r y p rin c ip le of A r is to tle ’s p h ito so p h y , it can p r e s e n t no m o re th a n a sem b la n ce: fo r i t im p re sse s th e a r tis tic fo r m u p o n a m a tte r w h ic h is n o t p ro p e r to th a t form . T hus i t se v e r s its e lf fr o m m a te ria l r e a lity an d th e co rresp o n d in g w a n ts. H erein lies th e s e c r e t o f its e m a n c ip a tin g p o w e r . The rea l em o tio n s, th e p o s itiv e n eed s of life, h a ve ..a lw a y s in th e m som e e le m e n ts o f d isq u iet. B y th e u n ion of a form, w ith a m a tte r w h ic h in th e w o r ld of e x p e rie n c e is a lie n to it, a m a g ica l e ffe c t is w ro u g h t. The p r e s ­ s u r e of e v e r y d a y r e a lity is re m o v e d , a n d th e a e sth e tic e m o tio n is re le a se d as an in d e ­ p e n d e n t r e a lity ”. [Sztuka n ie próbuje u cieleśn ia ć ob iek tyw n ej rzeczyw istości rzeczy,

lecz tylk o ich d o strzegaln e zjaw isk a. W istocie, na gru n cie filo zo fii A rystotelesa, m oże ona p rzed staw iać jed y n ie ty lk o pozór, gdyż w y cisk a p iętn o artystyczn ej form y na m aterii, która tej fo rm ie n ie jest w ła ściw a . W ten sposób od cin a się od m a ­ terialn ej rzeczy w isto ści i od p ow iad ających jej potrzeb. W tym tk w i sekret jej w y ­ z w a la ją c e j siły. R zeczy w iste w zru szen ia, p o zy ty w n e potrzeby ży cio w e m ają zaw sze

w sob ie jakiś e lem en t niepokoju. W skutek zesp olen ia form y i m aterii, która w św ię ­ c ie d ośw iad czen ia jest od niej różna, p o w sta je e fek t m agiczny. Z n iw eczon y zostaje

napór cod zien n ej rzeczy w isto ści i w y z w a la się w zru szen ie estety czn e jako rzeczy­

w isto ść n iezależna.]

(7)

b. Zależna jedn ak od życia cielesnego w yobraźnia nie rozporządza — zdaniem staro żytn ych — całkiem sw obodnie sw ym i obrazam i. Obraz, szczególnie w m arzeniu sennym , n arzuca się nam z pew nego rodzaju n ie­

o d p a rtą spontanicznością, autonom ią, jak gdyby ośw ietlony w łaściw ym m u św iatłem . Jeżeli — jak m ówi A rystoteles — w yobraźnia jest ruchem w yw ołanym przez ak tualne postrzeżenie (De A nim a, II, 33), ruch ten n a ­ rzuca się naszem u intelektow i ja k gdyby z zew nątrz, w łaściw a m u jest pew nego rodzaju zdegradow ana obiektyw ność. A rystoteles, odw ołując się do etym ologii, sugeruje nam , że w yobraźnia jest nadto nasycona św iatłem , k tó re ośw ietla przedm ioty zew nętrzne. „A poniew aż w zrok jest n a jw y b it­

niejszym zmysłem, dlatego w yobraźnia (cpavTaaux) uzyskała swą nazw ę od św iatła (cpocóę), bez św iatła bow iem jest niem ożliw e w idzenie” (Arystoteles, De Anim a, III, 3). Zatem w yobraźnia ośw ietla nas św iatłem w tórnym .

c. J e st rzeczą znam ienną, że w słow niku reto ry k i słowo cpavraerta staje się ekw iw alentem <pavTacrvua oznaczającego ju ż nie zdolność obrazotw órczą, lecz w yobrażony przedm iot, obraz, intensyw ne pojaw ienie się w yobraże­

nia. (W leksyce ren esan su francuskiego term in w yobraźnia oznacza: l a zdolność obrazotwórczą, 2° w y tw ór w yobraźni, w y o b r a ż o n e : opinie, ulubione idee, osobiste przedstaw ienia). P róby są zbiorem w y o b r a ż e ń M ontaigne’a. Mogą narzucać się nam zwodnicze obrazy, nieoczekiw ane i łączące się spontanicznie w sposób n iek o h eren tn y : aegri som nia [senne m ajaczenia chorego] i vanae species [fantastyczne tw ory], o k tó ry ch m ówi H oracy na początku swej S z tu k i p o etyckiej. J e st to nocna i chorobliw a strona w yobraźni, jej absurdalny, nie zdyscyplinow any aspekt: szalona wolność form w ym ykających się naszej w oli; w tej wolności nasza rze­

czyw ista i św iadom a wolność nie może się rozpoznać. N atom iast obrazy 9 avxacuai) pojaw iające się w sw ych w łaściw ych m iejscach, p o w i ą z a n e logicznie, podporządkow ane poryw ow i persw azji, przyczyniają się do suk­

cesu wypowiedzi. U K w in tyliana i w słynnym u ry w k u Longina (XV) te r ­ m in 9ocvTacrt,a oznacza ąuasi-obecność przedm iotu, osoby, poryw u n am ięt­

ności, odczuw aną przez au to ra i przekazaną słu ch aczo w i12. Oavracnoc nie określa wówczas aktyw ności subiektyw nej, lecz rzeczyw istość quasi-obiek- tyw ną, w y raźn ą oczywistość wyobrażonego, jak gdyby chciało się stw ie r­

dzić, że to zjaw ienie się nie było zam ierzone, um yślnie w yw ołane, lecz że przychodzi ono do autora, jest m u d a n e w odpow iedniej chwili, a on je st nim w zruszony i w zrusza z kolei nas. Poeta zatem — w edług L on­

gina — zdolny jest w yw ołać zdziw ienie (zx-Xr^ic,), a m ówca poczucie oczywistości (èvàpycioc). J a k gdyby uczestniczym y w przed staw ien iu te a ­ tralny m , ja k gdyby oglądam y je w łasnym i oczyma, bądź dzięki w izual­

12 H. L a u s b e r g, H an dbu ch d e r lite ra risc h e n R h eto rik , t I, E v id e n tia , § 810—

819, M ünchen 1960.

