• Nie Znaleziono Wyników

Miriam a Norwid

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miriam a Norwid"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa Korzeniewska

Miriam a Norwid

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 56/2, 407-424

(2)

MIRIAM A NORWID

M iriam znał dobrze dekadentyzm francuski i b y ł sk łon n y przenosić jego p ostaw y estety czn e na teren polski. Św iadczą o tym ty tu ł i cha­ rakter graficzn y „C him ery”, utw ory, po k tóre'sięg a ł do literatur obcych, św iadczą najm ocniej jego w łasn e artyku ły i polem iki. R ów nocześnie re­ daktor „C him ery” zdaw ał sobie spraw ę z tego, że w szelk ie n ow e zjaw iska i prądy k u ltu ry sp ołeczeństw o zaakceptuje i p rzyjm ie tylk o w ów czas, je śli naw iązują do jego narodow ej tradycji k ultu raln ej i z niej czerpią ż y w o tn e siły. D ek ad en tyzm francuski w y w o d ził się bezpośrednio od B aud elaire’a i V erla in e’a, n o w ą sztuka polska dopiero szukała sw ego rodowodu. W roku 1902 ukazała się w łaśn ie książka Ignacego M atuszew ­ sk iego S łow ac ki i n o w a sztuka, która próbow ała u stalić zależności i po­ k rew ień stw a pom iędzy p olskim rom antyzm em a m odernizm em i do­ prow adzała sw e rozw ażania do w niosku, że w ła ściw ie n ow y kierunek sztuki je st naw rotem i p ow tórzeniem w ielu ten d en cji k ońcow ego okresu rom antyzm u. Tezę tę, zresztą łatw ą do zakw estionow ania w oparciu o d w u d ziestow ieczn e badania nad m odernizm em , k rytyk a ch ętn ie p rzyjęła, w yp row ad zając z niej n ow y term in — neorom antyzm 1. M iriam n ie p olem izow ał z tym poglądem i n ie przedstaw ił w form ie odautorskiej w y p ow ied zi żadnej sw ojej koncep cji w iążącej now ą św ia­ dom ość estetyczn ą z przeszłością literatury polskiej. Jednakże jego sto­ su n ek do N orw ida św iad czy, że koncepcję taką posiadał.

Z ainteresow anie M iriam a tw órczością N orw ida narzucało się już w ie lu w sp ó łczesn ym czyteln ik om „C him ery”. Część z nich m oże zgodzi­ ła b y się na opinię P iotra C hm ielow skiego, który oskarżał redaktora pism a o n adm ierny k u lt zapom nianego poety. C hm ielow ski n ie w ahał się użyć m ocnych słów . „M iriam w yd ru k ow ał słabe rzeczy Norwida, o śm ielił się go zrów nać z trójcą w ieszczó w ”, a przecież opublikow ane w „C him erze”

1 Opinie takie w yrażało w ielu ówczesnych w ybitnych krytyków, m. in. E. P o- r ę b o w i c z , W. F e l d m a n i M. Z d z i e c h o w s k i . K siążkę I. M a t u s z e w ­ s k i e g o uważam za reprezentatywną dla syntez o tym charakterze.

(3)

u tw ory — stw ierd za ł — „w ykazują nam już tylk o u m y sł zm anierow any, zm anierow an ego sty listę, ga d atliw ego w sposób n ajn iezn ośniejszy, bo n u d n y ”. I n ieco dalej:

R ozpatrywanie papierków klozetow ych pod kątem w ieczności dla uw ydat­ nienia nierozerw alnej jedni bytu jest zajęciem godnym chyba tak lekcew ażo­ nych przez M iriama „dekadentów” i może odstręczyć od sztuki ludzi, którzy naprawdę kochają w ielk ą sztukę, ale nie cierpią „sztuczności” i kabotyństwa, przebierającego się w szaty hieratyczne, tak samo jak nie cierpią kabotyństwa błazeńskiego i łobuzow skiego 2.

Inni k ry ty cy , d ostrzegając k o n sek w en cję M iriama w częstym publiko­ w an iu u tw o ró w N orw ida, starali się zrozum ieć cel tego postępow ania. Cezary J ellen ta stw ierdzał:

Prawdopodobnie częściowym wykonaniem testam entu Norwida m iała być „Chimera”, i dość jest odwrócić na chw ilę chronologię tomu poświęconego jego pam ięci i trzech lat „Chim ery” poprzednich, ażeby zostać tą zbieżnością ude­ rzonym 3.

N a w et ci pub licyści, którzy om aw iali poszczególne drukow ane w „Chi­ m erze” u tw o ry N orw ida, starali się w y k ry ć ich ak tu aln y sens, który m ógł uzasadnić zain teresow an ie redaktora. L udw ik K rzy w ick i potrakto­ w a ł A d leones op ub likow an e w zeszy cie 1 „C him ery” nieom al jako w y ­ p ow iedź odredakcyjną.

Obrazek ten Cypriana Norwida — pisał — w ypływ a w całej swej plastyce w w yobraźni mojej, gdy zastanawiam się nad oddziaływaniem utylitaryzm u codziennego na kierunek twórczości artystycznej i w ogóle um ysłowej [...]. A rtysta marzy o w yznaw cach, którzy, ukochawszy ideę, z krzyżem w ręku oczekują w ieńca m ęczeńskiego, ale praktyczny w łaściciel fabryki plotek i no­ win, z doświadczenia w iedzący, iż „redakcja to przede w szystkim redukcja”, odejm uje sym bol w iary i do rąk w yznaw com wsadza klucze, ktoś jeszcze „praktyczniejszy” lw y zastępuje kufrem, tragedię zaś zawartą w pójściu za po­ rywam i duszy — przekształcić radzi na trium falny pochód k ap italizacji4.

S ta n isław W om ela, om aw iając artyku ł M iriam a Los g e n iu sz ó w , w ią ­ zał p ostu laty autora z w y m o w ą u tw oru Norwida:

p. Miriam, powołując się może zbyt często na św iadectw o Norwida jako jed­ nego z zapomnianych a niedawno odszukanych ojców nowego kierunku sztuki, stara się w ykazać, że popularność poety stoi w odwrotnym stosunku do jego wartości [...].

2 P. C h m i e l o w s k i , „Chimera”. T. 1—6. „Pamiętnik Literacki” 1904, z. 2, s. 337.

3 C. J [e 11 e n t a], M onumentum Cypria na Norwida. „A teneum ” 1905, z. 1/3, s. 161.

4 K. R. Ż y w i с к i [L. K r z y w i c k i ] , Z w r a żeń profana. I: S ztuka dla sztuki.

(4)

W prawdzie argu m enty ani Miriama, ani Norwida nie p rzekon yw ały W om eli, bo pisał dalej pobłażliw ie:

Ale jest w tym chęć dobra, podobnie jak i w noweli Norwida A d leones. Autor, w sposób groteskowy trochę, a trochę naiwny, ironizuje, w alkę ducha z więzam i cielesnym i i kapitulację jego przedstawiając, jak rzeźbiarz scenę rzucenia chrześcijan lwom na pożarcie, pod naporem stosunków przemienia powoli na grupę wyobrażającą kapitalizację. Nowela, pisana archaicznie-pokrę- conym stylem , nie tyle przekonuje, ile bawi, jako exemplum, kogo to sobie nasi najm łodsi m ianują zwiastunem ich idei w dawniejszej literaturze i jak w ygląda jeden z takich zapoznanych gen iu szów 5.

W szystkie te przypuszczenia i d om ysły k ry ty k i n ie znajdow ały in­ n y ch dow odów niż częste publikacje w „Chim erze” celow o dobieranych utw orów N orw ida. P ostępow an ie redaktora w sk azyw ało n iew ątp liw ie na p ew ien rodzaj k ultu , który ży w ił dla w ielk iego p oety, ale nie okre­ ślało, czy b y ł to podziw w obec d zieł zapom nianego klasyka, czy też en tu ­ zjazm w ob ec odkrycia p oety jak najbardziej w spółczesnego. Sprawa za­ czyna w ygląd ać o w ie le jaśniej, gdy zwróci się uw agę na ob fite cyta ty z d zieł Norwida, które przytaczał M iriam .w sw ych artyku łach jako opinie n ajw yższego autorytetu, i gdy sięgn ie się do przyp isów w pism ach N or­ w ida. Tam edytor stw ierd zał wprost:

Gdy ukazał się przedruk Promethidionu w „Chimerze” (t. VIII, s. 7—54), było to dla artystów dzisiejszych jakby objawienie. Objawienie wszakże n ie­ zupełne, bo w poemacie czytano jeszcze nazbyt nie autora, lecz siebie, a raczej to, co ze zwycięskiej tymczasem reformy prerafaelickiej wchłonąć zdążono6.

