M A R J A R E U T T Ó W N A .
TRZECI MAJ
O B R A Z E K S C E N I C Z N Y DLA DZIECI 1 MŁODZIEŻY WIEJSKIEJ
W 2 ODSŁONACH
Z DODANIEM POEZJI OKOLICZNOŚCIOWYCH DO DEKLAMACJI NA OBCHODY.
s a c s s a r .... ... ... _ c s g c
C b 2 , 2 ^ C 6
M A R J A R E U T T Ó W N A .
I '
i
|
TRZECI MAJ
O B R A ZEK SCENICZNY W 2-CH O D SŁO N A C H
WYDANIE CZWARTE.
♦
I
NAKŁADEM I DRUKIEM JÓZEFA ZAWADZKIEGO W WILNIE
1930 .
O S O B Y :
K A ZIM IER Z, g o s p o d a rz .
K A Z IM IE R Z O W A , je g o żona. O ,
dzieci K azim ierza.
/ r
M A Ł G O R Z A T A , s ą s ia d k a . A N T O Ś , la t 16
J Ó Ź K A , la t 14 Z O S IA , Jat 10 S T E F E K , Jat 8
H E L E N K A , la t 16 J dzieci s ą s ia d ó w W A N D Z IA , Jat 14 ) K azim ierza.
JG N A Ś, p a r o b e k K azim ierza, Jat 18.
W o d s ło n ie d ru g ie j, t. j. w żyw ym o b ra z ie bierze u d z ia ł b a rd z o w ie le dzieci.
Rzecz d z ie je się w e w si U licie, w Ziem i W ileń skiej.
\ UNIW ERSYTECKAJ _ f
i
Przy podniesieniu zasłony widzimy zwykłą wiejską izbą stół w środku, nakryty obrusem, na ścianach obrazy świę
tych, na oknie kwiatki, ławy, stołki i t. d.
S C E N A P IE R W S Z A .
KAZIMIERZOWA (sied zi p r z y kołowrotku, p rz ę d zie i mówi, spoglądając w okno).
Już d o b rz e p o p o łu d n iu , a dzieci d o tą d n iem a , co też tam ta k d łu g o ro b ią w sz k o le ? I s ta ry nie w r a c a . . . (p rzęd zie).
S C E N A D R U G A .
KAZIMIERZOWA, MAŁGORZATA, p o chwili ZOSIA i STEFEK.
MAŁGORZATA ( wcfiodzqc).
P o c h w a lo n y .
KAZIMIERZOWA.
N a w ieki.
MAŁGORZATA.
A cóż to w y przy k o ło w ro tk u , nie w o g ro d z ie ? J a k b y to b y ła jesie ń , nie w io sn a .
KAZIMIERZOWA.
A ot tak , tro c h ę się przęd zy z e b ra ło , tom i u s ia d ła , zanim się m oi z b io rą n a o b ia d . P o te m p ó jd ę k a p u s tę sad zić.
MAŁGORZATA.
A bo też i ro z s a d ę m a c ie , cie, cie, aż dziw ,
ja k a d o s k o n a ła .
— 4 —
KAZIMIERZÓW A (uradowana).
P r a w d a , że mi się u d a ła , a w ie c ie ? T o z te g o n a s ie n ia , com w W iln ie w K ółku R olniczem k u p iła . S p ra w ie d liw e ziarn o .
MAŁGORZATA.
O j, że s p ra w ie d liw e , to s p ra w ie d liw e , a m oje n a nic p rz e p a d ło . K u p o w a ła m n a rynku. W e w to rek trz e b a b ę d z ie p ó jść d o m ia s ta i kupić ro zsad y .
KAZ1MIERZOWA (uśm iechając się).
C z e g ó ż iść d o m ia s ta , p o m ó żc ie mi dziś p o s a d z ić , to i d ia w a s b ęd zie.
MAŁGORZATA (u derzając w dłonie).
D a c ie mi, k u m c iu ! N a p r a w d ę d a c i e ! Ja k ż e w a m d z ię k o w a ć b ę d ę ? J a b y m i z a p ła c iła , afe nie śm ia ła m się o d z y w a ć .
KAZ1MIERZOWA.
A cóż to ta k w ie lk ie g o ? C óż to n ie sw oiśm y lu d zie ! Z a ra z ja k żydy, p ła c ić , s p r z e d a w a ć . . . A le co to dzieci ta k d łu g o n ie w id a ć ?
MAŁGORZATA.
P rz e c h o d z iła m k o ło szkoły, w id z ia łam , że ta m c o sik w y ra b ia jg .
KAZ1M1ERZOWA.
W y ra b ia jg ? A któż znow u ? MAŁGORZATA.
A no, n a u c z y c ie lk a i dzieci, czyszczg, o b m ia - ta jg d o k o ła .
— 5 —
KAZ1MIERZOWA.
C zyszczg ? O b m ia ta jg ? A toż co za n a u k a ? N iech lep ie j n a łe m e n ta rz u uczg czytać, o b m ia - ta ć i ja n a u c z ę bez ich łask i.
W biegają ZOSIA i STEFEK, w ołając:
D zień d o b ry , m am usiu , dzień d o b ry !
KAZJMJERZOWA. -
A cóż to zn ow u za krzyk, czem u dziś ta k p ó ź n o ?
ZOŚKA.
A b o ro b o ty b y ło dużo.
STEFEK.
L e d w o śm y się u p o ra li i to n ie ze wszystkiem p o o b ie d z ie zn ow u pójdziem y.
MAŁGORZATA.
A d o k g d ?
ZOŚKA
D o n a sz e j szkoły, ju tro b ę d z ie w ielk ie św ięto!
STEFEK.
Z p r z e d s ta w ie n ie m . . . ZOŚKA.
A n a p rz ó d M sza Ś w ię ta.
KAZIMIERZO WA.
C o za ś w ię to ? P rz e c ie ju tro to nie m a ż a d n e g o ś w ię ta , tak i d zień ja k i inne.
✓ W %■
— 6
STEFEK.
O w c a le nie, m a t u l u ... Ju tro M aj, T rzeci M aj, Ś w ięto n a d św iętam i.
ZOŚKA.
B ó g to d a ł, że się w r a c a Trzeci M aj!
KAZ1M1ERZOWA.
