• Nie Znaleziono Wyników

Pod Znakiem Marji. R. 9, nr 9 (1929)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod Znakiem Marji. R. 9, nr 9 (1929)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

POD ZNAKIEM M A D

M I E / I Ę C Z H I K

ZWI^ZKY /ODALICYJ MARJAN/KiCH VCZNIÓW /ZKÓŁ /BEDNICH W POL/CE ADRE/ REDAKCJI I A DMIN1/TRACJI K f J Ó Z E F W I M K O W / K I ZAKOPANErMAŁOPOL/KA-ŁYKA/ZÓWKA

CZERWIEC 1929

(2)

Warunki prenumeraty m iesięcznika „Pod znakiem Marji" (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1929/30

% przesyłką pocztową niezm ienione

Cjsiorocznie

, ł - s s

kategorj! w Msće: il

m ?! - p j p *

w5* w Polsce: “ ^

315 ji

Z3S-M-

s i

w

Pojedynczy numer: (pół dolara)

CUsod.-uczni5w nr „„ Dis wszystkich nr „„ ... „„.„m,:.!, rn « i młódź. wszelkiej /*! | f osób starszych 11 | f z i a j f i

kategorji w Pslsce: ““ ■# Polsce: s !- ^ I 1*

Nr k i i P. K. 0 . 406.680, araków .

T R E Ś Ć N U M E^U s

Sodalicyjnc w ak ccj' ... -217

Rozkwitły tu y — •> l e i e g a ... 219

U podstaw rhrra kt ! i (dt)i.ońcżeałe) — 1 P ie tro A ... 220

Ojcicc św na s/czytach A’p ... *23

C y uczeń s o i In srote pracować s p o ł e c z n ie ? ...225

Wiadomości k a to U k ■ — z Polsk - z-? świata ... 227

Z niwy misyj,. • j - X Z - M a s ł o w s k i... ... 22 )

/. scdalicyi a«aden.ukich — tL w u* — Wa s . a s i — Łom a) . . . 231

Z uroczystości i obchodów w naszy.'h sod licjae i ... 231

N o e książki i w yd-wnict »a — ( Dieper — t u ch a cki — Z u k ie w ic z j a nos i finka — B irecki — R o stw o ro w sk i — S u s z y ń s k i — M o­ derator ... 231

Przegląd czasopism ... 234

Część urzędowa i t r g a a i z s c j j n a Polska na d ugiem miejscu w Europie ! ...235

Komunikat' Prezydjum Związku nr. 8 . . . . • . . .../35

Obowiązki sodalisa na w f k a r j a c h ...23 ;

N e k 'o ; o g | a ... 236

Od Wydawnictwa ... ...237

N.>sza K o t o n j a ... 237

Nasze Sprawozdania (Bę Izm - Bochnia Chełmża — Gn czno — Grodno I. — Katowic* - - Kępno Koźmin — Kra'có-i I'. — Krotoszyn !. Leżajsk Ł onua I. — Łuck P.oirków i. - - ! P ło ń sk — P o z n a ń ! —. P n ia ń II. — Rzeszów III — v* olsztyn ii 237 I Z pod T;.t — nad B a łty k ... 243 ? Jaszcze o naszej K olorji ... .... • • 243 i IX.. W j kaz darów i w k ła d e k ...24+ j

||MJ||, M|| ... ...r ... LUi-1.1"______'-.1-^ -III----r-c nu:~hii-r.~i___r - i r —^ - rriinrwnrorwMininTnmnw—mn___

Z A L E G Ł O Ś C I K A S O W E stanowią największą plagę Ct iitrali I

O k ła d k ą p r o je k to w a ł S o d . S te f a n Ż y c h o ń , stw d. a rc h ite k t'. W a r s z a w a , (b . so d . {jimn Z a k o p a n e ) .

(3)

N a stę p n y n u m e r w y jd zie d nia 1 p a źd ziern ik a 1929. W e w r z e ­ śn iu m ie s ię c z n ik n ie w y c h o d z i.

o o-

A o o

A o o

□ □ □

o o

o o

□ □ □

Sodalicyjne wakacje.

Na progu wakacyj zamiast ogólnych jakichś rozważań przegląd­

nijmy sobie raz jeszcze doniosłe rezolucje IX. Zjazdu Związku nasze­

go w Lublinie i zobaczmy, ile cennych myśli, jako wskazówek waka­

cyjnych dla nas, kryją one w sobie.

Wszak jeśli rezolucje zjazdów nie mają zostać na papierze, m u ­ szą wejść w kości i krew sodalisów, muszą wejść w ich życie codzien­

ne, równie do orze czasu nauki szkolnej, jak :zasu wakacyj.

I zaraz pierwsza z kraja rezolucja wola do nas silnie, bardzo silnie, źe naczelnym obowią kiem sumienin każdego sodalisa je s t świecić w szędzie przykładem w zachowaniu praw a Boskiego i ko ­ ścielnego z pełną gctow ością poniesienia najw iększej naw et ofiary...

Sodalisi! przeczytajcie uważnie te słowa i wspomnijcie zaraz wakacyjne trudności z pacierzem, z uczestnictwem w niedzielnej Mszy

(4)

218 P O D ZNAKIEM MARJi INr 9

św., z nawiązywaniem nowych znajomości, z towarzyskiemi stosunka­

mi... I pamiętajcie: dobry przykład zawsze i wszędzie, także we wła­

snej rodzinie, choćby to nie wiem co miało Was kosztować!

A zaraz potem rezolucja o pogłębieniu wiadomości religijnych.

Także na wakacjach?? O tak! Więc z bibljoteki sodalicyjnej, czy od X. Prefekta, a może Proboszcza rodzinnej wioski pożyczyć sobie jedną, dwie książki religijne i sumiennie przeczytać, zvłaszcza gdy niebo się zachmurzy, a strumienie lipcowego deszczu nie pozwo­

lą no^i z domu wysunąć.

I ta z wakacyjnych najbardziej wakacyjna rezolucja o Komunji św. sodalicyjnej co miesiąc, a już wspólnie w całej Polsce w dzień Wniebowzięcia N. Marji Panny dnia 15 sierp.lia, czyż mogłaby ulec zapomnieniu, czy zaniedbaniu? Przenigdy! W ten wielki dzień nie­

wątpliwie XX. Moderatorzy pamiętać będą przy Mszv św. o swych sodalisach, a sodalisi przyjmując Komunję św., pomodlą się za mode­

ratorem swoich, za braci sodalisów rozprószonych po całej Ojczyźnie i może nieraz zmagających się ze złem nad siły własne i nad wyro­

bienie duchowe... Ten dzień Marji s.anie się dniem wielkiej Komunji naszej z Jezusem, Matką Jego, z kapłanami i sodalicyjną bracią. Wiel­

ki i drogi będzie to dzień naszych wakacyj !

A wkońcu niech nikt z Was nie zapomni i o obowiązkach ro­

dzinnych, na które Zjazd lubelski tak wielki położył nacisk.

Więc głęboka cześć i miłość dla rodziców, więc skore posłu­

szeństwo i pomoc w pracy... gospodarstwie... domu... w miarę sił, więc serdeczna opieka i troska o rodzeństwo, a przez to zacieśnienie najdroższych węzłów rodzinnych, które rok szkolny siłą rzeczy niema­

ło rozluźnia i osłabia.

A jeśli idzie o sodalicję, o jej dzieła, w szczególności o Zwią­

zek nasz, niechaj żaden sodalis nie zapomni ani na chwilę o sprawie Kolonji. Niech dołoży sił i starań, by znów rozszerzyć setki i tysiące nalepek, które rozsyła Centrala, by zebrać jakąś składkę, choćby naj­

drobniejszą w kole znajomych, by, jeśli sie da, urządzić jakiś wieczo­

rek czy przedstawienie amatorskie, a przez grosz przysporzony wpisać sodalicję swoją do Z łotej Księgi Kolonji jak najrychlej i z jak naj­

wyższą kwotą.

