* * *
Uważam, iż warto zapoznać się z nowym, zaproponowanym przez K rasno
dębskiego odczytaniem klasycznego dzieła, które, w przeciwieństwie do po
przednio proponowanych, praktycznie wykorzystuje elementy metody, z której założeń korzystał zarówno w swoich badaniach, jak rozważaniach teoretycz
nych sam bohater monografii. Podejście to sprawia, że różni się ono nie tylko od dotychczas zaproponowanych opracowań dotyczących osoby i teorii M axa Webera, ale wyróżnia się również spośród licznych pozycji z serii wydawniczej
„Myśli i ludzie”, które zazwyczaj mają charakter sprawozdawczy. Krasnodęb- skiemu udało się pokazać, jak to, co osobiste, przełożyło się na to, co ponadindywid ualne i jak to, co klasyczne, może posłużyć do analizy współczes
ności. Należy jedynie żałować, iż autor nie zdecydował się na jedną z form - interpretację lub podręcznik. W wyniku niekonsekwencji, którą starałam się wykazać, ucierpiało moim zdaniem, i jedno, i drugie.
Anna Wolska
Kultura i eksplozja znaczeń
JU R IJ ŁOTMAN: Kultura i eksplozja. Przełożył i wstępem opatrzył B. Żyłko.
Warszawa: PIW 1999, 258 s.
Nazwisko Jurija Łotm ana (1922-1993) jest kojarzone zazwyczaj z tartusko- -moskiewską szkołą semiotyki kulturowej. Istotnie, był on jednym z jej twórców i następnie przez wiele lat czołowym przedstawicielem. Szkoła ta wniosła bez wątpienia duży wkład do światowej humanistyki drugiej połowy XX wieku;
fakt, iż było to częściowo zasługą Łotmana, może zachęcić do lektury jego książki zatytułowanej Kultura i eksplozja, tym bardziej że dzieło to zamknęło jego twórczość. Jednak, co ciekawe, nie jest to kolejna pozycja napisana w duchu rzeczonej szkoły, lecz z perspektywy nowej, autorskiej koncepcji Łotmana, która została dopracowana na początku lat 80. Łotman porzucił w niej wizję kultury jako prymarnych i wtórnych systemów modelujących; w ich miejsce centralną kategGrią koncepcji staje się „semiosfera” .
Tematem książki jest historia widziana przez pryzmat semiotyki kultury.
Może więc zainteresować zarówno socjologów zorientowanych „historycznie”, jak i tych interesujących się kulturą symboliczną i semiotyką. Ale również czytelnicy spoza tego grona na pewno znajdą dla siebie wiele inspirujących refleksji - bowiem Łotman to prawdziwy humanista, nie dający się zaszufladko
wać w specjalistyczne kategorie, jak np. semiotyk.
Jeżeli chodzi o układ książki, to jest ona zbiorem esejów, z których część to konkretne analizy semiotyczne (w zasadzie nie związane ze sobą), część zaś łączy
124 RECENZJE
problematyka historyczno-semiotyczna i pewna propozycja teoretyczna. N aj
ciekawsze z tych pierwszych wydają się rozdziały „System z jednym językiem”
oraz „Fenomen sztuki”, natomiast wśród drugich najistotniejsze to „Przecięcie semantyczne jako eksplozja znaczeniowa”, „Logika eksplozji”, „Moment nieprzewidywalności”, „Struktury wewnętrzne i wpływy zewnętrzne”.
Teksty te powstały w dość osobliwych okolicznościach, bowiem zostały dosłownie podyktowane przez autora (w wyniku wypadku w 1988 roku Łotman utracił zdolność pisania i czytania). Wpłynęło to niekorzystnie na pracę z punktu widzenia solidności naukowej. Dużo jest powtórzeń, kontradykcji, odmiennego definiowania terminów w różnych partiach książki, co ogólnie daje wrażenie braku spójności.
