• Nie Znaleziono Wyników

Św. Tomasza z Akwinu De rationibus fidei : wstęp, przekład, komentarz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Św. Tomasza z Akwinu De rationibus fidei : wstęp, przekład, komentarz"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

Jacek Salij

Św. Tomasza z Akwinu De rationibus

fidei : wstęp, przekład, komentarz

Studia Theologica Varsaviensia 18/1, 219-250

(2)

M A T E . R I A Ł Y I S P R A W O Z D A N I A

Studia Theol. Vars. 18 (1980) nr .1

ŚW. TOMASZA Z AKWINU DE RATIONIBUS FIDEI

Wstęp-, przekład, kom entarz — Jacek Saldj

WSTĘP

Dziełko De ra tio n ib u s f id e i znajduje się w e w szystkich rękopiśm ien­ nych zbiorach O pu scu la fr a tr i s T h om ae, jakie dochowały się do naszych czasów . Jego autentyczność potwierdzają również najstarsze katalogi dzieł św. Tomasza. Rozbieżności istnieją jedynie co do tytułu dziełka. M ianow icie pierwsze w ydania drukowane (Wenecja 1490 i 1498) utrw a­ liły na parę w iek ów tytu ł nadany przez Piotra z Bergamo w jego konkordancji do dziel św. Tomasza (T abula aurea, -1473), a pokrewny ty tu łow i, pod jakim w spom ina to dziełko Bernard Gui, jeden z pierw ­ szych żyw otopisarzy św iętego. Otóż w e wspom nianych w ydaniach w e ­ neckich dziełko to zatytułow ano: D ecla ra tio ą u o r u n d a m a r tic u lo r u m c o n t r a Gr-ecos A r m e n o s et S a ra cen o s ad. c a n t o r e m A n ti o c h e n u m . W szak­ ż e znakomita w iększość rękopisów opatruje dziełko tytu łem L ib er (T rac­

ta t u s ) de r a t io n i b is fidei, albo po prostu De r a tio n ib u s fidei.

• Dziełko zostało napisane jako odpowiedź, na zapytania, z jakim i zwró­ c ił się do św iętego p ew ien m isjonarz z Syrii, zapewne dominikanin, którego w niektórych najstarszych tekstach przedstawiających tw ór­ czość św. Tom asza nazyw a się „śpiew akiem z A ntiochii” (tak m. in. Bartłom iej z Kapui na procesie kanonizacyjnym , Ptolem eusz z Lukki w sw ojej H isto ria e cclesiastica n o va , wspom niany Bernard Gui). „Śpie­ wak z A ntiochii” prosi św , Tomasza o poradę, jak ma odpierać szy­ derstw a Saracenów z dogmatu Trójcy Św iętej, z prawdy W cielenia i Odkupiënia, z Eucharystii; w dyskusjach z Grekami i Ormianami potrzebne mu jest ponadto jakieś uzasadnienie istnienia czyśćca; w re­ szcie prosi o w skazów ki, jak polem izować z fatalizm em Saracenów oraz „innych narodów ”.

Pytający prosi przy tym o „uzasadnienia m oralne i filozoficzne, któ­ re uznaliby Saraceni”, nie przyjm ujący przecież autorytetu Pism a

(3)

2 2 0 SW . T O M A S Z Z A K W IN U { 2 1

św iętego ani żadnych autorytetów specyficznie chrześcijańskich. Św.. Tom asz ściśle zastosow ał się do tego życzenia: jedynie rozdział dzie­ w iąty tego dziełka, pośw ięcony eschatologii — ponieważ dotyczy dy­ skusji w ew nątrzchrześcijańskich, z Grekami i Ormianami — op arty został na św iadectw ach biblijnych.

Nie można ściśle podać daty powstania D e r a tio n ib u s fidei. Dziełko na pewno zostało napisane już po opublikowaniu C o n tra G en tiles, gdyż. do tego ostatniego odnosi się autor kilkakrotnie. Wszakże C o n tra G e n ­ ti l e s pisał św. Tomasz długo i znawcy nie są zgodni w datowaniu pu­ blikacji tego dzieła — „przed październikiem 1264”, sądzi M. Grabmannr. „przed 1265—1267”, powiada bardziej ostrożnie A. Gauthier. Jako t e r ­ m i n u s ad q u e m powstania niniejszego dziełka podaje P. Mandonnet rok 1268, rok zburzenia Antiochii wraz z istniejącym tam wówczas, klasztorem Dominikanów. Wszakże H. F. Dondaine zauważa (czy słu ­ sznie?), że „śpiewak z A ntiochii” m ógł zwrócić się do św. Tomasza, rów nież później, po ew entualnym opuszczeniu Syrii, na przykład z C y­ pru albo z Włoch.

Teologiczne znaczenie De ra tio n ib u s f i d e i jest dość znaczne. D ziełko to stanow i jakby - streszczenie, a zarazem jakby uzupełnienie C o n tr a G e n til e s . W niektórych punktach — zw łaszcza w nauce o unii h ip o- statycznej oraz w nauce o czyśćcu — m yśl św. Tomasza znalazła tu. najbardziej dojrzały wyraz. Szczególną popularnością —· jeśli m ożna w nioskow ać z ilości zachow anych rękopisów — dziełko to cieszyło się- w drugiej połow ie XV.

N iniejszy przekład jest, jak się w ydaje, pierwszym polskim tłum a­ czeniem De r a tio n ib u s fidei. Oparty jest na krytycznym , w ydaniu H. F. D ondaïne’a, opublikowanym w leonljnych Sancti Thomae d e Aquino O p era om nia, t. 40 p. B-C, Romae 1968. Wstęp w ydaw cy jest. podstaw ow ym źródłem niniejszych uwag.

JAK UZASADNIAĆ WIARĘ?

(De rationibus fidei)

1. J A K I J E S T Z A M Y S Ł A U T O R A

B łogosław iony P io tr apostoł, k tó ry otrzym ał obietnicę od P a n a r że na jego w yznaniu zostanie zbudow any Kościół, którego n ie p rze­ m ogą b ra m y piekieł, ta k przem aw ia do w iernych C hrystusa, a b y w iara pow ierzonego m u Kościoła pozostała- n ien aru szon ą w Obliczu tychże b ram piekielnych: „P ana C hrystusa święćcie w sw oich s e

(4)

r-1 3 ] D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 2 1

each”1, m ianow icie przez stałość w iary. Jeśli ten fu n d am en t po­ łożym y w sercu, m ożem y być bezpieczni wobec w szelkich zarzu­ tów albo szyderstw ze strony niew iernych. Toteż apostoł P io tr do­ daje: „Bądźcie zawsze gotow i do zadośćuczynienia każdem u, kto d o m ag a się od was uzasadnienia tej nadziei i w iary, k tó ra w was

je s t” 2.

W iara zaś chrześcijańska polega przede w szystkim n a w yznaniu św iętej Trójcy, szczególną zaś chlubę znajdu je w k rzyżu P an a n a­ szego Jezusa C hrystusa 3, „albow iem słowo krzyża — jak pow iada P aw eł — chociaż dla tych, co idą .na zatracenie, jest głupstw em , dla tych jednak, k tó rzy dostępują zbaw ienia, to znaczy dla nas, jest mocą Bożą” 4. Także nasza nadzieja m a dw ie podstaw y: polega na oczekiw aniu tego, co przyjdzie po śm ierci, oraz na Boskiej pomocy, k tó ra w spiera nas .w tym życiu, abyśm y zasłużyli — przez czyny dobrow olne — na przyszłą chwałę.

Te w łaśnie p ra w d y — jak tw ierdzisz — zw alczają i ośm ieszają niew iern i. Szydzą bow iem sobie S a ra c e n r-z tego — ja k pow ia­ dasz — że C hrystu sa nazyw am y Synem Bożym, podczas gdy Bóg nie m a żony; i m ają nas za szalonych, że w yznajem y w B ogu trz y Osoby, sądząc, że uznajem y trzech bogów. W yśm iew ają rów nież naszą naukę, że C hrystus S yn Boży został u krzyżow any dla zba­ w ie n ia rodzaju ludzkiego, gdyż — jeśli Bóg jest w szechm ogą­ cy ■— m ógł bez m ęki swojego Syna zbaw ić rodzaj ludzki; m ógł rów nież ta k stw orzyć czlowieika, aby ten nie m ógł grzeszyć. Za­ rzu cają ponadto chrześcijanom , że codziennie spożyw ają przy oł­ tarzu swojego Boga, i choćby ciało C hrystusa było w ielkie jak gó­ ra, już pow inno być zjedzone do końca.

Jeśli zaś idzie o stan dusz po śm ierci, tw ierdzisz, że G recy i O r­ m ianie błędnie nauczają, jakob y dusze aż do dnia sądu b y ły po­ za nagrodą i karą, jakoby zn ajdow ały się n ib y w zaw ieszeniu, gdyż — nie m ając ciała — nie m ogą otrzym ać n agro dy and k ary ; tw ierdzisz, że na poparcie swojego błędu pow ołują się oni na sło­ wa P an a w Ew angelii: „W dom u Ojca mego jest m ieszkań w ie­ le ” E

N atom iast na tem at zasługi, k tó ra zależy od w olnej woli, tw ie r­ dzisz, że zarów no S araceni jak in ne n aro d y przy pisują czynom lu d z k im konieczność, płynącą z uprzedniej w iedzy albo zrządze­ n ia Bożego. P ow iadają, że człowiek nie może um rzeć ani n aw et

1 1 P 3, 14. 2 Tamże. 3 Gal 6, 14. 4 1 Kor 1, 18. -s J 14, 2.

(5)

2 2 2 S W . T O M A S Z Z A K W IN U (41

zgrzeszyć, jeśli Bóg tego o człow ieku nie zrządził, oraz że każda osoba m a swój los w ypisany na czole.

