• Nie Znaleziono Wyników

Echa ponurego zajścia w areszcie opolskim.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Echa ponurego zajścia w areszcie opolskim."

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena za egzemplarz 10 fen, zlotvcn. Cena za egzemplarz 10 ten, ztotyctt.

Nakładem ' czcionkami „KATOLIKA“, spółki wydawniczej w dytom jj Redaktor odpowiedzialny Augusty n Kośny w Bytomia

Przedpłata

wynosi w Niemczech za wrzesień 1,50 mk.

Ceny obliczone z odnoszeniem do domu.

/elelar.

40 * 47

REDAKCYA 1 ADMINiSTRACYA w Bytomiu,

BÖC& Elektoralna (Kurfürstenstrasse) W.

Telefon 40 t 47

OGŁOSZENIA oblicza się na wiersze milimetrowe.

W Niemczech kosztuje wiersz 10 fen. podług kursu mark' z ł o t e i w dniu rzeczywistego płacenia.—W Polsce: 10 groszy

za wiers? milimetr. — Wiersz reki. 30 groszy.

Mr. 197, Sobota, 29-go siernnia 1925. Bok 88 I™,Slykr

Tajemnica „spadku“ złotego.

Stan pieniądza polskiego nie jest sprawą, która mia­

łaby obchodzić samą tylko Polskę. Interesuje on ka­

żdego, komu przychodzi do rąk złoty i kto ma jakąś styczność z terenem, gdzie obowiązuje ten pieniądz. Z tego względu uważamy za konieczne rozpatrzyć bez­

stronnie na tern miejscu sprawę ostatniego spadku zło­

tego za granicami Polski.

Koniecznem tu jest naprzód zrobienie kilku uwag o- gólnych. Każdy pieniądz, który ma utrzymać swą war­

tość, musi mieć odpowiednie „pokrycie". Pieniądz bo­

wiem, który ogólnie kursuje, jest to w gruncie rzeczy tylko zadrukowany papier. Wartość swoją ma on wte­

dy, gdy poszukuje się go do wypłat i gdy w kasie pań­

stwa lub banku emisyjnego (który wypuszcza pieniądze papierowe) znajduje się odpowiednia ilość metali szla­

chetnych (przedewszystkiem złota) i dewiz (weksli na zagranicę) na które przy pewnych warunkach możnaby wymienić pieniądz papierowy. Ten zapas majątkowy t. j. metali i dewiz, przenaczony na zapewnienie pie­

niądzowi wartości, nazywa się „pokryciem". Suma po­

krycia nie musi odpowiadać sumie wypuszczonych pie­

niędzy nanierowych. To znaczy, jeśli bank emisyjny lub państwo wypuści pieniędzy na 100 milionów, nie musi być w banku zachowane pokrycie na sumę ró­

wnież 100 milionów. Pokrycie zawsze jest niższe i to wartości wypuszczonego pieniądza jeszcze nie umniej­

sza. Przez szereg państw praktykowane jest pokrycie

% części. Takie pokrycie obowiązywało też do nleda- wna w banku Rzeszy niemieckiej, dziś zaś obowiązuje W nim pokrycie w wysokości 40%. Jeśli jednak po­

krycie jest niższe niż obowiązujące, n. p. niższe niż % część lub gdy tego pokrycia niema wcale, wówczas następuje inflacja i pieniądz traci swą wartość.

Zdarza się jednak, że pieniądz ma obowiązujące fub nawet wyższe pokrycie, wskutek tego w kraju ma swoją wartość, ale zagranicą wartość swą traci i wy- kazuje niższy kurs. Jeśli trwa to czas dłuższy, to przyczyna tego z reguły tkwi w handlu zagranicznym danego państwa, mianowicie w tern, że bilans płatniczy państwa jest — jak się to mówi — bierny. Cóż to zna- czy? W dzisiejszych warunkach żadne państwo nie może pominąć handlu z zagranicą. Na przykład Polska.

Wywozi ona do krajów zagranicznych zboże, kartofle, mięso, drzewo, naftę itd., a przywozi z zagranicy ma- szyny, chemikalje i t. p. Za rzeczy przywiezione (im- portowane) płaci Polska zagranicy złotym, zaś za rze­

czy wywiezione (eksportowane) zagranica musi płacić Polsce złotym. Złoty ten znajdzie zagranica na giełdach zagranicznych, dokąd przyszedł on z rąk polskich im­

porterów (zakupujących towar dla Polski). Nie znaczy to, by wszystkie rachunki były wystawiane na złote.

Jeśli bowiem nawet rachunek brzmi na dolary, nie zmienia to postaci rzeczy, bo kupiec polski musi sobie je kupić dopiero za złote, tak że pieniądz krajowy za­

wsze wchodzi w rachubę. Jeśli teraz zdarzy się, że n.

p. Polska wywiezie więcej towarów niż do siebie przy­

wiezie, wówczas zagranica nie znajduje na swych gieł­

dach dość polskiego pieniądza, by móc nim zapłacić za zakupione w Polsce towary i pieniądz polski idzie w gó­

rę nawet ponad swą zwykłą wartość, bo kupiec zagra­

niczny zapłaci nawet zań więcej, aby tylko mieć złotego na wyrównanie rachunku w Polsce. Gdy natomiast Polska więcej przywiezie niż wywiezie (w ciągu miesią­

ca, kwartału lub roku) to wówczas znajdzie się zagra­

nicą więcej pieniądza polskiego niż go trzeba na zapła­

cenie rachunków w Polsce i pieniądz dla zagranicy tra­

ci na wartości, bo kupiec zagraniczny sprzeda niepo­

trzebnego mu narazie złotego po niższym kursie, aby móc dostać pieniądze innego kraju, w którym z kolei ma iWyrównać rachunek. W tym stanie rzeczy, gdy przy­

wóz (import) z zagranicy jest większy niż wywóz (eks­

port) mówimy, że bilans handlowy jest „biernym". W wypadku przeciwnym byłby on „czynnym",

Powyższe okoliczności musi wziąć pod uwagę ten, kto chce zdać sobie sprawę z obecnego spadku złotego.

Echa ponurego zajścia w areszcie opolskim.

Bytom. Sprawa uduszenia w areszcie opolskim Aleksandra Frankowskiego, o czem parę dni temu do­

nosiliśmy wywołała w Polsce wielkie poruszenie. Sze­

reg dzienników zamieścił wiadomość. Przykładem wrażenia, jakie to okropne wydarzenie wywołało w społeczeństwie polskiem jest list, zamieszczony w „Ku­

rierze Poznańskim“ z dnia 28. bm. List ten brzmi:

„Jak wczoraj w „Kurjerze Poznańskim“ wyczyta­

łem został w Opolu na Śląsku niemieckim zamordowa- ny pod okiem policji tamtejszej (!!) obywatel polski A- leksander Frankowski z Wierzbna pow. Miechów. Gdy się czyta o tym bestialskim mordzie na podróżnym do­

konanym pod okiem władz niemieckich trzeba się zapy­

tać: możnaż padróżować przez Niemcy? Jestże to kraj cywilizowany?

Czytam na słupach reklamowych bombastyczne o- głoszenia o Targach Wrocławskich, które mają się od­

być na początku września. Wobec powyższej potwor­

nej zbrodni wykonanej przez organy bezpieczeństwa w Niemczech, czy znajdzie sie kupiec polski, któryby miał odwagę pojechać na wystawę do Wrocławia lub Lipska.

Jeżeli nawet policja niemiecka niewinnego podróż­

nego obywatela polskiego morduje, czy to nie świad­

czy dosyć, jaka tam panuje atmosfera nienawiści do Pnfeikńw?

Czy ty kupcze polski jesteś pewien życia, gdy przekroczysz granicę niemiecką?“

Kupiec z Katowic.

Nie podpisując treści przytoczonego listu, uważamy;

za rzecz nagląca, by władze prokuratorskie w Opolu podały do wiadamości publicznej jak najrychlej wyniki śledztwa, które miało być przeprowadzone w sprawie tajemniczego zajścia w areszcie opolskim.

Wypadek jest tego rodzaju, że domaga się rychłego i poważnego wyjaśnienia. Tylko w ten sposób można będzie zauobiedz najrozmaitszym pogłoskom, szerzą­

cym się około tajemniczej sprawy zarówno u nas na Śląsku Opolskim, jak za granicami kraju.

Powtarzamy raz jeszcze, cośmy już przy pierw- szem omawiani,p strasznego zajścia pisali: „W interesie powagi władz miejscowych, orz w interesie powagi;

państwa leży, by śledztwo zostało przeprowadzone z całą surowością i by doprowadziło rychło wykrycia sprawców względnie sprawcy uduszenia Frankowskie­

go. Majestat prawa powinien ukazać się tu w całej po­

staci. Wymaga tego sprawiedliwość i powaga pań­

stwa“.

Oczekujemy na należyty odzew słusznego naszego apelu. Tylko energiczne śledztwo i rychłe ujawnienie jego wyników może położyć kres fatalnym domysłom, jakie wywołane zostały ponurem zajściem w Opolu, i Musi zbadać on jakie ma „pokrycie“ złoty i jak wyglą­

da „bilans handlowy“ (dla jasności pomijam sprawę

„bilansu płatniczego“, który na stan sprawy prawie nie wpływa).

