Józef Gurgul
Źródła
informac
ji
o
nieznanym sp
rawcy
Dla prawidłowego odbioru niniej-sze] wypowiedziwypadazdefiniować jej punkt wyjściowy. czyli pojęcie in-formacji. Otóż w znaczeniu nauk o-wym informacja to ogół danych o świecie zewnętrznym. pozyskiwa-nych w drodze bezpośredniego do-znania zmysłowego, oraz relacje osóbpostronnychowyglądzierzeczy izjawisk.
Zakres desygnatów słowa "infor -macja" jest zatem szerszy od desy -gnatów słowa"dowód.Wszystko,co stanowi dowód, ex definitione jest informacją. Ale nie na odwrót. Do -wód bowiem wrozumieniunorm ko-deksupostępowaniakarnego tośro
dek dowodowy. a więc zeznan ia świadka, wyjaś n ie n ia oskarżonego, eksperyment procesowy, oględziny ciała, zwłok. miejsca i rzeczy. Usta -leniezawartości wyrazu"informacja"
nie zapewnia jeszczeniezakłócone
go przebiegu dyskusji. Dlatego po-krótce należy zasygnalizować kano-ny myślenia śledczego sprzyjające optymalizacji procesu zbierania ioceny informacji.Zadanietonależy
do bezsprzecznie trudnych. Ich wy -konywanie nie znuży jednak tego prokuratora, który w prowadzeniu
walki z przestępczością upatruje sposobu na ciekawei owocneżycie. Śledztwo otwiera szerokie perspek-tywy samorea lizacji . przymusza prawnika do rozwijania rozmaitych umiejętności i krytycznego ocenia-nia przebytej w zawodzie drogi. Nie bez znaczenia jest wreszcie sama satysfakcja z profesjonalnych osią gnięć zawdz ięczanych własnym
wrodzonym talentom. W niemałym stopniu decydują one o ponadprze-ciętnychwynikach ujawnieniaźródeł informacji.
PROBLEMY KRYMINALISTYKI253/06
Osobne zagadnienie stanowią
praktyczne wnioski zzapatrywań . że
śledztwojestspecyficzną sztukągr o-madzenia informacji, które umoż l i wiająznalezienie odpowiedzinatzw. siedem złotych pytań. Jest sztuką
niemożliwą do opisania za pomocą algorytmów, schematów i wzorców promowanych w teorii nauk sądo wych. Kłopot w tym.że wobec i
ndy-wid ual ności i niepowtarzalności czy -nu kryminalnegoijego sprawcyczyn -ności wykrywczemuszą być modyfi-kowane adekwatnie do swoistości
przedmiotówdociekań .
Wzmiankowane okoliczności p o-winny uzmysławi ać prowadzącemu postępowan ie rozległość pola nie -pewności , naogół niełatwejdo usu-nięcia. Według Leszka Kołakow
skiegozłudzeniem jest to,że je
ste-śmy zdolni doosiągnięcia o statecz-nego punktuwyjściowego w p ozna-niu.a więc zejść na samo dno per-cepcji lub rozumienia,gdzie już nic nie jest założone. Prościej mówiąc:
w odtworzonym stanie faktycznym zawsze pozostaną jakieś nied
opo-wiedzenia.
Liczbę tych niedomówień można zredukować szczególnie dzięki opa-nowaniu skomplikowanego procesu
formułowania prawidłowych pytań. O wadze problemu świadczy znany praktykom i teoretykom pogląd , że pytanie bywa niekiedyważniejszeod odpowiedzi.którejmożeniebyć. Py-tanie wytycza obszar wiedzy o naszej niewiedzy.Boprzecież wiedząc, cze-go w istocie nie wiadomo wtoczącej
się sprawie, można rzeczowo po-dejśćdo alternatywy:umorzyć postę
powanieczysporządzić aktoskarże nia. Amoże wcześniej coś dodatko-wozbadać?
W sumiewięc wartopamiętać, że wdążeniachdo prawdy najmniejbłą dziten.ktosobie i innym zadajejak
najwięcej pytań. Optymalnie duż o zada ich człowi e kgotowy doa ktyw-nego wsłuchiwania się w to, co na dany tematmajądo powiedzenia po-stronni, jak oni postrzegają analizo-wany stan rzeczy. Jednym słowem.
prokurator (policjant) powinien być wrażliwy na bodżce płynące doń
z zewnątrz. One bowiem wyzwalają pomysły będące kluczemdo pozna-nia rzeczywistości. Wskazują na to doświadczenia pokoleń prawników, że od każdego człowi e ka można się
dowiedzieć czegoś znaczącego , że zkażdego śladu można wydobyćbo -dajkrztę informacji.
