m POLITYKĘ A U S im e iO -P O lS II
T 8 8 0 R O K U .
■— N a k ła d e m A u to ra .
K B A K Ó W .
Z drukarni W ł. L. A nczyca i S półk i.
4 4 5 1 4 9
H - s\ AOM
r w Ł O D Z I <-*tĄ
^ W y d á ñ o z d u b k t ó w
w —
Pam ięć na t o , że W yście wskazali drogę p rz o dowania narodowi w pracy i poświęceniu dla kraju, że pierw si poszliście za głosem obowiązku, włożonego przez B oga na rody, którym przodow anie z tradycyi się n a le ż y ; pam ięć w spólnych cierpień, nadzieji i rozczarow ań, ośm ie
liła mię do W as zwrócić te n krzyk boleści i p rzerażen ia o przyszłość ojczyzny.
M e dziwcie się, że z pom inięciem idealnego p iętn a, tej iskry św iętej, którą B óg w serca ludzi i narodów złożył, rzncam się n a sam e błędy i rany stronnictw a, z którem najwyższy szacunek i w spólna m iłość ojczyzny mię łączy.
W ybaczcie mi, je ż e li chcąc p o targ ać pęta, którem i chwiej- ność, b ra k odwagi i m ęzkiej energii przykuw a bezwiednie ręce W asze do rydw anu nieszczerej i błędnej p o lity k i, zadrasnę może n ieraz dotkliw ie ty c h , którym z pom ocą podążać p ra g n ę ; w ybaczcie, jeże li chcąc powstrzym ać grożącą ojczyźnie g a n g re n ę , dotknę niew praw ną ręką może do zdrowego ciała. M iejcie dla mnie tę sam ą
chorego ojca lub m atki, który nic więcej przed sobą nie widzi, ja k boleść i cierp ien ia drog ich nad wszystko mu isto t ; sądźcie mię z tą sam ą w yrozum iałością, jakąbyście mieli dla niezgrabności ż o łn ierza, który wśród wrzawy wojennej, wpośród trupów i ra n n y c h , ra tu je rannego to w arzysza broni.
Dowodem czci głębokiej dla pow ażnego stronnictw a, które s te r przyszłości narodu dzisiaj w ręku trzym a, niech będzie m oja o tw arto ść, o p arta na niewzruszonóm p rz e świadczeniu, że m ogą się nasze zdania i poglądy różnić, lecz serca nasze zejdą się zawsze w praw dziw ej, gorącej i bezinteresow nej m iłości ojczyzny.
N iech mi więc wolno będzie zakończyć słow am i n ie śm iertelnego m istrz a n aszeg o :
„Ż r ą c ą je st i p a lą c ą g o rycz m ojej m ow y, G orycz w yssan a ze k r w i i z łe z m ej o jczyzn y;
N iech ère' i p a l i — n ie w as, lecz w asze o k o w y“.
W a sz szczery przyjaciel
C&W ÜVfr Q l Z o Z & ' l j .Û ô ' h i .
A słow a m yśl poch ło n ą i ta k d r z ą n a d m yślą, J a k z ie m ia n a d p o łk n ię tą n ie w id zia ln ą r z e k ą .“
K to choć raz w życiu wzbił się po nad ten poziom gotowych form ułek i re c e p t n a uczucia, m yśli i d ziałania lu d zk ie, kto choć raz p rz e d a rł tę sieć niewoli ducha, w k tó rą powija nas od dzieciństw a wolność, oświata i po
stęp naszego filozoficznego w ieku , kto choć przez jed n ą życia chwilę sam swojem własnem czuł se rc e m , w łasną swą m yślą m yślał i w łasną wolą swą d z ia ła ł, tem u nie tajno co zachwytów, co nadzieji, co zw ątpienia i cierpień wymaga każda m yśl twórcza, poczęta w sercu narodu, zanim zdoła oprom ienić jeg o su m ien ie, zanim n astępn ie zdoła się n ag iąć do tw ardych warunków bytu ludzkiego, by z poezyi serca i m yśli stać się najw znioślejszą poezyą czynu.
Ile ż to wieków u nas trz e b a było, wiele cierpień i rozczarow ań, by wrodzone szczepowe uczucie p atryo- ty zm u , to uczucie w yłączne, gorące i egoistyczne po święciło swój egoizm na o łtarzu p otęgi i przyszłości narodu. Tylko nie spuszczając praw dy tej z oka, m ożna
i*
się uchronić od anachronizm u p o tępiania narodu lub jeg o przewodników za h rak p o jęć, uczuć i m yśli, do których naród jeszcze nie dorósł. Sądźm y przeszłość m iarą p rz e szło ści, m iarą ślepej m iłości i pośw ięcenia bez granic dla ojczyzny, lecz nie zapom inajm y, że ogrom klęsk i stru g i krwi przelanej przeciw ko nam w przyszłości się obrócą i przeciw nam świadczyć b ędą, je ż e li je bez
owocnie puścim y w niepam ięć, je ś li nie wyświecimy swej w oli, uczuć i m y śli, by utorować narodowi drogę p rzy szłości.
Od siedm nastu la t przechodzi nasz naród fazę p rz e obrażenia. Pod brzem ieniem o statnich nieszczęść zrozu
m iał cały n aró d , że nie dość je s t kochać, nie dość swą m iłość poświęceniem krw i i m ienia stw ierd zać, lecz trzeb a nadto poświęcić od wieku kołysane sny i illuzye i wy
tk n ąć drogę rozwoju narodowego w tych w arnnkach, w ja k ie nas O patrzność za grzechy nasze i przodków naszych w trąciła. W tej pracy odrodzenia n adeszła chw ila ważna, sta n o w c z a , dobrem i czy z łe m i, w każdym razie nie do odrobienia brzem ienna następstw y, chw ila więc, w k tó rej ju ż ani jednego nie wolno nam p opełnić b łęd u . P odczas, gdy w alka z K o ścio łem , spraw a w schodnia i rew olucya socyalna zawisły nad E u ro p ą , podczas gdy wszystko, co stanowi tr e ś ć , isto tę interesów m oralnych, politycznych i ekonom icznych oczekuje rozw iązania i szybkim ku niem u zbliża się k rokiem , dojrzewa ju ż pod naszem i oczami pokolenie, dla którego doświadczenie krwawe ostatniego pow stania staje się tylko opowieścią tradycyj narodowych, lub wyrwaną z dziejów narodu k a r t ą ; przychodzi ju ż czas, w którym mamy p rzed sobą ten świeży zastęp m ło dzieży, k tó ra nie cierpiąc wraz z nam i, nie przechodząc
przez tę strasz n ą walkę zw ątpienia śm ierci z męzką wolą życia i pracy, nie rozumie n a s , nie pójdzie przez nas w skazaną dzogą, je śli droga nasza nie będzie jasn ą, zro
z u m ia łą , świadomą swoich celów i środków. Je ż e li nie pom ni tego, zejdziem y z drogi prostej na manowce i ścieżki sam e z sobą się krzyżu jące, to przygotujm y się n a to, że ci, co po nas nastąpią, albo ku zgubie ojczyzny w błędy p op ad n ą przeszłości, lub też co straszniejsza pójdą bez
drożam i, które w szelką przyszłości zniweczą nadzieję.