Tak pojęte i tak spędzone wakacie będą w pełni wakacjami so- dalisa Marji. Pokrzepią duszę, wzmocnią ciało i zjednają Wam bło­

gosławieństwo Boże i łaskę Matki naszej na trudy i znoje nowego roku szkolnego.

W takich wakacjach „Szczęść Wam Boże“.

ZBądż ko nsekw entnym ! %o znaczy bądź wierny

‘Sw o im zasadom , bądz wierny idei i duchowi sodalicyjnemu!

W każdej myśli, uczuciu, w każdem słowie i czynie ka żd ym bądź sodalisem, bądź zaw sze sobą!!

(5)

Nr 9 „ P O D ZNAKIEM MAR.JI* 219

S T A N IS Ł A W 1ELEG A S M . R ze szó w /., kl. VIII. II. gim n.

Rozkwitły bzy...

R o z k w itły bzy...

Pachnące bzy w iosenne...

W cudow ną noc m ajow ą S ło w iczy n o ktu rn

R o zp e rlił w p ieśń baśniową M arzenia m oje senne.

C y t ! . .

K rólestw o to za klęte W ysn u tych z d u s z y m ar.

C yt /...

N im ja s n y błyśnie dzień, N iech się dopełni czar.

W pośw iacie złotych drgnień M iste rju m niepojęte !

D zieciń stw o m e tęczow e C zarow ne i w iosenne, Ja k p a sm o b ryla n to w e

S ło n eczn e i p ro m ien n e.

D zieciń stw o m e radosne Ciche j a k kołysanka, K r y ją c e uczuć wiosnę,

S w it życiow ego ranka.

D zieciń stw o m oje czyste M iłością jasne, św ięte, U śm iechem prom ieniste

Radością uśm iechnięte.

C yt!...

S ło w iczy n o ktu rn p ieśń m i baśnio- R o z r z u c ił w e w sp o m n ien ie fw ą

I w b rylantow e łzy...

C y t! ..

W w iosenną, cudow ną noc m ajo- S zczęściem błysło m arzenie, fw ą

K iedy ro z k w itły b z y ..

K ró lestw o to za klęte W ysnutych z d u szy m a r C yt!.,.

N im ja s n y błyśnie dzień N iech się dop ełn i cza r

W pośw iacie zło tych d rg n ień M ister ju m niepojęte.

(6)

220 P O D ZNAKIEM MARJ1 Nr 9

TADEUSZ PIETROŃ S. M.

kl. VII. Sarny.

U podstaw charakteru.

Pozostaje jeszcze powiedzieć o zasadach człowieka, jako „zasa­

dach", bo kto się trzyma dobrych zasad, ten nie popadnie w grube błędy.

Większeść bowiem ludzi dlatego wpada w niedolę i niemiłe konsekwencje, ponieważ nie umieją czytać, nawet sylabizować życia.

Nie widzą niewzruszonych praw, mocą których najprzebieglej obmy­

ślane zło i najdrobniejsze sprzeniewierzenie wypłynie prędzej czy p ó ­ źniej na wierzch. Nie widzą, ile sami przyczynili się do swych nie­

szczęść i niepowodzeń — widzą tylko okrutny przypadek lub cudzą winę, nieznane im jest srogie prawo przyczyn i skutków w postępo­

waniu ludzkiem. Nie domyślają się nawet, że zwrot ich losu stanowi wynik pewnych, dających się ściśle wykazać postępków spełnionych lub niespełnionych. Nie trzeba chyba tego także dowodzić, bo każdy widział lub słyszał, a nawet wie może z własnego doświadczenia, jak często za chwile lekkomyślności i nierozwagi człowiek gorzko pła­

ci życiem późniejszem. Potrzebne są tedy zasady. Bez takich formuł, czyli zasad walczymy w ciemności i nąjpiękniejsze zwycięstwa pozo­

stają jałowemi. Oprócz tego prawidła postępowania nadają woli na­

szej stanowczość, siłę i szybkość i zapewniają zwycięstwo. Życie bo­

wiem wychowuje, lecz wychowuje tylko wtedy, gdy je rozumiemy i tylko dla istot słabych i głupich życie składa się z niespodzianek.

Najlepsze potemu zasady daje nam religja. Religja bowiem za­

wiera najwyższe tłomaczenie życia stworzone w części przez Objawie- aie i intuicję genjalnych ludzi, w części przez nagromadzone doświad­

czenie długiego szeregu pokoleń i jużto ze względów czysto prakty­

cznych, o ile nie chcemy się narazić na wielkie komplikacje w życiu, musimy je przyjąć.

I właśnie religja, dlatego, że stanowi głębsze, w rdzeń rzeczy wnikające tłomaczenie życia, musi się powierzchownemu poglądowi na życie wydawać głupotą — oto zdaje mi się, z tego nieporozumie­

nia, a raczej niezrozumienia wypływa, że obecnie mamy tyle „syste­

mów" wierzenia i tylu niewierzących.

Rzecz jasna, iż zwalczać należy tę fałszywą mądrość życiową, niezgodną z rei gją, ona bowiem mimo pozornego opanowania życia zdradza najzupełniejszą nieznajomość życia i jego zawikłań.

Gdy patrzymy bowiem powierzchownie na życie, zdaje się nam, iż chcdzi tu więcej o powłokę zewnętrzną, o tużurek więcej niż o ser­

ce, o rękawiczki więcej niż o rękę, o mydło więcej niż o duszę, o sło­

wa więcej niż o życie i zwykle ludzie do tego się dostosowują. Je ­ dnakowoż po jłębszem zastanowieniu przychodzimy do przekonania, iż tak być nie powinno, człowiek nie jest z natury swej tak zły, ja­

kim niektórzy chcą go zrobić.

(7)

Nr 9 P O D ZNAKIEM M A R jł 221

Tu otwiera się szerokie pole do działania dla nas sodalisó',v.

Pierwszym bowiem obowiązkiem każdego sodalisa jest praca nad wy­

robieniem charakteru w duchu Chrystusowym, a zatem naśladowanie Jezusa Pana. A naśladować Chrystusa to, jak pięknie wyraził się ka­

płan niemiecki Klug — „naśladować, znaczy być duchem z Jego d u ­ cha, czerpać cierpliwość z Jego wielkości, dobroć z Jego dobroci. Na­

śladować Go, znaczy nosić w duszy wieczysty ogień, który świętym żarem wylewa się na każdego człowieka, jaki się do nas zbliża".

Zahaczywszy o to, chciałbym także zwrócić uwagę na pewną bolączkę w naszem życiu. Wielu ludzi nie posiada najmniejszego na­

wet pojęcia o tem, w jak wysokim stopniu są i mogą być przyczy­

ną różnych zjawisk w życiu bliższych i dalszych swych bliźnich.

„Gdyby każdy człowiek — powiada Foerster — wiedział do ja­

kiego stopnia jest królem, na którego patrzą inni i naśladują go, za­

chowałby się całkiem inaczej i schwyciłby berło swoje, by wyprowa­

dzić ludzi z brudu i niesnasek". I w istocie rzeczy, gdy przyjrzymy się naszym wrażeniom, obcując z ludźmi, zauważymy, iż każdy czło wiek posiada jakąś różdżkę czarodziejską, którą może przeobr?zić tych, którzy z nim mają styczność.

Wielkie i znane są słowa ojca chemji Lavoisier, znakomitego uczonego francuskiego, który rzekł: „Nic nie ginie i nic się nie stwa­

rza". Innemi słowy, materja i energja we wszechświecie są nieznisz­

czalne i ilość ich jest zawsze ta sama. Dzieje się to samo i w dzie­

dzinie ducha.

Posłuchajmy, co mówi F o e rste r: „Nie obawiajcie się nigdy, by dobroć serca szła na marne. Każde łagodne słowo, każda wielka mi­

łość jest nieśmiertelna, zwycięża szyderstwo i urąganie. Każde słowo obelżywe jest bumerangiem, który pada na głowę tego, który go rzu­

cił. Każdy człowiek, który pozostaje czystym i nieskażonym, jest zbaw­

cą gdzieś i kiedyś, wielu potykającym się podaje rękę, nie wiedząc 0 tem i nie przeczuwając tego. Jest w nim coś, co czyni silnym, bu­

dzi i utrzymuje wiarę, że jest coś wyższego w życiu nad korzystanie z chwili i rozkoszy".