E t g a d a c ie i g a d a c ie , a ś w ię ta to n ija k ie g o już n ie m a i n ie będzie.
STEFEK.
B ęd zie m atu siu , b ęd zie, Ś w ięto n a d św ię ta m i!
ZOŚKA.
N a s z a p a n i n a m m ó w iła. J k sią d z p ro b o sz c z p o w tórzy ł dziś w szkole, ju tro idziem w szyscy do k o ś c io ła z c h o rą g w ia m i. I w szyscy m u szą iść, i o jciec, i m a m a , i c a ła w ieś.
KAZIMIERZOWA.
N ic w a s nie rozum iem . A nim to w a sz e św ięto przyjdzie, idźcie p rzy n ie ście tro c h ę trzasek , o b ia d trz e b a ro zg rzać. A le gdzież A n to ś i Jó z k a ?
STEFEK.
O n i jeszcze w sw o jej szkole c h o rą g w ie ro b ią . C hodź, Z o śk a , p o trzask i ( w ybiegajg).
MAŁGORZATA (podchodzqc do okncj).
A ot i w a sz K azim ierz p rzy jech ał.
KAZIMIERZOWA (odstaw iajqc kołowrotek).
A to d o b rz e , trz e b a z a k rz ą tn ą ć się koło o b ia d u .
— 7 —
S C E N A T R Z E C I A .
KAZIMIERZOWA MAŁGORZATA, KAZIMIERZ (wchodzi.
w noszqc spory worek, b a t m a w ręku).
KAZIMIERZ.
P o c h w a lo n y , ja k się m a c ie , kum o ? MAŁGORZATA.
N a w ieki. C ó ż e śc ie z ja rm a rk u przyw ieźli ? KAZIMIERZ.
E, nic zn ow u w ie lk ie g o , a le s p rz e d a łe m p ro siak i.
KAZIM1ERZOWA (o d pieca, p r z y którym się krzqta).
A to d o b rze . — A b y nie ze stra tą . KAZIMIERZ.
N ie, ry n ek by ł niew ielk i, to i c e n y d o b re . G ło d n y m . (W c h o d zi Z ośka, niosqc n aręcze trzasek).
KAZIMIERZOWA.
A S tefek g d z ie ?
ZOŚKA.
P o m a g a Ig n a c o w i w y c ie ra ć k o n ia z p o tu ( rzuca trzaski koło p ieca, w ybiera na jw iększe i kła d zie na ogień).
MAŁGORZATA.
C ie , cie, już się on n a tern zn a, g o s p o d a rz jaki...
KAZIMIERZOWA.
A żeb y ście w iedzieli, on k o ło k a ż d e g o żyw iołu,
ch o dzi ja k stary , sam nie zje, aż w szystkim żreć d a .
— 8 —
KAZIMIERZ.
I k rzyw dy ż a d n e j zw ierzęciu nie w y rządzi, to też w szy stek żyw io ł g o z n a i d o rą k te g o c h ło p c a idzie
MAŁGORZATA.
T a k i o n p rz e w śc ip n y , (w staje) no, a fe tym c z a se m b ą d ź c ie zd ro w i, n a d w ie c zó r p rzy jd ę k a p u s tę sad zić.
KAZIMIERZO WA.
A co m a c ie iść, z o sta ń c ie , zjem y o b ia d w szyscy a p o te m statk i p o m y je m y i p ó jd zie m y d o ro b o ty
MAŁGORZATA.
W o la w a s z a , ja nie s p rz e c iw n a . A p o w ia d a jc ie ż , kum ie, co tum w m ie śc ie s ły c h a ć ?
KAZIMIERZ (p a lq ę fajkę).
A no w m ieście, ja k w g a rn k u , w ciąż się g o tu je , g a d a jo m , co ju tro m a być w ie lk ie Ś w ięto N a ro d o w e .
S C E N A C Z W A R T A
CIZ SAMI i IGNAC ze STEFKIEM, p otem ANTOŚ i JÓŹKA STEFEK (w chodząc, wota).
1 u n a s ta to ju tro ś w i ę to ! IGNAC.
T rzeci M a j !
ZOŚKA (przyśpiewując).
Trzeci M aj! W ielk i dzień — Ś w ięto n a d św ię ta m i.
STEFEK (przyśpiewując).
D o k ą d czcić g o b ęd ziem , w szyscy b ęd ziem P o la k a m i.
KAZIMIERZ (w zruszając ramionami).
C o z a trzeci M a j? Jeszczem o tak im ś w i ę tym n ie słyszał.
KAZIMIERZOWA (nakryw ając stół).
1 ja też d o dziś d n ia nie s ły sz a ła m , to on w tej szko le c o sik wym yślili.
IGNAC.
O j, że nie w szk ołę je d n e j, tylko w cały m polskim k raju , ju tro św ię to n a d św ię ta m i. — W ielki p o lsk i dzień.
KAZIMIERZ.
A ty znow u s k ą d toś w z ią ł?
IGNAC.
W W iln ie sły sz a łe m , z a sz e d łe m d o je d n e j zn a jo m ej i tam mi p o w ia d a li, że jutro, t. j. 3-go M a ja b ę d z ie w ie łk ie św ię to w c a łe j P o lsc e , D ę d ą n a b o ż e ń s tw a , p o c h o d y i w ielk ie kw esty.
KAZIMIERZ.
K w e sty ? A ta k mi g a d a j . . . T o n ib y ja m am d a w a ć ? . .
IGNAC.
A jak ż e , p a n ie g o s p o d a rz u , w szyscy m ajom
d a w a ć i wy, i g o sp o d y n i, i oni (w ska zu jq c na
M ałgorzatę), i dzieci w a sz e , i ja , k a ż d y w in ien
d a ć , b o d a j k ilk a p a p ie rk ó w .
KAZIMIERZÓW»
J a k i mi d o b ro d z ie j z c u d z e g o ! C ó ż to znow u, co ? P o d a tk i ja k ie ś ? A ?
IGNAC.
N ie, nie p o d a tk i ż a d n e , ino o fia ra , k tórq w szyscy złożyć m usim y.
KAZIMIERZ.
A ja k ż e ? Z a r a z ! J a k się ja k ie ś d z ia d o stw o kom u przyśni, to ty c h ło p ie p ła ć . A ni m yślę, g ro sz a je d n e g o n ie d a m , ja k e m K azim ierz O p a łek , ta k nie d a m ! (u d erza p ięściq w stół).
