• Nie Znaleziono Wyników

Kiedy w pierwszej połowie XVI wieku zjawiła się u nas re­formacja, znalazła swoich zwolenników nie tylko wśród miesz­czan i szlachty, ale również wśród duchowieństwa, z których

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kiedy w pierwszej połowie XVI wieku zjawiła się u nas re­formacja, znalazła swoich zwolenników nie tylko wśród miesz­czan i szlachty, ale również wśród duchowieństwa, z których"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Ks. KAZIMIERZ DRZYMAŁA T. J.

PO LEM IK A Ks. M A RCINA SMIGLECKIEGO T. J.

Z INNO W IERCAM I O PO W O ŁA N IU M INISTRÓW K iedy w pierwszej połowie XVI w ieku zjawiła się u nas re­

formacja, znalazła swoich zwolenników nie tylko wśród m iesz­

czan i szlachty, ale również wśród duchowieństwa, z których jedni dla idei, jak Jan Łaski, inni dla osobistych korzyści, przechodzili na now e wyznania i spełniali w nich posługi du­

chowne. Odrzucali mszę św., wprowadzali dla w szystkich przyjm owanie Eucharystii pod dwoma postaciami, usuw ali obrazy, znosili kult św iętych, naukę o czyśćcu i inne artykuły wiary katolickiej, kolidujące z poglądami Lutra i Kalwina.

W yznawcy nowej wiary wypierając się wszystkiego co kato­

lickie, kościoły swe nazyw ali zborami, a duchownych m ini­

strami, pastorami, kaznodziejami, predykantami i superinten- dentami, ale nigdy księżmi i kapłanami.

Dopóki żyła pierwsza generacja m inistrów nowych wyznań, rekrutująca się z dawnych księży katolickich, nie kw estiono­

wano ich prawnego stanowiska, jako duchownych. K iedy jed- nad po soborze trydenckim nastąpiło odrodzenie katolicyzmu, rzadko już zachodził wypadek przejścia duchownego katolic­

kiego do reformacji. Wobec tego now e wyznania same m usiały przysposabiać sobie duchownych, którzy pozbawieni święceń Kościoła katolickiego, w oczach społeczeństwa tracili szacunek i poważanie, jakimi cieszyli się księża katoliccy. Aby ratować swoją powagę i znaczenie, niektórzy z m inistrów z końcem XVI i początkiem XVII w ieku zaczęli tytułow ać się księżmi, a naw et biskupami, czego im stale odmawiało społeczeństwo

(2)

324 K s . K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [ 2 ]

katolickie. Stąd raz po raz można było spotkać taką rozmowę, która do rozpaczy doprowadzała m inistrów ewangelickich:

— „Jako Waszą Mość mam zwać? — Ksiądz Jan. — A da­

wno Waść Mość księdzem został? — Już dziesięć lat z łaski Bożej m inęło. — W którym biskupstwie? — W przemyskim. — A który biskup na ten czas był? — Ksiądz Jan Chocimowski. — La Boga wszak tym i czasy nie tego imienia b ył ksiądz biskup, ale ksiądz Goślicki i owszem nigdy takiego imienia nie był biskup przemyski. Musi to być biskup zwingliański abo lu- terski. A zatym odpuść mi W aść Mość, iż tak rzekę — nie ksiądz Waść Mość jesteś, ale prosty chłop albo świecki czło­

wiek. Bo jako ten nie jest biskupem, tak Zwingliusz albo Lu­

ter biskupami nie byli, owszem ani porządnego posłania nie m ieli. A zatym ani Waść Mość po nich nie masz porządnego posłania. Czemuż tedy Waść Mość księdzem śmiesz się zwać?” l.

Polem ikę na ten tem at z innowiercam i odmawiając ich mi­

nistrom charakteru duchownego rozpoczął na Zachodzie w roku 1525 pisarz angielski, Jan Fisher, biskup Rochesteru dziełkiem:

Sacri Sacerdotii defensio contra Lutherum — Obrona świętego stanu kapłańskiego przeciw Lutrowi, które było odpowiedzią na rozprawę nowego apostoła z Wittenbergi: De abroganda mis- sa privata — O konieczności zniesienia m s z y p ry w a tn e j. B i­

skup angielski zwalczał tu twierdzenie protestanckie o w e­

w nętrznym kapłaństwie każdego chrześcijanina i dowodził ko­

nieczności specjalnego posłannictwa i tradycyjnych święceń kapłańskich u wszystkich duchownych.

U nas ubocznie sprawę tę omawiali prawie w szyscy w y ­ bitniejsi polemiści w XVI i XVII w ieku. Wprost rozstrząsał to zagadnienie w roku 1590 W awrzyniec Artur Faunt, Anglik z pochodzenia, profesor w kolegium jezuickim w Poznaniu w dziełku: Assertiones Theologicae de ordinatione ac vocatione Ministrorum Lutheranorum et Calvinistarum eorumgue Sacra-

1 J. Z y g r o w i u s , E pichirem a albo Dowód porządnego posłania na urząd p a ste rsk i P a sterzó w K ościoła S. K atolickiego A postolskiego

Ewangelickiego... w Paniowcach 1609, s. 9.

mentis... — Twierdzenia teologiczne o święceniach i powoła­

niu m inistrów luterskich i kalwińskich i ich sakramentach..., gdzie udowadniał, że m inistrowie luterscy, kalw ińscy i inni zwani ewangelikam i są zw ykłym i laikami z braku posłania i ordynacji. Żaden bowiem biskup przez w łożenie rąk ich nie w yśw ięcił. Stąd nie pochodzą od apostołów i ich następców, ale wzgardziwszy tradycją apostolską otrzymują święcenia od sa­

m ych siebie:

Mówią m inistrow ie, że pow ołanie i w ybór w ystarczą do otrzym ania zaszczytu kapłana i biskupa, ale tem u sprzeciw iają się k sięgi św ięte, m ów iące o powołaniu i wybraniu P aw ła i Bar­

naby, i ich uczniów Tytusa i Tym oteusza, jak przez zew nętrzną cerem onię w łożenia rąk zostali pośw ięceni na biskupów i kapła­

nów. Odwieczny zwyczaj Kościoła od czasów apostolskich zacho­

w an y potwierdza, jak zaw sze do powołania i w ybrania dołączano konsekrację kapłana przez biskupa, a biskupa przez dwóch albo trzech biskupów, jak to przepisują sobory: nicejski, chalcedoński i inne. To samo potw ierdzają ojcow ie Kościoła.

Na próżno ew angeliccy m inistrow ie powołują się na p ośw ię­

cenie sw oje przez Lutra i Zw ingliego, gdyż ci nie byli bisku­

pami. Również ich tw ierdzenie o równości kapłanów i biskupów sprzeciw ia się Pismu św iętem u, soborom i nauce w szystk ich oj­

ców Kościoła. Przecież to dało początek herezji Ariusza przed 1200 lat. Pow ołanie i posłanie obecnych m inistrów ew angelickich jest podobne jak Lutra, który nie został powołany przez Boga jak Aaron, ale od złego ducha. Stąd m inistrow ie ew an geliccy nie m ają w ładzy do głoszenia kazań i udzielania sakram entów św ię­

tych, a ich w ieczerza jest zw ykłą ceremonią pozbawioną w sze l­

kiej św iętości, jest prostym Chlebem i w in e m 2.

Tezy w ysunięte przez ks. Artura Faunta i przez innych po­

lem istów uzupełnił i rozwinął w roku 1609 ks. Marcin Sm i- glecki, wydając w języku łacińskim dziełko Nodus G o r d iu s 3

2 Na to pismo Artura odpow iedział w Niemczech luteranin Egi- diusz H u n i o (1550— 1604), Exam en e t re fu ta tio assertion um J esu itaru m Laur. A rt. F auntei de ordin ation e ac vocatione m in istroru m in eccle- siis refo rm a tis, S tuttgart 1607.

