• Nie Znaleziono Wyników

Nowiny Nyskie 2021, nr 23.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nowiny Nyskie 2021, nr 23."

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

(2) str.. 2. Z OSTATNIEJ CHWILI. LICZBA TYGODNIA. 8 - 14 czerwca 2021. Felieton. Obiektywnie. 55 tys. zł. Totalna białoruska opozycja?. kosztowało gminę Nysa zniszczenie zieleni na części placu Ignacego Paderewskiego. CYTAT TYGODNIA „Wejście Donalda Tuska do polityki to jest taka zgrana karta. Dlatego ja nie mam żadnych obaw” minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Kolejki pod jedyną czynną w niedzielę apteką ustawiają się regularnie. Mróz, upał, deszcz, a ludzie stoją. Nysa, stolica największego powiatu na Opolszczyźnie, nie ma też całodobowej apteki, a najbliższa znajduje się w Brzegu. Rozwój... pw. WYDARZENIE. Przejeżdżał jednośladem przez pasy. Potrącenie nastoletniego rowerzysty 1 czerwca około godz. 15.20 dyżurny nyskiej komendy otrzymał zgłoszenie, że w Nysie na ul. Wyspiańskiego doszło do potrącenia rowerzysty. Jak informuje rzecznik nyskiej komendy Magdalena Skrętkowicz ze wstępnych ustaleń wynika, że 77-letni kierujący nissanem, skręcając w ul. Wyspiańskiego, potrącił przejeżdżającego przez przejście dla pieszych 12letniego rowerzystę. Na miejscu obecne było pogotowie ratunkowe, które zabrało małoletniego do szpitala celem obserwacji. Teraz nyscy policjanci prowadzą czynności wyjaśniające pod kątem spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. ag. Powiat: W minionym roku niewiele było miesięcy, w których PKS mógł w pełni realizować rozkład jazdy. Nie było kursów, nie było dochodów. Z powodu malejącej liczby pasażerów i drastycznego ograniczenia kursów powiatowy PKS zakończył 2020 rok ze stratą prawie 449 tys. zł. Straty byłyby zdecydowanie wyższe gdyby nie możliwość skorzystania ze źródeł pomocowych. Z powodu pandemii w drugiej połowie marca i przez cały kwiecień 2020 roku kursowały tylko pojedyncze linie, z których korzystali dojeżdżający do pracy na trasie Nysa. Odprawiona zostanie msza św. i odbędzie się uroczysta akademia. Zjazd Tarnopolan W dniach 7-10 czerwca w Głuchołazach odbędzie się XXXIV Tarnopolski Zjazd Kresowian. Jego organizatorem jest Klub Tarnopolan w Nysie. W zjeździe wezmą udział goście mieszkający obecnie w wielu zakątkach kraju i na świecie, których łączy urodzenie na Kresach II Rzeczypospolitej oraz fakt, że byli zmuszeni do wyjazdu w nieznane. Msza św. w intencji żyjących, zmarłych i pomordowanych z Kresów oraz ich potomków odprawiona zostanie w kościele pw. św. Wawrzyńca w Głuchołazach w dniu. 8 czerwca o godz. 15.00. Natomiast uroczysta akademia rozpocznie się w tym samym dniu w Centrum Kultury w Głuchołazach o godz. 17.00. Współorganizatorami zjazdu są: Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego, Starostwo Powiatowe w Nysie, Urząd Miejski w Nysie, Urząd Miejski w Głuchołazach i Centrum Kultury w Głuchołazach. ag. – Opole. Od maja spółka stopniowo wznawiała kursy na poszczególnych liniach i dopiero we wrześniu zaczęła realizować pełny rozkład jazdy co było możliwe po powrocie młodzieży do szkół. Jak pamiętamy nie trwało to jednak długo, bo w październiku powiat nyski został włączony do czerwonej strefy pod względem ilości zakażeń. Pozostała działalność PKS (okołotransportowa) pozostała bez zmian. Chodzi tutaj o usługi parkingowe, obsługę przewoźników na dworcu autobusowym, dzierżawę i wynajem nieruchomości. Usługi te przyniosły 373 tys. zł dochodu. Jednak załamanie rynku przewozów spowodowane koronawirusem wpłynęło na ukształtowanie sprzedaży na poziomie 3,77 mln zł (spadek o 45 proc. w stosunku do roku poprzedniego). PKS skorzystała z różnych form wsparcia przygotowanych dla przedsiębiorców w dobie pandemii, m.in. dofinansowanie z Funduszu Gwarantowanych. Świadczeń Pracowniczych do wynagrodzeń pracowników objętych przestojem oraz obniżonym wymiarem czasu pracy. Otrzymana pomoc wynosiła ponad 626 tys. zł. Z kolei w ramach tzw. tarcz finansowych spółka skorzystała z subwencji w wysokości ponad 573 tys. zł. W minionym roku PKS zatrudniała 74 osoby (etaty), w tym 45 kierowców, 12 pracowników stacji kontroli pojazdów, 2 pracowników zaplecza technicznego i 15 pracowników na stanowiskach nieroboczych. Zatrudnienie spadło o 5 osób. Liczba ta dotyczy w całości zatrudnionych na stanowiskach biurowych. Spółce udało się zakupić (w ramach wojewódzkiego programu RPO) 8 autobusów. PKS rozpoczęła także w minionym roku instalację farmy fotowoltaicznej (koszt 96 tys. zł). Realizacja inwestycji była możliwa dzięki pozyskanym środkom z powiatowego funduszu ochrony środowiska. ag. Wicemarszałek Sejmu zaszokował słowami o białoruskiej opozycjonistce. Stwierdził, że skoro wybrała się ona na „imprezę” organizowaną przez Rafała Trzaskowskiego, to niech od razu poprosi o pomoc Putina. SwiaPiotr Wojtasik tłana Cichanouska, red. naczelny była kandydatka na prezydenta Białorusi, dla równowagi spotkała się też z prezydentem RP Andrzejem Dudą. Ryszard Terlecki pomimo to stwierdził, że jeśli Cichanouska „chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce”, to „niech szuka pomocy w Moskwie”. Zabrakło tylko stwierdzenia, że opozycja białoruska, to też totalna opozycja... „My popierajmy taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników” - dodał wicemarszałek Sejmu i przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Bo jak wiadomo, kto z kim przestaje, itd. Jak wiadomo „imprezy”, może organizować tylko jedna opcja polityczna, i to ta rządząca. Jak widać opozycjonistka zza wschodniej granicy nie nauczyła się jeszcze polskiej wersji demokracji i polskiej poprawności politycznej. Mówi ona, że trzeba współpracować tylko z rządzącymi i w żadnym razie z opozycją (w samorządzie, szczególnie gminnym też znamy ten wariant). Opozycja bowiem, nie ma i nigdy nie będzie miała racji. No, chyba że Zjednoczonej Prawicy zabraknie kilku głosów, to jakaś jej część może mieć rację. Ale tylko chwilowo, jak wiadomo, dopóki nie powrócą synowie marnotrawni. Przypadek wicemarszałka to kolejny przykład tego, jak nasza zagraniczna polityka jest słaba lub nie ma jej wcale. W sprawie Białorusi, choć można mieć wątpliwość czy to największy nasz problem, jednogłośnie mówił rząd i opozycja. Ba, białoruscy opozycjoniście mają wsparcie całego Zachodu, a nawet USA, choć tylko słowne. Jaki jest więc cel słów marszałka? Żeby wepchnąć Białorusinów w ręce „totalnej opozycji”? To przykład niedojrzałości polityki zagranicznej naszego państwa. Powinna ona polegać na utrzymywaniu kontaktów z wszystkimi sąsiadami i w żadnym przypadku na paleniu mostów z żadnym z nich. W razie czego można bowiem zwrócić się w innym kierunku, jednak nam jakoś zaczyna brakować alternatywy. Rozumieją to Węgry, które będąc w Unii Europejskiej za żadne skarby nie zrywają kontaktów dyplomatycznych z Rosją. Ba, robią z nią interesy. Okazuje się, że Węgry są jak Swiatłana Cichanouska, potrafią rozmawiać z wieloma stronami. Wiedzą, że dyplomacja jako gra, nie może być tylko zero–jedynkowa. A z kim my będziemy współpracować, jak zdradzą nas nasi sojusznicy z Bliskiego i Dalekiego Zachodu? I jeszcze pozostaje pytanie, co z Chinami? A te jak wiadomo od „Wesela”, trzymają się mocno. Potępiamy (wszyscy razem) tyrana Łukaszenkę, choć jego rządy przy tyranii Made in PRCh, to igraszka. Wszyscy chcą z Chinami robić interesy, choć to nadal kraj komunistyczny, gdzie nie ma opozycji demokratycznej, a więzienia pełne są więźniów politycznych, których organy to jeden z towarów eksportowych. Oby tylko nasi dyplomaci nie wpadli na pomysł demokratyzacji Państwa Środka, kiedy wezwie ich do tego Wielki Brat..