KAZ1M1ERZOWA.
W szkole m ajo m co ś p rz e d s ta w ia ć . IGNAC.
A j a w a m m ó w ię, p a n ie g o s p o d a rz u , że ta k i d a c i e !
KAZIMIERZ (bijąc p ięścią p o stole).
N a ż a d n e c y g a ń s tw a n ie d a m ! (Ś p ie w z a drzwiam i).
T rzeci M aj, T rzeci M aj, P rzez c a ły p o lsk i k raj,
P rzez c a łą p o ls k ą ziem ię w zdłuż, O d szczytów T a tr, p o fa le m órz, G ło s, ja k dzw o n h u c z ąc y leci, W ita j M aju, M aju T rzeci
(śp iew a ją c ostatnie słowa, w chodzą do chałupy A n to ś i Józia)
— 10 -
KAZIMIERZÓW A (staw iając ja d ło n a stole).
N a k o n ie c i w y ście przyszli, m y śla ła m , że n o c o w a ć b ę d z ie c ie w szkole.
JÓŹKA (układając książki na półce).
M ieliśm y dużo ro b o ty w szkole, tośm y m usieli się spóźnić.
ANTOŚ (rów nież układa sw o je książki n a oknie).
I p o o b ie d z ie m usim y iść d u chem . KAZIMIERZ.
A cóż tam za ta k a s p r a w a p iln a ? ANTOŚ.
T o nie s p ra w a , to p rz y g o to w a n ie d o o b c h o d u , ju tro 3-ci M aj, w ie lk ie p o lsk ie św ięto.
KAZ1M1ERZOWA.
Już mi dziś uszy p rz e ś w id ro w a łi tern ś w ię tem . S ia d a jc ie le p ie j d o m iski, to w ażn iejsze, niż w a s z e św ięto. (N a lew a w szystkim zupę, roz
d a je łyżki).
MAŁGORZATA (jedząc).
A to d o p ie ro sm a c z n y b arszcz, już d a w n o ta k ie g o nie ja d ła m , czuć z a ra z , że n a w ę d z o n c e .
KAZIMIERZÓW A (dolew a j e j zupy).
Je d z c ie , jed z c ie , k i e d y . w a m ta k sm a k u je ,
a z ie m n ia k ó w nie c h c e c ie ?
MAŁGORZATA.
P a n ie B oże z a p ia ć . T o so b ie p o d je m kiej h r a b in a ja k a . P a trz c ie , toż i ziem n iak i o k r a szone, cie, cie.
KAZIMIERZ.
A no ja k ż e m a być in aczej ? C z ło w ie k h a ru je ja k w ół, to już m usi p o d je ś ć uczciw ie.
JÓŹKA.
A ta ta p ro sia k i sp rz e d a ii ? KAZIMIERZ.
C o d o n o g i, w szystkie sześć p a r ta k mi w m ig ro zch w y taii, nikt się n a w e t n ie z a ję k n ą ł ż e b y się ta rg o w a ć .
MAŁGORZATA.
T o śc ie s o b ie d użo złotych p rzy w ieźli?
KAZIMIERZ.
A niby tak . N a jesie n i, d a B ó g d o c z e k a ć , k a w a ł gru n tu d o k u p im , — p r a w d a , m a tk o ?
KAZ1M1F.RZOWA.
C o tam o tern g a d a ć , p rze d n ie w o d e m ryb nie ła p . (Sta w ia na stó ł drugą potraw ę).
MAŁGORZATA.
O la B o g a , to w y i m ięso c o d z ie ń je c ie ? O t ż y c ie ! N iczem ś ła c h ta .
— 13
/
KAZIMIERZ.
A com j a gorszy o d śła c h ty , że już i k a w a łk a m ię s a d o g ę b y w łożyć n ie m o g ę C T ak im p a n ja k o i oni. (P uka nie do drzw i, w sieni słychać stłum iony szept).
KAZIMIERZOWA.
P ro sim d o n a s , p r o s i m ... Ig n ac , ruszże się i otw órz.
IGNAC.
_ (Idzie ku drzwiom , otw iera je, w chodzą H elenka i Wandzia).
S C E N A P I A T A .
C1Ż SAMI, HELENKA i WANDZIA (H elenka m a w ręnu skarbonkę, ubraną w kwiaty, W andzia m aty w oreczek i listę).
HELENKA i WANDZIA (razem).
P o c h w a lo n y .
KAZIMIERZOWA.
N u w ieki, c o ście ta k ie p o s tro jo n e ? KAZIMIERZ.
C o to n iesie cie ?
WANDZIA.
Ju tro m am y w ielk ie św ię to i my o b ie b ę
dziem y k w e sto w a ły , przyszliśm y d o w u ja , by nam
d a ł n a p o c z ą te k .
14
HELENKA (podsuw ając skarbonkę).
P ro sim y p ięk n ie , m o że wuj b ę d z ie m ia ł
!ekkq ręk ę , to i ry c h ło s k a rb o n k ę n a p e łn im y . , KAZIMIERZ.
C ó ż to, d o d z ia d ó w z a p is a liś c ie się? h a , h a , h a , (w szyscy śm ieją się).
HELENKA.
N ie zu p ełn ie, bo d z ia d y z b ie ra jq d la sie b ie , a m y n a ksiqżki i szkoły połsk ie.
KAZIMIERZ (zryw ając się).
C o ? N a szk o łę, jeszcze n a s z k o łę ? A toż ja p o d a tk i p ła c ę n a to, zsypkę d a ję i jeszcze m am d a w a ć .
JÓŹKA.
T a tk u , w szyscy ju tro w c a łe j P o ls c e b ę d q d a w a ć ! Toż św ię to N a ro d u n a sz e g o , T rzeci M aj.
KAZIMIERZOWA.
C o z a ś w ię to ? B o g u d z ię k o w a ć n ie pierw szy ro k żyję i c h y b a w ięcej o d w a s s ły sz a ła m i w i
d z ia ła m , a o św iętym T rzecim M aju, a n i d u d u.
IGNAC.
B o też i n ija k ie g o św ię te g o m a ja , a n i trze
c ie g o , a n i trz y d z ie ste g o n ie m a i nie było, tylko to już z d a w ie n ta k a p a m ig tk a , że n a ró d P o lsk i w te n dzień o b c h o d z i s w o je św ięto .