Jak już wspomniałem, Łotman patrzy na historię z perspektywy swojej własnej koncepcji (semiotyki) kultury, której główną kategorią jest „semio- sfera”. Czym jest semiosfera? A utor nie podaje nigdzie ścisłej definicji, jedynie różne określenia aspektów semiosfery. I tak jest ona charakteryzowana jako:
- przestrzeń semiotyczna, poza którą nie jest możliwe istnienie semiozy (tzn. procesu kreowania znaków),
- mechanizm, - organizm,
- uniwersum, którego istnienie czyni realnym pojedynczy znakowy akt, - odgraniczona od otaczającej ją zewnętrznej rzeczywistości,
- strukturalnie nierównomierna (hierarchia języków i tekstów jest stale naruszana),
- wewnętrznie niejednorodna,
- wielopoziomowe przecięcie rozmaitych tekstów o różnym stopniu prze- kładalności,
- przestrzeń, w której zderzają się systemy semiotyczne, teksty.
Zważywszy, że dla Łotm ana „semiosfera” jest praktycznie synonimem
„kultury”, można stwierdzić, iż jednoznacznie wpisuje się on w nurt poj
mowania kultury na sposób semiotyczny; pomija aspekt normatywny i aks
jologiczny, abstrahuje również od problematyki przekazywania kultury i prawie nie wspomina o obiektywizowaniu się wytworów kulturowych od ich twórców.
Ale tym, co wyróżnia tę koncepcję od innych podobnych do niej, są dwa najważniejsze założenia Łotmana (s. 17):
A) Semiosfera m a wiele poziomów - od umysłu pojedynczego człowieka po poziom całych cywilizacji czy wręcz globalnej semiosfery.
B) Zasadą określającą sposób istnienia semiosfery jest dialog.
Te dwa założenia mówią nam bardzo wiele. Przede wszystkim to, że eksplozje - zderzenia znaczeń, tekstów, będące wynikiem dialogu - mogą się zdarzać zarówno na poziomie umysłu jednostki, jak i na poziomie całych formacji cywilizacyjnych. Toteż Łotman z jednej strony daje opisy momentów natchnienia u ponadprzeciętnych jednostek, które to momenty owocują eksplo
zją znaczeniową i w efekcie stworzeniem („wygenerowaniem”) nowego sensu (s. 50); z drugiej strony pisze o eksplozjach całych systemów kulturowych czy językowych (np. wejście języka francuskiego do ruszczyzny w XIX wieku).
Inną ważką konsekwencją tych założeń jest zmiana ortodoksyjnie struk
turalnego punktu widzenia na kwestię podmiotu czy też „m otoru” zmian struktury przestrzeni językowej. Łotman podmiotem tym czyni - przynajmniej po części - jednostkę i jej umysł. Jest to zasadnicza odmiana w stosunku do tradycyjnej strukturalnej destrukcji podmiotu (człowiek myślany przez struk
tury).
Tym, co Łotmana interesuje najbardziej, jest twórcza ewolucja semiosfery, jej istnienie w czasie historycznym. Widać tu wyraźnie, jak problematyka kulturowa (semiotyczna) łączy się z problematyką historyczną w myśli Łotm a
na: historia to nie tylko historia polityczna, wielkie zdarzenia, wybitne jednostki, lecz w równym stopniu są to dzieje kultury, długofalowych prądów, tendencji literackich, filozoficznych itp., a także krótkotrwałe mody, rewolucje ideologicz
ne, eksplozje. Właśnie takie dwa rodzaje procesów - tzn. stopniowe i wybucho
we - zachodzą wewnątrz semiosfery czy też, w wąskim rozumieniu, kultury.
Łotman podkreśla, że procesy stopniowe i wybuchowe istnieją tylko we wzajemnym związku. Ale nie jest to związek przyjazny; procesy te to „wrogowie dążący do zniszczenia się”1. Przy czym raz opisuje je jako procesy bezosobowe, nieuświadamiane, a w innym miejscu wprost mówi o „ludziach eksplozji i stopniowego rozwoju” (s. 38). Bardzo istotna jest uwaga, że procesy wybucho
we i stopniowe występują jednocześnie w rozmaitych sferach kultury. To właśnie jest przyczyną jej wewnętrznej, strukturalnej niejednorodności, a zara
zem stanowi mechanizm jej dynamiki.