K om entarze do dzieł Norwida, z których w iele rozrosło się do form y artyk u łów , Miriam p rzygotow yw ał przez długie łatą. W okresie „Chi­ m ery ” prace nad tekstam i trw a ły w całej pełni i ogólpa koncepcja d oty­ cząca roli i m iejsca N orw ida w literaturze polskiej b yła gotow a. Miriam w Prospekcie op ublikow anym w tom ie С Pism ze b r a n y c h tak tłu m aczył sw e zainteresow anie tw órczością w ielkiego poety:

Zw ycięstw o w ieszczone Norwidowi przez Krasińskiego spełniać się zaczyna. [...] Spostrzeżono się nareszcie, że chodzi nie o błahą ciekawostkę literacką, nie o dokument jeno dni wczorajszych. Z wydobytych rękopisów i przypomnianych druków w yjrzało olśniew ające oblicze wielkiego, profetycznego twórcy, który ongi, w dobie w yłącznego w ładania romantyzmu, nową, dalszą, d z i s i e j s z ą rozpoczynał epokę; który lat temu kilkadziesiąt, wyprzedzając nie tylko nasze, lecz i ogólnoeuropejskie prądy umysłowe, przynosił — i to nie trafem przeczuć, lecz z całą świadomością i konsekwencją — dziś dopiero w powolnym rozwoju 5 S. W [om e l al , „Chimera”. Pismo poświęcone literaturze i sztuce. Т. 1, z. 1. „Tydzień” 1901, nr 10, s. 80.

ü Przypis do Bogumiła w: C. K. N o r w i d , Poezje w ybran e z całej odszukanej

po dziś pu ścizny poety. Ułożył i przypisami opatrzył M i r i a m [...]. Warszawa 1933,

s. 549.

(5)

zdobyte lub zdobywane kultury duchowej w ęgielne kamienie. Podniesiono go tedy na ramionach, w ielbiącym i powitano peany, obwołano prekursorem, in i­ cjatorem, uśw ięcicielem najw yższych dogmatów doby bieżącej [...]. Odpozna- liśm y w N orw idzie siebie sam ych dopiero, sw oje i sw ojej epoki m yśli i m nie­ mania. ГС II] 7

O czyw iście u ży w a ją c tu liczb y m nogiej M iriam m y śla ł przede w sz y st­ k im o sw oim stosu nk u do N orw ida i o w ła sn y ch zasługach w grom a­ d zeniu rozproszonej sp u ścizn y p oety. S ieb ie też m iał n a m y śli m ów iąc 0 tym , że N orw id ow i w reszcie w yznaczon o m iejsce now atora i prekur­ sora. W iadom o z p rzyp isów w Pism ach z e b ra n y c h , ja k nisko cen ił M iriam k siążki J e lle n ty i K rech ow ieck iego o N orw idzie. Z pew n ością n ie u w ażał tych k ry ty k ó w za zd oln ych do od k ryw czego spojrzenia na tw órczość autora P ro m eth id io n a — m im o że J ellen ta ch ętn ie p o d ch w y ty w a ł i roz­ w ija ł w m ętn ych frazach w ie le p o m y słó w i in ic ja ty w redaktora „Chi­ m ery ”. N iew ą tp liw ie M iriam b y ł p ierw szym k ry tyk iem , k tóry określił N orw ida jako pisarza „w sp ółczesn ego”, m im o że b y ły już przedtem próby p ow iązania jego tw órczości z sy m b o liz m em 8. U w ażał go też za b ezpośredniego prekursora n ow ej sztuki. K oncepcja ta n ie dałaby się utrzym ać, g d yb y M iriam spróbow ał ustalać w p ły w y sztu k i N orw idow ­ skiej na m łode p ok olen ie pisarzy, gdyż w p ły w y te do końca w . X IX w ła ściw ie n ie istn ia ły z pow odu tragiczn ych lo só w sp uścizny p oety. W tym m iejscu załam yw ała się analogia p om iędzy B au d elaire’em czy V erlain e’em, z k tórych w y w o d ził się d ek adentyzm francuski, a N orw i­ dem , który w opinii M iriam a m iał co najm niej rów ne prawa do ty tu łu ojca m od ernizm u polskiego.

M iriam b y ł w p ełn i św iad om y strat, na jakie naraziło k u ltu rę polską dobrow olne zap om n ien ie o N orw idzie, dlatego w ła śn ie próbow ał od­ robić przeszłość i n arzucić w sp ółczesn ej literatu rze N orw ida jako w zór 1 przykład w ielk iej n ow atorsk iej sztuki. N arzucić w d w ojak i sposób. P o pierw sze, przez pub likację i szerok ie rozp ow szech n ien ie jego tw órczości, po d ru gie — przez w ła sn e opracow ania, które k ształto­ w a ły ży cie i d zieło pisarza jako w zo rco w y m odel prekursora m oder­ nizm u. N iestety , M iriam nie zdołał napisać m onografii o N orw idzie, która dałaby jakąś sy n tez ę p ogląd ów redaktora „C him ery” na autora

P rom eth idion a. M im o to ogólna m etoda opracow ania przypisów , sposób

h ierarchizow ania i w artościow an ia elem en tó w ch arak terystyk i je st

do-7 W ten sposób odw ołujem y się do edycji: C. K. N o r w i d , Pisma zebrane. "Wydał Z. P r z e s m y c k i . T. A, C, E, F. W arszawa 1911—1912. Liczby obok w ska­ zują strony.

8 Por. np. W. M a r r e n é - M o r z k o w s k a , Sym bolista sprzed pięćdziesięciu

laty („W ędrowiec” 1901, nry 15—17, 19), oraz artykuł anonim ow y P ie r w s z y sy m b o ­ lista („Biesiada L iteracka” 1908, nry 24—25).

(6)

stateczn ie w yraźny, aby można było pokusić się o próbę odpow iedzi na p ytanie, jak w ygląd ało życie i dzieło N orw ida interp retow an e w M iria- m ow sk ich kategoriach „w ielk iej sztuki”.

P rzy p isy do P ism ze b ra n y c h i krótka, ale podająca w ie le n o w y ch fa k tó w biografia N orw ida w tom ie 8 „C him ery” w yraźn ie w sk azu ją na to, iż M iriam zm ierzał do dw óch celów . Pragnął stw orzyć biografię p oety i n ie ty le n aw et scharakteryzow ać, co ocenić jego tw órczość w k atego­ riach w ła sn y ch w artości.

Z ainteresow anie redaktora „Chim ery” życiorysem N orw ida w y k ra­ czało znacznie poza am bicje tradycyjnej biografistyki, której celem b y ło od tw orzen ie losów pisarza i uw arunkow anych nim i przeżyć. M iriam traktow ał życie i losy N orw ida jako m odelow y przykład sy tu acji g e­ nialn ego tw órcy w sp ołeczeń stw ie burżuazyjnym . Jedną z n ajistotn iej­ szych cech św iadom ości dekadenckiej było p oczucie rzekom o n ieu n ik ­ n ion ego k on flik tu m ięd zy w yb itn ą jednostką a sp ołeczeństw em . A n ta­ gonizm ten, który, jak sądzono, b ył nie zam ierzony i n ie zaw in iony przez artystę, doprowadzał do tragicznego osam otnienia i w yob cow an ia ze śro­ dow iska. W artyku le Los gen iuszów M iriam pow ołując się na cyta ty z dzieł N orw ida pisał:

że zaś duchy genialne [...] nie znają kuglarstw, nie wiedzą, co to kompromis, nie narzucają się tłum owi, pierzchają od banalnego lub brutalnego zgiełku w y ­ darzeń, zbrodniczo nie dostrzegają wielkości, nie schlebiają, nie żebrzą o po­ klask i, zapatrzone w inne św iaty, nie myślą przede wszystkim , aby „być przy­ stępnym i” — w ięc może nigdy nie było tylu, co w naszym w ieku, „przeklę­ tych”, jak Verlaine ich nazywa, tylu zapomnianych olbrzymów, tylu n iew y­ m ownych twórców, odrzuconych, nieuznanych i nieznanych p ra w ie9.

