M 36. Warszawa, d. 7 Września 1884. Tom m .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W IA T A ."
W W arszaw ie: rocznie rs. 6.
kw artalnie ,, 1 kop. 50.
Z p rz esy łk ą pocztową: rocznie ,, 7 „ 20 . półrocznie „ 3 „ 60.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. D r.T. C hałubiński, J . A leksandrowicz b.dziekan Uniw., mag. K.Deiki , mag.
S. K ram sztyk, B. R ejchm an, mag. A. Ślósarski, prof.
J. Trejdosiew icz i prof. A. W rześniow ski.
Prenum erow ać można w Redakcyi W szechśw iata i we wszystkich księgarniach w k raju i zagranicą.
A d r e s R ed ak cy i: P o d w a le N r . 2,
MIKROORGANIZMY
I S T O T Y B A K T E R Y J N E ,
przez
p r o f. JLe o n a Pi e ń k o w s k i e g o.
W ostatnich czasach słusznie zaczęto zwra
cać baczniejszą, uwagę na życie m ikroorgani
zmów. Bijolog bada bardzo ciekawie te naj
prostsze istoty, u których wszystkie czynności życiowe odbywają się bez oddzielnych orga
nów, bez żołądka, naczyń krwionośnych i nerwów; technik interesuje się niemi, odkąd dowiedział się, że różne procesy ferm entacyi i gnicia zależą od obecności tych m ikroorga
nizmów; nareszcie patolog zdziwiony je s t b a r
dzo znajdowaniem się tych nieskończenie d ro bnych form żyjących w karbunkule, dyfteryi, ospie, tyfusie powrotnym. Ludzie nauki z za
dziwiającą energiją pracowali w ostatnim półwieku nad objaśnieniem tego wszystkiego, co albo wprost lub też pośrednio dotyczy mikroorganizmów. R ezultaty na tem polu otrzym ane należą bezwątpienia do najpięk
niejszych zdobyczy nauki. W szystko to je dnak mało dotychczas obchodziło przecięt
nego człowieka. On tak je s t przesiąknięty sprawami przynoszącemi oczywisty pożytek, że prace naukowe, niedające się bezpośrednio zastosow ać w praktyce, oddawna go już nie zachwycają, z politowaniem spogląda na dzi
waków, badających ułożenie rzęs na ciele wymoczków, lub też szukających gdzie się u tych istot znajduje gęba i czem się one karm ią. A jed n ak przy takich badaniach rozwiązywano zagadnienia dotyczące istoty epidemii, udoskonalenia różnych technicznych produkcyj i t. p. Lecz gdy kwestyja chorób zakaźnych przeniesioną została z laborato- ryjum gienijalnego francuskiego eksperym en
ta to ra na g ru n t praktyczny, gdy rządy u- dały się do P a ste u ra w kwestyi bakteryj, o ratun ek przeciw karbunkułowi, wówczas dopiero przekonano się, iż drobiazgowe b a d a nia nad najprostszemi żyjącemi formami mogą nabrać ogólnego, doniosłego znaczenia.
Chcąc zaznajomić czytelników W szech
św iata z ważniejszemi podstaw am i życia isto t
mikroskopowych, na pierwszy ra z wybrałem
bakteryj e, ponieważ w tym dziale w ostatnich
czasach nauka zdobyła olbrzymie rezultaty.
562 W SZECH ŚW IA T. Nr. 36.
I.
W szędzie, gdzie gniją w wodzie m ateryje organiczne, rozwija się niezliczone mnóstwo ciałek, poruszających się w badanym płynie.
Je d n e z nich przedstaw iają się w kształcie kulek, drugie— w kształcie laseczek, trzecie—
jak o spiralnie zwinięte sprężynki. C iałka te nazyw ają schizofytami, bakteryjam i, m ikro
bam i albo m i k r o z y m a m i . Przyjrzyjm y się bliżej główniejszym przedstawicielom tych ciekawych istot.
K u liste formy nazywają się ogólnie M icro- coccus (fig. 1). N ależą one do najd ro b n iej
szych bezwątpienia istot, niektóre z nich bo- Fig. 1.
