• Nie Znaleziono Wyników

Bezsensowność codzienności: tradycja postromantyzmu w poezji typu "slices of life stories"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bezsensowność codzienności: tradycja postromantyzmu w poezji typu "slices of life stories""

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Jacek Krawczyk

Bezsensowność codzienności:

tradycja postromantyzmu w poezji

typu "slices of life stories"

Prace Literaturoznawcze 3, 239-249

(2)

2015 239-249

GŁOSY O POEZJI

Ja c e k Kr a w c z y k

UWM w Olsztynie

B e z se n so w n o ść c o d z ie n n o śc i.

T radycja p o stro m a n ty z m u w p o ezji ty p u

„ slices o f life s to r ie s ”

T he N o n se n s e o f O rd in ary Life.

P o st-ro m a n tic T rad ition

in "Slices o f L ife Stories" P o etr y

Słow a kluczow e: codzienność, Krystyna Dąbrowska, epifania Key words: ordinary, Krystyna Dąbrowska, epiphany

Ź ródła zadom ow ienia się codzienności w lite ra tu rz e s ą w ielorakie. Nie sposób, ja k się w ydaje, w sk az ać jednego czyn nik a, k tó ry w zasad n iczy sposób m otyw ow ałby to zjaw isko. W p rz y b liżen iu m ożem y ok reślić w a rto ść codzien­ ności w życiu człow ieka, tru d n ie j je d n a k dokonać tego w o d n iesien iu do sztu k i, k tó ra choć wchodzi w is to tn ą korelację z życiem ja k o ta k im , to nie w p ełn i i nie bezpośrednio odzw ierciedla obraz tej relacji. S z tu k a a b so rb u ją ­ ca do sw ych celów codzienność tw orzy sw oją o d rę b n ą sieć m otyw acji, której chciałbym dokładniej się przyjrzeć. R efleksja t a będzie je d n a k p ro w adzo na z m iejsca, gdzie rodzi się p y ta n ie o w yjątkow ość relacji m iędzy w a rs tw ą p ro z aiczn ą życia a li te r a t u r ą najn ow szą. C hcę zrozum ieć fen om en p o w iąza­ n ia ty ch dwóch obszarów, zastan o w ić się, czy ów zw iązek n ie je s t isto tn y i d om inujący w tw órczości poetyckiej w XXI w ieku, a ta k ż e odnaleźć źródła tego fenom enu, k tó re - ja k się zdaje - o sad z a to zjaw isko w szerszym k o n ­ tek ście h isto rii idei i p rz e m ia n ku lturow ych .

Z ak ła d am , że poetyckie k a w a łk i życia, u k az u ją ce try w ia ln ą codzienność, sta n o w ią re p re z e n ta ty w n y i idiom atyczny w y m iar lite ra tu ry ponowoczesnej jak o tak iej. M ają one przed e w szy stk im c h a ra k te r deskryptyw ny. D ru g o rzęd ­ n ą rolę o dgryw a fu n k c ja ew o k aty w n a czy ek sp resy w n a. Isto tn e j e s t rów nież

(3)

to, że owe poetyckie u ła m k i codzienności m ieszczą się w k ró tk iej, lap id arn ej form ie, w której d o m in a n tą fo rm a ln ą je s t zw ięzłość i skrótow ość. Z w a rta fo rm a p o etycka n ależ y do ty ch zjaw isk, k tó re w y ra ż a ją nieciągłość rzeczyw i­ stości, jej frag m en tary c zn o ść i w pew nym sen sie tw órcze i duchow e w yczer­ p an ie. Z drugiej stro n y la p id a rn o ść s ta je się t u w yrazem w ażnego przefor- m u ło w a n ia k o n c e p c ji p o ez ji, k t ó r a p r z e s t a j e b y ć i n t e g r a l n ą c a ło śc ią , s k ła d a ją c ą się z w a rstw y sem antycznej a rty k u la c ji oraz w a rstw y syn taktycz- nej. S y n ta k ty c z n a , lin e a r n a rozciągłość u tw o ru poetyckiego zdaje się być zre d u k o w a n a w k ró tk ic h form ach w ierszow ych do krytycznego m in im u m , ja k b y zdolność o p o w iad a n ia ś w ia ta w n a r ra c ji za n u rzo n ej w czasie b y ła w pow ażnym regresie. P oetyckie deskrypcje zaw sze m iały c h a ra k te r p u n k to ­ wy, ek sponujący i kontem placyjny, ale oszczędność sło w n a i enigm atyczność se n su ponowoczesnej poezji XXI w iek u u w id ac zn iają szczególny k re s ro z u m ­ ności św iata. W p u sty m m iejscu sensow ności w y ra s ta je d n a k n ow a ten d en c ja - której p rzyjrzę się nieco później - o d su w ająca ryzyko poczucia eg z y ste n ­ cjalnej jałow ości. Będzie n ią s tra te g ia - w d u ch u G u sta w a C o u b e rta - co­ d z ien n o śc i w y e k sp o n o w an ej, p ie rw szo p lan o w e j, w y n iesio n ej do godności o statecznej in stan cji, za s p ra w ą której niem ożliw a e p ifa n ia p ra w d y p rz em ie­ n ia się w uśw ięco n ą g estem arty sty cz n ej k re acji w tó rn ą , o d zy sk a n ą epifan ię tajem nicy. P o zo rn a an tyepifaniczno ść ponow oczesnej poezji ty p u slices o f life

stories w y n ik a - ja k się za chw ilę okaże - ze szczególnego p a ra d o k su . To, co

m a św iadczyć n a korzyść antym etafizycznego p a ra d y g m a tu św iata, a więc realn o ść m a te r ia ln a z jej d o sa d n ą jednozn aczn ością, p rzy pom ocy poetyckiej tra n sfig u ra c ji, p rz e m ie n ia się w p o stro m an ty cz n e źródło o d zy sk iw an ia sfery duchow ej. Szerzej o m ech an izm ie tra n s fig u ra c ji b an a ln o śc i w k o n tem p lo w a­ n ą tajem n icę b y tu realneg o będę m ówił w zw iązk u z p rz y k ła d a m i kaw ałk ów życia codziennego n a po d staw ie to m u poezji K ry sty n y D ąbrow skiej B iałe

k rze sła 1.