(3) GORĄCY TEMAT. 8 - 14 czerwca 2021. str.. 3. Ludzie: Rok 2021 dla prałata Mikołaja Mroza to czas jubileuszy. 2021 to dla ks. Mikołaja Mroza rok szczególny – ukończył 75 lat, obchodzi jubileusz 50-lecia kapłaństwa i 35-lecia kierowania nyską parafią. Proboszcz nyskiej bazyliki odchodzi na emeryturę Ksiądz prałat Mikołaj Mróz – proboszcz parafii św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie za kilka miesięcy przejdzie na emeryturę. emerytu Kto zastąpi nyskiego kapłana? Wierni dowiedzą się o tym w niedzielę 25 lipca br. po podczas uroczystej mszy św., którą w nyskiej bazylice o godz. 12 odprawi biskup o opolski Andrzej Czaja. Ks. Mikoła Mikołaj Mróz ogłosił swoją decyzję o przejściu na kapłańską emeryturę podczas homilii, w niedzielę 6 czerwca. Kap Kapłan ukończył w lutym bieżącego roku 75 lat i osiągnął wiek uprawniający do tego świadczenia. - Kiedy na spotkaniu Bractwa św. Józefa (to założona przeze mnie wspólnota dla mężczyzn w wieku wiek 70 plus) powiedziałem, że w tym roku idę na emeryturę to odezwały się głosy: „Dlaczego? Ależ nie, to niemożliwe!” Zapytałem: „A panowie nie jesteście na Z emeryturze?” Wtedy przyznali, że ja też mam prawo do emerytury – proboszcz tą humorystyczną anegdotką wprowadził wiernych w temat swojego odejścia z parafii. Mikołaj Mróz jest drugim w powojennej historii Nysy proboszczem nyskiej n bazyliki (wcześniej zwaną katedrą), po ks. prałacie Józefie Kądziołce. dr Parafią św. Jakuba i św. Agnieszki kieruje już 35 lat. W niedzielę 13 czerwca br. będzie obchodził 50-lecie 50-leci kapłaństwa. - Zostałem wyświęcony w katedrze opolskiej 13 Zosta czerwca 1971 19 r. przez księdza biskupa Franciszka Jopa – wspominał ks. Mróz. wsp Drogę kapłańską zaczął w latach 60. w Nysie, jako kleryk klery Diecezjalnego Seminarium Duchownego. W tym czasie odbył też 2-letnią służbę woj-. skową w utworzonej przez komunistów jednostce dla kleryków, gdzie prowadzili intensywną indoktrynację ideologiczną. Mikołaj Mróz był jednak silny w swoim powołaniu, ukończył studia i przyjął święcenia kapłańskie. Został wikarym w Kuźni Raciborskiej, gdzie spotkał na swojej drodze proboszcza – doskonałego kaznodzieję i znawcę teologii. - Od niego uczyłem się kapłaństwa – podkreślił w homilii ks. Mikołaj Mróz. Po 2 latach kapłan został przeniesiony do parafii św. Piotra i św. Pawła w Opolu, gdzie przez 4 lata prowadził duszpasterstwo akademickie. Potem decyzją biskupa Alfonsa Nossola został ojcem duchownym w Seminarium w Nysie, a po 9 latach objął probostwo parafii św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie. Dewizą kapłaństwa ks. Mikołaja Mroza jest to, żeby nie zasłaniać sobą Pana Boga, tylko żeby prowadzić ludzi do Boga. Duszpasterz podkreślił to, cytując piękny wiersz ks. Jana Twardowskiego „Żebym nie zasłaniał sobą Ciebie”. - Pasją moją jest zawsze liturgia, czyli odprawianie mszy św. zgodnie z nauką Kościoła. Moją pasją jest też kaznodziejstwo, dlatego dużo czytam, by być zawsze otwartym na rozumienie Pisma Świętego. Moją pasją były też różne wspólnoty w parafii: dziecięce, młodzieżowe oraz dla dorosłych parafian. dw Więcej o jubileuszu ks. prałata na str. 11. Kontrowersje: ARN nie zapłaciła za wykonane prace na nyskim basenie. Za proces gminnej spółki zapłacą podatnicy Tak jak było do przewidzenia Agencja Rozwoju Nysy kierowana przez Bogdana Wyczałkowskiego odwołała się od wyroku sądowego, który zapadł w procesie wytoczonym spółce przez wykonawcę budowy kąpieliska w Nysie. ARN nie zapłaciła mu bowiem za wszystkie wykonane prace. Właściciel firmy podał gminną spółkę do sądu i wygrał. O tym, że ARN przegrała w sądzie pisaliśmy kilka tygodni temu przewidując także, że odwoła się od wyroku, bo przecież koszty związane z toczącym się procesem poniosą podatnicy. To właśnie z ich kieszeni głównie utrzymuje się Agencja Rozwoju Nysy. Przypomnijmy, że spółka Adbox Construction złożyła pozew przeciwko ARN do Sądu Okręgowego w Opolu o zapłatę z tytułu umowy o roboty budowlane. Domagała się 158 654,71 zł. Wyrok w tej sprawie zapadł 15 kwietnia 2021 r. - Sąd zasądził od pozwanej Agencji Rozwoju Nysy na rzecz powoda ADBOX Construction kwotę 158 654,71 zł wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie – poinformowała wówczas naszą redakcję Aneta Rempalska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu. Zaległe płatności pochodzą z sierpnia 2018 r. Ponadto gminna spółka musi zapłacić firmie Adbox 13 350 zł tytułem zwrotu kosztów procesu, w tym kwotę 5417 zł za wynajętych przez fir-. mę prawników. W sumie więc proces będzie kosztował spółkę kierowaną przez Bogdana Wyczałkowskiego 170 tys. zł. ARN mogła zapłacić mniejsze pieniądze, ale nie chciała. - Pełnomocnik spółki Adbox wniósł o zawarcie ugody poprzez zapłatę należności głównej bez odsetek, kosztów zastępstwa procesowego i z obowiązkiem zwrotu połowy opłaty sądowej. Potem zmodyfikował wniosek wskazując, iż może zgodzić się na 80% należności głównej plus odsetki od 80%, rezygnując z kosztów zastępstwa procesowego i kosztów, na co strona pozwana nie wyraziła zgody – dodała Aneta Rempalska. Wyrok, który zapadł w tej sprawie był nieprawomocny. Było do przewidzenia, że ARN będzie się od niego odwoływać i tak też się stało. Wykonawca kąpieliska, które kosztowało blisko 20 mln zł, zamierza domagać się od spółki kolejnych i to o wiele większych pieniędzy. Przypomnijmy, że działalność ARN związana z budową. kąpieliska została w 2019 roku negatywnie oceniona przez Najwyższą Izbę Kontroli. Stwierdziła ona nieprawidłowości począwszy od dokumentacji, po przetargi, aż po nadzór nad nią. W związku z tym NIK zawiadomiła Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych,. który wystąpił o ukaranie prezesa Agencji Rozwoju Nysy Bogdana Wyczałkowskiego. Zarzucił mu m.in. złamanie prawa zamówień publicznych. Gminna spółka zignorowała takie zasady jak zapewnienie uczciwej konkurencji, równe traktowanie wykonawców R E K L A M A. oraz przejrzystość zamówienia. W trakcie inwestycji okazało się bowiem, że konieczne są roboty dodatkowe. W projekcie zabrakło m.in. tak istotnej rzeczy jak izolacja niecek basenowych za ok. 1,2 mln zł. pw, ag.

(4) str.. 4. AKTUALNOŚCI. 8 - 14 czerwca 2021. Nysa: Gdyby gmina nie przejęła dworca w 2016 r. pieniądze można by było przeznaczyć na inne cele. Przetarg na centrum przesiadkowe. Deszcz rządowych pieniędzy. Do 11 czerwca można składać oferty na remont dworca kolejowego wraz z przyległym do niego terenem. Inwestycję wspólnie realizować będą Gmina Nysa i Powiat Nyski. W jej wyniku ma powstać tzw. centrum przesiadkowe. K Koszt po stronie i gminy i to ponad d 13 mln zł, z czego 10 mln pochodzić będzie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Powiat na ten cel z tego samego funduszu otrzymał 4 mln zł. i 7 mln z własnych środków. Projekt przewiduje remont dworca, który jest własnością gminy, a także przebudowę terenów przed nim (będących w części własnością gminy, a w części należą one do powiatu), a także prowadzącej do niego ul. Racławickiej.. R Remont d dworca jjuż d dawno mógłby ó łb dojść do skutku, gdyby gmina pochopne nie przejęła go od PKP w 2016 r. Oczywiście w celu jego remontu, który nie mógł się przez kolejne lata rozpocząć. Niemal w tym samym czasie na kolei ruszył ogromny program modernizacji dworców. Kolejne obiekty będące własnością PKP, piękniały, a gminy mogły przeznaczyć pieniądze podatników na inne cele, jak np. drogi. Teraz gmina wyda kolejne miliony na dworzec, choć mogłaby je przeznaczyć w ramach. R Rządowego d F Funduszu d IInwestycji ji L Lokalk l nych na inne cele. Inna sprawa, to kto i gdzie się będzie przesiadał w Nysie. Potrzebna jest bowiem większa liczba pociągów, w tym do Wrocławia, a także remont linii z Nysy i ich elektryfikacja. Dzisiaj na odcinkach torów pomiędzy Kędzierzynem, Nysą i Kamieńcem Ząbkowickich można poruszać się z prędkością 20-30 km/h. pw. Otmuchów: To już 48 edycja wydarzenia. Lato Kwiatów odbędzie się! W minionym roku z uwagi na pandemię koronawirusa wszystkie większe wydarzenia nie odbyły się. W tym roku w Otmuchowie zapadła decyzja o organizacji kultowego wydarzenia – Lata Kwiatów. Odbędzie się ono w dniach 2-4 lipca.. W Otmuchowie wystąpią: Stachursky, Gosia Andrzejewicz, Andrzej Cierniewski, Baciary, Skaner, Long&Junior, Kabaret K-2 oraz Cleo. Na miejscu będą także wystawy kwiatów, kiermasze,. stoiska z produktami lokalnymi oraz rękodziełem. 3 lipca (sobota) w Malerzowicach Małych odbędzie się piknik rodzinny. Na pikniku zagrają Baciary oraz wystąpi Andrzej Cierniewski.. Jak samorządy radziły sobie w pandemii?. Organizatorzy oprócz sceny w rynku planują też kilka scen w różnych częściach miasta (zamek, Pl. Partnerstwa oraz ul. Kolejowa). jk R E K L A M A. Większość samorządów zakończyła miniony rok nadwyżką budżetową. Nie świadczy to niestety o ich gospodarności. Pod koniec roku na ich konta wpłynęły pieniądze z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Na Opolszczyznę trafiło w jego ramach ok. 230 mln zł. Nysa otrzymała blisko 24 mln zł. A powiat blisko 18. Budżety samorządów d mocno odczuły pandemię, bo nie wpływały wszystkie zaplanowane dochody. Z jednej strony zmalały wpływy z udziałów w podatkach CIT i PIT, a z drugiej samorządom dokładano zadań związanych z pandemią. Niemniej do kas gmin i powiatów wpłynęła też rekordowa środków z budżetu państwa. - Dostawali- Pod koniec roku otrzymaliśmy 18 śmy bardzo dużo zemln zł i mieliśmy nadwyżkę budżewnętrznych środków, tową w 2020 roku na historycznie m.in. z Rządowego R wysokim poziomie - poinformoFunduszu Inwestycji wała podczas ostatniej sesji rady Lokalnych. Pod koniec powiatu Bogusława Stankiewicz, roku otrzymaliśmy 18 r otrzym skarbnik powiatu nyskiego mln m zł i mieliśmy mie nadwyżkę budżetową w w bud 2020 2 roku na historycznie wysokim poziomie, z której będą realizowane r inwestycje w 2021 r. - poinformowała podczas ostatniej sesji rady powiatu Bogusława Stankiewicz, skarbnik o powiatu nyskiego. Samorządy wydawały w ub. roku dużo na walkę z pandemią, a spadały ich dochody z usług komunikacyjnych, sprzedaży mienia i wspomnianego udziału w podatkach. Wstrzymaliśmy w części zadania z promocji, sportu i turystyki, które z powodu pandemii nie odbywały się, a środki przeznaczone były m.in. na walkę z pandemią – mówiła. Z drugiej strony na inwestycje przeznaczono rekordowe 38 mln zł, z czego 18 mln zł pochodziło z rządowego programu. To była najwyższa w historii kwota na inwestycje powiatowe – nie kryła. Wśród nich były inwestycje w służbie zdrowia, na które powiat wydał 5,5 mln zł. - Tylko podczas budowy nowego szpitala w Nysie wydaliśmy więcej. Poza inwestycjami powiat wydał na walkę z pandemią ok. 5 mln zł, z tego z własnych środków 3 mln. Do samych szpitali trafiła pomoc o wartości 2,7 mln zł. pw.