(8)

nem u szczegółowi obrazu, bądź dzięki intensyw ności uczuciowego p o ry ­ w u 13. <t>avTa<na ukazuje się nam wówczas jako środek, dzięki k tó rem u

naśladow nictw o { \ i i \ v t dochodząc do p u n k tu kulm inacyjnego, osiąga m agiczną intensyw ność i przenosi nas w region wzniosłości.

Rzecz znam ienna, Longin p rzypisuje owo w zruszenie przez <pavTaaioc działaniu entuzjazm u i nam iętności. („Dziś (...) używ a się tej nazw y (<pav- Tacruxi) w ty ch w ypadkach, w których to, co m ówisz w n atchnieniu i sil­

ny m w zruszeniu, staje żywo przed oczyma tw oim i i tw oich słuchaczów” 14).

U derzający je s t tu ta j związek, jak i u stala Longin m iędzy n atchnieniem a (pavTocatoc. W skazuje on — jeśli m ożna ta k powiedzieć — n a m ożliw ość pogodzenia platonizm u i cpavTcccna. M ożna przeprow adzić porów nanie m ię­

dzy „w yobrażeniam i” , k tó re p rzyczyniają się do uw znioślenia w ypow iedzi, a tym i niedy sk u rsy w ny m i sposobami poznania, jakie p rzy jm uje P lato n :

„w zniosłym szaleństw em ” (^omai), natchnionym m arzeniem , m itopoezją [mythopoièse], re m in isc e n c ją 15. G dy obraz, zam iast być zdegradow anym b ytem zm ysłow ym lub złudnym cieniem przedm iotu, pojaw ia się jako p u n k t styczny m iędzy zm ysłow ym a nadzm ysłow ym , zrehabilitow ana w yobraźnia je st cielesnym okiem skierow anym ku rzeczywistościom d u ­ chowym , k tóre dostrzega intu icy jnie poprzez sym bole i alegorie. N eopla- tonizm będzie sprzyjał takiej in terp retacji. P lotyński N u s — w sw ym ruch u zstępującym — kształtu je m aterię za pośrednictw em cpavTama. 10;

lecz podczas ru ch u w stępującego bezw ładne ciało uduchow ia się poprzez poznanie zm ysłowe [la sensation], a b y t zm ysłow y [le sensible] uw zniośla się poprzez <pavTa<na. Ruch kolisty — od Jed n i do Jed ni poprzez wielość — nadaje działaniu w yobraźni kolejno w artość zm iany k ieru n k u i pow rotu.

Poniew aż m etafizyczne staw anie się m obilizuje całą h ierarch ię w ładz (i h ierarch ię zm ysłów w ew nętrznych) podrzędne m iejsce w yobraźni — umieszczonej m iędzy w rażeniem a rozum ieniem — nie przeszkadza jej odgryw ać decydującej roli w „naw rocie w stęp u jący m ” .

Także dla Dantego, zgodnie z ustalon ą już trady cją, w yobraźnia jest w ładzą pośrednią: dostarcza obrazów, k tó re konieczne są intelektow i do pociągającego p rzedstaw ienia idei ab strakcyjnych. Nie ogranicza się ona jednak do biernego przekazu obrazów ; m a rów nież (jak przy jm uje Tom asz z Akw inu) siłę a k ty w n ą 17: może więc być kolejno źródłem iluzji i zdol­

13 G oethe b ęd zie siln ie pod k reślał — w sw o im S h a k esp ea re u n d k e in E nde — oczyw istość życia w y w o ła n ą najbardziej oszczęd n ym i środkam i w izu aln ym i. Istn ie je w rażenie, że się w id zi, podczas gdy poeta n ie u ciek a się do obrazów „op tyczn ych ”.

14 [Przekład T. S i n к i. T r z y p o e ty k i k la sy c zn e , W rocław 1951, s. 115.]

15 Por. E. R. D o d d s, T he G reek s a n d th e Irra tio n a l, 1951.

16 P l o t i n u s , E n n eady, IV, VI, 13.

17 T om asz z A k w in u , S u m m a T h eologiae, I, 78, 4: „ A d h aru m a u te m fo r m a ru m re te n tio n e m a u t c o n se r v a tio n e m o rd in a tu r p h a n ta sia s iv e im a g in a tio , qu a e id e m su n t;

(9)

nością inw encji. Dzięki swej sy tuacji przejściow ej zyskuje nadto podw ójny k o n tak t: z niższą sferą zm ysłową i z w yższą sferą duchow ego św iatła.

N atchn io n a poezja pojaw ia się wówczas jak o dzieło w yobraźni, k tó ra — oddalając się od swego źródła „przyrodzonego” — może być oświecona je d y n ie z góry. W izja poetycka jest alta fantasia: zm ysłow ą in tu ic ją rze­

czyw istości duchow ej, ośw ietlonej przez zejście niebiańskiego prom ien ia 1S.