Z acznijm y je d n a k od z a zn ac zen ia k ilk u w ażnych p u n k tó w n a osi k u ltu ­ row ych p rz e m ia n ro z u m ie n ia w agi codzienności w sztuce. R zeczyw istość w jej b a n a ln y m , pow szednim w ym iarze nie zaw sze m ia ła ta k szeroki dostęp do sztu k i, ja k to m a m iejsce dzisiaj. P o czątk i try w ialn o ści w ty m obszarze m o żn a ju ż d atow ać n a o k res antyczny, w k tó ry m je d n a k te m a ty codzienno­ ści, w jej pro stack iej, a n a w e t w u lg arn ej p ostaci m iały swoje w łaściw e m iej­ sce, legitym izow ane ściśle określonym i re g u ła m i. B yły one zw iązan e z k o n ­ k r e tn ą k onw encją sty listy c z n ą - p rz y p isa n ą do określonego g a tu n k u bądź ro d z aju literackiego - poza k tó rą raczej n ie wychodzono. T radycja obecności sfery try w ialn e j w lite ra tu rz e je s t więc dłu ga, a jej źródłow e u z a sa d n ie n ie znajd u je się ju ż w A rystotelesow skiej koncepcji m im e sis, za s p ra w ą której św ia t codzienności ludzkiej odbija się niczym w su g esty w n y m lu s trz e w tw o­ rzonej przez człow ieka sztuce.

(4)

W poszczególnych ep o k a ch n ow ożytn ości p ro b lem b a n a ln o ś c i ś w ia ta w lite ra tu rz e różnie je s t u zasadniany. Zaw sze m a to zw iązek z re fle k sją n a d w a rto ścią tego, co pow szednie w sztuce. T ryw ialność tra k to w a n a in s tru m e n ­ ta ln ie p rz y n io sła isto tn y n a m y sł n a d k a te g o rią praw dziw ości d zieła sztu k i, w y p e łn ia ją c ty m sam y m d y re k ty w ę p ra w d o p o d o b ie ń stw a z a p is a n ą p rzez A ry sto te le sa w Poetyce. I ta k b a n a ln o ść ro z u m ia n a in s tru m e n ta ln ie m a w now ożytności eu ropejskiej szczególną cechę n e u tra liz o w a n ia lęk u, w tej m ierze, w jak iej łączy się ze s tra te g ią k a ry k a tu ra ln e g o w y krzy w ienia re a ln o ­ ści. K u ltu ra średniow iecza w p ro w adziła w ra z z g ro te s k ą i w u lg arn o ścią m e­ ch an izm u ś m ie rz a n ia lę k u egzystencjalnego, szczególnie w p łaszczyźnie on- tolo giczn ej i m o ra ln e j. Z a s p ra w ą śm ie c h u rodzącego się w z e tk n ię c iu z rzeczyw istością o d a r tą z tajem niczości - do czego przy czy n ia się jej defor­ m acja - człow iek rozw iązyw ał problem lę k u p rz ed niep ew n y m losem oraz śm iercią, z jed n ej strony, oraz p rz ed w in ą i p o tęp ien iem , z drugiej.

K olejnym w ażnym m o m en tem w dziejach red efin io w an ia pojęcia b a n a l­ ności w k u ltu rz e europejskiej j e s t reform acja, a k o n k re tn ie jej konsekw encje d la ro z u m ie n ia w arto ści życia codziennego. To wówczas - zd an iem C h a rle sa T ay lo ra - p ojaw ia się, ta k z n a m ie n n a d la duchow ości chrześcijań sk iej, id e a afirm acji zw yczajnego życia2, id ea, k tó ra s ta ła się nie tylko w ażny m czy nn i­ k iem form ow ania się p o staw y m o raln ej, lecz ta k ż e in sp ira c ją d la now ożytnej, europejskiej sztu k i. P rzy pom ocy tej w łaśn ie id ei b ędę in te rp re to w a ł źród ła szczególnego p o w iąz an ia poezji XXI w iek u z prozaicznym w y m iarem rzeczy­ w istości codziennej. J a k widzim y, p o czątk i p ro cesu d o w a rto ścio w an ia co­ dzienności się g a ją o k re su polem iki teologicznej reform acji. W ów czas to życie zw yczajne jak o p o d sta w a nowego p o rz ą d k u etycznego, zaak ce n to w an e m oc­ niej w to k u p rz em ian y ro z u m ie n ia życia dobrego, o d su w a n a bo k dw ie w ażne form y aktyw ności życiowej w znoszące się n a fu n d am en cie dotychczasow ej idei ety k i h ie ra rc h ii dóbr, m ianow icie: kon tem p lację i uczestnictw o. P ie rw sz a fo rm a s ta w ia ła jak o cel głów ny d ąż eń człow ieka praw d ę, d ru g a zaś dobro w spólne. P rz e m ia n a etyczna, o jak iej t u m ow a, re d efin iu jąca A rystotelesow - skie pojęcie życia dobrego, podnosi więc do roli pierw szorzędn ej życie zw y­ czajne w jego w ym iarze zaw odow ym i rodzinn ym . W obu p rz y p ad k ac h is to t­ n a s ta je się p e rs p e k ty w a p a r ty k u la r n a z jej d ą ż e n ie m do sk u tecz n o ści i d o b ra in dyw idualnego. K iedy więc z h o ry z o n tu ludzkiej re flek sji zn ik a p ra w d a o sią g a n a n a drodze k o n tem p lacji oraz dobro w spólne, stanow iące p od staw ę d z ia ła n ia w d u ch u h u m a n iz m u obyw atelskiego, codzienność n a b ie ­ r a cech p a rty k u la rn y c h , jej p e rsp e k ty w a d ra m a ty czn ie sk ra c a się, b y z re d u ­ kow ać się w św iecie now oczesnym do w ąskiego pola pryw atn ości. N ie m a w n im ju ż oczywiście u n iw ersaln ej p ra w d y i d o b ra u ty litarn eg o . Z ostaje n a to m ia st problem atyczny p ra g m a ty zm i egocentryzm w relacji z otaczającym