MAŁGORZATA.
P a m ig tk a , m ów isz, p o czein że to ta p a m ig tk a ?
— 15 —
IGNAC.
T o w id zicie b y ło d a w n o , za d a w n y c h c z asó w k ied y P o ls k a jeszcze nie b y ła w n iew o li, w ten dzień n a ró d P o lsk i sa m so b ie u c h w a lił n o w e p r a w a , co je n a z w a n o K o n stytucjg. T o było w dzień trz e cie g o m a ja 1791 r. ł te ra z o b ch o d z ić b ęd ziem y tę rocznicę.
KAZIMIERZ (kręcąc głow ą).
W r. 1791 m ów isz, a te ra z m am y r. 1924, to z n a c z y ... że to b y ł o . . . p rze d ł a t y . . . (za m yśla się, chw ilkę liczy p o cichu, w końcu zw raca się do A ntosia) a no, c h ło p c z e , obłicz, ile to ła t u p ły n ę ło o d tej pory.
ANTOŚ (nie nam yślając się).
Sto trzydzieści trzy łat.
MAŁGORZATA (z e zdum ieniem).
Sto trzydzieści trzy łat.
KAZIMIERZ (pokazując n a Antka).
A ja k o n to szy b k o o b r a c h o w a ł, w id z ie liśc ie zuch.
JÓŹKA.
A b o d o szkoły ch o dzim , d o n a sze j p olsk iej s z k o ły . . .
ZOŚKA.
1 ta to d a g ro sik n a n a s z q szkołę.
KAZIMIERZ.
A dyć, że d a ję i n ie raz i n ie d w a , tylko
co ro k u p ła c ę p o d a tk i, to c h y b a d ość.
— 16 —
HELENKA.
N ie, w uju, fo n ie d o ść . W dzień trz e cie g o -M aja, fo k a ż d y P o ia k i k a ż d a P o lk a p o w in n i złożyć gro sz n a szk ołę p o lsk ą , n a o c h ro n y i n a ksigżki.
KAZIMIERZ.
O ja k a p rz e ś c ip n a , k a ż d y m ów isz, m usi złozyć grosz, a ja k ja nie c h c ę , to i nie d am , a ja k nie d a m to i c o ?
(H elen ka i W andzia p a trzq n a siebie z e sm utkiem ).
IGNAC.
Z a n im p a n g o s p o d a rz się nam yśli, to j a w am d a m n a p o c z ą te k , m oże b ę d ę m ia ł łe k k ą rę k ę (w yjm uje złotó w kę i wsuw a jq do skarbonki).
HELENKA i WANDZIA.
P a n ie B oże z a p ła ć . WANDZIA.
W eżże zn a cz e k (przyp in a m u orzełka).
KAZIMIERZ (d o żo n y i M ałgorzaty)
P a trz c ie tylko, ja k ten K ościu szk ę d a je , ho, iio, nib y śła c h c ic .
IGNAC.
A com ja g orszy o d ś fa c h c ic a , że już u sz a n o w a ć szkoły nie m o g ę. Toż z K o ściu szk ą szli m e tylko śJach cice i sieJni g o s p o d a rz e , a le i p a ro b k i, a sa m B a rto sz G ło w a c k i b y ł tylko kom ornikiem .
KAZIMIERZ.
A ty s k ą d w iesz o tein ?
IGNAC,
W iem , bo w n ied zielę, ja k m am czas, to b ie g n ę d o szkoły, a tam p a n i n a u c z y c ie lk a czyta i o p o w ia d a ró żn ości o P o ls c e . To ja się też w tej p o lsk ie j szkole uczę i z a to ją ta k k o c h a m , bo m nie b ie d n e m u s ie ro c ie p o w ie d z ia ła , że m am m a tk ę P o lsk ę , co c ie m n e oczy m oje' o tw o rzy ła A c h ! Ż eb y m ja był tak i, ja k Stefek, to bym g n a ł co d n ia p o n a u k ę d o szkoły, to bym się u c z y ł!..
STEFEK.
1 ja , Jgnasiu, g o n ię tam co d n ia, a p a n i n a u c z y c ie lk a i dziś m nie c h w a liła . 1 ja też sw ój gro sz d a m d o s k a rb o n k i. T a to , o b ie c a liś c ie mi kup ić b a t, d a jc ie lep ie j tu, d o sk a rb o n k i.
KAZIMIERZ.
W o ła tw o ja, a p a m ię ta j, że już b a ta nie d o sta n ie sz (d a je m u półzłotkę, A n to ś w kłada do skarbonki).
KAZ1M1ERZOWA.
P ie n ią d z e to z b ie rajo m , a le nic nie ro zu m iem , d ła c z eg o to k o n iec z n ie trz e cie g o m a ja .
ANTOŚ.
T o ja p o w ie m w szy stk o o d p o czątk u . KAZIMIERZ (siadając, za p a ta fajkę).
N o to g a d a jż e , a ino d o k u m en tn ie , d o w ie m y się o w szystkiem .
( W szyscy siadajq w koło).
( uniwersytecka )
— 17 —
— 18 —
ANTOŚ (staje koło okna i tak mówi).
Z a d a w n y m i, b a rd z o d a w n y m i czasy , b y ła n a s z a P o ls k a w ie lk a i b o g a ta . Byli m gdrzy k ró lo w ie, co p rz e strz e g a li w k ra ju ła d u i p o rz ą d k u , byfi lu d zie rozum ni, którzy p ię k n e k siążk i p isa li i szkoły z a k ła d a li, i ja k trz e b a było, to szli k ra ju b ron ić. N ig d y P o la c y nie n a s ta w a li n a d ru g ich , nik om u ziem i i w o ln o śc i nie o d b ie ra li, a za w sz e bron ili w ia ry św ię te j i O jczyzny. 1 by ło ta k przez d łu g ie , d łu g ie ła ta . Aż n a ra z w szystko się p o p su ło . P rz e s ta li ludzie uczyć się w d o b ry c h sz k o ła c h , c o ra z m niej ich było, za to c o ra z w ię c ej w k ra ju z a k ła d a n o p iw ia rn i i szynków , g d z ie i b o g a c i i u b o d z y pili i b a w ili się, nie tro szcząc się o k raj.