Z tych spostrzeżeń wyłania się międzyinnymijeszcze jedna konklu-zja. dotycząca metodyki poruszania sięwobrębiedyskutowanegozagad -nienia.Chodziopodkreślenie f unda-mentalnego znaczenia sposobu po-dejścia procesuaiisty do pojedyn -czych informacji oraz syntezy ich zbioru. Kwintesencję rzeczy zawiera wiersz Juliana Tuwima "Straszni mieszczanie ": "' oto idą. zapięci szczelnie/Patrzą w prawo, patrzą w lewo./Apatrząc- widzą, wszystko
oddzielnie/Że dom..., że Stasiek...•
źe koń...• że drzewo...". Otóż to:
przez opaczne spostrzeganie cechy śladu, wyglądu człowieka czy miej-sca zdarzenia - z prawniczego punk-tu widzeniawymykasięto,co stano -wi o istocie problemu. Potknięciom zapobiegawyostrzonyzmysł zauwa-żania szczegółów. id ący w parze zumiejętnościąpostrzegania ich jako pewnejcałości.
Na marginesie warto zauważyć, źe osoba smutna, ponura, pesymi
stycznie nastawiona dożycia nie ma niezbędnych predyspozycji do zbie -raniaomawianych informacji.Od da-wien dawna autortwierdzi,że śledz twonależy wszczynaćikontynuować z optym istyczn ąwiarą, że jeśli się je poprowadziz pewną dozą pomysło wości,prawdabędzie leżaławzasię guręki.
Zastan awiając się nad sposobem merytorycznego zakończen ia postę powania przygotowawczego, trzeba się bez reszty podpo rządkować za-sadzie swobodnej oceny dowodów (art. 7 k.p.k.).W tej operacjimyślowej optymizm, wyobrażnia czy intuicja znaczą niewiele lub zupełnie nic.
Wtedy liczy się .szukanie dziury wcałym'.
Każdy prawnik ma odmienne do-świadczeniaiwiadomościanilepsze, anigorsze,lecz najzwyczajniej zindy-widualizowane życiorysem zawodo-wym.Niemniej autor przypuszcza,że garść powyższych uwag spotka się ze zrozumieniem i ułatwi odbiór szczegółowychtezwystąpie nia. Materialneżródła informacjI
Prof.Władysław Wolterzauważył, że .w decyzji woli wyraża się cały człowiek ze wszystkimi swoimi wła ściwościami'. Upraszczając, można rzec, że czyn obrazuje jego wyko-nawcę. Wś ród prawników kryminali-stykówzatem,niebez racji, zadomo-wiła się opinia, że o wykryciu prze-stępcy mogąprzesądzać profesjonal-niezabezpieczone i zinterpretowane ślady jego zachowania. Sedno rze-czy wyjaśnia sformułowana przez Edmonda Locarda sław na teoria .wzajemnej wymiany śladów" . Empi-rycznie potwierdza się, że sprawca zawsze pozostawia coś na miejscu zdarzeniaina odwrót,zabieracośna ciele, ubraniu, butach czy narzę dziachprzestępstwa .
Uzmysławiatoprzesłan ki postulo-waniado organu procesowego, aby z każdego śladu uzyskiwał maksi-mum informacji, z góry nie rezygnu-jącnawet z najbardziejwątłych,żeby jepotemrozebrać naczynniki pierw-sze, starannie sprawdzić i uogó ln ić w przeróżnych układach z myś lą
28
o budowaniu łańcucha dowodów.
Przewidujący prokurator (policjant) nawet w subminimalnejzmianie d
o-szukuje się inspiracji i stymulacji do wzmożenia wysiłkupoznawczego.
Z drugiej strony, zwłaszcza we wstępnej fazie postępowania, gdy emocjebiorą górę, adziałaniasą re-alizowane w pośpiechu, występuje powikłanierzeczy.Niedostatekczasu utrudnia namysł i pogłębianie oceny,
co konkretnie może sta nowić i nfor-mację pomocnąw wykrywaniu prze-stępcy. Wtedy jedynym zdroworoz-sądkowym wyjściem jest zabezpie
-czanie śladów(informacji)z nadm ia-rem.Jeśliw przyszłości częśćznich okaże się nieprzydatna dowodowo,
łatwo wyzbyć sięnp. fragmentuwło sa,roślinyczyszkła. Lekceważącja
-kiś potencjalny nośnik wiadomości, eo ipso zainteresowanigodzą się na ewen tual ność jego bezpowrotnej utraty. Ze szczegól ną pieczołowito ści ą należy podch odzićdo informacji mogących mieć zn aczni ejszą war-tość identyfi kacyjną ze względu na rzadkośćdanejcechy.
