Jacek Salij
Św. Tomasza z Akwinu De rationibus
fidei : wstęp, przekład, komentarz
Studia Theologica Varsaviensia 18/1, 219-250
M A T E . R I A Ł Y I S P R A W O Z D A N I A
Studia Theol. Vars. 18 (1980) nr .1
ŚW. TOMASZA Z AKWINU DE RATIONIBUS FIDEI
Wstęp-, przekład, kom entarz — Jacek Saldj
WSTĘP
Dziełko De ra tio n ib u s f id e i znajduje się w e w szystkich rękopiśm ien nych zbiorach O pu scu la fr a tr i s T h om ae, jakie dochowały się do naszych czasów . Jego autentyczność potwierdzają również najstarsze katalogi dzieł św. Tomasza. Rozbieżności istnieją jedynie co do tytułu dziełka. M ianow icie pierwsze w ydania drukowane (Wenecja 1490 i 1498) utrw a liły na parę w iek ów tytu ł nadany przez Piotra z Bergamo w jego konkordancji do dziel św. Tomasza (T abula aurea, -1473), a pokrewny ty tu łow i, pod jakim w spom ina to dziełko Bernard Gui, jeden z pierw szych żyw otopisarzy św iętego. Otóż w e wspom nianych w ydaniach w e neckich dziełko to zatytułow ano: D ecla ra tio ą u o r u n d a m a r tic u lo r u m c o n t r a Gr-ecos A r m e n o s et S a ra cen o s ad. c a n t o r e m A n ti o c h e n u m . W szak ż e znakomita w iększość rękopisów opatruje dziełko tytu łem L ib er (T rac
ta t u s ) de r a t io n i b is fidei, albo po prostu De r a tio n ib u s fidei.
• Dziełko zostało napisane jako odpowiedź, na zapytania, z jakim i zwró c ił się do św iętego p ew ien m isjonarz z Syrii, zapewne dominikanin, którego w niektórych najstarszych tekstach przedstawiających tw ór czość św. Tom asza nazyw a się „śpiew akiem z A ntiochii” (tak m. in. Bartłom iej z Kapui na procesie kanonizacyjnym , Ptolem eusz z Lukki w sw ojej H isto ria e cclesiastica n o va , wspom niany Bernard Gui). „Śpie wak z A ntiochii” prosi św , Tomasza o poradę, jak ma odpierać szy derstw a Saracenów z dogmatu Trójcy Św iętej, z prawdy W cielenia i Odkupiënia, z Eucharystii; w dyskusjach z Grekami i Ormianami potrzebne mu jest ponadto jakieś uzasadnienie istnienia czyśćca; w re szcie prosi o w skazów ki, jak polem izować z fatalizm em Saracenów oraz „innych narodów ”.
Pytający prosi przy tym o „uzasadnienia m oralne i filozoficzne, któ re uznaliby Saraceni”, nie przyjm ujący przecież autorytetu Pism a
2 2 0 SW . T O M A S Z Z A K W IN U { 2 1
św iętego ani żadnych autorytetów specyficznie chrześcijańskich. Św.. Tom asz ściśle zastosow ał się do tego życzenia: jedynie rozdział dzie w iąty tego dziełka, pośw ięcony eschatologii — ponieważ dotyczy dy skusji w ew nątrzchrześcijańskich, z Grekami i Ormianami — op arty został na św iadectw ach biblijnych.
Nie można ściśle podać daty powstania D e r a tio n ib u s fidei. Dziełko na pewno zostało napisane już po opublikowaniu C o n tra G en tiles, gdyż. do tego ostatniego odnosi się autor kilkakrotnie. Wszakże C o n tra G e n ti l e s pisał św. Tomasz długo i znawcy nie są zgodni w datowaniu pu blikacji tego dzieła — „przed październikiem 1264”, sądzi M. Grabmannr. „przed 1265—1267”, powiada bardziej ostrożnie A. Gauthier. Jako t e r m i n u s ad q u e m powstania niniejszego dziełka podaje P. Mandonnet rok 1268, rok zburzenia Antiochii wraz z istniejącym tam wówczas, klasztorem Dominikanów. Wszakże H. F. Dondaine zauważa (czy słu sznie?), że „śpiewak z A ntiochii” m ógł zwrócić się do św. Tomasza, rów nież później, po ew entualnym opuszczeniu Syrii, na przykład z C y pru albo z Włoch.
Teologiczne znaczenie De ra tio n ib u s f i d e i jest dość znaczne. D ziełko to stanow i jakby - streszczenie, a zarazem jakby uzupełnienie C o n tr a G e n til e s . W niektórych punktach — zw łaszcza w nauce o unii h ip o- statycznej oraz w nauce o czyśćcu — m yśl św. Tomasza znalazła tu. najbardziej dojrzały wyraz. Szczególną popularnością —· jeśli m ożna w nioskow ać z ilości zachow anych rękopisów — dziełko to cieszyło się- w drugiej połow ie XV.
N iniejszy przekład jest, jak się w ydaje, pierwszym polskim tłum a czeniem De r a tio n ib u s fidei. Oparty jest na krytycznym , w ydaniu H. F. D ondaïne’a, opublikowanym w leonljnych Sancti Thomae d e Aquino O p era om nia, t. 40 p. B-C, Romae 1968. Wstęp w ydaw cy jest. podstaw ow ym źródłem niniejszych uwag.
JAK UZASADNIAĆ WIARĘ?
(De rationibus fidei)
1. J A K I J E S T Z A M Y S Ł A U T O R A
B łogosław iony P io tr apostoł, k tó ry otrzym ał obietnicę od P a n a r że na jego w yznaniu zostanie zbudow any Kościół, którego n ie p rze m ogą b ra m y piekieł, ta k przem aw ia do w iernych C hrystusa, a b y w iara pow ierzonego m u Kościoła pozostała- n ien aru szon ą w Obliczu tychże b ram piekielnych: „P ana C hrystusa święćcie w sw oich s e
r-1 3 ] D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 2 1
each”1, m ianow icie przez stałość w iary. Jeśli ten fu n d am en t po łożym y w sercu, m ożem y być bezpieczni wobec w szelkich zarzu tów albo szyderstw ze strony niew iernych. Toteż apostoł P io tr do daje: „Bądźcie zawsze gotow i do zadośćuczynienia każdem u, kto d o m ag a się od was uzasadnienia tej nadziei i w iary, k tó ra w was
je s t” 2.
W iara zaś chrześcijańska polega przede w szystkim n a w yznaniu św iętej Trójcy, szczególną zaś chlubę znajdu je w k rzyżu P an a n a szego Jezusa C hrystusa 3, „albow iem słowo krzyża — jak pow iada P aw eł — chociaż dla tych, co idą .na zatracenie, jest głupstw em , dla tych jednak, k tó rzy dostępują zbaw ienia, to znaczy dla nas, jest mocą Bożą” 4. Także nasza nadzieja m a dw ie podstaw y: polega na oczekiw aniu tego, co przyjdzie po śm ierci, oraz na Boskiej pomocy, k tó ra w spiera nas .w tym życiu, abyśm y zasłużyli — przez czyny dobrow olne — na przyszłą chwałę.
Te w łaśnie p ra w d y — jak tw ierdzisz — zw alczają i ośm ieszają niew iern i. Szydzą bow iem sobie S a ra c e n r-z tego — ja k pow ia dasz — że C hrystu sa nazyw am y Synem Bożym, podczas gdy Bóg nie m a żony; i m ają nas za szalonych, że w yznajem y w B ogu trz y Osoby, sądząc, że uznajem y trzech bogów. W yśm iew ają rów nież naszą naukę, że C hrystus S yn Boży został u krzyżow any dla zba w ie n ia rodzaju ludzkiego, gdyż — jeśli Bóg jest w szechm ogą cy ■— m ógł bez m ęki swojego Syna zbaw ić rodzaj ludzki; m ógł rów nież ta k stw orzyć czlowieika, aby ten nie m ógł grzeszyć. Za rzu cają ponadto chrześcijanom , że codziennie spożyw ają przy oł tarzu swojego Boga, i choćby ciało C hrystusa było w ielkie jak gó ra, już pow inno być zjedzone do końca.
Jeśli zaś idzie o stan dusz po śm ierci, tw ierdzisz, że G recy i O r m ianie błędnie nauczają, jakob y dusze aż do dnia sądu b y ły po za nagrodą i karą, jakoby zn ajdow ały się n ib y w zaw ieszeniu, gdyż — nie m ając ciała — nie m ogą otrzym ać n agro dy and k ary ; tw ierdzisz, że na poparcie swojego błędu pow ołują się oni na sło wa P an a w Ew angelii: „W dom u Ojca mego jest m ieszkań w ie le ” E
N atom iast na tem at zasługi, k tó ra zależy od w olnej woli, tw ie r dzisz, że zarów no S araceni jak in ne n aro d y przy pisują czynom lu d z k im konieczność, płynącą z uprzedniej w iedzy albo zrządze n ia Bożego. P ow iadają, że człowiek nie może um rzeć ani n aw et
1 1 P 3, 14. 2 Tamże. 3 Gal 6, 14. 4 1 Kor 1, 18. -s J 14, 2.
2 2 2 S W . T O M A S Z Z A K W IN U (41
zgrzeszyć, jeśli Bóg tego o człow ieku nie zrządził, oraz że każda osoba m a swój los w ypisany na czole.