(5) AKTUALNOŚCI. 8 - 14 czerwca 2021. str.. 5. Skorochów: Sprawę rozpatrzy sąd. Koperniki: W sprawie księdza trwa kanoniczne śledztwo. Dziecko wjechało pod samochód. Proboszcz złożył rezygnację. W miniony czwartek (03.06) przed godziną 16 w Skorochowie 8-letni chłopczyk wjechał hulajnogą elektryczną pod samochód marki Renault Scenic, który prowadzony był przez 59-letniego mężczyznę. - Chłopczykowi nic się nie stało. 8-latek wyjechał z drogi gruntowej na jezdnię wprost pod samochód, uszkadzając bok pojazdu. Kierowca samochodu jechał prawidłowo. Dokumenty dotyczące zdarzenia zostały przekazane do Sądu dla Nieletnich – mówi Magdalena Skrętkowicz, rzecznik nyskiej policji. Przypominamy, że 20 maja weszło nowe prawo,. które mówi między innymi o użytkowaniu hulajnogi elektrycznej. Hulajnogą elektryczną mogą jeździć wszyscy pełnoletni oraz niepełnoletni posiadacze karty rowerowej lub prawa jazdy kat. AM, A1, B1, T. Dzieci, które jej nie posiadają, także młodsze niż 10letnie, mogą używać elektrycznej hulajnogi tylko w strefie zamieszkania pod opieką osoby dorosłej. jk. Policjanci wrócili nad jezioro Sezon nad Jeziorem Nyskim rozpoczęli policyjni wodniacy. Nad porządkiem i bezpieczeństwem czuwać będzie 6 policjantów. Pracować będą do 15 września, gdy jednak pogoda dopisze, może ich służba zostanie przedłużona. Policjanci wyposażeni są w łodzie motorowe, quady i pojazdy terenowe. Będą dbać o bezpieczeństwo mieszkańców i turystów zarówno z wody, jak i lądu. Z uwagi na stan epidemii, tegoroczne rozpoczęcie sezonu wodnego było mniej uroczyste.. Funkcjonariusze niosą pomoc osobom wypoczywającym nad wodą, reagują na przestępstwa i wykroczenia, dbają o porządek na plażach i pobliskich lasach. pw. - Wobec księdza Damiana wniesiono bardzo poważne oskarżenie, które musi zostać zbadane zgodnie z obowiązującym prawem – poinformował ks. Sylwester Pruski, delegat biskupa opolskiego ds. ochrony dzieci i młodzieży. W minionym tygodniu proboszcz z Parafii pw. św. Mikołaja w Kopernikach złożył urząd. Powodem rezygnacji są nieznane zarzuty, które aktualnie wyjaśniają władze kościelne. Nagła rezygnacja Podczas wieczornej mszy 31 maja ks. proboszcz z Kopernik odczytał swoim parafianom oświadczenie, w którym poinformował, że składa rezygnację z pełnionej przez siebie funkcji. Kuria nie zdradza o co ks. Damian został oskarżony. Parafię po ks. Damianie objął ks. Sławomir Kwiatkowski. - Wobec księdza Damiana wniesiono bardzo poważne oskarżenie, które musi zostać zbadane zgodnie z obowiązującym prawem – poinformował w oświadczeniu w „Radio Doxa” ks. Sylwester Pruski.. - Poprzedni proboszcz złożył rezygnację z urzędu, która została przyjęta przez księdza biskupa. Przyczyną rezygnacji są oskarżenia, których prawdziwość jest obecnie badana na etapie kanonicznego postępowania wstępnego – poinformował z kolei naszą redakcję ks. Joachim Kobienia, rzecznik prasowy opolskiej kurii. Mieszkańcy zaskoczeni Z informacji jakie uzyskaliśmy od mieszkańców Kopernik wynika, że były proboszcz był bardzo zaangażowany w życie wioski i parafii. Jego rezygnacja. wywołała wśród parafian ogromne zdziwienie. - Był lubianym i szanowanym księdzem – mówili mieszkańcy Kopernik. Podczas niedzielnej mszy (6 czerwca) parafianom przeczytano oświadczenie ks. Sylwestra Pruskiego. Oto jego fragment: „W tej sytuacji ksiądz biskup postąpił wedle przyjętej w tego typu sprawach procedury i poprosił, aby ks. Damian pozbawiony funkcji i urzędów kościelnych zamieszkał w miejscu odosobnienia do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy (...)”. jk. Powiat: Ile zobowiązań ma głuchołaska lecznica?. Szpital ze stratą i długiem Głuchołaska lecznica należąca do Powiatu Nyskiego, ubiegły rok zakończyła stratą. Wyniosła ona prawie milion zł. Jeszcze gorzej wygląda sprawa niezapłaconych rachunków. Opiewają one na 10 mln zł, z czego 2,6 mln to zobowiązania wymagalne, czyli takie, których termin już upłynął. R E K L A M A. Sytuacja szpitala byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie amortyzacja. Strata w wysokości 940 tys. jest poniżej jej wartości. Na wynik finansowy szpitala miało wpływ to, że powiat umorzył lecznicy półmilionową pożyczkę. Przyszłość głuchołaskiego szpitala, to jedno z największych wyzwań, z którym muszą się zmierzyć władze powiatu. Jego działalność od kilku lat jest sukcesywnie ograniczana. Niemniej jednak, to jedyny na Opolszczyźnie szpital, który jednocześnie prowadzi oddział covidowy i rehabilitacji po przebytym koronawirusie. pw.

(6) str.. 6. AKTUALNOŚCI. 8 - 14 czerwca 2021 Nysa: Można parkować ile się chce, gmina nie egzekwuje przepisów, które wprowadziła. Martwa strefa ograniczonego postoju W centrum miasta brakuje miejsc parkingowych, choć obowiązuje tam tzw. strefa ograniczonego postoju. Świadczą o tym postawione przez gminę znaki, choć kierowcy nie za bardzo się nimi przejmują. Zgodnie z nimi powinni swoje auta parkować tylko przez wyznaczony czas i ani minuty więcej. Gmina zaś wcale tego nie egzekwuje. Egzekwowanie przepisów w strefie jest fikcją, o czym mówią na nie tylko kierowcy, ale pragnący zachować anonimowość nyscy urzędnicy. Jak nam mówią, wprowadzono zasady, których nie tylko nie można, ale nie da się wyegzekwować. Pomimo tego na przebudowanych ulicach centrum miasta zamontowano czujniki parkingowe, które miały wskazywać jak długo zaparkowany jest dany samochód. Sprawdzać miała. to straż miejska za pomocą specjalnie rozbudowanego monitoringu miejskiego. Okazało się jednak, że gmina nie może nikogo ukarać za zbyt długie parkowanie, bo byłoby to równoznaczne z czerpaniem korzyści z projektu finansowego ze środków unijnych, co jest niedopuszczalne. Z tego samego powodu z centrum miasta zniknęły parkomaty. Gmina uparła się jednak, że wprowadzi strefę ograni-. Z powodu parkowania ponad dopuszczalny czas nie nałożono jeszcze ani jednego mandatu, co nie oznacza, że samochody stoją mniej niż godzinę. czonego postoju w centrum, co miało wymóc większą rotację miejsc parkingowych. Zainstalowano specjalne czujniki, kupiono nowe kamery, których obsługa miała pilnować czy ktoś przypadkiem zbyt długo nie stoi na miejscach parkingowych. No i na tym się skończyło. Samochody stoją tak długo, jak chcą i nikt nie jest w stanie zmusić właścicieli pojazdów do przeparkowania. W związku z tym zapy-. Zainstalowano specjalne czujniki, które miały mierzyć czas postoju. taliśmy władze Nysy, jak egzekwowane są przepisy „strefa organicznego postoju”. Burmistrz Kordian Kolbiarz, jako człowiek znany z ogólnie dobrego humoru i samopoczucia, odpisał nam, że są „egzekwowane zgodnie z prawem”. Gorzej było, kiedy dopytaliśmy o liczbę mandatów nałożonych z tytułu parkowania ponad do-. puszczalny czas. Burmistrz przyznał, że... nie nałożono ani jednego mandatu! Widać więc, że wprowadzono martwe przepisy, z których burmistrz jak widać, jest zadowolony. A kierowcy, którzy zważali na znaki, to niemądrzy idealiści. Zapytaliśmy też, ilu strażników miejskich zaan-. gażowano w kontrolowanie strefy ograniczonego postoju. Burmistrz odpisał, że ani jednego, bo to zadanie... policji. A ta, jak wiadomo nie ma ważniejszych zadań niż kontrolowanie czasu parkowania pojazdów w centrum Nysy, której władze kupiły w tym celu specjalne czujniki i kamery. pw. Nysa: Dla dobra mieszkańców wycięto drzewa i krzewy. Za ile?. Zieleń wymieniono na droższą zieleń Zniszczenie zieleni na części placu Ignacego Paderewskiego kosztowało gminę Nysa 55 tys. złotych. Rosnące tam drzewa i krzewy wycięto, a trawę zerwano. - Tylko po co – pytają oburzeni mieszkańcy Nysy. Burmistrz przekonuje, że dla ich dobra. W 2018 roku plac Paderewskiego przeszedł przebudowę. W jej ramach pojawiła się też nowa zieleń, która nikomu nie przeszkadzała. Dwa tygodnie temu jej część, położona najbliżej ulicy Gierczak, została ze-. rwana. Wycięto rosnące tam drzewa i krzewy, a także zerwano trawę. W zamian posadzono nowe rośliny, a trawę rozłożono z rolki, co nie jest tanim sposobem budowy trawnika. Jak poinformował nas. Całość prac na niewielkim fragmencie parku kosztowała gminę aż 55 tys. zł. Najwięcej pochłonęła trawa z rolki, którą położono po wyrwaniu poprzedniej. Tereny zielone są przebudowywane tak, aby jak najlepiej służyły mieszkańcom - przekonuje burmistrz Kolbiarz. burmistrz Kordian Kolbiarz, całość prac na niewielkim fragmencie parku kosztowała gminę aż 55 tys. zł. - Zakres prac prowadzonych na placu Paderewskiego obejmuje usunięcie dotychczasowych krzewów i drzew oraz wyrównanie. podłoża, wykonanie trawnika i nasadzenie nowej roślinności w tym 15 sztuk drzew z gatunku platan – przekazał. Pytany o celowość wymiany istniejącej zieleni na inną, poinformował, że tereny zielone są przebudowywane tak,. aby jak najlepiej służyły mieszkańcom. - Wprowadzenie uporządkowanych nasadzeń oraz roślin kwitnących powinno przyczynić się do uatrakcyjnienia tego obszaru i jeszcze bardziej zachęcić mieszkańców do korzystania z niego – zdra-. dził. Czyżby po poprzedniej przebudowie tego terenu, cieszył się on zbyt małą popularnością? A może to tylko pretekst, żeby wyprowadzać z gminy kolejne pieniądze na niepotrzebne inwestycje? pw.

