Ks. JAN K A P IC A
, ' Poseł do Parlamentu z Górnego Śląska
DUSZPASTERST
RUCH TRZEŹWOŚCI
I
Przekład z niemieckiego
W ŁOCŁAW EK
DRUKARNIA DYECEZALNA
1912
,
«
Ks. ]AN K A P IC A
Poseł do Parlamentu z Górnego Śląska
v
W ŁOCŁAW EK
DRUKARNIA DYECEZALNA
1912
NIHIL OBSTAT.
Aegidius Radziszewski
C e n s o r lib r o r u m .
Nr. 1 0 0 3
I M P R I M A T U R
Wladis!aviae, die 2 Martii 1912 an.
E P IS C O P U S W LA D ISLA VIEN SIS
SEU C A LISSIEN S IS
t S ta n is la u s Eppus.
Regens Cancellariae AD. O W C Z A R E K .
9
Biblioteka Uniwersytecka KUL
Przedmowa lłumacza
iteratura antyalkoholowa w języku polskim jest dotąd bardzo uboga.
Do szczęśliwszych pod tym względem mo
żna zaliczyć inne narodowości, jak np. Niem
ców. Z pomiędzy wielu dziel pisanych w języku niemieckim o alkoholizmie tej miary autorów, jak ks. bpa Eggera, Johan
nesa, ks. Neumana i Heleniusa, na szcze
gólną uwagę zasługuje dziełko ks. prob.
i posła Kapicy, pod tytułem: „Die Seel- sorge und die Massigkeitsbewegung“ . Dziełko to jest godnem polecenia prze- dewszystkiem duchowieństwu jak również inteligencyi świeckiej, z powodu wyjątko
wego i nowego stanowiska autora w sto
sunku do kwestyi alkoholowej: stara się on, jak zaznacza we wstępie, odkryć we
wnętrzny psychologiczny stosunek między
duszpasterstwem a alkoholizmem.
6
Poglądy swe na alkoholizm, a zwłasz
cza na abstynencyę autor oparł z jednej strony na gruntownych studyach literatury antyalkoholowej, a z drugiej na dziesięcio- letniem doświadczeniu w gorliwej pracy na polu krzewienia trzeźwości. Dziełko jego bardzo się zaleca jasnem i zasadni-
czem rozwiązaniem kwestyi.
Niektóre ustępy mogą być mniej zro
zumiałe dla polskiego czytelnika, gdyż stosują się one, jak i całe dziełko w pierw
szym rzędzie do Niemców i ich warunków życia. Ale to bynajmniej nie osłabia wcale poważnego znaczenia książeczki, której au
tor językiem przyjaciela i zapałem gorli
wego o zbawienie dusz kapłana otwiera oczy swoim współbraciom na niebezpie
czeństwo, zagrażające ze strony groźnego wroga, alkoholu.
Dlatego praca ks. Kapicy zasługuje na jak najgorętsze polecenie.
Oby dostała się do rąk wszystkich duchownych i zwolenników ruchu trzeź
wości !
W S T Ę P .
Punktem wyjścia pasterskiego ruchu trzeź
wości powinny być duch i serce kapłana. Wszelka inicyatywa na tern polu, metoda, intensywność — zależą od pojęć, jakie duszpasterz wyrobił sobie
o istocie, skutkach, szerzeniu się alkoholizmu, jak również od udziału kapłana w doli i niedoli kato
lickiego ludu. Kapłan może się zapatrywać na al
kohol w trojaki sposób: a) jako na rzecz dobrą, b) złą lub c) obojętną.
fl. alkohol iaho rzecz dobra.
Kapłan żyje psychologią swego ludu i swego czasu. W psychologii tej alkohol jeszcze zbyt czę
sto uchodzi za rzecz dobrą, t. j. za „dobro uży
czone człowiekowi przez Boga” dla ulżenia i osło
dzenia nędzy życia, biedy, choroby, walki o byt,
za „dar Boży” dla pomnożenia radosnych chwil
w życiu, dla urozmaicenia życia towarzyskiego,
owszem za „środek dla zachowania i wzmacniania
duchownych i cielesnych sił człowieka”.
8
Kapłan żyjący taką psychologią będzie uw a
żał alkohol nie tylko za pożądany środek, pozwa
lający mu łatwiej i lepiej wykonywać obowiązki swego powołania, ale i za „zasłużoną zapłatę i na
grodę” rozmaitych ofiar, jakie dla swego powołania
ponosić musi. Dlatego będzie odpierał wszelkie ataki na alkohol, jako krzywdę i jako atak na uspra
wiedliwione, owszem, potrzebne dobro życiowe.
Abstynencya od alkoholu wyda mu się „utopią”, która stoi w sprzeczności z rzeczywistością i rozu
mem, „błędem przeciw etyce i Pismu Św.” , owszem, nawet prowokacyą jego samego, jego cnoty i jego trybu życia. Pod wpływem takiej psychologii bę
dzie on wiernie, a często ze skrupulatną sumien
nością zachowywał obyczaje i zwyczaje picia swego ludu i swego czasu, a wszelkie uchybienie tymże uważać będzie za uchybienie „dobrym obyczajom’*.
Zwyczaj używania trunków przez swych parafian otoczy szacunkiem i poważaniem. Nędza, płynąca z używania alkoholu, której widok przemocą mu się nasuwa, ruina gospodarcza, duchowa i moralna tak jednostek jak i całych rodzin,— jest według niego „złem nieuniknionem”, czyli skutkiem tylko
„słabości ludzkiej” i przewrotności, nadużywającej lekkomyślnie „daru Bożego”. Jeśli jemu samemu, dzięki dobremu wychowaniu , albo dzięki w ytrzy
małości nerw ów udaje się zachować zewnętrzną
szatą trzeźwości, wtedy w moralnych naukach
z ambony i w konfesyonale gromi z zapałem pi
9
jaństwo i okazuje całkowitą pogardę dla pijaka, ale z drugiej strony ma niechęć i wstręt dla abstynenta.
Kapłan, wplątany w taką psychologię, jest albo przeciwnikiem wszelkiego ruchu trzeźwości, albo prowadzi bezskuteczną walkę przeciw pijań
stwu.
B. Slhohol jaho rzecz zła.
Dla kapłana, który przez zastanawianie się, obserwacyę życiową, szczególnie przez studya nie tylko teologii moralnej, ale odnośnej literatury, za
poznał się gruntownie z alkoholizmem, dla kapłana, który ma w sobie dosyć siły, aby samodzielność swego zdania i swego postępowania przeciwstawić
„psychologii tłumu”, — alkohol wyda się jako zło.