Jeszcze słów parę o poglądzie człowieka na świat. Dużo się zwy­

kle mówi o szczęściu człowieka, dużo wygłasza szumnych frazesów 1 banalnych porównań. 1 są to tylko porównania, nie mające nic wspólnego z prawdą. Tajemnica bowiem szczęścia polega tylko na umiejętnem kierowaniu własnych myśli i uczuć. Sami stwarzamy swój świat duchowy, sami tworzymy swoje szczęście i niedolę, swoich potworów, swoje urojenia i niepokoje. Wszystko jest dziwne dla poe­

ty, prawem dla duszy prawej, wszystko nędznem i złem dla duszy ni­

skiej i brudnej. Z lekkomyślności, próżności, zawiści, wygórowanej ambicji, a głównie z chorobliwej, nadmiernej miłości własnej, płyną­

cej z fałszywego poglądu na stanowisko nasze w świecie, z przesad­

nego poczucia naszej osobowości płyną głównie te nasze wszystkie nieszczęścia, rozczarowania i bóle. Szczęście prawdziwe to nic więcej, jak tylko wewnętrzne zadowolenie ze swego położenia i z tego, co się obecnie posiada, Człowiek szczęśliwy, to człowiek ten, który się

(8)

222 P O D ZNAKIEM MARJI Nr 9

za takiego uważa bez względu na materjalne, czy inne warunki w ja­

kich się znajduje. Cała filozofja szczęścia zawiera się w słowach Ci- cero n a : „Cokolwiek posiadasz, tego należy używać, a cokolwiek czy­

nisz, czyń według sił“. Niezmiernie to ważna prawda w życiu czło­

wieka i dlatego i ją włączam tutaj, pragnąc niejako zaokrąglić po­

gląd na życie w świetle rozsądku. W tym celu przytaczam znów sło­

wa pewnego pisarza:

„W życiu codziennem nauczmy się nie dotykać tego, co nas przewyższa lub co nam szkodzi. Zostawcie każdemu, co do niego na­

leży : Bogu rządy nad światem, sobie zaufanie w Nim, miłość i pracę a odnajdziecie szczęście i pokój duszom waszym “•

Oto wyłania się zasadnicza myśl, kierująca życiem Człowieka, myśl, którą wypowiada Sofokles przez usta A ntygony: „Jestem na świecie, nie żebym nienawidziła, lecz żebym miłowała", a inny: „Świat składa się z samych sposobności do miłości" i boski Plato : Nie jest nigdy słuszne, odpłacać się złem za zło, lepiej krzywdę cierpieć, niż ją wyrządzać. A im więcej człowiek rozdaje, tem większem i silniej- szem staje się jego serce".

Zaczyna potrochu rozumieć i świat, iż dzieje się źle. Posłuchaj­

my, co mówi kongres wychowania w Locarno z roku 1926.

„Wytworzyć należy człowieka, który sam zastanawia się, docho­

dzi do wniosków i sam buduje swoje sądy, którego popędy są silnie opanowane, a silna, wewnętrzna dyscyplina pobudza do działania w kierunku czynów, noszących piętno ciągłej harmonji. Typ człowieka nowoczesnego, to człowiek zdrowy fizycznie, pewny siebie, pełen sił duchowych, zrównoważony, świadom swoich obowiązków i wymagań od życia — człowiek kulturalny, spokojny, opanowany, jasny, .mccny człowiek".

Mało tego dla nas. Oprócz tego trzeba mieć jeszcze serce czu­

łe na ludzką dolę — niedolę. „Serce sodalisa powinno być zacnem i uczciwem, gdy się inni sprzeniewierzają — sercem, które miłuje prawdę, gdy inni kłamią — sercem miłości pełnem i cierpliwem, gdy innij nienawidzą i spotwarzają — sercem, które pozostaje czystem, gdy inni postępują bez żadnego hamulca". .Skoro przeciwnie postą­

pisz, nie będziesz wyznawcą i rzecznikiem ideji Chrystusowych, życie twoje marne i chybione jest, a sam temu jesteś winien, bo przewer- towałeś wiele ksiąg i nauczyłeś się dużo, ale nie nauczyłeś się być człowiekiem".

Nauka bowiem Chrystusa — to nauka rozsądku i mimo swej boskości — nauka, głosząca zasady najpraktyczniejsze i najkorzyst­

niejsze dla człowieka.

Kończę słowami naszego wieszcza:

„Idź i czyń, choć serce twoje wyschnie w piersiach twoich, choć zwątpisz o braci twojej — czyń ciągle i bez wytchnienia, a przeżyjesz mocnych, szczęśliwych i świetnych, a zmartwychwstaniesz z pracy wie­

ków i staniesz się wolnym synem niebios..."

(9)

Nr. 9 P O D ZNAKIEM MARJI 223

O jciec św. na szczytach Alp.

Od pierwszej naszej w życiu myśli o papieżu zżyliśmy się tak bardzo z Jego niewolą watykańską, że nam nawet nie przyszło do głowy, jaką to niezmierną ofiarą z wolności osobistej, ze swobody ruchów wrodzonej każdemu człowiekowi na świecie stał się dla każ­

dego Namiestnika Pańskiego wybór na tę najwyższą godność w Koś1- ciele świętym.

Raz zamknięty w murach Watykanu pozostawał tam już do końca życia, więzieniem swojem podnosząc cichy, ale stały protest pizeciwko zaborowi Państwa Kościelnego, przeciwko aktom grabieży.

Nigdy i nigdy już nie oglądał ani swoich miejsc rodzinnych, ani umiłowanych kościołów, ani placówek swej poprzedniej pracy.

Wrazie choroby jemu jednemu na świecie niedostępnym stawał się wyjazd do miejsc leczniczych, on jeden nie mógł wychylić się nigdzie poza ciasny obręb Watykanu, jego pałaców i ogrodów, Tak skończył swoje męczeńskie życie Pius IX, tak Leon XIII, Pius X i Benedykt XV.

Jakże jednak bolesną być musiała ta wielka ofiara dla obecnego papieża, który wolności i swobody uczył się na niebosiężnych szczy­

tach alpejskich, który bezmierne przestworza i nieskończone zda się horyzonty nosił w swem sercu od wczesnej młodości, jako zapalony, gorący turysta.

Kto wie, czy wśród wielu innych, głębokich powodów i te umi­

łowania górskie, te wspomnienia słodkiej wolności i swobody szczytów nie odezwały się potężnem echem przy ostatnich rokowaniach o wol­

ność i niezależność papieża i jego skrawka ziemi.

Dla nas, których za kilka, kilkanaście dni całą swą potęgą nęcić będzie wolność wakacyj, podczas których w znacznej pewnie mierze znaj­

dziemy się wśród górskich szczytów naszej uroczej Ojczyzny, miłem bę­

dzie zaglądnąć do tych turystycznych wspomnień naszego Ojca św,, by w nich zaczerpnąć tem większego umiłowania gór, wycieczek i tych rozkoszy, jakie niesie ze sobą krajoznawcza wyprawa, zwłaszcza w góry, najbogatsze w piękność obrazów, czar natury i najszlachetniej­

sze wzruszenia...

Oto, co pisze o tem Pius XI. w sławnym „Liście Apostolskim"

ogłaszającym św. Bernarda szczególnym Patronem turystów i Aposto­

łem Alp:

„Z pośród w szystkich ćwiczeń sportowych żadne nie oddaje tyle usług zdrow iu duszy i ciała, ile turystyka górska. Jak pod w płjw em twar­

dego wysiłku i znoju, by wejść na szczyty owiane przeczystem pow ie­

trzem , cdnaw iają się, wzm acniają i hartują siły ciała — tak pod wpływem trudności i przeszkód wszelkiego rodzaju, napotykanych na drodze ku szczytom, potężnieje dusza człowieka, staje się silniejszą i pedatniejszą do spełnienia trudnych nieraz obowiązków życiowych. Przez podziw zaś m ajestatycznej piękności gór i widoków z wyniosłych szczytów Alp, du­

sza podnosi się łatw iej d j Boga, Twórcy i Pana przyrody*.