Łotman uważa jednak, że cała historia - nie tylko historia kultury - to procesy stopniowe przerywane eksplozjami. Tymi pierwszymi rządzą zależności przyczynowo-skutkowe, w momencie eksplozji natomiast prawa przyczynowo- ści i prawdopodobieństwa są wyłączane. (Moment eksplozji zostaje jak gdyby wyłączony z czasu). Wybór przyszłości urzeczywistnia się na zasadzie przypadku.
Eksplozje są domeną przypadkowości, a zarazem wolności, niezdeterminowania.
Po eksplozji prawa związków przyczynowo-skutkowych znów nabierają mocy.
I tak na przykład czyjeś życie może się rozwijać planowo, zgodnie z przewidywa
niami, ale w pewnym momencie może się pojawić sytuacja nieprzewidywalności, eksplozji - np. pojedynek czy rewolucja. Nie wiadomo, co się wydarzy. Później historia powraca na tory stopniowego, przyczynowo-skutkowego rozwoju.
1 Łotman nie unika tego typu an tropom orfizujących określeń. Trudno jest stwierdzić, do jakiego stopnia są one metaforyczne (i tak naprawdę odnoszą się do ludzi), a do jakiego stwierdzają samodzielność bytową opisywanych „rzeczy”, np. procesów. Analogiczny zarzut antropomorfizacji dotyczyłby również stwierdzeń: „System przechowuje pamięć o swoich poprzednich stanach oraz ma potencjalne przeczucie przyszłości” oraz „Moment wyczerpania eksplozji to miejsce samopo- znania historii” .
126 RECENZJE
W dalszych partiach książki Łotman komplikuje jednak ten schemat.
Stwierdza, iż przypadkowość to ingerencja zdarzenia z jakiegoś innego systemu.
Pisze: „W rezultacie eksplozji pojawia się wiele równie prawdopodobnych następstw. Tylko jedno z nich urzeczywistni się, stanie się historycznym faktem”2. Wybór tej jednostki można określić jako przypadkowy lub jako rezultat ingerencji innych, zewnętrznych wobec danego systemu prawidłowości.
[... ] To, co prawidłowe w „swoim” systemie, jawi się jako przypadkowe w systemie, z którym nastąpiło nieoczekiwane zderzenie. W istocie dokonuje się tutaj utożsamienie przypadkowości z prawidłowością” (s. 105).
Bardzo interesująco przedstawiają się rozważania autora o istocie tekstu, 0 przekładalności tekstów oraz o związku przekładalności z semiosferą i eks
plozjami. Stwierdza on, że eksplozja znaczeniowa (wygenerowanie nowego sensu w wyniku natchnienia twórcy) jest momentem, gdy fragment rzeczywisto
ści pozajęzykowej zostaje wciągnięty w obszar semiosfery. Łotman posługuje się tu m etaforą „okna w warstwie semiotycznej”. Mówiąc inaczej, coś co było poza granicą znaczącego-przekładalnego, zostaje poddane procesowi semiozy, prze
tłumaczone na „nasz” język, obdarzone znaczeniem.
„W pewnym sensie można wyobrazić sobie kulturę jako strukturę, która - będąc zanurzona w zewnętrznym wobec niej świecie - wciąga ten świat do swego obszaru i następnie wyrzuca go w przetworzonej postaci (zorganizowanej według struktury swojego języka). Jednakże ten świat zewnętrzny, który z perspektywy kultury wygląda jak chaos, jest w rzeczywistości również zorganizowany. Jego organizacja dokonuje się zgodnie z regułami jakiegoś nie znanego danej kulturze języka. Z chwilą gdy teksty tego zewnętrznego języka zostają wciągnięte w obszar kultury, następuje eksplozja. Z tego punktu widzenia eksplozję można zinterpretować jako moment zderzenia obcych sobie języków: przyswajającego i przyswajanego” (s. 186).