» W ęzeł Gordyjski został nazw any od im ienia króla frygijskiego, który stw orzył arcyzaw iły w ęzeł. Według przepow iedni ten, który roz­

w ik ła ten w ęzeł, m iał być panem Azji. Został on rozcięty m ieczem [3] P O L E M IK A K s. S M I G L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 325

(3)

326 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [4] seu de vocatione Ministrorum disputatio, in quo decem demon- strationibus ostenditur Ministros Evangelicos non esse verbi Dei et Sacramentorum ministros... tj. W ęzeł G ordyjski czyli roz­

prawa o powołaniu ministrów, w któ rej dziesięcioma d o w o ­ dami w y k a z u je się, że ministrowie ewangeliccy nie są p ra w d zi­

w y m i ministrami..., gdzie poddał krytyce prawne stanowisko m inistrów, czyli duchownych w szystkich wyznań.

Marcin Śm iglecki urodził się w e Lwowie z końcem 1563 r.

Upatrzony na profesora Akademii Zamojskiej, kształcił się na koszt W ielkiego Kanclerza w kolegium jezuickim w Pułtusku a później w Rzym ie, gdzie w 1581 r. w stąpił do zakonu. Po powrocie do ojczyzny w 1586 r. b ył profesorem filozofii i teo­

logii w W ilnie i kanclerzem Akademii. Później przez szereg lat b ył przełożonym domu św. Barbary w Krakowie i rektorem w Pułtusku, Poznaniu i Kaliszu, gdzie zmarł w 1618 r. Napi­

sał wspaniałe dziełko O lichwie, które doczekało się kilkunastu wydań. Zasłynął również jako najw ybitniejszy polemista kato­

licki na przełomie XVI i XVII w . A jego Logika doczekała się kilku wydań za granicą i była bardzo ceniona w Anglii.

W rozdziale w stępnym tak uzasadnia fantastyczny tytuł swego pisma:

Jeżeli ew an gelicy rozwiążą ten w ęzeł, same przez się ustaną w szelk ie rozprawy o religii. Na cóż bow iem robić tyle hałasu o m szy św., o przyjm owaniu E ucharystii pod jedną czy pod dwom a postaciam i, o czci obrazów, o w zyw an iu św iętych, o czyśćcu i innych artykułach w iary. Raczej raz trzeba roz­

strzygnąć, czy uczący tych rzeczy są praw dziw ym i m inistram i Chrystusa i Kościoła, czy też nie? Praw dziw i bowiem m inistrow ie nie mogą głosić fałszyw ej nauki, gdyż Bóg tylko przez m inistrów przez siebie ustanow ionych nas uczy i do nas przemawia.

I. W pierw szym dowodzie w ykazuje Śmiglecki, że

...nikt nie może być praw dziw ym i praw nie ustanow ionym m inistrem ew an gelii, kto nie został praw nie pow ołany i po­

słan y *.

Aleksandra W ielkiego. Przenośnie „w ęzeł gordyjski” oznacza rzecz za­

w iłą, albo k w estię bardzo trudną do rozwiązania.

4 M. Ś m i g l e c k i , Nodus G ordius..., s. 3—6.

15] P O L E M IK A K s. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 327 I na poparcie tego przytacza słowa św. Paw ła z Listu do Ż y ­ d ów (5, 2— 6): Niech nikt nie bierze sobie czci, kto nie został pow ołany przez Boga jak Aaron, i z Jeremiasza proroka (23, 21), gdzie Bóg grozi surowo fałszyw ym prorokom, przywłasz­

czającym sobie urząd, do którego nie zostali powołani.

Dalej rozróżnia autor powołanie bezpośrednie, które winno być poświadczone cudami i pośrednie, istniejące w K ościele katolickim. Ponieważ ministrom ewangelickim brak jednego i drugiego powołania, w ięc nie są prawdziwym i ministrami.

Tu Śm iglecki rozprawia się z Francuzem, w ybitnym m ę­

żem stanu za Henryka IV, Filipem Morneusem (de Mornay), nazwanym „papieżem hugenotów ”, który w Rozprawie o w i ­ d zialnym kościele, wydanej w Paryżu w roku 1570 udowad­

niał, że nie trzeba domagać się cudów od m inistrów ew ange­

lickich, bo oni nie wprowadzają nowej religii, ale reformują dawną. Pisze Śmiglecki:

M yli się Morneus — gdyż n aw et do reform owania religii nikt nie może przyw łaszczać sobie w ład zy bez specjalnego pow ołania i posłania, gdyż inaczej to otw arłoby drogę do niezliczonych nad­

użyć. W tedy arian w prow adzających sw e reform y m usielib y słu­

chać k alw in i itd. K atolicy w zdrygają się przed reform ą k alw iń ­ ską, jako przeciwną słow u Bożemu, nauce apostolskiej i duchow i panującem u w K ościele już przez 1600 l a t 5.

N iech się Morneus nie przechw ala, że Luter sam ym słow em Bożym obalił panow anie papieża, bo ono w żadnym czasie nie było tak w spaniałe, jak obecnie. Gdy Luter odciągnął niektórych od prawdziwej w iary, Bóg pow ołał do katolicyzm u nowe narody w Indiach Wschodnich i Zachodnich. Jeżeli Luter płonął tak w ielk im zapałem szerzenia w iary ew angelickiej, czemu tam się nie udał ze sw ym i m inistram i? O w iele dobitniej potw ierdziłby praw dziw ość nowej nauki, gdyby za przykładem apostołów po­

tw ierdził ją w łasną krwią. A le ponętna i cielesna ew an gelia nie szukała takiej próby®.

II. W drugim dowodzie w ykazuje konieczność należytych i zgodnych z przepisami św ięceń u prawdziwych m inistrów, czego brak ministrom ewangelickim .

3 T am że, s., 12.

• Tam że, s. 13.

(4)

328 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [61 Tu znowu autor zwraca się do Morneusa utrzym ującego, że pierwsi m inistrowie ew angeliccy Hus, Luter, Zwingli, Oeko- lampadius byli kapłanami i ważnie w yśw ięcali innych m ini­

strów, bo w pierw otnym kościele presbiterzy byli równi bi­

skupom i władza wkładania rąk na innych jednakowo przy­

sługiw ała jednym i drugim na co Śm iglecki odpowiada:

Rzecz to nie słyszana w K ościele, aby w ażne b yły św ięcenia dokonane przez presbitera, który by nie był równocześnie b i­

skupem... Prawda, że początkowo co do nazw y nie było takiego rozróżnienia m iędzy biskupem i presbiterem jak dziś, jak to poświadcza Pism o św.

P rzyczynę zaś tego trzeba upatryw ać w tym , jak to p ośw iad­

cza Teodoretus, że w czasach apostolskich praw dziw ym i bisku­

pami b yli sam i apostołowie, a presbiterzy b yli nazyw ani rów ­ nież biskupam i i dopiero później nazwom tym nadano d zisiejsze znaczenie. Chociaż w ięc Hus, Luter, itd. b y li kapłanam i Kościoła katolickiego, nie b yli jednak biskupam i i innych w yśw ięcać n ie m ogli i.

III. Przedmiotem trzeciego dowodu jest om ówienie w ładzy odpuszczania grzechów, jaką się cieszą kapłani katoliccy, a czym nie mogą się poszczycić m inistrowie ew angeliccy, ogła­

szający jedynie możność odpuszczenia grzechów u tych, co Przyj^li nową ew angelię, a zatrzym anie — odrzucającym ją 8.

IV. W czwartym dowodzie omawia Śm iglecki konieczność ofiary w każdej religii. Składają ją kapłani katoliccy w czasie mszy św. Nie mają jej m inistrowie ew angeliccy. Więc nie są prawdziwymi m inistram i9.

