• Nie Znaleziono Wyników

O niektórych etycznych problemach badań naukowych w psychologii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O niektórych etycznych problemach badań naukowych w psychologii"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Brzeziński

O niektórych etycznych problemach

badań naukowych w psychologii

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (39), 37-53

1978

(2)

Jerzy Brzeziński

0 niektórych etycznych

problemach badań

naukowych w psychologii

1

P rz y p rzeprow adzaniu b adań

naukow ych w psychologii — zdaniem w ielu uczo­ nych psychologów — należałoby wzorować się na tak iej zaaw ansow anej w rozw oju dyscyplinie em pi­ rycznej, jak ą je s t fizyka. A m bicją ty ch uczonych je s t tra k to w a n ie b adan ia naukow ego w psychologii jako analogonu takiegoż b adania w fizyce. W ekspe­ rym encie lab o ra to ry jn y m jako najdoskonalszej m e­ todzie em pirycznej w ery fik acji tw ierdzeń nau k o ­ w ych i w ścisłym (to nic, że dla w ielu uczonych psychologów* ezoterycznym ) języ k u m atem aty k i w i­ dzą oni przyszłość psychologii.

Czy zatem p ra k ty k a ow ej aw angardow ej gru p y uczonych zasługuje na upow szechnienie? Czy rze ­ czywiście psychologia pow inna rozw ijać się w cie­ niu w ielkiej fizyki? O dpow iedź n a te p y tan ia m o­ głaby być pozytyw na, gdyby nie je d n a różnica dzie­ ląca psychologię i fizykę, k tó ra zd aje się skazyw ać na niepow odzenie am bitny p ro g ram aw an gardy psy­ chologicznej (a także socjologicznej czy pedagogicz­ nej). Różnica ta w ynika z fak tu , iż o ile obiektem zainteresow ań fizyków są k ry ształy , przew odniki, e le k tro n y itp., to przedm iotem zainteresow ań psy­

N aśladowanie fizyki

(3)

JERZY BRZEZIŃSKI 3 8

K ow alski czy osoba badana

chologii je st czło w iek (bądź g ru p y społeczne). F a k t te n staw ia badaczy-psychologów przed problem am i (także, a może przede w szy stkim n a tu ry etycznej), k tó ry c h nie m usi rozw iązyw ać fizyk (ani chem ik, an i inżynier). P rz y jrz y jm y się te d y bliżej ow ym spe­ cyficznym problem om , k tó re rodzą się p rzy okazji przep ro w ad zan ia w zorcow ych pod w zględem m e­ todologicznym b ad ań n auk ow y ch w lab o rato riu m psychologicznym .

Uw ażam , iż fa k t, że d ana osoba w y stę p u je w kon­ k re tn e j sy tu a c ji nie jako „K ow alski”, ale jako „oso­ ba b a d a n a ”, nie upow ażnia badacza do tego, aby kierow ał się on w lab o rato riu m odm iennym i zasa­ dam i etycznym i od ty ch, k tó ry m i k ieru je się w n o rm aln y m pozanaukow ym życiu. Sądzę d alej, iż p a rtn e r in te ra k c ji pow inien m ieć zagw aran tow aną nienaru szaln o ść — w tra k c ie e k sp ery m en tu psycho­ logicznego — w łasnego ja, jak i pow inien być w p e łn i poinform ow any o celach przedsięw zięcia, w k tó ry m uczestniczy. Są to, m oim zdaniem , elem en ­ ta rn e zasady etyczne, k tó re pow inny obow iązyw ać każdego badacza-psychologa przestępującego próg lab o rato riu m . R ealizacja tego ostatniego z w y m ie­ n io n y ch w yżej w y m agań jest n iezbędna dla p raw i­ dłow ej oceny przez p o ten cjaln ą osobę b adaną m ożli­ wości jej ud ziału w badaniach i podjęcia przez nią — w w a ru n k a ch doinform ow ania i sw obody w ybo­ ru —■ tak iej decyzji, k tó rą uzna za słuszną. D oinfor­

m ow anie plu s zagw aranto w ana nienaruszalność

w łasnego ja w yznaczają z jednej stro n y poczucie bezpieczeństw a u osoby badanej, a z drugiej s tro ­ ny pozytyw nie m o ty w u ją ją do w spółpracy z b a ­ daczem oraz decy d u ją o spontaniczności jej zacho­ w ań w tra k c ie ek sp erym entu . Tak się n ieste ty sk ła ­ da, iż uczeni psychologow ie w trosce o m etodolo­ giczną popraw ność i m atem atyczną „ścisłość” w łas­ nych prac p rzy m y k a ją oczy n a etyczną stron ę realizow anych b ad ań eksp ery m en taln y ch . M ając do w yboru: w ła sn y in te re s lub in te res osoby badan ej,

(4)

nieodm iennie w y b ierają ten pierw szy. E w entualny k o n flik t m o raln y rozw iązują w ten sposób, iż b a­ g atelizu ją pro b lem y etyczne (lub p rzekonują sam i siebie, że są to sp raw y od nich niezależne), a jedn o­ cześnie szerm ują sloganem m ów iącym o postępow a­ n iu dla dobra nauki. J a k dalej w ykażę, owo k w alifi­ kow anie w yżej zasygnalizow anych problem ów etycz­ ny ch jako m ało w ażnych czy drugorzędnych wzglę­ d em „praw dziw ych” celów badania naukow ego wcale tem u o statn iem u n a dobre nie wychodzi!