(7) 8 - 14 czerwca 2021. REKLAMA. str.. 7.

(8) str.. 8. AKTUALNOŚCI. 8 - 14 czerwca 2021. Nysa: Miał być przemysł, będzie handel, ucierpią lokalni przedsiębiorcy. Kolejny market dobije przedsiębiorców? Nyscy przedsiębiorcy z branży budowlanej protestują przeciwko umożliwieniu przez gminę budowy na terenie FSD obiektów handlowych. W liście otwartym do burmistrza, radnych i mieszkańców alarmują, że wprowadzenie zagranicznego kapitału to uderzenie w polskie lokalne przedsiębiorstwa. Terenem zainteresowany jest Zakup byłej fabryki samochodów okazał się nieudaną inwestycją, bowiem francuski hipermarket budowlany. bo choć mija 6 lat od zakupu terenu nie zamienił się on w park przemysłowy „Działanie takie stoi w sprzeczności z polskim interesem narodowym polegającym na konieczności ochrony polskiego kapitału i rodzimej przedsiębiorczości. Takie postulaty głoszone są zarówno przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Prezesa Rady Ministrów, Radę Ministrów, a także większość parlamentarną”, piszą właściciele nyskich firm. Miał być przemysł Ich list to wyraz niepokoju zmianą planu zagospodarowania przestrzennego terenu po byłej FSD. Przypominają, że gmina kupiła go od FSO, aby stworzyć na całym terenie strefę przemysłową z fabrykami i zakładami pracy, gdzie miały powstać setki miejsc pracy. Burmistrz Kordian Kolbiarz przekonywał, że jest to jedyny uzbrojony teren przemysłowy w mieście i że inwestorzy stoją w kolejce, żeby wybudować tam swoje zakłady. Kiedy pojawił się tam pierwszy inwestor ogłosił, że „przemysł wraca do Nysy”. Przedsiębiorca, jednak zanim na dobre rozpoczął działalność upadł, nie płacąc gminie za wynajem terenu. Zakup byłej fabryki samochodów okazał się nieudaną inwestycją, bo choć mija 6 lat od zakupu. terenu nie zamienił się on w park przemysłowy. Gmina nie tylko wydała ponad 20 mln zł na zakup terenu z nieruchomościami, z których cześć potem zburzyła (płacąc za nie wcześniej), to jeszcze wybudowała tam za 10 mln zł drogę. W sumie wydano ok. 40 mln zł, które, jak podkreślają właściciele nyskich firm, przeznaczyć można było na cele społeczne i infrastrukturalne. Zagraniczne sieci Wskazują teraz na kolejne zagrożenia związane ze zmianą planu zagospodarowania przestrzennego i umożliwieniem budowy na terenie byłej FSD usługowo-handlowych obiektów wielkopowierzchniowych. - To niekorzystnie wpłynie na rozwój lokalnych przedsiębiorstw, które od dziesięcioleci razem z miastem budują Nysę i przyczyniają się do jej znacznego rozwoju. Nyskie zakłady zapewniają setki miejsc pracy, wspierają lokalne inicjatywy społeczne oraz współtworzą lokalną społeczność. Płacą również podatki od nieruchomości, a także podatki dochodowe, których to nie będą odprowadzać na rzecz Nysy wielkie sieci zagraniczne – argumentują.. Uderzenie w polskie firmy Podkreślają, że wprowadzenie zagranicznego kapitału to nie tylko uderzenie w polskie i lokalne przedsiębiorstwa. „Działanie takie stoi w sprzeczności z polskim interesem narodowym polegającym na konieczności ochrony polskiego kapitału i rodzimej przedsiębiorczości. Takie postulaty głoszone są zarówno przez Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów, a także większość parlamentarną”, zaznaczają. Nyscy pracodawcy nie kryją, że przekształcenie terenów po byłej FSD pod handel odbyło się za ich plecami. Nie kryją, że sami byliby zainteresowani ich efektywnym wykorzystaniem w sposób, który najlepiej realizowałby interes społeczny mieszkańców Nysy. Tymczasem jeszcze przed ogłoszeniem przetargu na ich sprzedaż, ze strony nyskiej władzy pojawia się komunikat o tym, że powstanie tam hipermarket budowlany. To zaś wzbudza podejrzenia o to, komu sprzyjają władze miasta na czele z przewodniczącym rady z PiS. Czy naprawdę liczą, że miasto zmieni swoje plany „Nysa to Ludzie – Działamy”! Dlatego zwracamy się. z apelem o dialog i wspólne wypracowanie najlepszego rozwiązania w kwestii zagospodarowania terenów po byłej FSD. Wzajemna wymiana pomysłów i doświadczeń za-. owocuje spójnym planem dalszego rozwoju Nysy i okolic”, kończą swój list przedsiębiorcy, którzy mimo wszystko nie tracą nadziei. Czy naprawdę liczą, że miasto zmieni swoje. plany, skoro zadłuża się do granic możliwości, a sprzedaż terenów po byłej FSD pod handel, pozwoli mu na koleje kredyty?. Komentarz. Ruiny FSD ważniejsze od nyskich przedsiębiorców Miały być fabryki, przedsiębiorstwa małe i średnie, setki miejsc pracy. W końcu był to, jak twierdził sam burmistrz Kolbiarz, jedyny uzbrojony teren przemysłowy w Nysie. I bez negocjacji wydał za teren byłej FSD wraz ze stojącymi tam ruinami, które potem kazał zburzyć, ponad 20 mln zł. Ten sam burmistrz strefę ekonomiczną w Radzikowicach nazywał humbugiem, czyli czymś niemającym racji bytu, widząc rozwój tylko i wyłącznie na FSD. Tak bardzo był do tego przekonany, że w pierwszej kolejności wolał budować halę sportową, niż uzbrajać tereny strefy ekonomicznej. Te zaś miały być wg niego w rękach nyskich „spekulantów”, a gmina wydałaby tylko niepotrzebnie pieniądze na drogi, nie mając nic z tego (oprócz podatków PIT, CIT,. nowych miejsc pracy, itp. - red.). Jak bardzo się mylił pokazuje rzeczywistość. Firmy lokują się teraz na niemal bezkresnych terenach strefy ekonomicznej w Radzikowicach, a nie na 20 hektarach po byłej FSD. Burmistrz ratując ten projekt, próbując odzyskać cokolwiek z zainwestowanych tam milionów, zmienia teraz plan zagospodarowania przestrzennego, zgadzając się tam na handel. Jednak kiedy jego polityczni oponenci mówili, żeby zgodzić się na byłej FSD na budowę wielkopowierzchniowych obiektów handlowych, to Kolbiarz był tego przeciwnikiem. Co się zmieniło? Teraz ratując finanse gminy okazuje się, że byłą FSD można sprzedać na handel, byle tylko coś na tym zarobić. Piotr Wojtasik. Nysa: Po raz pierwszy w naszym mieście odbyły się egzaminy Cambridge. Językowe okno na świat Po raz pierwszy w naszym mieście odbyły się egzaminy Cambridge. W Szkole Językowej Expert w Nysie uczniowie mieli możliwość potwierdzenia praktycznej znajomości języka angielskiego na trzech poziomach językowych; A2 (Key), B1 (Preliminary) oraz B2 (First). Międzynarodowy certyfikat, który otrzymają zdający jest ważny bezterminowo i honorowany na całym świecie. Egzamin składa się z kliku części. - Od kandydatów wymaga się umiejętności słuchania i czytania ze zrozumieniem, pisania, użycia struktur językowych w praktyce a część ustna polega na rozmowie z egzaminatorem oraz na konwersacji z drugim zdającym. Wszystkie materiały opierają się na autentycznych sytuacjach językowych tak, aby swoją wiedzę można było od razu wykorzystać do skutecznej komunikacji poza szkołą – relacjonuje Anna Szymkiewicz z Experta. Skierowany. jest on do osób, które myślą o nauce w wymarzonej szkole, czy studiach, chcą swobodnie i biegle rozmawiać po angielsku lub chcą pracować w międzynarodowej firmie. - Mamy wielką satysfakcję, że tak wielu uczniów naszej szkoły wzięło w nim udział, jesteśmy bardzo z nich dumni a wymagającym nauczycielom wdzięczni za właściwe przygotowanie i zaangażowanie – daje. Cambridge English Qualifications uznawane są przez tysiące. uczelni i pracodawców na całym świecie za rzetelne potwierdzenie znajomości języka angielskiego i tworzone z myślą o nauczaniu praktycznym języka. - Dla nas uczenie się języka angielskiego to coś więcej, niż oceny i egzaminy. To przede wszystkim systematyczne rozwijanie sprawności językowych i nabieranie pewności w praktycznym posługiwaniu się językiem obcym w różnych sytuacjach – zdradza Anna Szymkiewicz. inf. wł.. Uczniowie mieli możliwość potwierdzenia praktycznej znajomości języka angielskiego na trzech poziomach językowych.