1 c o ra z g orzej b y ło w P o ls c e . A już n a jg o rz e j w te d y się s ta ło , g d y P o la c y p o śm ierci s w e g o d z ie ln eg o k ró la , J a n a Ul-go S o b ie sk ie g o , w zięli n a tro n N ie m c a , A u g u s ta Il-go, z w a n e g o S a se m , bo z S a k so n ji, z k ra ju n ie m ie c k ie g o p o chodził.
MAŁGORZATA.
C ie , cie, ja k on to g a d a , ja k b y nie przy m ie rz a ją c d o b ro d z ie j w n ied zielę.
KAZIMIERZÓW A (z dumą).
A w idzicie.
KAZIMIERZ.
N ie p rz e s z k a d z a jc ie m u. M ów c h ło p c z e , d a le j.
ANTOŚ.
T e n A u g u st U, a p o tem je g o syn A u g u s t JI1, to już n ie tylko, że P o lsk i nie k o c h a li i o n ią nie d b a li, a le n a w e t s ta ra li się z u p e łn ie ją zniszczyć.
— 19
P o d a tk ó w nikt nie p ła c ił, p o rz ą d k u ż a d n e g o nie b y ło i w o jsk a , k tó re b y strz e g ło g ra n ic . Kto c h c ia ł i nie c h c ia ł, to P o ls k ę n a je ż d ż a ł i niszczył. A d w a j n a jg o rs i w ro g o w ie n a si, P ru s a c y i M o sk w a, już w te d y zam yślali, żeb y n a sz k raj m iędzy s o b ą p o d zielić. N ie d o szło je d n a k jeszcze d o teg o . P o śm ierci A u g u sta llł-go n a tro n po lsk i w stą p ił za w o lą M oskw y, P o la k : S ta n is ła w A u g u st P o n iato w sk i. 1 za je g o rz ą d ó w s ta ło się to, co już p rze d tem w ro g o w ie zam y ślali. P rz e p ro w a d z o n o p ierw sz y p o d z ia ł P o lsk i. R o sja , P ru sy i A u strja w zięły so b ie p o k a w a łk u p olsk iej ziemi i p rzy łączyły d o sw ych p a ń s tw .
KAZIMIERZ.
A król c o ? A p a n o w ie ? Ś ła c h ta ? C h ło p y ? G dzież to w szystko b y ło ?
ANTOŚ.
W szy scy byli, a łe król nic zrob ić n ie m ógł,
bo a n i pien ięd zy , a n i w o js k a n ie było, p a n o w ie
i sz la c h c ic e o d w o jn y o d w y k li i nie um ieli ta k się
bić, ja k z a d a w n y c h c z asó w . W złych szk o łach
c h o w a n i nie rozum ieli, że z a B o g a i O jczy zn ę
czło w ie k w inien ' d a ć s w e życie. Ł a d u i p r a w a
nikt nie p iln o w a ł, a c h ło p i ciem ni, w n ędzy i b ie
dzie w te d y żyli i nie troszczyli się, kto tu p a n o
w a ć i rząd zić b ęd zie. 1 d la te g o w szyscy pozw olili
n a p o d z ia ł P o lsk i. D o p ie ro ja k się to s ta ło , to
g w a łt i p łac z . Z n a la z ła się rozum nych i d o b ry c h
ludzi g a rs tk a m iędzy s z la c h tą i ci z królem rad z ić
zaczęli, co ro b ić, ż eb y P o ls k ę ra to w a ć . I p o w ie
dzieli so b ie , że p o ty w k ra ju b ę d z ie źle, aż się
d o b ry c h szkół nie zało ży i nie p o s ta w i się d o b ry ch
n au czy cieli, c o b y dzieci n a rozum ny ch ludzi
— 20 —
w y u c z y li... ] ta k się s ta ło . A ja k z tych d o b ry c h szkół w yszli Judzie m ąd rz y , to w te d y o ni z kołei p o częli rad zić, ja k k raj ra to w a ć . Z je c h a li się do W a rs z a w y n a W ielki Sejm . C z te ry la ta radzili, co i ja k ro b ić i p o s ta n o w ili, że trz e b a n o w e p r a w a d a ć , m ieszczan z ró w n a ć ze s z la c h tą , b ied n y lud w ło śc ia ń sk i w ziąć p o d o p ie k ę , b o n ie tylko w P o l
sc e , a le w ta m te czasy , to w c a ły m św ie cie w ło ś c ia n ie byli w straszn y m ucisk u i w p o d d a ń s tw ie u szlachty . P o s ta n o w io n o , że P o ls k a b ę d z ie m ia ła s w o je w o jsko , że c a ły n a ró d b ę d z ie p ła c ił p o d a tk i i w ie le innych p r a w u c h w a lo n o i n a z w a n o tę u c h w a łę z ła c iń s k a K o n sty tu cją. A że król i n a ró d c a ły i sejm , K on sty tu cję tę za p rz y się g li w dzień 3-go m a ja 1791 r., w i^c d la te g o tera z św ięcim y ten dzień, ja k o w ie lk ie Ś w ięto N a ro d o w e .
KAZ1MIERZOWA.
A czem uż d o tą d nie sły szeliśm y o tern św ię cie ? ANTOŚ.
B ośm y, m am o , byli w n iew o li. W d rug im roku p o zap rzy siężen iu K onstytucji 3-go M a ja , g d y jeszcze nie b y ło d o ść sił d o o b ro n y k raju , w ro g o w ie n a j
g o rsi, P ru s a c y i M o sk w a, n a p a d li n a P o lsk ę i zrobili d ru g i p o d z ia ł k raju . P ró ż n o w ałczy ł n asz N a c z e ln ik u k o c h a n y , T a d e u s z K ościuszko, próżn o n ajd z ieln iejsi i n a jle p s i lu d zie szli mu z p o m o cą . T a m były siły ta k ie stra szn ie w ielk ie, że o sta te cz n ie P o ls k a po raz trzeci p o d z ie lo n ą z o s ta ła . 1 w ted y nie w o ln o by ło nie tylko o b c h o d z ić rocznicy K onstytucji 3-go M a ja , a le i w sp o m in a ć o P o lsce , z w a ć się P o l a k a m i .. . Z re sz tą ta to to już lep ie j w ie o d e m nie, to n iech p o w ie d z ą .
