• Nie Znaleziono Wyników

Myśl Polska : miesięcznik poświęcony życiu i kulturze narodu 1949, R. 9 nr 5 (134)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Myśl Polska : miesięcznik poświęcony życiu i kulturze narodu 1949, R. 9 nr 5 (134)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Myśl Polska

M I E S I Ę C Z N I K P O Ś W I Ę C O N Y Ż Y C I U I K U L T U R Z E N A R O D U P O L I S H T H O U G H T — M O N T H L Y R E V I E W

Nr 134 (Rok IX, Nr 5) Maj , 1949 Cena (Price) 2/-

Z A M I A S T J E D N O Ś C I — G R O T E S K A

p R A W D Z I W E J polityki narodow ej nie można prowadzić bez u sta le ­ n ia h ie ra rc h ii celów, do których się d ą ­ ży; dla celu głów nego poświęcić w ypa­

d a niekiedy dążenia m niejsze, albo p rz y ­ najm niej odłożyć ich w ykonanie n a czas b ardziej sposobny. W polityce obowią­

zuje jed n ak nie tylko h ie ra rc h ia celów, ale tak że h ie ra rc h ia środków ; w ybierać trz e b a drogi, n ajskuteczniej do celu wio­

dące, choćby w ybór te n wywoływał, z innych, m niej doniosłych punktów wi­

dzenia, ta k ie lub inne obawy czy w ą t­

pliwości. Nie może się to oczywiście od­

byw ać iz pośw ięceniem podstaw owych w artości narodow ych i m oralnych — w ty m w ypadku bowiem podw ażalibyśm y sam cel, do k tórego zm ierzam y.

N aczelnym zadaniem polityki polskiej je s t odbudow a niepodległego P ań stw a Polskiego, z obszarem nieuszczuplonym an i na wschodzie ani n a zachodzie.

Byłoby błędem niew ybaczalnym i g ro ź­

nym w skutkach zakładać, że zadanie to u rze czy w istn i się n iejako a u to m a ­ tycznie — w w yniku zbrojnego zwycię­

stw a Zachodu nad im perium sowieckim, czy te ż bezkrw aw ego zepchnięcia Ro­

sji n a je j daw ne granice. Nie przecenia­

ją c wcale naszych możliwości, stw ie r­

dzić trz e b a , że bd polskiego w ysiłku politycznego zależeć w dużej m ierze będzie, w jak im sta n ie — ludnościowo i m a teria ln ie — P olska wyłoni się ze zbliżającej się now ej zaw ieruchy, oraz ja k ie sobie zapew ni g ran ice i sta n o w i­

ł o w przyszłym porządku św iatow ym . P am iętajm y , że gdyby nie ak c ja p a ry s­

kiego K o m itetu N arodow ego u końca Pierw szej W ojny Św iatow ej, ak cja kie­

row ana przez geniusz polityczny Dmow­

skiego, o d radzające się wówczas p ań ­ stw o polskie mimo całego poparcia

P ra n ej i n ie dostałoby praw dopodobnie ani Pom orza, ani też bogactw Górnego kląska — byłoby więc tw orem ubogim 1 kalekim . N iebezpieczeństw a, jak ie gro-

*4 n am w przyszłości, są jeszcze dużo

g roźniejsze i godzić m ogą w sam ą sub­

sta n cję narodu.

W obecnym położeniu m iędzynarodo­

wym, któ re ta k szybko dojrzew a do za­

sadniczych ro zstrzy g n ięć, nie może być mowy o prow adzeniu skutecznej p olity­

ki polskiej bez istn ien ia jednego, cen­

tra ln ie kierow anego ośrodka te j p olity­

ki. Obecne rozbicie sił polskich prow a­

dzić m usi z konieczności do pow stania p aru takich ośrodków, naw zajem dzia­

łania sw e osłabiających, lub n aw et p a ­ raliżujących. W w arunkach takich po­

litycy polscy nie zdobędą sobie an i niez­

będnego a u to ry te tu ani siły przekony­

w an ia; przeciw nie, w świecie zachod­

nim u trw ali się opinia C hurchilla o trag iczn e j niezdolności Polaków do rząd zen ia się. Będzie to sta n rzeczy szczególnie dogodny dla czynników obcych, m ogących w m iarę swych potrzeb staw iać na ten lub inny ośrodek polski, zależnie od je ­ go przy d atn o ści i podatności; aż za du­

żo mówi nam o ty m doświadczenie o statn ich la t pięciu.

Te w łaśnie względy najw yższej w agi skłoniły S tronnictw o Narodow e do pod­

ję cia akcji, zm ierzającej do skupienia sił politycznych Polski, ta k złowieszczo dziś n a em ig racji rozbitych. Zjednocze­

nie to odbyć się może oczywiście tylko w ram ach ciągłości p raw n ej państw a i na niew zruszonej podstaw ie jego te ­ ry to ria ln e j integralności. W ty m w łaś­

nie kierunku poszły zabiegi i sta ra n ia przywódców obozu (narodowego—o s ta t­

nio zw łaszcza d r T adeusza Bieleckiego z okazji jego pobytu w S tan ach Zjedno­

czonych, poświęconego zre sz tą głów nie rozmowom z .politykam i am ery k ań sk i­

mi i pozyskiw aniu ich dla spraw y pol­

skiej.

P rzeciw staran io m tym podniesione zo stały z pew nych s tro n za strze że n ia

— niekiedy szczere, niekiedy dużo m niej szczere i podyktow ane głów nie in te re sa ­ mi grupow ym i. W śród za strzeżeń tych

kulm inuje obawa, że w ejście z powro­

tem do legalnego porządku państw ow e­

go czynników, k tó re poprzednio znalaz­

ły się poza jego obrębem i prow adziły znaną dobrze politykę, m ogłoby rozbić spoistość obozu bezkom prom isowej w al­

ki o niepodległość. A rgum entow i te m u b rak mocy przekonyw ającej: jeśli s ą nadal ludzie, których p o staw a n asu w a­

łaby tego ro d zaju obawy, to chyba ich możliwości szkodliwego działan ia by.y- by w łaśnie w iększe, a nie m niejsze, w raz ie ich p o zostania .poza c e n traln y m ośrodkiem polityki p o l.k iej, z w szy st­

k im i je g o p o w iązaniam i i ham ulcam i.

W zjednoczeniu sił narodu zn a jd ą się przecież tylko ci, k tó rzy bezwzględnie s ta n ą na g iu n c ie niepodległości i całości P ań stw a P olikiego.

Trudno dziś jeszcze powiedzieć, kiedy i w jakich w arunkach uda się doprow a­

dzić do takiego zespolenia. Póki to je d ­ nak nie n a stą p i, obowiązywać m.usi za­

sada nieczynienia niczego, c0 by tem u zjednoczeniu sta w ać mogło n a prze­

szkodzie lub prow adziło do dalszego jeszcze rozproszkow ania i skłócenia społeczeństw a polskiego. Z tego p u n k tu w idzenia sposób, w ja k i dnia 7 kw iet­

n ia zakończone zostało dw um iesięczne przesilenie w R ządzie Polskim w Lon­

dynie, uznać należy za krok w steczny i szkodliwy.