Poruszane zagadnieniamają cha-rakter wielowątkowy i i nterdyscypli-narny, a więc niedający się ogarnąć wjednym artykule. Dlatego zmierza-jąc do konkretów, autor będzie się posiłkował przykładamiinabytym do-świadczeniem. Co prawda w innej epoce gromadzonym, jednak w znacznejczęści mającym wartość ponadczasową. Prof.Tadeusz Kotar-biński pisał, że kto chce postąp ić o krok do przodu, nie powinien za-czyn ać wci ąż od zera,leczko rzystać z dorobku pokoleń. Niejednorodne aspekty penetracji i korzystania ze żródełinformacji onieznanym spraw
-cy zostaną przedstawione zwiężle wkilku punktach:
o
W tymwzględzienajistotniejszesą zwłoki , a zwłaszcza ich powłoki, które są nośnikiem bezcennych danych. Ich war-tość można zwiększać, rozpa-trującje w powiązaniu z cecha-mi miejsca zdarzenia, dzię ki czemu lepiejobjaśni a się etiolo-gię poszczególnych zmian śl a dów.Niedlakażdego są
czytel-ne informacje, których
dostar-cza stan zwłok. Nienależy ich jednak pomijać , ponieważ mo-gą podsuwać odpowiedzi na siedemzłotychpytań.Nieulega kwestii, że najlepsze efekty wtejdziedzinie przynosiwspół praca z ekspertami, a przede wszystkimmedykamisądowymi i kryminalistykami.Doświadcze nie poucza, że dzięki zbioro-wym wysiłkom ze stanu zwłok wyprowadza się wnioskico do płci, wzrostu,wieku,tężyzny fi -zycznej, zawodu, nawyków
i podobnych właściwości agre-sora. Określeniu jego sylwetki
psychofizycznejsłużą też usta
-lenia wzakresiemodus ope
ran-di, w tymdotyczące używanego narzędzia, rozmieszczenia
iznamion zadanychobrażeń.
e
Nieprzypadkowo zalecasięba-danie relacji: ofiara-miejsce znalezienia zwłok i spraw-ca-m iejsce. Konfiguracja tere-nu, prowad zące do ń drogi,
znajd ujące się obok budynki,
stanpodłoża(pokryciekonkret
-ną roślinnością, żwirem, glebą itp.) są istotnymi elementami
wiedzy.Możnarozu mować,dla
-czegoakurat to miejscezostało wybrane,co z nimwiążespraw
-cę, co dokładnie mógł zabrać na ciele i (lub) w ubraniu
-wmyślteorii wzajemnej wymia-nyśladów.
OW jednymz przypadkówzwłoki ważące80-90 kgzostały prze-mieszczonez miejsca ataku po ostrej stromiżnie na od ległość około 100 m. Wyg ląd ścieżki chodu w połączeniu ze wspo-mnianymcięża rem denatkistał się podstawą do trafnego, jak się póżniej okazało, wniosko-wania, że napastnikiem była osoba pod każdym względem sprawna fizycznie, a przy tym na pewno bardzosilna.Przeno
-sząc pokrzywdzoną, przestęp ca nie odpoczywał, nie robił przerw - wtensposób, że nie wystąpiły śladywleczenia. ..W dostępnych autorowi
mate-riałachopisanesązdarzenia
kie, że uwzg lędn iając czynnik
wzrostuofiary ilokalizacjęo
bra-żeń, ekspercizdużądo kładno
ścią (prawie codo 1 cm) ok
re-ślili wzrost przestępcy. K onkret-nie stwierdzili, że mierzy on 168-172 cm, a w rz eczywisto-ścimierzyłon 170 cm.Sceptyk
powie,żeto niewieleznaczy,bo
identyfikuje poszukiwanego je -dynie szerokogrupowo. O w-szem, ale dzięki kojarzeniu tej cechy rozpoznawczej z innymi szczegółam i ilość może powoli zmien i aćsięwjakość.
o
Śmiałą, a zarazem celną hipo -tezę założono w województwie śląski m na podstawie pewnej prawi dłowości, ujawnionej na zwłokach kilku pokr zywdzo-nych. Mianowicie zastanawiałomiejsce obraże ń w okolicach
skroni głowy. W toku dyskusji pojawila się myśl, że ze wzg lę
du na włas n e bezpieczeństwo , aby zmniejszyć szanse ofiary na podjęci e obrony, uchylenia sięod ciosubądż ucieczkę, na -pastnik powinien był uderzać wśrodekczaszki,w jej skiepie -nie.A skoro tego nie zrobił, to może miał wadę wzroku. W y-krytyprzestępcamiałfaktycznie
oczopląs poziomy. Przesłanki typowaniagozatemnie przece-niono.