Od najmłodszych lat swoich Achilles Ratti traktował turystykę bardzo poważnie. Do każdej wycieczki przygotowywał się sumiennie,

(10)

224 P O D Z N AKIEM MARJI Nr 9

studjował mapy, czytał opisy innych turystów i radził się doświad­

czonych alpinistów. Wycieczki swoje odbywał zawsze w towarzystwie serdecznego przyjaciela, X. Graselli, poczem niejednokrotnie opisywał je w roczniku rredjolańskiego klubu alpinistów.

Na szczególną uwagę zasługuje pamiętna wyprawa X. Ratti’ego na potężny szczyt Monte Rosa (4637 m.), który on pierwszy zdobył od strony Włoch, wytyczając szlak zwany do dziś „Drogą Ratti’e g o “.

Było to dnia 29 lipca 1889 roku

Wieczorem tego dnia obaj przyjaciele w towarzystwie dwóch doświadczonych przewodników stanęli w schronisku MarineIli’ego, by na drugi dzień o brzasku pokusić się o zdobycie szczytu. Ale niech nam tę wspaniałą wyprawę opowie sam Ojciec św ięty:

„Idziem y naprzód tia czworakach, by przejść przez grubą, urw istą ścianę lodu. Idziem y bez trwogi, szam otam wichręm nieznośnym. Gras- sellfem u w ypada z odmrożonych rąk toporek, wicher unosi w przepaść nasze czapki. O godzinie 7 30 wieczorem znajdujem y się na wschodnim szczycie M onte Rosa, lecz z powodu wichru nie możemy tu pozostać i scho dzimy o dwadzieścia metrów niżej. vVysokomierz wskazuje 4600 metrów nad poziom em morza. Na w ystającej, w olnej od śniegu krawędzi skały spędziliśm y całą noc w pozycji stojącej, g d /ż miejsce było dość ciasne i niem ożliwem było zrobić choćby jeden krok w żadnym kierunku.

W około miiczenie, pod nogami przepaść niezgłębiona Było zim no stra szliwe, więc biliśmy stopami o głazy, by się rozgrzać. Posilaliśm y się czekoladą, bo kawa zamarzła. Broniliśmy się prz d snem, ale któżby mógł spać w tem przeczystem powietrzu, które nam priyspieszało tętna, któżby mógł spać wobec wspaniałego w idow iska,jakie się przed nam i roztaczało, w centrum najcudow niejszego teatru alpejskiego, pod niebem z głębokie­

go Szafira, ośw ietlonem rąbkiem księżyca? I tak zachw ycjąc się czaro- wnym widokiem i szepcąc sobie w zajem nie kilka słów pjdziw u, spędzi­

liśm y tę noc cudowną, niezapom nianą".

Wśród ciszy nocnej gór odezvał się nagle straszliwy grzmot spadającej w przepaść lawiny, a ks. Ratti, nie zatrwożony bynajmniej, zapisał w dzienniku te słowa: „Czuliśmy się wobec nowego objawie­

nia się potęgi i majestatu Bożego".

Nazajutrz wstał cudowny poranek, a turyści, nasyciwszy wzrok niewysłowionym widokiem wschodzącego na tych wyżynach słońca, ruszyli na szczyt Monte Rosa, i mimo nieprzespanej nocy, zdobyli go szturmem 31 lipca o godzinie 8'30 rano. Wysokomierz wskazywał 4638 m.

Zejście ze szczytu na Zumstein przedstawiało niesłychane trudności, potrzeba było całego dnia na przebycie kilkuset metrów. Ks. Ratti opowiada, że wśród akrobatycznych popisów trzeba było zjeżdżać w dół na plecach, czepiając się lodu rękami i nogami ponad przepaściami, ziejącemi zawrotną głębią. Zapadła noc — już druga bezsenna.

Za powrotem do Medjolanu doznał X. Ratti wspaniałego przyjęcia przez klub alpinistów, ja<o prawdziwy triumfator i zdobywca niedo­

stępnego dotąd cd strony Włocii szczytu Monte Rosa. Kroniki klubu zaś ku wiecznej pamięci zapisały te s ło w a :

„Nietyle odwaga i duma biły z jego oczu, ile radość z odkrycia wejścia na Monte Rosa w granicach ojczyzny".

A w życiu swem oglądał On tych szczytów niemało, zarówno

(11)

Nr 8 P O D ZNAKIEM M A R jl 225

w Alpach, jak w Apeninach. Mont Blanc, Mont Cenis, Monte Viso, Gran Paradiso, Gran Sasso, Dolomity, Wezuwjusz, — to jego zdoby­

cze turystyczne, ostatnią wśród nich był Biały Wierch (Pizzo Bianco) w roku 1896.

Potem podniósł Go Pan na inne wyżyny, aż wstąpił na najwyż­

szą — szczyt Watykańskiej Opoki.

(na podst. art. w „Giosie Narodu*).

Czy sodalis-uczeń może pracow ać społecznie?

W poprzednim roczniku „Pod znakiem Marji" *) drukowaliśm y cykl artykułów w formie „Listów do prezesa sodalicji, który się msriwi* — martwi się brakiem cza­

su u X. Moderatora, i i wyrobieniem i ospałością członków, brakami ideowem i i orga nlzacyjnem i sw ojej sodalicji, Listy, które zresztą były oparte w całości na zjawiskach faktycznych i na skargach wielu prezesów skierowanych w listach pryw atnych do pre­

zesa Związku, wywołały pew ien oddźw ięk w naszych prezesach sodalicyj. W yrazem jego by!y nowe listy do autora artykułów. W śrói nich jeden wartością sw oją istotną przew yższył inne, a chociaż rok przeszło przeleżał w tece redaktorskiej, czekając cier­

pliwie na miejsce w nas>ym o rg a n e , nie stracił przez to nic ze swej aktualności i dzis na progu wakacyj letnich podajemy go w całości i bez zm ian Drogim Czytel­

nikom, jako artykuł najbardziej na czasie.. Dodamy, że pochodzi on od prezesa jed ncj z sodalicyj naszych w Polsce Zachodniej.

iPrzewielebny ^Księże Prezesie!

.L ist do prezesa, który się martwi* skłoni! i mnie do odezw ania się po prawie dw uletniem milczeniu , tem wiecej, że moi zacni konsultorzy uważali ten „List" za odpow iedź na mój list do Księdza Prezesa, którego przecież w rzeczyw istości wcale nie pisałem . Lecz zam iast się skarżyć na brak czasu u naszego drogiego Ks. M odera­

tora, który również jest obarczony m nóstwem obowiązków i na różne niedom agania w sodalicji, postanowiłem donieść Księdzu Prezesowi coś weselszego, co Go napewno uraouje.

W ostatnim liście, pisanym krótko po zjeździć wileńskim , w spom inałem o tem, jak bardzo przejąłem się hasłem pracy społecznej w śród młodzieży a iejskiej w cza­

sie wakacyj. W spominałem także o pierwszych krokach, jakie w celu zrealizowania owego hasła podjąłem . Zabiegi około założenia Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej w mej wiosce rodzinnej trwały przeszło rok, poniew aż ks. proboszcz i p. nauczyciel, którzy wówczas obiecali założ>ć zaraz tow arzystw o młodzieży, nie zabierali się w ca­

le do tego. W reszcie po rocznych prośbach i naleganiach przybył ks. proboszcz z koń­

cem listopada 1927 r. do naszej wioski na zebranie organizacyjne, na którem zapisa­

ło się do Stowarzyszenia 18 młodzieńców. Rozumie się, że jako prezes sodalicji, ko­

repetytor i ósm oklasista nie mogłem się pokusić o przyjęcie urzędu prezesa owego Towarzystwa, w czem wyręczył mnie aspirant naszej sodalicji z ki. V., a zarazem mój towarzysz na zjazd wileński, który rów nież przejął się bardzo owem hasłem.