P am iętajm y, żc jeszcze la t p a r ę , a m łodem u tem u pokoleniu zw olna ustępow ać będziem y m usieli z p o la , biada nam je ż e li zostawim y im gm ach, bez silnych za
łożony podstaw , biada nam je ż e li dla okiełznania fałszu i złej wiary, kom prom isówaniem ze złą w iarą i z fałszem gm ach praw dy spajać będziemy, biada n a m , bo znajdą się znowu kiedyś apostołow ie ńocy i ciem ności, którzy z łą wiarę krwawemi n a sztandarze wypisawszy zgłoski, pozbawią spójni naszą budowę i w zniszczenia gruzach ją zagrzebią. T ak j e s t , zbliża się c z as, w którym wy
padnie zdać rachunek z czynów i kierunku naszego, zróbmy go więc sami póki jeszcze p o ra , z całą otw ar
to ś c ią , szczerością i dobrą w iarą wytknijmy sobie błędy n a s z e , uderzm y się w piersi i starajm y się o złego n a
praw ę, by kiedyś w przyszłości nie rzucili nam go w oczy n astępcy lub przeciw nicy nasi.
P rzed każdą epoką h istoryi, p rzed każdym zwrotem życia narodow ego, stoi zawsze w ypisana górująca nad innem i data, k tóra p rzez d ługie la ta ciężąc na życiu n a rodów je s t pow odem , wytłóm aczeniem i m atką później-, szego ich rozwoju. T a k ą d atą je s t dla nas dziś rok 1 8 6 3 . C hcąc w jakim kolw iek bądź kierunku dotknąć się te •
ra źn iejszo ści, nie możemy się ochronić od po ru szenia tego źró d ła krwi i niedoli. Nie mam bynajm niej zam iaru ani p isać historyi, ani wydawać sądu o ludziach i d zia
łan iac h ów czesnych, do w ydania sądu bowiem nie czuję się uprawnionym , do historyi zaś nie może należeć epoka, której znaczna część uczestników jeszcze dziś żyje i działa, której źró d ła za mało jeszcze z n a n e , a osobistości z a nadto rozdrażnione i roznainiętnione.
W spom nę o niej o tyle tylko, o ile to będzie nie- zbędn em , by wytłóm aczyć i objaśnić poglądy moje n a teraźniejsze położenie nasze.
Chcąc zdać sobie sprawę z dzisiejszych prądów i k ie runków narodu naszeg o , trze b a rzucić okiem na czasy, ludzi i w y padki, k tóre dzisiejszego stan u rzeczy były p rzy czy n ą; przyczóm wypada uzbroić się w tę dobrą wiarę i bezstronność, która dozwoli nam p atrzeć na nie, nie przez szk ła dzisiejszych naszych potrzeb i idei, lecz p rzez pryzm at czasów i wyobrażeń tych lu d z i, którzy wówczas żyli, czuli i działali.
S zkoła filozofów ośm nastego wieku zanurzając ostrze sk alp ela we w szystkie wady i błędy średniow iecznego u stroju państw i spółeczeństw , nie b y ła w stan ie wznieść się do wysokości zasad i praw d odwiecznych i dla tego chcąc wyrwać kąkol z pszenicy, wyrywała pszenicę wraz z kąkolein i o sła b iła jój korzenie n a niwach św iata całego.
W tóm położeniu zwycięzki pochód rew o lu cyi, który mieczem N apoleona I. n arzu cał św iatu całem u zasady przew rotu, nie p o został bez stanow czego wpływu n a dalsze ludzkości losy. S półeczeństw a i trony biły pokłony przed dogm atam i tój nowej wiary, k tó ra pod firm ą wolności, liberalizm u i postępu w cisnęła się we w szystkie tę tn a
życia narodów. Zamętowi tem u pojęć i w yobrażeń, nie o parły się naw et prawodawstwa państw e u ro p e jsk ic h ; praw a człow ieka zyskały obywatelstwo w kodeksach i ustaw ach.
Odrzuciwszy lub osłabiwszy w ęzeł obow iązk u, łączący jed n o stk ę ze spółeczeństw em , obaliwszy n atu ra ln y rozwój ludzkości oparty na historyi i tra d y c y i, zaczęto w ypro
w adzać wszystkie obowiązki ludzkie i spółeczne z tego m niem anego, przyrodzonego praw a człow ieka i postawiono w te n sposób in tere s jed n o stk i po nad interesem spó- łeczeństw a i jeg o przyszłości. R ew olucya więc s ta ła się uznanym i upraw nionym żywiołem życia narodów, przed którym zarówno ludy ja k rządy dum nego uchyliły czoła.
Tego to wieku będąc d zieckiem , pow stało to po kolenie n a s z e , wychowane w tradycyach kościuszkow skiego p o w stan ia, legionów D ąbrow skiego, wojen n ap o leońskich, listopadow ego pow stania, to pokolenie zrodzone w uczuciu m iłości ojczyzny, zasadzającem się na żądzy walki na życie i śm ierć z rządam i rozbiorowemi, to p o kolenie w zrosłe w bezustannej m yśli pośw ięcenia życia, m ienia i wolności dla wywalczenia wolności ojczyzny i zmycia plam y bezw ładnej obojętności, w k tó rej naród cały podczas rozbioru P olski pogrążonym został.
Chociaż sta n ten nie dozwolił rozwinąć się trzeźwej m yśli politycznej, której zresztą trudnoby się było do- patrzóć przez cały ciąg histo ryi narodu naszego, to j e dnak nie m ożna m ieć dość uw ielbienia d la tego poko
len ia wzrosłego od kolebki w m arzeniu p rz elan ia krw i dla ojczyzny, d la którego to m arzenie stało się dogm a
tem i w iarą życia całego. B ezinteresow na ta i gorąca m iłość ojczyzny była i je s t uw ielbienia godną. Cześć jej oddaw ał nietylko naród cały, nietylko obcy, ale naw et
dygnitarze rosyjscy z czasów cesarza M ikołaja, którzy nie w ahali się w patryotyzm ie polskich skazańców, swój własny czcić patryotyzm . Z acna ta i uczciwa część narodu ro z dzielona pom iędzy krajem a zag ran icą m arzyła tylko b ez
u sta n n ie , by korzystając z zaw ikłań europejskich módz wywołać spraw ę polską i zbrojnem ją poprzeć powstaniem .
P o lsk a od morza do m orza, P o lsk a w dawnych g ra nicach n ie z a le ż n a , niezaw isła i nie p o d z ie ln a , b y ła ich h asłem , ich celem, zginąć raczej ja k cokolwiek z żądan ia tego opuścić.
Obok tej zdrowej części n aro d u , obok ty ch ludzi stanowiących ognisko uczciwej m iłości ojczyzny, pow stał kierunek patryotyzm u chorobliwego, niebezpiecznego, r e prezentow anego przez znaczną część em igracyi naszej, znurtow aną zasadam i rewolucyi m iędzynarodow ej, i n u r
tu jącą nawzajem m łodzież i m iasta nasze.
W pośród tych dwóch prądów widzimy lud wiejski ślepy, obojętny, bezm yślny, hołdujący sile, ale instynktow o k o n serwatywny i przyw iązany do swojej wiary i do swej z a grody.
Po za tem wszystkiem sta ł A leksand er W ielopolski, czujący i bolejący zarówno z całym n a ro d e m , lecz m y
ślący ściśle i poważnie sam jed en za cały n aró d , p rz e chodzący zawczasu, sam jed en przez tę walkę w ew nętrzną między u cz u ciem , a rozumem politycznym i dobrem n a rodu, przez k tórą tera z, po spełnionóm nieszczęściu cały nasz naród przechodzi. Z walki tej wyszedł M argrabia zwyciężko, bo poświęcając dla dobra ojczyzny swe własne m arz en ia, zrobił najw iększe pośw ięcenie, na j a k i e - c z ł o wiek zdobyć się może. Czy m ógł by ł odnieść dalsze zwy- cięztw a korzyści? Czy m ógł był przygotow ać sobie w kraju
g r u n t do działania? Są to pytania, na k tóre śmiem s ta nowczo przeczącą dać odpowiedź.