Światły kapłan uznaje, że dzisiaj mamy do czynienia nie z samą wódką , nie z pijaństw em ,
nie z pojedynczym i pijakam i, ale z systemem al
koholowym, z tak zwanym, nowoczesnym alko
holizmem, przez co należy rozumieć alkohol, silnie wspierany przez kapitalizm i wszystkie zdobycze techniki i chemii. Mieć przeto do czynienia z al
koholem, znaczy — walczyć z ogółem wszystkich
poglądów i pojąć o w artości alkoholu , z sumą
wszystkich technicznych i prawnych urządzeń, które
służą produkcyi i handlow i alkoholem, oraz ze
w szystkim i społecznymi zwyczajam i, które służą
okażyą konsumpcyi, połączonym i z sumą wszyst
11
kich indyw idualnych i socyalnych sku tkó w , w yni
kających z używania alkoholu.
W tym systemie alkoholizmu światły kapłan musi koniecznie widzieć wielkie zło.
1. Zło dla organizmu ludzkiego. x)
Nauka uznała alkohol za n a rko tyk , który po przekroczeniu progu podniety indywidualnie rozma
itej wykonywa intensywne działanie na tkankę ko
mórkową, zwłaszcza zaś na centralny i obwodowy system nerwowy. Komórki wskutek utraty wody ulegają zepsuciu, system nerwowy mniej lub więcej się osłabia, przez co niektóre ważne czynności mózgu bywają paraliżowane.
Subjektywnie zaś to działanie trucizny obja
wia się jako przyjemne uczucie, jako usunięcie nie
zadowolenia, smutku, zmartwienia, bólu, a dalej—
uczucie siły i ciepła, jako ułatwienie pracy umysłu, jako ożywienie zbiorowych procesów życia. Te miłe alkoholowe uczucia pokrywają wewnętrzne poniżenie i spustoszenie. Alkohol w rzeczywistości
osłabia, ale to osłabienie subjektywnie odczuwa się
jako siłę, a zniżenie temperatury krwi— jako ciepło.
Alkoholik nie odczuwa kataru żołądka, słabości
')
Ob. odnośną literaturę o działaniu alkoholu na
organizm.
12
serca, postępowej choroby nerek, cierpień wątroby, zwapnienia naczyń krwionośnych, a jeśli odczuwa, to zw ykle za późno, a jednak badania wykazały, że w Niemczech co dziewiąty umiera z przyczyny alkoholu. Również i wielu kapłanów umiera nagle
i przedwcześnie, ponieważ w winie szukali sił i zdro
wia.— Trzecią część umysłowo chorych, zwłaszcza z wyższych sfer, prowadzi alkohol do domu obłą
kanych. Większą jeszcze ich liczbę zostawia w świe- cie jako psychopatów, lub moralnie i duchowo zwy
rodniałych na udręczenie reszty współbraci.
2. Zło dla moralności.
Ciało walczy przeciw duchowi. W alka ta spotęgowaną jest zwłaszcza u młodzieży. Wtedy to właśnie alkohol przychodzi ciału z pomocą.
Osłabia on, hamuje i wreszcie zabija wolę. Popędy
zaś, które pod przewodnictwem ducha powinny służyć do obrony osobnika i zachowania ludzkiego gatunku, wyzwoliwszy się z pod przewodnictwa woli, pod działaniem silnej zewnętrznej podniety sprowadzają ostatecznie zniszczenie natury ludzkiej.
Stróże postępków ludzkich: takt, ostrożność, wzgląd — zanikają. Człowiek odczuwa impulsy
i poddaje się im bez oporu. Gniewliwe żądze i po
pędy płciowe reagują na wszelkie podrażnienia.
Język i pięść mają wtedy sposobność do działania.
Mamy często w szkole dobrych chłopców , którzy
rokują najpiękniejsze nadzieje. Ale oto przychodzą lata młodzieńcze z pociągiem do zmysłowości. Pod wpływem alkoholu zwykle ten pociąg się rozwija i wszelkie nadzieje nasze przepadają.
Uczciwe niewiasty, w ierni mężowie pod wpły
wem alkoholu łamią najpierw swą wierność mał
żeńską. A lko h o l je s t— w ielkim stręczycielem. On
to tworzy w wielkich miastach element zepsucia, on jest panem we wszystkich ukrytych jaskiniach, gdzie mieszka występek i zbrodnia. On każe za
pomnieć o najgłębszem upodleniu kobiecej godności i czyni prawie niemożliwem nawrócenie. Najwięk
szy procent cierpiących na weneryczne choroby stanowią studenci. — Człowiek wprawdzie i bez alkoholu często podlega ułomności ludzkiej, ale bez tego narkotyku w tym razie mamy do czynienia z czysto-ludzką naturą z jej zmysłową słabością, lecz zarazem i z jej duchową siłą, z godnością
człowieka i ze zdolnością do nabycia karności i pa
nowania nad sobą. Alkoholik zaś jest zawsze pod panoweniem obcem, pod wpływem z zewnątrz wnoszonej materyi, która działa z fizyczną ko
niecznością.
14
3. Zło dla duszpasterstwa.
Co to jest duszpasterstwo? Praktycznie wzięte duszpasterstwo jest to systematyczne wpływanie ka
płana na wolę człowieka, aby ten osiągnął prze
znaczony mu przez Boga cel. Wpływanie to od
bywa się za pomocą przyrodzonych i nadprzyro
dzonych środków.
Przeciwnie, a lko h o l jest systematycznem wpły
waniem na wolę człowieka, aby się sprzeniewierzył swemu przyrodzonemu i nadprzyrodzonemu celowi.
Jest on stałem przeciwdziałaniem duszpasterstwu i łasce, nieustannem paraliżowaniem pasterskiego
trudu i pracy. Odbywa się walka o wolą czło
wieka. W tej walce alkohol najczęściej odnosi zwycięstwo, gdyż jest niezmiernie sprytnym psycho
logiem, czego brak wielu duszpasterzom. Za pomo
cą już wspomnianych przyjemnych podrażnień umie się on wkraść do wyobraźni jako dobro godne sta
rania. Przez to zwykle pozyskuje sobie wolę. Wabi j ą stopniowo dalej krok za krokiem, od kubka do kubka. Aby pobudzić wolę, przedstawia jej obraz poważnych i wpływowych mężów, powołuje się na poetów i cytuje nawet Pismo Św. Opór staje się coraz słabszy, ponieważ poczucie godności i obo
wiązku, miłość rodziny, na których człowiek mógłby
się oprzeć, powoli i niepostrzeżenie zanikają. Jeżeli
mimo to człowiek nie poddaje się, wtedy alkohol
15
otacza go dobrymi przyjaciółmi i wesołymi towa
rzyszami, którzy mówią mu głośno o odwadze, proszą, zaklinają, albo drwią i szydzą, alkohol ściga go widmem zmartwień i troskami, potrzebą i nędzą, chorobą, gorącem, chłodem i pracą. Wola dłużej nie może się opierać. W taki sposób przemawia do niej alkohol. Przeciw uwagom prawdziwych przyjaciół podnieca alkohol pychę i zarozumiałość.