(9) ODESZLI OD NAS. 8 - 14 czerwca 2021. str.. 9. Odszedł Jan Zgórski, najstarszy nyski zegarmistrz Z wielkim smutkiem przyjęliśmy informację o śmierci śp. Jana Zgórskiego, dobrego człowieka, naszego redakcyjnego sąsiada „zza drogi”, wspaniałego fachowca w branży zegarmistrzowskiej, której poświęcił całe swoje zawodowe życie prowadząc zakład przy ul. Prudnickiej. W branży pracował ponad 60 lat! Pana Jana znali chyba wszyscy. Któż z nas, chociaż raz nie zajrzał do zakładu zegarmistrzowskiego przy ul. Prudnickiej. Dla pana Jana zegarmistrzostwo to była nie tylko praca, ale i pasja. Od dawna bowiem przebywał na emeryturze i nie musiał wytężać wzroku naprawiając skomplikowane mechanizmy. Nie musiał…. ale - jak przyznał naszej redakcji - nie mógłbym siedzieć w domu. Dlatego jeszcze do niedawna przyjeżdżał z żoną do zakładu przy ul. Prudnickiej na kilka godzin, bo po prostu… cieszył się słysząc od młodego klienta, że jego dziadek i ojciec tutaj przychodzili, więc i on też tu zagląda, gdy jego czasomierz odmówił posłuszeństwa.. Jan Zgórski przyjechał do Nysy w 1956 roku, ale już wtedy miał za sobą dłuższą zawodową wędrówkę po Polsce. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że przenosił się z miejsca na miejsce szukając TEGO jedynego. Znalazł go właśnie w Nysie. To, że zajął się zegarmistrzostwem było konsekwencją wypad-. Jan Zgórski był prawdziwym pasjonatem w swoim fachu. Zegarmistrzostwu poświęcił ponad 60 lat życia.. ku, któremu uległ tuż po wojnie. W czerwcu 1945 roku wraz z kolegami rozbrajał miny szklane. Niestety nadepnął na jedną z nich i został ciężko ranny. Lekarze nie dawali mu szans przeżycia, ale na szczęście stało się inaczej. Mina spowodowała, że pan Jan stracił nogę i został poważnie raniony w rękę. Najważniejsze było jednak to, że ocalił życie. Brak nogi spowodował, że pan Jan szukał dla siebie „siedzącego” zawodu. Najpierw pojechał do Kielc, do tamtejszej Szkoły Rzemiosł Różnych, w której kształcili się rzeźbiarze, stolarze i osoby nabywające umiejętności w zabawkarstwie. Niestety dla pana Jana mogło być przeznaczone tylko to ostatnie zajęcia, ale ono z kolei wcale go nie pociągało. Dyrektor szkoły zasugerował mu pójście w stronę… zegarmistrzostwa. Nastoletni Jan Zgórski został w ten sposób przyjęty na praktykę do zegarmistrza, który w tym czasie kształcił pięciu uczniów. To był 1947 rok. Pan Jan sam wtedy jeszcze nie był właścicielem zegarka, ale praca przy czasomierzach niezmiernie go wciągnęła. Uczył się w tym miejscu swojego fachu przez trzy lata, a że zamówień na usługi było sporo, więc było na czym zdobywać praktyczne umiejętności. Kończył naukę egzaminem w momencie, gdy prywatna. działalność była bardzo gnębiona przez komunę. Jan Zgórski prawie rok pracował w spółdzielni zegarmistrzowskiej. Potem zaczęła się jego zawodowa wędrówka. Najpierw był Pińczów, Łódź, Cieplice. Nic jednak na dłuższą metę nie zatrzymywało go w tych miejscach. W 1956 roku przyjechała do Nysy. Pierwszy zakład pana Jana znajdował się vis a vis obecnego, czyli również przy ul. Prudnickiej. Dzielił go z rzemieślniczką, która „łapała oczka” w pończochach. Później przydzielono mu lokal przy ul. Bohaterów Warszawy, ale on z kolei nie odpowiadał panu Janowi. Już wtedy był żonatym mężczyzną. Z panią Ludmiłą byli kochającym, szanującym się małżeństwem. Razem przeżyli 62 lata. Nawet kiedy byli już na emeryturze kilka razy w tygodniu przychodzili do zakładu – zawsze razem. Łączyły ich wspólne pasje np. spacery oraz bliższe i dalsze podróże, także te zagraniczne. Pan Jan bowiem, nawet będąc już w sędziwym wieku świetnie radził sobie jako kierowca. Z powodu śmierci Pana Jana nasza redakcja składa wyrazy głębokiego współczucia Żonie i Dzieciom z rodzinami. ag. Kolejna smutna wiadomość – zmarł Mieczysław Nastaj Do naszej redakcji dotarła kolejna smutna wiadomość o śmierci człowieka niezwykle związanego zarówno z Nysą, jak i z rzemiosłem. Zmarł Mieczysław Nastaj, właściciel sklepu z czapkami i kapeluszami, który przez ponad pół wieku istniał przy ul. Prudnickiej. Pan Mieczysław został uhonorowany najwyższą nagrodą jaką może otrzymać rzemieślnik w naszym kraju – Szablą Kilińskiego. Mimo że pan Mieczysław już od dłuższego czasu przebywał na emeryturze nadal pracował w swoim sklepie, bo po prostu go kochał. Wolał mieć kontakt z ludźmi niż siedzieć w domu. I tak od 60 lat zajmował się szyciem wygodnych czapek i eleganckich kapeluszy. Pan Mieczysław urodził się na Lubelszczyźnie w 1943 roku jako najmłodszy z trojga rodzeństwa. Tylko on z całej trójki nigdy nie zobaczył swojego ojca, który został zastrzelony pół roku przed Jego przyjściem na świat. Nie trudno się domyśleć, że życie bez ojca było niebywale trudne i to pod każdym względem – brakowało go jako głowy rodziny, troszczącego się o chleb dla dzieci, ale także jego wsparcia w wychowaniu. Od najmłodszych lat osierocone rodzeństwo było przyzwyczajane do ciężkiej pracy. Mama zaplanowała zawodowe życie swoich dzieci. Pan Mieczysław miał zająć się rzemiosłem i tak też się stało. Wówczas na Lubelszczyźnie nie było jednak specjalnych możliwości, aby uczyć się owego konkretnego zawodu. Od czasu do czasu do jego rodzinnego domu przyjeżdżał znajomy, który z kolei miał w Brzegu znajomego czapnika. Zaproponował, żeby pan Mieczysław pojechał z nim do Brzegu uczyć się fachu. W ten właśnie sposób pan Mieczysław wkroczył na drogę poznawania zawodu. Właściciel zakładu, do którego trafił był prawdziwym fachowcem z tytułem mistrza.. Wtedy nie można było prowadzić samodzielnie zakładu nie mając minimum tytułu czeladnika, dlatego rzemiosło stało na tak wysokim poziomie. To dopiero zmieniło się po latach dziewięćdziesiątych. Tymczasem w Brzegu śp. Mieczysław Nastaj przeszedł trzyletnią naukę fachu, potem poszedł do wojska, a po powrocie zdał egzamin mistrzowski. Swój pierwszy zakład czapniczy otworzył w Grodkowie. Wiedział jednak, że jest to wyjście tymczasowe, bo chciał rozwijać skrzydła w większym mieście. Szybko nadarzyła się ku temu sposobność. W Nysie (w lokalu przy ul. Prudnickiej, w którym później przez kilkadziesiąt lat pracował pan Nastaj) czapnictwem zajmowali się ojciec z córką, którzy jednak postanowili przeprowadzić się na północ Polski. Od nich odkupił urządzenia, maszyny i otrzymał z gminy przydział lokalu. Był to rok 1967. Od tamtego momentu Mieczysław Nastaj bez przerwy prowadził działalność w tym samym miejscu. Większość sklepów znika po dłuższym lub krótszym okresie – Jego zakład trwał w tym samym miejscu. Oczywiście zarówno rzemiosło jak i handel zmieniły się w tym czasie zupełnie. Kiedy zaczynał wszystkiego brakowało, na wszystko był popyt. Mimo tego że ludzie byli ubodzy każdy szanujący się elegancki mężczyzna musiał mieć kapelusz i płaszcz - co zresztą widać na starych. zdjęciach - a kobiety musiały mieć eleganckie nakrycia głowy. W rzemiośle można było wtedy rozwinąć skrzydła jednak nie była to praca ośmiogodzinna. Państwo nie zakazywało, chociaż jednego – długiej pracy. Tak więc pan Mieczysław w zakładzie spędzał minimum piętnaście godzin. Miał czasami nawet trzech uczniów. Skupiał się zarówno na produkcji jak i bezpośredniej sprzedaży swoich wyrobów.. Pan Mieczysław Nastaj pracował w zawodzie 60 lat i przez ten czas zdobył prestiż w środowisku rzemieślników. Niech świadczy o tym chociażby fakt, że od 1966 roku był członkiem Cechu Rzemieślników, w którym pełnił wysokie funkcje. Był starszym Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców, członkiem komisji egzaminacyjnej, a potem został wybrany do rady Izby Rzemieślniczej. Przez 24 lata. Mieczysław Nastaj był właścicielem Szabli Kilińskiego - najwyższego trofeum rzemieślniczego w Polsce nadawanego rzemieślnikom za wybitne zasługi dla rozwoju rzemiosła polskiego i propagowanie jego osiągnięć w kraju i za granicą. byłem wiceprezesem, a potem doradcą prezydium i zarządu. Stał się też właścicielem Szabli Kilińskiego - najwyższego trofeum rzemieślniczego w Polsce. Jest to replika karabeli polskiej z XVIII w. wykonana w skali 1:1, nadawana rzemieślnikom za wybitne zasługi dla rozwoju rzemiosła polskiego i propagowanie jego osiągnięć w kraju i za granicą. ag.

(10) str.. 10. AKTUALNOŚCI. 8 - 14 czerwca 2021. Laureatów poznaliśmy podczas gali połączonej z obchodami Dnia Dziecka. Małe Trytony Nyskie rozdane Po raz czwarty wręczono wybitnym dzieciom z naszej gminy takie właśnie tytuły wraz ze statuetkami. Wyróżnienie Mały Tryton Nyski jest przyznawane dzieciom i młodzieży w dwóch kategoriach wiekowych - od 6 do 9 lat i od 10 do 15 lat - zaangażowanym w działalność na rzecz gminy Nysa w dziedzinie kultury, edukacji, sportu, działalności charytatywnej oraz działalności na rzecz społeczności lokalnej. Ogłoszenie wyników nastąpiło w minioną sobotę podczas gali połączonej z obchodami Dnia Dziecka w Bastionie św. Jadwigi. Nominowanych do nagrody wybrano spośród wszystkich zgłoszeń, zaś o zwycięstwie zdecydowała kapituła. W kategorii młodszej do nagrody nominowani byli: Nina Jaseniuk, uczennica drugiej klasy, która ćwicząc gimnastykę już uzyskuje nagrody i wyróżnienia; 9-letnia Julia Kołodziej, również gimnastyczka, która także pasjonuje się rysunkiem i malarstwem; Aleksander Baj, Szkolny Mistrz Czytelnictwa, M A T E R I A Ł. I N F O R M A C Y J N Y. autor opowiadania, które zostało wyróżnione i opublikowane przez redakcję czasopisma dla dzieci „Wytryszek” oraz Julia Płończak, Mistrzyni Opolszczyzny w karate Kyokushin, zakwalifikowała się do mistrzostw Europy Open i Pucharu Europy. Nominowani w starszej kategorii wiekowej byli trzej uczniowie - sportowcy: Szymon Szymański, 12-letni zawodnik Nyskiego Towarzystwa Gimnastycznego,. W tym roku kapituła nagrody Małego Trytona Nyskiego w kategorii młodszej nagrodziła Aleksandra Baja (na górze), a w kategorii 10-15 lat Aleksandra Zganiacza (na dole z lewej). złoty medalista na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, drużynowy Mistrz Polski w ćwiczeniach wolnych oraz złoty medalista na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w ćwiczeniach na kółkach; Wojciech Dumański (nieobecny na gali), który również ma za sobą już mnóstwo sukcesów w gimnastyce sportowej, m.in. złoty medalista na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w ćwiczeniach na kół-. kach. Listę nominowanych w kategorii starszej zamknął Aleksander Zganiacz, który oprócz sukcesów sportowych (piłka nożna i gimnastyka) osiąga celujące i bardzo dobre oceny w nauce. Laureatami tegorocznej nagrody Małego Trytona Nyskiego zostali Aleksander Baj (Szkoła Podstawowa nr 3 w Nysie) i Aleksander Zganiacz (Szkoła Sportowa nr 2 w Nysie). ag.