O
°o 8 %o o
8
° %wiem przy linijnem powiększeniu 1 000 razy, przedstaw iają się w kształcie zaledwie dojrza
nych kropek. Są one bezbarwne, lub też zaw ierają jak iś barw nik i wtedy, jeżeli rozwi
ja ją się grom adnie, m ogą zabarw ić tę sub- stancyją, w której żyją, na biało, żółto, czer
wono i t. p. W tym ostatnim w ypadku były one powodem rozmaitych szczególnych zda
rzeń, świadczących o grubej ciemnocie czło
wieka w wiekach średnich. W tychto m ia
nowicie czasach dziesiątki, setki żydów ginęło n a stosach za to, iż jakoby oni dodaw ali chrześcijańskiej krwi do opłatków, używanych przez katolików do komunii. K tó żby mógł wówczas przypuścić, iż życie tylu ludzi zale
żało od czerwonego m ikrokoka (M. prodigio- sus), którego ulubionym substratem , na k tó rym się on rozwija, są właśnie m ateryje, za
w ierające dużo krochm alu lub tłuszczu i b iał
ka. D la tego też znajdujem y go wszędzie na gotowanym ryżu, kartoflu, bułce, o p łatk ac h , w mleku i na wielu innych przedm iotach, jeżeli tylko warunki do życia i rozwoju jego
są sprzyjające.
D rugi gatunek mikrokoka, zasługującego n a bliższą naszą uwagę—je s t M. vaccinae—
j e s t to ten żywy atom, który stanowi istotę
działalności limfy ospowej. Jeżeli dziecku szczepimy ospę, to znaczy, iż wprowadzamy do krw i jego żywe m ikrokoki, k tóre silnie się rozw ijając, wytwarzają pewien szereg zmian we krw i i tym sposobem chronią organizm od zarażania przoz silniejszego pasorzyta, powodu
jącego n a tu ra ln ą ospę.
Oprócz mikrokoków należy także poznać i laseczkow ate kształty schizofytów. K rótsze z nich noszą miano B acterium (fig. 2), dłuższe i proste stanowią rodzaj Bacillus (fig. 3), fali
ste nazyw ają się Y ibrio (fig. 4).
Z pośród pierwszych najpospolitszym jest B acterium term o, odgrywający bardzo wa
żną rolę w procesie gnicia. Dobrze przego
towany płyn, zawierający ciała organiczne, może zachować się bez zepsucia w dobrze za- korkow anem naczyniu przez długi nieoznaczo
ny przeciąg czasu. Lecz jeżeli naczynie o- tworzyć, natenczas do niego w padną z powie
trza bakteryj e i zaczną rozkładać zupełnie przezroczysty dotychczas płyn. Ten ostatni zaczyna m ętnieć z powodu rozw ijającego się w nim m nóstwa bakteryj, które odbierając
Fig. 2. Fig. 4.
od niego konieczny dla siebie pokarm rozkła
d ają go. Gnilcowa zatem b ak tery ja je s t po
tężnym czynnikiem w przyrodzie, za pośred
nictwem którego ciało zwierząt i roślin po śmierci rozkłada się na kwas węglany, amo- n ijak i t. p. ciała, wchodzące znowu w ogólny łańcuch przem ian organicznych.
W ostatnich czasach szczególniejszą zw ró
cono uwagę na podłużne bakteryje t . j. na bacille, z których pewien gatunek powoduje niebezpieczną chorobę dla zw ierząt domowych i człowieka— t. z. k a rb u n k u ł (anthrax). P od m ikroskopem Bacillus wygląda, jak b y cienkie, podłużne, nieruchom e lub też poruszające się laseczki (fig. 3). J e d n e z jego gatunków są zupełnie nieszkodliwe, ja k np. B. subtilis, ży
jący szczególnie w wodnych nalewkach z sia
na, inne zaś, ja k w łaśnie B. anthracis, są nie
zmiernie jadow item i kontagijam i.
Nr. 36. W SZECHSW IAT. 563 Co się tyczy wibryjonów (fig. 4), to jeden
z nich powoduje sep tyczne zakażenie krwi (P asteu r), reszta gatunków żyje także w ró-
Fig. 3.