P rzy tern usposobieniu szlachetnej części narodu, gdy w alka za ojczyznę b y ła najśw iętszą wiarą, dążeniem oprom ieniającóm nędze codziennego życia, nietylko uwa
żam przygotow anie sobie g ru n tu za niem ożliw e, lecz m yślę nadto, że głównym może powodem tego ogólnego w strętu do M argrabiego, tej ogólnej jeg o niepopularności, m usiały być w łaśnie próby, które w tym k ierunku na drodze poufnej niezawodnie robił.
J e d n a więc tylko pozostaw ała M argrabiem u d ro g a : uchwycić zawczasu ste r władzy w r ę c e , dopóki konspi- racya nie podm inuje jeszcze k raju całego. N iestety to ju ż nie od jeg o zależało woli. Z pierw szej zaraz skorzy
s ta ł w tym względzie sposobności, lecz ju ż wtedy było zapóźno. M ach in acje czerwonej em igracyi nie czekały, lecz zaraz po roku 1 8 5 9 rozp o starły się po kraju. P a miętam dobrze, jak ju ż wtedy zjawili się pomiędzy nami dw unastoletnim i studentam i rozm aici apostołow ie p atry - otyzm u n a m ajówkach i s p a c e ra c h , którzy śpiewając
„jeszcze P olsk a nie z g in ę ła “ , obiecywali n a m , że n ie
długo nas na M oskala poprow adzą. Eów nież nie wyszły z mej pam ięci te patryotyczne kółka, które się już wtedy pomiędzy starsz ą zawiązywały m ło d zieżą , i rewizye po- licyi odbywane z tego powodu u korepetytorów i n a u czycieli naszych. To działo się ju ż wówczas w Krakowie.
W K rólestw ie k o n sp ira c ja szybszym jeszcze postępow ała krok iem , bo jak mię zapew niano, już podczas pogrzebu jenerałow ej Sowińskiej, było w W arszaw ie kilk a tysięcy sprzysiężonych.
Je ż e li ju ż sam wew nętrzny ustrój umysłów u nas w P olsce w ystarczał, by zabić w zarodzie dzieło M argra
biego, to przyznać należy, że i zew nętrzne wpływy i oko
liczności nie były mu więcej przyjaznem i.
B yła to w łaśnie ch w ila, w której w R ossyi doszła do znaczenia i władzy p arty a narodow o-liberalna. S tro n n i
ctwo to pieszcząc się ju ż wtedy z m yślą podniesienia sprawy Słowian południow ych, nie m ogło przenieść tego, by n a j
szczersze względem P o lsk i zam iary cesarza A lex an d ra II ., oblekły się w kości i ciało. O baw a, by P olacy, w sparci zaufaniem m onarchy, nie doszli do swobodnego s ił n a ro dowych rozw oju, i żeby z czasem na drodze legalnej i pokojowej, owładnąwszy sam ą ciężkością swej wartości hegem onię w S łow iańszczyźnie, nie przeistoczyli R ossyi na państw o prawdziwie słow iańskie nie daw ała w ytchnienia panslaw istom rossyjskim .
T ej to obawie, zdaje mi się, wypada głów nie p rz y pisać zarówno niedokładne w ypełnianie rozkazów M ar
grabiego przez organa rządowe i wojskowe, jak o też później niedołężne tłum ienie pow stania i obojętność w ładz adm i
nistracyjnych i żandarineryi względem organizacyi rządu narodowego, którego członkowie byli im po większej części z im ienia i nazw iska znanym i.
Gdy na dom iar nieszczęść naszych przypom nim y sobie zabiegi dyplom acyi niektórych dworów europejskich, uw a
żających pow stanie polskie za bardzo wygodny środek do rozbicia gotującego się przym ierza francuzko-rossyj- skiego, to zgodzić się na to musimy, że przy takim n a wale najniekorzystniejszych w arunków , k tóre w szystkie pch ały gw ałtem do zniszczenia dzieła M argrab ieg o , nie polem izować o w iny, nie dociekać zbrodni i złej wiary
tam , gdzie jej nie było, lecz raczej wypada nam uznać, ze O patrzność jednym ciosem w szystkie ku nam zw róciła n ie sz c z ę śc ia , że naraz w szystkie błędy i w szystkie n ie szczęść odkryła nam przyczyny, abyśmy poznawszy je i ze zgubnych otrząsnąw szy się illu z y i, na nowe drogi z m ęzką w stąpili siłą. P am iętajm y więc, że na nas spada obowiązek stąp an ia ze świadom ością dobrego i złego, p a m iętajm y, że gdybyśmy nie u m ie li, lub nie chcieli k o rzystać z nauki krwi, rozpaczy i cierpień całego narodu, to ju ż dla nas wymówki nie b ę d z ie , a krew ca ła przed siedm nastu la ty m arnie p rz elan a, jedynie na nas samych spadnie.
N ie wątpię, że każdem u żywo stoją te chwile w p a mięci, gdy po upojeniach szału, po zgrozie rozpaczy, n a s ta ła grobowa cisza nad W is łą , D nieprem i Niem nem . K raj zo stał uspokojonym . J e d n i poszli na S y b ir, inni zap ełn iali w ięzienia i cy tad e le, jeszcze inni opuszczali k r a j , uciekając za granicę państw a rossyjskiego. Chwila była stra sz n ą : ca ła zasłona szalonych illuzyi i nadzieji sp ad ła na raz jed en odkrywając gruzy rzetelnej pracy i rzeczyw istego rozwoju.
D zień każdy n ie ty lk o , że wyrywał cegłę po cegle z budowy M argrab ieg o , lecz nadto przynosił coraz to w iększe szczerby w odwiecznych fundam entach życia n a rodowego, których poprzednie burze wzruszyć nie zdołały.
N a gruzach i m ogiłach wzniósł się uniw ersytet rossyjski, zakw itnęły kom isye w łościańskie i sądy w o jen n e, a p o nad tćm wszystkiem błyszczały złociste cerkwi kopuły.
W tedy to wśród ogólnego potopu i p rzygnębienia, jakoby gołębica z ruszczką oliwną, zabrzm iało po w szyst
kich krajach dawnej P olski ożywcze hasło pracy o rg a
nicznej, pracy w ytrw ałej, codziennej, na prawnym i le g a l
nym opartej gruncie, które będąc zwiastunem lepszej p rz y szłości nie dozwoliły się rozgościć ap aty i zw ątpienia.
N aród dojrzał w nieszczęściu, — skoro tyle m iał j e szcze w sobie żywotnej siły i energji, że nie było u nas w P olsce k ąta z ie m i, gdzieby się b y ła nie odezwała ta dążność staw ienia p racą czoła groźnem u położeniu n a szemu.
P rz e jrz a ł naród n a re s z c ie , że p olityka je s t tylko śro d k iem , p ra ca zaś codzienna isto tą życia narodowego, p o z n a ł, że w pracy, a nie w polityce i politykow aniu, koncentruje się byt i przyszłość n asza, że naród może żyć i rozwijać się, żadnych naw et bytu politycznego nie m ając warunków.
I .