Na upomnienia duszpasterza odpowiada zuchwało
ścią, na skargi i łzy żony — gniewem. Tym spo
sobem zdobywa alkohol na swoje usługi wyobraźnię i namiętności człowieka, czyniąc sobie z nich wier
nych towarzyszy w walce przeciw pracy duszpa
sterza i łasce Bożej.
Podczas gdy większość duszpasterzy z ze
wnątrz wpływa na wolę ludzką i tylko nieliczni umieją przeniknąć do wnętrza człowieka, by tam
znaleźć sobie pomocników w walce o wolę, — al
kohol ukradkiem zawiera ja k najściślejszą przyjaźń z wolą. Działa on także silnie na człowieka z ze
wnątrz, mianowicie przez opinię publiczną, przez alkoholową ułudę.
Opinia publiczna jest potęgą w życiu narodu.
Duszpasterz musi się z nią liczyć. Ona bowiem może jego działalność ułatwić, posunąć naprzód — lub
utrudnić, ba, nawet uczynić bezowocną.
Alkohol zrozumiał to: on potrafił opinię pu
bliczną skłonić na swą stronę i wyzyskać ją przeciw
duszpasterzowi, jego napomnieniom, pracy oświa
16
towej, jego prośbom. Większość z warstw wykształ
conych jak i niewykształconych wierzy dzisiaj silnie w użyteczność, owszem w niezbędność używania alkoholu. Nadużycia alkoholowe i wszelkie nie
mądre i złe czyny dokonane w podchmieleniu by
wają usprawiedliwiane, jeżeli już nie podnoszone do bohaterstwa. Strata pieniędzy, czasu, zdrowia, lekkomyślność, szalone figle, czynione w stanie nie
trzeźwym, wszystko to uchodzi za brawurę, jest oznaką męskości, siły i odwagi. Mężowie wyso
kiego stanowiska, rodu, szczycą się ze swych głupstw alkoholowych. Ta ułuda alkoholowa zmonopolizo
wała sobie gościnność i towarzyskość, wprowa
dziła rozmaite zwyczaje i obyczaje, których zacho
wywanie jak najsurowiej nakazuje publiczna opinia.
Taka alkoholizacya towarzyskości i każdej zabawy dla pasterzowania jest wielkiem nieszczęściem. To
warzyskość, odpoczynek po pracy, rodzinne i pu
bliczne uroczystości, — to wszystko jest dobrem, owszem jest niezbędnem dla każdego człowieka, zwłaszcza dla młodzieży. Stąd wszelka próba ka
płana, aby zmniejszyć okazye do zaspokojenia po
pędu towarzyskiego i rozkoszy życia byłaby wzięta za napaść na prawa natury ludzkiej, kapłan przy- tem napotkałby na niepokonalny opór. A jednak miejsca tych zabaw gotują zgubę czystości, dobrym obyczajom, są zarodem ździczenia i niemoralności.
Przez alkohol więc niejedna dalsza okazya zgrze
szenia staje się bliższą. Skrępowanie tej towa-
17
rzyskości stworzyłoby dla życia młodzieży próżnię, która dla charakteru młodzieży i całego narodu miałaby zgubne następstwa. A znowu tolerowanie tego rodzaju towarzyskości jest niejednokrotnie równoznacznikiem duchowej, moralnej i ekonomicz
nej ruiny tak pojedyńczych osób jak całych rodzin.
Na Górnym Ślązku każde wesele, w którem zwykle bierze udział połowa wsi, jest prawdziwem nieszczęś
ciem, nazajutrz bowiem uczestnicy wesela są zde
moralizowani, niezdolni do pracy, wszystkie owoce ubiegłej niedzieli stracone...
Zwyczaje alkoholowe gwałcą w okrutny spo
sób nasze niedziele i święta i czynią z dnia odpo
czynku i dnia Pańskiego alkoholiczną pańszczyznę.
Najczęściej powtórne upadki w dawną nędzę grze- chową spowodowane bywają przez panujące zwy
czaje pijackie, a najwspanialsze skutki z m isyi lu dowych przez nie są unicestwiane. Kult alkoholu działa na młodzież tak, jak suggestya na masy lu
dowe. Młodzież ta jeszcze przed bramami szkoły podbita jest w niewolę przez zwyczaje pijackie.
Odbierane w szkole nauki i dobre myśli prędko ulatują z jej głowy: alkohol czyni wkrótce z nie- dorosłego chłopca to, czem jest jego ojciec, brat, współtowarzysze, może i nauczyciel— t. j. codzien
nego gościa knajp, piwosza, alkoholika. Dla nauk zaś swego duszpasterza taki młodzieniec ma tylko uśmiech politowania. Nieopisaną jest nędza i szko
da, jaką alkohol wyrządza pojedyńczym rodzinom .
Dusipasterstw o a Ruch Trzeźwości. 9W
18
Całe rodziny odciąga od wpływu kapłana i Kościoła;
stają się one zgorszeniem dla sąsiedztwa i przez dziedziczność zarówno, jak przez wadliwe i prze
wrotne wychowanie— upadkiem i nieszczęściem dla pokoleń.
Z drugiej strony ta ułuda alkoholowa połą
czyła się z chciwością: wybudowała wspaniałe re- stauracye i nowoczesne fabryki alkoholu, których po
siadacze i kierownicy dzięki swym kapitałom są w wysokim poważaniu. Oni to w interesie swego
przemysłu na każdym kroku gotują kapłanowi prze
szkody w jego pasterskiej pracy nad moralnem i gospodarczem podniesieniem ludu. Największą jednak szkodę odnosi pasterzowanie, jeżeli alkoho
lowi uda się podbić samego duszpasterza , jeżeli
idealizm kapłana, jego takt, sumienność zanika, jeżeli jego wydatki przewyższają dochody, a on
sam staje się zgorszeniem.
Alkohol zabija to, co dobrego pozostawił
grzech pierworodny w naturze człowieka— miano
wicie resztę ludzkiego rozumu i wolnej woli, którą pasterzowanie przez udzielanie prawdy i łaski po
dnosi, uszlachetnia i umacnia; a gdzie natura ulega
korrupcyi — tam duch nie ma powodzenia. Jeżeli
drzewko w swym korzeniu jest zasuszone lub przez
robaka podgryzione, to i uszlachetniona latorośl
marnieje.
t9
4. Zło dla Kościoła Kalolickiego.
Jak w jednostce dusza wpływa na ciało, a cia
ło na duszę, tak samo wewnątrz Kościoła odbywa się żywa wymiana działania między moralnemi i ma- ter^alnemi, przyrodzonemi i naprzyrodzonemi siłami.