W tej spraw ie prosisz o uzasadnienia m oralne i filozoficzne, któ re uzn alib y Saraceni; na próżno bow iem ·— jak się w ydaje — p r z y
taczać a u to ry te ty przeciw ko tym , któ rzy auto ry tetó w nie u z n a ją . P rag n ąc więc zadośćuczynić tw ojej prośbie, k tó ra zdaje się w ypły wać ze zbożnego p ragn ienia, aby zgodnie z apostolską nau k ą być gotow ym do odpow iedzi każdem u, kto dom aga się u zasadnienia, wyłożę ci na powyższe tem aty nieco łatw ych — o ile tem at na to- pozw ala — ujęć. W szakże tem aty te szerzej omóyviłem gdzie in dziej.8
J A K N A L E Ż Y D Y S K U T O W A Ć Z ' N I E W I E R N Y M I
N ajp ierw jed n ak p rag n ę cię upom nieć, abyś w dyskusjach z n ie w ierny m i o arty k u ła ch w iary nie dążył do tego, aby w iarę udo wodnić racjam i koniecznym i.7 To pom niejszałoby wzniosłość w ia ry , k tó ra przekracza nie tylko um ysły ludzi, ale naw et aniołów. W ie rzym y zaś, gdyż sam Bóg nam to objaw ił. Poniew aż jed n ak to, co pochodzi od N ajw yższej P raw d y , nie m oże być fałszem , nie m a ta kiej racji koniecznej, k tó ra m ogłaby uchylić tw ierdzenie, że to nie jest fałszem . T ak ja k w iary naszej nie da się udow odnić ko niecznym i racjam i, gdyż przekracza ona ludzki um ysł, ta k samo — ze w zględu na jej praw d ę — niem ożliw a jest tak a ra cja konie czna, k tó ra dow odziłaby niesłuszności w iary.
Toteż chrześcijanin d y sk u tu jący n a tem at arty k u łó w w iary w i nien zm ierzać nie ku tem u, b y w iarę udow adniać, lecz żeby jej bronić. Toteż błogosław iony P io tr nie mówi: „bądźcie gotow i do przeprow adzenia dow odu”, lecz: „do zadośćuczynienia” 8, abyśm y m ianow icie na drodze rozum ow ej w ykazyw ali, że to, co wyznaje- w iara katolicka, nie-, jest fałszem.
6 W dziele „Contra Gentiles”.
7 Racja konieczna, tzn. taka, która w sposób bezw zględnie prawo m ocny i niepodw ażalny prowadzi do określonego wniosku. Dzisiaj m ów i się raczej o argum entach nie do zbicia: dość typow y przykład różnicy m iędzy średniow iecznym obiektyw izm em i współczesną m entalnością raczej subiektyw łstyczną.
8 W oryginale greckim: pros apologian, „do odpowiedzi” ; greckie apo logia znaczy raczej „odpowiedź” niż „obrona”. W cytow anym przez św. Tomasza przekładzie W ulgaty: ad satisfactionem, „do zadośćuczy nienia”.
(5] D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 2 3 3. J A K N A L E Ż Y U J M O W A Ć B O S K I E R O D Z E N I E
N ajpierw zauw ażm y, że szyderstw o Saracenów , k tó rzy w yśm ie w a ją się z nas, że uznajem y w C hrystusie Syna Bożego, ta k jak b y Bóg m iał żonę, jest godne w yszydzenia. -Są cieleśni, nie p o trafią więc inyśleć inaczej, jak tylko w edług ciała i krw i. Kto wszakże m ądry, p o trafi zrozumieć, że nie we w szystkich rzeczach rodzenie dokonuje się w ten sam sposób, lecz w każdej rzeczy zgodnie z w łaściw ością jej n a tu ry : u n iektóry ch zw ierząt przez połączenie sam ca i samicy, u roślin zaś przez pączkow anie lub w ydaw anie ziarna, n atom iast w innych rzeczach inaczej. Otóż n a tu ra Boga nie jest cielesna, by potrzebow ała k obiety do zrodzenia potom stw a, lecz duchow a czyli in telek tu aln a, a raczej p rzek raczająca wszelki in telek t; rodzenie w Nim należy więc pojm ow ać .stosownie do J e go in telek tu aln ej n atu ry . I chociaż nasz in telek t nie dorów nuje in telek to w i Boskiem u, nie p o trafim y o Boskim intelekcie mówić in a czej niż na podobieństw o tego, co obserw ujem y w naszym in telek cie.
Otóż nasz in te le k t raz jest poznającym potencjalnie, czasem zn ów aktualnie. Ilekroć zaś poznaje aktualnie, k ształtu je poznaw alną treść, k tó ra jest jak b y jego dzieckiem , stąd też nazyw a się .poję- ciem -płodem um ysłu. 9
W łaśnie pojęcie oznaczamy zew nętrznym słowem. Toteż ta k jak. oznaczający głos nazyw am y słowem zew nętrznym , ta k samo w ew nętrzn e słowo um ysłu — oznaczone słowem zew nętrznym — n a zyw am y słowem in telek tu czyli um ysłu.
Jed n ak że pojęcie naszego um ysłu nie utożsam ia się z istotą n a szego um ysłu, ale jest jakąś jego przypadłością, gdyż rów nież sam nasz a k t poznaw czy nie jest sam ą istotą naszego in telek tu , w prze ciw nym razie nie byłoby chw ili, w której by nasz in telek t nie po znaw ał aktualnie. Słowo więc naszego in te le k tu można, ze w zględu n a pew ne do niego podobieństw o, nazyw ać bądź pojęciem -płodem um ysłu, bądź jego w y tw o re m -p o to m k ie m 10, zwłaszcza jeśli nasz
9 W tek ście oryginalnym : m entis conceptus. Łacińskie conceptus zna czy jednocześnie „pojęcie” oraz „poczęcie” (w sensie nie ty le jakiegoś aktu czy m omentu, w którym rozpoczyna się now e życie — na to istn ieje term in odrębny, conceptio — co rezultatu owego aktu, czyli no- w opoczętego życia). W przekładzie polskim nie da się rów nie przej rzyście wskazać na analogię m iędzy zrodzeniem dziecka a poznaniem intelektualnym .
10 „Verbum igitur in tellectus nostri secundum quandam sim ilitudinem dici potest vel conceptus vel proles”. Wskazana tu analogia_ między zrodzeniem dziecka a poznaniem intelektualnym nie do oddania w ję zyku polskim. Stąd oba kluczow e tu term iny tłum aczym y podwójnie..
224 SW . T O M A S Z Z A K W I N U l[ 6 ]
in te le k t poznaje samego siebie; w słowie jest bow iem wówczas pew ne podobieństw o do intelek tu , k tó re płynie z jego m ocy po znawczej, ta k jak syn jest podobny do ojca, co płynie z jego m o cy przekazyw ania życia. Słow a naszego in te le k tu nie m ożna je d n ak ściśle nazw ać jego potom kiem czy synem , poniew aż różni się ono od naszego in te le k tu sw oją n atu rą . Nie w szystko przecież, co od kogoś pochodzi, choćby było do niego podobne, nazyw a się sy nem ·— w szak czyjegoś a u to p o rtre tu nie nazyw am y synem . A by być synem , pochodzący w inien być podobny do tego, od którego pochodzi, oraz być z nim takiej sam ej n atury .
Otóż poniew aż w Bogu poznanie nie jest czym innym niż Jego istnienie, konsekw entnie też Słowo, jak ie poczyna się w Jego in telekcie, nie jest żadną przypadłością ani inn ej n atu ry . Już z tego tylko, że coś jest słowem, w jego istocie m ieści się pocho dzenie od drugiego, którego jest słowem, oraz podobieństw o do niego: i ta k jest z naszym słowem. N atom iast- Słowo Boże m a to ponadto, że nie jest żadną przypadłością ani częścią Boga, k tó ry jest niezłożony; nie jest też ono poza Bożą n a tu rą , jest czymś w y pełniającym całą n a tu rę Bożą łl jako pochodzące od Kogoś innego: bez tego bow iem nie byłoby słowem.
W ludzkim zaś języku, ten, k tó ry pochodząc od drugiego jest do niego podobny oraz istn ieje w tej sam ej co on n atu rze, nazyw a się synem. Na ile więc spraw y Boże m ogą być nazw ane ludzkim i słowam i, słowo um ysłu Boskiego nazyw am y Synem Bożym; Boga zaś, którego jest Słowem, nazyw am y Ojcem, n ato m iast pochodze nie Słowa nazyw am y rodzeniem Syna, wszakże nie m aterialn y m
ani cielesnym, jak podejrzew ają ludzie cieleśni.