o
Pomyśl ne , warte przem yślen ia wyniki przynosiło dedukowanie osobowościnieznanego spraw-cy ze sposobu posłużen ia się narzędziemzbrodniicechtego
narzęd zi a. Niejednokrot nie świa dczyło ono o zawodzie i upodobaniach sprawcy. Na
przykład osobliwość ciętej rany szyi Olgi N. z powiatu mińsko mazowieckiego narz u cała wniosek, że zabójca operuje nożemfinezyjnie,niemalpo m i-strzowsku.Jak się póżniejok a-zało,wykonywał on zawódtzw. zagardlacza w ubojnizwierząt. Inny jeszcze incydent, który wartowydobyć z lamusa k azu-istyki, pochodzi z przełomu lat 50. i 60. ub ieg ł e g o stulecia. Wyd arzył się on w dolnoślą
-PROBLEMYKRYMINALISTYKI253106
skiej wsi i dziś może wydawać się egzotyczny, ale nadal jest pouczający. Obrażen ia twarzy i czaszki denata intrygowały swoim niepospolitym kształ tem. Biegli ostroż nie wni osko-wali,że mog ły być one s powo-dowane narzędziem - obecnie
chybajuż nieznanym - potocz
-nie zwanym dornikiem (niem. der Dom - kolec, trzpień). Wówczas takim przedmiotem posługiwa li się szewcy, wyc
i-skaj ąc nim ozdobne wzory na butach. Poprzeszukaniu o koli-cy szybko natrafiono natakiego rzem ieśini ka, u któregozabez -pieczono corpus delicti. 9 Truizmemjest stwierdzanie
do-niosłości wszelkichśladówbio
-logicznych, istnej krynicy wie
-dzy umożliwiającej p rzeprowa-dzenie skutecznej identyfikacji
N.N. sprawcy. Aktualnie patrzy się na plamy z płynów ust rojo-wych przede wszystkim w kon-. tekście niezwykłej wydolności
badań DNA.Stwarzatobodźce do intensyfikacji posz u ki wa ń odpowiednich następstw d ane-go czynu kryminalnego, ale przecieź niesposóbzapominać o całej reszcie informacyjnego pote ncjału.
Nie wgłębiając się w kwestie ślad ówtakichjak porosty,grzy -by, pyły itp., pozwa laj ących
wnios kować, w jakim środowi sku delikwent przebywał, nieco miejsca wypada poświęcić p la-mom krwi, a do kład n i ej wy bra-nymaspektom ich rozmieszcze-. nlana podłożu. I tak, do wyt ro-pienia kłusowni ków, którzy w powiecie koneckim z broni myśliwskiej zastrzelili młodego fizyka zPAN,synaówczesnego ministra Sztachelskiego, wiele
wniosła obserwacja i analiza śladów krwi wpołączeniu z ob-razemkrokówoddalających się z miejsca zbrodni.
Pierwszewskazówkidla o bmy-śl e n i a wersji osobowych w sprawie o zabójstwo stróża nocnego w domu towarowym w P. zrodziły si ę ze st
wierdze-nia, że zabójca wszedł przez małe okienko na piętrze. Nie korzystał z drabiny, lecz wdra
-pał się po rynnie i linceo dgrom-nika.W tymstanie rzeczy n ale-żało sz u kać osób zwinnych i jednocześnie szczupłych. Te dwa kryteria typowania zapo -czątkowały proces wykrywczy zakończonysukcesem.
Najbardziej spektakularne do-świadczen ia autor wyniósł z postę powa nia o zabójstwo Jana Gerharda. Prof. Jan Ko-bielazi nte rp retował wiele plam krwi na podłogach, ścianach i meblachw przedpokojuisalo -niku mieszkania ofiary. W r oz-maitych konstelacjach tych plamznajdowałysięrozprysko
-we, kolbkowate, rozmazane, kontaktowei in.Profesorziście
be n edyktyńs ką do kładn ości ą przebadał obraz śladów poje -dynczych , kilku wyod rę b nio
nych zespołów, a wreszcie ich całość, po czym- po nitce do kłębka - w pełn i z rekonstru-owałczyn.Wyn i kałoztego,po uwzg lęd n i en i u chorobliwej nie·
ufności denata niewpuszczają cego do mieszkania nikogo ob -cego,że wejściowedrzwiu chy-liłkomuśbliskiemu.Takąosobą
był Zygmunt G., narzeczony
córki denata.
9 Trzydzieści lattemumi ałamiej -sce sprawa, w której kilka me -trów od punktu zaatakowania ofiary znaleziononiedopał kipa -pierosów .Sport".Założono, że sprawca dłuższy czas, czając się naofiarę, palił, aniedopałki
rz ucał na ziem ię . Stwierdzono, że był onwydzielaczem,dzięki czemu pewne jednostkiniejako z górydało si ęwykl uczyćz po -pulacji podejrzewanych, a inne w kontekście alternatywy: wy -dzielacz-nie wydzielacz wła
sności grupowych. Pierwszymi kreskami na prawie pustym
konturze sprawcy stały się
przypuszczenia,że jest on na -miętnym palaczem,a skoro pa-li liche sporty,to nie należy do ludzi zamożnych . Dalszy tok
wydarzeń potwierdził
zasad-nośćtego nurtumyślenia.
11> Promowaną dotychczas
kon-cepcję zbierania pierwiastko
-wych informacji o nieznanym
przestępcy z materialnych
zmian w sposóbniepretendują
cy do wyczerpania tematu
wy-padapodsumowaćuniwersalną
uwagą proł. Olbrychta:wypadki
(zjawiska, cechy) należy brać według częstotliwości występo
wania w rzeczywistości. Ozna-cza to,żestosowne wnioski ro-bocze trzeba formułować
z tożsamości zwłok ludzkich.