2 Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, przeł. M. Gruszczyński i inni, Warszawa 2001, s. 390 i n.

(5)

św iatem . W raz z t ą p rz e m ia n ą codzienność m a te r ia ln a stan o w i t r u d n ą do tra n sc e n d o w a n ia zasłonę, zza której n ie w y łan ia się ju ż u ch w y tn y i u n iw e r­ sa ln y sens. S ta je się o n a z a ra z e m źródłem i sk u tk ie m niepew ności, źródłem i s k u tk ie m p y ta ń o inteligibiln ość tego, co ta k b lisk ie sfery zw yczajnego życia człow ieka. S krócenie p ersp ek ty w y oznacza więc odrodzenie z a in te re so w a n ia codziennością jak o poten cjaln y m m iejscem ob jaw ien ia praw dy. Od tego m o­ m e n tu w prozaicznej codzienności i tylko w niej a r ty s ta ponow oczesny sz u ­ k ać będzie w y m ia ru epifanicznego.

N ależy też powiedzieć, że k o n sek w en cją p rz e m ia n w obrębie w artości życia zwykłego je s t m iędzy in n y m i kryzys in s ty tu c ji p o średn ictw a. D ostęp do zbaw ienia, ro z u m ia n y w d u ch u reform acji, n ie m oże być te ra z og ran iczan y a r b itr a ln ą decyzją innej osoby, k tó ra rości sobie praw o do w y z n aczan ia w a ­ ru n k ó w o siągn ięcia duchow ego celu. Życie codzienne w edłu g T ay lo ra

-stanowi samo centrum dobrego życia. Kluczową kwestią stało się teraz to, czy jest ono prowadzone pobożnie i bogobojnie czy też nie. Człowiek bogobojny zaś wiedzie swe życie w małżeństwie i w pracy. Poprzednie „wyższe” formy życia zostały niejako zdetronizowane. Za tym zaś szedł nierzadko jawny bądź utajony protest przeciw elitom, które owe formy przemieniały w swe królestwo3.

A firm acja zw yczajnego życia, p rzy n o sząca ze so b ą zm ian ę w po staci eg a­ lita ry z m u , przy czy n ia się więc do u p o w szech n ien ia dóbr, k tó re w dobie nowo­ czesności s ta ją się bezpośrednio dostępne. Z m ien ia to obraz s tr u k tu r y spo­ łecznej, przypom inającej ju ż raczej je d n o litą sieć b ez p o śred n ich pow iązań m iędzy człow iekiem a o siąganym i dobram i. A je śli zw yczajne życie n a r u s z a h ie ra rc h ic z n ą s tr u k tu r ę sp ołeczeństw a oraz m ech an izm y p arty cy p acji w do­ b ra c h m a te ria ln y c h czy też duchow ych, to w raz z t ą p rz e m ia n ą redefinicji podlega pojęcie gen iu szu , k tó re fu ndow ane było n a K an tow skiej nierów ności ról społecznych i kondycji duchow ych. O drzucen ie w XIX w iek u stan o w isk a zrów nującego pojęcie g en iu szu z a r ty s tą - m iędzy in n y m i za s p ra w ą Scho­ p e n h a u e ra oraz filozofii nieśw iadom ości F ichtego i S ch ellin g a - przyniosło p rz ek o n an ie o p ierw szeń stw ie nieśw iadom ej tw órczości n atu ry , k tó ra po prze­ dza k om petencje estety c zn e s m a k u 4. W tej sy tu acji codzienność w sztuce w y ra ż a szczególne p rz en iesien ie a k c e n tu z roli, j a k ą o dgryw a su b te ln y św ia t ocen d y k to w an y c h p rzez poczucie s m a k u , n a je d n o stk o w e , n ieśw iad o m e p rz y k ła d y zwykłego życia, twórczo i g en ialn ie u zu p e łn ia ją ce w yroki sm ak u . O sąd sm a k u dokonujący oceny czegoś jednostkow ego z p ersp ek ty w y pew nej całości z d e rz a się z n ieu ch w y tn o śc ią owej całości, k tó ra nie je s t przecież d a n a w p ostaci gotow ych pojęć. M o m en t ap riory czny o sąd u s m a k u w ydaje

3 Tamże, s. 29.

4 Głębsze rozumienie kategorii smaku zawdzięczam Gadamerowi, który odwołuje się do filozofii Kanta rozwijającej w systematyczny sposób zagadnienie smaku w sztuce i sfe­ rze moralnej. Zob. H.-G. Gadamer, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. B. Baran, Warszawa 2004, s. 69 i n.