Je s t jeszcze co innego, w czym rodzenie Syna Bożego p rz e k ra cza w szelkie ludzkie rodzenie, czy to m aterialn e, kiedy to człowiek rodzi się z człowieka, czy to in telek tu aln e, kiedy to słowo poczy na się w ludzkim umyśle. W obu p rzypadkach bowiem , ten, k tó ry pochodzi przez rodzenie, jest czasowo późniejszy od tego, od któ rego pochodzi. Ojciec bow iem nie płodzi syna zaraz na początku swojego istnienia, ale dopiero po dojściu do la t dojrzałych; syn nie rodzi się też zaraz po spłodzeniu, gdyż zrodzenie cielesne do ko n u je się stopniowo i poprzez rozwój. Rówinież jeśli idzie o ro dzenie in telek tu aln e, człowiek nie od razu jest zdolny do tw orze- nia^pojęć; kiedy zaś osiągnie dojrzałość po ternu, rów nież nie zaw sze poznaje aktualnie, lecz n ajp ierw jest poznającym jedynie po ten cjaln ie, później byw a poznającym aktualn ie, k iedy zaś w m ię
D E R A T IO N I B U S F I D E I 2 2 5
dzyczasie p rz estaje poznaw ać aktu aln ie, pozostaje poznającym po ten cja ln ie lub h abitualnie.
T ak więc słowo ludzkie pojaw ią się później niż człowiek, nie kied y rów nież ginie w cześniej od człowieka. Niem ożliwe jest coś takiego w Bogu, w którym nie m a m iejsca ani n a niedoskonałość a n i na zm ianę, an i n aw et na jakieś przejście z m ożności dó aktu, gdyż jest On aktem czystym i pierw szym : Słowo Boże jest więc współw ieczne sam em u Bogu.
I jeszcze coś różni słowo nasze od Słowa Bożego. M ianow icie nasz in te le k t nie u jm u je w szystkiego od razu i poznaje nie jed nym aktem , ale wielom a. Bóg natom iast w szystko poznaje od ra zu i jedny m aktem . Jego poznanie nie może nie być jedn ym ak tem , gdyż jest ono Jego istnieniem . W ynika stąd, że w Bogu jest ty lk o jedno Słowo.
Na koniec trzeb a rozw ażyć jeszcze jed n ą różnicę. Otóż słowo na szego in te le k tu nie dorów nuje mocy um ysłu. Jeśli bow iem po jm u jem y coś um ysłem , możemy pojąć jeszcze w iele więcej. Toteż sło wo naszego in te le k tu jest niedoskonałe i byw a niekied y złożone: jeśli z w ielu słów pow staje jedno słowo bardziej doskonałe, np. jeśli jak ąś w ypow iedź albo określenie jak iejś rzeczy in te le k t obej m u je jednym aktem . Otóż Słowo Boże dorów nuje m ocy Bożej, gdyż sam ą sw oją istotą poznaje samego siebie i w szystko inne: ja k a więc jest Jego istota, takie jest Słowo, którym - ^ istotą swo ją — öbejm uje siebie i w szystko inne. Je st więc ono doskonałe i niezłożone i rówine Bogu.
4. J A K N A L E Ż Y U J M O W A Ć B O S K I E P O C H O D Z E N I E D U C H A Ś W I Ę T E G O O D O J C A
I S Y N A
Zauw ażm y wreszcie, że z każdego poznania w ynika jakieś dzia łanie apetytyw ne. P odstaw ą zaś w szystkich działań apetyty w n ych je st m iłość 12. Jeśli ją usunąć, nie będzie ani radości po osiągnię ciu tego, czego się nie kocha, ani też sm utku, k iedy nie da się osią g n ąć tego, czego się nie kocha. Jeśli usunąć miłość, tym sam ym
Usuwa się w szystkie inne działania apetytyw ne, k tó re łączą się w ja k iś sposób z sm utkiem i radością. Poniew aż więc w Bogu istn ie je najdoskonalsze poznanie, należy rów nież przy jąć w Nim n a j
121 „Amor”. Jest to w term inologii św. Tomasza zakresowo najszersze ok reślen ie m iłości. Miłość w tym znaczeniu jest zasadą w szelkiego, rów nież nieśw iadom ego, dążenia do celu (por. Sum a teologiczna 1—2 q.
26 a. 1).
2 2 6 S W . T O M A S Z Z A K W I N U [8? doskonalszą miłość, w której przez działanie ap ety ty w n e wyraża: się dynam izm 13 analogiczny do tego, ja k i przez działanie in telek tu w yraża się w Słowie.
Należy jed n ak oczekiwać pew nej różnicy m iędzy działaniem in telek tu aln y m a apetytyw nym . A lbow iem działanie intelektualna- i w ogóle w szelkie działanie poznawcze dokonuje się w ten spo sób, iż rzeczy poznawcze istn ieją w jakiś sposób w poznającym ,, rzeczy poznaw alne zm ysłowo w zmyśle, um ysłowo zaś — w um y śle. N atom iast działan ie ap etyty w ne dokonuje się przez jakieś skie row anie lub ruch pragnącego ku rzeczom upragnionym . Otóż jeśli zasada ruch u jest u k ry ta, by t tak i nazyw a się duchem ; i ta k w ia tr y nazyw a się ducham i, gdyż źródło ich pow iew u nie jest jawne;- rów nież oddychanie i r.uch w tętnicach — jako pochodzący z w e w nętrzn ej i u k ry tej zasady — nazyw any jest d u c h e m 14. Toteż go dzi się, żeby — o ile w ogóle m ożna ludzkim i sław am i oznaczać to co Boskie — ową Boską miłość pochodzącą [z w n ętrza Bóstw a] nazyw ać Duchem.
W nas jed n ak miłość pochodzi z podw ójnej przyczyny: raz z n a tu ry cielesnej i m aterialn ej, i t-afca miłość jest częstokroć nieczystą, gdyż m ąci czystość naszego um ysłu; kiedy indziej zaś z tego, co- n ajbardziej w łaściw e n atu rze ducha (na przy kład jeśli kochamy- coś, co da się poznać jako dobre i zgodne z rozumem ), i tak a m iłość jest czystą. Otóż w Bogu nie ma m iejsca na miłość m ateria ln ą ; słu sznie więc Jego m iłość nazyw am y nie tylk o Duchem, ale Duchem: Św iętym , w yrażając w ten sposób jej czystość.
J e s t zaś oczywiste, że niczego nie m ożem y kochać rozum ną i św iętą m iłością, jeśli nie pojm iem y tego czynnie przez intelekt.. Pojęcie zaś jest słowem intelektu, toteż miłość m usi brać początek: ze słowa. Otóż m ówim y, że Słow em Boga jest Syn; jasne więc, ż e Duch Ś w ięty jest z Syna.
Ja k zaś Boskie poznanie jest Jego istnieniem , ta k rów nież m i łość Boga jest Jego istnieniem ; i ja k Bóg poznaje zawsze a k tu a l nie, a poznając w szystkie byty poznaje samego siebie, ta k samo zawsze ak tu aln ie kocha, kochając zaś sw oją dobroć, kocha w szyst—
13 „Processus”.
14 Zauważmy, że słowo „duch” (spiritus) jest tu używ ane w znacze niu etym ologicznym (zbliżonym do znaczenia naszego słow a „dech”).. Podane tu przez św. Tomasza przybliżanie tajem nicy pochodzenia D u cha Świętego w ydaje się dzisiaj zupełnie nieużyteczne. Wszakże zasad nicza m yśl całego' tekstu — zestaw ienie pochodzenia Syna z działaniem intelektualnym , pochodzenia zaś Ducha Św iętego z działaniem ape tytyw n ym — jest bardzo głęboko zakorzeniona w tradycji teologicznej.. Zwłaszcza teologia zachodnia tutaj w łaśnie dopatryw ała się p ow odu, dlaczego tylko pochodzenie Syna można nazwać zrodzeniem.
{9] D E R A T IO N I B U S F I D E I 227
kie byty. J a k więc S yn Boży, k tó ry jest Słow em Boga, istnieje w Bożej naturze, w spółw ieczny Ojcu, doskonały i jedyny, ta k sa m o w szystko to należy w yznać o D uchu Świętym .
Poniew aż zaś wszystko, co istnieje w rozum nej n atu rze, u nas nazyw a się osobą, u G reków zaś hipostazą 15, wobec tego należy powiedzieć, że Słowo Boże, k tóre nazyw am y Synem Bożym, jest jak ąś hipostazą czyli osobą; i to samo należy powiedzieć o D uchu Św iętym . N ikt zaś nie w ątpi, że Bóg, od którego pochodzi Słowo i Miłość, jest bytem sam oistnym i8, ta k że rów nież może być nazy w an y hipostazą czyli osobą. Słusznie więc przyjm ujem y w Bóstw ie trz y osoby, osobę Ojca, osobę Syna, osobę Ducha Świętego.
Nie m ów im y zaś o tych trzech hipostazach czyli osobach, że róż nią się istotą, gdyż — ja k już pow iedziano ·— podobnie ja k Bo że poznaw anie i m iłow anie jest Jego istnieniem , ta k Jego Słowo i Miłość są sam ą istotą Bożą. Cokolw iek bow iem o Bogu mówi się absolutnie, nie jest to niczym innym , tylko Bożą istotą, gdyż Bóg nie jest ani w ielki ani potężny ani dobry, przypadłościow o, ty lko w swojej istocie: toteż hie m ówim y, że trzy osoby czyli hipostazy różnią się w Bóstwie przez coś absolutnego, lecz sam ym i tylko re lacjam i 17, jak ie w yn ik ają z pochodzenia Słow a i Miłości. A ponie w aż pochodzenie Słow a nazyw am y rodzeniem , z rodzenia zaś w y n ik a ją relacje ojcostw a i synostw a, pow iadam y, że osoba Syna róż ni się od osoby Ojca jedynie ojcostw em i synostwem , w szystko
15 Jak w idzim y, św. Tomasz kładzie tutaj znak równości m iędzy łacińskim term inem persona (postać, osoba), a greckim hipostasis (sub stancja, podstawa), mimo że był świadom — częściow o przynajm niej — kryjącej się za tym i terminam i różnicy m iędzy trynitologią zachodnią i wschodnią (por. S um a teologiczna 1 q. 29 a. 2). A nalogicznie postąpił słyn ny „synod w yzn aw ców ” — odbyty w roku 361 pod przewodnictwem św. Atanazego — który uznał rów noważność obu trynitologii, mimo różnic w term inach. Ujm ując krótko: trynitologią zachodnia, ponieważ m ówi o trzech „personach” w B óstw ie, podkreśla przede w szystkim jedyność Boga istniejącego w trzech osobach; trynitologią zaś w schod nia, która m ówi o trzech „hipostazach” Trójcy, podkreśla raczej trois- tość jedynego Boga. Oczywiście, obie tryniitologie są równie katolickie.