Do celu tego przydatną nam będzie poniższa tabela zestawiona na podstawię urzędowych danych; w tabe­

li tej pozycje „dewizy i złoto“ wykazują jakie fest po­

krycie w Banku Polskim na wypuszczony pieniądz pa­

pierowy w Polsce. Dla lepszego zorientowania sie po­

dajemy stan z czasu, gdy złoty miał dobry kurs (t. j.

31. grudnia 1924 i 30. maia 1925) oraz gdy stracił na kur­

sie (30. czerwca 1925 i 31. lipca 1925). Cyfry rozumieć należy w milionach złotych:

31.XTI.24 30. V. 25 30.VTP5 31.VTT.25

Dewizy 269,4 172,5 119,8 91

Złoto 103,4 118,7 120,2 120,2

Wypuszczono pie­

niędzy papierowych 550,9 557,1 503,2 461 Pokrycie w procentach 67,5 52,2 47,5 45,5

Z zestawienia tego jest widoczńem, że złoty ma w Banku Polskim ciągle jeszcze nie tylko swe obowiązują­

ce pokrycie, ale nawet wyższe, bo 45%%, kiedy na przykład Bank Rzeszy niemieckiej ma obowiązkowo tylko 40% pokrycia. Widzimy też, że ilość zapasu zło­

ta banku zwiększyła się ze 103,4 milionów w dniu 31.

1924 na 120,2 mil jonów złotych w dniu 30. czerwca 1925. , Zmniejszył się natom. znacznie zapas dewiz banku, a to J ma przyczynę w „biernym“ bilansie handlowym Polski.

Znaczy to, że w ciągu ubiegłego półrocza Polska więcej towarów do kraju przywiozła niż wywiozła, wskutek czego kupiectwo polskie nie miało dostatecznej ilości de­

wiz na wyrównanie rachunków i Bank Polski musiał dewizy te przydzielić z własnych zapasów. Zaznaczyć tu trzeba, że dewizy są to weksle, płatne zagranicą, i za ich pomocą wyrównuje się zwykle zagraniczne ra­

chunki. Aby uniknąć inflacji zmniejszył Bank Polski i- lość wypuszczonych pieniędzy papierowy :h na 461 mil­

ionów, (w dniu 31. VII. 1925) podczas gdy jeszcze 30.

V. 1925 było ich w obiegu 557,1 mil jonów.

Jak więc widzimy, spadek złotego spowodowany został nie brakiem pokrycia i inflacji (tego obawiać się ' nie potrzeba), lecz biernością bilansu handlowego. Aby poprawić kurs złotego trzeba więc spowodować więk­

szy napływ dewiz do Polski, a to za pośrednictwem po­

większenia wywozu i zmniejszenia przywozu oraz e- wentnalnie także przez uzyskanie pożyczki zagranicznej.

Dla każdego więc, trochę wyznającego się w eko­

nomii (nauce o gospodarstwie państwowem) jasnem jest, że spadek złotego może być tylko mały i przejścio­

wy. Zależny on jest głównie od eksportu polskiego.

Polska zaś, jako kraj głównie rolniczy, nie może utrzy­

mać tego wywozu w ciągu roku na jednej wyżynie, po­

nieważ płodów rolniczych nie wywozi się przez późną wiosnę i lato, lecz jesienią. zimą i wczesną wiosną. Z góry więc można było się liczyć z tern, że w maju, czer­

wcu, linen i sierpniu bieżącego roku bilans handlowy polski będzie się źle przedstawiał, tembardziej, że ze­

szłego roku był kiepski urodzaj (60% normalnego) a do­

piero w tyip roku urodzaj dopisał (przewyższa normal­

ny urodzaj) i od września rozpocznie się wywóz, któ­

ry bardzo dobrze wpłynie na bilans handlowy 1 bez naj­

mniejszej wątpliwości przywróci złotemu dawną war­

tość. Skutki powiększonego wywozu okażą się jednak nie zaraz, ale zapewne w październiku bieżącego roku, gdy zboże polskie znajdzie się już zagranicą i gdy dewi­

zy zagraniczne zaczną napływać do kraju. Oczekiwać jednak należy, że ponmwa kursu złotego nastąpi już wcześniej i to nie dzięki wywozowi, ale pożyczkom za- granicznym, które też w postaci dm^z przyjdą do kraju.

Według ostatnich wiadomości prasowych „Dom Dillo- na“ (bank amerykański) przekazał w tych dniach Ban-' kowi Polskiemu 15 milionów dolarów (około 80 miljo-1 nów złotych) jako resztę pożyczki, wynoszącej ogółem 50 milionów dolarów, a prócz tego Federal Reserve Bank (amerykański) udzielił Polsce kredytu w Sumie 10 milionów dolarów (około 52 milionów złotych) na po­

prawienie kursu złotego. Amerykanie dobrze umieją rachować, i jeśli pożyczają swe dolary, widocznie wie­

rzą Polsce i jej gospodarce.

Zaznaczyć należy, że i tak złoty, którego na gieł­

dach notowano w stosunku do marki niemieckiej po 65 do 68, notuje się już na giełdzie berlińskiej (dnia 27. bm.

kwoty większe) 75,53. Na wiadomość o dojściu do skut­

ku pożyczek amerykańskich gotów złoty już w tych dniach powrócić do swej prawdziwej wartości,

Spadek złotego nie miałby nawet w tym stopniu miejsca, gdyby nie pewne machinacje giełdy berlińskiej i wiedeńskiej. Machinacje te jednak mogłyby mieć po­

wodzenie tylko na krótki czas i na przyszłość nie będą mogły skutkować.

(2)

Zmara drożyzny.

Berlin. Drożyzna w Niemczech wzrasta z dniem każdym tak gwałtownie, że rząd Rzeszy po­

stanowił wymóc zniżkę cen na kartelach cenniko­

wych. Minister]'um gospodarstwa oświadcza, że we­

dług obowiązujących praw ceny kartelów i związków mogą być kwestionowane nietylko przez władze, ale i przez poszczególnych kupców.

Berlin. Niemiecka prasa liberalna i ■ lewicowa wskazuje w dłuższyqh artykułach na niedostateczność akcji rządu Rzeszy,> mającej na celu Wstrzymanie gwałtownego wzrostu drożyzny. Zdaniem wszystkich tych dzienników akcja ta nie ma najmniejszych wi-

doków powodzenia. Według „Vossische Zeitung“ do­

tychczasowe dyskusje w tym przedmiocie dały rezul­

taty bardzo mierne. Niema zresztą czemu się dziwić.

Rząd spodziewał się, że po uchwaleniu ustawy wa­

loryzacyjnej, nowych ustaw podatkowych oraz ustaw celnych nastąpi pewne uspokojenie sytuacji gospodar­

czej, a nawet natychmiastowa zniżka poziomu cen.

Ze strony czynników demokratycznych i socjalistycz­

nych niejednokrotnie przeciwstawiano się tym illuzjom szczególnie w odniesieniu do nowych ustaw celnych.

Mimo to puszczono w świat ustawy, których skutki nie były jasne nikomu.

oświadczają, że traktowanie górników pod względem zarobków jest niesprawiedliwe i oznacza pokrzyw­

dzenie wobec innych zawodów. Robotnicy zwracają się do ministra pracy o odrzucenie wyroku rozjem­

czego.

Wizyta Severinga u optantów.

Piła. Pruski minister spraw wewnętrznych od.

wiedził wczoraj obóz optantów w Pile. Minister stwier^

dził poprawę w położeniu optantów. Obecnie znajduje się w obozie 2200 optantów. Minister zapowiedział rozs mieszczenie 1000 optantów w dalszej okolicy. Przed na#

staniem zimy obóz optantów w Pile ma być zwinięty,

Z Polski.

Dolarowe utrwalenie wartości złotego.

/Nowy Jork. „Federal Reserve Bank“ udzielił Polsce kredytu w sumie 10 miljonów dolarów w zło­

cie, na podtrzymanie kursu złotego. Jako zabezpie­

czenie tej sumy służyć będzie złoto w Banku Pol­

skim, w wysokości 10 i • pół miljona.

Wiadomość o uzyskaniu przez Polskę nowych kredytów w Ameryce podaliśmy już. Poza 15 miljo- nami dolarów, które Polska otrzymała jako resztę po­

życzki 50 miljonów, udzielonej przez Dom Dillona, wpłynie do skarbu Banku Polskiego 10 miljonów, które niezwykle dodatnio oddziałają na dalsze u- kształtowanie się złotego na giełdach światowych.

Uzyskanie pożyczki w Ameryce świadczy o zna- cznem zaufaniu, jakiem darzy Polskę świat finanso­

wy Stanów Zjednoczonych.

Warszawa. Premjer Grabski konferował wczo­

raj1 z dyr. B. P. Mieczkowskim i prezesem B. P.

Karpińskim. Stwierdzono, że walka o kurs złotego dała zadowalające wyniki, ale definitywnego przeło­

mu należy oczekiwać za kilka dni, gdy rozpocznie się energiczna interwencja na giełdach europejskich i w Ameryce.

Wiedeń. „Neue Freie Presse“ stwierdza, że na rynkach międzynarodowych nastąpiła dalsza znaczna poprawa kursu złotego. Stało się to głównie z po­

wodu uporczywie kursujących pogłosek o pożyczce.