Badania naukowe potwierdzają
zaś, że ponad 75% zabójstw
dokonują znani
pokrzywdzone-mu i vice versa. Wynika z tego logiczna przestroga, dosadnie
wyrażona w poetyckiej frazie:
warum in die Weite schweifen, wenn das Gute (jegtsonah.
Z przezorności trzeba przyznać,
że przytaczane żródełka (nawet nie
żródła,tylko właśnie żródełka)
osob-no rozpatrywane mogą mieć małą
wartość informacyjną,alewpowiąza
niu z innymi danymi znaczą wiele
więcej, o czym mowa dalej.
Osoboweźró dła informacji
o
N.N.przestępcyNa źródła informacji o N.N. skła
dają sięzeznania świadka, wyjaśnie
nia podejrzanego opisującego
wy-gląd faktycznie lub rzekomo niezna-nego muwspółsprawcyoraz zapatry-wania konsultantówibiegłych.
Znawca specjalistycznej gałęzi
wiedzymoże wystąpićwśledztwie ja-ko ja-konsultantalbobiegły. Zachodzą
cepomiędzynimiróżn iceipodobień
stwa są powszechnie znane. Poka-zowym przykład empierwszej roli
by-ła dziaby-łalnośćprof. prof. Bilikiewicza,
Bożyczki, Brussella, Chróścielew
skiego, Hanauska, Nasiłowskiego,
Popielskiego,Pragłowskiego, Szwar-ca, Szymusika i innych w sprawie o kryptonimie "Anna". Z obszernych
materiałów dowodowych i
pozapro-cesowych wyłuskali oni 44 cechy in
-dywidualizujące nieznanego
"Wami-pira", Tym samym wnieśli ogromny
30
wkładwtypowanie iindywidualizację
sprawcy pasma zabójstw - Zdzisła
waMarchwickiego.
Razem z prokuratoramii milicjan-tami uczynili również ważny krok w budowaniu podwalin pod profilowa-nie sylwetki psychofizycznej profilowa-
niezna-nego przestępcy, dyscyplinę
nauko-wą współcześnie reprezentowaną
i z powodzeniemdoskonaloną m.in. przez dr. Macieja Szaszkiewicza z In-stytutu EkspertyzSądowych.
Wzwiązkuze śledztwemo
zabój-stwo Jana Gerharda został już
do-tkniętyproblem instytucjibiegłego
ja-ko dostarczycielaprzesłanek
identy-fikujących N.N. przestępcę. Obraz
problemu, jak się wydaje, można uzupełnić przykładem współpracy
zakończonej zaciekawiającym
rezul-tatem,jakąwśledztwieo uprowadze-nie i zabójstwo 5 czerwca 1970r.dr StefaniiKamińskiejzPłocka- nawią
zano z językoznawcą dr. Markiem Kornaszewskim z Uniwersytetu Ada-ma Mickiewicza w Poznaniu. Bez przekazanej przez niego wiedzy dłu
go jeszcze, a być może wcale, nie
udałoby się wykryć Iwana Slezki vel
Zygmunata Bielaja, sprawcy niniej-szej tragedii. Dr Kornaszewski
prze-analizował język pięciu anonimów
płockich do KazimierzaKamińskiego
i dziesięciu (po dwa) do pięciu
za-możnychkoninianin zżądaniami zło
żeniaokupu.
W świetle materiału badawczego
biegłyprawie zfotograficzną dokład
nością opisał cechy osobowościowe
kidnapera. W ekspertyzie wyekspo-nowano m.in. to, że porywacz jest tzw. samochodziarzem,mawykształ
cenie co najmniejśrednie, interesuje
się literaturą kryminalną, na codzień
parasię pisaniem na maszynie, jest
być może dziennikarzem, robi błędy
pisarskie w celu zamaskowania wła snych umiejętności, jest Ukraińcem
pochodzącym zza Zbrucza (czyli
spoza granic II Rzeczpospolitej),
nie-wątpliwie nie jest Polakiem.
O zbieżności tego portretu z
rze-czywistością świadczy błyskawiczny
postęp w sytuacji śledztwa tkwiące
go w zastoju. Otóż 11 lutego 1971r. oficer operacyjny z Komendy Woje-wódzkiej w Poznaniu zagadnął nad
Wartą w Koninie przypadkowego
przechodnia Mariana A., z zawodu krawca. W trakcie rozmowy
przyto-czył mu cechy poszukiwanego
prze-stępcyizapytał tegożA.,czy nie zna
takiego człowieka. Ku swojemu zdu-mieniu oficer usłyszał, żeowszem
-może to być redaktor Zygmunt Bie-laj. Istotnie, Bielaj był redaktorem "Gazety Poznańskiej",
biblioteka-rzemzaczytującym się kryminałami,
Ukraińcem urodzonym i
wychowa-nym w powiecieborodziańskim, fel-czerem weterynarii etc.