16 „Res su bsistens”.
17 Osoba w Bogu jest w ręcz relacją, nie przypadłościową oczyw iście, lecz sam oistną. Innym i słowy: Osoby Boskie — choć realnie odrębne — są sobie tak nieskończenie bliskie, że nie ma nawet m iędzy nim i relacji, lecz każda z nich sama jest relacją ku dwom pozostałym Osobom. Ojciec jest przez to w łaśn ie Ojcem, że całym sobą i bez reszty jest skierow any ku Synowi, daje się Synowi. Syn przez to w łaśnie jest S y nem , że całym sobą i bez reszty jest skierow any ku Ojcu, aby od Niego otrzym yw ać sam ego siebie. Ojciec i Syn są całym i sobą i bez reszty skierow ani ku D uchow i Świętem u. Duch św ię ty jest całym sobą i bez reszty skierow any ku Ojcu i Synowi.
228 S W . T O M A S Z Z A K W I N U [1 0]
in n e zaś orzekam y w spólnie i bez różnicy o O bydwu: jak Ojca n a zyw am y p raw dziw ym Bogiem, w szechm ocnym , w iecznym itp., tak i Syna; ta k samo rozum iem y o D uchu Św iętym .
Poniew aż więc Ojciec i S yn i Duch Ś w ięty n ie różnią się w n a tu rze od Bóstw a, lecz sam ym i tylko relacjam i, słusznie nie nazy w am y trzech osób trzem a bogam i, lecz w yznajem y jednego p ra w dziwego i doskonałego Boga. U ludzi zaś trz y osoby dlatego są trzem a ludźm i, a nie jedinym człow iekiem , poniew aż w spólna im trzem n a tu ra człow ieczeństw a przysłu guje im odrębnie, stosownie do ich odrębności m ateria ln e j; tego zupełnie nie m a w Bogu. To też w trzech ludziach są trzy liczbowo odrębne człow ieczeństwa i tylko treść człow ieczeństw a jest w nich w spólna. W trzech zaś osobach Boskich nie m a trzech liczebnie odrębnych bóstw, lecz jedno niepodzielne Bóstwo, gdyż w Bogu istota Słow a i Miłości nie jest czymś innym od istoty Bożej. T ak więc w yznajem y nie trzech bogów, ale jednego Boga, ze w zględu na jedno i niepo dzielne Bóstwo w trzech osobach.
5. J A K A B Y Ł A P R Z Y C Z Y N A W C I E L E N I A S Y N A B O Ż E G O
Z podobnej ślepoty w yszydzają n iek tó rzy w iarę chrześcijańską, poniew aż w yznaje, że C hrystus Syn Boży um arł. W yszydzają, nie rozum iejąc głębi ta k w ielkiej tajem nicy. Żeby jed n ak nie tłu m a czono sobie przew ro tn ie śm ierci Syna Bożego, przedtem trzeb a coś powiedzieć o Jego w cieleniu; nie m ów im y przecież, że S yn Boży został poddany śm ierci w swojej n a tu rz e Boskiej, w k tó rej jest ró w n y Ojcu i k tó ra jest źródłem w szelkiego życia, lecz w n a tu rze naszej, k tó rą p rz y ją ł w jedności osoby.
R ozw ażając tajem nicę Boskiego w cielenia, trzeba więc zauw a żyć, że wszelki działacz rozum ny działa przez pojęcie swojego in telek tu , k tó re nazyw am y słowem, ja k to w idzim y u a rch itek ta czy jakiegokolw iek rzem ieślnika, k tó ry działa zew nętrznie w edług form y pom yślanej w umyśle. Poniew aż zaś Syn Boży jest sam ym Słow em Boga, więc Bóg w szystko uczynił przez Syna.18
Każdą zaś rzecz w edług tej samej form y czyni się i odnaw ia; jeśli dom chyli się k u upadkow i, odnaw ia się go w edług tej fo r m y, w edług k tó rej na początku go postawiono. Otóż w śród stw o rzeń, jak ie Bóg pow ołał do istn ien ia przez Słowo, szczególne m iej sce zajm uje stw orzenie rozum ne, jako że w szystkie stw orzenia m a ją m u służyć i w ydają się być m u przyporządkow ane. Je st to
[ Щ D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 2 9
sadnione, gdyż samo tylk o stw orzenie rozum ne w łada swym i czy^ n am i poprzez wolność w yboru, pozostałe zaś stw orzenia działają nie z w olnego osądu, lecz porusza je do działania jakaś siła n a tu ry ; wszędzie zaś to co w olne stoi ponad tym co m u podległe,
a niew olnicy służą w olnym i są przez nich rządzeni. U padek więc stw orzenia rozum nego należy oceniać — jeśli oceniać w p ra w dzie — jako w iększy niż jakikolw iek b ra k u stw orzenia n ierozum nego. Otóż nie ulega w ątpliw ości, że Bóg ocenia rzeczy w p ra w dzie: jest więc zgodne z Bożą m ądrością, aby przede w szystkim podnieść z u p ad k u stw orzenie rozum ne, choćby naw et niebo m iało upaść albo cokolwiek innego mogło się zdarzyć w rzeczach m a te rialnych.
Są zaś dw a rodzaje stw orzeń rozum nych czyli obdarzonych in telek tem : jedne, bezcielesne, k tó re nazyw am y aniołam i, inn e zaś zjednoczone z ciałem, a są to dusze ludzkie. Otóż u obu m oże się zdarzyć upadek, gdyż m ają wolność decyzji. N azyw am zaś u p a d kiem stw orzenia rozum nego nie jakiś b ra k w istnieniu, ale b ra k w praw ości woli. U padek bow iem albo b ra k szczególnie odnosi się do źródeł działania 19. T ak o rzem ieślniku m ówim y, że partaczy, jeśli nie dostaje m u zręczności, jak a w ym agana jest do działania; a rzecz n a tu ra ln ą nazyw am y w iędnącą albo podupadłą, jeśli n ad - psu ta w niej została jej n a tu ra ln a moc działania, na p rzy k ład jeśli roślinie nie dostaje siły w zrostu, albo ziem i — m ocy w yd aw ania owoców. Otóż dla stw orzenia rozum nego źródłem działania jest wola, gdyż na niej się zasadza wolność w yboru; u padek więc stw o rzenia rozum nego polega na odstępstw ie od praw ości woli, a dzie je się to przez grzech. Otóż godzi się, żeby Bóg usun ął zwłaszcza to grzeszne zepsucie, k tóre jest niczym innym jak p rzew rotno ś cią woli, i żeby uczynił to przez swoje Słowo, k tó ry m pow ołał do istnienia całe stw orzenie.
W szakże nie m ógł znaleźć lek arstw a na grzech aniołów, gdyż n a tu ra ich jest niezm ienna, toteż nie są oni zdolni do p o k u ty od w racającej od tego, ku czemu się raz zw rócili; ludzie jed n ak — stosow nie do stan u swojej n a tu ry ■— m ają zm ienną wolę, ta k że nie tylko m ogą w y b ie ra ć , różne rzeczy, czy to dobre czy to złe, lecz także, w ybraw szy coś jednego, m ogą tego żałować i zwrócić się k u czemuś innem u. Ta zm ienność woli trw a w człow ieku ta k długo, dopóki jest złączony z ciałem , k tó re podlega odm ianom ; gdy bow iem dusza zostanie odłączona od takiego ciała, będzie m iała tak ą sam ą niezm ienność woli, jak ą anioł m a z n atu ry :
to-19 „L apsus en im seu d efectu s p ra ecip u e a tten d itu r secu n d u m id quo, o p era tu r”.
2 30 S w . T O M A S Z Z A K W I N U [1 2] też po śm ierci rów nież dusza ludzka nie jest zdolna do p o k u ty i nie może odwrócić się od dobrego k u złemu, ani od złego ku dobrem u. T ak więc zależało od dobroci Bożej, czy odnowi n a tu rę ludzką przez swojego Syna.