(6)

się więc coraz bard ziej w ątpliw y i w konsekw encji niem ożliw y do u trz y m a ­ n ia. O drzucenie p ry m a tu sm a k u n a rzecz tw órczości nieśw iadom ej n a tu ry sk u tk u je więc odsunięciem n a bok um iejętn o ści d o strz e g a n ia całości w czę­ ści. C odzienność, b ęd ą ca częścią w iększej całości, n ie m a ju ż w a lo ru p ię k n a dostrzeganego n a estetycznej drodze sm ak u , drodze, k tó ra by łab y szczegól­ n ym a k te m p o zn an ia. J e s t ju ż raczej obszarem , w obrębie którego dokonuje się n ie św ia d o m a tw órczość g en ialn e j n a tu r y u z u p e łn ia ją c a n a s z ą w iedzę 0 świecie, a więc rów nież i o tym , co p ięk n e i w artościow e.

P rzejd ę te ra z do kolejnego - w m oim p rz e k o n a n iu - w ażnego m o m en tu p rz efo rm u ło w a n ia k w e stii codzienności w k u ltu rz e . Z w raca n a niego uw agę J e a n S ta ro b in sk i, k o m en tu jąc sz tu k ę neok lasycyzm u n a p rzy k ład zie dzieł A n to n ia Canovy. Pod koniec XVIII w iek u rzeźby w łoskiego a rty s ty sp o ty k ają się z o stry m sprzeciw em k ry ty k i, k tó ra z a u w aż a w p ra c a c h a u to ra K u p id y n a

1 psyche „im itację id en ty cz n ą” i „n aśladow an ie zniew olone szczegółem ”. J e ­

d en z krytyków , Q u a tre m e re de Quincy, z a rz u c a m u o g ran iczan ie się do „k alk o w an ia p o staci” czy też p rz em aw ian ie do w id za „jedynie w ograniczo­ nym sensie, rzeczyw istością, by ta k rzec, m a te r ia ln ą ”5. C an o v a odw ołując się do trad y c ji a n ty k u , n a d a je je d n a k sw oim rzeźbom p o stać n a tu ra ln ą , wery- styczną, sp rz en iew ierzając się idei im itacji idealn ej, szu kającej p ię k n a i do­ b ra . Z w yczajna codzienność n a b ie ra ją c a w y m ia ru p ra w d y - ju ż nie p ię k n a - sta je się sy nonim em drogi wiodącej do p o znania. C odzienność n ie będzie więc źródłem kontem p lacji p ię k n a stw o rzen ia, lecz ob szarem , w k tó ry m roz­ g ry w a się d ra m a t ro z p o zn an ia u traco n ej w ięzi z p ięk n em i dobrem . S taro bin- sk i d o strze g a ów d ra m a t w sztu ce neoklasycznej w tej m ierze, w jak iej je s t o n a św iad o m a niem ożności p o w rotu do „antycznej h a rm o n ii”. Bowiem:

Naśladować w takim momencie egzystencję starożytnych to wplątać się w kłam ­ stwo, dopuścić się oszustwa i zanegować władzę oddalenia i refleksji, stanowiącą istotę świadomości. [...] Odsłania się tedy przed nami drugie oblicze sztuki neoklasycznej: świadomość dystansu dzielącego nas od form, których obraz kre­ śli, świadomość, że przedmiotem tej sztuki jest nieobecność. Poezja bardziej niż rzeźba czy malarstwo umie zmierzyć ów dystans, wypowiedzieć niemożność po­ wrotu do źródeł i wywieść z tej niemożności wielkie tem aty nowych czasów: liryzm świadomości wyobcowanej, liryzm pamięci i utraconej obecności6.

Po ty m teoretycznym w p ro w ad zen iu chciejm y zrobić u ż y te k z p rzy w oła­ n y ch powyżej n ajisto tn ie jsz y ch m om entów re d efin io w an ia codzienności i jej roli w dośw iadczeniu sztu k i. P ro p o n o w an a przeze m n ie re flek sja sk o n ce n tro ­ w a n a będzie n a dwóch w ierszach K ry sty n y D ąbrow skiej z to m u B ia łe k rze ­

sła. W ybór zarów no tego tom u, ja k i ty ch k o n k re tn y c h u tw orów po dy kto w a­

ny z o s ta ł szc zeg ó ln y m z a in te re s o w a n ie m a u to r k i c o d z ie n n o śc ią , czego w y ra zisty m po tw ierd zen iem - ja k się za chw ilę okaże - j e s t tytu ło w y tek st.

5 J. Starobinski, 1789. Emblematy rozumu, przeł. M. Ochab, Warszawa 1997, s. 72. 6 Tamże.

(7)

Co p ra w d a w spółczesna poezja n a d e r często eksp o n u je codzienność, choć w różn ym sto p n iu i w różn y ch k o n fig u ra cjach znaczeniow ych. S p e k tru m z a in te re so w a ń polskich poetów o s ta tn ic h d w u d z ie stu l a t t ą sfe rą je s t dość szerokie. W mojej p ra cy nie będę zajm ow ał się in n y m i p rz y k ła d am i tw órczo­ ści skupionej n a codzienności. N ie je s t bow iem m oim celem h isto ry czn y p rz e ­ gląd ten dencji. N ie z a m ie rza m rów nież zajm ow ać się b an a liz m e m , k tó ry jak o ra d y k a ln y n u r t codzienności w lite ra tu rz e po 1989 ro k u zo stał ju ż dość do­ b rze opisany, m .in. przez P a w ła D u nina-W ąso w icza7 czy J a ro s ła w a Klejnoc- kiego8. W ydaje m i się w ażne, by rozszerzyć pole poznaw cze codzienności w lite ra tu rz e najnow szej i wyjść poza w ą sk ą p rz e s trz e ń h isto ry czn o litera c­ kiego opisu n u rtu , k tó ry stan o w i część obszerniejszej ten d en c ji kultu ro w ej. B an alizm u jm ow any ja k o n u r t lite ra c k i, zaw ężający zjaw isko zwykłej co­ dzienności do tw órczości p ro zato rsk iej m iędzy in n y m i A d a m a W iedem an na, Ł u k a sz a Gorczycy czy M ich ała P alm ow skiego, n ie daje sza n sy o d n iesien ia się do licznej - ja k się o kazuje - g ru p y au to ró w stosu jący ch tę szczególną optykę tw órczego o d n iesien ia się do ś w ia ta realnego. A przecież n ie tru d n o w pisać w poezję zw yczajnego życia zarów no B iałoszew skiego, ja k i M rożka, S zym borską, Tw ardow skiego, R óżew icza czy też B a ra ń c z a k a , Sw ietlickiego, B a r a n a o raz poetów najn o w szej lite ra tu ry . P ro p o n u ję w ięc zrezygnow ać z ujęcia h istorycznoliterackiego n a rzecz refleksji k u ltu ro w ej, k tó ra pozwoli - m a m n ad zieję - znaleźć źró d ła trw a łe j ten d en cji obecnej w k u ltu rz e pono- woczesnej ze szczególnym uw zględ n ien iem poezji najnow szej.