Następnie przemysł polski dostarczył Bankowi Pol­

skiemu ze względu na ultimo znacznej ilości walut zagranicznych. Równocześnie dały się zauważyć za­

kupy spekulacyjne na zwyżkę. Złoty mógł w porów­

naniu do piątku ubiegłego tygodnia odzyskać więcej niż połowę swych strat. Disagio wynosi obecnie za­

ledwie 7 i pół do 8 procent w porównaniu do 17 procent w tygodniu poprzednim.

Wiadomości polityczne

Z Niemiec.

Echa noty francuskiej w prasie niemieckiej.

Berlin. Głosy prasy berlińskiej w sprawie noty są zależnie od odcienia optymistycznie lub pesymistycz­

nie nastrojone. Prawicowa „Kreuzzeitung“ podkreśla, że nota francuska zupełnie nie troszczy się o obawy Niemiec poruszone w nocie z 20. lipca, a jeśli nota fran­

cuska pisze, że na tej podstawie można prowadzić dal­

sze rokowania to dla rządu niemieckiego istnieje jedyna podstawa noty niemieckiej z 20. lipca, którą się w pełni podtrzymuje. Istnieją granice, po za które Niemcy nie mogą wychodzić.

„Deutsche Tages-Zeitung“ podkreśla, że nota fran­

cuska w żadnym punkcie nie troszczy się o kwestje po­

ruszone w nocie niemieckiej z 20 lipca i dlatego też nie zgadza się z prawdą, jeśli nota francuska stwierdza po­

rozumienie między obu rządami. Na razie stoi nota przeciw nocie.

„Taegłiche Rundschau“, organ Stresemanna, zau­

waża, że w konferencji prawniczej chodzi o zebra­

nie czysto injoirrnacyjne. Wykluczenie jest pr żytem, by Niemcy, zostały w formie dyktatu, zmuszone do zawarcia traktatu. Decyzja czy późniejsze rokowania odbędę się w ścisłem zebraniu ministrów spraw za­

granicznych czy też w wielkiej konferencji zależy odL rządu Rzeszy. Nie należy się z tern liczyć, że tego rodzaju * koń jerencja odbyłaby się w drugiej połowie

września. Na razie nikt nie zażądał zwołania ko­

misji parlamentarnej spraw zagranicznych ani też ko­

misji Rady państwa. Faktem, że te komisję sprawą noty się nie zajmowały.

„Berliner Tageblatt“ pisze: Rząd angielski zwró­

cił się z niezwykłym apelem do "opinji publiczniej Niemiec, wzywając ją do przychylnego przyjęcia no­

ty. Po stronie niemieckiej nie brak dobrej woli, ale dobra wola Niemiec nie wystarcza do usunięcia tych wszystkich przeszkód, których nota niemiecka nie usunęła.

„Vossische Zeitung“ wita myśl zakończenia wy­

miany not i przystąpienie do ustnych rokowań.

„Yorwaerts,, zamieszcza krótki komentarz w któ­

rym propaguje przystąpienie Niemiec do Ligi naro­

dów i oświadcza, że dla socjalnej demokracji jest porozumienie między Francją a Niemcami utrale- niem pokoju i decydującym momentem polityki euro- !

pejskiej. j

Ciężkie walki zarobkowe.

Berlin. Rokowania pracowników pocztowych z dyrekcją poczt o podwyżkę płac nie dały wyniku i zostały odroczone.

Zatarg w przemyśle budowlanym trwa dalej. Na wypadek lokautu grozi przyłączenie się do akcji ro- botników budowlanych ze strony robotników kolejo­

wych, pocztowych, tekstylnych, górników i robotni­

ków z rozmaitych działów przemysłowych.

Essen. Przedstawiciele 4-ch organizacyj górni- | ków zajęli 25. bm. stanowisko w sporze zarobko- \ wym i wysłali do ministra pracy pismo, w którem |

Największy na świecie żaglowiec zawita do Gdańska, Gdańsk. Na początku września zawinie do portu gdańskiego jeden z największych na święcie żaglow- ców, mianowicie duński 5-cio masztowy statek metalo- wy z Kopenhagi.

Zdarza się po raz pierwszy, że tak wielki żaglowiec przyjedzie do Gdańska. Statek ma 370 stóp angieh śkich długości, 50 szerokości. Zbudowany został w ro.

ku 1921 całkowicie ze stali. Zabierze on polskie drzewa i uda się do Australii.

1 Ze świata

Niemcy z południowego Tyrolu będą wydaleni.

Berlin. „Tägliche Rundschau“, donosząc o zapo­

wiedzianych wydaleniach Niemców z południowego Ty­

rolu pisze, że gdyby przyszło do wydalenia Niemców z Południowego Tyrolu, należy się spodziewać, że rządj austriacki ich nie przyjmie.

Wynik rokowań w sprawie długów angielsko- francusklcb.

Londyn. Wedle komunikatu angielskiego o konferencji Cburcbila i Caillaux Anglja żądała przed trzema tygodniami 16 miljonów funtów rocznie.

Caillaux zaś proponował 10 miljonów. Obecnie An­

glja zmniejszyła swe żądanie do 12 i pół miljona pod wyłączną gwarancją Francji za spłaty. Caillaux ogłosił oświadczenie, wedle którego Churchił zga- dza się na użyczenie moratorium do roku 1930. Cail- laux oświadcza, że nie wątpi w ostateczne zawarciu

układu. »

Londyn. Caillaux od’echal do Paryża. Przed wyjazdem rozmawiał z przedstawicielem Biura Reu­

tera, któremu oświadczył, że z wyniku swej wizyty jest bardzo zadowolony. Po przybyciu do' Paryża złoży dzisiaj wieczór na posiedzeniu Rady ministrów sprawozdanie o rokowaniach z Churchilem.

Demonstracja komunistów przed ambasadą polską w Paryżu.

Paryż. Wczoraj, demonstrowali członkowie związ­

ku młodzieży komunistycznej przed ambasadą polską.

Policja rozprószyła demonstrantów i strzeże dostępu do gmachów poselstw kilku państw.

Paryż. O demonstracji młodocianych komunistów przed ambasadą polską, donoszą dzienniki:

Komuniści udali się koleją podziemną przed gmach ambasady i przebiegali przed tym gmachem, wznosząc dzikie okrzyki. Demonstranci przebiegli tak szybko, że policja nie miała sposobności wkroczyć. Po pojawieniu się policji demonstranci rozpierzchli się natychmiast na wszystkie strony.

**w '•* mam ANTONI'FERDYNAND OSSENDOWSKI 52

PRZEZ KRAJ LUDZI ZWEERZĄT E BOQOW

(KONNO PRZEZ AZJĘ CENTRALNA)

W Khathylu był kantor Centralnego Syberyjskie­

go Towarzystwa Współdzielczego, tak zwany „Cen- trosojuz“,który ogłosił się jako organizacja bezpartyj­

na, lecz prowadził politykę bezsprzecznie przychylną dla bolszewików. Na czele tej organizacji stał we­

terynarz Gej, mieszkający tu z całą rodziną. Ów Gej podczas rządu Kołczaka był podejrzewany o hoiszewizm, sądzony, lecz warunkowo uniewinniony tytułem próby. Wybraliśmy się do niego po infor­

macje co do ogólnego położenia i w kwestji kupna, czy też wypożyczenia dla nas trzech koni. Przyjął nas bardzo grzecznie i z wielką kurtuazją ofiarował żądane wierzchowce, które mieliśmy zostawić w Mu- reń-Kure, gdzie łatwiej było zaopatrzyć się w inne konie lub wielbłądy. Oczekując na konie, po które Gej posłał Mongoła, musieliśmy spędzić w Khathy­

lu całą noc, a była .to noc, w ciągu której oczeki­

wano zjawienia się pierwszych oddziałów bolsze­

wickich, gdyż Kazagrandi zmienił sjwój plain pier­

wotny i cofał się na wschód, pozostawiając osadę tia łup wojsk sowieckich.

Zdziwiła mię bardzo okoliczność, że gdy wszy­

scy mieszkańcy uciekali z Khathylu, Gej z rodziną i z całą swoją majętnością pozostał jednak w za­

grożonej osadzie.

Nie mogłem tego zrozumieć, gdyż słyszałem, że bfał on czynny udział w tworzeniu się oddziału i Kazagrandi, me szczędząc dla niego środków pie­

niężnych, zapasów żywności i różnych towarów ze

składów i magazynó|w „Gentrosojuza“. ,W osadzie 1 wraz z Gejem pozostało jeszcze kilku urzędników tej instytucji, oraz sześciu kozaków, śledzących ru­

chy czerwonych.

Nadeszła noc... Ja i agronom byliśmy zmuszeni przygotować się do boju lub do samobójstwa. Znaj­

dowaliśmy się w niewielkiej chacie, tuż nad brze­

giem Jagi, wraz z kilku robotnikami, którzy jakkol­

wiek nienawidzili bolszewików, nie mając jednak koni, nie mogli uciec.