V. W następnym dowodzie wykazuje polemista katolicki władzę kapłanów katolickich do sprawowania Ciała i Krwi Pańskiej w Sakramencie Ołtarza, którą nie mogą się chlubić ministrowie ew angeliccy, bo jej nie otrzym ali ani bezpośrednio od Boga, ani od zwyczajnych pasterzy Kościoła przez legalną ordynację i konsekrację 10.

1 Tam że, s. 21—22.

8 T am że, s. 26—27.

• T am że, s. 31—32.

10 Tam że, s. 38— 41.

[7] P O L E M IK A K s. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 329 VI. W szóstym dowodzie podkreśla Śm iglecki, że Chrystus Pan ustanowił swoich m inistrów szafarzami sakramentów.

Tym czasem ministrowie są ich trwonicielam i, gdyż z siedmiu ustanowionych przez Chrystusa zachowali jedynie chrzest i Eucharystię, ale i tej zadali cios śm iertelny. Luter pomie­

szał Ciało Chrystusa z chlebem . A kalwini poszli jeszcze da­

lej i całkowicie usunęli Je z chleba i przenieśli do nieba, do­

kąd przez wiarę sami się wznoszą 11.

VII. Przedmiotem siódmego dowodu jest twierdzenie, że m inistrowie Chrystusa w inni być ministrami Kościoła:

M inistrowie oblubieńca w in n i być m inistram i oblubienicy jego tj. K o śc io ła 12.

VIII. Dalej najboleśniej dotyka różnowierców Śm iglecki wykazując im, że nie są również ich ministrowie prawdziwym i ministrami słowa Bożego, bo częścią je odrzucają, częścią kale­

czą, częścią deprawują, oparci na w łasnym fałszyw ym tłum a­

czeniu. Odrzucają tradycję a Pismo Św ięte dowolnie tłu­

maczą ł3.

IX. W dziewiątym dowodzie podkreśla polemista katolicki nakaz Chrystusa rozpoznania fałszyw ych proroków po ich owocach. Szczególniejszym owocem słowa Bożego i sakramen­

tów św. jest świętość życia. Jest rzeczą powszechnie znaną, że ze sekty różnowierców nie w yszedł ani jeden św ięty. Żaden z nich nie idzie za radami ewangelicznym i. Przeciwnie, dobro­

w olne ubóstwo jest dla nich bałwochwalstwem . Zachowanie dozgonnego dziewictwa uważają za rzecz niemożliwą, a zobo­

wiązanie się do tego ślubem za głupstwo 14.

X. W końcowym dowodzie wykazuje Śm iglecki, że mini­

strowie ew engeliccy na potwierdzenie swego nadzwyczajnego posłannictwa powinni wykazać się cudami. Niektórzy usiło­

w ali dokonać jakiegoś nadzwyczajnego czynu, ale bez skutku.

11 T am że, s. 43— 44.

12 T am że, s. 51—56.

i» Tam że, s. 58— 61.

14 T am że, s. 61—66.

(5)

330 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . 18] Gdy Luter chciał wyrzucić czarta z jednej ze sw ych uczen­

nic, omal sam przez niego nie został opętany. K alw in chcąc wskrzesić udającego umarłego Brulea, przyprawił go o śmierć.

N ie znajdują się w tym kłopocie katolicy, przytaczający w iele cudów dokonanych przez ludzi św iętych i opisanych przez najpoważniejszych autorów, jak to przyznają sami przeciw­

nicy 15.

Dziełko to przez Sm igleckiego rozesłane w ybitniejszym pa­

tronom różnowierców polskich ie, w yw ołało ogromne wrażenie i to nie tylko w kraju, ale i w Niemczech, gdzie w r. 1613 prze­

drukowano je w Ingolsztadzie, a w r. 1622 w Hildesheim i Ko­

lonii. Z odpowiedzią na nie pospieszyli kalwini, lutrzy i arianie.

Rozpoczęła się w ięc żyw a polemika ciągnąca się aż do końca życia Sm igleckiego (f 1618). I nic w tym dziwnego, gdyż pismo to godziło w prawne stanowisko w szystkich m inistrów nowej wiary, którymi przecież stała reformacja. W w alce tej skutecznie wspierali Sm igleckiego Marcin Łaszcz i Wojciech Rozciszewski.

Pierw szy w obronie prawnego stanowiska m inistrów ewan­

gelickich w ystąpił w r. 1609 teolog kalwiński, Jan Zygrowius, pastor w Paniowcach na Podolu. Zygrowius urodził się w ro­

ku 1572 w W ieruszowie, w wojew ództw ie sieradzkim z rodzi­

ców katolickich. K ształcił się w Akademii Krakowskiej, gdzie w r. 1595 otrzym ał stopień magistra filozofii. W roku następ­

nym Jan Chocimowski, senior dystryktu ruskiego, minister łańcucki za czasów Stanisława Stadnickiego pozyskał go dla wyznania kalwińskiego. Zygrowius został pastorem i pełnił obowiązki ministra w Paniowcach. Jest to w ieś na Podolu nad rzeką Smotrycz, odległa kilka kilom etrów od Kamieńca, gdzie gorliwy promotor kalwinizmu w Polsce, Jan Potocki, w zniósł obronny zamek i założył akademię, drukarnię i zbór, którym

15 T am że, s. 67—68.

18 J. Z a b o r o w s k i w przedmowie do swojej A d N odum G ordium responsio w r. 1615 pisał: „Interea noster Sm iglecius m aiores spiritus sumit Disputationem suam nostris patronis ultro offert, v el potius obtrudit et de nobis ministris tamąuam fuis iam hartibus jactabun- dus triumphat”.

[9] P O L E M IK A K s. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 331 do śmierci fundatora, zmarłego pod Sm oleńskiem w r. 1611, opiekował się Zygrowius 17, który w roku 1609 w ydał Epichi- rema Albo Dowód porządnego posłania na urząd Pastyrski Pa- sterzów Kościoła S. Katolickiego Apostolskiego Ewangelickiego, a utracenie iego od Pasterzów Kościoła Rzymskiego.

W pierw szym rozdziale rozróżnił autor poczwórne posłanie na urząd pasterski: bezpośrednie, od samego Boga, pośrednie od Boga za pośrednictwem ludzi, od samych ludzi i wreszcie od samych siebie 18. W drugim rozdziale stara się wykazać, że Luter i Zwingli zostali posłani od samego Boga, choć m ieli również i posłanie od ludzi, bo „Zwingli był archipresbiterem kościoła tygurskiego”, a Luter b ył „presbiterem i doktorem”.

W drugiej części tego rozdziału stara się dowieść, że Zwingli i Luter m ogli prawnie posyłać innych m inistrów, bo byli ka­

płanami, a ci w niczym się nie różnią od biskupów lł. W trze­

cim rozdziale kaznodzieja z Paniowic przystępuje do ofenzyw y i dowodzi:

Iż d zisiejsi pasterze K ościoła rzym skiego teraźniejszego nie m ają porządnego powołania, gdyż tylko trzecim sposobem, w y ­ żej wspom nianym są posyłani... i tak nie są kapłanam i, ale szczyrym i laikam i albo politorow anym i groby, to ie st im ieniem k się ż m i2®.

Na to pismo złośliw e i oszczercze odpowiedział Marcin Łaszcz. Urodzony w Kaliszu w r. 1551, tam odbyw ał pierwsze swoje nauki. Do jezuitów w stąpił w Pułtusku w r. 1570. Po odbytych studiach w Akademii W ileńskiej i prywatnie w Po­

znaniu, w yśw ięcony na kapłana, zasłynął jako znakomity prze­

łożony, doskonały kaznodzieja i nie przebierający w słowach p o lem ista łl. Spod jego pióra pod pseudonimem Jana Paulu­

>7 E n cyklopedia Pow szechna Orgelbranda 1868, t. 28, s. 898; S łow ­ ni/c G eograficzny K ról. Pol., W arszawa 1886, t. VII, s. 839; J. Ł u k a ­ s z e w i c z , D zieje kościołów w yzn . hel. w M alej Polsce, Poznań 1853, s. 391—93.

is Z y g r o v i u s , o. c., s. 1—13.

i» T am że, s. 17—18.