O tóż posiadamy statystyczne badania Dr. Rosta, które wyraźnie wskazują na fakt zastoju pod wzglę
dem życia kulturalnego i ekonomicznego u chrze
ścijan , a zwłaszcza u katolików, fakt, uznany już przez skromniej myślących katolików. ^Protestanci stoją niżej względnie do żydów, katolicy — względ
nie do protestantów. Katolicy w Niemczech stoją za oboma wyznaniami w tyle tak pod względem dóbr materyalnych, jak pod względem udziału w ży
ciu duchowem narodu. To upośledzenie w życiu ekonomicznem zarówno jak mały udział katolików av wyższych, akademickich studyach, jest nie tylko skutkiem, ale i przyczyną tak zwanej „imparitas”
{nierówność prawna), na którą w Prusach często słyszy się skargi. Taki podwójny zastój musi naturalnie i nawet bez złej woli państwa nie tylko
pojedyńczych katolików postawić w pozycyi za
leżnej, ale też osłabić publiczny wpływ katolickiej części narodu w gminnym i państwowym organi-
^mie. Moglibyśmy się wprawdzie wobec tego za i
stoju pocieszyć, gdybyśmy wykazali, że katolicy
niedobór w materyalnych, przyrodzonych dobrach,
20
pokryw ają dobram i ideał nem i, mora!nem i i nad - przyrodzonemi. Na nieszczęście cyfra kryminalnych
przestępstw u katolików wcale nie ustępuje aka
tolikom. Przeciwnie.
Fizyczny nieporządek sprowadza także nie
porządek etyczny . Wskutek tego publiczna po
waga katolickiego narodu jak i Kościoła katolickiego upadają. Za to rozszerzają się liberalne, wrogie Kościołowi i bezreligijne tendencye i poglądy w kwes- tyi wychowania, w sztuce i nauce. Owszem, cała psychologia narodu zeszła na manowce. Ino- wiercy kroczą wszędzie świadomie, pewnie,— kato
licy zaś skromnie, nieśmiało i bojaźliwie. Znaczną część strat w małżeństwach mieszanych przypisać właśnie trzeba temu słabemu, ustępliwemu nastro
jowi katolików. Kościół katolicki uchodzi częsta za kościół biednych, służących i nieoświeconych.
To osłabia jego siłę rozpędową.
Nie jestem tak naiwny i tak bardzo przejęty antypatyą do alkoholu, abym wszystkie wyżej opi
sane objawy zwalił na alkoholizm katolików. Ale przyznaję racyę Dr. Rosfowt, który alkoholizm za
licza do trzech głównych klęsk, trapiących naród niemiecki. Kto zaś nie jest niewolnikiem alkoholu—
doda, że alkoholizm, to poważny czynnik zastoju katolików, jak z drugiej strony— znana trzeźwość żydów umożliwia i potęguje ich przewagę ekono
miczną, a wskutek tego ich wpływ na moralne i du
chowe kierunki naszej doby. Francuzi są najbar
dziej zalkoholizowanym narodem na świecie. Sa- pienti sat. — Naród niemiecki przepija corocznie około trzech m ilia rd ó w marek. Z tego na kato
lików przypada conajm niej m iliard. Ten ogromny kapitał wychodzi przeważnie na dobro akatolików.
Na Górnym Ślązku przynajmniej większość wy
twórców alkoholu jest ewangelicka, pośrednicy — żydzi, konsumenci — katolicy.
A ileż dóbr idealnej wartości oddaje corocznie naród katolicki na łup alkoholu? A przecież wszelka strata wartości chrześcijańskiej i wszelkie osłabie
nie sił etycznych musi się pomścić na całym orga
nizmie społecznym.
5. Zło dla społeczeństwa ludzkiego.
Ktoby chciał zaprzeczyć znaczenia kultury dla pomyślności Kościoła chrześcijańskiego, tak samo- zapoznawałby naturę człowieka, jak ten, ktoby chciał się wyrzec utrzymania i odnawiania społe
czeństwa na podstawach religijnych i moralnych.
Społeczeństwo ludzkie nie jest tylko mechanizmem, lecz — żywym organizmem, w którym pulsują du
chowe siły, kształcące i uszlachetniające materyę.
Żaden system ekonomiczny , żadna form a państwo
wa , żadne prawo nie są zdolne zastąpić , albo uda
rem nić: m iłości , cierpienia , wierności , dyskrecyi.
22
dążenia do rozw oju wewnętrznego i niezachwia
n ej nadziei. Dlatego dzisiejsze, tak wysoko pod względem ekonomicznym stojące, a jednak skoła
tane społeczeństwo, wtedy dopiero się podniesie i odnowi, gdy się znowu zwróci do dóbr wewnę
trznych, g d y się odda kulturze ducha , g d y skon
centruje swe s iły moralne i będzie je pielęgnować.
Tych zaś wewnętrznych dóbr musi społeczeństwu dostarczyć chrześcijaństwo: wyrobienie duchowe przez duszpasterstwo i siły moralne wiary. W y
chowujmy w Kościele mężów wierzących, mężów z charakterem, mężów węwnętrznej i zewnętrznej karności, wewnątrz wolnych, na zewnątrz silnych i samodzielnych. Budźmy wszystkie szlachetne pierwiastki, które w sercu człowieka drzemią, lub przez zmysłowość są zagłuszone, a wtedy ludzie sami stworzą celowe organizacye, wtedy łatwiej znajdą formę współżycia, w której nie będzie lu
dzi z pustką duchową. K ultura zewnętrzna je s t ty lk o wyrazem kultury wewnętrznej.
Ale widzieliśmy, że alkoholizm właśnie zabija kulturę wewnętrzną, że może pochłonąć siłę moral
ną tak jednostki, jak narodu całego, a w ten spo
sób przeszkodzić Kościołowi w pełnem rozwinięciu jego wpływu i jego błogosławieństwa. jJuż słysze
liśmy, że naród niemiecki przepija rocznie trzy mi
liardy marek. Jest to godne opłacania marnowa
nie dóbr ekonomicznych. J 4 d ^ ^ leJ J ^ raty rocznie
powoduje alkoholizm w sferze ideałów, sile woli,
23
w dorobku umysłowyjn, w panowaniu nad sobą i w miłości! Alkoholizm więc z istoty swej jest antyspołecznym czynnikiem.
Wiele zła trapi i dręczy społeczeństwo ludzkie.
Ale tego zła nikt nie pragnie. Alkoholizm jednak opanował wolę ludzką, a społeczeństwa, ba, nawet
państwa — jako poborcy podatków, w jego utrzy
maniu widzą, wprawdzie źle zrozumiany, interes.