P rz ea n a liz u jm y n a jp ie rw konsekw encje niespełnia- n ia przez badaczy-psychologów staw ianego im w y­ m agania w zakresie inform ow ania osób badanych o celach i m etodach b adań naukow ych,, w k tórych uczestniczą. Z acznijm y od zarejestrow ania try w ia l­ nego fak tu , iż w przy tłaczającej większości przy ­ padków psychologow ie nie in fo rm u ją osób badanych o praw dziw ych celach prow adzonych badań nauko­ w y ch (zwłaszcza w ek sp ery m en talnych badaniach postaw , emocji, m otyw acji). Co w ięcej, dezinform u­ ją badanych, czem u służą in stru k cje m askujące

■prawdziwy cel badania (w lite ra tu rz e anglosaskiej

z n a jd u je zastosow anie term in deception). Co w ięcej, do g ru p badaw czych w prow adzani są przez bada­ czy ich w spółpracow nicy, k tó ry ch statu s jest nie zn a n y osobom badanym , a k tó ry ch zadaniem jest dezinform ow anie ich poprzez zachow anie się w spo­ sób z góry uzgodniony z. ek sperym entatorem . Inną fo rm ą niedoinform ow ania czy dezinform ow ania osób badanych jest nieudzielanie im odpowiedzi — przed ukończeniem badania — na zadaw ane badaczom py ­ ta n ia dotyczące różnych elem entów pro cedury ba­ daw czej, jak i nieudzielanie odpowiedzi na p y tan ia form ułow ane przed ukończeniem badania a d oty­ czące tego, jak badacz ocenił zachow anie się osoby bad anej w trakcie badania.

In stru k c je m askujące praw dziw y cel badania n a u ­ kowego przekazyw ane osobom bad any m w y stęp u ją n a ogół w p arze z jeszcze jedną specyficzną dia

ba-OÏ7 ETYCZNE PROBLEMY BADAN NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

Konflikt interesów i konflikt moralny

(5)

j i L n z i Y

Ocena i samoocena

d a ń b eh aw io raln y ch procedurą, k tó rą stanow i koń­ cow y akcent badania. Cóż to za procedura? Otóż badacze-psyehologow ie rzecz jasn a zdają sobie sp ra ­ w ę z faktu, że p rzy n ajm n iej w części ek sp ery m en ­ tó w sam oocena osób b ad an ych w ystaw iona je st n a ciężką próbę, gdyż m ów i się, że są np. — co nie je st zgodne ze sta n e m fak ty czn y m — n iein telig en tn i, nieprzystosow ani, n ied o jrzali uczuciowo, w olno uczą­ cy się, niespostrzegaw czy, zależni od innych itp. Poniew aż nieetyczne, ich zdaniem , byłoby pozosta­ w ienie badan y ch w prześw iadczeniu, że są tacy, iak im to pow iedział e k sp ery m en tato r, więc u siłu ją oni po zakończeniu e k sp ery m en tu „w yprow adzić” b ad any ch z fru s tru ją c e j ich sy tu a c ji poprzez odwo­ łanie tego, co im pow iedziano na początku ekspe­ ry m e n tu i w tra k c ie jego trw an ia (procedura ta ok­ reślan a jest w lite ra tu rz e anglosaskiej term in em

debriefing). '

Badacze, k tó rzy nie chcą pozostaw ić osób b adanych z bagażem p rzy k ry c h dla nich inform acji, uw ażają, że poprzez p ro ste odw ołanie tego, co im pow iedzieli o ich inteligencji, sposobie bycia, w yglądzie fizycz­ nym , p rzy w ra c a ją początkow y stan. Jeżeli jed n ak p rzy jm iem y p u n k t w idzenia badacza, to m usim y zgodzić się n a dość nieciekaw y p o rtre t osoby b ad a­ nej jak o bardzo łatw ow iernej. W ystarczy bow iem w p ierw pow iedzieć jej, że je st np. niein telig en tn a, aby bardzo się ty m przejęła i znow u powiedzieć jej, że nie jest n iein telig en tn a, aby bez zastrzeżeń p rz y ­ jęła tę now ą opinię o sw ym poziom ie inteligencji! Aż tru d n o w to uw ierzyć, że badacze tra k tu ją po­ w ażnie procedu rę w yprow adzającą w ta k p ry m i­ ty w n ej postaci i że w ierzą w jej skuteczność. Oso­ biście uw ażam , że tok rozum ow ania osoby b ad an ej, k tó rą w w yżej opisany sposób „w yprow adzono” z fru s tru ją c e j ją sy tu a c ji ek sp ery m en taln ej, jest b a r­ dziej skom plikow any. P raw dopodobnie nie u w ie rz y ­ ła ona badaczowi, k tó ry zanegow ał uprzednio p rze ­

(6)

£ ί·£'CZiVŁ' 'PKOBCEMY BADAN NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

kazane, a p rzy k re dla niej inform acje. Pow ód mógł być bardzo prosty. Otóż m ogła ona sądzić, że badacz „z litości” odw ołał to, co — jak zaobserw ow ał — spraw iło jej przykrość i co mogło pozostawić w jej pam ięci p rzy k re w rażenia z k o n tak tu z nim . Taka in te rp re ta c ja jest szczególnie prow dopodobna w od­ n iesieniu do ty ch osób badanych, k tó re cechuje ge­ n eraln ie niska i n iestab iln a samoocena. Pow inien się ted y badacz liczyć z tym , że w śród osób bad a­ nych znajdą się też osoby bardzo wrażliw e. Ponie­ waż z kolei tru d n o rozpoznać je w w ylosow anej z populacji próbie, więc z góry m ożna przew idzieć fiasko „zabiegów w yp ro w ad zający ch” p rzy n ajm n iej w odniesieniu do tej nadw rażliw ej części osób ba­ danych. W ypada ted y jeszcze raz sform ułow ać p y ­ tanie: Czy etyczne jest tak ie postępow anie badacza, k tó re godzi w istotne elem en ty obrazu siebie sam e­ go osoby badanej? Moim zdaniem odpowiedź n a to p y tan ie jest krótka: nie!