Z aznaczyłem powyżej, że k a w a łk i życia w u tw o ra c h lite ra c k ic h s ą w y ra ­ zem idei afirm acji zw yczajnego istn ie n ia . Isto tn ie, sam o z a in te reso w a n ie co­ d zien nością w sztu ce w y ra ż a szczególne u g ru n to w a n ie tej idei, k tó ra staje się w lite r a tu r z e n ajn o w sz ej źró d łe m tw ó rc zy ch p o sz u k iw a ń . N a je d n ą z isto tn y c h funkcji codzienności w dośw iadczeniu człow ieka zw raca uw agę L ev inas, k tó ry posługuje się k a te g o rią ro zko szow an ia się życiem. P rz y jej pom ocy m am y m ożliwość zro zu m ien ia m ech a n izm u u chw y cenia całości ży­ cia, p o sia d a n ia go za s p ra w ą odw o łania się do m a te ria ln e j, prozaicznej s tro ­ n y egzystencji. „C hleb i p ra c a - ja k pisze a u to r Całości i nieskończoności - nie o d ry w ają m nie, w P ascalo w sk im sensie rozryw ki, od nagiego fa k tu istn ie n ia , a n i nie z a p e łn ia ją p u s tk i mojego czasu: rozkoszow anie się je s t n ajw y ż szą św iadom ością, k tó ra je o g a rn ia ”9. D ro ga do rozk o szo w an ia się życiem w iedzie od w id zen ia tego, co dośw iadczalne zmysłowo, do św iadom o­ ści w idzenia. L ev in a s w p ro w ad za tu je d n a k is to tn ą k o re k tę : „Żyjemy ze św iadom ością św iadom ości, ale t a św iadom ość św iadom ości nie j e s t refleksją. N ie j e s t w iedzą, lecz rozkoszow aniem się, i, ja k w krótce powiemy, sam ym

7 Zob. P. Dunin-Wąsowicz, Oko smoka. Literatura tzw. pokolenia „bruLionu„ wobec rze­

czywistości III RP, Warszawa 2000.

8 Zob. J. Klejnocki, Ach jak wielki ten palec, „Polityka” 1996, nr 39.

9 E. Levinas, Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, przeł. J. Migasiński, War­ szawa 2002, s. 120.

(8)

egoizm em życia”10. To szczególne, ponadrozum ow e dośw iadczenie naoczności zbliża n a s w yraźn ie do dośw iadczenia poezji, w któ rej w idzenie j e s t w idze­ n iem rozum iejącym , k o n k re tn y m , a je d n a k ślepym ; niepew ny m , a je d n a k tra fn ie u jm ującym to, co n iew erbalizow alne. W yraźnie d o strze g am tę am bi- w alencję codzienności w dw óch jej h ip o sta z a c h zgiełku i ciszy, k tó ry m i po słu ­ guje się K ry sty n a D ą b ro w sk a w je d n y m z w ierszy z to m u B ia łe krzesła. Z acytujm y te n u tw ó r in extenso:

I znowu przechodzę przez bramkę, prześwietlają mi rzeczy,

i staję przed Ścianą Płaczu z całą ciemnością w sobie.

Wysoko w szczelinie m uru poruszył się gołąb. Trudno stąd odejść.

Płowe kamienie. A obok plac jak ul. Pielgrzymi, turyści, żołnierze, chasydzi. Tutaj, gdzie spotykają się zgiełk i cisza, Słyszę twój głos. Oddycham11.

Końcowy w ers u tw o ru p rzynosi ze sobą w ażny p arad o k s, k tó ry jednocze­ śnie b u d zi reakcję z d u m ie n ia niczym frap u jące p y ta n ie , d om agające się je d ­ nocześnie pilnej odpowiedzi. Bo oto plac zgiełku, n a k tó ry m k o tłu ją się ludzie i ich spraw y, gdzie rz ą d z i d o s a d n a try w ialn o ść, w y ra ż o n a ja k b y jed n y m tch em słow am i: „pielgrzym i, tu ry ści, żołnierze, chasy dzi” słow am i w ym ienio­ n ym i w jed n ej linii, a je d n a k z dw óch an ty podycznych w ym iarów sacru m i p r o fa n u m , te n plac sta je się m iejscem zadziw iającej epifanii. P o dm iot info r­ m uje n a s o ty m fra z ą „Słyszę twój głos” ta k z a sk ak u jącą , nieoczekiw aną, ja k b y sugerow ał, że m am y do cz y n ien ia z darm o d a n ą ła sk ą , dzięki której oddycham y. To p ie rw o tn e , n a jb a rd z ie j p o d staw o w e d o św iad c zen ie życia w postaci ludzkiego oddechu m ieści w sobie k ilk a w ażny ch konotacji. U d e rza przed e w szy stk im su b teln y m k o n tra s te m rozgryw ającym się m iędzy tłok iem placu, n a k tó ry m dzieje się niczym w u lu lu d z k a kom edia, a sw obodą odde­ chu, ale szczególnego, ja k po o d zy sk a n iu niezbędnej do życia p rz e strz e n i. Ów oddech odsy ła n a s rów nież do L évinasow skiej idei ro zk oszo w an ia się życiem, k tó ra przychodzi w raz z tym , co podstaw ow e, k o n k re tn e i prozaiczne. Fizjo­ logiczna czynność oddych ania, zw ykle n ieśw iadom a, cichy św iad ek naszego is tn ie n ia okazuje się - ja k się za chw ilę dow iem y - sw o istą b ra m ą , przez k tó r ą p rzech o d zi „twój głos”. N ie m a in n ej drogi, j a k ta , p a ra d o k s a ln a i n ajb ard ziej sk u te c z n a drog a zap o średniczen ia. Bo ja k pisze L év in a s