Siedzieliśmy w izbie, oświetlonej kopcącą świecą łojową, i myśleliśmy o przewrotności losu ludzkie­

go. Nagle wpadł do izby jeden z robotników i zdy­

szanym głosem zawołał:

— Biada! Biada! Czerwoni przyszli... — W tej samej chwili leśną ścieżką, poza domem, szybko przemknął jakiś jeździec. Krzyknąłem na niego, lecz on w milczeniu pojechał dalej. Koń był mi nie­

znany...

Łżesz! — odezwał się ktoś z robotników. — To z pewnością jakiś Mongoł, a ty już ze strachu czer­

wonych zobaczyłeś!]...

— Nie! to nie był Mongoł — bronił się wystra­

szony chłop. — Koń był podkuty. Wyraźnie słysza­

łem szczekanie żelaza o kamienie. Biada. Biada!

— Ta — ak! — przeciągłym głosem zauważył mój agronom. — Teraz to chyba i na nas przyszła kreska.

Głupio się stało!

Nie mogłem oponować, gdyż miał on zupełną słuszność. Sytuacja była głupia i... przykra.

Na szczęście jednak posłyszałem za oknem tu­

pot koni i głos Mongoła, wołającego na mnie po rosyjsku. Były to konie, przysłane dla nas przez Geja. Nie tracąc chwili, ókulbaczyliśmy je i wyru­

szyliśmy w drogę. W doijiu Geja panował popłoch, ponieważ na okolicznych górach spostrzeżono wiel­

kie ogniska. Nie było wątpliwości, że bolszewicy, pewni siebie, nie chcąc nocą wkraczać do osady, zatrzymali się w feste na popas, aby rano triumfal­

nie wejść do Khathylu.

Zaczęliśmy żegnać Gejów, gdy naraz wszedł pc- słany na wywiad kozak i doniósł, że na górach, ja- kiś nieznany oddział pali wielkie ogniska, a dwóch wywiadowców przybyło już do Khathylu. Byliśmy obecni przy raporcie tych przybyszów. Oznajmili oni, że oddział białych partyzantów — chłopów z głębi Syberji przedarł się pod dowództwem kilku o- ficerów do Mongolii i, dowiedziawszy się o istnie- niu oddziału pułkownika Kazagrandi, "szedł, aby się z nim połączyć.

W ten sposób niebezpieczeństwo, zagrażające mie­

szkańcom Khathylu, narazte zostało zażegnane, lecz my nie czekaliśmy na przybycie oddziału partyzan- tów i, pożegnawszy wszystkich, ruszyliśmy zpowro- tern do Uliasutaju. Po drodze jednak trzeba było za­

jechać do Muneń-Kure, aby pozostawić tam konie, należące do Geja, i wynająć wielbłądy do dalszej drogi.

Zbliżywszy się do brzegu Egin-Goła, spotkaliśmy trzech kozaków, wysłanych do uciekających z zawia- dćmieniem o wypadkach w osadzie.

Zeszliśmy z koni i, tak jak poprzednio, zaczęli­

śmy je prowadzić . przez „rzekę Djabła“ za uzdy.

Rzeka zaś szalała. Podziemne siły burzyły uwięzio­

ną pod lodem wodę, która z hukiem i trzaskiem kru­

szyła swe zimne więzy i, porywając całe pola lodo­

we, pędziła z niemi na południe.

Straszne, nieoczekiwanie zjawiające się szczeli­

ny, biegły powierzchnią zamarzniętej wody w róż­

nych kierunkach. W jedną z nich" wpadł któryś a kozaków, lecz z naszą pomocą wydostał się na lód;

przemokły i zmarznięty musiał powracać do osady.

(Ciąg dalszy nastąpi.)

(3)

Germanizowame imion i nazwisk polskich. I

znajdują się wielkie kołonje niemieckie.

Szatmar, Siedmiogród i Banat, o ogólnej liczbie jako jednego ze środków germanizowania ziem,

jj

650 000 do 700 000 (?) ludności niemieckiej. Do te- zamieszkałych przez Polaków, używają władze i in- | go należy dodać silne grupy niemieckie w Besara- stytucje niemieckie przekręcania imion, nazwisk i nazw

polskich na niemieckie, lub na dziwolągi językowe.

Znane i praktykowane to jest ogólnie, nawet wbrew woli zainteresowanych Polaków. Dzieje się to nie­

zgodnie z duchem konstytucji niemieckiej i konwencji genewskiej, o to jednak nikogo ze strony niemieckiej głowa nie beli.

e Obecnie mamy do zanotowania jeszcze jeden po­

dobny wypadek. Pan Sb fan Szczepaniak z Opola

bji i na Bukowinie. Większa część Niemców przy- ; pada na Banat, gdzie znajdują się na czele miesza- j niny różnych narodowości. W 170 (?) gminach ma- j my tu Niemców, z tego 44 (?) czysto niemieckie.

Wszystkich łączy jedna myśl: stanowić jedną sil- ) na całość o spoistej organizacji, zdolnej oprzeć się j próbom wynarodowienia. „Wielki Dzień Niemiecki“ j w Rumunji miał właśnie być wyrazem tej solidarności j żywiołu niemieckiego. Ta myśl wybiła się na pier- I zgłosił do urzędu cywilnego urodziny swej córeczki j wszy plan we wszystkich przemówieniach i deklana-

i podał jej imiona chrzestne „Stefanja Halina“. Urząd * cjach. Wypowieddział ją prałat Blaskuowitz (samo

«zanotował dziecko jako „Stefania“ a zanotowanie dru- \ nazwisko mówi jaki XT:—--- giego imienia chrzestnego „Halina“ odrzucił, ponie- \ podczas uroczystego

waż — jak twierdzi — niema dla niego w języku u- rzędtiwym niemieckim „Schreibart oder Form“ (!) Rozstrzygnięcie takie jest conajmniej dziwne, bo chy- ta na napisanie słowa „Halina“ istnieje nawet nie­

mieckie „Schreibart“, mianowicie zgodne z pisownią polską. Brak tu oczywiście tylko dobrej woli. In­

to Niemiec — przyp. Red.) poświęcenia nowego ogniska dla udmi niemieckich (Schuelerheim). Wyraził ją ró­

wnież jeden z głównych bojowników idei niemie­

ckiej, dr. Muth, w wielkiej programowej mowie przy otwarciu zjazdu oraz przy jego zakończeniu.

(Ruchliwość Niemców zagranicznych powinna być przykładem dla innych mniejszości narodowych,

SE t &HBS s FB i ńfisuteKb ? arar

jtują imiona i nazwiska tak, jak żądają rodzice. Na \ —““— ... — jich życlzenia nie poprawia się nawet zgermanizowa-

nych nazwisk i imion, choć te dziwolągi nie odpo­

wiadają duchowi i poprawności języka polskiego.

< _ Jdśliby urząd cywilny miał tylko uwzględniać te imiona, jakie podaje kalendarz niemiecki, w takim ra­

zie nie powinienby notować nowych imion niemiec­

kich, których nigdzie w żadnym kalendarzu się nie znajdzie, a które obecnie dość często wymyślają so­

bie Niemcy. Na tej podstawie nie mógłby też zanoto­

wać żaden urząd niemiecki jjukiegos mieszkającego w Niemczech Chińczyka, Turka czy Indjanina, bodła ich imion niema w Niemczech „Schreibart oder Form“.

Takie wymówki urzędów niemiecki ' musimy na­

piętnować jako bezprawne i jako obi >ne na szy­

kanowanie i germanizowanie mniejszości narodowe!

Dodać tu musimy z uznaniem, że p. Szczepaniak (sekretarz Związku Polaków w Opolu) nie dał się znie­

chęcić odmową wspomnianego urzędu cywilnego, lecz wniósł zażalenie do Rejencji. Na to otrzymał następu­

jącą odpowiedź, podpisaną przez pana Nadprezydenta Proskego:

„Dla wydania polecenia urzędowi cywilnemu, ce­

lem wpisu imienia „Halina“ nie jestem właściwy, na­

tomiast wedle § 11 ustęp 3 ustawy stanu cywilnego jest do tego właściwy (zuständig) sąd okręgowy u- rzędu stanu cywilnego (Amtsgericht des Standes­

amtsbezirkes). Niemniej wskazałem urzędowi cywil­

nemu w Opolu uwagę na to, że wybór imion w Pru­

sach jest w zasadzie nieograniczony i nie zachodzi tu wypadek wyjątkowy, utrudniający wpis podanego imienia“.

Ze wspomnianego pisma wynikałoby, że sprawa nowonarodzonej Haliny oprzeć się musi jeszcze o sąd okręgowy, bo p. Nadprezydent — jak czytamy — nie jest upoważniony (zuständig) wydawać polecenia co do wpisu. Równocześnie jednak pan Nadprezydent wido­

cznie był „zuständig“, by zwrócić uwagę na to, że wy­

bór imion jest w zasadzie nieograniczony i że nie za­

chodzi tu „Ausnahmefall“. Doprawdy, żałować należy, że p. Nadprezydent nie mógł wybrnąć z tej tak prostej, zdawałoby się sprawy w sposób rozstrzygający. Bo jeżeli maleńkiej Halinie uda się zapis jej pięknego pol­

skiego imienia do ksiąg stanu cywiln. w Opolu, to jakiś nowy Staś, Tadzio lub Miecio będzie musiał znowu za- raz po przyjściu na świat procesować się o swoje imię.