Co p raw d a, m ogą argu m en to w ać obrońcy tra d y c y j­ nego sposobu eksperym entow ania, w chw ili zakoń­ czenia badań osoby badane poddaw ane są zabiegom w yprow adzającym , k tó re p rzy n ajm n iej częściowo znoszą ujem ne skutki „ek sperym entow ania”, a w odniesieniu do części osób badanych okazują się być w pełni skuteczne. M ożna by się z ty m zgodzić, ale fak te m jest, że w trak cie trw an ia ek sp erym en tu oso­ by badane b y ły narażone na przeżyw anie n ieprzy­ jem nych emocji. Może ktoś powiedzieć, że badanych py tan o o to, czy chcą brać udział w badaniach. Zgoda, ale nie py tan o ich, czy zechcą przeżyw ać takie w łaś­ nie emocje, gdyż w ted y ek sp ery m en t nie pow iódłby się. W róciliśm y ted y do p u n k tu w yjścia, do p y ta ­ nia o k w alifikację etyczną działalności badaczy w laboratoriach psychologicznych.

K rytycznie należy także ustosunkow ać się do ty ch badań, 'które nie n arażają jednostki n a przeżyw anie p rzy k ry ch doznań, ale któ re rodzą problem y n a tu ­

Fikcja zabiegów w yprowadza­ jących

(7)

JERZY BRZEZIŃSKI

Aktorstwo badaczy

r y etycznej z tego prostego powodu, że biorące

w nich udział osoby badane w chodzą z badaczem

w określone in te rak c je społeczne.

„Zapominamy bowiem — pisze K e lm a n 1 — że związek «badacz — badany» jest rzeczywistą relacją międzyludzką, w której badacz ponosi odpowiedzialność za badanego czło­ w ieka, którego godności m usi bronić. Brak ciągłości m ię­ dzy zachowaniem się badacza w życiu codziennym a jego zachowaniem się w laboratorium jest tak wyraźny, iż na­ leży tylko dziwić się, że dotąd tak mało interesowano się tym problem em (...) Badacze uważają za całkiem norm al­ ne traktowanie badania naukowego jako (...) grania roli na scenie, w stosunku do którego zw ykle stosowane kry­ teria etycznej oceny interpersonalnego zachowania się sta­ ją się nieistotne. Dane zachowanie ocenia się jedynie w kontekście eksperymentu naukowego, a w tym kon­ tekście instrukcje m askujące (deception ), których norm al­ nie się nie akceptuje, stają się rzeczą pożądaną”.

P od staw ą stosow ania in stru k c ji m asku jący ch przez rzeczników „praw dziw ego” eksperym entow ania jest p rzy jęcie założenia, iż świadom ość praw dziw ych ce­ lów b ad an ia uniem ożliw iłaby bad an y m spontanicz­ ne zachow anie się wr sy tu acji ek sp erym en talnej. W kon sek w en cji tego sta n u rzeczy badacze nie mo­ gliby w ysuw ać tra fn y c h w niosków z badania. Jeżeli n a p rzy k ład in te resu je badacza w p ływ lęku na spraw ność m an u aln ą, to m usi on w yw ołać u osób b a d a n y ch — w drodze e k sp ery m en taln ej — em ocję lęku. S p y ta jm y jed n a k badaczy-psychologów , skąd b io rą „nieskażonych” b ran iem u działu w badaniach psychologicznych badanych, k tó rz y jednocześnie po­ w in n i być ta k naiw ni, że uw ierzą w to, co im powie badacz? Na pew no spełniającym i te k ry te ria nie są studenci, a studenci psychologii w szczególności!

1 Por. H. C. Kelman: Human Use of Human S ubjects: the

P roblem of D eception in Social Psychological Experim ents.

„Psychological Bulletin” vol. 67 1967, s. 1—11, a także przedruk w A. G. Miller (ed.): The Social P sychology of

Psychological Research. N ew York 1972 The Free Press,

(8)

J a k ą zatem w artość n aukow ą m ają w yniki badań przeprow adzonych w większości n a stu d en tach psy­ chologii? S tu d enci jako bad an i do tego stopnia opa­ now ali pracow nie psychologiczne, że należałoby przedefiniow ać przedm iot psychologii — nie jest to już n au k a o zachow aniu się człow ieka po prostu, ale n a u k a o zachow aniu się stu d e n ta psychologii (!). Z w ielu badań przeprow adzonych przez tak ich psy­ chologów jak Rosenberg, R osenthal, Orne, Sigall, A ronson i V an H o o se 2 w ynika, iż niezależnie od sto pn ia pom ysłowości badaczy włożonego w fo r­ m ułow anie in stru k cji m askujących, osoby badane 1 tak reag u ją n a poszczególne — zdaniem badacza dobrze zam askow ane — elem en ty p roced ury ekspe­ ry m e n taln e j. B adani a n ty c y p u ją oczekiwania badacza,