2# T am że, s. 76.

Arch. Zakonne, Pol. 71, f. 41, Cat. prim. an. 1571; Pol. 7. II,

(6)

332 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [ 1 0 ]

sa 22, w yszło w roku 1609 w Krakowie dziełko — Missio ab o posłanie Lutra y Zwingla p ierw szych kacerm istrzów od Diabła z piekła...

W przedmowie zwróconej do Andrzeja Pruchnickiego bi­

skupa kam ienieckiego dziwi się Łaszcz, że Zygrowius ministrów nazywa „pasterzami, biskupami, ledwie nie papieżami”. Napa­

da w ięc ostro na przeciwnika i nazywa go „biegunem podol­

skim, now ym w ilkiem , co jeszcze w sieci nie byw ał, w szetecz- nym i zuchwałym ..., że się też i na infuły rzuca, chcąc je biskupom z głow y pozdzierać”. Radzi wyprawić go „do Tatar albo Turek, żeby się tam infu ły dorobił. Tymczasem jest mi­

nistrem od diabła przez Lutra posłanym ”...

W szystkich m inistrów innowierców tytułuje:

N iew ielebnym i ojcami, ani św ięconym i pasterzam i i m ini­

stram i ew angelickim i... bo żadnych pogan przez ew an gelię Chry­

stusow i Panu nie urodzili. N ie są pasterzam i, bo w łasnej ow czar­

ni ani w łasnych ow iec nie m ają.

Przeciwnika nazywa „Zygro z W ieruszowa”, którego z mia­

sta rodzinnego wyświęcono, iż się aż na Podolu zatrzymał.

Do czterech sposobów posłania opisanych przez Zygrowiusa, Łaszcz dodał jeszcze piąty, twierdząc, iż Luter i Zwingli swo­

ją naukę w zięli od diabła. Po wtóre, że z nauką diabelską zostali posłani do ludzi od diabła. Po trzecie, że w szyscy mini­

strowie od tegoż diabła za pośrednictwem Lutra i Zwingliego zostali posłani na rozszerzenie królestwa diabelskiego.

Pismo to, pełne napaści i insynuacji sprowadziło polemikę na niew łaściw e tory. N ie był z niego zadowolony i Sm iglecki.

Lecz przestudiowawszy dokładnie pismo Zygrowiusa w r. 1611 w ydał w Kolonii śliczne w 12-ce 235 stron liczące dziełko:

Vana sive viribus ira Ministrorum Evangełicorum, seu Reju- tatio Vani Cuiusdam Epicherematis Missionem Ministrorum Evangelicorum propugnantis — P ró żny i bezsilny gniew m i­

f. 114, Cat. prim. an. 1590; ks. St. Z a ł ę s k i, Jezuici w Polsce, Lwów 1900, t. I, s. 752—54.

22 ks. J. W i e l e w i c k i , D zien n ik S p ra w dom u św. B arbary w K ra k o w ie, K raków 1886, t. III, s. 150.

[ 1 1 ] P O L E M IK A KS. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 333 nistrów ewangelickich, czyli odparcie próżnego jakiegoś do­

wodu broniącego posłania m inistrów ewangelickich..., gdzie przytacza kolejno w dosłownym brzmieniu w szystkie w ażniej­

sze zarzuty ministra z Paniowic i daje na nie szerokie i w y ­ czerpujące odpowiedzi. Na rozróżnienie przez Zygrowiusa czte­

rech sposobów posłania m inistrów odpowiada:

Jeżeli chodzi o posłanie Boże, które jedynie może m ieć zna­

czenie prawne, to jest ono pośrednie albo bezpośrednie. Inne przytoczone przez m inistra nie są ani Boże ani prawomocne.

I za przykładem Artura i Łaszcza do przytoczonych przez ministra czterech sposobów posłania dodaje piąte od samego diabła, i to przypisuje Lutrowi i Zwingliemu, co stara się udo­

wodnić ich osobistymi wynurzeniam i.

Tymczasem w tym jeszcze roku 1611, Zygrowius w ydał w Paniowcach w 4-ce olbrzym ie dzieło liczące 381 stron zło­

żone z dwóch części. Część pierwsza do s. 161 nosi tytuł: Papo- pompe Albo Posłanie Papieża z Odprawą na Misją Lutrową y Zwingliusową..., a druga: Odprawa na Missią o Lutrze y Zwingliusie dosyć niesłusznie y nieprzystoynie od Jana Paulina w ydaną w roku 1609 przeciw Epicheremie porządnego Posłania na urząd Pasterski Pasterzów Kościoła Katolickiego Apostolskiego Ewangelickiego...

W przedmowie skierowanej do superintendentów dystryk­

tów koronnych i litewskich, których tytułuje biskupami, ubo­

lewa autor, że jakiś Jan Paulin, nazywany przez niego „pier­

worodnym synem antychrystowym , grubym y niew stydliw ym oszczercą”, napisał „prefacyą do lego Mości bpa kam ieniec­

kiego iedną, a drugą do nas, obie tak karczemne, iż z samych tylko pobożny krześcijanin może poznać, że iest oszczyrcą y potwarcą takim, iakim oyca iego w yższy urzędnik sław ny być opisał apostoł św ięty z Danielem Prorokiem...” Zygro­

wius m ylnie przypuszcza, że jest nim „Rab stary jezuita, który u nas w Kamieńcu naprzednieyszy byw szy oszalał”, gdyż od­

w ażył się im odmówić tytułu biskupiego i nazyw ał ich super- pendentami zamiast superintendentami.

W pierwszej części Zygrowius usiłuje dowieść, że papież nie jest posłany od Boga, bo: po pierwsze, urząd swój otrzy­

(7)

334 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [ 1 2 ]

muje przez swary, gw ałty, mordy, czary, świętokupstwa i oszu- kaństwa; po wtóre, ponieważ jest promotorem bałw ochw al­

stwa wprowadzając kult Eucharystii, Najśw. M. Panny, św ię­

tych i relikwii; po trzecie, ponieważ w ystępuje przeciw Chry­

stusowi: a) dopuszczając się zwać Bogiem na ziemi, na niebie i w piekle; b) czyniąc się równym Bogu, że od żadnego czło­

wieka nie może być sądzony; c) nie podlega żadnemu sądowi w wierze i nauce; d) z oblubienicy Chrystusa, Kościoła robiąc sobie oblubienicę.

W drugiej części Zygrowius przechodzi wszystkie tw ierdze­

nia Łaszcza i zbija je kolejno i wykazuje, że Luter i Zwingli nigdy niczego od diabła się nie uczyli. Papopompe Zygrowiusa jest z pewnością najpotworniejszym pismem jakie ukazało się u nas przeciw papieżowi.

Ponieważ Łaszcz b ył w tym czasie bardzo zajęty, więc z odpowiedzią na to pismo Zygrowiusa w tym jeszcze roku pośpieszył się W ojciech Rozciszewski. Mazur z pochodzenia urodził się w roku 1560. Nauki odbywał w szkołach jezuickich, najpierw w Poznaniu, a później w W ilnie, gdzie w roku 1586 w Akademii ukończył kurs filozofii, w tym że jeszcze roku w stą­

pił do zakonu i tu zasłynął jako w ybitny kaznodzieja i apo­

logeta 2S. W roku 1611 pod pseudonim em ks. Olbrachta Bor­

kowskiego wydał: Minister W ytch n io n y a Papież obroniony, przeciw n ie w sty d liw em u Ministra Zygrowiusa scriptowi, k tó ry nazwał Papopompe...