Zaś sposób odnowy w inien odpow iadać zarów no n atu rze, k tó ra odnow y w ym aga, jak chorobie. W inien odpow iadać n atu rze po trze bującej odnowy, gdyż człowiek, jako że jego rozum na n a tu ra ob darzona jest w olnością w yboru, nie m ógł być przyw rócony do sta n u praw ości przez zew nętrzny przym us, lecz poprzez w łasną wo lę. Sposób odnow y w inien odpow iadać rów nież chorobie: poniew aż zaś choroba polegała na przew rotności woli, trzeb a było, aby od now a dokonała się poprzez pow rót w oli do praw ości. Otóż p ra wość ludzkiej n a tu ry polega na upo rządkow aniu miłości, k tó ra jest najw ażniejszą sk ło n n o śc ią 20, uporządkow ana zaś miłość na tym polega, żeby Boga — jako najw yższe dobro — kochać ponad wszy stko, oraz żeby do Niego — jako do ostatecznego celu — odno- ' sić wszystko co kocham y, a także żeby w kochaniu in ny ch rze czy zachować w łaściw y porządek, to znaczy żeby to co duchow e p rzedkładać ponad to co cielesne.
Nic zaś więcej nie mogło pobudzić naszej miłości k u Bogu, niż to, że Słowo Boga, przez k tóre w szystko się stało, dla odnowy naszej n a tu ry samo ją przyjęło, aby być zarazem Bogiem i czło wiekiem . Po pierw sze, gdyż po tym najb ard ziej pokazało się, ja k bardzo Bóg kocha człowieka, skoro dla jego zbaw ienia zechciał stać się człow iekiem ; nic zaś nie pobudza więcej do m iłości niż to, że ktoś dał się poznać jako kochający.
Po wtóre, gdyż człowiekowi, którego um ysł i uczucie zniżone są ku tem u co cielesne, niełatw o w znieść się ku tem u co ponad nim . Ł atw o jest człow iekowi innego człow ieka pokochać i po znać, lecz nie każdy człow iek p o trafi zgłębiać w spaniałość Bożą i kierow ać k u n iej w łaściw ie uczucie miłości, ale tylko taki, k tó ry dzięki Bożej pomocy, z w ielkim tru d em i w ysiłkiem , wzniesie się od rzeczy cielesnych ku duchow ym. Żeby więc wszyscy ludzie m ieli łatw ą drogę do Boga, postanow ił Bóg stać się człowiekiem , aby naw et m ałe dzieci m ogły m yśleć o Bogu i kochać Go jako po dobnego sobie, i ta k ·— poprzez to co mogą pojąć ·—· w znosiły się stopniow o k u tem u co doskonałe.
Ponadto: dzięki tem u, że Bóg stał się człow iekiem , człowiek uzyskał nadzieję, że i on może dojść do udziału w doskonałej chw ale, k tó ra z n a tu ry przysłu guje sam em u tylko Bogu. Człowiek bowiem , znając swoją słabość, jeśli słyszy obietnicę wiecznej
D E R A T IO N I B U S F I D E I 231
•-chwały, k tó rą ledwo aniołow ie mogą posiąść, a k tó ra polega na ■oglądaniu Boga i nasycaniu się Nim, z tru d em ty lk o może się jej .spodziewać: chyba że skądinąd przekona się go o godności ludzkiej n atu ry , k tó rą Bóg ta k wysoko ceni, że dla jej zbaw ienia zechciał stać się człowiekiem . T ak więc przez to, że sam stał się człow ie kiem , Bóg dał nam nadzieję, że rów nież człowiek może dojść do zjednoczenia z Bogiem przez szczęśliwe nasycanie się Nim.
P oznanie swojej godności, płynące stąd, że Bóg p rz y ją ł ludz k ą n atu rę, przyczynia się rów nież do tego, że człowiek nie podda -swojego serca 21 żadnem u stw orzeniu, nie będzie więc bałw ochw al czo czcił dem onów ani żadnych stw orzeń, ani też nie podda się cielesnym stw orzeniom poprzez nieuporządko w an e uczucie. Nie g odzi się bow iem — skoro człowiek m a w oczach Bożych ta k w iel k ą godność i je s t taik Bogu bliski, że Bóg zechciał stać się czło w iek iem —· aby człow iek poddał się w sposób nieuporządkow any rzeczom niższym od Boga.
6. J A K N A L E Ż Y R O Z U M I E Ć S Ł O W A :
. „ B Ó G S T A Ł S I Ę C Z Ł O W I E K I E M ”
K iedy zaś m ówim y, że Bóg stał się człowiekiem , niech n ik t nie sąd zi, że to należy w ten sposób rozum ieć, jak ob y Bóg przem ienił się w człowieka, ta k jak pow ietrze staje się ogniem, kiedy się ■w ogień przem ienia. N a tu ra Boga jest bow iem niezm ienna, ciała :zaś przem ien iają się jedno w drugie. N a tu ra zaś duchow a nie p rze cho dzi w n a tu rę cielesną, lecz może się jakoś z n ią zjednoczyć
poprzez oddziaływ anie swojej mocy, ta k ja k dusza z ciałem. I cho ciaż n a tu rę ludzką w spółtw orzy dusza i ciało, dusza zaś nie jest n a tu ry cielesnej, lecz duchow ej, wszakże w szelkie stw orzenie d u chowe jest dużo bardziej odległe od Boskiej niezłożoności, aniżeli .stworzenie cielesne od niezło żo n o ści-n atu ry duchow ej. J a k więc n a tu r a duchow a jednoczy się z cielesną poprzez oddziaływ anie .swojej mocy, ta k i Bóg może jednoczyć się zarów no z n a tu rą d u chow ą ja k cielesną: i tym sposobem Bóg zjednoczył się z n a tu rą .ludzką.
Zauw ażm y zaś, że każda rzecz w yd aje się być najb ard ziej tym , co jest w niej najcenniejsze; w szystkie inne jej elem enty w yda ją się dołączone, do tego co najcenniejsze i jak b y przez nie p rzy ję te : to co najcenniejsze jak b y posługuje się in ny m i elem entam i, stosow nie do tego czym samo jest.22 W idać to ńie tylko w zw iązku
'21 „ A ffa ctu s'’.
2 3 2 S W . T O M A S Z Z A K W IN U [1 4 ] obyw atelskim , gdzie przyw ódcy społeczności w ydają się być ja k b y całą społecznością i stosow nie do zajm ow anego stanow iska posłu g u ją się innym i, ale rów nież w zw iązku n atu ra ln y m : chociaż czło w ieka, w jego naturze, w spółtw orzy dusza i ciało, jednakże czło w iek w ydaje się głów nie duszą, do której przynależy ciało i k tó ra używ a go od odpow iednich działań. Tak samo p rzy łączeniu .się· Boga ze stw orzeniem , ludzka n a tu ra nie przyciąga k u sobie Bós tw a, ale raczej Bóg p rzy jm u je ludzką n atu rę ; p rzy czym lu d zk a n a tu ra nie przem ienia się w Boga, ale z Bogiem się zespala. P rzy jęte w ten sposób dusza i ciało są w pew nym stopniu ciałem i d u szą samego Boga, analogicznie jak członki ciała przyjętego przez duszę są w pew nym stopniu członkam i samej duszy.
T rzeba jed n ak tu ta j zauw ażyć pew ną różnicę. Chociaż bow iem dusza jest doskonalsza od ciała, przecież nie zaw iera w sobie ca łej doskonałości n a tu ry ludzkiej; ciało więc w ten sposób się do·· niej przyłącza, że z duszy i ciała zespala się jed na n a tu ra ludz ka, a dusza i ciało są jak b y jej częściami. Otóż Bóg jest ta k do skonały w swojej naturze, że do pełni Jego n a tu ry nic nie moż na dodać; toteż Boska n a tu ra nie może się, w ten sposób zjedno czyć z inną, żeby z obu pow stała jak aś n a tu ra w spólna, ta k że by n a tu ra Boską była częścią owej w spólnej n atu ry . Sprzeciw ia się to doskonałości n a tu ry Bożej, gdyż każda część jest czymś niedo skonałym . Bóg więc Słowo Boże w ten sposób p rz y ją ł ludzką n a tu rę , składającą się z duszy i ciała, że ani jedn a n a tu ra nie p rze m ien iła się w drugą, ani obie nie zlały się w jedną n atu rę, lecz po zjednoczeniu obie n a tu ry pozostały odrębne i zachow ały sw oje właściwości.
Jeszcze jed.no należy rozważyć. K iedy n a tu ra duchow a łączy się z n a tu rą cielesną poprzez duchow ą moc, im większa jest d u chow a moc n atu ry, tym doskonalej i m ocniej przy jm ie w siebie n a tu rę niższą. Otóż moc Boża jest nieskończona, podlega jej w szel kie stw orzenie, toteż Bóg czyni z każdym , co M u się podoba; nie czyniłby zaś, gdyby nie był w jakiś sposób, przez skuteczność sw ojej mocy, zw iązany ze stw orzeniam i. Tym doskonalej zaś .zwią zan y jest z jakąś n a tu rą stw orzoną, im więcej działa n a nią swoją mocą. Otóż sw oją moc okazuje wobec w szystkich stw orzeń przez to, że w szystkie obdarza istnieniem oraz uzdalnia je do w łaści w ych im działań, toteż m ówi się, że pod tym w zględem jest w ogólny sposób we w szystkich rzeczach. W jak iś bardziej szczegól n y sposób działa swoją mocą w duszach św iętych, które nie ty l ko zachow uje i pobudza do działania ta k jak inne stw orzenia, ale- zw raca je k u poznaw aniu i m iłow aniu Siebie: dlatego pow iada się„
[15] D E R A T IO N I B U S F I D E I 233 że w duszach św iętych On m ieszka szczególnie i dusze św iętych są pełne Boga.