-10 Tamże.

(9)

Zycie jest umiłowaniem życia, relacją z treściami, które nie są moim bytem, ale które są mi droższe nad byt, jak myślenie, jedzenie, sen, czytanie, praca, grzanie się w słońcu. Różne od mojej substancji, ale dla niej konstytutywne, te treści stanowią o wartości mojego życia. Zycie sprowadzone do czystej i nagiej egzy­ stencji, istniejące istnieniem cieni, które Ulisses odwiedził w piekle - rozwiewa się jak cień12.

W raz z ty m zdum iew ającym zesta w ien iem zatłoczonego p lacu i w olno­ ścią oddechu n ieodparcie pow raca m otyw łask i, k tó ra ty m ra z e m w yp ełnia się k o n k re tn ą tre śc ią , zw łaszcza gdy o dniesiem y j ą do pierw szej strofy u tw o ­ ru , gdzie podm iot w ypow iada z niepokojem b ard ziej p o d staw o w ą i - zd a w a­ łoby się - n ie u s u w a ln ą ap orię m o raln ą : „staję p rz ed Ś c ia n ą P ła czu / z ca łą ciem nością w sobie”. F in a ł w ie rsz a nazn aczo n y kluczow ym dośw iadczeniem łask i, k tó ra p rzynosi życiodajny, przedsłow ny oddech, n a b ie ra cech figury retorycznej, ro zszerzającej in te rp re ta c ję , k tó ra te ra z k ie ru je się w stro n ę życia ludzkiego jak o takiego. P o czątkow a try w ia ln a b ra m k a , a więc przejście w ąsk ie - inform uje n a s o ty m fo rm a zd ro b n ie n ia - a ta k ż e b a n a ln e - n a to w sk azu je czynność pobieżnego lu s tro w a n ia w chodzących - t a w łaśn ie b ra m ­ k a zyskuje za s p ra w ą końcowej, n iedefiniow alnej i n iew y rażaln ej ła sk i now ą siłę poznaw czą. T kw i o n a w p a ra d o k sa ln e j tra n sfig u ra c ji, o której w sp o m in a­ łem n a początku. To, co z pozoru dosadnie jed n o zn aczn e i try w ia ln e , zm ienia się w g łęb szą i d o sto jn ą praw d ę. O dzyskujem y j ą w tru d n y m do zro zu m ien ia m om encie ostatecznego i dojm ującego triu m fu m ateria ln o śc i. K iedy k ru c h a , śm ie rte ln a m a te r ia k ład zie się cieniem n a lu d zk i b yt, k ied y jej w u lg a rn a i ja ło w a try w ialn o ść zw ycięża w o sta tn im akcie życia, n ag le w y ra s ta z niej n a mocy objaw ienia głos, k tó ry p rz e n ik a w szystko, k tó ry u z g a d n ia sprzeczności, k tó ry daje zbaw ienie te m u , co zb a w ien ia n ie m oże - zdaw ałoby się - d o s tą ­ pić. Zobaczm y w ty m lakonicznym b ły sk u przygody ludzkiego b y tu is to tn ą w iedzę odno szącą się do codzienności, jej zwykłego, prozaicznego w ym iaru. T ra n sfig u ra c ja b a n a ln o śc i w k o n tem p lo w an ą m a te rię jak o n o śn ik praw d y odbyw a tę s a m ą drogę, ja k ą przechodzi dośw iadczenie lę k u dojrzałego, n a k tó ry w sk azu je A g a ta B ielik-R obson, przyw ołując ro z w aża n ia K ie rk e g a a rd a n a te m a t K sięgi W yjścia13. Podobieństw o tk w i w pew ności, że w łaśn ie nega- tyw ność b ra k u i p u s tk i - ja k w p rz y p a d k u b an a ln o śc i - oraz w iny - ja k w p rz y p a d k u trw ogi - sk u tecz n ie zap o śred n icza p ełn ię i sen s, a ta k ż e w ol­ ność i in te g ra ln ą indyw iduację. L ęk dojrzały K ie rk e g a a rd a j e s t - ja k pisze B ielik-R obson - „w łaśnie lęk iem W yjścia, w obu sen sa c h tego słowa: jak o m itycznego E x o d u su i ja k o w yjścia z kondycji doczesnej, owego cichego nie, k tó re b u n tu je się przeciw »uchybieniom « lu dzk iej eg z y ste n cji”14. D ra m a t b an a ln o śc i sy tu u je się n a tej sam ej drodze am biw alencji. D o tk liw a b ez sen ­

12 E. Levinas, dz. cyt., s. 120-121.

13 Zob. A. Bielik-Robson, Inna nowoczesność. Pytania o współczesną formułę duchowo­

ści, Kraków 2000, s. 351 i n.