Je d n a tylko G alicya w zupełnie wyjątkowych pod tym względem znajdow ała się w arunkach. W chodząc w sk ład m onarchji szczerze k o n sty tu c y jn e j, m ając p rzez sejm otw arty wpływ na sprawy krajow e, przez radę p a ń stw a zaś otw artą bramę udziału w spraw ach państw a i w polityce ogólno europejskiej, dołączyła ona do p ro gram u pracy organicznej, program polityczny znany pod nazwą polityki au stryacko- polskiej. D ołączyć do pracy organicznej m yśl i p racę p o lity czn ą, na legaln ych o p artą podstaw ach, ująć w te n sposób ster w ręce i zabezpie
czyć się od tego, by znów kiedyś podziem ni politycy nie narzucili narodowi swego kierow nictw a, było pom ysłem zarówno trafnym , ja k politycznym . L ecz po za tą czysto prak ty czn ą p obudką, tkw i myśl głębsza, o p arta na p ra
wach dziejowych, narodowych, religijnych i geograficznych, pło d n a w nieobliczone dla przyszłości owoce, — m yśl p o łączenia i zespolenia zupełnego ifiteresów i przyszłości narodu n aszego z interesam i i p rzyszłością m onarchji H absburgów i podążania z nią wspólnie do w spólnego nam celu po tęgi, wolności i praw szanowania.
S p ełn ien ie tej myśli je d n a k wym aga od nas z u p e ł
nej trzeźw ości w sądzie o swojóm położeniu, pozbycia się reszty zgubnych illu z y i, k tóre tradycye na nas p rzelały , a nadew szystko szczerego przyjęcia dziś nas obowiązują
cego stan u , za jedyny p u n k t wyjścia dla działań naszych, któreśm y w inni tylko ku logicznie możliwym kierow ać celom.
N a pierw szym więc zaraz kroku trze b a nam rozstać się z m yślą P olski od m orza do m o rza , jak o państw a odrębnego i niezależnego. — W iele je s t przyczyn, które się złożyły na wym azanie nas z k arty E uropy jak o p a ń s tw a , je d n ą z najw ażniejszych je d n a k , w której zn a j
dziemy źródło lub w ytłóinaczenie praw ie w szystkich in nych je s t t o , że położenie nasze g e o g raficz n e, naw et w tych ra m a c h , jakieśm y za najśw ietniejszych zakreślili czasów , robiło nasza niezależność niem ożliwa. Państw o7 V L/
bez żadnych n atu raln y ch granic, z bardzo szczupłym do m orza d o stęp em , niejednolitej narodow ości, położone n a samym wydmuchu pom iędzy cywilizacyą W schodu i Z a chodu, jak o państw o wolne i sam oistne utrzym ać się nie m ogło.
W średnich w iekach, gdy państw a dopiero zaw ią
zywać się za czy n a ły , trudno było P olsce zrównoważyć o wieki starszą cywilizacyę germ ańską, i założyć od razu tę państw a p o tę g ę ,- któraby śm iało w przyszłości potę-
żnym sąsiadom opierać się m ogła. Do zapew nienia swe niezależności je d n a tylko P olsce zostaw ała wówczas droga, a tą był rząd sam owładny, despotyczny, na wzór ros- sy jsk i, i ja k on na niewoli i podboju oparty. Czyste zcentralizow anie w ładzy na sposób europejski, nie m ogło nas ocalić przy położeniu geograficznem , zacofanem, s ta nowisku cywilizacyjnem i anarchicznein usposobieniu n a rodu p olskiego, a że za pom ocą d esp o ty zm u , niewoli i podboju nie uniknęliśm y losu, który nas sp o tk ał, tego zdaje się żałować- trudno. N iechby dzisiaj, czy to w sku
te k kom binacyi polityki państw eu ro p ejsk ic h , czy też z czułości serca oddano nam tę P olsk ę od m orza do m orza, niechby K a rp aty , D n ie p r, Dźw ina stanow iły jej g ranice, przypuściw szy naw et, że przez te sto la t niedoli staliśm y się wzorem cnót obyw atelskich i rozumu p o li
tycznego, to mimo tego ani n a chwilę w ątpić nie można, że nasze dw adzieścia lub dw adzieścia parę milionów P o laków , pom iędzy sześćdziesiątom a m ilionam i R o ssy an , a m ało co m niejszą ilością Niemców, m usiałyby zejść do roli, ja k ą odgrywały w ostatnich wiekach istn ie n ia Polski.
Ł u d ząc się pozoram i niezależności, m usielibyśm y się kierow ać polityką n arzu can ą nam naprzem ian przez j e dnego z groźnych sąsiadów i dójść wreszcie n a tej dro
dze do położenia, w któróm się dziś znajdujem y. Istnienie nasze, jako państw a niezależnego, odrębnego je s t rzeczą niemożliwą. Tylko wspólnie z innem i szczepam i zacho
dniej i południowej Słow iańszczyzny, p o łączeni z nią n ie
rozerw alną spójnią państwową, możemy dójść do p ełn eg o sił naszych narodowych rozwoju i do poważnego głosu pomiędzy mocarstwami i ludam i E uropy. Zaw iązek tej spójni państwowej mamy gotowy w A u stry i, k tó ra może
czasam i m arzyć jeszcze o odzyskaniu straconego w N iem czech stanow iska, ale mimo tego siła wypadków i historyi zm usi j ą wcześniój lub późniśj do w ejścia n a tę d ro g ę, k tó ra zarazem naszą je s t drogą.
In te re s chwili, wielkie przyszłości dążenia i cel ich ostateczny m ając z A ustryą wspólny, mamy tu w G alicyi, obok pracy codzien n ej, pole do pracy politycznej dla przyszłości n a ro d u ; lecz pam iętajm y, że pierwszym wa
runkiem , by p ra ca ta nie b y ła ułud ną, by zdrowe i ob
fite w ydała owoce, je s t nasza dobra w iara, k tó ra wymaga od nas wym azania niepodległej P olski z ostatniego nawet p lan u naszych widoków i aspiracyi.
Je ż e li na to pośw ięcenie się nie zdobędziemy, to nie możemy naw et marzyć o dojściu na leg aln ej drodze do p e łn i życia narodowego. Zarówno ja k człowiek żyjący w spółeczeństw ie m usi poświęcić odrębność i niepo dle
głość swoją dla dobra tegoż społeczeństw a i w jego szczę
ściu szukać sw ojego, tak naród pow inien być zdolnym tegoż pośw ięcenia dla dobra i pom yślności g rupy n aro dów, do związku których chce i musi należeć. Czyniąc to pośw ięcenie może być przekonanym , że wpływ na sprawy m onarchji, a przez nią na sprawy świata, równie ja k stanow isko pom iędzy ludam i A u stry i, tylko m oralna i ekonom iczna wartość jeg o naznaczać mu będzie.
Ze ta k dziś pojm uje stanowisko nasze względem A ustryi znaczna część przodowników narodu, m ożna się przekonać, badając rozważnie rozwój poważnej opinji p u blicznej w kraju , której najśw ietniejszy wyraz znajdujem y w liście otw artym p. S zujskiego zam ieszczonym w „C za
s ie “ z dnia 16 p aździernika 1 8 7 7 r.