jak ie on — często sobie tego fak tu nie uśw iadam ia­ jąc — w sto su nku do nich żywi. D odatkow ym czynni­ kiem , k tó ry d ete rm in u je zachow anie się osób b ad a­ n ych w sy tu acji eksp ery m en taln ej, jest jeszcze lęk przed oceną ze stro n y badacza — będę o ty m pisał n i­ żej. W ydaje się tedy, iż realisty czne będzie przyjęcie założenia, iż b ad an y raczej nie u fa eksp ery m en tato ­ row i i sta ra się sam odkryć praw dziw y cel ekspe­ ry m en tu . W śród „w eteran ó w ” b ad ań lab o ra to ry jn y c h psychologow ie m ają raczej' opinię ludzi, któ ry m nie n ależy u fać i k tó ry c h zachow anie wobec ba­ d an y ch należy zawsze .poddać testow i faktycznych pobudek nim i kierujących . Może to w yzw alać dwo­ ja k ą ten den cję u badanych: albo do poznania

ocze-2 Por. M. J. Rosenberg: The Conditions and Consequence

of Evaluation Apprehension. W: R. Rosenthal, R. L. Ro-

snow (eds.): A rtifa ct in Behavioral Research. New York 1966 Academic Press, s. 279—349; R. Rosenthal: E xperi­

m en ter Effects in Behavioral Research. N ew York 1966

Appleton-Century-Crofts; M. T. Orne: D emand Characte­

ristics and th e Concept of Quasi-Controls. W: Rosenthal,

Rosnow: op. cit., s. 143—179; H. Sigall, E. Aronson, T. Van Hoose: The C ooperative S ubject: M yth or R eality?, „Jour­ nal of Experimental Social Psychology” vol. 6 1970, s. 1— 10, a także przedruk w Miller: op. cit., s. 269—278.

4 3 ETYCZNE PROBLEMY BADAN NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

Nauka о studentach psychologii

(9)

JEKZY BRZEZIŃSKI 4 4

Zastrzeżenia — także

m etodologiczne

k iw a ń badacza i zachow ania się zgodnie z nim i, albo też do poznania oczekiw ań badacza i zachow a­ nia się na p rzekó r nim . D la zachow ania tajem n icy praw dziw ego celu b adan ia badacz nie chce objaś­ nić w szystkich elem entów p ro ced u ry ek sp erym en ­ taln e j, a in stru k c ja m askująca, jak pom ysłow a by nie była, też ich w pełni nie jest w stan ie objaśnić. S y tu acja badacza sta je się więc w pew nym stopniu dw uznaczna, a u osoby badanej rodzi się szczegól­ na m oty w acja do rozw ikłania tej dw uznaczności. K ieru je się on p rzy ty m w łasną in te rp re ta c ją celu badania psychologicznego, co w prow adza dodatkow e

zakłócenia w przebiegu badania.

K onk lud u jąc, nierealistyczne jest przyjęcie założe­ nia, iż b ad any je st u legły i łatw o w iern y 3 oraz ta k p ercep u je sy tu ację badaw czą, jak to sobie zaplano­ w ał badacz. S tw arza te d y tra d y c y jn e ek sp ery m en to ­ w anie op arte n a stosow aniu przez badaczy in stru k c ji m asku jący ch nie tylko prob lem y n a tu ry etycznej, ale także p ro b lem y n a tu ry m etodologicznej — p rzy ­ n a jm n ie j w odniesieniu do części b ad ań psychologicz­ nych. Czy jest zatem jakieś w yjście z tej tru d n e j dla badaczy sytuacji? Sądzę, że jest. O ddajm y znow u głos K e lm a n o w i4, głów nem u przeciw nikow i stoso­ w an ia w b ad an iach e k sp ery m en taln y ch w psycho­ logii in stru k c ji m askujących:

„stosowanie instrukcji m askujących nie przynosi żadnych specjalnych i oczywistych korzyści (badaczowi — J.B.) — lepszych niż w innych eksperymentalnych podejściach. N ie sugeruję tu jednak, iż nie istnieją takie sytuacje, w któ­ rych stosow anie instrukcji m askujących może być najbar­ dziej efektyw ną procedurą z m etodologicznego punktu w i­ dzenia. Ale ponieważ rodzi to co najmniej tyle problem ów m etodologicznych, co procedury innego typu, zatem m ożemy stosować alternatyw ne podejścia i rozszerzyć nasze m eto­ dologiczne poszukiwania na problem efektów użycia in­

strukcji m askujących”.

3 Por. badania przeprowadzone przez Sigalla, Aronsona, Van Hoose’a (op. cit.).

(10)

4 5 ETYCZNE PROBLEMY BADAŃ NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

J a k ie zatem proponuje K elm an środki zastępcze w m iejsce in stru k c ji m askujących? Otóż K elm an p ro ­ pon uje psychologom techniką grania roli, k tó ra o p ar­ ta jest na założeniu w yw ołania u osoby badanej pozytyw nej m otyw acji i chęci w spółpracy z bad a­ czem w toku ek sp erym entu. J a k sam a nazw a w ska­ zuje, K elm an su g eru je badaczom , aby objaśnili, p rzed p rzy stąpieniem do badania, poszczególne ele­ m e n ty pro ced ury badaw czej osobom badanym i po­ in stru o w ali je o um ow ności całej sy tu acji badaw czej. Osoby badane prosi się, a b y zachow ały się tak, jak g d yby rzeczyw iście b y ły osobami np. poddanym i elektrow strząsom . Mówiąc krótko, m ają one odgry­ w ać role osób badanych z trad y cy jn eg o eksp ery m en ­ tu. Osoby badane pow inny jedn ak zdawać sobie sp raw ę z tego, że nie oczekuje się od nich takich zachow ań, k tó re p otw ierdziłyby hipotezy badaw ­ cze. Słowem , badacz i osoba badana wspólnie po­ w inn i kreow ać rzeczyw istość eksp erym entalną, ale bez stronniczego jej u kierunkow yw ania.