M ianowanie rząd u p. Tom aszew skie­

go niew ątpliw ie naruszyło istn iejący p orządek praw ny. N ie je s t to rzecz m a­

ła, skoro w łaśnie od p rz e strz e g a n ia te ­ go porządku zależy u trzy m an ie z a u fa­

n ia m iędzy najw yższym i p rzed staw i­

cielam i w ładzy państw ow ej a społe­

czeństw em — za u fan ia , bez któ reg o istn ien ie isystem u n ap ra w d ę k o n sty tu ­ cyjnego je s t w ogóle nie do pom yślenia i bez k tórego sam o istnienie P rezyden­

ta i R ządu na em igracji zaw isa w próż­

ni.

N iezależnie od takich czy innych in ­ te rp re ta c ji tzw. porozum ienia p ary s-

J

(2)

Str. 2 M y ś l P o l s k a Maj, 1949

kiego jedna rzecz je s t .pewna: mocą tego porozum ienia i p ra k ty k i, zastoso­

wanej później p rzy pow oływ aniu k olej­

nych rządów , P rezydent R.P. zrzekł się części św ej w ładzy n a rzecz głównych ugrupow ań politycznych jako w y ra z i­

cieli prądów , n u rtu ją cy ch społeczeństwo, i jako in sty tu c ji niezbędnych ola f u n ­

kcjonow ania lusibrojui dem okratycznego.

W tych w arunkach m ianow anie nowego rz ą d u nie tylko bez udziału stronnictw , sto jący ch na gruncie legalizm u, ale i wbrew w yraźnie w ypow iedzianej ich woli, z pew nością n aru sz a i ducha i li­

te rę porozum ienia p aryskiego — tym bard ziej, że ja k w ynika z niżej opisane­

g o przebiegu przesilenia możliwości utw orzenia rządu, ziożonego z p rz e d sta ­ wicieli stronnictw łącznie z b e z p a rty j­

nym i zgoła w yczerpane nie zostały.

R ząd p. Tom aszew skiego, pow ołany w ta k i sposób i nie m ający żadnego poli­

tycznego o p arc ia poza je d n ą z g ru p daw nej sanacji, je s t caJciem n ie re p re ­ zen taty w n y — m ało: ma c h a ra k te r wręcz groteskow y. Niezdolny on je s t an i do m obilizow ania sił społecznych, an i do skutecznego reprezentow ania in ­ teresów polskich na zew nątrz, przeciw ­ nie pogłębia jeszcze istn iejące rozbicie i obniża szanse sp raw y polskiej n a te ­ ren ie m iędzynaronow ym .

S tw ierdzam y to z praw dziw ym bó­

lem. Dzieło zjednoczenia sił polskich w wolnym święcie zostało znów z a h a ­ m ow ane, a przeciw nicy, W ew nętrzni i zew nętrzni, ciągłości p raw n ej P ań stw a Polskiego cieszyć się m uszą z atutów , ja k ie im ta k nagle w padły w ręce. N a­

kazem chw ili je s t ja k najszy b sza n a ­ p ra w a szkód ju ż w yrządzonych i ra d y ­ kalne zapobieżenie dalszym ; obowiązek te n spada n a b a rk i w szystkich, k tó rzy widzą i czują niebezpieczeństw a obec- nego sta n u rzeczy.

D I A R I U S Z P R Z E S I L E N I A

Dzieje najdłuższego i najdziw aczniej­

szego k ry zy su gabinetow ego w h isto rii Polski d o m a g ają się uw iecznienia w n aji to tniejszych bodaj fra g m en tac h . Dobrowolna dyskrecja, ja k ą w te j s p ra ­ wie zachow ały stro n n ic tw a polityczne,

sp ra w iła , że publiczność n a ogół nie o rien to w ała się w p rzebiegu przesilenia lub ęrien to w ała się źle. A oto d aty :

5 lutego, n a trz y dni przed zapowie­

dzianym w yjazdem p re z e sa S tronnictw a N arodow ego' do ; A m eryki, m inistrow ie K uśnierz, P ragie,r i Sopićki podają się do dym isji, w yw ołując ty m k ry zy s g a ­ binetow y. Tegoż dn ia p rem ier Komoro­

w ski składa dym isję rząd u prezydentow i Zaleskiem u. P re zy d e n t z a stfż e g a sobie czas do nam ysłu nad przyjęciem dy­

m isji. . ; - ' ; .

. . 7 lutego w p rasie ko n ty n en taln ej i w radio pary sk im pojaw ia się wiadomość

0 dym isji rząd u polskiego w Londynie 1 o tym , że nowy rząd utw o rzy p. T om a­

szewski, p rezes Izby K ontroli.

T egoż d n ia odbyła się k onferencja stro n n ic tw u P rezy d en ta i S tronnictw o P racy, odpow iedzialne za w yw ołanie kryzysu, zg .asza k an d y d a tu rę gen. Ko­

morowskiego n a sz e fa rządu.

(10 lutego P re zy d e n t p rzyjm uje d y ­ m isję rządu. (P rezes Bielecki je s t już w drodze do Stanów .) Równocześnie w y­

sy ła do gen. Kom orowskiego list, s t a ­ now iący zupełne novum w p raktyce państw ow ej. W liście ty m P rezydent o s tr 0 k ry ty k u je u stę p u ją cy rzą d i udzie­

la w skazów ek, ja k i pow inien być nowy rząd.

Od 12 lutego do 2 m arca toczą się mozolne p e rtra k ta c je gen. K om orow skie­

go o utw orzenie rzą d u stronnictw . Dwu­

krotnie (23 lutego i 2 m arca) gabinet je st, ja k się zoaje, gotów i oba razy S tronnictw o P racy zm ienia w o sta tn ie j chwili stanow isko, p rz e k re śla ją c układ.

2 m arca gen. Komorowski zrzeka się m isji tw orzenia 'rządu.

5 m arca k onferencja u P re zy d e n ta z udziałem prez. Tom aszew skiego, gen.

A n d ersa i gen. Kom row kiego. Ten o sta tn i rezygnuje z wszelkich dalszych prób tw orzenia rządu.

7 m arca u k azuje się k om unikat PAT o pow ierzeniu mi .ji tw orzenia nowego rz ą ’U inż. Różańskiem u, prezesow i Z je­

dnoczenia Pol kiego w W ielkiej B r y ta ­ nia. K om unikat zredagow any je s t w te ń sposób, iż robi w rażenie, że inż. R óżań­

ski o trzym ał m isję w w yniku n a ra d z przedstaw icielam i stronnictw . W istocie stro n n ictw a zaskoczone są całkowicie tą w iadom ością.

9 m a rc a inż. Różański, po przeprow a­

dzeniu w stępnych rozm ów ze stronnictw w am i, w ycofuje się i nie podejm uje się m isji tw orzenia rządu.