W przekonaniu M iriama takim polskim poetą „m a u d i t ”, w y k lęty m przez w sp ółczesnych, tragicznym w sw ym osam otnieniu i niem ożności porozum ienia się ze sp ołeczeństw em — był Norwid. B iografia „poety w y k lę te g o ” nie m ogła ograniczyć się do przedstaw ienia jego in d yw id u a l­ n ych losów , m usiała w yd ob yw ać i akcentować n ajistotniejszą spraw ę — k on flik t pom ięd zy sp ołeczeń stw em a twórcą. Chcąc pokazać życie N or­ w id a jako w zorcow y przykład tej sytuacji, M iriam m usiał w jedn a­ k ow ej m ierze interesow ać się losam i poety, jak i sytu acją sp ołeczn o- -p olityczn ą i k ultu raln ą kraju, który go odepchnął i zapom niał. M usiał pytać, czyją w iną b y ły tragiczne dzieje poety, który nie m ógł znaleźć ani edytora, ani czyteln ik ów sw ych dzieł. W ten sposób rozszerzał zakres zainteresow ań i n ie ograniczając się do m otyw acji psychologicznej tw o ­ r z y ł p ew ien rodzaj socjologicznej konstrukcji biograficznej. Z p ew nością n ie uśw iadam iał sobie m etodologicznego now atorstw a sw eg o postępo­

(7)

w ania, k tóre b yło prostą k on sek w en cją niepokoju drążącego dekaden- tów . N iep ok oju zrodzonego z obserw acji tragicznego konfliktu, istn ieją­ cego m ięd zy now ą sztuką a sp ołeczeń stw em . Podobnie jak oni — M iriam przerzucał na sp ołeczeń stw o całą w in ę za ten stan rzeczy. Id en tyfik ow ał przy ty m potrzeby i g u sty środow iska m ieszczańskiego z pragnieniam i i potrzebam i narodu. O pinie k ry ty k i m ieszczań sk o-k onserw atyw nej u w a­ żał za w yraz op in ii sp ołeczn ej. R ów nież w zgodzie z pojęciam i dekaden­ tyzm u u zn ał p ostaw ę alien acji i tragicznego niezrozum ienia za jedyną postaw ę godną w ielk ieg o a rtysty . T ym przekonaniom daw ał wyraz w w y m o w n y ch i ja sn ych w sw ej in ten cji sform ułow aniach.

D la tych ludzi ze stanow iska lub dążących do stanow isk bezinteresowny „błędny rycerz praw dy” (por. Epos nasza, A, 300—304), jakim był Norwid, nie dbający o żadne sytuacje św iatow e, nie ubiegający się o sław ę i rozgłos, mu­ siał w ydać się dziwakiem , w ykolejeńcem „zatracającym otrzymane dary” i nadto niew dzięcznikiem kołyszącym się zarozumiale w swej genialności [...]. Z drugiej strony, ci ludzie „ukształceni”, ludzie doktryn i partyj, tkw iący nie­ wolniczo w różnych rutynach, „literach” i dogmatach, widzący dobro tylko u siebie, a zło bezwzględne u przeciwników, znający m iłość tylko dla posłusz­ nych adherentów, dla w szystkich zaś innych nienaw iść raczej — nabierali z w olna nieufności w zględem „kształcącego się ” stale, „powracającego wciąż do źródeł” (por. F, 229—230) poety. Nie chcieli czy nie m ogli zrozumieć jego szerokich założeń ideow ych, jego wszechogarniającej m iłości [...]. [F 481—482]

Tak rozum iana antyteza: poeta — społeczeństw o, w yn ikająca z uprzed­ nio p rzyjętych k oncep cji M iriama, w ym agała w łaściw ej sobie m etody opisu i ocen y zjaw isk. Z godnie z zasadam i surow ej rzeteln ości naukow ej M iriam n ig d y św iad om ie n ie zn iek ształcał praw dy fak tów , nie stosow ał też m etod y przem ilczania spraw, które m ogły św iad czyć p rzeciw jego teoriom . N atom iast w e w szy stk ich sw oich artykułach i przypisach ch ęt­ n ie tw orzył zb yt łatw e u ogólnienia, n ie podbudow ane dostateczną ilością p rzek on y w ają cych dow odów . Czasem n aw et uciekał się do intuicji, która b yw ała m u pom ocna zw łaszcza przy określaniu stosunku N orw ida do „tajem n icy b y tu ”. P am ięta jm y zresztą, że początek X X w. b ył okresem , w którym n ie tylk o sztuka, ale i nauka rościła sobie praw o do „ in tu icyj­ n ego w gląd u w istotę rzeczy”. W arto też zw rócić u w agę na m etodę po­ w tórzeń i celow ych zaostrzeń ty ch partii tekstu M iriam a, które d oty­ c z y ły ataków ów czesn ej k rytyk i.

D w ie p osta w y składają się na stosu nek M iriama do Norwida. P ierw sza z nich to k u lt dla p o ety i jego życia, zaznaczony w yraźn ie w takich np. zdaniach:

Skutkiem tych przebolesnych dziejów poety, skazanego niejako za życia na m ilczenie, przypominać go dzisiaj jest to, w w iększej części pism, po raz pierwszy objawiać go 10.

(8)

Druga postaw a to w yraźna dezaprobata społeczeństw a polskiego, id en tyfik ow an ego ze środow iskiem k rytyk i i oskarżonego o celow e w y ­ k lu czen ie p oety z życia narodowego.

Krokodyle żale — tak pisał Miriam — nad „zwichniętą in teligencją” ni­ kogo już dziś nie złudzą. Zawiść pozioma i niechęć do twórczości w ysokiej, samodzielnej, tchną tu w szystkim i porami, a ostatnie porównanie pomnikiem zdrowego smaku Gaszyńskiego zostanie na wieki. Konfrontacja dziś takich głosów z odnośnymi utworami Norwida konieczną jest, aby czytelnik mógł unaocznić sobie, że zapomnienie i prawie zatracenie tego w ielkiego poety nie było w ypadkiem , trafem, zbiegiem okoliczności, lecz świadomym, w ytrw ale prowadzonym czynem ówczesnej krytyki narodowej. [A 813—814]

In nym zabiegiem , który słu ży ujaw nieniu pełnej solidarności autora p rzyp isów z N orw idem , jest charakterystyczna m etoda posługiw ania się cytatam i z dzieł poety. M iriam w ybierał z u tw orów te drobne fragm enty, które w yrażają uczucie tragicznej sam otności i św iadczą o bezow ocności w y siłk ó w podejm ow anych dla dobra narodu. N iezależn ie od tego, czy są to cytaty z utw orów lirycznych, czy słowa postaci dram atu, kom entator bez żadnych uzasadnień przypisuje im w ym ow ę autobiograficzną. Tak np. fragm en t życiorysu N orw ida opublikow any w tom ie 8 „C him ery” zaw iera w szy stk ie w ym ien ion e cechy postaw y M iriama i prócz tego ujaw nia, w jaki .sp osób autor w yk orzystyw ał cy taty Norwida.

W ostatnich piętnastu latach życia coraz głębsze, coraz zupełniejsze m il­ czenie i zapomnienie otaczają poetę. Wszelkie zabiegi o w ydaw ców, w szelkie starania o jakąkolwiek pracę, o jakieś odczyty, o m iejsce sprawozdawcy w kwestiach artystycznych przechodzą bezowocnie. Sprzedaż rysunków i akwa­ rel artysty, żyjącego sam otnie i nie zabiegającego o rozgłos na w ielkim jar­ marku paryskim, idzie coraz oporniej. Położenie materialne pogarsza się z dniem każdym — i w r. 1877 poeta w idzi się zmuszonym szukać przytułku w zakła­ dzie Sw. Kazimierza. Tam w ciąż jeszcze — zaiste, niezwykłej czcigodnej mocy duch! — tworzy, rysuje, pisze, i to rzeczy przepiękne, pierwszorzędne — aż w reszcie (20 maja 1883 r.) przychodzi śmierć oswobodzicielka — „I porwań jest ku złotym na niebie plejadom. Gdzie wolność...” Danych o tej przebolesnej życiowo i całej w duchu epoce dość znaczną posiadamy już ilość 11.