Naturze tekstu poświęcony jest osobny rozdział („Tekst w tekście”), ale z powodu oczywistej ważności tej problematyki dla koncepcji semiosfery 1 historii spotykamy się ze stwierdzeniami o tekście na kartach całej książki.
I tak Łotman zauważa, że wyobrażenie o tekście jako o czymś wydzielonym, izolowanym i stabilnym przemieniło się w pojmowanie tekstu jako przecięcia punktów widzenia twórcy tekstu i audytorium. Jeśli chodzi o cechy tekstu artystycznego, to Łotman podkreśla, że jedną z najważniejszych jest ta, iż tekst artystyczny zmusza nas do przeżywania wszelkiej przestrzeni jako przestrzeni nazw własnych. Stwierdza również, że kultura jako całość może być rozpat
rywana jako jeden niezwykle skomplikowany tekst.
Zagłębiając się w rozważania na temat historii, eksplozji i przypadku Łotm an dochodzi do interesującego wniosku. Mianowicie zauważa, że kiedy
2 Według autora „utracone” drogi stanowią jeden z najbardziej frapujących problemów dla historyka-lllozofa.
spoglądamy wstecz na zdarzenie eksplozyjne, a więc przypadkowe, niezdeter
minowane, następuje gruntowna transformacja tego zdarzenia: to, co się wydarzyło, jawi się jako jedynie możliwe. Nieprzewidywalność zostaje w świa
domości obserwatora zastąpiona przez prawidłowość. Z jego punktu widzenia wybór był fikcyjny, „obiektywnie” zaś - zdeterminowany całym przyczynowo- skutkow ym przebiegiem poprzednich zdarzeń. Taki właśnie proces następuje wtedy, kiedy złożony splot przyczynowo uwarunkowanych i przypadkowych zdarzeń, nazywany „historią”, staje się przedmiotem opisu najpierw przez współczesnych, a później przez historyków. Podwójna warstwa opisów służy wyeliminowaniu przypadkowości ze zdarzeń. „Patrząc z przeszłości w przy
szłość, widzimy teraźniejszość jako cały pakiet równie prawdopodobnych możliwości. Kiedy spoglądamy w przeszłość, nasza rzeczywistość nabiera statusu faktu i zaczynamy postrzegać ją jako jedynie możliwą. Przypadkowi przypisuje się prawidłowość i nieuchronność” (s. 175).
Łotman nie poprzestaje na abstrakcyjnych rozważaniach historiozoficz
nych. Nawiązuje także do współczesnych kultur i zdarzeń; rzecz jasna wypowiada się głównie na temat kultury rosyjskiej. Zaczyna od tego, że dzieli kultury na binarne i ternarne. Kryterium podziału jest tutaj sposób zachowania się struktury kulturowej w sytuacji eksplozji w jednej z jej warstw. W strukturze binarnej istnieje tendencja do rozprzestrzeniania się eksplozji na pozostałe warstwy (w efekcie czego ewolucja jest nieustannie przerywana); w strukturach ternarnych rzadko kiedy procesy wybuchowe ogarniają wszystkie warstwy kultury. Z reguły zachodzi tu jednoczesne połączenie wybuchu w jednych sferach kultury ze stopniowym rozwojem w innych. „Po eksplozji struktury ternarne zachowują określone wartości z poprzedniego okresu, przesuwając je z centrum na peryferie systemu.
Ideałem systemów binarnych jest całkowite zniszczenie istniejącego porząd
ku, jako że jest on naznaczony nieusuwalnymi wadami. System ternarny pragnie dostosować ideał do rzeczywistości, natomiast binarny - wcielić w życie nie dający się urzeczywistnić ideał. W systemach binarnych wybuch ogarnia ogół bytu” (s. 225).