G dy duch zbliża się do św iatła poznania bezpośredniego, w y ob raźnia zo­

sta je w yelim inow ana (lub jak gdyby w yczerpana) i poem at kończy się:

A lV a lta fa n ta sia q u i m a n co pa ssa 19 [D alej fan tazja m oja n ie nadąży.]

G ranice fantasia są rów nocześnie granicam i poezji.

Czy trzeb a zadowolić się — gdy m ow a o okresie od ren esan su do ro­

m an ty z m u — u ta rty m schem atem głoszącym przejście lite ra tu ry od hege­

m onii rozum u do rozkw itu w yobraźni? Podczas dw u lu b trzech stuleci pan u je z pew nością dyscyplina, k tó rą m ożna nazw ać „klasyczną” . Kon­

cepcja poem atu należy w edług tej tra d y c ji do dziedziny um ysłow ej [in- gegno, wit] ; tw orzący a rty sta w inien dać się ponieść w spom nieniu w ielkich w zorów starożytności; oryginalność jest m niej w ażna niż zbliżenie się do

e s t e n im p h a h ta sia s iv e im a g in a tio qu a si th e sa u ru s q u id a m fo r m a ru m p e r sen su m a c c e p ta ru m . [Z atrzym anie zaś lu b p rzech o w y w a n ie ty ch form p ozn aw czych to zadanie fan tazji, czy li w yob raźn i, m ięd zy którym i n ie m a różn icy; fa n ta zja b o w iem lu b w y o ­ b raźnia je s t jakoby skarbcem form p ozn aw czych p rzyjętych przez zm ysły. (Polski p rzekład : S w . T o m a s z z A k w i n u , T r a k ta t o c zło w ie k u . S u m m a teologiczn a.

O pracow ał S. S w i e ż a w s k i . P oznań 1956, s. 254.)]

E n n ea d y, I, 84, 6: „P rocul d u b io o p o rte t I n v i im a g in a tw a p o n ere n o n solu m p o te n tia m p a ssiv a m , sed e tia m a c tiv a m . [Bez w ą tp ien ia trzeba sile w yob raźn i przy­

p isa ć n ie ty lk o m oc bierną, lecz tak że czynną.]

E n n ea d y, III, 30, 3: „Im agin atio e s t q u id a m a ltio r p o te n tia q u a m sen su s e x te r io r ”.

[W yobraźnia jest w ła d zą p ew n ego rodzaju w y ższą n iż p o strzeżen ie zm ysłow e.]

18 P u rg., X V II, 13— 18:

O im a g in a tiv a che ne ru be

ta l v o lta si d i fuor, ch'om n o n s’accorge p erch é d in to rn o su o n in m ille tu b e , ch i m o v e te, se ’l sen so n on t i porge?

M o v e ti lu m e ehe n el c ie l s'in form a, p e r sè о p e r v o le r che giù lo scorge.

[O w yobraźni, w tak ie nas w ich u ry Z dolna poryw ać, że rogów ty sią ce N ie zbudzą duszy rw anej tw y m i pióry, K to tobą rządzi, k ied y zm y sły śpiące?

Snadź rządzi św ia tło o n ieb iań sk iej treści.

Z sieb ie lu b w o li w yższej działające.

(P rzełożył E dw ard P orębow icz)]

19 D a n t e , P arad. X X X III, 142.

(10)

znanej ju ż doskonałości, k tó ra może być odtw arzana bez końca; in w e n ­ c ja — to odkrycie odpow iedniej m yśli dostosow anej do tem atu ; w y ob raź­

n ia odgryw a pew n ą rolę, ale obok innych „zm ysłów w ew n ętrzn y ch ” : nie m a bez niej ty ch ornam entów (m etafory, porów nania, hipotypozy), k tóre ożyw iają styl. W yobraźnia nie jest arch itek tem dzieła, je st jego d ek o rato ­ rem i w in n a ograniczyć się do tej funkcji. Chociaż jest dla poety koniecz­

na, nie tw orzy ona całego poety. B iada dziełom, które są jedynie w y tw o ­ re m w yobraźni!

U w a ża się często za g en ia ln e — p isze R apin — to, co jest jed y n ie z w y k ły m o w ocem w yob raźn i (...). C złow iek p ow ierzch ow n y, m ający trochę ży cio w eg o o b y ­ cia, z d o ln y jest do n ap isan ia takich d z ie ł20.

Dla W oltera, dla M arm ontela w yobraźnia jest cennym darem , którego najw yższym stopniem jest entuzjazm . P ow inna ona jed nak dochodzić do głosu w odpow iednim m om encie: nie w koncepcji dzieła, lecz w jego realizacji.

P o eta k reśli n ajp ierw zarys obrazu; w ó w cza s rozum k ieru je o łó w k iem . L ecz gd y ch ce on o ży w ić sw y ch boh aterów i przydać im nam iętn ości? W ów czas rozpala się w yob raźn ia, w y z w a la en tu zjazm ; rum ak pędzi po p olu w y ścig o w y m , lecz jego tor jest śc iśle w y ty c z o n y 21.

W yobraźnia zgodnie z tra d y c ją filozoficzną jest pośrednikiem c i a ł a i może ożyw iąć dzieło, nadając m u pow ab cielesnej obecności; ona tylko może stw orzyć poczucie ciepła i życia, lecz ciepło i życie nie są w klasycz­

nej teorii n ajw ażniejszym i jakościam i, są one elem entam i dodanym i, gorą­

cym i koloram i (często naniesieniem kolorów), k tóre w iernie u szan ują z góry nakreślone k o n tu ry obm yślonego ry su n k u 22.