żnych nalew kach i są, o ile wiadomo, nieszko
dliwe. N akoniec ostatnią grupę schizofytów stanowią spiralne form y—Spirillum i Spiro- chaete. Spirillum przedstaw ia się w kształ
cie spiralnie skręconych nitek, które nie zgi
nają się i podczas ruchu nie zm ieniają swej formy (fig. 5). Przeciwnie Spirochaete poru-
Fig. 5.
S p i r i l l u m .
sza się wężykowato, zginając się i skręcając w różnych kierunkach (fig. 6, 7). Je d n a z tych Spirochaete, mianowicie Sp. plicatilis (fig. 6)
Fig. 6. Fig. 7.
Spirochaete plicatilis. Spirochaete Obermeieri.
przytrafia się w strum ykach, błotach i b a gnach pomiędzy wodorostami i niedawno
znalezioną została w ru rach wodociągowych w P etersb urgu (Łapczynskij), inny gatunek Sp. Oberm eieri żyje we krwi chorych na tyfus powrotny (fig. 7); nareszcie jeszcze inny g a tu nek Sp. denticola często znajduje się w śluzie, w wgłębieniach zepsutych zębów u człowieka.
W szystkie powyżej przytoczone kształty b ak
teryj otoczone są błoną i napełnione gala
retow atą m asą (protoplazmą), wszystkie z wy
jątkiem mikrokoków, opatrzone są na obu końcach po jednej ruchliwej rzęsie (fig. 5), zapomocą której schizofyty odbywają swe dziwaczne ruchy. P rócz tego ogólną cechą całej grupy je st własność szybkiego rozm na
żania się zapomocą poprzecznego dzielenia się, skąd pochodzi i nazwa Schizophyta (roz
szczepiające się rośliny). Z jednej bowiem bakteryi może powstać tą drogą w przeciągu doby 16 '/2 milijonów egzemplarzy i jeszcze nie je s t to ostateczna granica szybkości roz
m nażania się tych organizmów. N iektóre grzybki przewyższają znacznie pod tym wzglę
dem bakteryje, tak np. z jednej kom órki drożdźowego grzybka przez dzień może pow
stać 50 m ilijardów (Samuel).
P o sta rajm y się teraz dowiedzieć, ja k i jest dalszy los interesujących nas organizmów.
Widzieliśmy, iż schizofyty okazują pewien e- nergiczny ruch. Doświadczenie okazuje, iż organizmy te po dłuższem lub krótszem p o ru szaniu, uspokajają się i osadzają się zwykle na dnie naczynia, w kształcie opadłych m ę
tów, niekiedy zaś skupiają się, okrywają ślu
zem i tworzą grudki rozmaitej wielkości i for
my. B akteryje pogrążone w takim śluzie nie przestają żyć i rozmnażać się; mogą one je dnak wystąpić ze swej śluzowatej kryjówki i znów rozpocząć ruchy, podobnie ja k po
przednio. T e śluzowate twory, zdaje się, m ają ważne znaczenie w niektórych patologicznych procesach, szczególniej się to okazało od chwili wykrycia przez profesorów Sorokina i K ryłow a śluzowatych mikrokoków w b ło nach dyfterytycznych. Z należących tu ta j form utworzono ro d z a je : Zoogloea, Asco- coccus i Sarcina. Pierwsza tworzy n a g n i
jących wodach kożuchy, złożone ze śluzowa
tych mas, zgrupowanych w kształcie chm ur kłębowych (fig. 8).
Cement, zlepiający bakteryje zooglei, je st mięki i łatwo rospływa się pod naciskiem.
Ascococcus składa się z kulistych cząstek,
564 W SZECHŚW TAT. Nr 36 połączonych z sobą w kiszeczki lub n iek ształ
tne masy, a śluz ich je s t znacznie trwalszy Fig. 8.