A bardzo to jest nie dobrze, gdy dziecko już jako nie­

mowlę musi być w procesie z władzami państwowemi i to w procesie tak słusznym i sprawiedliwym. Hali- nom, Staszkom, Wojtkom, itp. wyjdzie to na dobre, bo ich to zahartuje, czy jednak ma z tego jaką korzyść państwo — wątpić bardzo należy.

KRONIKA.

Kalendarz:

Sobota 29. sierpnia 1925 r. Ścięcie św. Japa.

Żywioł niemiecki w Rumunji.

„Germania“ z dnia 15. sierpnia zamieszcza cie­

kawa korespondencję z Temesvaru w Rumunji, na- pisaną z okazji „Wielkiego Dnia“ Niemców rumun- skich." Autor stwierdza, że wojna światowa wyzwo- liła nowe prądy duchowe i siły, nawiązała na no- wo węzły w ciągu wieków już rozluźnione. Jednym z objawów tego jest wewnętrzne wzmocnienie nie- miecktości zagranicą, wywołane przedewszystkiem po­

lityką ucisku mniejszości narodowych ze strony państw nowopowstałych na terenie Bałkanu, oraz byłej monarch]! auptrjacko-węgierskiej.

Przechodząc do omawiania powyższej uroczysto­

ści, Naznacza dla zilustrowania jej rozmiarów, że w tak zw. Nowej Rumunji, tj. na byłych obszarach

Modne oprawy w wielkim wyborre.

UmME-Pid&Fi !!!SSŁ •

Plajta organizacji Landbundu.

W „Nowinach Codziennych“ czytamy:

Gazety niemieckie donoszą, że centrala organizacji Landbundu likwiduje swe oddziały. Powodem likwida­

cji są trudności finansowe, spowodowane stabilizacją waluty. Próby skoncentrowania handlu zboża w Land- bundach nie udały się. Wobec tego zachwiany jest tak­

że polityczny aparat tej organizacji i będzie się musiał rozwiązać, gdyż politykę tej organizacji musiały opłacać gospodarcze oddziały Landbundu.

U nas na Śląsku Opolskim za Landbundem nikt pła­

kać nie będzie. Była to organizacja wielkich obszarni­

ków dworskich, więc przeciwników naszego chłopa ma­

łorolnego. Także polityka tej organizacji była nam wro­

gą. Nasz małorolny chłop górnośląski ma swe własne

„Rolnik!“. Około tych się skupiać powinien. Popieraj­

cie swe organizacje, gdyż położenie gospodarcze jest nad wyraz trudne i tylko wspólnemi siłami możemy sprostać tym wszystkim trudnościom, jakie zwalają się na nas wszystkfch.

Z ByfomsMego.

Baczność Mfechowice Karb!

W niedzielę dnia 30. sierpnia odbędzie się zebranie górnicze filji Z. Z. P. na sali pani Schindlerowej w Mie- chowicach o godz. 2-ej po południu, na które wszystkich naszych rodaków oraz żony serdecznie zanrasrqmv.

Zarazem zapraszamy także naszą młodzież celem po­

wołania do życia filji młodzieży przy Z. Z. P.

O jak najliczniejszy udział uprasza się. Referent

zapewniony. Zarząd.

Trzy godziny złotej wolności.

Bytom. Pewien więzień zatrudniony w cegielni Löbingera oddalił się w ubiegły wtorek z miejsca pracy niewiadomo dokąd na przeciąg trzech godzin, poczem znowu powrócił do więzienia.

Chłopak przejechany przez samochód.

Bytom. W zeszły wtorek pod wieczór przejechał jakiś samochód osobowy na szosie miechowickiej za kopalnią „Carsten-Zentrum“ chłopca szkolnego, nazwi­

skiem Jasny z Karbiu, który odniósł ciężkie obrażenia cielesne. Szofer samochodu zaopiekował się okaleczo­

nym chłopakiem i zawiózł go jak najprędzej do pobli­

skiego lekarza.

Aresztowanie złodzieja roweru.

Bytom. Z przedsionku tutejszego urzędu pocztowe­

go skradziono w zeszły wtorek popołudniu jeden rower, którego złodziej został tym razem niebawem areszto­

wany i odstawiony do więzienia.

Aresztowanie złodzieja kieszonkowego.

Bytom. Na ubiegłym targu wtorkowym skradziono pewnej gosposi z Rozbärku większą sumę pieniędzy, przyczem jednak inni ludzie przydybali złodzieja na go­

rącym uczynku i spowodowali jego aresztowanie.

Nieszczęśliwy wypadek.

Rokitnica, po w. bytomski. Robotnik Franciszek Dyrbus, jadąc z woźnicą Ludwikiem Walą, stał się ofia­

rą nieszczęśliwego wypadku. Otóż jego lewa noga do­

stała się między szprychy koła wozu, doznając cięż­

kich obrażeń.

Z Zatorskiego.

Kara za sprzeniewierzenie

Zabrze. Robotnik Jerzy S. pożyczył sobie w czer­

wcu bieżącego raku roweru, którego długi czas nie zwracał, wobec czego sprawę oddano sądowi. Sąd ska­

zał robotnika Jerzego S. za sprzeniewierzenie na 8 dni więzienia. Ponieważ S. już dłuższy czas przesiedział we wiezieniu, uznano jego karę za odbyta.

fSZT^cklego»

Z jarmarku na bydło i konie.

Gliwice. Środowy jarmark na bydło i konie wyka­

zywał żywy ruch, atoli mimo wszystko obroty na jar­

marku były słabsze w porównaniu z poprzednimi jar­

markami, co ogólnie tłumaczy się tą okolicznością, że w jarmarku nie wzięli udziału berlińscy handlarze koni, którzy oferowali dawniej bardzo wiele koni na sprzedaż.

Spędzono na jarmark razem 150 koni pociągowych, z których 90 sztuk sprzedano od 600—1000 mk. Z 400 ko­

ni roboczych sprzedano 250 sztuk po cenach od 150—600 mk. Spęd bydła rogatego był słaby, albowiem spędzo­

no tylko 130 krów, 80 cieląt i 18 kóz, z czego 110 krów sprzedano po cenach od 180—480 mk., 75 cieląt po ce­

nach od 80—300 mk. Za kozy płacono 15—25 mk. za sztukę Wierzchowców tym razem nie oferowano na sprzedaż.

Kradzież z w łamaniem.

Gliwice. Do pewnego składu towarów kolonialnych przy ul. Spółkowej włamali się w nocy na 25. bm. zło­

dzieje i skradli pewną ilość papierosów, kiełbasy, cze­

kolady, sardynek, szelek, pończoch, mydła, innych to­

warów i 15 mk. gotówki. Po złodziejach brak wszel- kiego śladu. Ostrzega się przed zakupnem skradzionych

towarow. ^ SürzeleckEego.

Znalezienie skradzionej krowy.

Rozniątów, po w. strzelecki. Jak już donosiliśmy, skradziono tutejsz. gospodarzowi Kałuży niedawno te­

mu krowę z jego stajni. Dochodzenia za złodziejami, któ re wszczęła policja, zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem, ponieważ krowę skradzioną wykryła policia w Mokrych Łamach, pow. strzelecki. Przypuszcza się, że sprawcą kradzieży 14 kur, której się dopuszczono rów- nież przed niedawnym czasem u gospodarza Kałuży, jest ten sam złodziej. _ _ _

% EacSborsMego.

Otrucie alkoholem.

Racibórz. Onegdaj znaleziono w podwórzu‘pewne- go domu przy Zwingerstrasse cieślę Adolfa Piegzę w, beznadziejnym stanie. Przywołany lekarz stwierdził u Piegzy objawy zatrucia alkoholem. Piegzę przewie­

ziono samochodem do miejskiego szpitala.

Wolewództwo SląsMe.

Nieszczęśliwy wypadek na kopalni.

Katowice. W szybie „Marji“ zdarzyło się «’okropne nieszczęście. Podczas wiercenia nowej dziury wy- buchł nagle niedopałek. Obrywające się ma^y węgla pogrzebały dwóch rębaczy, mianowicie Jo­

zefa Gawlika i Józefa Gerlacha. Obaj odnieśli na- der poważne okaleczenia na piersiach, plecach i gło­

wie. Okaleczonych górników odstawiono do lecz­

nicy:

Cenne wykopaliska geologiczne.

Mysłowice. Przy robotach ziemnych natrafio­

no na wykopalisko o dużej wartości geologicznej, a mianowicie na warstwy skamieniałego drzewa, w których bardzo wyraźnie występują liście. Wyko­

paliskiem tym zajęły się czynniki powołane do tego.

Zgon dzielnego harcerza.

Ruda w Świętochłow. W ubiegły czwartek odpro­

wadziliśmy na wieczny spoczynek śp. druha Anto­

niego Hipega, członka harcerstwa rudzkiego z u- działem 300 harcerzy. Wzruszającą mowę pogrze- bową wygłosił kś. wikary Wyrcik. Cześć pamięci dzielnego harcerza polskiego.

Odpust.

W. Piekary w Świętochłowickim. Następny odpust odbędzie się 29. i 30. sierp. W sobotę 29. sierpnia 1925 r.

o godz. 4 i pół po poł. odbędą się uroczyste nieszpo­

ry w kościele Matki Boskiej, potem z Rajskiego pla­

cu obchody kał wary jskie z czterema kazaniami.