W XVI w iek u rodzi się in n a trad y cja. Dla G iordana B runo (nie jest on pierw szym , k tó ry p rzy jm u je to znaczenie) w yobraźnia nie stanow i jednego ze zm ysłów w ew nętrznych, lecz oznacza z e s p ó ł z m y s ł ó w w e w n ę t r z n y c h . Ma ona nie tylko zdolność odtw órczą i kom binato- ryczną: je st reg u łą w ładzy sądzenia, zastosow aną do s z c z e g ó ł o w e g o p r z y p a d k u , je st żyw ym źródłem oryginalnych form , podstaw ą n ie­

20 Por. R. R a p i n , R é fle x io n s su r la p o é tiq u e , W : O eu vres, A m sterd am 1709, t. 2, s. 96—97. Por. rów n ież np. La M o t t e , F ables, III, nr X III (Le J u g em en t, la M ém oire, e t l’Im a g in a tio n ).

21 W olter, c y to w a n y przez M arm ontela, É lé m e n ts de litté ra tu re , artyk u ł Im a g i­

nation.

22 „Idea estety czn a ” w ed łu g K an ta pozostaje w ram ach tej d efin icji. W iąże się ona z p ojęciem : „D ie a e sth e tisc h e Id ee is t ein e e in e m g eg eb en en B eg riffe b e ig e s e llte V o rstellu n g d e r E in b ild u n g sk r a ft (...) [J. K a n t , K r y ty k a w ła d z y są d ze n ia (W ar­

szaw a 1964, s. 246) : „(...) id ea estety czn a jest w y tw o rzo n y m przez w yob raźn ię p rzed ­ sta w ien iem sto w a rzy szo n y m z p ew n y m p ojęciem i połączon ym w sw ob od n ym u żytk u tej w yob raźn i (...)” (Przekład J. G ałeckiego.)]

15 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1972, z. 4

(11)

skończonej płodności m yśli: sinus in exp leb ü is fo rm a ru m et specierum [niew yczerpanym źródłem form i rodzajów] 23. Podłożem w yobraźni jest w człowieku dusza im aginatyw na, spiritus phantasticus — półm aterialny, półduchow y. W edług trad y cji wyw odzącej się od Synesiosa i przekazanej przez florencki neoplatonizm , spokrew niony jest on z duszą św iata i z m a­

terialny m subtelnym spiritus, k tó ry stanow i siłę przyciągającą planet.

W szechświat przenika w nas poprzez vis im aginativa. J e st to w e h i k u ł (o^Tjjja) duszy duchow ej czy też jej pierw sze okrycie. (Nie b ra k — w idzi­

m y — m etafor; oto im aginatyw ne określenie im aginacji!). Nasze ciało m a­

terialn e jest dziełem w yobraźni: Ergo phantasia instar v irtu tis vivificae form at et ipsa proprium corpus [Więc fan tazja n a kształt życiodajnej zdol­

ności 'tw orzy sam a wlâsrié ciało^.

T eoriom w yob raźn i — p isze R obert K lein — o d p ow iad ają teorie obrazu

„okrycia” lu b „pierw szego cia ła ” m yśli. Z godność tę p otw ierd za z jednej strony teoria sym b olu w raz z jego m eta fizy czn y m i w arian tam i: pansym bolizm em , m agią, a z drugiej strony — teoria co n cetto (stosunek m ięd zy m yślą a w y ­ razem ), która p osu w a się aż do id ei u n iw ersa ln o ści w yob raźn i i rysunku jako k onceptu (...). W yobraźnia Bruna jest żyw a, płodna, osobista, rozum iana po raz p ierw szy jako istota sztuki; odpow iada ona natu ralizm ow i, p atetyczn ości i su ­ b iek ty w izm o w i baroku” 24.

Do tego filozoficznego i gnostycznego p rąd u dołącza się k ieru n e k m yśli m edycznej, k tó ry w yw odzi się od Paracelsusa. W yobraźnia jest dla niego najw yższą w ładzą człowieka, jest to jego niew idzialne ciało, k tóre panuje nad ciałem w idzialnym i którego oddziaływ anie na odległość sięga aż do

sam ych gwiazd.

C zym że w ięc jest w yobraźnia, jeśli n ie w ew n ę tr z n y m słoń cem , d ziałającym w sw ej w ła sn ej s f e r z e ? 25

W pływ tych idei będzie biegł od P aracelsusa do V an H elm onta, Fludda, D igby’ego, Boehmego, do Stahla, do M esm era i aż po filozofów rom an ­ tycznych (poprzez lekarzy ze szkoły w M ontpellier). Co w ięcej, „klasyczna”

i racjonalistyczna trady cja, wiążąc ideę w yobraźni z ideą życia, żywości, ruchu, ciepła, p rzygotuje um ysły do uznania p ry m a tu w yobraźni — z chw i­

lą gdy życie nie będzie przedstaw iane jako fak t w tó rny , jako w ypadkow a m echanicznych kom binacji, lecz przeciw nie jako f a k t p i e r w o t n y ,

23 Por. R. K l e i n , L ’im a g in a tio n co m m e v ê te m e n t de l’â m e ch ez M a rsile F icin e t G iordan o B runo, W : L a F orm e e t l’in te llig ib le , P aris 1970, s. 65— 88. W yobraźnia jest w ię c k on ieczn ym n arzędziem naszej relacji ze w szy stk im , w ię z ią m ięd zy m ik ro- kosm osem a m akrokosm osem . N a tem at v is im a g in a tiv a [siły w yob raźn i] w m y śli ren esan sow ej zob. w a żn ą pracę D. P. W a l k e r a , S p ir itu a l a n d d e m o n ie M agie fr o m F icino to C a m p a n ella , L ondon 1958.