Zoogloea.
aniżeli u Zoogloea (fig. 9). J a k o przykład typowego k ształtu śluzowatych b akteryj może służyć A. m esenteroides, pojaw iający się cza
sem w dużej ilości w cukrowniach. T u m ia
nowicie często, podczas wyciskania soku z b u raków lub też już w roztworze cukru, po
w stają śluzowate bryłki podobne do ugoto
wanego sago—je s t to ta k zwany skrzek (Froschleich). Nigdzie ta k dobrze nie u w i
docznia się zapewne działanie b ak tery i ja k właśnie w tym wypadku. W pewnej miano
Fig. 9.
Ascococcus.
wicie cukrowni we F ran cy i w przeciągu 12 godzin zamieniło się 50 hektolitrów cukrow e
go soku w zupełnie do niczego nieprzydatne, śluzowate bryłki (D urin ‘). Spraw cam i tej straty były znowuż bakteryje.
') Annales cl. sc. nat. 1 87 7, V I Ser., T . III p. 2 0 7.
N akoniec trzecia form a śluzowatego stanu schizofytów, znana pod nazwiskiem S arcina, pojaw ia się czasami w dużej ilości w żołądku człowieka przy niektórych chorobach. W sar- cinie m ikrokoki połączone są w sześcianki lub tabliczki, złożone z 4 —8 —16 i więcej osobni
ków (fig. 10); takie sześcianki lub tabliczki znowu gru p u ją się w coraz to większe. U tych
Fig. 10.
Sarcina.
organizmów tworzenie się śluzu zredukowane je s t do minimum.
Cykl rozwoju bakteryi zakończa się tworze
niem spor (zarodników). P rzy tem zawartość schizofytów zgęszcza się w kształcie jednego lub kilku ziarnek, stanowiących spory b ak teryi (fig. 11). Gdy płyn lub stały podkład na którym żyją schizofyty, wysycha, to zazwy-
Fig. n .
czaj zostają się ich tylko zarodniki, które wyczekują szczęśliwych dla nich warunków, aby dać początek nowemu pokoleniu schizo
fytów. N a fig. 12 widzimy ja k ze spory «, w yrasta powoli nowa bak tery ja i ja k ona n a stępnie dzieli się na dwie h.
To ważne znaczenie jak ie posiadają b a k te ryje w przyrodzie, zależy od sposobu ich ży
wienia się. P o d tym względem wszystkie ży
we istoty można podzielić n a dwie grupy.
Je d n e z nich zabarwione są zielonemi kulk a
mi, ta k zwanym chlorofilem i m ają własność
wytw arzania w swych tkankach, pod działa-
n i e m św iatła m ateryi organicznej, ja k : kroch
Nr 36. W SZECHŚW IAT. 565 malu, cukru, tłuszczu; drugie zaś nie posia
dają chlorofilu, wskutek czego nie mogą k a r
mić się samodzielnie i zmuszone są korzystać z tych substancyj, jak ie wytwarzane zostają przez rośliny zielone. Do pierwszej kategoryi
F i g . 1 2 .
należą zielone rośliny, do drugiej zaś - zwie
rzęta i rośliny bezchlorofilowe, ja k np. grzyby i bezbarwne wodorosty. T ak dla pierwszych ja k i dla drugich nieodzowne są dwa warunki, bez których życie ich je s t niemożliwe: m ia
nowicie potrzebują one pewnej ilości ciał mineralnych, pozostających później jak o po
piół, po spaleniu organizm u i źródła, z k tó rego mogłyby czerpać tlen, konieczny do od
dychania a zarazem wytwarzania wewnętrz
nego ciepła, niezbędnego przy wszystkich zja
wiskach życia.