11 m arca przedstaw iciele S tro n n ictw a N arodow ego z g łasz ają oficjalnie k an d y ­ d a tu rę p. Z ygm unta B erezow skiego, m i­

n is tra spraw w ew nętrznych, n a szefa rządu. S ronnictw o P ra cy w ysuw a n a to k a n d y d a tu rę gen. A ndersa, a w dru g iej kolejności p rof. S troń kiego.

Od 11 m a rc a do końca m iesiąca ofic­

jaln ie nie dzieje się nic. P rezydent prze­

prow adza szereg rozmów z poszczegól­

nym i ludźm i. S ta je się jasne, że gen.

A nders k a n d y d a tu ry nie p rzy jął. Min.

Berezowski m isji nie otrzym uje.

31 m a rc a p rezy d en t Zaleski i gen.

A nders u d a ją się do chorego prez. To­

m aszew skiego i n a stęp u je pow ierzenie mu m i’ji tw orzenia rządu. U kazuje się lis t p rez y d en ta Zaleskiegp do P- T om a­

szew skiego, w k tó ry m poleca on mu utw orzyć rzą d bez p a rtii, jeśli p a rtie odmówią udziału, i z~Uca ja k ra jsz y b - sze m ianow anie R ady N arodow ej.

1 k w ietnia prez. Tom aszew ski zw raca się do stronnictw z propozycją rozmów.

Stronnictw o N arodow e n a piśm ie stw ie rd z a naruszenie p ra k ty k i k o n sty ­ tucy jn ej i zasad dem okratycznych w sposobie pow ierzenia m isji p. Tom a­

szewskiemu.

W nocy z 4 na 5 k w ietnia p. T om a­

szew ski w y sy ła replikę, żąd ając odpo­

wiedzi do w ieczora tegoż dnia.

6 k w ietnia delegacja S tronnictw a N a­

rodowego w o s 'b oh prof. F o lk ieri kie- go i moc. S ty p u kow skiego udaje się do P re zy d e n ta i ra z jeszcze p rzed k ład a mu

fa ta ln e skutki, ja k ie m usi za sobą po­

ciągnąć utw orzenie rz ą d u prezydenckie­

go, p ow tarza gotow ość w zięcia odpowie­

dzialności za rząd, a tak że gotowość zgody n a r z ą d stro n n ictw pod przewod­

nictw em n e u .ra ln .g o p rem iera. Rozmo­

w a w yniku nie daje.

7 kw ietnia ogłoszenie pow stania „rz ą ­ du“ , złożonego z p re m ie ra i m in istra skarlbu p. Tom aszew skiego, m in istra bez teki p. R u .in k a (z g ru p y SL „W ol­

ność“ ) i m in istra obrony narodow ej oraz sp raw w ew nętrznych gen. O dzierzyńskie- go. Kierow nictw o MSZ powierzono r a d ­ cy Sokołowskiemu.

Przesilenie trw ało 63 dni (tyle co po­

w stanie w arszaw skie). Z te g o „ ta rg i p a rty jn e “ zajęły dni 19. R eszta tonie w m roku „kom nat zam kowych“ .

TEKST OŚWIADCZENIA STRONNICTWA NARODOWEGO

W zw iązku z pow ołaniem w dniu 7 kw ietnia ib . rzą d u p. T adetlsza T om a­

szew skiego, S tro n n ictw a Narodowe ośw iaacza co n astęp u je: j

-. W ośw iadczeniu z dnia 30 lis (opada 1939 r. P re zy d e n t R.P., W ładysław Raczkiewicz, ograniczył p rzyznaną sobie pr/.ez k o n sty tu cję kw ietniow ą a rb itra ln ą w ładzę w zakresie pow oływ ania n ajw yż­

szych organów państw a. Oświadczenie to było nie ty lk o ak tem politycznym , dokonanym w celu pogodzenia opinii pu­

blicznej z dalszym stosow aniem konsty­

tu c ji kwietniowej,), lecz rów nież zobo­

w iązaniem do postępow ania w pewien określony sposób p rzy w ykonyw aniu przepisów te j k onsty-ueji. Znaczenie tego zobow iązania je s t tym większe, że zostało ono złożone wobec N arodu, bez­

w arunkow o i publicznie, oraz p rz e k a z a ­ ne w yraźnie n astępcy i przez niego iprzy- jęte.

Sposób w ykonyw ania ośw iadczenia z d n ia 30 listopada 1939 r. u sta liły prece­

densy z okresu przesileń rządow ych w la­

tach 1943, 1944, 1947 i w pierw szej fazie o statn ieg o p rzesilania. P rz y jęto wów­

czas, że ustalen ie k a n d y d a ta n a p rem ie­

r a w ym aga porozum ienia ze stro n n ic t­

wam i, któ re wchodzi y w skład' rządu.

P recedensy te w ytw orzyły,; p ra k ty k ę k o nstytucyjną, zm ierzającą do przyw ró­

cenia zasad dem okratycznych, n aru sz o ­ nych przez konsty tu cję kw ietniow ą. Z na­

czenie praw ne p ra k ty k i konsty tu cy jn ej, pow stającej obok ipj anych fo rm ¡ustrojo­

wych, je s t niezaprzeczalne: w p a ń .tw a c h dem okratycznych p ra k ty k a ta n ieraz precyzuje lub u z u p T -ia pisan ą k o n sty ­ tucję. P ra k yki ko n sty tu cy jn ej nie mo­

żna zm ieniać jednostronnie, gdyż wchp- dzi tu w g r ę : in te res publiczny, w a rto ­ ściow any nie przez jednostkę, lecz pfzeż żywe siły społeczeństwa. Póńadto, dla oceny legalności aktu. konstytucyjnego, nie w y starczy sięgnąć ty łk i ¡d > te k stu k o n sty tu cji: trz e b a uw zględnić oałcśc sta n u praw nego, wytworzonego! w okre­

sie stosow ania te j konstytucji. Uchyle­

nie się od stosow ania zasad ¡deklaracji z 30 listo p ad a 1939 r. oznaczaj nawrP*

do au to ry taty w n eg o system u . przedwo­

jennego, odrzuconego przez ogół społe­

czeństw a w k ra ju i n a em igracji, a zw al­

czanego p rz e z ! s Stronnictw o Narodowe od sam ego ipocząlku. i w to a d"

(3)

Maj, 1949 M y ś l P o l s k a Str. 3

Ż ty c h 1 względów S tronnictw o N aro ­ dową, w tro sce o u trzy m an ie n ad a l z a ­ sady ciąg ości państw ow ej, m usi stw ie r­

dzić, że rzą d p. T adeusza Tom aszew skie­

go, pow-dany nie tylko bez porozum ie­

n ia ze stro n n ic .wam i, stanow iącym i pod­

sta w ę dotychcza owych rządów , lecz n a ­ w et bez .powiadomienia ich o tym , je s t rządem , m ianow anym wbrew przyjętym zobow iązaniom i z naruszeniem obowią­

zującego sta n u praw nego.