24 R. K l e i n , op. cit., s. 88.

25 Por. W. P a g e l , P a ra celsu s, B â le 1958 (zw łaszcza s. 121— 125).

(12)

jako niepodzielna energia. W italizm zw iązany je st z w yobraźnią. Jeżeli życie nie je st w ypadkow ą m echanicznych sił, jeśli jest przede w szystkim w ładzą plastyczną, zdolnością syntezy, w yobraźnia nie może być w tej sy tu acji b iern y m zw iązkiem śladów zew nętrznego św iata, w pisanych w n a ­ sze w łókna (fancy w edług Coleridge’a) : je st to siła unifikująca, zasada organizacji. W yobraźnia zatem nie jest już tylko ubocznym składnikiem geniuszu, oddanym sługą uczestniczącym w e w spólnym dziele w szystkich w ładz człowieka, lecz in n ą nazw ą dla samego geniuszu; zam iast być ob­

cym dodatkiem do koncepcji dzieła, staje się najw ażniejszą siłą tw órczą,

„królow ą w ładz” (Baudelaire), akty w n y m logos (am A n fa n g w ar die Tal [na początku był czyn]), od którego w szystko jest zależne. Dla duszy ro ­ m antycznej w yobrażać — to zarazem tw orzyć i znać, to uczestniczyć z m i­

łością w życiu w szechśw iata. W yobraźnia przedłuża dzieło N a tu ry (lub Boga); jest ponadosobistą siłą, zm ierzającą do zindyw idualizow ania się po­

przez nas (o ile nie jest siłą osobistą, szukającą w yjścia w k ieru n k u u n i­

w ersalności — poprzez oddalenie się od nas w dziele) 26. Dzieło sztuki, ja k p rzypom ina ty tu ł książki A b ra m s a 27, przestając być w iernym zw iercia­

dłem określonego św iata, staje się ośw ietlającym źródłem, prom ieniującą lam pą, m aterialn y m w yrazem niew yrażalnej o b e c n o ś c i a rty sty i ta ­ jem niczej siły, k tó ra go „o p ętała” . R ealistyczna kopia danych zm ysłow ych jest zdradą r z e c z y w i s t o ś c i duchow ej : ta tkw i w m etaforycznychщ odpow iedniościach w szechśw iata. W ten sposób zostaje określona n ad real- ność, k tó ra nie jest a rb itra ln y m w y tw orem naszej f a n ta z ji28. Nasza w y ­ obraźnia w spółbrzm i częściowo z W yobraźnią, k tó ra objaw ia w idzialną i niew idzialną s tru k tu rę św iata, a to w spółdziałanie dokonuje się głównie w sposób nieśw iadom y. R acjonalistycznem u dualizm ow i podporządkow u­

jącem u w yobraźnię (jako zdolność zależną od ciała) planom inteligencji, rom antyzm przeciw staw ia irracjon alisty czn y monizm, w zględnie tragiczny dualizm , w któ ry m im ag in aty w n a in tu icja je st najw yższym aktem ducho­

w ym i w k tó ry m d y sk u rsy w n y rozum rep rezen tu je grzech pierw orodny, rozdział, bezruch, zasadę śm ierci. W ty m syn kretycznym streszczeniu m yśli rom antycznej zaw arte są poglądy, k tó re m ogą podzielać: Blake, Coleridge, W ordsw orth, Shelley, Novalis, Schelling, Jean -P au l, M aurice de G uérin, B audelaire 29 i inni.

Należy przede w szystkim zwrócić uwagę, że rom antyczna teo ria w y ­

26 Por. A. B é g u i n , L ’Â m e r o m a n tiq u e e t le R ê v e , P aris 1937.

27 M. H. A b r a m s , T he M irro r a n d th e L a m p , 1953.

28 N a tem a t źródeł ro m an tyczn ych teorii surrealizm u zob. M. R a y m o n d , D e B au delaire au su rréa lism e, P a ris 1934.

29 W ystarczy tutaj o d esła ć do pracy R. W e l l e k a , A H isto ry of M o d ern C r iti­

cism , zw łaszcza t. 2: T he R o m a n tic A g e, 1955.

(13)

obraźni (która p rzetrw ała w śród nieco okultystycznych i ocierających si^

o m agię epigonów surrealizm u) rozw ija się jako odrzucenie, jako żarliwy sprzeciw wobec m echanistycznego rozum u w okresie, kiedy staw ia ол w łaśnie rusztow anie dla nauki, u jm u je p rzyrodę w e w zory fizyczno-che- m iczne i w yprow adza z nich techniki, k tó re przekształcą świat. N aturphi­

losophie z 1800 rok u m ogła jeszcze m arz y ć ’o przekształceniu tej zdobyw­

czej nauki w m agię i o rozum ieniu jej jako „p oety ki” . Poniew aż pojedna­

nie okazało się niem ożliwe, rom antyczny b u n t będzie oscylował między dw om a skrajnościam i: albo odrzucenie — praw ie szaleńcze — utw orzo­

nego przez naukę obrazu św iata i próba zastąpienia go czy też uw spółrzęd- nien ia z nim pew nego rod zaju teozofii, w k tórej w yobraźnia, zachow ując sw oje obiektyw ne przyw ileje, pozostałaby n adal narzędziem poznania i — co w ięcej — party cy p acji; albo — w sposób bardziej um iarkow any — żądanie dla indyw idualnej świadom ości p raw a do w yłączenia się, do pan o ­ w an ia nad św iatem w yobraźni, w k tó rym będzie się rozw ijać tw órczy c h a ra k te r „ ja ” i gdzie nic nie będzie się sprzeciw iać oryginalności osobi­