J a k a jest skuteczność tej now ej techniki ekspe­ ry m e n taln e j? Z dania n a ten tem a t są podzielone. Z jed n ej stro n y kw estio nu je się „naukow ość” tej p ro ced u ry — ja k to czyni np. F re e d m a n 5, k tó ry w y raża n astęp u jącą opinię n a tem at tej nowej tech ­ niki:

„myślę, że jest poważnym błędem rozważanie techniki gra­ nia roli jako dającego się zaakceptować substytutu (...) Żadna dyskusja nad różnymi aspektam i techniki grania roli nie może ukryć jednego prostego faktu, iż procedura ta dostarcza informacji o tym, co ludzie myślą, że zrobi­ liby, a nie co zrobiliby, a to ostatnie jednak nie zawsze jest łatw e do przewidzenia (...) W sytuacji grania roli m o­ żem y badać tylko oceny, intuicje, wglądy, introspekcję,

ale nie rzeczywiste zachowania. Jeżeli interesuje nas zacho­ 5 Por. J. L. Freedman: Role Playing: Psychology Ъу Con­

sensus. „Journal of Personality and Social Psychology”

vol. 13 1969, s. 107—114, a także przedruk w Miller: op. cit., s. 196—208.

Kreowanie eksperymentu

(11)

JERZY BRZEZIŃSKI 4 6

Lęk a kolejność urodzeń

w anie, m usim y użyć m etody eksperymentalnej, m usimy opie­ rać się na rzeczywistych danych, nie na opiniach. Consen­

sus nie jest prawdą (...) Badanie eksperym entalne jest pod­

stawą wiedzy psychologicznej i m usi nią pozostać”.

Z auw ażm y, iż w żarliw ej obronie ek sp ery m en tów o p arty ch n a stosow aniu in stru k c ji m asku jący ch F reed m an całkow icie zapom niał o stron ie etycznej tak ich eksperym entów . Nie są to więc a rg u m e n ty nas przekonyw ające.

In n y m w y razicielem w ręcz entuzjasty czn ej opinii n a te m a t w artości techniki gran ia roli jest B row n 6: „ Jesteśm y przekonani, że osoba g rają ca rolę bad a­ nego będzie zachow yw ała się w sposób bardziej k o resp o n d ujący z życiow ą sy tu acją, niż zrobiłaby to osoba, k tó re j «zam ydlono oczy» (hood w in k e d

su b ject)”. Z kolei b adania przeprow adzone przez

G reen b erg a 7 są przy k ład em udanego posłużenia się tech n ik ą g ran ia roli. G reenberg pow tórzył znane b a ­ dania S c h a c h te ra 8 nad zachow aniem się afU iatyw - n y m w sy tu a c ji w ysokiego i niskiego zagrożenia. T estow ano w nich hipotezy m ówiące, że: 1) w sy­ tu a c ji w yw ołanego w ysokiego poziom u lęku w y stę ­ p u je u osób pierw o rodnych i jedy nak ów w iększa

ten d e n c ja do zachow ań afiliaty w n y ch niż w w a ru n ­ k ach niskiego poziom u lęku; ten d e n c ja ta nie w y ­ stę p u je u osób o innej kolejności urodzeń; 2) p ier­ w orodni i jed y n acy m ają w iększą potrzebę afiliacji

niż pozostałe osoby tylko w w a ru n k a ch w yw ołanego w ysokiego poziom u lęku; zależność ta nie obow

ią-0 Por. R. Brown: M odels of A ttitu d e Change. W: R. Brown, E. Galanter, E. H. Hess, G. Mandler (eds.): N ew D irections

in P sychology. N ew York 1962 Holt, Rinehart and W inston,

s. 74.

7 Por. M. S. Greenberg: R ole Playing: A n A ltern a tiv e to

D eception. „Journal of Personality and Social Psychology”

vol. 7 1967, s. 152— 157, a także przedruk w: Miller: op. cit., s. 187—195.

3 Opis eksperym entu przeprowadzonego przez Schachtera znajdzie czytelnik w pracy J. R eykow skiego E ksperym en tal­

(12)

47 E T Y C Z N E PROBLEMY BADAN NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

żuje dla w aru nkó w niskiego poziom u lęku. Różnica m iędzy badaniam i S ch ach tera i G reenberga jest tylko ta, że b ad an i G reen b erga byli proszeni o g ra ­ nie ro li osoby, k tó rą poddano szokom elektrycznym . N atom iast w b adaniach S chachtera, na sk u tek za­ stosow ania in stru k c ji m askujących, badani byli p rze­ konani, że o trz y m u ją szoki elektryczne.