W niedziele o 5-tej rano msza św. przy kaplicy Kaj­

fasza potem dalszy ciąg obchodów z trzema kaza­

niami. O 10 i pół uroczyste sumy z kazaniami w obuch kościołach, na Rajskim placu i Kalwarii. Po południu o godz. 2-giej obchody Różańcowe a o 3, uroczyste nieszpory z kazaniem.

Usiłowano samobójstwo.

Lipiny w Świętochłow. Niezamężna Marja Langosz, zamieszkała przy ulicy Bytomskiej usiłowała popeł­

nić samobójstwo przez użycie esencji octowej. De­

natkę odstawiono do lecznicy w Król. Hucie. Przy­

czyną popełnienia tak okropnego czynu jest nie­

szczęśliwa miłość.

Nieszczęsna broń.

Świętochłowice. 13-letni syn pewnego urzędnika kop.

udał się z ojcem na pole z teszyngiem. Na polu chciał pogłaskać psa, przyczem dotknął się cyngla nieza­

bezpieczonej broni. W tej chwili huknął strzał, a kula ugodziła go w skroń. Chłopca odstawiono do lecznicy, gdzie zmarł.

Bytom. Biblioteka To w. „Iskra” i Czytelnia Ludowa na Bytom i Rozbark mieści się przy ulicy Gliwickiej (dawniej hotel Lomnitz) 111 piętro, pokój 48, wchód przez podwórze. — Czytelnia otwarta we wtorki i piątki od godz. 7—9 wieczorem. Książ­

ki wypożycza się dorosłym i młodzieży za pobra-

(4)

Hk KORESPONDENCYE Ęp

Apel do czytania gazet polskich.

Turze, pow. raciborski. (Korespondencja) Jako dłu­

goletni czytelnik gazet polskich nadziwić się nie mogę, że w niektórych wielkich wioskach na Śląsku Opolskim znajduje się bardzo mała liczba czytelników gazet pol­

skich. Może niejeden powie na swe uniewinnienie, że obecne czasy są bardzo ciężkie, bo niekiedy niema czem podatku zapłacić, a nawet brak pieniędzy na sól. Masz słuszność, miły bracie, gdyż i ja sam muszę z tą biedą się borykać, atoli mnie się zdaje, że bez gazety nie mógłbym się obyć. I ja czasem nie mam pieniędzy, gdy listowy zbiera abonament, ale wtedy sobie zaradzam w ten sposób, że sobie pożyczam pieniądze potrzebne na abonament od sąsiada. Jestem czytelnikiem polskich gazet od przeszło 27 lat, samego zaś „Katolika“ abonu- ję już około 15 lat. Gdy w czasie wojny na froncie i podczas powstania nie otrzymywałem żadnej gazety polskiej, to wtenczas odczuwałem dotkliwie jej brak.

Przed 15 laty poznałem pewnego obywatela, który mawiał, że kto czyta gazety, wie jak ma żyć. 1 tak jest w istocie, gdyż kto z „Katolika“ wyciągnie dużo nauk po­

trzebnych do życia religijnego, gospodarczego, towa­

rzyskiego itd. Gdybyśmy się do wskazówek zamie­

szczanych w „Katoliku“ stosowali, byłoby nam pod nie­

jednym względem o wiele lepiej. Komu “Katolik Co­

dzienny“ za drogi, niech sobie zamówi „Katolika“, któ­

ry wychodzi trzy razy tygodniowo. Temi kilku słowa­

mi chciałbym rodaków zachęcić do liczniejszego abono- wania gazet polskich, wiedząc dobrze, że obecnie po­

trzeba nam bardzo oświaty.

Czytelnik „Katolika".

Z dalszych stron

Wzrost cen w Berlinie.

Według „Berliner Wirtschaftsbericht“ ceny na ar­

tykuły pierwszej potrzeby wzrosły w sposób następu­

jący:

Cena za kg.

6. VII. 24 5. VIII. 25

Szynka surowa 4,00 5,60

Szynka gotowana 3,60 5,20

Kiełbasa 2,40 3,20

Śledzie solone 0,70 0,84

Ser („Harcer“) 1,20 1,60

Kasza owsiana 0,40 0,54

Zielony groch 0,40 0,52

Fasole 0,50 0,64

Marchew 0,20 0,30

Kawa zbożowa 0,44 0,70

Kawa, średni gatunek 6,00 7,60 Należy przytem zaznaczyć, że wzrost cen jeszcze nie ustał i gdzie się zatrzyma, w tej chwili określić nie można. Nic więc dziwnego, że wśród warstw ciężko pracujących daje się zauważyć coraz większe wrzenie.

Ilu cudzoziemców odwiedza miesięcznie Warszawę?

Warszawa. Według obliczeń miejskiego biura statystycznego co miesiąc odwiedza Warszawę prze­

ciętnie około 1000 obcokrajowców.

Największą liczbę odwiedzających stanowią oby­

watele Rzeszy Niemieckiej, następnie Stanów Zje­

dnoczonych, Austrji, Czechosłowacji, Francji, Rosji, Anglji, Włoch, Litwy, Szwajcarji i Holandji. W mar­

cu przybyło do Warszawy 636 obcokrajowców, w kwietniu 1201, w maju 1250, w czerwcu 844, w lip- cu 1106.

Sprawy gospodarcze

Ceny targowe.

Strzelce. Ceny na targu środowym były następu«

jące: Funt masła 2,00—2730 mk„ jajko 12—13 fen., głów­

ka kapusty 10—30 fen., ogórki 20 fen. za sztukę, wiązka marchewki 10 fen., pietruszka 10 fen., seler 10 fen., wią- zka cebuli 10 fen., funt pomidorów 30 fen., śliwek 20—3C fen., para prosiąt 30—50 marek.

Wzrost eksportu polskiego węgla.

Według tymczasowych zestąwień dotyczących tyk ko kopalń węgla śląskiego, pomiędzy dniem 1 a 15.

sierpnia wywieziono z Polski 230 łys. ton węgla, jak wiadomo do Niemiec eksport węgła zupełnie zanikł, zwiększył się natomiast wywóz przez Gdańsk i przez Austrję do Włoch. Znaczny spadek wyka­

zuje eksport do jugosławji wskutek podniesienia cła przywozowego o 3 dinary na tonie. Cyfra 230 iys.

ton wywiezionego węgla stanowi tylko część, wy­

wozu polskiego w tym okresie czasu, a na tej po&

stawie należy się spodziewać, że wywóz ten w cią­

gu bieżącego miesiąca osiągnie niewątpliwie lepszy rezultat niż w roku ubiegłym.

WROCŁAWSKIE CENY TARGOWE z dnia 27. sierpnia 1925 r,

Zboże. Pszenica 21.00. — Żyto 16.70. — Owies 16.00. — Jęczmień latowy 22.00. — Jęczmień zimowy 18.00.

Mąka (za 100 kg.). Pszeniczna 32.50 —40.00. —«

Rżana 26.00. — Auszug 45.00.

Ziemniaki. Ziemniaki białe 1.60, —, Ziemniaki czerwone 1.60. — Ziemniaki żółte 0.08.

£S_V

DOM MEBLI

ZAŁOŻONY 186

ZAWADZKI

mm B.-s

ULICA DWORCOWA 27

TELEFON 574

lilii iii iiiiFlai

zostaną powetowane przez

niskie ceny towarowe

austriackich fabrykantów i handlarzy hurtownych.

Olafegoteż zakupuje sig najkorzystniej w Wiedniu

Niechaj przeto nikt nie omieszka zwiedzić

wiedeńskich targów jesiennych

©<i 6.-18. wrgeśeela 1985

W targach biorą udział największe fabryki austrjackie i zagraniczne

Bardzo znaczna zniżka cen biletów na kolejach czeskosiowackich i austriackich

Aby przejechać granicę wystarczy paszportowy znaczek wizowy (Passvisummarke) za V* dolara

(tj. 1 marka niem.)

Bliższe wywiady, karty uczestnictwa w wiedeń­

skich targach i paszportowe znaczki wizowe do nabycia pod adresem:

WIENER MESSE flu-ti. WIEN WII

i u zastępców w poszczególnych krajach

CURT MULLER - Bytom 0.8.

?arbiafnia i zakład chemicznego czyszczenia.

Największe przedsiębiorstwo Górnego Śląska

f&brvka: if tom CU $«, m. Piekarska 97.

Najszybszn wykończenia Najschludniejsza dostawa Fabryka dla Województwa Śląskiego:

SZARlEi,

tiSlca

Piekarska

Mr.

13.

W": „ v 'X^’~

obchodzą Dnia 27. sierpnia 1925 r,

nasi ukochani rodzice

Józef Kampa i źoz&a RozaSja

rodź. Pregel

SREBRNE WESELE.

W dniu tym składają im najserdeczniej­

sze życzenia ich synowie i córki.

Pracujcie dalej na życia roli, Niech los wam szczęścia udziela;

I niech doczekać Bóg wam pozwoli Złotego wesela.

Rodzima Kampa.