W przedmowie do czytelnika podkreśla autor, że:

m inistrow ie są iako m uchy, odpędzisz je raz, dwa, trzy, przecie one nazad becząc przylecą. Tacy m owie są m inistrow ie, przedaw szy precz oczy, będą powiadać, że papież dziecię uro­

dził, że to i owo uczynił y insze troie n iew idy, choć na nie od­

pow iesz i fałsze ich w ytk niesz, przecie to nic. To ia w szystko uw ażając ociągałem się z przodku na te bayki co pisać. Jednak że w ięcey głupich na św iecie niźli m ądrych, żeby się kto nie zgorszył, zdało się cokolw iek napisać ale krótko.

W tekście odpowiada Rozciszewski tylko na pierwszą część

23 Arch. Zak. Pol. 7. II, f. 263.

[13] P O L E M IK A KS. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 335 pisma Zygrowiusa, przechodząc kolejno jego zarzuty. Odpo­

wiedź na drugą część zostaw ił Łaszczowi, czego ten już nigdy nie wykonał. Tknięty bow iem paraliżem, zmarł jako przeło­

żony domu św. Barbary w Krakowie w r. 1615. — Również i Zygrowius w tej sprawie już w ięcej nie zabierał głosu.

W roku 1611 zmarł pod Sm oleńskiem bezpotomnie Jan Po­

tocki, opiekun placówki kalwińskiej w Paniowcach. Jego spad­

kobierca Rewera Potocki oddał zbór katolikom. Zygrowius przeniósł się na Litwę i pełnił obowiązki seniora najpierw w Nowogródku, a od roku 1616 w W ilnie, gdzie zmarł w roku

1624.

Drugim z kolei polem istą kalwińskim w ystępującym prze­

ciw Nodus Gordius Sm igleckiego, w obronie prawomocności po­

słania i św ięceń m inistrów ewangelickich i zaprzeczenia ich u kapłanów katolickich b ył Jakub Zaborowski, o którego życiu bardzo mało w iem y. Pochodził on prawdopodobnie ze stanu plebejskiego i zmienił nazwisko Puto na Zaborow ski24. K ształ­

cił się za granicą i po powrocie do kraju od roku 1602 pełnił obowiązki ministra w m iasteczku Kocku w powiecie łukow­

skim, gdzie Jan Firlej (1524— 1574) wojewoda lubelski oddał kościół katolicki na zbór kalwinom . Syn jego Andrzej, kaszte­

lan radomski założył tam jeszcze szkołę k a lw iń sk ą 25, gdzie w pierwszej połowie XV II w ieku odbyło się kilka sy n o d ó w 28.

W roku 1615 Zaborowski w ydał dwa łacińskie dziełka skie­

rowane przeciw Sm igleckiem u. W pierwszym: Ad Nodum Gordium Seu Disputationem de Yocatione Ministrorum... bre-

24 Andrzej C h r z ą s t o w s k i , k alw in, obrażony na m inistrów , w broszurze Obrona dialogu... w r. 1619 nazyw a Zaborowskiego k się­

dzem Puto, którego m atka w Secym in ie ludziom i panom błaznowała.

(A. B r u c k n e r , R óżn ow iercy polscy, W arszawa 1905, s. 104).

25 H. M e r c z y n g, Z b o ry i sen atorow ie p ro testa n ccy w d a w n ej Polsce, W arszawa 1905, s. 180—81; J. Ł u k a s z e w i c z , D zieje kościo­

łów w yzn a n ia h elw eckiego w d a w n e j M alej Polsce, Poznań 1953, s. 346—47.

28 A. W ę g i e r s k i , Libri qu atu or Slavoniae reform atae, A m ster­

dam 1679, 139; ks. J. B u k o w s k i , D zieje reform acji w Polsce, Kra­

ków 1886, t. I, s. 378; A. K o s s o w s k i , P ro te sta n ty zm w L ublinie i L u belskim w X V I i X V II w ., Lublin 1933, s. 89—90, 152—53, 178—79.

(8)

336 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [14] vis, sim plex et succincta Responsio... — Na W ęzeł Gordyjski czyli rozprawę o powołaniu m inistrów krótka, prosta i zwięzła odpowiedź... w ystępuje w obronie prawomocności powołania i posłania m inistrów ewangelickich.

W przedmowie do Rafała Leszczyńskiego, kasztelana w i­

ślickiego i starosty wschowskiego autor porównuje Sm iglec- kiego do Goliata i tak pisze:

W ielka b yła zuchwałość owego G oliata F ilistyńskiego, w ię ­ ksza jest jeszcze Marcina Sm igleckiego, w yryw ającego się z or­

szaku Jezuitów . Tam ten bowiem ufny w siły sw ego olbrzym iego ciała żądał dania sobie jednego tylk o m ęża do pojedynczej w alk i, ten zaś nadęty zuchw alstw em wrodzonym i praw ie w łaściw ym tem uż Tow arzystw u nie w ahał się w ypow iedzieć w ojn y w szy st­

kim i poszczególnym m inistrom ortodoksyjnego kościoła.

W tekście zwracając się wprost do Sm igleckiego napada naj­

pierw na sam ty tu ł książki przeciwnika pisząc:

Bez żadnego praw a zaiste Śm iglecki nazw ałeś W ęzłem G or­

d y js k im tw oją rozprawę o pow ołaniu m inistrów... W ywody te są tak bezsilne i nic praw ie nie w ykazują, jak to tylko, że chcia­

łe ś się podchlebić piastunce, K ościołow i rzym skiem u 27.

Na tezę Sm igleckiego utrzym ującą nieom ylność prawdzi­

w ych m inistrów Kościoła odpowiada:

Zgadzam się, Śm iglecki, że oni nie mogą uczyć fałszów , o ile są praw dziw i. O ty le zaś m inistrow ie są praw dziw i, o ile trzym a­

ją się praw dy tj. Pism a Ś w ięteg o , od którego jeżeli odchyliliby się na szerokość paznokcia, to i sam i błądzą i innym dają okazję do błędu... Że zaś praw dziw i m inistrow ie mogą zboczyć od sło­

w a Bożego, można bez trudności w ykazać. Aaron był praw nie pow ołany, a zbłądził i innych do błędu pociągnął (Ks. W yj. 32, 2).

P raw nie powołany książę domu Bożego, Fassur tak haniebnie zbłądził, że Jerem iasza dla słow a Bożego w trącił do w ięzienia.

Zbłądził Piotr, nie chodząc prosto w ed le ew an gelii (Gal. 2, 14).

Zbłądził Jan chcąc aniołow i oddać boską cześć. A św. P aw eł m ó­

w i: „Wejdą w ilk i drapieżne i z w as sam ych (przemawia do pres- biterów efeskiego kościoła) powstaną m ężowie m ów iący prze­

w rotne rzeczy (Dz. A p. 20, 29) 28.

27 J. Z a b o r o w s k i , A d N odum G iordiu m , s. 9.

28 T am że, s. 10.

[15] p o l e m i k a k s. Sm i g l e c k i e g o z i n n o w i e r c a m i 337 Na przytoczoną rację przez Sm igleckiego, dlaczego ministro­

w ie Kościoła nie mogą się m ylić „Ponieważ Bóg nie inaczej nas uczy i do nas przemawia, jak przez m inistrów przez sie­

bie ustanowionych... gdyby w ięc ministrowie prawdziwi mogli błądzić, to błąd ten trzeba by przypisać samemu Bogu...”, Za­

borowski dodaje jeszcze inny sposób przemawiania Boga do ludzi, mianowicie:

przez słow o sw oje pisane. Przez m inistrów zaś o tyle Bóg do nas przem awia, o ile m inistrow ie uczą czystego słow a Bożego, gdyby zaś coś przym ieszali z tradycji ludzkiej, n ie byłby to już głos Boga, ale człow ieka, którego nie mamy obowiązku słuchać.