Dla inform acji przytoczę k ilk a zdań początkow ych zaczerpniętych z in stru k c ji udzielonej osobom bada­ n ym przez G reenberg a 9 — tra k tu ją one o statu sie osób badanych: „Proszę w as o w spółpracę w ekspe­ rym encie zak ładającym g ran ie roli. W procedurze g ran ia roli poszczególne osoby pozorują, że z n a jd u ­ ją się w określonej sy tuacji. Proszę w as o zagranie roli w eksperym encie, ja sam będę g rał rolę ekspe­ ry m e n tato ra . Bardzo w ażne jest to, abyście p o tra k ­ tow ali sw oje ro le pow ażnie i zachow yw ali się tak, jak byście byli w praw dziw ej sytuacji. Czy są ja ­ kieś p y tania? (...)” · B adania G reenberga po tw ier­ dziły hipotezy tra k tu ją c e o zależności m iędzy po­ strzegan ym lękiem a kolejnością urodzeń. N ato­ m iast m an ip u lacja poziom em lęku nie dała rezu l­ tató w zgodnych z przew idyw aniam i. W idzim y zatem , że technika g ran ia roli, m im o że nie nasuw a p ro ­ blem ów n a tu ry etycznej, nie może zastąpić tra d y ­ cyjnego ek sp ery m en tu . S tw arza ona swoiste tru d ­ ności badaczom ją stosującym . M ożna się n a p rzy ­ kład zastanaw iać n ad tym , czy w sytuacji grania roli nie m am y do czynienia z w pływ em n a zm ienną zależną takich zm iennych niezależnych jak „stopień aktyw nego zaangażow ania się w ro lę ” i „zdolność jed n ostki do w czuw ania się w inną sy tu a c ję ”. J e ­ żeli ta k jest, to n ależy się zastanow ić nad m etodam i ko n tro li owych w pływ ów . Są to jed n ak trudności n a tu ry technicznej, k tó re można, m oim zdaniem , przezw yciężyć. Tym , co najw artościow sze w tech n i­

9 Por. Greenberg: op. cit.

Technika grania roli

(13)

JERZY BRZEZIŃSKI 4 8

M inim alizować skutki

negatyw ne

ce g ran ia roli, jest w yelim inow anie nieetycznych zabiegów badacza.

W p rzy p ad k u badań, w k tó ry c h nie m ożna posłu­ żyć się tech n ik ą g ran ia roli, badacze p ow inni tak postępow ać, ab y zm inim alizow ać neg atyw ne sk utk i stosow anych in stru k c ji m askujących. W każdej fazie bad an ia naukow ego pow inno zw racać się szczególną u w agę n a p o ten cjaln e źródła d y sk om fortu dla osób bad an ych , jak ie niesie za sobą użycie in stru k c ji m a­ skujących. Jeżeli jest to m ożliwe, pow inno się zre­ zygnow ać z u działu w eksperym encie ty ch osób, k tó re są szczególnie w rażliw e n a działanie bodź­ ców em otogennych o zab arw ieniu ujem n ym . Ba­ dacz pow inien być przyg oto w any na to, że jakaś szczególnie w rażliw a jed n o stk a nie w y trzy m a p resji m an ip u lacji e k sp ery m en taln ej i że trz e b a będzie ją bardzo sta ra n n ie w yprow adzić z te j trau m aty czn ej dla niej sy tuacji. J e d n y m zdaniem , badacza pow inna obow iązyw ać zasada, iż żadna osoba badana nie po­

w in n a opuszczać lab o rato riu m psychologicznego

z w iększym poziom em lęk u i niższą sam ooceną, niż m iało to m iejsce przed je j zgłoszeniem się n a b ad a­ nia. Badacz pow inien po zakończeniu ek sp ery m en tu udzielić osobom b ad a n y m in fo rm acji zw ro tn y ch o p raw d ziw y m celu ek sp ery m en tu , o poszczególnych elem en tach p ro ced u ry ek sp ery m en ta ln e j, o ich za­ chow aniu się w tra k c ie badania. W yjaśnianie post- e k sp ery m en ta ln e nie m oże być pow ierzchow ne, „zb y w ające” badanego. Pow inno się unikać w pro­ w ad zania m an ip u lacji ek sp ery m en ta ln e j pod pozo­ rem u dzielania bad an em u w yjaśn ien ia p o stek sp ery - m entalnego.

W efekcie stosow ania tak ic h in stru k c ji m ask ujący ch drugiego rzędu b ad an y n a pew no nam nie u w ierzy w ted y , gdy rzeczyw iście będziem y chcieli objaśnić m u jego rolę w badaniu. Będzie on nasze objaśnie­ nia tra k to w a ł jak o jeszcze jedno w ielkie oszustwo, jako in stru k c ję m ask ującą trzeciego rzędu. Takie postępow anie badacza, niezależnie od jego k w alifi­

(14)

4 9 ETYCZNE PROBLEMY BADAŃ NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

k acji etycznych, jest także wysoce nieefektyw ne. W iem y, jak n ieu fn i są badani, jeśli chodzi o p rz y j­ m ow anie w y jaśn ień podaw anych im przez psycho­ logów (wiąże się to zapew ne ze statu sem psychologa w społeczeństw ie jak o osoby um iejącej „czytać w cudzych m yślach” i n a ogół nieszczerej w k o n tak tach z in n y m i ludźm i), dlatego też w szelkie dw uznaczne w yjaśn ien ia p o stek sp ery m en taln e jedy nie pogłębia­ ją tę nieufność i u tru d n ia ją in n y m psychologom p ra ­ cę w środow isku, z którego w yw odzili się badani. D latego też niezm iernie w ażne jest w yw ołanie u badanego zau fania pozw alającego oczekiwać, że rze­ czyw iste w yjaśnienie ich udziału w eksperym encie będzie tra k to w a n e jako praw dziw e.