KAZIMIERZ.
Ą w iem , w iem d o b rze . Z a sło w o p o lsk ie, za p a c ie rz , z a m y k a n o n a s w w ięzieniu , o k ła d a n o k a ra m i ja k zbójów . T o też nie tylko, że czytać i p is a ć nie um iem y p o po lsk u , a le i m ow y sw o jej z a p o m in aliśm y . B aliśm y się m ów ić, że jeste śm y P o la k a m i. R uskiem i nie ch cieliśm y się z w a ć i p rz e zw aliśm y się „tutejszym i“. B o k a ż d y z n a s c h c ia ł przy n ajm n iej tu taj żyć i u m ie ra ć n a sw ym z a g o n ie .
ANTOŚ.
A le te ra z to ta to u n a s in ac z e j. B ó g pozw oli!
n a m w y jść z n iew o li w ro g ó w . P o ls k a c a ła w o ln a.
T ylko m a jeszcze je d n e g o w ro g a , który ją raz d o u p a d k u d o p ro w a d z ił, to c ie m n o ta . Z n ią m usim y w o jo w a ć , nie d a m y się jej, p r a w d a ?
( W szystkie d zieci z lgnasiem ).
N ie d a m y , nie d a m y ! ANTOŚ.
A , żeb y zw yciężyć ciem n o tę, trz e b a n a m dużo p ien ięd zy , n a szkoły i książki, m usim y w szyscy um ieć czytać, p is a ć , r a c h o w a ć , z n a ć h isto rję s w e g o k ra ju i z a s a d y n a sze j w ia ry św ię te j, m usim y p o m a g a ć R z ą d o w i p o lsk iem u i d la te g o o b c h o d z ą c ro czn icę T rz e c ie g o M a ja , z b ie ra c a ła P o ls k a o fia rn e g ro sz e n a ro d u .
KAZIMIERZ.
(W sta je i p o d c h o d zi do A ntosia i całuje g o w czoło).
Z ro z u m iałe m syn ku te ra z , ja k ą to w ie lk ą
ro czn icę św ię cić b ęd ziem y jutro. B ó g ci z a p ła ć
za to. (D o H elen ki i W andzi). A to w łó żcie d o
s k a rb o n k i i d a j B oże, b y śc ie ją d ziesięć razy
n a p e łn iły . (D a je im p ię ć złotych).
— Sft —
KAZJMIERZOWA (ocicrajqc łzy).
I o d e m n ie ta k bez g ro sz a n ie o d c h o d ź c ie (w suw a p ie n ią d z e do skarbonki).
MAŁGORZATA.
] m ój w d o w i grosz n iec h tu idzie, w ła sn y c h dzieci n ie m am , a fe m oże się to jak ie j sie ro c ie p rz y d a (p o d a je p apierek).
HELENKA.
C o z a c u d o w n y p o c z ą te k . W an d ziu , chodźm y m oże p o w szystkich c h a łu p a c h dziś oblecim y. (O b ie z W an dzią przyp in a ją obecnym o rzełki i w ychodzą)
JÓŹKA (do Antosią).
A m y d u c h e m d o szkoły.
ZOŚKA i STEFEK.
1 m y, i m y z w a m i!
KAZIMIERZ (d o Ignaca),
A m y d o ro b oty.
^ KAZJMIERZOWA (d o M ałgorzaty).
A m y d o o g ro d u . ZOŚKA.
Ju tro w szyscy d o k o śc io ła , a p o tem d o szkoły n a p rz e d s ta w ie n ie ! (w yb ieg a z e Stefkiem , śpiew ając)
T rzeci M a j! W ielki dzień, Ś w ięto n a d ś w ię ta m i! ..
(Z a sło n a spada).
D R U G A O D S Ł O N A . Ż Y W Y O B R A Z . O S O B Y :
KAZIMIERZ, KAZJMIERZOWA, ANTOŚ, JÓZIA, STEFEK ZOSIA, HELENKA, WANDZIA, JGNAŚ, MAŁGORZATA
i DZIECI SZKOLNE.
(P rze d p od n iesien iem za słony śp iew chóralny dzieci n a nutę W arszawianki).
W s ta ła P o ls k a z g ro b u cieśni, 1 w s ta ł w o ln y c a ły k raj.
P rzy Z y g m u n ta — d zw o n u p ieśn i W s ta je d ru g i „T rzeci M a j“.
Im ię P o lsk i dzieci w s ła w ią , ] o k u p ią se rc sw y ch k rw ią.
P o ls k ie dzieci, P o ls k ę z b a w ią , P o lsk ie dzieci d ź w ig n ą j ą 3).
(Po prześpiewaniu i podniesieniu zasłony widzimy żywy obraz: wśród zieleni na tle ponsowego sztandaru, na którym u góry widnieje Orztf Biały, stoi w białej szacie Polska, włosy ma rozpuszczone, na głowie wieniec z zielonych liści, w jednem ręku ma palqcq się pochodnię, drugq trzyma na otwartej księdze. Na kartach księgi widnieje napis.- Równi z Równymi, Wolni z Wolnymi. U stóp Polski klęczq: szlach
cic w kontuszu, chłop w siermiędze i mieszczanin w kapocie.
Dokoła Polski stojq: Kazimierz, Kazimierzowa, Małgorzata, Ignaś i starsze dzieci, a wokoło nich mała szkolna dziatwa z chorqgiewkami biało-czerwonemi w ręku. Wszyscy prócz
Polski śpiewajg).
t) Dzwon w Krakowie, fundowany przez Króla Zygmunta i stqd Zygmuntem zwany.
2) Słowa Marji Majchrowiczówny,
-
24
-T rzeci M a j! W ielki dzień, Ś w ięto n a d św iętam i,
D o k ą d czcić g o b ęd ziem w szyscy, B ęd ziem P o l a k a m i !
T rzeci M a j! W ielki dzień, To s ło n e c z n a zorza,
O d r o d z o n a P o ls k a w s ta je O d m o rz a d o m orza.
T rzeci M a j! W ielki dzień, B ra c io m łzy o su sza,
W szy scy razem , w szy scy w olni, J e d n o s e rc e — d u sz a.
T rzeci M aj! W ielki dzień, N ie z n a różnic sta n u , R ó w n e p r a w a , o b o w ią z k i, J c h ło p u , i p a n u .