Rychło zatrzymany okazał się
IwanemSlezką, od 1945 r.żyjącym
pod przybranym imieniem i nazwi-skiem "Zygmunt Bielaj".
Analogiczne normy postępowania
mogą być przydatne w
wykorzysty-waniu wiadomości przekazywanych przez świadków, a zwłaszcza tych, którzy odtwarzają cechy osób
prze-bywających w czasie krytycznym
w pobliżumiejsca czynu.
Obserwator zapamiętuje nierzad-ko tylnierzad-ko jedną, dwie rysy człowieka.
Co do innych może się wahać. Po-niekądnie dziwiwięc, że szczątkowe opisy nie cieszą się estymą niektó-rych prawników nastawionychna
wy-jaśnienie zagadekśledczych jednym
pociągnięciem pióra.Niepojmująoni
morału płynącego z przysłowia
"ziarnko do ziarnka, aż zbierze się
miarka".
Doktryna i praktyka dostarczają
wielu przykładów rekonstrukcji
wy-glądu i zbudowania podstaw dla uję
cia nieznanegoprzestępcy dzięki
wy-trwałości śledczego w dążeniu do
gromadzenia okruchów wiedzy, któ-rych nie dezawuuje, lecz przyznaje
immiarę właściwąw danych
okolicz-nościach. Nie ma powodu do
popa-dania w pesymizm, gdy świadek
określa sylwetkę przypuszczalnego
sprawcyjednymokreśleniem:
szczu-pły-otyły, wysoki-niski,
blondyn--brunet, brwi proste-zrośnięte itp. Drugiświadek może bowiem
dorzu-cić, że nieznany miał tatuaż na le-wym przedramieniu, a trzeci określi
jego wiek.
Tworząc z tych oderwanych cech
odpowiednie kombinacje, przy odro-biniecierpliwości i wyobraźni można
skonkretyzować kryteria eliminacji jednych i typowania innych figuran-tów. Nawet z treściowo mało
warto-ściowych informacjimożna utkać gę stą sieć poszlak,jeśli się ichzbierze odpowiedniodużo.To jedynametoda traktowania przesłanek stopniowego przechodzenia w śledztwie od słabo zarysowanej hipotezy osobowej sprawstwa do pewności, kto zabił ,
ukradł, zgwałciłczypod palił.
Skoro wśród cech rozpoznaw-czych N.N przestępcy wymieniono
równi eż jego wiek, wypada
powie-dzieć , że tu i ówdzie krytycznie oce-niasię zdo ln ość świad ka do konsta-tacji tegowyróż nika .Jak zawsze,tak i w tym względzi e trzeba unikać skrajn ości,anawetuśredniania wnio-sków. Wartościowaniu bowiem pod-legać mogąjedyniekonkretne zezna-nia konkretnego świadka. Wniosek, żewtejmierzepochopnośćpowinno sięzastępować roztropnością, wypa-dapodeprzeć- raz jeszcze - osob
i-stym doświadczen iem. W grudniu 1990 r.autor uczestniczyłw czynno-ściach śledczych prokuratora
rejono-wego w Dubnej niedaleko Moskwy.
Początkowo trudno było uwie rzyć w zeznania Polki tam zamieszkałej ,
portretującej dwóch N.N. mężczyzn. W pierwszych dniach grudnia1990r. mieli oniskładać wizytępolskiemu in-żynierowi Jerzemu P., pracującem u w dubieńskim instytucie atomowym. Po upływi e kilku dni naglenie przy-szedłon do pracy. Po otworzeniu je-gomieszkaniastwierdzono,żezostał zabityośmiomaciosaminoże m.Tym, co w opowiadaniu Polki budziło za-strzeż enia, była niezachwiana pew-ność, że pierwszy mężczyzna liczył 19lat,a drugiokoło 30lat.Postępo wanie w sprawie pozbawieniażycia Jerzego P.zakończyło się- acz nie bez poważ nych perturbacji- wykry-ciem zbrodniarzy, którzy wcześn iej faktycznie odwiedzali pokrzywdzone-go. I co zdumiewające, Aleksander Domnuszkin faktycznie liczył wów-czas 19,a Wadim Nowikow- 30lat.
Takie i im podobn e przykłady uświadamiają, że do profesjonalizmu niedochodzisię zdnia nadzień. Do zawodowstwadąży sięprzezcałe ży
cie.
PROBLEMYKRYMINA LISTYK I253106
Intuicjaźródłemlnfor rnacji
Intuicja to zarysowe, bardziej po-czuciowe niż słowno-logiczne ujmo-wanie powiązań, zależ n ości, skróto-wedo m yślan ie się(zob.Słown i k psy-chologiczny,red. W Szewczuk, War-szawa 1985). Jako bardzo ludzki czynnik jest wszechobecna w tym,co człowiek robi. W prawniczejdziałal
ności również.