2

Badacze-psychologowie, p rze­

prow adzając badania ek sp ery m en taln e, zdają się m ilcząco zakładać, iż osoba badana w każdej sy ­ tu a c ji chce w spółpracow ać z badaczem — bez w zglę­ d u n a konsekw encje, jakie ta w spółpraca może mieć dla jej samooceny. Mało się przy ty m zw raca u w a ­ gi n a fakt, że samo uczestniczenie w badaniu n a u ­ kow ym jest form ą w y staw ian ia się osoby badanej n a ocenę ze stro n y badacza, że różne elem enty jej obrazu siebie samego mogą po w ysłuchaniu in stru k ­ cji m asku jący ch ulec n iek ied y dość głębokim p rze­ m ianom . Z m iany te szczególnie łatw o m ożna w yw o­ łać u osób o chw iejnej i n iestab iln ej samoocenie. O soby takie u n ik ają sytu acji, w któ ry ch m ogłyby być w ystaw ione n a k ry ty k ę w łasnego ja (a taka je st sy tu a c ja badania naukowego). W yobraźm y so­ bie, że tak a w rażliw a osoba znajdzie się w sytuacji bad an ia naukow ego, w k tó ry m badacz m anipuluje in stru k cja m i stresu jący m i. Będzie to dla niej sy­ tu a c ja autentycznego konfliktu. Z jed nej strony oso­ ba bad an a będzie chciała, być może, w ypełniać rolę

Nieszczerość psychologów

(15)

JERZY BRZEZIŃSKI OU

Oczekiwanie oceny

„dobrego” badanego, a z d rugiej stro n y nie chce dopuścić do tego, ab y okazało się, że jest pod ja ­ k im ś w zględem „gorsza”, niż to sobie w yobrażała. Tym, co m odyfik u je zachow anie się osoby b ad an ej w tak ie j i podobnych sytuacjach, je st zm ienna n a­ zy w ana p rzez R o s e n b e rg a 10 „lękiem przed oceną”

(evaluation apprehension) i k tó rą ta k s c h a ra k te ry ­

zow ał:

„Typowa jednostka ludzka podchodzi do typowego ekspe­ rym entu psychologicznego z w stępnym oczekiwaniem , że psycholog m oże oceniać jej adekwatność emocjonalną, zdro­ w ie psychiczne czy jego brak. Członkowie społeczeństwa, także studenci wstępnych kursów psychologii, uczą się zw ykle (wbrew czynionym okazjonalnym w ysiłkom prze­ konywania ich, że tak n ie jest) przypisywania szczegól­ nych w łaściw ości badaniom psychologicznym. N aw et kiedy badanego przekonuje się, że jego przystosow anie nie bę­ dzie przedm iotem badania — jest prawdopodobne, iż bę­ dzie on sądził, że eksperym entator jest na pewno w rażli­ w y na jakiekolw iek zachowanie się, m ogące św iadczyć o złym przystosowaniu czy niedojrzałości. W trakcie ek­ sperym entu początkowe podejrzenie jednostki, że może być ona w ystaw iona na ocenę, będzie zw ykle konfirm owane lub dyskonfirm owane (tak jak ona to postrzega) już w e w stępnych stadiach jej spotkań z badaczem. Kiedy tylko podejrzenie to zostanie potwierdzone (i zależnie od stopnia, w jakim zostanie potwierdzone) — typowa osoba badana będzie prawdopodobnie doświadczała lęku przed oceną, tj. aktyw nego, lękow o zabarwionego zainteresowania tym, czy zdoła uzyskać pozytywną ocenę ze strony badacza, lub co najm niej czy nie dostarczy mu podstaw do oceny negatyw ­ nej. To, w jakim stopniu owa tendencja się rozwinie, bę­ dzie zależało od zmiennych osobowościowych. Ale rów nie ważne są różne aspekty planu eksperym entalnego, takie jak intensyw ność w yjaśnień badacza, rodzaje użytych przez niego miar i sam e manipulacje eksperym entalne”.

10 Por. M. J. Rosenberg: W hen Dissonance Fails: On E lim i­

nating E valuation A pprehension from A ttitu d e M easure­ m ent. „Journal of Personality and Social Psychology” vol. 1

1965, s. 28—42, a także przedruk w Miller: op. cit., s. 247— 268.

(16)

Z badań przeprow adzonych przez Rosenberga i jego w spółpracow ników w ynika, iż raz w yw ołany u osób b adanych lęk przed oceną w isto tn y sposób w yw ie­ r a ł w pływ n a zm ienne zależne będące przedm iotem analiz badacza. E fekt takiego w p ły w u może się p rze­ jaw ić nie tylko w e wzroście błędu ek sp ery m en tal­ nego, ale także może w yrazić się w nachyleniu rozkładów zm iennych zależnych. N araża to badacza n a form ułow anie wniosków, k tó re nie będą m iały pokrycia w rzeczywistości.