(10)

sow ność św ia ta m a te rii, której w ychodzim y n ap rzec iw w akcie poetyckiej k on tem p lacji, inicjuje - w ed łu g T aylo ra - ru c h tra n sfig u ra c ji. W Ź ródłach

p odm io tow ości pisze on, że

Radość, jak ą czerpiemy z tego faktu, wywołuje w nas poniekąd poczucie własnej mocy, by stawiać czoło prawdzie i poświadczać ją; owa moc zależy zasadniczo od sposobu uchwycenia, który czyni z uwięzienia w banalności i w pustce przezna­ czenie, jakie możemy już kontemplować. Właśnie możliwość kontemplacji uwal­ nia nas z pułapki [...]15.

K a w ałk i codzienności s ą - ja k się okazuje - podstaw ow ym fu n d a m e n te m ru c h u m yśli kon tem p lu jącej prow adzącym do tra n sfig u ra c ji i ty m sam ym ep ifan ii głębi, ale rów nież wolności od c ięż aru b an aln ości. G dy sięg am y po tytu ło w y u tw ó r to m ik u B ia łe krzesła K ry sty n y D ąbrow skiej, d ostrzeg am y tę am biw alencję niezbędności i podrzędności tego, co b a n a ln e . P o e tk a n a po­ c z ą tk u swego u tw o ru i n a końcu u m ieszcza w a ż n ą d y rek tyw ę, tw orząc tym sam y m z n a m ie n n ą k la m rę kom pozycyjną. W iersz rozpoczyna się od słów:

Codzienność w poezji niech będzie jak białe plastikowe krzesła pod Ścianą Płaczu16.

N a k o ń cu zaś ponow nie w y b rzm iew a to sam o oczekiw anie, choć ju ż w nieco zm ienionej postaci, m ianow icie:

Codzienność w poezji niech będzie jak te krzesła, które znikają, żeby zrobić miejsce

dla tanecznego kręgu w szabatowy wieczór17.

N ow ym elem e n te m je s t t u w ażn e stw ierd zen ie, że ta n d e tn e p lastiko w e k rz e sła , p o trze b n e n a pew nym e ta p ie d ośw iadczen ia poezji, n ieu ch ro n n ie zn ik ają, a ich m iejsce zajm uje tan e c z n y k rą g . W rócę jeszcze do tej zam iany, k tó ra - m am nadzieję - s ta n ie się b ard ziej zro zum iała, gdy p rześled zim y to, co ro zgryw a się w e w n ą trz klam ry. Z najd ujem y w niej k ilk a k aw ałk ó w zw y­ kłego życia z m otyw em p rzew odnim k rz esła. N a n im sied zą m odlący się ra b in i, n a n ich sto ją k obiety i m ężczyźni, k tó rzy p ra g n ą „siebie w idzieć p o n ad dzielącą ich p rz eg ro d ą”, n a n im w reszcie sta je m a tk a chłopca, by obsypać go c u k ie rk a m i w d n iu b ar m icw y, w dniu, w k tó ry m chłopiec żegna swe dzieciństw o. We w szy stk ich trz e c h scen ach p ob rzm iew a s u b te ln a n u ta negatyw ności. N ajb ard ziej w ym ow nym p rz y k ła d em je s t pożegn anie dzieciń­ stw a, ale rów nie głęboko i z niepokojem p rzeży w am y m o m en t p rz e k ra c z a n ia przeszkody stojącej n a drodze m iłości k ob iety i mężczyzny. Z kolei m odlący

15 Ch. Taylor, dz. cyt., s. 797. 16 K. Dąbrowska, dz. cyt., s. 29. 17 Tamże.

(11)