stego m arzenia. Nie m ogąc odsłonić przed w yobraźnią p rzestrzeni w szech­

św iata, nie mogąc u trzy m ać am bicji w ielkiego realizm u magicznego, гю- m an ty k zam yka się w przestrzeni w ew n ętrzn ej, tłum aczy m arzenia k o s ­ m iczne na m arzenia inty m ne i zatapia się w idealistycznym o d erw an iu . W yobrażać nie znaczy ju ż uczestniczyć w świecie, lecz ścigać swój w ła s n y obraz, k tó ry może p rzybierać zm ieniające się bez końca form y. W sy m b o ­ lizm ie w yobrażone będzie się w iązać z m item N arcyza. Nie jest przypaid- kiem , że na początku naszego stulecia in tro w ersja określana jest jako: dlie R ückbiegung der Libido a u f die Phantasie [ukierunkow anie zw rotne libudo n a fantazję] 30.

W XX w ieku rola p rzy p isy w an a w yobraźni literack iej ulega zm iam ie zależnie od tego, czy k ry ty k lub teo re ty k in sp iru je się filozofiam i p r z y ­ ro d y odziedziczonym i po rom antyzm ie (Bergson), czy filozofiam i poznam ia tkw iącym i w racjonalizm ie naukow ym . W edług teo rii surrealizm u w y/o- braźn ia — życiowe narzędzie naszej relacji ze św iatem , zwrócona ku c:u- downości, przem ieniająca życie w poezję i zm ierzająca w e w szystkiich sw ych operacjach do p erm an en tn ej rew olucji — nie m a oczywiście m ic w spólnego z tą w yobraźnią, o jakiej m ów ią psychologow ie inteligenącji (czy H usserl lub Sartre), tj. „b an aln ą” i „prozaiczną” zdolnością polegająącą na próbie dotarcia do jakichś przedm iotów poza ich ak tu a ln ą obecnośccią postrzegalną. Są to przedsięw zięcia ta k całkow icie odm ienne, że pow staaje pytanie, czy w iążą się one z tą sam ą fu n k cją i w jak i sposób m ożliw e jej est przejście od tej prozy do tej poezji. J e st jed n ak dziedzina, w k tó rej fililo-

30 C. G. J u n g, P sych o lo g isch e T yp en , Z ürich 1921.

(14)

zofie przy ro dy i świadom ości krzy żu ją się, ścierają lub dziw nie zdają się spotykać; dziedziną tą jest życie afektyw ne, psychologia uczuć i w zruszeń.

W śród przed staw ień m yślnych psychoanaliza rozróżnia pew ne obrazy, k tó re nie są n eu traln y m i rem iniscencjam i, lecz fig uram i o silnym ład u n k u efek ty w ny m . Na ty m poziom ie w yobraźnia nie jest zw ykłą operacją in te ­ lek tualną, lecz pew n ą przygodą p r a g n i e n i a . F antazm atyczna a k ty w ­ ność, Freudow ska Phantasie nie jest ani in telek tu aln y m „odbiciem ” po­

strzeganego św iata, ani aktem m etafizycznego uczestniczenia w ta je m ­ nicach w szechśw iata: jest w ew n ętrzn ą d ram a tu rg ią kierow aną przez libido 31. W yobraźnia przy stęp u je do magicznego opracow ania podstaw o­

w ych danych efektyw nego doświadczenia. W m arzeniu przebudzonym p raca fan tazm atyczna (z pew nym uproszczeniem przyjm ujem y, że dzieło literackie jest tylko jej szczególnym przypadkiem ) odpow iada obecnej sy­

tuacji, zm ierza do m ożliw ej przyszłości i zw iązana jest z przeżytą p rze­

szłością, to znaczy z p ew n ą h isto rią 32 : zadanie an ality k a będzie polegało n a tym , aby odsłonić — poza m arzycielskim i m itologiam i i zm yślonym i inscenizacjam i zakazanego p rag nienia — tę historię, przeżytą przeszłość, pierw otne im pulsy. Z p u n k tu w idzenia ortodoksyjnej psychoanalizy sym ­ bol — ja k i sym ptom — je st tw orzeniem kom prom isu; jest w yrazem , ja ­ kim w ostateczności zadow ala się libido, nie mogąc dosięgnąć swego ze­

w nętrznego p r z e d m i o t u i być p rzy ję ty m przez św iadom e „ ja ” . Ém ile B enveniste w ykazał, że m echanizm y, do k tó rych odw ołuje się F reu d (kon­

densacja, przem ieszczenie, odrzucenie itd.) zadziw iająco przypom inają s t y l i s t y c z n e procedery w ypow iedzi.

U derzają analogie, k tóre się tutaj zarysow u ją. P od św iad om ość p o słu g u je się p raw d ziw ą „retoryk ą”, która — jak w sty lu — m a sw o je „figu ry”, a stary k atalog tropów dostarcza środków dla obu rejestrów ekspresji. Z najdujem y tutaj — z obu stron — w szy stk ie sposoby su b stytu cji, jak ie w y tw a rza tabu:

eu fem izm , aluzja, an tyfraza, pom in ięcie, litota. Rodzaj treści u ja w n i w sz y stk ie o d m ian y m etafory, gdyż w ła śn ie m etaforyczn a k on w ersja tłu m aczy sen s i za ­ razem n iejasn ość sy m b o ló w p o d św ia d o m o śc i33.