Przy okazji nie ustrzegą się Łotman nieścisłości: z jednej strony stwierdza, że kultura rosyjska jest kulturą binarną, z drugiej zaś, że „obecnie cywilizacja europejska (razem z Ameryką i Rosją) jest w okresie dyskredytacji samej idei eksplozji” (s. 38).
Kończąc prezentację treści książki warto nakreślić refleksje Łotm ana na temat sztuki. Według niego sztuka nie jest ani odbiciem rzeczywistości, ani zjawiskiem przeciwstawnym życiu. Sztuka tworzy zasadniczo nowy poziom rzeczywistości, którego odmienność polega na gwałtownym zwiększeniu się swobody. Wolność zostaje wprowadzona do tych sfer, które w rzeczywistości jej nie mają. Dzięki niej staje się możliwe nie tylko to, co jest zakazane, ale i to, co jest niemożliwe. Czyni to ze sztuki biegun eksperymentowania. Artysta bada
128 RECENZJE
rezultaty rozrastania się wolności. W gruncie rzeczy jest obojętne, jakie reguły mogą tu być naruszone: prawa rodziny, społeczeństwa, reguły zdrowego rozsądku, obyczaju i tradycji albo nawet prawa czasu i przestrzeni. Ów eksperyment myślowy pozwala sprawdzić nienaruszalność tych lub owych struktur świata. Ale po co te wszystkie zabiegi, po co eksperymentowanie z wolnością? Odpowiedź Łotmana jest jednoznaczna. Sztuka jest środkiem poznania i to w pierwszej kolejności - poznania człowieka. Bowiem prawdziwa istota człowieka nie może się odsłonić w realnych warunkach. Sztuka przenosi człowieka do świata wolności i dzięki temu ukazuje całą gamę jego czynów.
Łotman otrzymał w życiu powołanie na semiologa i tam, gdzie zajmuje się semiotyką, ujawnia się jego klasa. Niestety, ma również ambicje bycia teorety
kiem historii, ale to mu już moim zdaniem wyraźnie nie wychodzi. Co więcej, połączenie jego wizji semiotyki i historii w jednym modelu pojęciowym sprawia, że ta ciekawsza część jego pomysłów staje się zagmatwana i niejasna.
Łotman tworzył swoją wizję historii w opozycji zarówno do nurtu „A n
nales”, jak i klasycznej historii wielkich zdarzeń. Ponieważ dokonał on pewnej syntezy tych pozostających w opozycji do siebie koncepcji dziejów, można mieć podejrzenia co do logicznej poprawności jego konstrukcji. Historia „politycz
n a” (zdarzeniowa) widzi determinantę procesu historycznego w wybitnych jednostkach, „ľhistoire nouvelle” przypisuje zaś tę rolę ponadjednostkowym, nieuświadamianym strukturom (wizja historii toczącej się „ponad głowami ludzi”). Łotman zaś twierdzi, że w zasadzie jest tak, jak głosi „nowa historia”, ALE czasami rację m a historia polityczna. O tyle dobrze, że przyznaje się lojalnie do motywów dokonania takiego połączenia: nie lubi po prostu absolutnego determinizmu i próbuje ocalić trochę wolności człowieka. (Inna sprawa, że cel ten można osiągnąć w bardziej rzetelny naukowo sposób - jestem skłonny twierdzić, że udało się to „socjologii historycznej” - ale Łotman pomija milczeniem prace Charlesa Tilly’ego, Norberta Eliasa, Paula Abramsa i in
nych). Na dodatek Łotman okrasza swoją koncepcję elementami teorii fizycznej (Ilya Prigogine’a). Kamieniem węgielnym całej tej konstrukcji staje się wówczas kategoria przypadku.