C okolwiek bowiem jest dobrego w m inistrze, pochodzi od przy­

czyny pierw szej, źródła w szelk iego dobra, m ianow icie od Boga.

Jeżeli zaś jest coś złego przym ieszanego, to tk w i w drugich przy­

czynach, to jest w sam ych m inistrach, którzy jako ludzie obda­

rzeni w olną w olą dają się często unosić od dobrego do złego, m ogą upadać, dać się oszukać i tak łatw o zb łąd zić29.

Na trudności o nieom ylności Kościoła nauczającego nie tylko Śm iglecki ale żaden inny ze współczesnych polem istów katolickich nie dał wyczerpującej odpowiedzi i dać jej w tym czasie nie m ógł. Dopiero sobór watykański określił dokładnie materię, osoby i zakres ich nieom ylności w Kościele.

Dalej przytacza Zaborowski w całości w szystkie dowody Sm igleckiego z Nodus Gordius i usiłuje dać na nie wyczerpu­

jące odpowiedzi.

Dziełko to jest napisane spokojnie i rzeczowo. N ie ma tu ani insynuacji ani osobistych w ycieczek i przezwisk, i o całe niebo przewyższa pisma Zygrowiusa. Autor czerpie dowody z rozumu, Pisma Świętego i pism Ojców Kościoła, których bardzo często przytacza. O Sm igleckim wyraża się bardzo po­

chlebnie i parę razy nazywa go m ężem uczonym, albo nawet najuczeńszym .

Pismo to dostało się w ręce Sm igleckiego w roku 1616, gdy powracał z Rzymu. Zabrał się też do jego czytania. Począt­

kowo dziwił się w ielkiej uczoności i znajomości soborów i Oj-

=» Tam że, s. 10— 12.

22 — N a s z a P r z e s z ł o ś ć

(9)

338 K s . K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [161 ców Kościoła. Cieszył się też bardzo, że wreszcie natrafił na przeciwnika równego sobie i skromniejszego od arian, z któ­

rymi w tym czasie staczał zaciekłe utarczki na pióra.

Kiedy w ięc trochę odetchnął po podróży, zabrał się do gruntownego studium nad pismem ministra z Kocka, zaczął porównywać przytoczone teksty z oryginałami, i w tedy od razu prysnął jego szacunek dla przeciwnika.

Znalazł tam w iele z nich obciętych i okaleczonych, niegodzi­

w ie przem ienionych, podstępnie opuszczonych i w iele innych sztuczek, iż trudno mu było ustalić, czy bardziej niegodziw ie ze starożytnością postępują arianie, depcąc jasno i otwarcie po­

w agę doktorów Kościoła czy nasi ew an gelicy zdający się przyj­

m ować rady dawnych. Tym czasem ich pism a haniebnie rozry­

w ają, zniekształcają, całkiem jasne przekręcają, przekonyw ujące odrzucają i usiłują zasłonić się ciem nym i, jeżeli się czasem znajdą.. .s#

Stąd Sm iglecki zaczął podejrzewać, że Zaborowski w iele tekstów przytoczonych przepisywał wprost ze sław nego pla­

giatora Filipa Morneusa, któremu kardynał Perrone setki razy wykazał fałszerstwa. Został on też potępiony wobec króla Henryka IV przez sędziów swojej sekty, gdzie znajdował się również Causabonus, mąż bardzo wykształcony. Przed po­

dobnym losem przestrzega tu Sm iglecki również i Zaborow­

skiego.

Więc w roku 1617 spod pióra Sm igleckiego w yszło w Kra­

kowie olbrzym ie 404 strony w 4-ce liczące dzieło: De Notis Ministrorum libri duo Oppositi Jacobi Zaborovii, in Coetu Cal- vinistico Ministri, responsioni futili ad Nodum Gordium — O ce­

chach m inistrów dwie księgi przeciwstawione marnej odpo­

wiedzi na W ęzeł Gordyjski Jakuba Zaborowskiego ministra zgromadzenia kalwińskiego... W pierw szym tom ie do strony 158, w 18 rozdziałach, omawia tu polem ista katolicki jeszcze raz pierwsze cztery cechy ministrów, a drugi tom poświęcony jest ostatnim cechom, gdzie jeszcze raz odpowiada na w szyst­

kie zarzuty nie tylko kalwinów, ale i luteran i arian.

*® S m i g l e c k i , De notis m inistrorum ... Przedmowa.

[17] P O L E M IK A K s. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 339 Prócz tego na m arginesie literą „F” znaczy ważniejsze przekręcenia lub fałszyw e tłum aczenia przez Zaborowskiego cytatów z Ojców Kościoła, których w pierwszym tomie jest 14, a w drugim 11. Dzieło to jest ostatnim i najobszerniejszym om ówieniem przez Sm igleckiego tego zagadnienia, bo już w roku następnym zeszedł z tego świata.

W drugim piśmie w ydanym w roku 1615: De Missione Sa~

cerdotum in Ecclesia Romana, Contra Martinum Smiglecium lesuitam, Theologiae Doctorem Dissertatio — Rozprawa o po­

wołaniu księży w Kościele rzym sk im , p rzeciw Marcinowi Sm i- gleckiemu, jezuicie, doktorowi teologii, w ystępuje Zaborowski agresyw nie przeciw prawnemu stanowisku księży katolickich i zarzuca im, że są św ięceni dla rozsiewania ciężkich błędów religijnych, i na potwierdzenie tego przytacza osiem takich dowodów:

1. Kapłani rzymscy św ięceni w celu odprawienia m szy św.

osłabiają owoce, wartość i skuteczność męki i śmierci Chrystusa.

2. Przypisują sobie całkowitą władzę sądowniczą do od­

puszczenia grzechów, należną samemu Bogu.

3. Przez swoje święcenia szerzą bałwochwalstwo, bo poda­

ją ludowi do czci Eucharystię, która jest stworzeniem.

4. Biskupi i kapłani rzym scy nie mają prawomocnych św ięceń, bo je nabywają za pieniądze i przy pomocy innych sztuczek.

5. Są trwonicielam i i świętokradcami dzieląc i okalecza­

jąc sakrament Ciała i Krwi Pańskiej.

6. N ie oddają czci Bogu i nie nauczają powierzonego so­

bie ludu w edle M odlitwy Pańskiej, Symbolu Apostol­

skiego i Dekalogu.

7. W K ościele rzymskim brak sukcesji przerwanej przez papieży heretyków , bo Zefiryn był montanistą, Liberius arianinem, Marcellus czcił bałwany, przez schizmę, gdy kilku byw ało papieży, przez niewiastę Jana VIII około roku 850.

8. W K ościele rzymskim brak święceń w edług prawa Bo­

żego, bo święcenia kapłanów opierają się na konsekra­

(10)

340 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [18] cji biskupów zależnych od papieża, którego konsekracja

opiera się na prymacie Piotra, a jego pochodzenie z pra­

wa Bożego nie da się udowodnić.

Na to pismo Zaborowskiego odpowiedział w roku 1616 Roz- ciszewski wydając pod pseudonim em Jana Przedborowskiego:

Defensio missionis sacerdotum in Ecclesia Romana — Obrona kapłanów w Kościele r z y m s k i m sl. W ystąpił również przeciw niemu i Śm iglecki w roku 1617 pismem: De Ordinatione Sacer­

dotum in Ecclesia Romana — O ordynacji k sięży w Kościele r zym sk im , gdzie w edług ówczesnego zwyczaju przechodził ko­

lejno w szystkie zarzuty Zaborowskiego i dawał na nie cięte odpowiedzi.