Stąd alkoholizm jest jedną z najniebezpieczniejszych społecznych chorób.
Duszpasterz więc, w którego wyobraźni alko
holizm ma postać takiego zła, będzie go nienawi
dził i unikał, a jeżeli kocha prawdziwie swych bliź- nich i parafian, swój Kościół i naród — będzie go
rącym zwolennikiem ruchu trzeźwości.
ara □ ID
imimimimimimin
C. Jakich metod i jahich środftów powinien używać duszpasterz do
skutecznego zwalczania alkoholizmu?
Naprzód zauważyć trzeba, że niema żadnego mechanicznego środka na skuteczne szerzenie ru
chu trzeźwości. Alkoholizm przedstawia się jako
zespół objawów organicznych, u którego podstawy leży zbiór przyczyn głównych i współdziałających.
Dlatego też, aby zło leczyć, potrzeba zespołu środ
ków i sposobów. Dla ilustracyi racyonalnego ru
chu antyalkoholowego mogę przytoczyć trzy po
równania :
Pierwsze: Chrześcijanie budują piękne kościo
ły, w których uczą się wiary, umacniają się w niej, pomnażają i przekazują następnym pokoleniom.
Gdyby tak prześladowca Kościoła zamknął albo zburzył wszystkie świątynie, czy przez to wy
tępiłby także wiarę ? — Może, ale w sercach tych tylko, którzy mieli słabą wiarę; pozostali wznie
śliby sobie, choćby i w katakumbach nowe kościoły.
Bo niema nic mocniejszego nad silną wiarę, nad ideę. Dlatego wrogowie Kościoła usiłują za po
mocą fałszywej wiedzy i złej lektury zniszczyć w sercach wiernych przedewszystkiem wiarę. Je
żeli im się to uda, wtedy świątynie świecić będą pustkami.
Drugie: Powstaje w jakimś kraju zaraźliwa choroba, epidemia. Część ludności choruje z wy- raźnemi oznakami, druga na wpływ zarazy pozo
staje odporną. Chorzy, leżący tu i owdzie bez pomocy, miłosiernemi rękoma zanoszeni są do sa
motnie stojących baraków i całkowicie odgrodzeni od reszty ludzi. Ale niewielu tylko z nich można uratować, większość — umiera. Nowoczesna zaś hygiena, poznawszy sprawcę choroby, postępuje ze zdrowymi tak, jakby już z chorymi. Zabrania im
niektórych pokarmów i napojów, stawia pewne za
sady ostrożności, troszczy się nie tylko o człowieka ale przedewszystkiem — o mieszkania, ulice, nawet o powietrze, gdyż ono jest chore: sprawca choroby musi być zniszczony, jego rozmnażanie się i szerze
nie utrudnione. Zaraza wtedy się zmniejsza, ustaje*
chorzy najczęściej straceni, ale naród — uratowany.
Trzecie: Gdy Wallenstein miał prowadzić wojnę w obronie cesarza, kazał bić w bębny, zwo
łujące ochotników. Odważni, gotowi do wojny mę
żowie oddani szczerze cesarzowi, zebrali się dokoła niego. Wallenstein zorganizował z nich armię i do
piero wówczas wyruszył przeciw wrogowi.
26
Podobnie m y m usim y postępować wzglądem
a
alkoholizmu. Musimy naprzód uderzyć w bębny
i zwrócić się do p rzyja ció ł ruchu trzeźwości\ do p rzyja ció ł ludu i Kościoła, do wszystkich idealnie myślących, trzeźwych , rozumnych i odważnych mężów w całym narodzie. Tych najpierw musimy pozyskać, przekonać, o konieczności planowej akcyi
przeciw alkoholowi, natchnąć zapałem i zorgani
zować. Dopiero wtedy możemy ogłosić wyprawę przeciw alkoholizmowi. Kapłan wówczas tylko z powodzeniem wystąpi przeciw pijaństwu w swo
jej parafii, w pojedyńczych rodzinach, gdy mu się uda pozyskać dla swego planu dobre elementy pa
rafii lub samej rodziny. Skutek będzie tem lepszy, jeżeli się uda kapłanowi te dobrze myślące elementy zorganizować i połączyć w związek, np. bractwo trzeźwości.
Do tego zw iązku w pierwszym rzędzie na
leżą nie pijacy , ale ludzie trz e ź w ik tó rz y w rato
waniu p ija k ó w i w zwalczaniu alkoholizm u chcą współdziałać. T ak więc misya trzeźwości przede- wszystkiem musi się zwrócić do trzeźwych i uczci
wych mężów, by ich powołać do współpracy.
Ktoby odmawiał wstąpienia do związku antyalko
holowego, dowodząc, że nie jest pijakiem, powinien być wyprowadzony z błędu. Im prędzej uda się nam stworzyć wielką partyę antyalkoholową, zło
żoną ze wszystkich lepszych elementów parafii za
równo jak narodu, tem prędzej zachwieją się wie-
27
rżenia alkoholowe w głowach i sercach alkoholików i tem prędzej oczyści się atmosfera opinii powsze
chnej od alkoholowej ułudy, zarażającej coraz wię
ksze tłumy. Prawdziwy zwolennik trzeźwości, zwła
szcza duszpasterz, wiedzieć powinien, że nie pijący, nie jednostki nadużywające alkoholu, stwarzają alkoholizm, albo są jego przyczyną. Wiedzieć po
winien o tem, że pijacy są tylko ofiaram i, skut
ka m i alkoholizm u, że są tylko symptomatem cho
roby\ wyrzutem na schorowanym organiżmie spo
łeczeństwa. Chorą i zalkoholizowaną je s t opinia publiczna , chorą ulica , chorem mieszkanie, choremi
są powszechne zwyczaje narodowe i rodzinne, choremi wreszcie prawa, które rządzą sprzedażą rozpalających napojów. Ruch więc musi się skie
rować przeciw id e i alkoholizmu i przeciw syste
m o w i przez nią utworzonemu. Jednocześnie mu
simy jednak z miłością traktować jego ofiary — pijaków. Ruch antyalkoholowy powinien przeto postępować nie tylko w kierunku leczenia pijaków, lecz przedewszystkiem hygienicznie zapobiegać pi
jaństwu. S tąd mniemanie w ielu duszpasterzy, że zło polega tylko na istnieniu p ija k ó w i że p ija kó w przedewszystkiem trzeba nawracać, je s t z g ru n tu
fałszywe. Zarzut przytem, że w ich parafii zby
teczną jest praca trzeźwości, bo nie mają wcale
pijaków, jest co najmniej niepoważny. Gdy mi-
syonarz ludowy przemawia gromowemi i przeraża-
jącemi słowy przeciw pijakom tylko i pijaństwu,
jest to znakiem, że nie zna nawet ABC kwestyi
alkoholowej. Nie wie on, że ratowanie pijaków jest jakby kwestyą baraków, że stanowi część tylko ruchu trzeźwości, że jest niemożliwem bez ogólnego ratow ania organizmu. Główną więc rzeczą je s t zabezpieczenie zdrowych przez gruntow ną oświatę.