Zaraz od początku zawrzała w stowarzyszeniu gorączkowa praca. Postarano się o własny lokal, wybudowano scenę, urządzono poraź pierwszy w dziejach naszej wsi przedstaw ienie amatorskie wraz z zabaw ą taneczną; obecnie przygotowuje się już drugie przedstaw ienie. W ielką uw agę zwraca się również na wychowanie fizyczne, przez odbyw anie regularnie co tydzień ćw i:zeń cielesnych Jedynie pracy w ybitnie ideow ej nie zdołano należycie dotychczas podjąć, lecz bynajmniej jej nie ignorowano.

Myślę, że po maturze będę miał dosyć czasu, by w cyklu referatów zaznajomić tych moich braci z życiem ducha, zwrócić im uw agę na w yrobienie charakteru, na miłość Ojczyzny, które to pojęcie jest w prost na wsi nieznane, poniew aż nader często sły­

szy się pochwały rządó ,v zaborczych i czasów niewoli. Dotychczas zrobiłem dla Sto­

*) p; n-ry 5, 6, 7, za luty, m arzec, kw iecień 1928.

(12)

226 P O D ZNAKIEM M ARJI Nr 9

warzyszenia jedynie to, że jako abstynent propagowałem na jednem z jego zebrań sw ą ideę, m ając W św ięto Matki Boskiej Gromnicznej odczyt o alkoholiz cisie, po któ ryci zgłosiło się 4 członków. Zobowiązali się oni nie używać alkoholu, na następnem zebraniu zgłosiło się jeszćze 2. Jest to więc zaczątek przyszłej sfekcji abstynenckiej przy Stowarzyszeniu. Przyślę im w czasie wakacyj wiceprezesa naszej sodalicji, sp e ­ cjalistę w kw estjach abstynenckich, który całe Stow arzyszenie pociągnie do abstynencji.

U pływa zaledwie piąty miesiąc od założenia Stowarzyszenia, a już jego z b a ­ wienny w pływ na młodzież naszej wioski jest widoczny. D awniej bójki na noże, rewolwery, pijatyki i kradzieże były prawie na porządku dziennym ; dziś ani echa po tem niemą. Psychika wsi, zapadłej w błocie m aterjalnem , jak i m oralnem , zm ie­

nia się zwolna na lepsze. Jakaś nieznana dotychczas idea, przeniesiona z wyższych regjonów w (e doliny, poczyna blaskiem swym przebijać mroki i budzić z marazmu ducha ludu. Cóż to dopiero będzie, gdy młodzież żeńska zostanie zorganizow ana w tow arzystw ie .M łodych Polek“ o które się upom inają? gdy w parafji pow stanie Dzieło Rozkrzewlenia W iary? I pomyśleć, kto to w szystko robi?... Sodalicja przez swych członków, którzy zbrojni w ryngraf Marji idą na po (bój świata dla Chrystusa, którzy idą wylać ducha na m iljcny. Jakżeż więc nie ko.liać jej idei całą duszą?

Jakżeż nie kochać i nie w ielbić Tej, która jest Królową naszą i Mistrzynią, która grom adzi nas pod swem i błękitnem i znakami, zapraw iają: nas do walki w imię Do­

bra, Praw dy i Piękna. Nie wiem doprawdy jaki_h słów użyć, by p rzed stiw ić Czci godnem u Księdzu Prezesowi cały bezm iar szczęścia, jakiego doznałem w sodalicji, która nauczyła m nie kocl.ać i czcić Marję i Jezusa Eucharystycznego, która wiodła mnie praw dziw ą, drogą do celu, d:> którego mnie Bóg wzywa i któ-a wreszcie w y ­ pielęgnowała w e mnie powołanie kapłańskie. I w łaśnie myśl. że, aby odpow iedzieć w ezwaniu bożemu, trzeba będzie się na pew ien czas rozstać ze scdalicją, tą cząstką najistotniejszą mojej duszy, ponieważ tam w semin.trjum jej niem a, napawa mnie bo- jaźnią i żalem wielkim.

W myśli przebiegam moje pięciolecie w sodaH:ji, a więc zapisanie się do niej, pierwsze chw ile w Konsulcie, uroczyste pasow anie na n c e rz a Marji w dniu 21 ma ja 1925 r., w spaniały zjazd w Częstochowie, dw uletnią prezesurę sek :ji eucharystycznej, zja?d w ileński, którym dziś jeszcze oddycham i którego wrażeń nie zatarł czas w mej duszy, p tem w ybór na prezesa we wrześniu 192t>, zja d diecezjalny gnieźnieński i założenie stowarzyszenia młodzieży 28 listopada 1927. Napożór suche lo daty, lecz dla mnie mają one wielką wartość, bo czegóż nie zawdzięczam n. p zjazdowi wi­

leńskiem u. Oto padł tam ótr ,m u r chiński"; ja ;i pow stał przez lata gim nazjalne mię dzy m ną a ludem, myśl, która od pew nego czasu m nie dręczyła, że przecież nie dla siebie tylko się u :zę, że powinienem zrobić coś ola tego ludu, z którego w yszedłem , znalazła tam sw oje ucieleśnienie. Pełne zaś zrealizow anie tej myśli nastąpiło 28 listop.

ub. roku. kiedy to czułem się równie szczęśliwy, jak w dniu uroczystego przyjęcia do sodalicji, czułem się aż nadto w ynagrodzony za cierpliwe zabiegi około założenia Stow arzyszenia i za służbę Merji w sodalicji.

W synowskiem zaufaniem otwarłem przed Tobą, Drcgi Księże Prezesie, wierze- je mego serca, abyś poznał, jak dusza karmiona przez 6 lat Twemi słowami 1 kier©

wana przez Ciebie mądrze i um iejętnie, rosła i rozwijała się, jak poznała w Tobie sw ego szczerego przyjaciela i opiekuna, który ani na chwilę nie przestał myśleć o jej dobru, który torował jej sta e drogę do szczęścia wiecznego. 8 ó g już tu na ziem i pozwala Ci oglądać owoce Twych znojnych trudów, a jakże daleko większą i wspa nialszą będzie nagroda w niebie. My zaś sodalisi kochamy Cię, Najdroższy Księże Prezesie, całą potęgą młodocianych serc i przyrzekamy Ci iść w iernie za Twemi w sk a­

zówkami i hasłami. Pragnieniem mojem najgorętszem jest, by p j kilku latach powró cić do gim nazjum i jako m oderator stanąć znów, by wspólnie budow ać przyszłą w iel­

ką i potężną Polskę...

Z wyrazam i głębokiego szacunku i z synow skiem przyw iązaniem kreśli się N. N . Sod, M ar.

(13)

Nr 9 P O D ZNAKIEM M ARJi 227

WIADOMOŚCI KATOLICKIE.

K om unikaty „Polskiej K atolickiej A gen cji P raso w ej" w W arszaw ie

Z POLSKI.

P ie lg r z y m k a m ło d z ie ż y u n iw e rs y te c k ie j a a J a s n e j G órze. W niedzielę 5 maja z eb ra ła się na Ja sn e j G órz.- m łodzież szkól akadem ickich z Lublina, Lwowa, rkrakowa, P oznania i W arszaw y w liczbie 2t>3 osób, by u s tó p M atki Boskiej C zęstochow skiej złożyć sw e m odlitw y i K o m u aje ś.v. dla O jc a św. Piusa XI. w dniu J e g o imienin w r o ­ ku 50 lecia J e g o k ap łań stw a. Mszą św. odpraw ił ks rektor, p ra ła t G e rstm a n ze Lw o­

wa, kazanie zaś w ygłosił O . Jacek W oroniecki, w icerek to r U niw ersytetu L ubelskiego, W czasie Mszy św . uczestnicy pielgrzym ki śpiewali odpow iednie części liturgji po g re - g o rjań sk u pod przew odnictw em środow iska 1 *owskiegr> i kierow nictw em jed n e g o z O O . D om inikanów ze Lwowa. W szyscy przestąpili do K om usji św.