Między innym i na czwarty zarzut Zaborowskiego tak od­

powiada:

Jeżeli to rozum iesz ogólnie o w szystkich księżach, to jesteś b ezw stydnym oszczercą, jeżeli o niektórych, to jesteś bardzo głu ­ pi. N ikt bowiem jak tylko bardzo głupi tak rozumuje: Jeżeli n ie­

którzy k sięża papiescy zdobyli św ięcenia za pieniądze i przy po­

m ocy innych sztuczek, to, to samo trzeba pow iedzieć o w szy st­

kich księżach. Jeżeli Judasz b ył złodziejem i zdrajcą Chrystusa, to czyż pozostali apostołowie również zasługują na podobną na­

zwę? Czyż u w as nie brak m inistrów przy pomocy różnych sztu­

czek zdobywających urzędy? czy ty stąd w nosisz, że u w as nie ma praw nie ustanow ionych m inistrów ? Błędnie sądzisz dalej, że ordynowani za pieniądze nie są praw dziw ym i biskupam i i k a­

płanam i, podobnie jak przyjm ujący w ten sposób chrzest są praw dziw ie i prawom ocnie ochrzczeni i n ie potrzeba ich chrzcić pow tórnie 32.

A jak do tej kw estii odnieśli się luteranie? W Polsce byli oni już zbyt słabi i nie posiadali w tym czasie w ybitniejszego polem isty. A le zareagowali na to pismo Sm igleckiego w y ­

31 R ozciszew skiem u odpow iedział znowu Zaborowski dziełkiem : V indicatio D issertion is De M issione S acerdotu m in Ecclesia Rom ana, O pposita D efensioni cuiusdam J esu itae sub nom ine Joannis P rzedbo- ro w sk i laten tis. A u th ore Jacobo Z aborow ski Jesu C h risto M inistro. Ex M andato S u perioru m Anno D om ini 1616, w 4-ce s. 78, którego nie udało mi się odszukać.

32 Ś m i g l e c k i , De O rdinotione Sacerdotum ..., s. 9.

[19] p o l e m i k a K s. Sm i g l e c k i e g o z i n n o w i e r c a m i 341 znawcy Lutra na terenie Niem iec. Śm iglecki bowiem widząc wielką poczytność dziełka Nodus Gordius w Polsce, znacznie je pow iększył i w roku 1613 w ydał powtórnie w Ingolsztadzie, a w roku 1622 przedrukowano je jeszcze w H ildesheim i Ko­

lonii, skąd w licznych egzemplarzach rozeszło się po całych Niem czech i ze strony luterskiej doczekało się dw óch znanych nam dziś odpowiedzi, Jana Donnera, słuchacza teologii w aka­

demii protestanckiej w Jenie i Jana Bissendorfa, pastora z Go- derihgen.

Pierw szy z nich w ydał w Jenie w roku 1614: Jesuita Nodo- sus Resolutus Hoc est Disputationis Cuisdam Jesuitae, cui Titu- lus Nodus Gordius, resolutio, in qua decem illas Demonstra- tiones, quas Martinus Smiglecius Jesuita Ingolstadiensis ad everten dum Evangelicorum Ministrium, subvertendam que eo- rum Catholicam et Apostolicam Ecclesiam in Disputatione Ula pertractaverat, vanissimas et meras Sophisticationes esse osten- ditur — Jezuita zaplątany rozwiązany tj. rozwiązanie rozpra­

w y pewnego jezu ity, za tytułow anej W ęzeł Gordyjski, w której w y k a z u je się, iż owe dziesięć dowodów opracowanych w tej rozprawie przez Marcina Smigleckiego, jezuitę ingolsztadzkiego w celu obalenia ministerium ewangelików i w yw ró cenia ich katolickiego i apostolskiego kościoła są bez znaczenia i c z y s t y ­ mi sofizmatami.

W przedmowie do Filipa Ludwika palatyna reńskiego pisze autor, iż pismo Sm igleckiego otrzym ał od M. Brennera, pa­

stora kościoła w Berga w pobliżu Werdam i zaraz zabrał się do napisania odpowiedzi, którą dał do przeczytania doktorom teologii, swoim profesorom w Akademii w Jenie. Ci pismo Donnera uzupełnili i poprawili i polecili ogłosić je drukiem.

Wojciech Gramer, ówczesny dziekan kolegium teologicznego napisał nawet do niego osobną przedmowę zalecającą czytel­

nikom pismo Donnera, jako człowieka szlachetnego i bardzo uczonego. A inni profesorowie um ieścili na początku uszczy­

pliw e wiersze przeciw Sm igleckiem u, a z pochwałą dla Don­

nera. Stąd pismo to można uważać za dzieło całego fakultetu teologii protestanckiej w Jenie.

W tekście na początku również i Donner podważa twier­

(11)

342 K s . K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [ 2 0 ]

dzenie Sm igleckiego, że prawdziwi m inistrowie nie mogą gło­

sić fałszyw ej nauki, bo inaczej błąd ten trzeba by przypisać Bogu, który przez m inistrów ustanowionych przez siebie do nas przemawia. Potwierdza to zaś przykładem apostołów, któ­

rzy przed otrzym aniem Ducha św . często ulegali złudzeniom i dodaje, że powołanie nie przynosi wprost nieom ylności w na­

uce. Obowiązkiem m inistrów jest trzymać się słów proroków i apostołów, do których nie wolno im nic dodać ani ująć.

Zresztą sam Kościół widzialny może błądzić. Tak zbłądził ko­

ściół żydowski przed Chrystusem.

Tak zbłądził i Kościół Chrystusowy, co przyznają sami przeciwnicy, przewidując przy końcu świata zalanie ziemi nauką antychrysta 33.

Dalej przechodzi Donner znowu w szystkie dziesięć dowo­

dów Sm igleckiego i daje na nie podobne odpowiedzi, jak to czynili teologowie kalwińscy w Polsce. Lutrowi przyznaje po­

wołanie pośrednie i bezpośrednie i podkreśla, że

w m iejscu cudów pow inien zw olennikom papieża w ystarczyć przykład Lutra, u którego podziw iam y praw ie heroicznego du­

cha, nieustraszony um ysł, w ielk ie powodzenie, n iezw yk łe w y ­ kształcenie, podziw ienia godną biegłość w językach, dar w ym ow y z okazaniem ducha i cnoty...3*

Luter wprawdzie nie był biskupem w pojęciu Kościoła rzymskiego, ale nim b ył w pojęciu Pisma Świętego, przy czym autor podobnie jak w szyscy apologeci ew angeliccy broni rów­

ności kapłanów i biskupów w pierw szych wiekach chrześci­

jaństwa 35.

Aby więc prawnie zostać ministrem, w edług Donnera, trze­

ba m ieć odpowiednie uzdolnienie do spełniania obowiązków kościelnych i nauczania i zwyczajną św iętość życia, wolną od jaw nych i w ielkich zbrodni, za które można by zostać pocią­

gniętym do odpowiedzialności przez prawo albo przez prze­

ciwników. Do tego ze zwyczaju dołącza się publiczne stw ier­

33 J. D o n n e r , Jesuita Nodosus..., s. 3—5.

34 T am że, s. 15.

« T am że, s. 35—37.

P O L E M I K A K s. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 343 dzenie powołania przez Kościół, uroczyste potwierdzenie ob­

jętego urzędu, napomnienie do wiernego spełniania obowiąz­

ków i publiczne polecenie Bogu ministra przez m odlitwy Ko­

ścioła.

Przez to minister zyskuje powagę, umacnia się w powoła­

niu, zachęca się do pilności, a K ościół wspomaga go m odlitwa­

m i. K ościół zaś upewnia się o prawnym jego powołaniu, w ier­

ności i potwierdzeniu przez Boga. Tacy m inistrowie mogą gło­

sić ludowi odpuszczenie grzechów i udzielać sakramentów **.

Całe to dziełko napisane jest spokojnie i rzeczowo. Czy Sm iglecki miał je w swoim ręku i czy doczekało się odpo­

w iedzi ze strony katolickiej na terenie Niemiec, do tego czasu nie dało mi się skonstantować-. Miał je u siebie w yżej wspo­

m niany Zaborowski i na nim oparł swoje wyw ody.