P o n -d to Stronnictw o N arodow e stw ie r­

dza, że przy pow ołaniu rzą d u p. Tom a- szew skiego została naru szo n a jedna z podstaw owych zasad ustrojów dem okra­

tycznych, zasad a rep rezen tacji. Rząd ten nie rep rez en tu je bowiem ani zorganizo­

w anej opinii k ra ju , an i n aw e t żadnej z g ru p pclirycznych d ziałających n a u- choJźstwia.' O parcie rządu w yłącznie na jednostkach w yrządza pow ażną szkodę polityce polskiej: szkoda t a je s t ty m w iększa, że o-^r-s ohecny w ym aga sk u ­ pienia w szystkich żywych sil politycz­

nych w walce o cal-ść i niepodległość p iń s tw a . R ozw iązanie o sta tn ie g o p rze­

silenia w duchu odbuiow y i jedności n a ­ rodowej było zupełnie możliwe. W yku­

w ane zarzu ty , jakoby Stronnictw o N a­

rodowe u tru d n ia ło rozw iązanie przesile­

nia, nie odpow iadają praw dzie. S tro n ­ nictw o N arodow e nie ponosi odpow ie­

dzialności ani za jeden dzień kryzysu i ż a d re j m ożliw -ś-i u tw orzenia rząd u przez uzgodnionego k an d y d a ta n a p re ­ m ie ra nie udarem niło. W łaściw ą p rzy ­ czyną po w stan ia k ryzysu i jego p rze­

wlekam a był z a m ia r przeszkodzenia S tronnictw u w skupieniu pod sz ta n d a ­ rem w alki o całość, niepodległość i c ią ­ głość praw ną P ań stw a Polskiego w szy­

stkich żywych sił politycznych N arodu.

S tronnictw o N arodowe dążyć będzie w szy tkim i dostępnym i śrookam i do przyw rócenia naruszonego porządku praw n o p o lity czn eg o , o p arte g o o za sa ­ d y dem okratyczne, i powołania rządu, który by nie rozb ijał « nie paraliżow ał sił narodow ych, lecz przygotow ał drogę do ich ca kow itego zjednoczenia w słu ż­

bie N . rodowi i P .ń s .w u . Londyn, 11 kw ietnia 1949 r.

W ALKA ZE STRONNICTWAMI

¡Ruchy o ch a ra k te rz e totalisty czn y m czy kliki personalne, dążące do uchw y­

cenia w ładzy w swe ręce, zw ykły dek la­

mować szczególnie d u to n a te m a t dem o­

k ra c ji, u stro ju dem okratycznego, dążeń m as ludowych itd. W ten sposób s ta r a ją się mydlić oczy epołeczeńs'w u i stępiać jego czujność. I s n i e j e wsz kże niezaw od­

n y środek —- rodzaj pap ierk a lak m u ­ sowego — n a rozpoznanie ich w łaściw e­

go c h a ra k te ru i zam ierzeń. Je d n ą z głównych m etod propagandow ych tych ugrupow ań je s t mianowicie d y sk red y to ­ w anie stro n n ictw po itycznych — nie te g o czy innego kierunku, ale stronnictw w ogóle, jako niezbędnego czynnika ży­

cia politycznego.

P ro p a g a n d a te g o ty p u zaczyna się zwykle od w m aw iania czytelnikom czy słuchaczom , że istn iejące głów ne ruchy Polityczne ju ż się przeżyły i nie s ą zdol­

ne do sp ro sta n ia row ym wym ogom ży­

cia, że ich przew ódcy to albo ram ole, albo ludzie za jm u jąc y się p o lity k ą w y­

łącznie dla w łasnego in te resu itd. itd.

Pow ierzchow na n aw et obserw acją .poka­

zuje, że ta k ie w łaśnie były czo.owe slo­

g a n y propagandow e, którym i w okresie m iędzyw ojennego dw udziestolecia, a tak że w okresach w cześniejszych, po­

sługiw ała się p ro p ag an d a g ru p to talis- tycznych i dy k tato rsk ich w całym św ię­

cie.

W k ra ja c h stre fy sowieckiej w alka z głów nym i stronnictw am i politycznym i, prow „d :o n a przez reżym y kom unistycz­

ne, posiad ała i posiada pewien dodatko­

w y jeszcze aspekt. S tronnictw a te wy­

rosły z rodzim ych sił społecznych, s ta ­ ły się trad y cy jn y m i in sty tu cjam i sy ste ­ mu politycznego — i d latego s.anow iły pow ażną p rze szk :d ę dla szybkiej sowie- ty zacji tych k rajó w n a modłę rosyjską.

S .ą d f u r ia i zaciekłość w niszczeniu tej przeszkody.

Kiedy p a rę la t te m u .przybył do Ru­

m unii przedstaw iciel -rządu sowieckiego p. W yszyński (dzisiejszy m in iste r :p ia w za granicznych), by wymusić u stąpienie g ao in etu gen. Radescu i powołanie na to m iejsce rząd u agentów kom unistycz­

nych z Grozą n a czele, w ygłosił on mo­

wę, k tó re j głów ną tre śc ią było również tw ierdzenie, że „trad y cy jn e stro n n ictw a ru m u ń sk ie“ — tj. przede w szystkim stro n n ic tw o narodow o-chłopskie i libe­

raln e -— ju ż się przeżyły i czas je za­

stąpić „nowymi siłam i“.

Ja k o szczególna osobliwość uderzać m usi, że ostatnio w śród em igracji pol­

skiej na Zachodzie podjęta zo stała przez pew ne koła kam p an ia przeciw stro n ­ nictwom, posługująca się bardzo podob­

nym i sloganam i i w yrażeniam i. C z y ta­

liśmy np. niedawno w jednym z ty g o d ­ ników, zbliżonych do kół „sanacyjnych“ , 0 przeżyciu się trad y cy jn y ch stronnictw polskich. Inne pismo, pretendujące do m iana ‘bezp arty jn eg o , p ro p ag n ę prze­

ciw stronnictw om u p raw ia bardziej dys­

kretn ie, ale rów nie w y trw ale i sy ste­

m atycznie.

Ztoieżność z określeniam i p. W yszyń­

skiego, przedstaw iciela im perializm u ro ­ syjskiego, je s t tu oczywiście niezam ie­

rzona i nieprzew idziana iprzez autorów . N iem niej p ro p a g a n d a tego ty p u mieć może tylko jeden cel: podkopanie roli 1 znaczenia stronnictw , by na m iejsce

ich ustanow ić nieodpow iedzialne rzą d y kliki czy koterii.

C zas przestrzec przed robotą.