W tej spraw ie prosisz o uzasadnienia m oralne i filozoficzne, któ ­ re uzn alib y Saraceni; na próżno bow iem ·— jak się w ydaje — p r z y ­

taczać a u to ry te ty przeciw ko tym , któ rzy auto ry tetó w nie u z n a ją . P rag n ąc więc zadośćuczynić tw ojej prośbie, k tó ra zdaje się w ypły­ wać ze zbożnego p ragn ienia, aby zgodnie z apostolską nau k ą być gotow ym do odpow iedzi każdem u, kto dom aga się u zasadnienia, wyłożę ci na powyższe tem aty nieco łatw ych — o ile tem at na to- pozw ala — ujęć. W szakże tem aty te szerzej omóyviłem gdzie in ­ dziej.8

J A K N A L E Ż Y D Y S K U T O W A Ć Z ' N I E W I E R N Y M I

N ajp ierw jed n ak p rag n ę cię upom nieć, abyś w dyskusjach z n ie­ w ierny m i o arty k u ła ch w iary nie dążył do tego, aby w iarę udo­ wodnić racjam i koniecznym i.7 To pom niejszałoby wzniosłość w ia ry , k tó ra przekracza nie tylko um ysły ludzi, ale naw et aniołów. W ie­ rzym y zaś, gdyż sam Bóg nam to objaw ił. Poniew aż jed n ak to, co pochodzi od N ajw yższej P raw d y , nie m oże być fałszem , nie m a ta ­ kiej racji koniecznej, k tó ra m ogłaby uchylić tw ierdzenie, że to­ nie jest fałszem . T ak ja k w iary naszej nie da się udow odnić ko­ niecznym i racjam i, gdyż przekracza ona ludzki um ysł, ta k samo — ze w zględu na jej praw d ę — niem ożliw a jest tak a ra cja konie­ czna, k tó ra dow odziłaby niesłuszności w iary.

Toteż chrześcijanin d y sk u tu jący n a tem at arty k u łó w w iary w i­ nien zm ierzać nie ku tem u, b y w iarę udow adniać, lecz żeby jej bronić. Toteż błogosław iony P io tr nie mówi: „bądźcie gotow i do przeprow adzenia dow odu”, lecz: „do zadośćuczynienia” 8, abyśm y m ianow icie na drodze rozum ow ej w ykazyw ali, że to, co wyznaje- w iara katolicka, nie-, jest fałszem.

6 W dziele „Contra Gentiles”.

7 Racja konieczna, tzn. taka, która w sposób bezw zględnie prawo­ m ocny i niepodw ażalny prowadzi do określonego wniosku. Dzisiaj m ów i się raczej o argum entach nie do zbicia: dość typow y przykład różnicy m iędzy średniow iecznym obiektyw izm em i współczesną m entalnością raczej subiektyw łstyczną.

8 W oryginale greckim: pros apologian, „do odpowiedzi” ; greckie apo­ logia znaczy raczej „odpowiedź” niż „obrona”. W cytow anym przez św. Tomasza przekładzie W ulgaty: ad satisfactionem, „do zadośćuczy­ nienia”.

(6)

(5] D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 2 3 3. J A K N A L E Ż Y U J M O W A Ć B O S K I E R O D Z E N I E

N ajpierw zauw ażm y, że szyderstw o Saracenów , k tó rzy w yśm ie­ w a ją się z nas, że uznajem y w C hrystusie Syna Bożego, ta k jak b y Bóg m iał żonę, jest godne w yszydzenia. -Są cieleśni, nie p o trafią więc inyśleć inaczej, jak tylko w edług ciała i krw i. Kto wszakże m ądry, p o trafi zrozumieć, że nie we w szystkich rzeczach rodzenie dokonuje się w ten sam sposób, lecz w każdej rzeczy zgodnie z w łaściw ością jej n a tu ry : u n iektóry ch zw ierząt przez połączenie sam ca i samicy, u roślin zaś przez pączkow anie lub w ydaw anie ziarna, n atom iast w innych rzeczach inaczej. Otóż n a tu ra Boga nie jest cielesna, by potrzebow ała k obiety do zrodzenia potom stw a, lecz duchow a czyli in telek tu aln a, a raczej p rzek raczająca wszelki in telek t; rodzenie w Nim należy więc pojm ow ać .stosownie do J e ­ go in telek tu aln ej n atu ry . I chociaż nasz in telek t nie dorów nuje in ­ telek to w i Boskiem u, nie p o trafim y o Boskim intelekcie mówić in a­ czej niż na podobieństw o tego, co obserw ujem y w naszym in telek ­ cie.

Otóż nasz in te le k t raz jest poznającym potencjalnie, czasem zn ów aktualnie. Ilekroć zaś poznaje aktualnie, k ształtu je poznaw alną treść, k tó ra jest jak b y jego dzieckiem , stąd też nazyw a się .poję- ciem -płodem um ysłu. 9

W łaśnie pojęcie oznaczamy zew nętrznym słowem. Toteż ta k jak. oznaczający głos nazyw am y słowem zew nętrznym , ta k samo w ew ­ nętrzn e słowo um ysłu — oznaczone słowem zew nętrznym — n a ­ zyw am y słowem in telek tu czyli um ysłu.

Jed n ak że pojęcie naszego um ysłu nie utożsam ia się z istotą n a­ szego um ysłu, ale jest jakąś jego przypadłością, gdyż rów nież sam nasz a k t poznaw czy nie jest sam ą istotą naszego in telek tu , w prze­ ciw nym razie nie byłoby chw ili, w której by nasz in telek t nie po­ znaw ał aktualnie. Słowo więc naszego in te le k tu można, ze w zględu n a pew ne do niego podobieństw o, nazyw ać bądź pojęciem -płodem um ysłu, bądź jego w y tw o re m -p o to m k ie m 10, zwłaszcza jeśli nasz

9 W tek ście oryginalnym : m entis conceptus. Łacińskie conceptus zna­ czy jednocześnie „pojęcie” oraz „poczęcie” (w sensie nie ty le jakiegoś aktu czy m omentu, w którym rozpoczyna się now e życie — na to istn ieje term in odrębny, conceptio — co rezultatu owego aktu, czyli no- w opoczętego życia). W przekładzie polskim nie da się rów nie przej­ rzyście wskazać na analogię m iędzy zrodzeniem dziecka a poznaniem intelektualnym .

10 „Verbum igitur in tellectus nostri secundum quandam sim ilitudinem dici potest vel conceptus vel proles”. Wskazana tu analogia_ między zrodzeniem dziecka a poznaniem intelektualnym nie do oddania w ję­ zyku polskim. Stąd oba kluczow e tu term iny tłum aczym y podwójnie..

(7)

224 SW . T O M A S Z Z A K W I N U l[ 6 ]

in te le k t poznaje samego siebie; w słowie jest bow iem wówczas pew ne podobieństw o do intelek tu , k tó re płynie z jego m ocy po­ znawczej, ta k jak syn jest podobny do ojca, co płynie z jego m o­ cy przekazyw ania życia. Słow a naszego in te le k tu nie m ożna je d ­ n ak ściśle nazw ać jego potom kiem czy synem , poniew aż różni się ono od naszego in te le k tu sw oją n atu rą . Nie w szystko przecież, co od kogoś pochodzi, choćby było do niego podobne, nazyw a się sy­ nem ·— w szak czyjegoś a u to p o rtre tu nie nazyw am y synem . A by być synem , pochodzący w inien być podobny do tego, od którego pochodzi, oraz być z nim takiej sam ej n atury .

Otóż poniew aż w Bogu poznanie nie jest czym innym niż Jego istnienie, konsekw entnie też Słowo, jak ie poczyna się w Jego in ­ telekcie, nie jest żadną przypadłością ani inn ej n atu ry . Już z tego tylko, że coś jest słowem, w jego istocie m ieści się pocho­ dzenie od drugiego, którego jest słowem, oraz podobieństw o do niego: i ta k jest z naszym słowem. N atom iast- Słowo Boże m a to ponadto, że nie jest żadną przypadłością ani częścią Boga, k tó ry jest niezłożony; nie jest też ono poza Bożą n a tu rą , jest czymś w y ­ pełniającym całą n a tu rę Bożą łl jako pochodzące od Kogoś innego: bez tego bow iem nie byłoby słowem.

W ludzkim zaś języku, ten, k tó ry pochodząc od drugiego jest do niego podobny oraz istn ieje w tej sam ej co on n atu rze, nazyw a się synem. Na ile więc spraw y Boże m ogą być nazw ane ludzkim i słowam i, słowo um ysłu Boskiego nazyw am y Synem Bożym; Boga zaś, którego jest Słowem, nazyw am y Ojcem, n ato m iast pochodze­ nie Słowa nazyw am y rodzeniem Syna, wszakże nie m aterialn y m

ani cielesnym, jak podejrzew ają ludzie cieleśni.

Je s t jeszcze co innego, w czym rodzenie Syna Bożego p rz e k ra ­ cza w szelkie ludzkie rodzenie, czy to m aterialn e, kiedy to człowiek rodzi się z człowieka, czy to in telek tu aln e, kiedy to słowo poczy­ na się w ludzkim umyśle. W obu p rzypadkach bowiem , ten, k tó ry pochodzi przez rodzenie, jest czasowo późniejszy od tego, od któ ­ rego pochodzi. Ojciec bow iem nie płodzi syna zaraz na początku swojego istnienia, ale dopiero po dojściu do la t dojrzałych; syn nie rodzi się też zaraz po spłodzeniu, gdyż zrodzenie cielesne do­ ko n u je się stopniowo i poprzez rozwój. Rówinież jeśli idzie o ro ­ dzenie in telek tu aln e, człowiek nie od razu jest zdolny do tw orze- nia^pojęć; kiedy zaś osiągnie dojrzałość po ternu, rów nież nie zaw ­ sze poznaje aktualnie, lecz n ajp ierw jest poznającym jedynie po­ ten cjaln ie, później byw a poznającym aktualn ie, k iedy zaś w m ię­

(8)

D E R A T IO N I B U S F I D E I 2 2 5

dzyczasie p rz estaje poznaw ać aktu aln ie, pozostaje poznającym po­ ten cja ln ie lub h abitualnie.