W podobnym k ontekście życiorysow ym pojaw iają się ‘jako cy ta t słow a K rakusa. U tw ory Norwida — pisał Miriam —

Pow staw ały tedy śród najcięższych warunków, bo jeśli pominąć położenie m aterialne, nie zapewniające potrzebnego spokoju, oraz te przebolesne chw ile zwątpień, o których, świadczą Modlitwa (s. 28) i Aeru mnaru m plenus (s. 25) — w osam otnieniu duchowym tak zupełnym, że czuje się dopiero, jak osobistym był akcent rozpacznego westchnienia Krakusa w nieco późniejszej, drugiej jego redakcji:

(9)

„Żeby choć jedno serce było ze mną! — Żeby choć ręka jedna,

Żeby choć jedno ram ię Było ze m ną!”

N ikt nie był z nim 12.

P a tety czn e zw roty, tak ie jak „zaiste, n iezw y k łej, czcigodnej m ocy d u ch ” czy „N ik t n ie b y ł z n im ”, w trąca M iriam dla podkreślenia sw ej solidarności z poetą. P rócz częstej tego rodzaju in geren cji bezpośred­ n iej cała w arstw a sty listy czn a p rzy p isów je st nasycona em ocjonalnością w yrażaną pośrednio za pom ocą celow o dobranego słow n ictw a (np. często p ow tarzany p rzym iotn ik „p rzeb olesn y”), sp ecyficzn ej struk tu ry zdań, p atetyczn ości i retoryczności sty lu . W szy stk ie te zabiegi dokonyw ane na b ogatym sp raw d zon ym m ateriale fak tów z życia N orw ida n ie w y ­ czerpują jeszcze całej m etod y „objaw iania” w ielk ieg o artysty. M iriam b ow iem sam u ogóln iał sw oje o b serw acje i w y k a zy w a ł czy teln ik ow i ty - p ow ość losu N orw ida.

Norwid — pisał — jeszcze bez doświadczenia życiowego, jeszcze w chw i­ lach m łodzieńczo ufniejszych, czuł, że losem cichych a niezłom nych bojowników prawdy m usi być — n ie tylko w zam ętach jakichkolw iek, lecz zawsze jedna­ ko — w ysam otnienie, czy to pod gradem kamieni, czy w klasztorze, jak pokazał nam Zwolona, czy też w murach obojętności i zapomnienia, jak jemu sam emu los przypadł. Im prawda głębsza, bezinteresow niejsza, m niej skłonna do kom ­ prom isów, bardziej w ym agająca pracy i wytrwałości, m niej dogadzająca par­ tiom , doktrynom i w ogóle ograniczonościom cielesnym — tym pewniej „nie m a sklepień, co by echem jej odrzekły —” tym pewniejsza taka dola jej gla­ diatorów. Pow iedzą o nich: wariat, „powiedzą: umarł — językiem z papieru”. [C 407]

M iriam n ie p y ta ł tu o istotn e p rzy czy n y ta k uogólnionego k o n flik tu m ięd zy artystą a sp ołeczeń stw em . S k łon n y b y ł n atom iast tłu m aczyć tragizm tej sy tu a cji za pom ocą jak iegoś fa tu m ciążącego nad życiem ludzkości. Cóż b ow iem inn ego oznaczało stw ierd zen ie, że „losem b ojow ­ n ik ó w p raw d y” m usi b yć „w y sa m o tn ien ie”. D ochodząc do ty ch ty p izu - jący ch u ogóln ień , M iriam rezy gn o w a ł n a w et z tych argum entów , które nagrom adził pokazując N orw ida na tle ów czesn ego środow iska k ry ty czn o­ literack iego, i ocen iał jego losy z p ozycji dekadenckiego „m itu a rty sty ” . M it ten n ie p rzeszkodził m u jednak zrozum ieć krzyw d sp ow odow anych k on flik tem m ięd zy n ied ojrzałym do w ielk iej sztu k i sp ołeczeństw em a g e­ n ia ln y m poetą, k tóry na próżno p onaw iał w ielok ro tn e próby przekazania narodow i sw ej w sp an iałej sztuki. K o n flik t ten w przekonaniu M iriam a b y ł rów nie tragiczn y d la osam otnionego tw órcy, jak i dla narodu, k tó ry w ten sposób utracił cenn e osiągnięcia w dzied zin ie m y śli i sztuki. W p rzypisie do P ro m eth id io n a stw ierdzał:

(10)

W ielka „myśl polska” — skutkiem niechęci swoich — nie zdołała ujawnić się i zawładnąć światem . Zawładnęli nim inni, szczęśliwsi, Anglicy, Ruskinowie i Morrisowie, rozw ijający — acz nie tak wszechstronnie i bardziej em pirycz­ nie — analogiczne idee. [A 821]

W skazując na dw ustronnie tragiczne skutki k onflik tu m iędzy artystą a sp ołeczeństw em , M iriam w ychod ził poza elitaryzm m itu artysty. Od­ d alał się od jego ograniczeń jeszcze bardziej, podejm ując zadanie „obja­ w ien ia ” N orw ida k ultu rze polskiej. W św ietle bow iem „m itu a rty sty ” działalność k rytyczn a i edytorska Miriama staw ała się heroiczną próbą p rzezw yciężen ia „fatum ” ciążącego na losach „poety w y k lęte g o ”.

N ie ty lk o życie N orw ida b y ło w pojęciu M iriama m odelem sytu acji w sp ółczesn ego w ielk ieg o artysty. W spółczesna m odernizm ow i b yła także je g o sztuka. W P rospekcie edytor pisał:

Odpoznaliśmy w Norwidzie siebie samych dopiero, sw oje i swojej epoki m yśli i m niemania. Zapatrzeni wyłącznie w związki jego i powinow actw a z dzi- siejszością, om ijam y może inne, bardziej zasadnicze i dalej przyszłościowe w nim pierwiastki, podobnie jak niegdyś współcześni obojętnie przeszli koło im ponujących nam obecnie proroczością swą drogowskazów. [С II]

S łow a M iriama określają trafn ie jego stosunek do N orw ida. To w ła ś­ n ie redaktor „C him ery” zbierał argum enty i dowodził, że N orw id jest pisarzem w sp ółczesnym , że je st po prostu p ierw szym z m odernistów . To Miriam, zasugerow any „pow inow actw am i N orw ida z d zisiejszością”, szukał i znajdow ał w jego tw órczości to, co potw ierdzało tę k oncepcję.

W zeszycie 1 „C him ery”, niedaleko od sw ego artyku łu Los g en iu ­

s zó w , redaktor opublikow ał A d leones z w yraźnym celem , aby opow iada­

n iem N orw ida w zm ocnić w łasn e oskarżenia przeciw sp ołeczeństw u, które n ie rozum ie i n ie potrzebuje w ielk iej sztuki. P rzyp isy do A d leones, opublikow ane w r. 1912, potwierdzają dom ysł, dlaczego w łaśn ie ten u tw ór został w y su n ię ty na czołow e m iejsce w zeszycie 1. M iriam tak w y ja śn ia ł gen ezę i sens opowiadania:

Ten sam salon, który w m aju r. 1881 w yw ołał obie przesłane W agnerowi krytyki, zbudził w poecie bezpośrednio potem trwalsze pragnienie satyry. Ten jarmark oczyw isty, te przystosowywania się, te zabiegi o zam ówienia oficjalne [...], ta w gruncie obojętność dla sztuki, ta gotowość sprzedania jej za takie czy inne „trzydzieści srebrników”, to rajfurskie stanowisko prasy i krytyki, te stręczycielstwa, poddawania, nastrajania, zalecania — m usiały drażnić go w najw yższym stopniu swą obłudą i bezczelnością. „Co innego jest bazgrać i bałam ucić” — czytamy brutalny prawie wykrzyk w e W szystkich ekspozycjach

ra zem — „a co innego mówić rzecz”. I r z e c z ta, reakcja ta przeciwko han-

dlarstw u wszystkim , co się poczyna z dziewiczego natchnienia m yśli, w epicki — w drugiej połowie roku 1881 — jęła mu się układać obraz satyryczny. [E 290]

Sym b ole i m etafory N orw ida w yrażały protest p rzeciw stosunkom w sp ołeczeń stw ie k apitalistycznym , skazującym pisarza na „redakcję,

(11)

która jest redu k cją”, i b ył buntem p rzeciw w szelk im ograniczeniom in­ d yw id u aln ości tw órczej.