„ M istyczn e to m o le słow o, w y d a się d ysh a rm on ią w po lityczn ym artyk u le. A je d n a k słow o to , ile m n ie
m a m ch rześdań skie m ieści w sobie za ra zem ostatnie słow o n aszej p o lity k i w zględem R osyi. U tw orzen ie p a ń stw a n a wschodzie E u ro p y , któreby było zarów no czyn
n ikiem cyw ilizacyi j a k czyn n ikiem spokoju, któreby usu
n ęło zm orę p a n sla w izm u i ro z w ią z a ło za g a d k ę n ie ro z
w ią za n ą d o tą d , p rze z w sp ó lb y t w yk lu czający hegem onię, u tw orzen ie p a ń stw a takiego, d a się tylko w te d y m yśleć,, g d y p o la c y w y trw a ją w przech ow an iu tego co ich du szą n a zw a łem , g d y ra zem z ich du szą przech o w a się ich h istoryczna tra d y c y a i w yrób cyw ilizacyjn y, g d y tę cy- w ilizacyę u zn a i p rzy jm ie n a r ó d rossyjsk i, g d y m yśl p o d sta w n a takiego p a ń stw a , ró żn a o d a n a rch ii p o lsk iej i od despotyzm u rossyjskiego oprze się o zdro w e, m im o pew n ych n aleciałości za sa d y r z ą d z e n ia i m onarchizm u w A u stry i
Mając ta k poważne po za sobą, poparcie, tern śm ie
lej wypowiadam me zd a n ie , że p rzy p atru jąc się od la t siedm nastu poważnym objawom opinii p u b lic z n e j, spo
strz e g a się pewnego rodzaju niejasność i w ahanie się pow stałe po części z braku siły woli przodowników n a szych, by rozstać się stanowczo z m yślą niezależnej P olski n a ostatnim p la n ie , częścią zaś z obawy, by nie podnieść przeciw ko sobie burzy żywiołów, które z tą m yślą ro z
stać się nie chcą i otwarcie przy niej stoją. Skutkiem je s t tego położenia rzeczy, że przechodząc głosy poważnej opinii zarówno ja k rep rezen tacy i kraju , a nie zagłębiając się w uboczne względy chwilowych manewrów p arla m en tarn y ch , doznaje się ogólnego w rażenia, że nie pojm u
jem y dotąd tego niezbędnego w arunku szczerości i dobrej
p i p i ^ p p U p i P l ^ i p i p i
17
wiary w zględem państw a, z którem chcem y losy n arodu połączyć i nie przestaliśm y łu d zić się w bliższej lub dalszej p rzyszłości tern widmem niepodległej P o lsk i od m orza do m orza.
Z am iast wznieść się do wysokości praw dziw ych m ę
żów stan u , zam iast spraw ę polską ograniczyć do cich ej, w ew nętrznej organicznej pracy, w zew nętrznej zaś p o li
tyce w yłącznie in tere s, dobro i przyszłość A ustryi mieć na celu, objęto w Gralicyi bezpośredni spadek po w iel
kiej polityce e m ig ra c y jn e j, ze wszystkiem i jej wadami i illuzyam i, z całym brakiem zdrowego rozsądku p o lity cznego i przeplantow aw szy politykę tę do W iedn ia z a m ierzono z je j pomocą uszczęśliwić A u stry ę , odbudować niezależn ą z A ustryą sprzym ierzoną P olskę i ochrzczono j ą m ianem polityki austryacko-polskiej. Pierw szy zaraz rz u t oka n a stanow isko zajęte zarówno p rzez pow ażną opinię kraju naszego, jako też p rzez re p rezentacy ę jego . przy w szystkich w ażniejszych sp ra w ach , k tóre w ciągu o statnich la t siedm nastu E u ro p ą w strząsały, w ystarcza, by powiedzieć sobie z b o le śc ią , że pod tym względem , tu w G alicyi nie wieleśmy się nauczyli. M e c h na krańcu św iata pow staną zbrojne zaw ik łan ia, my zaraz musimy wywoływać spraw ę p o ls k ą , ja k za dobrych czasów emi- gracyi, z tą jed y n ie dziś ró ż n ic ą , że ju ż nie F ra n c y ę , lecz A ustryę przekonyw ać się staram y, że podniesienie czynne sprawy polskiej je s t dla niej nietylko n ajk o rzy stniejszym obrotem p o lity c zn y m , lecz nadto niezbędnym warunkiem jej bytu. Żeby nie ściągnąć na siebie podej rż e n ia , że powodowany z góry pow ziętą m yślą rzucam w św iat tendencyjne frazesa i zarzu ty na żadnej nie oparto podstaw ie, na poparcie mego zdania
dowody, ułożone m niej więcej w chronologicznym p o rz ą d ku, a w yjęte z organów poważnej opinii k raju i z mów re p rezen tacy i jeg o , k tó re zam ieszczę częścią w sam ym że tekście, częścią zaś, d la u nik nienia zbytniej rozciągłości tegoż, podam w o d n o śn ik a c h :
„I d z ie tu w szelako o to : a b y tw o rzen ie się k o r pusu ochotników m ia ło w yższe zn aczen ie p o lity c zn e i choćby ta k i ch a ra k ter, ja k i m ia ły legion y w ło sk ie z a N a p o le o n a / . “ i t. d.
„J e że li wybuchnie w o jn a , u d z ia ł ja k i w n ie j w e źm ie G a lic y a , m oże sta n o w ić m ia rę p r zy s zły c h je j k o rzyści w z w y c ie ztw ie “ ..,. i t. d.
„S zc zu p łe p o s iłk i p iem o n ck ie n ie m o g ły także p o ło ż y ć cięża ru n a szalę zw ycięztw a w ojsk sp rzy m ie rzo nych , ale w p r o w a d z iły one P ie m o n t w b ezpośredn i u d z ia ł w sp ra w y eu ropejskie i z r o b iły g o uczestnikiem kon feren cyi p a rysk iej. G a licya n ie je s t p a ń stw e m u d zie l
nym ja k P ie m o n t; n ie m oże też on a w y p r o w a d z ić w ojsk swoich p rze c iw P ru so m i w y s tą p ić do w a lk i sam oistn ie.
U d z ia ł je j og ra n iczyć się p rze to m usi n a tych tylko in teresa ch , które łą c z ą losy je j z losam i A u stry i. A le o ile w tym je j u d zia le obja w i się sam odzielności, o tyle ro la j e j w m on a rch ii stan ie się zn a c zą c ą ’-1,.... i t. d.
„ Z n a c ze n ie , ja k ie p rzy w ią zu je m y do m yśli tw o rze n ia legionu polskiego, a ja k ie p o w yżej w yłu szczyliś- m y, n ie je st b yn a jm n iej j a n t a z y i u tw o r e m , lecz m ieści się w odezw ie hr. S ta r żeńskiego, w in n ej tylko fo rm ie.
M oże i m y n ie w szęd zie w yp o w ied zieliśm y je w y ra źn ie , w szelako sta ra liśm y się w yk a za ć różnicę, ja k a zach odzi m ię d zy n in iejszym za m ia re m tw o rzen ia legion u , a te-
m i w szystk iem i w y p r a w a m i za cięin ik ó w , n a których ch orągw iach m ogło hyc w yp isa n e słow o ja k ie ponętne, ale n ie sta ło n a nich sło w o : ojczyzna. L eg io n d z i
siejszy oby p o d tern h asłem się tw o r z y ł, a B ó g słabe n a r z ę d z ia czy n i n ie ra z w ykon aw cam i sw ej w o liu.
P ro szę w ierzyć, że to p isał „C za s“ w dniu 15 m aja 1 8 6 6 ro k u , a za „C zasem ,“ ja k to wszyscy wie
d z ą , stoi stronnictw o bardzo po w ażn e, „jeśli je m a m y n a z w a ć stro n n ictw em , a n ie częścią ro zsą d n ą o p in ii k ra ju 1) u.