T ak więc słowo ludzkie pojaw ią się później niż człowiek, nie­ kied y rów nież ginie w cześniej od człowieka. Niem ożliwe jest coś takiego w Bogu, w którym nie m a m iejsca ani n a niedoskonałość a n i na zm ianę, an i n aw et na jakieś przejście z m ożności dó aktu, gdyż jest On aktem czystym i pierw szym : Słowo Boże jest więc współw ieczne sam em u Bogu.

I jeszcze coś różni słowo nasze od Słowa Bożego. M ianow icie nasz in te le k t nie u jm u je w szystkiego od razu i poznaje nie jed ­ nym aktem , ale wielom a. Bóg natom iast w szystko poznaje od ra ­ zu i jedny m aktem . Jego poznanie nie może nie być jedn ym ak ­ tem , gdyż jest ono Jego istnieniem . W ynika stąd, że w Bogu jest ty lk o jedno Słowo.

Na koniec trzeb a rozw ażyć jeszcze jed n ą różnicę. Otóż słowo na­ szego in te le k tu nie dorów nuje mocy um ysłu. Jeśli bow iem po jm u­ jem y coś um ysłem , możemy pojąć jeszcze w iele więcej. Toteż sło­ wo naszego in te le k tu jest niedoskonałe i byw a niekied y złożone: jeśli z w ielu słów pow staje jedno słowo bardziej doskonałe, np. jeśli jak ąś w ypow iedź albo określenie jak iejś rzeczy in te le k t obej­ m u je jednym aktem . Otóż Słowo Boże dorów nuje m ocy Bożej, gdyż sam ą sw oją istotą poznaje samego siebie i w szystko inne: ja ­ k a więc jest Jego istota, takie jest Słowo, którym - ^ istotą swo­ ją — öbejm uje siebie i w szystko inne. Je st więc ono doskonałe i niezłożone i rówine Bogu.

4. J A K N A L E Ż Y U J M O W A Ć B O S K I E P O C H O D Z E N I E D U C H A Ś W I Ę T E G O O D O J C A

I S Y N A

Zauw ażm y wreszcie, że z każdego poznania w ynika jakieś dzia­ łanie apetytyw ne. P odstaw ą zaś w szystkich działań apetyty w n ych je st m iłość 12. Jeśli ją usunąć, nie będzie ani radości po osiągnię­ ciu tego, czego się nie kocha, ani też sm utku, k iedy nie da się osią­ g n ąć tego, czego się nie kocha. Jeśli usunąć miłość, tym sam ym

Usuwa się w szystkie inne działania apetytyw ne, k tó re łączą się w ja k iś sposób z sm utkiem i radością. Poniew aż więc w Bogu istn ie­ je najdoskonalsze poznanie, należy rów nież przy jąć w Nim n a j­

121 „Amor”. Jest to w term inologii św. Tomasza zakresowo najszersze ok reślen ie m iłości. Miłość w tym znaczeniu jest zasadą w szelkiego, rów ­ nież nieśw iadom ego, dążenia do celu (por. Sum a teologiczna 1—2 q.

26 a. 1).

(9)

2 2 6 S W . T O M A S Z Z A K W I N U [8? doskonalszą miłość, w której przez działanie ap ety ty w n e wyraża: się dynam izm 13 analogiczny do tego, ja k i przez działanie in telek ­ tu w yraża się w Słowie.

Należy jed n ak oczekiwać pew nej różnicy m iędzy działaniem in ­ telek tu aln y m a apetytyw nym . A lbow iem działanie intelektualna- i w ogóle w szelkie działanie poznawcze dokonuje się w ten spo­ sób, iż rzeczy poznawcze istn ieją w jakiś sposób w poznającym ,, rzeczy poznaw alne zm ysłowo w zmyśle, um ysłowo zaś — w um y ­ śle. N atom iast działan ie ap etyty w ne dokonuje się przez jakieś skie­ row anie lub ruch pragnącego ku rzeczom upragnionym . Otóż jeśli zasada ruch u jest u k ry ta, by t tak i nazyw a się duchem ; i ta k w ia­ tr y nazyw a się ducham i, gdyż źródło ich pow iew u nie jest jawne;- rów nież oddychanie i r.uch w tętnicach — jako pochodzący z w e­ w nętrzn ej i u k ry tej zasady — nazyw any jest d u c h e m 14. Toteż go­ dzi się, żeby — o ile w ogóle m ożna ludzkim i sław am i oznaczać to ­ co Boskie — ową Boską miłość pochodzącą [z w n ętrza Bóstw a] nazyw ać Duchem.

W nas jed n ak miłość pochodzi z podw ójnej przyczyny: raz z n a ­ tu ry cielesnej i m aterialn ej, i t-afca miłość jest częstokroć nieczystą, gdyż m ąci czystość naszego um ysłu; kiedy indziej zaś z tego, co- n ajbardziej w łaściw e n atu rze ducha (na przy kład jeśli kochamy- coś, co da się poznać jako dobre i zgodne z rozumem ), i tak a m iłość jest czystą. Otóż w Bogu nie ma m iejsca na miłość m ateria ln ą ; słu­ sznie więc Jego m iłość nazyw am y nie tylk o Duchem, ale Duchem: Św iętym , w yrażając w ten sposób jej czystość.

J e s t zaś oczywiste, że niczego nie m ożem y kochać rozum ną i św iętą m iłością, jeśli nie pojm iem y tego czynnie przez intelekt.. Pojęcie zaś jest słowem intelektu, toteż miłość m usi brać początek: ze słowa. Otóż m ówim y, że Słow em Boga jest Syn; jasne więc, ż e Duch Ś w ięty jest z Syna.

Ja k zaś Boskie poznanie jest Jego istnieniem , ta k rów nież m i­ łość Boga jest Jego istnieniem ; i ja k Bóg poznaje zawsze a k tu a l­ nie, a poznając w szystkie byty poznaje samego siebie, ta k samo zawsze ak tu aln ie kocha, kochając zaś sw oją dobroć, kocha w szyst—

13 „Processus”.

14 Zauważmy, że słowo „duch” (spiritus) jest tu używ ane w znacze­ niu etym ologicznym (zbliżonym do znaczenia naszego słow a „dech”).. Podane tu przez św. Tomasza przybliżanie tajem nicy pochodzenia D u­ cha Świętego w ydaje się dzisiaj zupełnie nieużyteczne. Wszakże zasad­ nicza m yśl całego' tekstu — zestaw ienie pochodzenia Syna z działaniem intelektualnym , pochodzenia zaś Ducha Św iętego z działaniem ape­ tytyw n ym — jest bardzo głęboko zakorzeniona w tradycji teologicznej.. Zwłaszcza teologia zachodnia tutaj w łaśnie dopatryw ała się p ow odu, dlaczego tylko pochodzenie Syna można nazwać zrodzeniem.

(10)

{9] D E R A T IO N I B U S F I D E I 227

kie byty. J a k więc S yn Boży, k tó ry jest Słow em Boga, istnieje w Bożej naturze, w spółw ieczny Ojcu, doskonały i jedyny, ta k sa­ m o w szystko to należy w yznać o D uchu Świętym .

Poniew aż zaś wszystko, co istnieje w rozum nej n atu rze, u nas nazyw a się osobą, u G reków zaś hipostazą 15, wobec tego należy powiedzieć, że Słowo Boże, k tóre nazyw am y Synem Bożym, jest jak ąś hipostazą czyli osobą; i to samo należy powiedzieć o D uchu Św iętym . N ikt zaś nie w ątpi, że Bóg, od którego pochodzi Słowo i Miłość, jest bytem sam oistnym i8, ta k że rów nież może być nazy­ w an y hipostazą czyli osobą. Słusznie więc przyjm ujem y w Bóstw ie trz y osoby, osobę Ojca, osobę Syna, osobę Ducha Świętego.

Nie m ów im y zaś o tych trzech hipostazach czyli osobach, że róż­ nią się istotą, gdyż — ja k już pow iedziano ·— podobnie ja k Bo­ że poznaw anie i m iłow anie jest Jego istnieniem , ta k Jego Słowo i Miłość są sam ą istotą Bożą. Cokolw iek bow iem o Bogu mówi się absolutnie, nie jest to niczym innym , tylko Bożą istotą, gdyż Bóg nie jest ani w ielki ani potężny ani dobry, przypadłościow o, ty lko w swojej istocie: toteż hie m ówim y, że trzy osoby czyli hipostazy różnią się w Bóstwie przez coś absolutnego, lecz sam ym i tylko re ­ lacjam i 17, jak ie w yn ik ają z pochodzenia Słow a i Miłości. A ponie­ w aż pochodzenie Słow a nazyw am y rodzeniem , z rodzenia zaś w y­ n ik a ją relacje ojcostw a i synostw a, pow iadam y, że osoba Syna róż­ ni się od osoby Ojca jedynie ojcostw em i synostwem , w szystko

15 Jak w idzim y, św. Tomasz kładzie tutaj znak równości m iędzy łacińskim term inem persona (postać, osoba), a greckim hipostasis (sub­ stancja, podstawa), mimo że był świadom — częściow o przynajm niej — kryjącej się za tym i terminam i różnicy m iędzy trynitologią zachodnią i wschodnią (por. S um a teologiczna 1 q. 29 a. 2). A nalogicznie postąpił słyn ny „synod w yzn aw ców ” — odbyty w roku 361 pod przewodnictwem św. Atanazego — który uznał rów noważność obu trynitologii, mimo różnic w term inach. Ujm ując krótko: trynitologią zachodnia, ponieważ m ówi o trzech „personach” w B óstw ie, podkreśla przede w szystkim jedyność Boga istniejącego w trzech osobach; trynitologią zaś w schod­ nia, która m ówi o trzech „hipostazach” Trójcy, podkreśla raczej trois- tość jedynego Boga. Oczywiście, obie tryniitologie są równie katolickie.