B akteryje nigdy nie zaw ierają chlorofilu, dla tego karm ią się gotowemi już organicz- nemi ciałam i, pobierając z nich głównie wę- giel i azot. Co się tyczy źródła, dostarcza- * jącego tlenu schizofytom, to można znów je
podzielić na dwie kategoryje: do pierwszej kategoryi należą oddychające wprost tlenem | z powietrza - i te nazywają się aerobia; do drugiej znów zaliczyć należy takie, k tó re od
b ierają dla siebie tlen z organicznych związ
ków —są to ta k zwane anaerobia. J a k o przy-
jkład pierwszych niech nam służy B. term o,
jprzedstawicielem zaś drugich niech będzie j ferm ent ferm entacyi m asłow ej—Bacillus amy- lobacter. Ł atw o pojąć, że wobec takiego sposobu żywienia się schizofytów, muszą one wywoływać ogromne zmiany w składzie che- } micznym tych ciał, w których żyją; zmia
ny te znane są w chemii pod nazwiskiem fer
mentacyi. Obecnie przekonano się, że fer- ! m entacyje: octowa, moczowa, masłowa, ślu
zowa, zależą od różnych gatunków b ak tery j. j D la bujniejszego wzrostu i korzystnego roz
m nażania się schizofytów potrzeba słabo a l
kalicznej reakcyi su b stratu i około 30° C., wobec kwaśnej zaś reakcyi, przy niższej tem peraturze bakteryje zostają w yparte przez : pleśniowe grzybki. G ranice tem peratury w których życie bakteryj jest możliwe, są b a r
dzo obszerne: bakteryje wytrzymują zamroże
nie do — 18°, przy 5° przechodzą w stan odrętwienia, przy -f-5l/ a rozwijają się lecz bardzo słabo; przy nagrzewaniu zaś do 62° C.
przez godzinę giną. Z resztą różne gatunki bakteryj wymagają do swego rozwoju różnych stopni ciepła; ta k np. B. subtilis doskonale jeszcze rośnie i rozm naża się przy 45°, gdy tymczasem n a gnilcowe bakteryje tem p era
tu ra ta wpływa już niekorzystnie. B adając wpływ tem peratury na bakteryje trzeba do
kładnie odróżnić ich stan wegietatywny, w którym one rosną i rozmnażają się od ich zarodników czyli spor, te ostatnie bowiem są znacznie wytrzymalsze. Gotowanie ich w prze
ciągu kw adransa nietylko, że nie szkodzi im lecz przeciwnie usposabia je do dalszego roz
woju. C hcąc zabić spory, trzeba je gotować przynajm niej ze dwie godziny, albo też n a
grzewać kilka m inut przy 110° C. (Brefeld).
Ciekawe je s t także działanie na spory schizofy
tów, kwasów innych ciał, zabójczo działają
cych na organizm y. I tu taj także należy b a
czną zwrócić uwagę czy mamy do czynienia ze stanem wegietatywnym, czy też ze sp o ra
mi; '/,ooo kwasu karbolowego dodana do pły
nu, w którym żyją bakteryje, wstrzymuje ich rozwój; kwas ten w stanie pary działa jeszcze energiczniej. Jeszcze silniej działa kwas siarczany, solny, azotny ja k również cytryno
wy i winny; w rostworach zawierających B a cillus subtilis już V
2ooo część tych kwasów wstrzymuje jego rozwój. In n e schizofyty przy Va% kwasu już nie rozwijają się (Brefeld).
W idzim y z tego, że z źywemi bakteryjam i sto
sunkowo łatw o można sobie poradzić; n ieró wnie trudniej zaś z ich sporami. Spory B a- cillusa mianowicie, leżące przez kilka dni w dosyć stężonym roztworze sublimatu, koper- wasu miedzianego, kwasu karbolowego, były zupełnie zdrowe i pomieszczone następnie w odpowiednim żywiącym płynie kiełkowały tworząc nowe pręciki (Brefeld).
{•d. c. n.)
566 W SZEC H ŚW IA T. Nr. 36
PARĘ SLOW 0 TEORII GREEMA
wyjaśniająca przyczyny Ssztaltn i rozmieszczenia
L Ą D Ó W, streścił
jJó z e f Si e m i r a d z k i, m a g. m i n.