J e ś li za pomocą wszechstronnych i od po wiednich pouczeń zniszczymy wiarę ludu w alkohol, knajpy
opustoszeją same przez się. Jeżeli za pomocą lepszej części narodu wpłyniem y na opinię publi
czną, obyczaje, publiczne i rodzinne uroczystości w m yśl ruchu antyalkoholowego, wtedy uratujem y w ielu pijaków . Większa część pójdzie może na zgubę, ale młodzież coraz rzadziej będzie ulegać
alkoholizmowi i naród zostanie uratowany.
Nikt nie ma tyle sposobności do oświecania ludu o alkoholizmie a zarazem do wpływania na zwyczaje pijackie, ja k duszpasterz . On może dzia
łać oświecająco i pouczająco w szkole, na ambo
nie, w konfesyonale, w związkach, w kancelaryi parafialnej, w rodzinie, na ulicy, przez odczyty za
równo jak przez rozszerzanie lite ra tu ry antyalko
holowej. Konfesyonał nadaje się najbardziej do pracy indywidualnej, jednostkowej. Kapłan wszak
winien pamiętać, że tam nie jest tylko sędzią, są
dzącym popełnione winy według ich ciężkości, ale jest także nauczycielem i lekarzem. Jako lekarz ma postawić moralną dyagnozę i prognozę. Jeżeli sam
kapłan rozumie ducha cząsu, to nie trudno mu będzie
29
w wielu razach poznać, że niejeden młodzieniec,, który dzisiaj spowiada się tylko z grzechów po
wszednich, bardzo prędko i bez ratunku wpadnie w alkoholizm. Dlatego musi próbować we właści
wym czasie powstrzymać proces przyzwyczajania się, bo inaczej będzie zapóżno. Spowiednik powinien też znać psychologię alkoholu. Powinien wiedzieć,, że subjektywne uczucia i doświadczenia pijaka w większości wypadków objektywnie są fałszywe.
Samopoznanie pijaków w większej części jest utru
dnione. Dlatego też poznanie stanu swej duszy i oskarżenie materyalnie są niecałkowite i niedosta
teczne. Spowiednik niech pamięta, że wielu peni
tentów spowiada się tylko z większego podchmie
lenia, gdy tymczasem głęboko już pogrążeni są w chronicznym alkoholizm ie, wcale się z tego nie oskarżając, a może i nie myśląc, że taki stan da
leko niebezpieczniejszy jest od przypadkowego upi
cia się, nie wiedząc, że wewnętrznie, duchowo i cie
leśnie blizcy są ruiny. Zapewne penitentowi trzeba wierzyć ale również prawda, że konfesyonał nie jest tylko na uspokojenie penitenta za pomocą ja
kiejś formułki, lecz i na to, by ludzi upadłych ra
tować, lub stojących jeszcze od upadku zachować.
Subjektywnie i formalnie grzech nietrzeźwości czę
sto będzie tylko powszednim, gdyż samopoznanie pijaka jest ograniczone, a wola jego ulega naci
skowi silnych tak wewnętrznych jak zewnętrznych
bodźców. Dlatego też p ija k o w i w inniśm y okazy
30
wać współczucie i miłość. Ale objektywnie i ma- teryalnie alkoholizm nawet w najniższym stopniu swego rozwoju posiada wszystkie cechy grzechu głównego, jeżeli nie z istoty swej, to przynajmniej wskutek okoliczności. S tąd m usim y go traktow ać z taką samą sumiennością ja k inne grzechy głó
wne 1). Przy grzechach przeciwko szóstemu przy
kazaniu sumienny spowiednik ściśle przestrzega starej zasady: zło stłumiaj w zarodku, unikaj oka- zyi. Stara się potępić nietylko sam fakt grzechu,
ale i gani i stawia przeszkody wszelkiemu przy
czynianiu się na przyszłość. Czyż to nie jest ta
kże grzechem cudzym dodawać odwagi, namawiać, zmuszać, naw et gw ałcić nięszczęśłiwych pijaków , k tó rzy może na gorące łzy i błagania swoich b liz- k ic h po sta n o w ili próbą poprawy? Skądże więc
te przywileje alkoholu? Czy czasem nie wkrada się do konfesyonału psychologia tłumu? Czy nie za często spowiednik wskutek nieznajomości kwe- styi alkoholowej ciemny jest w swym sądzie, a na
wet szkodliwie wpływa na penitenta przez swój osobisty stosunek względem alkoholu?
Spowiedź jest środkiem przedewszystkiem do tego, aby człowieka wewnątrz oczyścić, skupić,
pokrzepić, aby jego charakter kształcić, wzmacniać i badać.
*) Według zdania autora teolodzy moraliści po
winni zmodyfikować pojęcia o grzeszności pijaństwa we
dług dzisiejszego stanu alkohologii.
31
Przez słowo charakter rozumiem samodziel- ność i stałość woli wobec nacisku zmysłowości i tyranii świata zewnętrznego. Ta wewnętrzna
męskość potrzebna jest człowiekowi na każdym kroku, zwłaszcza zaś w dziedzinie alkoholu. Po
stanowienie bowiem odmawiania sobie miłej używki, która opanowała całe królestwo naszych uczuć i myśli, lub wyrzeczenie się jej z miłości ku bliźnim, wymaga wiele siły moralnej, idealizmu, samodziel
ności w myśleniu i postępowaniu, wiele panowa
nia nad sobą. Takie wewnętrzne skupienie się
człowieka wymaga prócz tego— moralnego i reli
gijnego ożywienia i podniesienia całego człowieka .
Aby to osiągnąć, potrzeba silnych motywów, któ- reby oswobodziły wolę od wewnętrznej i zewnętrznej zależności i któreby trwale ją chroniły od nowego ujarzmienia. A jakie m otyw y należy tutaj stoso
w ać: przyrodzone czy też nadprzyrodzone?