Kategoria ta tylko z pozoru wydaje się „niewinna” . Bowiem jest jakby wierzchołkiem góry lodowej, pod którym kryje się pewna (uświadamiana lub nie) wizja rzeczywistości, ontologia. Co można rozumieć przez „przypadek”, czym jest? Rozpatrując kwestię chronologicznie, trzeba od razu zauważyć, iż społeczności pierwotne nie miały „ontologii przypadku”3. Ludzie ci widzieli rzeczywiste zdarzenia jako zanurzone w niewidzialnej warstwie transcendent
nego sensu. Każde zdarzenie było niesamoistne, nie wyczerpywało się w swojej zjawiskowej formie, było dwuwymiarowe4. Nie było zatem miejsca na przypa
3 Określenia tego używa Andrzej Flis w wykładzie z antropologii społecznej (UJ). Istnieje zbieżność tego terminu z terminem „filozofia przypadku” autorstwa Stanisława Lema.
dek. (Zauważa to Łotman - s. 94-95). Trudno powiedzieć, kiedy ta ontologia uległa zmianie. Wydaje się, że jest to kwestia długiego procesu destrukcji światopoglądu religijnego, której początków można szukać co najmniej w sta
rożytnej Grecji, a punktem przesilenia było oświecenie. (Por. analizy M axa Webera nt. „odczarowania” świata zachodniego). Wydaje się, że w dzisiejszych czasach koegzystują ze sobą dwie „ontologie”: z jednej strony ktoś może postrzegać pewne zdarzenie jako np. karę za grzechy (a więc wizja „pierwo
tn a”), z drugiej strony ta sama osoba drobną koincydencję widzi właśnie jako przypadek, nie wiąże danego zdarzenia z ukrytym wymiarem sensu5. Przez przypadek nic się nie przejawia, przypadek nic nie znaczy.
Jak się wydaje, błędem czy co najmniej niekonsekwencją, jest bycie wyznawcą obydwu tych ontologii jednocześnie. Tymczasem, jak sądzę, błąd ten popełnia Łotman. Jedne zdarzenia widzi on jako przypadkowe, właśnie wyczerpujące się w sobie, a innym z kolei przypisuje głębszy sens, ulega wizji „pierwotnej”. Tak więc miejsce na przypadek jest tylko w momentach eksplozji, natomiast w trakcie procesów stopniowych kieruje jednostkami i zdarzeniami Historia.
Łotman jest najciekawszy moim zdaniem tam, gdzie mówi o eksplozjach w semiosferze, a nie o eksplozjach w historii politycznej (przykłady rewolucji itp. ). Jest to również dużo ciekawsze od jego budzących wątpliwości rozważań na temat kultur binarnych i ternarnych. Wydaje mi się, że z twierdzeń Łotmana można wyciągnąć kilka istotnych wniosków, których on sam nie formułuje. Oto dwie propozycje:
a) Zderzenie idei, pól znaczeniowych w indywidualnym umyśle jest jakoś
ciowo innym wydarzeniem niż zderzenie idei w świecie działających grup ludzi.
M ożna by rzec, że eksplozja eksplozji nierówna. W tym pierwszym przypadku mamy bowiem do czynienia z autentyczną twórczością; tylko taka eksplozja może dodać nowe znaczenie, nowy sens do semiosfery. Istotą eksplozji w sensie ponadjednostkowym nie jest zaś twórczość, lecz rywalizacja (czasami walka) idei, sensów, kultur w świecie społecznym, która dokonuje się poprzez działania jednostek/grup; idee są ucieleśnione w działaniach. Niech wystarczy przykład Azteków i hiszpańskich konkwistadorów czy choćby wspomniany na początku przykład z językiem francuskim i ruszczyzną. Łotman stwierdza, że efektem eksplozji może być zwycięstwo jednej z konkurencyjnych idei bądź synteza; ale nie zauważa, że synteza jest możliwa tylko na tym poziomie semiosfery, jakim jest jednostkowy umysł (aspekt twórczości).