Zależnie więc od stopnia mocy, jak ą Bóg działa na stworzenie,, m ów i się, że jednoczy się On ze stw orzeniem w ięcej lub m niej. Wobec tego jest oczywiste, że — poniew aż ludzkim um ysłem nie da się pojąć skuteczności m ocy Bożej — Bóg może się ze stw o rzeniem zjednoczyć w sposób wznioślejszy, niż to um ysł ludzki może pojąć. P ow iadam y więc, że w C hrystusie Bóg zjednoczył się z ludzką n a tu rą w jakiś niepojęty i niew ysłow iony sposób, n ie tylko przez zam ieszkiw anie, ta k ja k u innych św iętych, ale w spo sób ta k szczególny, że n a tu ra ludzka jest n a tu rą Syna Bożego: że Syn Boży, k tó ry odwiecznie ma Boską n a tu rę od Ojca, od p ew ne go czasu m a n a tu rę ludzką p rz y ję tą przedziw nie z rod zaju ludz kiego . W ten sposób każda część ludzkiej n a tu ry może być p rzy pisana sam em u Synow i Bożemu, cokolw iek zaś działa albo dozna je jak ak o lw iek część n a tu ry ludzkiej m ożna przypisać Je d n o ro - dzonem u Słow u Boga. Toteż słusznie m ówim y, że jest to dusza i ciało Syna Bożego, że to Jego oczy i ręce, że Syn Boży p a trz a ł cieleśnie oraz że słyszał uszam i; w ten sposób m ożna mówić rów nież o inny ch częściach Jego duszy i ciała.
Nie da się znaleźć właściwszego m o d e lu 23 tego cudow nego zjed noczenia, niż zjednoczenie ciała i rozum nej duszy; w łaściw y m o del m ożna wziąć rów nież stąd, że sławo, k tó re trw a u k ry te w sercu, staje się dostępne dla zm ysłów poprzez przyjęcie głosu i pis ma. Jedn ak że m odele te bardzo słabo oddają om aw iane tu zjed noczenie, podobnie j.ak inne p orów nania ludzkie stosow ane do Boskiej rzeczywistości. A lbow iem ani Bóstwo nie zespala się w tak i sposób, żeby było częścią jak iejś n a tu ry złożonej, tak jak d u sza jest częścią n a tu ry ludzkięj; ani nie jednoczy się z ludzką n a tu rą w ten sposób, żeby było przez nią jedynie oznaczane, tak: ja k słowo duszy jest oznaczane głosem albo pism em . Lecz [Bós tw o jednoczy się] w ta k i sposób, że S yn Boży praw dziw ie m a lu dz ką n a tu rę i jest człowiekiem. Oczywiste jest więc, że nie w ten sposób Bóg jest zjednoczony z n a tu rą cielesną, żeby był m ocą w ciele, na sposób mocy m ateria ln y c h i cielesnych, gdyż n aw et in te le k t duszy zjednoczonej z ciałem nie w ten sposób jest mocą w ciele; tym m niej SłoWo Boże, k tóre w niew ysłow iony i szczegól nie w zniosły sposób p rzybrało sobie ludzką naturę.
W św ietle powyższego jest rzeczą jasną, że Syn Boży m a za rów no n a tu rę Boską ja k ludzką, jed n ą odwiecznie, drug ą — przez p rz y b ran ie — od czasu. Otóż zdarza się, że ta sam a rzecz posiada:
2 3 4 Sw. T O M A S Z Z A K W I N U
w rozm aity sposób w iele rzeczy; wszakże zawsze pow iada się, że to co w ażniejsze posiada, co zaś m niej ważne — jest posiadane. Całość m a w iele części, n a przykład człowiek m a ręce i nogi; nie m ów im y zaś, że to ręce albo nogi m ają człow ieka. Również jed en podm iot, m a w iele przypadłości, na p rzy k ład jabłko m a barw ę i arom at, nie zaś odw rotnie; podobnie człowiek m a dobra ze w nętrzn e, na p rzy k ład posiadłości czy u b ranie, nie zaś odw rotnie. Tylko wówczas, kiedy części sk ład ają się na jak ąś jedność, po w iada się, że m ają i są posiadane. W ten sposób dusza m a ciało, ciało zaś — duszę; podobnie jeśli m ąż i żona połączyli się w jedno m ałżeństw o, m ów i się, że m ąż m a żonę, a żona ■— m ęża. T ak samo w innych przypadkach, w który ch zachodzi re la cja zjednocze nia — w ten sposób m ówim y, że ojciec m ą syna i syn ojca. G dyby w ięc Bóg w ta k i sposób zjednoczył się z ludzką n a tu rą , ja k dusza z ciałem, ta k że pow stałaby stąd jed n a n a tu ra w spólna, m ożna by powiedzieć, że Bóg m a ludzką n atu rę, zaś n a tu ra ludzka m a Bo ga, ta k jak dusza ma ciało, i odw rotnie. Poniew aż jed n ak — ze w zględu na doskonałość Boskiej n atu ry , ja k to pow iedzieliśm y wyżej — z n a tu ry Boskiej i ludzkiej nie może pow stać jed na n a tu ra, natom iast w om aw ianym zjednoczeniu w ażniejszą jest n a tu ra Boska, w ynika stąd oczywiście, że trzeb a było, aby Bóg p rz y ją ł to, co m a ludzką natu rę.
Otóż to co m a jak ąś n a tu rę nazyw a się n o ś n ik ie m 24 albo hipo stazą tej n atu ry , na przy k ład to co m a n a tu rę konia nazyw a się jej hipostazą albo nośnikiem . Jeśli zaś chodzi o n a tu rę in te le k tu alną, taka hipostaza nazyw a się osobą: m ów im y na przykład, że P io tr jest osobą, gdyż m a n a tu rę ludzką, k tó ra jest n a tu rą in te lek tu aln ą. Jeśli więc Syn Boży, m ianow icie Jednorodzone Sło wo Boga, m a — ja k pow iedzieliśm y —· n a tu rę ludzką przez p rzy branie, w ynika stąd, że jest nośnikiem , hipostazą czyli osobą n a tu ry ludzkiej; poniew aż zaś m a odwiecznie n a tu rę Boską ·— i to nie przez uczestnictw o w niej, ale przez proste z nią utożsam ie nie 25 — nazyw a się rów nież hipostazą albo osobą n a tu ry Boskiej, jeśli w ogóle to co Boskie m ożna w yrażać ludzkim i słowami. J e d norodzone Słowo Boga jest więc hipostazą czyli osobą dwóch n a tu r, m ianow icie Boskiej i ludzkiej; istn ieje w obu n aturach.
Ktoś może zarzucić, że — poniew aż ludzka n a tu ra nie jest w C h rystusie przypadłością, ale jakąś substancją, przy czym nie jest poiwszechnikiem substancji, ale substancją szczegółową, k tó rą nazyw a się hipostazą — wobec tego sam a n a tu ra ludzka jest w
24 „S u p p o situ m ”.
D E R A T IO N I B U S F I D E I
2 3 5
C hrystusie jakąś in n ą hipostazą niż hipostaza Słowa Bożego, że więc są w C hrystusie dw ie hipostazy. S taw iający ten zarzu t w i nien wziąć pod uw agę, że nie każda substancja szczegółowa n a zyw a się hipostazą, lecz tylko tak a, k tó ra nie należy do czegoś w ażniejszego od siebie. Na przykład ręka człow ieka jest jakąś sub stancją szczegółową, wszakże nie m ożna jej nazw ać hipostazą ani osobą, gdyż należy do su bstancji w ażniejszej, to znaczy do czło w iek a; w przeciw nym w yp ad k u w każdym człow ieku byłoby tyle M postaz czyli osób, ile w nim członków i części. N atu ra ludzka w C hrystusie nie jest przypadłością, ale substancją ■— su b stan cją nie powszechną, lecz szczegółową. Mimo to jed n ak nie m ożna jej nazyw ać hipostazą, gdyż jest p rz y b ran a przez hipostazę w yż szą, to znaczy przez Słowo Boże.
C hrystus jest więc kim ś jednym ze w zględu na jedność osoby ■czyli hipostazy. I nie m ożna ściśle powiedzieć, że C hrystus to są dw ie n atu ry , ale że C hrystus posiada dw ie natu ry . I chociaż orze k a się o osobie C hrystusa, k tó ra jest osobą Słow a Bożego, że jej isto tą jest n a tu ra Boska, wszakże n a tu ra ludżka — w sensie ogól n y m 26 — nie może być o Nim orzekana, ta k ja k nie może być orzekana o żadnym posiadaczu ludzkiej n atu ry . Nie m ożem y bo w iem powiedzieć, że P io tr jest n a tu rą ludzką, ale że jest człow ie kiem , dlatego że posiada ludzką n atu rę ; ta k samo nie możem y powiedzieć, że Słowo Boże jest n a tu rą ludzką, ale że m a p rz y b ran ą n a tu rę ludzką i dlatego jest człowiekiem.