16 „Res su bsistens”.

17 Osoba w Bogu jest w ręcz relacją, nie przypadłościową oczyw iście, lecz sam oistną. Innym i słowy: Osoby Boskie — choć realnie odrębne — są sobie tak nieskończenie bliskie, że nie ma nawet m iędzy nim i relacji, lecz każda z nich sama jest relacją ku dwom pozostałym Osobom. Ojciec jest przez to w łaśn ie Ojcem, że całym sobą i bez reszty jest skierow any ku Synowi, daje się Synowi. Syn przez to w łaśnie jest S y ­ nem , że całym sobą i bez reszty jest skierow any ku Ojcu, aby od Niego otrzym yw ać sam ego siebie. Ojciec i Syn są całym i sobą i bez reszty skierow ani ku D uchow i Świętem u. Duch św ię ty jest całym sobą i bez reszty skierow any ku Ojcu i Synowi.

(11)

228 S W . T O M A S Z Z A K W I N U [1 0]

in n e zaś orzekam y w spólnie i bez różnicy o O bydwu: jak Ojca n a ­ zyw am y p raw dziw ym Bogiem, w szechm ocnym , w iecznym itp., tak i Syna; ta k samo rozum iem y o D uchu Św iętym .

Poniew aż więc Ojciec i S yn i Duch Ś w ięty n ie różnią się w n a­ tu rze od Bóstw a, lecz sam ym i tylko relacjam i, słusznie nie nazy ­ w am y trzech osób trzem a bogam i, lecz w yznajem y jednego p ra w ­ dziwego i doskonałego Boga. U ludzi zaś trz y osoby dlatego są trzem a ludźm i, a nie jedinym człow iekiem , poniew aż w spólna im trzem n a tu ra człow ieczeństw a przysłu guje im odrębnie, stosownie do ich odrębności m ateria ln e j; tego zupełnie nie m a w Bogu. To­ też w trzech ludziach są trzy liczbowo odrębne człow ieczeństwa i tylko treść człow ieczeństw a jest w nich w spólna. W trzech zaś osobach Boskich nie m a trzech liczebnie odrębnych bóstw, lecz jedno niepodzielne Bóstwo, gdyż w Bogu istota Słow a i Miłości nie jest czymś innym od istoty Bożej. T ak więc w yznajem y nie trzech bogów, ale jednego Boga, ze w zględu na jedno i niepo­ dzielne Bóstwo w trzech osobach.

5. J A K A B Y Ł A P R Z Y C Z Y N A W C I E L E N I A S Y N A B O Ż E G O

Z podobnej ślepoty w yszydzają n iek tó rzy w iarę chrześcijańską, poniew aż w yznaje, że C hrystus Syn Boży um arł. W yszydzają, nie rozum iejąc głębi ta k w ielkiej tajem nicy. Żeby jed n ak nie tłu m a ­ czono sobie przew ro tn ie śm ierci Syna Bożego, przedtem trzeb a coś powiedzieć o Jego w cieleniu; nie m ów im y przecież, że S yn Boży został poddany śm ierci w swojej n a tu rz e Boskiej, w k tó rej jest ró w n y Ojcu i k tó ra jest źródłem w szelkiego życia, lecz w n a tu ­ rze naszej, k tó rą p rz y ją ł w jedności osoby.

R ozw ażając tajem nicę Boskiego w cielenia, trzeba więc zauw a­ żyć, że wszelki działacz rozum ny działa przez pojęcie swojego in ­ telek tu , k tó re nazyw am y słowem, ja k to w idzim y u a rch itek ta czy jakiegokolw iek rzem ieślnika, k tó ry działa zew nętrznie w edług form y pom yślanej w umyśle. Poniew aż zaś Syn Boży jest sam ym Słow em Boga, więc Bóg w szystko uczynił przez Syna.18

Każdą zaś rzecz w edług tej samej form y czyni się i odnaw ia; jeśli dom chyli się k u upadkow i, odnaw ia się go w edług tej fo r­ m y, w edług k tó rej na początku go postawiono. Otóż w śród stw o­ rzeń, jak ie Bóg pow ołał do istn ien ia przez Słowo, szczególne m iej­ sce zajm uje stw orzenie rozum ne, jako że w szystkie stw orzenia m a­ ją m u służyć i w ydają się być m u przyporządkow ane. Je st to

(12)

[ Щ D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 2 9

sadnione, gdyż samo tylk o stw orzenie rozum ne w łada swym i czy^ n am i poprzez wolność w yboru, pozostałe zaś stw orzenia działają nie z w olnego osądu, lecz porusza je do działania jakaś siła n a ­ tu ry ; wszędzie zaś to co w olne stoi ponad tym co m u podległe,

a niew olnicy służą w olnym i są przez nich rządzeni. U padek więc stw orzenia rozum nego należy oceniać — jeśli oceniać w p ra w ­ dzie — jako w iększy niż jakikolw iek b ra k u stw orzenia n ierozum ­ nego. Otóż nie ulega w ątpliw ości, że Bóg ocenia rzeczy w p ra w ­ dzie: jest więc zgodne z Bożą m ądrością, aby przede w szystkim podnieść z u p ad k u stw orzenie rozum ne, choćby naw et niebo m iało upaść albo cokolwiek innego mogło się zdarzyć w rzeczach m a te ­ rialnych.

Są zaś dw a rodzaje stw orzeń rozum nych czyli obdarzonych in ­ telek tem : jedne, bezcielesne, k tó re nazyw am y aniołam i, inn e zaś zjednoczone z ciałem, a są to dusze ludzkie. Otóż u obu m oże się zdarzyć upadek, gdyż m ają wolność decyzji. N azyw am zaś u p a d ­ kiem stw orzenia rozum nego nie jakiś b ra k w istnieniu, ale b ra k w praw ości woli. U padek bow iem albo b ra k szczególnie odnosi się do źródeł działania 19. T ak o rzem ieślniku m ówim y, że partaczy, jeśli nie dostaje m u zręczności, jak a w ym agana jest do działania; a rzecz n a tu ra ln ą nazyw am y w iędnącą albo podupadłą, jeśli n ad - psu ta w niej została jej n a tu ra ln a moc działania, na p rzy k ład jeśli roślinie nie dostaje siły w zrostu, albo ziem i — m ocy w yd aw ania owoców. Otóż dla stw orzenia rozum nego źródłem działania jest wola, gdyż na niej się zasadza wolność w yboru; u padek więc stw o­ rzenia rozum nego polega na odstępstw ie od praw ości woli, a dzie­ je się to przez grzech. Otóż godzi się, żeby Bóg usun ął zwłaszcza to grzeszne zepsucie, k tóre jest niczym innym jak p rzew rotno ś­ cią woli, i żeby uczynił to przez swoje Słowo, k tó ry m pow ołał do istnienia całe stw orzenie.

W szakże nie m ógł znaleźć lek arstw a na grzech aniołów, gdyż n a tu ra ich jest niezm ienna, toteż nie są oni zdolni do p o k u ty od­ w racającej od tego, ku czemu się raz zw rócili; ludzie jed n ak — stosow nie do stan u swojej n a tu ry ■— m ają zm ienną wolę, ta k że nie tylko m ogą w y b ie ra ć , różne rzeczy, czy to dobre czy to złe, lecz także, w ybraw szy coś jednego, m ogą tego żałować i zwrócić się k u czemuś innem u. Ta zm ienność woli trw a w człow ieku ta k długo, dopóki jest złączony z ciałem , k tó re podlega odm ianom ; gdy bow iem dusza zostanie odłączona od takiego ciała, będzie m iała tak ą sam ą niezm ienność woli, jak ą anioł m a z n atu ry :

to-19 „L apsus en im seu d efectu s p ra ecip u e a tten d itu r secu n d u m id quo, o p era tu r”.

(13)

2 30 S w . T O M A S Z Z A K W I N U [1 2] też po śm ierci rów nież dusza ludzka nie jest zdolna do p o k u ty i nie może odwrócić się od dobrego k u złemu, ani od złego ku dobrem u. T ak więc zależało od dobroci Bożej, czy odnowi n a tu rę ludzką przez swojego Syna.

Zaś sposób odnowy w inien odpow iadać zarów no n atu rze, k tó ra odnow y w ym aga, jak chorobie. W inien odpow iadać n atu rze po trze­ bującej odnowy, gdyż człowiek, jako że jego rozum na n a tu ra ob­ darzona jest w olnością w yboru, nie m ógł być przyw rócony do sta ­ n u praw ości przez zew nętrzny przym us, lecz poprzez w łasną wo­ lę. Sposób odnow y w inien odpow iadać rów nież chorobie: poniew aż zaś choroba polegała na przew rotności woli, trzeb a było, aby od­ now a dokonała się poprzez pow rót w oli do praw ości. Otóż p ra ­ wość ludzkiej n a tu ry polega na upo rządkow aniu miłości, k tó ra jest najw ażniejszą sk ło n n o śc ią 20, uporządkow ana zaś miłość na tym polega, żeby Boga — jako najw yższe dobro — kochać ponad wszy­ stko, oraz żeby do Niego — jako do ostatecznego celu — odno- ' sić wszystko co kocham y, a także żeby w kochaniu in ny ch rze­ czy zachować w łaściw y porządek, to znaczy żeby to co duchow e p rzedkładać ponad to co cielesne.