T rzeci M aj! W iełk i dzień, W o ln o ść z ło tą d a je ,
K to n a p o ls k ą ziem ię w stą p i.
K rzyw dy nie d o z n a je . T rzeci M aj! W iełk i dzień, T o P o la k ó w c h w a ła ,
G d y uczcim y ten dzień czynem B ę d z ie P o ls k a c a ł a 1).
Z a słon a spada.
KONIEC.
') Słowa Jadwigi Srokowej.
— 25 —
UWAGA, CO DO OBRAZU. Chcąc, by ładniej się wszystko wydało, należy ubrać starszych o ile możności w sukmany, a młodzież jasno, chłopcy muszą być w płót- niankach, dziewczynki w jasnych sukienkach, na głowach zielone wianuszki. Strój szlachcica zrobić z bibułki. Wysokie buty, żupan może być biały, a na to ponsowy, lub malinowy kontusz z odrzuconymi na plecy rękawami, pas i przy nim szabla, którq z drzewa [można zrobić i dać jej pochwę ze srebrnego papieru. Chłop koniecznie w siermiędze i łapciach, a mieszczanin w kapocie. Polska w białej, luźnej sukni, spadajgcej na ziemię. Chorągiewki w ręku u dzieci biało- czerwone. Wszyscy też powinni mieć znaczki 3-go Maja, przypięte na piersiach. Obraz oświetlić można sztucznemi ogniami, można jednak i bez tego obejść się. Gdzie znaczków z orzełkami niema, zastąpić to kokardką biało-czerwoną.
Zasłonę zrobić z szarego płótna i ubrać zielenią.
— 26 —
HYMN 3-GO MAJA
ŚPIEWANY W R. 1791.
N ie sk o ń cz e n ie W ielk i B o ż e ! D a n k n iesie m y C i w p o k o rze,
W p ie śn i s ło w a c h , w d z w o n ó w biciu.
W o d ro d zo n e m , n o w e m życiu.
* * *
O io c u d sic w P o ls c e s ta w a : N ie sp o ży tą s iłą p r a w a .
S p o łe m w szystkie id ą stan y , S z la c h ta , k m iecie i m ieszczony.
N a ró d z królem , krół z n a ro d e m , A zaś w o łn o ść kroczy przo dem , D zień 3-go M a ja w ita
C h w a łą T w ą , R zeczp o sp o lita.
O
T R Z E C I MAJ.
(17 9 1).
N a w a rsz a w sk im rynku C h o r ą g w ie się c h w ie ją , Z a ja ś n ia ła w io sn a , M a jo w ą n a d z ie ją !
Z a ja ś n ia ła w io sn a , N a d ojczystym ła n e m .
Dziś się w słu żb ie d la O jczyzny C h ło p p o ró w n a ł z p a n e m .
N a w a rsz a w sk im rynku.
T a m m uzyki g ra ją , S ta n o w i k m ie :e m u B ra c ia p ra w o d a ją .
N a d a ją m u p ra w o , By b ro n ił tej ziem i
R azem z cnym i rycerzam i.
J a k z b rać m i starszym i.
N a w a rs z a w sk im rynku, T a m n a ró d z e b ra n y , Id ą karm azy n y , Id ą i m ieszczony.
P a n A n d rz e j Z am o jsk i Idzie z k m ieciem w p a rz e , A z c z e la d z ią tą c e c h o w ą Jd ą d y g n ita rze .
- 27 —
\
— 28 -
R adzili n a sejm ie, C a łe cztery la ta , U radzili, że się
N a ró d w je d n o z b ra ta . C z a s ci, P o ls k o , zgoić T w o je ciężkie blizny!
— W szyscy d zisiaj ró w n i so b ie W obliczu O jczyzny,
N a w a rs z a w sk im rynku, B ijq w szystkie dzw ony, W o ln y c h sy n ó w P o ls c e P rz y b y ły m iłjony.
Id ą do k a te d ry , D o ś w ię te g o J a n a , Z ło to — p rzy k a p o c ie , P rzy dełii — s u k m a n a ! O , ty d n iu ra d o s n y ,
O , ty T rzeci M aju, Z a p a c h n ia łe ś k w ie c ie m W cały m polskim k raju .
Z a p a c h n ia łe ś k w ie c ie m N a jsło d sz e j w o n n o ś c i:
— M iłościq O jczyzny ] b ra tn ie j jed n o ści.
Marja Konopnicka.
29 —
POLONEZ 3 GO MAJA.
... R azem ze stru n w ie ła B u c h n ą ł dźw ięk , ja k b y c a ła ja n c z a rs k a k a p e la O z w a ła się z d z w o n k a m i, z żelam i, z b ę b e n k i:
Brzm i P o l o n e z t r z e c i e g o m a j a ! — S k o czne dźw ięki R a d o ś c iq o d d y c h a jq , r a d o ś c iq słu ch pojq;
D ziew ki c h c q tań czy ć, c h ło p c y w m iejscu nie d o sto jq . — Lecz s ta rc ó w m yśli z d źw ięk iem w p rzeszło ść się
, uniosły,
W o w e ł a ta szczęśliw e, g d y s e n a t i p o s ły -- - P o d n iu trz e c ie g o m a ja , w ra tu sz o w e j sali, Z g o d z o n e g o z n a ro d e m k ró la fe to w a li,
G d y przy ta ń c u ś p ie w a n o : W iw a t K ról k o c h a n y ! W iw a t sejm , w iw a t n a ró d , w iw a t w szystkie s t a n y ! M istrz c o ra z ta k ty n a g li i to n y n a tę ż a ;
A w tem p u ś c ił fałsz y w y a k o rd , ja k syk w ęża, J a k zgrzyt ż e la z a p o sz k le : p rze jg ł w szystkich
d reszczem 1 w e so ło ść p o m ię s z a ł p rzeczu ciem zfow ieszczem . Z a sm u c e n i, strw o żen i s łu c h a c z e zw qtpili,
C zy in stru m e n t n ie stro jn y ? czy się m uzyk m yli?