S tro n n ictw a polityczne m a ją wiele wad i słabych stron, ale jedynie one zapew nić m ogą funkcjonow anie u tro ju dem okra­

tycznego i kontrolę społeczeństw a nad rządzącym i. Je śli chodzi o nasze głów­

ne ruchy polityczne, to nie tylko poło­

żyły one w ielkie zasługi w m inionym półw ieczu polskiego życia narodow ego, ale i stanow iły głów ny zrąb polskiego p ań stw a podziem nego w czasie o sta tn ie j w ojny, n a ra ż a ją c się n a ogrom ne ofia- ry ze s tro n y w roga. Ich żywotność —- mimo błędów politycznych, jakie niek tó ­ re z nich popełniły — , a tak że ich zdol­

ności re g e n eracji w przyszłej oswo­

bodzonej Polsce nie m ogą być pow ażnie kw estionow ane. Kto prow adzi kam panię przeciw stronnictw om , jako in sty tu cji u stró j owej, nie tylko pom aga w niszcze­

n iu tych sil politycznych, ja k ie zdołały ocaleć z kaźni h itlercw kiej i ^bolszewi­

ckiej, ale i podw aża możliwość jak ieg o ­ kolw iek sensow nego u 'ożenią stosunków w ew nętrznych w Polsce w przyszłości.

P R E Z E S B I E L E C K I W C H I C A G O

Po rozm ow ach w stolicy Stanów Zjed­

noczonych i w ystąpieniach, o któ ry ch piszem y na innym m iejscu, prezez Bie­

lecki udał się do Providence, stolicy s ta ­ nu R h .d e Island. Połączone Izby p a rla - men u stanow ego w ysłuchały jego prze­

m ów ienia n a te m a t po.ożenia m iędzyna­

rodowego i spraw y polskiej. W prow a­

dzał go jako mówcę g u b e rn a to r sta n u Rihode Island. Izby przyjęły przem ów ie­

nie z wielkim aplauzem i posiedzenie przekształciło się w m anifestację.

Providence je s t m iastem rodzinnym obecnego przew odniczącego rządzącej p a rtii dem okratycznej.

P rzed św iętam i prezez Bielecki p rzy­

był do sta n u M ichigan.' Zapow iedziane je s t jego duże w ystąpienie publiczne w Chicago.

U. G.

P rzedstaw iciel jednej z d y k asterii u- rzędniczych (że u żyjem y w y rażen ia z listu prez. Z aleskiego), zaatak o w an y przez p rzy ja c ie la o niepow ażny skład g ab in etu p. Tom aszewskiego, zaczął tłu ­ maczyć, że je s t to rzą d przejściow y, to Co po angielsk u nazyw a się C a re ta k e r G overnm ent. — Nie — p rze rw ał mu roz­

mówca — to je s t U n d erta k er G overn­

m ent.

A Cl S W O J E

Żadne w ydarzenia polityki z a g ran ic z­

nej czy w ew nętrznej nie w y trąc ą z kon­

tem p lacji pew nej g rupy, k tó ra uw zięła się z pow stania w arszaw skiego uczynić coś zupełnie przeciw nego, niż było: z głębokiej tra g e d ii narouow ej, uświęconej bezprzykładnym pośw ięceniem społeczeń­

stw a — czyn zbrojny“ w edług przep i­

sów u stalonych przed w ojną n a akade­

m iach i parad ach Strzelca.

Gdy w ięr k to ś chce zanalizow ać p rzy­

czyny i okoliczności p o w stania w arszaw ­ skiego, g ru p k a zaw odowych bohaterów sto su je w szystkie m etody od św iętego oburzenia, do sz an ta żu personalnego w łącznie, żeby tylko dalej o pow staniu mówić ra z n a rok, w rocznicę, w tonie kadzidlanym . K ażdy p rzejaw rzeczowej dyskusji je s t tępiony, z odwołaniem się od ra z u do „najw yższych a u to ry tetó w “.

N aw iasem m ówiąc a u to ry te ty te niepo­

trzebnie się an g a ż u ją w ta k ie j robocie, skoro n ie o p ersonalia tu chodzi.

Chodzi zaś o u sta le n ie pew nej obiek­

tyw nej p raw dy h istery cz n ej, ta k ja k in­

ne narody mówią o swoich klęskach.

Żadne inne narody z do‘ kliw ych klęsk nie czynią przedm iotów kultu, a tym bard ziej nie po zw alają na tw orzenie f a ł­

szywych legend, k tó re tylko stanow ią dalszy w zór n a n astę p n ą trag e d ię. Ile w m otyw ach p o w sta n ia w arszaw skiego było nieznośnej w polityce, a ta k zako­

rzenionej u nas bezm yślnej gloryfikacji

„czynu“, zrywów, pow stań i ofiar — ile zaś rzeteln eg o rachunku wojskowego i politycznego — oto zadanie do u sta le n ia.

O pinia p olska dotychczas m a sam e w y­

pow iedzi ludzi, zainteresow anych w u- trzy m a n iu tonu rocznicowego, g d y się mówi o pow staniu.

(4)

Sir. 4 M y ś l P o l s k a Maj, 1949

O statnio w łaśnie, po a rty k u ła c h w

„Placów ce“ na te m a t organ izacji w oj­

skow ej za czasów okupacji niem ieckiej i sam ego pow stania, pisanych przez p.k R o k u k L g o , odezwał się „B iuletyn In fo r­

m acyjny1', o rg a n Zw iązku AK; ja k za najlepszych czasów pp. Rzepeckiego, S anjjC y i innych „dem okratycznych wo­

dzów “ A rm ii K rajow ej w dziedzinie po­

litycznego m yślenia i działania. „B iu­

le ty n In io rm ac y jn y “ p rzyrów nuje wypo­

w iedzi „Piacow ki“ do giosów p ra sy ko­

m unistycznej na tem ac pow stania, u si­

łując w te n niezbyt pomysłowy sposób zam knąć u s ta . Inny chw yt -— to próba z a stra s z e n ia a u to ra artykułów z „ P la ­ ców ki“ przypom nieniem jak ich ś w yda­

rz e ń z okresu p /w sta n ia . N a ta k ie m eto­

dy odpowiedzieć m ożna tylko p o g ard li­

w ym w zruszeniem ram ion. Żałować rów ­ nież trze b a, że n aw et uczciwi ludzie da.- j ą w ykorzystyw ać swe nazw isko dla akcji

zw alczania praw dy.

D yskusja spokojna i rzeczowa, n iezale­

ż n a od w szelkiego rodzaju zw iązków i koterii, pow inna się odbyć, choć to w ca­

le nie znaczy, by np. polityka polska m ia ła się n a te j d y sk u sji opierać. Dobrze je d n ak będzie, jeżeli ta polity k a nie bę­

dzie opierać się n a frazesach , z których k to ś chce odcinać polityczne kupony.

C U R I O S U M

Sw ego ro d z a ju curiosum stanow i w y ­ d an a rzekom o w P ary żu , częściowo w ierszow ana i ilu stro w a n a naiwnym i fotom ontażam i., b ro sz u ra o podwójnym ty tu le , a m ianow icie; „ J a n u a ry M ar- chiultowski. J a k M ichał na lipie dyndał...