Wpływ intuicjiuwidoczniasię naj-wyraziściej w początkowej fazie
po-stępowaniaprzygotowawczego, czyli
w przewadze niewiadomychnad zna-nymi elementamistanu faktycznego, szczególnie jednak wtedy,gdy logiką determinowane przeds i ęwz i ęc ia kompletnie zawodzą, podczas gdy
czysto intuicyjne posunięcia mogą
przynieść przełom w sprawie. Prze-łomw postaciprzybliżenia identyfika-cji przestępcy.
Domyślan iewśledztwienie stano-wijednakpanaceum.Jeszcze raz, ze
względ u na wagę problemu trzeba
przypomnieć, że intuicja ex lege jest wykluczona z procesu oceny dowo-dów (art.7k.p.k.).Swobodnejoceny dowodównie wolnozastępowaćżad
ną namiastką,
Statysty ka, poli cyj nerejestry, kart ot eki, zbiory, aktaspraw
Gdysięcierpizpowodu niedostat-ku informacjio N.N.sprawcy,dobrze
miećnaokuta kżewymienioneźródła
wiedzy o nim. Bez wątpie nia wielu prokuratorówi policjantów ma w tym zakresiepouczające doświadczenia.
Wyżej cytowana sentencja prof. Olbrychta sygnalizuje użyteczność
statystyki w sprawach karnych. W tym przedmiocie sporo do myśl e niamożedać przy kładzabójcyo sa-dystycznie zboczo nym pop ęd z i e seksualnym.Niewykrytywpierwszej zbrodni popełn ia następne podob-nym sposobem. Ich seria wydł uża się aż do pierwszego poważ n ego błędu . Wobec tego prowadzący
śledztwo powinien poszukiwać
jed-nego napastnika, który obstaje przy danym modus operandi i którego składniki wpisują się w ramy obrazu sprawcy. Ten model myśle n ia po
-twierdzają rezultaty analizy spraw ponad dziewięćdziesięci u zabijają'
cych wcelu zaspokojenia zboczone-go popędu płcioweg o . Ponieważ re-latywnie wielkie liczby wskazują na istnie nie określonej prawidłowości w tej populacji zamachówna życie,
informacje zdobytew czasiejednego
śledztwa mogą byćwykorzystywane odpowiednio w wyjaśn ianiu innych zabójstw z danej serii,a nawet poza konkretnasprawą.
Założone cele tego fragmentu
dyskusjimożna zrealizować,odwołu jąc się do kolejnych przykład ów z różnych okresów zawodowej ak-tywności. Wchronologicznie najdaw -niejszej sprawiez powiatu strzyżow skiego zatrzymano szajkę pięciu grożnychpodejrzanych.Wtymżep
o-wiecie iwsiachdo niego przyległych nie wykryto ponad dwudziestu wła ma ń połączonych z kradzieża mi. Co więcej, w przebiegu jednego został zastrzelony z urzyna chłopiec, który mógł by zdrad zić sprawców. Ośm i u włamań dokonano metodą "na ścia nę", to jest przez wybijanie dziury w murze budynku lubwyjęciebelki ze ściany w przypadku budowli wznie-sionejz drewna.Pozostałeczyny zo-stały zrealizowane sposobem "na kłódkę" (zerwaniekłódki) lub"na pa-rasol".
Szkopuł wtym,że zebrane mate-riały uzasadn iały należycie przed-stawieniezarzutu tylkojednegowła mania"naścian ę"dowiejskiego
skle-puw miejscowości S. Praktycy
wie-dzą, że takie sytuacje niekiedy wykorzystujesięw celu poprawy sta-tystykwykrywalności poprzez zarzu-cenie szajce popełn ienia wszystkich niewykrytychzdarzeń.Nie wolno jed-nakzapom i n ać , żenp.przestępca ra-czej nie zmienia modus operandi, dzięki czemu stanowi ono istotn ą przesłan kęindywidualizującą niezna-negosprawcę.
Prokuratoroparł si ę pokusie cho-dzenia na skróty i Tadeuszowi C. przedstawił zarzuty dokonania tylko
ośmiu włamań "na ścianę", traktując
tenstabilnywyróż nikjakoklam rę spi-nającąte wszystkie przypadki.Pod ej-rzanyC.pogłębokim namyśle przy
-znałsiędo winy wcałościiopisałpo
szczeg61ne zdarzeniaprawie
sponta-nicznie. Znamienne ,żez koleipo za
-znajomieniu się z aktami przed
za-mknięciem postępowania tenże wła
mywacz zasępił się i oświadczył, że
poszedłbyw zaparte,gdyby pro
kura-tor przypisałmuchociażbyjedno nie
przez niegodokonane włam a ni e.
Dorobek kryminalistykizatem w
ar-to nie tyikoznać,iecztakże wyciągać
z niego praktyczne wnioski.