Na w ydanie Nodus Gordius w H ildesheim w r. 1622 — do­

konane prawdopodobnie przez jezuitów ingolsztadzkich — od­

powiedział po niemiecku w roku 1624 Jan Bissendorf pastor w Góderlingen w biskupstwie H ildesheim wydając wierszem potworne i oszczercze pismo: Nodi Gordii Resolutio, dass ist von Berufordination und Einweihung der Ewangelisch-Pre- diger w ied er das nichtige Geschwatz Martini Smiglecii Je- zuiter in Ingolstad — Rozwiązanie Węzła Gordyjskiego to jest 0 powołaniu, ordynacji i święceniach ewangelickich kaznodzie­

jó w przeciw próżnej gadaninie Marcina Smigleckiego jezu ity w Ingolsztadzie.

„W prostodusznym napomnieniu do wszystkich jezuitów, klechów, mnichów, mniszek i wszystkich chrześcijan pogrążo­

nych w ciemnocie papieskiej” — zaznacza autor, że celem tego traktatu jest nie nawrócenie przeciwników, gdyż to na­

leży do Pana Boga, ale odkrycie ich bezprawia, fałszyw ej nauki, ich udawania i fa n ta z ji” .

Dziełem wszystkich jezuitów nazywa pisma Bellarm ina 1 obrzuca go stekiem przezwisk tak, że je nawet trudno prze­

tłum aczyć *8.

3« Tam że, s. 40— 49.

87 J. B i s s e n d o r f , N odi G ordii Resolutio..., s. 5—6.

38 „Bellarm inus schenck dam pfen ein,

(12)

344 K s. K A Z IM IE R Z D R Z Y M A Ł A T . J . [ 2 2 ]

Pismom jego przeciwstawia katechizm Lutra, gdzie naj­

mniejsza kartka w edług niego w ięcej zawiera nauki i pocie­

chy niż w szystkie chimery B ellarm in a3#.

Zachęca Sm igleckiego do odłożenia na bok całego swego uczucia w zględem papieża rzymskiego, które zaprzysiągł, a wyższej oceny drogi prawdy, do wyzbycia się zawziętości i nienawiści w zględem Lutra męża uczonego, któremu trudno znaleźć równego 40.

Dalej przyrównuje Sm igleckiego do żaby skrzeczącej w bło­

cie w czasie rozmnażania i sądzącej, że przebywa w uroczym gnieździe i uważającej się za najlepszą ze w szystkich innych i dodaje, iż Sm iglecki mniema, że najlepiej zrozumiał Pismo Św ięte 41.

O papieżu pisze też z największą nienawiścią nazywając go Antychrystem i źródłem największego zepsucia 42.

Den Babylonschen Huren Wien Darum ist er auch sein Bapstes Kind, D essgleichen er sont nirgend sind Der esso m eint m it Erst und Treu A ufzurichten dess Bapstes Gebau, Der sich in Koth also Hofiert

Das man an seinem Stanek and U nstat, Genugsam auss zu kehren h at” (Tam że, s. 7).

38 „Hergegen m uss ich sagen frey Im Catechim o Lutheri,

Nur das A llergeringste Blat,

V iel mehr Lehr und Trost in sich hat Denn B ellarm ini alle G rillen,

Ihr sey dann so v ie l w ie sie w illm ” (Tam że, s. 9).

40 Tam że, s. 13—14.

41 „Eben auch so den Froeschen geht, D er m eint, w en er so queckt und scheyt Er sitz in einem stattichen Nest,

Und sey unter andernder best, So m einst du auch, du seyst allein

B ey den die Schrifft recht verstehn...” (Tam że, s. 14).

42 „Denn Babst der grosse Antichrist, A ller Etz Hurren V aterv ist, Er nim pt sich der Hur Kinder an, W iel sie kein gw issen V ater kan,

[23] P O L E M IK A K s. S M IG L E C K I E G O Z IN N O W IE R C A M I 345 W przedmowie do chrześcijańskich czytelników napisanej prozą napada Bissendorf na Sm igleckiego „występującego z kilku nędznym i i godnymi politowania argumentami”, albo raczej plotkami przeciw powołaniu i ordynacji ewangelickich kaznodziejów, aby przy ich pomocy zmusić do m yślenia nos, usta, oczy i uszy zw ykłego człowieka. A le te w szystkie gada­

nia nie mają żadnego znaczenia.

Nauka bowiem protestancka opiera się na Bogu i Jego sło­

wie, gdy przeciwnie nauka o powołaniu papieskich księży stoi tylko na bajkach, tj. na papieżu i rzymskim Kościele.

Zw olennicy papieża budują swoją wiarę nie na sam ym słow ie Bożym, ale na śm iertelnym człowieku czyli na dekretach pa­

pieży rzymskich, którzy stoją w opozycji do nauki Chrystusa Pana i nie mają uzasadnienia w Piśmie Ś w iętym .

Stąd wyciąga wniosek: — papież, kardynałowie, biskupi, księża, jezuici, mnisi nie mają w cale powołania Bożego 4S.

W dwóch następnych częściach tekstu w piśm ie wierszo­

w anym w w yżej przytoczony sposób w ystępuje Bissendorf przeciw powołaniu i świętości duchownych katolickich i zbija dowody Sm igleckiego.

Pismo to u każdego czytelnika budzi w stręt i odrazę. Po­

dobne uczucia m usiały budzić się i u współczesnych, gdyż autor, jak zaznacza Voigt, dał za nie gardło, a książka została spalona przez kata. Zdanie to potwierdza następująca ręczna notatka na karcie tytułow ej egzemplarza przechowywanego w Państwow ej Bibliotece w Berlinie:

A utor Jan Bissendorf pastor w Góderingen w biskupstw ie H ildesheim napisał tę książeczkę jako odpowiedź na pism o jezu­

ity M. Sm igleckiego w ydan e w H ildesheim w roku 1622 pod ty ­ tułem Nodus G ordius — czyli rozpraw a o pow ołaniu m in istró w itd., gdzie chciał udowodnić, że kaznodzieje ew an gelick o-lu ter-

D ie gehn (ąuasi) in die Curent, Verm acht ihn sonderliche Hawn, Fur solche zarte Jungę Fraun, Darin die Hur Kinder ohne zali,

Erhalten w ed er allzum all...” (Tam że, s. 28).

43 T am że, s. 37—43.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Modelując czas przeżycia możemy mieć dwa cele — opisanie jego pod- stawowego rozkładu oraz scharakteryzowanie, jak ów rozkład zmienia się jako funkcja zmiennychniezależnych..

Powtarzanie określonego elementu systemu daje się interpretować jako wyrażane przez nadawcę dążenie do zwiększenia prawdopodobień­.. stwa (uzyskania gwarancji) pełnego

py społecznej przez współpracę z nią w pracowniach zawodowych oraz przez naukę zawodu, a nierzadko przez pomoc materialną, jak tego domagały się Ustawy

ku latach pracy w diecezji (ich ilość nie była określona) zakonnik występował do rządcy diecezji o wyjednanie sekularyzacji wieczystej u Stolicy

Jeżeli co najmniej dwóch z czterech sąsiadów nie zarażonego pola jest zarażonych, to ono również staje się zarażone.. Znaleźć najmniejsze k takie, że zarażona może

Zarówno Muzy, jak i Apollo bywają ukazane przez autora „Muzy Ukrytej [...] ” w typowym dla siebie otoczeniu — w okolicach Parnasu, niekiedy w ich pobliżu bawią

To znów określenie mieści się z kolei w» określeniu „drugiego etapu rozw oju przewrotu przem ysłowego” , który jak autor słusznie określa „rozpoczyna się

[r]