Redakcja składa jubilatom również ser­

deczne życzynia zdrowia w długie lata i Błogosławieństwa Bożego,

Fortepiany, liarmonje, lutnie, mandoliny, gitary, gramofony

iwszelkie inne instrumenty muzyczne kupuje się najlepiej i najtaniej u

Mu Kowatz’a, Bytom

ulica Dworcowa 13«

ills lian til,

BYTOM - RYNEK

wchód z ul Strzeleckiej (Schiesshausstr.)

■■■■»■■■■■■«««»■■■■■■W»

hihwimhmhm

Znane najtassze źródło zakupy

Bielizny - Fartuchów Chustek

Pończoch • Trykotów Artykułów męskich.

Wszelkie choroby

mogą być w krótkim czasie wyleczone przez magnetyzm i lecznictwo przyrodne S6tctow« kamienia ustiwam w 8#

godil»aeh pod gwarancją.

Eleonora Frąckowiak

Magneo patka.

Król. Mula» Plac Naleiki 2,

(dawniej Bliicheśrplatz),

Przy żaku pnie towarów prosimy

powoływać się aa nasra fca&etę!

Wykazy uczestnictwa w jesiennych targach wrocławskich można poprzednio nabywać po zniżonej cenie 2,— mk.

w Bytomiu u: Richard Zetmik, ul. Dworcowa 34 i w Rei­

sebüro der llai^btttrg-Ämerlka-Oaie, Max Weichmann,

ulica Dworcowa 16. ,„A

Feil liif rain

na

' VroasaaowsWe Taargl

w niądsielą <8. września odjeżdża i Bytomia dwerac gtów. ?M 17« ran

przyjeżdża do Wrocławia... IF71 to41 Odjazd powrotny pociągu nadzwyczap.

w niedzielę 6. września

z Wrocławia IP* w nocy. li Bytomia 3!S ram.

Dllel IH. klasy po 5.70 mk. z 33V«% zniżką.

Bilety tam I m pewyoSem możma mabywaf w B%"

lomwu; BażsebOr© der MembwrgmAmeryke Unie, ul. DwBMowa 16 I R. ławnik, ul. Dwereowa 34.

BBSE1 Przeprowadzki

tiórnośl* Spedycja i Składni©» towarów

fidlTUICii

m NASZA GAZETA:

BEEBE3

€. Kalusa

§3 J8 szosa tarnogórska 27, przy pat*

DyiUlll "• w»| ku miejskim. Własne spichlerz«

Biuro w śródmieściu Bytomia w handlu cygar Kałuża, ul. Piekarska 2S naprzeciw poczty.

Wykonuje również transporty do wojew, Śląsk

(5)

DODATEK

Sobota, dnia 29-go sierpni m25 r.

Zmiana „Reichsknappschaftsgesetzu“ w Niemczech.

Wiadomo, że w Niemczech wszystkie Spółki Brackie, których było około 70, połączono w jedną Spółkę z siedzibą w Berlinie-Charlottenburgu. Par­

lament uchwalił odpowiednią ustawę pod nazwą

„Reichsknappschaftsgesetz“. Ustawa ta weszła w życie dnia 1. stycznia 1924 r. Tą nową ustawą zniesiono także samodzielność knapszaftu Śląska Opolskiego.

Projekt przewiduje następujące zmiany (dla lep­

szego zrozumienia podajemy także ustępy obecnie obowiązującej ustawy):

7. Obecnie Spółki Brackie muszą płacić pensje inwalidzkie bez względu na zapomogi pobierane z innych urządzeń socjalnych. W niektórych wypad­

kach może inwalid pobierać: pensję knapszaftową, rentę z ubezpieczenia na słabość (Inwalidenrente) i rentę od wypadków urazowych (Unfallrente). Nowy projekt przewiduje znowu policzenie jednej zapomo­

gi na drugą, tak jak było przed wojną. Kto na- przykład z powodu nieszczęśliwego wypadku rentę urazową osięgnie, ten zostanie równocześnie inwali­

dą knapszaftowym i z marek, ale ani pensj5 inwa- 1. Według obecnej ustawy przysługuje człon- iiczkiej, ani renty z ubezpieczenia na słabość me kom kasy pensyjnej prawo ubiegania się o inwalidz­

two nawet gdy wnioskodawca chodzi do pracy.

Projekt zmiany ustawy przewiduje przymusowy po­

byt w lazaretach przed inwalidztwem, który trwać może nawet 26 tygodni.

2. Reiehsknapszaftsgesetzem skreślono wolne lekarstwa dla inwalidów i członków ich rodzin. Pro­

jekt przewiduje dawniejsze wolne leczenie znów za- zaprowadzić.

otrzyma, jeżeli renta urazowa wyższa jest, niżeli za­

pomogi kasy pensyjnej lub renta z marek.

8. Według obecnych ustaw otrzyma pensję in­

walidzką ten robotnik, którego lekarz uzna inwalidą.

W przyszłości ma oprócz tego zostać inwalidą każ­

dy członek kasy pensyjnej, który osięgnął 65 lat ty­

cia.

9. Pensję na starość (Alterspension) otrzyma j według obecnych przepisów każdy ciężko pracują- 3. Według obecnych ustaw wynosi zapomoga ^ czknek kasy pensyjnej, który 50 rok życia o- dla dzieci inwalidów dotychczas najwyżej 10 feny-

gów na miesiąc. Tak niską zapomogę zamierza rząd podwyższyć do wysokości zapomóg dla dzieci inwalidów z ubezpieczenia na słabość (marek). O- becna zapomoga wynosi od 1. b. m. 7,50 mk. mie­

sięcznie. Dzieci zarabiające więcej jak 1 markę dziennie, w przyszłości mają zostać pozbawione owych zapomóg.

4. Obecnie płaci knapszaft tylko pensję knap- szaftowa najwyżej za 25 lat starszeństwa. Nowy pro-

sięgnął, najmniej 25 lat składki do kasy pensyjnej opłacał, 15 lat istotnej pracy zawodowo-gónrczej jest w stanie udowodnić i stał się niezdolnym do wykonywania robót dobrze opłacanych. Projekt przewiduje osiągnięcia pensji na starość po ukoń­

czeniu 55 roku życia, a więc o 5 lat później.

10. Obecnie są oba rodzaje pensji (pensja inwa­

lidzka i pensja na starość) jednako wysokie i wy­

noszą przy 25-letniem starszeństwie 40 proc. prze­

ciętnego zarobku kopacza (hajera) miesięcznie, co uczyni 62 marki dla inwalida, a 31 mk. dla wdowy.

jekt przewiduje policzenie 'wszystkich lat starszeń- , Nowy projekt przewiduje znaczne obniżenie pensji stwa przy ustaleniu pensji inwalidzkiej.

5. Według obecnej ustawy musi robotnik sam ubiegać się o przyjęcie do kasy pensyjnej. Jeżeli lekarz po zbadaniu robotnika nie poleci przyjęcia, wtenczas robotnik nie może zostać członkiem kasy pensyjnej. Projekt przewiduje przymusowe przy­

należenie do kasy pensyjnej wszystkich robotników j 55 roku życia nie osięgli.

na starość. Kto zażąda pensji na starość przy 0- siągnięciu 55. roku życia, otrzyma tylko 60 pro­

cent pensji inwalidzkiej, tak, że pensja na starość wynosiłaby zamiast obecnych 62 marek tylko 37,20 marek. Prócz tego zaprzestanoby płacić pensję na starość wszystkim tym inwalidom, którzy jeszcze

ni|dze te zbierają co tygodnia kluby, istniejące w każdej prawie fabryce. Mniejsze fabryki mają jeden wspólny klub. W niektórych obwodach oszczędno­

ści na wakes wynoszą 3 do 10 funków od głowy, Ale to tylko w gospodarstwach, gdzie matka mało pracuje, a dzieci są nieletnie; w domach, gdzie jest kilkom pracujących dzieci, albo gdzie jest młode, bezdzietne małżeństwo lub para narzeczonych, zda*

rza się, że każdę z nich posiada do dyspozycji 25 do 35 funtów.

Rzeczą honoru jest, by każdy grosz był wy­

dany. Kupowanych przy wyjeździć biletów powro­

tnych, starannie zawiniętych i zawiązanych w wę­

zełek chustki do nosa, strzeże się jak oka w gło­

wie, bo na wypadek zagubienia nie byłoby za co wrócić. W piętek lub sobotę przed wakacyjnem ty­

godniem następuję tłumna wędrówka z domów ro­

dzinnych, a w dziesięć dni potem, we wtorek, na­

leży być z powrotem w fabryce. Ruch kolejowy w tym czasie wzbiera jak fale, jeden okręg w Lanrli- shire w jednym tylko tygodniu wysyła 150 000 ludzi na zachód, ku morzu. Ci, którzy wolą dalsze wy­

cieczki, biorę udziel w dziewięciodniowych objaz­

dach koczami. Są tacy, którzy pieszo z plecakiem { zwiedzają kraj, inni wybierają, się partjami na rowe>- I rach. Wielu młodych robotników posiada motocykle, a ci w przyczepkach dumnie wiozą żonę lub narze­

czoną na wywczasy. Osobne statki wiozą doro­

cznych wycieczkowiczów, pragnących użyć bodaj krótkiej podróży morskiej. Te setki tysięcy zmuszają towarzystwa kolejowe, omnibusowe, okrętowe do licznych zmian ruchu, do wprowadzenia tanich a szybkich połączeń.