4 Ten punkt widzenia jest zauważalny zwłaszcza w licznych pracach Mircea Eliadego.
5 Wydaje się, że niemożliwe jest całkowite zwycięstwo ontologii przypadku nad „ontologią konieczności” - bowiem człowiek niezmiennie posiada trzy podstawowe potrzeby egzystencjalne, wymienione przez Leszka Kołakowskiego. A więc chodzi głównie o „umknięcie zgody na świat przypadkowy, wyczerpujący się każdorazowo w swojej nietrwałej sytuacji, która jest tym, czym jest teraz i do niczego nie odsyła” (Obecność mitu, Wrocław 1994, s. 11). Te potrzeby spełnia jedynie ontologia konieczności.
130 RECENZJE
b) Również na poziomie świadomości jednostkowej mamy do czynienia z dwoma rodzajami eksplozji. Pierwsza to jakby eksplozja „właściwa”, taka, której wynik jest dla jednostki nieznany, faktycznie twórcza.
Druga natomiast jest również zderzeniem pól znaczeniowych, lecz jest to zderzenie „zaplanowane”, bowiem jednostka z góry wie, jaki efekt chce uzyskać, jakie znaczenie chce wygenerować. Wynik eksplozji jest przewidziany i oczekiwany. Łotman daje wiele przykładów takiego działania. Wspomina m. in. o George Sand, która do ukazania i zaakcentowania swej emancypacji zastosowała męski pseudonim oraz noszenie męskiego stroju (s. 134). [Tekst
1 - ciało kobiety, tekst 2 - męski strój, zderzenie].
Koncepcja semiosfery pociąga za sobą również ciekawe konsekwencje natury socjologicznej. Po pierwsze, semiosfera wydaje się tworem nieprzestrzen- nym (kategoria granicy m a tu znaczenie nieprzestrzenne), ale nie pozaczasowym.
Semiosfera istnieje o tyle, o ile znaczenia, sensy w niej zawarte zaprzątają ludzkie umysły, tworzą światopogląd ludzi i wpływają na ich działania. „Przyjęcie tego lub owego języka symboli czynnie wpływa na zachowanie ludzi i drogi historii”, stwierdza Łotm an (s. 184). „U m arła” z braku wyznawców idea wypada z semiosfery całkowicie, zostaje zapomniana lub przynajmniej schodzi na dalekie jej peryferia (np. pogańskie wierzenia Słowian czy geocentryczna teoria kosmo
su). Z drugiej strony, ledwo-co-wymyślony nowy sens nie jest jeszcze „pełnopra
wnym” członkiem semiosfery; a raczej jest elementem tego najniższego poziomu semiosfery, jakim jest świadomość indywidualna (twórcy). Elementem wyższego poziomu semiosfery - np. kultury narodowej - staje się nowy sens dopiero wtedy, gdy wchodzi do świadomości kolektywnej danej zbiorowości i w konsekwencji, gdy wpływa na działania tej zbiorowości. Podsumowując: historia jakiegokol
wiek elementu semiosfery zaczyna się w świadomości indywidualnej, a następnie zależy od miejsca w świadomości kolektywnej i wpływu na grupowe działania.
Schematycznie można to przedstawić następująco:
Działania ludzi φ 1 Semiosfera 4 - 2
Relacja 1: znaczenia, sensy kierują działaniami jednostek Relacja 2: może mieć dwie postacie:
a) tworzenie nowych znaczeń - eksplozje
b) działania ludzi decydują jakby o „rozłożeniu akcentów” w semiosferze, tzn. te idee, sensy są centralne dla semiosfery, które są uznawane przez ludzi za prawdziwe, rzeczywiste, właściwe i w konsekwencji są ucieleśniane w ludzkich działaniach. „Niepopularne” idee, uznawane za fałszywe czy fikcyjne stanowią z kolei peryferia semiosfery.
N a zakończenie recenzji pozostaje mi stwierdzić, że jakkolwiek Jurij Łotm an nie należy do autorów łatwych, to jego błyskotliwość, oryginalność myślenia i znawstwo pozwalają zarekomendować jego książkę czytelnikom.
Filip Sosenko