W ola nie na ślepo się decyduje, lecz idzie najczęściej za silniejszemi pobudkami. Skuteczność pojedyńczych motywów jest u różnych ludzi różna, owszem, u tego samego człowieka różniczkuje się sto
sownie do chwilowego stanu i usposobienia. U pi
jaków właśnie często tak skuteczne motywy, jak:
uczucie religijne, szacunek i miłość siebie są znisz
czone. Dlatego wszelkie odwoływanie się do nich
pozostaje bez echa. Nawet wola umiarkowanych
i przykładnych ludzi, których moglibyśmy pozyskać
do współdziałania w ruchu trzeźwości, często bywa
32
usidlona przez upodobanie w swej cnocie i zaskle
pianie się w sobie, na cudzą zaś nędzę i biedę jest zimna i niewzruszona. A jednak wola musi być poruszona przeciw alkoholowi z wewnątrz, gdyż
niemasz żadnego innego przykazania do uczestni
czenia w wyprawie krzyżow ej przeciw alkoholow i nad przykazanie rozumu i p o tró jn e j miłości. Dla
tego trzeba w sercu człowieka stworzyć ja k b y hufiec wszystkich szlachetnych pierw iastków , w y
zyskując je przeciw zmysłowości, szukaniu roskoszy, egoizmowi i zwątpieniu— hufiec szlachetnych i wy
trwałych sił, wspomagając niemi wolę człowieka we wszelakich walkach i chroniąc ją od powtór
nych upadków. Dlaczego mielibyśmy nie ożywić i nie pielęgnować uczucia godności? Pijak łagod
niejszym upomnieniom przeciwstawia harde zu
chwalstwo ponieważ alkohol potrafił go uczynić swoim towarzyszem. Czemu nie mielibyśmy pró
bować często tę niepokonalną siłę wyzyskać dla siebie, uczynić ją sługą dobrej sprawy i przeciw
stawić np. przymusowi do picia lub szyderstwu pijackich kompanów? Jest to odwrócenie prądu potoku. W ynika stąd , że pow inniśm y stosować wszelkie m otywy , będące na usługach , o ile tylko są m oralnie dobre.
Często przecież istotna wartość nie leży tam, gdzie się nieświadomym ukazuje. Picie uważa się za oznakę siły, a tolerancyę pijaństwa— jako wy
maganie wolności. Przeciwnie, powstrzymywanie
33
się od alkoholu uchodzi za słabość, przewrotność, dziwactwo, a napaść na zwyczaje pijackie — za wsteczność. Dopokąd te mniemane wartości w wy
obrażeniu młodzieży będą m iały cenę, dotąd nigdy j e j nie odstraszymy od nadużyć alkoholowych,
nigdy nie zapalim y do trzeźwości. S iła bowiem, męskość, wolność pociąga gw ałtow nie; słabość i społeczne odosobnienie — każdego odpycha. Dla
tego m usim y wpajać to przekonanie, że alkoho
lizm nie ma w sobie nic z siły, samdzielności i wolności; przeciwnie, że je s t tylko skutkiem opłakanej słabości względem wyczulonych nerwów, niemęską ustępliwością wobec przymusu zwycza
jó w pijackich i dziecięcym strachem przed pustym i żartam i pijackich towarzyszy. Powstrzymanie się zaś od alkoholu może być tylko osiągnięte przez samodzielny sąd, przeciwny opinii ogółu, przez nie
ugiętą stałość woli wobec żądz wewnętrznych, a zapewnione przez stanowczość i wolność osobistą względem zwyczajów picia. Taka sprawiedliwa ocena omawianej wartości powinna być wytłuma
czona przedewszystkiem oświeconym klasom na
rodu, te bowiem tworzą opinię publiczną. Ich śla
dami postępuje reszta społeczeństwa.
Wartości przyrodzone mogą być uważane do pewnego stopnia za nadprzyrodzone. Strata cie
lesnego i duchowego zdrowia, majątku, czci— jest zapewne tylko stratą przyrodzonego dobra i jeżeli bierze się ją za motyw żalu lub postanowienia, to
Duszpasterstwo a Ruch Trzeźwości. 3
akty takie nie mają żadnego nadprzyrodzonego skutku. Ale czyi. strata duchowych, cielesnych i ekonomicznych s ił pojedyńczych k a to lik ó w nie je s t zarazem stratą dla Kościoła katolickiego? Czy
nie jest ona osłabieniem jego posłannictwa i jego powagi? Czy nie pociąga za sobą niewypowiedzia
nej nędzy w wielu rodzinach? Czy więc nie mamy tu żałować i opłakiwać straty nadprzyrodzonej
wartości ?
Im liczniejsi będą ci, których pozyskamy dla takiego poglądu, tem mniejszym będzie opór opinii
publicznej i tem słabszym się stanie stróż alkoho
lizm u— opinia publiczna, tem liczniejsi zwolennicy prowadzenia życia bez alkoholu.
Bezpośrednie wpływanie na publiczne po
glądy umożliwia duszpasterzowi ambona i działal
ność w stowarzyszeniach. Tutaj duszpasterz może sobie pozyskać odrazu całe masy, podbić i zawo
jować je duchowo i sprawić odrodzenie w całej parafii. To nowe usposobienie woli umacnia się albo przez publiczne, albo przez prywatne przy
rzeczenie czyli śluby, dzięki czemu zabezpiecza się jakby kotwicą, ażeby nadchodzące szturmy pokus
znalazły opór w pobudce wierności. Czy przy
rzeczenie ma być połączone z religijnym obrzędem, czy nie, jest to jedynie rzecz taktyki i okoliczności.
Im lepiej uda się pasterzowi to odrodzenie parafii,
tem łatwiejszą będzie jego praca w szkole.
35
Znanem jest powszechnie zdanie: Kto posiada młodzież, do tego należy przyszłość. Ale równie dobrze możnaby powiedzieć: Kto ma za sobą star
szych, rodziców, ten ma za sobą młodzież, ten ma w ręku przyszłość. Skłonni jesteśmy zawsze ocze
kiwać lekarstwa od młodej generacyi. Tymczasem pokolenie mija za pokoleniem, a nas znowu spo
tyka rozczarowanie. Szkoła oddaje dzieci rodzi
com, życiu publicznemu z jego przewrotnemi zasa
dami i zwyczajami, i wkrótce „ćwierkają młodzi—
jak śpiewali starzy” , a my łudzimy się znowu na
dzieją na najbliższe pokolenie. N ajsilniejszy pe
dagogiczny w pływ zarówno na dobrych ja k na złych ma właśnie opinia publiczna . Stąd musimy
się starać zjednać sobie tak starych jak młodych.
Wiarę dorosłych w alkohol musimy przynajmniej zachwiać; młodzież zaś obok oświaty musi w y
nieść ze szkoły wzmocnioną wolę, z którąby od
ważyła się samodzielnie w życiu postępować. Taką zaś siłę woli osiągnie się nie przez proste posta
nowienia, lecz przez systematyczne ćwiczenie woli.
Jeżeli przyrodzone drzewko świeże jest i pełne siły żywotnej, to i uszlachetniona latorośl wyda tem
wspanialsze owoce nadprzyrodzonej łaski.
Omówione dotąd środki i metody ich zasto
sowania mają na celu obok naprawy opinii pu
blicznej i publicznych zwyczajów — wzmocnienie
i ożywienie fizycznego, moralnego i religijnego stanu
.chorych na alkohol lub zagrożonych i to słusznie.