Nic zaś więcej nie mogło pobudzić naszej miłości k u Bogu, niż to, że Słowo Boga, przez k tóre w szystko się stało, dla odnowy naszej n a tu ry samo ją przyjęło, aby być zarazem Bogiem i czło­ wiekiem . Po pierw sze, gdyż po tym najb ard ziej pokazało się, ja k bardzo Bóg kocha człowieka, skoro dla jego zbaw ienia zechciał stać się człow iekiem ; nic zaś nie pobudza więcej do m iłości niż to, że ktoś dał się poznać jako kochający.

Po wtóre, gdyż człowiekowi, którego um ysł i uczucie zniżone są ku tem u co cielesne, niełatw o w znieść się ku tem u co ponad nim . Ł atw o jest człow iekowi innego człow ieka pokochać i po­ znać, lecz nie każdy człow iek p o trafi zgłębiać w spaniałość Bożą i kierow ać k u n iej w łaściw ie uczucie miłości, ale tylko taki, k tó ry dzięki Bożej pomocy, z w ielkim tru d em i w ysiłkiem , wzniesie się od rzeczy cielesnych ku duchow ym. Żeby więc wszyscy ludzie m ieli łatw ą drogę do Boga, postanow ił Bóg stać się człowiekiem , aby naw et m ałe dzieci m ogły m yśleć o Bogu i kochać Go jako po­ dobnego sobie, i ta k ·— poprzez to co mogą pojąć ·—· w znosiły się stopniow o k u tem u co doskonałe.

Ponadto: dzięki tem u, że Bóg stał się człow iekiem , człowiek uzyskał nadzieję, że i on może dojść do udziału w doskonałej chw ale, k tó ra z n a tu ry przysłu guje sam em u tylko Bogu. Człowiek bowiem , znając swoją słabość, jeśli słyszy obietnicę wiecznej

(14)

D E R A T IO N I B U S F I D E I 231

•-chwały, k tó rą ledwo aniołow ie mogą posiąść, a k tó ra polega na ■oglądaniu Boga i nasycaniu się Nim, z tru d em ty lk o może się jej .spodziewać: chyba że skądinąd przekona się go o godności ludzkiej n atu ry , k tó rą Bóg ta k wysoko ceni, że dla jej zbaw ienia zechciał stać się człowiekiem . T ak więc przez to, że sam stał się człow ie­ kiem , Bóg dał nam nadzieję, że rów nież człowiek może dojść do zjednoczenia z Bogiem przez szczęśliwe nasycanie się Nim.

P oznanie swojej godności, płynące stąd, że Bóg p rz y ją ł ludz­ k ą n atu rę, przyczynia się rów nież do tego, że człowiek nie podda -swojego serca 21 żadnem u stw orzeniu, nie będzie więc bałw ochw al­ czo czcił dem onów ani żadnych stw orzeń, ani też nie podda się cielesnym stw orzeniom poprzez nieuporządko w an e uczucie. Nie g odzi się bow iem — skoro człowiek m a w oczach Bożych ta k w iel­ k ą godność i je s t taik Bogu bliski, że Bóg zechciał stać się czło­ w iek iem —· aby człow iek poddał się w sposób nieuporządkow any rzeczom niższym od Boga.

6. J A K N A L E Ż Y R O Z U M I E Ć S Ł O W A :

. „ B Ó G S T A Ł S I Ę C Z Ł O W I E K I E M ”

K iedy zaś m ówim y, że Bóg stał się człowiekiem , niech n ik t nie sąd zi, że to należy w ten sposób rozum ieć, jak ob y Bóg przem ienił się w człowieka, ta k jak pow ietrze staje się ogniem, kiedy się ■w ogień przem ienia. N a tu ra Boga jest bow iem niezm ienna, ciała :zaś przem ien iają się jedno w drugie. N a tu ra zaś duchow a nie p rze­ cho dzi w n a tu rę cielesną, lecz może się jakoś z n ią zjednoczyć

poprzez oddziaływ anie swojej mocy, ta k ja k dusza z ciałem. I cho­ ciaż n a tu rę ludzką w spółtw orzy dusza i ciało, dusza zaś nie jest n a tu ry cielesnej, lecz duchow ej, wszakże w szelkie stw orzenie d u ­ chowe jest dużo bardziej odległe od Boskiej niezłożoności, aniżeli .stworzenie cielesne od niezło żo n o ści-n atu ry duchow ej. J a k więc n a tu r a duchow a jednoczy się z cielesną poprzez oddziaływ anie .swojej mocy, ta k i Bóg może jednoczyć się zarów no z n a tu rą d u ­ chow ą ja k cielesną: i tym sposobem Bóg zjednoczył się z n a tu rą .ludzką.

Zauw ażm y zaś, że każda rzecz w yd aje się być najb ard ziej tym , co jest w niej najcenniejsze; w szystkie inne jej elem enty w yda­ ją się dołączone, do tego co najcenniejsze i jak b y przez nie p rzy ­ ję te : to co najcenniejsze jak b y posługuje się in ny m i elem entam i, stosow nie do tego czym samo jest.22 W idać to ńie tylko w zw iązku

'21 „ A ffa ctu s'’.

(15)

2 3 2 S W . T O M A S Z Z A K W IN U [1 4 ] obyw atelskim , gdzie przyw ódcy społeczności w ydają się być ja k b y całą społecznością i stosow nie do zajm ow anego stanow iska posłu­ g u ją się innym i, ale rów nież w zw iązku n atu ra ln y m : chociaż czło­ w ieka, w jego naturze, w spółtw orzy dusza i ciało, jednakże czło­ w iek w ydaje się głów nie duszą, do której przynależy ciało i k tó ra używ a go od odpow iednich działań. Tak samo p rzy łączeniu .się· Boga ze stw orzeniem , ludzka n a tu ra nie przyciąga k u sobie Bós­ tw a, ale raczej Bóg p rzy jm u je ludzką n atu rę ; p rzy czym lu d zk a n a tu ra nie przem ienia się w Boga, ale z Bogiem się zespala. P rzy ­ jęte w ten sposób dusza i ciało są w pew nym stopniu ciałem i d u ­ szą samego Boga, analogicznie jak członki ciała przyjętego przez duszę są w pew nym stopniu członkam i samej duszy.

T rzeba jed n ak tu ta j zauw ażyć pew ną różnicę. Chociaż bow iem dusza jest doskonalsza od ciała, przecież nie zaw iera w sobie ca­ łej doskonałości n a tu ry ludzkiej; ciało więc w ten sposób się do·· niej przyłącza, że z duszy i ciała zespala się jed na n a tu ra ludz­ ka, a dusza i ciało są jak b y jej częściami. Otóż Bóg jest ta k do­ skonały w swojej naturze, że do pełni Jego n a tu ry nic nie moż­ na dodać; toteż Boska n a tu ra nie może się, w ten sposób zjedno­ czyć z inną, żeby z obu pow stała jak aś n a tu ra w spólna, ta k że­ by n a tu ra Boską była częścią owej w spólnej n atu ry . Sprzeciw ia się to doskonałości n a tu ry Bożej, gdyż każda część jest czymś niedo­ skonałym . Bóg więc Słowo Boże w ten sposób p rz y ją ł ludzką n a ­ tu rę , składającą się z duszy i ciała, że ani jedn a n a tu ra nie p rze­ m ien iła się w drugą, ani obie nie zlały się w jedną n atu rę, lecz po zjednoczeniu obie n a tu ry pozostały odrębne i zachow ały sw oje właściwości.

Jeszcze jed.no należy rozważyć. K iedy n a tu ra duchow a łączy się z n a tu rą cielesną poprzez duchow ą moc, im większa jest d u ­ chow a moc n atu ry, tym doskonalej i m ocniej przy jm ie w siebie n a tu rę niższą. Otóż moc Boża jest nieskończona, podlega jej w szel­ kie stw orzenie, toteż Bóg czyni z każdym , co M u się podoba; nie czyniłby zaś, gdyby nie był w jakiś sposób, przez skuteczność sw ojej mocy, zw iązany ze stw orzeniam i. Tym doskonalej zaś .zwią­ zan y jest z jakąś n a tu rą stw orzoną, im więcej działa n a nią swoją mocą. Otóż sw oją moc okazuje wobec w szystkich stw orzeń przez to, że w szystkie obdarza istnieniem oraz uzdalnia je do w łaści­ w ych im działań, toteż m ówi się, że pod tym w zględem jest w ogólny sposób we w szystkich rzeczach. W jak iś bardziej szczegól­ n y sposób działa swoją mocą w duszach św iętych, które nie ty l­ ko zachow uje i pobudza do działania ta k jak inne stw orzenia, ale- zw raca je k u poznaw aniu i m iłow aniu Siebie: dlatego pow iada się„

(16)

[15] D E R A T IO N I B U S F I D E I 233 że w duszach św iętych On m ieszka szczególnie i dusze św iętych są pełne Boga.