(11) WYWIAD. 8 - 14 czerwca 2021. str.. 11. Wydarzenie: W tym roku przypadają dwa okrągłe jubileusze ks. Mikołaja Mroza. 50 lat kapłaństwa naszego prałata 13 czerwca minie 50 lat od przyjęcia święceń kapłańskich przez księdza prałata Mikołaja Mroza. Z tej okazji nasza redakcja składa Jubilatowi słowa wdzięczności za lata posługi kapłańskiej, tym bardziej że w sierpniu minie 35 lat od przybycia księdza prałata do parafii św. Jakuba i św. Agnieszki. Przez te lata wielokrotnie rozmawialiśmy z księdzem prałatem – zarówno o Jego powołaniu jak i ogromie inwestycji, które za Jego sprawą zostały przeprowadzone w parafii. Poniżej publikujemy ostatni jubileuszowy wywiad z księdzem Jubilatem opublikowany na łamach „Nowin” dokładnie pięć lat temu. A Księdzu prałatowi – w imieniu redakcji i wszystkich nysan składamy życzenia zdrowia, siły i błogosławieństwa Bożego.. Wywiad: - Według „smutnych panów” byłem bardzo dynamiczny, a przez to bardzo niebezpieczny - mówi ks. prałat. Myślałem, że w kurii o mnie zapomnieli „Nowiny Nyskie” - To pytanie musi być jako pierwsze - kiedy ksiądz poczuł powołanie i zrozumiał, że kapłaństwo to Jego droga?. - Ksiądz prałat pochodzi z okolic Strzelec Opolskich... - Tak, z miejscowości Staniszcze Wielkie. W Strzelcach Opolskich kończyłem. roczniki - nawet mniej liczne niż są teraz. - Po studiach przyszedł doniosły moment wyświęcenia. Pierwsze chwile kapłaństwa ks. Mikołaja Mroza w dniu prymicji. Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego prałata. Ks. prałat Mikołaj Mróz - U mnie nastąpiło to bardzo ewolucyjnie i spokojnie, jednak wybierając liceum zrobiłem to już z myślą, żeby pójść do seminarium. Wtedy bowiem matura nie była tak powszechna wśród młodzieży jak dzisiaj. Zawodówka dawała zajęcie i szybką perspektywę pracy. W mojej miejscowości, z mojego rocznika tylko dwoje z nas poszło do liceum, a było nas chyba 30.. liceum, które wtedy nie było profilowane. Przy odbieraniu świadectwa maturalnego nie mogłem zdradzić, jakie rzeczywiście mam plany, bo bym go nie dostał. Mówiłem więc, że idę na prawo do Wrocławia. Był 1964 rok a ja wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie. - Dzisiaj mówi się o deficycie powołań. Jak to wyglądało wtedy? - To były również bardzo nieliczne roczniki. Trudno powiedzieć, czy chodziło tu o czasy głębokiego komunizmu. Socjologia nie potrafi tego wytłumaczyć. W każdym bądź razie nas było jedenastu, z tego trzech repetentów. Przed i po nas to również były nieliczne. Podczas spotkania kapłanów wywodzących się ze Staniszczy. na kapłana przez biskupa ordynariusza Franciszka Jopa i msza prymicyjna. Czy ksiądz był pierwszym po wojnie wyświęconym kapłanem w swojej miejscowości? - Nie. Nasza miejscowość była bardzo płodna pod tym względem. To była parafia. składająca się z trzech miejscowości, licząca ok. 3 tys. mieszkańców, z której na tamten czas pochodziło 17, czy 18 kapłanów. Kiedy przyszedłem do seminarium to ze Staniszczy było nas sześciu. Nawet dobrze nie pamiętam swojej mszy prymicyjnej.. Mam za to zdjęcia z tamtego momentu. Jakoś do zewnętrznych przejawów ceremoniału nie przywiązuję wagi, tak jak prawie wcale nie przywiązuję wagi do zbierania zdjęć. Msza została odprawiona tydzień po przyjęciu święceń, a była taka tradycja, że czasu poprzedzającego nie należało spędzać w domu, więc pojechałem do proboszcza koło Raciborza. Nie uczestniczyłem więc w przygotowaniach. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż to wygląda dzisiaj - chociażby pod kątem przyjęcia prymicyjnego. Nie było cateringu, przyjęcia w restauracji. Wszystko odbyło się w sali na parafii, gdzie zmieściło się 100-120 osób, a jedzenie zostało przygotowane w domu. Na tydzień przed prymicjami, tak samo jak przed wese-. lem, cała wieś była obdarowywana pięknie zapakowanymi różnego rodzaju kołaczami - z serem, z makiem. Te podarunki roznosiły miejscowe dziewczyny, a w ich wypieku uczestniczyło pół wsi. W zamian za to ludzie przynosili tzw. „pocztę”. W sklepach wtedy niczego nie było, więc „pocztą” było 20 jajek, 2 kg wiejskiego masła, słonina i inne produkty żywnościowe. Moja mama miała po tym tyle asortymentu, że pojawił się problem, co z nim zrobić, pamiętając że wtedy nie było lodówek. Zdecydowała się więc na przygotowanie drugiego rzutu kołacza. W ten sposób cała parafia świętowała prymicje. Zapamiętałem bardzo mocno pierwszą samodzielną mszę św. w swojej parafii. Dla mnie była to... tragiczna niedziela, bo proboszcz gdzieś wyjechał, ja zostałem sam i miałem odprawić trzy msze św. Po pierwszej z nich byłem na śniadaniu w domu i nagle ktoś przybiegł mówiąc, że na drodze do Staniszczy Małych, wielkiej wsi, z której parafianie przychodzili do nas na msze, był wypadek i trzeba jechać z sakramentami. Pamiętam, że ktoś zawiózł mnie na motorze w to miejsce - było tam pełno ludzi, a w środku leżała młoda kobieta w kałuży krwi. Konała. Jechała ze swoim narzeczonym z kościoła i doszło do wypadku. To było dla mnie tragiczne przeżycie, jako na księdza z tygodniowym stażem. Dokończenie na str. 12.