Następny kazus to zastrzelenie
z samodziału w Rszewie pod Łodzią
ł6dzkiego taks6wkar za. Wielooso
-bowy sztabzłożonyzfachowc6w
wy-sokiego szczebla gorączkowo głowił
się nad pytaniem, kto zabił. Stojący
z boku milicjant z miejscowego
po-sterunku mimoch odem wtrącił , że
w zapiskach figurują dwaj młodzi
mężczyź ni pasującydo danego cz
y-nu. Dla uprawdopodobnienia swojej
tezy argumentował, że około dw6ch
lat wcześniej zatrzymała ich policja
zakopiańska, ponieważ znaleziono
przy nich przedmiot imitujący broń
palną. Przypuszczenie milicjanta
zo-stało niezwłocznie zweryfikowane,
a młodociani zb6jcy D. i F. wykryci
bez zbędnej zwłoki.
Ostatni przypadek jest już znany,
bo dotyczy Iwana Slezki.Jego wy
kry-cie op6źniło się kilka miesięcy z tej
tylko przyczyny, żewKG MO nie zaj
-rzano do ewidencj ianonim6wo
kupo-wych. W tym zbiorze znajdowały się
także wspomniane anonimy
wymu-szająceokup odpięciu mieszkańc6w
Konina, w kt6rych szantażysta
wy-raźnie się demaskował.Zapewne dla
pogłębienia poczucia grozy autor
ostrzegał pokrzywdzonych, że nie
ulegając jego żądaniu, narażają się
tak jak "s kąpiec lekarz, uparciuch
z Płocka, kt6ry stracił żonę, bo mu
było żal zapłacić300zł".Właśnie po
połączeniu wszystkich anon im6w
w jedną całość biegły dysponował
niezbędnym materiałem dlawydania
opiniijęzykoznawczej .
Pytaniem otwartym pozostaje,
w ilu sprawach nie ustala się prawdy
z powodunieumiejętnościlubniechę
cisięganiado źr6dełinformacji
ukry-tych w zakamarkach archiw6w, szaf
i biurek.To jednak temat na osobną
rozprawę,
32
Za koń czenie
Praktyka dowodzi,żenie ma prz
e-stępstwa doskonałeg o , pon ieważ
każd e może byćwykryte. Prowadzą
cy śledztwo musi jednak spełniać
warunek sine qua non, a mianowicie
w porę dostrzec błędy popełnienie
przez przestępcę i ten fakt
profesjo-nalnie wykorzystać.
Zrozumiałe teź, że bezbłędne
śledztwo istnieje tylko w sferze
wy-obraźniludzinieznającychsięna
rze-czy.Nieudane posunięcia pro
kurato-ra (policjanta) same przez się nie
dyskwalifikują śledztwa .W tym
zawo-dziejednakniepowinno być miejsca
dlaosoby,kt6ranie okazu jestałejg
o-towości do przyznania się do błędu
i naprawienia zaistniałej w związku
z tym sytuacji śledczej. Najważniej
szym kryterium zawodowej rzete
lno-ści jest przywiązanie do prawdy
i konsekwentne do niejdążenie.
...
Referat wygło szony podczas sem
ina-rium natemat.,Obraz zbrodni - portretem
sprawcy"24-26maja2006 r.wDrzon
ko-wie,zorganizowanego przez Prokuratuę
OkręgowąwZielonejGórze.
BIBLIOGRAFIA
1.Wolier W.: Prawo karne,G
ebeth-neriWolff,Warszawa1947.
2.Hlrszfeld L.:Historia jednego ży
cia,IW PAX, Warszawa 1957.
3. ThorwaldJ.: Godzina detektywów,
WL, Kraków 1975.
5. Kulessa K.H., Sturm J.: ZurBe
-dektung der Personenbeschreibung fur
die kriminalistische Arbeit, "Forum der Kriminalistik"1980,nr 5.
6.GurgulJ.:Zabójstwoczy zgon
na-turalny?Na tle sprawy Iwana Slezkivel
ZygmuntaBielaja,Wyd.Wyższej Szkoły
Policji,Szczytno1992.
7. Popkin R.H, Stroll A.: Filozofia,
ZyskiS-ka,Poznań 1994.
8. Wldackl J. (red.) Kryminalistyka.
C.H.Beck,Warszawa1999.
9.Wolska A.: Zabójcy- studium
psy-chologiczne, Wyd. Uniwersytetu
Szcze-cińskiego,Szczecin 1999.
10. Glrdwoyń P.: Wersje kryminal
i-styczne.Owykrywaniuprzestępstw,Le
xis-Nexis.Warszawa 2001.
11.Wójclklewlcz J. (red.): E
ksper-tyzasądowa,Zakarnycze,Kraków2002.
12.WóJclkiew lczJ. (red.): Rozprawy
zJałowcowejGóry,Materiałyz III Zjazdu
Katedr Kryminalistyki, Dobczyce, 11-13
czerwca2003,Wyd.IES,Kraków2004.
13.Kołakowski L.:Czydiabeł może
być zbawionyi 27 innych kazań, Wyd.
Znak,Kraków2006.
14. KasprzakJ., Mlodzlejowsk l B.,
BrzękW.,MoszczyńsklJ.:Krymi
nalisty-ka,Difin,Warszawa2006.