Albowiem jak w czasie epidemii organicznie od
porni ludzie łatwiej opierają się zarazie, lub, jeżeli zostali zarażeni, łatwiej zarodki choroby niszczą,—
tak samo moralnie i religijnie pokrzepione jed
nostki, przy panującej epidemii alkoholowej, mniej są usposobione do zarażenia się i mają więcej siły duchowej do pokonania choroby. Ale oto jeszcze jeden szczególny środek, który leczy skutecznie jed
nostki i działa hygienicznie na ogół. Tym środkiem
A B S T Y N E N CYA.
Wchodzimy w dziedzinę sporów o kwestyę alkoholową: umiarkowanie— czy abstynencya.
Zanim zaczniemy posługiwać się temi poję
ciami, musimy się wprzód porozumieć co do ich treści.
Co to jest abstynencya? — Abstynencya jest to całkowite, dobrowolne i zasadnicze wyrzeczenie się alkoholu jako u żyw ki x) pod wszelką postacią i we wszelkiej ilości. Abstynent zupełnie się uw al
nia od wewnętrzego w pływ u alkoholu i dlatego w swem życiu pozostawiony jest sobie samemu, swym słabościom, swym przyrodzonym i nadprzy
rodzonym siłom. Jest to jasne i proste.
*) Używanie alkoholu w obrzędach religijnych
jak również lecznicze nie wchodzi w rachubę.
37
Przeciwnie, pojęcie um iarkow ania jest nie
określone i prawie niedające się określić, wielo
znaczne, rozszerzalne i indywidualne. Kto ma wogóle kompetencyę do stawiania takiej definicyi, czy prawo,
moralność, medycyna lub fizyologia? Ponieważ cho
dzi tu o fizyologiczne działanie narkotyku, więc
raczej fizyologia ma prawo określać miarę. Jaki stopień, jaką zasadę wziąć należy za podstawę
m ia ry ? Zapewne stopień ostrego zarówno jak chronicznego działania na mózg, organ rozumu i wolnej woli. Stopień więc , na którym działanie a l
koholu poczyna być przeszkodą dla wolnego decydo
wania się woli, stano w i według mego zdania p u n kt graniczny między umiarkowaniem in ieum iarkow a-
niem. V Ostre działanie alkoholu na mózg polega przedewszystkiem na tem, że powiększa się wpływ wyobrażeń. Wskutek tego poznawanie duchowe jest niepewne, czynność intelektualna—-wadliwa. My
ślenie jednak logiczne jeszcze nie ustaje, zniszcze
nie bowiem rozumnego myślenia ma miejsce dopiero wtenczas, gdy już powstają marzenia (urojone obrazy iluzye), lub gdy bieg myśli się przerywa. Ale ju ż to sztuczne przyspieszenie procesu psychologicz
nego wyprowadza człowieka z równowagi. Takie bowiem ożywienie wyczuwa się subjektywnie jako odwagę, siłę przedsiębiorczość. Jednocześnie jednak
ł) W sądownictwie nawet lekki stan podchmie
lenia uważą się za okoliczność łagodzącą, stąd
alkoholowipodchmielenie trzeba przypisać okoliczność obciążającą.
38
przez to utrudniona jest rozwaga, samoobserwacya i samokrytyka. Wola wydana jakby na łup wy
obrażeniom i impulsom, które na nią oddziaływają.
Potrzeba— tylko jakiejś zewnętrznej podniety, a na
stępuje wyładowanie w postaci nietaktu, prędkich słów, nieostrożnego postępowania, lub nawet wy
stępku. Te wewnętrzne psychologiczne zjawiska są przyczyną wielu nieporozumień i wynikłych stąd
pojedynków. Określić ta k i próg działania alkoho
lowego, ta k i stopień przeszkody— je s t niem oźli- wem dla pijącego. Ten próg przeszkody nie da się też oznaczyć przez określenie stałego quantum, ponieważ zmienia się on stosownie do nastroju w danej chwili nerwów i usposobienia. I tak
młody rekrut w dniu poboru o wiele silniej reaguje na tę samą ilość alkoholu, niż w inne dni zwy
czajne. Gdy ten stopień pobudliwości mózgu zo
staje przekroczony, wtedy opór przeciw dalszemu przyjmowaniu alkoholu staje się coraz słabszy, aż następuje całkow ite upojenie, łączące się z zupełną nieświadomością, w której działalność umysłu i zmy
słów zanika, a nerwy motoryczne odmawiają po
słuszeństwa. *) Jak przy wszelkich truciznach, tak i przy alkoholu próg trucizny przez powtarzanie
*) Opisany wpływ alkoholu na działalność mózgu dotyczy tylko stanów normalnych; jeżeli alkohol działa na grunt skądinąd chory np. na epileptyka, jeżeli się łączy z anomalią nerwów lub charakteru, wtedy powstaje działanie skomplikowane, tak zwane patologiczne opilstwo, w którem człowiek może nieświadomie popełnić najwię
ksze zbrodnie.
39
użycia posuwa się ku górze, stąd i ilość jej musi wzrastać.
Teraz o chronicznem działaniu na mózg. Każde podrażnienie nerwów przez alkohol ma za skutek trwałe działanie, nawet gdy się ono całkiem uchyla subjektywnej świadomości; u człowieka zaś, który wykonał pracę nerwową i mózgową może się stać fatalnem w chwilach krytycznych. Liczne rozbicia pociągów są niczem innem, jak skutkiem trwałego działania alkoholu w mózgu maszynisty lub zwro
tniczego. Działanie wreszcie ustaje; jeżeli jednak przed ustaniem następuje nowe działanie, to w ner
wie tworzy się dyspozycya. Ta dyspozycya polega z jednej strony na trwałem podniecaniu do powta
rzania używki alkoholowej, z drugiej— na zleniwieniu psychologicznych procesów, tak że szybka oryenta- cya w chwili niebezpieczeństwa jest utrudniona.
Jeżeli dyspozycya dosięga pewnej wysokości,— może się stać chronicznym hamulcem woli.
Stosownie do powiedzianego, spożycie pewnej ilo ś c i alkoholowego napoju wtedy dopiero ucho
dzić może za umiarkowane, gdy nie staje się ha
mulcem woli. U m iarkow anym przeto je s t ten człow iek ; k tó ry ma wolę i zdolność taką miarę zachować. Praktycznie wziąwszy, być um iarko
wanym — znaczy: rzadko i mało pić, ta k rzadko, żeby działanie trw ałe nie dosięgało nowego dzia
łania, ta k mało, żeby spożyty a lko h o l nie spowo
d o w a ł niedobrowolnych aktów.
9