Zależnie więc od stopnia mocy, jak ą Bóg działa na stworzenie,, m ów i się, że jednoczy się On ze stw orzeniem w ięcej lub m niej. Wobec tego jest oczywiste, że — poniew aż ludzkim um ysłem nie da się pojąć skuteczności m ocy Bożej — Bóg może się ze stw o­ rzeniem zjednoczyć w sposób wznioślejszy, niż to um ysł ludzki może pojąć. P ow iadam y więc, że w C hrystusie Bóg zjednoczył się z ludzką n a tu rą w jakiś niepojęty i niew ysłow iony sposób, n ie tylko przez zam ieszkiw anie, ta k ja k u innych św iętych, ale w spo­ sób ta k szczególny, że n a tu ra ludzka jest n a tu rą Syna Bożego: że Syn Boży, k tó ry odwiecznie ma Boską n a tu rę od Ojca, od p ew ne­ go czasu m a n a tu rę ludzką p rz y ję tą przedziw nie z rod zaju ludz­ kiego . W ten sposób każda część ludzkiej n a tu ry może być p rzy ­ pisana sam em u Synow i Bożemu, cokolw iek zaś działa albo dozna­ je jak ak o lw iek część n a tu ry ludzkiej m ożna przypisać Je d n o ro - dzonem u Słow u Boga. Toteż słusznie m ówim y, że jest to dusza i ciało Syna Bożego, że to Jego oczy i ręce, że Syn Boży p a trz a ł cieleśnie oraz że słyszał uszam i; w ten sposób m ożna mówić rów ­ nież o inny ch częściach Jego duszy i ciała.

Nie da się znaleźć właściwszego m o d e lu 23 tego cudow nego zjed­ noczenia, niż zjednoczenie ciała i rozum nej duszy; w łaściw y m o­ del m ożna wziąć rów nież stąd, że sławo, k tó re trw a u k ry te w sercu, staje się dostępne dla zm ysłów poprzez przyjęcie głosu i pis­ ma. Jedn ak że m odele te bardzo słabo oddają om aw iane tu zjed­ noczenie, podobnie j.ak inne p orów nania ludzkie stosow ane do Boskiej rzeczywistości. A lbow iem ani Bóstwo nie zespala się w tak i sposób, żeby było częścią jak iejś n a tu ry złożonej, tak jak d u ­ sza jest częścią n a tu ry ludzkięj; ani nie jednoczy się z ludzką n a tu rą w ten sposób, żeby było przez nią jedynie oznaczane, tak: ja k słowo duszy jest oznaczane głosem albo pism em . Lecz [Bós­ tw o jednoczy się] w ta k i sposób, że S yn Boży praw dziw ie m a lu dz­ ką n a tu rę i jest człowiekiem. Oczywiste jest więc, że nie w ten sposób Bóg jest zjednoczony z n a tu rą cielesną, żeby był m ocą w ciele, na sposób mocy m ateria ln y c h i cielesnych, gdyż n aw et in ­ te le k t duszy zjednoczonej z ciałem nie w ten sposób jest mocą w ciele; tym m niej SłoWo Boże, k tóre w niew ysłow iony i szczegól­ nie w zniosły sposób p rzybrało sobie ludzką naturę.

W św ietle powyższego jest rzeczą jasną, że Syn Boży m a za­ rów no n a tu rę Boską ja k ludzką, jed n ą odwiecznie, drug ą — przez p rz y b ran ie — od czasu. Otóż zdarza się, że ta sam a rzecz posiada:

(17)

2 3 4 Sw. T O M A S Z Z A K W I N U

w rozm aity sposób w iele rzeczy; wszakże zawsze pow iada się, że to co w ażniejsze posiada, co zaś m niej ważne — jest posiadane. Całość m a w iele części, n a przykład człowiek m a ręce i nogi; nie m ów im y zaś, że to ręce albo nogi m ają człow ieka. Również jed en podm iot, m a w iele przypadłości, na p rzy k ład jabłko m a barw ę i arom at, nie zaś odw rotnie; podobnie człowiek m a dobra ze­ w nętrzn e, na p rzy k ład posiadłości czy u b ranie, nie zaś odw rotnie. Tylko wówczas, kiedy części sk ład ają się na jak ąś jedność, po­ w iada się, że m ają i są posiadane. W ten sposób dusza m a ciało, ciało zaś — duszę; podobnie jeśli m ąż i żona połączyli się w jedno m ałżeństw o, m ów i się, że m ąż m a żonę, a żona ■— m ęża. T ak samo w innych przypadkach, w który ch zachodzi re la cja zjednocze­ nia — w ten sposób m ówim y, że ojciec m ą syna i syn ojca. G dyby w ięc Bóg w ta k i sposób zjednoczył się z ludzką n a tu rą , ja k dusza z ciałem, ta k że pow stałaby stąd jed n a n a tu ra w spólna, m ożna by powiedzieć, że Bóg m a ludzką n atu rę, zaś n a tu ra ludzka m a Bo­ ga, ta k jak dusza ma ciało, i odw rotnie. Poniew aż jed n ak — ze w zględu na doskonałość Boskiej n atu ry , ja k to pow iedzieliśm y wyżej — z n a tu ry Boskiej i ludzkiej nie może pow stać jed na n a ­ tu ra, natom iast w om aw ianym zjednoczeniu w ażniejszą jest n a­ tu ra Boska, w ynika stąd oczywiście, że trzeb a było, aby Bóg p rz y ją ł to, co m a ludzką natu rę.

Otóż to co m a jak ąś n a tu rę nazyw a się n o ś n ik ie m 24 albo hipo­ stazą tej n atu ry , na przy k ład to co m a n a tu rę konia nazyw a się jej hipostazą albo nośnikiem . Jeśli zaś chodzi o n a tu rę in te le k tu ­ alną, taka hipostaza nazyw a się osobą: m ów im y na przykład, że P io tr jest osobą, gdyż m a n a tu rę ludzką, k tó ra jest n a tu rą in te ­ lek tu aln ą. Jeśli więc Syn Boży, m ianow icie Jednorodzone Sło­ wo Boga, m a — ja k pow iedzieliśm y —· n a tu rę ludzką przez p rzy ­ branie, w ynika stąd, że jest nośnikiem , hipostazą czyli osobą n a­ tu ry ludzkiej; poniew aż zaś m a odwiecznie n a tu rę Boską ·— i to nie przez uczestnictw o w niej, ale przez proste z nią utożsam ie­ nie 25 — nazyw a się rów nież hipostazą albo osobą n a tu ry Boskiej, jeśli w ogóle to co Boskie m ożna w yrażać ludzkim i słowami. J e d ­ norodzone Słowo Boga jest więc hipostazą czyli osobą dwóch n a ­ tu r, m ianow icie Boskiej i ludzkiej; istn ieje w obu n aturach.

Ktoś może zarzucić, że — poniew aż ludzka n a tu ra nie jest w C h rystusie przypadłością, ale jakąś substancją, przy czym nie jest poiwszechnikiem substancji, ale substancją szczegółową, k tó rą nazyw a się hipostazą — wobec tego sam a n a tu ra ludzka jest w

24 „S u p p o situ m ”.

(18)

D E R A T IO N I B U S F I D E I

2 3 5

C hrystusie jakąś in n ą hipostazą niż hipostaza Słowa Bożego, że więc są w C hrystusie dw ie hipostazy. S taw iający ten zarzu t w i­ nien wziąć pod uw agę, że nie każda substancja szczegółowa n a­ zyw a się hipostazą, lecz tylko tak a, k tó ra nie należy do czegoś w ażniejszego od siebie. Na przykład ręka człow ieka jest jakąś sub­ stancją szczegółową, wszakże nie m ożna jej nazw ać hipostazą ani osobą, gdyż należy do su bstancji w ażniejszej, to znaczy do czło­ w iek a; w przeciw nym w yp ad k u w każdym człow ieku byłoby tyle M postaz czyli osób, ile w nim członków i części. N atu ra ludzka w C hrystusie nie jest przypadłością, ale substancją ■— su b stan ­ cją nie powszechną, lecz szczegółową. Mimo to jed n ak nie m ożna jej nazyw ać hipostazą, gdyż jest p rz y b ran a przez hipostazę w yż­ szą, to znaczy przez Słowo Boże.

C hrystus jest więc kim ś jednym ze w zględu na jedność osoby ■czyli hipostazy. I nie m ożna ściśle powiedzieć, że C hrystus to są dw ie n atu ry , ale że C hrystus posiada dw ie natu ry . I chociaż orze­ k a się o osobie C hrystusa, k tó ra jest osobą Słow a Bożego, że jej isto tą jest n a tu ra Boska, wszakże n a tu ra ludżka — w sensie ogól­ n y m 26 — nie może być o Nim orzekana, ta k ja k nie może być orzekana o żadnym posiadaczu ludzkiej n atu ry . Nie m ożem y bo­ w iem powiedzieć, że P io tr jest n a tu rą ludzką, ale że jest człow ie­ kiem , dlatego że posiada ludzką n atu rę ; ta k samo nie możem y powiedzieć, że Słowo Boże jest n a tu rą ludzką, ale że m a p rz y b ran ą n a tu rę ludzką i dlatego jest człowiekiem.

Obie więc n a tu ry orzeka się o Słow ie Bożym, ale jedną — tc znaczy ludzką — w yłącznie jako k o n k re tn ą , m ianow icie kiedy m ów im y: S yn Boży jest człowiekiem . N atom iast n a tu rę Boską orze­ k a się o Nim zarów no w sensie ogólnym jak kon kretny m : m ożna bow iem powiedzieć, że Słowo Boże jest istotą albo n a tu rą Boga, oraz że jest Bogiem. Bóg posiada Boską n atu rę , jako zaś człowiek posiada n a tu rę ludzką, wszakże dwa te stw ierdzenia oznaczają po­ siadanie dwóch n a tu r oraz jednego posiadacza obu n atu r. P onie­ waż zaś posiadacz n a tu ry jest osobą, więc ta k jak słowo Bóg określa tu ta j osobę Słow a Bożego, ta k samo słowo człowiek o k re­ śla osobę Słow a Bożego, k tó rą p rzypisu jem y C hrystusow i. Jest więc rzeczą oczywistą, że kiedy nazyw am y C h ry stu sa Bogiem i człowiekiem, nie m ówim y, że jest ich dwóch, le.cz jeden, wszakże w dwóch n atu rach.