P o m n ik N. S e rc a Je z u so w e g o w P o z n a n iu sta n ie m iędzy z a u k ie m a uniwersy tete m w granicie i bronzie. P otężny 1 w spaoialy, sym bolizow ał b ęd zie m iłość i d o ­ broć Boskiego S e rc a i p o k o rn ą, ra d o sn ą w dzięczność w yzw olonego n a ro d u o raz jeg o wolę wiernej służby po w szystkie czasy B ogu i Polsce. Zam knięcie wolnej p rzestrzen i pom iędzy obu gm acham i tw orzyć będzie ogrom ny, trium falny łuk z k a m k n ia . W po śro d k u te g > ł-k u w opraw i ł najm onum entalniejszej zajaśnieje p o są g C h ry stu sa Pana, przeszło 3 m etró w v.vsoki, w ykonany w złoconym bronzie. N a stro n ie południow ej, n ad mniejszeroi, boczr.e-ni łukam i, b ę d ą się znajdow ały dw a w ielkie m e d a ljo u y : O jca św. Piusa XI., uczestnika I g o zjazdu katolickiego w Poznaniu, w k tó ; e g o obecn ści z o sta ła uchw alona budow a pom nika, i śp. K s. K a rd y n ała Prym asa E d m u a d a D aibora, te g o ż zjazdu P ro te k to ra . N a północnej zaś stro n ie znajdą pom ieszczenie inedaljony d aw n eg o ry cerza polskiego i żołnierza po w stań ca, co krwi sw ej nie szczędził za Polskę.

Bez p rzesady stw ierdzam y, że niemal cały kraj zain tereso w ał się żywo i se rd ec z n e s p r a ­ wą pom nika. D zięki m agistratow i i rad zie m. P oznania spełniło się g o rą c e życzenie sp o łeczeń stw a.

Akademicka Młodzież W szechpolska a Kościół katol. N a IV. K o n g resie Mlodz, W szechpol. (2 —4 kw ietnia b. r .) we Lwowie p re ze s R ady N adzorczej p J ł n m z Rab sk i pow iU ł p rzed staw i ieli duchow ieństw a katol. w ty ca sło w ach : C zcigodni p rz e d sta ­ wiciele D u chow ieństw a! W W aszych osobach w itam p rzedstaw icieli K ośc.uła k atolickie­

go, strażn ik a w arto ści m oralnych, od zarania naszej p aastw o w o ś i w ielk eg o Wycho w aw cy n ajistotniejszych i najgłębszych w artości duchow ych i in styktów n aszeg o N aro d u, praw dziw ego K róla D ucha je g o dziejów. W m om encie p lanow rj akcji zm ierzającej d o pom niejszenia roli Kościoła p rag n ę stw ierdzić, że m łode pokolenie, k tó rem u ideow o przew odzim y, je s t najg łęb iej przyw iązane d o K ościoła k atolickiego i, że panow ania za­

sad K ościoia w du szach t eg o pokolenia żad n e usiłow ania uszczuplić nie p ^ t afią.

ZE ŚWIATA.

Konkordat Stolicy Apost. z Francją m ożliw y! K ard y n ał D ubois w liście p a ste r­

skim , w ydąbym z pow odu )0-lecia k ap łań stw a O jc a św., wyraził nadzieję, iż k o n k o r­

d a t m iędzy S to licą A p o sto lsk ą a F ran cją będzie w k ró tce urzeczyw isto;oav. A rcybiskup w li-icie swym p o d k reśla zw rot, k tó .y się d aje zauw ażyć w um ysłach francu3»ich ku ideom katolickim , niedaw no jeszcze przez nich znienaw idzonym i w yraża nadzieją, iż w razie zaw arcia k o n k o rd a tu , K ościół katolicki obejm ie w życiu n a ro d u fran cu sk ieg o w łaściw e mu stanow isko.

D ziesięć tysięcy nauczy ci ali belgijskich pośw ięciło się N ajświętszem u Sercu Jezusowemu. W nisdzielę 11 k w ietnia nauczyciele belgijscy w liczbie o k o ło dziesięciu tysięcy ze w szystkich dzielnic Belgii zorganizow ali w B rukseli k o n g ie s ku czci Najśw.

Serca Jezu so w eg o . U czestnicy k o n g resu zebrali się w ‘pobliżu d w o rca południow ego i przeszli p rie z ulice m iasta w olbrzym iei procesji. P o ch ó d z m uzyką w k tó ry m niesiono wielki s z b n d a r Serca Jezu so w eg o , posuw ał się p rzez główne ulice B rukseli ob o k g rs - bu niezn an eg o żołnierza d o kościoła S ain te G odule, g d zie o d b y ło się u ro c zy ste nab o ­ żeń stw o z u działem k a rd y n ała van R o e y a . P o d n io słe k azan ie w ygłosił ks. R u tte n , k t«

ry mówił o wielkich zadaniach nauczycielstw a katolickiego. K azn o d zieja zaznaczył, że roli nauczyciela w życiu społecznem p o p ro stu nie m ożna p rz e c e n ić ; naród je s t takłm ,

(14)

228 P O D ZNAKIEM MAKJI Nr 9

jakim g o w ychow ają nauczyciele. Po kazaniu ks. R u tte n a M gr. V e rp o o rte r odczy tał uroczysty a k t ofiarow ania się nauczycieli N ajśw . S ercu Jezusow em u.

Katolicka prasa akademicka. W ed łu g danych, sporządzonych przez s e k re ta rja t W szech św iato w eg o Związku K atolickich organizacyj akadem ickich *Pax R o m a n a w E uropie w ychodzi o becnie p ięćdziesiąt czasopism katolickich, w ydaw anych przez m ło­

dzież ak ad em ick ą. P o n ad to w ydaw ane są dw a biuletyny o raz 9 roczników R azem p rz e ­ to w ychodzi 61 pism perjodycznych, poś vięconych życiu katolickiej m łodzieży a k a d e ­ mickiej. Z pism tych 1 w ychodzi w Anglji. 3 w A ustrji, 8 w Belgji (w tem jedno dla m łodzieży chińskiej), 4 w C zechosłow acji (w tem iedno słovtac'<ie); 7 w e Francji, 2 w H iszpanji, 3 w Holandji.. 1 na Litwie, 2 w L uksem b u rg u 6 w Jugosław ji (2 c h o rw ac­

kie i 4 słow eńskie), 1 > w N iemczech, 7 w Polsce, 3 w Szw ajcarji (w tem jed n o o ch a­

ra k te rz e m iędzynarodow ym , mianowicie Biuletyn ,P a x R om ana"), 1 na W ęgrzech i 2 w e W łoszech. D an e pow yższe nie obejm ują n a d to prasy akadem ickiej w P ortugalji.

oraz w ydaw nictw katolickiej m łodzieży z A m eryki. Z w ychodzących w Polsce czasopism sześć drukow anych jes t po p o h k u i jed n o ,p o rusku, a to : .,P rą d “ w Lublinie, „Bez P rzyłbicy44 i .P r o C h risto “ w W arszaw ie, .Ś w ia t A k a d em ick i“ i . P ostup* (po rusku) w e Lwowie oraz . Biuletyn Sodalicyjny44, jako d o d a te k do m iesięcznika „Sodalis Ma- rian u s44 w K rakow ie. P o n ad to w Poznaniu w ychodzi „R ocznik Zw iązku A kadem ickich K ół M isyjnych4*

Biskup rozjem cą w strajku we Francji. W czasie strajk u , og ło szo n eg o przez niezależne syndykaty w Halluin, w północnej Francji stro n y nie mogły d cjść do p o ro ­ zumienia, w obec czeg o m usiano się uciec do p o śreo n ictw a osoby trzeciej. Z arów no r o ­ botnicy, jak i p raco d aw cy wybrali rozjem cą Ks. L ieoart, biskupa z Lilie, któ ry cieszy się wiclkiem zaufaniem ludności. W ysiłki biskupa uw ieńczone zostały pom yślnym rezu l­

tate m , przedstaw iciele obu stro n podpisali um ow ę porozum iew aw czą i s tre jk z o sta ł z a ­ kończony. T o szybkie załag o d zen ie sporu, dzięki ingerencji biskupa w yw arło silne w ra ­ żenie w opinji publicznej, z a ta rg bow iem trw a ł siedem miesięcy i żad n e próby p o je d ­ naw cze nie m ogły mu położyć końca.