M iriam w Losie g e n iu sz ó w rozw ijał w sposób ap odyk tyczn y tw ierd ze­ nia o w ieczn ej sam otności arty sty i p rzytaczał cy ta t z R z e c z y o w olności

słowa, k tóry w popraw nej form ie brzmi:

Lecz kto tworzy, ten w ielkim i sam otnym losem N iesiony jest, gdzie twórczość, w ięc blisko z chaosem.

P rzeciw sta w iają c „olbrzym ów ducha” sp o łeczeń stw u burżuazyjnem u, redaktor „C him ery” w yra żał się z n ajw yższą pogardą o poziom ie in te­ lek tu a ln y m i m oraln ym środow isk, w k tórym m usi żyć i tw orzyć w sp ół­ czesn y artysta. O burzał się na upadek w ielk iej sztuki, w y w o ła n y jego zdaniem „ochlokratyczną rów n ością”, która „zaprzepaściła h ierarchię”. O czyw iście d em agogiczne p seu doargum en ty i sty l artyk u łu M iriam a od­ b iegały d alek o od ep ick iego spokoju i artystyczn ej dojrzałości A d leones. N ie chodzi tu jednak o porów nanie w artości m yśli czy sztuki. Chodzi o zrozum ienie in ten cji redaktora „C him ery”, który w prow adzał N orw ida do pism a n ieom al jako w spółpracow nika, w yrażającego w form ie dzieła sztuk i ten d en cje podobne tym , jak ie M iriam form u łow ał w sty lu pseudo­ n au k ow ych d ysertacji.

Na czym p olegała n ow oczesność N orw ida, tak oczyw ista dla redak­ tora „C him ery”, że aż zasłaniająca m u in n e „przyszłościow e” elem en ty sztuki i m y śli poety? M iriam parokrotnie próbow ał w form ie stw ierdzeń ogólnych sch arak teryzow ać now atorstw o sztuki N orw ida i określić jego m iejsce w rozw oju literatu ry eu rop ejskiej. W przypisach do w iersza

P olk a stw ierdzał:

Potem sam, jako harfiarz drugi, jął śpiewać „son rêve fam ilier” [...], a w pieśni tej — pod każdym w zględem — w yprzedził czasy. Dopiero znacznie później, u V erlaine’a i V iélé-G riffina, poznała Europa takie ciche, proste, a przenikające, takie cudownie sugestyw ne słow a i w iersze, jak tu np. w stro­ fie II; dopiero po v e r s -lib r e ’ystach francuskich nauczyła się takich bez­ w zględnie w olnych, do każdego przegubu m yśli czy uczucia jak zwilżona draperia przylegających rytmów.

Zdum iew ający ten, zaiste, twórca był cały człow iekiem przyszłości. Gdzie tknąć, w szędzie u niego spotykam y pierwiastki, które dopiero w kilkadziesiąt lat później w yw alczyły sobie prawo bytu. W Promethidionie w yprzedził prerafae- litów angielskich, w Wandzie i K rakusie W yspiańskiego, w takich jak niniejszy utworach cały sym bolizm francuski — że nie będziemy dalej m nożyli przy­ kładów. Dlatego w spółcześni jego „szli i przeszli w historii oklasku”, gdy on m inął odtrącony i zapomniany. [A 937]

W kom entarzu do A Dorio ad P h r y g i u m M iriam u zu p ełn iał sw e sądy d otyczące n ow atorstw a N orw ida w dzied zin ie w ersyfik acji:

Zaznaczyć wszakże trzeba, że Norwid wyprzedził w tej reform ie nie tylko sw oją współczesną, lecz i dzisiejszą Polskę, gdzie, zwłaszcza teoretycznie, nie

(12)

tylko w iersz wolny, lecz nawet biały lub m ęskorym owy za sprzeczny z duchem języka się uważa. Więcej, wyprzedził i całą Europę, gdzie znaczenie w iersza w ol­ nego dopiero sym boliści francuscy pod koniec ubiegłego stulecia podnieśli, nie tak daleko, jak on, i nie tak głęboko zresztą w swojej reform ie sięgając. N aw et po nich znaleźć można w urzeczywistnieniach Norwida pierwiastki nowe, które przyszłość dopiero o c e n i13.

S łu szn ie eksponując n ajłatw iej zauważalny elem en t now atorstw a w er- syfik acyjn ego, M iriam tylk o napom ykał o innych analogiach z n ow o­ czesną sztuką. N ajp ow ażniejsze stw ierdzenie tego fragm entu, że N orwid w yp rzed ził cały sym bolizm francuski, opierało się na przykładow ym w ym ien ien iu w iersza Polka. W innych przypisach, np. do C y w iliza c ji czy

S partaku sa, edytor próbow ał zastosować sw oje rozum ienie sym b olu przy

w yjaśn ian iu g en ezy i sensu ty c h utw orów . P oniew aż rozum iał sym bol jako obraz, który p ow staje wówczas, gdy „dusza p o ety ” styk a się z ta­ jem nicą bytu, i który w ob ec tego w skazuje pośrednio na treści w y łą cz­ n ie m etafizyczn e — taką interpretację stosow ał w ob ec p ew n ych u tw o­ rów N orw ida. O S partaku sie pisał:

Same akcenty, niezwykle gwałtowne i przejmujące, wskazują, że poeta miał na m yśli nie treść czasową, gdzieś przypadkiem zdarzoną lub zdarzyć się mogącą, lecz jakieś w iekuiste, nieustannie powtarzające się gladiatorstwa, że piorunujące konstatacje Spartakusa są symbolem nieprzem ijającego „wszech- fałszu zewnętrznego św iata”, który swój gwar ma za grom dziejów, a wszelką szczerą siłę, szczerą walkę, szczere prawdy rycerstwo — za łechtające jeno nerwy circenses. [A 1054]

S ym b oliczn y sens C y w iliz a c ji w yjaśn iał w kategoriach m yślen ia m i­ stycznego:

Zbieg w szystkich pobudek tych, który w wielostronnej naturze plastyka, poety, m yśliciela i m istyka razem, specjalnie podatny grunt dla siebie znalazł — zaznacza się w yraziście w całym utworze i czyni zeń, zamiast łatw ej przy ta­ kich analogizacjach widm owej, martwej alegorii, symbol pulsujący życiem, a bezgraniczny, wiążący najdotykalniejsze szczegóły z najbardziej tajem niczym i, nieuchw ytnym i oddalami. Nie o analogiach już m ówić tu trzeba, lecz o jakimś koncentrycznym poszerzaniu się znaczeń, o jakichś coraz dalszych ich falach i kręgach, rozchodzących się ku ledwo dostrzegalnym horyzontom, i aż poza nie, aż ku niepojęciu, przed którym osłupiała zatrzymuje się ziemska św iado­ mość — jak w owej końcowej z „szarą siostrą” rozmowie. [E 263—264]

N ie oczek ujm y od M iriama p recyzyjn iejszych w yjaśn ień . N ie zaj­ m ow ał się nauką o w ierszu i n ie um iał w y jść poza w czesn e d ysk u sje o sym bolizm ie, k tóre w gruncie rzeczy p rzeciw staw iały sym bol — a le­ gorii na tej zasadzie, że sym bol w skazuje na tajem nicę bytu, alegoria zaś nie ma tych am bicji. M iriam popadał w ięc w retorykę tam , gdzie próbował określić n ajw yższe w sw ym pojęciu am bicje pozn aw czo-m

(13)

tafizyczn e sztuki. B y ła to prosta k onsekw encja faktu, że idealistyczn e, b lisk ie m istycyzm ow i ok reślen ie isto ty sztuki n ie da się przełożyć na zracjon alizow an e k ategorie p ojęciow e. Można w n ie w ierzyć lub nie w ierzyć. N iepodobna ich racjon aln ie uzasadnić. M imo że m etoda k ry ty c z­ na M iriam a n ie w y starczała do scharakteryzow ania sym b olizm u Norwida, in ten cja i k ieru nek poszu kiw ań b y ły słuszne i w sk a zy w a ły istotn e ana­ logie m ięd zy sztuką N orw ida a m odernizm em .