K ażdego z nas nieraz zastanaw iała dziwna analogija w kształtach lądów na obu pó łk u lach, k tó rą nam podawano za fa k t gieogra- ficznie stwierdzony i który kosm ogonija czy m eteorologija kiedyś objaśnić m iała. P rz y pomnijmy sobie tylko klinowate kształty no
wego i starego lądu, głębokie zatoki wrzyna
jące się w głąb tychże, wreszcie nagrom adze
nie lądów na północnej półkuli. G ieologija przytem nas uczy, że pomimo wszelkich zmian poziomu mórz i lądów—ogólny k sz ta łt i roz
mieszczenie tych ostatnich sięga najdaw niej
szych epok gieologicznych. M a się rozumieć, że mówimy tu o całokształcie lądów, a b s tra hując od mniej lub więcej głębokich zatok i jezior, mówimy jednem słowem o lądach w znaczeniu gieologicznem, czyli o wypukło
ściach ziemskiej skorupy, k tó re bądź w ystają z pod powłoki oceanu, bądź dochodzą blisko powierzchni wody. G ieologija na istnienie A tlantydy i Lem uryi odpowiada conaj mniej brakiem wszelkich dowodów, nato m iast E u ro pa, Azyja, A fryka, A m eryka północna, A m e
ryka południowa i A u stra lija istniały już przed pojawieniem się najprostszych organiz
mów na ziemi, w późniejszych gieologicznych okresach w ynurzając się coraz bardziej z wo
dy i zm ieniając przez to szczegóły swoich kon
turów, zachowując jed n ak klinow ate kształty pierw otne w zarysie. G ranitow e sk ały S kan
dynawii, Laponii, U krainy, Czech, Alpów, Szkocyi, F ran cy i i H iszpanii świadczą o s ta rożytności tych krajów —wyspy Lodow atego oceanu, K anada i brzeg zatoki H udsońskiej, Syberyja tworzyły od najdaw niejszych czasów granitową obręcz otaczającą biegun północny.
Oceany zajm ują dzisiaj też sam e co i przed wielu- wiekami miejsca, u stęp ując zwolna przed wzrastającemi stopniowo lądami.
Zdaw na już usiłowano podporządkować fakty powyżej wymienione pewnym prawom sym etryi, wychodząc z tego prostego założe- fnia, że ciało kuliste, jednolite, jak iem je st ziemia, powinno się kurczyć przy oziębianiu jedn ostajn ie na całej powierzchni, a że p o
wierzchnię tę pokrywa stała skorupa—inaczej skorupa ziemska, musi przy zastyganiu kuli ziemskiej fałdować się podług pewnych praw symetryi, odpowiadających sym etryi wielo- ścianu foremnego wpisanego w kulę. E lie de B eaum ont pierwszy usiłował zagadnienie to rozwiązać przy pomocy słynnej swej teoryi sym etryi pięciokątnej, czyli sieci fałdów skoru
py ziemskiej, odpowiadających krawędziom wpisanego do kuli dwunastościanu pięciokąt- nego i postaci krystalograficznie odeń wywod- nych. T eoryja jego licznych znalazła n a razie zwolenników, lecz niestwierdzona faktam i, u- paść wreszcie m usiała. Myśl jed n ak raz rzuco
na znalazła wyznawców i oto niedawnemi cza
sy p. Low thian G reen w dziełku: V estigen of the m olten globe (Londyn, 1875), fakty wyżej wymieniane przy pomocy sym etryi czworo- ściennej wyjaśnia.
P odstaw ą teoryi je s t czworościan wpisany w kulę i postaci krystalograficzne odeń wy- wodne. W yobraźm y sobie czworościan wpi
sany w kulę ziemską w ten sposób, aby jedno z jego naroży znajdowało się na biegunie po
łudniowym, trzy pozostałe znajdują się zatem rozmieszczone symetrycznie wokoło bieguna północnego. W yobraźm y sobie teraz, że kula ziemska przez oziębienie zbliża się do kształtu tego czworościanu, czyli że w miejscu, gdzie dotykają powierzchni jego naroża po
tw orzą się wyniosłości, pomiędzy niemi zaś wklęsłości; dalej, że całą kulę oblewa woda, z której tylko wyniosłości wzmiankowane wy
stają, a zobaczymy ja k ą ziemia przybierze postać.