Pojednanie się z Kościołem b. m asona. N iedaw no zm arł w e F ro n te n ex (F ra n ­ cja) w w ieku lat 81 dr. E m pereur, w ieloletni poseł i se n a to r, b. członek loży m aso ń ­ skiej, k tó ry w sław ił się zw łaszcza jak o jed en z przyw ódców walki z K ościołem i zw o­

lennik u staw antykościelnych z lat 1901 i 1905, W o k resie sep aracji K ościoła od p a ń ­ stw a był członkiem komisji sp rzed ającej dom y kościelne. Po latach, w idząc sk utki zła, k tó re sam w yw ołał, żałow ał sw ych czynów N a łożu boleści w ezw ał sw ych przyjaciół i notarju sza, poczem złożył pisem ne ośw iadczenie, odw ołując d aw n e sw e błędy i w yra­

żając g łęb o k ą sk ru ch ę z racji daw nej sw ej walki z K ościołem , o raz p rag n ie­

nie pojednania się z K ościołem . Biskup z T ara n ta ise przyjął ośw iadczenie d ra Em pe- re u ra i po jeg o p o jednaniu się z Bogiem i śm ierci zezwolił na udzielenie mu c h rześci­

jań sk ieg o p o g rzeb u .

Wzrost katolicyzm u w A nglji i Irlandji. W Szkocji i W alji koła p ro testa n ck ie , k tó re tu ta j są bard ziej nietolerancyjne, niż w A nglji właściw ej, okazuje wielkie zanie­

p o k o jen ie z pow odu po stęp ó w katolicyzm u. W Irlandji jeszcze b ardziej pow iększyła się olbrzym ia w iększość katolików , k tó ra, w ed łu g spisu ludności z r. 1926, wynosi 92*6 °/o.

Katolicki kongres radjowy. W dniach 20 d o 23 czerw ca rb. o d b ęd zie się w Mo- nachjum pierw szy m iędzynarodow y katolicki k o n g re s radjow y. Jak w iadom o w czasie m ięd zy n aro d o w eg o ty g o d n ia k atolickiego, zorganizo d an eg o w czerw cu r. ub. w zwią­

zku z w ystaw ą pracy katolickiej w Kolonji, pow ołano do życia m iędzynarr dow ą k a to ­ licką kom isję rad jo w ą o raz m iędzynarodow e katolickie biuro rad jo w e w Kolonji. P rezy ­ d en tem w spom nianej kom isji jest ks. P erquin z A m sterd am u , a d y re k to re m biura dy*

re k to r B ern ard M arschall z cen traln e g o ko m itetu o rganizacyjnego katolickich zw iązków niem ieckich.

Sensacyjne odkrycie w Mezopotamji. Potwierdzenie opowiadania biblijnego o potopie. K ierow nik ekspędycji m uzeum bry ty jsk ieg o w U r w M ezopotam ji, L eo n ard C. W ooley, donosi o odkryciu zarów no sen sacy in em , jak i nieoczekiw anem . S p ra w o ­ zdanie to dotyc7y śladów olbrzym iej powodzi, k tó rą d y re k to r W ooley identyfikuje z p o ­ to p em k siąg biblijnych. W czasie p rac w ykopaliskow ych w m iejscu, k tó re p rz ed tem by­

ło w yspą w ujściu E u fratu , ek sp ed y cja W ooley’a, po przekopaniu wielu pokładów , za­

w ierających ch ara k te ry sty c zn e p rzedm ioty, n atra fiła na wielkie złoża gliny k ilk u m etro ­ wej gru b o ści, pozbaw ione zupełnie w szelkich obcych naleciałości. Po przew ierceniu ow ej gliny znaleziono znów naczynia o nieznanym d o ty ch czas kształcie. 1 a w ielka w ar­

(15)

Nr 9 r U D ZNAKIEM M AK ji 229

stw a gliny, w k tó rej nie n atrafio n o n a ż ad n e ślady p racy ludzkiej, m usiała p ow stać jako sk u te k olbrzym iej k a ta stro fy n atu raln ej. Z arów no h isto rja, jak i leg e n d y su m ery c- k ie m ów ią) o ogrom nej powodzi. Z daniem d y re k to ra W ooley’a, tylko bezprzykładnie wielka pow ódź m o g ła pozostaw ić tak ie złoża gliny, jak ie zneleziono o becnie w U r. D la u czonego angielskiego k a ta stro fa , o k tó rej m ów ią roczniki sum eryckie, je s t identyczna z potopem .

Z a w ie sz e n ie k rz y ż ó w w s ą d a c h k a n a d y js k ic h . S taran iem katolickich sędziów kanadyjskich w salach sądow ych prow incji O u e b ec , k tó ra m a znaczną w iększość k a to ­ licką, znow u zaw ieszony zo stan ie krzyż, jako sym bol spraw iedliw ości chrześcijańskiej. N a w niosek p rezesa ra d y m inistrów prow incji O u e b e c sejm m iejscow y n a d ał odnośnem u p rojektow i m oc ustaw y.

Z niwy misyjnej.

I. Intencja m isyjna n a/-czerw iec:

„Zęby k a to licy p o zn a w s zy w a żn o ść ro zsze rza n ia dobrych k sią że k d la sp ra w y m isy jn ej, coraz och o tn iej je ro zp o w szec h n ia li“ .

„ignoti nu lla cu p id o “ — czego się nie zna, te g o się nie prag n ie, mówi p rz y sło ­ wie ! Ż eby zain tereso w ać się misjami, a n a w et do pracy m isyjnej zapalić, trz e b a p o ­ z n ać w ażność m isyjnej pracy K ościoła, potrzeb y m isjonarzy, tru d n o ści, na jakie n ap o ty ­ k ają. N ie m ożem y w praw dzie osobiście pójść na te re n y m isyjne i naocznie o g ląd a ć a p o stolskiej działalności m isjonarzy, ich doli i niedoli, a jed n ak ofiarna ich praca, g o r ­ liwość now onaw róconych mo ’ ą nas pobudzić do t fiar i pośw ięcenia. T rz e b a się z tem zaznajom ić! Jednym z śro d k ó w n a to, każd em u z nas do stęp n y m , jes t le k tu ra książek m isyjnych, N a szczęście, m am y już o becnie w polskim języku książki, k tó re sw ą p ię­

k n ą i in te res u jąc ą tre ś c ią pouczą nas o spraw ach m isyjnych i o naszych w obec nich obow iązkach, a rów nocześnie ułatw ią nam szlach etn ą i m ilą rozryw kę, szczególnie w czasie w akacyj.

Tym razem zw rócę W aszą uw agę, K ochani Sodalisi, tylko n a p olską belletry sty - k ę m isyjną. N asam przód należy z uznaniem p o dnieść b ard zo pożyteczną p rą c ę w tej dziedziaie XX. Salezjanów w Polsce. Z apoczątkow ali bow iem „B ibljotekę M łodzieży M isyjnej*, k tó ra m a d a ć naszej m łodzieży piękną i pożyteczną lek tu rę, a rów nocześnie z ain tereso w ać w ielkiem d ziełem a p o sto lstw a dusz. U kazały się już c i te ry tom iki te g o p o ży teczn eg o w ydaw nictw a. T rzy z nich, to ciekaw e, b arw n e opo w iad an ia m isyjne tłu m acz°n e z niem ieckiego. T reść ich prow adzi nas na ró żn e tere n y m isyjne, p rzed staw ia nam trudności, n a jąkie św iatło E w angelji nap o ty k a, ale też w ykazuje, że mimo p rz e ­ szk ó d w iara C h ry stu sa o dnosi zw ycięstw o.