D alsze sp ostrzeżen ie w zacy to w a n ym fragm encie d otyczy prekursor- stw a N orw ida w stosunku do p rerafaelitó w an gielskich . N ieco szerzej M iriam om aw ia tę spraw ę w przyp isie do Prom ethidiona. W yrażając u b olew an ie nad tym , że n ow atorstw o p oety zostało zaprzepaszczone, ed ytor przypom ina:

owa to rozprawka z r. 1858, stanow iąca nie rozwinięcie jakichś szczegółów, lecz ustalenie i pogłębienie najkardynalniejszych, najbardziej zasadniczych punktów, jest dalszym ciągiem i uzupełnieniem „zarysów” Prom ethidionowych. Obie książeczki razem, mimo drobnych rozmiarów, w ięcej zaw ierają treści niż dziesiątki grubych tom ów z ilustracjam i czy bez ilustracyj. Dziś jeszcze — mimo zw ycięstw a w ielkich reform atorów angielskich — kryją one w sobie nie dojrzane dotąd przez nikogo, żyw iące ziarna prawd w ielkich, zasadniczych, przełom owych. W ielka „myśl polska” ciągle jeszcze leży na drodze, czekając, kto ją podejm ie. A m a ona w sobie coś w ięcej nad analogie z Ruskinami i Mor­ risam i — i dalszą rezygnacją jest poprzestaw anie na powierzchownych z nimi porównaniach. [A 822]

K ońcow e stw ierd zen ia i ap el M iriam a w skazują, że autor zdaw ał sobie spraw ę z tego, iż m oże jed yn ie zarysow ać drogę, którą n ależy pójść, chcąc badać filo zo fię i estety k ę N orw ida. Z astrzegał się też, że analogie z prerafaelitam i n ie w yczerp u ją całej treści ideow ej p ism estety czn ych N orw ida. Sam próbow ał d w u k rotn ie scharakteryzow ać problem atykę

P rom eth idion a, pow racając do niej w r. 1933 w n o w y m p rzyp isie do B ogum iła, ale n ie zd ołał w y jść poza ogólnik ow e stw ierd zen ia o m eta­

fizyczn ej g łęb i estety k i N orw ida. Pisał:

Jak tam, tak i tu do takich poeta sięgnął głębi, takich podstaw owych dotknął punktów, takie wszechstronne w yprow adził konsekwencje, taką pełnią przyszłościowych, życiodajnych rzucił w ątków , że nie dziw, iż w późniejszej jego twórczości co chw ila spotykam y rzeczy bądź stanow iące jakby ciąg dalszy tego „danego na początek” „testam entu sum iennej m yśli”, bądź w ten czy ów sposób z nim się w iążące 14.

Próba ok reślen ia w artości estety czn ej P ro m eth id io n a m ów iła o „dan- tejsk ości d yd a k ty k i”, która n ie ma n ic w sp óln ego z tend en cyjnością, o ponadczasow ości zagadnień i „odw iecznej w ied zy ” , u jaw n iających się w k ształtach „hym nu czy d y ty ram b u ” . N aw et cytu jąc najbardziej zn

(14)

m ien n e słow a N orw ida o m iejscu sztuki „na prac ludzkich w ie ż y ”, k ie­ rujące w stronę b liższych porównań z prerafaelitam i i w prost prow oku­ jące do ok reślen ia istotn ego now atorstw a i sam odzielności m yśli N or­ w id a — M iriam w racał do uogólnień o roli sztuki „w cielającej, tłu m aczą­ cej, usym boliczniającej [...] ducha narodu” (A 803).

P rzykładając do sztuki N orw ida w łasne kryteria ocen, które u zależ­ n ia ły w artość dzieła od stosunku do „tajem nicy b y tu ” i staw iały mu w ym agan ia ogólnoludzkiej ponadczasowości, M iriam w bardzo sp ecy ­ ficz n y sposób ch arakteryzow ał ludowość w tw órczości Norwida. Spo­ sób, w jaki N orw id w chłan iał do sw ojej sztuki i przetw arzał pierw iastki ludow e, w y d aw a ł m u się now atorski i w spółczesny. Przede w szystkim podkreślał zasługi poety, k tóry w Epilogu do Prom eth idion a staw iał po­ stu la t „podnoszenia lud ow ych natchnień do potęgi przenikającej i ogar­ niającej ludzkość całą” . N astępnie, jakby zapom inając o tw órczym na­ sycen iu p oezji rom antycznej pieśnią ludową, p orów n yw ał „charakter p oezji gm in n ej” N orw ida z jakim ś ludom ańskim m item m odernizm u, sugerując, iż w łaśn ie taka ludow ość poprzedzała utw ory Norwida. Słow a Miriama, określające charakter ludow ości w literaturze polskiej przed N orw idem — przyw odzą na m yśl n ie rom antyzm , lecz ideologię „G łosu” lu b C h łopów R eym onta. W p rzyp isie do C zęstochowskich w ie r s z y M iriam pisał:

On jeden może nie w nosił do utworów tego rodzaju obcych ludowi senty­ m entów i czułostkowości, nie przesadzał jego rozhasań czy roztęsknień, nie zadowalał się anegdotami i rodzajowościami, nie uganiał za szczegółami lokal­ nymi, prowincjonalnym i, nie w idział w ludzie rozochoconego jedynie parob- czaka lub uciśnionego najm ity, lub wyłącznego zbawcy kraju i społeczeństwa. [A 890]

P rzeciw staw iając d ziełom N orw ida ten fa łszy w y m it ludom aństw a, M iriam p rzyp isyw ał autorow i Częstochowskich w ie r s z y św iadom ą in ten ­ cję stw orzenia legen d y in n ego typu. Pisał, że Norw id w id ział w ludzie

przede w szystkim c z ł o w i e k a odrębnego typu, mocniej od innych w arstw społecznych związanego z przeszłością i prostotą pierwotną, patrzącego w swój specjalny sposób na życie całe, na „wszystko, co przed oczym a” i co dalej za ich dosięgiem. [..,] On też jeden podjąć mógł — nie wypadając ani na chw ilę z tonu ludow ego — nie już epizod jakiś, lecz to zdumiewające e p o s całego życia „chłopa-dorobka”, od najeodzienniejszych szczegółów zewnętrznych, zajęć i wrażeń aż do wnętrznej pełni w iary gorącej, aż do tych sw oistych, dziwnie naturalnie przewijających się z potocznością m etafizyk ludowych, aż do tych żywiących snów wyobraźni na tłach dziejowych i legendarnych. [A 890—891]

Ta su gestia Miriama w iązała się z jednym z p ostu latów sztuki m oder­ n istyczn ej, która idąc w ślady Wagnera, uw ażała legen d y i m ity za n a j­ w y ższe form y artystyczn ego poznania.

(15)

Podobne w alory M iriam dostrzega w m isteriach Norwida, które jego zdaniem tw orzą najbardziej w artościow e uogólnienia, w yd ob yw ając z lu ­ d ow ości jej p ierw iastk i ogólnolu d zk ie i ponadczasow e. P rzy p is do W a n d y w yraża to w sposób następujący:

m iał tu [tj. w Prom ethidio nie] jakby w skazane urzeczyw istnienie w twórczym dotarciu aż do dna legend, aż do m itycznego ich uwarstwienia, aż do ukrytej w nich prawdy powszechnej i w ieczno-ludzkiej — bez naruszenia jednocześnie tradycji podań, ich składowych części i cech narodowo-indywidualnych. [C 418]

O statnią z w ażn iejszy ch analogii, którą M iriam dostrzegał m iędzy w łasn ym i poglądam i na sztuk ę a m y ślą N orw ida, b y ł stosunek do prozy ep ick iej. Spraw a ta została opracow ana szerzej, gdyż redaktor „C him ery” zajm ow ał się nią nie ty lk o w U w agach w s tę p n y c h do tom u E i w przy­ p isie do w iersza N orw ida P ow ieść, ale także w jed n ym z w ła sn y ch a rty­ kułów , za ty tu ło w a n y m P o w i e ś ć 15. U derzająca jest przy tym zbieżność w m etodzie opracow ania tych trzech tekstów . W przypisach M iriam naj­ p ierw ek sp on u je te sąd y N orw ida, k tóre k ry ty czn ie o cen iały w sp ółczesne poecie „rom anse”, n astęp n ie podnosi słu szn e jego zdaniem zarzuty w obec sp ołeczeń stw a i recen zentów , w reszcie próbuje określić, na czym polegało now atorstw o prozy ep ick iej N orw ida. W id en tyczn y sposób został zbu­ d ow any w ła sn y artyk u ł M iriam a o p ow ieści. P odobieństw o jest tym bar­ dziej zaskakujące, że M iriam w ła ściw ie n ie w yk raczał poza argum enty N orw ida sk ierow an e p rzeciw kom ercjalizacji literatury i przeciw ob n iże­ n iu poziom u pow ieści, spow odow anem u niedojrzałością społeczeństw a. W ielki atak na naturalizm , g w a łto w n e p rotesty p rzeciw opisow ości (apel M allarm égo: „Point de r e p o r ta g e ”), k ry ty k a ograniczeń św iatop ogląd o­ w ych i estety czn y ch realizm u m ieszczańskiego — w szy stk ie te w strząsy, które p rzeżyw ała m y śl europejska w latach 1885— 1900, nie d otarły do M iriam a. A rty k u ł jego p ow tarzał za N orw idem typ ow e dla lat 1860— 1870 oskarżenia p rzeciw p o w oływ an iu „pow ieściopisarza na zaw ód” i sprow a­ dzaniu „w o ln ego tw órcy do roli stałego, system atyczn eg o fab ryk an ta”. W arto porów nać te ok reślen ia M iriam a z określeniam i, którym i charak­ teryzu je stosu n ek N orw ida do „rom ansistów ”.