(12) str.. 12. REGION. 8 - 14 czerwca 2021. Dokończenie ze str. 11 - Jakie zadania wyznaczył młodemu księdzu biskup? - Bardzo długo czekałem na dekret biskupa o przydzieleniu parafii, w której będę pełnił funkcję wikarego. Wtedy biskup Franciszek Jop miał taki zwyczaj, że jednego z nowych kapłanów zostawiał bez dekretu do września. To był bowiem taki czas, gdy wielu księży Ślązaków wyjeżdżało do Niemiec i nie wracało, a więc potrzebna była rezerwa. Dostałem więc dekret dopiero w połowie września, a myślałem, że już chyba w kurii o mnie zapomnieli. Miałem się jednak udać do Kuźni Raciborskiej. To był wspaniały okres, pod skrzydłami wspaniałego proboszcza, od którego bardzo dużo się nauczyłem. Byłem tam tylko 22 miesiące. Potem zostałem przeniesiony do Opola, do bardzo dużej parafii św. Piotra i Pawła, gdzie był proboszcz, trzech wikarych i rezydent. To była parafia położona w dzielnicy, w której w połowie zamieszkiwali ludzie pracujący na kolei, a pochodzący z Kresów - ze Stanisławowa i Lwowa. Druga część, to byli wojskowi. Cztery spędzone tam lata były naprawdę wspaniałe. Tam zacząłem zupełnie inny typ duszpasterstwa. W Opolu istniała wtedy Wyższa Szkoła Pedagogiczna i Wyższa Szkoła Inżynieryjna. Duszpasterstwo akademickie było bardzo energicznie prowadzone u ojców jezuitów, przy katedrze i także przy naszej parafii. I ja właśnie dostałem nominację do pracy z młodzieżą bez jakiejkolwiek instrukcji, co mam robić. To były lata siedemdziesiąte, czasy głębokiego komunizmu, bardzo specyficzne doświadczenie, bo byliśmy obserwowani przez UB. W latach dziewięćdziesiątych powstała praca magisterska, w której opisano pracę duszpasterską z młodzieżą w Opolu. Tam też znalazły się raporty z UB, co do duszpasterzy akademickich, w tym także o mnie. - Jaki był ksiądz według „smutnych panów”? - Bardzo dynamiczny, a przez to niebezpieczny. Mieliśmy bardzo dużo konspiracyjnych rajdów, np. nocny rajd na Górę Świętej Anny. Na jednej z takich wypraw pod Kamieniem Śląskim nakryło nas UB. Musieliśmy się rozpierzchnąć, ale wszystko z góry było ustalone gdzie się spotkamy, jeśli coś pójdzie nie tak. Dla nas to była frajda zrobić tych smutnych panów w konia. - Ksiądz czuł, a może nawet wiedział, że dany student jest ich człowiekiem, jest „wtyczką”? - O tym się w ogóle nie myślało. Byliśmy bardzo entuzjastycznie nastawieni do tej pracy. Nie byliśmy tym przygnieceni ani przerażeni.. Przechytrzenie ubeków to była frajda. Następnie dostałem dekret do parafii św. Trójcy w Bytomiu. Też olbrzymia parafia w centrum miasta, robotnicza, w momencie kiedy tamtejszy przemysł był w rozkwicie. Jak człowiek nos wytarł w białą chustkę to ona stawała się czarna. To było zupełnie inne środowisko religijne, bardzo otwarte. Ale tam byłem tylko 6 tygodni. Będąc na wyprawie rowerowej do Lourdes w 1976 roku, nocując u proboszcza w Jaworze dowiedzieliśmy się o śmierci biskupa Franciszka Jopa. Kiedy wróciliśmy do kraju biskup Alfons Nossol był już konsekrowany. - Proszę opowiedzieć coś więcej o tej niezwykłej wyprawie przez Europę i o sportowym zamiłowaniu księdza prałata. - Nigdy nie byłem sportowcem, nie uprawiałem żadnej dyscypliny. Do Lourdes jechaliśmy ok. 3 tygodnie. W drodze powrotnej dotarliśmy pociągiem do Paryża. W stolicy Francji byliśmy dziesięć dni, a potem samolotem z rowerami dotarliśmy do Warszawy. To trwało łącznie sześć tygodni. - Po powrocie czekały na księdza kolejne zmiany. - Nowy biskup ordynariusz robił roszady personalne i ja też otrzymałem wiadomość, że mam się do niego zgłosić. Na spotkaniu dowiedziałem się, że będę młodszym ojcem duchownym w seminarium w Nysie. „Ale ja się nie uczyłem, ja nie wiem, co to znaczy być młodszym ojcem duchownym” - mówiłem. Biskup mi odpowiedział, że on też się nie uczył... na biskupa. Tym samym w Bytomiu jeszcze dobrze się nie rozpakowałem, bo byłem tam zaledwie sześć tygodni i już przyjechałem do Nysy. - Został więc ksiądz duszpasterzem przyszłych kapłanów? - Tak. W seminarium byłem bardzo długi okres, bo aż dziewięć lat. W tym czasie moi koledzy księża byli już dawno proboszczami. Jednak w sierpniu 1986 roku przyszedłem do parafii pw. św. Jakuba i św. Agnieszki jako administrator parafii, a po śmierci ks. prałata Kądziołki w marcu 1987 roku otrzymałem dekret jako proboszcz. - Jak wówczas wyglądała parafia? - Liczyła 24 tys. parafian, bo centrum było pełne ludzi. W tych małych mieszkankach mieszkali dziadkowie, rodzice i ich dzieci - każdy centymetr powierzchni mieszkań był zajęty. Uczestnictwo w mszach świętych było wtedy przynajmniej o połowę liczniejsze. Pierwszą komunię przyjmowało 360 dzieci. Rozmawiała Agnieszka Groń. Paczków: Dofinansowanie na dwa projekty. Kolejne pieniądze wpłynęły do Paczkowa Za pośrednictwem platformy komunikacyjnej Euroregionalny Komitet Sterujący rozpatrywał wnioski złożone w XIII naborze funduszu mikroprojektów w Euroregionie Pradziad. Paczków otrzymał dofinansowanie na dwa projekty oraz jedno zadanie. W XIII naborze wpłynęło łącznie 28 propozycji projektowych z polskiej strony oraz 9 z czeskiej. Gmina Paczków otrzyma dofinansowanie na dwa projekty „Legendy naszych regionów” oraz „Aktywność ruchowa łączy społeczności i pokolenia”. Zadanie „Kreatywne pogranicze”, złożone przez Ośrodek Kultury i Rekreacji w Paczkowie dodatkowo otrzymało zapewnienie o dofinansowaniu. Suma 25 polskich projektów ma wartość około 519 000 euro. jk. Otmuchów: Nowe oświetlenie tylko w trzech miastach na Opolszczyźnie. Mniej pieniędzy za oświetlenie „Tauron Nowe Technologie” zainstalował w parkach miejskich nowoczesne, innowacyjne systemy oświetlenia nadążnego. Oświetlenie jest w trzech parkach na Opolszczyźnie, w Otmuchowie, Grodkowie i Prudniku. W Otmuchowie można znaleźć je na Alei Dębowej. Systemy oświetlenia parkowego sprzężone są z instalacją ułatwiającą sterowanie natężeniem światła. Mimo to, oświetlenie działa w dwóch wariantach. Podczas zmroku, ledowe oprawy zapalają się automatycznie z niewielką mocą. Czujniki pozwolą na rozpoznanie ruchu człowieka. Wtedy dwie lub trzy lampy zapalą się osiągając pełną moc. Po przejściu po lampa po raz kolejny wróci do trybu czuwania. Przy takim systemie pobierają niewielką ilość prądu. Dzięki nowej automatyce koszty oświetlenia mogą się zmniejszyć nawet o 90%. jk. Dyrektorskie nominacje Krystyna Kozera i Izabela Stasica będą nadal pełniły funkcję dyrektorów szkół podstawowych w gminie Skoroszyce. Kadencja dyrektorów będzie trwała 5 lat. Krystyna Kozera będzie nadal dyrektorem Zespołu Szkolno – Przedszkolnego w Chróścinie Nyskiej. Z kolei Izabela Stasica do tej pory była p.o. dyrektora Zespołu Szkół w Skoroszycach. Wręczenie nominacji nastąpiło na ostatniej sesji Rady Gminy Skoroszyce. ag. Żłobek w Sowinie? Stworzenie żłobka, takie deklaracje padły na ostatnim spotkaniu jakie władze gminy odbyły z osobą, która od 1 września ma poprowadzić przedszkole w Sowinie. Przypomnijmy, że uchwała o zamiarze likwidacji przedszkola w Sowinie została podjęta przez radnych. Nie oznacza to jednak, że placówka przestanie istnieć we wsi. Przedszkole - jako niepubliczne - ma poprowadzić prywatna osoba, która przedszkola prowadzi już w Niemodlinie i Białej. Umożliwiłoby to także wydłużenie pracy placówki do 9-10 godzin dziennie. Obecnie do placówki w Sowinie uczęszcza 12 dzieci. Jak poinformował radnych na ostatniej sesji rady gminy wójt Tomasz Karpiński odbyło się kolejne spotkanie w tej sprawie (w związku z niepokojami rodziców dotyczącymi istnienia placówki). Wójt stwierdził, że podczas niego padły także deklaracje utworzenia już od tego roku również żłobka. Miałby on funkcjonować w części budynku, do którego będzie prowadził łącznik z przedszkolem. ag. Stan drogi do Bielic jest katastrofalny. Dziura na dziurze - Przynajmniej raz w tygodniu męczę starostę w sprawie dróg powiatowych leżących na terenie naszej gminy – mówił podczas niedawnej sesji rady gmin wójt Tomasz Karpiński. Wójt przekazał radnym informację, że starosta Andrzej Kruczkiewicz zapewnił go o przeprowadzeniu remontu drogi do Drogoszowa. Wręcz katastrofalny jest stan drogi między Jasienicą Dolną a Bielicami. Radny z tej ostatniej miejscowości Zenon Duda przestrzegał, że przy takim stanie jezdni może tam dojść do tragedii. Wójt przekazał radnym również pozytywy – mimo wcześniejszych sygnałów, że nie będzie w tym roku kontynuacji remontu drogi wojewódzkiej 406 taki remont ma zostać kontynuowany na przełomie sierpnia i września. Chodzi o ok. 1200 metrów jezdni. ag.

(13) 8 - 14 czerwca 2021. REKLAMA. str.. 13.

(14) str.. 14. REGION. 8 - 14 czerwca 2021. Jarnołtówek, Bodzanów: Interwencje straży pożarnej. Pożar w ośrodku wczasowym. Głuchołazy: Niedługo trudno będzie znaleźć dziecko na tym placu. W sobotę około godz. 8.30 doszło do zapalenia się sadzy w kominie jednego z ośrodków wypoczynkowych. Z płonącymi balami słomy walczyli również strażacy w Bodzanowie. W sobotę w Jarnołtówku w ośrodku „Olsza” doszło do „Ol zapalenia się sadzy w kominie. sa Interweniowały trzy jednostki straży pożarnej z Głuchołaz i Jarnołtówka. Po P kilkudziesięciu minutach pożar ugaszono. Obyło się bez strat. Tego samego dnia o godzinie 9.30 zgłoszono pożar sterty słomy przy drodze polnej Bodzanów-Nowy Las. Akcja gaszenia i dogaszania trwała kilka godzin. Tutaj nie obeszło się bez strat materialnych. li. Głuchołazy: Czy jesteśmy równi wobec prawa?. Czy radny złamał prawo? Sprawa dotyczy parkowania w miejscu niedozwolonym. Miejscem tym jest „mały rynek”, czyli plac za budynkiem urzędu miejskiego. Wjeżdżać tam na czas rozładunku mogą tylko samochody dostawcze! Jednak często parkują tam samochody osobowe. Straż miejska nie zawsze egzekwuje prawo wobec ich kierowców.. Trawa, trawa, trawa wszędzie!. ko o informację, czy kierowca - właściciel srebrnego SUV-a marki Mercedes poniesie konsekwencje prawne swego czynu? I - na jakim etapie jest egzekwowanie prawa w tym przypadku. Pozostaje więc pytanie - czy straż miejska akceptuje nielegalne parkowanie?. Sprawa dotyczy placu zabaw usytuowanego koło budynku liceum. Od dłuższego czasu nie widać tam kosiarzy. Trawa na placu rośnie na potęgę. c potęgę Niedługo Niedł go trudno tr dno będzie będ ie znaleźć naleźć dziecko d iecko w trawie na tym placu! Zarządca terenu – GKTBS – jakoś nie spieszy się z wykoszeniem trawy na tym placu zabaw. Od dłuższego czasu nie widać tam... kosiarzy! Nie widać ich również w pobliżu „Orlika” i w parku, na terenie którego usytuowany jest plac zabaw. Być może to nowy pomysł włodarzy na swego rodzaju „łąki mleczne” „łąki kwietne” lub „łąki umajone”! - przy przekwitłych i py-. lących mleczach. Ławeczki, wyposażenie placu zabaw oraz kosze powoli „toną” w trawie. Z magistratu słychać ciche, nieśmiałe słowa piosenki - „Trawa, trawa, trawa wszędzie... Nic nie zrobimy i niech tak będzie!”. li. Głuchołazy: Dwa lata walki z opieszałością, ignorancją i bezradnością władz miejskich i powiatowych!. Koniec walki o ekologię! Po dwóch latach interwencji mieszkańców ul. Lompy i lokalnego dziennikarza „Nowin Nyskich” - gruz, a nie „materiał budowlany” - jak przyznał naczelnik wydziału ochrony środowiska w powiecie - Jacek Tarnowski - zniknął z terenu Parku Krajobrazowego Gór Opawskich! Dopiero po dwóch latach! Zniknął z terenu szpitala dzięki skutecznej interwencji Joanny Burskiej – członka Zarządu Powiatu w Nysie. Przypomnijmy krótko, że interwencje u naczelnika ochrony środowiska kończyły się jego obietnicami. Obietnicami, których nie dotrzymał w ostatnim czasie trzykrotnie! W jednej z nich zadeklarował dziennikarzowi, że w przypadku nieuprzątnięcia gruzu w zadeklarowanym terminie. – sam na własnych plecach go wyniesie! Też tej obietnicy nie dotrzymał - a zapowiadało się bardzo ciekawie. Dopiero po osobistej interwencji pani Burskiej i pod jej nadzorem w dniu 26 maja zjawiła się ekipa wraz z koparką i wywrotką do usunięcia gruzu. Prace z tym związane trwały kilka godzin. W ich efekcie gruz zabrano, a teren uprzątnięto. Szkoda, że dopiero stanowcze dzia-. łanie członka zarządu w tej sprawie doprowadziło do szczęśliwego finału. Park Krajobrazowy Gór Opawskich stał się wreszcie wolny od dymiącego i trującego dymu z komina kotłowni szpitalnej, a teraz od zalegającego gruzu. Obecnie może w pełni służyć swym urokiem mieszkańcom i turystom! li. Po zgłoszeniu z budynku w pośpiechu wyszedł radny Daniel Szenawa, który wsiadł do źle zaparkowanego tam srebrnego mercedesa i… odjechał Parkowanie w tym miejscu przez samochody osobowe jest nagminne! Prawdopodobnie wynika to z faktu, że brakuje miejsc parkingowych w strefie parkowania w centrum miasta. Parkujący łamią przepisy ruchu drogowego – zakaz skrętu i zakaz ruchu. Ostatnio w miesiącach grudzień – styczeń nasz dziennikarz wielokrotnie zgłaszał sprawę parkowania tam samochodów osobowych. Często bez reakcji stróżów prawa. Jak naliczył, w okresie tym dokonano ok. 40 parkowań samochodami osobowymi o różnych porach dnia i nocy. A mogło być ich znacznie więcej. Jak się okazało - w oficjalnej odpowiedzi na zapytanie dziennikarza dot. tej sytuacji – 6 kierowców na tę okoliczność pouczono, a żadnego nie ukarano mandatem karnym! Dziwne, lecz prawdziwe! W „odpowiedzi” na zgłoszenia dziennikarza strażnicy „namierzyli” go parkującego tuż poza strefą parkowania. Miało to miejsce w dniu, kie-. dy to jako jedyny w powiecie relacjonował głuchołaski finał WOŚP. W efekcie sprawa wylądowała w sądzie w Prudniku. Do kolejnego dzikiego parkowania doszło w dniu 27 maja br. (foto - godz. 11.59 - „mały rynek”), kiedy to po raz kolejny mieszkaniec miasta interweniował u dziennikarza w sprawie nielegalnego parkowania na ryneczku. Zostały zrobione zdjęcia i dokonano jak zawsze zgłoszenia do straży miejskiej z prośbą o interwencję. W kilka chwil po tym z budynku w pośpiechu wyszedł radny Daniel Szenawa, który wsiadł do źle zaparkowanego tam srebrnego mercedesa i… odjechał. Świadkiem tego zdarzenia był dziennikarz jak również mieszkańcy miasta. Zapytany o ten fakt komendant straży miejskiej – Tomasz Dziedziński – zasłaniał się przepisami RODO nie chcąc udzielić nam informacji - czy radny poniesie jakieś konsekwencje z tego tytułu. Kilkakrotne próby pozyskania informacji ustnej spełzły na niczym. Chodzi tyl-. Wydaje się, że po części TAK! Po długiej przerwie nielegalnego parkowania na „małym rynku” – spowodowanym interwencją policji w ramach patroli miasta ponownie rozpoczął się ten „proceder”! Proceder, na który z opieszałością, a często bez reakcji - pozostaje straż miejska. Tym bardziej, że dzieje się to na oczach monitoringu miejskiego. Wydaje się, że po części… ŚLEPEGO! Monitoringu, który działa wybiórczo na niektórych obywateli naszego miasta. Kiedy to dotyczy nielegalnego parkowania radnego lub pracownika urzędu miejskiego, to strażnicy mają z tym „problem”! Działać czy odstąpić od interwencji - żeby się może nie narazić? Komendant straży - Dziedziński - proponuje: przyjść, złożyć zawiadomienie i opisać okoliczności zdarzenia. Czy zgłoszenie na monitoring miejski – 77 409 21 06 - nie jest już zgłoszeniem w zupełności wystarczającym? O co tu chodzi? To po co ten monitoring i ten „cyrk” z oficjalnym zgłoszeniem? Oczekujemy ze strony komendanta na oficjalną odpowiedź w sprawie złamania przepisów przez radnego! li.