S ensacyjny rom ans k ry m in aln y (dla m łodzieży anjkazatny) —* -.nor. R yt — k p t. B ystrzyc. O polskiej iip:e poem at historiozoficzny pośw ięcony .dzieciom i młodzieży polskiej w k ra ju i za g ra n i­

jako podręcznik kontrofensyw y przeciw a g re sji euro azjaty ck iej m a sk a­

ra d y to ta ln e j. M-ędzy rów ieśnikam i— sy ­ nowie jednego z autorów w okupow anej Polsce, k tórego im ię „P odarek N e b io s “ p rze stan ie być pseudonim em , gdy O j­

czyzna będz e w olna!“ . Z pozostałych 64 stro n połowę stanow ią sym boliczne fotom ontaże, d ru g ą zaś m ieszanina p ro ­ zy j, w iersza u ję to w kilkad ziesiąt f r a g ­ m entów opatrzonych dziwnym i n u m e ra ­ mi i bardzo fan ta sty c zn ie łam anych.

N ajbardz-ej niespodziew anym f r a g ­ m entem je s t zam ieszczony na obwolucie fra g m e n t listu ii fascim ile P rezy d en ta R.P., w k tó ry m czytam y, że au to rz y

„dali uchodźctw u u tw ó r poetycki pod­

noszący na duohrr i pobudzający do w al­

ki o wielkość O jczyzny“ .

PIERWSZEŃSTWO EUROPY

W ybitny ekonom ista b ry ty jsk i S ir W alton L ayton, p rzem aw iając do 200 delegatów n a konferencji Ruchu E u ro ­ pejskiego w Londynie, w ym ienił trz y czynniki, k tó re jego zto to em zasadniczo prz"o b raziły u k ’ad stosunków w świecie.

C zynnikam i ty m i to : o p am w nie Chin przez kom unistów , niepodległość dana Indiom oraz w ykuw ana obecnie jedność E uropy.

W s f ormułowaniu ty m , k tó r e je st w iel­

kim skrótem , chodziło zapew ne a u to ro ­ wi o wybioie p o tencjału ludnościowego, ja k i każdy z w yżej wym ienionych ob­

szarów p rz e d sta w ia z p u n k tu widzenia zbliżającej się próby sił m iędzy blokiem sowieckim a św iatem cyw ilizacji zachod­

niej.

Je śli chodzi o Chiny, to istotnie pod­

bój ich przez w ojska kom unistyczne je st ju ż dzisiaj pi'oc^sem nieodw racalnym . E ksperci am erykańscy oceniają, że w ciąg u najb.iższego p ó łto ra roku cały ob­

sz ar C hin znajdzie się pod w ładzą r z ą ­ du kom unistycznego. Co więcej, w ypa­

dek ostrzelan ia okrętów b ry ty jsk ic h na rzece J a n g ts e rozw iał ostatecznie b łą ­ kające się jeszcze w niektórych kołach na Zachodzie złudzenia, że z kom uni­

stycznym i C hinam i będzie m ożna dalej u trzym yw ać sto su n k i hadlowe i że prze- wódca kom unistów chińskich Mao Tse- tu n g pójdzie raczej śladam i T ity. N aw et ci korespondenci pism b ry tyjskich, k tó ­ rzy jaszcze rok tem u przypisyw ali wszysukie cnoty kom unistom jako je d y ­ nym szczerym refo rm ato ro m społecz­

nym w Chinach, p rzy z n ają obecnie, że ludzie ci są n ajp ierw i przede w szys.kim kom unistam i, a potem dopie­

ro Chińczykam i. Znaczenie w ypadków w Chinach polega n a tym , że nie m ogą o- ne pozostać bez w pływ u na całym ob­

sz arze A zji południow ej. To co się stało w Pekinie i N ankinie, może się pow tó­

rzyć we francuskich Indochinach, holen­

derskiej Indonezji, b ry ty jsk ic h M ala­

jach, niepodległej Burm ie, a n aw et I n ­ diach. W istoeie rzeczy jedynie sta cjo n o ­ w ane ta m garnizony m ogą te k ra je u- trzy m ać jako bazy strateg ic zn e i surow ­ cowe dla m ocarstw zachodnich.

W tych w arunkach p unkt ciężkości nadal stanow ić m usi E u ro p a . S tąd też w planow aniu strateg ic zn y m sztabu a- m erykańskiego, ja k się zdaje, przy jęto tezę fra n cu sk ą , w edług k tó rej co n a j­

m niej linia R enu m usi być nie tylko b ro ­ niona n a w ypadek a g re sji sowieckiej, a- le tak że obroniona. W każdym razie w ynikałoby to z oświadczenia szefa sztabu am ery k ań sk ieg o g en e rała Brad- leya, k tó ry oświadczył w związku z pod­

pisaniem p a k tu atlantyckiego, że A m e­

ry k a nie może liczyć n a swoich p rzyja- jaciół w E uropie zachodniej, jeśliby plan am erykański przew idyw ał pozostaw ienie ich w rogow i z obietnicą późniejszego o- swobodzenia. S tąd wniosek, że siły w oj­

skowe — w tym tak że siły a m ery k ań ­ skie — m uszą być uplasow ane w E u ro ­ pie.

P lan finansow y dozbrojenia k rajó w eu- ro pej-kich n ap o tk a jeszcze opory w K on­

gresie, nie u le g a jed n ak w ątpliw ości, że przyjęcie sam ej zasady uzbrojenia E u ­ ropy stanow i olbrzym i krok naprzód i p iw -ż n ie przybliży m om ent oswobodze­

n ia E uropy środkowej.

SOWIECKA PRÓBA POKOJOWA

Zaniepokojona szybkim procesem u sz ­ ty w n ia n ia się polityki m ocarstw zachod­

nich oraz re z u lta ta m i odbudowy gospo­

darczej w E uropie zachodniej, Moskwa zdecydowała się skoncentrow ać główne sw e w ysiłki n a problem ie niemieckim . D oraźnym celem tych w ysiłków je s t przeszkodzenie pow staniu rz ą d u zachod- nio-niem ieckiego, k tó ry by oznaczał o s ta ­ teczne polityczne i ekonomiczne pow iąza­

nie zachodnich s tr e f niem ieckich z blo­

kiem atlantyckim . Tym się tłum aczą szeroko kolportow ane pogłoski o zam ia­

rze sowieckim p rz e rw a n ia blokady B er lina oraz rzekom ym planie, w którym R o sja m iałaby zaproponow ać w ycofanie w ojsk okupacyjnych z całych Niemiec.