Obie więc n a tu ry orzeka się o Słow ie Bożym, ale jedną — tc znaczy ludzką — w yłącznie jako k o n k re tn ą , m ianow icie kiedy m ów im y: S yn Boży jest człowiekiem . N atom iast n a tu rę Boską orze k a się o Nim zarów no w sensie ogólnym jak kon kretny m : m ożna bow iem powiedzieć, że Słowo Boże jest istotą albo n a tu rą Boga, oraz że jest Bogiem. Bóg posiada Boską n atu rę , jako zaś człowiek posiada n a tu rę ludzką, wszakże dwa te stw ierdzenia oznaczają po siadanie dwóch n a tu r oraz jednego posiadacza obu n atu r. P onie waż zaś posiadacz n a tu ry jest osobą, więc ta k jak słowo Bóg określa tu ta j osobę Słow a Bożego, ta k samo słowo człowiek o k re śla osobę Słow a Bożego, k tó rą p rzypisu jem y C hrystusow i. Jest więc rzeczą oczywistą, że kiedy nazyw am y C h ry stu sa Bogiem i człowiekiem, nie m ówim y, że jest ich dwóch, le.cz jeden, wszakże w dwóch n atu rach.
Poniew aż jed n ak to, co należy do n atu ry , m ożna przypisyw ać nośnikow i tej n atu ry , nośnika zaś zarów no ludzkiej n a tu ry jak B oskiej w skazuje zarów no nazw a oznaczająca Boską n atu rę, ja k
2 3 6 Ś W . T O M A S Z Z A K W IN U
nazw a oznaczająca n a tu rą ludzką, gdyż ta sam a osoba posiada obie n a tu ry — w y n ik a stąd, że o tej osobie m ożna orzekać zarów no to co Boskie ja k to co ludzkie, zarów no to co zaw iera się w n azw ie oznaczającej Boską n atu rę, ja-к to co zaw iera się w nazw ie ozna czającej n a tu rę ludzką. M ożemy więc mówić że Bóg Słowo Boże- począł się i narodził z Dziewicy, że Go męczono, u m a rł i został pogrzebany: p rzypisujem y osobie Słow a Bożego to co ludzkie ze w zględu na Jego lu dzką n atu rę . I odw rotnie, m ożem y mówić, że te n człow iek jest jedno z Ojcem, że jest odwiecznie i że stw o rzył św iat: ze w zględu na Jego n a tu rę Boską.
Rozm aite więc orzekania o C hrystusie różnią się w zależności od tego, że raz m ów im y o C hrystusie w Jego n atu rze ludzkiej, ra z znów — w Jego n atu rze Boskiej. Jeśli jed n ak wziąć pod uw agę to, o kim m ówim y, orzekania te nie różnią się, gdyż zarów no to co Boskie, jak to co ludzkie, dotyczy tej sam ej osoby. Podobnie jak. ten sam człowiek, a jed n ak nie ty m sam ym w idzi i słyszy, w idzi bow iem oczyma, słyszy zaś uszam i; to samo jabłko da się oglą dać i w ąchać, oglądać z pow odu barw y, w ąchać z ra cji arom atu. Z tego pow odu m ożna powiedzieć, że w idzący słyszy, a słyszący widzi, albo iż rzecz oglądana pachnie, rzecz zaś pachnąca jest oglą dana. Podobnie m ożem y powiedzieć, że Bóg narodził się z Dzie w icy — ze w zględu na Jego ludzką n a tu rę ; oraz że ten człowiek, jest w ieczny — ze w zględu na Jego n a tu rę Boską.
7. J A K N A L E Ż Y R O Z U M I E Ć Z D A N I E : „ S Ł O W O B O Ż E Z O S T A Ł O U M Ę C Z O N E I U M A R Ł O ”,.
O R A Z Ż E N I E W Y N I K A S T Ą D N I C N I E W Ł A Ś C I W E G O
W św ietle powyższego rozw ażania w ystarczająco widać, że nic niew łaściw ego nie w ynik a z w yznania naszej w iary, że Bóg Jed n o - rodzony Słowo Boże został um ęczony i um arł. Nie przyp isujem y M u bow iem tego ze w zględu na Jego n a tu rę Boską, ale ze w zględu na Jego n a tu rę ludzką, k tó rą dla naszego zbaw ienia p rz y ją ł do jedności osoby.
Może ktoś zarzucić, że Bóg po trafiłby , poniew aż jest wszech m ogącym , w inn y sposób zbawić rodzaj ludzki, niż przez śm ierć swojego Jednorodzonego Syna. S taw iający ta k i zarzut w inien roz ważyć, co m ogłoby się godziwie w ydarzyć jak o działanie Boże, n aw et jeśli Bóg m ógłby w in n y sposób to zdziałać: w przeciw nym razie każde Jego działanie m ożna podważać podobnym a rg u m entem . Jeśli bow iem się zastanow ić, dlaczego Bóg stw orzył ta k w ielkie niebo i uczynił tyle gwiazd, człow iekowi m ąd rem u p rz y
-D E R A T IO N I B U S F I -D E I 2 3 7
chodzi na m yśl, że m ogłoby się to w ydarzyć godziwie, jak k o lw iek Bóg m ógłby uczynić inaczej. Myśl tę opieram na w ierze, że cały u k ład n a tu ry — rów nież czyny ludzkie ·—■ poddan y jest Bożej O patrzności; jeśli bow iem tę w iarę usunąć, w yklucza się w te n spo sób jak ąk o lw iek cześć dla Bóstwa. N iniejszą jed n ak odpowiedź fo rm u łu jem y dla tych, k tó rzy się u w ażają za czcicieli Boga, zarów n o dla C hrześcijan, ja k dla S aracenów i Żydów; ż tym i bowiem , k tó rzy tw ierdzą, że z Boga w szystko w ypływ a w sposób koniecz ny, dy sk u tu jem y szczegółowo gdzie indziej.27
Jeśli więc ktoś rozw aży w pobożnym n astaw ie n iu godziwość m ę k i i śm ierci C hrystusa, odnajdzie tak ą głębię m ądrości, że jego m y śl ciągle będą w zbogacały m yśli dalsze i większe, ta k że b ę dzie m ógł doświadczyć p ra w d y słów A postoła: „My głosim y C h ry stu sa ukrzyżow anego, k tó ry je st zgorszeniem dla Żydów, a g łu p stw em dla Pogan, dla nas zaś ■— C hrystusem m ocą Bożą i m ą dro śc ią Bożą”.28 I zaraz potem : „Co głupstw em je s t u Boga, p rz e
wyższa m ądrością lud zi” 29.
N ajpierw więc przychodzi na myśl, że jeśli C hrystus ■— ja k to pow iedzieliśm y wyżej — po to p rz y ją ł ludzką n atu rę , aby pod nieść człow ieka z upadku, to trzeba było, aby w ludzkiej n a tu rz e tego doznał i to zdziałał, co m ogłoby być lek arstw em przeciw ko grzesznem u upadkow i. G rzech zaś człow ieka polega przede w szystkim n a tym , że obejm ując dobra cielesne pom ijam y dobra duchow e: w ypadało więc, aby Syn Boży w p rzy jętej przez siebie n a tu rz e p rzeko nał ludzi —■ przez to co czynił i co w y cierpiał — ab y za nic m ieli doczesne dobra czy zła, b y nieuporządkow ane do n ic h nastaw ienie nie przeszkadzało im oddaw ać się tem u co du chowe.
Toteż C hrystus w y b ra ł rodziców ubogich, wszakże doskonałych cnotą, aby n ik t nie chlubił się sam ym tylko szlachectw em cie lesn y m i bogactw em rodziców; prow adził życie ubogie, aby n a u czyć nas gardzić bogactw am i; nie piastow ał żadnych urzędów , aby odw ieść ludzi od nieuporządkow anego p rag n ien ia zaszczytów; zno sił tru d y , głód, prag n ien ie i u trap ie n ia ciała, aby ludzie nie odda w ali się rozkoszom i przyjem nościom , i aby gorycze tego życia n ie odsuw ały ich od dobra cnoty. W końcu p rz y ją ł śm ierć, aby n ik t ze strac h u przed śm iercią nie porzucił praw d y; żeby zaś n ik t nie bał się um rzeć w hań b ie za praw dę, w y b ra ł dla siebie n a j- k a rd z ie j pogardzany rodzaj śm ierci, m ianow icie śm ierć na krzy
-27 Por. C ontra G en tiles 3 с. 64, 72 i 73. 28 1 K or 1, 23 n.
2 3 8 S W . T O M A S Z Z A K W IN U [201 żu. Było więc rzeczą godziwą, aby S yn Boży, k tó ry stał się czło w iekiem , poniósł śmierć. W ten sposób swoim przykładem w zyw a ludzi do cnoty i praw d ą stało się to, co m ówi P iotr: „Chrystus, cierpiał za nas, zostaw iając nam wzór, abyście szli Jego ślada
m i” 30. /
N astępnie: ludziom jest konieczne do zbaw ienia nie tylko do b re postępow anie, dzięki którem u u n ikam y grzechów, lecz tak że poznanie praw dy, dzięki czemu u nikam y błędów. Toteż było czymś niezbędnym dla odnow y rod zaju ludzkiego, aby Jednorodzone Sło wo Boże, które przyjęło ludzką n atu rę, utw ierdziło nas w pew ności poznania praw dy. Otóż p raw d a nauczana przez człowieka, nie jest całkow icie w iarogodna, gdyż człowiek może się m ylić oraz w prow adzać w błąd; jeden tylko Bóg zaręcza bez cienia w ą tp li wości o poznaniu praw dy. T rzeba więc było, aby S yn Boży, k tó ry stał się człowiekiem , przed staw ił ludziom naukę Bożej p raw d y, i przekonał, że jest to n au k a Boża, nie ludzka. P rzek onał zaś o ty m w ielością cudów; Tem.u bowiem , k tó ry mógł czynić rzeczy m ożli w e dla samego tylko Boga, np. wskrzeszać um arłych, obdarzać św iatłem ślepych itp., trzeb a było w ierzyć w ty ch spraw ach, ja kich nauczał o Bogu: z tego bowiem , że działał m ocą Bożą, w y nikało, że rów nież m ów ił mocą Bożą.