Od czego jed n ak zależy to, że jed n i badani są na­ staw ieni bardziej lękowo wobec badacza i samego badania, a d ru d zy m niej? Z m ienne, od k tó rych za­ leży intensyw ność re a k c ji lękow ych badanego, Ro­ senberg dzieli na pięć kategorii: 1) cechy osobowości osoby badanej, 2) p rzed ek sp ery m en taln e doświadcze­ nia badanych, 3) cechy badacza, 4) cechy u k ład u eksperym entalnego, 5) cechy zadania, k tó re osoba bad an a m a w ykonać. Przeprow adzone przez Rosen­ b erga bad an ia po tw ierdziły istotność zw iązku lęku p rzed oceną z tak im i zm iennym i, jak potrzeba ap ro ­ b a ty w y stępu jąca u osób badanych, postrzeganie badacza przez osobę b adan ą jako zorientow anego (nastaw ionego) „klinicznie” w b ad an iu psychologicz­ nym , postrzeganie badacza przez badanego jako osobę sp raw u jącą w ładzę nad badanym , dw uznacz­ ność m ate ria łu bodźcowego. Z ainteresow ania osoby badanej tym , czy badacz będzie ją oceniał jako „ n o rm a ln ą ” bądź „nien o rm aln ą” , mogą w yw ierać w pływ n a sposób, w jak i będzie ona postrzegała p refe re n c je i aspiracje badacza co do w yniku ba­ dania. Osoba b ad ana nastaw iona n a odbiór wszel­ kich inform acji, k tó re m ogą okazać się p rzy d atn e

dla oceny stopnia zagrożenia własnego ja w danym badaniu, będzie jednocześnie w yłapyw ała znacznie w ięcej inform acji (w postaci niew erbalnych kom u­ nikatów ) m ów iących o p referen cjach badacza co do re z u lta tu badania, w k tó ry m uczestniczy.

CO. ETYCZNE PROBLEMY BADAN NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

Pięć czynników lękorodnych

(17)

JERZY BRZEZIŃSKI

52

Błędna alternatyw a

Pow yżej sku piłem się n a a n a ­ lizie stand ardo w eg o postępow ania badaczy-psycho- logów prow adzących ek sp ery m en taln e badania n a u ­ kow e, k tó re — ja k to sta ra łe m się w ykazać — ro ­ dzą pro blem y n a tu ry etycznej n . N iepokojący jest fa k t, iż badacze n a ogół nie d o strzeg ają ty ch pro­ blem ów , b ądź je d ostrzegają, ale w ygodniej im jest nie ustosunkow yw ać się do nich. Szczególnie kon­ tro w e rsy jn e je st posługiw anie się przez badaczy in stru k c ja m i m askującym i, k tó re niekied y p rzy b ie­ r a ją c h a ra k te r dość silny ch stresorów . U w ażam , iż a lte rn a ty w a : albo prow adzim y bad an ia naukow e zgodnie z obow iązującym i ry g o ram i m etodologicz­ n y m i i wówczas stosow anie in stru k c ji m asku jący ch je s t nieodzow ne, albo nie stosu jem y in stru k c ji m a­ sku jący ch i jednocześnie nie m ożem y prow adzić b ad an ia naukow ego, je st nie do przyjęcia. Sądzę, że n ależy poszukiw ać now ych tech n ik ek sp ery m en ­ ta ln y c h nie odw ołujących się do pom ocy m stru k cji m askujący ch . D obrego p rz y k ła d u tak ie j techn iki

dostarcza K elm anow ska „technika grania ro li”.

W n in iejszy m a rty k u le sta ra łe m się przed ysku tow ać jej za le ty i b raki. W reszcie o sta tn im zagadnieniem , k tó re om ów iłem , b y ł p roblem lękow ego reagow ania części osób b a d a n y ch na e lem en ty p ro ced u ry b a ­ daw czej. Poruszone przeze m nie kw estie etyczne nie są jed y n y m i, jak ie nasu w a b ad an ie n aukow e w psychologii. M yślę jed n ak , że są one stosu nko ­ wo w ażne i w yzw alane przez praw ie każde b a d a ­ nie psychologiczne o c h a ra k te rz e e k sp ery m en ta l­ nym . B adacz-psycholog nie pow inien (w łaśnie jako psycholog!) zapom inać, że osoba badana nie jest

3

11 Inne problem y natury etycznej, jakie rodzą badania p sy­ chologiczne, dyskutuję w pracy M edólogiczne i p sych olo­

giczne w yzn aczn iki procesu badaw czego w psychologii. P o­

(18)

5 3 ETYCZNE PROBLEMY BADAŃ NAUKOWYCH W PSYCHOLOGII

czym ś ab stra k cy jn y m , ale że je st przede w szystkim człow iekiem . Nie w olno ted y badaczowi — w im ię fałszyw ie pojętej nadrzędności celu naukow ego — postępow ać wobec niej niezgodnie z obow iązującym i w społeczeństw ie norm am i.

Badany jest człowiekiem

Cytaty

Powiązane dokumenty

niowych diecezji, skoro W atykan nie chciał się godzić na pro- bv?°lSanK am inNegHd” ^ h dVszpasterzy- Rektorem sem inarium był ks. Z młodszymi kolegami nawiązał

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Jest pycha udziału w czymś wielkim, nawet, gdy się było tylko biernym statystą.. Oczywistą też jest pycha wywyższania się nad tych, którzy, wedle naszego dzisiejszego

W matematyce natomiast, akceptując osłabiony logicyzm, uznawał możliwość sprowadzenia jej pojęć (pierwotnych) do pojęć logicznych - przy niesprowadzalności

[r]

Czy nie przeczy to tezie, że pierwszy wyraz ciągu nie może mieć wpływu na

[r]

(s. ewentualne zmiany charakterystyki wyborców większych partii pom iędzy wyborami? W ten sposób m ożna było uniknąć ogólników typu: „R obotnicy poparli