P lan taki, jeżeliby został p rzy ję ty , dałby Związkowi Sowieckiem u doskona­

łą szansę w y g ra n ia tendencji n acjonali­

stycznych niem ieckich do usam odzielnie­

nia Niem iec i w y g ry w an ia konfliktu między blokiem w schodnim a m o c arstw a­

mi zachodnim i dla utw ierdzenia te j s a ­ modzielności. F a k t bowiem, że Niem cy dzisiaj antykom unistyczne b y n a j­

m niej nie o zn acza,,iż politycy niemieccy nie skorzy stalib y z n a d a rz a ją c e j się o k a ­ zji połączenia n a raz ie ziem niem ieckich w jedną całość, z nad zieją odzyskania później choćby części polskich ziem r e ­ windykow anych na wschód od Odry i Nisy Łużyckiej. N agły opór socjalistów nie­

m ieckich w spraw ie k o n sty tu cji dla N ie­

miec zachodnich tłum aczy się nie tylko różnicą zdań co do s tru k tu ry p o lity cz­

nej, ale tak że chęcią odroczenia z a sa d n i­

czej decyzji pow ołania do życia osobne­

go o rganizm u państw ow ego zachodnio- niem ieckiego dla wyższych celów p o lity ­ ki niem ieckiej.

W obecnym momencie tru d n o jednak sobie w yobrazić, by m ocarstw a zachod­

nie pokojową o fertę sowiecką tra k to w a ­ ły poważnie n aw e t jeśliby Moskwia zo­

bow iązała się, iż zaniecha próby opano­

w ania władzy w Niemczech p rzy pom o­

cy p a rtii kom unistycznej. Zagadnienie Niemiec bowiem je s t tylko fra g m en tem szerokiego fro n tu , n a k tó ry m ro zgryw a się „zim na w ojna“. P onadto ta k ie p ro ­ w izoryczne załatw ienie problem u n ie­

mieckiego nie rozw iązuje jeszcze z a g a d ­ nienia E u ro p y jako całości, przeciw nie jeszcze bardziej iby je skom plikowało.

Ja k o w yraz kół politycznych n a Z a ­ chodzie w arto przytoczyć opinię londyń­

skiego „O bservera“ , k tó ry zdecydowanie odrzuca sugestie dojścia do porozum ie­

nia z R osją na odcinku niem ieckim bez jednoczesnego z a p rzestan ia a g re sji ko­

m unistycznej w Chinach, działań dy w er­

syjnych w A zji południow ej i G recji, sy ­ stem u prześladow ań i łam an ia tra k ta tó w pokojowych w E uropie wschodniej, a przede w szystkim przyjęcia przez Rosję kontroli m iędzynarodow ej en erg ii a to ­ mowej. Co do o fe rty zaś w ycofania w ojsk z Niem iec, pP m o zw raca uw agę, że mo­

c a rstw a zachodnie opuściłyby trz y czw arte Niem iec w zam ian za w ycofanie się A rm ii Czerwonej z jednej czw artej.

S ens ta k i t a r g m iałby wówczas — doda­

je a u to r — gdyby R osja jednocześnie w ycofała się z Polski do linii C urzona (nieszczęsna jeszcze wciąż lin ia C urzo­

n a! ).

Ale n aw et i tak' lis ta w arunków je st zbyt długa, by coś mogło w yjść z o s ta t­

nich prób pokojowych K rem la.

W Y JA Ś N IE N IE

iW zw iązku z n o ta tk ą pt. „N onsen­

sowne i szkodliwe“, zam ieszczoną w po­

przednim num erze „M yśli P olskiej » spraw dziliśm y ,że om awiane w te j notatce w y stąp ien ia m iały c h a ra k te r sp o ra­

dyczny i przypadkow y. Z s a ty s f a k c ji możemy stw ierdzić, że ak c ja p ro p ag a n ­ dy p a rty jn e j w wychow aniu młodzieży h arc ersk iej w W ielkiej B ry tan ii nie je st prow adzona.

(5)

.. ..

ADAM N IEB IESZC ZA N SK I

Z A M E R Y K A Ń S K I E J P E R S P E K T Y W Y

( K o r e s p o n d e n c j a w ł a s n a „ M y ś l i P o l s k i e j )

Maj, 1949 M y ś l P o l s k a Sir. 5

Nowy Jo rk , w kw ietniu 1949 r.

T RUM AN i Acheson w ielokrotnie da-

* w ali w yraz przekonaniu, że gdyby coś na wzór p ^ k tu atlantycK iego is tn ia ­ ło przed pierw szą i d ru g ą w ojną św ia­

tow ą, Niem cy nie odw ażyłyby się roz­

p ętać burzy. By zaś kandydatom na napastników nie pozostawić żadnej w ą t­

pliwości co ich czetka w w ypadku pchnię­

cia w ojsk do atak u , p rez y d en t dość nie­

oczekiw anie zarysow ał przed nimi w id­

mo nowej H iroshim y.

Ze słów T ru m an a wynikałoby, że w w ypadku a ta k u Sowietów, np. n a N or­

wegię, logiczną odpowiednią Stanów Zjednoczonych będzie wypowiedzenie wojny. T ak a opinia p an u je powszechnie wśród polityków i społeczeństwa am e­

rykańskiego, ja k i w śród przedstaw icieli p ań stw obcych, k tó re p rzy stą p iły do atlan ty ck ie g o sy stem u obronnego. Opinii te j nie zm ieniają oficjalne zapew nienia rzeczników ad m in istra cji, składane w7 Senacie, że p a k t nie wiąże A m eryki ani w sensie praw nym , an i w sensie m oral­

nym, do w ypow iadania w ojny w razie a ta k u z ze w n ą.rz n a jednego z sy g n a ­ ta riu sz y tr a k ta tu . Rozbieżność między ośw iadczeniam i w7 K ongresie, składany­

mi po to, aby nie drażnić senatorów , czulych na swe k o n stytucyjne praw a, a podskórnym prześw iadczeniem p rezy ­ denta, rząd u i większości społeczeństw a, tłum aczy się tym , że choć z lite ry t r a k ­ ta tu żadne autom atyczne zobow iązania wojenne nie w ynikają, w praktyce p re s­

tiż A m eryki i g ro za położenia nie dopusz­

cz ają innego ro zw ią zan ia poza w ojną.

D yskusja, ja k a toczy się n a powyższe te m a ty w K ongresie i w prasie, posia­

da je d n ak raczej c h a ra k te r akadem icki, wobec powszechnego prześw iadczenia, że p a k t atla n ty c k i odsuw a na daleki plan, jeśli w ogóle nie zapobiega a g re sji i wojnie. R osja sow iecka w obawie przed S tan a m i Zjednoczonym i nie rozpocznie nowej aw a n tu ry . G roźba T ru m a n a uży­

cia bomby atomowej., oraz zapowiedź u zb rojenia p artn e ró w tr a k ta tu , złożona przez g e n e rała O m ara B radleya, szefa sztab u arm ii, podczas A rm y Day w' dniu 5 kw ietnia, u zu pełniają połnocno-atlan- tycki system obronny, k tó ry — zdaniem inicjatorów — g w arantow ać m a n a dłu­

gie la ta pokój św iatowy.

Proces budow ania atlan ty ck ie g o sy s­

tem u bezpieczeństw a nie je s t jeszcze zakończony, gdyż zarówno ra ty fik a c ja tr a k ta tu przez S enat, ja k i uchw alenie przez K ongres pom ocy w ojskow ej dla E uropy zachodniej , zajm ą wiele czasu.