Lecz współcześni m ogli oglądać Jego cuda, tym czasem Ludzie· późniejsi m ogliby sądzić, że zostały one zmyślone. Otóż Boża m ą drość zaradziła tem u poprzez słabość C hrystusa. G dyby bow iem był na świecie bogatym', potężnym i piastow ał jak iś w ielki urząd, m ożnaby sądzić, że Jego nau k a i cuda zostały p rzy jęte w w y n ik u ludzkiego pochlebstw a lub nacisku władzy. W łaśnie dlatego — aby dzieło mocy Bożej stało się czymś oczywistym — w y b ra ł wszystko, co w świecie odrzucone i słabe: ubogą m atkę, życie w niedostatku, niew ykształconych uczniów i głosicieli, odrzucenie i potępienie — i to aż do śm ierci — przez w ielkich tego świata.. W ten sposób m iało się jaw nie okazać, że Jego cuda i naukę p rzy jęto nie m ocą ludzką, ale Bożą.
Toteż rów nież w tym , co uczynił i przecierpiał, połączyła się ludzka słabość z Bożą mocą: po narodzen iu boiwiem ow inięto Go w pieluszki i złożono w żłobie, ale aniołow ie śpiew ają Mu chw a łę, zaś m agow ie — p rzyprow adzeni przez gw iazdę — składają M u pokłon; jest kuszony przez diabła, ale u słu gu ją Mu aniołowie; jest ubogim i żebrakiem , ale w śkrzesza um arłych, obdarza św ia tłem ślepych; um iera p rzy b ity do drzew a i zaliczony do łotrów , wszakże kiedy u m arł słońce się zaćmiło, ziem ia zadrżała,
[21] D E R A T IO N IB U S F I D E I 2 3 9
popękały, g rob y się o,tworzyły i ciała zm arłych pow stały. Jeśli, zaś ktoś p rz y p atrzy się, jak i owoc w ynik ł z tych początków, m ia now icie że do C hrystusa zwirócił się p raw ie cały św iat, i będzie żądał innych jeszcze znaków w iarogodności, m ożna sądzić, że jest tw ard szy od kam ienia, bo naw et skały po pękały w m om encie J e go śm ierci. Chodzi tu o to, co m ów ił Apostoł do K oryn tian : „Nauka krzyża głupstw em jest dla tych, co idą na zatracenie, ale m ocą Bo żą jest dla tych, którzy dostępują zbaw ienia, to znaczy dla n a s”31. W zw iązku z tym n ależy jeszcze rozważyć, że z tego samego za m ia ru O patrzności, dla którego Syn Boży, staw szy się człowie kiem , chciał sam cierpieć, chciał żeby rów nież Jego uczniow ie, któ rych ustanow ił sługam i ludzkiego zbaw ienia, byli odrzuceni na- ty m świecie; to też' nie w y b ra ł w ykształconych i wysoko urodzo nych, lecz analfabetó w i ludzi niskiego pochodzenia, m ianow icie ubogich rybaków . W ysyłając zaś ’ich, aby zabiegali o zbaw ienie łudzi, n ak azał im zachować ubóstwo, znosić prześladow ania i znie wagi, a naw et przyjąć śm ierć za praw dę, ta k aby nie w ydaw ało się, że ich przepow iadanie m a n a celu jakąś korzyść ziem ską, i aby zbaw ienia św iata n ie przypisyw ano m ądrości ani m ocy ludz kiej, lecz w yłącznie Bożej. Toteż rów nież w Jego uczniach nie zabrakło m ocy Bożej, sp raw iającej rzeczy cudowne, jak ko lw iek św iatu w ydaw ali się oni odrzuconym i.
Otóż było to niezbędne dla zbaw ienia ludzkiego: ludzie m ieli się w ten sposób nauczyć nie ufać pyszni sam ym sobie, ale Bogu.. Tego bow iem w ym aga doskonałość ludzkiej spraw iedliw ości, aby człow iek całkow icie poddał się Bogu i od Niego oczekiwał w szel kich dóbr oraz dziękow ał za otrzym ane. Nie m ogli się zaś Jego uczniow ie lepiej nauczyć gardzenia doczesnym i dobram i tego św ia ta i znoszenia aż do śm ierci w szelkich przeciw ności, niż przez m ękę i śm ierć C hrystusa, jak to On sam m ówi u Jaina: „Jeśli m nie prześladow ali, i was prześladow ać b ęd ą” 32.
W reszcie należy rozważyć, że porządek spraw iedliw ości w ym a ga tego, aby za grzech została w ym ierzona kara. W idać to w są dach ludzkich, k tóre w te n sposób podd ają spraw iedliw ości czy n y niespraw iedliw e, że sędzia odbiera tem u, k tó ry w ziął cudze i posiada w ięcej niż pow inien, aby dać tem u, k tó ry m niej posia da. Otóż każdy grzech jest pójściem za swoją wolą w ięcej niż się pow inno: żeby bow iem spełnić swoją wolę, przekracza się porzą dek rozum u i p raw a Bożego. Toteż żeby powrócić do porządku spraw iedliw ości, trzeb a ująć w oli coś z tego, czego ona chce: k a
S1 1 Ko r 1, 18. 32 J 15, 20.
2 4 0 S w . T O M A S Z Z A K W IN U [2 2] rze się więc ją albo przez pozbaw ienie dóbr, jak ie chciałaby mieć, albo przez w ym ierzenie zła, przed jak im się wzdraga..
To przyw rócenie spraw iedliw ości poprzez k arę dokonuje się nie k iedy przez w ym ierzenié k a ry sam em u sobie, aby wrócić do sp ra w iedliw ości; niekiedy zaś dokonuje się w brew w oli karanego i wówczas on nie w raca w praw dzie do spraw iedliw ości, jednakże ' spraw iedliw ość w ypełnia się na nim. Otóż cały rodzaj ludzki był p o d d an y grzechow i; żeby więc wrócić do stan u spraw iedliw ości, pow in na przyjść k ara, k tó rą człowiek p rz y ją łb y n a samego siebie, a b y w ypełnić p orządek Bożej spraw iedliw ości.
Nie było zaś ta k czystego człow ieka, k tó ry b y m ógł przyjąć dobrow olnie jakąś karę, w y starczającą do zadośćuczynienia Bogu chociażby za w łasny grzech, a cóż dopiero za grzech w szystkich. K iedy bow iem człow iek grzeszy, n aru sza prawo. Boże i w ten .sposób w yrządza krzyw dę 33 Bogu, którego m a je sta t jest n ieskoń czony. K rzyw da zaś jest tym większa, im w iększy jest ten, k tó re m u ją w yrządzono; jasne jest przecież, że w iększą obrazą jest uderzyć żołnierza niż w ieśniaka, a jeszcze w iększą — jeśli ktoś u d e rz y k ró la albo księcia: grzech popełniony przeciw ko p ra w u Boże m u m a więc, w sobie coś z k rzyw dy nieskończonej.
Zauw ażm y ponadto, że zadośćuczynienie m ierzy się rów nież god nością zadośćczyniącego; w szak jedno b łagalne słowo w ypow ie dziane przez k ró la dla zadośćuczynienia jak iejś k rzyw d y więcej zadośćuczyni, niż gdyby kto in n y prosił na klęczkach lub nago albo w in n y sposób upokorzył się, aby zadośćuczynić tem u, k tó ry doznał krzyw dy. Otóż żaden zw ykły człowiek nie nosi w sobie godności nieskończonej, żeby m ógł godnie zadośćuczynić Bogu za doznaną przez Niego krzyw dę; trzeba więc było jakiegoś człow ie k a o godności nieskończonej, k tó ry poniósłby k a rę za w szystkich i w ten sposób godnie by zadośćuczynił za. grzechy całego św ia ta. W łaśnie po to Jedinorodzone Słowo Boga, p raw dziw y Bóg i Syn Boży, p rz y ją ł n a tu rę ludzką i chciał w niej doznać śm ierci, aby ty m zadośćuczynieniem oczyścić cały rodzaj ludzki od grzechu. Mówi o tym P iotr: „C hrystus jeden raz u m arł za nasze grzechy, spraw iedliw y za niespraw iedliw ych, aby nas ofiarow ać B ogu” 34. Nie w ypadało więc, jak tw ierdzą niektórzy, aby Bóg oczyścił lud zk ie grzechy bez zadośćuczynienia, ani żeby nie pozw olił czło w iekow i popaść w grzech. Pierw sze bow iem sprzeciw iałoby się po rządkow i spraw iedliw ości, drugie — porządkow i ludzkiej n atu ry , gdyż człowiek jest w olny w zarządzaniu swoją w olą i może w ybie
33 „In iu ria”. 34 1 P 3, 18.