Co go raziło, co po odpychało, kilka cytat odnośnych uwidoczni z łatw o­ ścią. Naprzód, normalna p r z e m y s ł o w o ś ć tej twórczości: „...samych już rom ansów ” — czytamy w Milczeniu (F, 371) — „dziewięćset na rok, coś jakby trzy na dzień... i to zawsze jeden tylko romans, ów ostatni, ów interesujący romans obchodzić w inien...” Dalej, zw iązane nieodzownie z tą przem ysłowością kompromisy, szablony, fabrykacje rzeczy „zajm ujących”, fałszyw e ustosunko­ w ania p ierw iastków zasadniczych i szczegółów anegdotycznych jeno, zaniedba­ nie istotnej prawdy i wagi życia gw oli m igotliw ym zjawiskom

(16)

nym i efemerycznym , w reszcie rozwlekłości nadaremne i m iejsce tylko zabie­ rające. [E 242]

I nieco dalej:

Robiąc te zarzuty, zdawał sobie Norwid jednocześnie sprawę, że nie w szystko jest w iną piszących, że winne są nie mniej: niekulturalne otoczenie, niesprawiona publiczność, w adliw ości krytyki, jednym słowem, „brak sk le­ pień ”, aby tw órcy echem odpowiedzieć mogły. [E 243]

W końcow ej części artykułu Miriam próbuje określić, jaka powinna b yć now a pow ieść. Żądając od pisarza, aby ,,w m ikrokosm ie pow ieści” dał „nam odczuć drgania w iecznych, nieprzem ijających p ierw iastków b y tu ”, podbudow uje ten postulat cytatam i z Milczenia Norwida:

A to się dzieje, gdy powieściopisarz sięgnie wystarczająco ku głębiom, ku owym „choses merveilleuses qui se voient au-delà de l’île du Thulé”; gdy nie zadowoli się powierzchownym odtworzeniem jakiegoś oderwanego od całości, a w ięc m artwego fenomenu, lecz da odczuć całą sieć niewidzialnych nici, pasem, ogniw, dzięki którym tenże spółpulsuje z w ielką jednią bytu i jest w łaściw ie tylko jedną z jej stron niepoliczonych; gdy — jak mówi Norwid — tak „zesto- suje ustatkowany swój m yślny organizm do ustroju nieustannego w harmo­ niach stworzenia m onologu w iecznego”, • że będzie mógł „na huczące morza działalności i energij rzucić z góry onymi wielkim i liniam i, których zarysem i proporcją zwykł był Ajschylos postacie dwie urabiać z narodów i kroci” 16.

W cielając do sw ych w łasn ych rozważań teoretyczn ych cy ta ty i m yśli Norwida, M iriam rów nocześnie próbował określić, na czym polega sp ecy­ ficzność prozy epickiej tego artysty. N ajw ażniejsze sp ostrzeżen ie dotyczy autobiograficznego charakteru prozy Norwida. M iriam p ow ołuje się na w łasn e słow a poety, który traktow ał swe dzieła jako „pam iętnik a rty sty ” „obłędny!... ależ — w ielce rzeczyw isty”.

Taka geneza — stwierdzał — musiała nadać nielicznym przykładom epickiej prozy Norwida niezwykłą odrębność typu, a raczej typów, bo nie tylko trudno znaleźć dla nich analogię w całej literaturze naszej i nawet obcej, ale nadto w zajem nie różnią się one między sobą, jak gdyby poeta do każdej z tych legend i nowel z nowym jakimś przystępował „dziecięctwem duszy”. [E 246—247]

Zw racając u w agę na różny od tradycyjnego stosunek do tem atu i su ­ b iek tyw n ą praw dę w yrazu now el, Miriam dotykał tu, bez pełnego u św ia ­ dom ienia sobie sensu sw ych spostrzeżeń, spraw y n iezm iern ie istotnej. P rzecież jedną z najbardziej zasadniczych reform , rozpoczętych, a m oże i dokonanych, przez m odernizm w dziedzinie prozy epickiej b yła zmiana stosunku autora do op isyw anej rzeczyw istości. D ziew iętn astow ieczn a p ow ieść realizm u i naturalizm u była zobiektyw izow aną relacją w szy stk o ­ w ied zącego narratora, który stał ponad op isyw anym życiem i znał prawa nim rządzące. Św iadom ość m odernistyczna w oparciu o tezy idealizm u

(17)

su b iek ty w n eg o i z pom ocą n ow ej p sych ologii zam ieniła d ualistyczną k oncep cję p rzeciw staw iającą pow ieściopisarza — rzeczy w istości na k on- cepcję autora przeżyw ającego n iep ozn aw aln y inaczej św iat. R ezu ltatem tych teorii, k tórych zw iązki z idealizm em su b iek ty w n y m staw ały się coraz lu źn iejsze, b yła radykalna zm iana form y p ow ieści. M iejsce o b iek ty w n eg o obserw atora fa k tów zajm ow ał coraz częściej narrator opow iadający o w ła ­ sn ych p rzeżyciach i w yrażający w ła sn e opinie o przedstaw ianych ludziach i zdarzeniach. Zakres jego w łasn ej w ied zy i dośw iadczeń ogran iczał pole obserw acyj oraz w ym a g a ł od czyteln ik a zrozum ienia n ie tylk o św iata p rzedstaw ionego, lecz rów nież p unktu w id zen ia i sądów autora. Ta za­ sadnicza reform a p ow ieści, która doprow adziła do stw orzen ia d w u n u rtów prozy w w . X X i u m ożliw iła d a lszy rozw ój form p ow ieściow ych , dopiero się d okon yw ała w okresie, k ied y M iriam zastanaw iał się nad prozą epicką N orw ida. N ie w iadom o, czy redaktor „C him ery” znał europejską p ow ieść p oczątków X X w iek u . W każd ym razie zw rócił u w agę na prekursorstw o N orw ida także i w tej d zied zin ie literatu ry, pokazując, jak autor A d leo­

n es w sposób n ie zw y k le d ojrzały łą czy ł su b iek ty w izm relacji z szacun­

k iem dla su row ej p raw d y rzeczyw istości.

P ostaw a autora, k tóry poprzez sw e u tw o ry pragnie przekazać w ła sn e p rzeżycie p rzed staw ion ych zdarzeń i w ła sn y sąd o nich, je st postaw ą m oralisty. N orw id, a za nim M iriam b y li jak najd alsi od pojm ow ania m oralistyk i jako propagandy zastanych norm etyczn ych . Pisarz m oralista w rozum ieniu N orw ida pragnie k ształtow ać now e rozum ienie sen su życia in d yw id u a ln ego i sp ołeczn ego, u stala n o w e k ategorie w artości. Takie zadania stoją przed artystą narodow ym , k tóry „organizuje w yobraźnię, jak na p rzykład p olity k n arodow y organ izu je siły sta n u ”. M iriam solida­ ryzow ał się z autorem P ro m eth id io n a w takim określaniu zadań i roli sztuki. W ten sposób do m od ern istyczn ego m itu a rty sty w łączał p ew n e elem en ty rom an tyczn ego pojęcia w ieszcza narodow ego i w yk raczał poza a lien ację i elitaryzm dek adentyzm u .