O tóż przedewszystkiem znajdziemy, że ląd y rozszerzone ku północy i klinowato ku połu
dniowi zwężone, nagrom adzone są wyłącznie niemal n a północnej półkuli i tworzą trzy masy, przedzielone odpowiedniemi zagłębie
niami, ciągnącem i się w kierunku południków i zajętem i przez oceany. Otóż takim je st w samej rzeczy k ształt lądów, a postać A m ery
ki zgadza się z tem zupełnie; dla starego lądu
m usimy zrobić m ałe wyjaśnienie, a mianowi-
' cie, ponieważ ja k wiadomo k ształt lądów je s t
Nr. 36. W SZECH ŚW IA T. 567 zmienny, a ja k powiedzieliśmy wyżej, pod
nazwą lądów l-ozumiemy wypukłości skorupy przedzielone znacznemi zagłębieniam i, ląd stary rozpada się na dwa lądy, które w samej rzeczy były rozdzielone w epoce trzeciorzędo
wej, pierwszym je st E u ro p a wraz z A fryką, dru
gim A zyja z A u stra liją połączone szeregiem wysp Sondzkich—dzieli zaś je szerokie zagłę
bie stepów środkowej Azyi i Syberyi za
chodniej, w których morze K aspijskie i A ral- skie są pozostałościami oceanu niegdyś roz
dzielającego dwa wielkie lądy. N a biegunie północnym, otoczonym obręczą wymienionych trzech lądów będzie otw arte morze, co zgadza się z dotychczasowemi spostrzeżeniami, na południowym zaś ląd znajdować się powinien.
Oprócz trzech zagłębień podłużnych (połu
dnikowych), t. j. oceanu A tlantyckiego, Spo
kojnego i wymienionego ju ż pasu stepów azy- jatyckich od Lodowatego morza do oceanu Indyjskiego, istnieje jeszcze czwarte poprze
czne, t. z. śródziemne, obejm ujące pasmo m órz i nizin, ciągnące się od morza Śródziem
nego przez morze C zarne, stepy K irgiskie, archipelag Sondzki, ocean W ielki, Panam ę, zatokę M eksykańską i A tlantyk. P o brze
gach tych czterech zagłębień rozłożone s ą zgodnie z powszechnie dziś przyjętą teoryją wulkanizmu, wszystkie czynne i wygasłe wul
kany j ja k to łatw o n a mapie sprawdzić. I s t nienie tego śródziemnego zagłębia w zwią
zku z wysunięciem na wschód południowych krańców wszystkich trzech lądów (P atagonija, P rzy ląd ek D obrej N adziei, Ziem ia Yan-Die- men) objaśnia p. G-reen przez skręcenie (tor- sion) kuli ziemskiej, wskutek niejednakowego rozkładu lądów na obu półkulach, ponieważ bowiem na północnej je s t ich daleko więcej, staw ią one przy obrocie ziemi silniejszy opór powietrzu niż półkula południowa, pierwsza z nich (północna) skręca się na zachód, t. j.
w kierunku odwrotnym do obrotu ziemi— | skutkiem zaś tego skręcenia, je s t poprzeczne i pęknięcie śródziemnego zagłębia, naznaczone jednolitem pasm em utworów wulkanicznych (Panam a, G alapagos, A ntylle, A zory, W ezu- wijusz, A rchipelag grecki, A rm enija i K a u kaz, wyspy Sondzkie etc.).
Niekoniec na tem, p. G. s ta ra się dowieść zapomocą rachunku, że jeżeli wogóle syme- toyja ja k a istnieje na kuli ziemskiej, to tylko czworościenna— i w samej rzeczy zagadnienie
sprow adza się do pytania, ja k a b ry ła forem na spomiędzy mogących być wpisanemi do kuli odpowiada wymaganiu przedstaw ionem u przez kurczące się szybciej od skorupy ją d ro kuli ziemskiej : objąć pod ja k n a j większą po
wierzchnię jak najm n iejszą przestrzeń. M ate
m atyka odpowiada twierdząco n a teo ry ją G reena, — wymaganiom danym odpowiada najlepiej czworościan.