31 P oczątek fan tazm u w ok resie autoerotyzm u; zw ią zek fan tazm u z p ragn ien iem :

„L ecz fan tazm n ie jest przed m iotem p ragnienia, jest sceną. Istotn ie, w fa n ta zm ie podm iot n ie szuka przedm iotu lub jego znaku, on sam jest u jęty w sek w en cji ob ra­

zów . N ie przed staw ia przed m iotu pragnień, lecz jest p rzed staw ion y jako u czestn ik scen y .” (J. L a p l a n c h e i J.-B . P o n t a 1 i s, F a n ta sm e origin aire, fa n ta sm e d es o rig in es, o rig in es d u fa n ta sm e , „Les T em ps M od ern es”, a v ril 1964, s. 1833— 1868.)

32 Zob. uw agi F r e u d a w D er D ich ter u n d d a s P h a n ta sieren , w : G e sa m m e lte W erk e, t. 7, London 1964.

33 É. B e n v e n i s t e , P ro b lè m e s de lin g u is tiq u e g én éra le, P aris 1966, s. 86—87.

Zob. także J. L a c a n , L ’in sta n ce d e la le ttr e d an s l’in co n scien t, w : É crits, P aris 1966, s. 493— 528.

(15)

W yobraźnię — w różnych płaszczyznach świadomości, jak ie zajm uje — m usi się więc analizow ać zarazem jako w ypow iedź i zachow anie. Należy podkreślić, że głów nym jed n ak zadaniem , jak ie F reudow ski racjonalizm wyznacza um ysłow i, nie je s t ekspan sja aktyw ności im agin atyw nej, leci obiektyw ne poznanie, desym bolizacja sym bolu, rozszyfrow anie i red u k c ji jego ukrytego p rzekazu 34.

Freudow skie teo rie podświadomości, zaw dzięczające w iele rom antyz­

mowi, dają się zastosow ać do w szelkich naw ro tó w rom antyzm u. Z Jungiem i jego teorią archety p ó w sym bole stają się znow u u niw ersalne, a w yobraź­

n ia — w płaszczyźnie zbiorowej podświadom ości — staje się znow u ak ty w ­ nością uczestniczenia w praw dzie ś w ia ta 35. Sym bole religijne, k tóre — w edług religii staro ży tn ych lub w edług tra d y c ji chrześcijańskiej — byłoby bluźnierstw em w iązać z subiektyw nością i k ap ry sem w yobraźni, odzyskują pew nego rodzaju tra n sc en d e n tn ą substancjalność w psychicznych głębiach, gdzie je przeszczepia Jungow ska gnoza. W yobraźnia zam iast być in d y w i­

d ualną m odulacją naszej relacji ze św iatem znow u m a w yznaczoną ro lę kosmicznej siły. Nie uw aża się jej za a rb itra ln ą aktyw ność; je st ona s e ­ k r e t e m św iata, w k tó ry m arzyciel i poeta są w t a j e m n i c z e n i . W ten sposób, poprzez wieloznaczności, nieporozum ienia i u roki po jęcia sym bolu, n astęp u je prześliznięcie z f i l o z o f i ś w i a d o m o ś c i do s p e ­ k ulacji spsychologizow anej f i l o z o f i i p r z y r o d y — w raz z w ia d o ­ m ym i skutkam i w k ry ty ce literackiej, to znaczy w dziedzinie, gdzie m o żn a dać u p u st najbardziej niew yraźnym pragnieniom . G aston B achelard p o tn a- fi uchronić się przed ty m : jego o statnie książki ostrzeg ają nas przed p o ­ kusą przy p isy w an ia sym bolom niezależnej w artości su b stancjaln ej. Jejgo filozofia w yobraźni jest ściśle zw iązana z sub iek ty w n y m p u n k tem w yjściia, to znaczy z cogito m arzenia i zachw ytu.

Jeśli B achelard szczegółowo bada s tru k tu rę św iata w yobraźni, w.'y- m iary, w jakich się on ujaw nia, ak t k o n sty tu ty w n y , k tó ry go w ydobyvw a na pow ierzchnię, to m niej dokładnie i uw ażnie p rzed staw ia zagadniem ie w stępne, k tó re m a jed n ak podstaw ow e znaczenie: ja k uzasadnić o d w o­

ł y w a n i e s i ę d o w y o b r a ż e n i a , ja k ą n adać m u fu n k cję w k o m - tekście innych dziedzin aktyw ności człowieka, innych w yborów u m y słlu ? Dla B achelarda opcja naukow a i opcja w yobrażeniow a są rów nocześm ie biegunow o przeciw staw ne, sym etryczne i uzupełniające się. M arzennie potrzebne jest człow iekowi ja k tlen ; żyje się źle, jeżeli nie p o tra fi ssię dobrze m arzyć.

34 Istotę tego zagad n ien ia om a w ia P. R i с o e u r, D e l’in te r p r é ta tio n . E ssa i s su r F reud, P aris 1965.

35 G. D u r a n d , L es stru c tu r e s a n th ro p o lo g iq u es d e l’im a g in a ire. [I n tro d u c titio n à l’a rch étyp o lo g ie g é n é ra le ]. P aris 1963.

(16)

F u n k cja irrealn ości (...) jest p sy ch iczn ie rów n ie p o ży teczn a ja k f u n k c j a r e a l n o ś c i — ta k często o p isy w a n a przez p sy ch ologów , gdy ch cą o k reślić p rzystosow an ie um ysłu do rzeczy w isto ści n acech ow an ej w a rto ścia m i sp o łecz­

nym i 36.