W ięc te dwa szwadrony niewyćwiczonej zbieraniny m ają stanow ić m iarę przyszłych naszych korzyści w zwy- cięztw ie! więc my w dwa la ta zaledwo po tej strasznej n a u c e , gdy w szystkie rany nasze otworem jeszcze stoją, marzym y o legjo nach z charakterem legjonów w łoskich, my rolę naszą w m o n arc h ji, honor chorągw i ojczyzny i to cośmy nie wszędzie wyraźnie wypowiedzieli, a czego łatw o z dalszych dokumentów dom yśleć się przyjdzie, oddajem y pieczy, lub raczej rzucam y na pastw ę dwóm szwadronom ruchaw ki? I dla nas ta ruchaw ka m a w ię
kszą w a g ę, większe zn a cze n ie , ja k te w szystkie w ypra
wy zaciężników , t. j. ja k wyprawy arm ji austryackiej, a więc arm ji naszej w ła s n e j, jeźeliśm y szczerze p rzy stą p ili do unii z A ustryą. Czytając, to trudno powiedzieć, co je s t silniejszótn — politow anie czy boleść, że po za tym płaszczykiem p olityki a u s try a c k o -p o lsk ie j, kryje się przędza dalszych aktów 1 8 6 3 g o ,ro k u , dla których „s ła
1) Czas z dnia 27. Czerwca 1870 r.
2*
b e “ te „n a r z ę d z ia “ kadram i stać się mają. P ojm uje się bow iem , że naród szczerze do wspólnej przyw iązany oj
czyzny, wytęża ostatn ie swe siły, by nieść pomoc mo- n a r c h ji, gdy jej całość lub honor je s t zagrożonym i to nie wchodząc w przyczyny i cele, które wojnę wywołały.
P rzy p u ścić jed n ak n iep o d o b n a, żeby znaczenie tego r o dzaju m ilitarnej pomocy, niejako pospolitego ruszenia, przywiązywano do tych p a ru s e t niewyćwiczonych bieda
ków, wobec zbliżających się zapasów pom iędzy arm ią A ustryi i arm iam i P ru s i W ło c h ó w ; p ro stej zaś dem on- stracyi politycznej na korzyść utrzym ania suprem acyi A ustryi w N iem c z e c h , chyba nie zam ierzali robić k ie
rownicy polityki n aro d o w ej, którzy cały swój system polityczny budowali na zwróceniu A ustryi na drogi W sch o
du i federacyi sło w ia ń sk ie j; a że ją szczerze w tym k ieru n k u zwrócić p ra g n ę li, to dowodzi teg o najlepiej okoliczność, że żadne nie zrażały ich trudności ni p rz e szkody. Jeszcze huk d ział rozchodził się w najg o rętsze n a dwóch te a tra c h wojny, jeszcze A ustrya w śm ie rte l
nych znajdow ała się zapasach z dwoma naraz n ie p rz y ja c ió łm i, kiedy ju ż wyszukaliśm y jej trz e c ie g o , którego wprawdzie obiecywaliśmy je j pokonać bez krwi rozlewu, p o tęg a bowiem jeg o runąć m iała niby m ury Jery ch a, pod odgłosem trąb patryotyzm u naszego. „A u stry a sta w - szy się tym sposobem p rze d sta w ic ie lk ą idei, d ą że ń i p r a g n ie ń n a ro d u polskiego, około szta n d a ru swego sku pi
ła b y w szystkie n aro d u tego u s iło w a n ia , i bez w y d o b y cia oręża, sa m ą p o tęg ą p o lsk ie j id e i zd o b y ła b y w szyst
kie p o d zaborem rossyjskim stękające d z ie rż a w y p o l sk ie " ... pisze P an F lo ry an Z iem iałkow ski w „ P rz e g lą dzie P o lsk im “ lipcowym z 1 8 6 6 roku na stronnicy lO tej
w arty k u le za ty tu ło w a n y m : „N a s ze z a d a n ie w obecnim p o ło ż e n iu 11.
P rz y sz ła wreszcie chwila, w którym los wojny ro z
strzygn iętym został. A ustrya p o g n ęb io n a, bez arm ii, w najsm utniejszym stanie finansów, byt je j dalszy z a le żny n a długie lata ju ż tylko od dyskrecyi sąsiadów, wszystko to nas nie z r a ż a , spraw a p olska m usi wejść n a porządek dzienny, bo przecież F ran c y a, P ru sy , W ło chy na to E u ro pę za m ieszk u ją, by walczyć za n i ą , za k a to lic y z m 1), i za A u s try a , k tó ra nietylko nie p o trz e b u je się u z b ra ja ć , ale naw et może bezpiecznie zm niej'
szyć stan swój arm ii.
!) „A u stry a p osiadając G alicy ę , trzy m a w sw ym ręku klu cz do rozw ią za n ia je d n e j z najw ażniejszych kw estyi europej
skich, a oraz n ajw ażniejszą dźw ignię do obalenia, najnie
bezpieczniejszego swego wroga. G dyby A u stry a ja k o p aństw o katolickie zgodnie z tra d y cy ą swą p o dniosła szta n d a r k a tolicyzm u celem przyw rócenia tej religii, uzn a n ia tam zk ą d j ą Moskwa ogniem i mieczem w ypiera; gdyby ja k o państw o różnonarodow e zgodnie z istotą swoją szanow ała i krzew iła u siebie narodowość ta k srodze prześladow aną i wytępianą w sąsiedniej Rosy i ! gdyby nareszcie zgodnie z w ym agania
m i czasu za p ro w a d ziła u siebie u rzą d zen ia liberalne, do których n a ró d p o lsk i nie p r z e s ta ł w z d y c h a ć , a których resztki, M oskwa w sw ym zaborze z ta k bezwzględnćm k r u szy barbarzeństicem ; — A u stry a staw szy się tym sposobem p rzedstaw icielką id e i, dążeń i p ragnień naro d u polskiego, około szta n d a ru swego sk upiłaby wszystkie n a ro d u tego usi
łow ania, i bez wydobycia oręża, sam ą potęgą p olskiej idei zdobyłaby wszystkie p o d zaborem rosyjskiem stękające dzier
ża w y p o lsk ie !! P rzegląd Polski z lipca 1886 r. artykuł p. Floryana Ziem iałkowskiego p. t. „Nasze zadanie w obecnem położeniu,,.
N ie od rzeczy będzie p rzy p atrzeć się głębokim ra dom , którem i nasi politycy obdarzali A ustryę n az aju trz po S adow ię, w ch w ili, gdy P ru sy gotow ały się ju ż do ostatecznej z Francyg, rozpraw y i do walki z k ato licy zmem, a W łochy do za jęcia Rzym u.
W artykule pisanym przez p an a h r. L udw ika W o- dzickiego zam ieszczonym pod ty tu łe m : „ A u str y a w chw ili 'przesilenia“ w „P rzeg ląd zie P o lsk im “ z sie rp n ia 1 8 6 6 r, czytam y n a stronnicy 5 9 3 :
„A u stry a -szczerze i bez u k rytych za m ia ró w o d w etu p o w in n a p o d a ć rękę dzisiejszym w rogom sw oim , za w rze ć p r z y m ie r z e z P r u s a m i, z F r a n c y ą , a n a w e t z rzą d e m W ik to ra E m a n u ela , zm n ie jsza ją c stan a rm ii, n a d łu g i czas o d d a ją c się w y łą c zn ie spraw om w ew n ę trz
n y m , które n ie p rzerw a n e j p ieczo ło w ito śc i w ym a g a ją . W ojn a g ro zićb y je j m o g ła je d y n ie ze stro n y R o syi, ale w o jn a w p r z y m ie r z u z c a łą E u r o p ą ; p rzek o n a n i je
steśm y, źe w y p a d k i obecne w ę z e ł p o m ię d z y R o sy ą a P i u sam i n ie o d w o ła ln ie ro ze r w a ły .