W Ser.acie izolacjoniści zrzucili m askę i u p ra w ia ją swego rodzaju „filib u ster", zg łaszając m nóstwo popraw ek do w szel­

kich projektów (ustawodawczych, zw ią­

zanych z polityką zagraniczną. „En- fa n t te rrib le “ Senatu, W illiam L an g er (rep., N. D ak.), oraz trad y c y jn y izolacjo- n ista W illiam J e n n e r (rep., Ind.) nie są tu w yjątk am i. L eader m niejszości, K en­

neth W h erry (rep., N eb.), szereg Dixie- krątów , a n aw e t przewodniczący ko­

m isji spraw zagranicznych, Tom Con- ually z T eksasu, s ta r a ją się osłabić, i s tę ­

pić pom ysły ad m in istracji, zm ierzające do zw iązania A m eryki ze sta ry m kon­

tynentem . Blok izolacjonistów rep u b li­

kańskich i konserw atyw nych d em okra­

tów posiada w y starczające siły, aby od­

wlec i utru d n ić ra ty fik a c ję trak tatu , i p ro jek ty zbrojenia Europy. A d m in istra­

cja przechodzić będzie w Senacie ciężkie -chwile. N a dłuższą m etę jed n ak opory zo stan ą niew ątpliw ie przezw yciężone, gdyż prorządow i dem okraci posiadają potężne w sparcie w postaci A rth u ra V andenberga, Cabot L odge'a i wielu in ­ nych „intern acjo n alistó w “ rep u b lik ań s­

kich.

D Z IE JE 22 M IESIĘCY

Od przem ów ienia M arshalla w H a r­

v ard do podpisania p ak tu atlantyckiego

oparcia te j stab ilizacji na poczuciu bezpieczeństw a, k tóre zapewnić m iały z jednej stro n y gw arancje dyplom atyczne Stanów Zjednoczonych, z drugiej zaś dostaw y m ateriałów wojennych i odbu­

dowa potencjału wojskowego Europy.

Obecny rozwój poczynań A m eryki na odcinku europejskim żywo przypom ina okres od w rześnia 1939 r. do cni a P earl H arbour, kiedy to od zniesienia em b a rg a na sprzedaż broni, przez „lend-lease" i strze la n ie do niem ieckich k o rsarzy , S ta ­ ny Zjednoczone znalazły się w sta n ie wojny. Nie je s t rzeczą te g o arty k u łu a n a ­ lizowanie, czy nadzieje T ru m an a i jego w spółpracowników na utrzy m an ie poko­

ju w oparciu o atlan ty ck i system bez­

pieczeństw a są uzasadnione. Nie od rze­

czy jed n ak będzie stw ierdzenie, że m i­

mo powszechnego w S tanach Zjednoozo-

Prezes Bielecki w otoczeniu przedstawicieli Polonii amerykańskiej. Pierwszy od lewej p. Fronczak, członek Komitetu Narodowego w Paryżu w 1919 roku.

upłynęły dokładnie 22 miesiące. Był to okres k ry stalizo w an ia się am erykańskiej polityki zagranicznej. Po niesław nym okresie appeasem entu, zastąpionym okresem „polityki kablow ej", czyli okre­

sem ła ta n ia dziur od w ypadku do w y­

p ad k u bez planu przew odniego, n a s tą ­ piło dojrzenie poczucia odpowiedzialno­

ści za losy św ia ta i form ułow anie ogól­

nych założeń, któ re stanow ić m iały pod­

staw ę poczynań dyplom atów am ery k ań ­ skich we w szystkich zak ątk ach św iata.

Sform ułow ania te dokonały się wcześ­

niej na odcinku europejskim dzięki tem u, że dział E uropy w D epartam encie S tan u obsadzony był pod w zględem p erso n a l­

nym znacznie lepiej, aniżeli np. dział D alekiego W schodu, w k tó ry m John V incent C a rte r prow adził politykę w y­

raź n ie prokom unistyczną. N a tle ogólnej zasad y pow strzjym yw ania Sowietów („containm ent") zrodził się naprzód plan odbudowy i stab ilizacji gospodarczej E u ro p y zachodniej, w yrażony p rak ty c z­

nie w in sty tu c ji „E uropejskiego P lanu Odbudowy", potem zaś logiczny p ro je k t

nych p rag n ie n ia u trzy m an ia pokoju, opinia publiczna przy g o to w an a je s t w sensie m oralnym do w ojny z Sowietam i.

P o staw a społeczeństw a, ta k w ażna — a może i decydująca — w u stro ja c h demo­

kratycznych, sp rzy ja oświadczeniu T ru- m ana n a te m a t użycia w raz ie potrzeby bomby atom ow ej przeciw Sowietom. B y­

łoby niebezpiecznym złudzeniem ze s tr o ­ ny władców K rem la, gdyby w ierzyli oni, że kom unistyczna p ią ta kolum na p o tra ­ fi w w ypadku w ojny zmobilizować p ięk­

noduchów am erykańskich i p re sją mo­

ra ln ą uniemożliwić użycie bomby a to ­ mowej. Pod tym w zględem je s t obecnie w S tanach Zjednoczonych 0 wiele lepiej aniżeli w g ru d n iu 1941 roku.

G R A N IC E SYSTEM U

P a k t atla n ty c k i d a je odpowiedź tym , k tó rzy głowili się, ja k A m erykanie w i­

dzą w sensie g eograficznym granice swego sy stem u bezpieczeństw a n a od­

cinku europejskim . Poza Szw ecją i S zw ajcarią, cały pas na zachód od linii

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wychodząc z tego założenia wydaje mi się, że Kluby Federalne wyrzą Iziły- by dziś dużą przysługę reprezentowanej przez nie idei, gdyby przestały foiso. wać

dnoczą się w większe zgrupowania. Prawdopodobieństwo realizacji hasła równomiernego zagospodarowania świata jest wcale duże. a wszechmoc dolara może wcale

Skoro już jednak do tego doszło, nie można przemilczeć faktu, że ze złożonych memoriałów jeden tylko tak pod względem treści jak i wagi podpisów

D OŚĆ często słyszało się, a i dziś jeszcze słyszy się zdanie, że chrześcijanin może być komunistą, że przecie pierwsi chrześcijanie, a n a­. wet sam

dzieć, wskażę jednak na niektóre z nich. OUN-owcy uważają, że główny wysiłek należy poświęcić budowaniu kadr organizacyjnych w kraju, het- rnańcy zaś

mieckim obdarza się tam Dmowskiego jak w ogóle Polaków niewybrednymi wyzwiskami i przedstawia się ich jako pijaków: nad tym należy przejść do porządku

cie się z wielkim filozofem katolickim Chestertonem w Anglii. Doboszyński wyrósł w pokoleniu młodzieży, które żywiołowo przyjmowało światopogląd narodowy i

„ZPUW nie tylko pozbawione jest dzisiaj wpływu na kształtowanie się decyzji w tych sprawach, ale nawet nie posiada już informacji typu wew­.. nętrznego o tym,