W yobraźnia jest czyn n ik iem b ezpośrednio p ob u d zającym p sych iczn e s ta ­ w a n ie się 37.

K a leczy się rzeczy w isto ść m iłości, od ryw ając ją od ca łej jej r z e c z y w isto śc i38.

N ależy zauważyć, że B achelard swoje zainteresow anie ogranicza do euforycznych aspektów w yobraźni; że uw zględnia on jedyn ie obrazy szczęśliwe, ja k gdyby nie istniał w yobrażeniow y św iat trw o g i; że u p rzy ­ w ilejow uje on nadto w yobraźnię zw róconą ku ele m en ta rn y m substancjom (ogień, woda, ziemia, pow ietrze) i skazaną na znajd o w anie upodobania w pew nych podstaw ow ych k o n tak tach w obrębie przestrzen i zazwyczaj przychylnej. W yklucza natom iast ze swego re p e rtu a ru w yobrażeniow ego fikcje dram atyczne, m ity rozw inięte, ja k gdyby w yo brażenie przestaw ało go interesow ać, gdy tylko — porzucając sferę „poznaw czą” relacji ze św ia­

tem — w kraczam y w „ p rak ty czn ą” dziedzinę ety k i i relacji z drugim czło­

w iekiem : m ity w iny, sym bole w alki m iędzy ludźm i...

W rzeczyw istości jed n a k — aby k ry ty k a b y ła w y czerp u jąca — w szy st­

kim pytaniom o w ew n ętrzn ą s tru k tu rę „św iatów w y o b ra ź n i” w inno to w a­

rzyszyć pytan ie (zm ienne dla każdego pisarza) n a te m a t fu n k cji tego, co w yobrażone (lub lepiej: odw oływ ania się do w yoobraźni). Nie w ystarczy dokonać spisu przedm iotów , obrazów itd., tw orzących św iat w yobraźni pisarza; w ykaz te n będzie p rzedstaw iał w artość tylko wów czas, gdy uw aż­

nie zbadam y znaczenie, jak ie m a dla tego pisarza w y b ó r lite ra tu ry (to znaczy wyobrażonego), a w obrębie tego pierw szego w yobrażonego — m niej lub bardziej św iadom y w y b ór podw ojonej lub p otrojonej siły w y ­ obrażonego : fantasty k i, feerii, „pow ieściow ości” [le rom an esqu e], n ad p rzy - rodzoności, „o d realn iający ch ” kom binacji języka 39 itd. Z p rac k ry ty k ó w freudow skich i m arksistow skich czy też z k ry ty k i S a rtre ’a (który korzy ­ stał i z Freuda, i z M arksa) pow inniśm y przede w szystkim zapam iętać, że nie m a w yobraźni c z y s t e j , nie m a w yobraźni, k tó ra nie byłaby zachow aniem , k ierow anym czynnikiem afek ty w n y m albo etycznym , zorientow anym pozytyw nie lub negatyw nie wobec d an y ch społecznych.

W jednym dziele w y obraźnia utożsam ia się z zabaw ą zbiorow ą (powiedz­

m y, u Ariosta); w in n y m — n a przy k ład u R ousseau — tw orzy k lim at

33 La T erre e t les R ê v e rie s d e la v o lo n té , s. 3— 4.

37 L a P o étiq u e d e la rê v e r ie , s. 7.

38 Ibidem .

39 Zob. ob szern e o m ó w ie n ie „d w u w e r sji w y o b ra żen ia ” w k sią żce M. B l a n ­ c h o t a, L’E space litté r a ir e , P aris 1955.

(17)

schronienia, w k tó ry m jed n o stka zam yka się i prow adzi z sobą samotne rozm owy; w innym jeszcze — u Zoli — p rzenika ona w b rew świadom ym założeniom pisarza do realistycznego opisu. W Don Kichocie i w Pani B ovary tem atem w yobraźni powieściowej są w łaśnie zgubne skutki spa­

czonej w yobraźni pow ieściow ej; dlatego zm uszeni jesteśm y rozpatryw ać w yobrażenie w dw u odrębnych płaszczyznach: pisarza i jego bohaterów . W szystko więc nak azu je nam rozw ażyć konieczność zróżnicow anego ba­

dania płaszczyzn realności i irrealności, konieczność określenia dystansu oddzielającego w y o b r a ż e n i e m i n i m a l n e — ściśle związane z w szelką tw órczością literack ą — od w y o b r a ź n i w z m o ż o n e j (w yobraźni nieokiełzanych fikcji). Nie zapom inajm y rów nież, że to leran ­ cja wobec w yobraźni zm ienia się zależnie od środow iska, czasu, tradycji.

K rótko mówiąc, zarysow uje się przed n am i zadanie k ry ty k i, k tó ra nie ograniczałaby się do analizy św iata w y o b r a ż o n e g o , lecz badałaby uw ażnie siłę w yobraźni, w jej sytuacji w zględnej, w obrębie ludzkiego kontekstu, w jakim ona się pojaw ia. Gdyż zadanie k ry ty k i — któ re bez w ątpien ia nie może być nigdy ukończone — polega na pilnym w ysłuchi­

w aniu dzieł w ich bogatej autonom ii, lecz w tak i sposób, aby uchw ycić w szystkie pow iązania, jakie one tw orzą m iędzy sobą a św iatem , historią, w ynalazczą aktyw nością całej epoki.

Przełożył W ładysław K w ia tk o w sk i

Cytaty

Powiązane dokumenty