się ra b in i, k tó ry ch p o e tk a o p a tru je e p ite te m „ starzy ”, w n o szą t u podw ójną n e g a ty w n ą konotację. Po pierw sze, po d k reślm y to, co w y łan ia się w sposób oczywisty, a więc starość. Po dru g ie m odlitw ę, za s p ra w ą której człow iek próbuje w d ra m a ty czn y m p rz y n a g le n iu sięgn ąć tro n u Boga. A je d n a k tylko sta rc y nie w sp in a ją się n a k rz esła. S iedzą, zan osząc sw ą m odlitw ę do S tw ó r­ cy, ja k b y - no w łaśn ie - p rzeczuw ali d arem n o ść w ysiłków ludzkich?! A może ich spokojne w yczekiw an ie n a sp o tk a n ie kogoś w ażnego, odbyw ające się w głębokich i w ygodnych k rz e sła c h m a w sobie w y raz pew ności, że tylko w te n sposób o s ią g n ą u p ra g n io n y cel? Tego nie wiemy. D o strzeg am y je d n a k frap u jące odw rócenie. P ierw szym i w kolejności przyw oływ anych scen s ą s t a ­ rzy ra b in i, za n im i p o jaw iają się kobiety i m ężczyźni, a dopiero n a końcu w idzim y dziecko, k tó re stoi n a p ro g u dorosłości. N ie sposób jed n o znacznie ro z strzy g n ąć isto ty tego odw rócenia bez o d w ołania się do o s ta tn ic h w ersów u tw o ru . J a k w idzieliśm y, m ieści się w n ich po w tórzon a d yrekty w a: „Codzien­ ność n iech będzie w poezji ja k te k rz e s ła ”, o p a trz o n a po nad to w ażny m dopo­ w ied z en iem : „k tó re z n ik a ją , żeby zrobić m iejsce/ d la ta n e c z n e g o k rę g u w szabatow y w ieczór”. P rzyw ołane żydow skie św ięto s z a b a tu k ieru je n a s z ą u w agę n a d w a isto tn e dośw iadczenia: koń ca oraz radości. S z a b a t w ju d a ­ izm ie jak o m .in. u p a m ię tn ie n ie w yzw olenia Iz rae litó w z niew oli egipskiej sym bolicznie kończy czas niew oli i sm u tk u . W d n iu sz a b a tu człow iek w iary odzyskuje ponow nie więź z Bogiem jak o Z iem ią O biecaną, a ty m sam ym dziecięcą radość. O dw rócenie kolejności etap ó w życia ludzkiego, w yobrażo­ n y ch za s p ra w ą po staci z przyw ołany ch scen ek codzienności, w kon tek ście zak o ń czen ia tr u d u g eh e n n y oraz radości z odzyskanej więzi, n a s u w a n ie ­ u ch ro n n ie in te rp re ta c ję odrodzenia. D ośw iadczenie odnow y ro zp ięte zostało t u n a tra je k to rii trz e c h doniosłych m om entów : słow a m odlitwy, m iłosnego s p o tk a n ia i p rz ejścia k u praw dzie. W każd y m z ty ch etap ó w p lastiko w e krzesło odgryw a is to tn ą rolę, bow iem n a n im w sp ie ra się k ażd e z poszczegól­ n y ch dośw iadczeń. W b an a ln o śc i ta n d e tn e g o k rz e sła tk w i w ażne zapośredni- czenie, n a k tó re pow ołuje się w sw ych a sp ira c ja c h dzieło poetyckie. Bez tego surow ego o p arcia w p rzedro zu m iejący m p o cz ątk u koło h e rm e n e u ty c z n e nie rozpocznie swego biegu, w fin ale którego znajd u je się rozu m ienie, n ie u s ta n ­ n ie w racające do początku. Oto tan e c z n y k rą g szabatow ego w ieczoru. W nim ro z p isa n a je s t d ro g a niekończącej się p rz e m ia n y tego, co s ta re , w to, co m łode. J e s t to k rą g rado ści zbaw iennego p rzech o d zen ia od słow a do objaw ie­ n ia. J e ś li n a p o cz ątk u było Słowo, to u k re s u dziejów n a s tą p i jego w yp ełn ie­ nie, a za jego s p ra w ą m łodzieńcze odrodzenie i ra d o s n a b ezpośredniość r e la ­ cji. T ym czasem to, co je s t n asz y m u d ziałe m w dobie Logosu, sp ro w a d za się do koniecznego zap o średniczenia, k tó re dzisiaj o znacza k o ntem p lację o pu sz­ czonych przez piękno, dobro i p ra w d ę bytów m a te ria ln y c h , tan d e tn y c h , p ro ­ zaicznych. P iękno, dobro i p ra w d a n ie m a ją ju ż swej jed noznaczn ej oraz au ten ty c zn ej re p re z e n ta c ji w e współczesności. To, co je s te śm y w s ta n ie zro­ bić, to - n eg a ty w n ie - ocenić n asz e oddalenie od h arm o nijn ego pierw ow zoru

(12)

klasyczności lu b - pozytyw nie - odzyskać n aiw n ość w id ze n ia i sły szen ia pierw o tnej h arm o n ii we w tórny, zapośredniczony sposób n a drodze herm e- neuty cznej in te rp re ta c ji. Tylko w te n sposób - ja k s tw ie rd z a R icoeur w S y m ­

bolice zła - „byt m oże znów do m n ie przem ów ić, oczywiście ju ż nie pod

p rz e d k ry ty c z n ą p o sta c ią w iary bezpośredn iej, lecz ja k o coś pow tórnie bezpo­ średniego, do czego odnosi m n ie h e rm e n e u ty k a ”18. T a k a j e s t teo re ty czn a fo rm u ła tanecznego k rę g u szabatow ego w ieczoru, k tó ry stan o w i obrazow e w y jaśn ien ie p a ra d o k s u codzienności w „ k a w ałk ac h ” poetyckiej obserw acji św iata. W fo rm ule tej z a w ie ra się w spó łczesn a koncepcja b an a ln o śc i zredefi- niow anej, ja k to m a m iejsce w tom ie B ia łe krzesła K ry sty n y D ąbrow skiej.

B ib lio g ra fia

Bielik-Robson Agata, Inna nowoczesność. Pytania o współczesna formułę duchowości, Kraków 2000.

Dąbrowska Krystyna, Białe krzesła, Poznań 2012.

Dunin-Wąsowicz Paweł, Oko smoka. Literatura tzw. pokolenia „bruLionu,, wobec rze­

czywistości III RP, Warszawa 2000.

Gadamer Hans-Georg, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. Bog­ dan Baran, Warszawa 2004.

Klejnocki Jarosław, Ach ja k wielki ten palec, „Polityka” 1996, nr 39.

Levinas Emmanuel, Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, przeł. Jacek Miga- siński, Warszawa 2002.

Ricoeur Paul, Symbolika zła, przeł. Stanisław Cichowicz i M aryna Ochab, Warszawa 2002.

Taylor Charles, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, przeł. Marcin Gruszczyński i inni, Warszawa 2001.

Starobinski Jean, 1789. Emblematy rozumu, przeł. Maryna Ochab, Warszawa 1997.

Summary

This article is an attempt to interpret volume of poetry Białe krzesła of Krystyna Dąbrow­ ska. The focus of the author is a category of ordinary life and aspiration to the epiphany of truth. Recovery of beauty, goodness and truth in what trivial and commonplace done through specific paradox. Namely, the more trivial appears as a gateway or a transitional stage, the more it becomes the way to spiritual values. Beauty, goodness and truth no longer have their explicit and authentic representation in the present. What we can do, is, negatively, evaluate our distance from the prototype classicism of harmonie, or positive, recover naivety see and hear the primordial harmony in the secondary, mediated manner by the hermeneutical inter­ pretation.

Cytaty

Powiązane dokumenty