Poniew aż jed n ak to, co należy do n atu ry , m ożna przypisyw ać nośnikow i tej n atu ry , nośnika zaś zarów no ludzkiej n a tu ry jak B oskiej w skazuje zarów no nazw a oznaczająca Boską n atu rę, ja k

(19)

2 3 6 Ś W . T O M A S Z Z A K W IN U

nazw a oznaczająca n a tu rą ludzką, gdyż ta sam a osoba posiada obie n a tu ry — w y n ik a stąd, że o tej osobie m ożna orzekać zarów no to­ co Boskie ja k to co ludzkie, zarów no to co zaw iera się w n azw ie oznaczającej Boską n atu rę, ja-к to co zaw iera się w nazw ie ozna­ czającej n a tu rę ludzką. M ożemy więc mówić że Bóg Słowo Boże- począł się i narodził z Dziewicy, że Go męczono, u m a rł i został pogrzebany: p rzypisujem y osobie Słow a Bożego to co ludzkie ze w zględu na Jego lu dzką n atu rę . I odw rotnie, m ożem y mówić, że te n człow iek jest jedno z Ojcem, że jest odwiecznie i że stw o rzył św iat: ze w zględu na Jego n a tu rę Boską.

Rozm aite więc orzekania o C hrystusie różnią się w zależności od tego, że raz m ów im y o C hrystusie w Jego n atu rze ludzkiej, ra z znów — w Jego n atu rze Boskiej. Jeśli jed n ak wziąć pod uw agę to, o kim m ówim y, orzekania te nie różnią się, gdyż zarów no to co Boskie, jak to co ludzkie, dotyczy tej sam ej osoby. Podobnie jak. ten sam człowiek, a jed n ak nie ty m sam ym w idzi i słyszy, w idzi bow iem oczyma, słyszy zaś uszam i; to samo jabłko da się oglą­ dać i w ąchać, oglądać z pow odu barw y, w ąchać z ra cji arom atu. Z tego pow odu m ożna powiedzieć, że w idzący słyszy, a słyszący widzi, albo iż rzecz oglądana pachnie, rzecz zaś pachnąca jest oglą­ dana. Podobnie m ożem y powiedzieć, że Bóg narodził się z Dzie­ w icy — ze w zględu na Jego ludzką n a tu rę ; oraz że ten człowiek, jest w ieczny — ze w zględu na Jego n a tu rę Boską.

7. J A K N A L E Ż Y R O Z U M I E Ć Z D A N I E : „ S Ł O W O B O Ż E Z O S T A Ł O U M Ę C Z O N E I U M A R Ł O ”,.

O R A Z Ż E N I E W Y N I K A S T Ą D N I C N I E W Ł A Ś C I W E G O

W św ietle powyższego rozw ażania w ystarczająco widać, że nic niew łaściw ego nie w ynik a z w yznania naszej w iary, że Bóg Jed n o - rodzony Słowo Boże został um ęczony i um arł. Nie przyp isujem y M u bow iem tego ze w zględu na Jego n a tu rę Boską, ale ze w zględu na Jego n a tu rę ludzką, k tó rą dla naszego zbaw ienia p rz y ją ł do jedności osoby.

Może ktoś zarzucić, że Bóg po trafiłby , poniew aż jest wszech­ m ogącym , w inn y sposób zbawić rodzaj ludzki, niż przez śm ierć swojego Jednorodzonego Syna. S taw iający ta k i zarzut w inien roz­ ważyć, co m ogłoby się godziwie w ydarzyć jak o działanie Boże, n aw et jeśli Bóg m ógłby w in n y sposób to zdziałać: w przeciw ­ nym razie każde Jego działanie m ożna podważać podobnym a rg u ­ m entem . Jeśli bow iem się zastanow ić, dlaczego Bóg stw orzył ta k w ielkie niebo i uczynił tyle gwiazd, człow iekowi m ąd rem u p rz y

(20)

-D E R A T IO N I B U S F I -D E I 2 3 7

chodzi na m yśl, że m ogłoby się to w ydarzyć godziwie, jak k o lw iek Bóg m ógłby uczynić inaczej. Myśl tę opieram na w ierze, że cały u k ład n a tu ry — rów nież czyny ludzkie ·—■ poddan y jest Bożej O patrzności; jeśli bow iem tę w iarę usunąć, w yklucza się w te n spo­ sób jak ąk o lw iek cześć dla Bóstwa. N iniejszą jed n ak odpowiedź fo rm u łu jem y dla tych, k tó rzy się u w ażają za czcicieli Boga, zarów ­ n o dla C hrześcijan, ja k dla S aracenów i Żydów; ż tym i bowiem , k tó rzy tw ierdzą, że z Boga w szystko w ypływ a w sposób koniecz­ ny, dy sk u tu jem y szczegółowo gdzie indziej.27

Jeśli więc ktoś rozw aży w pobożnym n astaw ie n iu godziwość m ę­ k i i śm ierci C hrystusa, odnajdzie tak ą głębię m ądrości, że jego m y śl ciągle będą w zbogacały m yśli dalsze i większe, ta k że b ę­ dzie m ógł doświadczyć p ra w d y słów A postoła: „My głosim y C h ry ­ stu sa ukrzyżow anego, k tó ry je st zgorszeniem dla Żydów, a g łu p­ stw em dla Pogan, dla nas zaś ■— C hrystusem m ocą Bożą i m ą­ dro śc ią Bożą”.28 I zaraz potem : „Co głupstw em je s t u Boga, p rz e­

wyższa m ądrością lud zi” 29.

N ajpierw więc przychodzi na myśl, że jeśli C hrystus ■— ja k to pow iedzieliśm y wyżej — po to p rz y ją ł ludzką n atu rę , aby pod­ nieść człow ieka z upadku, to trzeba było, aby w ludzkiej n a tu ­ rz e tego doznał i to zdziałał, co m ogłoby być lek arstw em przeciw ­ ko grzesznem u upadkow i. G rzech zaś człow ieka polega przede w szystkim n a tym , że obejm ując dobra cielesne pom ijam y dobra duchow e: w ypadało więc, aby Syn Boży w p rzy jętej przez siebie n a tu rz e p rzeko nał ludzi —■ przez to co czynił i co w y cierpiał — ab y za nic m ieli doczesne dobra czy zła, b y nieuporządkow ane do n ic h nastaw ienie nie przeszkadzało im oddaw ać się tem u co du­ chowe.

Toteż C hrystus w y b ra ł rodziców ubogich, wszakże doskonałych cnotą, aby n ik t nie chlubił się sam ym tylko szlachectw em cie­ lesn y m i bogactw em rodziców; prow adził życie ubogie, aby n a u ­ czyć nas gardzić bogactw am i; nie piastow ał żadnych urzędów , aby odw ieść ludzi od nieuporządkow anego p rag n ien ia zaszczytów; zno­ sił tru d y , głód, prag n ien ie i u trap ie n ia ciała, aby ludzie nie odda­ w ali się rozkoszom i przyjem nościom , i aby gorycze tego życia n ie odsuw ały ich od dobra cnoty. W końcu p rz y ją ł śm ierć, aby n ik t ze strac h u przed śm iercią nie porzucił praw d y; żeby zaś n ik t nie bał się um rzeć w hań b ie za praw dę, w y b ra ł dla siebie n a j- k a rd z ie j pogardzany rodzaj śm ierci, m ianow icie śm ierć na krzy

-27 Por. C ontra G en tiles 3 с. 64, 72 i 73. 28 1 K or 1, 23 n.

(21)

2 3 8 S W . T O M A S Z Z A K W IN U [201 żu. Było więc rzeczą godziwą, aby S yn Boży, k tó ry stał się czło­ w iekiem , poniósł śmierć. W ten sposób swoim przykładem w zyw a ludzi do cnoty i praw d ą stało się to, co m ówi P iotr: „Chrystus, cierpiał za nas, zostaw iając nam wzór, abyście szli Jego ślada­

m i” 30. /

N astępnie: ludziom jest konieczne do zbaw ienia nie tylko do­ b re postępow anie, dzięki którem u u n ikam y grzechów, lecz tak że poznanie praw dy, dzięki czemu u nikam y błędów. Toteż było czymś niezbędnym dla odnow y rod zaju ludzkiego, aby Jednorodzone Sło­ wo Boże, które przyjęło ludzką n atu rę, utw ierdziło nas w pew ­ ności poznania praw dy. Otóż p raw d a nauczana przez człowieka, nie jest całkow icie w iarogodna, gdyż człowiek może się m ylić oraz w prow adzać w błąd; jeden tylko Bóg zaręcza bez cienia w ą tp li­ wości o poznaniu praw dy. T rzeba więc było, aby S yn Boży, k tó ry stał się człowiekiem , przed staw ił ludziom naukę Bożej p raw d y, i przekonał, że jest to n au k a Boża, nie ludzka. P rzek onał zaś o ty m w ielością cudów; Tem.u bowiem , k tó ry mógł czynić rzeczy m ożli­ w e dla samego tylko Boga, np. wskrzeszać um arłych, obdarzać św iatłem ślepych itp., trzeb a było w ierzyć w ty ch spraw ach, ja ­ kich nauczał o Bogu: z tego bowiem , że działał m ocą Bożą, w y­ nikało, że rów nież m ów ił mocą Bożą.