S koro p r z y jd z ie do w o jn y z R osyą, a p r ę d z e j, czy p ó źn ićj p r z y jś ć do n ie j m u s i, skoro się Rosya. je d n a u p ie r a ć będzie p r z y zasada ch w ręcz przeciw n ych ty m , które re sztą E u r o p y k ie r u ją , w pierw szem m iejscu n a leży r o z w ią z a ć p o spraw ied liw o ści sp ra w ę p o lsk ą . P i sząc to, n ie p is z e m y p r o dom o s u a ; p rz e c iw n ie w zię liśm y sobie z a z a d a n ie w p r a c y te j p o zo sta ć n a sta n o w isku czysto objektyw nćm . A le m a m y głębok ie p r z e k o n a n ie , że p r a w d z iw a w ielkość A u s tr y i p o czą ć b y się m o g ła o d c h w ili, g d y p a ń stw o to k ra je p o ls k ie b ą d ź w ęzłem fe d era cy jn ym ze sobą p o łą c zy , b ą d ź tw orzą c
n ieza leżn e p a ń s tw o p o d d y n a s ty ą H absburgów , p r z e d m u rze n ie do obalen ia przeciw k o B o sy i p o sta w i
M niejsza więc o politykę zgodną z in teresem dzi
siejszym A ustryi i ogólnem E uropy p o ło ż e n ie m , m n iej
sza o rozum i oględność p o lity czn ą, od której zależy te ra z przyszłość i naw et byt A u s try i, je ż e li wolno nam dąć w trąbę sprawy polskiej i cieszyć się nad zieją n ie zależnego państw a polskiego 1).
D ru g ie to wydanie em igranckiej p o lity k i, jeszcze dobitniej i nam acalniej rysuje się podczas wojny fran - cuzko -p ru skiej. D arem nie drapuje się ono w szatę o g lę
dności i rozumu politycznego. B urza i zawieja w ypad
*) Tę samą tendencyę znajdujemy w ustępie przeglądu politycznego pisanym przez pana St. Koźmiana w P rze
glądzie polskim w październiku 1866 roku. Ustęp zam ie
szczony na stronicy 174 brzmi: „Z e kw estya w schodnia nie je s t czern in n e m , j a k kw estyą p rzew a g i R o syi lub z a trzym a n ia j e j p o c h o d u , tego p ow tarzać nie potrzebujem y, lecz w naszćm p rzekonaniu p ra w d ziw e j e j rozw iązanie j e dynie korzystne dla E u ro p y, zn a jd u je się nie n a d brzegami B o sfo ru lub D unajem lecz W isły , każde inne obrócić się tylko może n a ko rzyść i to w yłą czn ą R o s y i . . i t. d.
„A u stry a w inna szukać rozw iązania tej ta k w ażnej dla niej spraw y na innym g runcie, n a gruncie katolickim i p o ls k im , a nie p rzy jm o w a ć w a lki n a gruncie w yłącznie w sch o d n im ...* i t. d. Kto zaś chce w iedzieć, kto Austryę na tym katolickim gruncie ma p o p iera ć, to niech prze
czyta dalej na stronicy 176 następujący ustęp: „Co się tyczy aliansów, to w id zim y je d e n zupełnie gotów dla A u stry i od chwili, w której podpisanym zostanie p o kó j z królestwem w łoskiem *.
ków podnosi to sztuczną źle przykrojoną szatę i o d sła
n ia praw dę w całej nieubłaganej nagości.
D nia 24 lip ca 1 8 7 0 r. czytam y w „ C z a s ie :“
„D o p ó k i n ie jesteśm y P o ls k ą , a le częścią Polski, w s k ła d m on a rch ii w ch odzącą, innego stanow iska wobec w o jn y F ra n c y i z P iu sa m i a n iie li A u s tr y a n ie m a m y “.... i t. d.
Logicznem więc następstw em teg o je s t, źe nietylko przypuszczam y, ale naw et dążymy do te g o , żeby być P o lsk ą niew chodzącą w skład m onarchji, niezaw isłą, któ - raby w kw estyach zagranicznych in n e , aniżeli A ustrya zająć m ogła stanow isko. A cóż dopiero pow iedzieć o u stę pie, który niżej w tym samym czytamy a rty k u le :
„N i k t w y p a d k ó w p rz e w id zie ć n ie m o że; m ogą n a s tą p ić zm ia n y , które n a m w sk a żą inn e stanow isko.
A le ta k ja k d z iś rzeczy sto ją , o b o w ią ze k , in teres n asz i p o lity k a ż ą d a ją z a r a z e m , abyśm y byli A u s tr y i p o m ocą n ie z a p o r ą “ .
Z niew inną naiw nością nowonarodzonego dziecka, wypowiada tu „ C za s“ zasadę, k tó ra prow adzi w prost do zbrodni s ta n u , przew idzianej w § 5 8 c) kodeksu k a r
nego, w A ustryi obowiązującego, a wypowiada to z ta k ą swobodą, z takim spokojem su m ien ia, jakby się rozcho
dziło o rzecz n ajo b o jętn iejszą, o przypuszczenie np. że ju tro może być deszcz lub pogoda. Jak to więc my, k tó rzyśm y wzięli za godło legalne działanie polityczne na podstaw ach rzeczyw istości o p a r te , my którzy niby to szczerze przyszłość naszą z przyszłością A u stry i p o łą czyć chcemy, nie wachamy się przypuszczać i wypowia
dać, że z dnia na dzień', może ju tro lub p o ju trze mogą zajść zm iany, k tóre naim wskażą, że in tere s n a s z , p o li
abyśmy byli A ustryi zaporą nie pom ocą? i to my chce
my wystawić jako politykę uczciwą i sz c z e rą , politykę dobrej w iary, n a rzeczyw istych opartą sto su n k a c h , za p o lity k ę zdolną zabezpieczyć nas od illuzyi i przew rotu, i dać nam możność legalnego rozwoju zarówno na polu p ra cy codziennej ja k publicznego d z ia ła n ia ? !
Dawnym przodków obyczajem nie chodzi nam tu ani o los, ani o in tere s, ani o po tęgę A ustryi, lecz o to je d y n ie , by A ustryę za jak ąb ą d ź cenę wpędzić w zawi- k ła n ia wojenne i kwestyę polską na porządku dziennym postaw ić. Czy A ustrya z g in ie , czy wpadnie w otchłań bez w yjścia, to ju ż nie może nas obchodzić, bo p rz e cież m ogą zajść okoliczności, w których przeciw tej A u
stryi się obrócimy. N iech więc tylko spraw a polska w ej
dzie na języki dziennikarzy i dyplomatów, niech tylko krew polska i obca za p olską spraw ę się leje.
T ak więc rozpoczęto ten bezrozum ny atak na rząd A ustryi, by go przekonać, że jego obowiązkiem, kwestyą jego bytu, najoczywistszym interesem jego, je s t rzucenie się w wir wojny francuzkiej. „C zas,“ „P rzeg ląd P o lsk i“
i rep rez eń taey a k raju n asz eg o , w ym ierzyła w ten cel w szystkie swe połączone baterye.