N ie zm ylił się m istrz ta k i! O n u m yśln ie trq c a W c iq ż tę z d ra d z ie c k q stru n ę , m e lo d ję zm qca, C o ra z g ło śn ie j ta r g a jg c a k o rd ro z d q sa n y , P rz e c iw k o zg o d zie to n ó w s k o n fe d e ro w a n y ;
i
— 30
Aż K lucznik p o ją ł m istrza, z a k ry ł r ę k ą lic a ] k r z y k n ą ł: „ Z n am ! z n am g ło s t e n ! to jest
T a r g o w i c a !“
1 w n e t p ę k ła ze św istem s tru n a z ło w r ó ż ą c a . . . M uzyk bieży d o p ry m ó w , u ry w a tak t, z m ą c ą , P o rz u c a prym y, bieży z d rą ż k a m i do b a só w . S ły c h a ć ty sią c e c o ra z g ło śn ie jsz y c h h a ła s ó w , T a k t m arszu , w o jn a , a ta k , szturm , sły c h a ć
w ystrzały, Ję k dzieci, p ła c z e m a te k .— T a k m istrz d o s k o n a ły W y d a ł o k ro p n o ść szturm u, że w ie śn ia c zk i drżały.
P rz y p o m in a ją c so b ie ze łzam i b o leśc i
Rzeź P r a g i, k tó rą z n a ły z p ie śn i i z p o w ie ści, R a d e , że m istrz n a k o n ie c s tru n a m i w szystkiem i Z a g rz m ia ł i g ło sy zdusił, ja k b y w b ił d o ziem i.
L e d w ie s łu c h a c z e m ieli cz as w yjść z z a d ziw ie n ia , Z n o w u m uzyk a i n n a : znów , zrazu b rzęczen ia L ek k ie i cich e, k iłk a cie n k ich s tru n e k jęczy, J a k k iłk a m uch, g d y z siatk i w y rw ą się p a ję c z e j.
L ecz stru n c o ra z p rz y b y w a , już ro zp ie rz c h łe tony Ł ą c z ą się i a k o rd ó w w ią ż ą łeg ijo n y ,
1 już w ta k t p o s tę p u ją z g o d zo n em i dźw ięki, T w o rz ą c n u tę ż a ło s n ą tej s ła w n e j p io se n k i:
O ż o łn ierzu —tu łaczu , k tóry b o re m la se m Idzie, z b ie d y i z g ło d u p rz y m ie ra ją c c z asem , N a k o n ie c p a d a u n ó g k o n ik a w ie rn e g o , A konik n o g ą g rz e b ie m o g iłę d la n ieg o . P io s e n k a s ta r a , w o jsk u p o lsk ie m u ta k m iła!
P o z n a li ją żołnierze; W ia r a się s k u p iła
- S1 -
W ko ło m istrza; s łu c h a ją , w s p o m in a ją so b ie Ó w c z a s o k ro p n y , k ied y n a O jczy zny g ro b ie Z a n u c ili tę p io sn k ę i poszli w k raj ś w ia ta ; P rz y w o d z ą n a m yśl d łu g ie sw ej w ę d ró w k i la ta , P o lą d a c h , m o rz a ch , p ia s k a c h g o rą c y c h i m rozie, P o ś ro d k u o b c y c h lu d ó w , gd zie często w o b o z ie C ie szy ł ich i ro z rz e w n ia ł ten ś p ie w n a ro d o w y . T a k ro z m y śla ją c sm utnie p o ch y lili głow y.
A łe je w n e t p o d n ieśli, b o m istrz tony w znosi.
N a tę ż a , ta k ty zm ien ia, co ś in n e g o g łosi,
J zno w u s p o jrz a ł zgóry, o kiem struny zm ierzył, Z łą cz y ł ręc e , o b u rą c z w d w a d rąż k i u d e rz y ł:
U d e rz en ie ta k sztuczne, ta k było p o tężn e, Ż e stru n y zad zw o n iły , ja k trą b y m o siężn e, ] z trą b z n a n a p io s e n k a ku n ie b u w io n ę ła , M arsz triu m fa ln y : „Jeszcze P o łs k a nie z g in ę ła ! “
Adam Mickiewicz.
U l } ? o
W B1BLJOTECZCE
„ T E A T R Z Y K W I L E Ń S K I "
u k a z a ły się d o ty c h c z a s :
zl gr
1. M. REUTTÓWNA- Trzeci Maj...1.—
2. H. ROMER. Noc Świętojańska - Kopciuszek. . . — .40
3. M. REUTTÓWNA. Rabuś...— .30
4. „ „ Cudowny doktór. . . . „ . — .30
5. Z. MAŁOBĘDZKA. Tajemnica...— .30
6. M. REUTTÓWNA. Kłopoty Z o s i...— .50
7. „ „ Janek i Ja g u sia ... — .50
8. „ „ Św. Mikołaj... — .40
9. H. ROMER. Nasza S zo p k a... — .50
10. M. REUTTÓWNA. Trzewiczek Królowej . . . . — .50
11. „ „ Król Chłopków...— -40
12. BONIFACy WRZOS- Królewna Krasawica . . . -—.70
13. H. ROMER. Przygoda Młynarza ...— .40
14. M. REUTTÓWNA. Wicek N iecnota... — .70
15. „ „ Król Migdałowy...— -40
16. „ „ W noc C zarów ... — .30
17. BONIFACY WRZOS. Żelazny Wilk...— .80
18. „ „ Jagienka i Smok...— .90
1 9. M. REUTTÓWNA. Wyzwolenie Wilna...1 •—
20. „ „ Jak Bolko został rycerzem. . — .60
21. M. REUTTÓWNA i BONIFACY WRZOS. W wielką rocznicę. . . > . —.80 22. M. REUTTÓWNA i BONIFACY WRZOS- Wanda. - . 6 0 23- BONIFACY WRZOS. G arbuska... !•— 24. H. ROMER. Rozbity garnek czyli czary w lesie. — .60 25. W. STANISŁAWSKA- R e su re c tu ri...— -60 26. M. REUTTÓWNA i BONIFACY WRZOS. 3-ciMaj —.80
UNIWERSYTECKA Biblioteka Główna UMK
iiiiiu u iiiiiiiiiiiiiin iiiiiiiiiiii
300043746917
Biblioteka Główna UMK Toruń W y d a w n i c t w a
KSIĘGARNI JÓZEFA ZAWADZKIE!, w W i l n i e .
!;= 4* - #
Zł, gr.
*4,
.f.
* 4 *