Lecz współcześni m ogli oglądać Jego cuda, tym czasem Ludzie· późniejsi m ogliby sądzić, że zostały one zmyślone. Otóż Boża m ą­ drość zaradziła tem u poprzez słabość C hrystusa. G dyby bow iem był na świecie bogatym', potężnym i piastow ał jak iś w ielki urząd, m ożnaby sądzić, że Jego nau k a i cuda zostały p rzy jęte w w y n ik u ludzkiego pochlebstw a lub nacisku władzy. W łaśnie dlatego — aby dzieło mocy Bożej stało się czymś oczywistym — w y b ra ł wszystko, co w świecie odrzucone i słabe: ubogą m atkę, życie w niedostatku, niew ykształconych uczniów i głosicieli, odrzucenie i potępienie — i to aż do śm ierci — przez w ielkich tego świata.. W ten sposób m iało się jaw nie okazać, że Jego cuda i naukę p rzy ­ jęto nie m ocą ludzką, ale Bożą.

Toteż rów nież w tym , co uczynił i przecierpiał, połączyła się ludzka słabość z Bożą mocą: po narodzen iu boiwiem ow inięto Go w pieluszki i złożono w żłobie, ale aniołow ie śpiew ają Mu chw a­ łę, zaś m agow ie — p rzyprow adzeni przez gw iazdę — składają M u pokłon; jest kuszony przez diabła, ale u słu gu ją Mu aniołowie; jest ubogim i żebrakiem , ale w śkrzesza um arłych, obdarza św ia­ tłem ślepych; um iera p rzy b ity do drzew a i zaliczony do łotrów , wszakże kiedy u m arł słońce się zaćmiło, ziem ia zadrżała,

(22)

[21] D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 3 9

popękały, g rob y się o,tworzyły i ciała zm arłych pow stały. Jeśli, zaś ktoś p rz y p atrzy się, jak i owoc w ynik ł z tych początków, m ia­ now icie że do C hrystusa zwirócił się p raw ie cały św iat, i będzie żądał innych jeszcze znaków w iarogodności, m ożna sądzić, że jest tw ard szy od kam ienia, bo naw et skały po pękały w m om encie J e ­ go śm ierci. Chodzi tu o to, co m ów ił Apostoł do K oryn tian : „Nauka krzyża głupstw em jest dla tych, co idą na zatracenie, ale m ocą Bo­ żą jest dla tych, którzy dostępują zbaw ienia, to znaczy dla n a s”31. W zw iązku z tym n ależy jeszcze rozważyć, że z tego samego za­ m ia ru O patrzności, dla którego Syn Boży, staw szy się człowie­ kiem , chciał sam cierpieć, chciał żeby rów nież Jego uczniow ie, któ ­ rych ustanow ił sługam i ludzkiego zbaw ienia, byli odrzuceni na- ty m świecie; to też' nie w y b ra ł w ykształconych i wysoko urodzo­ nych, lecz analfabetó w i ludzi niskiego pochodzenia, m ianow icie ubogich rybaków . W ysyłając zaś ’ich, aby zabiegali o zbaw ienie łudzi, n ak azał im zachować ubóstwo, znosić prześladow ania i znie­ wagi, a naw et przyjąć śm ierć za praw dę, ta k aby nie w ydaw ało się, że ich przepow iadanie m a n a celu jakąś korzyść ziem ską, i aby zbaw ienia św iata n ie przypisyw ano m ądrości ani m ocy ludz­ kiej, lecz w yłącznie Bożej. Toteż rów nież w Jego uczniach nie zabrakło m ocy Bożej, sp raw iającej rzeczy cudowne, jak ko lw iek św iatu w ydaw ali się oni odrzuconym i.

Otóż było to niezbędne dla zbaw ienia ludzkiego: ludzie m ieli się w ten sposób nauczyć nie ufać pyszni sam ym sobie, ale Bogu.. Tego bow iem w ym aga doskonałość ludzkiej spraw iedliw ości, aby człow iek całkow icie poddał się Bogu i od Niego oczekiwał w szel­ kich dóbr oraz dziękow ał za otrzym ane. Nie m ogli się zaś Jego uczniow ie lepiej nauczyć gardzenia doczesnym i dobram i tego św ia­ ta i znoszenia aż do śm ierci w szelkich przeciw ności, niż przez m ękę i śm ierć C hrystusa, jak to On sam m ówi u Jaina: „Jeśli m nie prześladow ali, i was prześladow ać b ęd ą” 32.

W reszcie należy rozważyć, że porządek spraw iedliw ości w ym a­ ga tego, aby za grzech została w ym ierzona kara. W idać to w są­ dach ludzkich, k tóre w te n sposób podd ają spraw iedliw ości czy­ n y niespraw iedliw e, że sędzia odbiera tem u, k tó ry w ziął cudze i posiada w ięcej niż pow inien, aby dać tem u, k tó ry m niej posia­ da. Otóż każdy grzech jest pójściem za swoją wolą w ięcej niż się pow inno: żeby bow iem spełnić swoją wolę, przekracza się porzą­ dek rozum u i p raw a Bożego. Toteż żeby powrócić do porządku spraw iedliw ości, trzeb a ująć w oli coś z tego, czego ona chce: k a­

S1 1 Ko r 1, 18. 32 J 15, 20.

(23)

2 4 0 S w . T O M A S Z Z A K W IN U [2 2] rze się więc ją albo przez pozbaw ienie dóbr, jak ie chciałaby mieć, albo przez w ym ierzenie zła, przed jak im się wzdraga..

To przyw rócenie spraw iedliw ości poprzez k arę dokonuje się nie­ k iedy przez w ym ierzenié k a ry sam em u sobie, aby wrócić do sp ra ­ w iedliw ości; niekiedy zaś dokonuje się w brew w oli karanego i wówczas on nie w raca w praw dzie do spraw iedliw ości, jednakże ' spraw iedliw ość w ypełnia się na nim. Otóż cały rodzaj ludzki był p o d d an y grzechow i; żeby więc wrócić do stan u spraw iedliw ości, pow in na przyjść k ara, k tó rą człowiek p rz y ją łb y n a samego siebie, a b y w ypełnić p orządek Bożej spraw iedliw ości.

Nie było zaś ta k czystego człow ieka, k tó ry b y m ógł przyjąć dobrow olnie jakąś karę, w y starczającą do zadośćuczynienia Bogu chociażby za w łasny grzech, a cóż dopiero za grzech w szystkich. K iedy bow iem człow iek grzeszy, n aru sza prawo. Boże i w ten .sposób w yrządza krzyw dę 33 Bogu, którego m a je sta t jest n ieskoń ­ czony. K rzyw da zaś jest tym większa, im w iększy jest ten, k tó ­ re m u ją w yrządzono; jasne jest przecież, że w iększą obrazą jest uderzyć żołnierza niż w ieśniaka, a jeszcze w iększą — jeśli ktoś u d e­ rz y k ró la albo księcia: grzech popełniony przeciw ko p ra w u Boże­ m u m a więc, w sobie coś z k rzyw dy nieskończonej.

Zauw ażm y ponadto, że zadośćuczynienie m ierzy się rów nież god­ nością zadośćczyniącego; w szak jedno b łagalne słowo w ypow ie­ dziane przez k ró la dla zadośćuczynienia jak iejś k rzyw d y więcej zadośćuczyni, niż gdyby kto in n y prosił na klęczkach lub nago albo w in n y sposób upokorzył się, aby zadośćuczynić tem u, k tó ry doznał krzyw dy. Otóż żaden zw ykły człowiek nie nosi w sobie godności nieskończonej, żeby m ógł godnie zadośćuczynić Bogu za doznaną przez Niego krzyw dę; trzeba więc było jakiegoś człow ie­ k a o godności nieskończonej, k tó ry poniósłby k a rę za w szystkich i w ten sposób godnie by zadośćuczynił za. grzechy całego św ia­ ta. W łaśnie po to Jedinorodzone Słowo Boga, p raw dziw y Bóg i Syn Boży, p rz y ją ł n a tu rę ludzką i chciał w niej doznać śm ierci, aby ty m zadośćuczynieniem oczyścić cały rodzaj ludzki od grzechu. Mówi o tym P iotr: „C hrystus jeden raz u m arł za nasze grzechy, spraw iedliw y za niespraw iedliw ych, aby nas ofiarow ać B ogu” 34. Nie w ypadało więc, jak tw ierdzą niektórzy, aby Bóg oczyścił lud zk ie grzechy bez zadośćuczynienia, ani żeby nie pozw olił czło­ w iekow i popaść w grzech. Pierw sze bow iem sprzeciw iałoby się po­ rządkow i spraw iedliw ości, drugie — porządkow i ludzkiej n atu ry , gdyż człowiek jest w olny w zarządzaniu swoją w olą i może w ybie­

33 „In iu ria”. 34 1 P 3, 18.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Verder tergt Rehman zijn Poolse lezer door te stellen dat die zo’n keuze als die van de Bosjesmannen voor persoonlijke onafhankelijkheid moeilijk kan begrijpen, want zelf “draagt

Przyjęte wówczas zasady ustanawia- nia hipoteki, jako rzeczowego sposobu zabezpieczenia wierzytelności, stano- wiły ustawową przesłankę zobowiązująca organy państwa do tworzenia

Jak widać na podstawie powyższego przeglądu, już przed reform ą z 2001 r. ustawodawca włoski stwarzał rolnikom sprzyjające warunki pro­ wadzenia działalności

Trudno przy tym stwierdzić, czy osoby poświęcające się powierz- chownym interakcjom w świecie wirtualnym, w realnym życiu poszukują „prawdziwych przyjaźni”, czy też

Kant According to Foucault, w: Cambridge Companion to Foucault, Cambridge: Cambridge University Press, 1994, s... Zawinion ą jest ta niepe ł noletno ść wtedy, kiedy przy- czyn ą

Może też być motywowane, zwłaszcza wśród młodych emigrantów, chęcią poszukiwania nowego miejsca do życia (i jego odmiany), w którym jest szansa, aby się sprawdzić