Pozostawało jeszcze stw ierdzić możliwość teoryi na drodze doświadczalnej. Pierwsze doświadczenie wykonane przez F a irb a irn a dotyczy ru r walcowatych, które poddane sil
nemu jednostajnem u ciśnieniu, ze wszech stron przybierają kształt trójkątnego g ran ia- stosłupa o bokach wklęsłych. Ponieważ zaś kulę można wyobrazić sobie jak o złożoną z niezliczonej ilości walców o prom ieniu wzra
stającym stopniowo od środka ku obwodowi,
w rezultacie przez spłaszczenie kuli otrzym a
my czworościan o ścianach wklęsłych. K szta łt ten podług G reena p rzybierają w samej rze
czy pęcherzyki gazu wydobywające się z wo
dy. Doświadczenie najciekawsze wreszcie wykonał p. Lallem and w P a ry ż u —podług słów jego balon kauczukowy przy ostrożnein wypuszczaniu zeń gazu przybiera k ształt ta kiegoż wklęsłego czworościanu.
Tyle o teoryi w ogólnych jej zarysach—
szczegóły gieograficzne zbyt mało są jeszcze
znane, ażeby napewno o powodzeniu teoryi
wróżyć można, doniosłość hipotezy samej z
tem wszystkiem je st wielka, objaśnia bowiem
ona mnóstwo faktów z gieografii fizycznej,
dotychczas niepowiązanych z sobą żadnem
prawem .
568 W SZECH ŚW IA T. N r. 36.
(S p r a w o z d a n ie w y n a la s c ó w p p . Ch.
R e n a r d i A. K reb s, c z y ta n e na p o s ie d z e n iu A k a d e m ii p a r y sk ie j, 18 S ie r p n ia
1 8 8 4 r o k u ').
W w arsztatach wojskowych w C halais odby
ła się p ró b a żeglugi powietrznej uwieńczona jaknajzupełniejszem powodzeniem; sprawoz
danie niniejsze ma na celu przedstaw ienie A - kademii osiągniętych rezultatów.
D nia 9 Sierpnia o godzinie 4 po południu, balonem k ształtu podłużnego, opatrzonym w śrubę i ster, wznieśli się w powietrze d yrektor zakładu kap itan inżynieryi R en ard , wraz z kapitanem piechoty K rebsem , w spółpraco
wnikiem swym od la t sześciu.
Przebiegłszy przestrzeń wynoszącą 7, 6 km.
w przeciągu dwudziestu trzech m inut, balon , po dokonaniu szeregu obrotów z dokładnością ! parow ca śrubowego, uwijającego się po wo
dzie, spadł na ziemię w miejscu, z którego się wzniósł do góry.
Rozwiązanie zadania tego, o k tóre pokusił się ju ż w r. 1855 H e n ry k G iffard używając pary, w r. 1872 p. D upuy de Lóme, używając siły m uskularnej ludzi i nareszcie w roku ze
szłym p. Tissandier, który pierwszy zastoso
wał w tym celu elektryczność, było dotąd bardzo niedokładnem , skoro w żadnym wy
padku balon nie powrócił do miejsca, z którego się uniósł w powietrze 2).
W pracy naszej wskazówką były nam stu- dyja p. D upuy de Lóme, odnoszące się do budowy jego balonu, dokonane od r. 1870—2, nadto zaś postanowiliśmy zadość uczynić wa
runkom następującym :
*) Sprawozdanie to podajemy w całości, tak ja k je wydrukowały „Comptes rendus^ Akademii paryskiej.
Czynimy to ze względu na wielką doniosłość tćj kwestyi, jakkolwiek sprawozdanie odznacza się urywkowością i nie wszystkie jego części są dość jasno przedstawione.
Po ukazaniu się następnych sprawozdań nie omieszkamy podzielić się niemi z czytelnikami.
2) Patrz Wszechświat z r. 1 8 8 3 , t. II , str. 50 3 .
O trzym ać stałość kierunku przez kształt balonu i urządzenie steru;
zmniejszyć opór w biegu przez wybór kształtu;
zbliżyć punkty przyłożenia siły porusza
jącej i oporu dla zmniejszenia momentu p er
turbacyjnego równowagi stałej w kierunku pionowym;
nakoniec, otrzymać szybkość zdolną do o- pierania się wiatrom, panującym przez trzy czw arte roku w kraju naszym.
"Wykonanie program u tego i badań, jakich
0 11