Młodzież tańczy bez opamiętania na brzegu mor«

skim i w restauracji i gdzie tylko jest okazja do tam czenia. Najmłodsi i rodzice kąpią się, brodzą po piasku i łowią kraby, słuchają śpiewu pierołów, jeżdżą na osłach. Starzy zajadaja przywiezione W ogromnych ilościach zapasy i miejscowe ostrygi, czy­

tają gazety i drzemią, a wielu z nich tęskni do do­

mu. Pijaństwa w tych spokojnych tłumach niema wcale. Handlarze napojów wyskokowych nie robią na nich interesu.

pracujących w przedsiębiorstwach, podlegających ubezpieczeniu Spółek Brackich.

6. Według obecnych przepisów policzą się przy ustalaniu pensji dla inwalidów i wdów lata przynależenia do kasy pensyjnej (starszeństwo). No­

wy projekt zmierza do zniesienia starego zwycza­

ju obliczania zapomóg, ą zaprowadzenia ustalania pensji na wzór rent z ubezpieczenia na słabość tak, że pensja składałaby się z pewnej kwoty podstawo­

wej i odpowiednich stopniówek, według zapłaconych składek miesięcznych.

* iHMHil i|, m' 'U' H"1 Wn il'll ilW'O'WIW T ~HTiMi Uli' Ul lilii IIIS8S0OE3E

Zabawy robotników w Anglji.

Słowo angielskie „Wakes" przetłumaczyliby mo- żna: „wigilja".

W północnych robotniczych okolicach Anglji lu­

dność corocznie w początku sierpnia obchodzi swo­

je „wakes", 10 dni trwające wakacje. I w tym ro- ku, pomimo przesilenia w przemyśle kłopotów wę- glowych i innych przygnębiających okoliczności Lan­

cashire, kraj przędzalni, obchodził „ wakes" całkiem

11. Kto pensję otrzyma, temu nie wolno da­

lej pracować, i nie wolno mu przyjąć pracy w przed­

siębiorstwach, które podlegają zabezpieczeniu Spół­

ki Brackiej.

Organizacje robotnicze protestują przeciw za­

mierzonemu pogorszeniu ustawy knapszaftowej.

Projekt musi zostać ulepszony. Związek inwalidów i wdów Górnego Śląska z siedzibą w Bytomiu wy­

dał odęzwę, w której nawołuje wszystkich inwali­

dów i wdowy Górnego Śląska do wspólnej obrony swych praw.

tradycyjnie, to jest, wydając# ostatni, czasem znaczny, na ten cel oszczędzony grosz. Sumy wydawane na wakes są bardzo pokaźne. Ludność robotnicza 14 większych miast w Lancashire odłożyła na swoje wakacje blizko miljon funtów (przeszło 25 miljonów złotych). To dwa razy tyle, ile te same miasta oszczę­

dziły na ten cel w roku 1913 lub 1923, a blisko o 200 tysięcy funtów więcej, niż w zeszłym roku. O- prócz tych 14 miast jest mnóstwo innych miejscowo­

ści, tak, że suma ogólna musi być ogromna. Pie-

Gdyby by!o więcej ludzi, kfórzyby...

1. chwalili też po za plecami bliźnich;

2. nie cieszyli się, gdy inni się martwią.

3. przyznali słuszność choćby raz bliźniemu;

4. mieli odwagę w razie potrzeby skromniej żyć5 nie ponad dochody;

5. sąd swój o bliźnich, nie uniezależniali od ze­

wnętrznych zdarzeń;

6. zachowali poruczone im tajemnice;

7 pocieszali przez czyny, nie tylko słowami;

8. nie słuchali na gadanie ludzi;

9. pozwolili wykazać sobie ich błędy własne;

10. umiejętnie potrafili robić podarunki.

Rozpowszechniajcie naszą gazetę

zawsze i wszędzie pomiędzy znajomymi i przy­

jaciółmi!

SCSeg$i$rfKMv«»R' W^SCWt*35CK»<

OUY DE AiAUPASSANT.

Jak sh ożenił porucznik Lane.

Na samym początku wojny porucznik L&re zdo­

był na nieprzyjacielu dwie armaty. Generał powie­

dział mu: „Dziękuję panu, poruczniku!" i dał mu krzyż.

Był on odważny bardzo, a zarazem ootrożny, zręczny, pomysłowy, dowcipny, powierzyli mu też setkę żołnierzy, z którymi pełnił służbę wywiadow­

czą, niejednokrotnie ratując armię w czasie odwrotu.

Tymczasem nieprzyjaciel, jak morze, które wystą­

piło z brzegów, ciągle płynął ze wszystkich stron.

Wojska płynęły jak potok, fala doganiała falę, roz­

pryskując wokół mętną falę maruderstwa.

Brygada generała Carrela, odcięta od dywizji co­

fała się stale, wydając codzień bitwy, lecz nie usz­

czuplając się prawie w liclzbie dzięki czujności i zrę­

czności" porucznika Lare: umiał on być niejako wszę­

dzie o jednym czasie, przewidzieć wszystkie zasadzki nieprzyjaciela, uprzedzić jego plany, pokrzyżować je, zbić z tropu ułanów nieprzyjacielskich, rozbić tu i owdzie wysłane rekonesanse.

Pewnego ranka generał zawołał go do siebie.

— Poru-zriku — rzekł zwracając się doń. - Oto depesza od generała Delassere, któremu grozi zguba, jeśli nie zdążymy mu z pomocą jutro przed wscho­

dem słońca. Jest on w Blainville, w odległości o- śmiu mil stąd. Wyruszy pan o zmierzchu; weźmie pan ze sobą trzystu ludzi, których pan rozsypie wzdłuż dalej drogi. Ja ruszam po panu w dwie godziny. Zbadaj pan dobrze brogę, gdyż obawiam się, iż możemy spotkać dvwizię nieprzyjacielską.

Już od tygodnia panowały silne mrozy. O godz.

2 po pcł. spadł śnieg. Pod wieczór wszystko już było białe, a śnieg padał wciąż wielkiemi płatami fciałemi, które krążyły w powietrzu i zaścielały przed oczyma nawet przedmioty najbliższe.

O godz. 6 oddział wyruszył w drogę.

Przodem szło dwuch szeregowców, jako rekone­

sans, w odległości 300 metrów. Następnie szedł od­

dział, złożony z 10 ludzi, którym dowodził sam po­

rucznik. Pozostali szli z tyłu długiemi kolumnami.

Na prawo i na lewo od tych kolumn w odległości kilkuset kroków dążyło bokiem kilku par żołnierzy.

Śnieg wciąż padał, zasypywał ich białemi płat­

kami, które nie topniały na mrozie i w cieniach no­

cy żołnierze wyglądali jak jasne plamy.

Od czasu do czasu oddział zatrzymywał się. Wte­

dy porozumiewano się pomiędzy sobą, zaledwie do­

słyszalnym szeptem, który zagłuszał nieuchwytny sze­

lest padającego śniegu, Gdy oddział znów ruszał, pozostawiał za sobą niby zjawisko białe na śniegu.

Linie pomału zacierały się i znikały wreszcie.

To były żywe cienie, które wyprzedzały armjęw drodze.

Wywiadowcy na drodze zwolnili kroku: coś czer­

niało przed nimi.

— Idźcie nieco w prawo! — rzekł porucznik. — To las Ronfis; zamek będzie na lewo.

Wkrótce rozległa się komenda porucznika: „stój!“

Oddział zatrzymał się i czekał na porucznika, który z dziesięcioma szeregowcami ruszył na rekone­

sans do zamku.

Posuwali sie, pełznąc pod drzewami. Nagle zatrzymali się wszyscy i zastygli. Zaległa niepoko­

jąca cisza. Za chwile gdzieś, bardzo blisko jasny, melodyjny glos zakłócił ci<r* bsu.

— Ojcze, zabłądzimy tu w lesie! — mówił głos.

— Nie dojdziemy nigdy do Blainville.

Inny głos męski odpowiedział:

— Nie bój się dzieweczko moja. Znam tę miej­

scowość, jak swoje pięć palców.

Porucznik szepnął kilka słów i czterech żołnie­

rzy znikło w ciemnościach.

Nagle w ciszy rozległ się ostry, przejmujący krzyk kobiecy. Za chwilę do porucznika przypro­

wadzono dwuch jeńców: starca i dziewczynę.

Porucznik półgłosem rozpoczął badanie:

— Jak się pan nazywa?

— Piotr Bernard.

— Zajęcie?

— Jestem stróżem u hr. de Ronfis.

— A to pańska córka?

— Tak jest.

— Gzem się zajmuje?

— Jest szwaczką, pracuje w zamku.

— Dokąd idziecie?

— Uciekamy.

— Dlaczego?

Wczoraj przejeżdżało dwunastu ułanów. Roz­

strzelali trzech stróżów i powiesili ogrodnika. Bi­

łem się o moje dziewczę.

— Dokąd zamierzacie iść?

— Do Blainville.

— Dlaczego do Blainville?

— Ponieważ tam jest wojsko francuskie.

— Znacie drogę?

— Znam doskonale.

— Dobrze, chodźcie za mną.

Przyłączyli się do kolumny i znów szli przez po- i la- Starzec szećł w mibzeriu o^ok n^ni-ndm cór-

Cytaty

Powiązane dokumenty