O to ty tu ły :

H u o n d e r : .P rz y s ię g a w odza H u ro n ó w ", pow ieść o sn u ta na tle misyj w śród Indjan A m eryki P ółnocnej. Por. ocen ę w m ies. „ P o d znakiem M arji“ . nr. 6, str. 156, roczn. 1928/2J. CeDa b ro sz 1*50 zł., z p rzes. 1'75,

* * * .K siąż e z K iu-Siu*. H isto ry czn a pow ieść zaznajam iająca nas z p o ­ czątkam i chrześcijaństw a w Japonji. C en a 1'50 zł., z p rz es. 1’75.

* * * . B r a c a K o reań scy ", pow ieść na tle misyj w K orei- C en a 1'50 zł,, z p rz es. 1'75.

D alszy tom ik, z a ty tu o w a n y : .Ś w iatło ść n iećm y“ zaw iera dw a re fe ra ty , liczne w iersze m isyjne i pieśni z nutam i. M a on ułatw ić urząd zan ie w ieczornic m isyjnych. C e ­ n a 80 gr. W yd. M łodzież M isyjna, W arszaw a, L ipow a 14.

Z w ydaw nictw a XX. Jezuitów w K rakow ie, K o p ern ik a 26, należy polecić p rze- dew szystkiem dw ie książeczki, w ydane przez K s. K rzyszkow skiego, r e d a k to ra .M isyj K atolickich*:

1. „T ajem niczy zn ak ", je s t to zbiór pięknych opow iadań m isyjnych.

C e n a br. 1'20 zł , opr. 2'20.

2. „K rw aw e Palm y". W k ró tk ich życiorysach poznajem y b o h a te rsk ie p o stacie pierw szych m ęczenników A m eryki P ó łn o cn ej. C en a br. 1 '20.

(16)

•230 P O O ZNAKIEM M A R jt i\r. y

D la starszy ch sodalisów należałoby polecić z te g o sam eg o w y d a w n ictw a : Ks.

Ja n a Beyzym a : ,L’s ty “. C en a 4 00, opr. 6'00 zł. Z nich przem aw ia g o rą c e se rce w iel­

kiego a p o sto la tręd o w aty ch , zdolne i nas pobudzić do b o h a te rsk ieg o p ośw ięcenia.

Z w ydaw nictw a XX. Pallotynów . W arszaw a, K rakow skie P rzedm ieście 71, zasłu ­ gują n a szczeg ó ln e polecenie, zw łaszcza dla starszych ucrniów , dwie książki X. Ma

|ew sk ieg o : „Podróż misyjna do Afryki*1 i .C z te ry la ta w śród m urzynów *. T reść b ard zo zajm ująca, bo pisz.e m isjonarz z b o g a te g o dośw iadczeaia.

T olle l e g e ! — Bierz i czytaj!

11. K om unikaty misyjne.

1. In ten cje m isyjne n a :

l i p i e c : O uw o ln ien ie m is y j o d nieb ezp ieczeń stw a bolszew ickiego, w zrastające­

go z d n iem k a żd y m .

s i e r p i e ń : Z a sem in a rja k r a jo w e : że b y w n ich w zra sta ła co ra z w ięk sz a liczba k a p ła n ó w , dobrze w y k s zta łc o n y c h , p racujących n a d p o zy s k a n ie m swego n arodu dla K ościoła i C hrystu sa .

w r z e s i e ń : Ż eb y do K ościoła w stą p iły ja k n a jlic zn ie js ze za stęp y lu d n o ści n iż ­ szego p o c h o d z e n ia w In d ja ch , w y rw a n e z n iebezpieczeństw a p ro z e lity zm u h in duskiego i m ahom eta ń skieg o .

p a ź d z i e r n i k : Ż e b y D zieło R o zk rze w ie n ia W iary w sz y s c y k a to lici/ coraz le­

p iej p o z n a li i rozszerzali.

2. D o 20 czerw ca winny sodulicje donieść do C en trali Misyjnej (W olsztyn, S ien ­ kiew icza 5, Poznańskie) ile w bieżącym ro k u szkolnym u zbierały darów d la misyj, tak w gotów ce jak w znaczkach, stanjolu, dew ocjonaljach.

3. P am iętajcie podczas w akacyj o swych obow iązkach misyjnych. W pracy nad zbaw ieniem dusz niem a w akacyj! B ędąc wolni od sw ych o b ow iązków szkolnych, lepiej m ożecie w ypełnić obow iązki misyjne. D ew izą niech będzie:

A ni dnia bez m o dlitw y za m isje, ani ty g o d n ia bez p rzeczy tan ia książki m isyjnej, ani m iesiąca bez Kom unji św. w intencji m isyjnej!

W śró d krew nych i znajom ych m ożecie szerzy ć z ain tere so w a n ie m isjam i, zbierać stanjol, znaczki i t. p.

4. P am iętajcie o naszem stypendjum m isyjnetn dla katech istó w .

5. D zień 29 czerw ca, u roczystość św. P io tra i Paw ła, pow inien być dniem m o­

dlitw y i ofiary dla misyj. Sw. Pawłowi, apostołow i n arodów , je d e n przyśw iecał cel ży­

cia : głosić w szędzie C h ry stu sa ! N ie u sta ł w p racy misyjnej, aż obiegi całe irnperjum rzym skie, by w stolicy ów czesnego św iata złożyć C hry stu so w i sw e życie w ofierze.

P rośm y g o w dniu jego czci pośw ięconym , żeby w duszach polskiej m łodzieży zag o ­ rzał tak i sam zap ał P aw łow y i duch pośw ięcenia dla C h ry s tu s a !

Znaczki misyjne.

„Tow . M łodzieży Misyjnej® w ,,O ra to rju m “ K raków , R akow icka 27, XX. S alezja­

nie, po siad a jeszcze p o k aźn ą ilość znaczków misyjnych, po 5 i 10 g r., w 4 kolorach.

G o rąco polecam y P. T. K siężom M o d erato ro m i K ółkom misyjnym scdalicyj tę spraw ę.

W yślem y na zam ów ienie ż ąd a n ą ilość. P o ł o w ę u z y s k a n y c h p i e n i ę d z y z a ­ t r z y m a z a m a w i a j ą c y , p r z e z n a c z a j ą c j e d l a n a j b a r d z i e j p o t r z e ­ b u j ą c y c h w s p a r c i a m i s j o n a r z y , d ru g ą połow ę nxleży p rzesłać do n aszeg o T o w a rz y stw a . P rzeznaczym y ją n a „sty p en d ju m m isyjne" dla kształcen ia k leru tu b y l­

czego w C hinach.

Z arz ad Tow. ,,M łodz. M isyjnej".

Cytaty

Powiązane dokumenty

płańskich księży Moderatorów dla naszej młodzieży. Nie wątpimy, żei tutaj przy gorącem poparciu Najpr^ewielebniejszego Episkopatu polskiego, który całkiem wyraźnie,

Takie zajmowanie się polityką jest dla młodzieży bardzo

Związek posiada na składzie drukowane deklaracje*). A może, może znajdą się w Polsce sodalicje uczniowskie, które podejmą z nami razem walkę ze szkodnikiem i

go zastoju dosięga dziś ju ż wszystkich rodzin, a przez nie wciska się i do szkół naszych i organizacyj młodzieży!. Z drugiej strony jako uświadomieni

żącej mu całkiem poważnie przyszłości, niespostczeżenle, powoli... Koledzy udawali oczywiście, że nie wierzą, 1 podniecali chłopca coraz więcej swyin zwyczajem,

narne, poprzedzane stale posiedzeniem zarządu. Sodalicję podzielono na sekcje, które mają różne pole działania, t.. Każda sekcja urządza s-ve miesięczne

dzinnego aż do stosu w Rouen. W Paryżu pod przewodnictwem prezydenta Republiki zawiązał się komitet, który postawił sobie za zadań, e utrwalić pamięć o

Sodalis, który „nie może wytrzymać bez papierosa“, sodalis, który czuje się przygnębiony, rozdrażniony, zdenerwowany bez ulubionego dymka, sodalis, który może