(15) REGION. 8 - 14 czerwca 2021 Głuchołazy: Mistrzostwa Polski w szachach. Służby na szachownicy W dniu 1 czerwca br. nastąpiło otwarcie jubileuszowych - XX Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w Szachach. Zawody odbywają się drugi rok z rzędu w budynku liceum. Wcześniej przez wiele lat były one organizowane w Pokrzywnej. Uroczystego otwarcia dokonał jak zawsze burmistrz Głuchołaz Edward Szupryczyński. Do rywalizacji przystąpiło 70 szachistów, reprezentujących 6 służb mundurowych. Stawką zawodów jest tytuł Indywidualnego Mistrza Polski Służb Mundurowych w Szachach. Nad prawidłowym przebiegiem zawodów będzie czuwał sędzia główny – Jacek Matlak – sędzia klasy międzynarodowej. Dodatkowo w ramach zawodów zawodnicy rywalizują o tytuł Mistrza Polski w rozwiązywaniu zadań oraz w. grze błyskawicznej. Nagrodzona zostanie także najlepsza drużyna mistrzostw.. Zawody szachowe w Głuchołazach trwały do 6 czerwca.. Do rywalizacji przystąpiło 70 szachistów. W drugim dniu zawodów na imprezie szachowej pojawił się Ryszard Kowal – wieloletni, założony pracownik wydziału turystyki, sportu i rekreacji Urzędu Miejskiego w Głuchołazach. To właśnie on był pomysłodawcą tego turnieju i jego wieloletnim organizatorem. - Gdyby nie okres przedłużającej się pandemii, a tym samym konieczność zmiany terminu turnieju na obecny z pewnością byłbym osobą, która by otwierała ten turniej jako jej organizator. Ponieważ tuż przed turniejem odszedłem na emeryturę, to wpadłem dzisiaj zobaczyć jak radzi sobie „moje dziecko” w jubileuszowej edycji – mówi nam Ryszard Kowal. - Mam nadzieję, że mój następca Piotr Konieczny i osoby mu towarzyszące dadzą sobie radę ze sprawnym przeprowadzeniem turnieju. Myślę, że przekazałem ster w dobre ręce – dodaje. Nie pozostaje nam nic innego jak podziękować zawodnikom za sportową rywalizację i udział w turnieju. Panu Ryszardowi podziękować za oddanie i serce włożone przez wiele lat w organizację tych rozgrywek i życzyć zdrowia oraz zasłużonego odpoczynku. li. str.. 15. Głuchołazy: Kierująca uciekła na cmentarz. Kobieta wjechała w nasyp kolejowy. Kierująca pojazdem marki VW Passat przed wiaduktem kolejowym w Głuchołazach zjechała nagle z drogi, wpadła do rowu i uderzyła w nasyp kolejowy. Zdarzenie miało miejsce w sobotę 5 czerwca ok. godz. 12.30 na ul. Wyszyńskiego. Świadkowie tego zdarzenia twierdzili, że kierująca samochodem przed wjazdem do Głuchołaz, jadąc od strony Charbielina wysadziła po drodze pasażera. Na drodze zachowywała się nerwowo. Zgłaszająca to zdarzenie pani Małgorzata, twierdzi że kierująca będąca w wieku ok. 30 lat po kolizji opuściła pojazd i udała się w stronę pobliskiego cmentarza i ślad po niej zaginął. Zgłaszająca zdarzenie udzieliła niezbędnej informacji przybyłemu patrolowi motorowemu drogówki, która rozpoczęła badanie przyczyn zdarzenia. li.

(16) str.. 16. REGION. 8 - 14 czerwca 2021. Siestrzechowice: Aktywizacja osób niepełnosprawnych na powietrzu Każdy z uczestników otrzymał swój numer startowy Członkowie Stowarzyszenia Diabetyków dbali o organizację wydarzenia. Marsz po zdrowie! R E K L A M A. W minion miniony ony wtorek w Sies strzechowicach Siestrzechowicach odbył się „Marsz po Zdrowie” organizowany przez Polskie Stowarzyszenie Diabetyków w Nysie oraz Starostwo Powiatowe w Nysie. Marsz dedykowany był dla niepełnosprawnych pracowników nyskiego Zakładu Aktywności Zawodowej oraz mieszkańców powiatu nyskiego. - Zaprosiliśmy osoby niepełnosprawne, które przebywały cały rok w ZAZ i przez pandemię z niego nie wychodziły. Wpadliśmy z zarządem na taki pomysł, aby zmotywować tych ludzi i zorganizować im coś ciekawego – mówi Jacek Godyń, członek Zarządu Koła Diabetyków w Nysie. Do pokonania były dwie trasy, jedna miała 5 km, a druga 7 km. Marsz nie był dla rywalizacji. Każdy przeszedł go w swoim tempie. Na zwycięzców czekały nagrody w postaci medali, jabłek, ciastek, dyplomów, długopisów. W miejscu wydarzenia nie zabrakło także lokalnych stoisk z opolskimi produktami. Do pomocy w marszu zgłosili się wolontariusze, którzy pomogli potrzebującym przejść całą trasę. - Barbara Pisarzyk, sołtys Siestrzechowic poleciła nam 4 wolontariuszy z LZS Siestrzechowice, którzy bardzo pomogli osobom niepełnosprawnym w marszu – dodaje Jacek Godyń. W marszu wzięła udział m.in. Joanna Burska, członek zarządu powiatu, pracownicy starostwa, przedstawiciele Domu Pomocy Społecznej w Korfantowie, a także Antoni Konopka, członek zarządu województwa. Na miejscu pojawił się także starosta Andrzej Kruczkiewicz. - Planujemy w najbliższym czasie zorganizować wydarzenie, na którym będziemy robić herbatę z lipy. Serdecznie zapraszamy wszystkich mieszkańców gminy. 18 czerwca będziemy uczestniczyć także w prelekcji, którą prowadzić będzie ratownictwo medyczne i wodne, dotyczyć będzie informacji w jaki sposób zachować się na wodzie itp. A wszystko z okazji zbliżających się wakacji – informuje Jacek Godyń. jk.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Osoby wspierające uczących się w procesie uczenia się (użyłem takiej skom- plikowanej i długiej nazwy, aby podkreślić, że mogą to być nie tylko nauczyciele) zarówno

Wzywamy wszystkich towarzyszy i sympatyków do wstępowania do Legionów, do popierania czynem i słowem na każdym kroku ich pracy i do tern skwapliwszego skupienia się około

Jak wynika ze statystyk GUS, nasze społeczeństwo się starzeje i coraz więcej osób będzie uzyski- wać świadczenia emerytalne, na- tomiast odprowadzających skład- ki będzie

Podaj szczegóły wykonania, takie jak: temat obrazu, kolorystyka, wyszczególnienie planów (kompozycja), nastrój, światłocień, odniesienie tematyki i kolorystyki do

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

osób na terenie Żoliborza, Bielan i Łomianek, jest dowo- dem na to, że właściwa organizacja pracy i sprawny zespół osiągający dobre efekty może skutecznie działać w modelu

oraz jeśli już jesteś nauczycielem biologii i masz staż nie dłuższy niż 10 lat.. JAK

„Pisano, że na młodzież patrzy się przez palce, że młodzież się nudzi, a przecież ma wszystko i oprócz ptasiego mleka niczego jej nie brakuje (…) Jednej – i mam wrażenie