Ani odosobnienie i słabość m ilitarn a F ran cy i, ani s ta nowcze jej k lę s k i, ani panow anie lib era ln e g o , wszelkiej czynnej interw encyi przeciw nego g abinetu w A n g lii, ani doświadczona potęg a m ilitarn a P ru s , ani nieprzyjazne dla A ustryi tendencye i aspiracye W ło c h , ani widoczne P ru s z R ossyą porozum ienie, ani nareszcie niem oc zu
p e łn a . zarówno finansowa jak m ilitarn a A u stry i, która zaledw ie czwarty rok jak zaczęła przeprow adzać reorga-
nizacyę swej a rm ii, w której brak było jeszcze w szyst
kiego, brak u zb ro je n ia, b rak oficerów i podoficerów, nie zdołały nakazać m ilczenia tem u chórowi polskich mężów stan u , którzy nie zrażając się żadnem i przeciw nnościam i, z tern większą trąb ili na wojnę za p am iętałością, im w iększe- mi były klęski arm ii francuzkiej a m niej dla A ustryi wi
doków powodzenia. Czytając te n aleg a n ia o stanowcze d z ia ła n ie , o pom nożenie siły m ilitarnej A ustry i J), żal ściska s e rc e , że kierow nicy narodu naszego nie wiedzą o tem , że nie m ożna działać stanowczo bez arm ii, a a r
m ii nie da się stworzyć z d nia' n a dzień na wzór i p o dobieństwo tych oddziałów pow stańczych, w pychanych za gran icę K rólestw a na czterdzieści ośin g o d z in , by módz u rb i et orbi po dziennikach g ło s ić , że P o lsk a za swe praw a bezustannie swoją krew przelew a i bez w y tch nie
nia walczy przeciw barbarzyństw u m ongolskich najezdców.
ł) W „Czasie* z 31 lipca 1870 r. czytamy: „Okoliczności zm ie n iły p rzeto pro g ra m przyszłego sejmu. P isząc p rze d w y b o ra m i, że zadanie jego winno być p rzedew szystkiem ustaw odawcze, wewnętrzne nie p rze w id y w a liśm y, iż nieba
wem położenie ogólne sp ra w i, że n a d wszystkićm górow ać m a p o lity k a zew nętrzna, a dla nas mianowicie wyższe n a d wszystko względy i nadzieje. — A n i tych nad ziej p rze sa d z a ć , a n i p ro g ra m u bezwzględnego pcha n ia A u s tr y i do a kcyi zew nętrzej brać na siebie dziś nie m ożem y; w szystko bowiem zaw isło od sytuacyi ogólnej z ka żd ą g odziną się zm ieniającej. Jedno tylko ja sn o p rze d na m i sta ć w inno, je d n a m y ś l, je d e n środek i cel z a r a z e m , aby n a k a ż d ą ewentualność w zmocnić A u s tr y ę , aby j e j siłę m ilita rn ą i p o lityc zn ą o ile m ożna p o m n o ży ć , bo A u stry a je d y n y m d ziś szańcem dla sp ra w y niepodległości narodów , bo A u stry a je d y n ą p rzy sta n ią rozbitej ło d z i sp ra w y p o lsk ić j*.
N a d eszła wreszcie ch w ila, w której klęski F ran cy i niew ątpliw em i się stały ’). E zą d A ustryi postanow ił więc dem obilizacyę, w idząc, że ju ż na czynne wystąpienie w żaden sposób rachow ać nie m ożna, a wszelkie d a l
*) 9 sierpnia 1870 r., a w ięc już po k lęsce pod W orth pisze „C zas“ mówiąc o państwach Europejskich na str. 302.
vA le nie należy zapom inać, ie są i takie dla których p r z e g rana F ra n c y i je s t krokiem do ich własnego u p a d ku , a p rze to sam interes ich w ym agać będzie, aby p r z y jś ć na ra tu n e k sprzym ierzeńcow i. W tedy w ykazałoby się czy F ra n c y a stoi odosobniona, to je s t, czy w ojna będzie zlokalizo
w aną, lub też zam ieni się w powszechną europejską*.
„Przegląd P o lsk i“ z sierpnia 1870 r. W yjątek z przeglądu politycznego pisanego przez p. St. Koźmiana:
„P olitycznie za ś F ra n cy a je s t dziś w tćm p o ło ż e n iu , że oczekiwać może i rachować tylko na sprzym ierzeńców , no
wych za ś przeciw ników nie p ow inna się obawiać. Rosya je d y n y m ożliw y sprzym ierzeniec P r u s , zaskoczoną także zo sta ła pośpiesznym i niespodziew anym postanow ieniem Ce
sa rza Napoleona...* dalej na stronie 3 0 3 : „In n e m ocarstwa i p a ń stw a , albo m uszą pozostać zupełnie neutralnem i, albo też ze względu na w łasne interesa m uszą się stać sprzym ie
rzeńcam i F ra n cyi...* i t. d. — dalej na stronie 305: D ziw ną dopraw dy, zdum iew ającą odegrała w tern wszystkiem rolę n a sza dyp lo m a cya ! N ie ty lk o , że nic nie w yw o ła ła i nic nie p rzyg o to w a ła , ale podobno nawet o niczem nie w iedziała, niczego się nie dom yślała; do ostatniej chwili w wojnę nie w ie r z y ła , a gdy w ybuchła je d n em u tylko uczuciu o d d a la się nieograniczenie, uczuciu p rze ra że n ia , je d n e j tylko nadziei, nadziei prędkiego zakończenia w ojny, pom im o przestrogi ce
sa rza N apoleona w p ro kla m a cyi do a rm ii, vże w ojna będzie długą*. A przecież w obecnem poło żen iu A u s tr y i, które tylko od w ewnętrznych zm ia n oczekiwać może zbaw ienia,
sze dem onstracye m ilitarne m ogłyby tylko ściągnąć g ro źne a bezużyteczne dla m orarchji zaw ikłania, lub n arazić je j dobre stósunki z P ru sam i i R o s s y ą , od których w zg lę
dności przez d łu gie jeszcze la ta zależeć m usiał rozwój
gdyby w ojna ta była niem ożliw ą, to j ą A u stry a um ożebnić pow inna b y ła ; a gdyby prędko zakończyć się m ia ła , toby
ją p r z e d łu ż y ć pow inna.
T ym czasem cóż w id zim y? Oto niedołężne usiłow ania dyplom acyi austryackiej, ubrane w czcze fr a z e s y miłości p okoju, zażegnania b u rzy, zażegnania tej może opatrzno
ściowej dla A u s r y i w o jn y..A i t. d.
dalej na stronie 306 czytamy: „ W ięc A u stry a nie czuje potrzeby odwetu za te wielkie klęski 1 8 5 9 i 1866-go roku, które j ą niem al z rzędu m ocarstw s t r ą c i ł y ; .. . 11 „Państw o zaś, które nie um ie uchw ycić sposobności, aby podnieść swą potęgę, dobrowolnie abdykuje. K ie d y ż zaś sposobniejsza może być do odwetu chwila, j a k ta , w któ rej je d e n z n iep rzyja ciół za jęty stra szn ą w o jn ą , drugi do w ojny nie gotów ? Jeżeli dziś A u stry a nie podniesie się z u p a d ku i nie pole
p s z y swojego b y tu , z ło ż y dowód m artw oty i niedołęstw a;
a je ż e li j e j ludzie p o lity c zn i nie p o tra fią skorzystać z obe
cnych okoliczności, aby wzm ocnić potęgę p a ń s tw a , ciężką w ezm ą n a siebie odpowiedzialność. A gdyby na to odpowie
dziano stanow czym argum entem , iż A u stry a nie gotowa i nie
zd o ln a do a kc yi, to odpowiedzielibyśm y, iż je s t to w łaśnie p ie rw szy i najgłów niejszy pow ód, aby sta ra ła się być goto
w ą i całą w ty m kierunku w ytężyła energię...* i t. d.
następnie na stronie 308: „p o lity k a za ś austryacko-węgier- ska p o w inna z danych okoliczności i za w ik ła ń skorzystać i zu żytko w a ć j e na to, aby zm ienić ra d y ka ln ie i stanowczo ten groźny stan r z e c z y ; niew ątpliw ie w ybuchła w ojna dać może do tego sposobność , w ojna F ra n c y i z je d n e m z cią
żących n a A u stry i m ocarstw. “