M ożna przypuszczać, że w ła śn ie bezpośrednie w p ły w y m yśli N orw ida p ogłęb iły koncep cje redaktora „C h im ery” i p ozw o liły m u w b rew p ostu la­ tom św iad om ości d ekadenckiej zaliczać do w ysok o cen ion ych d zieł sztuki n ie ty lk o tw órczość p oetycką, ale i prozaiczną w szy stk ich w y b itn iejszy ch m łod ych pisarzy. O dpierając zarzuty, że „dzisiejsza literatura to n ie- w y k larow an e ferm en ty lub bigosy am atorskie, że m odernizm choruje na niem oc, że u m ie ty lk o p rzyw łaszczać sobie d aw n iejsze lub cudze tem aty i p og lą d y ”, M iriam w y m ie n ia ł n astęp u jące ty tu ły i autorów:

W szystko to — pom nijm y — „gada się” w chwili, gdy królewskim zaiste orszakiem pojawiają się Popioły, Na w zgórzu śmierci, S alve Regina, Próchno,

K lątw a, Achilleis, Chłopi, liryki M icińskiego i Staffa [...]17

(18)

Redaktor „C him ery” w inn ych artykułach dorzucał jeszcze n ow e nazw iska, ale — na co warto zw rócić uw agę — tylk o raz w y m ie n ił P rzy ­ b yszew sk iego jako autora now atorskiej literatury.

M iriam b ył p ierw szym praw dziw ym znawcą tw órczości N orw ida i odkryw cą w ielu zapom nianych w czasopismach bądź w ogóle n ie p ub li­ kow anych jego utw orów . Zebrał i w yd ał korespondencję p oety. O patrzył sw e w yd an ia przypisam i, które ciągle czekają na zasłużoną kom petentną ocenę filologiczn ą i historycznoliteracką. Redaktor „C him ery” b ył rów no­ cześn ie k rytyk iem i publicystą, m iał w ielk ie am bicje teoretyka i reform a­ tora sztuki. N aw et w prow adzając Norwida do literatury polskiej, n ie zam ierzał zachow yw ać ob iektyw izm u historyka literatury porządkującego przeszłość. Chciał pokazać N orw ida jako pisarza i m yśliciela n ajzu p ełniej w spółczesnego, którego testam en t filozoficzny i estetyczn y otw iera w n aj­ odpow iedniejszej ch w ili, gdy k rytyka i społeczeństw o już dojrzały do tego, aby zrozum ieć m y śl p oety i przeżyć jego dzieło. W sp uściźnie N orw ida poszu kiw ał w ięc przede w szystkim prekursorskich w stosunku do m odernizm u koncepcji ideow ych i estetycznych.

O gólnych sw y ch spostrzeżeń dotyczących zw iązków N orw ida ze w sp ół­ czesnością nie podbudow yw ał dostatecznie szeroką m otyw acją, często poprzestając na in tu icy jn y m ch w ytan iu analogii i zbieżności m y śli p oety ze św iadom ością m odernizm u. Czasem narzucał N orw idow i w łasn e po­ gląd y bądź doszukiw ał się w jego utworach inten cyj, k tóre w yk raczały poza zam ierzenia autora. N iek ied y wartość utw orów N orw ida m ierzył w ą tp liw ej w artości próbą „m etafizycznej g łęb i” i ahistorycznej ponad- czasow ości. Ż yciorys a rty sty kom ponował na w zór tragicznej biografii „p oety p rzek lętego”. Trudno je st naprawdę oddzielić w ielk ie zasługi M iriam a od jego „nadużyć” krytycznych. Trzeba w ięc zapytać o cel tak iego postępow ania, n ie d latego aby cel u spraw ied liw iał środki, ale dlatego że pozw ala w ie le w yjaśnić.

O dpow iedzi n ie m ożna szukać w e w łasn ych uzasadnieniach M iriama, gdyż nie napisał m onografii o Norwidzie, która by określiła w yraźn iej m iejsce i rolę p o ety w rozw oju literatury polskiej. Redaktor „C him ery” n ie stw o rzył też żadnej, choćby próbnej, syn tezy m odernizm u, poprzesta­ jąc na rozw ijan iu poszczególnych postulatów zapożyczonych ze św ia­ dom ości dek adentyzm u francuskiego lat 1875— 1885. Jednakże n ie w ą tp li­ w ie jego sposób op racow yw ania życiorysu i tw órczości N orw ida oraz stałe p osłu giw an ie się cytatam i z u tw orów p oety jako argum entam i gw arantu jącym i słuszność w łasn ych opinii św iadczą o czym ś w ięcej niż o k u lcie ży w ion ym dla p oety przeszłości. Św iadczą o tym , że M iriam pragnął w zbogacić i nasycić polską literaturę w sp ółczesną treściam i filozoficzn ym i, m oralnym i, estetyczn ym i dzieł Norwida. P ragn ął odrobić k rzyw d ę w yrządzoną poecie, którego dzieła n ie dotarły w porę do spo­

(19)

łeczeń stw a, aby pokazać, że literaturę polską stać b yło na prekursora tej m iary co B audelaire.

M iriam n ie w a lczy ł dla N orw ida o m iejsce „czw artego w ieszcza ”. W yznaczał m u natom iast rolę prekursora, k tóry dokonał w ielk iego prze­ w artościow an ia zastanych w artości filo zoficzn y ch i estety czn ych i który p rzygotow ał drogę now atorskiej m y śli i sztuce polskiej. N orw id nie odegrał tej roli w e w ła ściw y m czasie. M iriam jednak b ył przekonany, że sztuka w ielk ieg o artysty, zbliżona w sw y ch o góln ych tendencjach i form ach do sztuki m odernizm u, m oże w zbogacić i n asycić now ą św ia­ dom ość, dając jej filozoficzn e oparcie i w zory estetyczn e. W ten sposób M iriam w iązał sztuk ę w sp ółczesn ą z tradycją narodową i u w ażał ją za k ontynu atorkę n ajw y ższy ch osiągnięć a rtystyczn ych przeszłości. K on­ cepcja M iriam a n ie dojrzała do k ształtu syn tety czn ej kontrpropozycji, którą m ożna by było p rzeciw staw ić poglądom M atuszew skiego czy F eld ­ m ana, p oszu ku jącym g en ezy m odernizm u w rom antyzm ie, a zw łaszcza w jego k oń cow ym ok resie. Jednakże na tle w sp ółczesn ych badań w ią ­ żących m odernizm z reakcją a n ty p ozy ty w isty czn ą i an tyracjon alistyczn ą i u zależn iających charakter procesów literackich od przeobrażeń poli­ tyczn o -sp o łeczn y ch — przerzucanie zb yt o d ległych p om ostów pom iędzy różnym i epokam i literack im i budzi uzasadniony niepokój. D latego w ła ­ śn ie propozycja M iriam a w y d a je się w arta głębszego zainteresow ania, gd yż z pew n ością ukazuje n ow e m ożliw ości k ształtow ania m odelu pol­ sk iego m odernizm u.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Biorąc pod uwagę te obserwacje, możemy stwierdzić, że jeśli K jest ciałem liczbowym, do którego należą współrzędne wszystkich punktów danych do wykonania pewnej konstrukcji,

Do zasobów dokumen- tacji źródłowej Alina włączyła także z powodzeniem źródła mówione, czego świa- dectwem była seria rozmów z twórcami filmowymi i uczonymi zajmującymi

Pozostaje pytanie — czy wszyscy Polacy w Suffield zapisali sdę do polskiej parafii? Do parafii bowiem etniczno personalnej należało się zapisać. Na to pytanie

Biprostal to jednak nie tylko powstałe w 1949 roku przedsię- biorstwo państwowe i będący jego siedzibą budynek: zapisał się on także w historii literatury polskiej jako

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,

Melichamps się trafnie wyraża, jakby jakie okienka (areolae) w przeciwnym kierunku od otworu rurki światło przepuszczają i tam znajdujące się owady w błąd

Zadanie filozofii nauki Profesor Pietruska-Madej widziała w rekonstrukcji struktury logicznej nauki jako zobiektywizowanego wytworu: w ustalaniu faktycz­ nych relacji

Dalszą konsekwencją tego, iż ludzie mediów stali się w tak wysokim stopniu uzależnieni od świata polityki, jest postępujący upadek autorytetu tej profesji Postrzegani